ks dr Krzysztof Burski SSP Stosunek chrześcijan mocnych do słabych w wierze na podstawie 1 Kor 8 10


Stosunek chrześcijan "mocnych" do "słabych" w wierze na podstawie 1 Kor 8-10

 

(Konferencja wygłoszona w ramach dnia skupienia dla paulistów, Dom "Królowej Polski" Towarzystwa Świętego Pawła w Częstochowie, 16.09.2007)

Ogólna tematyka 1 Kor 8-10

1) spożywanie mięsa ofiarowanego bożkom (8, 1-13)
2) status Pawła jako Apostoła i przykład jego bezinteresowności (9, 1-23)
3) wezwanie do podjęcia wyrzeczeń, trudów i walki (9, 24-27; 10, 1-13)
4) apologia jedyności Chrystusa (10, 14-22)
5) rady praktyczne odnośnie do postępowania (10, 23-33)
Całość wieńczy wezwanie: "Bądźcie moimi naśladowcami, jak ja jestem naśladowcą Chrystusa" (1Kor 11, 1).

Komentarz biblijny

Paweł, a także inni głosiciele Ewangelii uświadamiali poganom nawróconym na chrześcijaństwo, że poza jedynym Bogiem nie istnieją żadne bóstwa. Nie jest więc możliwe ofiarowanie im mięsa. Dlatego mięso, które nawet zostało ofiarowane bóstwu, niczym się nie różni od innego mięsa. Nie ma ono charakteru sakralnego i chrześcijanin może je spożywać. Mimo tak jasnego postawienia sprawy, w praktyce okazało się, że niektórzy chrześcijanie, szczególnie pochodzenia żydowskiego, wciąż mieli skrupuły, gdy znaleźli się w sytuacji, gdy podawano im do jedzenia takie właśnie mięso lub gdy widzieli, że inni takie mięso jedzą. Problem ten narastał szczególnie wśród chrześcijan wywodzących się z pogaństwa. Oni, aby nie zerwać więzi z krewnymi lub przyjaciółmi, którzy nadal byli poganami, przyjmowali zaproszenia na uczty z okazji urodzin, ślubów, pogrzebów itp. Jedli też to, co im podawano. W mniemaniu niektórych chrześcijan grzeszyli, wiedząc, że jedzą tzw. mięso ofiarne. Ogólna zasada, którą podaje Paweł, jest taka: Chrześcijanin w swoim postępowaniu powinien kierować się nie tylko własną wiedzą, ale też miłością względem innych. Miłość ta polega na tym, że człowieka, który ma wątpliwości związane z wiarą, nie zostawia się z jego rozterkami, uznając go za mało dojrzałego, ale swoim słowem, przykładem, a nawet poświęceniem pomaga się mu dojść do właściwego rozumienia rzeczy i bardziej świadomego przeżywania swojej wiary. Powstrzymywanie się od niektórych zachowań w obecności ludzi chwiejnych w wierze nie jest oznaką nieszczerości, ale szacunku wobec ich przekonań (Pismo Święte Nowego Testamentu i Psalmy, Edycja św. Pawła, Częstochowa 2005, s. 386-387).

Schemat rozdziału 8 (bo pojęcie "struktury" jest zbyt skomplikowane) jest dosyć prosty: po przedstawieniu ogólnych zasad w sprawie spożywania mięsa ofiarowanego bożkom, Paweł nawiązuje do przykładu własnego życia, a następnie do historii Izraela.
Już na samym początku natrafiamy na bardzo ważną prawdę, z którą spotykamy się także w naszym życiu: wiedzieć nie zawsze oznacza czynić. Nasze przekonania czy ideały nie zawsze znajdują odzwierciedlenie w praktyce.
Wydaje się, że Paweł przeciwstawia wiedzy - miłość. Mówi: "Wiedza nadyma, miłość zaś buduje" (8, 1). I dalej: "Jeśli komuś się wydaje, że coś wie, to jeszcze nie wie, jak trzeba wiedzieć" (8, 2).
Zwróćmy uwagę, że:
- można coś wiedzieć dla siebie albo dla innych
- można wiedzieć w teorii albo w praktyce
- można wiedzieć na dany temat mało albo dużo

Tak więc problem w tym, żeby wiedzieć właściwie. tzn. wiedzieć, czemu ta wiedza służy, jakie przynosi owoce. Wzmaga podziały czy jednoczy? Napełnia pokorą czy nadyma pychą?
Te idee (wyższość miłości nad wiedzą) odnajdujemy trochę dalej, w rozdziale 13, w tzw. Hymnie o miłości, który stawia miłość ponad wszystko:

"Gdybym mówił językami ludzi i aniołów,
a miłości bym nie miał,
stałbym się miedzią brzęczącą lub dźwięczącym cymbałem.
Gdybym posiadał dar prorokowania
i poznał wszystkie tajemnice i wszelką wiedzę,
a wiarę miałbym taką, że góry bym przenosił,
a miłości bym nie miał,
byłbym niczym" (1 Kor 13, 1-2).

