TOLKIEN - SKRÓT BIOGRAFICZNY (wg. M. Błażejewski, „Powiernik Pieśni”)
Tolkien John Ronald Reuel (1892-1973). W biografii Johna Rolanda Reuela Tolkiena mozemy odnalezc kilka polskich akcentów .Jego przodkowie ze strony ojca jakies dwiescie lat temu przywedrowali do Anglii , najprawdopodobniej z terenów podleglych ówczesnym wladcom Polski. " Nie jestem Niemcem - wspomnial pisarz choc mam niemieckie nazwisko[..], moje imiona sa pochodzenia hebrajskiego, skandynarskiego , greckiego i francuskiego. Poza nazwiskiem nie odziedziczylem jednak niczego z jezyka lub kultury, z którymi bylo ono u swych poczatków zwiazane, a po 200 latach Saksonii i Polski stala sie prawdopodobnie malo waznym fizycznym skladnikiem . Do sprawy swego pochodzenia powrócil kilka miesiecy przed smiercia w liscie pisanym do wydawcy : " Nie rozumiem, dlaczego mialby Pan laczyc moje nazwisko z tolk . Jest to slowo pochodzenia slowianskiego, które zostalo przyjete przez litewski (tulkas), finski {tulkki) i jezyki skandynawskie, a w koncu przez Niemcy pólnocne (jezyk dolnoniemiecki) za posrednictwem dunskiego (tolk}. Angielski nigdy go nie przejal). Poznal jezyk polski (obok wielu, wielu innych), ale umiejetnosci w poslugiwaniu sie nim nie ocenial wysoko. I wreszcie - oboje z zona zostali pochowani blisko polskich grobów w wydzielonej rzymskokatolickiej kwaterze cmentarza Wo-lvercote w Oxfordzie. Mozna jeszcze doszukac sie kilku slowianskich akcentów w nazwach wystepujacych w jego ksiazkach. Przesada byloby twierdzenie, iz obecnosc tych akcentów moze miec jakies wieksze znaczenie dla badaczy tekstów Profesora. Przywoluje te informacje nie w ramach jeszcze jednej akcji "K a sprawa polska", ale po to, zeby pokazac, jak kretymi drogami chadzaja losy wielu osób i ksiazek i jak z tego "przekladanca" powstaje cos, co zachowuje swoista "wielosc w jednosci". Dla przodków Tolkiena ta "wielosc" przybierala oczywiscie formy bardziej "zachodnie", podporzadkowane w dodatku konwencjom charakterystycznym dla zycia wiktorianskiego, niezbyt zamoznego mieszczanstwa. Wedlug rodzinnej tradycji Tolkienowie przywedrowali na Wyspy Brytyjskie z kontynentu, a towarzyszyly temu romantyczne historie milosne, tajemnicze i dramatyczne wydarzenia polityczne, zmuszajace uciekinierów do pozostawienia pokaznych majatków " gdzies w Europie". W nowym miejsc mieszkania trzeba bylo dawne rodowe ambicje pols z koniecznoscia pracy. Z czasem rodzina dorobila sie nawet warsztatu wytwarzajacego fortepiany - w momencie narodzin J. R. R. Tolkiena takze i te sprawy nalezal przeszlosci, a terazniejszosc byla raczej skromna. Podobnie egzystowali Suffieldowie - rodzina ze strony matki. Dziadek przyszlego pisarza zarabial jako konw zer, a niezbyt bogate zycie ubarwialy opowiesci o -"herbowych"przodkach, lordowskich tytulach i innych dowodach minionej swietnosci, wsród których fakt "zasiedzenia' fleldów na Wyspach bywal koronnym argumentem w dyskusjach o mezaliansie ich córki Mabel. Dla Suffieldc'-kienowie dlugo pozostawali tylko zwyczajnymi imigrantami-' "z jakichs Niemiec". Rodzice pisarza poznali sie w rodzinnym Birmingham i po paru latach nieoficjalnej znajomosci (ze wzgledu wymienione juz powyzej zastrzezenia) uzyskali wreszcie zgode na zareczyny, a pózniej i przyzwolenie na slub Ociec J. R. R. T., Arthur Toikien, próbowal poezji pracowac w Banku Lioyda, a potem przeniósl sie do Poludniowej Afryki, gdzie mozliwosci finansowej stabilizacji byly mimo wszystko wieksze. Zostal nawet szefem oddzialu banku w malym miasteczku Bloemfontein. Oddzial banku -Afrykanskiego konkurowac musial z preznym Bankiem --rodowym - zawodowy sukces Arthura Tolkiena -: Uzalezniony byl wiec glównie od jego obrotnosci i pomyslowosci. Arthur wierzyl w swoja dobra gwiazde - w poczatkach 1891 roku sprowadzil swoja narzeczona, a ich y--sie w Kapsztadzie w polowie kwietnia. John Ronald Reuel Tolkien urodzil sie 3 stycznia 1892 roku, a w kilkanascie miesiecy pózniej - 17 lutego 1894 roku - przyszedl na swiat Hilary Arthur Reuel. Dzieci chowaly sie dobrze - niemniej niedogodnosci klimatyczne, ekonomiczne i polityczne sklonily Mabel do wyjazdu z synami do Anglii. Powrócila do rodziców w Birmingham w polowie 1895 roku i oczekiwala na przyjazd meza. Rodzina jednak nie polaczyla sie - Arthur zmarl 15 lutego 1896 roku i zostal pochowany w Bloemfontein. Mabel mogla liczyc na procenty od ulokowanych w poludniowoafrykanskich kopalniach kapitalów (a nie bylo tego wiele) i na skromna pomoc ze strony rodziny - swojej i meza, glównie jednak - na wlasna wytrwalosc i zaradnosc. Postanowila sama zajac sie edukaqa chlopców i trzeba przyznac, iz trafili oni na utalentowanego pedagoga. Synowie okazali sie równiez dobrymi uczniami - czteroletni John Ronald Reuel (dla rodziny - Ronald) czytal juz dosc dobrze, a wkrótce poczynil znaczne postepy w pisaniu. Szczególnie zainteresowala go kaligrafia, lubil takze lekcje laciny i angielskiego. Francuski nie pociagal go zbytnio - byc moze gdzies tu nalezy szukac zródel pózniejszej "gallofobii" Profesora. Nie osiagnal sukcesów w nauce muzyki - lubil jednak rysunki, lekcje botaniki, wyprawy do parku i bezposredni kontakt z przyroda. Drzewa staly sie jego prawdziwa, wielka miloscia na cale dlugie zycie. Duzo czasu poswiecal lekturze - tak rodzily sie pierwsze fascynacje opracowaniami dawnych mitów i ludowych basni. Nie lubil basni Andersena - intrygowaly go natomiast legendy arturianskie i opracowania starych nordyckich sag o smokach i bohaterach, opublikowane przez niezmordowanego Andrew Langa). W zyciu mlodej wdowy i jej synów bardzo duze znaczenie miala religia. Przezycia i rozmyslania doprowadzily Mabel do postanowienia, które zawazylo na kontach jej i synów z rodzinami Tolkienów i Suffieldów. Mabel ponowila przejsc na katolicyzm i po kilku miesiacach przygotowan ona i jej siostra, May Incledon, zostaly przyjeci "papieskiego" kosciola. Dla Suffieldów-metodystów i Tolkienów- babtystów bylo to szokiem. Sytuaq'a odbila sie na finansach wdowy - rodzina cofnela jej swa pomoc. Te przeciwnosci umocnily ja tylko; na przekór wszystkim i wszystkiemu zaczela wychowywac w wierze katolickiej obu chlopców. Nowa sytuacja finansowa zmusila ja jednak do se nia tanszego mieszkania - do tej pory wynajmowali ; na przedmiesciu. Po paru takich przeprowadzkach zna. sie w dzielnicach niewiele lepszych od slumsów. Poczatkowo Ronald mógl uczyc sie w wymarzonej szkole K Edwarda (kiedys uczyl sie tu jego ojciec, w ogóle byla szkola"z tradycjami"), potem jednak nalezalo znalezc miejsce edukacji. Duza pomoc wdowie i chlopcom okazal wtedy den z duchownych pobliskiego Oratorium), czterdziestoparoletni ojciec Francis Xavier Morgan, pól-Walijczyk cwierc-Anglik i cwierc-Hiszpan. Niekonwencjonalny. posredni, halasliwy i wylewny, szybko stal sie przyjacielem calej rodziny. Niski poziom nauczania w nowej szkole zmobilizowal: Mabel i Ronalda do ubiegania sie o stypendium, które globy umozliwic chlopcu powrót do szkoly Króla Edwarda. Ronald uczyl sie dobrze, interesowala go literatura i jezyki obce, a postepy w nauce bardzo cieszyly jego matke. Wiosna 1904 roku Mabel trafila do szpitala - rozpoznano cukrzyce. Stan ówczesnej medycyny nie gwarantowal wyleczenia. Zmarla 14 listopada, a przed smiercia wyznaczyla ojca Francisa na opiekuna chlopców. Spadek, który im pozostawila, nie byl duzy - 800 funtów zainwestowanych w Poludniowej Afryce. Ojciec Morgan przy calym swoim bezposrednim sposobie bycia okazal sie dobrym strategiem - udalo mu sie ulagodzic zmobilizowane smiercia Mabel obie rodziny (mówilo sie o obaleniu testementu i odebraniu "papiscie" opieki nad sierotami) i zapewnic dzieciom znosne warunki nauki i mieszkania. Nikt im juz jednak nie mógl zastapic matki - opiekun, ciotki, gospodynie kolejnych mieszkan beda dawac dorastajacym chlopcom tylko to, co zapewnia egzystencje i przygotowuje do przyszlego zycia w spoleczenstwie. Zycie z matka, mimo wielu finansowych niedogodnosci, przynosilo radosc i cieplo, obfitowalo w odkrycia nowych opowiesci, ksiazek, pozwalalo na odmienny od "szkolnego" kontakt z obcymi jezykami, laczylo takze fascynacje religijna z osobistym stosunkiem do matki. Okres ten zostal dramatycznie zamkniety, ale to najprawdopodobniej