Kolejny odcinek `serialu' Była narzeczona [NZ]
11 [END]
Serce podskoczyło mi do gardła.
Poczułam, że serce podchodzi mi do gardła. Edward w pewnej chwili po prostu mnie złapał i zarzucił sobie na plecy. Po chwili biegliśmy w lesie.
Oczywiście wampiry pobiegły za nami.
-Bella, nic się nie bój. Specjalnie biegniemy do mnie do domu by Charlie nie zastał nas w niestosownych sytuacjach. - wyjaśnił mi na prędce Edward, biegnąć coraz szybciej. Okropnie się bałam. 'Niestosowne' w jego ustach zabrzmiało dziwnie. Za niestosowne mogłabym uznać Charlie'go widzącego jak robimy z Edwardem coś niestosownego.
I koło się zamyka.
Dobiegliśmy do jego domu. Edward był niesamowicie szybki. Pobiegliśmy do reszty Cullenów by im powiedzieć co się święci.
-Zajebiście! Bitka się świeci! - ucieszył się Emmett i zaczął napinać mięśni. Alice siedziała naburmuszona w fotelu. Miała włosy związane w kucyk, lateksowe spodnie i obcisłą fioletową bluzkę. Niedaleko niej siedział Jasper, który ubrany był akurat normalnie, ale miał minę jakby zaraz miał się zrzygać.
Metaforycznie oczywiście.
Pewnie się pokłócili, pomyślałam. Zaczęłam panikować. Kłótnie w grupie nie pomogą nam.
I wtedy w domu pojawiły się wampiry z Las Vegas. Wyglądały mniej cywilizowanie zważając na to jakich osobników ich gatunku widziałam. Od razu poznałam wodza. Był nim najwyższy i chyba najnormalniejszy facet. Był bardzo przystojny, ale oczy miał rozbiegane, jakby walczył z zezem. Generalnie wszyscy tutaj w pokoju byli piękni, ale po prostu tamci nie mieli czaru takiego jak Cullenowie.
Proste.
-Przepraszam, przepraszam. - zaczął Carlisle. Wyszedł przed naszą grupę. -Nie chcemy aby nikomu nic się nie stało. O co dokładnie chodzi? - zapytał.
Wóz odchrząknął.
-Przybyliśmy po nią. - wskazał na mnie palcem. Zadrżałam. Jego palec wycelowany w moją stronę wyglądał jak pistolet czy coś w tym stylu.
Edward warknął.
-Emmett co byś powiedział na to, gdybym sobie powiększyła piersi. W Seattle, podobno mają dobre kliniki. Emm...? - nagle po schodach zaczęła schodzić Rosalie. Miała na sobie top i mierzyła piersi. Kiedy zobaczyła całą zgraję w salonie, zamurowało ją. -O co tu do cholery chodzi?
-Rosalie, cicho! - nakazał Emmett i pociągnął ją do siebie.
Carlisle odwrócił się znów w stronę wampirów.
-Coś mi tu nie pasuje. Skąd się nagle wzięliście w Seattle? Mieliście większe metropolie bliżej Las Vegas. To nie może być przypadek.
Nagle rozległ się rechot. Do pokoju wkroczyła Julia Stewart.
-To ja ich tutaj nakierowałam! - i znów wybuchnęła śmiechem.
-Suka! - wrzasnął Jasper. Alice bezradnie pokręciła głową.
Julia zignorowała rzucane do niej wyzwisko.
-A po co myśleliście, że tu przyjechałam? Dla Edwarda? - wskazała na owego delikwenta i znów się zaśmiała. -Jesteś nieziemsko przystojny, ale okropnie naiwny. Chociaż noce z tobą były bardzo ciekawe... - zrobiła minę marzycielki.
Ścisnęłam łokieć Edwarda, tak że aż poczuł. Na twarzy był zmieszany, ale po chwili przybrał nic niemówiącą minę.
Julia znów się zaniosła śmiechem.
-Możecie ją brać. - kiwnęła głową. Wampiry zaczęła iść w moją i Edwarda stronę.
-Nie napijecie się jej krwi!!! - krzyknął. Wampiry stanęły jak zamurowane i popatrzyły po sobie.
-Coo? - powiedział Edward sam do siebie. Chyba zidentyfikował ich myśli. Spojrzał na nich z odrazą.
-Nie chcemy jej krwi. - pisnął jeden z wampirów. Był niziutkim i miał nałożony na głowie kowbojski kapelusz. - Chcemy by pracowała w naszym kasynie.
-Kasynie? - szepnęłam. O co chodzi?
Wódz westchnął.
-Od jakiegoś czasu w naszym kasynie wampiry narzekają na nudne tancerki. Julia powiedziała, że byłabyś idealną sztuką.
-Striptizerką? - wysyczała Alice.
-Tak. Byśmy ją przemienili. Jako nowonarodzona byłaby oblegana. To wampiry kręci. Przywiązać ją do krzesła. Dzika i...
