moje regresje zwykle trwaja krotko






Strona ramki







Moje regresje
 
Leszek Żądło
 
Na wybranych przykładach pragnę ukazać, w jaki sposób
praktycznie posługuję się regresingiem i że dla osoby używającej tej metody nie
od razu wszystko jest jasne.
Moje regresje zwykle trwają krótko i szybko otrzymuję
rozwiązania dręczących mnie problemów. Często bywa, że są zupełnie niewyraźne,
lecz wystarczające, bym zorientował się, w czym rzecz i osiągnął głębsze
zrozumienie.
Kiedy zacząłem pracować nad uwolnieniem od poczucia
bezradności, które długo dopiekało mi, ale którego nie potrafiłem tak właśnie
nazwać, gdyż  zawsze uważałem się za osobę nadmiernie zaradną, wówczas niektóre
z regresji zaczęły trwać znacznie dłużej, niż zwykle. Z niektórych wspomnień
karmicznych nie mogłem wyjść nawet po kilka godzin, a to znaczy, że problem,
który chciały mi pokazać, przez dłuższy czas nie zostawał w nich rozwiązany. Tu
chciałbym zaznaczyć, że w początkowej fazie przepracowywania poczucia
bezradności pokazywały się odczucia, bądź obrazy związane z różnymi sytuacjami,
w których czułem się bezradny. Coś się rozwiązywało, czułem się chwilę lepiej, a
potem znów wracało poczucia bezradności. Po kilku miesiącach przestało mnie ono
już paraliżować. To mnie bardzo ucieszyło. Mogłem więc bez lęku spojrzeć w te
rejony podświadomości, z których wywodziły się najcięższe obciążenia i
najbardziej przerażające wspomnienia.  Poczułem to wyraźnie, że jestem gotowy,
gdyż moja podświadomość przestała identyfikować się z poczuciem bezradności.
Wszedłem w sesję. Zobaczyłem siebie, jako małe dziecko
siedzące w piaszczystym pyle na drodze lub placu. Nie wiem, gdzie to było, bo
widok cały czas zasłaniały mi przechodzące ze wszystkich stron wokół mnie konie
i wielbłądy z uzbrojonymi jeźdźcami na grzbietach. Byłem sam - przerażony i
wręcz sparaliżowany poczuciem bezradności. Moja mama gdzieś znikła - nie
wiedziałem, co się z nią stało. Nie miałem się do kogo przytulić i nic nie
wiedziałem. Wokół panował ruch, gwar, ogromne podniecenie, blisko przechodziły
zwierzęta.  A ja około 3 - letnie dziecko - siedziałem sparaliżowany strachem i
nie śmiałem nawet się poruszyć. Podejrzewałem tylko (raczej czułem), że matkę
zabrali lub zabili.
Nastąpiło przeniesienie w czasie. Zauważyłem, że jako młody
chłopak gdzieś pracowałem, włóczyłem się, ale nie rozumiałem nawet tego, co
ludzie do mnie mówili. Stroje i obyczaje panowały tam arabskie, ale ja byłem
czarny. Tym niemniej byłem wolny i względnie niezależny.  Jako młodzieniec
miałem nawet stoisko na bazarze. I oto pewnego razu zobaczyłem piękność, którą
pokochałem od pierwszego wejrzenia i która, jak zauważyłem, też zwróciła na mnie
łaskawe spojrzenie. Ach! Jakże wtedy jej zapragnąłem i jakże poczułem się jej
niegodny! Wiedziałem przecież, że należy do znakomitego rodu, a ja byłem tylko
śmieciem znalezionym w przydrożnym piachu. Pomimo tego poczucia, zachęcony jej
uprzejmymi spojrzeniami, postanowiłem, że się dorobię takiego majątku, żebym
mógł prosić o jej rękę. Pracowałem jak obłąkany i ... majątku wcale mi od tego
nie przybywało. Tu pogłębiło się moje poczucie bezradności.
Pod koniec regresji znów poczułem się dzieckiem porzuconym
w tłumie. Obraz i odczucia wróciły do stanu wyjściowego, choć nie były już
identyczne. Część napięcia i poczucia bezradności puściły. Przede wszystkim
jednak popuściło poczucie paraliżującego strachu. Zdałem sobie bowiem sprawę z
tego, że mimo braku przy mnie matki i jakichkolwiek krewnych, mimo początkowej
nieznajomości języka nie tylko przetrwałem, ale nawet zacząłem nie najgorzej
radzić sobie w życiu. Teraz jednak znów siedziałem sam w przydrożnym piachu, a
wokół pędzili dziwni ludzie na koniach i wielb[LŻ1] łądach
w ogóle nie zwracając na mnie uwagi. Wróciłem do punktu wyjścia, ponieważ nie
wyciągnąłem z tego wspomnienia całkowitej lekcji. Teraz pojąłem, że wreszcie
znalazł mnie ktoś, kto w niezrozumiałym dla mnie języku wyrażał się o mnie jako
o znajdzie, śmieciu czy nie wiadomo kim. Te właśnie opinie i odczucia
otaczających mnie wówczas ludzi spowodowały, że czułem się niegodny wobec
pięknych i bogatych kobiet. Poczucie to pogłębiło się, gdy uciekłem od ludzi,
którzy się mną zajęli i zacząłem przez część dzieciństwa żyć z tego, co
wyżebrałem lub ukradłem. Później zrozumiałem, że mimo to i tak po jakimś czasie,
