I Kant Analityka wzniosłości (fragmnety)


ANALITYKA WZNIOSAOÅšCI
ż 24
O podziale badań nad uczuciem wzniosłości
[...] Jako sąd bowiem estetycznej refleksyjnej władzy sądzenia musi upodobanie we
wzniosłości, tak sarno jak w pięknie, być co do ilości powszechnie ważne, co do jakości
bezinteresowne, co do relacji musi dawać przedstawianie subiektywnej celowości, a co do
modalności wyobrażenie tej celowości jako koniecznej. [...]
Analiza jednak wzniosłości wymaga podziału, jakiego nie potrzebuje analiza piękna,
a mianowicie podziału na wzniosłość matematyczna i dynamiczna.
Uczucie wzniosłości łączy się bowiem z pewnym, związanym z oceną przedmiotu
charakterystycznym poruszeniem umysłu, podczas gdy smak [jako upodobanie] w pięknie,
zakłada i utrzymuje umysł w stanie spokojnej kontemplacji. [...]
A. O MATEMATYCZNEJ WZNIOSAOÅšCI
ż 25
Definicja nominalna wzniosłości
Wzniosłym nazywamy to, co jest absolutnie wielkie. Ale być wielkim i stanowić
wielkość (o zupełnie różne pojęcia. I tak samo jak powiedzieć po prostu, że coś jest wielkie,
jest też czymś zupełnie innym, niż powiedzieć, że jest ono absolutnie wielkie. Tym drugim
jest coś, co jest ponad wszelkie porównanie wielkie. Ale co znaczyć ma wyrażenie, że coś jest
wielkie albo małe, albo średnie? Czystym pojęciem intelektu ono nie jest, a tym mniej
zmysłowa daną naoczną czy pojęciem rozumowym, gdyż nie zawiera w sobie żadnej zasady
poznania. Musi więc być pojęciem władzy sądzenia albo od takiego pojęcia pochodzić i musi
zakładać u swej podstawy subiektywną celowość przedstawienia w odniesieniu do władzy
sÄ…dzenia. [...] Ale stwierdzenie, jak wielkie ono jest, wymaga zawsze jako miernika czegoÅ›
innego, co też jest wielkością. [...]
Jeśli więc mówię po prosi u, że coś jest wielkie, to zdaje się, że nie mam na myśli
żadnego w ogóle porównania, przynajmniej nie z jakimś obiektywnym miernikiem, gdyż
przez to wcale nie określam, jak wielki jest dany przedmiot. Ale choć miara porównania jest li
tylko subiektywna, sÄ…d roÅ›ci sobie pretensjÄ™ do powszechnej naÅ„ zgody. SÄ…dy: «mężczyzna
ten jest piÄ™kny oraz «mężczyzna ten jest wielki nie ograniczajÄ… siÄ™ jedynie do podmiotu
wydającego sąd, lecz na równi z sądami teoretycznymi domagają się, by wszyscy wyrazili na
nie zgodÄ™.
[...] u podstawy tego sądu przyjmuje się niewątpliwie pewien miernik, co do którego zakłada
się, że można go przyjąć dla każdego człowieka jako właśnie taki sarn, ale który nie nadaje
się do logicznego (matematycznie określonego), lecz tylko estetycznego oceniania wielkości,
gdyż jest to miernik leżący jedynie subiektywnie u podstawy sądu w jego refleksji nad
wielkością. [...]
Uwagi godne jest tu to, że chociaż zgoła nie jesteśmy zainteresowani w przedmiocie,
tj. choć egzystencja jego jest nam obojętna, to przecież sama jego wielkość nawet wtedy, gdy
przedmiot rozpatrujecie jako pozbawiony formy, może łączyć się z upodobaniem
powszechnie się udzielającym i tym samym zawierać świadomość subiektywnej celowości w
użytkowaniu naszych władz poznawczych; ale nie jest to upodobanie w przedmiocie jak
wtedy, gdy mowa o pięknie (przedmiot bowiem może [w tym, co wzniosie] nie posiadać
formy), gdzie refleksyjna władza sądzenia czuje się w odniesieniu do poznania w ogóle w
sposób celowy usposobioną  lecz upodobanie w rozszerzaniu wyobrazni w sobie samej.
