ZALETY JAZDY NA ROWERZE
Jazda na rowerze ma bardzo wiele zalet :
w naszym klimacie można jeździć przez 8 - 9 miesięcy w roku, jakkolwiek są i tacy, którzy to robią przez okrągły rok,
wybierając odpowiednie pozawiejskie trasy - możemy podczas takiego wysiłku inhalować czyste, nieskażone żadnymi zanieczyszczeniami powietrze i nie zubożone w tlen powietrze czego nie można powiedzieć o niektórych siłowniach czy salach aerobiku.
jazda na rowerze to typowy wysiłek aerobowy - zapewniona jest możliwość stałego dotlenienia krwi poprzez głębokie oddychanie, którego nic nie utrudnia,
stwarza się możliwość dodatkowego wspomagania faz oddechowych przez mięśnie obręczy barkowej dzięki sprzyjającemu ułożeniu rąk i podparcia ich na kierownicy,
istnieje możliwość płynnego regulowania intensywności wysiłku od niewielkiego - podczas jazdy spacerowej, do maksymalnego - np. kolarze podczas "czasówki",
podczas jazdy angażowane są niemal wszystkie mięśnie, najbardziej zaś pracuje największa i najsilniejsza ich grupa - prostowniki kończyny dolnej (pośladkowe, czworogłowe uda, brzuchate łydki), pracują też mięśnie przykręgosłupowe, mięśnie brzucha a nawet mięśnie obręczy barkowej i kończyn górnych,
wykonujące największą pracę mięśnie - wspomniane prostowniki kończyny dolnej - pracują sekwencyjnie a czas jednorazowego pozostawania w dynamicznym skurczu to tylko kilka dziesiątych sekundy, z czego czas intensywnej pracy to najwyżej 0,25 sek.
relatywnie dłużej mięśnie te pozostają w fazie rozkurczu, zapewnia to bardzo dobre ich ukrwienie a przez to dostarczenie tlenu - zapobiegając "zakwaszeniom" (podczas skurczu mięśnia naczynia są uciskane przez napięte włókna co utrudnia przepływ krwi),
stawy kończyny dolnej nie są obciążone ciężarem tułowia - pracują w "komfortowych" warunkach, czego nie można powiedzieć o bieganiu a jeszcze bardziej np. o grze w tenisa czy piłkę nożną gdzie występują wręcz duże przeciążenia stawów,
to powoduje, że nawet osoby z bólami czy zwyrodnieniem stawów czy chorobą niedokrwienna kończyn dolnych mogą korzystać z roweru jako formy rehabilitacji - odpowiednio dobierane przełożenia zapewniają możliwość dozowania obciążeń,
przy zachowaniu odpowiednich zasad i pod nadzorem jazda na rowerze może stanowić element rehabilitacji oraz leczenia choroby niedokrwiennej serca z zawałem włącznie, astmy oskrzelowej i szeregu jeszcze innych schorzeń,
rower zapewnia kontakt z przyrodą i doznania natury estetycznej,
stwarza możliwości szybkiego przemieszczania się w terenie, dotarcia do ciekawych miejsc niedostępnych dla samochodu i trudno osiągalnych dla piechurów z uwagi na odległości,
wymusza wysiłek trwający dość długo - jeśli już bowiem gdzieś się pojedzie to potem trzeba wrócić, nie można tak po prostu tego przerwać jak to ma miejsce podczas ćwiczeń w domu z najróżniejszymi przyrządami, które zazwyczaj z czasem stają się "niepotrzebnym meblem"
stwarza możliwość wykonywania wysiłku przez kilka godzin dziennie (rajdy rowerowe, turystyka rowerowa) a tylko długi wysiłek stanowi istotną pozycję w bilansie energetycznym, co bardzo istotne jest np. w procesie odchudzania,
jakkolwiek przyjemnie jest jechać w towarzystwie, to nie jest ono konieczne - można więc wykorzystywać na oddawanie się tej pasji swój wolny czas o najróżniejszych porach np. rano przed pracą,
trudno przecenić znaczenie systematycznie, rekreacyjnie uprawianego kolarstwa na stan sprawności, kondycji fizycznej i przeciwdziałania procesom inwolucyjnym (starzenia),
może być też bardzo istotnym elementem profilaktyki otyłości, cukrzycy, chorób serca i naczyń, osteoporozy itp., ponadto osoby uprawiające rekreacyjnie ten sport są bardziej "zahartowane", odporniejsze - mniej podatne na infekcje
Jazda na rowerze to niezwykle korzystna forma aktywności fizycznej i trudno jeszcze coś dodać do punktów wymienionych powyżej.
