Referat Wierzenia i zabobony naszych dziadków i pradziadków


Temat: Wierzenia i zabobony naszych dziadków i pradziadków.

Od niepamiętnych czasów ludzie mieli swoje zwyczaje. Dziś z perspektywy czasu, w dobie techniki i nauki się wydają się być one dziwne, a wręcz śmieszne, a wtedy tłumaczyły świat i pozwalały uporządkować życie i nadać mu charakteru.

Nie da się ukryć, że mądrości przekazywane od wieków z pokolenia na pokolenie nierzadko były mądrościami tylko z nazwy. Nasi przodkowie nie mieli realnej wiedzy na temat wielu dziedzin życia, dlatego też musieli jakoś wyjaśniać sobie otaczający ich świat za pomocą ludowych mądrości, które dziś nazywamy po prostu przesądami lub zabobonami.

Nie od dziś ludzie łapią się za guzik na widok kominiarza, wypowiadają życzenie i wyparują mężczyzny w okularach, co będzie oznaczać spełnienie marzenia. Powszechnie wierzono, że pech czyha na ludzi z każdej strony. Stłuczone lustra skazywały na 7 lat nieszczęść, a rozsypana sól przywoływała do nas złowrogiego diabła. Nieszczęście przynosiła także liczba 13, przechodzenie pod drabiną czy wstanie z łóżka lewą nogą. Jak ognia unikano czarnych kotów przebiegających drogę, zakonnic mijanych na ulicy. Nasi przodkowie zamykali na noc okna w obawie przed duchami, wampirami i innymi siłami ciemności. Popularny od wieków zwyczaj odpukiwania w niemalowane drewno ma siłę odpędzania złych mocy. Stare przesądy to także nie witanie się przez próg, nie siadanie na rogu stołu, by nie zostać starą panną, czy znalezienie monety, symbolizującej nadejście szczęścia. Gdy rozpoczynało się kukanie kukułek, obowiązkowo trzeba było nosić przy sobie pieniądze, bo ich brak w tym momencie zapowiadał ubóstwo przez kolejny rok.

Nie tylko tym czarownic, ale i zwykłej miotle przypisywano magiczną moc. Kto postawił za drzwiami odwróconą miotłę, był chroniony przed czarami. Zamiatanie stołu i ławy tą samą miotłą mogło sprowadzić choroby, a jeśli chciano mieć gości, wkładano miotłę do pieca.

Wiele zabobonów wiąz się z narzeczeństwem. Podczas narzeczeństwa ukochani nie powinni być rodzicami chrzestnymi tego samego dziecka, gdyż zapowiadało to zerwanie jeszcze przed ślubem. Złym omenem było wspólne fotografowanie się, choć dziś ten przesąd zdecydowanie odchodzi do lamusa. Narzeczeni nie powinni również patrzeć w to samo lustro, bo symbolizowało to szybki rozpad związku.

