ANDRZEJ WIERCIŃSKI
PRZYBRANE SYNOSTWO, CZY POWRÓT SYNA MARNOTRAWNEGO?
W dniu Bożego Ciata tego roku przystąpiłem do spisywania swoich wynurzeń na temat pryncypialnej dla doktryny chrześcijańskiej kwestii Synostwa Bożego. Są one wynikiem czysto osobistej egzegezy tekstów biblijnych, kierowanej w znacznej mierze procedurami gematrii, która zajmuje poczesne miejsce w nurcie żydowskiej tradycji zwanej Kabałą.
Moje rozważania zostały jednak zapoczątkowane jeszcze w ubiegłym roku, kiedy to w swoim referacie pt: "Krytyka krytyki New Age", wygłoszonym na konferencji na temat duchowości tego ruchu, zorganizowanej przez profesor Marię Gołaszewską (Zakład Estetyki Instytutu Filozofii U. J.) w Mogilanach z końcem maja 1995 r. -stwierdziłem, że: "Kościół w swym nowym katechizmie powtarza nieraz określenie, że chodzi o "przybrane synostwo", ale o tym "przybraniu" nie ma mowy w absolutnie żadnym z cytowanych wtedy tekstach świętego Pawła".
Niedługo po odesłaniu korekty referatu do druku zorientowałem się, że w sformułowaniu takim tkwi niewątpliwy błąd, ponieważ termin grecki uioesia (huiothesia od huios - "syn, dziecko" i tithemi - "ustanawiać, przeznaczać do czegoś, umieszczać, kłaść, stawiać, zakładać, składać, podawać, stawiać przed kimś, odkładać, deponować, czynić, robić"), użyty przez św. Pawła (Rz. 8.15, 23; 9.4; Ga. 4.5, Ef. 1.5), odnosi się zarówno do ogólniejszego sensu "usynowienia", jak i bardziej szczególnego, tj. właśnie "przybranego synostwa", czyli "adopcji". Natychmiast wysłałem więc do profesor Gołaszewskiej odpowiednią poprawkę, ale było już za późno, bo tekst znalazł się w drukarni. Powinno się tam znaleźć "usynowienie", jako mające sens ogólniejszy. A dlaczego? Otóż dlatego, że w różnych dawnych kulturach występował obrzęd uznania przez ojca jego prawdziwego syna za własnego. Wszak tylko mater semper certa est...
Czy zatem człowiek rodzajowy - Adam, został stworzony (a nie emanacyjnie "zrodzony", jak Jezus jako Druga Osoba Trójcy Św.) jako Syn Boży na podobieństwo aniołów, do których takie określenie również się odnosi (Jb. 1.6), czy też stał się jedynie tak predysponowanym, że może podlec ewentualnej adopcji przez Boga Ojca jako syn przybrany?
Do tej drugiej interpretacji przechyla się od dawna Kościół /1/,, natomiast ja żywię głębokie przekonanie, że chodzi o ten pierwszy sens, któremu będzie odpowiadać metafora "powrotu syna marnotrawnego" po popełnieniu grzechu pierworodnego (i całej potem reszty...) i wypędzeniu z Ogrodu Rozkoszy człowieka rodzajowego, jako Adama i Ewy. Trudno mi bowiem inaczej zrozumieć stwierdzenie, ze człowiek jako "mężczyzna i niewiasta", jest nosicielem "obrazu i podobieństwa Bożego" (Rdz. 1.26), które to dwa składniki niejako się "rozeszły"
po zjedzeniu owocu z Drzewa Poznania Dobra i Zła. Do tego dopowiada Syrach: "Przyodział ich w moc na swoje podobieństwo i stworzył ich na swój obraz" (17 2). "Podobieństwo" jest także "obrazem", bo "na obraz swój, na obraz Boga stworzył Adama" (Rdz. 1.27)
Ale, czyż Jezus Chrystus, zawarty "w początku" świata jako Syn Boży -Druga Osoba, nie został nazwany przez św. Pawła "...obrazem (eikon) Boga Niewidzialnego, pierworodnym wszelkiego stworzenia..." (Koi. 1.15)? Jako taki właśnie "obraz" został więc Syn boży implantowany w naturę gatunkową człowieka, każdego człowieka, jako potomka "adamowego".
Rzecz jasna, zarówno ujęcie "adopcyjne", jak i "powrotu Syna Marnotrawnego" - są metaforami, tyle, że pierwsza, to przenośnia "prawnicza", a druga - "kreacyjno-genealogiczna".
Szczerze mówiąc, wyjątkowo nie lubię podejścia legalistycznego, szczególnie odkąd prawo najwyraźniej rozeszło się z etyką i moralnością. Wiadomo też do czego prowadzi przesadna dominacja legalizmu w religii...
Skoro juz na samym początku tych rozważań pojawiło się pojęcie metafory, to wypada się nim bliżej zająć. W tym celu posłużę się najpierw określeniem G. Lakoff a i M. Jahnson'a, zacytowanym przez W Dobrołowicza w jego pięknej książce pt.: "Myśleć intuicyjnie" (Wyd. Nauk.-Techn., 1995). Brzmi ono jak następuje: "Istotą metafory jest rozumienie i doświadczenie pewnego rodzaju rzeczy w terminach innej rzeczy" (s 27). Dobrołowicz tak dalej pisze o metaforze: "Metaforyzacja jest niezbędnym warunkiem zarówno komunikowania, jak i recepcji informacji dotyczącej nowości... jeśli jeszcze do niedawna (mniej więcej do lat sześćdziesiątych) posługiwanie się metaforą w języku naukowym było przyjmowane bardzo krytycznie, to obecnie obserwujemy lawinowy wzrost publikacji naukowych, sympozjonów itp. na temat problemów związanych z metaforą w nauce" (s. 131).
Termin metafora w starogreckim, jak podaje Z. Abramowicz w swym słowniku (1962), znaczy: "przemiana, zmiana, przenośnia, faza Księżyca".
Aby lepiej uchwycić sens tego pojęcia warto skupić uwagę nad bardziej podstawowym terminem, tj. analogią i czynnością jej stosowania, czyli analogizowaniem.
Mówiąc najkrócej, analogizowanie polega na utożsamianiu czegoś z czymś pod jakimś względem, przy jednoczesnej wiedzy o różnicach pod innymi względami. Znakomitym przykładem jest równość proporcji jakichś mierzonych obiektów, które różnią się od siebie np. wielkością. Zresztągrecki termin analogia oznacza właśnie "proporcjonalność, równość, zgodność"! Właściwie już na poziomie zmysłowego, postrzegawczego obrazowania świata ustawicznie dochodzi do spontanicznego analogizowania. Potrafimy przecież natychmiast zidentyfikować znajomąfizjonomię niezależnie od tego, czy widziana jest z profilu, czy en face, a są to przecież obrazy różne od siebie pod wielu względami.
Albo też, symboliczne znaki obrazowe (ikoniczne) cechuje możliwość skupienia wokół siebie całego bogactwa treści, dzięki rozmaitym analogiom postaciowym, bądź czynnościowym. Wiele tego przykładów podałem w swej książce: "Magia i religia" (Nomos, Kraków, 1995), w której przedstawiłem tez
własną koncepcję procesu symbolizacji. Może nie od rzeczy będzie zacytowanie tutaj z tej książki tabeli ujmującej polaryzację człowieka w sposobach pozyskiwania znaczeń (podać tab. 4 ze str. 61), jako przeciwstawienie dedukcji analogizowaniu.
Ostatecznie, metaforę określam jako przeniesienie danego pola semantycznego w inne takie pole poprzez analogizację
Metaforyzacja w Biblii jest szczególnie częstym zjawiskiem, jak gdyby pozaludzki współautor wyjątkowo ją sobie upodobał.
Można postawić pytanie skąd się to bierze? Odpowiedź nie wydaje się zbytnio skomplikowana. Otóż dzieje się tak dlatego, że metafora, lub cała narracja metaforyczna, czyli przypowieść, umożliwiają:
trafianie poprzez słownie wyrażoną obrazowość do archetypowej struktury podświadomości, a stąd wywoływania określonych stanów emocjonalnych, dostrzeżenie nowych, nieoczekiwanych znaczeń, na skutek przeniesienia do nowego kontekstu,
ukrycie tych znaczeń przed osobami niepowołanymi, lub nieprzygotowanymi do ich pojęcia,
analogizowanie osób, wydarzeń, lub całych sytuacji, sukcesywnie pojawiających się w biegu biblijnej historii (tzw. "typiczność"),
poetyckość narracji, co ułatwia jej wielostronną percepcję i służy zarazem celom mnemotechnicznym i recytatorskim, i wobec tego wszystkiego, nieprzemijalność tekstu, który będzie budził zainteresowanie u kolejnych pokoleń i rozmaitość odczytu znaczeń.
Z podobnym naciskiem położonym na metaforyzację spotykamy się zresztą również w tradycji ustnej, lub księgach sakralnych innych religii. Jasno o tym piszą np. św. Klemens Aleksandryjski, czy Orygenes. Oto pierwszy z nich tak się wypowiedział: "Wszyscy teologowie wśród Greków i niegreków ukrywali istotę rzeczy i prawdę przekazywali w zagadkach i symbolach, w alegoriach i metaforach". A tak wtóruje mu Orygenes. "Wszystkie narody wschodnie, ludy Indii, Persowie i Syryjczycy, ukrywali święte tajemnice w mitach religijnych; mędrcy i filozofowie wszystkich religii przenikali prawdziwe znaczenie, podczas gdy ignorant widzi tylko zewnętrzny symbol, korę, która je ukrywa".
Jak dobrze wiadomo, lwią część wypowiedzi Jezusa Chrystusa, to krótsze lub dłuższe narracje metaforyczne, zwane w greckim tekście parabolami (od parabolh "zestawienie, porównanie, analogia, typ, figura, obraz, przypowieść, podobieństwo"). Powody tego stanu rzeczy On sam tak wyjaśnił: Mt. 13.10: "I przystąpiwszy uczniowie rzekli mu: Dlaczego mówisz do nich w
podobieństwach (= parabole)? 11: A On odpowiadając, rzekł: Warn dane jest znać tajemnice Królestwa
Niebios, ale tamtym nie jest dane.
13: Dlatego w podobieństwach do nich mówię, bo patrząc, nie widzą, i słuchając, nie słyszą, ani nie rozumieją"./2/
A teraz zwróćmy się ku Staremu Testamentowi, najpierw w wersji
Septuaginty. Tak więc w Mądrości Syracha czytamy:
39.1: "(Ten, kto rozważa Prawo Najwyższego) śledzi mądrość wszystkich
starszych, poświęca się cały poznawaniu proroctw,
2: rozważa wywody sławnych mężów, rozgłębia się w strofy przypowieści, 3: odkrywa tajniki przysłów i wykłada ukryte znaczenie przypowieści".
Jeśli idzie o rabiniczny kanon Biblii hebrajskiej, to wypada zacząć od użycia w nim terminu melitzah, który oznacza właśnie "metaforę, przenośnię", a występuje tylko w dwóch, jakże znamiennych dla mojego wywodu miejscach: Prz.1.5: "Kto mądry, niech słucha i pomnaża naukę, a rozumny niech zdobywa wskazówki,
6: Aby zrozumieć przypowieść (- maszal) i przenośnię = melitzahV słowa
mędrców i ich zagadki (= chidoth)".
Hab. 2.5: Ponadto, bogactwo jest zdradliwe. Oto jest człowiek (chodzi o Babilon i jego władcę w sensie ogólnym), który ma żądzę mocy, a nie zaznaje spokoju. Jest chciwy jak Szeol i nie nasycony jak śmierć. Rości sobie prawo do wszystkich narodów i gromadzi dookoła siebie wszystkie ludy.
6: Lecz wszystkie one zanucą o nim pieśń szyderczą i uczynią go przedmiotem przypowieści i przysłowia (dosł.: melitzah chidoth - "przenośnia zagadek"), mówiąc: Biada temu, kto gromadzi mnóstwo tego, co do niego nie należy i przywłaszcza sobie wiele zastawów! Jak długo to potrwa? (Oj! Już chyba niedługo... A. W.).
Tu trzeba wiedzieć, że słowo melitzah pochodzi odliłz, co znaczy: "mówić nie wprost, szydzić, naśmiewać się". Stąd też wywodzi się melitz - "tłumacz, interpretator, pośrednik, orędownik, naśmiewca, błazen.
I rzeczywiście, czyż klasycyzm przykładem metaforyzacji nie jest czynność "tłumacza" - melitz, który przenosi znaczenia słów innego języka, co często nie jest jednoznacznym odwzorowaniem17
Oto co czytamy o melitz jako tłumaczeniu:
Rdz. 42.23: "Lecz oni (tj. bracia Józefa) nie wiedzieli, że Józef to rozumie, bo tłumacz (melitz) pośredniczył między nimi".
Do tego dodajmy znów wypowiedź z mądrości Syracha.
Prolog, 15: "Prosi się więc was o życzliwość i uwagę przy czytaniu, a także o pobłażliwość tam, gdzie, mimo usilnych starań o przekład poprawny, 20: nie udało się niektórych wrażeń oddać wiernie. Nie można bowiem mówić o równorzędnym wyrażeniu tego, co czyta się w oryginale hebrajskim, i tego, co zostało przełożone na inny język. Nie tylko więc to dzieło, ale nawet samo Prawo i Prorocy,
25: i pozostałe Księgi wykazują niemałą różnicę, gdy się je czyta w oryginale"
Z kolei sens "pośrednika", "orędownika", czy tez "rzecznika", występuje dla melitz w księdze Hioba. Jb 33 23 "Jeśli potem oręduje za nim jakiś anioł, pośrednik jeden na tysiąc,
24 I zmiłuje się nad nim Wybaw go od zejścia do grobu, otrzymałem zaś okup,
25 To jego ciało odzyskuje młodzieńczą siłę, wraca do dni swej młodości"
Taki tez sens meJiizjako "rzecznika" występuje także u Izajasza (43 27) i w 2Krn (32 31) To drugie miejsce jest szczególnie ciekawe Pisze się tam tak "Jednakże gdy byli u niego (Hiskiasza) rzecznicy książąt babilońskich, którzy przysłali do niego, aby się dowiedzieć o cudownym zdarzeniu (uzdrowienie Hiskiasza, polegające chyba na cofnięciu biegu czasu, co sugeruje tez cytat z Jb 33 25), jakie wydarzyło się w kraju, bog zdał go na jego własne siły, wystawiając go na próbę, aby poznać wszystkie jego zamysły (dosł "daath koi bilebab -"poznanie wszystkiego, co w sercu").
Z takiego tłumaczenia zdaje się wynikać, ze Bog wystawia na próbę człowieka, aby uzyskać poznanie jego intencji Brzmi to, można rzec zgoła "antyteologicznie" i dlatego w Biblii Poznańskiej mamy tłumaczenie "aby wyszły na jaw wszystkie zamysły jego serca" A jednak w Biblii powtarza się uparcie, ze "Bóg testuje i bada nerki i serca ludzkie", co w oczywisty sposób kłóci się z miejscami, w których mowa jest o jego wszechwiedzy.
Z pewnym wahaniem przechylam się tu ku bardziej kabalistycznej interpretacji funkcjonowania Boga w stosunku do człowieka jako istoty podmiotowo mtencjonalnej, czyli mówiąc poprostu, wyposażonego w wolną wolę Kiedy używam tego tradycyjnego określenia, to mam na myśli zarówno klasyczną swobodę wyboru celu i/albo sposobu jego realizacji, jak i zdolność do samoprzymuszenia się (znakomity termin profesora Andrzeja Grzegorczyka) do jego realizacji, wbrew przeszkodom zewnętrznym, lub wewnętrznym, czyli przeciwnie skierowanym motywacjom emocjonalnym, jeśli idzie o te drugie Wiadomo, ze jest to drugi, obok upodmiotowanego umysłu, podstawowy atrybut człowieczeństwa w małpoludzie, którym jest człowiek od początku swego zaistnienia do dziś. Rzecz jasna, cel i sposób jego realizacji (= program) mogą odnosić się do rozmaitości przepływów skojarzeniowych we wnętrzu psychomózgowym osobnika, lub, poprzez nie, dotyczyć jakichś przekształceń środowiska zewnętrznego.
Otóż uważam, ze aby taka wolność przysługiwała człowiekowi w czasie zachodzącego w nim procesu decyzyjnego, to Bóg (Ten z atrybutami - saguna brahman hinduizmu, sefirotyczny w Kabale) jakby się wycofuje, czyli dokonuje tzimetzum - "samopowściągnięcia się", a więc jakby ofiary ze swej boskości w zakresie atrybutu, który by determinująco na człowieka wpłynął Do samoprzymuszenia się zaś ku celowi dobremu dodaje ewentualnie jeszcze swą łaskę (znów termin prawniczy, wolę - moc) Nie mogę się w tym miejscu powstrzymać od antycypacji mojego dalszego wywodu na temat gematru i nie podać odrazu następujących równoważności
enosz = 357 = tzimetzum (= 266) ha ( = 5) elphim (= 86),
oraz
ISZ = 311 = elohim (= 86) ha (= 5) + 22G, a 220
to m in wartość takich słów, jak rRkh sefgf tzanaf, nega, a znaczy to wszystko, ze "człowiek" (nazwany enosz - "śmiertelnie chory", po wypędzeniu z raju) zawiera "samopowściągnięcie się Boga", oraz "człowiek" (nazwany isz, gdy ze strony życiowej Adama, Bóg "buduje" kobietę - iszah, nazwaną Ewą-chawwah) zawiera "Boga, który jest delikatny, stoi na progu, zwija się, odwraca"
Tymczasem diabeł działa przez napędy emocyjne małpiej strony cztowieKa - mówiąc językiem biblijnym - "przez pożądliwość ciała" (oczywiście, z Bożego dopuszczenia) Jak podaje nowy katechizm Kościoła (s 82-85), w bogu Wszechmogącym zawiera się tajemnica dopuszczenia zła Istotnie sod (= 70) ha (= 5) ma (= 270) = 345 = el (31) szaddaj (= 314), czyli właśnie "tajemnica aa zawiera się w "Bogu Wszechmogącym". Dość!!!
Wracając do mehtz i jego "szyderczego" z kolei znaczenia, to występuje ono w księdze Hioba 16 20 "Moi przyjaciele naśmiewają się ze mnie (dosł "moimi naśmiewcami"), ku Bogu spogląda we łzach moje oko".
Po uzyskaniu pierwszej orientacji tekstowej w użyciu słów melitzah i melitz, która ujawniła w pierwszym rzędzie sens "zapośredniczenia czegoś w stosunku do czegoś" należy się zastanowić, czy metaforyzacja biblijna odnosi się tylko ao skojarzeń obrazowych (u człowieka obrazy zmysłowe, to pjisirzezsrua, wyobrażenia lub wizualizacie w stanach transowych), czy tez sięga ona poziomu konceptuahzacji abstrakcyjnych. Odpowiadam tak, sięga, i to na dwa sposoDy, tj przez numerologię symboliczną., fakt, ze hebrajski (i grecki) zapis alfabetyczny, to zarazem zapis cyfrowy, wynika stąd nie tylko fonetyczny, ale i numeryczny zapis słów i możliwość otrzymywania gematrycznych równoważności, przy icn zestawieniu.
Tekst biblijny jest przeto wypełniony liczbami bezpośrednio wymienionymi, albo pośrednio w zapisie werbalnym, o czym czytelnicy poprzednich tomów "Frondy" zostali juz poinformowani (nr 4/5) Można również zajrzeć do mojeji nowe książki pt "Przez wodę i ogień Biblia i Kabała" (Nomos, Kraków, 1996) VV obu przypadkach trzeba posłużyć się tabelą oznaczeń liter alfabetu hebrajskiego, której nie będę juz tutaj powtarzał.
Zanim jednak przejdę do kwestii metaforyzacji gematrycznej, to chcianym przedtem rzucić myśl, która może okazać się szokującą dla pewnych osób utoz stwierdzam, ze model matematyczny jakiegoś systemu empirycznego którego takie czy inne własności zostały zmierzone, jest niczym innym jak właśnie najbardziej abstrakcyjną metaforą, wyrażoną w znakach symbolicznych matematyki.
Jest to metafora najbardziej precyzyjna z nam znanych i operacje na modelu matematycznym, zgodnie z dedukcyjnymi regułami matematyki mogą umożliwić wykrycie dalszych własności zmierzonego obiektu, które na innej drodze trudno byłoby ujawnić i ująć, a także, przy zmiennej czasu, predykcję zachowań obiektu w założonych uwarunkowaniach "Znaczenia" systemu empirycznego to wartości liczbowe różnych jego pomiarów. Model matematyczny zależności między elementami jego struktury, polega przecież na analogu, o dziwo, zwyKie
głęboko sięgającej w naturę systemu. Czyżby świat w swej najgłębszej istocie miał charakter matematyczny, który na zewnątrz przejawia się człowiekowi w obrazach zmysłowych, powiązanych z określonymi emocjami?
Najlepiej znów sięgnąć do Biblii i zacytować z niej fragmenty tyczące się tego zagadnienia. Oto one: Syr. 1.1: "Wszystka mądrość od Pana pochodzi i jest z nim przez wieki.
2: Któż potrafi zliczyć morski piasek, krople deszczu i dni wieczności?
3: Któż potrafi objąć wyniosłość nieba, krańce ziemi i otchłań?
4: Mądrość przed wszystkim została stworzona (może lepiej: "zrodzona"?),
przezorna roztropność istnieje od wieków. Źródłem mądrości jest słowo
Boga na wysokości, a jej drogami są odwieczne przykazania.
6: Komuż został ujawniony korzeń mądrości, któż mógł poznać jej tajniki?
7: Komuz została ukazana nauka mądrości i któż zrozumiał bogactwo jej
dróg?
8: Tylko jeden jest mądry, trwogę budzący, zasiadający na swoim tronie
-tylko sam Pan.
9: On ją stworzył, przejrzał, policzył i rozpostarł nad wszystkimi dziełami,
10: nad każdym stworzeniem według swej hojności, a dał ją zwłaszcza
tym, którzy go miłują".
Mdr. 11.17: "Nie sprawiało bowiem trudności Twej wszechmocnej ręce, która stworzyła cały świat z bezkształtnej materii...
20: .. Ty jednak uczyniłeś wszystko według miary, liczby i wagi.
21: Albowiem Ty zawsze możesz okazać majestat Twej mocy i któż się
oprze sile Twojego ramienia?
22: Cały świat bowiem wobec Ciebie jest niby pył na wadze, niby kropla
porannej rosy, co spada na ziemię".
Zgoła pitagorejskie jest to podejście i dla porównania przywołam teraz tekst Nikomachosa z Gerazy, neopitagorejczyka.
"Wszystko to, co Natura tak systematycznie urządziła we Wszechświecie, jawi się w swoich częściach, jak i w całości jako określone przez Liczbę i w zgodzie z liczbą uporządkowane, dzięki przewidywaniu i myśli Tego, który wszystko stworzył. Wzór był ustalony jako wcześniejszy szkic, żeby zaplanować mogła Liczba istniejąca od zawsze w umyśle Boga, Stworzyciela świata, liczba-idea, pod każdym względem niematerialna, ale jednocześnie prawdziwa i wieczna istota, tak ze według Liczby, niczym według artystycznego planu, zostały stworzone wszystkie rzeczy, czas i ruch, nieba i gwiazdy i bieg wszystkich rzeczy" (cyt. za J. Hani: "Symbolika świątyni chrześcijańskiej". Znak, Kraków, 1994).
W słynnej Księdze Blasku - sefer ha zohar hiszpańskiej Kabały (uprzystępnionej nam ostatnio we fragmentach przez Ireneusza Kanię, wybitnego tłumacza i komentatora dzieł dawnej spuścizny Orientu i Kabały), rzecz jest ujęta nader konkretnie w postaci "przeglądu i oceny" 22 litero-cyfr alfabetu hebrajskiego dokonanych przez Boga przed przystąpieniem do kreacji naszego świata. Rzecz
zadziwiająca, bo przedstawiały się one Bogu w uszeregowaniu odwróconym (czyli aib_asz), co mnie nie dziwi, skoro początek tego świata zbiega się z końcem z poprzedniego cyklu kosmicznego.
Znacznie obszerniejszy wywód na temat kreacyjno-sapiencjalnej roli "10" Liczb odnoszących się do emanacyjnych atrybutów Boga jako Stwórcy -sefiroth i połączony w system "Drzewa Liczb" jakby kanałami wyznaczonymi przez 22 litero-cyfry, przynosi Księga Formowania - sefer ha jetzirah, jedno z najwcześniejszych dzieł kabalistycznych. O Sefirotach pisze się także w Księdze Jasności - sefer ha bahir, nieco późniejszej. Potem szerokim strumieniem rozlewa się bogate piśmiennictwo z tej dziedziny, kulminując w kabale Izaaka Lurii.
Warto podkreślić, że Księga Formowania doczekała się ostatnio u nas dwóch odrębnych wydań.
Pierwsza dziesiątka liczb ujęta jest w pitagoreizmie jako "Święta Tekraktys", przy szczególnym podkreśleniu roli 5-tki, jako centrum, ale nie będę się tym tutaj zajmował.
Nadeszła bowiem pora, aby określić pojęcie gematrii.
Gematriawięc. to badanie konsekwencji przeniesienia pola semantycznego słowa, lub całego wyrażenia, w pole semantyczne innego słowa, lub wyrażenia, będącego wynikiem (chodzi o przeniesienie) utożsamienia przez równość wybranych wskaźników wartości numerycznej litero-cyfr zapisu słownego.
Jest to jedna z procedur hermeneutycznych stosowana w żydowskiej egzegezie tekstów biblijnych, conajmniej od czasów późnej starożytności. Najczęściej używanym wskaźnikiem jest tzw. wartość zewnętrzna słowa, czyli prosta suma litero-cyfr jego zapisu. Przypominam czytelnikom "Frondy", że w użyciu bywają też bardziej skomplikowane wskaźniki, takie jak wartość pełna, ukryta, atbasz, ostateczna i inne.
W gematrii zachodzi niewątpliwie metaforyzacja, bo różnie zapisane słowa, o różnym brzmieniu i znaczeniach, są ze sobą analogizowane przez w/w gematryczną równoważność.
Jednak trzeba sobie należycie zdawać sprawę z tego, że taka metaforyzacja wymaga interpretacji, która powinna być kierowana założeniami wstępnie przyjętego rozumienia doktryny Biblii, oraz jej kontekstami, w których porównywane słowa występują.
