Proza Wieslawa Mysliwskiego


PROZA WIESŁAWA MYŚLIWSKIEGO

Wiesław Myśliwski urodził się w 1932 r. w Dwikozach pod Sandomierzem. Absolwent polonistyki na KUL-u. W 1975 został redaktorem naczelnym kwartalnika Regiony. Redagował dwutygodnik kulturalny Sycyna. Obydwa pisma są ściśle związane z cząstką narodowej kultury, powstającą poza wielkimi miejskimi ośrodkami, wzbudzając coraz większe zainteresowanie i fascynację prowincją. Mówi o sobie, że po pierwsze jest chłopem, po drugie pisarzem. Chłopem - bo ze wsi pochodzi i wieś jest jego pierwszym światem. Zadebiutował w 1967 roku (miał wówczas 35 lat). Powieść Nagi sad od razu okazała się niezwykle dojrzała. W 1970 roku wydał kolejną powieść, Pałac, następnie 2 dramaty, a w 1983 roku - Kamień na kamieniu. Kolejnym jego tekstem jest dramat pt. Drzewo, a w 1994 roku wychodzi powieść Widnokrąg.

Lata 1980 - 1990 - jego dokonaniom pisarskim towarzyszyły przychylne głosy krytyki i uznanie władz. Laureat licznych nagród literackich. Wszystkie trzy dramaty doczekały się wystawienia scenicznego. Jego „niefilmowa” proza została sfilmowana niemal w całości. Np Ryszard Ber wyreżyserował film pt. Droga, na motywach książki Kamień na kamieniu - film zdobył nagrodę na konkursie PRIX ITALIA we Włoszech. Nazwisko Myśliwskiego pojawia się zawsze, gdy mowa o tzw. nurcie chłopskim w literaturze polskiej. Rzeczywiście starcie dwóch kultur, dwóch systemów wartości jest najważniejszym problemem wszystkich utworów Myśliwskiego, toteż nurt ten stał się podstawowym kontekstem interpretacyjnym twórczości pisarza, co przyczyniło się jednak do znacznych uproszczeń. Zamknięcie jego pisarstwa tylko w ramach nurtu chłopskiego doskwiera nie tylko krytykom, ale i samemu pisarzowi. Identyfikuje się z kultura chłopską, lecz irytuje go tego typu zaszufladkowanie.

Słowo w powieściach Myśliwskiego jest wartością, nie tworzywem. Są one gęste jak wiersz, lecz o wiele dłuższe. Wydaje się, że spośród otaczającej rzeczywistości Myśliwskiego najbardziej interesuje pojedynczy człowiek, w całym swym ogromnie skomplikowanym istnieniu. Jest pisarzem sprzeczności - buduje swą twórczość z konfliktów i przeciwstawnych wartości.

PAŁAC

Liryczna, pełna symbolicznych obrazów powieść o sile, nadziei, przekonaniu o możliwości zmiany świata przez ambitną jednostkę. Dzieje pasterza, pragnącego zbliżyć się do dalekich mu ze względów dziejowych i stanowych wartości kultury pańskiej i jego klęski w owej próbie zażegnania wielowiekowych podziałów i zaszłości.

Powieść została wydana w 1970 roku. Narracja - pierwszoosobowa. Jakub, który trudni się pasterstwem, opowiada całą historię.

W Nagim sadzie i Pałacu, powieściach metaforycznych i parabolicznych, zamieranie dawnych więzi, scalających wspólnotę kulturową wiąże się z chłopskimi aspiracjami „wyzwolenia”, dorównania innym, wejścia na równych prawach w kulturę ogólnonarodową. Droga prowadziła przez edukację, ale wiązała się ze zrywaniem starych więzi. Były to dramaty, utrwalone w twórczości Orkana, Kasprowicza, Młodożeńca, Przybosia, Piętaka, Mortona i wielu innych - inteligentów o chłopskim rodowodzie. Tworzyli własne programy, wiązali się z artystycznymi ruchami awangardowymi, ale okazało się, że w roku 1945, kiedy w wyniku rewolucji społecznej zajmowali „pałce”, nie potrafili wypełnić ich wnętrz nowymi formami życia. „Pastuch”, który po ucieczce właścicieli wkroczył do pałacu, mógł tylko naśladować pańskie wzorce życia, lub tez spalić pałac. Ta paraboliczna powieść, o skutkach rewolucji społecznej w kulturze jest gorzka i ironiczna.

(S. Burkot, Literatura polska po 1939 roku, Warszawa 2006.)

KAMIEŃ NA KAMIENIU

Wydana w 1983 roku. Bodaj najwybitniejsza powieść Myśliwskiego i najbardziej wyrazisty przejaw tzw. nurtu chłopskiego w polskiej prozie. Opowieść o dziejach życia bohatera i narratora dzieła zarazem - Szymona Pietruszki, ogarniętego obsesją zbudowania grobu rodzinnego. Odtworzenie realiów wiejskiego życia, wskazanie na typowe dla polskiego chłopa problemy natury ekonomicznej oraz społecznej. Podkreślenie związków człowieka z ziemią i przyrodą. Powieść realistyczna, ale operująca licznymi symbolami. Styl gawędziarski, obfitujący w częste i daleko odbiegające od tematu dygresje.

Cmentarz

Szymon Pietruszka zastanawia się nad tym, za co zbudować rodzinny grobowiec. Przeznaczył na niego pieniądze z odszkodowania za wypadek, sprzedał srebrny zegarek i kawałek pola. Budową grobowca miał się zająć stary Chmiel, znany z solidnego podejścia do pracy. Projekt pochłonął oszczędności Szymona. Mężczyzna zadłużył się też u kilku sąsiadów, pomimo tego chciał koniecznie doprowadzić budowę do końca. Spacerując po cmentarzu zastanawiał się, jak ozdobić grobowiec. Oglądał groby sąsiadów, krzyże i figury, szczególnie spodobało mu się śmigło, które postawiono na mogile zmarłego lotnika. Szymon postanowił, że w grobowcu będzie pochowana cała jego rodzina, w tym bracia z żonami. Wspomina swoich dziadków. Jeden z nich wyemigrował do Ameryki. Drugi za pomoc powstańcom otrzymał cenne papiery nadające ziemię na własność. Dokumenty zakopano a staruszek - pomimo próśb całej rodziny - do końca życia nie mógł sobie przypomnieć miejsca ukrycia ,,skarbu”. Kolejne wspomnienie dotyczy czasów, gdy bohater walczył w oddziałach partyzanckich. Pewnego dnia, podczas ucieczki przed Niemcami, Szymon wraz z kolegą musiał przez trzy dni chronić się w pustym grobowcu. Bohater pamięta pospieszne pogrzeby partyzantów i groby oznaczone brzozowymi krzyżami. Zastanawia się, dlaczego to właśnie jemu przypadła w udziale budowa grobowca. Spacerując po cmentarzu myśli o śmierci. W ciągu całego życia kilkakrotnie udało mu się jej uniknąć. W dzieciństwie mały Szymek został dotkliwie podziobany przez indyka, podczas wojny był kilkakrotnie ranny, przeżył też wypadek drogowy. Ostatnie wspomnienie dotyczy kościelnego Franciszka, który z upodobaniem wieszał na cmentarzu karmniki dla ptaków. Z biegiem czasu miejsce pochówku stało się prawdziwym ,,ptasim rajem”.

