NIEOFICJALNY SCENARIUSZ FILMU
"ŻYWOT BRIAN`A"
OSOBY:
MĘDRZEC #1 John Cleese
MĘDRZEC #2 Graham Chapman
MĘDRZEC #3 Michael Palin
MANDY COHEN Terry Jones
JESUS CHRIST Ken Colley
BRIAN COHEN Graham Chapman
PAN DUŻY NOS Michael Palin
ŻONA DUŻEGO NOSA Gwen Taylor
GRZEGORZ Terence Bayler
ŻONA GRZEGORZA Carol Cleveland
PAN CHEEKY Eric Idle
FACET #1 Charles McKeown
FACET #2 Terry Gilliam
JUDYTA Sue Jones-Davis
REG John Cleese
STAN/LORETTA Eric Idle
FRANCISZEK Michael Palin
HARRY Eric Idle
WŁAŚCICIELAK OSŁA- Gwen Taylor
MATEUSZ John Young
STRAŻNIK POMAGAJĄCY PRZY KAMIENOWANIU #1 Bernard McKenna
STRAŻNIK POMAGAJĄCY PRZY KAMIENOWANIU #2 Andrew MacLachlan
PRZEWODNICZĄCY RADY STARSZYCH John Cleese
KOBITA #1 Carol Cleveland
NIECIERPLIWA KOBIETA Eric Idle
PANI A. Michael Palin
EX-INWALIDA Michael Palin
ZAPOWIADAJĄCY Michael Palin
BORIS FEINBURG Neil Innes
CENTURION John Cleese
RZYMSKI ŻOŁNIERZ STIG Charles McKeown
FRANCISZEK Michael Palin
DEADLY DIRK John Cleese
WARRIS Eric Idle
STRAŻNIK WIĘZIENNY Terry Gilliam
BEN Michael Palin
PONCJUSZ PIŁAT Michael Palin
STRAŻNIK #1 Bernard McKenna
STRAŻNIK #2 Andrew MacLachlan
STRAŻNIK #3 Chris Langham
STRAŻNIK #4 Charles McKeown
PRZECHODZĄCY Charles Knode
PARSZYWY PROROK Terry Gilliam
FAŁSZYWY PROROK Charles McKeown
NUDNY PROROK Michael Palin
BURT John Case
SIERŻANT Bernard McKenna
COLIN Terry Jones
DENNIS Terence Bayler
ELSIE Carol Cleveland
EDDIE Michael Palin
ARTHUR John Cleese
FRANK Terry Gilliam
DZIEWCZYNA Gwen Taylor
MŁODZIENIEC Eric Idle
ZNALAZCA BUTA Michael Palin
SPIKE Spike Milligan
ŚLEPIEC Charles McKeown
ŚWIĘTY SZYMON Terry Jones
PAN PAPADOPOULOS George Harrison
WIELGAS FIUTAS Graham Chapman
NISUS WETTUS Michael Palin
BOB HOSKINS Terry Jones
POMOCNIK STRAŻNIKA Eric Idle
PARVUS Bernard McKenna
ALFONSO Chris Langham
MILOSIERNY PRZECHODZĄCY Terry Jones
OTTO Eric Idle
PAN FRISBEE III Eric Idle
S C E N A 1
(Scena w stajni.)
MĘDRZEC#1: Ehem
MANDY: (wystraszona) Aaaaaaaaaaah! kim jesteście ?
MĘDRZEC #1: Trzema mędrcami
MANDY :Co?
MĘDRZEC #1: Jesteśmy trzema mędrcami!
MANDY: No...to czemu wkradacie się do stajni o drugiej nad ranem? To nie zbyt mądre!
MĘDRZEC #3: Jesteśmy astrologami. Przybywamy ze wschodu.
MANDY: Bez jaj dobra!
MĘDRZEC #2: Chcemy oddać pokłon dzieciątku!
MĘDRZEC #1: Musimy złożyć mu hołd.
MANDY: Hołd? Jesteście pijani- obrzydliwość! Won! Wynocha! Mamy nadmiar orientalnych wróżbitów! Zjeżdżajcie stad!
MĘDRZEC #2: Nie! Musimy go zobaczyć!
MANDY: Idzie sobie wychwalać innego gówniarza!
MĘDRZEC #1: Przyprowadziła nas gwiazda!
MANDY: Raczej butelka! wynoście się !
MĘDRZEC #1: Przynieśliśmy prezenty
MĘDRZEC #2: Złoto, kadzidło, mirrę.
MANDY: No to czemu nie mówicie? On jest tam... przepraszam za bałagan...Co to takiego ta mirra?
MĘDRZEC #3: Bombowy balsam
MANDY: Bombowy? Chcecie mi dać bombę- może go zabić!
MĘDRZEC #3: Co?
MANDY: To bardzo niebezpieczna rzecz. szybko, wyrzućcie to!
MĘDRZEC #1: Wcale nie!
MANDY: Ależ tak! Może wybuchnąć i...
MĘDRZEC #3: To jest maść!
MANDY: Myślałam, że chodzi o bombę! A może mi się przyśniło. Jesteście mędrcami ze wschodu? Kim on zatem jest? Spod jakiego jest znaku?
MĘDRZEC #2: Koziorożca!
MANDY: ... a wiec koziorożec...jakie one są?
MĘDRZEC #2: To syn Boży, mesjasz...
MĘDRZEC #1: Żydowski król!
MANDY: Ten koziorożec?
MĘDRZEC #2: Nie! on.
MANDY: Myślałam, że każdy koziorożec, wtedy byłoby ich sporo!
MĘDRZEC #1: Jak go nazwałaś?
MANDY: Brian!
MĘDRCY#1,2,3: Bądź pochwalony o Brian`ie- panie nasz! chwała ci Brian`ie i Bogu ojcu amen!
MANDY: Często to robicie?
MĘDRZEC #2: Co?
MANDY: Wychwalacie?
MĘDRZEC #2: Nie.
MANDY: ...gdy znowu będziecie w pobliżu- wpadnijcie! ...dzięki za złoto i kadzidło, ale mirrę możecie sobie następnym razem darować...zgoda? Do widzenia.
(mędrcy wychodzą)
MANDY: Sympatyczni faceci- choć całkiem stuknięci!
(wchodzą mędrcy i zabierają prezenty!)
Chwileczkę- to moje!!!
(Brian zaczyna płakać)
MANDY: Zamknij się!
C A R T O O N
S C E N A 2
(napis: Judea A.D. 33- sobotnie popołudnie - about tea time)
JEZUS: Błogosławieni, którzy się smucą, albowiem oni będą pocieszeni... i błogosławieni cisi, albowiem oni na własność posiada ziemie. błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości, albowiem oni będą nasyceni...
MANDY: Głośniej!
BRIAN: Bądź cicho mamo!
MANDY: Ale ja nic nie słyszę! Chodźmy popatrzeć na kamienowanie
BRIAN: Kamienowanie mamy codziennie...
MANDY: Ależ Brian`ie...
PAN DUŻY NOS: Cicho tam
(dłubie w nosie)
ŻONA DUŻEGO NOSA: Nie dłub w nosie!
PAN DUŻY NOS: Wcale nie dłubałem, podrapałem się tylko!
ŻONA DUŻEGO NOSA: Dłubałeś kiedy rozmawiałeś z ta panią!
PAN DUŻY NOS: Wcale nie
(znów dłubie!)
ŻONA DUŻEGO NOSA: Zostaw ten nos w spokoju!
PAN CHEEKY: Przepraszam panią, ale nic nie słyszę!
ŻONA DUŻEGO NOSA: Żadnego: "przepraszam panią"! Rozmawiam z moim mężem!
PAN CHEEKY: Proszę z nim pogadać gdzie indziej- nic nie słyszę, do cholery!!!
PAN DUŻY NOS: Nie przeklinaj pan przy mojej żonie
PAN CHEEKY: Prosiłem, żeby się zamknęła, bo nic nie słyszę. "Wielki nochalu"!
ŻONA DUŻEGO NOSA: Nie nazywaj pan mego męża: "Wielkim Nochalem"!
PAN CHEEKY: Ale on ma wielki nochal!
GRZEGOŻ: Możecie się uciszyć?
PAN GRZEGORZ: O czym on gada?
PAN CHEEKY: Nie słyszałem, bo gadałem z wielkim nochalem!
FACET#1:Chyba błogosławił urządzających pokuj.
ŻONA GRZEGORZA: Dlaczego ich właśnie?
GRZEGOŻ: Nie należy tego rozumieć dosłownie, jemu chodzi o wszystkich dekoratorów
wnętrz!
PAN CHEEKY: Gdybyś nie ględził, wszystko byłoby jasne, "Wielki nochalu"!!!
PAN DUŻY NOS: Powtórz to raz jeszcze, to rozwalę ci te cholerna mordę!
PAN CHEEKY: Lepiej słuchaj, za chwile pobłogosławi wielkie nosy!
BRIAN: Odwal się od niego!
PAN CHEEKY: Z ciebie tez niezły oryginał! skąd wy obaj pochodzicie? z miasta nosów?
PAN DUŻY NOS: Jeszcze chwila i ci przypierdolę!!!
(ciągle dłubie!)
ŻONA DUŻEGO NOSA: Jak ty się wyrażasz?!... i nie dłub w nosie!!!
PAN DUŻY NOS: Nie dłubałem, chciałem mu przylutować!
FACET#2: Słyszeliście, błogosławił Greków.
GRZEGORZ: Greków?
FACET#2: Jeden z nich odziedziczy ziemie.
GRZEGORZ: Podpał nazwisko?
ŻONA DUŻEGO NOSA: Nikogo nie będziesz lutował!
PAN DUŻY NOS: Przylutuje mu jeśli mnie znowu nazwie wielkim nochalem.
PAN CHEEKY: Zamknij się: "Wielki Nochalu"!
PAN DUŻY NOS: Co? Dobra, ostrzegałem! Tak cię rąbnę, że...
FACET#2: Chodzi o biedaków... Błogosławił biedaków.
ŻONA PANA GRZEGORZA : To miło z jego strony, fajnie ze coś wreszcie dostaną.
PAN CHEEKY: Mowie prawdę masz bardzo wielki nos
PAN DUŻY NOS: Twój nos będzie rozmazany po całym twoim pysku, kiedy z tobą skończę!
PAN CHEEKY: A kim ty jesteś- starszym bratem goliata?
PAN DUŻY NOS: Dobra, to było ostatnie ostrzeżenie.
FACET#1: Uciszcie się.
(Zaczyna się niezły kocioł!)
MANDY: Chodźmy na kamienowanie.
BRIAN: Dobra
JUDYTA: Błogosławiony jest prawie każdy, kto chce zachować "status quo". Nie uważasz, Reg?
REG: Owszem, Jezus wyraźnie nie widzi, że to właśnie pokorni biedacy stanowią problem.
FRANCISZEK: Otóż to masz racje.
MANDY: Szybciej Brian`ie, bo go ukamienują zanim przyjdziemy.
ŻOŁNIERZ: Co tu się dzieje. dość tego przestańcie.
S C E N A 3
(Mandy ma przyklejoną brodę)
MANDY: Nie cierpię nosić tej brody!
BRIAN: Czemu kobietom nie wolno przychodzić na kamienowanie?
MANDY: Bo tak jest napisane!
HARRY: Brodę proszę pani?
(kobieta niesie osła na plecach)
WŁAŚCICIELKA OSŁA: Nie pójdę na kamienowanie, on znowu źle się poczuł!
HARRY: Może kamień proszę pana?
MANDY: Po co? Wszędzie leży ich pełno!
HARRY: Ale nie takich! Proszę spojrzeć pomacać! Najwyższa jakość.
MANDY: Proszę 2 ostre i jeden duży płaski.
BRIAN: Mogę dostać płaski mamo?
MANDY: Ciiiiiiii!
BRIAN: ... znaczy tato!