Relacje interpretacyjne mogą być przy tym najróżniejsze: zawierania w sobie, powodowania czegoś, czy odwrotnie, podlegania czemuś, odwzorowania zwierciadlanego, synchronizacji itd. itd. Otrzymanie danej równoważności gematrycznej jest faktem intersubiektywnym, ale wybór wskaźników numerycznych zapisu słownego i, oczywiście, jej interpretacja, mają charakter subiektywny.
Nawet jednak, jeśli ktoś uważa, że metaforyzacja gematryczną prowadzi do czysto przypadkowych zbieżności, a więc, że mogą się pojawiać z równym prawdopodobieństwem zarówno semantycznie i doktrynalnie sensowne, jak i bezsensowne równoważności, to nie wyklucza to ewentualności, że mogły one być wykorzystywane w redagowaniu, albo układaniu tekstów biblijnych, czy
komentarzy do nich Najbardziej zmiennym przykładem jest bezpośrednie wskazanie na użycie gematrii w Apokalipsie św. Jana, przy okazji kwestii deszyfracji imienia Bestii, oznaczonego liczbą 666.
Wypada zauważyć, ze stosowanie gematrii jest zajęciem doktrynalnie wysoce niebezpiecznym, ale trudno oprzeć się pokusie badania tą drogą potencjału semantycznego słów Biblii
Franz Dornseif w swojej wielce naukowej rozprawie na temat zarysu dziejów gematrii ("Das Alphabet in Mystik und Magie" Stoichea nr 7, Leipzig-Berlin, 1925) podał, ze do wyliczeń gematrii żydowskiej odnosił się termin cheszebon. Był on w życiu w tym sensie w tradycji żydowskiej conajmniej począwszy od 150 r.n.e., jak to widać u Rabbi Eliezera. Szczególnie bujnie rozwijają się procedury gematrii w średniowiecznej Kabale Rabbi Chamaj, pisząc w swym dziele sefer ha ijjun ("Księga Kontemplacji") o interpretacji mistyki wizji Tronu Bożego (maaseh merkabah), tak treściwie ujmuje możliwość ludzkiego poznania Boga Kreacji: "Poznanie Go jest umożliwione za pomocą pięciu środków: scalającego powrotu (tiggun), wypowiedzi (maamar), rekombinacji (tzeruf), grupowania (mikhlal) i rachuby (cheszebon). Poznanie tych pięciu rzeczy jest jedno w odgałęzieniach korzenia przemiany i narasta w przebiegu trzynastu rodzajów przekształcenia (temurah)".
Nie mam zamiaru zajmować się wyjaśnianiem wszystkich tych skomplikowanych operacji żydowskiej hermeneutyki i przykładami ich zastosowań, bo najzupełniej wystarczy, jeśli się skoncentruję nad najprostszym podejściem gematrii, jako "rachuby słów" - cheszebon (8 + 300 + 2 + 6 + 50 = 366) ha (= 5) debarim (4 + 2 + 200 + 10 + 40 = 256) = 627, co jest równoważne określeniu: szinnui (300 + 50 + 5 + 10 = 366) ha (= 5) debarim (= 256) - "przemiana słów", i to głównie przy użyciu wartości zewnętrznej
Przyjrzyjmy się kluczowemu terminowi, którym jest tutaj cheszebon, oznaczający dzisiaj "rachubę, obliczenie, rachunek i arytmetykę". W Biblii jego pole sematyczne jest obszerniejsze, bo obejmuje jeszcze: "oszacowanie, właściwy sąd, zamysł, plan", a odczytane jako chiszabon, oznacza, "taran (jako maszynę oblęzniczą)".
Wywodzi się od chaszab (8 + 300 + 2 = 310) - obliczać, rachować, zamyślać, planować, szacować, brać pod uwagę, obmyślać".
Można przypuszczać, ze pierwotnie chodziło o pracę "tkacza", skoro odczyt choszeb go oznacza, odnosząc się zarazem do "technika", który to właśnie "obmyśla" machinę oblęzniczą (por. "Krn. 26.15), zaś cheszeb, to "pas" (tkaniny do efodu arcykapłana). Nic w tym dziwnego, gdy tkacz musi najpierw zaplanować i obmyśleć tkaninę z jej wzorami i barwami, a następnie wyliczać w trakcie jej wykonywania udział poszczególnych nici itd. Ściśle pokrewne słowo o znaczeniu: "myśl, plan, wymysł" - machaszabah (40 + 8 + 300 + 2 + 5) = 355 = szanah (300 + 50 + 5) - "rok, zmieniać, powtarzać" =sefirah(60 + 80 + 10 + 200 + 5) - "liczba, wyliczenie, sfera". Tu warto jeszcze raz podkreślić, ze chodzi o uśredniony rok
księżycowy, wynoszący 355 dni (!), bo —— = 29,5306 (tzn. miesiąc synodyczny),
355 oraz —— = 27,3217 (tzn. miesiąc syderyczny), z dokładnościądo setnych części
dnia. Powtarzalność zmiany najlepiej odwzorowuje kolistość i ona też wchodzi w
rachubę w kole zodiakalnym. Dlatego: —— = p (z dokładnościądo 0,0000002!),
przyczym wartość 113 ma słowo peleg (80 + 30 + 3) - "podział". O głębokim sensie kabalistycznym terminu sefirah już była wzmianka powyżej.
Odnośnie udziału "tkacza" - choszeb w czynności chaszab warto przykładowo zanalizować gematrycznie arcyciekawy tekst z Psalmu 102, pamiętając o tym, że jedną z metafor biblijnych cielesności jest "odzienie", "szata" itp. Przedtem chciałbym odnotować fakt, że pierwsze w Biblii wyrażenie, to: "W początku" - Bereszith (2 + 200+ 1 + 300 + 10 + 400 = 913), interpretowane przez kabalistów Zohar, jako bara-szith "stworzył sześć". Ja uważam, że tak samo (i zarazem) można je odczytać jako "stworzył szatę", bo szith, też to znaczy.
Świat ludzkiej percepcji rozpada się w sposób naturalny na "niebo i ziemię". Istoty żywe je zaludniające, to "zastępy". Dobrze, a teraz cytaty z Psalmu 102:
26: "Tyś z dawna założył ziemię, a niebiosa są dziełem rąk Twoich.
27: One zginą, Ty zaś zostaniesz. I wszystkie jak szaia (= beged: 2 + 3 + 4 = 9) się zużyją (tu: lebusz: 30 + 2 + 6 + 300 = 338), która się zmienia, one się zmieniają".
Do tego można jeszcze dorzucić wypowiedź Izajasza: 51.6: "Podnieście ku niebu oczy i spojrzyjcie na ziemię w dole!
Gdyż niebiosa rozwieją się jak dym, ziemia rozpadnie się jak szala (= beged),
a jej mieszkańcy poginąjak komary, lecz moje zbawienie będzie trwać
wiecznie, a moja sprawiedliwość się ostanie".
Język hebrajski nie pozostawia żadnej wątpliwości, że metaforą "ucieleśnienia" jest "ubranie się", albowiem czasownik "ucieleśniać" wyrażają naraz dwa słowa: higeszim (od geszem - "ciało" u Daniela) i hilebisz (od lebusz -"szata").
Tymczasem do pojęcia "świata", w różnych jego aspektach, prowadzą trzy terminy: cheled (8 + 30 + 4 = 42, też: "okres życia"), tebel (400 + 2 + 30 = 432) w sensie "okręgu świata") i olam (70 + 6 + 30 + 40 = 146). To ostatnie, zwykle jest tłumaczone jest jako "wiek", "wieczność", ale odpowiada przede wszystkim pojęciu "eonu". Szczególnie pierwsze i trzecie z tych słów jak najmocniej podkreślają podział na epoki, które przemijają. Permutacja liter ciieJed na cJiadal (8 + 4 + 30 = 42) przynosi znaczenie "odstępować, zaprzestać, przestać, istnieć", a dalej dla wartości 42 mamy: chadal (4 + 8 + 30) - "bać się, powodować lęk", ballahah (2 + 30 + 5 + 5) - "strach, troska", jahal (10 + 2 + 30) - "strumień", dalach (4 + 30 + 8) - "wzburzać (wodę)", lehabah (30 + 5 + 2 + 5) - "płomień", beli (2 + 30 + 10) - "zniszczenie, pożarcie" i eloah (1 + 30 + 6 + 5) - "Bóg". Jest
to praktycznie pełna lista słów z całej Biblii hebrajskiej o wartości zewnętrznej 42. Odniesione do "świata" jako cheled przyniosły elementy znaczeniowe, które znalazły się w znanej relacji Św. Piotra.
2 P.3.5: "Obstając przy tym, przeoczają, że od dawna były niebiosa i była ziemia, która z wody i przez wodę powstała mocą Słowa Bożego. 6: Przez co świat ówczesny, zalany wodą, zginął. 7: Ale teraźniejsze niebo i ziemia, mocą tego samego Słowa, zachowane są dla ognia i utrzymane na dzień sądu i zagłady bezbożnych ludzi. 10: A Dzień Pański nadejdzie jak złodziej; wtedy niebiosa z trzaskiem przeminą,a żywioły rozpalone, stopnieją, ziemia i dzieła ludzkie na niej -spłoną".
Tak jak w skali światowej występuje wątek Potopu, podobnie jest ze "zognieniem" świata. Wystarczy, jeśli powołam się tu na autorów greckich i rzymskich, zoroastryzm, hinduizm, albo Meksyk przedhiszpański.
Oczywiście, szczegółowo jest o tym mowa w Apokalipsie św. Jana, gdzie zapowiada się, że po katastrofie znów nadejdzie Nowe Niebo i Nowa Ziemia, czyli stanie się tak, jak to było po Potopie". A zapowiedziane jest to jeszcze (m.in.) przez Izajasza: 65.17: "Oto Ja stworzę nowe niebo i nową ziemię i nie będzie się wspominało
rzeczy
dawnych, i nie przyjdą one na myśl nikomu".
Izajasz powtarza to jeszcze raz przy końcu swej księgi: 66.22: "Bo jak nowe niebo i nowa ziemia, które Ja stworzę (lepiej: "uczynię"), ostaną
się przede mną- mówi Pan -tak ostoi się wasze potomstwo i wasze
imię".
Ten nowy świat będzie związany z kolei z Żywiołem Powietrza, jak to wyraźnie stwierdza św. Paweł: 1 Tes.4.17: "Potem my, którzy pozostaniemy, razem z nimi (tj. "umarłymi w
Chrystusie") porwani będziemy w obłokach w powietrze, na spotkanie
Pana, i tak zawsze będziemy z Panem".
Do czterodzielności er światowych (które odpowiadają porządkowi żywiołów w inicjacji, a jego odwróceniu w kosmogonii) brakuje żywiołu Ziemi. Z biblijnego punktu widzenia, widziałbym jego rolę w eonie pierwszym, tj. Ogrodu Rozkoszy człowieka rodzajowego. Katastrofa polegałaby tu na wypędzeniu go stamtąd i postawieniu na Wschodzie cherubinów i "wirującego miecza ognistego". Czyżby chodziło o trzęsienia ziemi i wybuchy wulkaniczne? W każdym razie tego rodzaju sugestię podsuwa gematria, ponieważ: kerubim = 272, bo tu pisane bez waw) we (= 6) lahath (= 44) ha.(= 5) chereb (=210) ha_(= 5) mithehapekheth (= 945) = 1487 = maszecheth (= 748) ha (= 5) rejidath (= 684) adamah (= 50) = tzelem (= 160) we (= 6) demuth (= 450) ha (= 5) raasz (570)Jia (= 5) areiz (= 291), co znaczy: "cherubiny i płomienisty miecz wirujący", to "zniszczenie,
trzęsieniem ziemi", albo "obraz i podobieństwo trzęsienia ziemi". Tu warto podkreślić, że zostały użyte dwa hebrajskie określenia dla trzęsienia ziemi i samej ziemi.
W każdym razie, wtedy całość biblijnego ujęcia czterech eonów odpowiada m.in. znakomicie erom meksykańskim, wyraziście przedstawionym na Kamiennym Kalendarzu Azteckim i w narracjach kronikarskich. Początek i kierunek odczytu zależą tutaj od podjętego tematu (kosmogonicznego, historiozoficznego, albo inicjacyjnego). Co więcej Żywioł przypisany danej erze jest konsekwentnie przyczyną jej katastroficznego końca. Wszystkie cztery Żywioły zawiera w sobie burza z gradem. Ona to też stała się procesualnym symbolem w dawnych inicjacjach, ze szczególnym wyróżnieniem pioruna, a doniosłą w tym rolę odgrywało wielkie zwierzę kotowate. Kiedyś, przed laty, poświęciłem cały cykl wykładów owym "elitom piorunowym" w Starym i Nowym Testamencie.
Niedawno całe swoje proseminarium w naszym Zakładzie poświęcił temu tematowi mój współpracownik i przyjaciel - dr Mariusz Ziółkowski.
W tej chwili przyszło mi do głowy coś innego, a mianowicie, że biblijne eony zgadzają się z następującym podziałem dziejów kultury ludzkiej w wymiarze fazowym, ze względu na głównąformę energii, czyli mówiąc po dawnemu, Żywiołu. Eon "rajski" odpowiada wtedy paleolitowi w całości, którego energią była energia życiowa biosferycznej Ziemi. Wszak dopiero po wypędzeniu z Edenu Adama, zaczął on uprawiać "ziemię z której został wzięty" (Rdz.3.23). A dla rolnictwa i hodowli, oraz organizacji pierwszych państwowości starożytnych (słusznie nazwanych "hydraulicznymi") kapitalne znaczenie ma woda. I oto mielibyśmy eon drugi. Potem przychodzi kolej na ogień, który, począwszy od dawnej metalurgii, nabiera szczególnego znaczenia w rewolucji przemysłowej i trwa to dziś, wraz z całą elektroniką. Z tym korespondują znane fale rozwoju demograficznego ludzkości. A czemu będzie służył Żywioł Powietrza? Nie wiem, bo narazie nasze maszyny latające napędzane są "ogniem". Co jeszcze jest charakterystyczne w tym podziale? Otóż jest to skracanie się czasu w kolejnych epokach. Za wyjątkiem zaroastryzmu o równym podziale mitycznego czasu 12000 lat na cztery okresy, reszta dawnych ujęć skraca czas (np. w hinduizmie w relacji 4:3:2:1). Ale dość o tym, gdyż trzeba powrócić do egzemplifikacji gematrycznych metafory świata jako "szaty", określonej w Psalmie 102 raz to jako beged (= 9), a drugim razem jako lebusz (= 338).
Konsekwentnie mamy więc: cheled = 42 = beged (= 9) be (= 2) e±(= 31), czyli: "świat", to "szata na Bogu"; a dalej: beged (= 9) b_e (= 2) jhwh (= 26) = 37 = ul (1 + 6 + 30), tzn.: "szata na jhwh", to" ciało" (w sensie organizmu)". Pięknie! A teraz wprowadźmy inny termin na "świat", jakojeijej. Wtedy będzie: tebel = 432 = chazuth (= 421) be_(= 2) beged (= 9), tj. "Okrąg świata", to "objawienie się (uwidocznienie) w szacie".
A co się stanie, kiedy weźmie się pod uwagęJebusz, która się "zmienia" -chalaf(= 118) ? W takim przypadku lekusz (= 338) ha. (= 5)chalaf(= 118) = 461 = be (= 2) demuth (= 450) beged (= 9), co znaczy "szata, która się zmienia" jest "na podobieństwo szaty (jako beged)".
Innym terminem na ciało jest gjjf. Wówczas będzie: ojjL(= 89) we (= 6) dam (= 44) ba (= 5) oląm (= 146) elohim (= 86) = 461, czyli, że "szacie, która się zmienia" odpowiada "ciało i krew świata Bożego". Zabrzmiało to dość ryzykownie, ale pójdźmy dalej tropem metafory cielesności świata, jako szaty na Bogu. Wiadomo, Bóg jest jej "tkaczem" i dlatego: elam (= 146) ha(= 5) choszeb (= 310) = 461, tj. "świat tkacza", to "szata, która się zmienia". Ale Bóg jest również jej "nosicielem", a nie tylko twórcą. Szata niewątpliwie osłania, ale też i jakoś charakteryzuje kogoś w nią przyodzianego, szczególnie wtedy, gdy wiadomo, że stanowi metaforę ciała (niedaleko stąd do "zasłon maji" w hinduizmie i buddyzmie...). Czyż śmierci na krzyżu Chrystusa nie odpowiada "rozdarcie się zasłony" przybytku w Liście do Hebrajczyków (10.20)?
Szata "zużywa się i niszczy", ale po odrzuceniu jej można ubrać się w utkaną na nowo. Jest w tym więc cykliczność. Skąd bierze się jednak zniszczalność szaty? Otóż, z samej jej natury jako złożonego tworzywa materialnego, które podlega procesom samowyrównawczym (starzenie się materiału), oraz z faktu, że ją się nosi. Syrach mówi krótko: 14.17: "Każde cialo_zużywa się jak szata, prawo zaś odwieczne mówi: musisz
umrzeć".
Podobnie wypowiada się Hiob, ale sięga głębiej w przyszłość: 13.28: "A moje życie rozpada się jak spróchniałe drzewo lub jak szata przeżarta
przez mole".
I dalej tak rozwija metaforę "drzewa": 14.7: "Drzewo może mieć nadzieję; choć jest ścięte, 7nowu się odradza a jego
pędy rosną dalej,
8: chociaż jego korzeń zestarzeje się w ziemi i jego pień obumiera w
prochu,
9: to jednak, gdy poczuje wilgoć, puszcza pędy i gałęzie jak świeża
sadzonka.
10: Lecz gdy człowiek skona, leży bezwładny; a gdy człowiek wyzionie
ducha, gdzie jest potem?
11: Jak ubywa wód z morza, jak strumień opada i wysycha,
12: "Tak człowiek, gdy się położy, nie wstanie; rlopóki niebo nie przeminie.
nie ocuci się i nie obudzi ze swego snu.
13: Obyś mnie ukrył w Szeolu, schował mnie, aż uśmierzy się twój gniew,
wyznaczył mi kres, a potem wspomniał na mnie!
14: Gdy człowiek umiera, czy znowu ożyje? Przez wszystkie dni mojej służby (jakiejż to służby? A. W.) będę oczekiwał, aż nadejdzie zmiana.
15: Wtedy będziesz wołał, a ja ci odpowiem, będziesz tęsknił za tworem
swoich rąk".
Wolę nie komentować tych wypowiedzi Hioba na tle innych, podobnych tekstów biblijnych, żeby się zanadto nie narazić...
Chciałbym tylko dodać, że typową metaforą dla ciała jest również budowja (od chatki glinianej po świątynię). Wtedy Bóg występuje w roli architekta (znów, lepiej zamilknąć...), który jak tkacz - "planuje i oblicza" - chaszab.
Powróćmy więc do rzeczownikowego ujęcia tego pojęcia jako cheszebon (= 366), mając w pamięci wcześniej wymienione jego znaczenia.
Najpierw zostanie zilustrowana jego następująca równoważność gematryczna: cheszebon = 366 = szem (= 340) jhwh (= 26) = sefar (= 340) jhwh (= 26), co oznacza, że "rachuba" dotyczy "Imienia Pańskiego", oraz "Liczby Pana". Jest to zgodne ze znanym faktem skomplikowanej obróbki gematrycznej, której zostało poddane w Kabale "Imię Pańskie", określane również poprostu jako ha szem = 345, co przynosi wartość imienia Mojżesza - moszeh (40 + 300 + 5) i "Boga Wszechmogącego" - ej (= 31) szaddaj (= 314). To ostatnie jest właśnie imieniem "Boga Ojców", do którego nawiązał Pan, przemawiając do Mojżesza z gorejącego krzewu.
A oto co pisze Malachiasz:
3.16: "Tak to mówili między sobą ci, którzy boją się Pana, a Pan uważał i słyszał to. I tak została spisana przed Nim księga pamiątkowa (sefer (= 340)zikkaron (= 283) = 623 = ruach (= 214) ha (= 5) gojdesz (= 404) - "Duch Święty") dla tych którzy boją się Pana i czczą (dosł.: lechoszebe - "dla liczących") Jego imię".
Tutaj warto powtórzyć znane już czytelnikom "Frondy" zależności dla wartości 340 = szem = sefar = safar = sefer = sipper, czyli równoważności między słowami: "imię, nazwa", "liczba", "liczyć", "księga", "liczyć, opowiadać", a ponadto 340 = tzelem (= 160) ha (= 5) melitzah (= 175) - "obraz w przenośni", z tym, ze tzelem może być zastąpione przez_elz - "drzewo", bo też ma ono wartość 160.
Obecnie przejdę do wskazania wszystkich kontekstów biblijnych, w których wystąpił termin cheszebon w swych różnych, choć pokrewnych sobie znaczeniach: Ek.7.25: "Gdy zwróciłem swoją uwagę na poznanie, badanie i szukanie mądrości
i właściwego sądu (= cheszebon), aby poznać, że bezbożność jest głupotą,
a głupota szaleństwem.
27: Zważ! To odkryłem, mówi Kaznodzieja, badając jedno po drugim (dosł.:
"jeden ku jednemu"), aby dojść do właściwego sądu (= li-metzo cheszebon
- "aby wyszedł rachunek" i tak jest lepiej, bo zaraz potem pisze się, że
"w tysiącu ludzi znalazłem jednego człowieka")".
9.10: "Na co natknie się twoja ręka, abyś to zrobił, to zrób według swojej
możności, bo w Szeolu, do którego idziesz, nie ma ani działania, ani
zamysłu (= cheszebon), ani poznania, ani mądrości".
W Septuagincie cheszebon tłumaczone jest jako psefos (yhfos) w sensie "wyliczenia". Tymczasem psetos w starogreckim (wg. w/w słownika Z. Ambrowicz) znaczy jeszcze: "kamyk do liczenia, wróżenia, głosowania, albo do mozaiki, drogocenny kamień, klejnot, liczba, cyfra, znaczenie, wpływ, sąd, wyrok, uchwała", zaś czasownik psefizo - "liczyć, rachować, obliczać, rozstrzygać głosowaniem, wyrokować".
Z jakąż niezwykłą przeto konsekwencją występuje użycie terminu psefos will zborze Apokalipsy - Pergamos:
Obj.2.17: "Kto ma uszy niechaj słucha, co Duch mówi do zborów. Zwycięzcy dam nieco z manny ukrytej i kamyk (= psefos) dam mu biały (albo też:
"jaśniejący, błyszczący"), a na kamyku tym wypisane nowe imię, którego nikt nie zna, jak tylko ten, który je otrzymuje (po hebrajsku byłoby: ha meqabbel".
A cóż dopiero powiedzieć o użyciu psefizo (= chaszab) w najbardziej znamiennym miejscu dla rozważanej tu kwestii metaforyzacji gematrycznej: Obj.13.18: "Tu potrzebna jest mądrość. Kto ma rozum, niech obliczy (= psefizo)
liczbę zwierzęcia; jest to bowiem liczba człowieka. A liczbą jego jest
sześćset sześćdziesiąt sześć".
Zainteresowanego tym czytelnika odsyłam do mego artykułu na ten temat ("666: Liczba imienia Bestii". Nomos 10, Kraków, 1995).
Nadeszła już pora, by powrócić do określenia gematrii jako cheszebon (= 366) ha (= 5) debarim (= 256) = 627, czyli jako "rachuby słów". Otóż jest rzeczą zadziwiającą, że wartość 627 mają następujące wyrażenia:_szinnui (= 366) ha (= 5) debarim ( = 256) demuth (= 450)_b_e_ (= 2) melitzah (= 175) = miderasz (= 544) ha (= 5)megillah(= 78) = binath(= 462) chokhamath (=468) ha (=5) dam (=146) ha (=5) h2 (= 3) = immanuel (= 197) też: e±(= 31) ha (=5)izeJejn (=160) elęjon 166) be (= 2) chidoth (= 428) = omer ( = 241)Jeszua (= 386) = daath (= 474) ha (= 5) pesah (= 148) = nachalath (= 488) be_ (= 2) gabbalah (= 137). Rachuba słów skupia więc w sobie następujące sensy: "przemiana słów", "podobieństwo przez metaforę", "wyjaśnienie zwoju (księgi)", "rozumienie obrazu", "mądrość świata, który nadejdzie" (charakterystyczny zwrot u św. Pawła, w Talmudzie i Kabale), "Bóg z nami (jedno z imion Mesjasza, odpowiadające "Bogu Najwyższemu") w zagadkach, "Mowa Jezusa", "poznanie Paschy (tj. "przejścia") i "dziedzictwo przez Kabałę".
Powie ktoś: Dobrał sobie Pan idealnie pasujące swą semantyką wyrażenia spośród ogromnej liczby innych możliwości.
Ależ to czysta nieprawda - odpowiem na to, ponieważ nie mam komputera, a nawet gdyby mi ktoś policzył wszystkie możliwe kombinacje słów, dające zwroty o wartości 627, to możnaby zwariować od samego ich sczytywania z kilometrowego wydruku. To, czym dysponuję, to tylko rodzaj słownika gematrycznego, opartego o wartości zewnętrzne słów o prostej formie gramatycznej, wziętych z całej Biblii hebrajskiej, zgodnie z konkordancją G.L. Lisowsky'ego. Zrobiłem go sobie przed laty i uzupełniam go stale wartościami charakterystycznych wyrażeń biblijnych, i tyle! Rzecz w tym, że moje postępowanie nie polega na intencjonalnym wyborze spośród wszystkich możliwości, lecz na stawianiu pytania. Np. wiedząc, ze Jezus posługiwał się notorycznie metaforyzacją w swoich przemówieniach, wstawiam w 627 wartość jego imienia, tj. jeszua = 386 i odejmując ją od 627, dostaję 241, a to jest z kolei wartość omer - "słowa, mowy". Z kolei 386 równa się też laszcn (30+300+6+50) - "mowa, język", której Jezus był przecież "ucieleśnieniem".
W porządku - powie mój krytyk - przyjął Pan najprostszą metodę postępowania, ale pod 241 np. mogą kryć się jeszcze inne słowa biblijne o sensie przedmiotowym! Owszem, oto ich lista: immer (ar.) - "baranek", marę (ar.) -"pan", "metzuggah - "udręka", mutzagah - "rura (w sensie przewodu u Za.4.2)" i charegol - "szarańcza" (jeden z jej rodzajów).
