Rozbrykana żabcia
10.0.2014
Była sobie żabka mała
bardzo wielce rozbrykana,
miała w głowie tylko jedno
- jak umocnić swoje ego.
Oddaliła się od domu
uciekając po kryjomu,
chciała zwiedzić kawał świata
a nie tylko - staw i chata.
Wciąż marzyła o luksusach
jakie skrywać lubi dusza;
o wojażach i podróżach,
o miłości i o różach.
Teraz myśli co tu zrobić,
jak powrócić w znane progi;
pogubiły jej się ścieżki,
a do mamy bardzo tęskni.
Co też życie jej przyniesie,
co dziś będzie na obiedzie,
gdzie ułoży się do spania
by nie trafić na bociana.
Wokół pachnie tylko sianem,
czy się tutaj ona naje?
Czy potrafi złapać muchę,
gdy wiatr jej na język dmuchnie?
Jak wyglądać będzie przyszłość,
gdy już teraz jest jej przykro,
że jest sama, samiuteńka
na mokradłach, na bagienkach?
Tęskni teraz mała żabka,
wiele by od siebie dała
byle tylko być wśród swoich,
chociaż nie ma tam pokoi.
Rankiem znajdzie może ślady,
ale co to? Skąd hałasy?
Słyszy teraz rechotanie
i wyczuwa swoją mamę.
Czyżby ktoś ją tutaj szukał?
Przecież nocka, przecież pustka.
Nie dowierza mała żabka…
tak, to prawda, to jej matka…
Żabko, żabko, małe dziecię
jeszcze będziesz kiedyś w świecie,
teraz wracaj razem z nami
na polany z paprociami.
Wyruszyłam zaraz w trasę
przez bagienka i ruczaje,
wiem że w tobie dżemie sława
lecz nie teraz moja mała.
Łatwo zgubić się na ścieżkach
miałaś jednak wiele szczęścia
bo wciąż żyjesz i wciąż jesteś,
chociaż w oczach moich bledniesz.
Pośpieszyłam na ratunek
bo cię dziecko bardzo lubię,
nie oddalaj się od domu,
a już nigdy - po kryjomu.
Świat się słucha wciąż natury
a tu koniec bywa bury,
teraz pomyśl co zrobiłaś,
czy tak chciałaś moja miła?
/