Ślub także miał kilka swoich reguł. Gdy panna młoda miała starszą siostrę, nie mogła wyjść za mąż wcześniej od niej. Za miesiąc pechowy na ślub uchodził maj: „W maju ślub, szybki grób.” - głosi stary przesąd. Zawieraniu związków małżeńskich sprzyjały za to dni wielkich świąt maryjnych, np. święto Matki Bożej Gromniczej, Matki Bożej Anielskiej, czy święto Wniebowzięcia Matki Boskiej. Śluby można było wyprawiać do świętej Katarzyny, czyli do 25 listopada. Zgodnie staropolskim przysłowiem „Na św. Katarzynę bierz swoją pod pierzynę.”, a „św. Katarzyna śluby ucina.” Pan młody nie mógł zobaczyć swojej wybranki w sukni aż do dnia ślubu. W noc poprzedzającą uroczystość, panna młoda powinna wystawić buty na parapet okienny, aby weszło do nich szczęście. W lewym pantofelku umieszczano grosik, aby niczego jej nigdy nie zabrakło. Welon upinała druhna, a nie matka czy stylistka. Przesąd mówił, że powinna zrobić to szczęśliwa mężatka, aby szczęście udzieliło się młodej damie. Ta ukrywała też w biustonoszu kawałeczek chleba na szczęście, bądź wkładano mu panu młodemu do kieszeni, by nakarmił ptaki lub symbolicznie rozrzucił po drodze dla biednych. Panna młoda musiała być oczywiście odpowiednio ubrana. Biała suknia symbolizowała czystość uczuć i prawdziwą miłość. Obowiązkowo musiała mieć na sobie coś niebieskiego, aby zapewnić wierność małżeńską; coś pożyczonego, by mieć dobre relacji z rodziną męża. Ważne było, by pożyczający był przychylny narzeczonym. Panna młoda powinna posiadać coś starego na znak kontynuacji dawnych znajomości, aby w trudnych chwilach mogła liczyć na pomoc przyjaciół i rodziny. Również coś nowego, by zapewnić sobie dostatek. Najlepsza była nowa suknia, gdyż np. taka z wypożyczalni była złym omenem. W dzień ślubu przyszła żona mogła tylko raz obejrzeć się w lustrze i to tylko wtedy, gdy była już ubrana w kompletny strój. Miało to sprawić, że w jej małżeństwie wszystko będzie działo się we właściwym czasie i porządku. Za to pan młody podczas ceremonii zaślubin musiał mieć przy sobie pieniądze, aby stać go było na utrzymanie licznej rodziny. Do urzędu lub kościoła przyszłe małżeństwo wkraczało prawą nogą i pod żadnym pozorem nie mogli przystać na progu. Była to oznaka wahania i przywołanie pecha. Wychodzącej pani młodej sypano na szczęście ryżem i drobnymi monetami. Zapewniało to dostatek, prowadzenie wspólnych inwestycji. Wszystkie monety musiały być cierpliwie wyzbierane, by we wspólnym domu nic się nie marnowało. Wiele z tych ślubnych zabobonów zachowało się do dziś.

Ogromną wagę przywiązywano do ciężarnych kobiet. Jeszcze przed ciążą rozrzucano trochę złotych monet pod małżeńskie łoże, aby poczęte dziecko żyło w bogactwie. Ciężarna nie mogła być matką chrzestną, gdyż trzymanie cudzego dziecka do chrztu było złym omenem. Wierzono, że kobieta w ciąży ma moc sprowadzania na swoich wrogów plag myszy. Gdy przeszła pod łańcuchem, wróżono, że dziecko owinie się pępowiną, a jeżeli spojrzała przez dziurkę, dziecko będzie zezowate. Mała zakaz prania i szycia w Wigilię Bożego Narodzenia, gdyż groziło to narodzeniem ułomnego dziecka. Nie wolno było jej niczego podkradać, bo dziecko będzie złodziejem. Kobiecie w błogosławionym stanie nie wolno było niczego odmawiać. Sądzono, że jeżeli matka wygląda okropnie w czasie ciąży, na świat przyjdzie dziewczynka, gdyż „wysysa” ona z matki urodę. Przed rozwiązaniem zakazane było urządzanie pokoju dziecięcego, kupować zabawek, ubrań i mebelków. Można było upatrzyć je sobie w sklepie, jednak obowiązywał zakaz przynoszenia ich do domu. To wszystko po to, by nie zapeszyć narodzin. Gdy dziecko urodziło się z resztkami błon płodnych przyczepionych do główki, mawiano, że jest w czepku urodzone, co zapowiadało wyjątków szczęśliwe życie. Nożyczki, którymi przecięto pępowinę, wkładowa nogi kołyski, aby odcinała dostęp złych mocy do dziecka. Do pierwszego karmienia matka powinna była podać dziecku prawą pierś, aby niemowlę nie stało się leworęczne. Przywiązywano niemowlakom czerwoną wstążkę do rączki, aby ich ludzie nie urzekli. Nie obcinano małym dzieciom kołtunów na włosach, bo obawiano się, że je pokręci. Obowiązkowa była także pępówka, czyli stawianie przez ojca wódki kolegom i sąsiadom, aby dziecko było zdrowe i dobrze się chowało.

Także i z nauką związanych jest wiele przesądów. Przed sprawdzianami notatki lub książki wkładano pod poduszkę, bo, jak wierzono, podczas snu wiedza sama napływa do głowy. Czesanie tuż przed egzaminem zmniejszało o połowę szansę na dobrą ocenę, gdyż można było „wyczesać” sobie informacje z umysłu. Pożyczony długopis lub kartka pomagały przypomnieć sobie ważne wiadomości, a napisanie pierwszej litery lewą ręką sprawiało, że sprawdzian poszedł dobrze. Bardzo często dawano sobie kopniaki, „aby gorszy kopniak już tego dnia ich nie spotkał”.