Droga

Historia drogi prowadzącej przez wieś, w której mieszkał Szymon. W czasach dzieciństwa bohatera wiejska droga była dziurawa, latem zakurzona, jesienią błotnista. Ludzie i zwierzęta poruszali się środkiem drogi. Na poboczach rosły wysokie drzewa akacjowe, które ścięto podczas przebudowy drogi. Ścięte drzewa był przyczyną kłótni mieszkańców wioski, każdy chciał wykupić cenne drewno dla siebie. Z drzew ocalała jedynie stara wierzba, w pobliżu której ,,coś” straszyło. Szymon przypomina sobie czasy powojenne, po powrocie z partyzantki znalazł w polu stół, który potem przez długi czas służył całej rodzinie. Po wojnie na drodze położono asfalt. Od tej pory, ku przerażeniu starych mieszkańców wioski, szosa zapełniła się samochodami. Chłopów odstręczał hałas, spaliny i ciągły tłok na drodze. Bohater z sentymentem wspomina czasy, gdy po tej samej drodze wracał z grupą kolegów z wiejskiej zabawy w remizie. Pijana gromada śpiewała, śmiała się i zaczepiała dziewczęta. Zabawy często kończyły się bójkami, zwykle prowokowanymi przez butnego Szymona, którym chciał zaimponować urodziwym sąsiadkom. Podczas tańców chłopak czuł się w swoim żywiole. Cały tydzień czekał na okazję, by urwać się z domu i bawić przez całą noc. Przystojny i silny, miał opinię uwodziciela, a kobiety chętnie pozwalały się adorować. Z drogą kojarzy się też bohaterowi historia jego wypadku. Wraz z grupą sąsiadów zwoził z pola pszenicę. Zbierało się na deszcz, wiec niecierpliwi chłopi spieszyli się, by zdążyć przez burzą. Wyjazd z pól, prowadzący na zatłoczoną samochodami drogę, szybko został zablokowany. Szymon pod wpływem złości wyprzedził furę starego sąsiada i wjechał prosto pod pędzący samochód. Przeżył, ale spędził kilka miesięcy w szpitalu.

Bracia

Szymon postanawia napisać list do swoich braci. Chce poznać ich opinię w sprawie budowanego grobu. Stasiek i Antek są już dorośli, pozakładali własne rodziny i rzadko przyjeżdżają do domu. Bohater długo zastanawiał się nad treścią listu, prosił nawet o poradę sąsiadów. Wkrótce bracia przyjechali, ale od razu zaczęli się kłócić. Szymon jest rozczarowany ich zachowaniem. Wspomina moment opuszczenia domu przez braci. Jako pierwszy ,,w świat” wyruszył Antek. Przeprowadził się do miasta i zaczął pracować w fabryce. Młodszy Stasiek był ulubieńcem ojca, ponieważ od dziecka wykazywał zainteresowanie pracą na roli. Orał, kosił, podpowiadał ojcu, by dokupić pola. Ze Staśkiem wiąże się wspomnienie gniadego konia, którego Szymon chciał nauczyć kłusowania. Bohater pamięta też moment zakończenia wojny. Gdy wrócił do domu, ojciec postanowił, że najstarszy syn zostanie gospodarzem. Szymon zbuntował się, ale nie miał jeszcze odwagi sprzeciwić się ojcu. Z braku ciekawszej pracy zajął się strzyżeniem i goleniem sąsiadów, pełnych podziwu dla jego ,,fryzjerskich” umiejętności. Stasiek był pilnym uczniem, chodził do szkoły w oficerkach starszego brata. Gdy dorósł, postanowił opuścić dom i zająć się ,,budowaniem nowej Polski”. Wyjechał pomimo sprzeciwu rodziców.

Ziemia

Szymon wspomina dzieje sporu o miedzę pomiędzy ojcem i sąsiadem. Kłótnia rozpoczęła się, gdy Prażuch zaorał Pietruszkom miedzę. Ojciec Szymona nie pozostał dłużny i od tej pory raz jeden, raz drugi pracowali nad ,,szkodą” sąsiada. Sprawa toczyła się w sądzie, nie obyło się też bez rękoczynów. Pietruszka pobił Prażucha batem, ten oddał mu cios widłami. Obydwie rodziny poprzysięgły sobie walkę ,,na śmierć i życie”. Po pewnym czasie wojnę o ziemię kontynuowało młodsze pokolenie. Dorosły Szymon dzielnie bronił honoru ojca bijąc młodych synów Prażucha. Ci nie pozostali dłużni i pewnej nocy napadli swego sąsiada. Kolejna utarczka miała miejsce podczas odpustu w Lisicach. Szymon wybrał się tam razem ze swoją dziewczyną. W środku jarmarku niespodziewanie otoczyło go trzech rosłych osiłków. Wywiązała się bijatyka z której Szymon wyszedł zwycięsko (dzięki pomocy miejscowej przekupki). Spór zakończył się przypadkiem jeszcze w czasach niemieckiej okupacji, gdy Szymon uciekał przed uzbrojonym Niemcem. Podczas ucieczki trafił do domu Prażucha, a ten - chcąc nie chcąc - musiał udzielić mu schronienia. Podczas ucieczki trafił do domu Prażucha, a ten - chcąc nie chcąc - musiał udzielić mu schronienia. Od tej pory nastąpiło ,,zawieszenie broni”. Trzej synowie Prażucha wstąpili do oddziału Szymona i zginęli podczas wojny. Po wypadku bohatera stary sąsiad zajął się jego gospodarstwem. Szymon wspomina swój pobyt w szpitalu, śmierć mężczyzny leżącego na łóżku obok i sympatyczną salową Jadzię, która dodawała chorym otuchy. Pamięta też powrót do domu i przerażenie, gdy odkrył, że gospodarstwo popadło w ruinę.

Matka

Po zakończeniu wojny Szymon pracował jako fryzjer. Wkrótce podjął się też pracy urzędniczej w gminie. Jego zadaniem było udzielanie cywilnych ślubów. Rodzice wstydzili się syna twierdząc, że jego praca jest konkurencją wobec działalności księdza. Bohater przypomina sobie pierwsze śluby, których udzielał w małym, przytulnym pokoju. W tym samym czasie do domu przyjechał najmłodszy z braci - Michał. Chłopak opuścił dom i rozpoczął pracę u krawca. Po pewnym czasie zamieszkała w mieście na stałe, założył rodzinę i stracił kontakt z rodzicami. Wyjazd Michała szczególnie dotknął matkę. Kobieta ukradkiem słała do syna listy, nadaremnie czekając na jego odwiedziny. Po wyjeździe braci Szymon pozostał sam z rodzicami. Nie potrafił zaplanować swojego życia. Zaczął pić i szybko wpadł w nałóg. Praca w gminie wydawała mu się łatwa. Udzielając ślubu Szymon wygłaszał zawsze ,,kwiecistą”, wymyślną mowę dla nowożeńców. Jego oratorski talent przyciągał uwagę gapiów, którzy chętnie przysłuchiwali się ,,kazaniom” urzędnika. Pamięta, że sam starał się zabiegać o względy kobiet, szukając odpowiedniej kandydatki na żonę. Jedną z nich była urzędniczka - Małgorzata, zajmująca się w gminie podatkami. Skromna i elegancka, zwracała uwagę urodą i ,,pańskim” zachowaniem. Szymon postanowił podarować jej nylonowe pończochy. Gdy odmówiła, zezłoszczony przekazał je swojej dawnej kochance - sklepowej Kaśce. Wkrótce po wsi rozeszła się plotka o rychłym ożenku młodego Pietruszki.