jeszcze w młodym wieku,  udało mi się zyskać szacunek innych ludzi, gdyż
podjąłem się uczciwej pracy. Oni jednak byli tylko drobnymi kupcami, a ja
chciałem mierzyć znacznie wyżej, do panny z dobrym pochodzeniem. Nie byłem
jednak całkiem bez szans. Miałem nadzieję, lecz brak mi było właściwych pomysłów
na zbicie dużego majątku. Stąd bezradność.
Wspomnienie to nie zakończyło się happy endem.  Ale pomogło
mi zdystansować się od problemu, który dawał mi się we znaki i w innych
wcieleniach.
Przeniosłem swą świadomość w czasie i przestrzeni. To był
chyba Kaszmir lub Afganistan. Znów ona - piękna i bogata - i ja skromny handlarz
na targowisku. Znów olśniła mnie jej uroda i przyzwalający uśmiech. Znów
zapragnąłem się z nią ożenić, ale nie miałem wystarczająco dużo pieniędzy. Tym
razem jednak miałem pomysł na ich zdobycie w szybkim czasie. Właśnie muzułmanie
szykowali się do wojny z Indiami, więc zgłosiłem się na ochotnika. Z tej wyprawy
nie powróciłem, gdyż zauroczyła mnie w tej krainie inna piękność. To wspomnienie
uświadomiło mi, że wcale nie muszę mieć jej do szczęścia, że mogę żyć i kochać
się z inną. Popuścił kolejny stres.
Kolejne przeniesienie w czasie i przestrzeni rzuciło mnie
do Indii, chyba południowych. Tam, już tradycyjnie, też miałem swój stragan na
targowisku. Pewnego dnia ujrzałem najpiękniejszą kobietę, jaką tylko udało mi
się spotkać w tamtym życiu. Jechała spokojnie na słoniu, obsypana klejnotami i
promieniująca uśmiechem. Jej wzrok dłużej zatrzymał się na mnie, a ja
zgłupiałem, w jednej chwili oszalałem z radości, zakochałem się.  I tu mnie
dopadło moje poczucie niegodności. Ba, pogłębiło się ono nawet, gdyż system
kastowy Indii nie przewidywał takich mezaliansów. Nadzieja jednak nie opuszczała
mnie, gdyż wierzyłem, że z woli Allacha Wszechmogącego mogłaby ona zostać
pełnowartościową muzułmanką. Zwyciężyło jednak moje poczucie niegodności.
Dzięki tym regresjom pojąłem, że w moim umyśle funkcjonował
wzorzec, że nie mam czasu i pieniędzy, by być z kobietami, które kocham. Tak,
ten wzorzec próbowałem wcześniej rozbić za pomocą afirmacji i w dużej mierze się
to udało. Trzeba było więc znaleźć przyczynę tego braku. I tu niespodziewanie
przypomniała mi się wcześniejsza regresja dotycząca sytuacji, w której
ślubowałem, że jeśli kobieta zajdzie ze mną w ciążę, to sobie utnę przyrodzenie
lub dam się wykastrować. Byłem wówczas bardzo zdeterminowany. A ponieważ
podświadomość nie zna się na żartach i odległości czasowe są dla niej bez
znaczenia, to przez wiele wcieleń robiła wszystko, żeby nie dać mi szansy na
udany związek. W uzupełnieniu tego scenariusza seks dla mnie był możliwy, ale
tylko z prostytutką lub z kobietą wypróbowaną, która nie zachodzi w ciążę.
Po zrozumieniu przyczyn tych wszystkich dziwnych pomysłów
nastąpił powrót do sytuacji wyjściowej. Skojarzyłem, ze moja ówczesna mama, ta
sama, która mi się zgubiła, przeklinała seks za to, że zaszła w ciążę i
mężczyznę, który ją zapłodnił. Przeklinała chyba wszystkich mężczyzn.
Czy to była przyczyna moich kłopotów?
Może tylko częściowo. W żeńskich bowiem wcieleniach 
odczuwałem wyraźną niechęć do zachodzenia w ciążę i rodzenia dzieci.
Miało  to dwie strony: pozytywną - akceptację, że rodzice
nie muszą kochać dzieci i negatywną - zaślepienie, że jak je już mają, to muszą
się nimi opiekować, bo to ich obowiązek.
Po jakimś czasie pojawiła się krótka regresja do innego
wcielenia, wcześniejszego niż to murzyńskie, w której błysnęło mi, ze moja
ówczesna mama (obecnie dobrze znana mi osoba) porzuciła mnie w dzieciństwie.
Postanowiłem, że nigdy jej tego nie wybaczę. Uwierzyłem też wówczas, że kobiety
porzucają mnie. To było poważne źródło mojej rezerwy wobec kobiet.
Wreszcie pojąłem, że moja podświadomość poprzez
niezaradność wymuszała więcej opieki - zainteresowania. I nawet mimo to, że w
obecnym życiu, w dzieciństwie często byłem nagradzany za zaradność, to jej brak
wydawał mi się bardziej korzystny - przede wszystkim mniej męczący.  No cóż, w
takim razie dalsza moja praca polegała na przekonywaniu podświadomości, że
zaradność jest pod każdym względem korzystniejsza od jej braku. Tu odkryłem coś,
czego nie potrafiłem długo zaakceptować. Na samą myśl moja podświadomość jeżyła
się i buntowała. A chodzi o pomysł, że
1.