on w duzym stopniu uformowal osobowosc przyszlego pisarza.Bracia zamieszkali teraz u jednej z dalszych krewnych. Chodzili do tej samej szkoly Króla Edwarda i duzo czasu spedzali w Oratorium. Sluzyli do mszy, rozmawiali z opiekunem jadali tu posilki i bawili sie z kuchennym kotem. Ronald mial 13 lat, Hilary - 11. W szkole Ronald mógl rozwijac swoje jezykowe uzdolnienia. Uczyl sie laciny, greki, francuskiego i niemieckiego. Powoli te zainteresowania jezykami przeradzaly sie w zainteresowania filologia. Dzieki sporej bibliotece szkoly, dzieki dobrym pedagogom, wreszcie dzieki przyjazniom z kolegami o podobnych zamilowaniach bardzo szybko dotarl do starych tekstów literackich. Zetknal sie z oryginalna - wersja staroangielskiego poematu "Beowulf"), z Opowiescia o Sir Gawenie i Zielonym Rycerzu") i z "Poematem o Perle"). Pojawiac sie zaczely równiez ksiazki z kregu jezykoznawstwa - dotarl do podrecznika jezyka anglosaskiego poznal takze nieco walijski i staronordycki, W tym okresie jego umiejetnosci jezykowe zaczynaly znacznie przekup wymagania stawiane uczniom. Wtedy tez, poczatkowo na zasadzie dzieciecych zabaw pojawiaja sie próby tworzenia "prywatnych" jezyków. Beda one jeszcze bardzo proste, z czasem jednak stana sie "pelnoprawnymi" tworami, beda mialy wlasne slownictwo ciekawa wymowe, bogata skladnie. Najpierw pojawi sie "animalic" - jezyk wymyslony przez kuzynki Ronalda, a potem przez niego przejety i udoskonalony. Potem bedzie nevbosh" - na tyle sprawny, iz mozna bylo pisywac limeryki w tym jezyku. Potem pojawil sie "naffarin", czerpiacy duzo z hiszpanskiego, a raczej z Tolkienowskiej checi zglebienia tego jezyka. Wielkim przezyciem stalo sie spotkanie z "Podrecznikiem jezyka gockiego" Josepha Wrighta. Od tej pory zabawa zaczela nabierac cech powaznych badan jezykoznawczych - Ronald uczyl sie rekonstruowania form jezykowych wymarlych jezyków gockich, a jedoczesnie udoskonalal próby tworzenia wlasnych jezyków. Próbowal takze stworzyc odpowiednie "pismo" i graficznie pracowac ksztalt kazdej gloski. Zaprzyjaznil sie z Christopherem Wisemanem. Róznily ich przekonania religijne (ojciec przyjaciela byl duchownym-metodysta), laczyly zamilowania jezykowe (Wiseman interesowal sie hieroglifami), porowe (rugby!) i to cos, co sami nazywali specyficznym poczuciem humoru. W tym samym mniej wiecej czasie, po kolejnej przeprowadzce do nowej kwatery, w otoczeniu Ronalda pojawia sie osoba, która zmieni cale jego pózniejsze zycie. Edith Bratt byla starsza od Ronalda o trzy lata i - podobnie jak on - byla sierota, która opiekunowie "upchneli" w wynajetym przy jakiejs rodzinie pokoju. Miala spore uzdolnienia muzyczne, grala na fortepianie i marzyla o karierze pianistki. Dziewczyna miala niewielki kapitalik i jej opiekunowie nie wiedzieli powodu, zeby muzykowaniem musiala zarabiac na zycie. Ronald i Edith czesto spotykali sie ze soba - zblizyla ich do siebie sytuacja rodzinna, jako ze oboje byli sierotami, ich ojcowie umarli bardzo dawno i wychowywaly ich same matki (dopiero pózniej Ronald dowiedzial sie, ze Edith byla dzieckiem nieslubnym). Z rozmów zrodzila sie pewna zazylosc, a ulatwilo ja to, ze mieszkali w tym samym domu i wynajmowali pokoje u tej samej rodziny. Od zazylosci przeszlo do fascynacji, od fascynacji - do zadurzenia. Wkrótce sprawa dotarla do ojca Francisa a ten zazadal zerwania znajomosci. Uwazal, ze róznica wieku i wyznania, a takze koniecznosc kontynuowania nauki przez Ronalda, sa wystarczajacymi powodami do przerwania tegomlodzienczego romansu. Ronald mial juz wtedy szesnascie lat, Edith - dziewietnascie, ale w swietle ówczesnych praw nie mogli jeszcze sami o sobie decydowac. Ronald zgodzil sie z wola opiekuna, spotkania jednak odbywaly sie nadal. Mlodzi starali sie zachowac to w tajemnicy - nie udalo sie jednak. Zgodnie ze swoimi zainteresowaniami i zgodnie z planami opiekuna Ronald mial ubiegac sie o przyjecie na studia. Nie posiadal jednak wystarczajacego zabezpieczenia finansowego - nalezalo wiec próbowac zdobyc stypendium (niezamozna mlodziez czesto korzystala z tej formy pomocy). Pierwszy wyjazd do Oxfordu w 1909 roku zakonczyl sie niepowodzeniem. Mógl oczywiscie ubiegac sie o stypendium w roku nastepnym - bylaby to jednak juz ostatnia jego szansa. W tej sytuacji nalezalo wiec solidniej przylozyc sie do nauki w szkole. Ktos "zyczliwy" znowu widzial oboje mlodych w jakiejs herbaciarni i ojciec Francis postawil teraz sprawe ostro: do uzyskania pelnoletnosci, tj. do ukonczenia 21. roku zycia Ronaldowi nie wolno spotykac sie z dziewczyna i nie wolno kontaktowac sie z nia w jakikolwiek sposób. Mlodzi jednak spotykali sie nadal. Opiekun Ronalda nazwal to dowodem wyjatkowej glupoty i zlej woli. W koncu Edith postanowila wyjechac do Cheltenham. Przez najblizsze trzy lata nie mogli utrzymywac ze soba zadnego kontaktu. Rozlake z ukochana Ronald przezyl bolesnie - a moze byl to tylko przejaw mlodzienczej egzaltacji? Powaznym bledem ojca Francisa bylo rozdzielenie mlodych, niewinne zadurzenie przeksztalcilo sie bowiem * wielka milosc - przynajmniej ze strony Ronalda. Edith * nowym otoczeniu czula sie dobrze, udzielala sie w kosciele parafialnym, nawiazywala znajomosci i coraz mniej wierzyla w milosne zapewnienia mlodego chlopaka. Dla niego zas zdobycie dziewczyny stalo sie sprawa wazna. Chcial na nia a zasluzyc, uwazal ja za ideal swego zycia, za osobe godna wszelkich poswiecen. Pewne ochlodzenie stosunków z opiekunem wynagradzal sobie Ronald ozywieniem kontaktów z rówiesnikami. Zauwazyl jednak, ze ani koledzy i przyjaciele ze szkoly, ani rodzina blizsza czy dalsza - doslownie nikt postronny nie znal historii romansu Ronalda i Edith. O calej sprawie jedynie wiedzial ojciec Francis. Szkola Króla Edwarda byla zwyczajna "dzienna" szkola z dobra tradycja i przyzwoitym poziomem. Nie bylo tu atmosfery szkól "dla lepszych sfer" z pretensjami i internatami gdzie niejednokrotnie dzieciece fascynacje kolegami nabieraly posmaku homoseksualizmu. Szkola Ronalda nadal byla oczywiscie szkola wylacznie meska i w takim otoczeniu Ronald przebywal w czasie nauki u Króla Edwarda i potem w Oxfordzie. W wieku, w którym wielu mlodych i uroki towarzystwa plci przeciwnej, on musial -W imie "wiernosci Edith" - odlozyc wszelkie mysli o romansach i flirtach z siostrami czy kuzynkami swoich kolegach -Wszystkie radosci i odkrycia najblizszych trzech lat ,a byly to lata równie inspirujace jak lata spedzone z matka dziell nie z Edith, ale ze swoimi rówiesnikami. Polubil wtedy te intelektualne spory w meskim gronie, a podzial na prywatnosc serca" (dzielona z Edith) i "prywatnosc intelektu i dzielona z kolegami) pozostanie w jego zyciu juz na stale. w szkolnym zyciu Ronalda (a byla to ostatnia klasa) wydarzy sie jeszcze cos znaczacego. Z grupy osób zajmujacych sie szkolna biblioteka wyloni sie T. C., B. S. - Klub herbaciany. Towarzystwo Barrowian (od "Barrow's Stores" herbaciarni przy Corporation Street). Obok Ronalda i nieodlacznego Christophera Wisemana w klubie znalazl sie syn dyrektora szkoly, Robert Quilter Gilson, inajmlodszy z czwórki - Geoffrey Bach Smith. Wszyscy interesowali sie literatura, jezykoznawstwem, sztuka. Rózne mieli w ramach tych dziedzin upodobania, a z dzielenia sie swoimi zainteresowaniami wyrosla przyjazn. Wplywali inspirujaco na siebie, poszerzali krag swoich lektur, dyskutowali godzinami o wszystkim. Tego typu "paczki" nie byly (i nie sa ) czyms nadzwyczajnym wsród nastolatków, którzy dobra nauke chcac laczyc z entuzjaztycznym przewazaniem intelektualnych odkryc. Szkola dostarcza równiez mozliwosci uczestniczenia w Klubie Dyskusyjnym, pozwala redagowac pisma, dawala okazje do przezywania sportowych emocji (podczas meczu rugby Ronald doznal kontuzji nosa, jezyka) ale dopiero T.C.,B.S mimo iz nie byl na miare naszych Filomatów i Filarentów, dawal mlodym ludziom poczucie pelni zycia . W XII 1910 Ronald jeszcze raz pojechal do Oxfordu i raz jeszcze przystapil do egzaminów . Tym razem powiodlo sie i uzyskal stypendium Exeter College. Tym razem nie bylo ono zbyt wysokie - Ronald jednak liczyl na pomoc ojca Francisa i swojej starej szkoly. Ostatni okres nauki u Króla Edwarda sprzyjal tej sytuacji swobodnemu udzielania sie w róznych akcjach