WIESŁAW MYŚLIWSKI |
Urodzony w 1932 w Dwikozach pod Sandomierzem, autor powieści i dramatów, zazwyczaj omawiany w kontekście tzw. literatury chłopskiej, podejmującej problematykę tożsamości wsi i jej mieszkańców w czasach historycznych przemian.
Na tej stronie zamieszczamy dwa teksty: biogram Wiesława Myśliwskiego - pochodzący ze strony www.polska2000.pl oraz sylwetkę twórczą - autorstwa Krystyny Dąbrowskiej.
Twórczość Myśliwskiego dalece wykracza poza nurt literatury chłopskiej dzięki swej filozoficznej i antropologicznej doniosłości. O chłopskości prozy Myśliwskiego decyduje przekonanie pisarza, iż kultura wiejska zawiera w sobie wieczne wartości ludzkiej egzystencji i najbardziej uniwersalne siły pozwalające na kształtowanie własnego losu (uprawianie ziemi, budowanie domu, przekazywanie tradycji rodzinnej). Natomiast o filozoficzności tego dorobku decyduje przeświadczenie, że człowiek dochodzi do samowiedzy buntując się przeciwko swemu losowi.
1-6Wiesław Myśliwski - galeria zdjęć
Pisarz debiutował w roku 1967 powieścią "Nagi sad", która zaskoczyła krytyków swoją dojrzałością, zawartością, a także wyjątkowym - nie tylko na tle polskiej, lecz i europejskiej literatury - przepełnionym miłością portretem ojca sporządzanym przez syna. Konfliktu między tożsamością odziedziczoną i pożądaną ukazał pisarz w dramacie "Klucznik" oraz powieści "Pałac". Najobszerniejszą epopeją chłopskiego losu okazała się powieść "Kamień na kamieniu" - arcydzieło literatury powojennej, zwieńczenie nurtu chłopskiego, najpiękniejsza książka w dorobku pisarza i jedna z najdonioślejszych w polskiej literaturze. Ostatnia powieść Myśliwskiego, "Widnokrąg", uhonorowana w roku 1998 nagrodą Nike, stanowi summę wcześniejszego dorobku, a zarazem przynosi akcenty nowe. Jest to, bodaj jedyny w literaturze polskiej lat 90., przypadek eposu o spełnionej nostalgii - o możliwym powrocie do utraconych doświadczeń, które rozegrały się w kręgu rodzinnym.
Ranga pisarstwa Myśliwskiego wynika więc z podejmowania wszystkich kluczowych zagadnień współczesnej kondycji wsi, a zarazem z podniesienia prozy nurtu chłopskiego na poziom dialogu o uniwersaliach ludzkiej egzystencji.
"Bóg się każe słowami ludziom modlić, bo bez słów nie odróżniłby człowieka od człowieka. A i człowiek sam siebie by nie odróżnił, gdyby nie miał słów. Od słowa zaczyna się życie i na słowach kończy. Bo śmierć to tak samo tylko koniec słów." ("Kamień na kamieniu")
Źródło: www.polska2000.pl; Copyright: Stowarzyszenie Willa Decjusza, 2001
Wybrana bibliografia:
"Nagi sad", Warszawa: PIW, 1967
"Pałac", Warszawa: PIW, 1970
"Kamień na kamieniu", Warszawa: PIW, 1984
"Drzewo", Szczecin: Glob, 1989
"Widnokrąg", Warszawa: Muza, 1996
"Requiem dla gospodyni", Warszawa: Muza, 2000
"Kres kultury chłopskiej" (eseje), Warszawa : Prowincjonalna Oficyna Wydawnicza, 2003
"Traktat o łuskaniu fasoli", Kraków: Znak, 2006
Wybrane tłumaczenia:
"Nagi sad": niemiecki ("Der nackte Garten", 1974), rosyjski;
"Kamień na kamieniu": niemiecki ("Stein auf Stein", 1990), rosyjski, czeski, słowacki, rumuński, bułgarski, estoński, łotewski;
"Pałac": węgierski, angielski.