No cóż, tylko "szarańcza" nie bardzo tu pasuje, choć jako symbol mnogości czegoś (co zjada i samo jest zjadane) dałaby się jakoś zinterpretować. Dlaczego podkreśliłem w nawiasie to "jedzenie"? Otóż dlatego, że w Biblii prorok "zjada" (tzn. asymiluje) zwój księgi (por.Ez.2.8-10; 3.1-3; Obj.10.10-11). Gematrycznie sprawa się od razu wyjaśnia, gdyż: 78 = megillah = lacham = lechem = ugah = chelem, czyli "zwój", "zjada", "chleb", "placek", "wizja senna", to równoważności. Na dokładkę powiem, że szarańczę jadano w miodzie (czynił to np. wielki prorok esseński - św. Jan Chrzciciel), a w wyżej cytowanych tekstach z Ezechiela i Apokalipsy, tak właśnie smakuje "jedzony" zwój.
W związku z tą dyskusją, jeszcze jedno ćwiczenie. Terminem hebrajskim dla "liczydła" jest cheszebonijah (= 381). Cóż się stanie, kiedy wartość 241 dla omer wstawimy do 627 wraz z rodzajnikiem określającym_tta (= 5), czego nie wolno było robić przy imieniu jeszua? Otóż dostaniemy wtedy: cheszebon ha debarim = 627 = omer (= 241) ha (= 5) cheszebonijah (= 381), tj. że "rachuba słów", to "mowa liczydła"! Przy okazji dodam, że w nowohebrajskim "komputer" nazywa się mechaszben (= 400). Ciekawą jest rzeczą, że w obu przypadkach tych urządzeń liczących, ich wartości zewnętrzne przynoszą: 381 dla cheszebonijah = aszaf(mag, czarodziej"), a 400 dla mechaszben = kaszaf (także: "mag, czarodziej").
To jak ostatecznie będzie z wartością 175 dla melitzah - "metafory, przenośni"? Podaję pełną listę słów, które trzeba oczywiście zinterpretować w relacji do funkcjonalności "przenośni": ananah - "obłok, chmura", onenah -"wróżka, czarodziejka", izippaJi- "okrywa, pokrywa",JzofeH - "wypatruje", palzah -"uwalnia, wyswobadza". tzafah - "wypływ", migeleh - "palenisko" i... makhpelah - "podwójnie zwinięta, spiralizująca" (nazwa jaskini jako miejsca pochówku, w której zmarli Sarah i Abraham "dołączyli do ludu swego"; chyba coś jest w tym bardzo znajomego...).
Czytając ten zestaw słów, od razu przyszła mi do głowy Pytia siedząca na "kamieniu pępkowym" przed trójnogiem z oparami odurzających ziół, której metafory wpływały na życie polityczne Grecji przez całe wieki... A co się stanie, kiedy uwzględnimy pojęcie "zła" - raa (200 + 70 = 270) i imię własne Szatana (= "Przeciwnik") jako "cherubina Samaela", przywódcy tzw. "lewych emanacji" Drzewa Sefirotów. Jest tak, bo sathan (300 + 9 + 50) = 359 = samael (131)kerub(= 228), zaś imię Samael znaczy "Trucizna (albo "Zaślepienie") Boga". "Drzewo Sefirotów (w pierwszym znaczeniu po prostu "Drzewo Liczb") nazywa się ilan (= 91)_ha (= 5) sefiroth (= 756) = 852, i dlatego: samael (=131) ha (= 5) semol (= 371)_eJ (= 31) szaddaj (= 314) = 852, czyli, Drzewo Sefirotów zawiera "Samaela po lewicy Boga Wszechmogącego". W Biblii hebrajskiej będą się do niego odnosić określenia: mach raah meeth jhwh, mach elohim raah, albo tylko ha mach, zaś w chrześcijańskiej części dojdzie jeszcze elohim ha olam (gdy przetłumaczyć na hebrajski znaczą one "Duch Zła od jhwh","Duch Boży
Zła", "Duch Zła", "Ten Duch" i... "Bóg Tego Eonu". Nie będę teraz wgłębiał się w postać Samaela, ale poleciłbym czytelnikowi zajrzenie do I Sm.16.14-23, 18.10; 2Krn.18.18-21; Sdz.9.23. Nie są one zbyt dokładnie tłumaczone, co jest zrozumiałe, a całkowicie eufemistyczny jest przekład z księgi Sędziów: 9.23: "Pan poróżnił Abimelecha z obywatelami Sychem...", a powinno być " i wysłał Bóg (= elohim) Ducha Zła (= mach raah) pomiędzy Abimelecha i panów Sychem..."
We wszystkim, co stworzone trzeba uwzględniać ambiwalencję. Czy trzeba? Trzeba, bo tak zostało napisane: Syr.33.14: "Złu jest przeciwstawione dobro, życiu jest przeciwstawiona śmierć,
człowiekowi dobremu jest przeciwstawiony zły, światłości jest
przeciwstawiona ciemność.
15: Przyjrzyj się uważnie każdemu z dzieł Bożych, wszystkie ułożone są
parami, jedno ma związek z drugim".
Tę dialektykę pięknie uzupełnia wypowiedź Kaznodziei: Ekl.3.1: "Wszystko ma swój czas i każda sprawa pod niebem ma swoją porę
(wolałbym: "dla wszystkiego wyznaczony czas i czas dla każdej rzeczy
pod niebem").
2: Jest czas rod?enia i czas umierania, jest czas sadzenia i czas wyrywania
tego,
co zasadzone".
Tu muszę przerwać, bo warto podkreślić o ile lepsze od syrachowego jest ujęcie Kaznodziei przeciwieństwa śmierci w stosunku do narodzin, a nie życia, jak się to zresztą zwykle czyni. Tak naprawdę, to życie jest przecież wypadkową "narodzin" i "śmierci", ponieważ u tkankowca polega ono, na poziomie metabolizmu, na nieustannym niszczeniu substancji i procesach roboczych, które je na nowo tworzą, a na poziomie komórkowym, na obumieraniu komórek i zastępowaniu ich przez nowe (wyjątek stanowi pewna grupa komórek nerwowych). Sam rozwój osobniczy, to genetycznie zaprogramowana śmierć komórek określonego rodzaju, które zastępowane są komórkami o innym, dostosowanym do danej fazy ontogenezy charakterze. Po osiągnięciu szczytu rozwojowego w wieku dojrzałym, procesy rozpadowe zaczynają przeważać, aż wreszcie następuje w normalnych warunkach katastroficzny proces śmierci osobniczej. Ale, podobnie katastroficznie (tj. z gwałtownym przyspieszeniem) przebiega proces rozbudowy zarodka od jego poczęcia. Z kolei, życie populacji polega na różnicowej płodności i takiejż wymieralności osobników o odmiennym wyposażeniu genetycznym, zaś życie ekosystemu, to bioreprodukcja i łańcuchy pokarmowe wśród różnogatunkowych organizmów. A wreszcie, życie biosfery w całości, to tworzenie się i wymieranie gatunków.
Oczywiście pojęcie życia na tak różnych poziomach systemowych powinno być rozumiane w sensie analogicznym, ale taka metaforyzacja jest dostatecznie głęboka...
Dialektyczna dwoistość "tego świata" zaczyna się zresztą juz od jego kreacji, bo pierwszą literą w Biblii jest "duże" Beth o wartości numerycznej "2" w wyrażeniu Bereszith (2 + 200 + 1 + 300 + 10 + 400 = 913) - "W początku" , a "stworzył" (w sensie: "z niczego"), to bara (2 + 200 + 1 = 203). Następnie, Świat rozwija się w kolejnych sześciu etapach w postaci par przeciwieństw, zwieńczonych człowiekiem jako "mężczyzną i niewiastą".
Każdy, kto orientuje się w fizyce, to wie jak głęboko sięga komplementarna dualność w materię elementarną.
Po tym przydługim, "scjentystycznym midraszu" wracam do kwestii "złej" strony "rachuby słów" - cheszehnn ha debarim (= 627) Tak więc, 627 = raa (= 270) J2fi(= 2) sęfirah(= 355) = malekhuth (= 496) samael (= 131), eo znaczy "zło w wyliczeniu" ("liczbie", "przy sefirze"), to "królestwo Samaela".
Nie mogę się powstrzymać, żeby nie wymienić tutaj reszty słów dla 496. Będąto. tzorer (90 + 6 + 200 + 200) - "przeciwnik", kelimmuth (20 + 30 + 40 + 6 + 400) - "hańba, wstyd", sziqqutz (300 + 100 + 6 + 90) - "obrzydliwość, zgroza", tzeror (90 + 200 + 6 + 200) - "woreczek", tzuth (90 + 6 + 400) - "zapalać, palić"! liwejathan (30 + 6 + 10 + 400 + 50) - "Lewiatan" (= "To, co skupia się w zwojach" - "kręty smok"), thummim (400 + 6 + 40 + 10 + 40) - "Spełnienia" (nazwa ostatniego elementu wyroczni Pańskiej), mikheluth (40 + 20 + 30 + 6 + 400) - "doskonałość" (chodzi o najwyższą próbę złota w świątyni - 2Krn.4.21). Warto odnotować, ze Lewiatan znalazł swe ponure odwzorowanie w słynnym dziele Tomasza Hobbes'a, które nosi tytuł: "Lewiatan, czyli Materia, Forma i Władza Państwa Kościelnego i Świeckiego" (P W.N., 1954).
Oczywiście Lewiatan znajdzie właściwe miejsce w moich dalszych wywodach...
Ale, co robi w tym wszystkim tzeror - "woreczek"? Termin ten występuje w księdze Hioba w następującym "lewiatanowym" kontekście: Jb.14.16: "Lecz teraz liczysz (a jakżelA.W.) moje kroki, pilnujesz mojego grzechu.
17: Mój występek jest zapieczętowany w woreczku, z moja wina
powleczona barwą".
Ostatnia księga kanonu chrześcijańskiego, która sporo mówi o "złach" końca czasów, to "Objawienie", po hebrajsku: hithegaluth (= 844). Z jednej strony, wartość 844 ma tylko jedno słowo w całej Biblii, tj. tocheleth - "nadzieja", a z drugiej zwrot: jam (= 56) be (= 2) ejh (= 470) awon (= 126) qeiz_(= 190) - "dzień w czasie, gdy wina dojdzie do swego kresu" (Ez.21 30,34).
Wszakże, ogólnie biorąc, 844 =jmeialh(= 641 )jhwh (= 26)be(= 2)mejjizah (= 175) = 627 + ha (= 5) roeh (= 212), tzn.: "Słowo Pana w metaforze" i wszystko, co juz wiemy o 627 "proroka" (roeh, obok nabi, to drugie jego określenie).
Zaiste przedziwne są te zgodności...
A propos przypadkowych zbieżności numerycznych to po opublikowaniu mojego artykułu na temat gematrii 666 jako liczby imienia Bestii i zainteresowania jakie zaczął wzbudzać, otrzymałem rachunek z Zakładu Telekomunikacji za telefon, który niniejszym załączam.
Andrzej Wierciński
PRZYBRANE SYNOSTWO,
CZY POWRÓT SYNA MARNOTRAWNEGO.
Część II: "Czas i kierunkowość. powtarzalność i odwracalność"
Muszę rozpocząć od utyskiwania na Redakcję "Frondy" z powodu niechlujnego wydania mojego tekstu w poprzednim tomie.
Przede wszystkim został opuszczony podtytuł, który brzmiał: Część I:
"Pojęcie metafory".
Następnie, w najprostszej transkrypcji jaką przyjąłem dla wymowy słów hebrajskich, zostało tzw. "podniesione e " (wymawiane krótko, albo wcale) zamienione na zwykłe. Wobec tego wiele terminów zostało nieprawidłowo zapisanych (np. nie powinno być cheszebon, bo wymawia się cheszbon itd.). Opuszczono także liternictwo greckie, choć Redakcja nim dysponuje, skoro streszczenie tomu było po grecku.
Nie zamieszczono również tabeli dotyczących polaryzacji pozyskiwanych znaczeń przez człowieka, którą proponowałem umieścić.
Ostatecznie postanowiłem jeszcze bardziej uprościć transkrypcję brzmienia słów hebrajskich. Zwykłe e będzie więc oznaczało także krótko wymawiane "podniesione e ", a wcale go nie będzie, kiedy jest ono prawie niesłyszalne. Beth czytane miękko zostanie zapisane jako v, aby odróżnić od waw, gdy czyta się go jako w. Przypominam też, że cadde oznaczam przez tz, a końcowego ha się nie wymawia, chyba że ma pod spodem kropkę.
Wszakże i ja muszę się uderzyć w piersi i przyznać do opuszczenia dwóch kropek nad u w greckich terminach: hujos i hujothesia. Ponadto pojawił się błąd składniowy w wyrażeniu tzelem u demuth ha raasz ha eretz, bo powinno być: tzelem u demuth eretz ha raaszah, czyli "obraz i podobieństwo ziemi, która się trzęsie", ale nie zmienia to wartości gematrycznej. Zwrócił mi na to uwagę pan Paweł Zdun, który wydał ostatnio swe znakomicie wierne tłumaczenie "Pieśni szabatowych" z Qumran. Odtąd będzie on sprawdzał moje teksty, za co jestem Mu bardzo wdzięczny. Chciałbym na koniec zaprotestować przeciwko nazywaniu mnie "wybitnym kabalistą" (zob. strona 203 poprzedniego tomu), ponieważ w ogóle nie uważam się za kabalistę. Owszem, jestem zafascynowany wizjąświata i człowieka, która przewija się w obiegowym piśmiennictwie kabalistycznym, pozostającym w mojej dyspozycji, jak również stosuję najprostszą procedurę gematrii celem uzyskania choćby niewielkiego wglądu w potencjał semantyczny słów Biblii hebrajskiej, ale to wszystko. Właściwie przyznaję się tylko do skromnych i ograniczonych poczynań hermeneutycznych w duchu antropologii religii. A teraz wracam do rzeczy ....
Otóż nie ma Syna bez Ojca, a do natury Ojca można się nieco przybliżyć rozważając pojęcie czasu. Trzeba więc wrócić do dalszego cytowania księgi Kaznodziei. Nie zawadzi przy tym powtórzyć te miejsca, które pojawiły się przy końcu części I:
Ekl. 3.1:"Wszystko ma swój czas i każda sprawa pod niebem ma swoją porę.
2: Jest czas rodzenia i czas umierania, jest czas sadzenia i czas
wyrywania tego, co zasadzone. 3: Jest czas zabijania i czas leczenia; jest czas burzenia i czas
budowania.
4: Jest czas płaczu i czas śmiechu; jest czas narzekania i czas pląsów. 5: Jest czas rozrzucania kamieni i czas zbierania kamieni; jest czas
pieszczot i czas wstrzymywania się od pieszczot. 6: Jest czas szukania i czas gubienia, jest czas przechowywania i czas
odrzucania.
7: Jest czas rozdzierania szat i czas zszywania, jest czas milczenia i
czas mówienia. 8: Jest czas miłowania i czas nienawidzenia, jest czas wojny i czas
pokoju.
11: Wszystko pięknie uczynił w swoim czasie, nawet wieczność (= olam; może też chodzić o "świat eonów") włożył w ich serca, a jednak człowiek nie może pojąć dzieła, którego dokonał Bóg od początku do końca.
Znów przerwę, aby stwierdzić, że olam (=146) bi (=2) lev (=32) ha (=5) adam (=45) = 230 = hakkarah (5+20+200+5), oraz: isz = 311 = tzelem (=160) ha (=5) olam (=146), tj., że: "Świat wsercu człowieka" zawiera się w "świadomości" (też: "rozpoznaniu"), a "człowiek", to "obraz świata". W ten sposób od razu widać dobrze znaną i z innych religii koncepcję człowieka jako mikrokosmosu.
I dalej Kaznodzieja konkluduje:
3.15: "To, co jest, było już dawno, a to co będzie, też już jest od dawna, bo Bóg przywraca (= biqqesz -"wzywa", "pragnie", "poszukuje") to, co przeminęło".
Ostatni werset stoi w jawnej sprzeczności z augustiańską koncepcją tzw. "linearnego czasu" jako strumienia niepowtarzalnych wydarzeń, której do dziś gorącymi adwokatami są przedstawiciele chrześcijańskiej ortodoksji. Tymczasem Kaznodzieja, w odniesieniu do czasu w swych zestawieniach, podkreśla zarówno powtarzalność, jak i nawet periodyczność (por. "czas sadzenia i czas wyrywania tego, co zasadzone"), przy uwzględnieniu dwoistej opozycyjności".
Chciałbym bardziej szczegółowo wdać się w tę materię i od razu zauważyć, że chodzi tu o symetrię w wymiarze czasu ("powtarzalność"), jej odwracanie (opozycyjność) i jej łamanie bez powtórzeń (unikalność). Występuje w tym wszystkim zależność od stopnia dokładności pomiaru tych, czy innych własności porównywanych systemów (lub stanów jednego systemu) w ich zmienności, oraz poziomu ich komplikacji.
W ludzkiej praktyce życiowej widać wyraźne liczenie się z cyklicznością powtórzeń. Rolnik, na nowo siejąc pszenicę, spodziewa się, że mu nie wyrosną same bławatki, a radiostacja emituje swe audycje jako modulacje jak najściślej speriodyzowanej fali nośnej. Osobnik ludzki jest powtarzalny w wartościach parametrów swej natury gatunkowej, a w innych może być unikalny (np. w liniach papilarnych palców dłoni, których odciski służą do identyfikacji w kryminalistytce). Nawet w dziejach ludzkości występuje określony stopień powtarzalności wydarzeń, bo inaczej historycy nie mogliby napisać swych dzieł, w których powtarzają się słowa "wojna", "pokój", "państwo" itd., itd.
Słynne powiedzenie Heraklita (tak samo mówił Konfucjusz), że nie można dwa razy wkroczyć do tej samej rzeki, to taka sobie półprawda, bo powtarza się substancjalność wody i wiele innych cech, które stanowią, że rzeka jest nadal rzeką, ale racja jest i w tym, że jakieś tam inne cechy jej stanów się nie powtarzają. W każdym razie rzecznikom bezwzględnej lineamości czasu zabroniłbym uczestnictwa w obrzędowości rocznego kalendarza liturgicznego!
Czyta złośliwość oznacza, że w ogóle nie mają oni racji? Niekoniecznie... W moim przekonaniu sprawa ma się tak.
Procesualizm "tego świata" rozciąga się na skali, której jednym z ekstremów jest bezwzględna powtarzalność, a drugim zaś bezwzględna unikalność. Co więcej, na wejściu była powtarzalność, ponieważ zaczął się on, zgodnie z obiegowym modelem ekspandującego Wszechświata, od ery "hadronowej", w której występowały tylko oddziaływania silne i każdy element oddziaływał z każdym innym, przy utrzymaniu dynamicznej równowagi między supergęstym gazem elementarnym i kwantami promieniowania. Wszelkie więc procesy anihilacji i tworzenia się cząstek i antycząstek, oraz kwantów promieniowania, były powtarzalne i (horrible dictu!) odwracalne. Trwało to ewentualnie nie dłużej niż 10'4 sekundy. Dopiero dalsze fazy ekspansji stworzyły umożliwienia dla zachodzenia lokalych procesów nieodwracalych i zmierzających
do unikalności.
Jakby nie było, w świecie widać dialektykę niezmienniczości i zmienniczości (prawdziwi marksiści by się wściekli, bo dla nich wszystko jest zmienne), a niby jak się ma przejawiać niezmienniczość w sposób niestacjonarny (tj. przez "trwanie tożsamościowe")? Oczywiście tylko w powtarzalności periodycznej (lepiej, bo lepsza symetria), lub aperiodycznej (gorzej), przy czym może się to dziać w formie nieciągłej, albo ciągłej (fale harmoniczne).
W każdym razie czas mierzymy za pomocą procesów uznanych za ściśle speriodyzowane, a więc o możliwie dokładnej symetrii powtórzeń o równej odległości fazowej. Jego bardziej precyzyjny pomiar zaczął się co najmniej w górnym paleolicie w oparciu o systematycznie prowadzone obserwacje astronomiczne, zapisywane w kodzie numerycznym (żłobione kreski, albo dołki na kościach), przy czym naturalną jednostką była doba. Znany był miesiąc synodyczny Księżyca i cykl roczny Słońca, a ten drugi najprawdopodobniej na podstawie pasma konstelacji zodiakalnych. Inną zasadą pomiaru były pozorne ruchy wyróżnionych konstelacji w cyklu rocznym, w tym ich dołowanie i górowanie nad linią horyzontu. Awięc, wszystko to opierało się na znakomicie powtarzalnych cyklach ruchów wyróżnionych ciał niebieskich na firmamencie. Z kolei to, co
mierzyło czas na niebie było korelowane z tym co ważnego dla człowieka działo się na ziemi, jako myśliwego, rybołowcy i zbieracza. Chodziło o cykle życiowe wyróżnionych gatunków zwierzęcych i roślinnych, zmiany krajobrazowe i fazy klimatyczno-pogodowe. Wtedy to narodziły się algorytmy naukowe i pierwsze ujęcia matematyczne.
Po dłuższym czasie prowadzonych obserwacji, a obejmowały one coraz to nowe ciała niebieskie, człowiek zdał sobie sprawę z faktów zakłócania różnych periodycznych cykliczności. Z kolei, rozwój kultury, który osiągnął poziom cywilizacji zurbanizowanych, przyniósł uświadomienie sobie kierunkowego upływu czasu z okresowościązdarzeń, ale też ze zdarzeniami niepowtarzalnymi. Powstała więc koncepcja czasu ujmowanego metaforycznie (i to w bardzo różnych językach), jako strumień, czy rzeka wydarzeń. Przeplatanie się jednak niewątpliwej powtarzalności z unikalnością prowadziło również do wyobrażenia czasu jako rozwijającej się spirali (może lepiej powiedzieć "sprężyny").
Mamy też w Biblii koncepcję otchłannego "morza dni", z którego wyłaniają się "królestwa - epoki". Inne są też interwały czasowe na ziemi, a inne przy Bogu ("boskie lata"). Wreszcie samo pojęcie świata nabiera czasowego charakteru jako "eon" - olam.
W dalszym jednak ciągu, i tak jest do dziś, czas mierzony jest za pomocą standardowych procesów o uznanej, ścisłej periodyczności. Co się tyczy zaś samej natury czasu, to spory trwają do chwili obecnej (charakter jego związku z przestrzenią i materią, czy jest ciągły, czy nie, czy ma nałożoną strzałkę kierunku, jaki jest interwał teraźniejszości w subiektywnym naliczaniu czasu etc.etc). Nie będę tu streszczał tych dyskusji, ale chcę skorzystać z okazji i zająć się egzegezą pojęcia czasu, ujętego w terminologii Biblii hebrajskiej, przy czym będzie to dla czytelnika przykład pełniejszego zastosowania procedur gematrii i współbrzmienia fonetycznego (tzw. przeze mnie homojofonii, której nie należy mylić z homofonią). Tak więc, słowem ogólnie oznaczającym "czas" jest eth (70 + 400 = 470) i jest ono rodzaju żeńskiego, choć w liczbie mnogiej może występować zarówno końcówka żeńska - oth, jak i męska - im.
Jak widać, zapisane jest ono dwiema literami o imionach ajin (70+10+50=130) i taw (400+6=406). Pierwsze oznacza "oko" (też: "źródło wody", "pierścień"), a oko widzi świat jako rozległą przestrzeń nieba i życiowej powierzchni Ziemi, wypełnionych mnóstwem odrębnych od siebie rzeczy, oraz, co najwyżej krótkotrwałe procesy w postaci ruchu, zmian barw, kształtu itp. tychże rzeczy.
Człowiek należy, wraz z małpami człekokształtnymi i zwierzokształtnymi, a też i małpiatkami, do rzędu zwierząt naczelnych - Primates. Sam jest do dziś bez wątpienia małpoludem - istotą dogłębnie spolaryzowaną na psychomózgowy potencjał człowieczeństwa i ogromnie rozbudowaną stronę cielesną, i po części psychiczną, spionizowanej małpy z rodzaju australopiteków (zob. rozdz. II w mojej książce: "Magia i religia"). U prymatów zaś, z powodów przystosowawczych, najbardziej rozwinięty jest zmysł wzroku i eksploracji czuciowej dłoni i stóp. Ta ostatnia konkretyzuje, niejako "usolidnia", widziane przez oczy rzeczy, gdy dochodzi do bezpośredniego z nimi kontaktu, umożliwiając manipulację i lokomocję. Gorzej jest ze słuchem i innymi zmysłami. Tymczasem słuch, to
percepcja bardziej procesualna, a w tym sekwencji słów mowy artykułowanej. Dla oka zaś, świat to "rzeczy-wistość". Pitagoras słusznie doradzał "wsłuchiwanie się w świat" (akroasis).
Konsekwentnie literze ajin przypisana jest cyfra "70", symbol bardzo licznego, ale skończonego zbioru elementów w biblijnej numerologii.
Natomiast imię taw, to "znak", ale w szczególności jakiejś granicy, końca, bo jest ostatnią literą alfabetu hebrajskiego i ma przypisaną cyfrę "4" na najwyższym poziomie, tj. setek. Liczba "4" oznacza końcową część procesu, dzielonego na 4 fazy.
Już w samym zapisie słowa eth - "czas", zawiera się więc idea zmierzania do kresu mnogości przedmiotowych stanów rzeczywistości.
W liternictwie paleohebrajskim, wywodzącym się poprzez alfabet synaicki, ze specjalnie dobranych hieroglifów egipskich, litera ajin ma uproszczoną formę koła (co odpowiada egipskiemu determinatywowi "okrągłości" i "źrenicy oka"), a taw- krzyża + , lub x, co jeszcze bardziej podkreśla "czwórkowość" tej ostatniej.
Chciałbym w tym miejscu poczynić wzmiankę, że paleohebrajskie taw wewnątrz ajin, to postać litery teth tak samo zapisywanej dla starogreckiej theta, o wartości liczbowej "9". Litera ta jest jedyną w alfabecie hebrajskim, której imię nie wywodzi się z hebrajszczyzny (przyjmuję jego zapis za F. Weinrebem bez jod, czyli jako 9+400=409, podobnie jak dla cheth = 408, choć nie wiem o jaką tradycję oparł się Weinreb).
