Tymoteusz Karpowicz
Uznawany jest za jednego z wielkich ostatnich modernistów. Wiodący poeta nurtu lingwistycznego
Urodził się 15 grudnia 1921 roku we wsi Zielona pod Wilnem. Tam też zaczął swoją edukację przerwaną w 1939 wybuchem wojny. Debiutował jako publicysta w "Prawdzie Wileńskiej". Po 1945 przeniósł się do Szczecina. Pracował w Polskim Radiu, publikował wiersze, wydał również swoją debiutancką książkę prozatorską Legendy pomorskie. Jako poeta debiutował w roku 1948 zbiorem Żywe wymiary.
W 1949 Karpowicz przeniósł się do Wrocławia. Podjął studia polonistyczne. Do 1956 Karpowicz wycofał się z życia literackiego - nie ukazał się wówczas żaden tomik. Po roku 1956 zasiadał w redakcji "Nowych Sygnałów" (1956-57), a następnie miesięcznika "Odra" (1958-76). W roku 1957 Karpowicz został prezesem wrocławskiego Oddziału Związków Literatów Polskich.
W 1957 ukazał się też tomik Gorzkie źródła, a rok później - Kamienna muzyka. W zbiorach tych poeta sięgnął po zagadnienia społeczne i polityczne, dokonując bieżącej oceny minionego okresu. Wyrosły na dziedzictwie awangardy - pokrewieństwo z Przybosiem, a z drugiej strony odrębność tej liryki opartej na koncepcji tzw. poezji lingwistycznej.
Opublikował Znaki równania (1960), W imię znaczenia (1962), Trudny las (1964). W 1972 ukazał się natomiast poemat Odwrócone światło. Chętnie sięgał w twórczości do problematyki filozoficzno-kulturowej. Zwracał przede wszystkim jednak uwagę zabiegami lingwistycznymi. Zbigniew Jarosiński, Karpowicz: dążył do poezji, która byłaby uruchamianiem najdalszych semantycznych możliwości języka, samorództwem znaczeń niezależnych od zwyczajnej logiki.
W roku 1973 Karpowicz obronił pracę doktorską na Uniwersytecie Wrocławskim (rozprawa "Poezja niemożliwa. Model Leśmianowskiej wyobraźni" - twórczość Leśmiana ma na niego duży wpływ) i niemal jednocześnie dostał zaproszenie ze Stanów Zjednoczonych na uniwersytet w Iowa. W późniejszych latach wykładał również na uniwersytetach w Chicago, Berlinie, Monachium oraz Ratyzbonie. Od 1978 objął katedrę literatury polskiej na Uniwersytecie Illinois w Chicago.
W 1999 ukazały się Słoje zadrzewne. Zebrane z wielu lat fragmenty poetyckie i drobne utwory przypominały o eksperymentatorskich wysiłkach lingwistycznych poety. Zbiór został uhonorowany Nagrodą miesięcznika "Odra" oraz otrzymał nominację do nagrody literackiej "Nike".
Autor dramatów (m.in. Wracamy późno do domu, 1958; Zielone rękawice, 1960), tłumacz z rosyjskiego
Zmarł 29 czerwca 2005 w Chicago. Pochowany został ponad miesiąc później na Cmentarzu Osobnickim we Wrocławiu.
CHARAKTERYSTYKA POEZJI
najczęściej zwykło się splatać twórczość z poezją modernistyczną - w tym szerokim (także czasowo) rozumieniu. Nycz: o bohaterze poezji Karpowicza: "rozsadzany [jest] sprzecznościami, niepewnością, wewnętrzną dezintegracją i niestabilnością".
Nawiązania do Awangardy Krakowskiej (wielokrotnie jako kontekst pada w szkicach krytycznych i historycznych na temat poety nazwisko Juliana Przybosia), wyrażały się w wyobrażeniu poezji jako czegoś, co przekształca język naturalny, odzyskuje go dla nowych znaczeń, polega na eksperymentowaniu z leksyką i semantyką. Język poetycki sprawdza się jako nośnik wieloznaczności. Jej uwolnienie dokonuje się poprzez dziwne zestawienia słowne, paradoksalne i zaskakujące zestawienia. U Karpowicza te przekształcone nawiązania zdradzały napięcie, jakie zajmowała przestrzeń pomiędzy nim jako autorem twórczych zmagań a rzeczywistością jako kompozycją namalowaną słowami na blejtramie świadomości gramatyki czy semantyki.