    Moja zaradność wynika z możliwości powierzania wszystkich spraw Bogu.

2.

    Moja zaradność polega na powierzaniu Bogu wszystkich spraw.
Powoli zaczęło docierać do mnie, że to nie ja muszę być
bardziej i coraz bardziej zaradny wobec wyzwań, jakie rzuca mi świat, ale że Bóg
uczynił mnie zaradnym i wolnym. Co więcej, zacząłem pojmować, że moja zaradność
rzeczywiście bierze się z bożej wszechmocy! Kiedy bowiem z ufnością powierzam Mu
swoje sprawy, On mnie od nich uwalnia, a przy okazji pokazuje, gdzie znaleźć jak
najlepsze i najmniej męczące rozwiązanie.
To pojąłem w kontekście innej regresji, która pojawiła się
jako odpowiedź na afirmację: Przebaczam wszystkim, którzy żerowali na mojej
zaradności.
Do tej regresji dojrzewałem jakiś czas. Najpierw pojawiło
się skojarzenie, które wydało mi się intelektualną koncepcją wprowadzoną przez
moją podświadomość. Wokół siebie zauważałem ludzi, którzy potrafili przez cały
czas nic nie robić i czuli się z tym dobrze, ale kiedy ja zabierałem się do
pracy, czy gdzieś wychodziłem, natychmiast rzucali się w moim kierunku z różnymi
żądaniami i prośbami zupełnie nie związanymi z tym, co robiłem, czy wręcz
nieomalże rzucali mi się pod nogi, gdy nosiłem ciężkie rzeczy. Zaczęło mi to
przypominać znudzonych żebraków całymi dniami siedzących wokół pałacu maharadży
i ożywiających się tylko wówczas, gdy zza bramy wychodziło źródło ich
utrzymania.
Takie było moje skojarzenie, a nie wspomnienie, więc
uznałem, że to tylko fantazja. Po pewnym jednak czasie w kolumnie odpowiedzi
podczas afirmowania pojawiły się myśli, że nie mogę się uwolnić od przymusu
utrzymywania innych, gdyż im to ślubowałem, wiele razy obiecywałem, więc muszę
się z tego wywiązać. To zainspirowało mnie, żeby zwolnić się z tego obowiązku. W
efekcie postanowiłem zaprzestać pożyczania pieniędzy na wieczność i obdzielania
żebraków. Zacząłem im odmawiać. Jedna starsza żebrząca w restauracji pani nie
mogąc zrozumieć mojej "zuchwałości i bezczelności" nawet rzuciła na mnie klątwę.