MANDY: No dobra 2 ostre 2 płaskie i trochę żwiru.
HARRY: Dziś może być nieźle. ktoś tutejszy
MANDY: Pysznie.
HARRY: Miłej zabawy:)
S C E N A 4
(Tłum kobiet w brodach z kamieniami w rękach. Mateusz jest skuty łańcuchem, trzyma go dwóch strażników)
PRZEWODNICZĄCY RADY STARSZYCH: Mateuszu synu Deuteronomiusza V!
MATEUSZ: Czy mam powiedzieć tak?
STRAŻNIK: Tak.
MATEUSZ: Tak.
PRZEWODNICZĄCY: Przez rade starszych zostałeś uznany za winnego wymawiania imienia naszego pana i jako bluźnierca będziesz ukamienowany na śmierć!
MATEUSZ: Zjadłem pyszną kolacje i powiedziałem tylko do swojej żony: ten kawałek halibuta był godny Jehowy.
PRZEWODNICZĄCY: Bluźnierstwo! Znów to powiedział! Słyszeliście?
KOBIETY: Tak!
KOBIETA#1: Zabić go!
PRZEWODNICZĄCY: Czy są tu dziś jakieś kobiety?
(cisza)
W porządku. Na mocy władzy nadanej mi...
(Niecierpliwa kobieta rzuciła kamieniem w Mateusza)
MATEUSZ: Odwalcie się!!!! ...chwileczkę, jeszcze nie zaczęliśmy...
PRZEWODNICZĄCY RADY STARSZYCH: Kto rzucił ten kamień?
KOBITY: Ona, ona, ona, ona, ona... on, on, on!
NIECIERPLIWA KOBIETA: Przepraszam myślałem, że już wolno.
PRZEWODNICZĄCY: Do tylu! Zawsze znajdzie się nadgorliwiec. Na czym to stanęliśmy...
MATEUSZ: Posłuchaj, to nie bluźnierstwo mówić: Jehowa!
PRZEWODNICZĄCY: Nie pogarszaj swojej sytuacji!
MATEUSZ: A może być gorzej? Jehowa! Jehowa! Jehowa!
KOBITY: Znowu to powiedział!
PRZEWODNICZĄCY: Ostrzegam cię, jeszcze raz powiesz: "Jehowa"...
(PANI#1 RZUCIŁA KAMIENIEM W PRZEWODNICZĄCY RADY STARSZYCH )
PRZEWODNICZĄCY: Kto to rzucił? Kto rzucił ten kamień?
KOBIETY: Ona, ona, ona, ona...
(Męskim głosem)
On, on!
PRZEWODNICZĄCY: Ty?
PANI A.: Tak, ale pan powiedział Jehowa!
(zostaje obrzucona kamieniami)
PRZEWODNICZĄCY: Dość przestańcie! A teraz słuchajcie .
Nikt nikogo nie będzie kamienował, póki nie dam sygnału tym gwizdkiem!
Chcę, żeby to było całkowicie jasne, nawet jak ktoś powie Jehowa!
(zostaje obrzucony kamieniami... na koniec spada na niego ogromny głaz)
KOBIETA#1: Dobry strzał
(oklaski)
S C E N A 5
(Brian i Mandy wracają do domu)
BRIAN: Czy ja mam wielki nos mamo?
MANDY: Przestań myśleć o seksie!
BRIAN: Wcale nie myślałem!
MANDY: Ciągle zadajesz durne pytania! Czy się dziewczynom spodoba, czy jest za
duży a może za mały?
TRĘDOWATY#1: Rzuć szekla.
TRĘDOWATY#2: Bóg zapłać.
TRĘDOWATY#3: Jałmużnę dla trędowatego
TRĘDOWATY#4: Jałmużnę dla trędowatego!
EX-TRĘDOWATY: Jałmużnę dla byłego trędowatego. cholerni jeźdźcy, nigdy nie maja drobnych. złapie jakiegoś piechura.
EX-TRĘDOWATY: Talenta dla byłego trędowatego!
MANDY: Spływaj
EX-TRĘDOWATY: Jednego talenta.
MANDY: On zarabia talenta na miesiąc.
EX-TRĘDOWATY: No to pół talenta.
MANDY: Odejdź.
EX-TRĘDOWATY: Potargujmy się wielki nosie: zaproponuj: 1000 ja powiem: 2000, zgodzimy się na 1800.
BRIAN: Nie
EX-TRĘDOWATY: 1750
MANDY: Idź sobie!
EX-TRĘDOWATY: 1740?
MANDY: Zostawisz go w spokoju
EX-TRĘDOWATY: Dobra wystarcza 2 szekle.
MANDY: Słuchaj on ci nie da żadnych pieniędzy, wiec się odwal!!!
EX-TRĘDOWATY: Ostatnia propozycja: pół szekla dla byłego trędowatego
BRIAN: Powiedziałeś byłego trędowatego?
EX-TRĘDOWATY: Właśnie, byłem chory przez 16 lat!
BRIAN: ...i co się stało?
EX-TRĘDOWATY: Zostałem uzdrowiony.
BRIAN: Uzdrowiony?
EX-TRĘDOWATY: Właśnie, stal się przeklęty cud.
BRIAN: Kto cię uzdrowił?
EX-TRĘDOWATY: Jezus, panie. Włóczyłem się nikomu nie wadząc, aż tu nagle on się zjawia i mnie uzdrawia. Byłem dobrze zarabiającym trędowatym a stałem się bankrutem, bez środków do życia. cholerny dobroczyńca.
BRIAN: No to idź do niego i powiedz mu, ze chcesz być z powrotem trędowatym.
EX-TRĘDOWATY: Racja. A może by tak poprosić go, żeby uczynił mnie lekko kulejącym, na jedna nogę w środku tygodnia. to przyjemniejsze od trądu, który jest raczej uciążliwy.
MANDY: Brian idź posprzątać pokój!
(Brian daje mu pieniądze)
BRIAN: Masz.
EX-TRĘDOWATY: Dziękuje ci panie. pól denara za opowieść mojego życia?
BRIAN: Niektórych trudno zadowolić!
EX-TRĘDOWATY: Jezus tak właśnie powiedział.
S C E N A 6
(Scena w domu Brian`a)
OFICER: Dzień dobry
MANDY: Witam pana oficerze, za chwile przyjdę.
BRIAN: Co on tutaj robi?
MANDY: Nie zaczynaj znowu. idź posprzątać pokuj!
BRIAN: Cholerni Rzymianie.
MANDY: Posłuchaj, gdyby nie oni, nie mielibyśmy tego wszystkiego. nie zapominaj o tym.
BRIAN: Niczego Rzymianom nie zawdzięczamy mamo!
MANDY: Nie zupełnie.
BRIAN: Co to ma znaczyć
MANDY: Pytałeś mnie o ten swój nos?
BRIAN: Tak
MANDY: Jest taki nie bez przyczyny.
BRIAN: Jaka to przyczyna?
MANDY: Już dawno powinnam ci powiedzieć, ale... wiec Brianie twoim ojcem nie
był pan Kohen.
BRIAN: Tak nie myślałem...
MANDY: Nie podskakuj! twoim ojcem był Rzymianin, centurion rzymskich legionów.
BRIAN: Zostałaś zgwałcona?
MANDY: Na początku tak...
BRIAN: Przez kogo?
MANDY: Nazywał się Jebus Maximus. obiecał mi nowe życie. miałam pojechać do Rzymu i mieć dużo niewolników, służebne i tyle złota ile bym zdołała połknąć, ale gdy mnie wykorzystał, prysnął niczym szczur z akweduktu!
BRIAN: Bydlak!
MANDY: Właśnie, wiec gdy znów powiesz cos o cholernych Rzymianach- pamiętaj, że jesteś jednym z nich.
BRIAN: Nie jestem i nigdy nie będę. jestem Żydem, “żydkiem”, hewrajem, krzywym nosem, koszernym, piechurem morza czerwonego i jestem z tego dumny!!!
MANDY: Sex- to jedno mu w głowie! jak tam panie oficerze?
S C E A N A 7
KOLOSEUM, JEROZOLIMA
( Pojawia się napis: "poranek dla dzieci")
ZAPOWIADAJĄCY: Panie i panowie w następnym pojedynku wystąpi "Macedoński Rozrywacz Niemowląt"- Boris Mineburg.
BRIAN: Języki jaszczurek, ptasie wątróbki, móżdżek zięby, uszka jaguara, wilcze sutki z frytkami! kupujcie póki gorące! są wyśmienite! precelki za pól denara, smażone toskańskie nietoperze!
JUDYTA: Uważam Reg, że w każdym antyimperialistycznym ugrupowaniu, takim jak nasze, baza musi odzwierciedlać różnorodność kół społecznych.
REG: Zgoda Franciszku.
FRANCIS: Judyta ma racje, jeśli nie zapomnimy ze niezaprzeczalnym prawem każdego mężczyzny.
STAN: Lub kobiety.
FRANCISZEK: Jest wyzbycie się jego...
(Stan- przerywa Franciszkowi)
STAN: Lub jej.
REG: słusznie.
FRANCIS: dziękuje bracie.
(Stan- przerywa Franciszkowi)
STAN: ...lub siostro.
FRANCIS: Lub siostro, o czym to ja mówiłem?
REG: chyba skończyłeś...
FRANCISZEK: No tak.
REG: Ponadto podstawowym prawem każdego mężczyzny
STAN: ...i kobiety
REG: Przestań gadać o kobietach stan, bo wszystko nam się myli!
STAN: Kobiety maja prawo brać udział w naszym ruchu
FRANCISZEK: Czemu ty ciągle o tych kobietach?
STAN: Chce być jedna z nich.
REG: Co?!
STAN: Chce być kobietą! Od tej chwili mówcie mi "Loretta".
REG: Co takiego?
STAN: Mam takie prawo jako mężczyzna!
JUDYTA: Czemu chcesz być Lorettą Stan?
LORETTA: Chce mięć dzieci
REG: Dzieci?
LORETTA: Każdy mężczyzna ma prawo mieć dzieci jeśli zechce!
REG: Ale ty nie możesz mieć dzieci!
LORETTA: Nie uciskaj mnie!
REG: Nie uciskam cię Stan, ale ty nie masz macicy! gdzie będziesz rozwijał tego embriona w pudełku?
(Loretta zaczyna płakać)
JUDYTA: Mam pomysł! zgódźmy się, ze on nie może mieć dzieci i że nie ma macicy, w końcu to nie jego wina! nawet Rzymianie nie ponoszą za to winy, maja jednak prawo mieć dzieci!
FRANCISZEK: Dobry pomysł Judyto, będziemy zwalczali ciemięzców, dla twego posiadania dzieci. Bracie. Siostro, przepraszam.
REG: Ale po co?
FRANCISZEK: Co?
REG: Po co walczycie o jego prawo do posiadania dzieci, skoro on nie może ich mieć!
FRANCISZEK: To symbolizuje naszą walkę z uciskiem!
REG: A raczej jego walkę z rzeczywistością!
STRAŻNIK: No idź pan!
BORIS: Tam jest nie bezpiecznie!
(Boris ucieka przed Spectatorem)
BRIAN: Języki jaszczurek wydrze noski! śledziony
REG: Masz orzeszki?
BRIAN: Niestety, za to mam strzyżykowe wątróbki, borsucze śledziony... wydrze noski?
REG: Nie chce tego rzymskiego świństwa!
JUDYTA: Czemu nie sprzedajesz przyzwoitego jedzenia?
BRIAN: Przyzwoitego?
REG: Nie chce tych imperialistycznych przysmaków.
BRIAN: To nie moja wina, nie prosiłem, żeby to sprzedawać!
REG: Dobra, dawaj te noski.
FRANCISZEK: Dwa razy!
(Reg podaje te świństwa Franciszkowi)
FRANCISZEK: Dziękuję Reg.
BRIAN: Jesteście Judejskim Frontem Narodowym?
REG: Spierdalaj!!!