Wiesław Myśliwski - sylwetka twórcza
Pisarstwo Wiesława Myśliwskiego umieszcza się zazwyczaj w kontekście literatury chłopskiej - krytyka jednak zgodnie podkreśla, że ranga tej twórczości daleko poza ów kontekst wykracza. Tematyka wiejska służy Myśliwskiemu za solidny fundament, zdolny udźwignąć i artystycznie uwiarygodnić pytania egzystencjalne i filozoficzne. Pisarz niejednokrotnie zaznaczał, że w kulturze chłopskiej interesuje go przede wszystkim jej wymiar uniwersalny:
"Chodzi o to, żeby odsłonić jej aspekty ogólnoludzkie, a nie folklorystyczne. Chłop przez tyle wieków doświadczeń musiał skumulować w sobie wielkie uniwersum doświadczenia człowieczego i ono jest ważne, a nie sukmany, kosy, pawie pióra." (Wiesław Myśliwski w rozmowie z Heleną Zaworską, "Gazeta Wyborcza", 04.09.2007)
W tym samym wywiadzie Myśliwski mówił:
"Nie wykluczam takiej ewentualności, że mit kultury chłopskiej stworzyłem sobie, ponieważ był mi potrzebny. Stał się on dla mnie bogactwem, więcej - jakimś gruntem, na którym mogę budować różne rzeczy. Dla mojego pisarstwa jest to niesłychanie użyteczne. Z tego mitu mogę wywieść wszystko. Właściwie żyję w dwóch światach: tamtym chłopskim i obecnym inteligenckim, powiedzmy. Ta podwójność jest dla literatury bardzo płodna. Mogę do tamtego świata pójść z każdym problemem i sprawdzić, co mi się w tamtym świecie uda z tego zrobić. Mogę pójść z Bogiem, z losem, z każdą sprawą świata."
Myśliwski debiutował w 1967 roku powieścią "Nagi sad". Książka, objętościowo skromna w porównaniu do późniejszych dzieł ("Kamienia na kamieniu", "Widnokręgu" czy "Traktatu o łuskaniu fasoli") jest monologiem wiejskiego nauczyciela, który na starość wspomina swojego ojca - ubogiego chłopa - i kreśli przejmujący portret trudnej, ojcowsko-synowskiej miłości. Poetyckim obrazem tej miłości staje się tytułowy sad: to tutaj narrator, jako dziecko, ma swoje gniazdo w gałęziach starej, "rosłej jak kościół" ulęgałki, a ojciec, wracając z pola, szuka syna pośród owocowych drzew, chociaż sad jest zbyt mały, żeby ktokolwiek mógł się w nim ukryć. Jednak te poszukiwania, uparte i przeciągane w nieskończoność, są czymś więcej niż zwykłym przekomarzaniem się:
"Bałem się, czy nie zapomniał, że to tylko zabawa, bo nie wyglądało na to, że igra ze mną, ale kto wie z kim, z samym sobą najpewniej, z bólem swoim, czy byłby do zniesienia, gdybym się nie odnalazł naprawdę; może ten ból w sobie jątrzył, aby wciąż nie doznawać tego, jak jedyny jestem w jego życiu, a przyzwyczajeniu nie ulec, że synem, jak każdy syn, jestem; a może nie mnie szukał w tym sadzie, lecz bólu po mnie się uczył na wszelki wypadek, jak powinien wyglądać, aby nie był taki zwyczajny, jak łzy czy modlitwy, aby jego był własny tylko i aby zabliźnić się nigdy nie dał (...)."
Na końcu książki role odwracają się - teraz syn szuka ojca w jesiennym, nagim sadzie. Owo wzajemne szukanie się ma jeden cel: odczuć obecność tego drugiego, przekonać się: "Tylko, czy jesteś."
"Nagi sad" opowiada o bliskości i utracie, o rodzinnych więzach, niszczących i życiodajnych zarazem. Lecz z tym wątkiem splatają się inne. Już w debiutanckiej powieści pojawia się kluczowy dla Myśliwskiego temat: postawa człowieka wobec losu. A czym jest los? Pisarz daje formułę daleką od potocznego rozumienia losu jako ciągu wydarzeń niezależnych od nas, przeznaczonych nam czy tego chcemy, czy nie. "Ja uważam - mówił w wywiadzie udzielonym Helenie Zaworskiej - że los jest niczym innym, jak zapanowaniem własną samowiedzą nad swoim życiem. W różne definicje losu, jako fatum, przeznaczenia, nie bardzo wierzę. Życie to jest bierny przepływ doświadczeń przez nas. Los jest dopiero zapanowaniem nad nim poprzez naszą świadomość, uświadomieniem sobie swojego życia. Jest to zarazem próba takiej czy innej aprobaty, znalezienia sensu."
