Poszukiwanie własnej mocy
Pragnę się z wami podzielić swoimi doświadczeniami związanymi z odzyskiwaniem swojej własnej pierwotnej energii na podstawie analizy snów swoich i klientów oraz pracy z nimi w sesji.
Otóż często dotykałam tego zjawiska skądinąd dla mnie zawsze tajemniczego, Tzw. “jaja energetycznego”. Zdarza mi się napotykać w trakcie sesji, a nawet częściej z opowieści o marzeniach sennych (to i tak wszystko jedno, bo traktuję je podobnie jak symbole archetypowe) o przeżyciach związanych z wędrówką w poszukiwaniu swojego jaja. Ciekawe, że jak do tej pory taką potrzebą i w tej symbolice zawartej sygnalizują głównie mężczyźni. Otóż śni im sie lub przeżywają to w sesji, że poszukują swojego jaja, muszą go wykopać. Jeden z panów śpiąc czy z zamkniętymi oczami po omacku dociera do niego i integruje się z nim, po czym skorupa pęka, a On doznaje “wyklucia” narodzin. Jego opis zgadzałby się z opisem ciała eterycznego uświęconego autorki książki “Dłonie Pełne Światła” Barbary Ann Brennan.
“Siódmy poziom jest mentalnym poziomem planu duchowego i nazywa się go ciałem keterycznym uświęconym. Sięga od siedemdziesięciu pięciu do stu dziesięciu centymetrów poza ciało. Kiedy wznosimy naszą świadomość na siódmy poziom aury, wiemy, że tworzymy jedność ze Stwórcą. Zewnętrzna forma ma kształt jaja i zawiera w sobie wszystkie ciała auryczne związane z obecną inkarnacją danego człowieka. Również to ciało jest bardzo podobne do świątyni o bardzo skomplikowanej konstrukcji. W mojej wyobraźni wygląda ono jak zbudowane z maleńkich nici złotosrebrnego światła o wielkiej trwałości, które podtrzymują kształt całej aury. Zawiera złotą strukturę siatkową ciała fizycznego i wszystkich czakramów.
Dostrajając się do poziomu wibracji siódmej warstwy postrzegam wspaniałe złote światło, pulsujące tak szybko, że nazywam je “migoczącym”. Przypomina to tysiące złotych nici. Forma kojarzy się ze złotym jajkiem sięgającym od stu do stu dziesięciu centymetrów poza ciało, z mniejszym końcem pod stopami i większym około stu centymetrów nad głową. Jeśli osoba jest bardzo naenergetyzowana, ciało to może rozszerzyć się jeszcze bardziej. Zewnętrzna krawędź przypomina mi skorupkę jajka; wydaje się, że jego grubość od pół do jednego centymetra. Ta zewnętrzna część siódmej warstwy jest bardzo mocna i elastyczna, odporna na przenikanie i służy jako ochrona pola, tak jak skorupka chroniąca małe kurczątko. Wszystkie czakramy i formy cielesne na tym poziomie sprawiają wrażenie zbudowanych ze złotego światła. Jest to najmocniejsza, najbardziej elastyczna warstwa pola aurycznego.”
No i ten opis szczegółowo wyjaśnia czego śniący i przeżywający dotyka, czego poszukuje. Nie jest to jedyny symbol energii o jaką chodzi. Spotkałam się również z symbolem wysokiej choinki obranej z gałęzi, gdzie pozostaje tylko sam pień. Jakby Kręgosłup. Śniący używał jej jako katapulty do wystrzelenia się za ocean. To też forma energii skumulowanej w rdzeniu kręgowym, o tym mówią z kolei legendy starosłowiańskie. Opisał ją Wojciech Jóźwiak “Godzamba, czyli wyprawa po moc”. Mowa tu o mężczyźnie, który traci wszystko, by zmierzyć się z siłą przeciwko, której może wystawić tylko i aż to co sam posiada wewnątrz siebie.
“[...] Godzięba-Godzamba ścigany przez przemożnego przeciwnika kieruje swoje kroki ku skrajowi i ku mocy skraju. W obliczu klęski wychodzi poza ziemie ludzi. Jego ucieczka do lasu jest zarazem wyjściem poza ekumenę, poza świat przez ludzi oswojony (gdyż czymś takim, an-ekumeną był las) - i wejściem w zaświaty, do krainy duchów, co może bez wielkiego błędu dałoby się porównać ze współczesnymi doświadczeniami ludzi, którzy przeszli przez śmierć kliniczną i near death experiences. Ale bohater wnika w te nie-ludzkie światy w pełni sił fizycznych i psychicznych, a więc postępuje jak typowy szaman. Jego ucieczka nie jest błędem i nie jest haniebnym odwrotem - przeciwnie, jest wyprawą po moc. I - zauważmy - nie jest to moc mieszkająca w środku! To jest ta inna moc, moc skraju. [...]“
Teraz pytanie jak do tego dojść, jak wydobyć z siebie i odkryć to co utraciliśmy, albo o czym zapomnieliśmy.
