Anne Sexton
Słowa
O słowa należy dbać,
nawet o te cudowne.
Dla cudownych robimy najwięcej,
czasami roją się jak owady
i nie żądlą, lecz całują.
Potrafią być niegorsze od palców.
Potrafią być pewne jak skała,
na której nie wahasz się usiąść.
Potrafią być stokrotkami, ale i siniakami,
Mimo to jestem zakochana w słowach.
Są gołębiami spadającymi z sufitu.
Są sześcioma nieskalanymi pomarańczami na moich kolanach.
Są i drzewami, i kończynami lata,
a także słońcem, jego ognistym obliczem.
A jednak często mnie zawodzą.
Tyle rzeczy chcę powiedzieć,
tyle historii, obrazów, przysłów, etc.
Lecz słowa nie dość się do tego nadają,
całują mnie nie te co trzeba.
Czasami wzbijam się jak orzeł
ale na skrzydłach strzyżyka.
Jednakże staram się uważać
i być dla nich miła.
Ze słowami i jajkami należy ostrożnie.
Gdy się je uszkodzi, nikt ich
nie naprawi.
Sylwia Plath
Krawędź
Kobieta osiągnęła doskonałość .
Jej martwe
Ciało na usmiech dokonania,
Złuda greckiego determinizmu
Płynie w zwojach jej togi,
Jej bose
Stopy zdają się mówić;
Doszłyśmy dotąd, to już kres.
Zmarłe dzieci skręcone jak białe węże,
Każde przy małym
Dzbanie mleka już próżnym.
Ona zwija je
Z powrotem w swe ciało jak
Róża swe płatki, gdy ogród
Tężeje i zapachy uchodzą
Z głębokich świeżych krtani kwiatu nocy.
Księżyc nie musi się smucić
Patrząc z kościanego kaptura.
On przywykł do tych spraw.
Jego żałobna szata powiewa.
Sylvia Plath
Tulipany
Tulipany są zbyt pobudliwe, a tutaj jest zima.
Spójrz jakie wszystko białe, jak bezgłośne, jak śnieżne.
Uczę się spokoju, leżąc sama, cicho,
W świetle kładącym się na białe ściany, na łóżko, na ręce.
Jestem nikim, nie dotyczą mnie wybuchy uczuć,
Zdałam swoje nazwisko i ubrania pielęgniarkom,
Moja historię anestetykowi i ciało chirurgom.
Nie chciałam kwiatów, chciałam tylko
Leżeć z rozluźnionymi dłońmi i być całkiem pusta..
Jaka to swoboda, nie macie pojęcia jaka to swoboda -
Pełnia spokoju jest tak ogromna, że aż oszałamiająca
I niczego nie żąda prócz tabliczki z nazwiskiem i kilku świecideł,
Tego, czym zadowalają się zmarli; widzę
Jak zamykają przy tym usta, jakby przyjmowali komunię.
Nikt na mnie przedtem nie patrzył, teraz one na mnie patrzą.
Tulipany zwracają się ku mnie i ku oknu za moimi plecami,
Skąd światło dnia powoli się rozszerza i powoli blednie,
I widzę siebie, płaską, śmieszną sylwetkę wyciętą z papieru,
Między okiem słońca i oczami tulipanów,
Bez twarzy, bo zawsze chciałam zatrzeć swoją twarz.
Żywe tulipany zjadają mój tlen.
Wydaje się jakby nawet ściany się rozgrzewały.
Tulipany powinny być trzymane za kratami jak dzikie zwierzęta;
Otwierają się jak paszcza wielkiego afrykańskiego kota,
I czują w tedy, że moje serce otwiera i zamyka
Swoją czarę czerwonych kwiatów z prawdziwej do mnie miłości
Woda, którą piję, jest ciepła i słona jak morze
I pochodzi z krainy równie dalekiej jak zdrowie.
Johann Wolfgang Goethe
Wtóry list zakochanej
I czemuż znowu list piszę w udręce?
Nie pytaj, miły, jaka w tym przyczyna,
Bo cóż ci powiem, nieszczęsna dziewczyna...
Ach, wiem, że tych kart dotkną twoje ręce.
Gdym sama, w dali — niech list przypomina,
Że w moim sercu płoną najgoręcej
Zachwyty, smutki, nadzieje dziewczęce.
To się nie kończy — ani nie zaczyna.
I cóż ci powiem? Że o twych ramionach
W snach i marzeniach, i w myśli, i w mowie
Me wierne serce roi potajemnie...
Tak kiedyś stałam w ciebie zapatrzona,
Nie rzekłszy słowa... Cóż rzecz miałam — powiedz —
Gdy cała istność spełniła się we mnie.