Czy nad USA unosi się widmo zbankrutowanej demokracji?
Prezydent Dwight D. Eisenhower powiedział 45 lat temu: "Nie możemy być pewni niczego, tylko trzeźwi i świadomi obywatele mogą wymusić właściwe współistnienie kolosalnego przemysłu zbrojeniowego i maszyny wojennej, z pokojowym postępowaniem, w taki sposób żeby zachować jednocześnie bezpieczeństwo i wolność... Chcemy, żeby demokracja przetrwała na następne pokolenia, żeby nie wisiało nad nią widmo bankructwa".
Świadomość kłamstw rządu Busha w celu stworzenia pretekstu do inwazji na Irak, niby winny ataku na wieżowce w Nowym Jorku i na Pentagon w 2001 roku, oraz bajki na temat broni masowego zniszczenia w rękach Saddama Husajna spowodowały zadawanie pytań przez wielu Amerykanów, jak na przykład: dlaczego ciągle trwa okupacja i pacyfikacja Iraku?
Niektórym wydaje się, że chodziło o grabież drugich pod względem wielkości na świecie rezerw paliwa znajdujących się w Iraku. W rzeczywistości jednak najważniejszym powodem obecnej katastrofy USA w Iraku są machinacje kompleksu wojskowo-przemysłowo-syjonistycznego, które korzystają z istnienia kolosalnego przemysłu zbrojeniowego.
Zimna wojna uzasadniała stworzenie zmilitaryzowanej gospodarki po raz pierwszy w czasie pokoju, co dało okazję do wyzyskiwania tego stanu rzeczy przez przemysł zbrojeniowy i przez ekstremistów syjonistycznych, tak jak przed tym ostrzegał prezydent Eisenhower.
Obecnie wcieleniem tego niebezpieczeństwa jest wiceprezydent Dick Cheney, który do niedawna był dyrektorem Halliburton Co. Firma ta w czasie katastrofalnej okupacji Iraku zajmuje się paskarstwem i udowodniono jej, że na samych dostawach paliwa oszukała rząd USA na 60 milionów dolarów, a filia tej firmy, Kellogg Brown and Root, otrzymuje setki milionów w formie lukratywnych kontraktów.
Po terrorystycznym ataku w 2001 roku wydatki wojskowe USA wróciły do poziomu z czasów zimnej wojny. Według raportu Center for Defense Information, ośrodka stworzonego przez emerytowanych admirałów i generałów, budżet wojskowy USA przekracza rocznie 550 miliardów dolarów i stanowi znacznie więcej, niż wydają na ten cel wszystkie inne państwa na świecie. Globalny budżet ONZ wynosi tylko około 20 miliardów rocznie.
Stało się tak dzięki sprowokowaniu "wojny przeciwko terrorowi", która daje okazję miliardowych zysków kompleksowi wojskowo-przemysłowo-syjonistycznemu i zagraża pokojowi światowemu nie tylko na Bliskim Wschodzie.
Radykalny syjonista Paul Wolfowitz, wiceminister obrony USA, twierdził kiedyś, że nafta Iraku pokryje koszty inwazji na ten kraj, teraz jest prezesem Banku Światowego. Natomiast laureat Nagrody Nobla Joseph E. Stiglitz i Linda Bilmes z Harvard University wykazali zupełnie nonsensowny i absurdalny charakter wypowiedzi Wolfowitza. Ocenili koszt okupacji i pacyfikacji Iraku dla skarbu USA na blisko dwa tysiące siedemset miliardów dolarów, nie wliczając w to zniszczeń Iraku i faktu, że zginęło tam pod okupacją USA ponad 600 000 cywilów.
Tak więc jak dotąd rząd Busha nie zdobył wielkich zasobów paliwa, natomiast umożliwił kolosalne zyski paskarzom wojennym, których nazywa się "handlarzami śmierci" ("the merchands of death"). Według artykułu Roberta Scheera z 27 grudnia 2007 r., opublikowanego w "San Francisco Chronicle", popierają tych ludzi obie partie polityczne w USA oraz media amerykańskie.
Tak więc zasoby skarbu amerykańskiego są trwonione na pacyfikację Iraku, a jednocześnie Afganistan niemający zasobów paliwa jest pozostawiony wojskom NATO do spacyfikowania. Jest to beznadziejne zadanie, w którym niestety biorą też udział oddziały polskie.
Szkoda, że nie ma dziś przywódców polityki USA, którzy by przestrzegali przed paskarstwem wojennym, jak to uczynił 45 lat temu prezydent "Ike" Eisenhower, który wraz z prezydentem Johnem Kennedym był wyjątkowym przywódcą w powojennej historii Stanów Zjednoczonych, ponieważ stawiał opór paskarzom wojennym i całemu kompleksowi wojskowo-przemysłowo-syjonistycznemu.
prof. Iwo Cyprian Pogonowski, Blacksburg, USA
2