dyskusyjnych, literackich , sportowych i teatralnych . Ronald zagral w amatorskim przedstawieniu szkolnego teatru - jego aktorskie umijetnosci byly znaczne i dzis jeszcze z archiwalnych tasm dochodzi do nas niebanalnych interpretacji.Po pozegnaniu ze szkola ("Czulem sie jak mlody wróbel, którego wykopano z gniazda na wysokiej galezi")podczas letnich wakacji, razem z Hilarym, przyszlym farmerem, przylacza sie do grupy zaprzyjaznionych osub i wyrusza na wycieczke do Szwajcarii. Bedzie 10 jeden z nielicznych kontaktów z dalekim swiatem. Nigdy nie bedzie wiele podrózowal. Z tego wojazu zachowa reprodukcje kiepskiego obrazu - zwykla kartke pocztowa z wizerunkiem "Ducha Gór". Potem dopisze na kopercie z ta kartka: "Zapowiedz Gandalfa..." Ronald rozpoczal swoje studia w Orfordzie jesienia 1911 roku. Byla to uczelnia z tradycjami - w dobrym i zlym znaczeniu. Wiekszosc studiujacych stanowili uczniowie z bardzo zamoznych rodzin i to dla nich powolano kiedys instytucje "sluzacych", dbajacych o wygody swego pana. Studenci posiadali "wlasne" apartamenty (sypialnie i salonik), "wlasnych" sluzacych i - obok obowiazków - spora losc wolnego czasu. Barwne zycie studenckie pochlonelo Ronalda i na nauke - przynajmniej w poczatkowym okresie - nie mial zbyt wiele czasu. Tu równiez grywal w rugby, duzo uwagi poswiecal klubom dyskusyjnym (sam tez zalozyl wlasny klub) - wszystko to bylo oczywiscie bardziej dorosle i bardziej "uczone", ale ozywione prawie tym samym duchem co T. C., B. S. Zamozniejsi studenci mogli sobie pozwolic na pewna bezkarnosc i studiowanie wedlug wlasnej fantazji i finansowych mozliwosci rodziców. Stypendysci musieli jednak pamietac, iz ich pobyt na uczelni nie jest tylko milym spedzaniem czasu i ze ze swoich obowiazków nalezy sie kiedys rozliczyc. Ronald studiowal filologie klasyczna a w ramach dodatkowych zajec chodzil na konsultacje do wspomnianego juz tu Josepha Wrighta). Wright umial docenic jezykoznawcze zainteresowania Tolkiena, a takze trafnie ocenic jego rzeczywiste umiejetnosci. Ronald powoli uswiadamia sobie obszary wlasnej niekompetencji - mimo to nie poniechal studenckich rozrywek. Wright zmobilizowal go jednak do skrupulatniejszej pracy nad "prywatnymi" jezykami-" Material porównawczy byl pod reka - biblioteka kolegiumbyla dobrze zaopatrzona. Tolkien odnalazl kilka podreczników jezyka walijskiego i przestudiowal je dokladnie. Walijski stal sie jego ulubionym jezykiem. Potem siegnal po gramatyke finska i przypuscil szturm na oryginal "Kalewali" Te doswiadczenia poszerzyly nie tylko jego wiedze jezykoznawcza - w sposób juz calkiem swiadomy zaczal interesowac sie mitami i starymi tekstami, które byty przekazem tych mitów. Uwazal, iz gdzies tam kryje sie zgubione dziedzictwo Brytyjczyków, i juz wtedy zaswitala mu mysl to dziedzictwo odtworzyc i przekazac wspólczesnym Z fascynacji walijskim i finskim narodzi sie kiedys quenya i sindarin). Na polu naukowym Ronald nie odnotowal jedna : wiekszych osiagniec, zauwazyl nawet, iz za malo przykladal sie do pracy i bedzie musial sporo nadrobic, jezeli chcialby w przyszlosci zajac sie kariera naukowa. Plany te jednak mialy charakter równie mglisty, jak i postanowienie poprawy. Zblizal sie bowiem okres wejscia w pelnoletnosc kiedy mozna bylo urzeczywistnic nareszcie inne, równie wazne pragnienie. W kilka minut po pólnocy, 3 stycznia 1913 roku, Ronald napisal do Edith Bratt obszerny list i ponowil swoje wyznania milosne, a takze malzenskie obietnice. Odpowiedz przyszla szybko - Edith donosila, ze zdazyla juz zareczyc sie z bratem swej szkolnej przyjaciólki. Ronald wsiadl w pociag i wyruszyl do Cheltenham. Spotkal sie z Edith 8 stycznia i tak dlugo przekonywal ja o swoim uczuciu, iz dziewczyna zgodzila sie wyjsc za niego. O tych nieoficjalnych zareczynach Ronald poinformowal jedynie ojca Francisa. Reakcja kaplana nie byla entuzjastyczna - wydawal sie jednak tolerowac ten zwiazek i mozna bylo nadal liczyc na jego finansowa pomoc. Po powrocie do Oxfordu chlopak zabral sie do nadrabiania zaleglosci. Zlozone przez niego prace pisemne zostaly ocenione bardzo wysoko. Na ten sukces w duzym stopniu zlozyly sie efekty pedagogicznej dzialalnosci Josepha Wrighta, nie wolno nam jednak nie doceniac osobistego zaangazowania i umiejetnosci Ronalda. Uczelnia dostrzegla lalem studenta, który kiedys "wylozyl" sie podczas pierwszego ubiegania sie o przyznanie stypendium. Ronaldowi zaproponowano przeniesienie sie z filologii klasycznej na angielska. Bylo to - jak zauwazyl przelozony kolegium - bardziej zgodne z zainteresowaniami Tolkiena. Ronald zgodzil sie i z poczatkiem letniego okresu nauki w 1913 roku zmienil kierunek studiów. Interesowaly go zwlaszcza dawne dialekty zachodnich hrabstw srodkowej Anglii. Czesto musial siegac po zupelnie nowe dla siebie teksty, a kazda taka próba przynosila nowe inspiracje naukowe i literackie. Z poematu ..Chrystus" Cynewulfa) przemówily do niego stare poganskie mity, ukryte pod szata mistyki chrzescijanskiej To stad, z dwóch linijek tego poematu, wyprowadzil Ronald . Trop w kierunku mitologii Sródziemia: "Badz blogoslawion Earendalu, sposród aniolów najjasniejszy, na swiat posla-miedzy ludzi..." Podobnych odkryc dostarczala mu lektura tekstów staroislandzkich: obu "Edd" - poetyckiej (starszej) i prozatorskiej (mlodszej) Piesni o bohaterach, o bogach i poczatkach swiata, o walce dobra ze zlem i o ostateczne bitwie, po której byc moze odrodzi sie nowy swiat. Te prze; chrzescijanskie jeszcze mity, ukazujace swiat pelen madrosci i tajemnic, gleboko oddzialaly na Tolkiena. Po zareczynach z Edith kwestia wyznania dziewczy-wielokrotnie byla omawiana przez narzeczonych. Dla Ronalda byla to sprawa niezmiernej wagi, dla Edith - rzecz klopotliwa. Sadzila jednak, iz ten problem uda sie zalatwic bez rozglosu i w ostatniej chwili przed samym slubem. Ronald byl jednak stanowczy - dziewczyna ustapila i : przeprowadzce do Warwick (tu nikt jej nie znal) rozpoczela obieranie nauk u jednego z katolickich ksiezy. Ronald tym czasem wyruszyl do Francji z dwójka podopieczny . Sama podróz nie byla przyjemna, jego zdanie o Francuzach nie bylo najlepsze, a i posada opiekuna niezbyt mu sie spodobala. Jesienia 1913 roku powrócil na swoja uczelnie. W Oxfordzie pojawil sie równiez G. B. Smith, a dwaj inni koledzy z T. C., B. S. - R. Q. Gilson i Ch. Wiseman- rozpoczeli studia w Cambridge. Dopiero teraz I to bardzo oglednie - Ronald powiadomil ich o swych zareczynach. Przyjeli to powsciagliwie, Gilson jednak : zauwazyl, iz cos takiego, jak dotychczasowe T. C., B. S.. juz predko sie nie powtórzy... Edith przyjeto do kosciola rzymskoktaolickiego z poczatkiem roku 1914. Czula sie w nowej wierze zagubiona i osamotniona, poza tym - w nowym srodowisku. Czeste i dlugie listy Ronalda irytowaly ja troche - narzeczony odrabial korespondencyjne zaleglosci i nie zalowal opisów bujnego zycia uniwersyteckiego. Ich spotkania ujawnialy, ze musza wykazac wiele wyrozumialosci i poswiecenia, jezeli maja pozostac ze soba na stale. Po wyjezdzie Ronalda wszystko na odleglosc wracalo do normy: on znowu pisal plomienne listy, a ona starala sie jakos pogodzic z nowa waria i z nowa rola - przyszlej zony przyszlego naukowca. Ronald natomiast odnalazl w sobie nowa energie do pracy. Nabral takze cech "swiatowca" (o ile pozwalaly na to skromne fundusze), zalozyl kolejny klub .dyskusyjny, wioslowal, gral w tenisa, duzo pisal, bral udzial w konkursach i czesto zdobywal nagrody. Pieniadze najczesciej przeznaczal na ksiazki. I tak zetknal sie z twórczoscia Williama Morrisa), tlumacza - miedzy innymi - (..Vólsungasaga) i autora mitopodobnych opowiesci. Z jednej z nich, z "Rodu Wolfingów", przywedrowala do Tolkienowskiego Sródziemia nazwa Mrocznej Puszczy. Latem 1914 roku Ronald wyruszyl do Konwalii. Po latach 'linie sie ona takim "idealnym pejzazem" i posluzy za wzór krajobrazom z opowiesci o Sródziemni. Spotkal sie takze z bratem i ciotka, przebywajacymi na farmie swych przyjaciól. Tutaj rozpoczal pisanie poematu o "Podrózy Earen-dela Gwiazdy Wieczornej". Widac w nim bylo inspiracje tekstern Cynewulfa, a takze zapowiedz pózniejszych dojrzalych prób literackich. Wazne jest to, iz w tym utworze Tolkien zaczal tworzyc podstawy