Opisuje moje wrażenia przy okazji płukania układu chłodzenia których inspiracją były opisy innych kolegów na http://forum.omegklub.eu
Pierwsze płukanie przeprowadziłem ogólnodostępnym środkiem w płynie ze sklepu motoryzacyjnego - pojemnik ok. 150 ml, którego zawartość wlewało się do układu chłodzenia, następnie przejażdżka aby rozgrzać układ z włączonym na max ogrzewaniem, aby wypłukać również obwód nagrzewnicy.
Przy spuszczaniu mikstury nie leciała ciecz chłodząca, była to po prostu maź o kolorze roztopionej czekolady - myślałem, że padła mi UPG.
Przy spuszczanie cieczy z układu nigdy nie zleci cała jego zawartość więc płuczemy go na raty. Jednorazowo schodzi ok. 5 - 6 litrów i taką ilością ponownie zalewamy układ.
Pamiętać należy żeby uzupełnianie przeprowadzać na zimnym silniku lub zalewać układ gorącym środkiem (wodą, płynem) inaczej mogą wystąpić odkształcenia głowicy.
W moim przypadku przelałem przez układ ok. 30 litrów wody podczas wypłukiwania osadów które puściły po zaaplikowaniu środka. Dopiero wtedy zaczęło zlatywać coś co przypominało powiedzmy płyn chłodzący. Ilość osadów w dalszym ciągu była duża lecz widać było, że stanowi jedynie zawiesinę w cieczy.
Na tym zakończyłem operację.
Na drugie płukanie zdecydowałem się z dwóch powodów: pierwszy to zastosowanie octu jako silniejszego odkamieniacza i zastosowanego w większej ilości (2 litry).
Aby dolać octu musiałem zlać nieco płynu z układu. Przy zlewaniu płynu był on klarowny i nie przypominał w niczym mazi która wyleciała przy pierwszym płukaniu. Byłem nawet bardzo zadowolony, że jest w tak dobrym stanie - jak się okazało przedwcześnie się cieszyłem.
Po wlaniu octu nie skończyłem na standardowej przejażdżce, postanowiłem pojeździć nieco dłużej. W tym czasie zrobiłem ok. 200 - 300 km. Zaliczyłem jazdę po mieście (aby była wysoka temp. płynu) i na trasie (aby był lepszy przepływ dzięki większym obrotom silnika). W międzyczasie wykonywałem zlewanie z układu i ponownie napełnianie (teraz już tylko wodą, nie octem).
Pierwsze spostrzeżenia:
- ilość syfu wcale nie mniejsza niż przy pierwszym płukaniu,
- uniesiony przez miksturę syf zatkał zaworki w korku zbiornika wyrównawczego a w efekcie czego nadmierne ciśnienie rozwaliło uszczelkę korka - korek nie działał jak powinien,
- przez powyższe układ nie trzymał nadciśnienia i wywalał płyn przez korek, doprowadzając do dużych temperatur.
Nie zmieniałem korka od razu chcąc jak najwięcej syfu wydostać z układu przez jego płukanie. Tym razem płukanie chciałem przeprowadzić do końca aż będzie leciała czysta woda. Niestety zbliżający się IX zlot uniemożliwił mi to. W sumie po 10 płukaniu przestałem liczyć.
Poniżej fotki z operacji:
Zatkane zaworki w korku i uszkodzona jego uszczelka, syf wylatuje przez korek.
Wyschnięty osad to kamień kotłowy w „czystej postaci”.
Tak wygląda syf na początku zlewania z układu.