Z PAMIĘTNIKA ANI
/nauka pieczenia ciasta/
Nasza babcia piecze pyszne ciasta i ciasteczka. Nie wyobrażamy sobie niedzieli bez babcinego placka, a świąt bez jej ciasta z czekoladowym kremem. Kilka dni temu stało się coś strasznego. Babcia poślizgnęła się, przewróciła i złamała rękę. Pan doktor założył na rękę gips i kazał babci dużo odpoczywać. O babcinych ciastach nie było więc co marzyć. Postanowiłyśmy z siostrą, że z okazji Dnia Babci i Dnia Dziadka same upieczemy ciasto drożdżowe. To będzie nasz prezent. Nic nie mówiłyśmy mamie. To miała być nasza niespodzianka dla wszystkich. Miałyśmy tylko poprosić mamę o włożenie ciasta do gorącego piekarnika.
Przepisy na ciasto mama ma zapisane w dużym, niebieskim zeszycie. Sprawdziłyśmy, czy są w domu wszystkie potrzebne składniki. Brakowało tylko drożdży, czyli tego, od czego ciasto drożdżowe rośnie i jest potem "puszyste". Na wszelki wypadek kupiłyśmy ich dwa razy więcej, żeby nasze ciasto dobrze urosło. Gdy tylko mama wyszła z domu, zabrałyśmy się do pracy. Mleko, cukier, trochę mąki i drożdże - wymieszałyśmy to w garnku i patrzyłyśmy, jak całość rośnie - ale nic nie rosło.
- Postawmy garnek przy kaloryferach, bo w cieple drożdże lepiej rosną, a jak urosną zaczniemy wyrabiać ciasto - powiedziała siostra. Tak zrobiłyśmy i poszłyśmy oglądać telewizję.
Dobrze, że mama wróciła wcześniej, bo nasze drożdże tak urosły, że były już nie tylko w garnku, ale na kaloryferze i na podłodze. Szybko zaczęłyśmy sprzątać, żeby mama nie zdążyła się zdenerwować, ale ona tylko się śmiała i pocieszyła nas, że do naszego ciasta wystarczy to, co pozostało jeszcze w garnku.
Potem same wyrabiałyśmy ciasto na dużej stolnicy (oczywiście pamiętałyśmy o dokładnym umyciu rąk i związaniu włosów). Na koniec dodałyśmy rodzynki i zapach pomarańczowy. Ja wysmarowałam foremki tłuszczem, a siostra posypała je tartą bułką. Kiedy ciasto urosło w foremkach, mama wstawiła je do nagrzanego piekarnika i upiekła. I wiecie co? To było pyszne ciasto! Wszystkim smakowało. Babcia powiedziała, że oboje z dziadkiem nie spodziewali się takiego prezentu i że bardzo się cieszą. Dziadek to nawet zjadł podwójną porcję ciasta.
KMG
PROMYK JUTRZENKI 1/2002 s. 5