CHRZEŚCIJAŃSTWO «BEZWYZNANIOWE»
Nadesłał JAN LEWANDOWSKI
W dzisiejszej Polsce coraz częściej można spotkać się ze zjawiskiem tzw. bezwyznaniowego chrześcijaństwa. Na ulicach naszych miast można zauważyć ludzi, którzy wystając z otwartą Biblią w ręku na rogach alejek czy przejść podziemnych, wygłaszają przemówienia dla przechodniów czy jak kto woli - kazania. W Warszawie, gdzie mieszkam, zjawisko to jest dosyć częste. Ludzie ci nie są bierni. Wystarczy choćby na chwilę zatrzymać się przy nich, a są w stanie przerwać swe przemówienie i podejść do słuchacza, próbując często nawiązać rozmowę. Niniejszy tekst jest zapisem moich doświadczeń i przemyśleń wyniesionych z takich rozmów z bezwyznaniowymi chrześcijanami, jakich spotykałem na ulicach. W dyskusjach lubią oni podkreślać swą gorliwość dla Jezusa i Ewangelii, a także brak przynależności do jakiegokolwiek Kościoła, co jak twierdzą, wynika z samej Biblii. Według moich obserwacji przeróżnych zachowań tych ludzi ich poświęcenie dla Ewangelii i oddanie Jezusowi jest rzeczywiście imponujące i gdyby takie stało się udziałem każdego katolika w Polsce, mielibyśmy niewątpliwie piękny obraz polskiego katolicyzmu. Jednak jak to zawsze bywa w życiu, istnieje też druga strona medalu. Ludzie ci, choć niewątpliwie gorliwi, swym kaznodziejskim zapale nie ograniczają jedynie do umiłowania Ewangelii. Gorliwość tę przekładają także na negowanie sensu istnienia jakichkolwiek zinstytucjonalizowanych form chrześcijaństwa. W rozmowie z nimi wcześniej czy później dochodzi do tego, że jesteśmy proszeni o zdeklarowanie się, do jakiej wspólnoty wyznaniowej się zaliczamy. Po zdeklarowaniu się słyszymy z ich strony świadectwo, w jakim podkreślają oni, że nie należą do żadnego Kościoła, żyją „jak pierwsi chrześcijanie”. Owe „życie jak pierwsi chrześcijanie” rozumieją przez praktykowanie swego przeżycia religijnego tylko za pomocą Biblii, modlitwy i wiary. Zauważyłem też, że cechą wspólną tych ulicznych kaznodziejów jest także zaprzeczanie potrzebie dobrych uczynków, bowiem ich zdaniem „do zbawienia wystarczy sama wiara” itd. Niektórzy z nich negują też zbawczy wymiar chrztu.
Jak reagować we własnym sumieniu?
Katolik, napotykając takie formy praktykowania życia chrześcijańskiego, łatwo może dać się oczarować ową koncepcją rozwoju duchowego. W Polsce takim ideom, jak się wydaje, ulega też wielu letnich katolików, tzw. niedzielnych, a zwłaszcza niepraktykujących, którzy w swym życiu nie potrzebują instytucji Kościoła, a szczególnie jego hierarchii. Czasem cytują oni nawet na poparcie swej koncepcji słowa Pana Jezusa mówiące, że gdzie zbierze się dwóch lub trzech w imię Jego, tam On będzie pośród nich (por. Mt 18,20). W tych słowach Jezusa znajdują usprawiedliwienie dla odrzucenia w swym życiu potrzeby hierarchicznego Kościoła ziemskiego. Zdaniem bezwyznaniowych chrześcijan pierwsi uczniowie Jezusa zbierali się w małe grupki, często niezależne od siebie, związane tylko tymczasowo, nie tworzyli więc formalnych i rozbudowanych struktur kościelnych, jakie dziś w świecie się widzi. W negacji zinstytucjonalizowanego chrześcijaństwa i w pragnieniu powrotu do czegoś pierwotnego, małego, nieformalnego ludzie ci widzą niewątpliwie jakąś prostotę i charyzmatyczny splendor, który w ich mniemaniu jest odnowieniem tej niepowtarzalnej wibracji duchowej, jaka była udziałem pierwszych chrześcijan. Ta nieskrępowana spontaniczność tym mocniej przykuwa uwagę człowieka żyjącego w naszym zinstytucjonalizowanym świecie, gdzie wszystko ma swój numer, szufladkę, stając się przez to często jedynie już tylko wyblakłym i schematycznym artefaktem kulturowym, spętanym w biurokratycznych okowach naszej szarej codzienności. Inną rzeczą, jaka w przypadku tzw. bezwyznaniowych chrześcijan przykuwa uwagę, jest niewątpliwie też gorliwość i tak rzadka już dziś w naszym świecie gotowość bezwarunkowego oddania się jakimś ideom, zwłaszcza tym ideom, jakie są bliskie naszym chrześcijańskim sercom. W naszym obecnym dekadenckim świecie, gdzie triumf święci upadek wszelkich autorytetów, norm i wartości, jest to zawsze coś nowego, coś co odbiega od szarej, nudnej rzeczywistości. W codzienności zamkniętej w klatce powtarzających się do znudzenia kulturowych schematów i komunałów możemy znaleźć tak niewiele świeżego powiewu jakiejś nowej i nieskrępowanej myśli, jaka mogłaby orzeźwić nasze znudzone przewidywalną powtarzalnością umysły. Reasumując, koncepcja takiego właśnie niezinstytucjonalizowanego życia chrześcijańskiego jest na pewno jakimś nowym i barwnym zjawiskiem na tle naszego szarego krajobrazu duchowego. W okresie gwałtownych przemian ustrojowo-społecznych, jakich od niedawna doświadczamy, będziemy mieli takich nowinek coraz więcej. Nasz duchowo-kulturowy krajobraz będzie podlegał coraz to nowym przemianom w nowej rzeczywistości nieustannego otwierania się na różnorodne prądy przychodzące ze świata. Zjawisko, które podjąłem się omówić, również będzie nas coraz częściej napotykać i przykuwać naszą uwagę. Należy więc postawić sobie pytanie: czy taka propozycja życia w Kościele niezinstytucjonalizowanym ma swój odpowiednik w czasach Kościoła pierwotnego, jak sądzą bezwyznaniowi chrześcijanie? Musimy więc choćby wstępnie zająć się próbami ustosunkowania się do tego zjawiska. Zaczniemy od przemyślenia kilku fundamentalnych postulatów wysuwanych przez bezwyznaniowych chrześcijan. Na początek teza pierwsza:
1) Kościół jest niepotrzebny, wystarczy tylko Biblia
Jak wspomniałem wyżej, chrześcijanie ci twierdzą, że do zbawienia wystarczy im tylko Biblia (sola Scriptura), a nie przynależność do jakiegokolwiek zorganizowanego Kościoła. Często twierdzą, że są „samotnymi chrześcijanami” czy „niezrzeszonymi”. To implikuje, rzecz jasna, szereg następstw, takich jak choćby nierespektowanie z ich strony zaleceń jakichkolwiek wspólnot, nie mówiąc o Kościele rzymskokatolickim, którego wymagania, nawiasem mówiąc, cieszą się wyjątkową niepopularnością wśród tych ludzi (łagodnie mówiąc, w rzeczywistości często krytykują oni nauki Kościoła bardzo ostro). Jeśli jednak twierdzą oni, że autorytetem jest dla nich tylko Biblia, to przyznam, że trudno mi zrozumieć takie stanowisko z ich strony. Biblia bowiem, kreśląc obraz życia pierwszych chrześcijańskich wspólnot, nie dość, że nie dostarcza uzasadnienia dla odrzucania autorytetu jakiejś wspólnoty przewodzącej życiu chrześcijan, to w dodatku czyni wręcz przeciwnie, ponieważ optuje konsekwentnie za tezą, aby chrześcijanin żył nie tylko we wspólnocie, ale i w posłuszeństwie Kościołowi.
