Bezruch duszy bywa nadrabiany gorączkową ruchliwością ciała.
*
Podczas jesiennej powodzi na Podhalu ludzie stojący na wale przypatrywali się dziwnemu zjawisku: góralskiemu kapeluszowi, który płynął po wezbranej wodzie raz w jedną, a raz w drugą stronę, wręcz pod prąd. Po jakimś czasie ktoś wyjaśnił, że nic w tym dziwnego - to tylko Franek Gąsienica orze swoje pole.
*
Św. Franciszkowi wielu przypisuje sentymentalną miłość do zwierząt, nawet chyba większą niż do ludzi (Pana Boga tacy zwykle tu przemilczają). Jednak, kiedy sięgnie się do mniej ckliwych źródeł, to odkrywa się, że ów Święty nie znosił much, i nie kochał poczciwych mrówek.
Kiedyś, gdy bracia wędrowali przez las na Monte Subasio, br. Leon stanął przy sporym mrowisku i zagadnął idącego na końcu św. Franciszka: „Czy sam nie nauczałeś nas, że nie należy przechodzić obojętnie obok doskonałości cudów Bożego stworzenia, lecz dziękować Mu za każdy napotkany?”. Franciszek skinął głową. A Leon mówił dalej: „Pamiętam, jak powiedziałeś o tym, gdy przy drodze ujrzeliśmy misternie utkaną pajęczynę. A potem, gdy przeniosłeś z drogi na trawę ślimaka, i powiedziałeś, że należy pomagać braciom i siostrom zwierzętom. Pamiętam też, gdy usłyszeliśmy głos kosa, pouczyłeś nas, że uczyć się mamy od doskonałości natury. Nieprawdaż?”. Franciszek nie zaprzeczył. A Leon wskazał na mrowisko i rzekł z wyrzutem: „Przechodzimy codziennie obok tego kopca, który dla tych maleńkich mrówek jest większy niż Wieża Babel, ale ty ani razu nie zatrzymałeś się przy nim. Mam wrażenie, że ty nie kochasz tych pracowitych stworzeń”. Franciszek odrzekł wtedy: „Patrz, Leonie, jak te mrówki wznoszą tę swoją budowlę, nie zatrzymując się i nie odpoczywając. Nie spojrzą nawet w niebo. Ta zawzięta pracowitość naszych małych sióstr przeraża mnie i budzi obawę, że kiedyś ludzie mogą wziąć z nich przykład i nie będą znać już niczego poza swoją pracą, będąc przy niej coraz smutniejszymi. Smutek bowiem jest chorobą wyniesioną z budowania Wieży Babel, którą zresztą opuszczono”.
*
Zawzięta praca, pozorowanie zapracowania, pracoholizm… to jakieś znaki tych czasów. Czy nie jest to przejaw okropnego wręcz lenistwa duchowego (zwanego kiedyś acedią i uznawanego za ósmy, najgorszy grzech główny), pokrywanego zewnętrznym zakrzątaniem, mnożeniem sobie zajęć, zaaferowaniem wszystkim tym, co podtrzymuje bezmyślność w tym - perfekcyjnym często - zabieganiu po błędnym kole?
*
„Lenistwo jest głupotą ciała, a głupota jest lenistwem ducha”.