wlasnej mitologii. W tym samym mniej wiecej czasie Anglia wypowiedziala wojne Niemcom. Byl bowiem rok 1914 i tysiace mlodych ludzi zaciagalo sie do wojska. Ronald - wbrew oczekiwaniom swoich krewnych (jego brat Hilary zglosil sie juz jako trebacz) - postanowil wrócic na uczelnie i kontynuowac nauke. Nie czul sie jednak dobrze, gdyz wszyscy jego znajomi wybierali sie na wojne. W koncu natrafil na informacje, iz mozna przygotowac sie do sluzby wojskowej Równolegle z nauka na uczelni, przy czym powolanie do czynnej sluzby moze nastapic dopiero po zakonczeniu studiów . Ronald zgodzil sie na to i z poczatkiem roku zaczal brac udzial w szkoleniach wojskowych. Jednoczesnie podjal pierwsze próby stworzenia czegos w stylu opowiesci Morisa. Jego "Opowiesc o Kullervo" korzystala z watków "Kawlewai" i byla pierwsza powazna próba opracowania legend w postaci wiersza i prozy - nie ukonczyl jej jednak. Bozonarodzeniowe wakacje 1914 roku caly Klub Herbaciany spedzil u rodziny Wisemana w Wandsworth. Bylo to juz ostatnie spotkanie T. C., B. S. Duzo mówili o swoich ranach na przyszlosc. Ronald czytal im swoje wiersze i jakkolwiek opinie przyjaciól byty krytyczne, postanowil serio obracac profesje poety. Pisal wtedy duzo i niektóre z tych tekstów pojawily sie potem w "The Adventures of Tom Bombadil". Utwory te ujawnily juz pewna charakterystyczna ceche postawy Tolkiena jako uwazali sie bardziej :- odkrywce opisywanych swiatów, a nie za tego, kto to wymyslil. Równolegle trwaly prace nad kreacja nowych jezyków i Tolkien dokonal istotnego odkrycia - wlasnie: - okrycia. "Prywatne" jezyki swietnie nadawaly sie do zapisywania wierszy i opowiesci. Byly na tyle precyzyjne, iz mogly oddawac wszelkie subtelnosci mysli i uczuc - nalezalo tylko zadecydowac, kim sa istoty poslugujace sie ta mowa. Sprawa wyjasnila sie w roku 1915, gdy Tolkien "odkryl", ze jezyki te nalezaly do elfów, z którymi spotkal sie Earendel w czasie swych podrózy. Pojawily sie teraz poematy o tajemniczym Valinorze, o Dwóch Drzewach, rodzacych owoce pelne slonecznego i ksiezycowego blasku... Zapowiadaly one juz pózniejszy "Silmarillion". W czerwcu Ronald ukonczyl studia i uzyskal mozliwosc pracy na uczelni. Wojna jednak trwala nadal i trzeba bylo wywiazac sie z przyjetych zobowiazan. Przydzielono go do Batalionu Strzelców z Lancashire i wyslano do obozu szkoleniowego. Wojskowy tryb zycia dzialal na niego przygnebiajaco. Dostrzegal marnowanie czasu i ludzkiej energii, a sama wojna byla dla niego czyms bezsensownym i przerazajacym. Zaczal sie specjalizowac w sygnalizacji wojskowej. Kody Morse'a, szyfrowanie, lacznosc telefoniczna - wszystko to bylo mu mimo wszystko blizsze niz dowodzenie oddzialem w bezposredniej walce. Spodziewano sie przerzucenia batalionu Ronalda do Francji. Tolkien postanowil wiec uporzadkowac swoje sprawy osobiste. Porozumial sie z Edith i przekazal ojcu Francisowi wiadomosc o zaplanowanym slubie. Prosil go równiez o uregulowanie spraw finansowych. Chcial sie usamodzielnic i chociaz kapital po matce byl niewielki, a czasy bardzo niepewne, Ronald uwazal, ze wraz z dochodami z jego poetyckiej twórczosci (wlasnie "Oxford Poetry" przyjelo do druku jego wiersz "Goblin Feet") bedzie to stanowilo pewne zabezpieczenie nowej rodziny. Slub odbyl sie 22 marca 1916 roku w Warwick. Dopiero po slubie Edith wyznala mezowi, iz byla dzieckiem z pozamalzenskiego zwiazku. Ronald postanowil przejsc nad tym do porzadku dziennego. Nowozency udali sie na krótki, wojenny miodowy miesiac, pocieszeni nieco tym, ze ojciec Fraai nie tylko przeslal im swoje blogoslawienstwo, ale zaproponowal, iz osobiscie udzieli im slubu w Oratorium. Próbie jednak w tym, ze Ronald powiadomil go o swych piana doslownie w przeddzien slubu... W czerwcu oddzial Ronalda zostal przerzucony t Francji. Przeniesiono ich na front nad Somme. Walki trwa dlugo i bez wyraznych rezultatów. Wsród zolnierzy przybywalo rannych i chorych. Ronald bral udzial w przesluchaniach niemieckich jenców, spotkal sie takze z kolega z Klubu Herbacianego, z G. B. Smithem. Od niego dowiedzial sie, ze Gilson polegl pierwszego dnia walk. Wsród zolnierzy szerzyla sie goraczka okopowa. Z chorowal równiez i Tolkien. Z poczatkiem listopada przewieziono go do Anglii, do Birmingham. Swieta Bozego Narodzenia spedzil razem z Edith. Z listu Christophera wiselmana (byl w marynarce brytyjskiej) dowiedzial sie o smierci G. B. Smitha. T. C., B. S. przestal istniec - wojna trwala nadal, a generalowie i politycy wydawali sie nie przejmowac- magicznym losem tysiecy mlodych ludzi.Ronald spedzil w szpitalach spora czesc roku 19 1918. Nawroty choroby uniemozliwialy mu powrót na front - w tym czasie wiekszosc zolnierzy z jego oddzialu zginela lub dostala sie do niemieckiej niewoli. Groza wojny smierc przyjaciól, wlasna choroba, przeswiadczenie o posiadaniu waznej misji do spelnienia, a takze nalozony niejako przez zmarlego G. B. Smitha obowiazek "wypowiedzen lego wszystkiego, czego inni nie zdaza juz powiedziec" - wszystko zmobilizowalo Ronalda. W ciagu kilkunastu miesiecy krystalizuja sie dwa podstawowe jezyki Sródziemia - quenya i sindarin - wyraznie zostaje zarysowany obraz elementów, istot poteznych, odmiennych od zwiewnych i skrzydlatych drobinek z opowiesci dla dzieci. Sródziemie "domaga sie" odkrycia, jego mitologia domaga sie wypowiedzenia w tekstach, bohaterowie chca przemówic wlasnymi glosami. Tolkienowi pozostaje juz tylko poddac sie woli tego tajemniczego swiata. Zaczynaja powstawac opowiesci, które pózniej zloza sie na "Silmarillion" - w Great Haywood Tol-kien zapisuje je z naglówkiem "The Book of Lost Tales". Pierwsza opowiescia jest "Upadek Gondolinu", potem powstaja "Dzieci Hurma" i rózne wersje szkiców kolejnych historii. 16 listopada 1917 roku przychodzi na swiat najstarszy syn Tolkienów. Poród byl trudny i niebezpieczny. Ronald mógl przyjechac dopiero tydzien pózniej. Dziecku nadano imiona John Francis Reuel - "Francis" na czesc ojca Morgana. Kaplan przybyl z Birmingham i osobiscie ochrzcil chlopca. Edith wraz z dzieckiem podrózowala za Ronaldem po Anglii. Malzonkowie starali sie duzo przebywac ze soba. Z ich wedrówek po zielonych lasach - a przede wszystkim z ich wielkiej milosci - narodzi sie jedna z najpiekniejszych opowiesci: historia Berena i Luthien. Byla to ulubiona opowiesc Ronalda. Wiele lat pózniej, juz po smierci zony, wyjasnil najmlodszemu synowi, ile autentycznych szczególów z dziejów milosci jego i zony zostalo bezposrednio przeniesionych do tej piesni o dziewczynie-elfie, która swym tancem wsród drzew (to autentyczne wydarzenie) oczarowala smiertelnego czlowieka. Wojna zakonczyla sie w listopadzie 1918 roku. Ronald zostal zdemobilizowany i mógl rozpoczac "cywilne" zycie w Oxfordzie. Dzieki pomocy swoich bylych wykladowców otrzymal prace przy redagowaniu "New English Dictionary". Nie zarabial zbyt wiele, bylo to jednak to, o czym marzyl: Oxford, badania jezykoznawcze, rodzina, dom i mozliwosc swobodnego pisania. Udalo mu sie wynajac niewielki domek, przyjac gosposie i uzyskac pewna mobilizacje. Rozpoczal równiez prace jako niezalezny wykladowca, glównie w zenskich kolegiach Oxfordu. Czesto na spotkaniach w swoim dawnym kolegium Exeter czytywal fragmenty "Upadku Gondolinu" i opowiesci te zdawal przypadac do smaku sluchaczom. Latem 1920 roku zaproponowano Tolkienowi prace wykladowcy jezyka angielskiego na uniwersytecie w Leeds. Propozycja wydala sie dosyc atrakcyjna i jesienia Ronald rozpoczal zajecia. Miasto nie bylo urodziwe, a i sam uniwersytet sprawial wrazenie bedacego na dorobku. Wydzial Anglistyki rozbudowal sie i bylo tu sporo okazji do kazania sie inwencja i umiejetnosciami organizacyjnymi. Profesor George Gordon spodziewal sie, iz Tolkien : znajdzie sposób na uatrakcyjnienie programu przedmiotów jezykoznawczych, i nie zawiódl sie. Nowa praca podobal Ronaldowi, a jego zajecia i sposób bycia zostaly zaakceptowane równiez przez studentów. Tolkien jednak poszukiwal nadal jakiegos korzystniejszego - przynajmniej wzgledem materialnym - ulozenia spraw swojej rodziny. W pazdzierniku 1920 roku Edith urodzila kolejnego Michaela Hilary'ego Reuela. Rodzina zamieszkala n w Leeds i nalezalo teraz solidniej zadbac o jej utrzymanie