Jeśli (z wyżej podanym zastrzeżeniem) o pewnym przedmiocie powiadamy po
prostu, że jest wielki, to sąd ten nie jest sądem matematycznie-determinującym, lecz jedynie
sądem refleksji dotyczącym przedstawienia tego przedmiotu, które jest subiektywnie celowe
dla pewnego użytku naszych władz poznawczych przy ocenianiu wielkości; z wyobrażeniem
tym Å‚Ä…czymy wtedy zawsze pewien rodzaj szacunku, tak jak z tym, co nazywamy po prostu
małym, pogardę. [...]
Jeśli jednak nazywamy coś nie tylko wielkim, lecz bezwzględnie, absolutnie, pod
każdym względem (ponad wszelkie porównanie) wielkim tj. wzniosłym, rozumiemy od razu,
że nie zgadzamy się na szukanie dlań adekwatnego miernika poza nim, lecz jedynie w
samym. Jest to wielkość równa jedynie samej sobie. Z tego wynika, więc, że wzniosłości nie
należy szukać w przedmiotach przyrody, lecz jedynie w naszych ideach: [...]
Wzniosłe jest to, w porównaniu z czym wszystko inne jest małe. [...] Rozważając
więc rzecz z tego stanowiska, nie należy niczego, co może być przedmiotem zmysłów,
nazywać wzniosłym. Ale właśnie dlatego, że w naszej wyobrazni tkwi dążenie do kroczenia
w nieskończoność, [...] co pobudza w nas uczucie jakiejś władzy nadzmysłowej. Czymś
absolutnie wielkim nie jest więc przedmiot zmysłów, lecz użytek, jaki władza sadzenia czyni
w sposób naturalny z pewnych przedmiotów celem pobudzania tego uczucia, i w porównaniu
z tym użytkiem każdy inny jest mały. Wzniosłym należy przeto nazwać nastrój ducha,
wywołany przez pewne zajmujące refleksyjną władzę sadzenia wyobrażenie, nie zaś sam
przedmiot.
Do poprzednich więc formuł definiujących wzniosłość możemy dodać jeszcze
następującą: wzniosie jest to, czego sama tylko możliwość pomyślenia świadczy o istnieniu
pewnej władzy umysłu, przekraczającej każdy miernik zmysłowy.
ż 26
O potrzebnej do idei wzniosłości ocenie wielkości przedmiotów przyrody
Ocena wielkości za pomocą pojęć liczbowych (lub ich znaków w algebrze) jest
matematyczna, natomiast ocena w samej tylko naoczności (dokonana na oko) jest estetyczna.
[...] Ocena wielkości miernika podstawowego musi więc polegać jedynie na tym, że można ją
ująć bezpośrednio w naoczności i za pomocą wyobrazni użyć do unaoczniającego
przedstawienia pojęć liczbowych. Znaczy to, że wszelka ocena wielkości przedmiotów
przyrody jest w końcu estetyczna (tzn. określona subiektywnie, a nie obiektywnie).
Dla matematycznej oceny wielkości nie istnieje więc wprawdzie nic, [o czym można
by powiedzieć, że jest] największe (wielkość liczb bowiem wzrasta w nieskończoność),
estetycznej natomiast istnieje niewątpliwie coś, co jest największe i o nim [właśnie]
powiadam, że jeśli uważamy je za miarę absolutną, ponad którą subiektywnie (dla
wydającego sąd podmiotu) nie jest możliwa żadna większa, to pociąga ono za sobą ideę
wzniosłości i wywołuje to wzruszenie, którego nie może wzbudzić matematyczna ocena
wielkości za pomocą liczb. Ta bowiem przedstawia unaoczniające zawsze tylko wielkość
relatywną [otrzymywaną] przez porównywanie z innymi wielkościami tego samego rodzaju,
estetyczna zaś wielkość absolutną, jaką umysł zdolny jest w naoczności ująć.
Do tego, by pewną ilość ująć naocznie w wyobrazni celem użycia jej jako miernika
lub jako jednostki dla oceny wielkości za pomocą liczb, potrzeba dwu czynności tej władzy:
(ujmowania) i scalania. Z ujmowaniem nie ma kłopotu, gdyż może ono iść w nieskończoność,
scalanie natomiast staje siÄ™ tym trudniejsze, im dalej posuwa siÄ™ ujmowanie [...].