Bohaterowie "Nagiego sadu" na różne sposoby walczą o sens w swoim życiu. Można powiedzieć, że każdy z nich próbuje zamienić życie w świadomie kształtowany los, poprzez bunt lub akceptację. Milkliwy, niepiśmienny ojciec ma w sobie dużo pokory, ale i buntu, dlatego posyła syna - rzecz we wsi wyjątkowa - do szkoły w mieście. Dlatego także podczas powodzi, zamiast ratować dobytek i uciekać, czeka na rzekę i zatrzymuje ją przed swoim gospodarstwem, mówiąc: "dalej nie przejdziesz, suko". Kiedy zaś, chcąc przywieźć syna z miasta, prosi dziedziczkę o pożyczenie konia, nie przyjmuje pierwszej z brzegu kobyły, tylko sam wybiera i żąda najpiękniejszego wierzchowca.
Ojciec pragnie być ponad swój los. Syn wspomina:
"Ojciec zresztą i na los miał sposób. Chodził z losem w zawody, prześcigał się jak końmi, na nieszczęścia się z nim brał jak na ręce, jak na podkowy, na worki żyta. Bo gdy los go zawodził, to ojciec zmyślał sobie nieszczęście większe, niżby mu los był w stanie zgotować, na które nawet losu nie stać było, gdyż z własnej woli zgotowane sobie, i pokazywał, że zniósł. Gdy los dotykał ojca daremną nadzieją, to ojciec wyobrażał sobie, że oto nie szedł w żniwa kosić. Nie szedł kosić, choć czas był gorący i żyta nagliły, choć szły całe rodziny, kosy, sierpy, snopki powróseł, kanki z wodą. Wychodził przed dom i przed ludzi, siadał na kamieniu i patrzył, jak ludzie idą, wysłuchiwał, jak go idący dręczą jego własnym żytem (...). A kiedy nie pomagało, opluwali go za to jego żyto, życzyli śmierci przewlekłej, bo nikomu nie mogło zmieścić się w głowie, że człowiek może chcieć z własnej woli żyto zmarnować."
Z kolei syn wydaje się niewolnikiem swojego losu, przytłoczony ojcowską miłością i nadziejami, którym, jak sądzi, nie sprostał. Jako młody człowiek nie odnalazł się w mieście i po skończeniu edukacji wrócił na wieś; tutaj objął posadę nauczyciela w miejscowej szkole. Jednak ta droga nie przynosi mu satysfakcji. Książki, które czyta, napełniają go niepokojem i zwątpieniem, są źródłem gorzkiej samowiedzy. Z jednej strony ma świadomość, że, zdobywszy status inteligenta, nie wykorzystał szansy i nie spróbował się "wyrwać" do "wielkiego świata", z drugiej - nie może wrócić do kondycji chłopa, bo nie pracując nigdy na roli, stracił kontakt z ziemią. Silna więź z ojcem staje się dla niego zarazem przyczyną i rekompensatą nieudanego życia. A przecież syn także usiłuje zapanować nad swoim losem, a jego bierność to wyraz swoistego stoicyzmu:
"Jeśli nawet na los swój człowiek może nie mieć wpływu, to przynajmniej może mu wyrozumiałość okazać, dzięki czemu z ofiary staje się ofiarodawcą, bo zyskuje przewagę własnej świadomości nad własnym życiem, i to jest najcenniejsze jego zwycięstwo."
Myśliwski w poruszająco prosty sposób ukazał, jak ważną rolę w kształtowaniu losu odgrywa literatura - dzięki temu, że utrwalając i kreując w języku myśli i emocje, będąc przedłużeniem pamięci i wyobraźni, nadaje godność ludzkiej powszedniości. Oto narrator "Nagiego sadu", jako jedyny we wsi "uczony", pisze sąsiadom listy, skargi i podania. Skromne z pozoru zajęcie staje się dla niego niemałym wyzwaniem:
"Namęczyłem się zwykle, pisząc, a potem skreślając wszystko to napisane i znów pisząc, i wracając z powrotem do początku, bo chciałem, żeby nie tylko prawdziwie było, ale i za serce chwytało. Wiedziałem, jaką to radość ludziom sprawia, skoro niejeden swojemu nie do pozazdroszczenia życiu odpuszczał, kiedy usłyszał, jak ono spisane wygląda, niejeden sam siebie nie poznawał, ale i duma go rozpierała.
Toteż nie żałowałem nigdy czasu ani trudu, bo i mnie sprawiało to przyjemność, gdy się z czyjegoś życia udało coś więcej wydobyć oprócz tego, że świnia padła, grad zboże wytłukł, dziecko się urodziło."
W innym miejscu narrator wyznaje:
"Więc może nigdy nie byłem naprawdę, lecz zostałem tylko przez ojca zmyślony. Może tylko opowiedziany jestem i temu zawdzięczam swoje istnienie? Różnie się przecież ludzie rodzą, jedni z matek, inni z wielkiej woli, z opowiedzenia, a nie ma między nimi różnicy, bo i tak w końcu każdy jest na tyle, na ile opowiedziany zostanie albo sam się innym opowie."
