Jak oceniasz trafność drogi heroicznego buntu indywidualisty i prometejskiego ofiarnika-zbawcy - Konrada - w "Dziadach" cz III.
Konrad - jest postacią niezwykle ciekawą, można by rzec stworzoną do rozważań na temat przemiany wewnętrznej człowieka. Choć w jakiś sposób jest związany z osobą Gustawa z cz. IV, to jednak postać wykreowana przez Mickiewicza w cz. III jest pod względem ekspresji największym chyba dziełem wieszcza. Osobowość, dusza poety, zostaje tknięta w ciało młodego człowieka, bardzo silnie utkwionego realiach carskiej rzeczywistości lat zaborów. Bo gdzież indziej, jak nie we więziennej celi zaborcy, można szukać prawdziwych ludzkich dramatów, silnie powiązanych z dramatem całego narodu. Konrad, jako przedstawiciel młodego pokolenia, staje przed obliczem brutalnej rzeczywistości - to pretekst do oderwania jego duszy od ciała - wzlotu ponad całą resztę młodzieży, znajdującej się w carskim więzieniu. Staje się to możliwe właśnie dzięki jego niezmiernej wrażliwości - duszy poety-buntownika. Konrad to postać niezmiernie kontrowersyjna. To osoba aktywna, choć jego izolacja z otoczeniem, sprawia wrażenie bezsilności, które to burzy, zupełnie nagle, jego zryw w pieśni zemsty. Konrad to buntownik - jawnie walczy z reżimem, czego dowodem jest ta właśnie pieśń. Więzienie carskie, jako miejsce największego zrywu bohatera, stanowi ogromny kontrast dla jego duchowego świata. Cel, jaki przyświeca Konradowi i jego współwięźniom wydaje się być od początku pewny - to oni są tymi, którzy walczą i którzy dadzą w ofierze wszystko za wolność swego narodu - to wzór patriotyzmu przedstawiony przez Mickiewicza pod osąd odbiorców "Dziadów drezdeńskich".
Ocena postępowania, drogi jaką wybrał Konrad, dla ratowania swej ojczyzny z rąk Cara nie jest wcale sprawą prostą. Zasadniczo należałoby uświadomić sobie, że bohater nie jest jednym z nas. Nie chodzi mi tu bynajmniej o podważanie samej idei romantycznego patriotyzmu, bo o tym można by napisać setki stron, a tak zawsze znajdą się argumenty dla "ratowania" tej idei. Nie chodzi tu również o "zimną" ocenę faktów, gdyż całe "Dziady" są przecież z pogranicza dwóch światów i trudno jest mówić o skuteczności działań np. Konrada na polu walki z Carem. Spójrzmy na Konrada jako na człowieka zagubionego, co moim zdaniem wymyka się przy wszystkich interpretacjach. Konrad to samotnik - osoba wyalienowana, ale czy on tak naprawdę chciał tego wyobcowania? "Wielka improwizacja" to manifest siły Konrada, siła ta płynie między innymi z samotności. A przecież poeta, który ma posłuch może znacznie więcej zdziałać niż ktoś, kto choćby przeżył i największy wzlot, upada, kogo pieśni nikt nie słucha. Konrad buduje swój własny wizerunek, w akcie twórczym, spontanicznie, ale jego siła wypływa z przekonania o własnej wyższości. Alienacja służy mu za argument do wytłumaczenia własnej dumy i pychy, która moim zdaniem nie rodzi się z pobudek patriotycznych, ale stanowi przejaw egoistycznego dążenia do osiągnięcia ponadludzkich zdolności. Czy więc rodzący się w takich warunkach bunt może stanowić podstawę do walki za naród? Być może Konrad to wcale nie obrońca narodu, ale wprost przeciwnie - człowiek, który chce władzy. Dla mnie jednak, Konrad wydaje się jedynie sprawiać wrażenie żądnego władzy, bo jest to efektem ubocznym emanującej z niego siły, a kto ma siłę ma władzę. Konrad ma siłę, cóż, nie jest to siła militarna, nie jest to siła fizyczna i tu rodzi się jego tragizm. Myślę, że Konrad zbyt lekceważy realny świat, jego bunt jest wielki, lecz nie ma odbicia w realnych działaniach. Tym niemniej bunt Konrada jest niezwykły. Wypowiadany wobec jedynie Boga i Natury - pierwotnych sił stwórczych, bezpośrednio ich dotyka. Choć trudno jest się oprzeć pokusie uznania Konrada za dyktatora, myślę że jednak jest to tak niezwykła osobowość, iż nie można go jednoznacznie zaklasyfikować do ludzi chcących posiadać władzę.