Kolejna sprawa dotyczy. przekonań. Czytamy w w. 7, że niektórzy z Koryntian "pod wpływem dotychczasowego przekonania związanego z bożkami spożywają te pokarmy, jakby one rzeczywiście były ofiarowane bożkom, a ich błędne sumienie się plami" (8, 7).

Dotykamy tutaj istoty problemu, o jakim traktuje rozdz. 8: nawet jeżeli masz do czegoś prawo, zwróć uwagę, czy twoje postępowanie nie staje się dla słabszych powodem do zgorszenia (8, 9).
W komentarzu do najnowszego przekładu Pisma Świętego Nowego Testamentu i Psalmów jest napisane: "Powstrzymywanie się od niektórych zachowań w obecności ludzi chwiejnych w wierze nie jest oznaką nieszczerości, ale szacunku wobec ich przekonań". Problem jest więc bardziej złożony, niż by się wydawało: nieszczerość czy szacunek? Granica, jaka przebiega pomiędzy tymi dwoma postawami jest bardzo śliska. Ale czy jest nieuchwytna?

W następnych wersetach pada kolejne ważne stwierdzenie: ".grzesząc przeciwko braciom. grzeszycie przeciw Chrystusowi" (8, 12). Słowa św. Pawła przypominają nauczanie Jezusa z Ewangelii: "Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili" (Mt 25, 40). Apostoł odwołując się do nauki Chrystusa używa ostatecznego argumentu, który powinien przekonać każdego chrześcijanina.

Z tych kilku spostrzeżeń wynika, że Paweł był człowiekiem o głębokiej wrażliwości - na Boga, na głos sumienia, a także na drugiego człowieka..

W rozdziale 9 św. Paweł mówi o sobie. Nawiązuje po raz kolejny do osobistego spotkania z Jezusem (domyślamy się, że chodzi o spotkanie pod Damaszkiem). Broni przed Koryntianami swojego statusu apostoła. Potwierdzeniem jego mandatu są Koryntianie, bo do nich został posłany przez Boga. Paweł mówi także o swoich prawach: o wynikającym z pełnionej misji prawu do utrzymania się z owoców swojej pracy. Przypomina, że jest to prawo ustanowione przez Boga: "że ci, którzy głoszą Ewangelię, z Ewangelii żyją" (9, 14). Była to powszechna zasada, która wówczas obowiązywała.
Jednak Pawłowa zasada była zupełnie inna. Apostoł nie korzysta z tego przywileju. Sam stara się zarobić na swoje utrzymanie, aby nie obciążać niepotrzebnie innych osób i wspólnot. Jeszcze bardziej czyni to dla misji, dla Ewangelii - żeby niczym nie ograniczać Słowa Bożego. I w tym św. Paweł jest wielki!
Ciekawa jest motywacja, jaką posługuje się Apostoł, kiedy pisze o sobie: nie czyni tego po to, aby coś zyskać w oczach innych, lecz aby dać świadectwo mocy Bożej, aby pokazać, że on też liczy się z wolą Bożą i Bóg jest dla niego najważniejszy.

Znajdujemy tutaj kilka spostrzeżeń, które dla naszej refleksji mogą okazać się bardzo przydatne. Każdy z nas ma pewne oczekiwania związane z wykonywaną pracą. Używając języka Pawłowego, kiedy coś robię, to mam nadzieję, że coś z tego będę miał J (9, 10). Apostoł wydaje się być świadomym tego prawa, ale specjalnie z niego rezygnuje, aby na jego posłudze zyskała jedynie chwała Boża.

Perspektywa egzystencjalna: słabość człowieka i moc wiary

Problem odniesienia chrześcijan "mocnych" do "słabych" w wierze implikuje temat natury bardziej ogólnej, która dotyczy "słabości" i "mocy" chrześcijanina. Chodzi tutaj zwłaszcza o stosunek człowieka do własnych słabości, w kontekście nauczania św. Pawła.
Można się zastanawiać, czy uzasadnione jest w ogóle określenie "mocny w wierze" (ten, kto ma mocną wiarę, chyba nigdy tak o sobie nie powie.). Ktoś kiedyś powiedział, że wiara jest ciągłym poszukiwaniem. Boga nigdy nie da się posiąść; można co najwyżej Go szukać. To raczej On posiada nas. Idąc tym tokiem myślenia można by powiedzieć, że chrześcijanin mocny wiarą to ten, kto szuka Boga i stara się żyć Nim na co dzień.

Drugie pojęcie: słabość - to cecha tego, kto jest słaby; to jakiś brak, ograniczenie, kalectwo. Ale także skłonność do czegoś, z którą nie można sobie poradzić.