Jak dotąd z mojego wyłącznie doświadczenia wynika, że najważniejszym krokiem jest uświadomienie sobie, że tego pragniemy i nic co do tej pory zgromadziliśmy nie zbliżyło nas do tego. Trzeba pozwolić sobie utracić wszystko w co wierzyliśmy, do czego byliśmy przywiązani, co uważaliśmy za niezbędne aby trwać. Porzucić iluzje i zdobyć się na odwagę “Eneasza” wyruszyć za ten ocean.
Miałam kiedyś sen o tym, że w moim kościele stoję ściśnięta tłumem ludzi, którzy zagradzają mi drogę do ołtarza i Światłości Boga. Wreszcie przyszła śmierć, która swoim płaszczem okrywała te istoty, aż zostałam tylko ja i mój mężczyzna. Pierwiastek męski i żeński. Połączeni ruszyliśmy we wspólną, nową drogę. Myślę, że o to chodzi, o uwolnienie wszelakich wzorców, przywiązań, aż dojdziemy do pierwotnej energii męskiej i żeńskiej, która pokonuje śmierć i nareszcie możemy doświadczyć spotkania ze swoim Bogiem, który jest w nas.
No ale do tego potrzeba wytrwałości, cierpliwości, uwagi, ciekawości podróżnika, odwagi odkrywcy, determinacji wojownika, zaufania do procesów i wiary.
A największy grzech to “grzech zaniechania”.
Literatura
Barbara Ann Brennan, “Dłonie Pełne Światła”, przekład z języka angielskiego Marcin Wawrzyńczak, Wydawnictwo Amber Sp. z o. o., Warszawa 2002
Wojciech Jóźwiak, “Godzamba, czyli wyprawa po moc”, 25 października - 2 listopada 2000
http://taraka.pl/index.php?id=godzamba.htm
Maria Słaboń
Maria Słaboń o sobie:
Doświadczenia w pracy nad rozwojem duchowym rozpoczęłam w dwutysięcznym roku z reebertingiem. Po dwóch latach rezultatem były narodziny duchowe, które zaowocowały nową drogą - Regresingiem. Pod okiem Leszka Żądło uzyskałam licencje regresera indywidualnego grupowego. Dzięki doświadczeniom w pracy z ludźmi, oraz poszerzaniem wiedzy z zakresu filozofii, psychologii, ezoteryki, badaniom symboliki sennej i ich archetypów wypracowałam, sobie własną drogę.
Maria Słaboń w swoim mieszkaniu, w Bytomiu.
Poprzednie doświadczenia zawodowe takie jak praca z dziećmi przedszkolnymi - jako nauczyciel pozwalają mi na głębsze zrozumienie wewnętrznego dziecka w dorosłych i oczyszczania jego zranień. Właśnie z doświadczeń zawodowych z dziećmi wyniosłam hasło „przede wszystkim nie szkodzić i nie wychowywać” Każdy ma swoją intuicje, drogę i plan. Należy to uszanować i honorować. Staram się pomagać w zadawaniu pytań, oczyszczaniu wzorców, wyszukiwaniu i wyśledzeniu tego, co już nieważne i nieaktualne. Pomagam również nauczyć się wykształcić pozytywne mechanizmy, które pozwolą na nowe uważne i świadome życie. Świadomość i uwaga to siostry miłości, więc tak naprawdę pomagam odzyskać radość życia i chęć odczuwania miłości. Dziś wiem że koleje mojego życia przygotowywały mnie do tego pięknego zajęcia, już od dzieciństwa i robię to naprawdę z przyjemnością.
Maria Słaboń, ur. 08.01.1959 r., terapeutka, regreser indywidualny i grupowy, pracowała m. in. jako nauczyciel w przedszkolu miejskim w Będzinie. Obecnie mieszka w Bytomiu, gdzie prowadzi własną praktykę terapeutyczną.
Pani Maria Słaboń oferuje sesje indywidualne Regresing®'u.