Na poczatku 1922 roku na uczelni pojawil sie i wykladowca - Eric Valentine Gordon. Byl Kanadyjczykiem i nie istnialy zadne rodzinne powiazania pomiedzy nim a profesorem Gordonem. Tolkien spotkal sie z juz w Oxfordzie. Wspólpraca Ronalda z "mlodym" Gordonem ukladala sie bardzo dobrze - postanowili gotowac pierwsza naukowa edycje "Sir Gavena i Zielonego Rycerza". Gordon okazal sie niezmiernie pracowitym i wymagajacym partnerem - dzieki jego mobilizujace postawie praca przebiegala szybko i ksiazka ukazala sie juz w 1925 roku. Ronald odpowiadal za opracowanie tekstu i slownika, a Gordonowi przypadlo opracowanie objasnien. Mlodzi naukowcy zaprzyjaznili sie; polaczylo ich zamilowanie do starych nordyckich sag, picia piwa i dyskusji w kolejnym klubie. Trzeba przyznac, ze bujne zycie towarzyskie sprzyjalo popularnosci obu wykladowców wsród studentów - wkrótce wielu nowych sluchaczy zaczelo przychodzic na ich zajecia. Okres pracy w Leeds dobrze zapisal sie w pamieci Tolkiena. Zycie rodzinne ukladalo mu sie pomyslnie, odnosil sukcesy jako wykladowca i badacz, równiez i jego literackie prace nabieraly wiekszego rozmachu. "The Book of Lost Tales" byla prawie ukonczona, a obok niej powstawaly opowiesci ukladajace sie w nowe cykle. W 1922 roku George Gordon ("starszy") przeniósl sie do Oxfordu i pojawila sie mozliwosc objecia jego stanowiska. Poczatkowo nic z tego nie wyszlo, w 1924 roku Ronald otrzymal jednak tytul profesora jezyka angielskiego (stanowisko to utworzono specjalnie dla niego) i w wieku trzydziestu dwóch lat stal sie jednym z mlodszych profesorów w brytyjskim szkolnictwie wyzszym. Materialna sytuacja rodziny znacznie sie poprawila, wynajeto tez lepsze mieszkanie. W listopadzie urodzil sie kolejny syn - Christopher Reuel. Otrzymal imie na czesc przyjaciela, Christophera Wisemana. Szczesliwy ojciec obiecywal sobie, iz syn ten bedzie kiedys spadkobierca jego literackiego dziedzictwa. I tak tez sie stalo. Na poczatku 1925 roku zwolnilo sie stanowisko profesora jezyka anglosaskiego w Oxfordzie. Tolkien nie mial zbyt duzych szans. Dopomógl mu tutaj George Gordon i dzieki jego misternym zabiegom Ronald znalazl sie znowu w Oxfordzie Zycie tu bylo ustabilizowane - tradycja wyznaczala nieomal kazda godzine w roku. Wyklady, konali a wlasna, spotkania naukowe, spotkania towarzyskiewszystko to bylo uporzadkowane. Tolkienowie musieli równiez poddac sie temu rytmowi. Ronald przyjal to jako cos naturalnego, Edith poddala sie temu z melancholijna rezygnacjaDom i opieka nad dziecmi wystarczaly jej zupelnie zajmowala sie praca meza zycie towarzyskie bylo dla niej czyms zupelnie nie do zaakceptowania Szybko ustaliala sie opinia, iz "pani Tolkien nie bywa ie nie przejmuje"Ronald - przeciwnie - nader czesto "bywal" i szybko zostaly docenione jego towarzyskie zalety, Czul sie zwolniony z obowiazków dbania o dom.W Oxfordzie przemieszkali w tym samym miejscu przez dwadziescia jeden lat. Synowie chowali sie dobrze. W 1929 roku urodzila sie córka Priscilla i wlasciwie bylo to jedynie wielkie wydarzenie. Sporo czasu mozna bylo poswiecic badaniom naukowym. Sprzyjala temu atmosfera OxforduDyskusje naukowe pozwalaly stawiac smiale tezy a niekonwencjonalne towarzystwo, jakie skupialo sie wokól poszczególnych osób czy klubów, gwarantowalo, iz kazdy niezwykly pomysl mógl byc gruntownie i z pozytkiem W 1926 roku Tolkien spotyka Clive'a Staplesa . Ich pózniejsza przyjazn przejdzie przez wiele etapów - od nieufnosci poprzez fascynacje, partnerstwo w rodzaju "duchowej wspólnoty" az do pewnego zniechecenia. To wplywowi Ronalda-katolika zawdziecza literatury angielska "narodziny" drugiego po Chestertonie pisarza chrzescijanskiego. Lewis okazal sie pojetnym sluchaczem Tolkienowskich uwag i jakkolwiek uczen niezbyt dokladnie spelnil oczekiwania mistrza (zostal protestantem, nie katolikiem, jak tego oczekiwal Ronald), to jako moralista zyskal sobie ogromna popularnosc. Równiez i jego próby literackie zyskaly dobra opinie - moze nawet zbyt dobra, jak niekiedy mówil Tolkien. Sukces opowiesci o Nami byl dla Tolkiena niezbyt oczywisty (oglednie mówiac). Ten rodzaj "basniowania" wydawal sie Ronaldowi mocno podejrzany i pozbawiony cech oryginalnosci. Kasliwe uwagi o twórczosci przyjaciela nie przeszkadzaly Ronaldowi w korzystaniu z rad Lewisa, dotyczacych spraw warsztatu pisarskiego. Lewis mial na Ronalda duzy wplyw - Edith to dostrzegala i byla zazdrosna o te przyjazn. Przyjaciele spotykali sie najczesciej na posiedzeniach kolejnego nieformalnego klubu, zalozonego przez Tolkiena. Klub nazywal sie "The Kolbitar" - oznaczalo to tych, którzy podczas rozniecania na wietrze ognia pochylaja sie tak nisko nad weglem, iz po prostu nadgryzaja jego kawalki. Nazwa byla islandzka i tematyka spotkan równiez wywodzila sie z tego kregu - kilkanascie osób, w wiekszosci na powaznych stanowiskach uniwersyteckich, spotykalo sie, by czytac staronordyckie sagi, komentowac je i od czasu do czasu wzbogacac te spotkania prezentacjami wlasnych tekstów literackich, najlepiej zapisanych w jakims rzadkim lub dawno wymarlym jezyku. Nie bylo to jedyne miejsce takich "uczonych zabaw" - glosniejsze staly sie spotkania grupy "The Inklings". Klub nie zostal zalozony przez Tolkiena. Bylo to cos w rodzaju stowarzyszenia literackiego, powolanego do zycia okolo 1931 roku przez studenta Tangye Leana. Dopiero pózniej o obliczu tej grupy - i o jej slawie - zadecydowalo uczestnictwo Tolkiena, Lewisa, jego brata Warrena, Charlesa Wiliama Owena Barfielda czy Hugo Dysona. Równiez i w zyciu Ronalda grupa ta odegrala wazna role, tu bowiem odbywaly sie czytania fragmentów "Hobbita", tu dyskutowano nad tym tekstem i stad tez poszla w swiat fama o tej opowiesci. "Hobbit" narodzil sie z opowiadan "na dobrani a dziecinnym pokoju synów Tolkiena. Pisarz traktowal , jako zabawe i rzecz po jakims czasie zostala zarzucona Potem powrócil do niej i fragmenty prezentowal na spotkaniach "The Inklings". Rekopis nie byl jednak przeznaczony do publikacji - Tolkien uwazal, iz godniejsze druku sa opowiesci ze zbioru "The Book of Lost Tales". Jakimis jednak drogami wiadomosc o "Hobbicie" dotarla do ; Susan Dagnall, redaktorki z wydawnictwa Allen and Unwin Zdobycie notatek nie okazalo sie trudne, a sama historia calego hobbita spodobala sie jej. Pozostawalo tylko namówic Tolkiena do napisania zakonczenia (rzecz w tej wersji konczyla sie smiercia Smauga) i do przygotowania rekopisu do druku. Jesienia 1936 roku maszynopis byl ukonczony i powedrowal do najbardziej surowego krytyka jakiego mozna sobie wyobrazic. Szef wydawnictwa uznal Ksiazke dla dzieci powinno zrecenzowac...dziecko. Przekazal ja swemu dziesiecioletniemu synowi, a kiedy ten wyrazil sie o niej pozytywnie, skierowal ksiazke do druku. "Hobbit" ukazal sie 21 wrzesnia 1937 roku. Ronald. obawial sie nieco reakcji "uczonego" Oxfordu. Obawy okazaly sie przedwczesne - uczelnia po prostu nie zwrócila na te publikacje wiekszej uwagi. Odezwaly sie natomiast glosy licznych recenzentów; pierwszy wypowiedzial sie oczywiscie Lewis. Recenzje byly dobre, zainteresowal czytelników - i to nie tylko mlodych - duze. Zadyponowano dodruk, ukazala sie równiez edycja amerykanska. "New York Herald Tribune" umiescil ksiazke na pierwszym miejscu listy najlepszych ksiazek dla dzieci. I tak sie zaczelo. W recenzjach, w listach czytelników do wydawcy i do autora pojawiac sie zaczelo zyczenie: "Chcemy dowiedziec sie czegos wiecej o hobbitach!" Tolkien spróbowal pisac "Nowego hobbita" - rozpoczal od opisu urodzinowego przyjecia i powoli posuwal sie do przodu. Po jakims czasie zauwazyl (pamietajmy, iz zawsze uwazal sie za "odkrywce", a nie "wymyslacza"), ze opowiadana przez niego historia rozgrywa sie w swiecie, który juz zostal opisany w "Silmarillionie" (taka nazwe w swoim czasie uzyskala bowiem "The Book of Lost Ta-les"). Czarni Jezdzcy, Pierscien - wszystko to zaczynalo wykraczac poza ramy dzieciecej bajki, zakreslonej kiedys opowiescia o malym hobbicie. Praca nad "Nowym hobbitem" zajmowala Tolkienowi sporo czasu, niemniej jego obowiazki uczelniane wymagaly wiecej uwagi i nie mozna ich bylo odlozyc na bok na czas pisania "ksiazki dla dzieci". To, ze dla coraz liczniejszej rzeszy czytelników Tolkien