Moc i słabość są więc pojęciami, którymi św. Paweł opisuje kondycję człowieka i jego relację do Boga. Zależność między słabością a mocą jest dla św. Pawła jasna. Kiedy Apostoł skarżył się przed Bogiem na swój los, usłyszał taką odpowiedź: "Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem doskonali się w słabości" (2 Kor 12, 9). Oznacza to, że trzeba znaleźć i zaakceptować w sobie ludzką słabość, by dać miejsce mocy Boga. W tym znaczeniu wszelka słabość, by nie powiedzieć - niedoskonałość - może stać się nawet powodem do dumy.

Prawda o człowieku

Każdy z nas to jednocześnie ktoś wielki i zagrożony. Wielki, bo stworzony na obraz Boga i zdolny do tego, by myśleć, decydować, kochać. Ale jednocześnie to ktoś zagrożony: z zewnątrz - przez złych i cynicznych ludzi oraz od wewnątrz - przez samego siebie, przez własną słabość i grzeszność. Kochać siebie to z miłością mówić sobie całą prawdę o tym, co jest we mnie, by wiedzieć, jakie chwasty powinienem wyrywać. Jednak samo wyrywanie chwastów nie wystarczy. Zło zwycięża się dobrem. A największym dobrem jest miłość. Mądrość wskazuje drogę świętości, ale jedynie miłość daje siłę, by wytrwale usuwać chwasty i z radością chronić w sobie pszenicę świętości (M. Dziewiecki, Do nieba przez ziemię, "Dzień Pański" 37/2005, s. 4.)

Prawdą jest, że Bóg pragnie naszego dobra. Dlatego czyni wszystko, żeby nas na siebie otworzyć, bo tylko wtedy będziemy w stanie przyjąć Jego dary. Jednak prawdą jest również to, że człowiek jest istotą szczególnie upartą i ma swoją wizję życia i szczęścia.
Nie trudno zauważyć, że kiedy człowiek rośnie, zwiększają się jego wymagania. Staje się coraz bardziej mądrzejszy, czuje się coraz mocniejszy. Stając przed Bogiem, nie zmienia swojej postawy, swoich oczekiwań; wyraża to samo, tzn. że chce być mądrzejszy, mocniejszy, coraz bardziej święty. I w tym wszystkim bardzo trudno jest się przyznać: "Ja nie potrafię". Raczej częściej można usłyszeć retoryczne pytanie, a może krzyk: "Co, ja nie potrafię!?".
Dlatego Bóg prowadzi człowieka ku słabości: żeby człowiek stanął przed Nim w prawdzie i wyznał: "Potrzebuję Cię".

Co Paweł musiał doświadczyć, żeby mógł wyznać: "Ilekroć niedomagam, tylekroć jestem mocny" (2 Kor 12, 10)?. Człowiek nie zawoła Boga, dopóki nie przekona się, że coś go przerasta. Dlatego najczęściej spotykamy Boga tam, gdzie się Go najmniej spodziewamy. Tak więc jest tylko jeden klucz wprowadzenia Boga w swoje życie: "Nie potrafię. Pomóż mi".
Patrząc z tej perspektywy, słabość jest błogosławieństwem. (zob. historię patriarchy Jakuba, jego walkę z aniołem - Rdz 32, 26).

Słabość a grzech

Kolejna kwestia to pytanie, jak się ma grzech do słabości, i na odwrót. Można powiedzieć, że grzech jest wynikiem jakiejś słabości, ale nie każda słabość jest grzechem.
Tajemnica ludzkiej słabości jest tak wielka, jak tajemnica grzechu. Dlaczego jest tak, jak pisze św. Paweł w Rz 7: widzę dobro, ale idę za złem.? Nie umiemy na to pytanie odpowiedzieć.

Słabość człowieka nie jest grzechem, lecz jest doświadczeniem granic ludzkich możliwości, których dany człowiek w tym momencie nie potrafi lub nie może już przekroczyć. Nigdy nie będziemy specjalistami we wszystkich dziedzinach. W końcu trzeba wyznać: "tego już nie wiem, tego nie potrafię zrobić, na tym się zupełnie nie znam". Nam, dotkniętym nie kończącą się pokusą: "będziecie jak Bóg..." (Rdz 3, 5), trudno jest nieraz wyszeptać: "tej książki nie przeczytałem.". Z tęsknoty za Boską doskonałością może się nawet zrodzić specyficzne poczucie winy, które ma ostatecznie przekonać mnie do tytanicznej, wyczerpującej pracy nad swoją "doskonałością" i zachęcić Boga, aby nie wydawał mnie na poniżenie ludzkiej słabości. To poczucie winy sprawia, że jako grzech wyznajemy nieraz nasze słabości: "przepraszam Boga za to, że byłem zmęczony i usypiałem podczas adoracji.".
Najczęściej jednak uciekamy od naszych słabości w grzech. W pewnym znaczeniu grzech jest ucieczką od słabości. Aby ukryć słabość, kłamiemy: "Oczywiście, przeczytałem tę pasjonującą książkę.". Aby ukryć nieraz bolesną świadomość nie wypełnionych potrzeb, wchodzimy w krótkie, intensywne, ostatecznie raniące związki, które pogłębiają wewnętrzny głód i powiększają depresyjną pustkę. Przygotowując się do spowiedzi, dobrze jest zobaczyć, od jakiej słabości uciekłem w grzech, który chcę wyznać.
Błogosławiona świadomość naszych słabości - bo nie pozwala zapomnieć nam o istnieniu Boga, bez którego "nic nie możemy uczynić" (J 15, 5); bo jest miejscem spotkania z mocą daną przez Boga, która "w słabości się doskonali" (2 Kor 12, 9). (K. Grzywocz, Kilka praktycznych uwag zza drewnianych kratek, http://www.spowiedz.pl/lit-art6.htm).