Swego czasu w jednym z magazynów telewizyjnych na temat aktywności fizycznej wypowiadał się lekarz mieniący się specem w tej dziedzinie. Rower potraktował dość lekceważąco - zachwalając bieganie. Moje zdanie na ten temat jest zdecydowanie odmienne. Na poparcie tej tezy posłużę się przykładami ze sportu wyczynowego: biegów długodystansowych i kolarstwa (biegi sprinterskie można by porównywać z kolarstwem torowym - ale to zostawmy). Żaden biegacz długodystansowy nie jest się w stanie ścigać codziennie. Uczestnictwo w takich zawodach wymaga co najmniej kilkudniowej regeneracji. Królowie biegów długich - maratończycy startują co najwyżej kilka razy do roku. Kolarski wyścig szosowy to z reguły kilka godzin dużego wysiłku. Kolarz podczas sezonu uczestniczy w wielu wyścigach, z których część to wieloetapowe tury czyli codzienne kilkugodzinne zmagania. Częstokroć jest tak, że po morderczej "czasówce" rozgrywanej do południa - jest jeszcze później, ale tego samego dnia - normalny, choć z reguły nieco krótszy etap. Stąd chyba prosty wniosek, że jazdę na rowerze ludzki organizm toleruje znacznie lepiej niż bieganie.
Niektórzy specjaliści przestrzegają przed kolarstwem ludzi z schorzeniami kręgosłupa. Trzeba oczywiście uważać gdy ma się takie przypadłości. Nowoczesne, podwójnie amortyzowane rowery (teleskopowy widelec plus amortyzator tylny lub amortyzowana sztyca siodełka) stwarzają jednak tak wysoki komfort jazdy, że nawet pokonywanie drobnych nierówności na drodze nie wpływa ujemnie na znajdujący się co prawda w pochyleniu, ale jednak podparty w swej górnej części rękami kręgosłup. Natomiast większe nierówności, jakie przecież zawczasu się spostrzega można pokonywać stając chwilowo na pedałach. Jestem zdania, iż wyjąwszy pewne ekstremalne stany - tzw. "kręgosłupowcy" mogą korzystać z roweru, natomiast bieganie - i tu już wszyscy są zgodni - jak również tenis, gry zespołowe itp. to sporty nie dla tej grupy ludzi.
Są i oczywiście minusy jazdy na rowerze. Z racji rozwijanych prędkości - cyklistyka to jednak sport dość urazowy. Trzeba po prostu uważać, nie szarżować, jeździć "z głową" i to z głową ochronioną kaskiem. Jakkolwiek w Polsce nie ma jeszcze tego wymogu, to wszystkich jeżdżących na rowerze gorąco do tego namawiam. Od czasu gdy dość paskudną przewrotkę miałem nie dalej niż 300 metrów od swego domu - nie wyjeżdżam bez kasku. Natomiast młodych ludzi mających ambicje jazdy ekstremalnej zachęcam do potrenowania upadków. Jako instruktorów najlepiej predestynowanych do tego widziałbym trenerów judo, albowiem właśnie nawyk nabyty w młodości podczas uprawiania tego sportu - uratował mnie przed doznaniem poważniejszych kontuzji we wspomnianym wyżej niemiłym incydencie. Muszę się tu przyznać, iż wówczas kasku nie ubrałem naiwnie zakładając, że podczas drobnej półgodzinnej jazdy w terenie znanym na pamięć - nic złego stać się nie może. Tu przy okazji polecam też kolarskie rękawiczki - z tego samego powodu warto ich używać.