Tym da się wytłumaczyć to, co pisze Savary: w swych relacjach z Egiptu: aby w
pełni przeżyć wzruszenie, jakie wywołuje wielkość piramid, nie należy ani za bardzo się do
nich zbliżać, ani zbytnio od nich oddalać. W tym drugim bowiem wypadku ujmowane przez
nas czyści (piętrzące się nad sobą bloki kamienne) wyobrażane są tylko niejasno i [wtedy] ich
wyobrażenie nie oddziałuje na sad estetyczny podmiotu. W wypadku pierwszym natomiast
oko potrzebuje pewnego czasu, by ujecie [piramidy] od podstawy do szczytu doprowadzić do
końca, w tym zaś czasie (o, co wpierw zostało ujęte, zawsze częściowo wygasa, zanim
wyobraznia ujmie momenty ostatnie i [dlatego] scalenie nigdy nie jest zupełne. To samo też
może wystarczyć, aby wytłumaczyć oszołomienie: czy rodzaj onieśmielenia, które, jak
opowiadają, ogarnia widza, kiedy pierwszy raz wchodzi do kościoła św. Piotra w Rzymie.
Rodzi się tu bowiem pewne uczucie nieadekwatności wyobrazni do idei całości, aby móc ja
sobie unaoczniającej przedstawić; wyobraznia osiąga tu swe maksimum, a usiłując je
przekroczyć, pogrąża sit; znowu w sobie samej, co wprowadzają w stan jakiegoś pełnego
wzruszeń upodobania. [...]
[...] jeśli sąd estetyczny ma być czysty (nie zmieszany z sadem ideologicznym jako
rozumowym) i jeśli ma stanowić przykład zupełnie odpowiedni dla krytyki estetycznej
władzy sadzenia, to nie powinno się wzniosłości ukazywać w wytworach sztuki (np. w
budynkach, kolumnach itd.), gdzie cel ludzki określa zarówno forma, jak i wielkość, ani też w
przedmiotach przyrody, których samo pojecie łączy się już z pewnym określonym celem (np.
w zwierzętach o wiadomym przeznaczeniu naturalnym), lecz w surowej przyrodzie (a i w niej
nawet tylko wtedy, gdy nie zawiera w sobie żadnego powabu i nie łączy się z uczuciem
wywołanym rzeczywistym niebezpieczeństwem) i to tylko o tyle, o ile zawiera ona w sobie
wielkość. [...]
*
* *
Ponieważ wszystko, co ma refleksyjnej tylko władz) sądzenia bezinteresownie się
podobać, musi łączyć się w swym wyobrażeniu z celowością subiektywną i za razem
powszechnie ważną, choć u podstawy wydawanego tu sądu nie leży (jak w wypadku piękna)
celowość formy przedmiotu, nasuwa się pytanie: czym jest ta subiektywna celowość i co
ustanawia ją jako normę, aby przez samą tylko ocenę wielkości  i to takiej, która doszła aż
do stwierdzenia, że nasza władza wyobrazni nie nadaje się do unaoczniającego
przedstawienia pojęcia pewnej wielkości  stanowić mogła podstawę powszechnie ważnego
upodobania?
Wyobraznia w swym dodawaniu tego, co potrzebne jest do wyobrażenia wielkości,
kroczy sama przez się naprzód w nieskończoność, nie natrafiając na żadne przeszkody;
intelekt zaś kieruje nim za pomocą pojęcia liczby, do czego tamta musi dostarczyć schematu;
[...] ale nie ma w tym nic celowego dla estetycznej władzy sądzenia i nic, co wywoływałoby
upodobanie. [...] Intelekt zostaje w tej matematycznej ocenie wielkości równie dobrze
obsłużony i zaspokojony, niezależnie od tego, czy wyobraznia wybiera jako jednostkę
wielkość, dającą się objąć jednym rzutem oka, jak np. stopę lub pręt, czy też milę niemiecką
albo nawet, średnicę ziemi, których ujęcie jest wprawdzie możliwe, ale nie scalenie w jedną
danÄ… naocznÄ… wyobrazni [...].