Słabość a zło

Musimy zgodzić się z tym, że jesteśmy istotami grzesznymi, a to oznacza, że zło jest częścią nas. Tutaj, w kontekście ziemskiej rzeczywistości, nigdy do końca nie pozbędziemy się zła. I to jest właśnie ta nasza podstawowa słabość.

Zła nie wystarczy unikać. Chrześcijanin ma przetwarzać zło. W takim bowiem kluczu można odczytać słowa św. Pawła: "Zło dobrem zwyciężaj" (Rz 12, 21). Z psychologicznego punktu widzenia, przetworzenie zła jest złożonym procesem, w trakcie którego:
1. Zło zostaje rozpoznane i dokładnie zidentyfikowane, odkrywamy, że jest częścią naszego "ego", godzimy się z tym odkryciem, nadając mu sens;
2. Doświadczamy, że zło zostało nam wybaczone i dzięki temu jesteśmy zdolni do przebaczenia, do pojednania z sobą i z tymi, którzy nam zło wyrządzili;
3. Następnie zło powoli przekształca się i przeobraża, staje się okazją do czynienia dobra, słabością, którą się "chlubimy" i obszarem, na którym objawia się potęga Miłości Bożej (A. Cencini, Żyć w pojednaniu. Spojrzenie psychologiczne, Kraków-Niepokalanów 1995, s. 10).

Reakcja na swoją słabość

Warunkiem nawrócenia jest znalezienie właściwych kryteriów i wzorców, potrzebnych w przemianie własnego życia. Szczególną pomocą może być przyjrzenie się postawie św. Piotra i porównanie jego postawy z postępowaniem Judasza. Ten ostatni zdobył się wprawdzie na szczery rachunek sumienia i miał odwagę powiedzieć samemu sobie: "zdradziłem niewinnego". Ale potem poszedł i powiesił się. Nie starczyło mu siły i nadziei na nową przyszłość, gdyż pozostał sam na sam ze swoim grzechem.
Tymczasem Piotr zupełnie inaczej zareagował na swoją słabość. On również był boleśnie rozgoryczony własną postawą. Może bardziej nawet niż Judasz. Zaparł się bowiem trzy razy swojego ukochanego Mistrza. Tego, któremu przyrzekał, że nigdy Go nie opuści. Jednak - w przeciwieństwie do Judasza - Piotr nie pozostaje sam ze swoim grzechem. Zawstydzony i zalękniony, idzie dalej za Zbawicielem. Ogromnie się boi, że znowu ktoś rozpozna w nim ucznia Jezusa i że zostanie zabity. A jeszcze bardziej lęka się chyba spojrzenia w oczy swojemu Mistrzowi. Gdy jednak ich spojrzenia się spotykają, Piotr nie załamuje się, lecz gorzko płacze i radykalnie się zmienia. Odtąd można go będzie zabić, ale nie można go będzie zmusić do ponownego zaparcia się Chrystusa.

Widząc przemianę Piotra, możemy domyślać się tego, co wyczytał on w spojrzeniu Zbawiciela: "Jeśli myślisz, Piotrze, że cię potępię i odrzucę, to nadal Mnie nie znasz. Oto właśnie idę oddać za ciebie życie, bo pokochałem ciebie bezwarunkowo i do końca". Pójście do Jezusa z naszym grzechem - to konieczny warunek trwałego nawrócenia. Gdy stajemy samotnie twarzą w twarz z bolesną prawdą o nas samych, to grozi nam - jak Judaszowi - rozpacz i zniechęcenie. Gdy natomiast - zalęknieni i zawstydzeni - idziemy z naszym grzechem do Jezusa, wtedy dzieje się coś niezwykłego. Mocą Jego przebaczającej miłości stajemy się więksi od naszej słabości i otwiera się przed nami nowa przyszłość. Trwałe nawrócenie wymaga podejścia do kratek konfesjonału, by raz jeszcze - a może po raz pierwszy - upewnić się, że miłość Chrystusa większa jest niż nasza słabość i że wszystko możemy w Tym, który nas umacnia (Flp 4, 13). Podstawą nawrócenia nie jest zatem sama prawda. Wyzwala tylko ta prawda, którą odkrywamy w obliczu Bożej miłosiernej miłości (M. Dziewiecki, Nawrócić się - to pójść z własnym grzechem do Jezusa, "Dzień Pański" 13/2003, s. 4).