Język "Nagiego sadu", niesłychanie konkretny, gęsty od realiów, jest jednocześnie pełen poetyckich metafor, zawsze przekonujących, bo zakorzenionych w wiejskiej codzienności. (Na przykład opis pojedynku hardego młodzieńca ze starym owczarzem, walka o to, który z nich strzałem z bata zdobędzie większy posłuch stada, nawiązuje w sposób naturalny, jakby mimochodem, do symboliki chrześcijańskiej.) Nieśpieszny monolog narratora, płynący obfitym nurtem, zostaje zderzony z lakonicznością dialogów: bohaterowie, rozmawiając ze sobą, ważą słowa, wypowiadają tylko te niezbędne. Bo "Nagi sad" jest też opowieścią o milczeniu, które nie wynika jednak, jak zaznacza Myśliwski, z bezradności: "Chłopi nigdy nie byli bezradni w języku. Mówili oszczędnie, ponieważ każde zdanie uważali za czyn." ("Wszystko jest mową", wywiad udzielony Katarzynie Janowskiej, "Polityka", 9.12.2008) Zdaniem pisarza "kultura chłopska była kulturą milczenia. Dlatego uczucie w tej kulturze było zawsze skrywane" (rozmowa z Heleną Zaworską).
Toteż w "Nagim sadzie" stary nauczyciel tak charakteryzuje ojca:
"Nigdy się zresztą nikomu nie zwierzał; ale już taki był, skąpy w mowie, nieumiejętny w piśmie, bał się słów, że go oszukują, choć jego własne, i wierzył tylko milczeniu, tej jedynej niekłamanej możliwości wyznania.
A gdy musiał już coś rzec, co go dręczyło, nosił się z tym zwykle do spokojnego czasu: żniwa przeczekał, orki i siewy; bo kto ma taką cierpliwość jak on, nie czasem siebie mierzy, ale spełnieniem. I tylko do wieczoru miał zaufanie, gdyż do tych paru swoich słów potrzebował ciszy niezmąconej, jaka jedynie z wieczorem nastaje, ciszy w izbie, w obejściu, we wsi, bo tylko cisza godna jest słów, tylko w ciszy słowa znaczą to, co się przez nie pragnie. A kto zna dobrze wieczorną ciszę, ten wie, że się ta cisza sama wsłuchuje w człowieka, w jego milczenie, w myśli, w życzenia. W tej ciszy słychać, jak stół stoi, jak obrazy wiszą na ścianach i jak garnki obsychają na kuchni, a mleko zsiada się w gliniakach, słychać jak mróz bierze na noc i ogień stygnie pod blachą, jak się nafta w lampie z płomieniem liże, a pisklęta klują się z martwoty w opałce pod stołem. W takiej to ciszy rodzą się przeczucia, szmery przemieniają się w przestrogi, a senność w śmierć."
Następna powieść, "Pałac" (1970) to najbardziej językowo rozbuchana książka Myśliwskiego, utrzymana w poetyce surrealistycznej. Opowiada historię wiejskiego chłopca, Jakuba, który w czasie wojny znalazł się w opustoszałym pałacu państwa. Tam, snując rozważania o własnym życiu, sprawdzając, kim i jest i kim mógłby być, wciela się w postać hrabiego z portretu. Szaleństwo wyobraźni Jakuba bierze się z wolności jego języka, w którym można pomyśleć siebie i jako biednego sługę, i jako dziedzica, i wiele innych istnień. Bowiem chłopi, jak podkreślał wielokrotnie Myśliwski, we wszystkim zniewoleni, tylko w języku byli wolni. Symboliczno-poetycki "Pałac" jest hołdem dla tej kreacyjnej mocy słów. Utwór, mówił pisarz w wywiadzie z Heleną Zaworską, wyrasta z fantasmagorycznych tradycji kultury wiejskiej: "Z rozpasanej wyobraźni ludowej, ponieważ jej granice są zupełnie nie okiełznane. Cała sfera zabobonów ludowych, którą racjonaliści uważali za ciemnotę, to przecież sfera niewiarygodnej często poezji, szaleństwo ludzkiej wyobraźni. Dlatego uważam, że w tej kulturze jest mnóstwo inspiracji."
