Seks, kłamstwa i sutanna
Chociaż ten ksiądz już nie żyje, wstyd po nim pozostał, a nawet się wzmaga stawiając w niekorzystnym świetle całą hierarchię katolicką
Ojciec Marcial Maciel zapewne znów stanie pod publicznym pręgierzem za sprawą swych licznych dzieci, domagających się należnej części spadku.
Do niedawna świat Legionu Chrystusa był prosty. Z jednej strony - kongregacja katolicka w pełni rozkwitu, założona w 1941 roku przez wyjątkowego człowieka, "świętego", jak wierzyło wielu legionistów, który cieszył się zaufaniem kilku papieży. Z drugiej - zajadli wrogowie Kościoła starający się kalumniami zniszczyć reputację założyciela kongregacji, meksykańskiego księdza Marciala Maciela, i jego dzieło.
|
|
|
|
Przez pół wieku obrona przed tymi atakami była skuteczna. Działający w dwudziestu dwóch krajach Legion dostarczył Kościołowi ponad 800 księży (jeszcze 12 grudnia ubiegłego roku 95 z nich zostało wyświęconych w Rzymie), kształci 2500 seminarzystów, wspiera się apostolstwem 60 tys. osób świeckich, prowadzi 200 szkół, uniwersytety, dysponuje rocznym budżetem 650 milionów dolarów.
Ale dziś Legion przechodzi bardzo poważny kryzys, co może rzucić cień na wizerunek jego głównego protektora, Jana Pawła II, którego beatyfikacja ma nastąpić w tym roku. Portret Marciala Maciela, królujący jeszcze na początku 2006 roku na portalu internetowym zmarłego papieża, już tam nie figuruje. Zachował się tylko w rubryce "historia". Nie ma już mowy o stawianiu Meksykanina za wzór młodzieży, jak to uczynił Jan Paweł II w 1994 roku.
Na początku lutego 2009 roku "New York Times" ujawnił, że ojciec Maciel, zmarły rok wcześniej w wieku 87 lat, prowadził "podwójne życie" i zapłodnił "co najmniej" jedną młodą kobietę zamieszkałą w Madrycie. Pod koniec sierpnia dowiedziano się o istnieniu w Meksyku trzech synów księdza zrodzonych z innej matki, ale odwiedzających swoją przyrodnią siostrę. Podobno Maciel miał jeszcze syna w Zjednoczonym Królestwie, a także córkę we Francji, która zginęła w wypadku samochodowym. W połowie grudnia przedostała się do prasy wiadomość, że uważany za nieskazitelnego duchowny splamił się także plagiatem.
Żadna z tych informacji nie została zdementowana przez Legion, który starał się godnie przyjmować kolejne ciosy. Ale zamieszanie wokół ojca Maciela jest wprost proporcjonalne do ciężaru tak długo narzucanego milczenia: "specjalne ślubowanie", zniesione dopiero w 2006 roku, zamykało usta księżom z Legionu, nie było im wolno krytykować przełożonych.
- To był układ typu mafijnego - stwierdza meksykański socjolog i psychoanalityk Fernando Gonzales, autor dwóch książek o "przypadku Maciela". Pisząc je miał możliwość wglądu do tajnych archiwów watykańskich z okresu między 1948 a 2004 rokiem. - Dziś Legion musi przyznać się do heteroseksualnej natury swego założyciela, aby nie być zmuszonym do ujawniania jego nadużyć homoseksualnych - zaznacza.
Ale podczas tego stopniowego burzenia wizerunku pomnikowej postaci, otoczonej niegdyś kultem, najgorsze niewątpliwie dopiero nadejdzie. O ile kierujący obecnie kongregacją mają jeszcze nadzieje na usunięcie w sposób możliwie delikatny tego wrzodu, część hierarchii katolickiej nie liczy się ze słowami, zwłaszcza w krajach naznaczonych skandalami, jak Irlandia i Stany Zjednoczone. Zdaniem arcybiskupa Baltimore, Edwina O'Briena, Maciel był "genialnym przedsiębiorcą, który za pomocą systematycznych oszustw wykorzystywał wiarę, aby manipulować innymi z korzyścią dla swoich egoistycznych interesów".