BRIAN: Co?
REG: Judejski front narodowy!!!!? Jesteśmy Narodowym Frontem Judei!
FRANCISZEK: Ćwoku!
BRIAN: Mogę się do was przyłączyć?
REG: Nie. Spływaj!!!
BRIAN: Nie chciałem tego sprzedawać, taką mam prace, nie nawiedze Rzymian jak każdy!
NFJ: CICHO!!!
(rozglądają się)
JUDYTA: Na pewno?
BRIAN: Przysięgam! Zawsze nienawidziłem Rzymian!
REG: Posłuchaj, jeśli chcesz SIĘ przyłączyć do NFJ, musisz na prawdę nie nawiedzić Rzymian!
BRIAN: Nie nawiedze ich!
REG: Jak bardzo?
BRIAN: Ogromnie!
REG: Dobra, zostałeś przyjęty!
FRANCISZEK: Bardziej od Rzymian nie nawiedzimy tego pieprzonego judejskiego frontu narodowego!
JUDYTA: Tak, to zdrajcy!
FRANCISZEK: ...i judejskiego popularnego frontu narodowego,
REG: Otóż to, zdrajcy!
JUDYTA: ...i narodowego frontu Judei!
FRANCISZEK: Zdrajcy!
LORETTA: Narodowy front Judei to zdrajcy!
FRANCISZEK: My jesteśmy narodowym frontem Judei!
LORETTA: Myślałem, że popularnym!
FRANCISZEK: NARODOWYM!!!
REG: ...a co się stało z popularnym?
FRANCISZEK: Jest tam!
N.F.J.: Zdrajca!!!
GOLIAT: O rany chyba dostane zawału!
(dostaje zawału!)
WIDZ: Żałosny palant!
(klęka i pokazuje gest Kozakiewicza!)
REG: Jak ci na imię?
BRIAN: Brian, Brian Kohen
REG: Mamy dla ciebie skromne zadanie...
S C E N A 8
(Noc. Brian pisze na murze: "Romanes Eunt Domus")
CENTURION: Co to ma znaczyć? "Romanes Eunt Domus"? " Ludzie Romanes idą dom"!?
BRIAN: To znaczy- "Rzymianie idźcie do domu"!
CENTURION: Wcale nie! Jak jest po łacinie rzymianie? Gadaj!
BRIAN: “Rromanus”
CENTURION: Końcówka?
BRIAN: “Annus”.
CENTURION: Liczba mnoga od “Annus” ?
BRIAN: “Anni”.
CENTURION: “Romani”. Eunt, co to znaczy?
BRIAN: Idźcie.
CENTURION: Nie umiesz odmienić słowa iść?
BRIAN: “Ire”. “Uh”, “Eo”. “Is”. “It”. “Imus”. “Itis”. “Eun”.
CENTURION: ...a wiec “Eunt” znaczy...?
BRIAN: Trzecia osoba liczby mnogiej czas teraźniejszy tryb oznajmujący- idą
CENTURION: ...ale "Rzymianie idźcie do domu" to rozkaz, musisz wiec użyć trybu...
BRIAN: Rozkazującego!
CENTURION: ...który brzmi:
BRIAN: "I"
CENTURION: Ilu rzymian?
BRIAN: Liczba mnoga: "Ite"
CENTURION: Domus.
BRIAN: Mianownik.
CENTURION: "Idźcie do domu' to ruch kierunku. prawda?
BRIAN: Celownik!
(Centurion uderza Brian`a za to, że udzielił złej odpowiedzi.)
Nie, nie celownik, biernik! "Domus"!
CENTURION: ...a więc jaki przypadek?
BRIAN: Miejscownik!
CENTURION: ...który brzmi?
BRIAN: "Domum"
CENTURION: Zrozumiałeś?
BRIAN: Tak jest!
CENTURION: Napisz to 100 razy!
BRIAN: Tak jest dziękuje. niech żyje cezar!
CENTURION: Niech żyje cezar! jak nie skończysz przed wschodem słońca utnę ci jaja.
BRIAN: Dzięki panie nich żyje cezar! ...i w ogóle!
(Brian przepisuje: "Romanes ite domum" 100 razy na murach miasta!)
BRIAN: Skończyłem
ZOŁNIERZ RZYMSKI: Dobra... i nie rób więcej błędów!
(żołnierze gonią Briana)
FACET: Cholerni Rzymianie.
S C E N A 9
(Franciszek pokazuje na mapie)
FRANCISZEK: Wejdziemy podziemnym kanałem centralnego ogrzewania wydostaniemy się przez główna sale przyjęć tutaj, zaś sypialnia żony Piłata jest tutaj. Schwytawszy jego żonę poinformujemy o tym Piłata i przedstawimy nasze zadania. Są pytania ?
XERXES: Jakie są nasze żądania?
REG: Damy Piłatowi dwa dni na rozwiązanie aparatu rządowego imperialistycznego państwa rzymskiego, a jeśli się nie zgodzi zgładzimy ja.
MATEUSZ: Odetniemy jej głowę?
FRANCIS: Odetniemy jej wszystko będziemy ją odsyłać po kawałku co godzinę, żeby pokazać, że z nami nie ma żartów!
REG: Podkreślimy też, że oni odpowiadają za jej pokrajanie i ze nią damy się zaszantażować.
KOMANDOSI: Nie damy się!!!
REG: Wydusili z nas wszystko, dranie zabrali nam wszystko i nie tylko nam, ale naszym ojcom i ojcom naszych ojców.
LORETTA: ...i ojcom, ojców naszych ojców.
REG: Tak!
LORETTA: ...i ojcom, ojców, ojców naszych ojców.
REG: Dobra Stan wystarczy! a co dali nam w zamian?
XERXES: Wodociąg!
REG: Co?
XERXES: Wodociąg!
REG: No tak masz racje.
KOMANDOS #3: ...i urządzenia sanitarne.
LORETTA: Właśnie- kanalizacja, Reg. pamiętasz jak kiedyś tu było?
REG: Zgoda przyznaje, że wodociąg i system sanitarny to dwie rzeczy jakie otrzymaliśmy od Rzymian.
MATEUSZ: ...i drogi...
REG: Jasne, o drogach nawet nie trzeba wspominać... ale oprócz wodociągów, urządzeń sanitarnych i dróg
KOMANDOS: ...a nawadnianie
XERXES: Medycyna?
KOMANDOS #2: Edukacja
REG: Racja
KOMANDOS #1: ...a także wino
FRANCISZEK: O tak tego na prawdę by nam brakowało, gdyby rzymianie odeszli.
KOMANDOS: Publiczne łaźnie,
LORETTA: ...a także ulice stały się bezpieczniejsze.
FRANCISZEK: Potrafią upilnować porządku, a tutaj nie jest to proste.
REG: Dobra, ale oprócz urządzeń sanitarnych kanalizacji, medycyny, edukacji, wina, porządku, nawadniania, dróg, czystej wody i publicznych łaźni, co ci Rzymianie dla nas zrobili?
XERXES: Zaprowadzili pokuj!
REG: A tam pokuj! Zamknij się!!!
(puk puk puk- wszyscy się chowają, gdzie się da)
MATEUSZ: Jestem biedny, stary, niedowidzę, mam sterane nogi.
JUDYTA: W porządku Mateuszu.
MATEUSZ: Możecie wyjść!
JUDYTA: Gdzie Reg?
FRANCISZEK: To Judyta!
REG: Co nie wyszło?
JUDYTA: Pierwszy krok został zadany.
REG: Napisał hasło?
JUDYTA: 100 razy! Litery wielkie na 10 stop, wszędzie dookoła pałacu.
REG: Świetnie. potrzebujemy takich jak ty Brianie, ale zanim się do nas przyłączysz wiedz, ze nie wśród ma nas nikogo, kto nie oddałby z rozkoszą życia, żeby się pozbyć Rzymian raz na zawsze.
KOMANDOS: Jest jeden...
REG: ... no tak jeden... poza tym stoimy zwarci. Jesteś z nami?
BRIAN: Tak.
REG: Od tej chwili zwać się będziesz Brian zwanym Brian`em. Opowiedz mu o napadzie na pałac Piłata.
FRANCISZEK: Zgoda! Oto nasz plan...
(Pokazuje na mapie)
S C E N A 1 0
(Podziemia pałacu Piłata)
FRANCISZEK: To jest pałac na "Placu Cezara". nasz oddział komandosów podejdzie od ulicy rybnej i pod solona nocy wkradnie się do południowo- zachodniego ścieku. gdyby nas zatrzymano- jesteśmy kanalarzami, udającymi się na konferencje. Reg nas dostojny przywódca i założyciel NFJ będzie konsultantem koordynacyjnym przy wejściu do kanału. sam nie bierze udziału w akcjach terrorystycznych, ze względu na libago.
BRIAN: Nie pójdziesz z nami?
REG: Solidarność bracie.
(Salutuje)
BRIAN: Tak jest solidarność.
( Również salutuje)
FRANCISZEK: Gdy już znajdziemy się w kanale najważniejsze będzie zgranie w czasie. późnym wieczorem Rzymianie wydają uczty, musimy wiec działać szybko i lepiej nie wkładać najlepszych sandałów. Skręciwszy w lewo trafimy do kanału imienia Cezara Augusta a stamtąd prosto do ogrzewacza właśnie położono tam nowe kafelki, tak wiec uważajcie na broń. Jesteśmy teraz dokładnie pod sala audiencyjna Piłata- czas przystąpić do akcji.
(Wydostają się do "Sali Audiencyjnej"))
WOLNA GALILEA: Ciiiiiiiii.
DEADLY DIRK: Hasło- wolna Galilea.
FRANCISZEK: Narodowy Front Judei- głowni przedstawiciele. Co tu robicie?
DEADLY DIRK: Porwiemy żonę cezara i wysuniemy zadania.
FRANCIS: My też!
DEADLY DIRK: Co?
FRANCISZEK: To nasz plan!
DEADLY DIRK: Byliśmy tu pierwsi!
FRANCISZEK: Co takiego?
DEADLY DIRK: Pierwsi to wymyśliliśmy
WARRIS: Czyżby?
DEADLY DIRK: Już kilka lat temu
N.F.J.: Haha Hehe. Ha ha.
FRANCISZEK: A macie gotowe zadania?
DEADLY DIRK: Jasne!
FRANCISZEK: Jakie?
DEADLY DIRK: Tego wam nie powiem, obmyśliliśmy to przed wami. Na prawdę!
FRANCISZEK: Wy gnoje, planujemy to od miesięcy!!!!
DEADLY DIRK: Tym gorzej dla ciebie- rybi móżdżku.
(Deadly Dirk wpycha palec w oko Franciszkowi- zaczyna się niezła jatka)
BRIAN: Ależ bracia- powinniśmy walczyć razem.
FRANCISZEK: Przecież walczymy.
BRIAN: Nie możemy walczyć ze sobą, musimy wspólnie stanąć do walki z wrogiem.
DEADLY DIRK: Z Judejskim Frontem Narodowym?
BRIAN: Nie z Rzymianami!
FRANCIS: Racja!
RANDOM: Tak ma racje.
RANDOM: Uwaga!
(Słychać czyjeś kroki)
DEADLY DIRK: Na czym to stanęliśmy?
FRANCISZEK: Miałeś mnie uderzyć!
DEADLY DIRK: A no właśnie...
(Rzymianie się patrzą z niedowierzaniem)
S C E N A 1 1
(Lochy pałacu Piłata)
STRAŻNIK: hehehhehe
BEN: Ty przeklęty farciarzu!
BRIAN: Kto tam?
BEN: Ty cholernie przeklęty farciarzu!
BRIAN: Co?
BEN: Ty pieszczoszku nadzorcy!
BRIAN: Co to ma znaczyć?
BEN: Wcisnąłeś mu kilka monet, no nie?
BRIAN: Przecież widziałeś jak napluł mi w twarz!