Płacz

Chłopi pytają Szymona, kiedy wreszcie ukończy budowę grobowca. Bohater postanawia nająć do kopania dołu znajomego Kurtykę. Jaś, zwany też Pocztowcem, chętnie się zgadza, ale uzależnia wykonanie pracy od otrzymania flaszki wódki. Od tej pory Szymon regularnie ,,płaci” swemu najemnikowi, a ten konsekwentnie przedłuża termin wykonania pracy. Ostatecznie rozwścieczony Szymon musi sam kopać grób. Bohater przypomina sobie moment, w którym kopał własną mogiłę podczas wojny. Był jedynym, któremu udało się zbiec i uniknąć rozstrzelania przez Niemców. Po wojnie zamordowanym wystawiono w lesie pomnik. Grupa dwudziestu pięciu mężczyzn została wybrana spośród wszystkich mieszkańców wioski. Chłopi byli przekonani, że są wiezieni do jakiejś pracy. Po wyjściu z ciężarówki zrozumieli, że mają kopać dół dla samych siebie. Szymon zdeterminowany do ucieczki popchnął sąsiada na uzbrojonego Niemca i umknął w las, co ocaliło mu życie. Ranny, przez pewien czas ukrywał się w chałupie chłopa. Po powrocie do domu przywitał go płacz matki przekonanej, że jej syn nie żyje. Matka płakała z byle powodu, a jej łkanie drażniło ojca Szymona. Pietruszka nie potrafił ukryć swego rozdrażnienia, więc zamiast krzyczeć, przedrzeźniał kobiecy szloch. Bohater pamięta swój pierwszy prawdziwy płacz, w momencie, gdy udało mu się odebrać poród pasącej się krowy.

Alleluja

Bohater przypomina sobie spędzone w domu święta. Szczególnie uroczyście obchodzono Wielkanoc. Szymonowi kojarzyła się ze święceniem pokarmu i strażą przy grobie Chrystusa. Jako młody chłopak przewodził grupie oblewającej dziewczęta w Wielkanocny Poniedziałek. Po wielu latach, w czasach pracy w gminie, do domu niespodziewanie powrócił Michał. Odwiozła go żona, która postanowiła się z nim rozstać. Mężczyzna uparcie milczał i nie chciał rodzinie wyjaśnić, dlaczego doszło do rozpadu jego związku. Wkrótce potem zmarła schorowana matka. Z Wielkanocą związana jest historia zwolnienia Szymona z pracy. Bohater dostał wymówienie po tym, jak podczas kontroli w gminie przyłapano go na jedzeniu święconki. Naczelnik tłumaczył swą decyzję pijaństwem pracownika, ale ten domyślił się prawdziwego powodu zwolnienia. Po wielu latach Szymon przyszedł do gminy, by prosić o przydział cementu na budowę grobowca. Urzędnik, początkowo niechętny, zgodził się ze względu na ,,dawną znajomość”. Z gminą kojarzy się też bohaterowi jego była dziewczyna - Małgorzata. Para spotykała się przez długi okres czasu. Szymon poznał jej rodziców, ci byli pod wrażeniem partyzanckiej przeszłości bohatera (jako ,,Orzeł” dowodził oddziałem). Po pewny czasie Pietruszka postanowił poślubić Małgorzatę, ale zmienił zdanie, gdy dowiedział się, że kobieta usunęła ciążę. Od tej pory Szymon popadł w alkoholizm i nawiązał romans ze sklepową.

Chleb

Wiosną, przed pierwszą orką, ojciec Szymona kładł w ziemię kromkę chleba ukrojonego z bochenka spożywanego podczas Wigilii. Zwyczaj ten traktowano z pełną powagą i pamiętano, by pajdka chleba pozostała nienaruszona do czasu pierwszych prac polowych. W domu często brakowało chleba, ale nie wypadało się na to uskarżać. Po zakończonym posiłku matka zbierała ze stołu okruchy i wrzucał je do pieca. Szymon wraz z rodzeństwem obmyślał sposoby na ,,oszukanie” głodu. Podstawowym posiłkiem były kartofle, kasza, czasem kluski. Pewnego dnia mały Szymek postanowił zaspokoić swoją ciekawość i znaleźć kromkę przeznaczoną ,,dla ziemi”. Chłopiec wszedł na strych, odszukał zaschniętą pajdkę chleba, zjadł ją i zasnął. Obudziły go krzyki ojca, który odkrył podstęp. Zachowanie syna uznał za bluźnierstwo i w porywie gniewu postanowił go zabić. Wzburzonego mężczyznę w ostatnim momencie powstrzymała żona. Potem, w ramach pokuty, matka zabrała Szymka na pielgrzymkę do Częstochowy. Pietruszka pamięta też swoje wizyty w domu podczas wojny. Matka martwiła się, że nie zobaczy już syna żywego. Ojciec był wściekły, bo brakowało mu pomocy w gospodarstwie.

Brama

Szymon zastanawia się nad pomnikiem, który postawi na grobowcu. Wpadł na pomysł postawienia na nim wielkiej bramy symbolizującej przejście na drugi świat. Postanawia zapytać o to miejscowego proboszcza i poprosić o miejsce na cmentarzu. Ksiądz był zaskoczony wizytą Szymona, ale przyjął go z niezwykłą gościnnością. Dziwił go pośpiech, z jakim bohater chciał wystawić grobowiec. Dopytywał o to, kiedy Szymon był u spowiedzi. Ten opowiedział mu historię swojego wypadku i długiej rekonwalescencji w szpitalu. Obydwaj rozpoczęli długą rozmowę na temat Boga, religii i życia pozagrobowego. Szymon był sceptyczny twierdząc, że Bóg czasem zapomina o ludzkim losie. Ksiądz zarzucił mu bluźnierstwo, ale zrozumiał przyczynę takiego światopoglądu. Proboszcz przypomniał Szymonowi jego dziecinne wybryki. Pamięta, jak przyłapał chłopca podczas kradzieży jabłek z sadu. Pietruszka przypomina sobie z kolei moment powrotu ze szpitala i poszukiwania swojego brata - Michała. Wyczerpany chorobą, oparty na dwóch laskach, krążył po domach sąsiadów i pytał o miejsce pobytu brata. Odnalazł go późnym wieczorem w gospodarstwie sąsiada, który zatrudnił Michała do najcięższych robót. Szymon sprowadza brata do domu, myje go, strzyże i z dumą opowiada o budowie grobowca.

