NAUKA JAZDY NA ROWERZE
Wiemy już, gdzie spędzimy wakacje. Wczoraj tato powiedział nam, że najpierw pojedziemy do babci i dziadzia na wieś, a potem do drugiej babci do Krakowa. Natomiast w sierpniu wspólnie z rodzicami pojedziemy w góry. W tym roku będzie to wyjazd sportowy - głównie rowerowy, bo tato chce zabrać na wakacje rowery. Zosia i ja jesteśmy już na tyle duzi, że możemy z mamą lub z tatą jeździć na wycieczki rowerowe. Michał jest jeszcze trochę za mały i nie umie dobrze jeździć na rowerze. Dlatego tato i mama jeździliby na wycieczki na zmianę, żeby ktoś mógł zostawać z Michałem.
Aby zabrać rowery samochodem, tato kupił specjalny bagażnik, który zamontował na dachu auta. Są to długie szyny, w których ustawia się rowery i mocuje, żeby się nie przewróciły podczas jazdy.
Ja już umiem jeździć na dwóch kółkach. Uczyłem się koło naszego domu. Na podwórku jest równa alejka z płyt chodnikowych, która doskonale służy do nauki jazdy na rowerze.
Najpierw uczył mnie tato. Z tyłu rowerka przymocował długi kij, za który trzymał rower, podczas gdy ja pedałowałem. Z początku bardzo się chwiałem na rowerze i co chwilę podpierałem się nogami, żeby się nie przewrócić.
Po godzinie nauki jazdy tato powiedział, że jest zmęczony i że bardzo bolą go nogi od biegania za rowerem, ręce od trzymania kija i kręgosłup od schylania się, żeby mnie podtrzymywać. Tak skończyła się pierwsza lekcja.
Właściwie jeździć nauczyła mnie Zosia. Następnego dnia najpierw pokazała mi, jak się jeździ na dwóch kółkach, a potem kazała mi nie zwracać uwagi na włożony kij, tylko oderwać nogi od ziemi i szybko pedałować. Na początku było trudno i udawało mi się przejechać tylko mały kawałeczek. Zaraz musiałem podpierać się nogami, żeby się nie przewrócić. Ale już po kilku próbach udało mi się bez podpierania przejechać metr, potem dwa i szło mi coraz lepiej. Ćwiczyłem z Zosią przez kilka dni, a także
sam, kiedy jej nie było. Któregoś dnia, gdy moja siostra wróciła ze szkoły, zawołałem ją na podwórko, mówiąc, że chciałbym jej coś pokazać. Kiedy Zosia zeszła ze mną do ogrodu, wsiadłem na rowerek bez podpórek i przejechałem samodzielnie cały chodnik. Moja siostra bardzo się cieszyła, że wreszcie udało mi się nauczyć jeździć, ale ja wiem, że to przecież głównie dzięki niej.
Natomiast w sobotę tato zabrał mnie do parku, gdzie jest dużo alejek, żebym nauczył się skręcać i zawracać. W parku poradziłem sobie doskonale. Tato powiedział, że jest ze mnie dumny i że zapakuje mi rowerek na wakacje do babci i dziadzia na wieś, żebym ćwiczył jazdę.
Już nie mogę się doczekać wyjazdu z rodzicami. Jeszcze nigdy nie byłem na wycieczce rowerowej. Oczywiście po powrocie wszystko Wam opowiem. Dziś życzę Wam miłego i spokojnego wypoczynku, dużo słońca oraz uśmiechu i oczywiście - wspaniałych wakacji! Do zobaczenia za miesiąc!