W literze teth, która skupia w sobie całość zapisu paleohebrajskiego na "czas" - eth (a i zawiera go w sobie jako współbrzmienie fonetyczne), kryją się najgłębsze tajemnice gnozy "czterech światów", której bardziej dynamiczną reprezentację stanowi biblijna wizja tronowego rydwanu Boga Wszechmogącego - merkavah, jej to osiąganie było celem szkół prorockich Izraela, a potem drogi inicjacyjnej zw. maaseh merkavah - "dzieło merkaby". Wspaniale wyraża ją Apokalipsa św. Jana, jak najsłuszniej ostatnia księga kanonu chrześcijańskiego. Widzi ją "wewnętrzne oko", do którego teth się zarazem odnosi. O tym to "oku" wypowiedział się nader wyraźnie Jezus (Łk. 11.33-36), bardzo po egipsku wiążąc ją z korcem, miarą objętości (ale trzeba przeczytać tłumaczenie Biblii protestanckiej, którą zwykle się tu posługuję, z tym, że "świecę" należy zamienić na "lampę", bo jest lychnos). Nie ma możliwości rozwodzić się tutaj nad teth i liczbą 9, a i byłoby to przedwczesne. Stwierdzę tylko tyle, że chodzi o archetyp mandali, tj. podmiotowości i jej rozwinięcia w imago mundi, imago hominis i instrumentum gnosis. Dodam jeszcze takie równoważności gematryczne: taw (=406) b (=2) galgal (=66) = 474 = daath (4+70+400) = arbaah (=278) olamim (=196) = hekhal (=65) teth (409), tzn.: "taw (znak krzyża) z kole", to " gnoza", odnosząca się do "czterech światów", której "świątynię" (też: "pałac") stanowi teth
Symbol krzyża w kole, to najstarszy, archeologicznie poświadczony znak (z przed ok. 50000 lat). Nota bene, związek teth z merkabą zdołał dostrzec chyba tylko jeden z braci Kohenówze średniowiecznego kręgu Ijjun.
A teraz spróbujmy wziąć pod uwagę słowa zdające się współbrzmieć z "czasem" - eth. W pierwszym rzędzie będzie to eth (1+9=10) - "wróżbiarz", a więc specjalista od magii przewidywawczej, orazath (1+9=10) -"wolno", "powoli".
Następne słowa to ad (70+4=74), przechodząc w ed - "wieczność", "świadek" "aż ... do", oraz od (70+6+4=80) - "jeszcze", "znowu", a wreszcie - oth (1+6+400=407) - "znak", "litera", "cud", przy czym już na samym początku księgi Rodzaju (1.14) odnosi się ono do "świateł niebieskich" (= meor= 247 = mazzar - "konstelacja gwiezdna"), które oddzielały dni od nocy i były znakami dla oznaczenia pór, dni i lat". Można jeszcze dopuścić ewentualność współbrzmienia z etz -"drzewem".
Wszystkie te pojęcia mają niewątpliwy związek z czasowością.
Z kolei, ściśle pochodnym od eth są terminy itti (70+400+10=480) -"periodyczny", attah (70+400+5=475) - "teraz" i athid (70+400+10+ 4=484) -"przyszłość" (w sensie przygotowywania czegoś). Dalsze określenia różnych form ujęcia czasu i jego cykli, to: iddan (70+4+50=124) - "okres czasu", szanah (300+50+5=355) - "rok", moed (40+6+70+4=120) - "pora", "sezon", "okres świąteczny", szaah (300+70+5=375) - "godzina", rega (200+3+70=273) - "chwila", "moment", "spokój", zman (7+40+50=97) - "czas (wyznaczony)", później "data", no i najbardziej naturalne cyklejom (10+6+40=56) - "dzień" -ściśle współbrzmiący z "morzem" -jam (10+40=50); "wody firmamentu", to wszak "szkliste morze" w Apokalipsie i majim (=90) raqija (=380) = 470 = eth, czyli właśnie "wody firmamentu", to "czas", dodajmy za Kabałą, "męski" i "pionowy", oraz lejlah (30+10+30+5=75)-"noc".
Czyż zdziwi nas równoważność, że leiloth (=476) we (=Q)jamim (=100) = 582 = eth (=470) jhwh (=26) elohim (=86), tj.:, że "noce i dni", to "czas Pana Boga" (uwaga: poza rozumieniem dosłownym, w określeniu tym kryje się tajemnica stwierdzenia: "jeden dzień w oczach Pana jest jak tysiąc lat" (ps. 90.4 i 2 P. 3.8), oraz "dzień i noc Brahmy", to doba -kalpa, odpowiadająca 4 epokom kosmicznym -jugom razy dwa = 864 x 107 lat ziemskich, przy czym świat przejawiony, to "dzień" = 432 x 107 lat, co warto porównać ze znanym nam już słowem hebrajskim tevel (400+2+30) = 432 - "okrąg świata".
Tymczasem, "dzień wczorajszy", "czas miniony", to ethmol (1+400+40+6+30=477), "przeszłość", to avar (70+2+200=272), a "jutro", "następny dzień", to machar (40+8+200=248), lub macharat (=648).
Nie od rzeczy będzie wspomnieć, że "właściwy czas", to ofen (1+6+80+50=137), wywodzące się od innego, oprócz galgal (=66), terminu dla "koła", tj. ofan, tak samo, jak ofen zapisywanego. Istotne jest dla nas to, że "koła" - ofanim (=187) występują w wizji merkavah i są "pełne oczu", a chodzi o gwiezdne orszaki anielskie. I nic dziwnego, bo ajin = 130 = kokhav (=48) ha (=5) mazzal (=77), tj., że "oko" (oczywiście w odniesieniu do gwiazdy), to "gwiazda konstelacji". W ogóle "anioł Najwyższego", to "duch gwiazdy", bo maleakh (=91) ha (=5) eljon (=166) = 262 = mach (=214) kokhav (=48) ha (=5) din (=64) itd.
Niebo jest w Biblii porównywane do "zwoju księgi", i jej pismo, to właśnie układy gwiezdne, a pismo przenosi słowa. Oto kilka równoważności gematrycznych, które jednoczy wartość 828: sefer (=340) ha (=5) mazzloth (=483 = kokhavim (=98) ha (=5) raqija (=380)) = mazzaroth (=653) ha (=5) moedim (170) = miszthar (549) ha (=5) samach (=274) = sod (=70) ha (=5) urim (=257) we (=6) tummim (=490) = alef (=111) we (=6) taw (=406) ha (=5) mach (=214) elohim (=86) = riszon (=557) we (=6) acharon (=265) = ha (=5) othioth (=823),
czyli że: "księga konstelacji gwiezdnych", to "księga gwiazd firmamentu", jak również to: "konstelacje gwiezdne pór czasu", "pismo gwiezdne, które zawieszone", "tajemnica świateł i spełnień" (chodzi o "wyrocznię Pana" tak nazwaną od jakichś dwu elementów; podejrzewam, że mogło chodzić o obracające się koła liter), "alef i taw Ducha Bożego", "Pierwszy i Ostatni", a wszystko to razem to "(te) litery". Warto zwrócić także uwagę na fakt, że pojawiły się dobrze znane samookreślenia Pantokratora z Apokalipsy. Jak wiadomo, obszernie wywodzi na temat powiązań astronomicznych liter słynna Księga Formowania -
sefer ha jetzirah.
Jednak 828 przynosi jeszcze, w związku z "czasem" - eth, następujące wyrażenie: omer (=241) ha (=5) eth (=470) jhwh (=26) elohim (=86) i omer (=241) ha (=5) lejloth (=476) we (=6) jamim (=100), co znaczy: "mowa czasu Pana Boga", oraz "mowa nocy i dni". Kto nie wierzy, niech przeczyta Psalm 19,
który głosi: 1.2: "Niebiosa wyliczają chwałę Boga (tu: e/), a firmament narratorem dzieła rąk
Jego.
3: Dzień dniowi przekazuje słowa (=omer), zaś noc nocy obwieszcza
wiedzę (=daath).
4: Nie jest to mowa (=omer), nie są to słowa (=devarim). Nie słychać
ich głosu (go/).
5: A przecież po całej Ziemi rozchodzą się ich ustalenia (w sensie przydzielania sznurem mierniczym - qaw) i do krańców okręgu świata (=tevel) sięgają ich słowa (=millah). Tam na nich postawił Słońcu przybytek.
6: A Ono jak oblubieniec wychodzi spod baldachimu, raduje się jak mocarz
biegnąc swą drogą.
7: Z końca nieba wyjście Jego, i solstycjum Jego na krańcach." (własne
tłumaczenie).
Trochę zanadto się rozpisałem, a tu daleko do końca, ale pojęcia odnoszące się do czasowości są tego godne. Dobrze, lecz co ma z tym wspólnego problem "Synostwa Bożego"? O tyle ma, powtarzam, o ile cokolwiek trzeba powiedzieć o Ojcu, a bez Niego nie ma Syna !!!
Kontynuuję więc analizę terminu eth, i obecnie przyszła kolej na listę słów biblijnych, które odpowiadająswąwartościązewnętrznąliczbie 470. Sąto/renatfj (20+50+400) - "towarzysz", oszeq (70+300+100) - "ucisk", miszqal (40+300+100+30) - "ciężar", eseg (70+300+100) - "spór", "walka", takhan (400+20+50) - "wymierzać", "szacować", "stanowić" (stąd tokhen - "astronom"), aqasz (70+100+300) - "być na fałszywej drodze", "uznawać za winnego", arar (70+200+200) - "obnażać", "niszczyć", nathakh (50+400+20) - "wylewać się", "wylewać", telem (400+30+40) - "bruzda", "zagon", szetzef (300+90+80) -"wypływ", "powódź", szeqa (300+100+70) - "miejsce zatopione", "pogrążony", "ogień gasnący", qarqa (100+200+100+70) - "podłoga", "posadzka", nekhoth (50+20+400) - "skarbiec", co można zwieńczyć słowem ha (=5) tahalikh (=400+5+30+10+20) - "(ten) proces" (od biblijnego tahalukhah - "procesja", "kroczenie do przodu"). Należałoby teraz przejrzeć wszystkie miejsca w Biblii, w których występuje eth i wszystkie wypisane powyżej słowa, oraz dokonać
interpretacji, co jest tutaj rzeczą całkowicie niemożliwą. Mogę tylko doradzić czytelnikowi, aby ze znaczeń tych słów utworzył sobie narrację o czasie w odniesieniu do człowieka, ewentualnie z punktu widzenia cykliczności agrarnej. Jeśli idzie o tę ostatnią, to wystarczy zacytować kontekst telem - "zagonu", "bruzdy" w cyklu rocznym z Psalmu 65: 3: (...) "Do ciebie przychodzi wszelki człowiek 4: Z wyznaniem grzechów, gdy zbytnio ciążą nam
Występki nasze, Ty je przebaczasz. 5: Błogosławiony ten, którego Ty wybierasz i dopuszczasz, by mieszkał w sieniach Twoich;
Nasyćmy się dobrami domu Twego, świętością przybytku Twego. 10: Nawiedzasz ziemię, zraszasz ją i wzbogacasz obficie;
Strumień Boży jest pełen wody, przygotowujesz zboże ich. Albowiem tak je przygotowujesz: 11: Napawasz jej zagony (=te/e/n), równasz jej skiby,
Rozmiękczasz ją deszczami, błogosławisz jej roślinom. 12: Wieńczysz role obfitością swoją, a drogi Twoje ociekają tłustością".
Wyjściowym wyrażeniem jest tu "Strumień (albo: "Kanał") Boży Pełen Wody" - peleg (=113) elohim (=86) małe (=71) majim (=90) = 360. Biorąc pod uwagę fakt, że peleg znaczy też "podział", to mimo woli nasuwa się na myśl związek 360 z podstawowym cyklem solarnym, przy podziale koła eliptyki na 360°, no i ha (=5) szanach (=355) - "(ten) rok" = 360. W rezultacie peleg elohim małe majim (=360) ha (=5) pikkah (=105) = 470 = eth, tj.: "Strumień Boży Pełen Wody, Który Wytryskuje" - odpowiada "czasowi".
Za tym, że narrację złożonąze słów o wartości 470 warto zarazem odnieść do człowieka (zresztą cała Biblia wypełniona jest tą antropiczną perspektywą, nie wyłączając samego Boga; i cóż w tym dziwnego skoro chodzi o relację Boga i świata do człowieka; dlatego nie rażą mnie żadne antropomorfizmy) za czym przemawiają dosadnie dwie równoważności: 470 = tokh (=420) ha (=5) adam (=45) = 108+ha (=5) enosz (=357), a 108, to m.in. słowa choq (8+100) -"ustalenie", "granica", "ustawa", chamas (8+40+60) - "uciskać", "odrzucać" i chatzi (8+90+10) - "strzała". Mamy tu więc stwierdzenie, że "czas" to "ucisk człowieka (=adama)", zaś dla człowieka (=enosz) oznacza on "ucisk" obejmujący "ustalenie strzały".
Niby wszystko jasne, ale co robią na liście 470 pojęcia "posadzka"- qarqa i "skarbca" nekhoth?
Najpierw trzeba podkreślić, że pierwszy z tych terminów tyczy się w Biblii wyłącznie "posadzki" świątyni Salomona z jej Miejscem Najświętszym -sanktuarium Pana, sali z tronem sędziowskim w pałacu królewskim i wreszcie - dna morskiego.
I rzeczywiście "przybytek Pana" zawiera w sobie "czas", bo miqdasz (=444) jhwh (=26) = 470 = middoth (=444, tu pisane bez waw i w relacji do wymiarów świątyni w 1 Krl. 7.9) jhwh (=26), jest on zbudowany z kamieni (w Nowym Jeruzalem - żywych, tj. "Synów Bożych") według "miar Pana". Określenie middoth w hebrajskim ma też znaczenie: "normy moralne", "etyka".
Odnośnie zaś sensu "dna" dla qarqa, to występuje on tylko raz jeden w całej Biblii u Amosa w kontekście Sądu Pańskiego:
9.1: "Widziałem Wszechmogącego stojącego przy ołtarzu i rzekł do mnie, uderz w głowicę, niech zadrżą sklepienia i upadną na głowy ich wszystkich, a resztę ich zabiję mieczem (Świątynia zostanie więc zburzona! A.W.), Żaden uciekający z nich nie ujdzie, ani też nie uratuje się żaden uchodźca.
2: Choćby się przedarli do Szeolu, wyciągnie ich stamtąd moja ręka, a choćby się wdrapali na niebiosa, ściągnę ich stamtąd w dół.
3: A choćby się ukryli na szczycie Karmelu, wyśledzę ich tam i wyciągnę; a choćby się ukryli przed moimi oczami na dnie (=qarqa) morza, i tam nakażę wężowi, aby ich kąsał."
6: (Wszechmogący, Pan Zastępów) buduje w niebie swoją komnatę (nieprawda, jest maaloth - "stopnie", "schody") a strop swój zakłada na ziemi (powinno być "sklepienie nad ziemią"); skrzykuje wody do morza i rozlewa je po powierzchni ziemf (przypominam o metaforze morza dni).
I oto wąż ma coś wspólnego z "dnem morza", co przywodzi mi na myśl Gilgamesza, który wyrwał z dna wód Świata Podziemnego "zioło nieśmiertelności", lecz wąż mu je z powrotem odebrał, jak również notorycznie występująca (od czasów Górnego Paleolitu) w różnych kulturach metaforę "węża czasu". I rzeczywiście, wszak eth = 470 = nachasz (=358) jhwh (=26) elohim (=86), tj. "czas", to "wąż (ale i maszijach =358 - "Mesjasz") Pana Boga". To samo dostaniemy dla wyżej badanej wartości 828, bo równa się jej określenie: nachasz (=358) eth (=470) - "wąż czasu".
Został nam jeszcze "skarbiec" - nekhoth (=470). Otóż, rzecz cała w tym, że termin ten związany jest jedynie z historią króla Hiskiasza (chizqijah(u) -130, lub 136 - "Mocą jest Jhwh", lub "Moją Mocą jest Jhwh"). Słyszeliśmy już o nim w części I, kiedy to "rzecznicy książąt babilońskich" złożyli mu wizytę, aby się dowiedzieć o cudownym uzdrowieniu, którego doświadczył. Magiczne, lub medyczne uzdrowienie nie było wtedy rzadkością, więc z Hiskiaszem musiało wydarzyć się coś szczególnego. Wtedy to, podczas ich wizyty, Hiskiasz przechwala się swoim "skarbcem", co tak opisuje Izajasz: 39.1: "W owym czasie wysłał Marodach-Baladan, syn Baladana, król babiloński, list i dary do Hiskiasza, słyszał bowiem, że był chory, ale wyzdrowiał.
2: I uradował się z tego Hiskiasz, i pokazał im swój skarbiec: srebro i złoto, i wonności, i przednie olejki, i cały swój arsenał, i wszystko, co się znajdowało w jego skarbcach. Nie było rzeczy wjego pałacu i w całym państwie, której by nie pokazał.
3: Wtedy rzekł Izajasz do Hiskiasza: Słuchaj słowa Pana Zastępów:
4: Oto idą dni, w których wszystko, co jest w twoim domu i co nagromadzili twoi ojcowie aż po dziś dzień, zostanie zabrane do Babilonii i nie zostanie nic, mówi Pan."
Pomijając całą stronę polityczną tego wydarzenia, którą można zgoła trywialnie ująć, pamiętajmy, że "skarbiec" Hiskiasza to niejako jego "czas". Do tego trzeba dodać, że przepowiednię Izajasza zawiera w sobie już samo imię
króla babilońskiego, które tłumaczone jako: "Marduk (naczelne bóstwo Babilonu - pan planety Jowisz) dał Syna Jedynego" - merodakh (=264) baladan (=87) melekh (=90) bavel (=34) = 614, przynosi: attid (=484) chizqijah (=130) -"przyszłość Hiskiasza". Nie będę się wgłębiał w tajniki hebrajskiego sensu tego imienia, które zapewniam są bardzo dogłębne, w szczególności w powiązaniu z sensem imienia chizqijah(u).
Wracam więc do głównego wątku "skarbca-czasu" Hiskiasza, jako jego cudownego uzdrowienia. Ono to przecież było pretekstem do wysłania "rzeczników". Zdarzenie to tak zostało zapisane w księdze Izajasza: 38.1: "W owych dniach Hiskiasz śmiertelnie zachorował. I przyszedł do niego Izajasz, syn Amosa, prorok, i rzekł do niego: Tak mówi Pan: Uporządkuj swój dom, albowiem umrzesz, a nie będziesz żył.
2: Wtedy Hiskiasz obrócił się twarzą do ściany i modlił się do Pana 3: I rzekł: Ach, Panie! Wspomnij, proszę, że postępowałem wobec Ciebie wiernie i szczerze czyniłem to, co dobre w Twoich oczach. Następnie Hiskiasz wybuchnął wielkim płaczem.
4: I doszło Izajasza słowo Pana tej treści:
5: Idź i powiedz Hiskiaszowi: Tak mówi Pan, Bóg Dawida {jhwh (=26) elohe (=46) dawid (=14)= 86 = e/oh/m!), twojego ojca! Słyszałem twoją modlitwę, widziałem twoje łzy. Oto dodam do twoich dni piętnaście lat!
6: I wyrwę ciebie i to miasto z ręki króla assyryjskiego i osłonię to miasto. 7: A taki będzie znak od Pana, że spełni Pan to co rzekł: 8: Oto ja cofnę (od: szuv) o dziesięć stopni cień na stopniach, na których zachodzi słońce po słonecznym zegarze Achaza (dosł.: "po stopniach Achaza"). I cofnęło się słońce o dziesięć stopni na stopniach zegara, na których już zaszło (dosł.: "zstąpiło w dół").
9: Psalm (lepiej: "pismo", "dokument") Hiskiasza, króla judzkiego, gdy był chory i wyzdrowiał ze swojej choroby;
10: Rzekłem: W połowie moich dni muszę odejść, na resztę mych lat zostałem wezwany do bram Szeolu.
11: Rzekłem: już nie ujrzę Pana, Pana w krainie żyjących, już nie zobaczę człowieka między mieszkańcami ziemi.
12: Moja chata (!) rozebrana i odjęta mi jak namiot pasterski. Zwinąłeś jak tkacz (!) moje życie, odciąłeś mnie od krosien, poniechałeś mnie tak w dzień, jak i w nocy. 13: Wołałem o pomoc aż do rana, jak lew, tak miażdżył wszystkie moje kości poniechałeś mnie tak w dzień, jak i w nocy.
14: Jak pisklę jaskółcze, tak świergotałem, gruchałem jak gołąb. Moje oczy zmęczone, zwrócone ku górze: Panie! Mękę cierpię, ujmij się za mną!
15: Cóż mam mówić, skoro to On rzekł do mnie i On sam to uczynił? Wszystek mój sen spłoszony przez gorycz mojej duszy.
16: Panie! Ciebie wyczekuje moje serce, pokrzep mojego ducha i uzdrów
mnie, ożyw mnie!
17: Zaprawdę zbawienna była dla mnie gorycz, lecz (dlaczego "lecz", skoro z lepszym sensem będzie "i"?) Ty zachowałeś duszę moją od dołu zagłady, gdyż poza siebie rzuciłem wszystkie moje grzechy.
18: Nie w Szeolu bowiem ciebie wysławiają, nie chwali cię śmierć, nie oczekują twojej wierności ci, którzy zstępują do grobu.
19: Żywy, tylko żywy wysławia ciebie, jak ja dzisiaj, ojciec dzieciom ogłasza twoją wierność.
20: O Panie! Wybaw nas! A będziemy grać na strunach przed domem Pana po wszystkie dni naszego życia.
21: I rzekł Izajasz: Niech wezmą plaster figowy i przyłożą go na wrzód, aby wyzdrowiał.
22: I rzekł Hiskiasz: Jakiż jest znak, że znowu będę mógł iść do domu Pana?"
W zasadzie, historia ta jest powtórzona w 2 Krl. rozdz. 20, ale pojawiły się tam jeszcze inne szczegóły:
20.5: (Pan Bóg mówi do Izajasza:) "Wróć się i powiedz Hiskiaszowi, księciu mojego ludu tak: Tak mówi Pan, Bóg Dawida, twojego praojca.Słyszałem twoją modlitwę, widziałem twoje łzy. Otóż, uleczę cię, trzeciego dnia wstąpisz do świątyni Pana.
6: Dodam do twojego życia piętnaście lat i wyrwę ciebie i to miasto z ręki króla assyryjskiego ...
7: Następnie Izajasz polecił: Przynieście placek (lepiej: "plaster") z fig. A gdy przyniesiecie i położycie na wrzód, zagoi się.
8: Hiskiasz zaś zapytał Izajasza: Jaki jest znak tego, że Pan mnie uleczy i ja wstąpię trzeciego dnia do świątyni Pana?
9: A Izajasz odpowiedział: Taki będzie dla ciebia znak od Pana, że spełni Pan słowo, które wypowiedział: Czy cień ma posunąć się dziesięć stopni, czy ma się cofnąć o dziesięć stopni?
10: Hiskiasz odpowiedział: To łatwe dla cienia posunąć się o dziesięć stopni; nie, niech raczej cień cofnie się wstecz o dziesięć stopni.
11: Zawołał tedy prorok Izajasz do Pana: i ten sprawił, że cień się cofnął o dziesięć stopni wstecz na schodach Achaza, z których już zeszedł."
Łatwo zauważyć, że w opowieści tej zasadniczą rolę odgrywa pojęcie "powracania", a zarazem "odwracania", czemu odpowiada częste i znamienne użycie czasownika szuv (300+6+2), który niesie z sobą całą gamę pokrewnych znaczeń, a to: "wracać", "powracać", "przychodzić z powrotem", "odwracać", "odwrócić się", "przynosić z powrotem", "być odrestaurowanym".
Tak więc, błagalna, pełna bólu i rozpaczy modlitwa Hiskiasza powoduje powrót Izajasza, który zapowiada odwrócenie wyroku Pana odnośnie choroby i śmierci króla i jego powrót do zdrowia, czego znakiem jest odwrócenie przesuwania się cienia na zegarze słonecznym Achaza przez 10 stopni, czyli odwrócenie biegu czasu w ramach numerologicznego sensu "świętej dziesiątki" (nawiasowo dodam, że w Drzewie Sefirotów, te ostatnie nazywane są m.in. "stopniami" i "ogniami", a jest ich dziesięć: konsekwentnie ilan (=91) ha (=5) sefiroth (=756) = 852 = maaloth (=546) ha (=5) esz (=301) - "Drzewo Sefirotów" odpowiada "stopniom ognistym").
Pytanie skierowane do króla przez Izajasza w sprawie kierunku kroczenia cienia zdaje się być podchwytliwe i mające na celu wybadanie jego rozumienia charakteru zapowiedzianego wyleczenia. A przypuszalnie nie chodziło o byle co, lecz o wytworzenie się potężnego, śmiercionośnego ropnia (przyodbytniczego, jak u Filistynów w 1 S. 5-18!).
Rzecz jasna, "plaster figowy", który zdaniem rozmaitych komentatorów miał tu zwyczajnie oddziałać leczniczo w ciągu trzech dni, jest tłumaczeniem uciesznym. Niech by sobie taki komentator przyłożył ów kataplazm w przypadku (nie daj Boże!) popadnięcia w ten rodzaj schorzenia...
Incydentu z tym pytaniem Izajasza i odpowiedzią króla nie ma zresztą w tekście z księgi Izajasza. Czyżby chodziło o kamuflarz w 2 Krl. istoty procesu, który miał polegać na "odwróceniu strzałki czasu"? Nagłe uzdrowienie króla zasadzałoby się wtedy na lokalnym takim odwróceniu w jego organizmie.
Byłoby to sensowne, ale pod warunkiem, że czas jest czynnikiem sprawczym w stosunku do realnego procesu, a nie tylko wymiarem mierzonym przez standardowy proces speriodyzowany. Otóż, tak właśnie pojmowano dawniej czas, jako jakby "modłę" (tzn. formę odlewniczą) dla procesu, będącego przestrzennie skanalizowanym ciągiem wydarzeń (stanów). Wszakże jednym ze znaczeń greckiego ajon - eonu (hebr. olam) jest "modła".
Trzeba też pamiętać, że tak zwane "cztery strony świata", wyznaczone punktami kardynalnymi, to nie .tylko abstrakcyjny kartezjański układ odniesienia w przestrzeni, lecz zgodnie z pradawnym ujęciem, to układ czterech mocy kierunkowych o różnych jakościowo oddziaływaniach. W Biblii będąone nazywane arba ruchoth (= "cztery wiatry" (duchy, tchnienia)) oraz symbolizowane przez "cztery konie", różnej maści (Za. 6.1-8; Obj. 6.1-8), powiązane z czterema "istotami żywymi" merkaby, a ponadto (i nie tylko) z "czterema Żywiołami"; wszystko to zarazem miało swój aspekt astronomiczny. Z tych to żywiołów zbudowane jest ciało człowieka i ożywione przez ich ruchoth, a jego typ psychiczny zależny jest od ich zrównoważenia (wątek ten pięknie opisuje Księga Zohar). Czytelnik niedługo przekona się, że powyższe napomknięcia nie będą bez znaczenia dla dalszego
wywodu.
