ŚWIĘTY GRAAL
Kiedy Józef z Arymatei dowiedział się, że Jezusa przybito do krzyża, poszedł zbolały do Piłata, by rzec:
- Tyle czasu służyłem ci wiernie, a nie miałem od ciebie ani razu choćby pochwały. Teraz nie zadowolę się, póki nie dostanę czegoś, co od dawna mi obiecywałeś.
- Żądaj - odparł Piłat - a otrzymasz.
- Daj mi więc ciało Jezusa, którego niesprawiedliwie powiesiłeś na krzyżu. Piłat zdziwił się, że Józef żąda tak mało, i od razu wyraził zgodę.
- Lecz strzeże Go wielu ludzi - odparł Józef - i nie pozwolą mi Go zabrać.
- Idź więc - oznajmił Piłat - i powiedz, że to ja cię przysyłam.
Poszedł Józef na Kalwarię, a kiedy dotarł do stóp krzyża, zmogła go żałość, że oto widzi Jezusa wiszącego w ten sposób, więc rozpłakał się gorzko. Potem rzekł do tych, którzy stali w pobliżu:
- Piłat wydał mi to ciało i rozkazał, bym zdjął je z drzewa hańby.
Ci zaś odrzekli chórem:
- Nie zabierzesz go stąd. Ten człowiek rzekł, że trzeciego dnia zmartwychwstanie, więc chcemy Go strzec, bo mogliby zabrać Go przyjaciele, by rzec później, iż powstał z martwych.
- Pozwólcie mi go zabrać.
- Prędzej już cię zabijemy! - wykrzyknęli wtenczas Żydzi.
I Józef mógł jedynie wrócić do Piłata, by opowiedzieć mu, co zaszło. Piłat rozgniewał się i myślał, co przedsięwziąć przeciwko Żydom, kiedy wszedł pewien mąż nazywany Nikodemem.
- Idźcie we dwóch - powiedział Piłat i wskazał Józefowi kielich. Był to ten bezcenny kielich, w którym Jezus poświęcił wino i który podawał swoim współbiesiadnikom, by z niego pili, a który jeden z Żydów zabrał z domu Szymona.
Józef i Nikodem pospieszyli na Kalwarię. Nikodem po drodze wstąpił do kowala i wziął cęgi oraz młot. Dotarli do krzyża. Kiedy Żydzi ich ujrzeli, poczęli wznosić przeciwko nim okrzyki, wołając, że nie zostawią krzyża ani Józefowi, ani nikomu innemu, ale Nikodem rozgniewał się i zaczął im grozić. Wtedy Żydzi poszli do Piłata, by protestować, a w tym czasie Nikodem wspiął się na krzyż i odczepił ciało Jezusa. Józef wziął ciało w swoje ramiona i złożył ostrożnie na ziemi. Potem, pełen smutku, obmył je i widząc, że z ran spływa krew, pobiegł po kielich i podstawił go tam, gdzie kapała krew. Naciskał rany rąk, stóp i boku, aż wszystka krew została zebrana w kielichu. Owinął wreszcie ciało Jezusa w kupiony po to właśnie całun i złożył je w nowym grobowcu, który przykrył kamienną płytą.
W tym czasie powrócili Żydzi, mówiąc, że Piłat wydał rozkaz, by grób był strzeżony dniem i nocą, gdyż Jezus powiedział, iż po trzech dniach zmartwychwstanie. Postawili więc wszędzie wokół grobu uzbrojone straże, a Józef wrócił do swojego domu.
W tym czasie Jezus zstąpił do piekieł, by uwolnić od śmierci dusze Adama i Ewy, proroków i dawnych ojców. Potem trzeciego dnia zmartwychwstał, ale Żydzi Go nie widzieli. Ukazał się, jak dobrze wiemy, Marii Magdalenie, apostołom i uczniom, którzy widzieli Go wyraźnie. Kiedy nowina rozniosła się, Żydzi zebrali się w świątyni, by się naradzić, albowiem sprawy układały się nie po ich myśli. W końcu postanowili, że oskarżą Józefa i Nikodema. Mieli więc pójść, aresztować ich i po przesłuchaniu skazać na śmierć. Nikodem miał przyjaciela, który uczestniczył w naradzie i na czas przysłał wiadomość, że musi uciekać, jeśli nie chce zostać zabity; tak więc, kiedy Żydzi przyszli po niego, nikogo nie zastali.
Rozwścieczeni ucieczką Nikodema, pobiegli do domu Józefa, wyłamali drzwi, wzięli Józefa, zabrali ze sobą i wypytywali, co zrobił z ciałem Jezusa.
- Zaraz po złożeniu do grobu - odparł Józef - pozostawiłem je pod strażą waszych żołnierzy, sam zaś wróciłem do domu. Od tego czasu nie widziałem go.
- Ukryłeś je - nalegali tamci. - Tam, gdzie je złożyłeś, już go nie ma.
Zaprowadzili Józefa do domu pewnego bogatego Żyda i tam obili kijami. Potem zawlekli go to okrągłej wieży z głębokimi podziemiami; rzucili do ciemnicy zbudowanej z zimnych kamieni, zakuli go w łańcuchy i zamurowali.