Czas trwania sesji: 3h (na którą składają się konsultacje przed sesją, sesja Regresing®'u, konsultacje po sesji)
Cena: 100 zł
Kontakt z Panią Marią Słaboń:
Bytom, telefon komórkowy: 691 818 841
Nie wychowywać dzieci
W moim opisie swojej sylwetki użyłam sformułowania “… i nie wychowywać [dzieci]“. Śpieszę pokrótce wyjaśnić, w związku z pojawiającymi się pytaniami co miałam na myśli w tym wypadku. Może wyjdę od powiedzenia pewnego starożytnego filozofa (nazwiska nie pamiętam) “… wychowywać dzieci należy na miarę czasów, które dopiero nadejdą…” Któż może się odważyć powiedzieć jak to zrobić?
Podczas pracy nad uwalnianiem swoich i klientów wzorców (odreagowywaniem) w sesji regresingu uświadamiałam sobie jak jest ich wiele. Cała masa niepotrzebnych, starych wzorców, iluzji, przywiązań, ich mechanizmów już od dawna nieprzydatnych, a nawet przeszkadzających w naszym rozwoju. Po matce, ojcu, dziadkach, ciotkach, wujkach, rodach, narodach, religiach itd., że powielanie ich jeszcze w naszych dzieciach naprawdę już nie ma sensu. Kwestia tylko otwarcia świadomości co należy do nas, a co jest nie nasze.
Dokładnie nie wiemy jak zaopatrzyć nasze dzieci żeby mogły funkcjonować w społeczeństwie i świecie tak, by realizowały siebie, a przy tym harmonizowały z resztą świata, czuły się jego ważną i nieodłączną cząstką. Wystarczy sobie uświadomić jak szybko zmienia się energia na Ziemi i w ludziach, jak wiedza np. z dziedziny fizyki kwantowej, biologi, genetyki zmieniła się i pogłębiła w trakcie ostatnich 20 lat, żeby przez chwilę się zastanowić jak to sie ma do starych zasad wychowania i postrzegania naszych dzieci. Ich energia dziś jest zupełnie inna niż nasza i naszych rodziców. Dla przykładu spróbujcie posłuchać jednej piosenki z lat 60-tych i takiej z dzisiejszych list przebojów. Porównajcie energię tych utworów i piosenkarza.
W przedszkolu nauczyłam się wnikliwie obserwować dzieci zanim wydałam osąd, nim przywołałam do tzw. “posłuszeństwa”. Dziecko reaguje na świat w specyficzny dla siebie sposób interpretując go na miarę swoich spostrzeżeń, sygnalizują nam swoje potrzeby lub odzwierciedlają dokładnie to czym my sami jesteśmy.
Dzieci naśladują as bardzo dokładnie toteż żadne tzw. wychowanie (czasem przeradza się to w tresurę) nie odnosi pożądanego skutku, gdyż sami reprezentujemy inne zachowania. Często wychowanie służy dorosłym do manipulacji i dominacji. Wychowanie młodzieży np. do podporządkowania sobie ich ogromnej energii dla swoich własnych celów i idei (najczęściej między 17-21 rokiem kształtowanie się idei młodego człowieka). Wielu klientów musi wrócić do tego okresu żeby odreagować i zweryfikować postanowienia z tego okresu (misje).
Jest tak wiele niebezpieczeństw, które grozi dzieciom i młodzieży, a kryjących się pod ogólną nazwą “wychowanie”, że trudno mi je wszystkie wymienić. Chciała bym jedynie zaznaczyć, ze takie “niewinne” słowo kryje w sobie dziwne cele dorosłych, a mniej interes dziecka. Zachęcam raczej do pokazywania i proponowania tego co najlepsze, najpiękniejsze, wartościowe. Pokazanie wśród czego mogą wybierać chcąc się realizować i odkrywać swoje talenty. Żeby je obudzić trzeba im to pokazać, również własnym przykładem. Jeśli sami macie w sobie jakieś pasje i realizujecie je na oczach dziecka, ono też będzie chciało rozwijać jakąś w sobie przy waszym boku. No i jeszcze jedno. Przyznawajcie się do tego, jeśli czegoś nie wiecie, nie umiecie i zwróćcie im uwagę na źródła gdzie mogą znaleźć odpowiedź. Zachęcajcie do własnych poszukiwań.
Natomiast to, że przez wychowanie rozumie się nieustanną pomoc przy selekcjonowaniu, co jest dobre, a co złe, tak, by nie pozwolić krzywdzić siebie samego i innych, uczenie dziecka szacunku do siebie i innych itd., przez własną postawę przede wszystkim, to już ufam, że sami to doskonale robicie.