Chrześcijanie czasów nowotestamentowych wcale nie żyli w odłączeniu, samotnie interpretując Biblię. Nie dość, że w pierwszym, a nawet drugim i trzecim wieku nie istniała wcale skompletowana Biblia w dzisiejszym tego słowa rozumieniu, to na dodatek chrześcijanie już w tym czasie żyli w zwartej Kościelnej wspólnocie, respektującej zalecenia swych religijnych przywódców. Przykładów takich znajdzie się o wiele w samym Nowym Testamencie. Przeanalizujmy kilka takich przykładów na bazie życia pierwszych chrześcijańskich wspólnot. Najpierw zwrócę uwagę na to, że w nowotestamentowym chrześcijaństwie istniała powszechnie przez autorów biblijnych podkreślana konieczność trwania w szeregach wspólnot wraz z innymi chrześcijanami. Następnie wskażę, że wśród chrześcijan okresu Nowego Testamentu istniała zasada podporządkowania się przywódcom. W niniejszym studium będę się posługiwał cytatami z Biblii Tysiąclecia (BT) i Biblii Warszawskiej (BW).
- Gromadźcie się
Już list do Hebrajczyków przestrzega przed tym, aby chrześcijanie nie praktykowali swej wiary w odosobnieniu:
„Nie opuszczajmy naszych wspólnych zebrań, jak się to stało zwyczajem niektórych, ale zachęcajmy się nawzajem, i to tym bardziej, im wyraźniej widzicie, że zbliża się dzień” (Hbr 10,25 BT) .
Św. Paweł poświadcza, że chrześcijanie jego czasu żyją we wspólnocie:
„Gdy się zgromadzicie w imieniu Pana naszego, Jezusa Chrystusa, wy i duch mój z mocą Pana naszego, Jezusa”… (1 Kor 5,4 BW)
„Tak więc, bracia moi, gdy zbieracie się, by spożywać [wieczerzę], poczekajcie jedni na drugich!” (1 Kor 11,33 BT)
„Tak więc, gdy się zbieracie, nie ma u was spożywania Wieczerzy Pańskiej” (1 Kor 11,20 BT)
„Słyszę bowiem najpierw, że gdy się jako zbór schodzicie, powstają między wami podziały; i po części temu wierzę” (1 Kor 11,18 BW)
„A dając to zalecenie, nie pochwalam, że się schodzicie nie ku lepszemu, ale ku gorszemu” (1 Kor 11,17 BW)
„Przede wszystkim słyszę - i po części wierzę - że zdarzają się między wami spory, gdy schodzicie się razem jako Kościół” (1 Kor 11,18 BT)
„Niech niewiasty na zgromadzeniach milczą, bo nie pozwala się im mówić; lecz niech będą poddane, jak i zakon mówi” (1 Kor 14,34 BW)
„Jeśli się tedy cały zbór zgromadza na jednym miejscu i wszyscy językami niezrozumiałymi mówić będą, a wejdą tam zwykli wierni albo niewierzący, czyż nie powiedzą, że szalejecie?” (1 Kor 14,23 BW)
Cóż więc pozostaje, bracia? Kiedy się razem zbieracie, ma każdy z was już to dar śpiewania hymnów, już to łaskę nauczania albo objawiania rzeczy skrytych, lub dar języków, albo wyjaśniania: wszystko niech służy zbudowaniu” (1 Kor 14,26 BT)
Pozdrawiają was Kościoły Azji. Pozdrawiają was serdecznie w Panu Akwila i Pryscylla razem ze zbierającym się w ich domu Kościołem” (1 Kor 16,19 BT)
„Pozdrówcie braci w Laodycei, zarówno Nimfasa, jak i Kościół [gromadzący] się w jego domu” (Kol 4,15 BT)
„[…] do Apfii, siostry, do naszego towarzysza broni Archipa i do Kościoła [gromadzącego] się w tym domu” (Flm 1,2 BT).
Święty Jakub również poświadczał, że pierwsi chrześcijanie się zrzeszali:
„Bracia moi, nie czyńcie różnicy między osobami przy wyznawaniu wiary w Jezusa Chrystusa, naszego Pana chwały. Bo gdyby na wasze zgromadzenie przyszedł człowiek ze złotymi pierścieniami na palcach i we wspaniałej szacie, a przyszedłby też ubogi w nędznej szacie”… (Jk 2,1-2 BW).