Inny język, realistyczny, przaśny, chociaż także zmetaforyzowany, zastosował Myśliwski w powieści "Kamień na kamieniu" (1984), uważanej za jego arcydzieło. Tytuł pochodzi z pieśni ludowej, stanowiącej motto utworu: "Kamień na kamieniu / Na kamieniu kamień / A na tym kamieniu / Jeszcze jeden kamień." Narrator i zarazem bohater książki, Szymon Pietruszka, to chłop ogarnięty obsesją wybudowania rodzinnego grobu. Niegdyś hulaka, żyjący bezrefleksyjnie, lecz wesoło, po nieszczęśliwym wypadku i długim pobycie w szpitalu doświadcza głębokiej przemiany: zaczyna myśleć o upływającym czasie, o śmierci, o losie własnym i bliskich. Grób, mający być pomnikiem rodziny i wspólnym "domem na tamto życie", symbolizuje kres tradycyjnego wiejskiego świata, który po wojnie nieuchronnie odchodzi w przeszłość. Jak pisał Janusz Drzewucki, omawiając esej Myśliwskiego "Kres kultury chłopskiej":
"Stara chłopska kultura - twierdzi autor 'Kamienia na kamieniu' - musiała prędzej czy później się rozpaść, bowiem była: 'zbyt metafizyczna, jak na epokę materializmu, zbyt przesiąknięta sacrum, jak na techniczność i technologiczność nacierającej cywilizacji'. Przyczyn końca wsi upatruje Myśliwski także w tym, że wieś wzbogaciła się i wyemancypowała, w efekcie czego kultura chłopska, będąca niczym innym jak tylko 'kulturą biedy i biedę kompensującą', okazała się niepotrzebna." ("Wolność w języku", "Rzeczpospolita", 10.04.2004)
Wyrazistym obrazem konfliktu między kulturą wiejską a współczesną cywilizacją jest w powieści scena, w której chłopskie furmanki cierpliwie czekają na skraju ruchliwej szosy, nie mogąc się przebić przez sznur samochodów. Jedynie Szymek nie chce pokornie tkwić w miejscu i rusza naprzód, na wariata, przypłacając tę brawurę wypadkiem.
"Kamień na kamieniu" jest w całości gawędziarskim, pełnym dygresji monologiem Szymka. To człowiek z temperamentem, w gorącej wodzie kąpany, który w swoim życiu był partyzantem, fryzjerem, milicjantem, urzędnikiem... Potrafi opowiadać barwnie i dowcipnie, a zarazem nie stroni od filozoficznych rozważań, podanych ze świeżością i prostotą, zazwyczaj w formie ludowych mądrości. Historia budowania grobu dostarcza tutaj okazji do snucia niezliczonych wspomnień, które układają się w panoramę obyczajów i dramatycznych przemian polskiej wsi w dwudziestym wieku. I chociaż te przemiany nie wróżą nic dobrego (zanikają tradycje i więzi międzyludzkie; młode pokolenie zrywa z ziemią, ale nie potrafi odnaleźć się w mieście), to jest też powieść Myśliwskiego hymnem na cześć życia. Nie na darmo Szymek mówi: "Bo kto wie, czy żyć nie jest jedenastym przykazaniem, którego Bóg zapomniał obwieścić." Ciekawe, jak często w "Kamieniu" niespożyta witalność i zaradność zderza się ze śmiercią, a wspaniała wyobraźnia z cierpieniem i okrucieństwem. Tak jest w scenie, w której trzyletni bohater rzuca się na ogromnego indora, żeby zerwać mu piękne, czerwone korale; dziecko mocuje się z ptakiem i zadusza go, samo o mało nie ginąc. Tak jest również wtedy, gdy dorosły Pietruszka ogląda trupy żołnierzy na polach, szukając butów dla młodszego brata. Lecz najbardziej wstrząsa wspomnienie z partyzantki, kiedy to Szymek z kolegą, uciekając przed niemiecką obławą, kryją się na cmentarzu, w grobie. Spędzają tam trzy dni, ściśnięci, gryzieni przez wszy, a ponieważ kolega nie jest w stanie przestać się drapać, Pietruszka, z typową dla siebie fantazją, radzi mu:
- To dłub słonecznik.
- Słonecznik? A skąd go wziąć?
- Nie pytaj się skąd, tylko dłub.
- Podłubałbym, ale jak bez słonecznika?