Warto tutaj przypomnieć sobie pewną prawdę, wypracowaną przez Tradycję Kościoła, a dotyczącą taktyki złego ducha: diabeł atakuje człowieka albo przysłaniając mu jego słabości, albo je wyolbrzymiając. Potrzebny jest zdrowy realizm, aby nie ulec tej pokusie i mocna wiara. Św. Augustyn mówił: "Nakarm swoją wiarę, a twoje trudności umrą z głodu.".

Moc wiary

Jest taka ewangeliczna scena z kobietą chorą od wielu lat na krwotok (por. Mk 5, 25-34). Kobieta, która z całego serca pragnęła uzdrowienia, nie podeszła, aby błagać Jezusa o cud. Nie rozmawiała z Nim, tylko po kryjomu dotknęła Jego szaty. Przez to dotknięcie została uzdrowiona. Komentarz Jezusa do tego wydarzenia jest następujący: "Twoja wiara cię uzdrowiła". A więc w tej kobiecie była moc uzdrowienia. Jak wiemy z Ewangelii, Jezus poznał, że wypłynęła z Niego moc, ale z całej wypowiedzi wynika, że to właśnie kobieta potrafiła uwolnić, wziąć tę moc. Wielu innych też dotykało Jezusa i nic z tego nie wynikało, bo przecież "wielki tłum szedł za Nim i zewsząd Go ściskali" (Mk 5, 24).
Czyli istnieje coś takiego, jak moc wiary, która jest obecna w naszym wnętrzu. Ta moc wiary przemienia człowieka, jego duszę albo naturę i umacnia ją. Bóg dał nam wraz z człowieczeństwem ogromne możliwości. To nie jest tak, że wszystkie moce są u Boga, a my musimy tylko składać podania: te moce są w nas, do nas należy ich wydobywanie z ukrycia. O podobnym, tylko negatywnym działaniu mocy w człowieku mówi Ewangelia św. Marka nieco dalej (6, 1-6): w Nazarecie Jezus nie mógł czynić cudów z powodu niewiary, jaka Go otaczała (J. Słomka, Moc wiary, http://www2.tygodnik.com.pl/tp/2816/slomka.php).

Z pomocą naszej słabości przychodzi Duch Święty. Bez Niego bylibyśmy pozostawieni swoim ludzkim siłom i nie moglibyśmy uczestniczyć w nadprzyrodzonym życiu Boga.

Nasz stosunek do innych

Łatwo przychodzi nam widzieć zło w innych, trudniej w sobie, gdyż na różne sposoby uciekamy od naszej grzesznej sytuacji. Tymczasem należy ją uznać i uwierzyć, że w Bogu zawsze możliwe jest nowe życie.
Ewangeliczna scena z kobietą cudzołożną poucza, że dokonuje się to w spotkaniu z Jezusem Chrystusem. Jego miłość ocala wszystkich: uważających się za "sprawiedliwych" stawia w obliczu ich własnego sumienia ("Kto z was jest bez grzechu?"), a jawnym grzesznikom przywraca godność i wiarę w możliwość innego życia ("Idź i już nie grzesz"). Istotną rzeczą jest spotkać Chrystusa w tym, co stanowi naszą największą potrzebę. Każde cierpienie, każda nasza bieda i słabość mogą nas włączyć w odkupieńcze dzieło Jezusa Chrystusa. Jezus chce nauczyć nas dawania nowych odpowiedzi na stare zadania i obowiązki. Zawsze jest możliwe, by poprzez nawrócenie i zawierzenie Chrystusowi doświadczyć mocy Ducha Świętego, która przekracza słabe, ludzkie siły i otwiera perspektywę nowej drogi życia (S. Haręzga, Nowe życie w Chrystusie, "Dzień Pański" 13/2007, s. 1).

Ks. Edward Staniek pisze, że "wszyscy mamy tendencję do faryzejskiego podejścia. Przychodzą młodzi ludzie i chcą coś czynić inaczej; zabrania się im w imię prawa. Nie wolno, gdyż tak było zawsze. Prawdziwe życie religijne nigdy nie odwołuje się do tego, co było. Ono zawsze buduje na tym, co jest, bo łaska uczynkowa działa w chwili obecnej. I trzeba umieć się tu i teraz spotkać z Bogiem, trzeba umieć postawić pytanie, czy to, co jest, jest rzeczywiście dobre; czy jest Boże, czy też nie? Św. Paweł w momencie nawrócenia odkrył wartość Prawa i potrafił także powiedzieć, że przy złym podejściu Prawo jest przekleństwem (E. Staniek, Trzynasty Apostoł, Kraków 1996, s. 19).

Reakcja na czyjąś słabość

Świadomość własnych słabości - jeśli jest właściwie przeżywana - rodzi pokorę. A pokora ma ogromne znaczenie nie tylko dla życia duchowego ("Bóg bowiem pysznym się sprzeciwia, a pokornym łaskę daje" - 1 Pt 5, 5), lecz również dla naszego podejścia do drugiego człowieka, do jego słabości.