Analiza Dziejów Apostolskich, najstarszej chrześcijańskiej historii pierwszych chrześcijan, również wskazuje, że pierwsi chrześcijanie nie żyli w odosobnieniu:
„A gdy skończyli modlitwę, zatrzęsło się miejsce, na którym byli zebrani, i napełnieni zostali wszyscy Duchem Świętym, i głosili z odwagą Słowo Boże” (Dz 4,31 BW)
„A przez ręce apostołów działo się wśród ludu wiele znaków i cudów. I zgromadzali się wszyscy jednomyślnie w przysionku Salomonowym”… (Dz 5,12 BW)
„I podobał się ten wniosek całemu zgromadzeniu, i wybrali Szczepana, męża pełnego wiary i Ducha Świętego, i Filipa, i Prochora, i Nikanora, i Tymona, i Parmena, i Mikołaja, prozelitę z Antiochii”… (Dz 6,5 BW)
„Gdy sobie to uświadomił, udał się do domu Marii, matki Jana, którego nazywano Markiem, gdzie było wielu zgromadzonych na modlitwie” (Dz 12,12 BW)
„A gdy wysłańcy przyszli do Antiochii, zgromadzili zbór i oddali list” (Dz 15,30 BW)
„A pierwszego dnia po sabacie, gdy się zebraliśmy na łamanie chleba, Paweł, który miał odjechać nazajutrz, przemawiał do nich i przeciągnął mowę aż do północy” (Dz 20,7 BW).
- Słuchajcie Kościoła
Samo trwanie chrześcijan we wspólnocie to jeszcze nie wszystko. Trwanie we wspólnocie implikuje pewne konsekwencje. Żaden chrześcijanin od początku istnienia Kościoła nie jest „wolnym strzelcem”, ale istnieje zasada hierarchii i podporządkowania się kierowniczym elementom wspólnoty, do jakiej się przynależy. O tym uczy już Nowy Testament w kilku miejscach.
O konieczności posłuszeństwa Kościołowi uczył już Pan Jezus:
„Jeśli i tych nie usłucha, donieś Kościołowi! A jeśli nawet Kościoła nie usłucha, niech ci będzie jak poganin i celnik!” (Mt 18,17 BT).
Pierwotny Kościół był więc posłuszny nakazowi Pana i zobowiązywał innych do przestrzegania jego zaleceń:
„Zaklinam cię wobec Boga i Chrystusa Jezusa, i wybranych aniołów, abyś tego przestrzegał bez uprzedzeń, nie powodując się w niczym stronniczością” (1 Tm 5,21 BT).
Pierwotny Kościół miał od początku swoich kierowników duchowych, którzy innym dawali różne zalecenia:
„Uważajcie na samych siebie i na całe stado, nad którym Duch Święty ustanowił was biskupami, abyście kierowali Kościołem Boga, który On nabył własną krwią” (Dz 20,28 BT)
„Bądźcie posłuszni waszym przełożonym i bądźcie im ulegli, ponieważ oni czuwają nad duszami waszymi i muszą zdać sprawę z tego. Niech to czynią z radością, a nie ze smutkiem, bo to nie byłoby dla was korzystne” (Hbr 13,17 BT)
„Prezbiterzy, którzy dobrze przewodniczą, niech będą uważani za godnych podwójnej czci, najbardziej ci, którzy trudzą się głoszeniem słowa i nauczaniem” (1 Tm 5,17 BT)
„Prosimy was, bracia, abyście uznawali tych, którzy wśród was pracują, którzy przewodzą wam i w Panu was napominają” (1 Tes 5,12 BT)
„Jeżeli ktoś nie posłucha słów naszego listu, tego sobie zaznaczcie i nie obcujcie z nim, aby się zawstydził” (2 Tes 3,14 BT)
„Jeżeli ktoś jest głodny, niech zaspokoi głód u siebie w domu, abyście się nie zbierali ku potępieniu [waszemu]. Co do reszty, zarządzę, gdy do was przybędę” (1 Kor 11,34 BT)
„Poza tym, niech każdy żyje tak, jak mu wyznaczył Pan, w takim stanie, w jakim powołał go Bóg; tak też zarządzam we wszystkich zborach” (1 Kor 7,17 BW)
„W tym celu zostawiłem cię na Krecie, byś zaległe sprawy należycie załatwił i ustanowił w każdym mieście prezbiterów. Jak ci zarządziłem, [może nim zostać]”… (Tt 1,5 BT)
„Biskup zaś ma być nienaganny, mąż jednej żony, trzeźwy, umiarkowany, przyzwoity, gościnny, dobry nauczyciel, […] który by własnym domem dobrze zarządzał, dzieci trzymał w posłuszeństwie i wszelkiej uczciwości”… (1 Tm 3,2.4 BW)
„Bo jeżeli ktoś nie potrafi własnym domem zarządzać, jakże będzie mógł mieć na pieczy Kościół Boży?” (1 Tm 3,5 BW)
„Biskup bowiem winien być […] przestrzegającym niezawodnej wykładni nauki, aby przekazując zdrową naukę, mógł udzielać upomnień i przekonywać opornych” (Tt 1,7-9 BT).
W pierwotnym Kościele podejmowano szereg decyzji, jakie często były wiążące dla wspólnoty:
„Kiedy przechodzili przez miasta, nakazywali im przestrzegać postanowień powziętych w Jerozolimie przez Apostołów i starszych” (Dz 16,4 BT)
„Wiecie przecież, jakie nakazy daliśmy wam przez Pana Jezusa” (1 Tes 4,2 BT)
„Zachęcam was jedynie, bracia, abyście coraz bardziej się doskonalili i starali zachować spokój, spełniać własne obowiązki i pracować własnymi rękami, jak to wam nakazaliśmy” (1 Tes 4,11 BT)
„Co do was, ufamy w Panu, że to, co nakazujemy, czynicie i będziecie czynić” (2 Tes 3,4 BT)
„Nakazujemy wam, bracia, w imieniu Pana Jezusa Chrystusa, abyście stronili od każdego brata, który żyje nieporządnie, a nie według nauki, którą otrzymaliście od nas” (2 Tes 3,6 BW)
„Bo gdy byliśmy u was, nakazaliśmy wam: Kto nie chce pracować, niechaj też nie je” (2 Tes 3,10 BW)
„Tym też nakazujemy i napominamy ich przez Pana Jezusa Chrystusa, aby w cichości pracowali i własny chleb jedli” (2 Tes 3,12 BW)
„Mówiąc to, miałem na myśli, bracia, mnie samego i Apollosa, ze względu na was, abyście mogli zrozumieć, że nie wolno wykraczać ponad to, co zostało napisane, i niech nikt w swej pysze nie wynosi się nad drugiego” (1 Kor 4,6 BT)
„A wyście wzbili się w pychę, zamiast się raczej zasmucić i wykluczyć spośród siebie tego, kto takiego uczynku się dopuścił” (1 Kor 5,2 BW, por. 3 J 10 w BT).