Umysł jednak posłuszny jest w sobie głosowi rozumu, który dla wszelkich wielkości,
jakie są mu dane, nawet dla tych, które nie mogą wprawdzie nigdy być w całości ujęte, ale o
których mimo to wydaje się (w przedstawieniu zmysłowym) sąd jako o czymś, co jest w
całości dane, domaga się totalności, a tym samym scalenia w jedną daną naoczną; zarazem też
żąda, by wszystkie człony progresywne wzrastającego szeregu liczb mogły być unaoczniająco
przedstawione, nie dopuszczając pod tym względem wyjątku nawet dla tego, co nieskończone
[...].
Rzeczą najważniejszą jest wszakże to, że sama tylko możność, pomyślenia sobie
tego, co nieskończone jako całości, świadczy o [istnieniu] władzy umysłu, przekraczającej
wszelka miarę zmysłów. Zmysły bowiem wymagałyby scalenia, które dostarczyłoby jako
jednostką takiego miernika, który pozostawałby w odniesieniu do nieskończoności w pewnym
określonym, dającym się liczbowo wyrazić stosunku, co jest niemożliwe. Do tego jednak, aby
daną nieskończoność móc chociażby pomyśleć sobie w sposób wolny od sprzeczności, do
tego potrzebna jest w umyśle ludzkim władza, która sama jest nadzmysłowa. Tylko dzięki
niej bowiem i jej idei pewnego noumenon, które samo nie dopuszcza unaocznienia, ale jednak
zostaje podłożone jako substrat pod naoczność świata jako zjawiska, zostaje nieskończoność
świata zmysłów w czystej rozumowej ocenie wielkości całkowicie scalona i
podporządkowana pod jakieś pojęcie, choć w ocenie matematycznej za pośrednictwem
pojęcia liczby [nieskończoność ta] nigdy nie może być w całości pomyślana. Jako władza,
dzięki której można sobie pomyśleć nieskończoność nadzmysłowej naoczności jako daną (w
swym inteligibilnym substracie), przekracza ona wszelką miarę [przysługującą] zmysłowości
[...]
Przyroda jest więc wzniosła w tych swoich zjawiskach, których naoczność pociąga za sobą
ideę jej nieskończoności. To zaś może nastąpić tylko wtedy, gdy największe nawet usiłowania
naszej wyobrazni okazują się niedostateczne do oceny wielkości pewnego przedmiotu. [...]
Właściwą zaś niezmienną miarą podstawową, przyrody jest jej absolutna całość, która w
przyrodzie jako zjawisku jest scaloną, nieskończonością. Ponieważ jednak [..] musi owa
wielkość przedmiotu przyrody, w odniesieniu do której wyobraznia bezowocnie stosuje całą
swą zdolność scalania, sprowadzić pojecie przyrody do nadzmysłowego substratu, który leży
u podstawy zarówno przyrody, jak i naszej władzy myślenia i jest większy niż wszelka
przysługująca zmysłom miara, co sprawia, że nie tyle o przedmiocie można wydać sąd, że jest
wzniosły, ile raczej o nastroju umysłu przy ocenianiu go. A wiec tak samo, jak estetyczna
władza sądzenia w wydawaniu sądu o pięknie odnosi wyobraznię w jej wolnej grze do
intelektu, po to, by uzgodnić ją z jego pojęciami w ogóle (nie określając ich), tak samo odnosi
ona przy wydawaniu o pewnej rzeczy sądu jako o wzniosłej te samą władzę do rozumu, by
uzgodnić ją subiektywnie z jego ideami, (nie określając z którymi), to znaczy, by wytworzyć
taki nastrój umysłu, który odpowiadałby i zgadzał się z tym nastrojem, jaki powstawałby
dzięki wpływowi określonych (praktycznych) idei na uczucie.
Z tego widać też, że prawdziwej wzniosłości należy szukać tylko w umyśle tego, kto
wydaje sąd, a nie w przedmiocie przyrody, którego ocena nastrój ten wywołuje. Któż by też
chciał nazwać wzniosłymi bezkształtne, w dzikim nieładzie spiętrzone masy górskie z ich
pokrytymi lodem szczytami, albo posępne, szalejące morze itd.? Ale umysł czuje się w ocenie
samego siebie podniesiony, kiedy kontemplując je, bez względu na ich formę, zdaje się na
wyobraznię oraz na połączony z nią (choć zupełnie bez określonego celu, a jedynie
rozszerzający jej zakres) rozum, a mimo to stwierdza, że cała moc wyobrazni jest
nieadekwatnÄ… ideom rozumu. [...]