Konrad w czasie "Wielkiej improwizacji" przeżywa według mnie dwa pojedynki: jeden ten widoczny - pomiędzy sobą a Bogiem - do niego jednak nie może dojść, bo Konrad nadal pozostanie człowiekiem, i drugi ten ukryty wewnątrz własnej duszy. Walczą w nim uczucia. One ostatecznie krystalizują się w słowach: "Nazywam się Milijon, bo za milijony kocham i cierpię katusze". Wtedy zwycięża w Konradzie miłość do ojczyzny. By jednak sobie mógł to uświadomić musi przeżyć poszczególne fazy buntu, od wiary w siłę własną i niemalże dyktatorskie zapędy, aż po chwilę w której wydaje się sięgać szczytu możliwości komunikowania się ze światem własnych uczuć i kiedy wciela się w naród. Czy jednak to uniesienie, świadomość wielkości, i utożsamienie się z cierpieniem narodu daje Konradowi prawdziwy obraz miłości do ojczyzny? Czy on przypadkiem nie za wysoko mierzy w swych poczynaniach? Dlaczego tak wrażliwy człowiek, by dać świadectwo o swej miłości do ojczyzny musi stawać przeciw Bogu. Konrad mimo tak wielkiego uniesienia pozostaje bezsilny - nie może zrealizować się jako nowożytny Prometeusz - nie może wykraść ognia wolności własnego narodu. W istocie stawia się na czele narodu, ba nawet współodczuwa za naród i staje się narodem - lecz to nic nie daje. Lekceważąca postawa osoby wyzwanej na pojedynek na uczucia, w którym nasz zawodnik Konrad ma stanąć ze swą najsilniejszą bronią - miłością do ojczyzny, daje wyraźną i jasną odpowiedź - na wolność i na cokolwiek innego należy zapracować. Nawet największy zryw, bunt, nie poparty konsekwentnym, kolektywnym działaniem ogół (w tym wypadku narodu) nie może stanowić podstawy do odzyskania niepodległości. Cóż z tego, że Konrad staje się nie tylko przedstawicielem, a czymś więcej - Prometeuszem narodu polskiego, kiedy jego wysiłek, trzeba przyznać nadludzki, nie może dać owoców. Pozostaje jedynie manifestem, wyrazem prawdziwej miłości do ojczyzny.
Konrad nie jest jednak całkiem przegranym. Mimo ignorancji ze strony sił stwórczych, pozostaje widocznym dowodem miłości do ojczyzny. Jego wystąpienie przeradza się w prawdziwą demonstrację patriotyzmu. Tak silne jest to wrażenie, iż wydaje się, że Konrad nie tylko staje się narodem, ale wręcz to naród przemawia ustami zuchwałego, lecz prawdziwego induwidualisty. Pozostaje więc godność, która wypływa umiejętności współodczuwania cierpienia ogółu. Konrad jest przykładem osoby, której cierpienie nie tylko nie hańbi, lecz również jest usprawiedliwieniem jego zachowania, czego wyraźnym dowodem jest późniejsza obrona aniołów. Tym niemniej odpowiedzią na wyzwanie rzucone Bogu, jest pojawienie się postaci z metafizycznego świata wizji Konrada - diabłów. Jest to bardzo wymowne, że nawet ta chwila uniesienia, może zostać wykorzystana przez złe moce. Zważając na związek Konrad - naród, zyskuje to znacznie większą wymowę. Możemy więc ostatecznie stwierdzić, że Konradem kierowały mimo wszystko szlachetne idee. To jego natura sprawiła, że "Wielka improwizacja" jest tak gwałtowna i czasami prowadzi do fałszywego przekonania o naturze Konrada. Moim zdaniem wizja Konrada przerasta jego możliwości zrozumienia, zamiast przybliżać - oddala mu jego marzenie o osiągnięciu władzy nad duszami, która miałaby posłużyć do wyzwolenia ojczyzny. Oderwany od rzeczywistości Konrad nie znajduje nawet w swojej wyobraźni ostatecznego rozwiązania.