Dużą wagę przywiązywano również do ubioru. Wierzono, że każdy kolor ubraniami swoją magiczną właściwość, dlatego trzeba było bardzo uważać, co zakładano na siebie. Ogromnego pecha przynosiło noszenie ubrań po zmarłych. Nieszczęścia sprowadzały także rozwiązane sznurowadła. Każda czynność rozpoczęta w butach z rozpiętymi sznurówkami kończyła się niepowodzeniem. Nasi przodkowie otaczali aurą tajemniczości noszenie biżuterii. Niezwykle istotny był rodzaj kamienia, użytego w ozdobach, gdyż każdy z nich miał swoją ukrytą moc.

Nie odchodzono od przekonań, że poszczególne dni tygodnia mają swoje przeznaczenie. Niedziela była dniem symbolizującym życie, witalność, bogactwo i szczęście. To najodpowiedniejszy dzień do podejmowania ważnych decyzji i organizowanie uroczystości. Uważano, że urodzonym w tym dniu będzie żyło się dobrze i nie będą musieli wykonywać prac fizycznych w przyszłości. Poniedziałek natomiast był złym dniem na podejmowanie wiążących decyzji. Nieodpowiedni dzień na cerowanie i naprawianie czegokolwiek. Jednak zarobienie pieniędzy w poniedziałek przynosiło szczęście, bo oznaczało, że reszta tygodnia przyniesie duży zyski. Wtorek był dniem niespokojnym i sprzyjającym konfliktom. Środa pomagała w negocjacjach, a czwartkowe działania przynosiły splendor i zaszczyty. Za najgorszy dzień tygodnia uważano piątek - „zły początek”. Na ten dzień nie należało organizować otwarć sklepów czy innych punktów usługowych, gdyż nie będzie się wiodło. Piątkowa przeprowadzka równała się z tym, że w nowym domu nie pomieszka się za długo. Nie obcinano również weekendu, by nie zapeszyć weekendu. Dobrym omenem było stłuczone w piątek jajko, zapowiadało miłe wiadomości. Gdy jednak upadnie i nie stłucze się - przybywały kłopoty.

Ludzie bojąc się śmierci, przypisywali do niej wiele przesądów. Wierzono, że idąc na pogrzeb nie wolno zawracać, gdyż śmierć też się zawróci. Nigdy też nie mówiono źle o zmarłym w obawie przed nawiedzeniem jego ducha. Sądzono, że tzw. świetliki to dusze zmarłych, które pojawiają się jako zapowiedź czyjejś śmierci bądź, że błąkają się po świecie, nie mogąc dostać się do nieba ani do piekła. Złośliwie usiłują wciągnąć w manie każdego, kto za nimi podąży, a niektórych przyprowadzały do domu. Należało im wtedy podziękować, podając chleb na drewnianej łopacie. Istniał kiedyś zwyczaj powiadamiania bydła i pszczół o śmierci gospodarza. Oznajmiano o tym także drzewom w sadzie. Gdy kondukt żałobny ruszał w drogę do kościoła, któryś z krewnych zmarłego biegł do stajni i wołał do zwierzyny: „Gospodarz już odchodzi”, po czym pukał w drzewa owocowe i ule mówiąc: „Wynoszą już pana.”

Szpital, jako miejsca, w których śmierć jest codziennością, były owiane aurą złych zabobonów. Np. zakazywano przewieszania koca przez krzesło, gdyż w danych czasach to właśnie w koce zawijano zwłoki, więc mogło to przywabić śmierć na chorego. Wierzono, że zostawione na noc w szpitalnej Sali kwiaty są siedliskiem złych duchów, które mogą być zagrożeniem dla pacjentów.

Przeróżne przesądy łączą się z obchodzonymi przez Słowian od wieków świętami. Katarzynki przypisywane były chłopcom. W święto Katarzyny wróżyli sobie, z jaką dziewczyną spędzą resztę życia. Dużą uwagę zwracali na to, co im się tej nocy przyśni. Ucinali gałązki wiśni i wkładali je do wody. Jeśli zakwitła w okresie Bożego Narodzenia, młodzieniec mógł być pewien, że poślubi wkrótce ukochaną i będzie szczęśliwy w małżeństwie.

