Rzeczy ofiar walają się teraz po miejscu katastrofy?
(Fot. Youtube)
Biura turystyczne zaczęły organizować wyprawy szlakiem ofiar katastrofy prezydenckiego samolotu. Pierwsi turyści już przywożą pamiątki.
Wiemy, że życie to nieustanna gonitwa za pieniądzem. Jednak sposób, w jaki toczy się na miejscu katastrofy w Smoleńsku po prostu wywołuje dreszcze.
Okazuje się, że w dwa tygodnie po katastrofie pod Smoleńskiem każdy może sobie pospacerować po miejscu w którym zginęło 96 osób. Ba, przywieść sobie stamtąd koszmarną pamiątkę. Na swoim blogu reżyser Sylwester Latkowskicytuje w tej sprawie wpis na facebooku prezenterki TVP Agnieszki Szulim:
Dziś do Pytania na śniadanie przyszedł człowiek, który w niedziele był w Smoleńsku. W pudełku przyniósł zdjęcie stewardessy, jakiś fragment samolotu, pasek od zegarka, mankiet koszuli ze spinką.. osobiste rzeczy ofiar leżą na miejscu katastrofy, przypadkowi ludzie
chodzą i zbierają, nikt tego nie pilnuje... Były minister Czuma stwierdził, że nie widzi w tym nic dziwnego.
A my jesteśmy nie tylko zdziwieni a wręcz zszokowani. Na dodatek uważamy, że szok który przeżyliśmy świadczy o resztkach tkwiącego w nas człowieczeństwa. Dodamy więc tylko, że wyprawa po trofea możliwa jest dla każdego za jedyne 1100 złotych. W cenie wyjazd autokarem do Smoleńska i Katynia. Oczywiście wraz z pobytem na miejscu katastrofy. Podobno najwięcej chętnych jest wśród emerytów, studentów i gimnazjalistów. Tur operatorzy
już zacierają ręce bo na na jesień przygotowują specjalne pakiety
dla wycieczek szkolnych.
Turystom-zbieraczom podpowiadamy, że zdobycze najlepiej będą się prezentować na telewizorze gdzieś między pamiątką Pierwszej Komunii Świętej, a chińską ciupagą z Zakopanego.