(streszczenie internetowe)

PROBLEMATYKA

Kamień na kamieniu jest w pewnym sensie dalszym ciągiem Pałacu, a także we fragmentach wstępnych biografii głównego bohatera inną wersją historii „pastucha”. Myśliwski zmienił jednak całkowicie podstawowe zasady artystycznej kreacji: parabola niesie z sobą redukcję i schematyzację fabuły, zmierza poprzez symboliczną strukturę świata przedstawionego do uogólnienia, do morału. Kamień na kamieniu pisany był w okresie stanu wojennego; w swym epickim zamiarze wydawał się czymś odległym, by nie powiedzieć - nieprzyzwoitym w stosunku do wydarzeń w kraju. Jeśli jednak szukać w naszej literaturze autentycznych rozliczeń z ideologią i historią PRL-u, to powieść Myśliwskiego staje się prawdziwą kroniką upodlenia, degradacji społeczeństwa, degradacji jednostek. Formuły ideologiczne nie są, jak w „literaturze gorącej” tego czasu, przedmiotem dyskusji; obserwujemy ich skutki w życiu zwykłych ludzi. Bohater powieści jest w czasie okupacji partyzantem, po wojnie zagarnia go rewolucja, współuczestniczy w jej rytuałach, przybierających niekiedy groteskowe formy, jest „pastuchem” z Pałacu. Rozpoznaje jednak coraz głębiej, że został oszukany. Opowiedzenie historii PRL-u z perspektywy wsi, chłopa, który nie tyle z własnej chęci, co z konieczności „trzyma się ziemi”, prowadzi podupadające gospodarstwo, odziedziczone po ojcu, odstawia „obowiązkowe dostawy”, walczy z przekupną władzą, patrzy na pogłębiającą się nędzę, rozpoznaje, poprzez los brata, oszustwa utopii społecznej, awansu związanego z przejściem do miasta - w sensie artystycznym wymagało odejścia od konwencji parabolicznej, uszczegółowienia obrazu, zbliżenia się do stylu realistycznego. Ale szczegóły nie są przypadkowe - ich wybór, zawsze precyzyjnie przemyślany, decyduje o epickiej jakości powieści. Myśliwski nie opowiada przygód bohatera, nie układa ich w uporządkowany ciąg fabularny. Podstawą rozpoznawania jakości życia, samopoznania bohatera, są jego wspomnienia, czy raczej przypomnienia - przypadkowe, fragmentaryczne, chaotyczne. Są to wspomnienia i myśli człowieka starego, inwalidy; jedyną jego troską staje się budowa grobowca na wiejskim cmentarzu dla siebie i dla rodziny, która rozpierzchła się po świecie. W istocie, na innej drodze niż w Pałacu dochodzi Myśliwski do symboliczno - metaforycznego uogólnienia: w tym ujęciu powieść realistyczna, środowiskowa, przekształca się w powieść o absurdach i dramatach ludzkiej egzystencji. I nie ważne staje się to, że Pietruszka jest chłopem: w jego losie zamyka się prawda o człowieku uwikłanym w historię, w ideologię, wreszcie - w nieuchronne prawa biologii. Powieść jest epicka i gorzka zarazem. Istnieje w tym pewna wewnętrzna sprzeczność, bo epickie dążenie do scalającego obrazu wynika z poznawczego optymizmu, z przekonania, że to, co się zdarza, ma jakiś sens, zaś los bohatera w powieści Myśliwskiego odkrywa absurd i paradoks jako podstawowe prawa historii.

(S. Burkot, Literatura polska po 1939 roku, Warszawa 2006.)

WIDNOKRĄG

Długi monolog bohatera o niejasnym pochodzeniu, w połowie chłopskim, w połowie mieszczańskim. Swoista filozofia życia ukazana w powiązaniu z tematyką antropologiczną. Barwność, różnorodność i dynamizm ludzkiej egzystencji zestawiony z refleksją nad sobą, światem, sztuką. Relacja o zdobywaniu kolejnych życiowych doświadczeń oraz o dojrzewaniu. Literacka Nagroda NIKE 1997

Prolog

Na początku pojawia się opis zdjęcia, na którym jest autor (wówczas mały chłopczyk) ze swoim ojcem. Narrator ubrany jest w marynarskie ubranko. To ubranko będzie pojawiało się jeszcze wiele razy na łamach powieści, bowiem dla autora było przez długi czas jedynym wyjściowym ubraniem. Narrator ogląda to zdjęcie po wielu latach i zastanawia się, dlaczego nie ma na nim matki. Dochodzi do wniosku, że pewnie w tym czasie kłóciła się z wujenką Martą, jako że wówczas mieszkali wszyscy „na kupie”, tzn. Piotrek, jego rodzice, dziadkowie, wujek Władek z wujenką Martą i wujek Stefan z wujenką Jadwigą. W ten sposób zostaliśmy wprowadzeni w akcję powieści. W jednym domu mieszkają razem rodzice Piotrka (chłopca ze zdjęcia), jego dziadkowie, bracia matki: Władek i Stefan oraz ich żony: Marta i Jadwiga. Stefan i Jadwiga nie mogą doczekać się dziecka, chociaż bardzo tego pragną. Niejako w rewanżu za to Jadwiga ma piękne włosy, które myje co tydzień w deszczówce. Mimo braku dziecka Stefan i Jadwiga bardzo się kochają. Inaczej jest z Władkiem i Martą. Oni też nie mogą mieć dziecka, ale to dlatego, że Marta kiedyś „psuła”, jak mówi po latach Władek Piotrkowi: sama żyć nie chciała i nie chciała dać życia drugiemu człowiekowi. Opis typowego wiejskiego obiadu niedzielnego na wsi. Na obiad jest rosół, co stanowi wielkie święto, jako że czasy nie są łatwe, trwa wojna. Narrator opisuje sposób zachowania się przy jedzeniu, wszyscy ssali kości, tylko nie matka Piotra, bo ona nabrała już miejskich zwyczajów. Snuje też ciekawą refleksję, że Bóg dał po to ludziom niedzielę, aby odświętnie ubrani i wymyci, mogli się przedstawić takimi, jakimi chcieliby być, a nie, jakimi są. Potem opowiada o niejakim Henkem, który lubił robić zdjęcia ludziom we wsi, a najbardziej cenił te, na których ludzie powychodzili prawdziwi, bez przyjmowania żadnych póz. Być może to on zrobił zdjęcie Piotrkowi i jego ojcu.

Bitwa pod Kannami

Teraz Piotrek z rodzicami nie mieszka już na wsi, lecz na tzw. Rybitwach. Do miasta można było się stamtąd dostać jedynie po stromych schodach. W mieście najbardziej wyróżniające się budynki to Collegium Gostomianum, Dom Długosza, Katedra, pałac biskupi, Rynek. Matka znalazła mieszkanie przypadkiem: będąc na zakupach spytała się

w sklepie, czy ktoś nie wie o jakimś mieszkaniu do wynajęcia. Pewna młoda, elegancka pani zaproponowała jej wynajęcie sutereny pod mieszkaniem jej i jej siostry. Te panie to panny Ponckie, z którymi matka zaraz się zaprzyjaźniła i które potem wiele dobrego zrobiły dla niej i Piotrka. Ciągle pożyczały pieniądze, zapraszały Piotrka na kakao, uczyły go tańczyć tango, częstowały słodyczami. Stać je było na wszystko, gdyż były luksusowymi prostytutkami. Ojciec Piotrka ciężko choruje na serce i właściwie nie ma nadziei na jego wyleczenie. Mimo to matka jakby na przekór snuje wizje, jak to będzie po wojnie, gdy ojciec wróci do dawnej pracy (był buchalterem) i wszystko będzie jak kiedyś. Otrzymali rozkaz, aby przesiedlić się za Wisłę. Wtedy poznali pana Jaskółę, który później także zrobił wiele dobrego dla nich i żywił szacunek dla ojca Piotrka, gdy dowiedział się, że ten był dawniej oficerem. Piotr często musiał prowadzić swojego ojca do lekarza i w czasie tych spacerów musieli często robić przerwy z powodu choroby ojca. To właśnie podczas tych przerw ojciec opowiadał mu o różnych bitwach, o tych dawniejszych, począwszy od starożytności, jak i o tych późniejszych, w których sam brał udział. Pewnego razu doszło do małego spięcia pomiędzy nim a ojcem. Ojciec twierdził, że Hannibal był wielkim wodzem, a Piotrkowi wyrwało się, że Stalin jest większym. Ojciec nic na to nie odpowiedział, ale było mu przykro z powodu postawy syna.