Kościół więc od początku miał swych kierowników, przez których wyznaczał swym wiernym różne zadania do wykonania:
„Wówczas postanowili apostołowie i starsi razem z całym zborem posłać do Antiochii wraz z Pawłem i Barnabą wybranych spośród siebie mężów: Judę, zwanego Barsabaszem, i Sylasa, zajmujących wśród braci przodujące stanowisko”… (Dz 15,22 BW)
„Postanowiliśmy jednomyślnie posłać do was wybranych mężów wraz z umiłowanymi naszymi Barnabą i Pawłem”… (Dz 15,25 BW)
„Postanowiliśmy bowiem, Duch Święty i my, by nie nakładać na was żadnego innego ciężaru oprócz następujących rzeczy niezbędnych”… (Dz 15,28 BW)
„Wysłani przez Kościół szli przez Fenicję i Samarię, sprawiając wielką radość braciom opowiadaniem o nawróceniu pogan” (Dz 15,3 BT)
„Co więcej, przez same Kościoły został on ustanowiony towarzyszem naszej podróży w tym dziele, około którego się trudzimy ku chwale samego Pana i ku zaspokojeniu naszego pragnienia”… (2 Kor 8,19 BT)
„Jeśli chodzi o zbiórkę, która się odbywa na rzecz świętych, zróbcie tak, jak poleciłem Kościołom Galacji” (1 Kor 16,1 BT).
Ranga oświadczenia Kościoła i jego przywódców od początku miała wyższość nad osobistym mniemaniem poszczególnego chrześcijanina:
„Może ktoś uważa za właściwe spierać się nadal, my jednak nie jesteśmy takiego zdania; ani my, ani Kościoły Boże. Udzielając tych pouczeń, nie pochwalam was i za to, że schodzicie się razem nie na lepsze, ale ku gorszemu” (1 Kor 11,16-17 BT)
„To przede wszystkim miejcie na uwadze, że żadne proroctwo Pisma nie jest dla prywatnego wyjaśnienia” (2 P 1,20 BT)
„Biskup bowiem winien być […] przestrzegającym niezawodnej wykładni nauki, aby przekazując zdrową naukę, mógł udzielać upomnień i przekonywać opornych” (Tt 1,7-9 BT).
Jak widać z tego tekstu, biskup był tym, który przestrzegał wykładni i miał pilnować, aby nie było dowolności interpretacji. Widać więc, że NT od początku nie uznaje zasady dowolnej interpretacji nauki apostolskiej, jak to się tylko komu spodoba.
Autorzy natchnieni Nowego Testamentu zlecają też innym kierowniczą rolę względem innych chrześcijan, np. Paweł Tymoteuszowi:
„Jak prosiłem cię, byś pozostał w Efezie, kiedy wybierałem się do Macedonii, [tak proszę teraz], abyś nakazał niektórym zaprzestać głoszenia niewłaściwej nauki”… (1 Tm 1,3 BT)
„To nakazuj i tego nauczaj! Niechaj nikt nie lekceważy twego młodego wieku, lecz wzorem bądź dla wiernych w mowie, w obejściu, w miłości, w wierze, w czystości!” (1 Tm 4,11-12 BT)
„I to nakazuj, ażeby były nienaganne” (1 Tm 5,7 BT)
„Bogaczom tego świata nakazuj, ażeby się nie wynosili i nie pokładali nadziei w niepewnym bogactwie, lecz w Bogu, który nam ku używaniu wszystkiego obficie udziela” (1 Tm 6,17 BW).
Te cztery ostatnie fragmenty pokazują, że kierownictwo w pierwotnym Kościele było nie tylko przywilejem, jaki mieli autorzy tekstów natchnionych pisanych do wspólnot, ale i inni go posiadali. Również Didache zleca innym funkcje kierownicze nad wspólnotą (np. VII, 4, cytat podaję niżej).
Kościół wyznaczał, kto ma rządzić nad wiernymi i krytykował tych, którzy robili to samowolnie:
„Napisałem do zboru krótki list, lecz Diotrefes, który lubi odgrywać wśród nich kierowniczą rolę, nie uznaje nas” (3 J 9 BW).
Kościół od początku wyznaczał przez swych kierowników zadania do wykonania i weryfikował dary duchowe:
„Pozostawiłem cię na Krecie w tym celu, abyś uporządkował to, co pozostało do zrobienia, i ustanowił po miastach starszych, jak ci nakazałem”… (Tt 1,5 BW)
„Celem zaś nakazu jest miłość, płynąca z czystego serca, dobrego sumienia i wiary nieobłudnej” (1 Tm 1,5 BT)
„Ten nakaz daję ci, synu Tymoteuszu, abyś według dawnych głoszonych o tobie przepowiedni staczał zgodnie z nimi dobry bój” (1 Tm 1,18 BW)
„Bogaczom tego świata nakazuj, ażeby się nie wynosili i nie pokładali nadziei w niepewnym bogactwie, lecz w Bogu, który nam ku używaniu wszystkiego obficie udziela” (1 Tym 6,17 BW)
„Nakazuję ci przed obliczem Boga, który wszystko ożywia, przed obliczem Chrystusa Jezusa, który przed Poncjuszem Piłatem złożył dobre wyznanie”… (1 Tm 6,13 BW)
„Nie zaniedbuj w sobie charyzmatu, który został ci dany za sprawą proroctwa i przez nałożenie rąk kolegium prezbiterów” (1 Tm 4,14 BT)
„Kiedy Szymon ujrzał, że Apostołowie przez nakładanie rąk udzielali Ducha Świętego, przyniósł im pieniądze” (Dz 8,18 BT).
Kościół już od początku czuł się zobowiązany do udzielania napomnień swym wiernym:
„Trwających w grzechu upominaj w obecności wszystkich, żeby także i pozostali przejmowali się lękiem” (1 Tm 5,20 BT).
