ęęłęóZ cyklu: J. Salij, Trud wolności
CZY SAM CZAS ZMYWA ZBRODNIE?
Czy nie jest znęcaniem się nad starcem wystawianie mu rachunków sumienia za zbrodnie, jakich dopuścił się on w swojej młodości? Zostawmy na boku reguły prawne dotyczące przedawnienia zarówno roszczeń cywilnych, jak odpowiedzialności karnej. Skupmy się wyłącznie nad wymiarem moralnym tego problemu.
Dwa argumenty podawane są najczęściej na rzecz tego, żeby nie dręczyć starca przypominaniem mu zbrodni, jakie popełnił on kilkadziesiąt lat temu. Przecież on wtedy był młody i głupi, teraz jest on zupełnie innym człowiekiem - zatem obciążać starca za zbrodnie jego młodości to trochę tak, jakby syna czynić winowajcą za grzechy jego ojca!
Również argument drugi ma niemało siły uwodzicielskiej: Wtedy były zupełnie inne czasy, ludzie kierowali się wówczas innymi zasadami moralnymi. Ten człowiek wierzył, że służy dobrej sprawie. Nie był świadom tego, że plami się zbrodnią.
Otóż jest coś nieludzkiego w obu tych argumentach. Argument pierwszy zbudowany jest na założeniu, że człowiek jest istotą niezdolną do prawdziwie ludzkiej odpowiedzialności. Owszem, są filozofowie, którzy głoszą, że dusza to tylko strumień świadomości, a zatem tak naprawdę to człowiek nie ma duszy i nasze poczucie własnej tożsamości jest tylko złudzeniem.
"Przecież to nie ja ślubowałem ci wierność małżeńską! To było tak dawno, to było całe cztery lata temu! Wtedy szłaś do ołtarza z zupełnie innym człowiekiem!" Nie wypowiadamy takich argumentów za pomocą słów, bo ich absurdalność byłaby zbyt jawna, ale przecież nieraz w myśl takich właśnie zasad postępujemy.
Nie trzeba się dziwić, że w klimacie ogromnej tolerancji dla różnych ucieczek od odpowiedzialności została w końcu wyraźnie sformułowana teza, że nawet za swoje zbrodnie nie jest się odpowiedzialnym przez całe życie. A że świadczy to o niepoważnym traktowaniu naszego człowieczeństwa? Mniejsza o to!
Bo jeśli sam czas unieważnia nasze dawne czyny, to jaki sens ma przyznawanie nagrody Nobla w przypadku, kiedy dotyczy ona czegoś, co zostało dokonane 30 albo 40 lat temu? A jeśli nasza tożsamość osobowa to zwyczajny przesąd, dusza zaś to tylko strumień świadomości, to może powinniśmy zaniechać identyfikowania się za pomocą imienia i nazwiska? Przecież postulat odrealnienia dawnych zbrodni sformułowany jest mniej więcej na tym poziomie absurdalności!
Że 40 lat temu obowiązywały rzekomo inne zasady moralne? Otóż właśnie dlatego, że to nieprawda, trzeba rozliczać z dawno popełnionych zbrodni. Były one popełnione w poczuciu bezkarności, komunizm miał przecież trwać bez końca. Wystawianie rachunków za dawno popełnione zbrodnie będzie budowało świadomość społeczną, że już na tym świecie za uczynione zło mogą odpowiadać również ci, którzy czuli się zupełnie bezkarni.
opr. aw/aw