BEN: Czego ja bym nie dal żeby mi pluto w twarz! Czasami nie śpię całymi nocami, marząc o tym.
BRIAN: A te kajdany- to może dowód sympatii ?
BEN: Kajdany! marze żeby mnie zakuli choć na kilka godzin. Im się chyba wydaje, że słonko i twoja dupa to jedno i to samo.
BRIAN: Odwal się przeszedłem ciężkie chwile.
BEN: Tobie było ciężko?! Ja tu wiszę już od pięciu lat, więc nie piskaj!
BRIAN: Dobra, już dobra.
BEN: Uważają cię chyba za Boga ojca wszechmogącego.
BRIAN: Co mi zrobią?
BEN: Przypuszczanie ci się upiecze i zostaniesz ukrzyżowany.BRIAN: Ukrzyżowany?!!!
BEN: Tak, to podstawowa kara.
BRIAN: ...i ty mówisz, że mi się upiecze?!
BEN: To najlepsze co rzymianie nam dali!, gdyby nie ukrzyżowania dopiero byłby burdel w tym kraju.
BRIAN: Straż!!!
BEN: Przybijcie go do krzyża!
BRIAN: Straż!!!
BEN: Wbijcie mu trochę rozumu do głowy!!!
STRAŻNIK: Czego chcesz?
BRIAN: Przenieście mnie do innej celi!
STRAŻNIK: Heee?
BEN: No proszę- ten to ma protekcje
STRAŻNIK: A ty zamknij pysk!
BEN: Przepraszam.
BEN: Rozważ moją sytuację. Zamknęli mnie tu pięć lat temu. co noc zdejmują mnie na 20 minut a potem znowu wieszają. Ale postępuje sprawiedliwie. Zasłużyłem sobie. Poza tym zacząłem szanować Rzymian i zrozumiałem, że w tym życiu do niczego się nie dojdzie bez ciężkiej, codziennej pracy.
BRIAN: Zamknij się!
CENTURION: Piłat chce cię widzieć.
BRIAN: Mnie?
CENTURION: Ruszaj się!!!
BRIAN: Piłat, czego chce ode mnie?
CENTURION: Chce sprawdzić w jakiej pozycji ma cię ukrzyżować!
BEN: Ha ha! Dobry dowcip centurionie.
CENTURION: Stul pysk!!!
BEN: Kapitalni ci Rzymianie! Kapitalni!
S C E N A 1 2
(Jedna ze sal pałacu Piłata. Brian`a przyprowadza dwóch Strażników. Piłat zachowuje się jak ciota pedalska)
CENTURION: Niech żyje cezar!
PONCJUSZ PIŁAT: Niech "ZYJE"!
CENTURION: Tylko jeden się ostał!
PIŁAT: "ZUCCIE" go na podłogę!
("Zucają" go na podłogę)
PIŁAT: Jak się "nazywaS Zydzie"?
BRIAN: Brian.
PIŁAT: Brat Jan?
BRIAN: Nie, Brian.
PIŁAT: "BeZcelny" mały "Selma"!
CENTURION: Mały co ma?
PIŁAT: "BEZCELNY"!
CENTURION: Rzeczywiście, spudłował!
PIŁAT: "OdwaZnych" spotyka się nie wielu
CENTURION: Około jedenastu...
PIŁAT: Aa wiec popełniłeś "pSestępstwo"
BRIAN: Popełniłem co?
PIŁAT: "UdeZ" go centurionie bardzo mocno.
(Uderza go bardzo mocno)
BRIAN: Aaaaaaaaah!
STRAŻNIK#3: Mam go rzucić na podłogę?
PIŁAT: Co?
STRAŻNIK#3: Rzucić go znowu na podłogę?
PIŁAT: O tak "ZuCcie" go z powrotem na podłogę, bardzo "proSe"!
( Strażnik#3 rzuca go z powrotem na podłogę)
PIŁAT: A teraz, ty "Zydowski ScuZe"...
BRIAN: Nie jestem Żydem tylko Rzymianinem.
PIŁAT: Ziemianinem?
BRIAN: Nie, Rzymianinem.
(Centurion znów uderza Brian`a bardzo mocno)
PIŁAT: Twój ojciec był ziemianinem? "któS" to taki?
BRIAN: Był centurionem garnizonu w Jerozolimie panie.
PIŁAT: Na prawdę? jak się nazywał?
BRIAN: Jebus Maximus.
WSZYSCY (oprócz Piłata i Brian`a): Hahahahahahahah!!!
PIŁAT: Ccenturionie "znaS" kogoś takiego?
CENTURION: Nie panie.
PIŁAT: Skąd ta pewność? "juS moZe" sprawdzałeś?
CENTURION: Nie, to przezwisko takie jak: “Cycus Cwisus”, albo “Wielgas Kutas”.
PIŁAT: Dlaczego tak cię "śmieSy" nazwisko Wielgas Kutas?
CENTURION: Bo to zabawne przezwisko panie.
PIŁAT: Mam wielkiego przyjaciela w "Zymie", nazywa się Wielgas Kutas.
STRAŻNIK#2: Hahahaha!
PIŁAT: "CiSa"! co za " beSCelność", "Sybko wylądujeS" w "Skole" dla gladiatorów, jeśli "będzieS" się tak zachowywać.
BRIAN: Mogę już odejść?, panie?
(Centurion znów uderza Brian`a bardzo mocno)
PIŁAT: "PoCekaj, aZ" Wielgas Kutas o tym "usłySy". "DobZe zabieZcie" go! Chce "Zeby walCył z drapieZnymi zwieZętami w pSySłym" tygodniu.
CENTURION: Tak jest!
(Centurion wyprowadza strażnik #3)
PIŁAT: Nie pozwolę, "Zeby" pospolity "Zoldak obraZal" mojego "pSyjaciela"! "moZe jeSCe" ktoś chce pochichotać, gdy wspomnę imię mojego "pSyjaciela"!?
(Podchodzi do Strażnika#1, który z trudem powstrzymuje się od śmiechu)
PIŁAT: Wielgas kutas!
(Podchodzi do Strażnika#2, który powstrzymuje się od śmiechu z jeszcze większym trudem niż Strażnik#1)
PIŁAT: "MoZe" ty?
(Podchodzi do Strażnika#4, który powstrzymuje się od śmiechu z jeszcze większym trudem niż Strażnik#1 i Strażnik#2)
PIŁAT: "Cy" i ty "uwaZas", "Ze" to "śmieSne", gdy wymawiam nazwisko: Wielgas Kutas?!
(Wszyscy Strażnicy śmieją się po cichu)
PIŁAT: On jest "Zonaty" wiecie? znacie imię jego "Zony". Nazywa się: Niezadowolencja.
STRAŻNIK#4: Dupencja Niezadowolencja.
PIŁAT: Zamknąć się! co to ma "znaCyć"? mam "juZ" dosyć tego "rubaSnego" zachowania. “Cisa”! Bo zawołam "straZe"! "Tsymać" go! Wysmarkać nosy i "tSymać" go!
S C E N A 1 3
(Brian ucieka w ucieczce pomaga mu UFO)
BRIAN: Aaaaaaah!
UFIAK #1: Aggz.
UFIAK #2: Rozak kaibak.
(Statek kosmiczny się rozbił)
PRZECHODZĄCY: Ty przeklęty farciarzu!
S C E N A 1 4
(Jedna z ulic Jerozolimy)
PARSZYWY PRROK: ...a głowa bestii będzie cała czarna, a oczy jej czerwone od krwi istot żyjących. A kurwa babilońska wzniesie się z ochlani, a 3 głowy smok zapanuje nad ziemią...
FAŁSZYWY PROROK: ...a miecz ten mięć będzie dziewięć ostrzy. Dziewięć ostrzy a nie dwa, piec czy siedem. Lecz dziewięć!...i demon wzniesie go nad głowami wszystkich parszywych grzeszników- takich jak wy tam!
NUDNY PRORK: ...i wtedy zaczną się szerzyć pogłoski, że pewne rzeczy znikają i zapanuje wielka niepewność gdzie się te rzeczy podziały... i na prawdę nikt nie będzie miął pojęcia, o tym gdzie są te wszystkie drobiazgi. O takiej solidnej podstawie, do której przymocowane są rożne przystawki. W tym czasie przyjaciel zgubi młotek swego przyjaciela, a młodzi nie będą wiedzieli gdzie są rzeczy należące do ich ojców, które ojcowie położyli na swoich miejscach poprzedniego wieczoru około ósmej. Napisane jest...
(Brian chce kupić sztuczną brodę)
BRIAN: Ile? Szybko!
HARRY: Co?
BRIAN: Dla żony.
HARRY: 20!
BRIAN: Zgoda
HARRY: Co?
BRIAN: Oto pieniądze
HARRY: Chwilunia- powinniśmy się potargować.
BRIAN: Nie!!!! Nie musze!
HARRY: Co to znaczy nie? Zatem oddaj!
BRIAN: Przecież zapłaciłem!
HARRY: Burt!
BURT: Co się dzieje?
HARRY: Ten typ się nie chce targować!
BURT: Nie chce?
BRIAN: No dobra, skoro musimy.
HARRY: Słuchaj chce za to 20!
BRIAN: Właśnie ci dałem!
HARRY: Uważasz, że nie jest tyle warte?
BRIAN: Nie!
HARRY: Przyjrzyj się, zobacz- najwyższa jakość!
BRIAN: Dam ci 19.
HARRY: Nie! rób to właściwie! Targuj się właściwie!!! To nie jest warte 19!
BRIAN: ...ale, chcesz 20!
HARRY: Rany... targuj się!
BRIAN: Dobra, dam ci 10!
HARRY:
(Mówi szeptem)
Już lepiej!
(Głośno)
10?!!! Chcesz mnie obrazić! Mam umierająca babkę!
BRIAN: Dam ci 11!
HARRY:
(Szeptem)
Widzisz już chwytasz...
(Głośno)
11?!!! Czy ja dobrze słyszałem? To mnie kosztowało 12! Chcesz mnie zrujnować?
BRIAN: 17?
HARRY: Nie! Nie!
BRIAN: 18?
HARRY: Nie!
(Szeptem)
Teraz mów 14.
BRIAN: Dam ci 14!
HARRY: Co? Kpisz sobie?
BRIAN: Przecież kazałeś mi tak mówić! Powiedz co mam mówić? Proszę.
(Szeptem)
HARRY: Zaproponuj 14.
BRIAN: Dam 14.
HARRY: On mi za to daje 14!
BRIAN: 15!
HARRY: 17! Moje ostatnie słowo, ani centa taniej! Niech mnie szlag trafi!
BRIAN: 16!
HARRY: Zgoda! Miło robić z tobą interesy. Dołożę ci to!
BRIAN: Nie chce!
HARRY: Burt!
BRIAN: No dobra!
HARRY: Gdzie twoje 16?
BRIAN: Dałem ci 20!
HARRY: Racja jestem ci winien 4!
BRIAN: Nie trzeba...
HARRY: Zaraz. Gdzieś tu je mam.
BRIAN: W porządku. 4 za tykwę!
HARRY: 4! Zza te tykwę?! Jest warta 10.
BRIAN: Właśnie dałeś mi ją za darmo!
HARRY: ...ale jest warta 10!
BRIAN: Dobra!
(Zabiera tykwę i ucieka)
HARRY: Otóż nie! Nie jest warta 10! Musisz się kłócić! 10 za to?- Chyba oszalałeś?!!! No tak! Człowiek się uczy przez całe życie...
S C E N A 1 5
(Tajna kwatera NFJ)
REG: Daniel.
LORETTA: Daniel.
FRANCIS: Jo.
REG: Jo.
LORETTA: Jo.
FRANCIS: Joshua.
REG: Joshua.
LORETTA: Joshua.
FRANCIS: Judges.
REG: Judges.
LORETTA: Judges.
FRANCIS: Brian.
REG: Brian.
LORETTA: Brian.