dla nurtu lingwistycznego poeta jawi się jako mistrz. Językiem jako wartością samą w sobie interesował się poeta ze względu na ograniczenia natury instrumentalnej. Na mowę patrzy poeta poprzez pryzmat granic, jakie narzuca natura języka. Jak sugeruje lektura tekstów, dla Karpowicza najbardziej fascynujące było napięcie pomiędzy wielokrotnością bytów i niedookreśleniem narzucanym przez skąpe zasoby słownika. Ucieka zatem w stronę rekonstrukcji znaczenia. "Nieufny wobec języka" (słowa Henryka Pustkowskiego) dąży do formułowania pięknych zdań i odszukiwania suwerennego piękna słów. Ma ambicję zbudowania własnego słownika - określenia granic własnej, indywidualnej gramatyki i semantyki. To wiąże go z Norwidem i walką o odpowiedzialność słowa dla rzeczy.
cechy poezji: indywidualna metaforyka, animizacja rzeczy, antropomorfizacja i anatomizacja natury, cerebralizacja cząstek ciała, odsyłania do siebie porządków semantycznego i ontologicznego, z czego rodzi się poetyka rozbudowanego kalamburu. Czapliński i Śliwiński, u Karpowicza: "wiersz staje się osobliwym wariantem układu rozkwitania - przy czym sensy składowe nigdy nie kumulują się w sens całościowy: rozwój następuje poprzez zazębianie wykolejonych frazeologizmów i przechodzi w parafrazę kolejnych zwrotów wyjściowych. Ta archeologia mowy ukazuje nawarstwienie i równoczesne istnienie pokładów rozbieżnych znaczeń".
poezja Karpowicza to żywe próby stworzenia światopoglądu dialogującego z tradycją kultury, jak i - szczególnie w późnej fazie jego twórczej działalności - problematyką filozoficzną.
Krótka charakterystyka twórczości:
Budzi poczucie skomplikowania i wielowątkowości
Stosował tzw. „przestrzenną metaforę”
Powiązanie z poezją modernistyczną
Nycz odnajduje w jego poezji ironię
Oscylował między dwoma kierunkami: awangardą, będącą źródłem inspiracji dla poety oraz poezją lingwistyczną - wskazując na poetę, jako źródło inspiracji
Przekształcał język naturalny, nadawał mu nowe znaczenia
Eksperymentował z leksyką i semantyką
Lingwistyka Karpowicza oparta jest nie tylko na słowie i warstwie komunikatu, ale na rzeczy, którą komunikat chce dosłownie przekazać odbiorcy
Karpowicz to nie tylko język i materia komunikatu, ale także żywe próby stworzenia światopoglądu dialogującego tak z tradycją kultury, jak i problematyka filozoficzną
Wiersze:
Karpowicz zajmował się w swej pierwszej fazie twórczości wręcz formalnym, poetycko językoznawczym badaniem archeologii języka […], a później […] język ukonkretniony […], język odsłonięty, bezwstydnie nagi, „obłocony”, ten dół wykopaliskowy i ofiarny zarazem, w którym popiskuje potoczne znaczenie - jest u Karpowicza jednym z głównych sposobów „obciążania” wypowiedzi nadmiarem znaczeń, zawijania jej przezroczystej w język potocznym powierzchni w rzecz, w rzecz poetycką wypełnioną materią metafory.
Rozkład jazdy - wiersz po raz pierwszy umieszczony w tomie zatytułowanym W imię znaczenia (1962), zaliczany do pierwszej fazy twórczości. Janusz Sławiński przekonywał, iż tom ten „to śledztwa wytaczane słowom i ich frazeologicznym ugrupowaniom”
Edward Balcerzan w lingwizmie Karpowicza dopatrywał się (w 1988 r.) gry na konstrukcjach frazeologicznych i dowodził, że Karpowicz: […] stawia znak równości między „językiem” a „językiem potocznym”. Słowo potoczne z reguły interesuje go jako znak niesamodzielny, uwikłany w stałe związki z innymi słowami, zdeterminowany i zniewolony wciąż tym samym sąsiedztwem, tymi samymi asocjacjami, a w rezultacie - stereotypowymi ocenami ludzi i zdarzeń
Piotr Kuncewicz - podkreślając hermetyzm poetyckiego przesłania Karpowicza - pisał w 1993 r.: […] nie wszyscy są pewni, czy nie została tutaj przekroczona granica, dzieląca poezję od igraszki, gry czysto intelektualnej, czy rzeczywiście autor ma prawo przemawiać „w imię znaczenia”, czy raczej „w imię rozpadu znaczenia”.