Mimo swej nieskuteczności, a skuteczność, moim zdaniem, powinny mieć za główny cel wszelkie działania w obronie ojczyzny, zwłaszcza w chwili całkowitego upadku państwa, zadziwia mnie siła Konrada, który przecież cierpi za cały naród, i nie jest to cierpienie wymuszone, lecz płynie z głębi jego serca - serca Polaka. Ma ona jednak również inne źródła, które moim zdaniem rzucają negatywne światło na całą osobowość Konrada (wspomniałem o tym wcześniej). Duma i pycha z jaką występuje moim zdaniem nie są w stanie zostać całkowicie zatuszowane przez patriotyzm bohatera. Moim zdaniem, siła Konrada jest prawdziwą potęgą. W przeciwieństwie do pojedynku z Bogiem, jest ona świadectwem mocy Konrada jako osoby wrażliwej, a jednocześnie zdeterminowanej utratą największego skarbu - ojczyzny. Myślę, że Konrad nie potrafi wykorzystać tej siły dla przekazania innym głosu swego serca, zamiast tego stara się o rzecz zupełnie nierealną, choć cenną dla poety-romantyka.
Patriotyzm Konrada nie można jednak oceniać jedynie poprzez prometeizm. Pamiętajmy, że jest on jednym z Filomatów. Choć to osoba fikcyjna, ma w utworze swój udział w cierpieniu i represjach. Znalazł się podobnie jak inni w sytuacji bez wyjścia. Za swe przekonania oddaje wielką ofiarę - samego siebie, a przecież to człowiek młody, w dodatku zna swój talent i możliwości. Dla mnie jest to przejawem patriotyzmu - poświęcenie za ogół, poświęcenie w realnym świecie. Choć jak wiemy wytrwać w tym jest trudno (hipoteza na temat plamy na czole Konrada w scenie IX). Myślę, że Konrad, jak żaden z więźniów, rozumie swe cierpienie. Może nie zdaje sobie sprawy z sytuacji politycznej - nie zabiera przecież głosu w czasie dyskusji o sytuacji politycznej, ale jest w nim coś żywego, co sprawia, że czujemy jego autentyczne poświęcenie dla ojczyzny, i chęć walki, czasem nawet bardzo radykalny sposób okazywaną.
Jak wcześniej wspomniałem rzeczywistość jest oderwana od świata odczuć Konrada. Wydaje się, że w inny sposób ją postrzega i jest dla niego "gorszym światem", tym od którego chce uciec (swoją drogą, nie można się temu dziwić). Nie w rzeczywistości szuka przecież ratunku dla własnego narodu. On walczy w sferze uczuć. Prometeusz - Konrad nie zostaje dopuszczony do ostatecznej tajemnicy (zarówno w "Małej" jak i "Wielkiej improwizacji"). Nie dla niego jest przeznaczona moc odwrócenia cierpień narodu. Jego zadaniem jest być jednak w realnym świecie (może to dziwić, lecz moim zdaniem trudno byłoby to wprost powiedzieć romantykowi), tam powinien działać. Konradowi pozostaje nadzieja i dar od Boga - "najsilniejsze uczucie", którym może dzielić się z innym. Widać nawet sam Mickiewicz nie popierał takiej koncepcji patriotyzmu, a może postać, którą stworzył, nie mogła być taka "prosta i przejrzysta". Czy Konrad byłby postacią wiarygodną, gdyby dostał czego chciał? Przecież nie musiałby wtedy cierpieć. On wydaje się być stworzony do cierpienia. Na nim bazuje całe jego postępowanie. Jest wytłumaczeniem własnej bezsilności i umacnia go w przeświadczeniu o własnej wielkości, gdyż nikt tak jak on nie potrafi cierpieć w imię miłości ojczyzny.