[...] Otóż wzniosłość przy estetycznym ocenianiu tak niezmierzonej całości polega nie tyle na
wielkości liczby, ile na tym, że w miarę naszego posuwania się naprzód, dochodzimy kolejno
do coraz większych jednostek; przyczynia sit; do tego systematyczny podział budowy świata,
który wszystko, co wielkie w przyrodzie, przedstawia nam zawsze znowu jako małe,
(właściwie zaś [przedstawia] naszą wyobraznią w całej jej bezgraniczności, a wraz z nią
przyrodę jako coś znikomego w porównaniu ; z ideami rozumu, jeśli ma ona je w sposób
adekwatny unaoczniająco przedstawić.
ż 27
O jakości upodobania przy ocenie wzniosłości
Poczucie nieodpowiedniości naszej władzy do osiągnięcia idei, będącej dla nas
prawem, jest szacunkiem. Otóż idea scalenia każdego zjawiska, jakie mogłoby być nam dane,
w naoczność całości, jest ideą narzucaną, nam przez prasy o rozumu, który poza absolutną
całością nie uznaje żadnego innego określonego, dla każdego ważnego i niezmiennego
miernika. Nasza wyobraznia jednak w swym największym nawet wysiłku w kierunku,
wymaganego od niej scalenia pewnego danego nam przedmiotu w całość naoczności (a zatem
w kierunku unaoczniajÄ…cego przedstawienia idei rozumu) ukazuje swe granice i swÄ…
nieodpowiedniość, ale zarazem przecież swe powołanie do doprowadzania do adekwatności z
idea tą jako prawem. Uczucie więc, że coś jest wzniosłe w przyrodzie, jest szacunkiem dla
naszego własnego powołania, [...] szacunek ten okazujemy przedmiotowi przyrody, który
niejako unaocznia nam wyższość rozumowego powołania naszych władz poznawczych ponad
najdalej sięgającą zdolność zmysłowości.
Uczucie wzniosłości jest wiec uczuciem przykrości wypływającym z
nieodpowiedniości naszej wyobrazni w jej estetycznej ocenie wielkości do oceny dokony-
wanej przez rozum, a równocześnie także rozkoszą, jaka budzi zgodność tego właśnie sadu (o
nieodpowiedniości najdalej nawet sięgającej zdolności zmysłowej) z ideami rozumu, jako że
dążenie do tych idei jest przecież dla nas prawem. Jest mianowicie dla nas prawem (rozumu) i
należy do naszego powołania, abyśmy wszystko, co przyroda jako przedmiot zmysłów
zawiera dla nas wielkiego, oceniali w porównaniu z ideami rozumu jako małe; [...]
Umysł, wyobrażając sobie to, co jest wzniosie w przyrodzie, czuje się [wiec]
poruszony, podczas gdy w estetycznym sądzie o pięknie w przyrodzie, trwa w spokojnej
kontemplacji. Poruszenie to (szczególnie z są-; mego początku) można porównać ze
wstrząsem, tj. z szybko na przemian po sobie następującym odtrącaniem i przyciąganiem
przez jeden i ten sam przedmiot. To, co jest ponad miarę wyobrazni (a przecież aż tam gna ją
ujmowanie danych naocznych) stanowi niejako przepaść, w której obawia się ona samą siebie
zagubić; ale nie jest ono przecież ponad miarę także dla idei rozumu o tym, co nadzmysłowe,
[...] a zatem czymś w równej mierze pociągającym, jak było odtrącającym dla samej zmy-
słowości. Sam sąd jednak pozostaje przy tym zawsze tylko estetyczny, gdyż nie opierając się
na określonym pojęciu przedmiotu przedstawia jedynie subiektywną grę samych władz
umysłu (wyobrazni i rozumu) jako harmonijną nawet poprzez kontrast. Tak samo bowiem,
jak przy wydawaniu sądu o pięknie, wyobraznia i intelekt przez swą zgodność, tak tutaj
wyobraznia i rozum przez swą niezgodność wytwarzają subiektywną celowość władz umysłu
 a mianowicie uczucie, że jesteśmy w posiadaniu czystego samoistnego rozumu,
czyli takiej zdolności oceny wielkości, której doskonałość nie da się przez nic innego
unaocznić, jak tylko przez [ukazanie] niedostateczności tej władzy, która w unaoczniającym
przedstawianiu wielkości (przedmiotów zmysłów) sama jest nieograniczona.
