Drzewo rozpaczające
Tej nocy płakałem,
(nie przez ciebie),
wiersz napisałem,
rzucam za siebie,
niech potoczy się księżycem po niebie.
Może ktoś się nad nim rozpłacze,
jak ja, brzozo, wierzbo, kalino,
i spakuje swoje rozpacze,
i pójdę, chociażby boso,
tam gdzie oczy poniosą,
drogą nie twoją, inną.
Tak mi żal, że wszystko daleko,
coś tam zostało w człowieku:
piszę wiersze, nie sypiam nocą —
po co?