Trzeba jednak bronić Konrada jako reprezentanta narodu. Zwróćmy uwagę, iż to co w Konradzie doceniamy to nie jego działania w realnym świecie, bo nie mają one nawet znaczenia dla akcji w rzeczywistości więziennej. Pieśń zemsty i "Mała improwizacja", mimo obecności współwięźniów, nie zostaje odebrana jako obrona narodu, czy próba jego ratowania (a taki cel wyraźnie przyświeca przecież Konradowi). Jest niezrozumiała wobec konkretnych i bardzo tematycznych wypowiedzi innych postaci w scenie I. Jej odbiór jest różny. Tak jak gdyby młodzi ludzie nie wiedzieli, jak się zachować wobec tak głębokich doznań bohatera, mimo iż to co mówi, jest obecne w ich sercach, choć głęboko skrywane. Konrad to "dusza narodu". On jest widzialnym przejawem, medium, pośrednikiem nie tylko pomiędzy światami, ale również pomiędzy czynem, a uczuciem. Konrad uświadamia, co czuje każdy prawdziwy patriota. Konrad mógłby śmiało wymówić słowa: "Jeszcze Polska nie zginęła, póki ma dusza żyje". To człowiek niezwykły, a przez swą niezwykłość daje świadectwo o prawdziwych uczuciach Polaków tego okresu. On jest tą najgorętszą lawą.
Konrad wybiera dość kontrowersyjną drogę obrony ojczyzny. Wynika ona z bezsilności i niemocy wobec siły wroga. Konrad wydaje się poszukiwać alternatywnej drogi do wolności. Chce ją pozyskać poprzez metafizyczną wiarę w wielkość własnej duszy i siłę wynikającą z tego przekonania. Brak efektów w świecie realnym nie może nas dziwić. Wydaje się to przesądzone od samego początku. Trudno jest wierzyć nawet w możliwość sukcesu. Mizerne są jednak również skutki jego wystąpienia w świecie uczuć. Jest skazany na niemoc. Konrad nawet gdyby pozyskał wystarczającą wg. niego moc i zdolności, stał by się nie tym kim chciałby być, nie mógłby cierpieć, a to jedno z głównych źródeł jego siły.
Powrócę jednak do przekonania, które narzuciło mi się od razu. Konrad to postać wyjątkowo zamierzona. Nie jest to przypadkowy spiskowiec. To człowiek, którego osobowość jest od początku "sprytnie" dopasowywana, aby w momencie kulminacyjnym mogła odegrać zasadniczą swą rolę. To postać szalenie sztuczna i nienaturalna, lecz wcale się taką nie wydaje w obliczu carskiego terroru i działań np. Senatora. Świat w utworze oszalał. Wydaje mi się, że nigdy nie będziemy w stanie pojąć prawdziwej atmosfery utworu. Czy Mickiewicz tak chciał ratować ojczyznę jak Konrad? Dzieli nas zbyt duża różnica czasu. Nie poznamy prawdziwych intencji autora. Zresztą, czy o to chodzi?