Jakby nie było, to "znakiem od Pana" jest odwrócenie biegu czasu mierzonego na "stopniachAchaza" (="Ten, Który Chwyta Mocno" (też: "zabiera")").
A co powiedzą równoważności gematryczne dla użytych w cytowanym
tekście wyrażeń?
Najprościej chyba zacząć od zegaraAchaza, który został określony, jako: maaloth (=546) achaz (=16) = 562 - "stopnieAchaza". Otóż, 562 przynosi: tzaad (=164) ha (=5) tzel (=120) ha (=5) cheres (=268) = zman (=97) ha (=5) tahalukhah (=460) = oth (=407) ha (=5) iddan (=124) jhwh (=26) = szechin (=368) chizqijahu (=136) ha (=5) machah (=53), czyli, że "stopnie Achaza" odpowiadają "kroczeniu cienia słońca", "wyznaczonemu czasowi kroczenia do przodu (lub: "procesji)", "znakowi okresu czasu Pańskiego" i "wrzodowi Hiskiasza, który się rozpuszcza (lub: "wyczyszcza")".
A teraz odnieśmy to po prostu do "czasu Hiskiasza" jako eth, czyli: eth (=470) chizqijahu (=136) = 606 = lath (=39) ha (=5) + 562, tzn.: "czas Hiskiasza", to "magia (ars arcanum, zob. Wj. 7.22 i n.) czasu kroczenia" etc. Gdyby zaś za
punkt wyjścia wziąć "godziny", które przecież wskazuje zegar Achaza, to będzie: szaoth = 776 = qeneh (=155) ha (=5) middah (=49) ha (=5) + 562, a więc, że "godziny" odnoszą się do "prętu mierniczego (+562)". W tym może zawierać się sugestia, iż chodzić może o słoneczny zegar egipski (?).
No dobrze, ale co ma do tego "plaster figowy", z którym związana jest obietnica odwiedzenia Domu Pańskiego (tj. świątyni) w trzecim dniu?
Plaster ten nazywa się develeth (=436) teenim (=501) = 937, i wobec tego: 937 = qedem (=144) ha (=5) eth (470) ha (=5) szuvah (=313) = acharith (=619) ha (=5) szuvah (=313) = derekh (=224) b (=2}jom (=56) ha (=5) szeliszi (=650) = beth (=412) jhwh (=26) tzevaoth (=499). Otrzymaliśmy więc następujące równoważności dla "plastra figowego": "początek czasu powrotu", "koniec powracania", "droga w dniu trzecim", i "Dom Pana Zastępów". Trzeba podkreślić, że b (=2)jom (=56) ha (=5) szeliszi(=650) = 713 = teszuvah = szabbathaj, tj., że "w dniu trzecim" nastąpi "powrót" (też: "odpowiedź"), czemu odpowiada "Siódmy", nazwa planety Saturn w astronomii hebrajskiej, a Saturn to grecki Kronos. W tym miejscu wypada chyba odnotować, że jest to czas nowiu i pobytu Jezusa w grobie, czemu odpowiada "zburzenie i odbudowanie świątyni", tj. jego ciała.
Ostatecznie "plaster figowy" (=937), to semel (=130) el (=31) szaddaj (=314) ha (=5) marpe (=321) chizqijahu (=136) - "symbol Boga Wszechmogącego uzdrowienia Hiskiasza".
Główną postacią rozważanej tu opowieści, możnaby rzec, jej spiritus movens, jest bezsprzecznie Izajasz, przywódca szkoły proroków dworskich. On to, i ewentualnie jego "ojcowski duch" (por. relację Eliasza do Elizeusza, i fakt, że "uczeń prorocki" nazywany był ben ha navi - "syn proroka") w dwóch jego następcach (mam tu na myśli hipotetycznych "Deutero- i Trito-lzajasza") najobficiej wieszczą o Mesjaszu, zarówno w jego roli ofiary przebłagalnej, jak i przyszłego Zwycięzcy (którego typem jest m.in. Koresz - "Cyrus").
Izajasz osiąga też zasadniczy cel inicjacji w Izraelu, którym jest dostąpienie wizji merkavah.
Przeprowadziłem pobieżną analizę określenia Izajasza jako członka społeczności (tzn. imię własne + imię ojca), która okazała się dla mnie być szokującą. Otwiera ono zresztą narrację o Hiskiaszu w Iz. 38.1 jeszajahu (=401) ben (=52) amotz (=137) = 590 - "Zbawienie Jhwh, syn Mocnego". Wartość 401 przynosi od razu słowo oth (1+400; bywa pisane bez waw), czyli "znak" a dla liczby wieńczącej część I, 137, warto podać pełną listę terminów, bo jest więcej niż znamienna. Oto one: elohe (=46) amen (=91)- "Bóg Amen" (u Iz. 65.16, por Obj. 3.14), ofan (1+6+80+50) - "koło" (w tym przy merkabie i tegoż anioł, jako "duch Istoty Żywej"), ofen (1+6+80+50) - "właściwy", "stosowny czas", "sposób zachowania", motza (40+6+90+1) - "wyjście", "pochodzenie" (użyte w Mi. 5.1 dla pochodzenia Mesjasza w związku z Bethlechem), qabbalah (100+2+30+5) -"otrzymywanie", "przejmowanie", "wzięcie", "Kabała", niuf (50+1+6+80) i noef (50+1+6+80) - "cudzołóstwo" i "cudzołóżca" (znany symbol grzeszności w ogóle, oraz jako niewierności wobec Boga i Jego Tory; Jezus wziął na siebie to brzemię),
nemueli (50+40+6+1+30+10) - "Bóg rozciąga, rozpościera" (imię własne), metzevah (40+90+2+5) - "słup", "pomnik", "menhir", "straż garnizonu", tzelivah (90+30+10+2+5) - "ukrzyżowanie (!!!)", "powieszenie".
Na zakończenie tej listy można dodać jeszcze wyrażenie dag (=7) tzali (=130) - "pieczona ryba", którą wraz z chlebem podaje Jezus Chrystus na śniadanie siedmiu swym uczniom podczas ostatniego spotkania po zmartwychwstaniu (J. 21.1-14). Wiadomo jak ścisły związek symboliczny łączy Chrystusa z rybą, o czym będzie jeszcze mowa...
W tej chwili przypomniało mi się przedstawienie krucyfiksu z czasów Karola Wielkiego (zob. ryc. na str. 358), na ramionach którego (tj. krzyża) zawieszone są dwie pary ryb (właśnie!), jedna w kształcie litery alfa, a druga omega ("Jam jest alfa i omega"...); coś niedobrze z tym końcem ery Ryb? A w ogóle, to w tamtych czasach egzegeci wiedzieli lepiej, o co w Biblii chodzi...
Na razie, niech zestaw tych znaczeń dla 137 mówi sam za siebie, a wypada jeszcze dodać, że zgodnie z tradycją rabiniczną, Izajasz został uśmiercony (w drzewie cedrowym) na polecenie króla Manassesa.
Z kolei, ben amotz ma wartość 189, którą ponadto ujawniają tylko słowa: qefadah (100+80+4+5) - "wstrząsanie", "wzdryganie się", "unicestwienie", qathaf (100+9+80) - "wyrwać", "zrywać", "zerwać", athalef (70+9+30+80) - "nietoperz" (ponury to symbol w Biblii w parze z "kretem"), oraz wyrażenie machaneh (=103) elohim (=86) - "zastęp Boży" (ciekawe, że odpowiada swą wartością kokhavim (=98) ha (=5) elohim (=86); zresztą "zastęp" jako ha (=5) tzeva (=93) = 98 = kokhavim (=98), czyli "gwiazdom Bożym").
Co więcej, całość określenia imiennego Izajasza, mająca wartość 590, odpowiada: nolad (=90) min (=90) ha (=5) majim (=90) we (=6) min (=90) ha (=5) ruach (=214) = ben (=52) ha (=5) elohim (=86) ha (=5) nolad (=90) mechadasz (=352), czyli: "narodzonemu z wody i z ducha", a zarazem - "Synowi Bożemu na nowo narodzonemu". Są to oddane po hebrajsku słowa Jezusa w trakcie rozmowy z Nikodemem (J. 3.3,5)! Oczywiście, trzeba będzie powrócić we właściwym czasie (al ofenl) do tych i wielu innych wypowiedzi Nowego Testamentu, ale obecnie chodzi tylko o to, że wielki prorok mesjaniczny - Izajasz, być może uzyskał status Syna Bożego (jako "Syna Marnotrawnego, który powrócił"). Uchylmy tutaj jednak już rąbka tajemnicy, podając pełną listę słów dla 590. Będą to: szimmurim (300+40+200+10+40) - "czuwanie", "nocne straże" (tylko w Wj. 12.42 na określenie nocy paschalnej wyjścia z Egiptu; por. słowa Jezusa i jego stan w ogrodzie Gethsemane - "Prasie Oliwnej" - Mt. 26.36-46, Mk. 14.43-50 i Łk. 22.39-46), szeretz (300+200+90) - "stworzenia rojące się i pełzające", "płazy", "gady" (por. np. Kpł. 11.10 i 44), tufinim (400+80+10+50+10+40) - "ofiara pokarmowa" (ogniowa, tylko w Kpł. 6.14), heeWr(+570+2+10+200) b (=2) esz (=301) - "przeprowadzać przez ogień" (albo w kulcie obcym, albo czyni to Pan, por. np. Iz. 43.2), qetzath (100+90+400) - "podsumowanie", "koniec", taqif (400+100+10+80) - "silny (ar.)" i szappir (300+80+10+200) - "piękny (ar.)". Pamiętajmy, że "Żywy Bóg", to "ogień pożerający" i strasznym jest dostać się w jego ręce (eta), a narodzenie przez "Chrzest Ducha", to zarazem i z "ognia", bo jest On ognisty. Dość o tym!.
Powracam do pełnego określenia Izajasza z 38.1, ujmującego również jego "profesję", tj.: jeszijahu ben amotz (=590) ha (=5) navi (=63) = 658.
W moim katalogu gematrycznym nie występuje żadne pojedyncze słowo biblijne o tej wartości. Ale znalazły się tam określenia: tehom (=451) rabbah (=207), jako równoważne tehom (=451) rahav (=207), oznaczające "wielką otchłań" i "otchłań Rahab". Pogrążenie się w głębinach środowiska "tego, który ma się powtórnie narodzić z wody i z ducha" byłoby jednak w tym miejscu przedwczesne, ponieważ chciałbym jakoś zaokrąglić historię Hiskiasza.
Otóż, jak już wiadomo, na samym jej początku przychodzi Izajasz (Iz. 38.1), wiedziony Duchem Pańskim, i ogłasza królowi wyrok w słowach: meth (=440) attach (=406) we (=6) lo (=31) tichjeh (=423) = "ty umrzesz, a nie będziesz żył", co w ogólniejszym sensie można odczytać ten sam zapis, jako: meth (=440) we (=6) /o (=31) techijah (=423) = 900 - "umarły i nie ma powtórnego ożywienia".
Tak, czy owak, otrzyma się idealną zgodność ze stanem Izajasza, skoro 900 = ruach (=214) jhwh (=26) b (=2) jeszijahu (=401) ben (=52) amotz (=137) ha (=5) naw (=63), tj.: "Duch Pański w Izajaszu (albo: "przez", "na"), synuAmosa, proroku".
Wszakże, po modlitwie Hiskiasza, nasz prorok wraca z odwróceniem wyroku Pańskiego, co tutaj wskażą tylko dwie permutacje, odwracające te same litery w dwóch słowach, tzn., że w meth (40+400) przestawienie da tam (400+40), a w to (30+1) - el (1 +30). Wówczas "zmarły" zmieni się w "scalonego", "zupełnego", "całkowitego", "prostego", "niewinnego" i "doskonałego", zaś negacja lo w "Boga". Całe wyrażenie liczby 900 przekształci się przeto w tam we el techijah -"doskonały i Bóg powtórnego ożywienia" (a trzeba wiedzieć, że w hebrajskim techijah znaczy zarazem "zmartwychwstanie"). Odpowiadać temu będzie równoważność: 900 = ruach (=214) jhwh (=26) b (=2) tehom (=451) rabbah (=207) - "Duch Pański w wielkiej otchłani".
Nie chciałem o niej pisać, a tu masz, od razu się samochcąc pojawiła! Jeśli tak już się stało, to chociaż napomknę tylko, że po egipsku "zmarły", to również met a "doskonały", "całkowity", to tem(u), item, będące też imieniem wyjściowym bóstwa (zwykle przyjęto go nazywaćAtum) Junu (biblijne On, greckie Heliopolis; podaję na ryc. str. 369 jego znamienny hieroglif). Tem działa stwórczo jako Tem-Khepri w ojcowskiej otchłani Nun, no i wkraczamy w kosmogonię a także inicjacyjne ujęcie narodzin Nefer-Tem(u), w wersji memfickiej, jako syn Ptaha i Sekhet (albo też Pakhet i Bast). Warto przyjrzeć się ich przedstawieniom (ryc.) i dodać, że imię Ptah odpowiada hebrajskiemu słowu pathach (80+400+8) - "otwierać", "zaczynać", oraz pittuach (80+400+6+8) - "ryt", "rzeźba". I taki jest właśnie sens imienia Ptah w egipskim: "ten, który otwiera i rzeźbi (w sensie "żłobienia", "drążenia")". Nie mogę się powstrzymać od przywołania początku Księgi Formowania - sefer ha jetzirah, gdzie pisze się:
"Za pomocą 32 cudownych ścieżek Mądrości wyrył Jah, Pan Zastępów,
Bóg Izraela, Bóg Żyjący, Król Świata, Bóg Wszechmogący, (etc)... i stworzył świat".
Czy w ogóle wolno mi wprowadzać tutaj te egipskie analogie? A niby czemu
nie? Czyż nie wolno od dawna naszym "zbabiloniałym" egzegetom swobodnie
zestawiać różnych otchłannych potworów z Enuma elisz z kosmogonią biblijną?
Tymczasem, moim zdaniem (tak samo uważał stary, ale za to jeden z najznakomitszych egiptologów- E.A. Wallis Budge) analogie egipskie sąi ideowo i symbolicznie bliższe Biblii, niż sumero-babilońskie (za wyjątkiem może mitów o Raju i Potopie, choć i tu egipskie "przepływanie barki" przez zaświaty Nun dostarczy przynajmniej lepszej interpretacji sensu zaświatowych Pól Błogosławionych i "Arki Noego").
Jest rzeczą interesującą, że św. Klemens Aleksandryjski w swych "Kobiercach", o ile dobrze pamiętam, nie tylko nie odnosi się krytycznie do wierzeń i obrzędów egipskich, ale niekiedy i z pewnym aplauzem o nich pisze. Chwała Bogu, że nareszcie pojawiło się u nas piękne wydanie jego dzieła.
Powie ktoś - ale ten egipski zoomorfizm w przedstawianiu bóstwa...
A czy np. aż trzy cherubiny w wizjach tronowych (Ez. i Obj.) nie mają przypadkiem oblicz lwa, byka i orła? A Gołębica i Baranek? A może ten ktoś przeczytał sobie wersety z Ozeasza (13.7-9) i zestawił je z charakterystyką Bestii z morza w Apokalipsie (Obj. 13.2), tej o imieniu 666? Chodzi o przyrównanie się Pana do lwa (szacha/=338), niedźwiedzicy (dov=6) i pantery (nemar=290), a szachal we dov we nemar- 646, więc 666 = 20+646, zaś 20 przynosi słowa: k (=20) - "jako", "jak" i chazah (8+7+5) - "wizualizuje proroczo". Podaję to tutaj, bo zapomniałem o tym napisać w swoim artykule na temat 666, cytowanym w części I.
Chciałbym przy tym mocno podkreślić, że czym innym jest ukazywanie analogii między Biblią a innymi religiami, a czym innym jest synkretyczne ich "ładowanie" jak popadnie np. w chrześcijaństwo, jako rzekomo poszerzające je składniki. Taki obrzydliwy synkretyzm charakteryzuje współczesny New Age, będący w gruncie rzeczy skomercjalizowaną quasi-religią postmodernizmu, a przeto klasycznym kolażem wątków tradycyjnych, pobranych z różnych religii, z elementami nauki i paranauki.
Ufl Ulżyło mi narazie i na chwilę jeszcze powrócę do Egiptu w związku z treściami wymienionymi dla wartości 900. Należy mianowicie podkreślić, że wartość techijah (=423), tj. "powtórnego ożycia", czy "zmartwychwstania", odpowiada dwukrotnie wymienionemu w Biblii imieniu egipskiego bóstwa Tuchoth (9+8+6+400=423), czyli Thotha-Dżehuti. Był to Pan wszelkiej mądrości i nauki, a w tym specjalista od magii powtórnego ożywienia. Jeszcze raz pozwalam sobie zacytować kluczowe tutaj wersety z księgi Hioba we właściwym tłumaczeniu (bo czytelnicy Frondy już o tym trochę wiedzą): Jb. 38.36: "Kto umieścił w Thocie mądrość, Albo Ibisowi dał rozumienie?"
Wiadomo, że "ibis", to główny zoomorficzny symbol Thotha (jako ibis bagienny, tj. biały z czarnymi plamami). W jego to formie Thoth przenosi na skrzydłach ożywającego faraona przez zaświaty otchłani Nun (w tekstach piramid). Jest to odpowiednik "orła Pańskiego" przenoszącego na swych skrzydłach Izraela przez pustynię. Z niezwykłą precyzją mówi o tym gematria, bo: tuchoth = 423 = techijah = sekhwi (=336) ha (=5) laban (=82), czyli, że "Toth", odnoszący się do "powtórnego ożywienia" zawiera się w "białym ibisie". Od razu też widać, że hebrajski sekhwi jest fonetycznie zbieżny z egipskim tekhi. Najdziwniejszym jest to, że w nowohebrajskim "ibis", to po prostu ibis (1+10+2+10+60=83). Wobec tego sekhwiha laban = 423 = szem (=340) ibis (=83), tj., że "biały ibis (bibl.)", to "imię ibisa (nowohebr.)". Ale mało z tego, gdyż okazuje się, że tuchoth = 423 = mag (=43) mitzrajim (=380) = chenokh (=84) eretz (=291) cham (=48) - "Toth", to "mag egipski" i "wtajemniczony ziemi Chama" (druga, obok mitzrajim, nazwa Egiptu w Biblii). Nie ma co tu wybrzydzać nad pojęciem "maga". Czyż to nie trzej magowie nawiedzają dzieciątko Jezus w Bethlechem?
Z najprostszej gematrii wynika dalej, że techijah (=423) może zachodzić na różne sposoby, a wśród nich także reinkarnacji, ponieważ 423 = ratzon (=346) ha (=5) gilgul (=72) = nin (=110 = am - "lud") ha (=5) szuv (=308) = gilgul (=72) le (=30) e/ef (=111) dor (=210), a wszystko to znaczy, że "powtórne ożywienie" może odpowiadać "woli (pragnieniu) powtórnego ucieleśnienia", "potomkowi (albo: "ludowi"), który powraca", "reinkarnacji do tysięcznego pokolenia" (por. Wj. 20.6 i Ps. 105.8). Samo pojęcie gilgul, odgrywające wielką rolę w Kabale Izaaka Lurii, zasadniczo oznacza "toczenie się", "obracanie się (koła)", a swą wartością 72 koresponduje ze słowem chesed (8+60+4), "łaską", "miłością", "uprzejmością", "obwinieniem", "zarzutem"; zresztą w/w ratzon też może oznaczać "łaskę", oprócz "woli", czy "pragnienia". Konsekwentnie więc sekhwi = 336 = ruach (=214) gilgulim (=122), co znaczy, że "ibis", to "duch powtórnych ucieleśnień". Tutaj wypada podkreślić, że wartość 122, to także liczba "krzyża" - tzelav (90+30+2), jako narzędzia męki. I oto mamy, że 122 = gilgul (=72) ha (=5) adam (=45), czyli że "krzyż" odpowiada "reinkarnacji człowieka (rodzajowego)". Cóż to jest więc brzemię krzyża? Zainteresowanego problematyką reinkarnacyjną czytelnika odsyłam do mego artykułu "Krytyka krytyki NewAge" (UJ, Kraków, 1995), gdzie została ona rozważona na przykładzie św. Jana Chrzciciela.
Jak była o tym wyżej mowa, symbol orła w Biblii i innych religiach, to w Egipcie symbol ibisa. Dlatego neszer (=550) = ruach (=214) sekhwi (=336) -"orzeł" obejmuje "ducha ibisa". Jako symbol kosmogonicznego Ducha Bożego, unoszącego się nad wodami otchłani (Rdz. 1.2), zawiera on w sobie "gołębicę", jako symbol Ducha Świętego (w innej roli, a zarazem imię Jonasza), bo: neszer (=550) = daath (=474) ha (=5) jonah (=71) - "orzeł" to "poznanie gołębicy (Jonasza)". Tu przerywam wątek egipski i wracam do opowieści o Hiskiaszu, aby wpierw odnotować fakt, że wyrażenie /o (=31) tichjeh (=423) = el (=31) techijah (=423) = 454, są równoważne "pieczęci" - chotam (8+6+400+40) i "obszarowi", "regionowi" - techum (400+8+6+40). Stąd wynika, że dwie równoważne sobie alternatywy: "nie ma powtórnego ożywienia" i "Bóg powtórnego ożywienia" odpowiadają "pieczęci", a ta wyznacza przynależność do danego "regionu administracyjnego". Istotnie, ten, kto uważnie przeczytał Apokalipsę, oraz listy św. Pawła, ten wie, jaką ogromną rolę odgrywa "pieczętowanie". "Pieczęć" mianowicie określa albo zbawienie (te od Baranka), albo potępienie (te od Bestii 666). Po rozłamaniu czterech pieczęci wyjeżdżają kolejno cztery konie (Obj. 6.1-8) od czterech Istot Żywych merkaby. Już poczyniłem o nich uwagę powyżej, a tutaj chodzi mi tylko o związek tego wszystkiego z "pieczęcią", polegającą na równoważności: chotam = 454 = arbaah (=278) susim (176) = susim (176) keruvim (=278), a więc, że "pieczęć" przynosi "cztery konie", będące "koniami cherubinów". Przypominam, że chodzi o "cztery wiatry ("duchy")" - moce kierunków kardynalnych. Św. Paweł nieraz mocno podkreśla, że ma się do czynienia z
"pieczęciąducha". Trudno żeby było inaczej, skoro porządek atbasz dla "ducha", "wiatru", "tchnienia" - mach (200+6+8) przynosi słowo pozabiblijne: gippes (3+80+60=143) - "pieczętować", "poprawiać".
Wprowadzając "pieczęć" - chotam = 454 do wyjściowej dla nas wartości 900, dostanie się, że 900 = chotam (=454) ha (=5) emeth (=441) - "pieczęć prawdy" (albo odwrotnie: "prawda pieczęci", przy zmianie szyku wyrazowego). Można jeszcze dodać, że "prawda" - emeth (1+40+400), zawiera w sobie meth -"umarły", "umierać", ale w powiązaniu z wyjściową "jednością początku" litery a/ef (1 +30+80=111!), a zatem "matkę" em (1 +40=41), wtedy - litery taw (400+6) - "znaku (granicy)".
Badając dalej liczbę 900, to powinno się stwierdzić, że przynosi ona tylko dwa pojedyncze słowa biblijne, tj.: reszeth (200+300+400), jakże bliskie fonetycznie "początkowi" - reszith, ale znaczące "sieć", "sidła", oraz, o wielkiej wadze w historii Hiskiasza, czasowniksathar (300+400+200) - "wysypywać się", "przełamywać", "wybuchać" (użyte wyłącznie do wrzodów odbytnicy u Filistynów w 1 S. 5.9). Dla reszith - "sieci" zacytuję jej wystąpienie w Trenach jeremiaszowych:
1.12: "Nuże, wy wszyscy, którzy przechodzicie drogę, spójrzcie i patrzcie: Czy jest ból równy mojemu bólowi, który mi zadano, którym dotknął mnie Pan w dniu zapalczywości gniewu swojego?
13: Z wysoka zesłał ogień do moich kości i on przeniknął je, rozciągnął sieć na moje nogi, zawrócił mnie, spustoszył mnie, uczynił na zawsze chorym". Czy mogą zadziwić już dalsze równoważności dla 900? Oto niektóre z nich: pesach (=148) b (=2) szachath (=708) beli (=42) = mimethim (=530) b (=2) szehin (=368) = oreg (=204) ha (=5) batza (=162) chajim (=68) mi (=40) dallah (=39) / (=30) olame (=156) olamim (=196) = szeol (=337) ha (=5) beth (=412) olam (=146) = sziveah (=377) iddanin (=184) b (=2) szeol (=337) = eth (=470) ha (=5) szuvah (=313)jhwh (=26) elohim (=86) = lachasz (=338) maaloth (=546) achaz (=16), co znaczy: "przejście do dołu zagłady", "aniołowie śmierci przy wrzodzie", "tkacz, który odcina życie od krosien na wieki wieków", "Szeol wiecznego domu" (Ekl. 12.5), "siedem okresów w Szeolu", "czas powrotu (odwracania) Pana Boga", "zaklinanie stopni Achaza". W tej chwili przyszły mi do głowy jeszcze dwa wyrażenia: sziveah (=377) iddanim (=174) ha (=5) fro/(=50) atze (=170) ha (=5) eden (=124) = 900 = cheszbon (=366) / (=30) szechin (=368) hiząijahu (136), tj.: "siedem okresów wszystkich drzew Edenu (albo: "rozkoszy")" i "rachuba dla wrzodu Hiskiasza". Na razie wystarczy!
Łatwo zauważyć, że znalazły tutaj swoje miejsce również charkterystyczne zwroty króla Hiskiasza. Wystąpiły jednak i nowe wyrażenia, i to wielce tajemnicze... Mam tu na myśli przede wszystkim owe "siedem okresów czasu", które w wersji aramejskiej (z końcówką (ar.) - n, jak to jest u Daniela) skojarzone zostały z końcówką hebrajską - m, ze "wszystkimi drzewami Edenu". Te koi atze eden = 344 odnoszą się do pardes (80+200+4+60=344) - "sadu", którym był Raj, skąd 344 = b (=2) tzelem (=160) gan (=53) ha (=5) eden (=124) - "na obraz Ogrodu Rozkoszy". W ten sposób mamy do czynienia z opozycją "Szeol" kontra "Raj". Określenie "wszystkie drzewa Edenu" pojawiło się u Ezechiela w związku z losem
ubóstwionego faraona, który popadł w pychę. Tymczasem "siedem okresów" wystąpiło w analogicznej sytuacji, w jakiej znalazł się Nebukadnezar, władca Babilonu u Daniela.