- Zwyczajnie. Tu i tak ciemno, to nic nie widać. Pomyśl, że trzymasz go na kolanach i dłubiesz. Wsadzasz ziarnka w zęby i tylko ci strzelają. Nie pamiętasz, zerwałeś na początku wsi, przed jedną chałupą? Była na niebiesko bielona, garnki schły na płocie, kot się grzał pod ścianą, kury trzepały się w kurzu. Wskoczyłeś do ogródka i próbowałeś go ukręcić, ale nie dał ci się. Wtedy wyszła z chałupy dziewczyna i powiedziała, przyniosę ci nóż. I przyniosła, ten największy. Zetnij, powiedziała. Albo nawet wszystkie zetnij, jak chcesz. I cała się do ciebie uśmiechała. Albo ten, ten ma grube ziarnka. No, masz go? Tylko pestek nie pluj na mnie.
(...) No i dłubał. (...) Już myślałem, że zapomni o wszach. Bo i mnie jakby mniej swędziały, choć nie dłubałem, gdy nagle przestał i pyta się:
- Na początku wsi, przy tej bielonej na niebiesko chałupie, tam rosły?
- Dłub - powiedziałem. - Czemuś przestał?
- To pójdę, może jeszcze tam rosną? - I zaczął gramolić się do wyjścia.
(...)
- Zgłupiałeś? Tam są Niemcy.
- To co? Mówił przecież dziadek, że już wybrali tych, co mieli powiesić. To może powiesili.
- Zabiją cię - próbowałem go zatrzymać. - Tam nie było słoneczników. Oszukałem cię. To w innej wsi.
- Nie oszukałeś. Pamiętam. I dziewczynę pamiętam. Wyniosła mi nóż, chciała, żebym ściął ten, co ma grube ziarnka. I ściąłem. Tylko mi się skończył.
Pochowałem go na tym samym cmentarzu, w gołej ziemi, bez trumny, bez pogrzebu.
Jak wszystkie książki Myśliwskiego, również "Kamień na kamieniu" - już dzięki swojej gawędziarskiej, swobodnej, lecz kunsztownej formie - jest pochwałą mowy i sztuki opowiadania. To ciekawe u twórcy, który tak ceni milczenie, ale przecież cisza i mowa potrzebują siebie nawzajem. "Milczenie też głos. I także słowa" - napisze Myśliwski w "Traktacie o łuskaniu fasoli". A w zakończeniu "Kamienia" czytamy:
"Cały świat jest jedną mową. Gdybyś tak się w ten świat dobrze wsłuchał, mógłbyś nawet usłyszeć, co sto lat temu mówili, a może tysiące. Bo słowa śmierci nie znają. Jakby jakieś ptaki przezroczyste, raz wypowiedziane, krążą już na wieki ponad nami, tylko że ich nie słyszymy. Ale może z wysokości Boga każdego człowieka głos osobno słychać. Nawet co ja tu do ciebie mówię. (...) A gdybyś ucho nad tym światem zniżył, to kto wie, może szepty ludzkie byś usłyszał i co ludzie myślą, co im śni się, gdzie u kogo kot mruczy, w czyjej stajni koń rży, które dziecko pierś matczyną ssie, a które dopiero się rodzi, bo to wszystko mowa. Bóg się każe słowami ludziom modlić, bo bez słów nie odróżniłby człowieka od człowieka. A i człowiek sam siebie by nie odróżnił, gdyby nie miał słów. Od słowa zaczyna się życie i na słowach kończy."
Słowa prowadzą do pojednania z naturą i, w konsekwencji, z absolutem. Słowo "ziemia" - wypowiedziane - ewokuje obraz dzieciństwa i ojca, który uczył synów orać; to słowo pomaga pojednać się z realną ziemią, na którą zstąpił Bóg i w której pochowany będzie człowiek.
Wiesław Myśliwski znany jest z tego, że publikuje rzadko, za to każda jego powieść staje się literackim wydarzeniem. Tak też było z "Widnokręgiem" (1996), uhonorowanym Nagrodą Nike. Spośród wszystkich książek Myśliwskiego "Widnokrąg" zawiera najwięcej elementów autobiograficznych, chociaż nie można go nazwać autobiografią sensu stricte. Historia zaczyna się od opisu starego zdjęcia: narrator, Piotr, widzi na nim swojego ojca i siebie, kiedy był chłopcem. Jest to punkt wyjścia opowieści o wojennym dzieciństwie spędzonym na wsi pod Sandomierzem (jak się domyślamy, bo miasto nigdzie nie zostaje nazwane) i o latach dorastania. Oczami nastolatka patrzymy na jego otoczenie: ojca i matkę, dziadków, wujów i ciotki, malownicze panny Ponckie, postać niemieckiego burmistrza, młodej Żydówki Sulki czy tajemniczej Anny, w której Piotr się kocha. Na te portrety ludzkie składa się szereg fragmentarycznych ujęć, szkiców kreślonych w ruchu, na przestrzeni lat. Również fabuła "Widnokręgu" jest fragmentaryczna, otwarta, trudna do "streszczenia" - tak jak trudno streścić, opowiedzieć zawartość czyjejś pamięci. Właśnie pamięć, która kapryśnie, według nieodgadnionych prawideł wyławia minione rzeczy i widoki z zapomnienia, to główna bohaterka książki Myśliwskiego. Dorosły Piotr przyjeżdża z synem w swoje rodzinne strony, odwiedza wieś, w której mieszkał w dzieciństwie i odnajduje tu środek swojego widnokręgu. Powieść stanowi zapis podwójnego procesu: z jednej strony - rozszerzania się owego widnokręgu w miarę upływania lat i przybywania doświadczeń, z drugiej - trudnego powrotu do centrum.