-Przestań! - wrzasnął Edward. -Nie dostaniesz jej.
-Założymy się? - zapytał ktoś z gromady wampirów.
I w tej chwili stało się parę rzeczy:
Po pierwsze Alice zaczęła się kłócić bardzo ostro z Jasperem. Ze strzępków rozmowy słyszałam, że Alice jest oburzona jakoby nie pasowała na striptizerkę co zasugerował Jasper. Potem zaczęli wyrzucać z siebie wszystkie żale.
Po drugie: Emmett wyjaśniał Rosalie że nie potrzebuje sztucznego biustu, bo nie chce się w przytulać do piłek koszykowych.
Po trzecie: Edward złapał Julię za gardło. Kiedy zobaczył to Jasperem szybko wybiegł z domu.
Alice się uspokoiła i wszyscy zaczęli ćwiartować wampiry. Oprócz mnie oczywiście.
Kiedy wszyscy byli już w worku, a raczej ich zwłoki, wyszliśmy przed dom. Jasper naturalnie rozpalał ognisko.
Edward wyrzucił wszystkie poćwiartowane kawałeczki do ogniska. Pewnie powinnam się czuć jak przed psychopatycznymi mordercami, ale czułam się, o dziwo, bezpiecznie.
-Wszystko będzie dobrze. - szepnął do mnie Edward. Nagle przypomniałam sobie słowa Julii: 'Chociaż noce z tobą były bardzo ciekawe...'.
Edward wyczytał to z mojej twarzy. Roześmiał się i pocałował mnie w czoło. Chociaż i to nie dawało mi nadal spokoju.
-Daj spokój, Bello. Do niczego nie doszło. Mówiłem Ci, że Julia jest prostytutką, przecież. Pracowała kiedyś właśnie w tym kasynie w Las Vegas. Parędziesiąt lat temu wybraliśmy się tam całą rodziną. Myślałem, że się zakochałem, ale to było krótkie i ulotne. Próbowała mnie odzyskać ale nie udało jej się. Pewnie dlatego doprowadziła do tego. - wskazał głową ognisko.
-Ale to i tak nie wyjaśnia najważniejszego.
-Nic między nami nie zaszło. - powtórzył Edward. -A między nami niedługo na pewno zajdzie.
Zarumieniłam się. Edward objął mnie od tyłu.
Spojrzałam dookoła. Alice całowała się z Jasperem. Chyba się pogodzili. Odetchnęłam z ulgą. Postanowiłam, że wyrzucę wszystkie jej egzemplarze Cosmo. Pewnie już o tym wie, ale sądzę że mi nie przeszkodzi.
Natomiast Emmet bawił się piersiami Rosalie i mówił jej jaka jest piękna. Nie piersi, tylko Rosalie oczywiście.
Esme i Carlisle uśmiechali się do siebie i rozmawiali o czymś.
Nad nami czułam spalone ciała wampirów. Spalony słodki zapach drapał mnie trochę w gardło, ale i tak była świetnie.
Sielanka? Jeszcze nie.
Nazajutrz musieliśmy pójść do szkoły. Całkiem zapomniałam o incydencie z Mike'iem na boisku. Ale Edward i Mike chyba nie.
-Bella. - zatrzymał mnie Mike na którejś przerwie. - Musimy pogadać. - powiedział poważnie.
-Tak? - zapytałam. Po chwili pojawił się Edward, jakże inaczej.
-Wybieraj między mną a nim. - rozkazał Mike. Osłupiałam. Miałam wybierać? Czy mój wybór nie był logiczny.
-Mike, słuchaj. - zaczęłam ale mi przerwał.
-Bella! Czemu tak długo się zastanawiasz?! - zdenerwował sie Mike i popchnął mnie delikatnie. Nie zabolało, ale Edward się wkurzył. Uderzył Mike'a parę razy w twarz aż ten się przewrócił.
-Przykro mi. - powiedziałam przepraszająco, chociaż zachowanie Edwarda w tym momencie wcale mi nie przeszkadzało.
Kiedy wracaliśmy ze szkoły jechaliśmy do Edwarda, nie rozmawiałyśmy. Nagle coś mi się przypomniało.
-Czemu skrzywiłeś się kiedy chcieli mnie wziąć na striptizerkę? - zapytałam. Oczywiście nie chciałam tego robić, ale mina Edward ukazująca odrazę mnie zdenerwowała.
Mó ukochany wybuchnął śmiechem.
-Nie chce by ktoś poza mną Cię dotykał.
Zaparkował na poboczu. Zaczęliśmy się całować i wiedzieliśmy do czego zmierzamy.
Pewnie gdyby to było możliwe szyby zaczęłyby parować jak w Titanicu. Ale to było niemożliwe. Jednak czucie gołej, zimnej skóry mnie rozpalało jak nic innego.
A mina Alice, kiedy w końcu dojechaliśmy była bezcenna.
O wszystkim wiedziała.
I nie przeszkadzało mi to.
Bo to jest właśnie sielanka.