Nasi przodkowie wierzyli, że w Wigilię o północy, gdy rodzi się Chrystus, w przyrodzie dzieją się cuda. Zwierzęta były lepiej traktowane, dostawały paszę i nawet kawałki opłatka, aby wraz z ludźmi i całym światem cieszyć się wielkim szczęściem. Dusze zmarłych w tym dniu opuszczają zaświaty i niewidzialne przebywają ze swoimi bliskimi. Przed Wigilią koniecznie trzeba było uregulować wszystkie długi. Umycie się w wigilijny poranek w misce z zimną wodą z dodatkiem złotych lub srebrnych monet, miało zapewnić bogactwo i zdrowie. Nie wolno było pożyczać własnych rzeczy, gdyż wróżyło to straty na cały rok. Podczas kolacji wigilijnej należało mieć przy sobie trochę pieniędzy, aby nie zabrakło ich w nadchodzącym roku. Obowiązkową tradycją jest dodatkowe nakrycie dla niespodziewanego gościa, co dawniej robiono z myślą o zmarłych członkach rodziny lub pokutujących duszach. Sądzono, że spróbowanie po trochu każdej potrawy oddali głód. Po wieczerzy wróżono o pogodzie i urodzajach w nadchodzącym roku. Niebo gwiaździste zapowiadało rok urodzajny, pełne stodoły na jesień, a zamglone - rok wilgotny, sprzyjający szkodnikom. Obserwowano również cienie rzucane na ścianę. Cień dobrze widoczny i ostry miał oznaczać zdrowie i długie życie, mniej wyraźny przewidywał kłopoty zdrowotne i perypetie życiowe. Natomiast cień słaby i ledwo widoczny - chorobę, a nawet śmierć.

W sylwestra i Nowy Rok unikano robienia rzeczy nieprzyjemnych, a zajmowano się sprawami miłymi i radosnymi, gdyż: „jaki nowy rok, taki cały rok”. Kto w ten dzień wstanie rano, nie zaśpi cały rok. Wstanie z łóżka lewą nogą oznaczało niezwykły pech. Aby pieniądze trzymały się kieszeni, potrząsano woreczkami z monetami, aby głośno brzęczały. Śnieg na nowy rok zapowiadał dużo miodu, gwieździste niebo - obfitość plonów, a wiatr - urodzaj w sadach.

Od zawsze wróżono sobie w Andrzejki. Przygotowywano wróżby z wosku, butów, licząc kołki w płocie, ze skórek jabłka rzucanych przez lewe ramie. Wielką wagę przywiązywano w tym dniu do snów, gdyż w noc św. Andrzeja mógł we śnie pojawić się ukochany, zwłaszcza, jeśli pod prześcieradło włożyło się sztukę męskiej garderoby. Dziewczynki zaraz po przebudzeniu losowały karteczki z imionami męskimi, aby dowiedzieć się, jaki imię będzie nosić jej przyszły mąż.

Wiele ze starych zabobonów i przesądów naszych dziadków i pradziadków zachowały się do dziś. Stanowią one swoistą kulturę naszych rodów. Przekazywane z pokolenia na pokolenie wierzenia przechodzą w tradycję.

Bibliografia:

Leciejewicz L., „Mały słownik kultury dawnych Słowian”, Warszawa 1972r.

Podlaska J. i Rogulska M., „Przesądy”, Warszawa 2008r.

Ogrodowska B., „Polskie obrzędy i zwyczaje doroczne”, Warszawa 2005r.

Łowmiański H., „Religia słowian i jej upadek”, Warszawa 1981r.

www.wikipedia.org



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
kl I Zabawy i zabawy naszych dziadków
Referat o wierze, Kultura grecko-rzymska
Kochamy naszych dziadków
Relatywizm czyli spór naszych pradziadków esej
wiERZENIA NASZYCH PRZODKów
NO to ACTA! Prawa naszych pradziadków! Wypowiedź znaleziona w necie
Zabobony i wierzenia starożytnych Rzymian
Referat Inżynieria Produkcji Rolniczej
referat solidy
statystyka referat MPrzybyl
referat 4
Referat 3 v3
Referat 4
04 referat Pieprzyk szczelność powietrzna
Dzień Babci i Dzień dziadka
Kiełbasa Dziadka w wykonaniu Stokrotki

więcej podobnych podstron