Jest taka opowieść o starożytnych mnichach, a właściwie o słabości/grzechu jednego z nich i o reakcji przełożonego i współbraci:
Pewien brat znika co noc z klasztoru i wszyscy wiedzą, że nocuje gdzieś na wsi. Opat wie o tym, toteż bracia bardzo się niecierpliwią, ponieważ nie widzą żadnej reakcji z jego strony. Niechby wreszcie coś zrobił, uderzył w wielki dzwon, przecież to nie może trwać w nieskończoność! Mimo niezadowole­nia uczniów, którzy nie rozumieją skandalicznej długomyślności, ojciec duchowy trwa w cierpliwym oczekiwaniu. Dopiero po pew­nym czasie, kiedy nadarza się stosowna okazja, starzec inter­weniuje, co natychmiast doprowadza winnego do nawrócenia. Wtedy przychodzą do niego bracia i pytają: "Dlaczego tak długo czekałeś z upomnieniem?" Opat odpowiedział: "Widziałem szata­na, który trzymał za rękę tego brata i ciągnął go do siebie, ale ja przez moją cierpliwość trzymałem drugą jego rękę, bojąc się, by na skutek nagany nie uciekł zaraz do świata, gdzie pociąga go diabeł". Ojciec duchowy wyczuł, że natychmiastowa rekcja przecięłaby od razu całą sytuację i brat odszedłby na dobre. "Kiedy jednak Bóg zdecydował, że ocali swoje stworzenie - mówi dalej apoftegmat - w tym momencie ujęliśmy drugą rękę brata i teraz jest cały zdrowy i uratowany".
Jak podsumowuje tę opowieść o. A. Louf, ojciec duchowy umiał czekać na Bożą godzinę. Długomyślność nie była z jego strony słabością, lecz po prostu rozeznaniem duchowym. Szukał szczególnej łaski dla tego brata i na niej się opierał. Czując co należało robić, a czego nie należało, rozumiał, że nie przyszedł jeszcze moment na interwencję (A. Louf, Towarzyszenie duchowe, Kraków 1991, s. 86-87).

Troszczyć się o zbawienie innych

Warto w tym miejscu przytoczyć fragment homilii św. Jana Chryzostoma o tym, że światło chrześcijanina nie powinno pozostać w ukryciu:
"Nic bardziej zimnego od chrześcijanina, który nie troszczy się o zbawienie innych. Tutaj nie możesz wymawiać się ubóstwem: oskarży cię bowiem ta, która wrzuciła dwa pieniążki. Piotr mówił: 'Złota i srebra nie mam'. Także Paweł był tak niezasobny, że często odczuwał głód i brak koniecznego pożywienia. Nie możesz także wymawiać się niskim pochodzeniem; oni także wywodzili się z niższej warstwy i do niej należeli. Nie możesz tłumaczyć się brakiem wykształcenia; oni również go nie posiadali. Nie możesz wymawiać się chorobą; w takim samym położeniu był Tymoteusz zapadając bardzo często na zdrowiu.
Każdy może pomóc bliźniemu, byleby tylko zechciał wypełnić to, co do niego należy. (.) Nie mów: Nie potrafię wpłynąć na innych. Albowiem jeśli jesteś chrześcijaninem, nie może to nie nastąpić. To co wynika z natury, nie może być z nią sprzeczne. Tak samo i tutaj: oddziaływanie należy do natury chrześcijanina.
Nie obrażaj Boga! Gdybyś powiedział, że słońce niezdolne jest świecić, obrażasz je; gdybyś powiedział, iż chrześcijanin nie może być użyteczny, obrażasz Boga i czynisz Go kłamcą. Łatwiej jest bowiem słońcu nie ogrzewać ani świecić niż chrześcijaninowi nie oświetlać. Już raczej światło stanie się ciemnością niż to.
I nie mów, że to niemożliwe. Niemożliwością jest bowiem rzecz temu przeciwna. (.) Nie może skryć się światłość chrześcijanina, nie może pozostać w ukryciu tak olśniewający blask" (Homilia św. Jana Chryzostoma do Dziejów Apostolskich, Światłość chrześcijanina nie może pozostać w ukryciu (Homilia 20,4), Liturgia Godzin, t. IV, s. 1581-1582).