Rozkład jazdy jest słynnym i efektownym poetyckim konstruktem (manifestem) prezentującym „rozpad znaczenia”. Nasycenie tekstu Karpowicza elementami „potoczności” jest bardzo wyraźne. Codzienna, potoczna rozmowa, „[…] w której rozmówcy komunikują sobie wzajemnie swe myśli, życzenia, uczucia bez specjalnej dbałości o ścisłość sformułowań, z dużą swobodą w operowaniu wyrazami zdradzającymi ich emocje […]” Sposób mówienia staje się elementem mowy poetyckiej, tym bardziej wart jest uwagi. Aleksandra Okopień-Sławińska zauważa, i u poety następuje przesunięcie zainteresowań: […] z tego wszystkiego, co nazywa się światem, na elementarny środek jego poznania i opisu: na język. Pozostając narzędziem, staje się on przedmiotem poetyckiej dociekliwości. […] Tekst ma mówić sam o sobie i sam na sobie ma sprawdzać własne możliwości i granice. Powstaje w ten sposób niezwykła poezja obrazów językowych będąca czymś zupełnie odmiennym od refleksji nad zjawiskami językowymi Stanisław Burkot - przywołując tom W imię znaczenia - pisał: Tymoteusz Karpowicz […] swój teren eksploracji widzi […] w stałym sprawdzaniu nośności i możliwości znaków językowych. […] badanie i sprawdzanie relacji między „słowem” i „znaczeniem” jest nadrzędną, jednoznaczną formułą w całej jego twórczości.
Gramatyka przez sen:
W przytoczonych wersach widać działanie lingwistyki przejętej przez radykalną wyobraźnię poety. „Gramatyka wyłamana z palców”, „przedzieranie się przez przecinki”, „głowa porządnie złożona” - to wyzwania rzucone oporowi materii języka oraz manifestacja samoświadomości poety, który zmaganie się z abstrakcyjnym bytem traktuje jako dotkliwe, cielesne (dosłownie!) doświadczenie. Końcowe wersy fragmentu to także wyrafinowana gra z wyobraźnią czytelnika. „Szkoła” służy tutaj jako metafora walki, która poeta prowadzi w języku. Anarchizm i asystemowość nie są jednak tutaj bezwzględne - zanurzone bowiem w tradycji, choćby poprzez jej negację (przeciwstawienie poezji jako „rozdzielczej mowy” wobec mitu poezji, jako „mowy wiązanej”).
Historia przed płotem:
Pozornie zwykły i konwencjonalny (poprzez obecność przysłów i mądrości ludowych) pejzaż, w jaki wkomponowuje tekst poeta, rozerwany na strzępy (i zbudowany następnie na nowo) poprzez ruch semantyczny kalamburu. Kogut np. na Rusi będący wróżbą pogody (gdy kogut pieje, to deszcz leje), tutaj odkleja się od swojego komunikacyjnego przeznaczenia, a w grze słownej ujawnia jako przedmiot semantycznej żonglerki. Nowe znaczenia nie są jednak tak niewinne, jak to na ogół bywa przy tradycyjnym komponowaniu metafory. Tu poeta zaangażowany w lokalizację słowa w systemie komunikacji kulturowej, społecznej itd. Szuka takich połączeń, które z jednej strony poddają w wątpliwość arbitralność przysłowia, a z drugiej nieustannie odsyłają do skojarzeń, które mogą być twórcze w poezji ale kłopotliwe we właściwym rozpoznaniu rzeczywistości.
Tymoteusz Karpowicz
CISZA
Cisza ssie ziemię -
W wypatroszonym bębnie wąwozu
schną korzonki echa
niedostateczne by odżywić
nawet jeden oddech
Przerażony
chwytam za ręce:
ludzie oddychajmy
oddychajmy choć nie swoją siłą
żyjmy chociaż nie swymi sercami
Kiedy kamienie budzą się i płyną
w niebie zamiast ptaków -
poruszajmy choć nie swym ramieniem
byle drżało wokół nas powietrze