Przy okazji tego tekstu znów widzimy nie tylko idee poddania się kierownikowi wspólnoty ale i aluzje do istnienia samej wspólnoty, wobec której chrześcijanin jest upomniany.
Nowy Testament nie potwierdza więc od początku idei ani możliwości trwania chrześcijanina w oderwaniu od chrześcijańskiej wspólnoty. Nie sprzyja też w żadnym wypadku idei nieposłuszeństwa kierowniczym składnikom Kościoła. Te jak najbardziej widoczne w Nowym Testamencie cechy pierwotnego Kościoła znalazły kontynuację w późniejszych etapach jego rozwoju. Przyjrzymy się teraz starożytnym tekstom pozostawionym nam przez chrześcijan, którzy osobiście znali żyjących uczniów samych apostołów, więc teksty jakie nam pozostawili, są zapisem najczystszej apostolskiej nauki, jakiej sami byli świadkami. Do takich można z pewnością zaliczyć Klemensa Rzymskiego piszącego do Koryntu już bardzo wcześnie, bo około roku 90, a także Ignacego Antiocheńskiego, który w roku 107 napisał kilka listów. Przyjrzymy się również dziełku wczesnochrześcijańskiemu Didache, jakie powstało około roku 100, a także homilii przypisywanej niegdyś Klemensowi, napisanej na początku II wieku. Starożytność tych tekstów, powstałych w czasie równoległym do okresu powstawania Nowego Testamentu, przekonuje nas o istnieniu zachowanej w nich bezcennej i czystej tradycji apostolskiej, jakiej są one niewątpliwymi skarbcami. Ograniczam się tylko do podania tekstów powstałych pod koniec I wieku i na początku II wieku, bowiem teksty późniejsze mogłyby być uznane jako nie będące już bezpośrednim echem apostolskiej nauki głoszonej przez naocznych świadków apostołów. Te teksty, jakie podaję niżej, są natomiast wystarczająco wczesne, aby można było uznać, że są one bezpośrednim zapisem oryginalnej apostolskiej nauki, która w momencie ich powstawania wciąż była jeszcze głoszona przez naocznych świadków życia apostołów.
Chrześcijanie gromadzili się wspólnie:
„W zgromadzeniu będziesz wyznawał swoje błędy” (Didache, IV, 14).
„W dniu Pana w niedzielę, gromadźcie się razem, by łamać chleb i składać dziękczynienie, a wyznawajcie ponadto wasze grzechy, aby ofiara wasza była czysta” (tamże, XIV, 1)
„Gromadźcie się często razem, by szukać tego co służy duszom”… (tamże, XVI, 2).
Didache w wielu miejscach nakazuje zlecanie podporządkowywania się pewnym regułom wspólnotowym. Oto przykłady:
„Temu zaś, kto ma być chrzczony, przykaż, by pościł przez dzień lub dwa dni przedtem” (VII, 4; por. XV, 3)
„Jeśliby ktoś przyszedł i nauczał was wszystkiego tego, co zostało wyżej powiedziane, przyjmijcie go” (XI, 1).
„Przyjmijcie go” - nietrudno zauważyć tu znów aluzje do istnienia wspólnoty, która żyje wedle konkretnych wspólnotowych reguł.
O tym, że chrześcijanie mieli się podporządkowywać kapłanom, świadczył już około roku 90 Klemens Rzymski, który pisał:
„Czcijmy Pana Jezusa Chrystusa, którego krew została za nas wylana, szanujmy naszych zwierzchników, poważajmy starszych”… (List do Kościoła w Koryncie, XXI, 6).
„Wy zatem, którzy daliście początek buntowi, podporządkujcie się waszym prezbiterom, przyjmijcie karę jako drogę do nawrócenia”… (tamże, LVII, 1).
Sam Klemens jako biskup Rzymu wymagał też i posłuszeństwa od Koryntu względem swych pouczeń, jakie daje w swym liście. Przytoczmy te godne uwagi słowa Klemensa:
„Jeśli ktoś jednak odmówi posłuszeństwa słowom, jakie Bóg przez nas do niego zwracał, niech wie, że niemałą ponosi winę i naraża się na niemałe niebezpieczeństwo” (tamże, LIX, 1)
„Sprawicie nam wiele radości i wesela, jeśli będziecie posłuszni temu, cośmy wam napisali przez Ducha Świętego” (tamże, LXIII, 2).
To zaskakujące naleganie Klemensa do posłuszeństwa zaleceniom płynącym od niego są pięknym, bo bardzo wczesnym potwierdzeniem istniejącej u biskupów Rzymu świadomości prymatu względem innych wspólnot.
Chrześcijanie mieli we wspólnotach idee podporządkowania swym kierownikom duchowym. Buntownikom wśród korynckiej wspólnoty Klemens zalecał zastosować do siebie takie to słowa:
„[…] oddalę się, dokąd zechcecie i zrobię to, co poleci zgromadzenie. Byleby tylko trzódka Chrystusowa żyła w pokoju razem z wyznaczonymi sobie prezbiterami” (tamże, LIV, 2; por. tamże, LXIII, 1).
Klemens pisał też o podporządkowaniu się chrześcijanek zaleceniom wspólnoty korynckiej:
„Napominaliście też kobiety, by wypełniały wszystkie swe obowiązki z sumieniem nieskazitelnym […] Uczyliście je, jak mają rządzić własnym domem w sposób święty i z wielka roztropnością, nie uchylając się nigdy od reguły posłuszeństwa” (tamże, I, 3).
Powstała na początku II wieku najstarsza homilia chrześcijańska, tzw. II List Klemensa, również świadczy o tym, że w pierwotnym chrześcijaństwie istniała zasada podporządkowania się wiernych przywódcom chrześcijańskiej wspólnoty:
„A nie zadawalajmy się tylko tym, że wydajemy się wierni i uważni, dopóki słuchamy napomnień kapłanów”… (Tzw. II List do Koryntian Klemensa, XVII, 3).
Takie samo myślenie reprezentował Ignacy Antiocheński, żyjący bardzo wcześnie, bo przed rokiem 107 (zginął w tym roku jako męczennik). Jego świadectwa na temat życia pierwszych chrześcijan są więc bardzo ważne. Listy, jakie napisał, zachowały się do dziś. Wspominali o nich inni pisarze wczesnochrześcijańscy, żyjący w II wieku. Na przykład św. Polikarp ze Smyrny, piszący o nim również około roku 107 (por. List do Kościoła w Filippi, XIII, 1).