W maju 2009 roku Watykan powołał komisję śledczą złożoną z trzech biskupów i dwóch innych zakonników, w tym jezuity. Wyszło na jaw, że pierwsza "wizyta apostolska" w Legionie w 1956 roku miała za zadanie zbadać kwestie uzależnienia Maciela od narkotyków, a także nadużyć seksualnych popełnianych wobec nowicjuszy. Zakończyła się rodzajem umorzenia, które zablokowało na długi czas wszelkie publiczne wypowiedzi, chociaż główny śledczy ujawnił swoje wątpliwości w tajnym raporcie. Wszyscy kłamali - zeznał później Felix Alarcon, jeden z przesłuchiwanych wówczas młodych ludzi - aby ratować "uwielbianego przez nas ojca". Jeden z jego towarzyszy dodał, że stawiali go "ponad Kościołem".
Wybujała aktywność heteroseksualna założyciela Legionu spowodowała inne problemy. Jego trzej meksykańscy synowie (33, 19 i 17 lat) oraz ich przyrodnia siostra Norma Hilda (23 lata) podróżowali czasem ze swym ojcem, a nawet towarzyszyli mu w Watykanie! Maciel korespondował z nimi pod fałszywym nazwiskiem, pisał listy czułe, choć pełne błędów, na firmowej papeterii hoteli z całego świata, aby wytłumaczyć się, że jest bardzo zajętym "biznesmenem". Ci potomkowie domagają się dziś od Legionu oficjalnego uznania, a także swojej części spadku.
Co stało się na przykład z legatem, ustanowionym dla nich przez Maciela w Szwajcarii, o którym im powiedział? - Legion pokazał im tylko dokumenty pustego konta na Bahamach - powiedział adwokat meksykańskich dzieci, José Bonilla, podczas niedawnej rozmowy z "Le Monde".
Zdaniem José Barba, byłego legionisty, który w 1998 roku wraz z siedmioma innymi pokrzywdzonymi wniósł skargę do Watykanu, trzeba zadać sobie pytanie na temat "pasywności Kościoła i struktur, które umożliwiły tym nadużyciom trwanie przez tak długi czas; teraz mówi się nam, że Maciel był potworem, sugerując równocześnie, że Legion ma przed sobą wielką przyszłość".
Kim był człowiek, który w samym sercu katolicyzmu potrafił prowadzić nieokiełznane życie gwiazdy rocka? Pochodził ze starej rodziny z Michoacan - jego wuj, brat matki, Jesus Degollado był generałem Cristeros, buntowników, którzy walczyli zbrojnie od 1926 do 1929 roku z meksykańskim "jakobińskim" rządem. Wykorzystywał swój dar uwodzenia zarówno wobec chłopców podlegających organizacyjnej dyscyplinie, jak i wobec bogatych wdów, od których wyciągał majątki, aby finansować swoje przedsięwzięcia.
Według źródła zbliżonego do Watykanu mamy tu do czynienia z patologicznym przypadkiem rozdwojenia osobowości. Sam bez wątpienia zgwałcony w dzieciństwie Maciel twierdził, że jest dotknięty amnezją w odniesieniu do swoich ofiar. Ale psychoanalityk Fernando Gonzalez nie wierzy w schizofrenię i mówi: - To był wyrachowany spryciarz, który doskonale adaptował się do każdej sytuacji.
W klimacie skrajnego tłumienia popędu seksualnego powoływał się na swoje "bóle wątroby" - w rzeczywistości chroniczne zapalenie prostaty - aby ulżyć sobie dzięki zastrzykom z morfiny. W leczeniu dolegliwości miały mu również pomagać masturbacja i seks z wychowankami. Otrzymał na to - zapewniał kandydatów do kapłaństwa - "specjalne pozwolenie od papieża". Nie wahał się wreszcie uwalniać ich od grzechu, do którego sam ich namówił. A absolutio complicis, rozgrzeszenie wspólnika, jest według prawa kanonicznego poważnym wykroczeniem karanym ekskomuniką.
Od czasu głośnego śledztwa, przeprowadzonego w 1997 roku przez meksykański dziennik "La Jornada", wielu autorów zajęło się tą diaboliczną postacią, zdolną do odprawienia wspaniałej mszy w złotym blasku kaplicy, a następnie, zaraz po wyjściu z izby chorych, do deprawowania ciała i duszy swoich ofiar. "Byliśmy archipelagiem samotnych" - pisze José Barba, wspominając długie cierpienie tych, którzy zostali wykorzystani. Jeden z synów Maciela nie może się pogodzić z pewnym wspomnieniem sprzed lat. Gdy był dzieckiem, ojciec powtarzał mu, co jest jego zdaniem najważniejsze w życiu: nigdy nie kłamać…