W tym momencie zdziwiłem się swą reakcją. Mimo że nie boję
się klątw, gdyż umiem się im przeciwstawiać, bardzo się wówczas zdenerwowałem.
Później przypomniało mi się w regresji, jaki był powód mego zdenerwowania. Otóż
moje podświadomość uważała klątwy dotyczące pieniędzy za bardzo poważne i
ciężkie. No i wreszcie przypomniałem sobie, że sam rzucałem klątwy na innych, by
utracili pieniądze, lub by nie zarabiali. Uważałem przy tym, że mają one
szczególnie dużą moc. Dzięki temu napięcie opuściło mnie, zdenerwowanie minęło,
a jedynym skutkiem klątwy okazało się, że przez kilka dni miałem chroniczny brak
drobnych.
Podczas pracy z regresjami często okazuje się, że jeden
temat zahacza o drugi, w sposób zupełnie nieprzewidywalny. Gdyby nie odwoływanie
się do intuicji, zapewne wielu problemów nie udałoby się rozwiązać. Jest jeszcze
inna konsekwencja takiego stanu rzeczy. Otóż nie udaje się i nigdy nie uda się
skatalogować wszystkich przyczyn różnych chorób, zaburzeń i niepowodzeń.
Opierając się na przykładach można wiele zrozumieć, ale trzeba też zauważyć, że
w jakimś stopniu każdy z nas różni się od innych. Różnice te wynikają z innego
kontekstu, z innego zaprogramowania osobistego i innego poziomu świadomości.
Ktoś, kto nigdy nie rzucał klątw i nie wierzył  w ich moc, nie będzie się ich
bał i im poddawał. Ten, kto wybrał bogactwo, nie będzie się bać biedy, bo zawsze
wie, jak być bogatym. Z kolei ten, kto przez wiele wcieleń wybierał
ograniczenia, nagle nie poczuje się wolny i niezależny.
Znam osoby, które wychowywały się w dobrobycie i które mimo
to doświadczyły trochę biedy w dorosłym życiu. To  był dla nich jednak stan
przejściowy. Pod koniec życia dostają emerytury znacznie wyższe od tych, którzy
ciężko pracowali i nieźle przy tym zarabiali, ale doświadczyli biedy w
dzieciństwie.
Stare przyzwyczajenia dają o sobie znać niezależnie od
tego, czy są pozytywne czy negatywne. W okresie największej aktywności zawodowej
usiłujemy zagłuszyć w sobie lęki z dzieciństwa i działamy tak, żeby już nigdy
nie powrócić do tamtego koszmaru. Uciekamy przed tym, co nas wówczas spotkało.
Każdy ucieka przed tym, co go najbardziej przerażało. I stara się zapracować na
bezpieczną starość, w której znikną upiory przeszłości. Gdy jednak przestaje
pracować, upiory dopadają go.
W tym kontekście niezrozumiałe może się wdawać, skąd
pojawia się potrzeba przepracowywania obciążeń z poprzednich wcieleń?
Otóż owe obciążenia w pewnym stopniu determinują nasze
życie od poczęcia aż do dorosłości. Czasami poważnie dają się we znaki i w
dorosłym życiu, szczególnie wówczas, gdy chcemy w nim zmienić coś na lepsze, gdy
chcemy się wyrwać z kręgu przyzwyczajeń z naszego dzieciństwa. Wówczas
podświadomość widząc, że nie może znaleźć oparcia w przyzwyczajeniach z
dzieciństwa, szuka go w innych, tym razem starszych (jednak nie zawsze
słabszych) przyzwyczajeniach z odległej przeszłości. To dlatego wielu ludzi po
uwolnieniu się od traumy dzieciństwa i szoku porodowego musi uwalniać się od
znacznie bardziej archaicznych struktur emocjonalnych, wyobrażeniowych, od dużo
starszych przyzwyczajeń.
Na nasze szczęście nie cała karma ujawnia się nam w