Aby przybliżyć inicjacyjny, a zarazem historiozoficzny sens powyższych stwierdzeń, wypada zacytować, choćby skrótowo, odnośne wypowiedzi obu proroków. Ez. 31.9: "Uczyniłem go pięknym dzięki jego bujnym gałęziom;
zazdrościły mu wszystkie drzewa Edenu, które były w Ogrodzie Bożym.
10: Dlatego tak mówi Wszechmocny Pan: Ponieważ był wysokiego wzrostu i wierzchołkiem swym sięgał obłoków, i jego serce wzbiło się w dumę z powodu jego wielkości.
(to po jego ścięciu; por. wypowiedzi Jana Chrzciciela o drzewach ze złym owocem) -13: Na jego ściętym pniu osiadły wszelkie ptaki niebieskie, a na jego
konarach rozłożyły się wszelkie zwierzęta polne. 14: Aby już żadne drzewo nad wodami nie wynosiło się ponad miarę i swoim wierzchołkiem nie sięgało obłoków, i aby żadne drzewo, pojone wodą, nie przewyższało ich swoją wielkością. Gdyż oni wszyscy skazani są na śmierć, do krainy podziemnej, pomiędzy synów ludzkich, do tych, którzy zstąpili do grobu." Ale cóż spowodowało wielkość faraona? Mówi o tym wyraźnie werset wcześniejszy: Ez. 31.4: "Wody go wykarmiły, pratoń (jest: tehom - "otchłań") wyniosła
go wysoko, swoje strumienie roztoczyła dookoła miejsca, gdzie był zasadzony , a swoje potoczki puściła do wszystkich drzew polnych" (por. jeszcze werset 6).
I oto znów mamy "otchłań", tak mocno powiązaną z Egiptem, a co więcej wiadomo, że w niej zawiera się także Szeol, skoro dalej czytamy: Ez. 31.15: "Tak mówi Wszechmocny Pan: W dni, gdy zstąpił do Szeolu, okryję otchłań ciężką żałobą po nim, wstrzymam jej strumienie i zatamowane zostaną wielkie wody".
To, że Szeol znajduje się w otchłani jasno mówi księga Hioba, co ma też związek z poszukiwaniem "miejsca mądrości" - chokhmah (także z 7-dzielnością skojarzoną):
Jb. 26.5: "Duchy mocarzy wiją się pod wodami i tychże mieszkańcy; 6: Obnażony jest przed Nim Szeol, a Abaddon nie ma żadnego
okrycia (tłumaczenie własne)".
Warto z tym jeszcze porównać Ps. 88.4-7 i Jon. 2.1-10. A co się tyczy "mądrości", to tylko: Jb. 28.22: "Abaddon i Śmierć mówią: Słyszycie wieść o niej".
Tymczasem u Daniela znajdujemy taką samą metaforę potężnego władcy babilońskiego, Nebukadnezara, jako wielkiego drzewa (Da. 4.1-34). Wystarczy, jeśli zacytuję fragment mówiący o "siedmiu okresach", po "ścięciu drzewa": Da. 4.12: "Lecz jego pień korzenny zostawcie w obręczy żelaznej i
miedzianej (por. "metale" królestw u Daniela), na niwie zielonej;
niech rosa niebieska go zrasza i niech ma udział ze zwierzętami
polnymi w ziołach ziemi. 13: Jego ludzkie serce niech się odmieni, niech będzie mu dane serce
zwierzęce! I niech przejdzie nad nim siedem wieko w (lepiej:
"okresów", bo jest iddanin)".
Powyższe wypowiedzi z Ez. i Da. zdają się sugerować, że w zaświatach "otchłani" zawierają się zarówno Szeol, jak i Eden, i że z obu tymi "środowiskami" powiązana jest jakoś czasowość "siedmiu okresów". W każdym razie pewne światło rzucają tu następujące równoważności: b (=2) majim (=90) rabbim (=252) = 344 = pardes (80+200+4+60) = gan (=53) eden (=124) bi (=2) metzulah (=165) = dag (=7) szeol (=337), tj., że " w wielkich wodach" zawierają się "ogród owocowy", czemu odpowiada "Ogród Rozkoszy (Raj) w głębinach", oraz "ryba (=7!) Szeolu". Ta "ryba Szeolu", to "wielka ryba", która połyka Jonasza ("Gołębicę"). Jej wnętrze to "łono Szeolu" i ona to zawraca Jonasza z podróży morskiej do wspaniałego Tarszisz na dalekim zachodzie, aby prorokował Niniwie (="Dom Ryby" i zarazem - "Potomka"). Stąd też dag (=7) gadol (=43) jonah (=71) = 121 = ninweh (50+10+50+6+5), a tarszisz (400+200+ 300+10+300) = 121 x 10. Poleciłbym uwadze czytelnika całość narracji o Jonaszu w skojarzeniu z wypowiedzią Jezusa o "znaku Jonasza", i to łączności z Jego przejściem przez świat podziemny i obietnicy danej "dobremu" łotrowi na krzyżu, że "dziś jeszcze będzie w Raju".
Co więcej, inne określenie "dobrego miejsca w zaświatach", to "łono Abrahama" (por. Łk. 16.22-23) = rechem (=248) abraham (=248) = 496 (albo może lepiej: semel (=130) choq (=118) abraham (=248) = 496 - "wyobrażenie łona Abrahama"), co z kolei przynosi zmanim (=147) ha (=5) pardes (=344) = gan (=53) eden (=124) ha (=5) szaddaj (=314) = pardes (=344) / (=30) gilgulim (=122) = ever (=272) ha (=5) tohorah (=219) = gehinnom (=114) /(=30) olame (=156) olamin (=196), tj., że "łono Abrahama (albo jego "wyobrażenie" w przypadku innego, mniej "żeńskiego" terminu cheq)", to "wyznaczone czasy ogrodu owocowego", jako "Ogrodu Rozkoszy Wszechmogącego", który jest (ewentualnie) "ogrodem dla powtórnych ucieleśnień", ale "czyściec (jest) po przeciwległej stronie", czyli w "Gehennie na wieki wieków". Proszę ciągle pamiętać, że olam to nie nieskończony czas. Ostatecznie mi (-40) jeme (=60) tehom (=451) = 551 = sziveah (=377) iddanim (=174) - "siedem okresów" wywodzi się "od dni (albo: "czasów") otchłani".
Czym jest wreszcie tych "siedem okresów"? Przyjrzyjmy się najpierw wszystkim pojedynczym słowom biblijnym, których wartościąjest 551, mając ciągle w pamięci los faraona i władcy Babilonu, ujętych w metaforze "ściętego drzewa". Mamy więc tutaj iszran (=1+300+200+50) - "drzewo budowlane" (!!!), teąumah (400+100+6+40+5) - "moc ostania się" (tylko w Kpł. 26.37) i moraszah (40+6+200+300+5) - "dziedzictwo", "posiadłość", zwykle używane w stosunku do Ziemi Obiecanej, ale u Ez. 36.5 - do Edomu (="(Ziemia) Czerwieni"). Los Edomu jest symbolem Szeolu, czy Gehenny, o czym najwyraźniej świadczą wypowiedzi tym razem u Izajasza (34.1-17). I nic dziwnego, skoro pur (=286) edom (=51=Jre/e) = 337 = szeol (300+1+6+30) - los Edomu (równoważnego "więzieniu"), to "Szeol". Jednym z bynajmniej "nierajskich" aspektów "siedmiu
okresów" jest więc, że 551 = szeol (=337) ha (=5) oreach (209) = pur (=286) edom (=51) tzelem (=160) ha (=5) middah (=49) = eth (=470) / (=30) edom (=51) - "Szeol wędrowca", to "los Edomu obrazu miary" (por. Iz. 34.17) i "czas Edomu". Ten "wędrowiec" niedługo okaże się ważnym pojęciem...
Dalej okazuje się, że 551 = tzeadah (=169)/ (=30) olame (=156) olamim (=196) = szanim (=400) ha (=5) olam (=146), czyli, że: "siedem okresów" równoważne jest "kroczeniu na wieki wieków", a ono "latom tego świata". Ale co ma wspólnego z tym ogólnym ujęciem "światowej czasowości" liczba 7? A no po prostu to, że midrasz (=544) sziveah (=377) iddanim (=174) = 1095 = me (=40) sziveath (=772) jeme (=60) ha (=5) beriah (=218), oraz, że szabbath (=702) = tzelem (-160) u (=6) demuth (=450) elohim (=86) = me (=40) sziveah (=377) iddane (=134) ha (=5) olam (=146), a zatem, że "midrasz (="wykładnia", "wyjaśnienie", "interpretacja") siedmiu okresów", jest "od Siedmiu Dni Stworzenia", a także, że "Szabat" dotyczy "obrazu i podobieństwa Bożego", które wychodzą "z siedmiu okresów świata". W ten sposób wyszło na jaw, jak bzdurna jest gadanina fundamentalistów z pod znaku "kreacjonizmu", upierających się przy dosłownym rozumieniu czasu kreacji w siedem dni (pomijając inne jeszcze, pozagematryczne
kontrargumenty).
Należy przy tym podkreślić, że "Szabat", znaczący też "tydzień", jako "siedem dni", już w samej swojej nazwie zawiera siódemkę. Jest to 1/4 miesiąca "ciążowego", tj. zaokrąglonego w górę do 28 dni miesiąca syderycznego, w stylu egipskim (w Biblii brzemienność też jest liczona jako 10 takich miesięcy, co odpowiada 40 tygodniom). Zajmowałem się przed laty analizą wszystkich zbadanych systemów starożytnych miar długości, wśród których wyróżnił się królewski łokieć egipski swym niecodziennnym i najwyraźniej czysto symbolicznym związkiem z podziałem opartym właśnie na liczbie 7. dzielił się on bowiem na 28 palców i 7 piędzi, a bóstwa patronujące kolejnym palcom odpowiadały bóstwom kolejnych dni miesiąca, któremu patronował oczywiście Toth. Przy użyciu tego właśnie łokcia (a nie zwykłego, który nazywał się remen), jako jednostki miary wznoszona była architektura sakralna (piramida Cheopsa miała wysokość wynoszącą np. 280 takich łokci!). Zresztą i w innych systemach miar obowiązywał związek z astronomicznymi cyklami kalendarzowymi i np. podział sześćdziesiętny dominował w Sumerze, Babilonii i Assyrii.
Szabat, jako dzień siódmy zwieńczał sześć dni roboczych i na cały tydzień nałożony był schemat kosmogonii, rzecz zwykła w dawnych kulturach. Jest to dzień odwrócenia się od świata i zwrócenia ku Bogu, ku realizowaniu w sobie Jego "obrazu i podobieństwa". Podziwiam wiernych wyznawców judaizmu za ich uporczywą walkę o utrzymanie sakralnego charakteru Szabatu, mimo naporu współczesnej cywilizacji z jej umasowioną przez mass-media i show business kontrkulturą i technologicznym utylitaryzmem. Nie można tego samego powiedzieć na ogół o tzw. "chrześcijanach", których święcenie niedzieli, jako "Dnia Pańskiego" jest obecnie więcej niż skromne. Mniemam, że i tak jedni i drudzy przegrają, bo nacisk "współcześniaków" jest miażdżący.
A teraz powracam do kwestii "wędrowca" przez "siedem okresów" (powtarzam: Szeolu, albo Raju). Rozważenie jej można zacząć od tego, że "okresom" iddanim (=174), odpowiada swą wartością edanim - "rozkosze" i
chalofim, czy chillufim - "zniszczenia", "przemijania", "podstawienia", "przemiany". I oto od razu mamy głębszy sens "siedmiu okresów", jako siedmiu edanim, albo chalofim i chillufim. W tym miejscu wypada uczciwie stwierdzić, że jednym z określeń Kabały na "reinkarnację" (oprócz gilgul i sod ha szelach -"tajemnicy wysłania") jest din (=64) foene (=62) chalof (=124) = 250 = derekh (=224) jhwh (=26) = ner- "prawo synów przemijania", którzy powinni iść "drogą Pańską", będącą "lampą oświecającą".
Tym sposobem "okresy" -iddanim mogą się odnosić zarówno do rajskich "rozkoszy", jak i "zniszczeń" Szeolu, bo: "przemijania", "podstawienia" i "przemiany", o nieco bardziej neutralnym zabarwieniu, trzeba by wiązać z powtórnym ucieleśnieniem. Wtedy 551 "siedmiu okresów" to daath (=474) ha (=5) gilgul (=72=chesed) - "poznanie reinkarnacji" (będące "łaską", albo "obwinieniem").AIe nie koniec na tym, bowiem, mówiąc ogólnie, "siedem przejść", to zasadnicze pojęcie inicjacyjne w wielu religiach. Np. w Egipcie będzie to przejście przez "siedem pomieszkań (albo: "sal" - Arit) Ozyrysa" (zob. rozdz. CXLIV i CXLVII egipskiej Księgi Umarłych, wyd. przez E. A. Budge'a, 1969), w judaizmie, to "przechodzenie przez 7 pałaców niebieskich -hekhaloth" (co opisuje bardzo obszerna literatura od późnej starożytności), w Islamie, to tzw. "nocna wycieczka Mahometa", a w Indiach, to ascensja mocy Kundalini przez 7 centrów - czakr w jodze "rozpuszczenia". A co można powiedzieć o chrześcijaństwie? Rzecz się ma analogicznie, a chodzi przede wszystkim o "przejście przez 7 Kościołów" w Apokalipsie, w zestawieniu z układami "7 plag", w których to "Kościołach" trzeba przezwyciężyć tkwiące w nich zło. Wówczas "Zwycięzca" uzyska na "ósmym" etapie wizję tronową merkaby. Ta siedmiodzielność obecna jest także na drodze mistycznej św. Jana od Krzyża, o której znakomitą rozprawę napisał mój przyjaciel dr Krzysztof Pawłowski ("Wąska ścieżka prawdy. Rozważania na podstawie filozofii jogi klasycznej oraz nauk św. Jana od Krzyża". Nomos, Kraków, 1996), a w protestantyzmie będzie to mistyka Sofii Johana Gichtela, ucznia Jakuba Boehme.
Andrzej Wierciński
Przybrane synostwo
czy
powrót syna marnotrawnego?
Część III: Imię Boże 900
ANDRZEJ WIERCIŃSKI
STATECZNYM sprawcą wszystkiego, co w tym świecie i poza nim, jest Bóg, którego imiona zawrze (zgodnie z historią Hiskiasza) liczba 900. Rzecz w tym, że wartość ta kryje w sobie „najdłuższe" imię Boga (według mojego dzisiejszego rozeznania) w Biblii, tj.: jhwh (—26) elohe (=46) ha (=5) elohim (-86) we (-6) adone (-65) ha (=5) adonaim (=105) ha (=5) el ( = 31) ha (=5) gadol (-37) ha (=5) gibbor (=205) we (=6) ha (=5) nora (=257) = 900, które znaczy: „Pan Bóg bogów i Pan panów, Bóg Wielki, Mocarz i Straszny" (Pwt 10,17). Ważny wydaje mi się fakt, że słowa gadol i gibbor zostały nietypowo zapisane bez litery waw, a oczywiście tylko wtedy uzyska się okrągłą liczbę 900. Wtedy też tylko zapis będzie się składał z 42 liter. Nie jestem tego pewien, ale sądzę, że trzeba tu odnotować związek ze słynnym w Kabale (obok siedemdziesięciodwuliterowego)1 „czter-dziestodwuliterowym imieniem Boga", które otrzymuje się także ze zliczeń
imion sefirotów, kiedy to binah zastąpiona jest przez tevunah, a chesed -— przez gedulah (według Bischoffa).
Numerologiczny sens liczby 42 jest szczególny, gdyż występuje w podziale Egiptu na czterdzieści dwa obszary kultowo-administracyjne (tzw. nomy), czemu odpowiadają czterdzieści dwa postoje testujące Izrael w czasie jego wędrówki przez pustynię, po wyjściu z tegoż Egiptu, a wreszcie czterdziestu dwóch przodków w genealogii Jezusa u Mt 1,1-17 (u Łk 2,23-38 jest ich 77; brak jest wiarygodnego wyjaśnienia tej różnicy). Dla dalszego pogłębiania sensu liczby 42, pozwolę sobie odesłać czytelnika do części I, gdzie była o tym mowa przy okazji analizy Psalmu 102.
Obecnie proponuję, żeby w związku z „powracaniem" lub „odwracaniem" czasu wziąć pod uwagę fakt, że 900 = bathar (=602) ha (-5) tov (-17) wa (=6) ra (=270) — „rozdziela na dwoje to, co dobre i złe", oraz pathar (= 289) ha (=5) etzamoth (-606) — „oddziela od siebie kości". Zajmijmy się tym, co to „rozdzielanie" zapewnia. W tym celu zwrócę się do tekstów Nowego Testamentu i zacznę od cytatu z Listu do Hebrajczyków:
4,12: „Bo Słowo Boże jest żywe i skuteczne, ostrzejsze niż wszelki miecz obosieczny, przenikające aż do rozdzielenia duszy i ducha, stawów i szpiku, zdolne osądzić zamiary i myśli serca.
13: 1 nie ma stworzenia, które by się mogło ukryć przez nim, przeciwnie — wszystko jest obnażone i odsłonięte przed oczami tego, przed którym musimy zdać sprawę".
Ten związek „miecza Ducha" ze Słowem Bożym podkreśla też św. Paweł:
Ef 6,17: „Weźcie też przyłbicę zbawienia i miecz Ducha, którym jest Słowo Boże".
Z niebywałą więc konsekwencją, o jednym z atrybutów anielskiej epifanii Jezusa Chrystusa, jako wewnętrznego Pantokratora w siedmiu „Kościołach" Apokalipsy, mówi się:
Obj 2,12: „To mówi Ten, który ma ostry miecz obosieczny."
Miecz ten wychodzi z Jego ust.
O jak najbardziej polaryzującej roli (i to także w sensie społecznym) wyraźnie wypowiada się sam Jezus w Mt 10,34-42 i Łk 12,49-59, i wiadomo, że „miecz Ducha", to „miecz" ognisty. Co więcej, taki miecz przeniknie również i duszę Matki Jezusa (Łk 2,35).
Co do tego wszystkiego nie pozostawiają żadnej wątpliwości równoważności gematryczne, ponieważ: miszpath (40+300+80+9) =• 429 = sziggaon (300+3 + 70 + 6 + 50) = cherey (=210) ha (-5) ruach (=214) = devar (-206) jhwh (=26) immanuel (=197) = qetzev (=192) devar (=206) el (-31) = devar (=206) jhwh (=26) ha (=5) qatzav (-192) = mirjam (=290) b (=2) tzelivah (=137) = b (=2) sziveanah (=427), a wszystko, tzn. „osąd (wyrok, sąd, prawo)",
„szaleństwa", dokona „miecz Ducha", stanowiący „Słowo Pana, Boga z nami", „Formę Słowa Bożego", „Słowo Pańskie, które rozcina", a dotyczy to też „Marii przy ukrzyżowaniu", i w ogóle zachodzi „poprzez siedem" (=427 = 7 x 61).
Otóż wartość 427, tego ostatniego słowa „siedem", to w moim przekonaniu zasadnicza cyfra gematryczna Najświętszej Marii Panny, ponieważ: 427 = em (=41) jeszua (=386) = mirjam (=290) em (=41) ha (=5) maleakh (= 91) = em (=41) ha (=5) maszijach (=358) ha (=5) chaj (=18) = ul (=37) ha (-5) szekhinah (=385) = sod (=70) ha (=5) ąorban (=352) = em (=41) ha (=5) bekhor (=222) w (=6) bene (=62) ha (=5) elohim (=86) = zera (=277) ha (=5) kenesijah (=145). Mógłbym jeszcze więcej podać zadziwiających równoważności dla 427, ale tyle wystarczy, a znaczą one: „Matka Jezusa", „Maria, Matka Posłańca", „Matka Mesjasza Żyjącego", „ciało Szechiny (= „Zamieszkanie", imię Bożej Obecności w świecie w kabale)", „Tajemnica Ofiary", „Matka Pierworodnego i Synów Bożych", „Potomstwo Kościoła". Jeśli idzie o te dwa ostatnie określenia, to ich rozumienie wymaga zapoznania się z wizją „Królowej Nieba" w Apokalipsie (12,1-17), która jest najpierw brzemienna jednostkowym Mesjaszem, a po Jego narodzinach i wniebowstąpieniu, oraz ataku Smoka i jego zrzuceniu na ziemię, staje się jako uosobienie „świętej elity" — „matką Synów Bożych". W ten sposób przecinam niepotrzebne spory egzegetyczne, bo najpierw to Maria, a potem Ona, jako „Kościół", którego staje się znakiem. Zresztą hebrajski jest tu całkowicie jasny, bo em (40+1) — „matka" odczytane jako om znaczy „lud", „społeczność". Ona to też jako „Oblubienica Baranka" przechodzi w Nową Jeruzalem. W innych religiach notoryczna jest postać „bogini miasta". Odwzorowanie astronomiczne dla Królowej Nieba, to oczywiście konstelacja Panny — Virgo (właściwie „Dziewicy", i tak też nazywa się w astronomii hebrajskiej, bo betulah). W Grecji odpowiada jej Persefona-Demeter.
Chciałbym jeszcze coś dodać, a mianowicie to, że 427 = mirjam (=290) ha (=5) islam (=132) = mirjam (=290) ha (=5) chasidim (=132), a więc, że chodzi w tym także o „Marię islamu" i „Marię Pobożnych". Trzeba pamiętać, że nazwa trzeciej religii monoteistycznej oznacza „poddanie się Bogu". Jak by nie było, w tych określeniach kryją się niezwykłe tajemnice objawień w Fatimie, ale nie ma tu miejsca na ich omawianie.
Na razie, w związku z powyższymi danymi, można stwierdzić, że 900 = 429 (=b+427) ha (=5) 466. Zawartość 429 już znamy, a dla 466 podam tu tylko dwa określenia, a mianowicie: talul (400+30+6+30) — „wysoko się wznoszący" i olam (=146) ha (=5) jetzirah (=315) — „Świat Formowania". Jest to drugi „świat" wśród „czterech światów" kabały i tak samo jest w gnozie islamu szyic-kiego, gdzie nazywa się on „światem wizerunku archetypowego" albo „światem aniołów". Odpowiada on u człowieka funkcji poznawczej, którą dawniej nazywano imaginatio vera (albo: activa), tj. wyobraźni w stanach zmienionej świadomości. W tym drugim „świecie" znajdują się zaświaty „rajskie" i „piekielne".
Ostatecznie sprawę Hiskiasza można zakończyć równoważnościami: mo~ szkhoth (=766) chizqijahu (=136) ha (=5) szechin (=368) = 1275 = tzel (=120) eser ( = 570) maaloth ( = 546) ha ( = 5) goel (=34) = eth (=470) szuvath (=708) zman (=97) — „więzy Hiskiasza, którymi jest wrzód", są wyznaczone „cieniem dziesięciu stopni Zbawiciela", jako „czasem odwrócenia wyznaczonego czasu".
Wszakże w kontekście liczby 900 wystąpiło stwierdzenie o „rozdzielaniu kości" i trzeba je wyjaśnić.
Na wstępie wypada zaznaczyć, że pojęcie „kości" (przede wszystkim chodzi o kość ludzką) w dawnych kulturach, to nie tylko zwykła kość, ale również „trwała esencja cielesności", jej jakby „zmineralizowana substancjalność". Pomijając pozabiblijne ujęcia (zresztą w hebr. etzem — „kość", znaczy zarazem „istota", „tożsamość", a otzetn — „siła", „moc", zaś atzumoth — „argumenty", „dowody"), zwróćmy się od razu ku Biblii, która zawiera przecież wspaniałą wizję Ezechiela „Doliny Wyschłych Kości" w rozdziale XXXVII. Oto ona:
37,1: „Spoczęła na mnie ręka Pana; i wyprowadził mnie w swoim duchu (jest b ruachjhwh — „w Duchu Pańskim"), i postawił mnie w środku doliny wyschłych kości.
2:1 kazał przejść dookoła nich, a oto było ich bardzo dużo w tej dolinie i były zupełnie wyschłe. 3: I rzekł do mnie: Synu człowieczy, czy ożyją te kości? I odpowiedziałem: Wszechmocny Panie, Ty wiesz.
4: I rzekł do mnie: Prorokuj nad tymi kośćmi i powiedz do nich: Kości wyschłe! Słuchajcie Słowa Pana!
5: Tak mówi Wszechmocny Pan do tych kości: Oto ja wprowadzę do was ożywcze tchnienie (jest tylko: ruach, i to we wszystkich miejscach, gdzie pada to określenie) i ożyjecie.
6: I dam wam ścięgna i sprawię, że obrośnięcie ciałem, i powlokę was skórą, i dam wam moje ożywcze tchnienie i ożyjecie, i poznacie, że Ja jestem Pan. 7: Prorokowałem więc, jak mi nakazano. A gdy prorokowałem, rozległ się głos, a oto powstał szum; i zbliżyły się kości, jedna kość do drugiej.
8: I spojrzałem: a oto pojawiły się na nich ścięgna i porosło ciało; i skóra powlekła je po wierzchu, ale ożywczego tchnienia w nich nie było.
9: I rzekł do mnie: Prorokuj do ożywczego tchnienia, Synu człowieczy, i powiedz ożywczemu tchnieniu: Tak mówi Wszechmocny Pan: Przyjdź ożywcze tchnienie, z czterech stron (czyli ruach mearba ruchoth) i tchnij na tych zabitych, a ożyją. 10: I prorokowałem, jak mi nakazano. Wtem wstąpiło w nich ożywcze tchnienie i ożyli, i stanęli na nogach — rzesza była bardzo wielka.
11:1 rzekł do mnie: Synu człowieczy, te kości — to cały dom izraelski. Oto mówią oni: Uschły nasze kości, rozwiała się nasza nadzieja, zginęliśmy.
12: Prorokuj więc i powiedz im: Tak mówi Wszechmocny Pan: Oto Ja otworzę wasze groby i wyprowadzę was z waszych grobów, ludu mój, i wprowadzę was do ziemi izraelskiej.