Ignacy pisał tak oto o zasadzie podporządkowania się chrześcijan pierwszych wspólnot:
„Należy zatem, abyście postępowali zgodnie z myślą biskupa, co też czynicie” (Ignacy Antiocheński, Do Kościoła w Efezie, IV, 1)
„[…] abyście zjednoczeni w jednym posłuszeństwie, poddani biskupowi i kapłanom, we wszystkim byli uświęceni” (tamże, II, 2)
„Kto nie przychodzi na zgromadzenie, ten już popadł w pychę i sam siebie osądził. Starajmy się zatem nie przeciwstawiać się biskupowi, abyśmy byli poddani Bogu” (tamże, V, 3)
„Każdego bowiem, kogo Gospodarz przysyła jako włodarza swego domu, tak winniśmy przyjąć, jak Tego, który go przysłał. Jest więc rzeczą jasną, że na biskupa musimy patrzeć jak na samego Pana” (tamże, VI, 1)
„[…] starajcie się wszystko czynić w zgodzie Bożej pod kierunkiem biskupa, który zastępuje wam Boga, kapłanów zastępujących radę Apostołów i moich najdroższych diakonów […] nie róbcie niczego bez biskupa i bez kapłanów. I nie próbujcie przedstawiać jako rozsądne tego, co robicie na własną rękę, lecz wszystko róbcie wspólnie” (Ignacy, Do Kościoła w Magnezji, VI, 1-2)
„Bądźcie poddani biskupowi”… (tamże, XIII, 2)
„Jest zatem rzeczą konieczną, abyście - tak, jak to czynicie - nie robili nic bez waszego biskupa, lecz abyście byli posłuszni także i kapłanom niby apostołom Jezusa Chrystusa, […] Znaczy to, że kto czyni coś bez biskupa, kapłanów i diakonów, ten nie ma czystego sumienia” (Ignacy, Do Kościoła w Tralleis, II, 2 i VII, 2; por. tamże, XIII, 2)
„Jesteście radością moją wieczną i trwałą, zwłaszcza jeśli wszyscy pozostajecie w jedności z biskupem, jego kapłanami i diakonami”… (Ignacy, Do Kościoła w Filadelfii, wstęp; por. tamże, IV, 1)
„Trwajcie przy biskupie, kapłanach i diakonach!” (tamże, VII, 1)
„Nie czyńcie nic bez biskupa” (tamże, VII, 2)
„Wszyscy idźcie za biskupem, jak Jezus Chrystus za Ojcem, i za waszymi kapłanami, jak za Apostołami. […] Niechaj nikt w sprawach dotyczących Kościoła nie robi niczego bez biskupa. Uważajcie za ważną tylko taką Eucharystię, która sprawowana jest pod przewodnictwem biskupa, lub tego, komu on zleci […] Nie wolno bez biskupa ani chrzcić ani sprawować agapy, lecz co on zatwierdzi, to i dla Boga będzie miłe ” (Ignacy, Do Kościoła w Smyrnie, VIII, 1-2)
„Godzi się zaś, aby mężczyźni, którzy się żenią i kobiety, które wychodzą za mąż, łączyli się z wiedzą biskupa”… (Ignacy, Do Polikarpa, V, 2)
„Trwajcie przy waszym biskupie, aby i Bóg był z wami. Ofiaruję moje życie za tych, którzy poddani są biskupowi, kapłanom i diakonom - i obym mógł dostąpić z nimi uczestnictwa w Bogu” (tamże, VI, 1).
Z tych tekstów jasno i wystarczająco przekonująco również więc wynika to, o czym świadczy Nowy Testament. Wedle świadków najstarszej apostolskiej tradycji chrześcijanin nie może więc przeżywać swej wiary poza wspólnotą, której przewodzą kapłani.
2) Zbawia mnie wiara nie uczynki
Z tezą taką spotkałem się zaskakująco często u bezwyznaniowych chrześcijan, więc podejmę tę kwestię. Nie wiem czemu, ale głoszenie tego poglądu jest wśród nich bardzo silnie zakorzenionym zwyczajem, jakąś wręcz niepisaną regułą. Wydaje mi się, że jest to jakaś pozostałość po okresie wczesnej reformacji, kiedy akcentowanie samej wiary (sola fide) potrzebnej do zbawienia było podstawą zakwestionowania praktyk rzymskiego katolicyzmu, który kładzie duży nacisk na konieczność pełnienia dobrych uczynków różnego rodzaju (także przez praktykowanie sakramentów). Negowanie potrzeby pełnienia dobrych uczynków do zbawienia negowałoby więc automatycznie potrzebę katolickich praktyk i całej doktryny moralnej głoszonej przez Kościół. Moja konstatacja w tym miejscu wydaje się niebezzasadna, bowiem bezwyznaniowi chrześcijanie nawiązują do tematu zagadnienia wiary i uczynków przeważnie wtedy, kiedy chcą negować jakieś praktyki katolickie. Sytuacja ta występuje dość regularnie w rozmowach z nimi. Często wtedy twierdzą, że gdy byli katolikami, to im ksiądz mówił inaczej niż Biblia, która ich zdaniem naucza, że wystarczy prosta wiara do zbawienia. Podkreślają wtedy często, że niepotrzebne jest na przykład chodzenie na Mszę świętą czy praktykowanie sakramentów, twierdzą, że wystarczy sama wiara (niektórzy z nich czasem dodają, że ważna jest też modlitwa nad Pismem Świętym). Cytują w tym miejscu takie teksty, jak Dz 16,31 czy Rz 10,9. Akcentują przy tym też takie wersy, jak Rz 4,5-6, Ef 2,8-9, Rz 11,6, które ich zdaniem jednoznacznie uczą, że niezależnie od tego, co się czyni, i tak będzie się zbawionym dzięki samej tylko wierze w Jezusa.
Jak się do tego ustosunkować?