Nie pojawienie się Boga, nie stawienie się do wyimaginowanego pojedynku, według mnie świadczy o jednym, że odgrywa on istotną rolę. Jest zbyt wielki, aby odpowiedzieć nawet na wyzwanie. Konrad staje się przy Nim prochem, który w zły sposób chce dotrzeć do "zbawienia narodu". Jest zbyt "odważny" i śmiały by dotrzeć do spełnienia swej utopijnej wizji wyzwolenia. A może Bóg-Stwórca nie popełnia błędu bogów olimpijskich i nie daje współczesnemu Prometeuszowi upragnionego "ognia". To świadczy dobitnie o istnieniu najwyższej siły, która nie ugina się choćby troszeczkę pod naporem nadludzkiej, jak się wydaje, siły Konrada.
Czy działania Konrada są więc całkowitym błędem? Myślę, że na pewno nie są one w żadnym stopniu wzorem. Lecz nie ma postaci, wobec której można by ocenić Konrada jak bohatera złego. Ksiądz Piotr nie może taką postacią być, gdyż jego koncepcja również nie daje wskazówek, jest jedynie proroczą wizją, wydawać by się mogło bardzo odległą. Działania Konrada nie dają efektów jeżeli chodzi o konkretne dokonania, można doszukiwać się w nich pewnej obrony "wewnętrznej" narodu, świadczą o niezwykłym przywiązaniu młodego pokolenia do idei patriotycznych. Dramat nie może dać nam takich wzorów, byłoby to sprzeczne z sytuacją, w jakiej znalazł się Mickiewicz w czasie tworzenia utworu (zawiodło powstanie). Moim zdaniem jest to trochę lawirowanie w próżni, jaką wytworzyła niemoc wobec zaborcy. Mickiewicz szuka pretekstu do walki i wzniecenia patriotycznego ognia wśród narodu. Wydaje się być bliski osiągnięciu tego celu (przyjęcie "Dziadów" na emigracji).
Jak więc odpowiedzieć na pytanie z tematu zadania? Zbyt łatwym byłoby ocenić Konrada jednoznacznie. Mnie osobiście osoba Konrada nie podobała się. Dla mnie jest to osobowość zupełnie obca. Znaleźć można jednak argumenty przemawiające za taką kreacją bohatera. Koncepcja patriotyzmu Konrada, wydaje się być utopijną, brak jej konkretnego, przemyślanego działania. Będę się upierał, że w sprawach takich jak ratowanie ojczyzny, powinno się kierować umysłem. Serce i miłość do ojczyzny, nawet tak wielkie jak głównego bohatera "Dziadów" cz. III, powinno w sytuacji krytycznej podporządkować się rozsądkowi. Zbyt dużo energii Konrad "marnuje" na emocjonalne wyrażanie swego buntu, zbyt mało na racjonalne spojrzenie na własną sytuację. Nie można się temu jednak dziwić.
Heroicznego buntu Konrada, a raczej droga jaką obrał, jest zbyt silnie umotywowana sytuacją w jakiej się znalazł. Wynika w głównej mierze z niemocy, z bezsilności bohatera. Czy mógł coś naprawdę zdziałać? Nie, dlatego jego bunt to bunt przeciw całemu światu, zarówno temu realnemu jak i temu pozazmysłowemu, to bunt przeciw przemocy, przeciw carowi i oprawcom, a nawet rodzący się bunt przeciw Bogu. Zdając sobie z tego sprawę nie chcę ocenić Konrada jednoznacznie źle. On nie miał wyjścia.
"Wielka improwizacja" to manifest serca i duszy Polaka, który nie może nic zrobić, jest skazany na bezsilność. Widzę w niej jednak ogrom i potęgę duszy cierpiącego Konrada. Przyznać muszę, że człowiek to niezwykły i ma w sercu prawdziwe uczucie do ojczyzny, a demonstruje to w niezwykły sposób. Prometesz - Konrad nie widząc innego rozwiązania sięga po władzę aż do Boga. Nie otrzymuje jej, bo przerasta to nawet jego możliwości.
Konrad wybrał dość niefortunną drogę ratowania ojczyzny należy pamiętać jednak, że to osoba niezwykła, jego dusza to dusza narodu polskiego. Jego bunt jest nieuchronną konsekwencją fatalizmu historii.