byl autorem ksiazki o hobbicie, nie oznaczalo wcale, iz przestal byc naukowcem i dydaktykiem. Nie zamierzal tez nigdy rezygnowac z pracy na uczelni. Mniej wiecej w tym samym okresie, kiedy przygotowywal do druku opowiesc o podrózy Bilba, Tolkien pracowal nad wykladem o "Beowulfie" i 25 listopada 1936 roku wyglosil odczyt, którego tezy w zdecydowany sposób zmienialy stosunek nauki do tego starego eposu. Tolkien pokazywal, ze nie jest to jakas opowiastka o smokach i potworach, bezladny zlepek dziwacznych historii. W jego interpretacji byl to wielki poemat heroiczny, piesn o zyciu prawdziwie bohaterskim, skonstruowana niezmiernie kunsztownie, pelna poetyckiego blasku i wyobrazni. Twórca - czy twórcy - "Beowulfa" obdarzony byl nieprzecietnym talentem poetyckim a swiat mistycznych potworów byl dla niego równie realny, jak dla nas realnymi sa nasze wyobrazenia o ; silach rzadzacych otaczajaca nas rzeczywistoscia. Wskazywal tez na przemieszanie sie niezliczonych watków chrzescijanskich ze starymi i poganskimi elementami, porównuj poemat do wiezy wzniesionej z elementów dawnych budowli. Mówil o koniecznosci szacunku dla twórczosci minionych pokolen.) Nie byly to jedyne prace naukowe -razem z E. V. Gordonem przygotowywal edycje "Poematu o Perle", "Wedrowca" i "Zeglarza"). Wielbicieli "Hobbita" sprawy te interesowaly raczej malo - wielu z nich bylo zaskoczonych, gdy poszukujac w katalogach bibliotecznych innych ksiazek Tolkiena, natrafili na prace edytorskie, przeklady i opracowania dawnych tekstów. Istnialy co prawda informacje o "lzejszych" tekstach, które publikowano przewaznie w niskonakladowych periodykach, a ich forma (wiersze lub piesni), jezyk (niegdys jakis dawno wymarly) oraz tresc odbiegaly od tego co juz bylo znane z "Hobbita". Bylo sporo rzeczy w rekopisach - przede wszystkim "Silmarillion" - wydawcy jednak obawiali sie ryzyka i nie wierzyli, ze te "powazne" opowiesci moga przyciagnac czytelników spragnionych przygód hobbitów. Rodzina i przyjaciele Tolkienów znali piosenki Toma Bombadila, historie Rudego Dzila i ilustrowane listy swietego Mikolaja - na ich publikacje bylo jednak jakoby za wczesnie. Na druk i zrozumienie czytelników musialy tez czekac opowiesci o Berenie i Luthien, historia upadku Króla Artura (jedyna "wycieczka" Tolkiena w swiat legend Okraglego Stolu), "Mythopoeia" - poemat dedykowany Lewisowi, a takze wiele innych, istniejacych czesto w kilku wersjach, opowiesci z kregu Sródziemia. Praca nad "Nowym hobbitem" posuwala sie wolno z wielu powodów. Tolkien nie chcial pozostac autorem kolejnej ksiazki dla dzieci, napisanej na zamówienie dzieci i zamykajacej sie w kregu dzieciecych oczekiwan. Odkrycie, iz swiat hobbitów laczy sie ze swiatem "Silmarillionu", utwierdzilo go w przeswiadczeniu, ze nalezy opublikowac calosc, lezacych do tej pory w szufladzie, mitologicznych opowiesci. Obawial sie jednak, iz dla wydawców taka propozycja moze byc nazbyt szokujaca. I wydawcy, i czytelnicy spodziewali sie mimo wszystko, ze powstanie cos "lzejszego", wlasnie kolejna ksiazka dla dzieci i na zamówienie dzieci. 8 marca 1939 roku Tolkien wyglosil wyklad poswiecony Andrew Langowi - byl to swoisty hold, zlozony pamieci tego zbieracza i badacza basni. Swoisty, gdyz autor wykladu zajal sie tu glównie prezentacja wlasnych przemyslen. Nie wszyscy zebrani wiedzieli, iz wystepuje tu on nie tylko jako badacz cudzych tekstów. Tolkien przemawial tu tez jako twórca "Wladcy Pierscieni" (bo taka nazwe otrzymal tymczasem "Nowy hobbit") i kreator swiata mitów z "Silmarillionu". Glówne tezy tego wystapienia) mozna strescic nastepujaco: Basn jest gatunkiem literackim godnym najwyzszego szacunku. Nie mozna mówic, iz jest to literatura wylacznie dla dzieci - taka postawa swiadczy bowiem i o degradacji samej basni, i o degradacji sposobów jej badania. Basn jest bliska mitowi, tak jak on wyrasta z najtajniejszych ludzkich pragnien pokonania czasu i przestrzeni i ujawnia marzenia o checi nawiazania porozumienia z calym swiatem. To, co nazywamy "dzieciecym fantazjowaniem jest subkreacja - zdolnoscia tworzenia nowych swiatów, których realnosci basn nie kwestionuje. Basn dostarcza przezyc nieporównanie wznioslejszych niz inne gatunki literackie. Pozwala zobaczyc swiat w jego prawdziwym wymiarze - nie bawi sie w alegorie, nie pseudonimuje ot czajacej nas rzeczywistosci. Mówi o tym, co wieczne, ni zmienne, ujawnia podstawowe mechanizmy zycia. Zacheca do wyrwania sie z krepujacego nas swiata falszu i pozorów przynosi nam obietnice pomyslnego zakonczenia wszystkich trosk. Poprzez ten ewangeliczny aspekt basni (ewangelia to dobra nowina, pocieszenie), poprzez hold zlozony z postaci aktu subkreacji dzielu stworzenia, basn staje sie gatunkiem chrzescijanskim. Stare, poganskie elementy zostaja ukazane w nowym, bardziej ludzkim swietle. Takie ujecie bylo zaskoczeniem dla badaczy. Dziewietnastowieczne badania ludowych basni prowadzone byly z pozycji zyczliwej wyrozumialosci dla pelnej przesadów wyobrazni gminu - tu zas zwracano uwage na estetyczna i etyczna problematyke basni, a jej anonimowych twórców ukazywal jako swiadomych artystów, glebokich myslicieli i strazników istotnych dla czlowieka tajemnic. Tolkien domagal sie, aby nie traktowano basni jako prostej alegorii, tymczasem nadchodzace wydarzenia jakby, wyraznie staraly sie zmusic przyszlych czytelników "Wladcy Pierscieni" do takiego wlasnie odbioru tej ksiazki. Rozpoczela sie druga wojna swiatowa i zycie zdawalo sie stawac do wyscigu z opowiescia o Pierscieniu. W "Przedmowie" Tolkien pisal: "[...] praca nad Wladca Pierscienia trwala z przerwami od roku 1936 do 1949. Mialem w tym czasie inne obowiazki, których nie zaniedbywalem, i czesto pochlanialy mnie jako badacza i nauczyciela inne liczne zainteresowania. Oczywiscie do zwloki przyczynil sie równiez wybuch wojny; pod koniec 1939 roku nie mialem jeszcze napisanej w calosci nawet Pierwszej Ksiegi. Pomimo ciemnosci panujacych przez piec nastepnych lat doszedlem do wniosku, ze nie moge porzucic rozpoczetej ksiazki, sleczalem wiec nad nia przewaznie po nocach i brnalem naprzód, az stanalem nad grobem Balina w Morii. Prawie rok uplynal, zanim znów ruszylem z miejsca i zawedrowalem do Lothlorien i nad Wielka Rzeke pózna jesienia 1941 roku. W nastepnym roku naszkicowalem pierwsza wersje zdarzen wypelniajacych obecnie Trzecia Ksiege oraz pierwszy i trzeci rozdzial Ksiegi Piatej. Zaplonely sygnaly wojenne w Anorien, Theoden przybyl do Harrowdale. Na tym utknalem. Wizja zniknela, a czasu na rozmyslania wówczas nie mialem. W ciagu roku 1944, pozostawiajac nie dokonczone watki i komplikacje wojny, której prowadzenie czy przynajmniej opisywanie bylo moim obowiazkiem, zmusilem sie do pracy nad historia podrózy Froda do Mordom. Napisalem wtedy rozdzialy wypelniajace teraz Ksiege Czwarta i wyslalem je, jako fragmenty powiesci, do Afryki Poludniowej, gdzie przebywal w sluzbie RAF-u mój syn Christopher. Jednakze uplynelo dalszych piec lat, zanim ksiazka przybrala ostateczny ksztalt, w jakim zostala wydana [...j. Moja opowiesc nie jest alegoria ani aluzja do aktualnych zdarzen i sytuacji. Rozwijajac sie wypuscila korzenie (w przeszlosc) i nieoczekiwane galezie, lecz zasadnicza fabula byla od poczatku nieuchronnie wyznaczona przez wybór Pierscienia jako motywu laczacego cala trylogie z "Hobbitem". Najbardziej istotny rozdzial, "Cien przeszlosci", napisalem wczesniej niz inne, gdy jeszcze na horyzoncie nie gromadzily sie grozne chmury zapowiadajace kataklizm 1939 roku; watek mojej historii rozwinalby sie w zasadzie tak samo, gdyby swiat zdolal uniknac wojennej katastrofy. Ksiazka zrodzila sie z mysli od dawna mnie nurtujacych, a czesciowo wyrazanych w innych utworach; wojna rozpoczeta w 1939 roku oraz jej konsekwencje nie wywarly zadnego wplywu na tresc ksiazki, a jesli je zmodyfikowaly, to jedynie w znikomym stopniu [...] Z calego serca nie cierpie alegorii we wszelkich normach i zawsze jej unikalem, odkad z wiekiem osiagnalem przezornosc, która mi umozliwia wykrywanie jej obecnosci Wole historie, prawdziwa lub fikcyjna, dajaca czytelników mozliwosc róznych skojarzen na miare jego umyslowosci doswiadczen. Zachowuje on w takim wypadku pelna swobode wyboru, podczas