Piotrek planuje ukraść krowi łeb z dostawy krów, jaka szła z Niemiec do Rosji. Starszina Iwan, pilnujący dostawy, prosi ojca, aby napisał za niego list do żony, gdyż on sam jest niepiśmienny. Przy okazji dowiadujemy się czegoś więcej o przeszłości Zygmunta: wiele lat przebywał w Rosji, służył w wojsku carskim, ale potem przeszedł do polskiego.

Towarzysz z powiatu

Autor zamieścił ciekawą refleksję na temat słów: że są to dary naszych trosk, udręk, cierpień i łez, „ceną słów jest nasz los”. W tym rozdziale pojawia się informacja o tym, że Piotr nie ma już ojca, ale później jego postać będzie się jeszcze pojawiała. Zbliża się siedemdziesiąta rocznica urodzin Stalina, Piotr zostaje namówiony do tego, aby wygłosić przemówienie na jego cześć, żeby w ten sposób zmazać winę za to, że nie chciał nieść portretu wodza w pochodzie. Piotr jest w gimnazjum. Na uroczystość jest mu potrzebny czerwony krawat, udaje się więc w różne miejsca na jego poszukiwania. Zdobywa go wreszcie u panien Ponckich, u których zostawił go ich dawny klient. Jego obowiązkową lekturą jest Notatnik agitatora. Ma nadzieję, że na zebraniu wygłosi po prostu kilka zdań z tegoż notatnika i to będzie wszystko. Niestety jego przedmówca niweczy jego plany, czytając książkę na głos przed zebranymi. Ciekawy opis zachowania się słuchaczy: większość z nich nie potrafi opanować senności, matki uspokajają swe dzieci: „I może właśnie to wzruszenie, że mogą spać spokojnie, bo nad ich spokojem czuwa towarzysz Stalin, sprawiło, że tu i tam, a zwłaszcza w ostatnim rzędzie pod ścianą, niektórzy spali głębokim snem.” Oczekując na swoją kolej Piotr wraca wspomnieniami do swego dzieciństwa: jak bardzo chciał mieć charta, przybycie frontu, jak dostał upragnionego charta od niejakiego Saszy. Mimo usilnych starań chart nie chciał niczego jeść, tęsknił za właścicielem, a pewnego dnia zginął. Okazało się, że wypuścił go dziadek, który nie chciał patrzeć na cierpienie psa. Piotr znajduje psa zabitego przez wojskowego, który tłumaczy się, że nie chciał tego zrobić. We wspomnienia chłopca wdziera się głos sekretarza, wzywający go do zabrania głosu.

Kruczek

Kruczek to pies dziadków, który stał się dla chłopca jedynym prawdziwym przyjacielem i powiernikiem jego tajemnic „światłem w ciemnościach”. Narrator wspomina Fredka Gruza, chłopca wiodącego prym na wsi, swoistego młodocianego przywódcę. Mówi także o swoim dziecinnym zauroczeniu żoną fryzjera, potem burmistrzową, która po zastrzeleniu przez partyzantów jej męża wyjechała ze wsi. Fredek ginie od niewypału, a co ciekawe, jego śmierć objawiła mu się we śnie. Po ruszeniu frontu dziadkowie i reszta rodziny wrócili do siebie na wieś, a Piotrek z rodzicami zamieszkał w pobliskim mieście. Chłopiec często odwiedza wujków i podczas jednej z takich wizyt dowiaduje się o śmierci Ferdka oraz o zaginięciu Kruczka. Piotr martwi się, że pies przeczuł, że on pragnie mieć charta i chciał zostawić mu miejsce. Jednak pies po jakimś czasie wraca, chociaż z raną, bez jednego oka. Później zagadka, kto wybił Kruczkowi oko stanie się swoistą obsesją wuja Władka, nasilającą się po śmierci wujenki Marty. Władek urządził nawet z tego powodu awanturę w sklepie. Ojciec Piotrka oświadcza, że nie wraca do pracy w mieście i zostaje z rodziną. Władek opowiada Zygmuntowi o Kruczku. Zygmunt nie może wrócić do pracy (partyzantka), gdyż w jego l organizacji była „wsypa”. Piotr jest świadkiem stosunku pomiędzy Stefanem i Jadwigą. Władek rozmawia z burmistrzem o Kruczku, ta rozmowa robi na nim duże wrażenie, nawet po śmierci burmistrza będzie przychodził na jego grób. Narrator wysnuwa refleksję, że grób burmistrza stał się dla Władka czymś w rodzaju utrwalacza pamięci o Kruczku, „bo trwałość pamięci jest miarą rozpaczy, a rozpacz to przecież nic innego, jak dumny i cierpliwy związek człowieka z samym sobą.” Potem nagle narrator przechodzi do sytuacji teraźniejszej, pisze, że zostało mu kilka dni urlopu i postanowił odwiedzić wraz z synkiem wujostwo oraz spędzić kilka dni u matki. W starym domu został tylko wujek Władek, gdyż Stefan z Jadwigą przenieśli się do własnego domu, a reszta domowników zmarła. Małżeństwo wzięło na wychowanie dziewczynkę o imieniu Mariola. Władek mieszka więc sam i gospodarstwo jest coraz bardziej zapuszczone. Piotr ma wrażenie obcości, przyjeżdża tylko na groby, „jako że z grobów najtrudniej się wyzwolić”. Zastanawia się, czy to miejsce to nie jest środek jego widnokręgu, stwierdza, że to jest jego miejsce, przed którym nie może uciec, podobnie jak każdy z nas, bo w każdym człowieku jest miejsce, w którym zawarty jest jego los, „bo los to wyznaczona ci z mocy grobów przestrzeń”

Pierwsza lekcja

Panny Ponckie otaczane są ogólną zazdrością z powodu swego bogactwa. Matka Piotra broni ich przed ludzkimi językami. Ona zawsze były dla niej i dla Piotrka dobre, zapraszały go na kakao, uczyły go tańczyć tango. Zazwyczaj ich goście przychodzili do nich po zmroku. Kapitan Jefremow zostawił im kiedyś główkę od maszyny do szycia, co im się później bardzo przydało, jako że po zakończeniu kariery zostały wziętymi krawcowymi. Umiera ojciec Piotra. Na nim nie robi to wielkiego wrażenia, gdyż od dawna przyzwyczajony był do jego choroby i do tego, ze wszystkim i tak zajmuje się matka. Ojciec został pochowany na wsi, „między swoimi”. Na cmentarz odwoził go Jaskóła. Piotr rozpoczyna edukację szkolną u pewnego starego nauczyciela. Mimo że wcześniej padła informacja o śmierci Zygmunta, autor prowadzi narrację jakby on wciąż żył, czas akcji nie jest jednolity, przejścia od czasu przeszłego do teraźniejszego są bardzo płynne. Refleksja o miłości: „Kocha się tak samo przez wady i nieszczęścia i może nawet głębiej, a najgłębiej kocha się przez ból.” Pan na razie godzi się uczyć Piotrka za darmo. Pierwszym zadaniem chłopca było napisanie pracy na temat widnokręgu.