REG: proponuje, żeby naszych siedmiu byłych braci uznanych za męczenników dla naszej sprawy.
LORETTA: popieram wniosek.
REG: dziękuję Loretto! ale nie załamujmy się. Jedna taka katastrofa- to dopiero początek! ich znakomita śmierć powinna nas zjednoczyć. uwaga!
(Wszyscy się chowają)
BRIAN: cześć! Reg?
REG: odejdź!
BRIAN: Reg, to ja Brian.
REG: Zjeżdżaj!!!
COMMANDOS#1Spływaj stąd!
COMMANDOS#2: odwal się
BRIAN: Stan!
LORETTA: Tak spadaj
REG: Spierdzielaj!
(Centurio wali dobija się do drzwi)
REG: Cholera!
(Mateusz pokazuje Brian`owi, żeby się schował na balkonie)
MATEUSZ: Już idę.
(Brian chowa się na balkonie)
MATEUSZ: Mam stare oczy, nie widzę!
CENTURION: Ty jesteś Mateusz?
MATEUSZ: Tak
CENTURION: Mamy powody przypuszczać, że ukrywasz niejakiego Brian`a z Nazaretu- członka terrorystycznej organizacji Narodowy Front Judei.
MATEUSZ: Ja? Ależ skąd? Jestem tylko starym biednym człowiekiem, nie mam czasu dla przestępców. Mam zbolałe nogi, nie słyszące uszy, ociemniałe oczy...
CENTURION: Zamilcz durniu! Straże przeszukać dom!
(Przeszukują dom)
CENTURION: Znasz karę przewidziana w rzymskim kodeksie za ukrywanie znanego kryminalisty?
MATEUSZ: Nie...
CENTURION: Ukrzyżowanie! Paskudna śmierć co?
MATEUSZ: Może być gorzej...
CENTURION: Co może być gorszego?
MATEUSZ: Na przykład: zasztyletowanie.
CENTURION: Zasztyletowanie? To trwa kilka sekund, a ukrzyżowanie ciągnie się godzinami- to powolna okropna śmierć.
MATEUSZ: ...ale przy najmniej na świeżym powietrzu.
CENTURION: Wariat.
(Żołnierze wychodzą)
SIERŻANT: Niczego nie znaleźliśmy!
CENTURION: Jeszcze się zobaczymy- świrusie!
MATEUSZ: Wielki nochal!
CENTURION: Uważaj!
MATEUSZ: Mięliśmy szczęście.
BRIAN: Przepraszam Reg!
REG: On przeprasza!- Przeprasza, że sprowadził cały legion do naszej kwatery głównej. Ale nie ma sprawy, rozgość się, czuj się jak u siebie w domu. Ty cipo, ty głupi bezmozgowy, bucowaty...
(Centurion znów wali do drzwi, Brian znów ucieka na balkon)
MATEUSZ: Moje nogi są już stare i bez życia, moje uszy...
CENTURION: W jednym miejscu nie sprawdzaliśmy! straże!
MATEUSZ:...mój nos ma katar.
CENTURION: Widziałeś kiedyś ukrzyżowanego?
MATEUSZ: To fraszka.
CENTURION: Nie mów tak!
(Wychodzą)
SIERŻANT: Znaleźliśmy łyżkę.
(Centurion zabiera łyżkę ze sobą)
CENTURION: Bardzo dobrze sierżancie.
(Do Mateusza)
CENTURION: Jeszcze tu wrócimy- dziwaku!
(Centurio wychodzi. Członkowie NFJ wychodzą z kryjówek. Po chwili znów Centurio łomoce do drzwi)
CENTURION: Otwierać!!!
MATEUSZ: Nie daliście nam czasu się schować.
(Balkon zarywa się! Brian spada na jednego z proroków, którego spycha do wielkiego dzbanka. Rozlegają się oklaski)
S C E N A 1 6
(Brian zauważa żołnierzy rzymskich, dlatego postanawia udawać proroka)
BRIAN: Nie sądźcie innych, bo sami możecie być sądzeni...
COLIN: Co?
BRIAN: Powiedziałem, żebyście nie sadzili, bo sami tez możecie być osądzeni...
COLIN: Ja?
BRIAN: Tak.
COLIN: Pięknie dziękuje
BRIAN: Nie tylko ty, wy wszyscy.
DENNIS: Ładna tykwa. ile za nią chcesz?
BRIAN: Weź ją sobie
DENNIS: Zza darmo?
BRIAN: Tak
BRIAN: Wyobraźcie sobie lilie
DENNIS: Nie potargujemy się?
BRIAN: Nie! Na polu.
DENNIS: Jest uszkodzona?
BRIAN: Nie, weź ją sobie.
ELSIE: Dlaczego lilie?
BRIAN: ...mogą być ptaki
EDDIE: Jakie?
BRIAN: Jakiekolwiek.
EDDIE: Po co?
BRIAN: Czy one maja prace?
ARTUR: Kto?
BRIAN: Czy ptaki maja prace?
FRANK: Co on gada?
ARTUR:...że ptaki są pasożytami.
BRIAN: Chodzi o to, ze ptakom wiedzie się dobrze, prawda?
FRANK: Bóg z nimi
EDDIE: Właśnie są bardzo ładne.
BRIAN: A wy jesteście od nich ważniejsi wiec, czemu się martwicie, przecież one nie narzekają.
EDDIE: Martwi mnie ze masz cos przeciwko ptakom.
BRIAN: Nic nie mam do ptaków... weźmy lilie
ARTUR: Teraz zaczyna o kwiatach
EDDIE: Daj kwiatom żyć.
DENNIS: Dam ci denara.
BRIAN: Jest twoja .
DENNIS: No to dwa.
BRIAN: Posłuchacie: był sobie jeden facet i miał dwóch służących.
ARTUR: Jak ich nazywał?
ARTUR: Jak mieli imiona?
BRIAN: Nie wiem. Dał im kilka talentów.
EDDIE: Nie wiesz?
BRIAN: To nie jest ważne.
ARTUR: Jak to nie ważne? jak się nazywali?
BRIAN: Simon i Adrian!
ARTUR: Mówiłeś że nie wiesz
BRIAN: To bez znaczenia. Ważne, że byli ci dwaj służący...
ARTUR: On to wszystko zmyśla na poczekaniu
BRIAN: Wcale nie
BRIAN: Dał im...
ARTUR: Chwila, a może było ich trzech?-
BRIAN: Przestańcie.
ARTUR: ... a wiec trzech?-
EDDIE: Jakich trzech?-
BRIAN: Posłuchajcie!-
(Pojawiają się straże. Brian zaczyna się motać...)
BRIAN: błogosławieni ci, którzy nawracają bydło swoich sąsiadów, gdyż oni pozbędą się jarzma i tylko im będzie dane, tylko im będzie dane...
(Strażnicy odchodzą)
BRIAN: Będzie dane...
ELSIE: Co? Będzie dane... co?
BRIAN: Nic takiego
ELSIE: Co chciałeś powiedzieć?
BRIAN: Nic .
ELSIE: Powiedz.
BRIAN: Już skończyłem.
ELSIE: Wcale nie.
ARTUR: Powiedz zanim odejdziesz!
BRIAN: Skończyłem.
(Tłum idzie za nim)
ARTUR: Jest jakaś tajemnica?
BRIAN: Nie!
ARTUR: Więc jest!
EDDIE: Niech nam powie. -
BRIAN: Zostawcie mnie!
EDDIE: Jaka to tajemnica?
DZIEWCZYNA: Czy to tajemnica wiecznego życia?
BRIAN:T tego nie powiem.
ARTUR: Gdybym ją znał taką tajemnicę, na pewno nikomu bym jej nie wyznał!
BRIAN: Dajcie mi spokój!
DZIEWCZYNA: Powiedz proszę.
ARTUR: Nam powiedz proszę- byliśmy pierwsi.
MŁODZIENIEC: Nie! My byliśmy piersi!-
ARTUR: Odejdź!
DZIEWCZYNA: Czy to jego tykwa-
DENNIS: Tak, ale nie jest na sprzedaż! ... 5!
DZIEWCZYNA: To jego tykwa!
DENNIS: 10!
DZIEWCZYNA: Jego tykwa!!! Będziemy ją nieśli za tobą mistrzu! Mistrzu...
MŁODZIENIEC: Nie ma go!
DZIEWCZYNA: Wstąpił do nieba.
DENNIS: 18!
ARTUR: Nie! Jest tam!!!
S C E N A 1 7
(Tłum biegnie za Brian`em, który z przejęcia gubi sandał)
ARTUR: Dal nam znak!
ZNALAZCA BUTA: Dał nam swój sandał!
ARTUR: Ten sandał to znak! Weźmy z niego przykład. tak jak on unieśmy jeden sandał ku górze a drugi zostawmy na nodze. To znak ze jego wyznawcy musza tak robić.
EDDIE: Właśnie.
ZNALAZCA BUTA: Nie! sandał jest znakiem, że musimy zebrać razem wszystkie sandały.
DZIEWCZYNA: Rzuć ten sandał, idźmy za tykwa.
ZNALAZCA BUTA: Nie! Z zbierzmy sandały.
(Chce zdjąć buta dziewczynie)
Pozwól mi...
DZIEWCZYNA: Nie! Odwal się!
MŁODZIENIEC: Nie to znak, żebyśmy nie myśleli o ciele. Ważna jest twarz i głowa!
ZNALAZCA BUTA: Daj mi swój sandał!
MŁODZIENIEC: Odczep się!
DZIEWCZYNA: Idźcie za tykwą! Zza święta tykwą Jerozolimy.
HARRY: Wznieście sandał- jak nam nakazał!
ARTUR: To zwykły pantofel.
HARRY: Sandał!
ARTUR: Pantofel!
DZIEWCZYNA: Wyrzućcie go!
ARTUR: Włóż go!
MŁODZIENIEC: Zjeżdżaj!
ZNALAZCA BUTA: Weźmy sandały i za nim!
(Biegną za Brian`em)
SPIKE: Pomódlmy się! Mesjaszu zstąpiłeś do nas niczym nasienie do grobu!
S C E N A 1 8
WSZYSCY: Mistrzu, mistrzu!
(Brian spotyka człowieka siedzącego w dole)
BRIAN: Jest tu jakieś zejście? Ścieżka w kierunku rzeki? Proszę, pomóż mi.
(Brian skacze do dołu)
SZYMON: Moja noga! Niech to!
BRIAN: Cicho!
SZYMON: Niech to diabli! Psia krew!
BRIAN: Przepraszam.
SZYMON: Niech to szlag trafi! Niech to cholera!
BRIAN: Przepraszam. Bądź cicho!
SZYMON: Milczałem przez 18 lat, a ty mnie teraz uciszasz?!
BRIAN: Co?
SZYMON: Dotrzymałem ślubów przez 18 lat. Żaden dźwięk nie wyszedł z moich ust!
BRIAN: Nie mrzesz się zamknąć jeszcze na pięć minut?
SZYMON: Teraz to bez znaczenia! Chce się wreszcie wyżyć. Przez 18 lat pragnąłem krzyczeć i śpiewać! ... i wołać moje imię. ja żyję! Hava Nagila! ja żyję! Witajcie ptaszki! Witajcie drzewa! ja żyję!
ARTUR: Oto nasz mistrz!
ZNALAZCA BUTA: Tam jest!
ARTUR Przemów do nas mistrzu!
HARRY: Przemów
BRIAN: Odejdźcie!
WSZYSCY: Pobłogosławił nas!
ARTUR: Jak mamy odejść?
BRIAN: Po prostu idzie sobie!
ZNALAZCA BUTA: Daj nam znak!
ARTUR: Dał znak- sprowadził nas tutaj!
BRIAN: Nie sprowadziłem was! sami przyleźliście!
ZNALAZCA BUTA: Mimo wszystko to znak!
ARTUR: Mistrzu twoi ludzi szli za tobą przez wiele mil. Są zmęczeni i głodni. Nakarm ich!