Być słabym to być jak owca, a nie jak wilk

Jak długo pozostajemy owcami, zwyciężamy; otoczeni niezliczoną gromadą wilków, jesteśmy mocniejsi. Gdy jednak stajemy się wilkami, ulegamy, ponieważ jesteśmy pozbawieni pomocy Dobrego Pasterza. Wszak nie jest On pasterzem wilków, ale owiec; dlatego opuszcza cię i odchodzi, gdy nie oczekujesz, aby okazał swoją potęgę.
Chrystus jakby chciał powiedzieć: Nie trwóżcie się, że gdy wysyłam was między wilki, nakazuję zachowywać się ja owce i jak gołębice. Mógłbym rozporządzić inaczej i posłać was nie narażając na żadne niebezpieczeństwo; mógłbym nie czynić was owcami słabszymi od wilków, ale straszniejszymi od lwów. Ale tak właśnie trzeba. W ten sposób uwidoczni się wasze męstwo i rozsławi moja potęga.
To właśnie Chrystus powiedział świętemu Pawłowi: "Wystarczy ci mojej łaski, albowiem moc objawia się w słabości". To ja postanowiłem - zda się mówić Chrystus - abyście takimi byli. Gdy więc mówi: "Posyłam was jak owce", to jakby dodaje: Nie lękajcie się, wiem doskonale, że właśnie wtedy nie zwycięży was żaden nieprzyjaciel (św. Jana Chryzostom, Homilia 33,1.2 do Ewangelii św. Mateusza, Jak będziemy owcami, zwyciężymy; jeśli wilkami - ulegniemy, Liturgia Godzin, t. IV, s. 474-475).

Eucharystia mocą dla słabych

Św. Paweł rozumie Eucharystię jako jednoczenie się z Panem i z braćmi (por. 1Kor 10, 16). Umieszczenie wątku o Eucharystii w takim kontekście wskazuje na to, że Apostoł dostrzega w niej lekarstwo na nasze słabości.
Jakże wypaczone jest nieraz nasze podejście do Eucharystii. Traktujemy ją bardziej jako nagrodę za dobre postępowanie niż jako lekarstwo na zło.

Moc i słabość w życiu bł. Jakuba Alberione

Poczucie własnej słabości i ograniczoności towarzyszyło bł. J. Alberione przez całe życie. W autobiograficznych wspomnieniach już w pierwszym punkcie zaznacza, że "powinien opowiedzieć podwójną historię: historię Bożego miłosierdzia [...] i upokarzającą historię braku odpowiedzi na bezmierną Bożą miłość" (J. Alberione, Abundantes divitiae gratiae suae, Częstochowa 2001, nr 1). Ks. Alberione czuje "wobec Boga i wobec ludzi powagę misji" powierzonej mu przez Pana i uważa, że "gdyby znalazł osobę bardziej niegodną i niezdolną, wolałby właśnie ją". Siebie samego traktuje jak "pędzel za marne grosze" i "ślepy wobec dzieła, które jest do wykonania", dając tym samym do zrozumienia, że wszystko należy zawdzięczać Bogu (AD, nr 350).
Uważał siebie za "ubogi wrak", który zrealizował jedynie część Bożego dzieła, lecz musiał to niejako uczynić będąc najstarszym spośród tych, których Pan powołał do Rodziny Świętego Pawła (AD, nr 2). W swej pokorze przyznawał, że niejednokrotnie "członkowie Instytutu i osoby z zewnątrz nadrabiali jego niezliczone braki" (AD, nr 32).

Poczucie własnej niegodności prowadziło ks. Alberione do jeszcze większego zawierzenia Bogu. Warto przytoczyć w tym miejscu jego osobiste wyznanie: "Modlę się do Pana, aby odebrał mi całą moją wolę, preferencje, upodobania; ażeby uczynił ze mnie oraz ze wszystkiego, co mnie dotyczy w doczesności i wieczności to, co chce, i tak, jak chce. [...] Jeżeli tego chce, niech mi odbierze moje zdrowie, powierzone mi zadania, zajęcia, dobra wewnętrzne i zewnętrzne. Wszystko jest wyłącznie dla sławy Bożej, dla wiecznej chwały Jego miłosierdzia, dla pomniejszenia mojego grzechu" (Don Alberione intimo, opr. S. Lamera, Roma 1974, nr 37). Świadomy swoich ograniczeń, tym bardziej wszystkiego oczekiwał jedynie od Pana. Świadczy o tym tekst innej modlitwy, powstałej podczas rekolekcji w 1947 r.: "Dissipavit omnia bona... [roztrwonił wszystkie dobra] umysł, serce, czas, siły, relacje, okazaną pomoc, zdrowie i dobra materialne. Wszystko trzeba naprawić; ponieważ nie mam zasług, nie mam wiary, której Ty byś oczekiwał, nie mam wystarczającej pobożności, nie mam gorliwości względem Boga i dusz. Odtwórz we mnie Siebie samego... Pragnę pozwolić Ci uczynić, co chcesz... Pracuj nade mną... donec formetur Christus in vobis... [aby ukształtował się Chrystus - Ga 4, 19] z tych marności i zniszczeń..." (G. Alberione, Paolo Apostolo, opr. G. Di Corrado, Roma 1981, nr 4).