dzieciństwie, choć narodziny są już pierwszym krokiem do odnowienia starych
zależności i związków. Pewne mechanizmy i przyzwyczajenia zaczynają odgrywać się
w wyjątkowych sytuacjach lub miejscach. Nie możemy tego uniknąć, gdyż coś nas do
nich ciągnie i "przypadkiem" trafiamy tam. Czasami nawet nie wiedzieliśmy, że
coś nas do tego miejsca zaprowadziło.
Pewna dziewczyna, bardzo sensytywna, przeszła sesję
rebirthingu. Podczas sesji przypomniała sobie, jak leżała na polepie w małym
domku, jak cierpiała i czuła się porzucona. Dużo z tego poczucia uwolniło się u
niej, tak że pomimo ogromnego zdziwienia poczuła się znacznie lepiej. Jej
zdziwienie jednak nasiliło się następnego dnia, kiedy to zgodnie z planem obozu
wędrownego dotarła do Starego Sącza i rozpoznała dom, w którym była w swej
wizji. Tym razem było to tylko zdziwienie, a nie nieuświadomiony
("bezprzyczynowy") lęk,  czy żal, które "ni stąd ni zowąd" pojawiłyby się, gdyby
wcześniej nie doszło do wspomnienia w regresywnym stanie umysłu.
Wspomnienia karmiczne czasami ożywają całkiem
nieoczekiwanie.
Kiedyś chciałem obejrzeć film amerykański pt. Jeźdźcy.
Zasiadłem więc przed telewizorem, bo lubię od czasu do czasu popatrzeć na
westerny. Kamera pokazała góry, a ja ze zdziwieniem stwierdziłem, że je znam i
że to wcale nie Ameryka, tylko Azja Środkowa. Za chwilę z mej podświadomości
popłynęły słowa: Afganistan..., Dolina Pandżir. Kamera tymczasem przez kilka
minut pokazywała trębacza zapowiadającego królewskie obwieszczenie. Po tym
rozległ się głos: "Szach Afganistanu ogłosił...", a akcja przeniosła się do
Doliny Pandżir.
W tym życiu na pewno nie widziałem tego filmu. Nie byłem
również w Afganistanie. Ten widok przywołał jednak do mej pamięci sentymentalne
wspomnienia o krainie, z której kiedyś wyruszyłam w daleki świat i w której jako
strażnik pozostał mój "brat krwi" (do dziś zresztą związany tą rolą). Pojawiły
się sprzeczne uczucia: oto kraina utraconej niewinności, a którą tęskniłem całe
lata, a miejsce zarazem okrutnych - brutalnych doświadczeń, gdzie już nigdy nie
chciałem wrócić.
Kiedy piszę te słowa, wciąż jeszcze czuję ślady tęsknoty.
Jednak wiem, że za nic na świecie nie chciałbym się tam osiedlić ani odrodzić.
Przynajmniej nie przez najbliższe kilkadziesiąt lat. Wiem, że dobrze mi tu,
gdzie jestem.
Czasami wspomnienia z poprzednich wcieleń uaktywniają się
pod wpływem zapachu, muzyki, czy odurzenia narkotycznego.
Znam wiele kobiet, które potrafią doskonale zatańczyć
niełatwy przecież arabski taniec brzucha, gdy tylko usłyszą odpowiednią muzykę.
Zdarzyło się przy okazji zabawy, że i ja go zatańczyłem. Podobno byłem bardzo
seksy dla ... facetów.
Zdarza się, że zapach olejku sandałowego roznieca
wyobraźnię erotyczną, choć wcale nie jest afrodyzjakiem. Kojarzy się jednak z
zapachem ekskluzywnej indyjskiej kochanki.
Przez wiele lat pracy metodą regresingową przywykłem do
tego, żeby sprawdzać, czy dana osoba, która wywiera na mnie wrażenie, może
jeszcze mieć na mnie niekorzystny wpływ. Czynię to posługując się wahadłem
radiestezyjnym i badając procent obciążenia karmy w różnych dziedzinach. Jednak
zawsze zaczynam od pytania, czy w ogóle coś mnie obciąża w związku z tą osobą.