A i tak uważam, ze to my mamy czego uczyć się od dzieci. Obserwowanie ich uzmysłowi nam, ze one urodziły się z wiedzą o tym co i jak się tu na Ziemi zmieniać będzie i jak się do tego dostosować. To my powinniśmy postarać się za nimi nadążyć, choćby po to by nie odpaść przedwcześnie z powodu zmieniającej się energii tego naszego świata, która już teraz co niektórych wyrzuca na zewnątrz z impetem, bo nie umiemy odpowiednio szybko transformować swojej energii nadal usilnie trzymając się starych wzorców i przyzwyczajeń, jakby trzymając się źdźbła trawy, która już dawno nie rośnie na łące tylko wiruje bezwładnie w środku tornada. A nam się zdaje, że to źdźbło to cała trawa. Nie ustalajmy takich dziwnych jednostek chorobowych jak ADHD, bo to nie one “biegają za szybko, tylko my za wolno”.
Wzorzec „ Matki dominującej (pożerającej)”
Już od najdawniejszych czasów matki rodzące synów wiedziały, że kiedy dorośnie będzie zastępował ojca w walce o byt a nawet przetrwanie. Ojciec również miał to na uwadze więc od najmłodszych lat przyuczał go do męskich obowiązków. Syn także się na to zgadzał. Nikt tu nie walczył i nie dyskutował z niezaprzeczalnie przydatnym wzorcem rodziny. Jednak czasami przybierał on formę agresywną i niszczącą wszystkie strony uczestniczące w nim.
Dziś kobieta ma na ogół wystarczająco możliwości, aby w razie potrzeby poradzić sobie ekonomicznie ` być samodzielną' a nawet twórczą. Jednak wzorzec u kobiet jest na tyle silny, że choć mógłby być nieaktualny, od chwili narodzin chłopca włącza się automatycznie.
Jeśli mężczyzna (ojciec) jest silny, zdrowy i aktywny funkcjonują w miarę prawidłowo, ale gdy syn dorasta i osiąga wiek męski, wzorzec zaczyna się nasilać. Matka coraz częściej widzi w nim „swojego mężczyznę” stosując wszelkiego rodzaju presje i manipulacje (zupełnie nieświadomie).Używa słów, które wprost o tym świadczą. Ofiarowuje obowiązki ojca. Telepatycznie lub wprost zmusza go do rywalizacji, a nawet walki. Ojciec oczywiście to odczuwa, presje obojga powodują niejednokrotnie, że włącza się u niego z kolei mechanizm samozniszczenia (pora się usunąć - odczuwa).Popada w różnego rodzaju choroby, alkoholizm lub w najlepszym przypadku ratuje się ucieczką. Syn odczuwa jednak poczucie winy. Wie gdzieś głęboko, że zabija własnego ojca, a związek z matką odczuwa jako kazirodczy i sam zaczyna kombinować jak by się tu ukarać. Matka jednak w nieświadomości swojej presje i manipulacje wytęża, bo oto nareszcie jest namacalny dowód, że głowa rodziny choruje jest słaby, pije, nie ma wystarczająco dużo energii żeby utrzymać rodzinę. Ma powód by syna „posadzić na tronie” Obaj mężczyźni są w potrzasku. Młodzi Panowie a niektórzy nawet po czterdziestce niejednokrotnie ujawniali mi to na sesjach regresingowych jak bardzo są nieszczęśliwi ponieważ niczego ich życiu prywatnym nie mogą sobie ułożyć. Gdy tylko próbują założyć swoją rodzinę, poznać kobietę, mieć swój własny dom zawsze im się coś rozsypuje. Ich kobiety nie chcą walczyć z matką, odchodzą. Mężczyzna często traci kolejną pracę, dom. Znowu wracają do matki, którą trzeba się stale opiekować. W końcu sam sięga po alkohol nie mogąc wyjść z tego „zaklętego koła”, albo ciężko choruje a nawet tak jak Aleksander Wielki sam wybiera swoja śmierć. Znam takich przykładów bardzo wiele. Jedni do dziś nie maja rodziny i choć pojawiały się kolejne kobiety każda rezygnowała w obliczu tak dominującej matki. W innym przypadku syn po śmierci ojca zapada na podobna chorobę i umiera. Jeszcze inny stał się alkoholikiem kolejny jeździ nieustannie po całym Świecie nigdzie nie mogąc zagrzać miejsca choć jest tym już całkiem zmęczony i nieszczęśliwy. Nikt w twej walce nie wygrywa wszyscy giną powoli choć wcale tak nie musi być.