Kościół Świętego Jakuba

Ojciec zaprzyjaźnia się ze starsziną Iwanem, który dostarcza krowiego mięsa rodzinie Piotrka, przez co powodzi im się coraz lepiej, czasami nie mają nawet co robić z jedzeniem i marnuje się ono. Dostawy krów jednak się kończą. Piotrek w dalszym ciągu odbywa lekcje z nauczycielem, on daje mu wskazówki, np. uczy go, aby nie chodził za szybko, gdyż drugi raz nie zrobi tego samego kroku, że to, co widzi każdy z nas, nie zostanie zobaczone przez drugiego człowieka, choćby tamten widział dużo więcej. Prowadzi go do bożnicy żydowskiej. Piotr był tu już kiedyś z dziadkiem, bożnica była pierwszym miejscem, w którym postawił stopę w tym mieście. Ze wzgórza, na którym stał kościół widać było biały dom i sad. W tym domu mieszkała Anna, późniejsza żona Piotra, a w kościele Świętego Jakuba odbył się ich ślub. Tam też było miejsce ich randek, często spotykali się na popołudniowych nabożeństwach, bowiem Anna była strzeżona przez rodziców, a kościół był dla niej doskonałym alibi. Po nabożeństwie Piotr często odprowadzał ją do domu. Anna jest uczennicą organisty Jana. Po jego śmierci ksiądz zwraca się do niej z prośbą, czy nie mogłaby go przez jakiś czas zastąpić. Pod presją rodziny, która uznała to za wielkie wyróżnienie, Anna godzi się na to. W czasie prób często towarzyszył jej Piotr, próby były dla nich okazją do spotkań. Jednak po jakimś czasie ktoś dopatrzył się, że Anna nie przychodzi na próby sama i odtąd młodym towarzyszył zawsze kościelny. Anna wytłumaczyła mu, że Piotr jest jej kolegą z klasy i również uczy się muzyki. Nagle następuje przejście do teraźniejszości, Piotr jest znów z nauczycielem, można się domyśleć, że tamte wydarzenia miały miejsce później, więc powieść oscyluje wokół trzech czasów. Pan pokazuje mu księżniczkę Adelajdę, fundatorkę kościoła, córkę Kazimierza Sprawiedliwego. Nauczyciel pisze o niej książkę, opowiada chłopcu o niej, Adelajda nigdy nie wyszła za mąż i kościół powstał jakby z jej cierpienia. Potem znów przejście do przeszłości. Piotr wspomina jak poznał Sulkę. Było to pierwszego dnia, kiedy przyjechał z rodzicami do dziadków. Sulka była bezwstydna, nie nosiła majtek i z tego powodu była utrapieniem rodziców (Żydów Szmulów) i powodem do szyderstw dla innych. Sulka tłumaczy Piotrowi, że stworzył ją Bóg, a nie rodzice i ona nie ma zamiaru sprzeciwiać się Mu i niczego ukrywać. Nadchodzi wiadomość, że Żydzi mają być wywiezieni do miasta. Sulka i Piotr widzą jak jacyś ludzie idą do ślubu przez sad. I znów następuje przejście, nagle narrator przechodzi do opisu własnego ślubu z Anną. On sam znajduje się jakby w dwóch miejscach jednocześnie — widzi swój ślub z dystansu i sam w nim uczestniczy. To on i Anna idą ścieżką przez sad między drzewami. We wspomnieniach autora jest koniec sierpnia.

W deszczu

Wzgórze, na którym stoi miasto zaczyna się obsuwać i miasto zaczyna się zapadać. Po domu, w którym mieszkał Piotr, nie został nawet ślad. Piotr prowadzi swego syna Pawła w to miejsce, gdzie kiedyś mieszkał, mimo że Paweł nie chciał przyjechać, jakby wiedział, że ojciec chce w ten sposób zbliżyć się do Anny. Domyślamy się, że Anna nie żyje, choć w powieści nie jest to wyrażone wprost. Paweł mówi do ojca: „Ja nie mogę być przecież zamiast matki.” Piotr uświadamia sobie, że przyprowadził syna na schodki po to, aby wypróbować słowa „odpocznijmy trochę”. Dopiero z nagrobnej tabliczki dowiaduje się, że jego ojciec miał na drugie imię Adam. Przypomina sobie jego opowieści o bitwach, przytacza jego słowa. Podczas jednej z przechadzek Anny i Piotra zaczął padać deszcz i schowali się oboje pod parasolkę Anny. Wtedy też po raz pierwszy wziął ją pod rękę. Anna zachwycała się deszczem: „Było coś przejmującego w tych jej zachwyceniach, kto wie, może przeczucie, że każde zachwycenie jest jak deszcz.” Znów przejście w czasach, wspomnienie Piotra zostało wywołane przez przechadzkę z panem, w czasie której zaczął padać deszcz. Matka często wypominała Piotrowi zagubionego buta: „Jakby jej i moja pamięć rozeszły się na zawsze przy tym bucie”.

W poszukiwaniu zgubionego buta

Piotr z rodzicami wyruszają do sąsiedniej wsi, w której podobno potrzebny jest sekretarz i Zygmunt ma nadzieję objąć tę posadę. Poza tym, w gospodarstwie, gdzie mieli mieszkać po wysiedleniu, zabrakło dla nich miejsca. Matka chwali się przed gospodarzami, że jej mąż pracował przed wojną na poważnym stanowisku, a wcześniej był oficerem. Ci informują ją o posadzie sekretarza. Musieli pokonać rzekę San promem, aby dostać się do wsi. Jeszcze wtedy nikt nie wiedział o chorobie ojca, wszyscy myśleli, że ma nerwy zszarpane przez wojnę. W czasie postoju pod wierzbami Piotrek zdejmuje buty. Potem okazuje się, że jeden z nich gdzieś zginął. W związku z tym on i matka wyruszają na poszukiwanie buta. Znowu autor nie utrzymuje chronologii wydarzeń, lecz wraca wspomnieniami do przeszłości, wspomina np. nagłe pogorszenie stosunków pomiędzy matką a pannami Ponckimi. Teraz opisuje sytuację już po śmierci matki, kiedy pali przepisy gromadzone przez nią przez lata i ma wrażenie, że niszczy jej pamiętnik, w którym ukryła swoje myśli, westchnienia, tęsknoty, żale, lęki, łzy, rzeczy, które chciała ukryć przed wszystkimi. Te przepisy matka zbierała do końca życia, nawet, kiedy Piotr poszedł na studia. Kiedy je pali, ma wrażenie, że dopiero teraz matka naprawdę umiera, odchodzi. Piotr przedstawia Annę matce, dziewczyna robi na niej dobre wrażenie, zachwycona jest zwłaszcza jej oczami. Potem wraca do poszukiwania buta, znów jest na drodze z matką. Zachodzą do wsi, ale tam nikt go nie widział. Mijają kapliczkę świętego Antoniego, która później okazuje się być kapliczką świętego Izydora. Matka wysnuwa ciekawą refleksję o świętych: „To i święci to tacy z ludzi przez Boga do pomocy zaproszeni”. Mimo zapadających ciemności poszukiwania buta wciąż trwają.