Przede wszystkim musimy wiedzieć, że często ważny jest kontekst danej wypowiedzi biblijnej. Teksty takie jak Ef 2,8-9 czy Rz 11,6, które oni cytują, owszem, mówią o wyższości wiary nad uczynkami, niemniej jednak o jakich uczynkach tu mowa? Analiza zaplecza pojęciowego i całościowego kontekstu Pawłowych listów wskazuje, że gdy Paweł pisze w swych listach, iż nie z uczynków jesteśmy zbawieni, a z wiary, to najwyraźniej jest to jego skrót myślowy, a uczynki to uczynkiPrawa starotestamentowego (patrz Rz 3,27-28 i Gal 2,16 i 3,2.5. Pawłowi odbiorcy najprawdopodobniej rozumieli ten skrót myślowy, bowiem przypuszczalnie doskonale znali owo zaplecze pojęciowe z innych pouczeń Pawła. Być może, jak zdaje się wynikać z Kol 4,16, który mówi o jakimś liście z Laodycei, Paweł rozsyłał po wspólnotach więcej listów na ten temat niż dziś znamy (por. 1 Kor 16,3). Temat ten mógł być często poruszany, skoro nawet później w liście Jakuba powraca on wciąż jako echo (por. Jk 2,14-26). Sam Paweł nie może w Liście do Rzymian odrzucać potrzeby pełnienia dobrych uczynków, bo w Rz 2,6-7 wyraźnie mówi, że Bóg każdemu odda wedle jego uczynków, a samo spełnianie dobrych uczynków przyczynia się do osiągnięcia wiecznego życia (por. Rz 13,12). Co do innych tekstów, to Paweł mówiąc w Ef 2,9 (por. 2 Tm 1,9) o tym, że jesteśmy zbawieni przez łaskę, a nie uczynki, ma na myśli najprędzej to, że z samego naszego postępowania nigdy byśmy nie zasłużyli na Ofiarę Jezusa, ponieważ akt zbawienia Bożego był bezwarunkowy i niezależny od etycznej postawy ludzkości (por. Tt 3,5 i Rz 11,6). Tekst ten wcale nie mówi, że chodzi tu o to, iż w ogóle mamy nie dbać o nasze dobre uczynki, zadowalając się tylko wiarą. Przytaczam także inne fragmenty Pisma, które pokazują, że pełnienie dobrych uczynków nie pozostaje bez znaczenia:
„Cóż to pomoże, bracia moi, jeśli ktoś mówi, że ma wiarę, a nie ma uczynków? Czy wiara może go zbawić?” (Jk 2,14 BW)
„Tak i wiara, jeżeli nie ma uczynków, martwa jest sama w sobie” (Jk 2,17 BW)
„Widzisz, że wiara współdziałała z uczynkami jego i że przez uczynki stała się doskonała” (Jk 2,22 BW)
„Widzicie, że człowiek bywa usprawiedliwiony z uczynków, a nie jedynie z wiary” (Jk 2,24 BW)
„Bo jak ciało bez ducha jest martwe, tak i wiara bez uczynków jest martwa” (Jk 2,26 BW)
„Utrzymują, że znają Boga, ale uczynkami swymi zapierają się go, bo to ludzie obrzydliwi i nieposłuszni, i do żadnego dobrego uczynku nieskłonni” (Tt 1,16 BW).
Zauważmy, że ten fragment z Tt 1,6 jest dość wymowny. Gdyby uczynki nie miały znaczenia dla zbawienia, a tylko wiara, to nie byłoby możliwe (jak mówi ten tekst) zaparcie się Boga przy pomocy jakiegokolwiek uczynku. Tymczasem tekst ten mówi, że jest to możliwe. O skutkach zaparcia się patrz Łk 12,9; Mt 10,33; 1 Tm 5,8, 2,12. Przyjrzyjmy się jeszcze innym tekstom NT, które akcentują ważną rolę uczynków:
„Jego bowiem dziełem jesteśmy, stworzeni w Chrystusie Jezusie do dobrych uczynków, do których przeznaczył nas Bóg, abyśmy w nich chodzili” (Ef 2,10 BW)
„I nie miejcie nic wspólnego z bezowocnymi uczynkami ciemności, ale je raczej karćcie” (Ef 5,11 BW)
„Aleksander, kotlarz, wyrządził mi wiele złego; odda mu Pan według uczynków jego” (2 Tm 4,14 BW)
„A jeśli wzywacie jako Ojca tego, który bez względu na osobę sądzi każdego według uczynków jego, żyjcie w bojaźni przez czas pielgrzymowania waszego”… (1 P 1,17 BW)
„I wydało morze umarłych, którzy w nim się znajdowali, również śmierć i piekło wydały umarłych, którzy w nich się znajdowali, i byli osądzeni, każdy według uczynków swoich” (Ap 20,13 BW)
„Oto przyjdę wkrótce, a zapłata moja jest ze mną, by oddać każdemu według jego uczynku” (Ap 22,12 BW)
„Albowiem Syn Człowieczy przyjdzie w chwale Ojca swego z aniołami swymi, i wtedy odda każdemu według uczynków jego” (Mt 16,27 BW).
Jednocześnie warto jednak zaznaczyć, że nie wszyscy chrześcijanie bezwyznaniowi twierdzą, że uczynki się nie liczą, a tylko wiara. Niektórzy sądzą, że dobre uczynki są równie ważne jak wiara i przez nie wiara się potwierdza. Z moich przemyśleń wynika, że ci będący nowicjuszami i osobami słabo znającymi Biblię reprezentują właśnie pogląd: „rób co chcesz, tylko wierz”. Inni, lepiej znający Biblię już tego poglądu nie wyznają, a przynajmniej się do tego nie przyznają.