Piłat wpadł w gniew, kiedy dowiedział się o zniknięciu Józefa, zasmuciło się jego serce, że nie ma już tak wiernego przyjaciela. Lecz Bóg nie zapomniał o Józefie i ponieważ Józef dużo dla Niego wycierpiał, ukazał mu się w więzieniu, trzymając kielich rzucający wielkie światło, które oblało blaskiem całe pomieszczenie. Józef, widząc to promieniowanie, uradował się.
- Nie trać odwagi - rzekł Pan - gdyż moc Boża uratuje cię i zaprowadzi do raju.
Zapytał wtenczas Józef:
- Kim jesteś Ty, który zsyłasz taki blask.
Na to Jezus:
- Jestem Synem Boga i przyszedłem na ziemię, by zbawić grzeszników od potępienia i mąk piekielnych.
- Panie - powiedział wówczas Józef - proszę Cię, byś zmiłował się nade mną. Przez miłość do Ciebie zostałem tu zamknięty i umrę, jeśli mi nie pomożesz! Nie było dnia, bym Cię nie miłował, lecz nigdy nie odezwałem się do Ciebie ani słowem, gdyż nie śmiałem. Nie uwierzyłbyś mi, albowiem zasiadałem w Sanhedrynie obok tych, którzy zgotowali Ci śmierć!
Wtenczas rzekł mu Pan:
- Byłeś wśród moich przyjaciół i służyłeś mi w tym, w czym mogłeś, kiedy Piłat dat ci moje ciało w zapłatę za twoje zasługi. Dlatego będziesz miał pieczę nad dowodem mojej śmierci, a po tobie będą tę pieczę sprawowali ci, którym zechcesz ją powierzyć. Potem Pan ujął kielich, w którym zebrana była Jego cenna krew a widząc to Józef dziwował się wielce, gdyż wiedział, że zostawił kielich w swoim domu. Ale zaraz przyklęknął i wziął kielich z Boskich rąk.
- Józefie - powiedział mu jeszcze Pan - to jest zbawienie grzeszników i ci, którzy naprawdę we Mnie wierzą, będą żałować za swoje grzechy. Ty zaś przez swoją mękę zyskałeś wieczną radość. Za każdym razem, kiedy sprawowany będzie sakrament, będziesz wspominany.
- Panie mój! - wykrzyknął Józef- Tego nie pojmuję. Powiedz, jak to będzie, bym wiedział.
- Józefie, wiesz, że w domu Szymona wieczerzałem z uczniami moimi po raz ostatni zeszłego czwartku. Błogosławiłem chleb i wino, i powiedziałem, że oto spożywają Moje ciało i piją Moją krew. W ten sam sposób będzie odprawiana ta ofiara w najbardziej zapadłych okolicach; kamień, na którym złożyłeś Mnie po zdjęciu z krzyża, stanie się ołtarzem, na którym będą Mnie składać, dokonując mojej ofiary. Płótno, w które Mnie owinąłeś, zostanie nazwane korporałem, ten puchar, w który zebrałeś krew spływającą z moich ran, zostanie nazwany kielichem. Patena, która go przykryje, będzie symbolizować ów kamień, który przywalił mnie w grobie. Tak będziesz wspominany. I wszyscy, którzy będą pili z twojego kielicha, znajdą się u Mego boku i zyskają szczęśliwość. I ci wszyscy, którzy poznają te słowa i wspomną je, będą żyli w cnocie i w lasce Boga.
I dodał Pan:
- Józefie, kiedy będziesz tego potrzebował, Matka Boska da ci dobrą radę i Duch Święty stanie przy tobie. Módl się, Józefie, gdyż odchodzę, a nie zabiorę cię ze sobą. Nie ma na razie powodu. Zostaniesz jeszcze zamknięty tutaj i więzienie będzie ciemne, jak wtedy, kiedy jeszcze do ciebie nie przyszedłem. Nie bój się i nie smuć, albowiem twoje uwolnienie przyjdzie w sposób cudowny i będzie dziełem tych właśnie, którzy cię do więzienia wtrącili.
Tak więc Józef pozostał zamurowany w więzieniu. Był w nim długo i nikt już o nim nie pamiętał, aż pewien pielgrzym, który długo mieszkał w Judei w czasach, kiedy Jezus wędrował po ziemi, powrócił do Rzymu. Opowiadał o ślepych, którzy odzyskali wzrok, ułomnych, którzy chodzili, i bardzo wielu innych cudach, a w tym także o trzech wskrzeszonych zmarłych.
Dokładnie w czasie, kiedy ten pielgrzym opowiadał w Rzymie o tych wydarzeniach, Wespazjana, syna cesarza, dręczył straszliwy trąd; zamknięto go w wieży bez drzwi i okien, tylko ze szparą, do której przystawiano drabinę, by podać mu pożywienie. Zapytano też pielgrzyma, czy tam w tych odległych krajach, można znaleźć coś, co uzdrowiłoby syna cesarza, on zaś odpowiedział, że niedawno, za rządów Piłata został zabity wielki prorok. Wtenczas cesarz posłał swoich posłańców na drugi brzeg morza, by dowiedzieli się, czy to, co twierdził pielgrzym, było prawdą, i by poszukali przynajmniej jakiegoś przedmiotu należącego do owego proroka.