Nie zatańczone tango

Piotr jest na swojej pierwszej szkolnej zabawie. Zanim jednak przejdzie do opisu tej zabawy wraca wspomnieniami do pogrzebu ojca. Trumnę z ojcem wiózł pan Jaskóła, nie wziął za to pieniędzy, więc matka dała mu jeden z krawatów po mężu. Teraz jednak Piotr nie ma co założyć na zabawę, a wstydzi się pożyczyć krawat od pana Jaskóły. Niezawodne okazują się jak zwykle panny Ponckie, które przy okazji wybierania krawata wspominają swych dawnych klientów: sędziego, tajniaka, fotografa, fryzjera i wielu innych. Matka daje mu też sygnet po ojcu, a panny Ponckie krawat po hrabim Mundku. Po ojcu został mu jeszcze pas oficerski i brzytwa. W czasie zabawy czeka na tango, aby wreszcie móc poprosić do niego Annę, ale wciąż ubiegają go inni. Czekając na swoją szansę, przypomina sobie swoje poranne wizyty u Ponckich, to, jak uczyły go tańczyć tanga, częstowały kakao i czekoladą. Panny Ponckie uczyły go, że „tango jest wieczne. Tanga się człowiek uczy nie na jeden sezon, lecz na całe życie. Całe życie trwa sezon. Kto nie umie tańczyć tanga, ten w ogóle jakby żyć nie umiał.” Piotr pod drabinkami przeżywa męki, a tymczasem Anna jest rozchwytywana przez chłopców. Odczuwa nienawiść do wszystkiego, także do tanga. W końcu upija się, aby nabrać odwagi. Niestety upija się do nieprzytomności i zmuszony jest szukać pomocy u Ponckich, gdyż boi się pokazać matce w takim stanie (to będzie opisane później). Do domu odprowadza go Koza. Wcześniej wstępuje na trybunę, z której wymiotuje. W końcu zasypia, przypominając sobie kłótnię dziadka z wujkami o bitwę pod Racławicami.

Zabijcie i mnie, panowie!

Rozdział zaczyna się od opisu pogrzebu ojca. Na pogrzeb przyjechały panny Ponckie z ogromnym wieńcem, wzbudzając w zgromadzonych coś w rodzaju podziwu, zmieszanego z zazdrością. Piotr uznaje je nieomal za święte, które zeszły z obrazów, aby wywyższyć śmierć ojca. Ostatnim zmartwieniem ojca było, skąd matka weźmie pieniądze na pogrzeb i na trumnę. Autor wspomina śmierć partyzanta, pisze, że w lesie znajduje się grób z kilkudziesięcioma zabitymi i parę pojedynczych grobów. Ojciec został pochowany na nowym cmentarzu po ściernisku, które jeszcze gdzieniegdzie przeświecało spod ziemi. Grób zastrzelonego znajdował się w rogu i to on zapoczątkował cały cmentarz. Natomiast grób burmistrza był bardzo okazały, stał pośrodku, autor ma wrażenie, że wręcz stoi nie pośrodku cmentarza, lecz widnokręgu. Dopiero po tym opisie przechodzi do opisu śmierci burmistrza. Został zastrzelony w środku tygodnia zaraz po mszy. Jeden z oprawców przyjął komunię, a nawet ukląkł obok burmistrzowej. Ksiądz miał przeczucie, po co przyszli trzej tajniacy. Ten, który przyjmował komunię zabił burmistrza strzałem w pierś, a jego żona krzyknęła: „Zabijcie i mnie, panowie!” Narrator pisze, że burmistrz musiał przeczuwać swoją śmierć i może dlatego „gnało go ciągle na tym koniu i nie tylko w dzień, ale i nocami.” Po śmierci męża burmistrzowa wyjechała do Niemiec. Na marginesie autor wysnuł ciekawą refleksję o rozpaczy: „[…] jedyna droga do tajemnicy prowadzi przez rozpacz. […] szczęśliwi, których stać na rozpacz.” Po wielu latach Piotr przyjeżdża do rodzinnych stron sam, bez Pawła i kieruje się do Ponckich. Teraz są znanymi krawcowymi, przeniosły się na Rynek jeszcze za życia matki. Odwiedza też Kozę, który bardzo się zmienił — wyłysiał i przytył. Dawny kolega wyznaje Piotrowi, że sam kochał się w Annie, podobnie jak większość chłopców. Odwiedza też burmistrzową, która mieszka w mieście i jest klientką panien Ponckich.

Dotknięcie

Narrator wraca do sytuacji, kiedy upił się po swojej pierwszej zabawie. Pijany, ma wrażenie, że zbliża się ku niemu ojciec, słyszy, jak głośno bije jego serce. Widzi też, jak od Ponckich wychodzi jakiś mężczyzna. Poznaje go wiele lat później, kiedy przyjeżdża w odwiedziny do matki. To inżynier, który ma zbudować most. Udaje przed matką, że jest kuzynem Ponckich. Znów wraca do sytuacji owego wieczoru, inżynier zostawił u Ponckich teczkę z planami, musiał się po nią wrócić. Właśnie wtedy Piotr poznaje całą prawdę o nich, kiedy przychodzi do nich w nocy, aby wytrzeźwieć. One tłumaczą się przed nim, że życie nie ma tylko jednej strony: „Po tej się człowiek śmieje, a po tamtej płacze, po tej tęskni, ma nadzieję, a po tamtej czas płynie.” Wyznają też Piotrowi, czym dla nich jest miłość: „Miłość to nie to, z kim by się…, […] lecz z kim by się umierać chciało.[…] Miłość trzeba wytęsknić, wycierpieć, wypłakać. A i tak nie ma pewności, czy się zjawi.” Wraca do domu, okłamuje matkę, że najwięcej tańczył z Anną, ona żali się, że Ponckie wyjątkowo hałasowały. Dopiero teraz narrator opisuje, jak poznali się jego rodzice: zeswatali ich ojcowie obojga, którzy znali się dużo wcześniej. Ojciec Piotra niedawno wrócił z wojska i zastanawiał się, co dalej robić. Ojciec namawiał go, żeby przejął rodzinną karczmę, ale Zygmunt nie widział się w roli karczmarza. Kiedy brał ślub z matką, nie był już najmłodszy. Matce najbardziej podobały się w nim jego oczy. Przez rok matka prowadziła restaurację, lecz potem wyprowadzili się. Piotr czuje się winny wobec Anny, chociaż tak naprawdę jeszcze się nie znają. Wyznaje, że była jego udręką, odkąd zobaczył ją na którejś z przerw w szkole. Pewnej wrześniowej niedzieli Piotrek z kolegami wybrali się z dziewczynami kajakami nad Wisłę. Kapielówki pożyczył oczywiście od Ponckich. Niespodziewanie dla niego samego przysiadła się do niego Anna. Kiedy wsiadała do kajaka przytrzymał ją za rękę i „Ten dotyk nigdy już nie znikł z mojej dłoni.” Annie pęka kostium, Piotr jest spłoszony, nie wie co powiedzieć, nie znajduje słów. Boi się spojrzeć na wyłaniający się skrawek jej piersi, gdyż ma przeczucie, że „w tym jednym spojrzeniu na wyłaniający się z tego pęknięcia w kostiumie biały skrawek jej piersi kryje się nasze wspólne przeznaczenie”. Anna wyznaje, że chciała, aby Piotr poprosił ją wtedy do tanga, mówi: „Dla mnie i tak odtamtąd jesteśmy już razem.” Chce, żeby Piotr dotknął jej piersi, mówi, że kiedyś może zrozumie, co kryje się za jej słowami, a on zrozumiał to dopiero po latach:„Niewiele przecież trzeba słów, żeby zamknąć w nich nasze przeznaczenie. I, być może, ze wszystkich słów tylko te niedokończone są jak ziarna, kiełkują, rosną.” Później po latach Anna kładzie jego dłoń na swoim wygórzonym brzuchu, w którym rośnie ich syn. Teraz znajdujemy się na plaży. Paweł prosi ojca, aby zbudował mu zamek z piasku. Obaj przykucają nad budowlą i tę chwilę ktoś utrwalił na fotografii, na której są tylko ojciec z synem i nikt ani nic w tle. Głowa Piotra pochyla się nad Pawłem „jakby jakiś cień nad radością Pawła.”