" 'Widnokrąg' jest z pewnością osobisty i w sporej na pewno mierze autobiograficzny, jak każda więc powieść tego rodzaju przestaje być tylko kreacją sztucznego, fikcyjnego świata przenoszącą autorskie przesłanie - zauważa Jerzy Jarzębski. - Jej fabuła, postacie, zdarzenia istnieją tak, jak istnieje otaczająca nas rzeczywistość - nie do końca przejrzyste i wytłumaczalne, wymagające bacznej uwagi, namysłu nad swym wewnętrznym sensem i konsekwencjami. Autor takiej książki 'czyta' swoje życie tak samo, jak czytelnik czyta jego z kolei relację - nie dochodząc nigdy do jakiejś ostatecznej konkluzji i pełnego rozumienia. Skoro więc żadnego ze zdarzeń nie można nigdy 'doczytać do końca', nie można go też pozostawić za sobą, dążąc do zdarzeń nowych: wszystko istnieje tutaj niejako na jednym planie, a opowieścią rządzi zasada wielokrotnych nawrotów i zarazem antycypacji. I tu docieramy do zasadniczych cech konstrukcyjnych, które rzucają się w oczy czytelnikowi 'Widnokręgu'. Nie jest to z pewnością powieść ułożona wedle porządku przyczynowo-skutkowego; tajemnicą jej 'jedności w wielości' jest już raczej fenomen życia - narodzin, przechodzenia z dzieciństwa w młodość, dojrzewania, starości i śmierci. Nie ma w tym za grosz 'sensacyjności', narracyjnego napięcia wyzwalającego w czytelniku emocje i oczekiwania - wprost przeciwnie: życie jest przedsięwzięciem pełnym trudów i przeciwieństw, ale w zasadzie przewidywalnym, poddanym dobrze znanej zasadzie wiecznego powrotu. Dlatego Myśliwski baczy, aby swego odbiorcy niczym nie zaskakiwać: wszystkie rozpoczęte opowieści prezentują już na wstępie swe zakończenia. I tak wiemy z góry, że choroba ojca skończy się śmiercią, że Anna zostanie żoną bohatera, że nieszczęsny but nigdy się nie znajdzie. (...)
To w istocie niezwykłe: literatura rozmyślnie pozbawiona suspensu (...). Zagadka 'Widnokręgu' postawiona została inaczej, a jej treść brzmi znacznie bardziej zasadniczo: jest to po prostu pytanie o sens życia, na które nie da się oczywiście udzielić żadnej odpowiedzi w stylu rozwiązań rodem z sensacyjnej powieści. 'Odpowiedzią' u Myśliwskiego zdaje się być ciągłe zadawanie tego samego pytania - w różnych wersjach, różnych sytuacjach, w związku z coraz to nowymi losami indywidualnymi." ("Sztuka opowieści", "Znak" 1997, nr 9)
Najnowsza powieść Myśliwskiego, "Traktat o łuskaniu fasoli" (2006), przyniosła autorowi drugą statuetkę Nike (więcej...), została też wyróżniona Nagrodą Literacką Gdynia. Pierwotnym pomysłem książki, mówił pisarz w wywiadach, był sam akt łuskania fasoli, w trakcie którego dawniej, na wsi, gadało się o rzeczach błahych i ważnych, o sprawach bieżących, lecz także o Bogu, duchach, snach i o tamtym świecie. W "Traktacie" bohater, stary opiekun domków letniskowych, pewnego dnia wieczorem otwiera drzwi tajemniczemu gościowi, pragnącemu kupić trochę fasoli. Fasola jest, lecz trzeba ją wyłuskać; gospodarz i przybysz spędzają na tym zajęciu całą noc, a pierwszy opowiada drugiemu swoje długie, dramatyczne życie.