Wymierzenie jakiejś przestrzeni w sensie jej ujęcia jest zarazem jej opisaniem, a tym
samym obiektywnym ruchem w wyobrazni i progresją; natomiast scalenie wielości w jedność
 nie myśli, lecz naoczności  a tym samym scalenie tego, co zostało sukcesywnie ujęte, w
jedną chwilę, jest regresją, która znosi warunek czasowy tkwiący w progresji wyobrazni i
czyni naocznym równoczesne istnienie. [...]
Jakość uczucia wzniosłości polega na tym, że jest ono uczuciem niezadowolenia z
władzy wydawania sądów estetycznych o pewnym przedmiocie, które zostaje przy tym
równocześnie przedstawione jako celowe [...]. staje się sąd estetyczny sam czymś
subiektywnie celowym dla rozumu jako zródła idei, to jest dla takiego rozumowego scalenia,
wobec którego wszelkie estetyczne scalenie jest małe, a przedmiot zostaje, jako wzniosły
ujęty z rozkoszą, która może dojść do skutku tylko za pośrednictwem przykrości.
B. O DYNAMICZNEJ WZNIOSAOÅšCI PRZYRODY
ż 28
O przyrodzie jako o potędze
Potęga (Macht) jest władzą, która ma przewagę nad dużymi przeszkodami. Nosi ona
nazwę przemocy (Gewalt), jeśli ma przewagę także nad oporem tego, co samo jest potęgą.
Przyroda rozpatrywana w sądzie estetycznym jako potęga nie mająca nad nami przemocy jest
dynamicznie wzniosłą.
Jeśli mamy o przyrodzie wydać sąd jako o dynamicznie wzniosłej, to musi ona być
wyobrażona jako budząca lęk (choć na odwrót, nie każdy budzący lęk przedmiot przedstawia
się w naszym sadzie estetyczny jako wzniosły). W ocenie estetycznej bowiem (nie opartej na
pojęciu) można o przewadze nad przeszkodami sądzić tylko na podstawie wielkości oporu. To
jednak, czemu usiłujemy się oprzeć, jest czymś złym i jeśli stwierdzamy, że nasza władza mu
nie sprosta staje się ono przedmiotem lęku. [...]
Można jednak pewien przedmiot uważać za budzący lęk, nie lękając się go. Dzieje
się to wtedy gdy oceniamy przedmiot w ten sposób, że jedynie w myśli przedstawiamy sobie
wypadek, że gdybyśmy chcieli stawić mu opór, wszelki opór okazałby się zupełnie daremny.
W ten sposób człowiek cnotliwy boi się Boga, nie lękając się go, [...].
Kto się lęka, nie może wydać sądu o wzniosłości w przyrodzie, tak samo, jak ten,
kogo pociąga skłonność lub pożądanie, nie może wydawać sądu o pięknie. Pierwszy unika
widoku przedmiotu budzącego w nim trwogę; i [w ogóle] niepodobna znalezć upodobania w
strachu, który byłby wzięty na serio. [...]
Strzeliste, jakby groznie wznoszące się skały, ciężkie piętrzące się na niebie dumny,
nadciągające wśród piorunów i grzmotów, wulkany w całej swej niszczącej potędze, orkany i
spowodowane przez nie spustoszenia, burzliwy; bezkresny ocean, wysoki wodospad potężnej
rzeki itp.  wszystko to  w porównaniu z tymi potęgami  obraca naszą zdolność oporu w
drobiazg bez znaczenia. Ale ich widok tym silniej nas pociąga, im większy budzi lęk, o ile
tylko sami znajdujemy się w bezpiecznym miejscu. Dlatego też przedmioty takie chętnie
nazywamy wzniosłymi, gdyż podnoszą moc naszej duszy ponad jej zwyczajną, przeciętną
miarę i pozwalają nam odkryć w sobie zupełnie innego rodzaju zdolność do stawiania oporu,
która ośmiela nas do tego, by mierzyć się z pozorną wszechmocą przyrody.