Wiele razy przekonywałem się, że nawet te osoby, które
wydają mi się całkiem miłe i sympatyczne na pierwszy rzut oka, mają ze mną
jakieś destruktywne powiązania, albo tez że ja je mam z nimi. Sprawdzam więc,
czy związek z daną osobą obciąża mi karmę zwykła, czy duchową. Badam też jego
wpływ na karmę związków. Często dzięki temu otrzymuję ciekawe informacje co do
tematów, jakie mam do przepracowania. Jeśli analiza psychometryczna ukazuje
destruktywny wpływ na karmę, a ja nie widzę jednak żadnych powiązań, wówczas
odwołuję się do modlitwy o oczyszczenie - uzdrowienie tego związku oraz
wszystkich wiążących się z nim obciążeń karmicznych,.  Czasami bywam naprawdę
zdziwiony efektami takich zabiegów.
Zdarza się, że  ludzie, którzy przeszli przez jedne zajęcia
związane z metodą regresingową,  uważają, że już wszystkiego się nauczyli i że
szkoda im czasu na dalsze samodoskonalenie za pomocą tej metody. Wydaje im się,
że nic więcej nie da się z niej wycisnąć ponad to, co się dowiedzieli podczas 2
sesji. Niechętnie o tym mówią, a często uważają, że nawet nie ma to sensu.
Tymczasem ja chętnie rozmawiam na te tematy. Dzięki temu
otrzymuję wiele informacji, o tym, do czego jeszcze można dojść i od czego się
uwolnić. W ten sposób często pogłębiam swoje uwolnienie. Mnie - twórcę metody
regresingowej - rozmowy na jej temat ciągle inspirują i uczą. A przecież znam ją
lepiej, niż inni! Wiele korzystam też czytając na temat podobnych metod. Dzięki
temu odkrywam ciągle nowe możliwości, jakie dają regresing i pamięć poprzednich
wcieleń.
 





.







Friko.pl - Darmowe serwery WWWFriko_stopka.style.display = 'none';

Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
moje zycie z regresingiem
regresja empiryczna
Phir Bhi Dil Hai Hindustani cd1 Moje Serce Bije Po Indyjsku
Maria Simma Moje przeżycia z duszami czysccowymi
SZCZEGÓŁY MOJE
moje genetyczny alg
regresja
Wspomnienia z sesji regresingu Wojna w Wietnamie
cele regresingu

więcej podobnych podstron