Owocem tych doświadczeń był pakt z Bogiem, który znalazł wyraz w modlitwie "Tajemnica powodzenia". Ks. Alberione zdecydował się uczynić akt całkowitego zawierzenia Bogu, aby wszystko oddać w Jego ręce. Dlatego zawarł rodzaj przymierza z Bogiem, w którym zobowiązywał się do szukania jedynie chwały Bożej i działania na rzecz zbawienia ludzi. W zamian Bóg miał udzielić nowo powstałej Rodzinie wszelkich łask, potrzebnych do spełnienia misji, do jakiej została powołana, oraz pomnożyć owoce jej pracy duchowej, nauki, apostolstwa i ubóstwa.
Treść tej modlitwy przedstawia się następująco:
"Jezu Mistrzu, przyjmij nasze oddanie za pośrednictwem Maryi Królowej Apostołów i naszego Ojca świętego Pawła. Chcemy iść za Twoją najwyższą wolą, dojść do stopnia doskonałości i chwały niebieskiej, jaki nam przeznaczyłeś i święcie wypełniać apostolstwo środków społecznego przekazu. Wiemy jednak, że jesteśmy bardzo słabi, nieświadomi, niepojętni, niewystarczalni we wszystkim: pracy duchowej, nauce, apostolstwie i ubóstwie. Ty zaś jesteś Drogą, Prawdą i Życiem, Zmartwychwstaniem, naszym jedynym i najwyższym Dobrem. Tylko w Tobie pokładamy nadzieję, który obiecałeś: "Wszystko o cokolwiek prosić będziecie Ojca w Imię Moje, da wam". Z naszej strony obiecujemy i zobowiązujemy się szukać we wszystkim i z całego serca, w życiu i w apostolstwie, jedynie i zawsze Twojej chwały i pokoju ludzi. Mamy nadzieję, że Ty dasz nam dobrego ducha, łaskę, wiedzę i środki do czynienia dobrze. Pomnóż według Twojej najwyższej dobroci i według potrzeb naszego specjalnego powołania, wyniki naszej pracy duchowej, naszej nauki, apostolstwa i ubóstwa. Nie obawiamy się, że Ty zawiedziesz, ale lękamy się naszej niestałości i słabości. Dlatego dobry Mistrzu, za wstawiennictwem naszej Matki Maryi, obchodź się z nami miłosiernie, jak to uczyniłeś z Apostołem Pawłem, abyśmy wierni w naśladowaniu naszego Ojca na ziemi, mogli razem z nim być w chwale niebieskiej. Amen" (Modlitewnik Rodziny Paulińskiej, Rzym [b.r.w.], s. 181-182).

Przykład wiary bł. Jakuba Alberione uświadamia nam, że ludzka słabość i niedoskonałość ma swoje miejsce w planach Bożych i od każdego z nas zależy, w jaki sposób będziemy ją przeżywać, czy stanie się dla nas przekleństwem, czy błogosławieństwem.

 

0x01 graphic
Życie
0x01 graphic
Podróże
0x01 graphic
Listy
0x01 graphic
Teologia i Duchowość
0x01 graphic
Benedykt XVI o św. Pawle
0x01 graphic
Rozważania

 

Apostoł Narodów

 

       

0x08 graphic
0x01 graphic

0x01 graphic

©  2008

_____________________________________________



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
ks dr Krzysztof Burski SSP Żyć Chrystusem jak Święty Paweł
ks dr Krzysztof Burski SSP Pięć przemian w jednym nawróceniu
ks dr Krzysztof Burski SSP Nawrócenie Świętego Pawła, a nasze nawrócenie
Ks dr Krzysztof Kietliński Katolicka Nauka Społeczna (KNS)
Ks dr Krzysztof Kietliński Katolicka Nauka Społeczna (KNS)
Ks Dr Maciej Sieniatycki Główne zasady etyki Kanta a etyka chrześcijańska (1913)
Ks prof dr hab Stanisław Rabiejmonoteizm Monoteizm Chrześcijański
wspolczesne przesladowania chrzescijan ks dr roman piwowarczyk(1)
wspolczesne przesladowania chrzescijan ks dr roman piwowarczyk(1)
Ks dr hab D Oko Z papieżem przeciw homoherezji
style kierowania dr krzysztof machaczka, Wykłady sciaga, Wykład 1 - 25
Lista filozofów FILOZOFOWIE wykł. ks.dr Pagór, FILOZOFOWIE:
Lista filozofów FILOZOFOWIE wykł. ks.dr Pagór, FILOZOFOWIE:
Koniec czasów List otwarty ks dr Piotra Natanek do Biskupów i Premiera i Prezydenta
Wykłady ks. dr Zygmunta Zapaśnika TDII, 9. Teologia Duchowości, rok IV teologia duchowości II
MEATFIZYKA skrypt wykł ks.dr Pagór, Tkwi bardziej lub mniej wyraźnie, ale istotnie co najmniej w zew
Finanse-publiczne-i-rynki-finansowe pytania, Dr Krzysztof Gałuszka
Czy Halloween zagraża naszej duchowości Halloween jako?lebracja okultyzmu i satanizmu Ks dr A
egzamin zarzadzanie inwestycjami 2011, WZR UG, III semestr, Zarządzanie inwestycjami - dr Krzysztof

więcej podobnych podstron