13:1 poznacie, że Ja jestem Pan, gdy otworzę wasze groby i wyprowadzę was z waszych grobów, ludu mój!
14: I tchnę w was ożywcze tchnienie, i ożyjecie; i osadzę was w waszej ziemi, i poznacie, że Ja, Pan, to powiedziałem i wykonałem, mówi Pan".
A oto, co mówi o tej wizji Ezechiela komentator Biblii Poznańskiej (s. 1130): „Wyschłe kości to wygnańcy Izraela rozproszeni wśród pogan. Po upadku Jerozolimy stracili wszelką nadzieję na zwycięstwo i odrodzenie narodowe. Bóg chce ich pouczyć przez Ezechiela, że choćby pomarli, On ma moc w pełnej liczbie sprowadzić ich do ojczyzny. W perykopie tej zatem nie chodzi przede wszystkim o zapowiedź prawdy o zmartwychwstaniu umarłych, jak sądzili Ojcowie Kościoła, ale o wyrażenie wiary, że Jahwe jest Bogiem, który jest Panem życia i śmierci, a dopiero ta prawda jest podstawą wiary w dogmat o zmartwychwstaniu".
Czy jest w tym racja? Jest, ale powierzchowna. Powiem krótko: gdyby Biblia miała tylko taki sens, jaki wynika z interpretacji współczesnych egzegetów, to w ogóle nie warto by Jej było pisać!!! Rzecz w tym, że w znacznej mierze odrzucają oni tradycję, która sięga na ogół (nie zawsze...) znacznie głębiej w niedocie-czone pokłady sensu tekstów biblijnych. Ponadto potrafią oni myśleć tylko w kategoriach alternatywnych. Tymczasem wiadomo nam już, że poprzez meta-foryzację uzyskać można syntetyczne (nie — synkretyczne) ujęcia schodzące w głąb tekstu. Pójdę więc właśnie tropem Ojców Kościoła.
Zacząć trzeba od opisu wprowadzenia proroka w stan ekstatyczno-wizyjny, albo może lepiej: w stan doznania „wyjścia z ciała (out ofbody experience). Jest on pełniejszy, i w związku z wizją tronową, w rozdziale VIII:
Ez 8,1: „Gdy w szóstym roku, w szóstym miesiącu, piątego dnia tego miesiąca siedziałem w swoim domu, a starsi judzcy siedzieli przede mną, spoczęła tam na mnie ręka Wszechmocnego Pana (= jad adonajjhwh).
2:1 widziałem, a oto była postać z wyglądu jakby człowiek; a w dół od tego, co wyglądało jak jego biodra, był ogień, a w górę od tego, co wyglądało jak jego biodra, był blask jakby połysk polerowanego kruszcu (tak właśnie wyglądał „siedzący na Tronie", i por. też Pantokratora w „Siedmiu Kościołach" Apokalipsy).
3: / wyciągnął coś w kształcie ręki i chwycił mnie za włosy na głowie. A duch (=ruach) uniósł mnie w górę między ziemię, a niebo i zaprowadził mnie w widzeniach Bożych do Jeruzalem.
4: A oto była tam chwała Boga Izraelskiego, podobna do tej w widzeniu, które miałem na równinie...".
Analogicznie w Apokalipsie, po przejściu przez „Siedem Kościołów" i okazaniu się Zwycięzcą nad złem w nich panującym, prorok pisze: „Natychmiast powstałem w duchu (egenomen enpneumati), a na tronie siedział ktoś" (Obj 4,2).
Punktem wyjścia jest „ręka Wszechmogącego Pana —jad (=14) adonaj (=65) jhwh (=26) = 105, co od razu przynosi słowa: kafar (20+80+5) — „poddać sobie", „zmuszać", hafakh (5+80=20) — „odwrócić", „zmienić", „obrócić", masah (40+60+5) — „upłynniać", „rozpuszczać", „topić", pikkah (80+20+5) — „powodować wypłynięcie", „wytryskiwać", kippah (20+80+5) — „sklepienie czaszki", „nieboskłon", alah (70+30+5) — „iść w górę", „wstępować", „rosnąć". Wszystko to jest jasne dla każdego, kto miał choćby trochę do czynienia z systemami inicja-cyjnymi (por. rozdz. III z mojej Magii i religii, op.cit.).
Jednakże „ręka Pana", ma ścisły związek z Jego Duchem i Słowem. Wobec tego mamy: ruach (=214) jhwh (=26) = 240 = ram (200+40) devar (-206) jhwh (-26) ha (=5) ba (=3) = sod (=70) semel (=130) jad (=14) jhwh (=26) — „Duch Pański", „powstawać, wstawać", „Słowo Pańskie, które przychodzi", „tajemnica wyobrażenia ręki Pana". Oczywiście ruach (=214) adonaj (=65) jhwh (=26) = 305, tj. „Duch Wszechmogącego Pana", jest równoważny ruach (=214) ha (=5) elohim (=86) — „duchowi Bożemu". Ostatecznie chodzi o „Ducha Świętego", którego władczą moc wyobraża „ręka", a być porwanym przez „nią", jak nam mówił o tym tekst, oznaczało doznać „wizji Bożych", a w szczególności „kogoś na tronie na podobieństwo Syna Człowieczego".
Wszystko to idealnie się zgadza, bowiem mareoth (=647) elohim (=86) — „Widzenia Boże" = 733 = sod (=70) ruach (=214) ha (=5) ąodesz (=404) jad (=14) jhwh (=26) — „tajemnica Ducha Świętego Ręki Pana".
Wymieniona w tekście „chwała Boga Izraela" — kavod (=32) ebhe (=46) israel (=541) = 619 odnosi się, rzecz jasna, do wizji merkaby i stąd: 619 = sekhel (=350) b (=2) merkavah (=267) — „umysł przy (w) merkabie", a do tego występuje jeszcze równoważność z ha (-5) mareeh (=246) ke (=20) mareeh (246) ben (=52) ha (=5) odom (-45) — „postać z wyglądu jakby Syn Człowieczy" (por. Ez 82). Do tego trzeba dodać, że ma ona związek z samookreśleniem Pantokratora Apokalipsy, bo 619 = kokhav (=48) nogah (=58) ha (=5) szachar (=508) — „Gwiazda Jaśniejąca Poranna" (Obj 22,16; też 2,28 i 2P 1,9), atrybut Mesjasza Zwycięskiego przy krańcu Czasów Ostatecznych, a 619, to wartość słowa achańth (1+8+200+ 10+400) — „koniec", „rzecz krańcowa, ostateczna", „przyszłość", oraz wyrażeniasor (=500) tzeva (=93) jhwh (=26) —„Wódz Zastępu Pańskiego" (zob. Joz 5,14-15). W konkluzji Syn Człowieczy zjawi się jak błyskawica (Mt 24,27 i Łk 17,24), więc 733 = bazaą (=109) ha (=5) achańth (=619) —„BłyskawicaKońca".
Tymczasem „dolina pełna kości", to: biąah (=177) meleh (=76) atzemoth (=606) = 859, z czym koresponduje wyrażenie b (=2) eretz (=291) tzelmaweth (=566) — „w ziemi mroków" (dosłownie: „cienia śmierci"). Jest ono użyte w jednej z najbardziej mesjanicznych wypowiedzi Izajasza:
9,1: „Lud, który chodzi w ciemności, ujrzy światło wielkie, nad mieszkańcami krainy mroków (dosł. „ziemi cienia śmierci") zabłyśnie światłość".
Wartość 859 zawiera w sobie określenie israel (=541) ha (=5) szuvah (=313) — "Izrael Powrotu". W tekście występuje jako określenie koi (=50) beth (=412) israel (=541) = 1003 — „cały dom Izraela", co w stosunku do 859 daje 144 (=qedem — „wschód", „początek"). Konsekwentnie mowa jest w Apokalipsie o pieczętowaniu 144 tysięcy ze wszystkich plemion izraelskich (bo po 12 000 z każdego z nich — Obj 7,4-8). Dlatego też 1003 = ba (=3) chotham (=454) I (=30) elef (=111) ha (=5) szanim (-400) — „nadchodzi pieczęć na tysiąc lat", oraz ba (=3) maszijach (358) ha (=5) malkhu (=96) I (=30) elef (=111) szanim (=400) — „nadchodzi Mesjasz królestwa na tysiąc lat" i wiadomo, że mamy tu do czynienia z „pierwszym zmartwychwstaniem" tysiącletniego królestwa (Obj. 19.11-21, 20.1-6). Zresztą stereotypowe określenie biblijne be-ne (=62) israel (=541) = 603 = „Synowie Izraela" — zawiera w sobie chotham (=454) ha (=5) ąedem (144) — „pieczęć początku".
No tak, ale w rozważanym tekście padło określenie „dolina pełna wyschłych kości" — biąah (=177) meleh (=76) atzemoth (=606) ha (=5)jeveszoth (=718) = 1582, co od razu równa się biąah (=177) meleh (=76) atzemoth (=606) joa-qov (=182) israel (=541) —„dolina pełna kości Jakuba Izraela" (jeszcze jedno określenie dla całości Izraela).
Myślę, że należy jednak powrócić jeszcze raz do pojęcia „kości" — etzem (=70+90+40=200), co do którego przypominam, że jest ono symbolem „esencji cielesności osobowej", i że odczytane jako otzem znaczy „siła", „moc", zaś wartość 200 odpowiada ąesem (100+60+40) — „wyrocznia", „mag — wróżbita". Każdy religioznawca wie, jak wielką rolę odgrywają kości ludzkie w magii wróżebnej i płodnościowej.
Przyjrzyjmy się teraz kościom w liczbie mnogiej: etzamoth (70+90+40+6+400) = 606. Widać od razu, że tkwi tutaj etz (70+90) — „drzewo" i moth (=maweth: 40+6+400) — „śmierć". Idąc dalej, wartość 606 = szerah (=506) adama (=45) ha (=5) adamah (=50) — „reszta Adama, to glina (ziemia)", ważne określenie w Kabale i islamie. Jeden z najwybitniejszych przedstawicieli gnozy islamskiej, Ibn Arabi, powiada, że z gliny, z której Adam został ukształtowany, pozostała „reszta". Z niej to powstała „Ziemia Rzeczywistej Prawdy". Chodzi o niezmiernie skomplikowany archetyp „Ziemi", stanowiący odrębny świat Czynnej Imaginacji, zawierający w sobie bezmiar nieba i ziemi, rajów i piekieł. To jest właśnie „Świat Wizerunków Archetypowych", już wyżej wspomniany. Wobec tego 606 = emeth (=441) ha (=5) tzelem (=160) — „prawda wizerunku".
Na koniec mojej interpretacji chciałbym się zająć tym Duchem, który powoduje powtórne ożywienie kości, podkreślając przy tym fakt, że opisane ono zostało jako odwrócony porządek umierania i rozkładu. Zaczyna się przecież to ożywienie od
tego, co ze zmarłego pozostało, tj. kości, które najpierw skupiają się razem w szkielet, potem pokrywają się ścięgnami, mięśniami, a wreszcie skórą. Nie ma jednak jeszcze Ducha, który by tę odrestaurowaną całość ożywit.
Został on znamiennie w tekście określony jako ruach (=214) me (=40) arba (=273) ruchoth (=620) = 1147 —„Duch z czterech duchów (wiatrów, tchnień)". W tym miejscu trzeba przypomnieć, że chodzi o czterodzielność merkaby, zaczynającą się od cherubinicznych Istot Żywych {=chąjjoth=424), poprzez „koła pełne ócz" (=o/anim=187), do „czterech koni" (susim=\76), czyli „tchnień (wiatrów)" czterech Żywiołów z czterech punktów kardynalnych (to tak mówiąc najprościej). Dlatego też 1147 = demuth (=450) arba (=273) chajjoth (=424) = ruach (=214) me (=40) arba (=273) ofane (=147) adam (=45) techijah (=423) = arbaah (=278) susim (=176) mi (=40) mazzaroth (=653) = arba (=273) je-sodoth (=486) mi (=40) mechąar (-348=merchaq), co oznacza, że „Duch z czterech Duchów", odpowiada „podobieństwu czterech Istot Żywych", „Duchowi z czterech kół Adama powtórnego ożywienia", „czterem koniom z konstelacji gwiezdnych" i „czterem Żywiołom z naj wewnętrzni ej szej głębi (i zarazem „najdalszej krainy")". Niestety, nie czas na to, by zajmować się astronomicznymi odwzorowaniami tego wszystkiego, a już potrafię to zrobić...
Z tych to wyżej wymienionych Żywiołów, subtelnych i grubych, tworzy się cielesność człowieka — Adama, ożywionego przez wszystko jednoczącego Ducha, którym ostatecznie jest Duch Święty — ruach (=214) ha (=5) ąodesz (=404) = 623, bowiem jest on ruach (=214) achath (=409) — „Duchem Jednym" (!!!), dodajmy, litery teth (=409), o której już coś niecoś wiemy....Dlatego 1147 = ruach (=214) ha (=5) ąodesz (=404) b (=2) malkhuth (=496) jhwh (=26), czyli „Duch od czterech Duchów", to „Duch Święty (tj. „Jeden") w Królestwie Pańskim".
Wypada jednak wziąć pod uwagę fakt, że pełne określenie dla „zmartwychwstania umarłych", to techijath (=818) ha (=5) methim (=490) = 1313, co w stosunku do 1147 daje ruach (=214) ha (=5) haąanah (=161) me (=40) arba (=273) ruchoth (=620), czyli „Ducha przekazu stanu posiadania od czterech duchów". Nastąpiło więc tylko uściślenie tego, co już wiemy.
Ale do „zmartwychwstania umarłych" odnoszą się jeszcze następujące równoważności, które są godne najmocniejszego podkreślenia, a mianowicie: 1313 = maszijach (=358) ha (=5) malkhu (=96) ha (=5) szuv (=308) / (=30) elef (=111) szanim (=400) = ba (=3) acharith (=619) b (=2) beth (=412) ha (=5) rekhabim (=272) {=kokhav nogah ha szachar = kavodjhwh elohe israel), tj., że „zmartwychwstanie umarłych" zacznie się wraz z „Mesjaszem królestwa, który powraca na 1000 lat" i odpowiada: „Nadchodzi koniec przez Dom Jeźdźców konnych" (= „Gwieździe Jaśniejącej Porannej" i „chwale Pana, Boga Izraela"). Zwykle dla swoich celów dzielę badaną wartość przez liczby całkowite, co może zna-
czyć (po podstawieniu słów) „skojarzenie czegoś z każdym drugim czymś". I oto 1313 dzieli się jedynie na 13 x 101, a 13, to wartość słowa echad (1 + 8+4) — „jeden", „jedność", zaś 101, to mikhael (40+10+20+1 + 30) — „Michał" (=„Któż jak Bóg", orędownik Izraela, pogromca Smoka w Apokalipsie, a u Daniela — ten, który zjawia się w dniach ostatecznych). Od razu przypomniały mi się obrazy przedstawiające go jako „ważącego" dusze ludzkie przy ostatecznym zmartwychwstaniu. I rzecz zadziwiająca, bo 1313 = ba (=3) daath (=474) ha (=5) nefeszim (=480) al (=100) moznajim (=148) b (=2) mikhael (-101), tj., że przy „zmartwychwstaniu umarłych", „nadchodzi poznanie dusz na wadze przy Michale". Notabene wątek ważenia „serca zmarłego" na wadze z „piórem" bogini Maat (=kanoniczna miara wszystkiego), partnerki Thotha, i w obecności Ozyrysa oraz czterdziestu dwóch boskich ławników, jest typowy dla pośmiertnego sądu w Egipcie. To tak na marginesie, bo chodzi mi o pojawienie się wyżej wyraźnego związku zmartwychwstania z paruzją Mesjasza, przedstawioną w Obj 19,11-21 i in. Otóż rzecz staje się tym ciekawsza, że całe wcześniej ukazane bogactwo czterdziestodwuliterowego Imienia Bożego, zawierającego się w wartości 900, obejmuje definicję Mesjasza Zwycięskiego (tego „na białym koniu", jako wodza „zastępów niebieskich" też na białych koniach) podaną, jako „Posłaniec Wierny i Prawdziwy, który (jest) Słowem", co po hebraj-sku będzie maleakh (=91) neeman (=141) wa (=6) amitti (=451) ha (=5) de-var (=206) = 900.1 On to jest „Mocarzem Domu Jeźdźców Konnych" —gibbor (=211) beth (412) ha (=5) rekhavim (=272) = 900. Jest to wspomniane wyżej Słowo, które rozsądza i rozcina (zob. wyżej wymieniony „miecz Ducha"), jako że z ust „Wiernego i Prawdziwego" miecz taki wychodzi (Obj 19,21). Wobec tego, 1313 = sod (=70) ha (=5) szelach (=338) + 900, a więc, że „zmartwychwstanie umarłych" stanowi tajemnicę wysłania 900 (tutaj chodzi mi przede wszystkim o Mesjasza Paruzyjnego = 900, jw.). Tymczasem sod ha szelach (=413) — „tajemnica wysłania", to określenie kabalistyczne dla powtórnego ucieleśnienia, którego innym terminem jestgiigul (=72), o czy już chyba wcześniej wspomniałem. Ze względu na wagę tego pojęcia, będę jednak musiał powtórzyć wywód na temat 413 z mego artykułu Krytyka krytyki New Age (op.cit.), którego tekst może nie być dla mego czytelnika łatwo dostępny: „Gdyby zaś czytelnik zechciał się zapoznać z tekstem Obj 20,12-15, to być może weźmie pod uwagę następujące równoważności gematryczne": 413 = sefer ha chajim (340+5 + 68) = guf ruchani ha adam (89+274 + 5 + 45) = zekher meolam (227+40 + 146) = pur ha gilgul adamah (286 + 5 + 72 + 50) = pur ha gilgulim (286 + 5 + 122), a wszystko, tzn.:
413 (=„Tajemnica Wysłania") = „Księga Żywota" = „ciało duchowe człowieka (raczej w sensie rodzajowym) = „pamięć odwieczna" = „los reinkarnacji ziemskiej", „los powtórnych ucieleśnień". Powie ktoś: To są przypadkowe koincydencje! Być może, ale trzeba przyznać, wyjątkowo złośliwe.., jeśli się jeszcze zważy, iż „Księga Żywota" należy do Baranka, spod Którego i Boga tronu w Nowej Jeruzalem wypływa „Rzeka Wody Życia". I oto mamy również, że: 413 = kesev (albo: keves) ha elohim (322+5+86) = nahar majim chajim (255+90+68), to znaczy, że wartość 413 dla „Tajemnicy Wysłania" etc. mają też „Baranek Boży" i „Rzeka Wody Życia". Tak wygląda ta cytacja, z minimalnymi zmianami. Ale warto jeszcze przytoczyć moje wcześniejsze zdania z wyżej wymienionego artykułu: „Z punktu widzenia np. tantryckiego buddyzmu, zwierzęta i ludzie na ziemi, jak również święci w niebie, dusze czyśćcowe i dusze potępione w piekle, to właśnie różne formy reinkarnacji, dla których oparciem jest kontinuum świadomości «jasnego światła śmierci», otoczone stosownym «opakowaniem» w pamięć czynu (=karman) itd. Ponadto, w każdorazowym takim ucieleśnieniu ma się do czynienia z odpowiednio zindywidualizowaną specyfiką".
Zachodzi więc pytanie, w jakiej formie ucieleśni się Mesjasz Zwycięski? Tego to ja nie wiem, bo trudno powiedzieć, jakiej transformacji (i czy w ogóle) uległo „chwalebne ciało zmartwychwstania" po wniebowstąpieniu.
Natomiast coś niecoś można powiedzieć o zależności z „Domem Jeźdźców Konnych" — beth ha rekhavim (=689). Cóż to takiego ten „Dom"? To dość długa historia, ale jej waga dla rozważanych tu zagadnień jest ogromna. Postaram sieją maksymalnie streścić.
Otóż „Domowi" temu poświęcił Jeremiasz cały swój rozdział XXXV z którego dowiadujemy się, że chodzi o coś w rodzaju rodowego stowarzyszenia, mającego się wywodzić od Jonadaba (=„Jhwh Pobudza" i Jhwh Okazuje się Chętnym"), syna Re-khaba (=„Jeździec Konny"), co dalej, zgodnie z danymi Biblii, prowadzi do Midia-nitów (=medanim — „Sporzący się", w sensie sporu sądowego).
Midianici, wraz z przodkami pięciu innych plemion arabskich, mieli wywodzić się ze związku Abrahama (po śmierci Sary) z Keturą (= „Woń Kadzidła"). Były to wędrowne grupy protoplastów beduinów, tworzących karawany na wielbłądach parające się kupiectwem, jak również metalurgią miedzi i srebra, co szczególnie dotyczy synaickich Midianitów; stąd też byli nazywani Kenitami (tj. „kowalami miedzi"). Trzeba przypomnieć, że miedź i srebro to metale związane z aspektem żeńskim, a planetarnie, odpowiednio z Wenus i Księżycem. To midianiccy Kenici mieli ścisłe związki z Egiptem, tzn. z synaickimi kopalniami miedzi i turkusów, przy których stała świątynia Hathor, jako jednej z jej siedmiu form. To właśnie tutaj zjawiły się na stelach zapisy pierwszego na świecie i wyjściowego alfabetu, zwanego protosynaickim. Z niego pochodzi alfabet paleohebrajski (kanaanicki), którego dalszą transformację stanowi „kwadratowe" pismo Biblii. Tego niezmiernie donio-
słego, jednokrotnego wynalazku, dokonano prawdopodobnie w kręgu midianic-kim. W każdym razie, właśnie u Midianitów synaickich znalazł Mojżesz swoje schronienie po ucieczce z Egiptu, jak również żonę Cipporę (=„Ptaszynka"), jedną z siedmiu (!!) córek kapłana Jetro (=„Wyniesienie"), o drugim imieniu Reu-el (=„Przyjaciel Boga"); są tacy egzegeci, którzy uważają, że u tych Midianitów panował kult „Boga Wszechmogącego" — el szaddaj. Do tego właśnie imienia Bożego nawiązała epifania anielska Jhwh, przemawiająca do Mojżesza z Krzewu Płonącego, kiedy to pasł trzodę swego teścia — Jetro. I też Jetro udzielił potem Mojżeszowi porad odnośnie wyboru elity siedemdziesięciu starszych spośród pokoleń wędrującego już wtedy Izraela. Jak by nie było, Mojżesz kojarzył w sobie „mądrość Egiptu" z kultem Jhwh, jako „Boga Przodków", tj. el szaddaj. Notabene el (=31) szaddaj (-314) = 345 = jhwh (=26) ha (=5) szaddaj (=314) — „Bóg Wszechmogący", to „Jhwh, który Wszechmogący". El szaddaj jest Bogiem błogosławieństwa piersi (hebr. szadim\) i łona, rosy niebieskiej i otchłani w dole, darów wzgórz odwiecznych" (Rdz 49,22; Wj 33,13-16). Rzecz charakterystyczna, Bóg o tej charakterystyce odnosił się do Józefa, tak ściśle związanego z Egiptem. Mojżesz („Wyciągnięty z Wody" i zarazem „Wyciągający z Wody") — zawarł w swoim imieniu wartość el szaddaj, bo moszeh (40+300+5) = 345. Czyżby fakt ten podkreślała wypowiedź następująca:
Wj 7,1: „I rzekł Pan do Mojżesza: Oto ustanawiam cię bogiem dla faraona, a brat twój Aaron będzie twoim prorokiem."
(No i proszę, jaka piękna tu symetria zwierciadlana do Bestii 666 i jej Fałszywego Proroka....).
Wracając do midianickich beduinów, to poruszali się oni, rzecz jasna, nie tylko na wielbłądach, ale i koniach, będąc jak to jest do dziś — znakomitymi jeźdźcami. Losy tych grup midianickich były rozmaite w relacjach z Izraelem. Zdarzały się też zatargi wojenne, jak np. ten przedstawiony w Księdze Sędziów, w której opisana jest walka z „książętami midianickimi — Orebem (=„Kruk") i Zeebem (=„Wilk"), których uśmiercono i zdekapitowano. Jednakże ich grupa z czasów króla Jehu, pozostająca pod przywództwem Jonadaba, była osiadła w Izraelu. Tenże Jonadab nakazał swoim współbratymcom przestrzeganie reguł wędrownego trybu życia z całym jego ascetyzmem oraz wydał zakaz picia wina, co później było tak bardzo charakterystyczne dla islamu Mahometa. W okresie najazdu Nebukadnezara, „Dom Jeźdźców Konnych" znalazł schronienie w Jeruzalem i do tego czasu odnosi się opis Jeremiasza w rozdziale XXXV. Kończą go słowa wynoszące niezwykle wysoko duchowość Rekhabitów:
Jr 35,19: „Dlatego tak mówi Pan Zastępów, Bóg Izraela: Nie braknie w rodzie Jonadaba, syna Rekhaba, po wszystkie dni takiego, ktoby stał przed moim obliczem".
Kto takiej wizji dostąpił? Otóż sam Mojżesz na Synaju, a potem: Wj 24,9: „I wstąpił Mojżesz i Aaron, Nadab (zawarty w imieniu Jonadab) i Abihu oraz siedemdziesięciu ze starszych Izraela na górę,
10: 1 ujrzeli Boga Izraela, a pod jego stopami jakby twór z płyt szafirowych, błękitny jak samo niebo.
11: Lecz na najprzedniejszych z synów izraelskich nie wyciągnął swojej ręki; mogli więc oglądać Boga, a potem jedli i pili".
Skorzystam z okazji, żeby stwierdzić, że elohe (=46) israel (=541) = 587 = malkhuth (=496) ha ( = 5) elohim (=86) = immanuel (=197= el eljon = ąebutzah) szamajim (=390) — „Bóg Izraela" zawiera w sobie „Królestwo Boże", odpowiadające „Boga z Nami Niebios" (którego wartość obejmuje „Boga Najwyższego" i pojęcie „zgromadzenia").
Sens inicjacyjny określenia „Jeździec Konny" jest całkiem wyrazisty, jeśli się weźmie pod uwagę wcześniej omówiony związek „konia" z „duchem", a chodzi przecież o „moc kierunkową subtelnego Żywiołu Ducha", dynamizm jego przenoszenia (w hinduizmie i buddy-zmie tantryckim „koń" odgrywa analogiczną rolę symboliczną). No i właśnie mamy czterech Jeźdźców Apokalipsy i Zwycięskiego Mesjasza „na białym koniu" i cały jego „Zastęp Niebieski" na koniach takiejże barwy (od razu odnotujemy: biel jest związana z kierunkiem Południa, jako stroną „prawą"). Dlatego ruchoth ( = 620) = miądasz (=444) susim (=176) ha (=5) ga-luth (=439=tokhehah) — „Duchy (Wiatry)", to „święte miejsce (sanktuarium) koni", jako „koni wygnania" (a zarazem „kary", „karcenia"). „Jeździec Konny" — rekhev (=222), to głębszym w sensie, „ten, którego świadomość jest unoszona przez kierunkową moc subtelnego Żywiołu Ducha".