(streszczenie internetowe)

PROBLEMATYKA

Widnokrąg jest spokrewniony z Kamieniem na kamieniu poprzez poszukiwanie nowej formuły powieści epickiej. Ale wewnętrzny plan tej powieści okazuje się inny. Myśliwski we wszystkich powieściach wyraźnie zaznaczył moment rozpoczęcia narracji, prowadzonej z perspektywy postaci, rekonstruującej ich świadomość, cofającą się w przeszłość, we wspomnienia. Narracja tak uporządkowana była zaprzeczeniem tradycyjnego epickiego porządku, chronologicznego następstwa wydarzeń, stawała się fragmentaryczna, nieciągła, bo we fragmentach jawił się świat świadomości bohaterów. Zadaniem artystycznym było więc scalenie fragmentów, nadanie szczególnego znaczenia wybranemu epizodowi. Taką scalająca funkcję, inicjującą narrację, pełni stary sad w pierwszej powieści, opuszczony pałac w drugiej, budowany grobowiec w trzeciej, w Widnokręgu zaś stara fotografia, przedstawiająca bohatera jako dziecko i jego ojca na drewnianych schodach prowadzących do miasta. Ojciec zmarł juz dawno i schodów już nie ma, pozostała jednak fotografia i pamięć. W powieściach wcześniejszych rekonstrukcja przeszłości, dokonująca się w świadomości bohatera, miała jednak pewną skazę - była konstrukcją artystyczną, o niepełnej wiarygodności; wdarcie się w zastrzeżona sferę pamięci, przeżyć wewnętrznych, przeżyć wewnętrznych, uwiarygodniała formalnie sama narracja personalna. W Widnokręgu zjawiają się uwiarygodnienia dodatkowe, wyraziste elementy autobiograficzne. Ale jawny autobiografizm uniemożliwia obiektywizację obrazu świata, zamienia poszukiwanie tego, co ogólne, co wspólne w doświadczeniu wielu ludzi w prywatne, jednostkowe. I schody, i miasto na wzgórzu, jego zabytki, kościoły, są realne - to Sandomierz, miasto młodości pisarza. Także domy i rudery podmiejskie, gdzie mieszka bohater nie są fikcyjne, choć dziś juz nie istnieją. Jednakże ani razu w powieści nie pojawia się nazwa miasta, jest tylko określenie ogólne - miasto. Z dorastającym bohaterem możemy znaleźć się w sandomierskim gimnazjum, do którego uczęszczał Myśliwski, ale będziemy tylko w jakimś gimnazjum. To zbliżenie do przeżyć osobistych i równocześnie zacieranie podobieństw chroni powieść przed zamianą jej w quasi-pamiętnik, w prywatną „spowiedź dziecięcia wieku”, a równocześnie niejawnie podpowiada jej autentyzm. To oczywiście gra literacka; Myśliwski we wcześniejszych powieściach unikał rozpowszechnionego w prozie współczesnej autobiografizmu. Interesowały go nie tyle własne losy, co przemiany społeczne. Problemem artystycznym w utworach stało się wzbogacenie narracji personalnej, jej przystosowanie do ujęć epickich, całościowych. Rozwiązanie odnalazł Myśliwski w niezwykłej intensywności wspomnień, w ich uszczegółowieniu, w skupieniu na jakimś banalnym epizodzie, wokół którego rozrasta się długie opowiadanie, uzyskuje nawet pewną kompozycyjną autonomię. Przypomnijmy tylko niektóre, oprócz fotografii, uruchamiającej wspomnienia, także dzielenie jednej kury między wiele osób zasiadających do świątecznego obiadu w wiejskim domu, poszukiwanie zgubionego buta w czasie długiej podróży z matką, wynoszenie łbów z polowej rzeźni, w której żołnierze radzieccy przeprowadzali „selekcję” pędzonych na wschód „zdobycznych” krów itp. Pływanie na kajaku młodych ludzi staje się pretekstem do jednej z najpiękniejszych w naszej literaturze opowieści o pierwszej miłości - zauroczeniu, zawstydzeniu, nieśmiałości, prowokacji.

(S. Burkot, Literatura polska po 1939 roku, Warszawa 2006.)

TRAKTAT O ŁUSKANIU FASOLI

Wydana w roku 2006. Narrator tego ostatniego wielkiego dzieła Myśliwskiego dokonuje bilansu swojego życia, zastanawiając się, na ile kształtował je sam, a na ile wpływ na nie miały okoliczności, historia, inni ludzie. Pieczołowicie zarysowany świat przedstawiony z koncentracją na licznych detalach. Częste operowanie symbolami. Namysł natury egzystencjalnej, przy prostym życiu i niewyszukanych czynnościach (jak choćby tytułowe łuskanie fasoli).



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
26. PROZA WIESŁAWA MYŚLIWSKIEGO, 26. PROZA WIESŁAWA MYŚLIWSKIEGO, PROZA TADEUSZA NOWAKA
Proza Wiesława Myśliwskiego doc
pindór, proza wiesława myśliwskiego
Proza Wiesława Myśliwskiego (1)
29. Wiesław Myśliwski Kamień na kamieniu opracowanie
Wiesław Myśliwski twórczość
WIESŁAW MYŚLIWSKI
Wiesław Myśliwski Requiem dla gospodyni
ROZPRAWKA 45 Traktat o łuskaniu fasoli Wiesław Myśliwski
Wiesław Myśliwski
Wiesław Myśliwski
WIESŁAW MYŚLIWSKI NAGI SAD
Myśliwski - Proza(1), polonistyka, 5 rok

więcej podobnych podstron