LXXXV
"Kochałem zawsze i że kocham, wiecie..."
Kochałem zawsze i że kocham, wiecie,
wciąż coraz bardziej kocham każdej doby
ten słodki kraj, gdzie wracam w dni żałoby,
gdy Amor smutkiem serce mi przygniecie.
I postanawiam kochać czas sam przecie,
który rozegnał troski i choroby,
i piękną twarz, co pełna tak ozdoby,
sprawia, że cnotę kocham na tym świecie.
Kto kiedy widział, by tak bezlitośnie
natarli wszyscy razem na me serce,
słodcy wrogowie, którym kocham tyle?
W jakiejż, Miłości, jestem poniewierce!
cud, że w pragnieniu wciąż nadzieja rośnie,
bo padłbym martwy, gdy tak żyć się silę.
CXXXII
"Jeśli nie miłość, co mi jest na Boga?..."
Jeśli nie miłość, co mi jest na Boga?
A jeśli miłość, jaka jest właściwie?
Jeżeli dobra, skąd jej ból, się dziwię?
Jeśli zła, czemu męka taka błoga?
Jeśli z mej woli płonę, skąd ta trwoga?
I na co skargi, jeśli się przeciwię?
O żywa śmierci, niegodziwy dziwie,
co czynisz ze mną, jeśliś jest mi wroga?
A jeśli miła, źle to, że boleję.
Bez steru, w wichrze wielkim, bez drużyny,
w kruchej łódeczce mknę na morze słone,
lekkiej mądrością, ciężkiej od mej winy,
tak, że już nie wiem, na co mam nadzieję,
i drżę śród lata i śród zimy płonę