3) Chrzest jest niepotrzebny
Z takim postulatem również spotkałem się ze strony pewnych kręgów bezwyznaniowych chrześcijan. Na poparcie swej tezy, mówiącej że chrzest ma pomijalne znaczenie, cytowali tekst z 1 Kor 1,17. Słowa Jezusa z Ewangelii Jana 3,5 interpretowane przez Kościół jako mówiące o konieczności do zbawienia chrztu (patrz przypis w Biblii Tysiąclecia do J 3,5) interpretują natomiast bardzo specyficznie. Mówią, że woda z tego tekstu to wody płodowe, z jakich rodzi się człowiek. Interpretacja ta jest niezgodna z tym, jak rozumiano ten tekst we wczesnym chrześcijaństwie. Orygenes już w III wieku świadczył, że wodę z J 3,5 rozumiano wśród chrześcijan jako wody chrztu, a nie wodę jako wody płodowe (Homilie o Ewangelii św. Łukasza, XIV, 5; por. XXIV, 2, gdzie powtarzał tę interpretację). Metodą tych nowomodnych kaznodziejów jest więc interpretacja fragmentów Biblii w sposób nieznany pierwszym chrześcijanom, a także negowanie wszelkich tekstów Biblii sugerujących, że do zbawienia jest potrzebne cokolwiek innego niż wiara w Jezusa. Takie zabiegi są zrozumiałe, skoro ludzie ci chcą się pozbyć wszelkich związków z przejawami jakiegokolwiek instytucjonalizmu religijnego. Chcą cały proces życia chrześcijańskiego ograniczyć tylko do związku z Biblią, która dyktuje, jak wierzyć w Jezusa. Twierdzą więc, że tylko wiara w Jezusa zbawia i chrzest (czy jakikolwiek inny sakrament) do zbawienia jest zupełnie niepotrzebny. Przeczą temu jednak pewne teksty Nowego Testamentu:
„Ona jest obrazem chrztu, który teraz i was zbawia, a jest nie pozbyciem się cielesnego brudu, lecz prośbą do Boga o dobre sumienie przez zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa” (1 P 3,21 BW)
„Natomiast faryzeusze i uczeni w zakonie wzgardzili postanowieniem Bożym o nich samych, bo nie dali się przez niego ochrzcić” (Łk 7,30 BW)
„Czy może ktoś odmówić wody, aby ochrzcić tych, którzy otrzymali Ducha Świętego jak i my? I rozkazał ich ochrzcić w imię Jezusa Chrystusa. Wtedy uprosili go, aby pozostał u nich kilka dni” (Dz 10,47-48 BW)
„A czemu teraz, zwlekasz? Wstań, daj się ochrzcić i obmyj grzechy swoje, wezwawszy imienia jego” (Dz 22,16 BW)
„Idźcie tedy i czyńcie uczniami wszystkie narody, chrzcząc je w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego” (Mt 28,19 BW).
Podsumowanie
Chrześcijanie bezwyznaniowi twierdzą, że jedyną normą ich wiary jest Biblia. Jednocześnie krytykują oni wszelkie formy zorganizowanego chrześcijaństwa za sam fakt ich instytucjonalizmu. Uważają oni, że Biblia nie upoważnia ich do przyłączania się do jakichkolwiek wyznań chrześcijańskich, bowiem historyczny wizerunek pierwotnych wspólnot chrześcijańskich, jaki został w niej przedstawiony, daleki jest od czegoś, co ma cokolwiek wspólnego z formą zorganizowanego hierarchicznie wyznania, zwłaszcza zorganizowanego tak, jak dziś to się obserwuje na bazie wyznań ortodoksyjnego chrześcijaństwa. Aby sprawdzić, czy tak jest, próbowałem w niniejszym tekście na miarę swych możliwości jak najdokładniej przeanalizować najstarsze dokumenty pierwotnego chrystianizmu: Nowy Testament, a także inne historyczne świadectwa pozostawione nam przez chrześcijan żyjących jeszcze w czasach apostołów. Dzięki tej żmudnej analizie, z mroków przeszłości, w jakich tkwią początki chrześcijaństwa, wyłania się nam w miarę konkretny obraz tego, co nas w związku z tym tematem interesuje. Obraz ten jest na tyle konkretny, że wyraźnie widzimy, iż wymóg trwania każdego poszczególnego chrześcijanina we wspólnocie i posłuszeństwie Kościołowi był bardzo silnie obecny w powszechnej świadomości wczesnochrześcijańskiej już u zarania owego zjawiska dziejowego. Zauważmy, że jeśli Ignacy na przykład tak silnie podkreśla, aby być posłusznym biskupowi i nic nie robić bez niego w Kościele (Do Kościoła w Magnezji VI, 1-2), to już choćby w świetle tego okazuje się, że nietrafny jest wniosek bezwyznaniowych chrześcijan, którzy sądzą, iż życie poza jurysdykcją kościelną jest nieskażoną ideą pierwotnego chrześcijaństwa. Złóżmy w całość choćby takie dwa elementarne fakty. Paweł w Tt 1,5 zalecał przekazywanie uzyskanego kapłaństwa dalej, a jak już wiemy, samo to kapłaństwo wiązało się z kierowniczą rolą względem innych chrześcijan (jak świadczy NT i Ignacy), którzy mieli się kapłanom podporządkować. Już z tego więc wystarczająco jasno wynika, że idea pierwotnej wspólnoty wraz z silnie zakorzenionym w niej przywództwem kapłanów była nie tylko zjawiskiem pierwotnym, ale i nie jednorazowym, bowiem obliczonym na trwanie i przekazywanie w przyszłość przez sukcesję (nakładanie rąk). Miało się to odradzać wciąż i wciąż, a nie wygasnąć w pierwszym pokoleniu chrześcijan. Fakt, że Paweł w Tt 1,5 tak to widział, potwierdza Klemens Rzymski, który już około roku 90 pisał:
„Także i nasi Apostołowie wiedzieli przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, że będą spory o godność biskupią. Z tego też powodu, w pełni świadomi, co przyniesie przyszłość, wyznaczyli biskupów i diakonów, a później dodali jeszcze zasadę, że kiedy oni umrą, inni wypróbowani mężowie mają przejąć ich posługę” (List do Kościoła w Koryncie, XLIV, 1-2).
Zatem idea sukcesji biskupów nie miała wygasnąć. Jeśli tak, to logiczny jest wniosek, że wraz z nią nie mogła wygasnąć głoszona przez NT (i inne pisma chrześcijańskie tego okresu) idea podporządkowania się biskupowi wspólnoty zgromadzonej wokół niego. W świetle całokształtu analiz dokonanych w niniejszym tekście okazuje się, że idea życia chrześcijanina poza kontekstem wspólnotowego życia kościelnego jest ideą nieznaną pierwszym chrześcijanom (por. Dz 1,42: „Trwali oni w nauce Apostołów i we wspólnocie, w łamaniu chleba i w modlitwach”). Idea ta jest tworem czysto światowym i raczej nowożytnym. Tym samym nie musimy jej respektować, ponieważ nie jest ideą biblijną, choć (co paradoksalne) ci, którzy ją głoszą, twierdzą, że najwyższym autorytetem dla nich jest właśnie Biblia.