Jeżeli taki mężczyzna trafia do mnie, na sesji regresingowej, widzi wyraźnie jak to wygląda, uświadamia sobie wszystkie presje i manipulacje matki. Wtedy to właśnie on może przerwać ten łańcuch nieszczęść braku wolności wszystkich stron. Pracujemy nad uwalnianiem się od matki, wybaczaniem sobie walki z ojcem, zwolnieniem siebie z obowiązku bycia mężczyzną dla matki. Tylko on może to zrobić, bo reszta rodziny i tak będzie prawdopodobnie trwała w nieświadomości. Często taki mężczyzna ma wątpliwości, przecież ojciec pije choruje muszę matce pomagać”. No właśnie choruje bo ten plan matki zaczyna działać już od poczęcia dziecka i realizuje się. Nie można tego wykluczyć, że ojciec właśnie dlatego pije i właśnie dlatego choruje. Trzeba mu oddać co jego.
Najczęściej powraca wolność dla wszystkich harmonia i spokój. Ojciec powraca do zdrowia a syn zaczyna swoją drogę życiową wg własnej woli i własnego planu. Matka z kolei ma własne możliwości. Może sama wziąć los w swoje ręce , znaleźć innego mężczyznę jeśli ten jej nie odpowiada, żyć twórczo i aktywnie. Jeśli nie chce to już jej sprawa. To ona i jej mąż SĄ odpowiedzialni za to kim są i jakie są ich relacje.
Warto sobie uświadomić ten wzorzec ponieważ występuje on bardzo często w naszym społeczeństwie o silnych wzorcach DDA (Dorosłe Dzieci Alkoholików). Alkoholików tu przykład Obserwowałam jak w młodym małżeństwie matka ośmioletniego chłopca (atrakcyjna i samodzielna finansowo) wprost wmawiała chłopcu że jest jej mężczyzną. „Ty mój dzielny mężczyzno. No widzisz na tatę nie można liczyć, tobie daję klucze do domu i dostęp do bankomatu”. Chłopczyk zaczął chorować i źle się uczyć aż któregoś dnia w mojej obecności zwymiotował matce wprost pod nogi ostentacyjnie. Całe jego zachowanie i ciało mówiło zobacz jak mi z tym ciężko nie mogę i nie chcę tego dźwigać to za duża odpowiedzialność. Zwróć mi dzieciństwo. Zarówno mężczyźni jak i młode mamy wychowujące dopiero swoich synów powinny znać ten wzorzec, aby uważnie śledzić czy już nie krzywdzą swojego dziecka. Ten wzorzec już jest nieaktualny!
Każda z Was ma siłę twórczą i możliwości aby zwrócić wolność swoim dzieciom i być w pełni odpowiedzialnym za swoje związki i decyzje. Dziecko nie może tego robić. Ma swój własny plan i swoją niezależną od nas wolę. Żelazny Jan Robert Bly „… mężczyzna nie może prosić matki o klucz do wolności, nigdy się na to nie zgodzi. Trzeba go jej wykraść spod poduszki (oczekiwania i własne plany dla niego, niespełnione marzenia).„
W sesjach regresingowych klient pokazywał na miejsca w których czuł uzależnienia i zniewolenia od matki
ból kolan i wszelkie choroby z tym związane (podcinanie nóg gdy chciał zrobić krok w kierunku uwolnienia lub własnej drogi)
ucisk i ból w okolicach między pępkiem a splotem słonecznym (pozbawianie przez matkę woli)
gardło np. anginy (niemożność wypowiedzenia się i protestowania)
obręcz wokół klatki piersiowej uczuciowe zduszenia wszelkie choroby oskrzeli i płuc
Najbardziej z wyraźnych symptomów walki z ojcem
choroby związane z prawą noga często zwyrodnienie prawego biodra
silne obciążenia kręgosłupa (nadmiar obowiązków)
zranienia ciała po prawej stronie.
Przykład
Mężczyzna - blizny po kłutych i ciętych ranach. Prowokowanie otoczenia do uzewnętrznienia walki z ojcem. Prawa strona ciała.
Następny ważny proces to wybaczenie matce, że nam to robiła ”nieświadomie” ONA TO ROZUMIE JAKO MIŁOŚĆ .Odreagować złość, pozwolić sobie na ujawnienie się jej, a następnie zastąpić to miłością.
Zupełnie co innego, gdy matce pomaga się z miłości, troskliwości z czułością, a co innego gdy poddajemy się jej manipulacjom. Kontakty z matką mogą i powinny być oparte wyłącznie na miłości. USTĄPI WALKA, A W JEJ MIEJSCE POWOLI ZAISTNIEJE HARMONIA I LEKKOŚĆ. Odreagowanie powyższego wzorca wcale nie oznacza zrywania więzi rodzinnych a jedynie je oczyszcza.
No to do roboty Panowie kobiety czekają!