gdy w alegorii autor swiadomie na rzucona swoja koncepcje Dwanascie lat trwala praca nad "Wladca Pierscieni" Tolkien zblizal sie do szescdziesiatki, jego dzieci pokonczyly studia i usamodzielnily sie. Wydawcy oczekiwali na maszynopis nowej ksiazki - autor jednak odkladal swa decyzje i po cichu rozgladal sie za inna mozliwoscia druku. Nie mógl zapomniec wydawnictwu Unwina niezbyt entuzjastycznej odpowiedzi na jeszcze przedwojenna propozycje wydania "Silmarillionu". Rozpoczely sie zabawne korowody Tolkien stawial swoje warunki, Unwin - swój. Pisarz wreszcie znalazl powód, aby zaproponowac tekst innemu wydawnictwu. Tam sprawa zaczynala sie od nowa - sugerowano autorowi skrócenie powiesci, Tolkien obstawal przy swoim, wydawca przy swoim. Trwalo to dosyc dlugo W polowie 1952 roku J. R. R. T. powrócil do swojego pierwszego wydawcy. Ten nie dal sie dlugo prosic wiesc o ukonczonej ksiazce krazyla wsród wielbicieli twórczosci Tolkiena, a czytane na zebraniach "Inklingów" fragmenty spotkaty sie z zywym przyjeciem sluchaczy. Wydawca obawial sie nieco ryzyka finansowego; ksiazka byla gruba, mozna bylo ja - po wielu targach - rozdzielic na trzy woluminy i publikowac stopniowo, nadal jednak byla to wlasnie opowiesc nie dla dzieci... czy zaakceptuja ja dorosli, czy dzieci jej nie odrzuca? Kto to kupi? Tolkien byl obecny na rynku wydawniczym - wznawiano juz parokrotnie "Hob-bita", opublikowano "Rudego Dzila i jego psa"(1949), ukazal sie takze "Leaf by Niggle"(1945 - w. "Tne Dublin Review"), Ryzyko jednak istnialo. Wydawca zaproponowal wiec takie warunki finansowe, które mialy go chronic w wypadku ewentualnego krachu. Potem okazalo sie, iz te ase-kuranckie propozycje wyszly na dobre... pisarzowi. Pierwsza ksiazka - "Wyprawa" - ukazala sie w polowie 1954 roku, a druga - "Dwie Wieze" - niedlugo pózniej. Niemal w tym samym czasie ukazaly sie wydania amerykanskie. Autorem pierwszej recenzji byl oczywiscie Lewis. Pokazal, co w ksiazce jest rewelacyjne (bylaby wiec to pewna uprzejmosc wobec przyjaciela i kolegi po piórze), a co - rewolucyjne (i to juz byl gleboki uklon wobec Tolkiena-Mistrza). Czytelnicy nie potrzebowali zachety - w szesc tygodni sprzedano trzy i pól tysiaca nakladu i wydawca musial przystapic do sporzadzenia dodruku. Oczekiwano ukazania sie trzeciej czesci - "Powrotu Króla". Tolkien jednak nie mógl sobie poradzic ze sporzadzeniem obiecanego juz wczesniej informacyjnego dodatku, indeksów, wykazów i slowników. Ksiazka ukazala sie wiec jesienia 1955 roku bez tych tekstów, a na ostatniej stronie zamieszczono stosowna notke wyjasniajaca. Pomiedzy rokiem 1954 a 1966 w Wielkiej Brytanii ukazalo sie kilkanascie edycji "Wladcy". Ukazaly sie wydania w Stanach Zjednoczonych, przetlumaczono ksiazke na holenderski (1956), szwedzki (1959), polski (1961), dunski (1968), niemiecki (1969), wloski (1970), francuski(1972), japonski (1972), finski (1973), norweski (19 portugalski (1974), a potem posypalo sie jak z worka przeklady hebrajskie, wegierskie, hiszpanskie, islandzkie rosyjskie i wiele, wiele innych. Ksiazka rozpoczela wlasne zycie - autor juz tylko obserwowal, jak wedrowala po swiecie i zdobywala sobie coraz to nowych zwolenników. Poczatkowo wydawcy byli zaskoczeni, Tolkien natomiast urastajace zainteresowanie przyjmowal jako cos normalnego. Listy naplywaly z calego swiata: ludzie dziekowali prosili o autografy, domagali sie dodatkowych informacji pytali, kiedy ukaza sie inne opowiesci o Sródziemiu. niektórzy protestowali przeciwko uzyciu ich nazwisk w tekscie (odezwal sie prawdziwy Sam Gamgee i jakkolwiek rzec konczyla sie sympatycznie, Tolkien jeszcze po latach mówil iz stale obawia sie nadejscia listu podpisanego... Gollum) Wywiady, recenzje, zaproszenia ze strony uniwersytetów i osób prywatnych, wizyty - nieraz klopotliwe - i wielbicieli, telefony i inne oznaki rosnacej popularnosci... Tolkien staral sie przyjmowac to ze spokojem i wyrozumialoscia Byl slawny, zamozny - a jednoczesnie coraz starszy nie ze wszystkich przyjemnosci swej slawy mógl korzystac. Przyjal jednak zaproszenie wydawców i naukowców holenderskich i wiosna 1959 roku wzial udzial w uroczy Przyjeciu Hobbitów". Pisarz bawil sie wspaniale - wglaszal mowy po angielsku, po holendersku i w jezyku elfów. Bylo to urocze parodie przemówien Bilba z pamietnego przyjecia, znalazly sie w nich jednak slowa powazni;: "Mija dwadziescia lat - mówil - jak postanowilem z szacunku dla naszych przodków-hobbitów spisac dzieje " Trzeciej Ery. Spogladam ku wschodowi i ku zachodowi, patrze na pólnoc i na poludnie, i choc nie dostrzegam Saurorona' jednak, ze Saruman pozostawil wielu nastepców. My Hobbici, nie mamy juz przeciw niemu magicznego oreza. Wznosze jednak, moi szlachetni Bracia-Hobbici, i do Was kieruje ten toast: Niech zyja Hobbici! Niech przetrzymaja Sarumanów i doczekaja nowej wiosny budzacej drzewa!" Okazalo sie, ze "Wladca" jest czyms wiecej niz tylko bestsellerem o miedzynarodowym zasiegu. Pojawiac sie zaczely próby nasladowania Tolkienowskich opowiesci, powodzenie ksiazki chcieli wykorzystac filmowcy, po tematy tol-kienowskie siegali malarze i kompozytorzy. Przede wszystkim tworzyl sie - mniej lub bardziej poddany "organizacyjnym" rygorom - spontaniczny ruch fanów. O sile tego ruchu mogli przekonac sie nielegalni wydawcy amerykanscy, którzy przygotowali tania i pelna bledów edycje ksiazki. Z piratami trudno bylo walczyc. Tolkien rozegral rzecz po swojemu - dolaczyl do oficjalnych wydan prosbe o bojkot niesolidnej firmy. Oczywiscie, on tylko poinformowal czytelników, iz firma Ace Books nie zwrócila sie do niego o zgode na publikacje i prosil o przekazanie tej wiadomosci znajomym i przyjaciolom. Wielbiciele Tolkiena szybko doprowadzili do tego, ze pirackie ksiazki usunieto z ksiegarn. Rok 1965 byl rokiem batalii o "prawdziwego Tolkiena". a powstale tymczasem "The Tolkien Society of America" równiez skutecznie przylaczylo sie do akcji. Rozpoczal sie okres prawdziwego kultu Tolkiena w miasteczkach uniwersyteckich. Przybieral on niekiedy formy zaskakujace - w roku 1968 amerykanscy studenci domagali sie wyboru Gandalfa na prezydenta i oglaszali, iz Tolkien jest... Stwórca swiata hobbitów. Obok zabawnych kalendarzy, rekwizytó'" i fanowskich imprez na calym swiecie (w pomocnym Bc--neo istnialo równiez "Frodo Society"), pojawily sie i r- -wazniejsze slady zainteresowan ksiazkami Tolkiena. Opr cowania, analizy, interpretacje mniej lub bardziej naukom: prace magisterskie i doktorskie, sympozja, konferencje Nie zawsze odkrycia kolegów naukowców satysfakcjonowaly pisarza. Czesto irytowalo go, gdy doszukiwano sie w obrazie hohbitów sladów seksualnych zahamowan czy infantylnego pojmowania swiata. Niekiedy tlumaczyl i wyjasnial, najczesciej jednak pozostawial sprawy ich wlasnemu biegowi, a tylko w listach do przyjaciól dawal wyraz swemu cierpkiemu humorowi. "Nie jest latwo byc dzisiaj przedmiotem kultu" - napisal do jednego z czytelników. "Coraz trudniej mi pracowac" - pisal do kogos innego. - ..Nadchodzi starosc i ogien przygasa". W 1959 roku przeszedl na emeryture i rzadziej pojawial sie na uczelni. Porzadkowal jeszcze swoje sprawy naukowe i edytorskie. Wydawcy juz teraz nie bronili sie, gdy proponowal im publikacje wierszy czy jakichs krótszych opowiesci. Szczególnie ucieszyl sie Tolkien z mozliwosci opublikowania "The Ad-ventures of Tom Bomhadil"(1962) - malej ksiazeczki "w sam raz na gwiazdkowy prezent", jak tego zyczyla sobie Jane Neave, ciotka i serdeczna przyjaciólka pisarza (miala juz wtedy ponad osiemdziesiat jeden lat, ale zdazyla jeszcze nacieszyc sie "swoja" ksiazka). Przygotowal takze wydanie wykladu o basniach i historie liscia namalowanego przez Niggle'a - ukazaly sie w tomiku "Tree and Leaf" (1964). Ubywalo pracy, ubywalo bliskich - 22 listopada 1963 roku zmarl Clive Staples Lewis. W liscie do swej córki Tolkien napisal kilka dni pózniej: "Coraz wyrazniej czuje to, co czuja inni w moim wieku - jestem jak drzewo, które traci lisc za lisciem, a kazda taka strata jest jak przylozenie ostrza topora do pnia..." W jego dzienniku zaczynaja sie pojawiac bardzo mroczne mysli na temat wlasnego zycia, osiagniec i przyszlosci. Z tych rozmyslan i z pewnej irytacji, wywolanej