W niezmierzoności przyrody i niedostateczności naszej władzy do tego, by w
estetycznej ocenie wielkości jej dziedziny stosować jakiś proporcjonalny miernik,
znalezliśmy wprawdzie nasze własne ograniczenie, znajdując jednak równocześnie w naszej
władzy rozumowej inny, nie zmysłowy miernik, [...]. ... niemożność odparcia potęgi przyrody
daje nam, rozważanym jako istoty naturalne, odczuć wprawdzie nasza fizyczna, ale zarazem
też odkrywa w nas władzę sadzenia o sobie, jako o niezależnych od przyrody oraz to, że
mamy przewagę nad przyroda. [...] W ten sposób w naszym sądzie estetycznym wydajemy o
przyrodzie sąd jako o wzniosłej nie dlatego, że budzi łęk, lecz dlatego, że apeluje do tkwiącej
w nas siły (która nie jest przyrodą), by wszystko to, co jest przedmiotem naszej troski (dobra
[doczesne], zdrowie i życie) uważać za coś małego [...] Przyrodę nazywamy wiec tutaj
wzniosłą jedynie dlatego, że wznosi ona wyobraznię do unaoczniającego przedstawiania
takich wypadków, w jakich umysł może odczuć własna wzniosłość swego powołania i [swą
wyższość] nawet nad przyrodą.
Ta ocena siebie samego nie traci nic z tego powodu, że musimy  aby odczuć to
entuzjastyczna upodobanie  wiedzieć, iż znajdujemy się w bezpiecznym położeniu [...].
Wzniosłość nie tkwi więc w żadnym przedmiocie przyrody, lecz tylko w naszym
umyśle, o ile jesteśmy zdolni uświadomić sobie naszą przewagę nad przyrodą w nas samych,
a dzięki temu też nad przyrodą poza nami (jako że ta na nas wpływa). [...]
ż29
O modalności sądu o wzniosłości przyrody
Niezliczona jest ilość przedmiotów przyrody pięknej, w odniesieniu do których
każdemu człowiekowi wręcz imputujemy sąd zgodny z naszym i co do których, nie myląc się
zbytnio, możemy tej zgodności oczekiwać; co się; tyczy natomiast naszego sądu o tym, co
wzniosie w przyrodzie, nie możemy tak łatwo liczyć na aprobaty innych. Do tego bowiem,
aby móc wydać sąd o tej swoistej zalecie przedmiotów przyrody, zdaje się być potrzebna o
wiele większa kultura nie tylko samej estetycznej władzy sądzenia, lecz także leżących u jej
podstawy władz poznawczych.
Nastrój umysłu, potrzebny do odczuwania wzniosłości, wymaga jego wrażliwości na idee,
gdyż właśnie na nieadekwatności przyrody w stosunku do nich (a wice tylko przy założeniu
ich istnienia) oraz na wytężeniu wyobrazni, by traktować przyrodę jako schemat, dla tych
idei, polega to, co działa na zmysłowość odstraszająco, choć zarazem i pociągająco; jest to
bowiem gwałt, jaki rozum zadaje zmysłowości tylko po to, by rozszerzyć ja i dostosować do
swej właściwej (praktycznej) dziedziny i kazać jej skierować spojrzenie na nieskończoność,
która jest dla niej bezdenny przepaścią. I w rzeczy samej to, co my przygotowani przez
kulturę nazywamy wzniosłym, wydawać się będzie bez rozwoju idei etycznych człowiekowi
prymitywnemu jedynie czymÅ›, co napawa strachem. [...]
Ale z tego, że sąd o tym, co wzniosie w przyrodzie, wymaga (w wyższym stopniu
niż sąd o pięknie) kultury, nie wynika przecież, by został on najpierw wytworzony przez
kulturę, a potem dopiero w drodze konwencji wprowadzony do społeczeństwa; ma on swą
podstawę w naturze ludzkie), mianowicie w tym, co wraz ze zdrowym rozsądkiem przypisać
można każdemu człowiekowi i od niego wymagać  w dyspozycji do odczuwania idei
(praktycznych), to jest [w dyspozycji] do tego, co moralne. [...]


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Immanuel Kant Analityka piękna i analityka wzniosłości
Kant
Analityka Chemiczna
analityka
Chemia analityczna wykłady
elementy analityczna y
Kant I Prolegomena
zagadnienia analityka kol3
geometria analityczna
Analityka 5

więcej podobnych podstron