"Traktat" można odczytać na wiele sposobów. Najprościej rzecz biorąc, jest to historia zwykłego człowieka doświadczonego przez dwudziestowieczne tragedie. Bohater (i narrator zarazem) w dzieciństwie ocalał jako jedyny ze swojej wsi, spacyfikowanej podczas wojny przez Niemców. Później przebywał w domach poprawczych, tułał się po hotelach robotniczych, pracował jako elektryk; będąc zdolnym saksofonistą-amatorem, wyjechał za granicę, gdzie grywał w nocnych lokalach; po latach postanowił wrócić do kraju, nie przypuszczając, że trafi w swoje rodzinne strony. Pisarz kreśli z pozoru niezwykłą, a przecież dość typową biografię dwudziestowiecznego tułacza, który - podobnie jak bohaterowie poprzednich książek Myśliwskiego - wspominając swoje życie, próbuje zyskać nad nim przewagę świadomości, zmierzyć się z własnym losem. Lecz komu to życie opowiada? Do końca książki nie dowiadujemy się, kim jest ów słuchacz, który przyszedł kupić fasolę. Może narrator rozmawia sam ze sobą? Może ze śmiercią?
W powieści dużo jest niedopowiedzeń, które kuszą, by widzieć w niej przede wszystkim traktat egzystencjalny i metafizyczny. Ale to także książka o życiowej mądrości, wypracowywanej przez lata mierzenia się z trudnymi doświadczeniami, mądrości nie mającej nic wspólnego z uczonym mędrkowaniem. Przemysław Czapliński zauważa:
"[Myśliwski] to jeden z niewielu pisarzy, dla których literatura jest cząstką antropologii. Poprzez nią chce wyrazić całość doświadczenia ludzkiego.
Wybiera do pisania formy najprostsze, a jego ulubioną pozostaje monolog - bliski zwykłemu gadaniu. Powierzając gadaniu 'całość doświadczenia ludzkiego', raczej chce wyrazić 'wszystko' niż 'to, co najważniejsze'. Mądrość, która może się z takiego gadania wyłonić, będzie mądrością potoczną. Jeśli pojawi się w niej Kartezjusz, to pod postacią stwierdzenia 'Łuskamy fasolę, więc jesteśmy'." ("Gazeta Wyborcza", 7.05.2006)
Dla Czaplińskiego "Traktat" mówi o kryzysie owego "zwykłego gadania. Takiego, jakie każdy z nas prowadzi z samym sobą i z drugim człowiekiem." Skoro słuchacz monologu pozostaje w powieści nienazwany, budząc podejrzenie, że go w ogóle nie ma, to w takim razie:
"Myśliwski jawi się jako rzecznik nigdy niewysłuchanych opowieści, które domagają się życzliwego ucha, bo 'tylko to, co opowiedziane, jest jedyną możliwą wiecznością. Żyjemy w tym, co opowiedziane. Świat jest tym, co opowiedziane. Dlatego coraz ciężej żyć. I może tylko sny stanowią o nas. Może jeszcze tylko sny są nasze'."
To właśnie dar opowiadania owych nigdy niewysłuchanych historii tak cenią u Myśliwskiego czytelnicy. Dar opowiadania, który wiąże się z wiarą (niezbyt obecnie popularną) w siłę i sens literatury. W laudacji z okazji przyznania pisarzowi Nagrody Nike (2007) Małgorzata Szpakowska mówiła:
"Nagrodę tę przyznajemy w uznaniu dla wielkiej odwagi pisarskiej, z jaką autor 'Traktatu o łuskaniu fasoli' podejmuje podstawową tematykę egzystencjalną, znajdując dla niej uderzająco prostą, ascetyczną wręcz formę. Oto bowiem bohater, wędrowiec, jak w jednym z wywiadów nazwał go Myśliwski, opowiada swoje niełatwe dwudziestowieczne życie nienazwanemu rozmówcy. Szkatułkowa narracja otwiera się na pomniejsze kunsztowne wątki, jak choćby przejmująca historia o bezdźwięcznej orkiestrze czy opis hazardowej gry w podbijaniu pudełka zapałek. Ale przede wszystkim 'Traktat' Myśliwskiego jest opowieścią o opowiadaniu, o tym, że póki opowiadania, póty życia.
Trudno pomyśleć większy hołd dla literatury."
Wiesław Myśliwski jest także autorem dramatów: "Złodziej" (1973), "Klucznik" (1978), "Drzewo" (1988) i "Requiem dla gospodyni" (2000).
Autor: Krystyna Dąbrowska, grudzień 2009http://www.culture.pl/pl/culture/artykuly/os_mysliwski_wieslaw