BRIAN: To nie moja wina, że nic nie zjedli!
ARTUR: Na tej wysokiej górze nie ma nic do jedzenia!
BRIAN: A ten krzak jałowca?
WSZYSCY: Cud!
MŁODZIENIEC: Stworzył jałowiec pełen owoców, siła swoich słów!
ZNALAZCA BUTA: To jagody jałowcowe!
BRIAN: Oczywiście, że to jagody jałowcowe!- Przecież to jałowiec!!! Czego się spodziewaliście?
ELSIE: Pokaz nam inny cud!
ARTUR: Nie kuście go próżne istoty. Cud z jałowcem wam nie wystarcza?
SZYMON: Zostawcie go!!! To mój krzak!!!!
ARTUR: To dar Boży!
SZYMON: Może i tak ale to moje jedyne żarcie!!!
(Wyskakuje z dołu- okazuje się, że nie ma nic na sobie, okrywa go jedynie jest długa broda do ziemi)
SZYMON: Wynocha spływajcie, to nie dla was!!!
(Odpycha wszystkich)
HARRY: Zostałem dotknięty łysiną
ŚLEPIEC: Jestem uzdrowiony, mój mistrz mnie uzdrowił,
BRIAN: Nawet go nie tknąłem!
ŚLEPIEC: Kiedyś byłem ślepy, teraz przejrzałem.
(Wpada do dołu)
WSZYSCY: To cud! cud!!!
SZYMON: Każ im przestać. Nie wymówiłem słowa przez 18 lat, póki tu nie przylazłeś.
WSZYSCY: Cud, cud! on jest mesjaszem!
SZYMON: Zranił mnie w nogę!
WSZYSCY: Zrań i moja! Moja też!
ARTUR: Niech żyje mesjasz!
BRIAN: Nie jestem mesjaszem!
ARTUR: Jesteś! mam doświadczenie- kilku już poznałem!
WSZYSCY: Niech żyje mesjasz!
BRIAN: Nie jestem mesjaszem! Posłuchajcie, proszę... nie jestem mesjaszem! Daje słowo!!!
DZIEWCZYNA: Tylko prawdziwy mesjasz zaprzeczyłby swojej boskości!
BRIAN: Co? No to jestem bez szans, no dobra, wiec jestem mesjaszem.
WSZYSCY: On jest mesjaszem!!!
BRIAN: A teraz odpierdolcie się!!!
(zapadła martwa cisza)
ARTUR: Jak mamy się odpierdolić, panie?
BRIAN: Odejdźcie! zostawcie mnie!-
SZYMON: Ty kazałeś tym ludziom zjeść mój jałowiec? Złamałeś mi nogę, złamałeś moja przysięgę, a teraz chcesz ogołociłeś mój jałowiec!!!?
(Rzuca się wściekły na Brian`a)
BRIAN: Odwal się!
WSZYSCY: Ro mesjasz, wybraniec!
SZYMON: Wcale nie!!!
WSZYSCY: Niewierny. Wykończyć go! Zabić heretyka!
(Biorą na ręce heretyka i gdzieś go wynoszą)
BRIAN: Zostawcie go. Puśćcie go proszę!
(Pojawia się Judyta)
JUDYTA: Brian!
BRIAN: Judyta!
S C E N A 1 9
(Pieje kogut. Scena w mieszkaniu Brian`a. Brian budzi się, obok niego leży Judyta, po chwili Brian wstaje. Jest ubrany tylko w jarmułkę, otwiera okno)
TŁUM: spójrzcie jest! wybraniec się zbudził!
MANDY: brian!!!!
BRIAN: chwileczkę mamo!
(Brian ubiera się. Do Judyty)
MANDY: Bądź cicho.
(Mandy wyważa drzwi)
BRIAN: Cześć mamo...
MANDY: Żadnego "cześć mamo"! Co ci ludzie tam robią? Gadaj co przeskrobałeś?
BRIAN: Pewnie wpadli tu po coś po drodze!
MANDY: Po drodze? Tłoczą się ze wszystkich stron. Tam jest ich cały tłum!
BRIAN: Od wczoraj za mną chodzą!
MANDY: Zaraz przestaną!
(Otwiera okno. Ludzie mają sandały na kijach. Na pierwszym planie jest dziewczyna z tykwą Brian`a)
MANDY: Przestańcie łazić za moim synem. Nie wstyd wam?
TŁUM: Mesjasz! Pokaż nam mesjasza!
MANDY: Kogo?
TŁUM: Mesjasza!!!
MANDY: Tu nie ma żadnego mesjasza. Są myszy, ale nie ma mesjasza!!! Idźcie sobie!
(Zamyka okno)
MANDY: Chłopcze cos ty nabroił!
BRIAN: Nic mamo...
MANDY: Gadaj
BRIAN: Myślą, że jestem mesjaszem!
(Daje po pysku Brian`owi)
BRIAN: Coś ty im nagadał?
MANDY: Nic, ja tylko
(Znów Brian dostaje po pysku)
MANDY: Pogarszasz tylko swoja sytuacje!
(Z ukrycia wychodzi Judyta, niestety nie zdążyła się ubrać)
JUDYTA: Może ja to wytłumaczę pani kohen. Pani syn to urodzony przywódca. Nic dziwnego, że za nim idą, ponieważ wierzą, że ich poprowadzi! Ku nadziei lepszego życia, ku lepszej przyszłości!!!
(Mandy patrzy z niedowierzaniem)
MANDY: Kto to jest?
BRIAN: To jest Judyta, mamo.
BRIAN: Judyto- oto moja matka
(Dostaje po pysku. Mandy otwiera okno)
MANDY: Teraz posłuchajcie: to nie żaden mesjasz, tylko bardzo nie grzeczny chłopak. Odejdźcie!
TŁUM: Kim ty jesteś?
MANDY: Jego matką!!!
TŁUM: Oto jego matka! Niech żyje jego matka. Niech żyje matka briana- naszego przywódcy!
(Mandy cieszy się z wiwatów na swoja cześć)
MANDY: Nie ze mną te numery. On nie wyjdzie i to moje ostatnie słowo! A teraz won!
TŁUM: Nie!
MANDY: Słyszeliście co powiedziałam?
TŁUM: Tak!
MANDY: A wiec to tak?!
TŁUM: Tak!
MANDY: No dobra, możecie go zobaczyć na minutę, ale ani sekundy dłużej. Jasne?
TŁUM: Tak!
MANDY: Obiecujecie?
(Zawiedzieni)
TŁUM: No cóż, obiecujemy.
MANDY: Oto i on. Brian`ie chodź tu i przemów do nich!
BRIAN: Ale Judyta mamo...
MANDY: Zostaw te dziewkę!
BRIAN: Ja nie chce!
(Wiwaty)
BRIAN: Dzień dobry. Proszę was posłuchajcie!
(Uciszają się)
BRIAN: Mam was jedna lub dwie rzeczy do powiedzenia....
TŁUM: Powiedz nam obie!
BRIAN: Wszystko źle zrozumieliście! Nie musicie za mną chodzić! Nie musicie chodzić za nikim ! Musicie myśleć sami. Jesteście indywidualistami!
TŁUM: Tak, jesteśmy indywidualistami!
BRIAN: Jesteście różni!
DENIS: Ale ja nie!
BRIAN: Wszyscy musicie sami znaleźć rozwiązanie!
TŁUM: Tak musimy sami znaleźć rozwiązanie!
BRIAN: Otóż to!
TŁUM: Powiedz nam co?
BRIAN: Nie! W tym rzecz. Nie pozwólcie nikomu rozkazywać! W przeciwnym razie...
(matka odciąga Brian`a od okna)
MANDY: Dobra starczy!
TŁUM: Minuta jeszcze nie minęła.
MANDY: Właśnie, że minęła!
TŁUM: Wcale nie!!!
MANDY: Przestańcie i wynoście się stad!
MŁODZIENIEC: Przepraszam, czy pani jest dziewicą?
MANDY: Co proszę?
MŁODZIENIEC: Jeśli to nie jest zbyt osobiste pytanie, czy jest pani dziewicą?
MANDY: Zbyt osobiste? A czy może być coś bardziej osobistego? Odpieprz się!
(cisza)
MŁODZIENIEC: Na pewno jest!
TŁUM: Bez wątpienia.
(Brian schodzi na dół, gdzie czekają na niego tłumy)
REG: Dzień dobry zbawco.
KOBIETA: dotknij mnie szybko!
FRANCISZEK: Nie dotykać wybrańca!
(Kobieta chce, że by Brian pobłogosławił jej dziecko)
REG: Nie pchaj tego dziecka w twarz zbawcy, dopchniesz się później!
GRZEGORZ: Czy mógłby spojrzeć na moja żonę? boli ją głowa!
REG: Będzie musiała poczekać
GRZEGORZ: Ale idziemy na proszona kolacje!
REG: Trędowaci czekają w kolejce! ... Brian mógłbyś przyjąć człowieka, który wypożycza nam dom na niedziele?
FRANCISZEK: Nie pchać się i bez hałasu!
REG: Proszę, opętani zachowujcie się! Nieuleczalni musicie czekać! Grzeszne kobiety ustawcie się pod ścianą!
(Brian wychodzi na podwórko)
JUDYTA: Brian, byłeś fantastyczny.
BRIAN: Ty też...
JUDYTA: Chodzi o to co przed chwila powiedziałeś, to nadzwyczajne.
BRIAN: Co?
JUDYTA: Nie potrzebujemy przywódców. Święta racja, Reg dominował nad nami zbyt długo! Ktoś musiał to powiedzieć i ty to zrobiłeś!
BRIAN: Jesteś bardzo pociągająca.
JUDYTA: To nasza rewolucja. Zrobimy ja wspólnie! Jesteśmy z tobą! Rewolucja jest w twoich rękach!
BRIAN: Ale nie o to mi chodziło!
CENTURION: Aleś mnie, kurwa, nabrał kochasiu!!! Straż!
(zabierają Briana. Judyta próbuje powstrzymać centuriona)
CENTURION: Przestań!
S C E N A 2 0
(Pałac Piłata)
PIŁAT: No ładnie nas za sobą "pSegalopowales"!
BRIAN: Co?
PIŁAT: Tym razem "juZ" nie "zwiejeS! StraS! Cy" mamy dziś jakieś "ukSyzowania"?
STRAZNIK#1: Tak 139, specjalna uroczystość na święto paschy.
PIŁAT: "DobZe". teraz "juZ" 140! "ŚliCna" okrągła "liCba". No nie, Kutas?
CENTURION: Niech żyje cesarz!
PIŁAT: Niech "Zyje"!
CENTURION: Lud na zewnątrz trochę się niecierpliwi! Za pozwoleniem proponuje go przegonić!
PIŁAT: "PSegonić"? ... ale ja "jeSCe" nie "pSemawiałem"!
CENTURION: Wiem... ale...
PIŁAT: Moje" pSemówienie jest bardzo waZne'. Mój "pSyjaciel" Wielgas Kutas "pSybył" specjalnie z "Zymu, Zeby" je" usłySeć"!
(Wchodzi Wielgas)
CENTURION: Niech żyje cezar!
WIELGAS KUTAS: Niech żyje cezał!
CENTURION:
(Do Piłata)
Nie pomyślałeś panie, żeby w tym roku zrezygnować z przemówienia?
PIŁAT: Zrezygnować?
CENTURION: Ludzie są w jakimś dziwnym nastroju.
PIŁAT: "AleZ" centurionie, jestem "zaskoCony, Ze" taki "waleCny mąZ" jak ty, "pSejmuje" się jakąś gromadką rebeliantów!
CENTURION: Tam zanosi się na burzę!
PIŁAT: Zabierać go!
BRIAN: Jestem Rzymianinem, na prawdę! Mogę to udowodnić. Na prawdę!
PIŁAT: ....i "dobZe go ukZyZowac! Wielgas"!