propozycja napisania przedmowy do nowej edycji "The Golden Key" George'a Macdonalda (kiedys wielce admirowanego w dziecinstwie autora), narodzil sie "Kowal z Podlesia Wiekszego" (1967). Bylo to ostatnie spojrzenie na basn - ukazujace sie potem "nowe" ksiazki beda juz tylko edycjami starszych, czesto wydobywanych z archiwum, tekstów. "Kowal" zawieral sporo elementów nowych. Nieco inaczej - jak sadzono - rozwiazywal problem zwiazków alegorii z basnia. Byla to -jak pisal Tolkien - przede wszystkim opowiesc starego czlowieka, przeczuwajacego nadchodzace osamotnienie. W 1966 roku Tolkienowie obchodzili zlote gody. Po piecdziesieciu latach wspólnego zycia nadal zdarzaly sie im chwile niedopasowania, wielka milosc przetrwala jednak, a teraz, kiedy malzonkowie pozostali sami, moze byla nawet silniejsza. Edith wywalczyla sobie pewna niezaleznosc w kwestiach wiary, Ronald stal sie bardziej wyrozumialy. Dzieci, wnuki, przyjaciele, znajomi, sasiedzi uwazali ich za idealne i zgodne malzenstwo. Korzystali z finansowej stabilizacji i starali sie nadal prowadzic takie zycie, do jakiego przywykli. Wiek i pojawiajace sie choroby zmusily ich jednak do poszukiwania takiego miejsca, gdzie ktos inny móglby sie o nich troszczyc, a jednoczesnie nie narzucac zbytnio. Wybrali Bournemouth - brytyjska namiastke francuskiej Riwiery. Osiedlili sie tu w 1968 roku i - jak tylu innych - pedzili zycie zamoznych emerytów. Po prawdzie, taki styl odpowiadal bardziej Edith -- znalazla tu wiele osób, z którymi mozna bylo sobie pogawedzic na rózne malo istotne tematy. Nareszcie nie byla tu pania profesorowa, zyjaca w cieniu swego meza, a stala sie na powrót Edith Bratt z tego najwczesniejszego okresu ich znajomosci. Tolkien zaakceptowal nowe otoczenie tylko z tego powodu, iz zona czula sie tu szczesliwa. "Czuje sie tu dobrze" - pisal do syna Christophera w rok po przeprowadzce. - "A jednak, a jednak... nie spotykam tu ludzi mojego pokroju. Coraz mniej mam kontaktów z przyjaciólmi. A przede wszystkim - coraz rzadziej widuje ciebie". Nie znaczylo to, ze swiat o nim zapomnial. Tysiace listów docieralo do wydawnictwa i wiele osób chcialo spotkac sie osobiscie z autorem ulubionych ksiazek. Utrzymywano jednak w sekrecie adres, telefon, a nawet sama informacje, -Pisarz przebywa na poludniowym wybrzezu. Chronilo Tolkiena przed najazdami wielbicieli i pozwalalo na spokojna prace. Tolkien pragnal bowiem uporzadkowac materialy z "Silmariliionu". Nalezalo tylko uporac sie z powstalymi w ciagu ponad pólwiecza notatkami i zadecydowac, które z licznych wersji poszczególnych opowiesci maja stac sie obowiazujacymi. Nalezalo równiez ujednolicic nazewnictwo, dopracowac szczególy, znalezc miejsce dla postaci, które pojawily sie dopiero we "Wladcy Pierscieni" (Galardiela, entowie) i zyskaly sobie sympatie czytelników. Proste pozornie czynnosci zabieraly coraz wiecej czasu. Tolkien jak to kiedys zauwazyl Lewis - nie lubil rozstawac sie z tworzonym tekstem i zawsze "odkrywal" cos, co nalezalo jeszcze dokladniej opisac i wyjasnic. "Byl caly wewnatrz mowy" - lapidarnie charakteryzowal jego postawe Lewis. Buszowanie w slowach sprawialo mu radosc i nie chcial jej sobie pozbawiac. Gotowy tekst odbieral mu wszelka przyjemnosc - tekst powstajacy niósl ze soba wiele niespodzianek i sam autor byl ciekaw, co moze sie jeszcze przydarzyc nowego. Pod koniec trzeciego roku wspólnego pobytu w Bouremouth niedomagania Edith nasilily sie. Miala osiemdziesiat jeden lat, gdy z rozpoznaniem ostrego zapalenia woreczka zólciowego zostala zabrana do szpitala. Stan byl bardzo powazny i po kilku dniach - 29 listopada 1971 roku zmarla. Nie ma potrzeby pisania o szoku, jaki przezyl Ronald. Dalszy pobyt w Bourenemonth stawal sie nie do zniesienia i pisarz postanowil powrócic do Oxfordu. Uczelnia ofiarowala mu nieduze mieszkanie w budynku wydzialu przy Merton Street i zapewnila opieke. Bylo to niezwykle wyróznienie i Tolkien przyjal je z prawdziwa wdziecznoscia. Mógl teraz znów uczestniczyc w zyciu uczelni, odwiedzac dzieci i wnuki. Odzyly dawne przyjaznie - mozna bylo spotykac sie nie tylko z Christopherem Wisemanem z dawnego T. C., B. S., ale i z kolegami z innych klubów. Poglebila sie zazylosc z bratem Hilarym. Zycie w Oxfordzie stalo sie jakby zadoscuczynieniem za spokojna i cierpliwa egzystencje ostatnich lat. Tolkiena cieszyly oznaki szacunku - wiele uczelni przyznawalo mu teraz honorowe doktoraty. Nie czul sie jednak na silach, by skorzystac z zaproszen uniwersytetów amerykanskich. Wzial za to udzial w uroczystosciach na swoja czesc w Edynburgu i przybyl takze do Palacu Buckingham, gdzie z rak królowej otrzymal Order Imperium Brytyjskiego. Za najwieksze wyróznienie uwazal przyznanie mu honorowego doktoratu przez macierzysty uniwersytet w Oxfordzie. Otrzymal doktorat za zaslugi dla nauk filologicznych, ale w przemowach na jego czesc niejednokrotnie przypominano równiez jego osiagniecia literackie. Trwaly prace nad "Silmarillionem", choc mimo pomocy syna nie posunieto sie tu zbytnio w kierunku ostatecznych rozwiazan. Tolkien nie przejmowal sie tym. Uwazal sie za potomka dlugowiecznych rodów i spodziewal sie jeszcze wielu lat pracowitego zycia. Zaczety sie jednak pojawiac klopoty z trawieniem - nalezalo przejsc na diete i zrezygnowac z ulubionej szklaneczki wina. "Czuje sie bardzo osamotniony - pisal do niemlodej juz kuzynki Mary In-cledon - kiedy konczy sie nauka i studenci wyjezdzaja, pozostaje zupelnie sam w duzym domu, a opiekujac mna malzenstwo mieszka w drugim koncu budynku". w tym troche przesady - bliscy i znajomi odwiedza bardzo czesto, nie zmienialo to jednak faktu, iz osamotnienie nie dokuczalo mu coraz bardziej. Podczas wizyty w Bournemouth poczul sie nie r piej. Po meczacej nocy przewieziono go do prywatnej kliniki. Tutaj stwierdzono perforacje wrzodu zoladka, ale towarzyszace tej diagnozie rokowania byly pomyslne. Michael i Christopher przebywali w tym czasie za granica i l John z Priscilla mogli przyjechac do chorego. Nieoczekiwanie stan ojca pogorszyl sie - doszlo do infekcji Tolkien zmarl wczesnym rankiem w niedziele 2 wrzesnia1973 roku. Mial osiemdziesiat jeden lat - dokladnie ile w chwili smierci miala Edith. "Wsród opowiesci, które do nas doszly z tych lat smutku - pisal kiedys w notatkach do "Silmarillionu" takie, gdzie placz miesza sie z radoscia, a w cieniu smierc gasnie swiatlo. Z tych zas opowiesci najpiekniej po dzien brzmi w uszach elfów historia Berena i Luthien.. Tolkien uwazal, iz poszukiwanie w biografii artystycznej jakiegokolwiek klucza do jego twórczosci jest po prostu bezcelowe. Wszelkie opracowania biograficzne mogly byc wedlug niego - jedynie faktograficznymi relacjami o wydarzeniach czyjegos zakonczonego juz zycia. W ostatnich latach porzadkowal materialy przeznaczone dla ewentualnych przyszlych biografów, opatrywal komentarzami przechowywane listy i inne dokumenty. Napisal tez kilka a na temat swojego dziecinstwa. Nie oznaczalo to wcale, ze jego rygorystyczny sad ulegl jakiemus zlagodzeniu. Przy opracowaniu wiadomosci o zyciu pisarza korzystano glównie z biografii przygotowanej przez Humph-reya Carpentera20^ Musimy pamietac o przytoczonych powyzej zastrzezeniach Tolkiena, aby w pelni docenic wysilek (i ryzyko!) towarzyszacy jego biograficznym poszukiwaniom. Ksiazka Carpentera byla pierwsza i niejako "oficjalna" biografia Profesora. G takim ksztalcie zadecydowaly z pewnoscia kontakty biografa z rodzina, przyjaciólmi i wydawcami Tolkiena. Mozna wiec niekiedy odczuwac pewien niedosyt informacji zwlaszcza tam, gdzie autor ksiazki staral sie Tolkienowski zywot uladzic i wypolerowac. Praca naukowa, praca literacka, zycie rodzinne - w tym kregu poruszaja sie czytelnicy ksiazki Carpentera. I chociaz obie wojny swiatowe wywarly na zyciu i twórczosci Tolkiena niewatpliwy wplyw, to jednak klimat Carpenterowskiej biografii najlepiej charakteryzuje zamieszczone w niej ostatnie zdjecie Profesora: oparty o pien ulubionej wiekowej sosny stoi starszy pan z laska. I pomyslec, ze to o nim pisal Czeslaw Milosz, iz jako jedyny chyba w dwudziestym wieku potrafil stworzyc bohaterów na miare postaci mitycznych...)
Tekst pochodzi z ksiażki Michała Błażejewskiego "J.R.R.Tolkien-Powiernik piesni"
8