Posłańcom sprzyjał wiatr i przepłynęli morze. Kiedy dotarli do Jerozolimy, kazali zgromadzić Żydów, by zapytać, czy nie ma ktoś przedmiotów, które należały do proroka; minął miesiąc, ale nie mogli niczego znaleźć. Na koniec pewien Żyd wskazał im niewiastę, która miała wizerunek Jezusa.
- Nazywa się Weronika i mieszka przy tej ulicy, gdzie jest szkoła - oznajmił - ale nie wiem, skąd ma wizerunek.
Kiedy odszukano niewiastę, ta zaczęła opowiadać:
- Kazałam przygotować całun i miałam go ze sobą, kiedy napotkałam proroka; ręce miał związane do tyłu i Żydzi prosili mnie w imię Boże, bym moją chustą otarła twarz skazańca. Uczyniłam to bardzo starannie, gdyż był okryty krwią i potem. Żydzi poprowadzili Go dalej, bijąc kijami i znieważając. Szedł i nawet się nie uskarżał. Kiedy wróciłam do domu, rozwinęłam płótno i zobaczyłam, że odbił się na nim ten wizerunek, który i wy możecie oglądać. Chętnie udam się z wami, by uratować syna cesarza, ale nie dawajcie mi ani złota, ani srebra, gdyż wolę umrzeć niż się pozbyć chusty.
Po powrocie do Rzymu posłańcy cesarscy pokazali synowi cesarza chustę i trędowaty został uzdrowiony. Poruszony tym cudem, prosił ojca, by mógł wyruszyć i pomścić śmierć Pana, który go uzdrowił.
- Nie szczędźcie ani rodziców, ani dzieci - zalecił cesarz, dając swoje przyzwolenie.
I Wespazjan wyruszył. Kiedy dotarł do Jerozolimy wraz ze swoimi rycerzami, kazał wtrącić do więzienia wszystkich Żydów i zagroził, że zginą, jeśli nie oddadzą Jezusa żywego. Żydzi powiedzieli, że ciało Jezusa zostało powierzone Józefowi z Arymatei i że nie wiedzą, co ten z nim uczynił. Ale Wespazjan raz jeszcze zagroził im śmiercią, a wtedy jeden z nich powstał i rzekł:
- Czy darujecie życie mnie, mojej żonie i dzieciom, jeśli wskażę wam, gdzie przebywa Józef?
Kiedy Wespazjan obiecał darować mu życie. Żyd zaprowadził go do wieży, w której zamknęli Józefa wiele lat wcześniej, lecz szukali go długo, a nie znaleźli. Wreszcie pomyśleli, że jest może zamurowany w podziemiach wieży.
- Czemu go tutaj zamknęliście? - zapytał Wespazjan.
- Z powodu szalonych rzeczy, które głosił - odparli Żydzi.
- Powiedzcie, czy może być jeszcze żyw?
- Nie wiemy, lecz zda się nam, że nie; zbyt dawno był zamknięty.
- Mógł zachować go przy życiu Ten, który mnie uratował - zauważył Wespazjan. - Jeśli naprawdę Józef został zamurowany za Niego, nie zda mi się możliwe, by Jezus pozwolił na taką śmierć. Chcę rozejrzeć się dokładniej.
Otworzono wtedy podziemia, zajrzeli w ciemność i zawołali Józefa, lecz nikt nie odpowiedział. Żydzi mówili, że byłby to cud, gdyby Józef zdołał wytrzymać tak długo nie jedząc i nie pijąc, bez powietrza ni światła, lecz król nalegał, powiadając, że nie uwierzy w jego śmierć, póki nie zobaczy go na własne oczy.
Zażądał długiego sznura, który natychmiast mu przyniesiono. Raz jeszcze zawołał, ale nikt nie odpowiedział. Wtedy kazał się opuścić na dół, rozejrzał się dokoła a w końcu wydało mu się, że w jednym kącie dostrzega jasność i skierował się w tamtą stronę. Kiedy Józef z Arymatei ujrzał cesarza, wyszedł mu naprzeciw, mówiąc:
- Witaj, Wespazjanie! Kogóż to szukasz? Wespazjan osłupiał.
- Kto wyjawił ci moje imię? I czemu nie odpowiadałeś, kiedy cię wołałem? I dlaczego tu jesteś? Powiedz, kimżeś jest? Rozkazuję ci!
- Jestem Józefem z Arymatei - odpowiedział cień. Cesarz, słysząc te słowa, wykrzyknął rozradowany:
- Niechaj błogosławiony będzie Bóg, który cię uratował!
Rzucili się sobie w ramiona, pozdrowili się, ale Wespazjan zaraz chciał poznać imię Tego, który go uzdrowił, i Józef z Arymatei pouczył go o wierze w Chrystusa.
Leggende cristiane, Milano 1963, s. 179-183