CENTURION: Na prawdę, panie, ja bym tego nie robił!
PIŁAT: "PSepuść" mnie!
WIELGAS KUTAS: Pójdę "wŁaz" z tobą Poncjuszu. W "łazie tŁudnosci, spłubuje" ci pomóc.
S C E N A 2 1
(Tajna kwatera NFI)
REG: ...teraz punk IV. osiągniecie supremacji na świecie w przeciągu pięciu lat. Franciszku opracowałeś to?
FRANCISZEK: Tak. drodzy bracia powiem otwarcie pięć lat, to optymistyczna liczba, chyba, że zniszczymy Imperium Rzymskie w przeciągu dwunastu miesięcy!
REG: Tak! Racja!
FRANCISZEK: Spójrzmy na to trzeźwo: to spore imperium, wiec ruszmy tyłki i przestańmy tylko o tym gadać!
KOMANDOSI: Tak! Tak!
LORETTA: Zgadzam się! Liczy się działanie a nie słowa, zatem do dzieła!
KOMANDOSI: Racja.
REG: Możemy tu siedzieć całymi dniami, gadając, wydając rezolucje, wygłaszać mowy, a nie usuniemy ani jednego rzymskiego żołnierza!
FRANCISZEK: Przestańmy więc ględzić. To nas prowadzi do nikąd!
KOMANDOS#1: Słusznie!
LORETTA: Zgadzam się- strata czasu!
(wpada Judyta)
JUDYTA: Schwytali Brian`a!
REG: Co?
KOMANDOSI: Co?
JUDYTA: Zabrali go! Zostanie ukrzyżowany!
REG: Trzeba natychmiast zwołać posiedzenie!
JUDYTA: Co?
KOMANDOS#2: Natychmiast!
KOMANDOS#1: Słusznie!
LORETTA: Nowy wniosek?
REG: Całkowicie nowy wniosek! Co następuje... będzie to natychmiastowa akcja!
FRANCISZEK: Zaraz, po głosowaniu!
REG: Oczywiście, przecież nie można podjąć decyzji bez głosowania!
JUDYTA: Musimy działać niezwłocznie, proszę!
(Reg dyktuje, a Loretta zapisuje)
REG: W oparciu o świeże wiadomości od siostry Judyty...
LORETTA: Nie tak szybko Reg!
JUDYTA Na litość Boska to całkiem proste! Musicie wyjść przez te drzwi teraz i powstrzymać Rzymian przed ukrzyżowania brian`a! To się właśnie dzieje Reg w tej chwili, nie kapujesz? Ooooooooh!!!
REG: Ale napalone te feministki!
LORETTA: Co?
REG: Przepraszam Loretto. przeczytaj to od początku, dobrze?
S C E N A 22
(podziemia Koloseum)
NISUS WETTUS: Następny! Ukrzyżowanie?
SKAZANY#1: Tak.
NISUS WETTUS: Dobrze. Za tymi drzwiami kolejka na lewo, jeden krzyż dla każdego
NISUS WETTUS: Następny! Ukrzyżowanie?
SKAZANY#2: Tak
NISUS WETTUS: Dobrze. Za tymi drzwiami kolejka na lewo, jeden krzyż dla każdego. Następny! Ukrzyżowanie?
PAN CHEEKY: Nie! Wolność!
NISUS WETTUS: Co ?
PAN CHEEKY: wolność dla mnie... Powiedzieli, że niczego złego nie zrobiłem, mogę wiec odejść i zamieszkać na jakieś wyspie.
NISUS WETTUS: No to fajnie... idź sobie.
(Spogląda w notatki)
PAN CHEEKY: Nabrałem cię. Tak na prawdę mam zostać ukrzyżowany!
NISUS WETTUS: Rozumiem... doskonale, więc...
PAN CHEEKY: Wiem. Za drzwiami, jeden krzyż dla każdego- kolejka na lewo.
NISUS WETTUS: Na lewo.. tak. Ukrzyżowanie?
SKAZANY#3 Tak.
S C E N A 2 3
(Tłum śmieje się z wady wymowy Poncjusza Piłata Wielgasa Kutasa)
PIŁAT: Obywatele Jerozolimy! "Zym" jest wam "pSyjazny"! W dowód "naSej pSyjazni", zgodnie z tradycja o tej "poZe "roku "wypuSCAmy" z wiezienia jednego" pSestepcę"! Kogo mam wypuścić?
BOB HOSKINS: Wypuść "Łodżera"!
PIŁAT: "DobZe wypusCe RoZera"!
CENTURION: Nie mamy żadnego Rogera panie!
PIŁAT: Co?
CENTURION: Nie mamy nikogo o tym imieniu, panie!
PIŁAT: Nie mamy "RoZera"!
BOB: Więc "moZe" Szczepana?
PIŁAT: Centurionie, "Cemu" się naśmiewają?
CENTURION: To jakieś żydowskie figle, panie!
PIŁAT: "Cy" oni ze mnie drwią!
CENTURION: Ależ skąd, panie!
PIŁAT: No "dobZe wypuSCe SCepana"!
CENTURION: Żadnego Szczepana także nie mamy, panie!
PIŁAT: "Zadnego RoZera, Zadnego SCepana"?!
CENTURION: Niestety!
PIŁAT: Kim jest ten "RoZer"? kim jest ten" Scepan", o którym mówicie?
BOB: Jest "Zymianinem"!
MĘŻCZYZNA: ...i "pSeStepcą"
KOBIETA: ....oraz bandytą!
PIŁAT: To jakiś "notoryCny ZezimieSek".
CENTURION: Ale nie mamy go, panie.
PIŁAT: "Cy" mamy w ogóle jakiegoś więźnia?
CENTURION: Mamy Samsona, panie. Samsona dusiciela, Sajlasa mordercę z Syrii...
(Zagłada do notatek)
CENTURION: Kilku drobnych rabusiów z Cezarei... sześćdziesięciu siedmiu...
(Wielgas odbiera notatki centurionowi)
WIELGAS KUTAS: Ja "spŁubuje" do nich przemówić!
PIŁAT: Dobry pomysł Wielgas.
WIELGAS KUTAS: Obywatele mamy: Samsona dusiciela, Sajlasa "mołdełce z Syłii"
(Znów zaczynają się wyśmiewać)
WIELGAS KUTAS: .... i kilku "dŁobnych" przestępców z "CezaŁei"!
S C E N A 2 4
(Podziemie Koloseum)
NISUS WETTUS: Następny! ukrzyżowanie?
ALFONSO: Tak.
NISUS WETTUS: Dobrze. Za tymi drzwiami kolejka na lewo, jeden krzyż dla każdego
BRIAN: Przepraszam, zaszła jakaś pomyłka!
NISUS WETTUS: Chwileczkę. ilu już przeszło?
STRAŻNIK WIĘZIENNY: Co?
NISUS WETTUS: Ilu już przeszło?
STRAŻNIK WIĘZIENNY: Co?
POMOCNIK STRAŻNIKA: Musi pa-pan mó-mówić gło-ośniej, on jest głu-głuchy jak pi-pi-pień!
NISUS WETTUS:
(mówi powoli głośno, wyraźnie i dużymi literami)
I L U J U Ż P R Z E S Z Ł O?
(Strażnik więzienny śmieje się kiwa przecząco palcem)
NISUS WETTUS: O rany!
POMOCNIK STRAŻNIKA: Naliczyłem dzie-więć... dzie-więć...
(uderza się silnie w głowę- o dziwo pomogło mu)
Dzie-dzie-więćdziesieciu sześciu panie.
NISUS WETTUS: Takie bezsensowne marnowanie ludzkiego życia, no nie?
POMOCNIK STRAŻNIKA: Nie-e p-panie. dla ty-tych d-d-drani u-ukrzyżowanie to-to ła-łaska!
NISUS WETTUS: Łaska?- przecież to paskudna śmierć!
POMOCNIK STRAŻNIKA: Pa-paskudne jest coś, co właśnie teraz wymyśliłem, panie.
NISUS WETTUS: No tak. ukrzyżowanie?
BRIAN: Czy mogę z kimś porozmawiać?
POMOCNIK STRAŻNIKA: Wiem jak ciągnąc, jeśli i ty obciągniesz...
NISUS WETTUS: Co?
POMOCNIK STRAŻNIKA: Niech p-pan nie-e zwraca u-u-u
(Znów uderza się silnie w głowę- znów pomogło)
uwagi, on je-est gluchy i głuu-upi!
NISUS WETTUS: Więc jak dostał te prace?
POMOCNIK STRAŻNIKA: Cholerny li-izus Pi-iłata
PAN CHEEKY: Ruszaj się "Wielki Nochalu"! Ludzie tu czekają na ukrzyżowanie!
BRIAN: Mam prawo do adwokata!
NISUS WETTUS: A masz adwokata?
BRIAN: Nie, ale jestem Rzymianinem.
PAN CHEEKY: Może powtórny proces? Jest kupa czasu!-
PARVUS: Zamknij się!
PAN CHEEKY: Parszywi Rzymianie, nie maja poczucia humoru!
(Strażnik wyprowadza pana Cheeky)
NISUS WETTUS: Przepraszam, ale spieszymy się. Proszę iść... kolejka na lewo, jeden krzyż dla każdego.
S C E N A 2 5
(Tłum pokłada się ze śmiechu)
PIŁAT:
(do Centuriona)
Cy ja coś powiedziałem?
(do tłumu)
CiSa ten Cłowiek pSewodzi Zymskim Legionom! Jest wysokim uZędnikiem w Zymie!
(Tłum wprost pęka ze śmiechu)
S C E N A 2 6
NISUS: Kolumno krzyżowa.
(chrząka)
NISUS: Dzień dobry. Przechodząc przez miasto będziemy na oczach wszystkich, więc nie zawiedźmy tłumów. Trzymajmy się w równym szeregu, trzy równe odległości miedzy sobą i prowadzącym oraz zachowujmy tępo, krzyże na lewe ramie...
(pokazuje jak trzymać krzyż na lewym ramieniu)
...jeśli się dobrze przyprzecie do krzyża nawet nie zobaczycie kiedy jedziecie na miejscu. Centurionie...
PARVUS: Kolumno krzyżowa!
(ruszają)
PARVUS: czekać na komendę!!!
(Nisus wyraźnie wzruszony, jakby pierwszy raz przechodził przez miasto z kolumną krzyżową)
PARVUS: Kolumno krzyżowa!... Na przód marsz!
BEN: Wy cholerni farciarze! wy cholerni parszywi farciarze!
MIŁOSIERNY PRZECHODZIEŃ: Pomogę ci bracie.
(bierze krzyż OD Alfonso)
ALFONSO: Dziękuję.
(Alfonso ucieka. Miłosierny przechodzień chce zostawić krzyż )
PARVUS: Co ty wyprawiasz?
MIŁOSIERNY PRZECHODZIEŃ: To nie mój krzyż!
PARVUS: Stul pysk i ruszaj z innymi!
PAN CHEEKY: Ale cię załadował, będziesz miał nauczkę! Huhuhuhuhu.
S C E N A 2 7
PIŁAT: "DobZe"! dam wam "jeSCe" jedną "Sansę" i tym razem nie chce "słySeć o Zadnych SCepanach, StaSkach, Symonach", albo "GzegoZach"!
WIELGAS: ...i żadnych "SpenseŁach Tłejsi"!
PIŁAT: Albo nie "wypuSCe" nikogo!
JUDYTA: Wypuść Brian`a!
BOB: Może być, wypuść Brian`a!
PIŁAT: “DobZe". "StarCy"!
CENTURION: Panie, mamy Brian`a!
PIŁAT: Co?
CENTURION: Właśnie skazałeś go na ukrzyżowanie!
PIŁAT: Chwila mamy Brian`a! wiec uwolnijcie go natychmiast! więc "dobZe wypuSCe" Brian`a!
S C E N A 2 8
PARVUS: Ruszaj się!
PAN CHEEKY: Bo co ?
PARVUS: Bo będziesz miał kłopoty!
PAN CHEEKY: Do licha, czyżby groziło mi odwołanie ukrzyżowania?
PARVUS: Stul pysk!
PAN CHEEKY: To by było dopiero, nie miałbym co ze sobą zrobić!
(Parvus uderza pana Cheeky)
PAN CHEEKY: Dziękuję.
S C E N A 2 9
(podziemie Koloseum)
CENTURION: Poszli już?
STRAŻNIK: Mam guza na plecach!
POMOCNIK STRAŻNIKA: Niech pan nie zwraca na niego uwagi- on jest o-o-o-błąkany!
CENTURION: Czy już poszli?
POMOCNIK STRAŻNIKA: A! y-y n-n-ń-ń-n...
STRAŻNIK: hehehehehe.
CENTURION: A niech was!
POMOCNIK STRAŻNIKA: Tak panie!
(do strażnika)
Dobra, nawijaj dalej.
STRAŻNIK: ...i wtedy ona...
S C E N A 3 0
(Tajna kwatera NFJ)
REG: Dobra, decyzja brzmi działać. jeden się wstrzymał! proponuje, by przystąpić do wykonania planu bezzwłocznie! Zgoda?
S C E N A 3 1
(centurion odpycha Beggara)
BEGGAR: Cholerni Rzymianie!
CENTURION: Uważaj co gadasz! Zostało nam jeszcze trochę krzyży!
PARVUS: W gorę "Wielki Nosie"!
WIELKI NOS: Zapłacisz mi jeszcze za to łajdaku!
PARVUS: No pewnie!
WIELKI NOS: Zobaczysz! Ja nigdy nie zapominam twarzy!
PARVUS: Dobra, dobra!
WIELKI NOS: Ostrzegam cię! Jeszcze ci przyleje! Ty rzymski ciulu!
PARVUS: Stul pysk żydowska cioto!
WIELKI NOS: Jak śmiesz nazywać mnie Żydem, jestem Samarytaninem!
GRZEGOŻ: Samarytaninem? to miał być sektor żydowski!
PARVUS: To i tak bez znaczenia, wszyscy umrzecie za kilka dni!
WIELKI NOS: Może to bez znaczenia dla ciebie Rzymianinie! Ale dla nie nas! Prawda kochanie?
ŻONA WIELKIEGO NOSA: Jasne!
WIELKI NOS: Ustawa o rzymskiej okupacji mówi wyraźnie, że mamy prawo być krzyżowani w czysto żydowskim otoczeniu!
FARYZEUSZ: Każdy wśród swoich!
WALIJCZYK: Szwedzi oddzielnie, Walijczycy oddzielnie!
PARVUS: Dobra! Zaraz to załatwimy! Ręka w góre, którzy nie chcą być krzyżowani tutaj! W porządku! Następny!
(Nikt nie podnosi ręki w górę- ze względu na przybicie do krzyża)
MIŁOSIERNY PRZECHODZIEŃ: Słuchajcie to nie mój krzyż!
PARVUS: Co?
MIŁOSIERNY PRZECHODZIEŃ: To nie jest mój krzyż! Ja go tylko trzymałem!
PARVUS: Kładź się! Nie mamy czasu!
MIŁOSIERNY PRZECHODZIEŃ: Oczywiście... nie chce przeszkadzać, ale...
PARVUS: Człowieku mamy przepełnienie jest was 140!
GRZEGOŻ: Czy on jest Żydem?
PARVUS: Zamkniesz się wreszcie?!
GRZEGOŻ: Nie chcemy ani jednego Samarytanina więcej!
PARVUS: Stul mordę!
MIŁOSIERNY PRZECHODZIEŃ: Zdejmiecie mnie, gdy właściciel wróci?
PARVUS: Tak zdejmiemy... następny!
BRIAN: Nie musicie tego robić! Nie musicie wykonywać rozkazów!
PARVUS: Lubię rozkazy!
PAN CHEEKY: Widzisz? Wcale nie źle na tym krzyżu! Zostaniesz uratowany, prawda?
BRIAN: Trochę na to za późno! nie sadzisz?
PAN CHEEKY: E tam! Mamy kilka dni sporo zostaje uratowanych! Mnie zawsze ratuje mój brat jeśli zdoła zejść z dupy na jakieś 20 minut. Najbardziej wali w całym imperium syryjskim! Proszę, nadchodzi twoja rodzina!
BRIAN: Reg!
REG: Witaj bracie Brian`ie.
BRIAN:D dzięki Bogu, że przybiliście!
REG: Tak! Ale na wstępie musze nadmienić, że nie jesteśmy właściwie komitetem ratunkowym, jednak zostałem upoważniony do odczytania niniejszego oświadczenia w imieniu naszego ruchu. My- Narodowy Front Judei- otwieram nawias- zarząd -zamykam nawias przybyliśmy, by złożyć ci nasze siostrzane i braterskie pozdrowienia z okazji twojego męczeństwa!
BRIAN: Co?
REG: Twoja śmierć będzie monumentem naszej nieustającej walki o wyzwolenie ojczyzny z rąk rzymskim, imperialistycznych najeźdźców, wyłączając tych związanych z nawadnianiem, medycyna, drogami, budownictwem i edukacja, a także winiarstwem oraz tych wszystkich Rzymian, którzy powiększają dobrobyt Żydów obojga płci, a także hermafrodytów. Podpisali w imieniu N.F.J. i tak dalej. Sam zaś chciałbym wyrazić swój podziw dla tego co robisz i co na pewno jest dla ciebie bardzo trudne.
BRIAN: Reg, co chcesz zrobić?
REG: Żegnaj Brian`ie i dziękujemy!
(wszyscy salutują Brian`owi)
FRANCISZEK: Tak trzymać.
LORETTA: Dobra robota!
(Odchodzą. Przegłosowują jakiś wniosek i wracają. Śpiewają.)
(*For he's a jolly good fellow! For he's a jolly good fellow! For he's a jolly good fellow! And so say all of us!
LORETTA: And so say all of... )
(KLASZCZĄ)
BRIAN: Wy dranie!
CENTURION: Gdzie jest Brian z Nazaretu?!
BRIAN: Wy parszywi dranie!!!
CENTURION: Mam rozkaz go uwolnić!
BRIAN: Wy głupi dranie!!!
PAN CHEEKY: Ja jestem Brian z Nazaretu.
BRIAN: Co?!!!
PAN CHEEKY: Jestem Brian z Nazaretu!
CENTURION: Zdjąć go!
BRIAN: Ja jestem Brian z Nazaretu!
VICTIM #1: Ja jestem Brian!
VICTIM #2: Jam Brian!
DUŻY NOS: Ja jestem Brian!
GRZEGOŻ: Ja jestem Brian a to moja żona!
wszyscy ukrzyżowani: Ja jestem Brian!
CENTURION: Zdjąć go i wypuścić!
PAN CHEEKY: Ja tylko żartowałem, tak na prawdę nie jestem Brian. Nie jestem Brian`en! Jja was robię w konia! To kawał! Nie jestem nim! Nabieram was tylko! Odstawcie mnie z powrotem! Cholerni Rzymianie!!! To był żart!
(nadbiegają jacyś żołnierze)
ROBOTNIK: Judejski Front Narodowy!
PARVUS: Judejski Front Narodowy!
(Uciekają wszyscy strażnicy! Brian znów jest pełen nadziei)
OTTO: Jesteśmy Judejskim Frontem Narodowym! -oddział samobójczy! Na moja komendę- do ataku!
(wbijają sobie sztylety w piersi)
OTTO: Ale im pokazaliśmy, nie?!
BRIAN: Wy durne palanty!
(przybiega Judyta)
JUDYTA: Brian! Brian! Brian!
(Brian jest wypełniony nadzieją)
BRIAN: Judyta!
(podbiega do krzyża omijając ciała żołnierzy judejskiego frontu narodowego)
JUDYTA: Imponujące, wspaniale! Reg mi wszystko wyjaśnił. Robisz wielką rzecz. Dziękuję ci Brian`ie, nigdy cię nie zapomnę!
(odchodzi, pojawia się matka Brian`a podchodzi do krzyża omijając ciała żołnierzy. Brian`a znów wypełnia nadzieja)
MANDY: Więc tu jesteś! powinnam była się spodziewać, że tak właśnie skończysz ...i pomyśleć, że tyle miłości i uczucia zmarnowałam dla ciebie! Aa ty tak traktujesz swoją biedną, starą matkę w jesień jej życia! cóż mogę powiedzieć: a niech cię tam krzyżują, co mnie to obchodzi!
BRIAN: Mamo, mamo!
*MANDY:...end up like this. Sex, sex....
PAN CHEEKY: Rozchmurz się Brian! Wiesz co mawiają w takich sytuacjach? Życie może być złe i wtedy wkurza cię! A czasami przeklinasz ze złości. Więc, gdy cię życie za mordę bierze- zagwiżdż tylko w dobrze wierze i wtedy znajdziesz w nim sporo radości...
(śpiewa)
Zawsze patrz na życie humorem
(gwiżdże)
Zawsze patrz na życie humorem.
(gwiżdże)
Jeśli życie ci docina, musi być w tym twoja wina, zapomniałeś o uśmiechu i piosence. Kiedy jest ci bardzo źle, że aż rzygać ci się chce- zacznij śpiewać, tylko tego ci potrzeba- i nic więcej. Zawsze patrz na życie humorem
(gwiżdże)
Zawsze patrz na życie humorem.
(gwiżdże)
Życie warte jest niewiele, a śmierć jest jego celem, rób zawsze dobra minę do złej gry. Tylko zęby szczerz w uśmiechu, nic innego się nie liczy- tylko ty. Tak, wiec zawsze patrz z uśmiechem na śmierć...
(gwiżdże)
gdyż jedynym końcem życia jest śmierć!
(gwiżdże)
Życie jest do dupy- to tylko wygłupy, śmiechu warte, a śmiech cię uwalnia z tej matni... więc pamiętaj póki żyjesz, że najlepiej ten się śmieje, kto zawsze śmieje się ostatni... więc, zawsze patrz na życie z humorem!
(gwiżdżą)
(mówi)
rozchmurz się Brian- patrz na życie z humorem! Wszystko jest wtedy o wiele prostsze!
wszyscy : zawsze patrz na życie z humorem!
(gwiżdżą)
PAN CHEEKY: co masz do stracenia? Z niczego powstałeś i niczym się staniesz- cóż wiec tracisz? Nic!
WSZYSCY: zawsze patrz na życie z humorem! (gwiżdżą)
PAN CHEEKY: A teraz wszyscy uśmiech na mordy, bo to już koniec filmu!
*MR. FRISBEE: Nothing will come from nothing. You know what they say?
EVERYONE: Always look on the bright side of life!
MR. FRISBEE: Cheer up, you old bugger. Come on. Give us a grin. There you are. See?
EVERYONE: [whistling]
MR. FRISBEE: It's the end of the film. Incidentally, this record's available in the foyer.
EVERYONE: Always look on the bright side of life!
MR. FRISBEE: Some of us have got to live as well, you know.
EVERYONE: [whistling]
MR. FRISBEE: Who do you think pays for all this rubbish?
EVERYONE: Always look on the bright side of life!
MR. FRISBEE: They'll never make their money back, you know. I told him.
EVERYONE: [whistling]
MR. FRISBEE: I said to him, 'Bernie.' I said, 'They'll never make their money back.'
EVERYONE: Always look on the bright side of life! [whistling]
KONIEC
* TEKST W ORYGINALE
Scenariusz spisany 23 10 00 przez Janosza Dobrosza (bebebe2@poczta.onet.pl )
Scenariusze oraz wiele innych rzeczy dotyczących Latającego Cyrku Monty Pythona znajdziecie na stronie www.modrzew.iq.pl
Pamiętajcie o uśmiechu i piosence :)