Dom Jeźdźców Konnych ma więc zasadnicze znaczenie dla „końca" czasów, dla acharith (=619), i to zarówno dla chrześcijaństwa, jak i islamu, jakoś ze sobą wtedy zjednoczonych, a nie walczących — stwierdzenie, które niemile może zaskoczyć niejednego czytelnika.
Zacznę od Apokalipsy, mianowicie od tego, że szeva (-372) knesijoth (-546) = 918 = jeruszalajim ( = 596) ha (=5) chadaszah ( = 317) = beth ( = 412) ha (=5) rekhavim (272) ha (=5) darakh (=224) — „Siedem Kościołów", jako „Nowa Jeruzalem", to „Dom Jeźdźców Konnych, który kroczy".
Wszystko jest niby jasne, ale muszą oni okazać się „zwycięzcami" zła tkwiącego w tych „Kościołach" , na które wskażą choćby następujące równoważności: 918 = knesijoth ( = 546) bavel (=34) ha ( = 5) ir (=280) ha (=5) gedolah (=48) = ro-ma (=247) ha (=5) + 666 — „Kościoły Babilonu, Miasta Wielkiego" (tak określa-
no w Apokalipsie Wielką Nierządnicę — symbol Rzymu i jego kontynuacji w postaci Bestii — Czwartego Królestwa), co odpowiada „Rzymowi 666".
Na razie powrócę jednak do bliższego wejrzenia w midianickie pochodzenie beth ha rekhamm (=689), na które rzucają światło następujące równoważności: 689 = bene (=62) maamar (=281) jonadab (=72) hen (=52) rekhav (=222) = sod (=70) ha (=5) jom (=56) ha (=5) acharon (=265) orev (=272) we (=6) zeev (=10) = beth (=412) ha (-5) orev (=272) = ąeni (=170) ha (=5) sańd (=514=szechor). Mówią one o tym, że „Dom Jeźdźców Konnych", to „Synowie zaleceń Jonadaba, syna Rekhaba", którzy zawierają w sobie „tajemnicę dnia ostatecznego Kruka i Wilka", po którym to dniu stali się ewentualnie „Domem Kruka", jako „uratowanym Kenitą (tj. „czarnym")". Najprawdopodobniej, oni to jako „Kruki" dostarczali pożywienia Eliaszowi, kiedy ukrywał się nad potokiem Kerit (IKrl 17,3-6), o czym mówi wyrażenie eliahu (=52) b (=2) nochal (=88) keritk (=630) = 772 = ba (-3) lechem (=78) bi (=2) beth (=412) ha (=5) orev (=272) — „Eliasz nad potokiem Kerith (= „Rozdzielenie", „Rozstanie się")" i wtedy „Przychodzi pożywienie przez Dom Kruka (a „Kruk" to — „Jeźdźcy Konni"). Jakie znaczenie ma nazwa tego potoku? Otóż takie, że wartość 772 całości tych określeń, nie odpowiadając żadnemu pojedynczemu słowu biblijnemu, odnosi się do daath (=474) ha (=5) tov (=17) wa (=6) raa (=270) — „Poznania Dobra i Zła" (nazwa wiadomego „drzewa" w Raju). To tyle, jeśli idzie o kwestię pochodzenia beth ha rekhavim i pierwszego uchwycenia ich sensu inicjacyjnego, co można zakończyć potwierdzeniem gematrycznym słów Pana do nich się odnoszącymi (Jr. 35.19): 689 = szeveth (=311) tohor (=220) ha (=5) omed (=114) I (=30) panim (=180) jhwh (=26) — „czyste plemię tego, który staje przed obliczem Jhwh".
A teraz wypada zająć się przyszłościowym sensem historiozoficzno-inicjacyj-nym, do czego wskazówką są dwa fakty: 1. arabskie pochodzenie; 2. wędrowny tryb życia z charakterystycznym zakazem picia wina, przypisanym Jonadabowi.
Sama wartość wyrażenia jonadab ben rekhav = 346, wiąże się od razu ze słowami mosz (40+6+300) — „odczuwać", „dotykać"; „odrzucać", „usuwać", asze-mah (1+300+40+5) — „grzech", „wykroczenie", „ofiara przebłagalna", ńfejon (200+80+10+6+50) — „senność", „słabość", maąor (40+100+6+200) — „źródło", ratzon (200+90+6+50) — „wola", „wolna wola", „pragnienie", „łaska", masaah (40+300+1+5) — „wzniesienie w górę", „unoszenie się", a też stanowiące jakby oddzielną grupę — sum (300+6+40) — „zawój", sofer (60+6+80+200) — „pisarz", szum (300+6+40) — „oszacowanie", „tytuł", „nazwa", „imię"; „czosnek". Mam nadzieję, że czytelnik wyczuwa (pomijam oczywiście
rolę „czosnku"!) szczególne pole semantyczne, które zdaje się prowadzić w kierunku islamu (= przypominam = „poddanie się", „podleganie Bogu"), jako „Prawo (religia) Proroka", bo rzeczywiście islam (1+60+30+1+40) = 132 = din (=64) ha (=5) navi (=63). Podobnie też torah (400+6+30+ 1 +40) =611= din (=64) ha (=5) mitzwoth (=542) — „Tora", to „Prawo (religia) Przykazań", natzruth (50+90+200+6+ 400) = 746 = din (=64) jeszua (=386) we (=6) mirjam (=290) — „chrześcijaństwo", to „Prawo (religia) Jezusa i Marii".
Równocześnie, dla beth ha rekhańm przynoszą całe bogactwo jego przyszłościowych powiązań z islamem dalsze równoważności gematryczne. Niech pierwszym stwierdzeniem będzie, iejonadab (=72) ben (=52) rekhav (=222) = 346 ~ ratzon, a więc, że „Jonadab Syn Rekhaba" kieruje się przede wszystkim „wolą". Wtedy 689 = ratzon (=346) I (=30) szubah (=313), tj., że „Dom Jeźdźców Konnych" zawiera w sobie „wolę powrotu". A dalej otrzymamy zależności 689 = me tzadiąąe mucham-mad (40+214+ 92=346!) / (=30) szwah (=313) =guf (=89) nafszi (=440) mu-chammad (=92) ha (=5) navi (=63) = ąuran (=351) ha (=5) omer (241) mucham-mad (=92) = koi (=50) basar (=502) ha (=5) islam (=132) = saharon (=555) b (=2) islam (=132) = me (=40) nolade (=100) immanuel (=197~qevutzah) me (=40) chadasz (=312) = sufim (=196) b (=2) eth (=470) ha (=5) hi (=16), a wszystko to razem znaczy: „od Sprawiedliwych Mahometa dla powrotu", „ciało duszne (u św. Pawła nazywa się ono soma psychikon) Mahometa, Proroka", „Koran Słowa (mowy) Mahometa", „całe ciało islamu", „półksiężyc w islamie", „od narodzonych na nowo Boga z nami (albo: zgromadzenie tychże)", „Sufi (!!!) w owym czasie". Wszystko się zgadza, ale o jaki „czas" tu chodzi?
Otóż, jak to wyżej już zasugerowano, jest to „czas powrotu Mesjasza, jako Zwycięzcy". Dlatego mamy też dalej: 689 = eth (=470) / (=30) machaneh (=103) elo-him (=86) = eth (=470) tohorah (=219) = dor (=210) ha (=5) daath (=474) = daath (=474) ha (=5) cherev (-210) = jesod (=80) ha (=5) barukh (=228) ha (=5) ba (=5) b (=2) szem (=340) jhwh (=26) = ba (=5) pur (=286) b (=2)jom (=56) jhwh (=26) ha (=5) gadol (=43) we (=6) ha (=5) nora (=257). I w ten sposób wyszła na jaw charakterystyka „owego czasu", bo beth ha rekhavim = 689 odpowiada „czasowi Zastępu Bożego", który jest „czasem oczyszczenia", a zastęp ten, to „pokolenie poznania", „poznanie miecza" (wiadomo jakiego), i stanowi „fundament Błogosławionego, który przychodzi w Imię Pańskie" (rozstawione przez Mszę św. określenie Mesjasza podchodzącego do Tronu Bożego z Psalmu 118,26, w zestawieniu z Da 7,13), a wtedy „przychodzi los w wielkim i strasznym Dniu Pana" (z Mai 3,23). No tak, ale czy chodzi tu jedynie o „zastępy islamu", w którym wojnie eschatologicznej także przecież przywodzi Mesjasz? W jednym z hadisów (spisana tradycja ustna) mówi Mahomet o zwycięskim powrocie „Jezusa, Syna Marii". Wobec tego chodziłoby raczej o jakieś przymierze chrześcijaństwa z islamem, do dziś wrogo do siebie nastawionych. Tymczasem za takim przymierzem wypowiada
się dość wyraźnie gematria, skoro natzruth (=746) = beńth (=612) b (=2) islam (=132), ajeszua (=386) ha (=5) maszijach (=358) = 749 = beńth (=612) ha (=5) islam (=132), tj., że „chrześcijaństwo", to „przymierze w islamie", a „Jezus Chrystus", też go w sobie zawiera. Nie wolno przy tym zapominać, że wartość 132 dla islamu odpowiada em (=41) ha (=5) elohim (=86) — „Matce Boskiej". W jakim sensie? Po pierwsze: chyba w takim, że jego wykładnia, czyli Koran, ma w niebiosach odpowiednik „matki-księgi". Po drugie: w islamie imamickim zasadniczą rolę doktrynalną odgrywa Fatima (właśnie!), córka Proroka i matka genealogiczna Imamów, przez co stała się uosobionym symbolem Gnozy Niebiańskiej Ziemi — Hurqalija, nabierając ogólnokosmicznego znaczenia. Co ciekawsze jej to miał podyktować anioł kronikę apokryficznych postaci i wydarzeń czasów ostatecznych, zwaną mushaf Fatima (= „Proroczy Zwój Fatimy"), która to księga ma być „trzykrotnie dłuższa od Koranu".
Jakby nie było, dopełniająca do 900 liczba 619 (acharith = kokhav nogah ha szachar = „Koniec" = „Gwiazda Jaśniejąca Poranna") odpowiada wyrażeniu: nogah (=58) we (=6) saharon (=555), tj. „Jaśniejąca (imię planety Wenus w astronomii hebrajskiej, która, jak wiadomo, ma dwa aspekty — Gwiazdy Wieczornej i Gwiazdy Porannej, a jako „Jasność" jest jednym z atrybutów Mesjasza St. Test.) i Półksiężyc". Mimo że na zielonym sztandarze Proroka, gwiazda obok półksiężyca jest pięcioramienna, to chyba chodzi o Wenus.
W jaki sposób mieści w sobie „chrześcijaństwo końca" to, bądź co bądź paradoksalne, „przymierze"?
Być może w taki, że 746 = tzelav (=122) ha (=5) acharith (=619) = acharith (=619) ha (=5) tzelav (=122) = nogah (-58) we (=6) saharon (=555) ha (=5) tzelav (=122), zatem „chrześcijaństwo" zawiera w sobie „krzyż kresu" i „kres krzyża", oraz „Krzyż Jaśniejącej i Półksiężyca" (oczywiście, lub odwrotnie..). Tu czytelnik może się obruszyć na stwierdzenie o „końcu krzyża". Ale po pierwsze: znak krzyża na niebie wieści wydarzenia apokaliptyczne (Obj 1,7 i in.), a po drugie, wszelkie cierpienie, którego jest on symbolem, ma zniknąć pośród zbawionych (tzn. „zwycięzców" Bestii 666), zgodnie z zapowiedzią: „I otrze wszelką łzę z oczu ich i śmierci już nie będzie; albowiem pierwsze rzeczy przeminęły" (Obj 21,4). A więc najpierw będzie „cierpienie końca czasów", a potem „koniec cierpienia" (za wyjątkiem tych, którzy się znaleźli w „Jeziorze Ognistym").
Żeby już dopełnić miary beth ha rekhavim, trzeba stwierdzić, że jest on „Krukiem" (=orev=272=rekhavim) i „Wilkiem" (=zeev—lO) o niezwykłym, i można by rzec, dość uniwersalnym, potencjale semantycznym. Kto nie wierzy, to niech sobie przeczyta wydane u nas niedawno książki o sporej dozie informacji o obu tych symbolach (L. Słupecki, Wilkołactwo, Iskry, Warszawa 1986, A. Szyjewski, Symbolika kruka, Między mitem a rzeczywistością, s. 294,
Nomos, 1994). A może ktoś z czytelników słyszał o roli „stowarzyszenia Szarych Wilków" w islamie?
Kruk i Wilk to dwa oblicza naszych Jeźdźców Konnych, z których ten drugi jest bardzo złowrogi, a pierwszy mocno przesunięty w przeciwną stronę. Napomknę tylko o roli wilka w chrystusowej owczarni. Kruk jest znacznie bardziej tajemniczy, ale nie będę się teraz nim zajmował, choć coś tam już było powiedziane przy żywieniu Eliasza (inna historia to kruk jako posłaniec Noego przed gołębicą w czasie ustępowania wód Potopu, a jeszcze inna — to wyżej wymieniony los księcia midianickiego o tym imieniu). W każdym razie, o „kruku" pisze się np. w Praktycznym słowniku biblijnym (PAX i Ks. Pallotyni, Warszawa, 1994), że jest on obrazem troski Boga o wszystkie istoty żyjące" Ob 38,41 i Łk 12,24); jest to prawie nic, a jednocześnie zakresowo za wiele.
Dobrze, ale jest jeszcze trzeci symbol zoomorficzny. Jaki? Odpowiedź jest następująca. Nie ma wprawdzie żadnego pojedynczego słowa w Biblii hebrajskiej o wartości 689, ale z poza niej mam wypisane tylko jedno słowo tj. tarnegol (400+200+50+3+6+30) — „kogut". Jego rolę można wyczuć ze znanej opowieści o trzykrotnym zaparciu się Piotra swej przynależności do uczniów Chrystusa, co zwiastuje pianie koguta (trochę za mało zajmują się współcześni egzegeci symbolizmem tego wydarzenia). Wszakże nie o tym chciałem tu pisać, lecz o tym, że kogut to symbol zmartwychwstania i Sądu Ostatecznego. Przytoczę wypowiedź Jezusa na ten temat:
Mk 13,35: „Czuwajcie więc, bo nie wiecie, kiedy pan domu przyjdzie; wieczorem, czy o północy, gdy kur zapieje, czy rankiem".
W każdym razie na wieżach dawnych kościołów był umieszczony kogut, jako symbol owej czujności w Dniu Ostatecznym. Rzecz jasna, analogie występują również w islamie. Dość wspomnieć wędrówkę Mahometa przez strefy niebieskie. W drugiej z nich widzi ogromnego koguta, który budzi swym pianiem wszystkie stworzenia.
Po tym dłuższym wywodzie, ciągle, jak widać, związanym z kwestią „czasu powrotu", wypadałoby znowu znaleźć się w Dolinie Wyschłych Kości — bi-qah meleh atzemoth ha jabbaszoth. Przypominam, że jej wartość jest 1582, skąd natychmiast mamy, że równa się ona wartości wyrażeń: nefesz (=430) ha (=5) ruach (=214) me (=40) arba (=273) ruchoth (=620) — „życie Ducha od czterech duchów" i ba ( = 3) sered (=264) b (=2) techijath (=818) ha (=5) me-thim (=490) — „nadchodzi porządek w zmartwychwstaniu umarłych" (jaki on jest, to już wiemy, — „odwrócony" w stosunku do umierania i rozkładu). Nie od rzeczy będzie tu uwaga, że wartość 264 dla sered odpowiada słowu jardden (10+200+4+50) — „Jordan" (= „Bystro Schodzący z Góry", która to rzeka w swym astronomicznym odwzorowaniu, to Droga Mleczna, bo zapis biblijny ha (=5) jardden (=264) i jarddenah (=269) = derekh (224) ha (=5) chalav
(=40); o jej roli pisałem trochę w Przejściu przez wodę i ogień, op. cit.).
Dalszych objaśnień domaga się jeszcze znana nam wartość „Ducha od czterech duchów" — 1147, i to w łączności z tym, co już wiemy o 1313, 900, 689 oraz 619. Tak więc 1147 przynosi jeszcze: chazuth (=421) b(=2) achańth (=619) ha (=5) jomim (=100) — „objawienie się (zjawienie) na końcu Dni", chazuth (=421) b (=2) koi (=50) chokhmath (=468) bene (=62) ąedem (144) — „Objawienie się w całej mądrości Synów Wschodu", meor (=247) b (=2) koi (=50) chokhmath (=468) mitzrajim (=380) — „Światło przez całą mądrość Egiptu", eth (=470) sathan (=359) ha (=5) szuvah (=313) — „czas powrotu Szatana" (bo zwolnionego z więzów tysiącletniego Królestwa), ba (=3) daath (=474) b (=2) navi (=63) ha (=5) szeąer (=600) — „nadchodzi poznanie (gnoza) przez Fałszywego Proroka" (bo ożywia posąg Bestii 666 i w ogóle czyni wielkie cuda), enosz (=357=eszokhelah) b (=2) eth (=470) ha (=5) szuvah (=313), „człowiek (jako enosz = «ogień pożerający*) w czasie Paruzji", eth (=470) ha (=5) szuvah (=313) b (=2) enosz (=357) — „czas odwracania (ewentualnie...) w człowieku", enosz (=357) b (=2) atzemoth (=606) ha (=5) biąah (=177) — „człowiek w kościach Doliny", co w węższym sensie i zgodnie z narracją Ezechiela odpowiada atzemoth (=606) israel (=541) — „kościom Izraela".
Zdaję sobie sprawę z tego, że mało kto orientuje się, co oznacza wyrażenie „cała mądrość Synów Wschodu" i „cała mądrość Egiptu", które w Biblii posiadł Salomon (IKrl 4,30). Tą ostatnią dysponował też Mojżesz, o czym świadczy wymownie przypisywana mu Tora, jak również znamienny fragment z mowy św. Szczepana (Dz 7,22). A zresztą sziveah (=377) iddanim (=174) b (=2) moszeh (=345) = koi (=50) chokmath (=468) mitzrajim (=380) — „Siedem Okresów (cokolwiek wiemy, co to oznacza) w Mojżeszu", to cała mądrość Egiptu", a imię moszeh, przypominam, „ten wyciągnięty z wody" i „ten, który wyciąga z wody", zaś jego wartość odpowiada el szaddaj \jhwh ha szaddaj — „Bogu Wszechmogącemu (=345)" i „Jhwh, który Wszechmogący" (=345). Jeśli zaś idzie o pierwszą z tych „mądrości", to coś tam można o niej przeczytać w przetłumaczonej świetnie przez I. Kanię i wspaniale wydanych fragmentach sefer ha zohar (Opowieści Zoharu, Oficyna Literacka, Kraków, 1994). Mogę jeszcze dodać, że przenośnikiem pierwszej jest „orzeł", a drugiej — odpowiadający mu „ibis" Thotha. Dopowiem też, że „cała mądrość Synów Wschodu" = 724, to też „cała mądrość Synów Fatimy (Imamów)" — koi (=50) chokhmath (-468) bene (=62) fatimah (=144) = 724.
Łatwo zauważyć, że we wszystkich podanych wyżej określeniach kryjących się pod wartością 1147, kluczową rolę odgrywa eth (=470) ha (=5) szuvah (=313)
= 788 — „czas powrotu (albo „odwracania")", odnoszący się do „kości Doliny" — atzemoth (=606) ha (-5) biąah (=177) = 788, jak i „forma uzdrowienia Hiskia-sza" — tzurah (=301) I (-30) marpe (=321) hiząijahu (=136) = 788.
Jak się można było tego spodziewać, wartość 788 zawrze również całą serię innych jeszcze, interesujących sformułowań. Niech pierwszym z nich stanie się ąirbath (=702) elohim (—86) — „Zbliżenie do Boga", które wystąpiło u Izajasza:
58.2: „[...] Pragnę zbliżenia do Boga, powiadając:
3: Dlaczego pościmy, a Ty tego nie widzisz? Dlaczego umartwiamy nasze dusze, a Ty tego nie zauważasz?"
Należy tu podkreślić, że ąirbath elohim = 788 = tzelem (=160) u (=6) de-muth (=450) elohim (=86) ha (=5) kisse (=81) — „obraz i podobieństwo Boga tronującego"!!!
„Post i wór pokutny", to biblijne określenie „drogi powrotu". Stąd też 788 = sod (=70) ha (=5) teszuvah (=713), tj.,: „tajemnicy powrotu".
Dalej wymienię jeszcze następujące równoważności: 788 = sziveah (=377) iddane (=134) me (=40) devar (=206) jhwh (=26) — „Siedem Okresów od Słowa Pana", daath (=474) ben (=52) ha (=5) elohim (=86) ha (=5) eljon (=166)— „poznanie Syna Boga Najwyższego (tak został określony Jezus w zwiastowania Gabriela), przy czym ben (=52) ha (=5) elohim (=86) ha (=5) eljon (=166) = 314 = szaddaj = mitatron (40+9+9+200+ 6+50) — „Syn Boga Najwyższego" odpowiada „Wszechmogącemu" i jest „Współtronującym" (kabali-styczne określenie wniebowziętego Henocha, przemienionego, mówiąc najkrócej, w „Anioła Oblicza Pańskiego" i głowę orszaków anielskich, przez niektórych utożsamiany z Mesjaszem). Czyż Chrystus w swej epifanii anielskiej nie mówi w siódmym „kościele" Apokalipsy, Laodycei (=„Lud Bożej Sprawiedliwości"), że „Zwycięzcy pozwolę zasiąść na moim tronie, jak i Ja zwyciężyłem i zasiadłem wraz z Ojcem moim na Jego tronie (Obj 3,21). Po czym jest się „porwanym w duchu", aby właśnie dostąpić wizji tronującego Wszechmogącego — Pantokratora. I dlatego dalsze równoważności dla 788 przynoszą: din (=64) achańth (=619) ha (=5) jamim (=100) i techijah (=423) b (=2) gu/(=89) ruchani (=274) — „prawo (osąd, religia) końca Dni" i „powtórne ożywienie w (przez) ciele duchowym". U św. Pawła „ciało duchowe" nazywa się soma pneu-matikon, a np. w Egipcie, to ozyriańskie sahu.
Tym na razie zwieńczam pierwsze zetknięcie się z „czasem powrotu (lub odwracania)".
Dotychczasowe rozważania dotyczyły samego początku gematrycznego badania natury czasu jako eth. Jak dotąd uwzględnione zostały tylko homojofonie i jego wartość zewnętrzna — 470. Obecnie wypadałoby się odnieść do wszystkich, podanych wcześniej, określeń równych okresowości czasowych, co może zapoczątkować chwila zastanowienia się nad pojęciem „eonu" (też — „wieczno-
ści", „świata" etc), tj.: olam (70+6+30+40=146). W stosunku do zasadniczych Imion Boga otrzymuje się wtedy następujące zależności (na które wskazywałem już w swojej książce Przez wodę i ogień, op. cit.): 146 = moed (=120) jhwh (=26) = jeme ( = 60) elohim ( = 86) = zman (=97) el ( = 31) chaj (-18) = jom ( = 56) eloah (=42=cheled, etc.) ha (=5) gadol (=43), z czego wynika, że „eon", to „pora Jhwh", „dni (czasy) Boga", „wyznaczony czas Boga Żywego", a wreszcie — „Wielki Dzień Boga (lub: „świata" etc.)". O tym „czasie przy Bogu" była już poczyniona wzmianka wskazująca na to, że jego „dzienne interwały" są bardzo długie i mogą odpowiadać wielkiej liczbie lat ziemskich. Będę się jeszcze zajmował tą kwestią.
W każdym razie, dalej okaże się, że eth = 470 = sugar (=269), lub sereth (=269) ha (=5) olamim (=196), zaś olamim (=196) = jam (=50) suf (=146), a więc, że „czas" stanowi „zamknięcie (klatkę)", lub „pasmo (wstęgę) eonów", a same „eony", to „Morze Sitowia", które rozstąpiło się przed Izraelem, ale pochłonęło hufce Faraona. Jest rzeczą interesującą, powtarzam, że wartość 269 odpowiada też biblijnym zapisom „Jordanu" (=„Bystro Schodzący z Góry") jako ha (=5) jardden (=264) ijarddenah (=269) — głównej rzeki Ziemi Świętej. I oto począwszy np. od Peru czy Indian Desana, a kończąc na Palestynie lub Egipcie, można pokazać jak wiele z tradycyjnych nazw geograficznych odwzorowuje nazewnictwo astronomiczne wyróżnionych elementów firmamentu niebieskiego. W szczególności, główna rzeka na danym obszarze odnosi się do Drogi Mlecznej (a więc naszej galaktyki). Wobec tego (co znów powtarzam) jarddenah (=269) = derekh (=224) ha (=5) chalav (=40) — „Jordan" to „Droga Mleczna", a nazwa ta jest nader starożytna i mitologicznie uzasadniona. Chodzi o „rzekę dusz zmarłych", która w przecięciu z pasmem konstelacji zodiakalnych, ma swój „Zachód" w Strzelcu i Skorpionie a „Wschód" — w Byku. Niech to tutaj wystarczy.
Biorąc teraz często powtarzające się określenie „na wieki wieków" — / (=30) olame (=156) olamim (=196) = 382, dostaniemy, że „czas" — eth = 470, to nachal (=88) i megammah (=88) I olame olamim (=382) — „rzeka" i zarazem „kierunek (przeznaczenie)" „na wieki wieków". Pojęcie „wieczności" — olam, jako nieskończonego czasu, jest dla mnie wysoce podejrzane. Lepiej ostrożnie powiedzieć, że olam w sensie eonu, to jakiś dłuższy przedział czasu, o bliżej nieokreślonych końcach, który (znów to powtarzam) stanowi „modłę" dla ciągu wydarzeń o charakterystyce jakiejś „ery", czy „epoki". Co się tyczy tego ostatniego pojęcia, to w pozabiblijnym hebrajskim wyrażą go termin teąufah (=591), który w Biblii oznacza „czas solstycyjny", kiedy to „usta" —peh „dmą wróg" — teąa. I też 591 = eth (^470) ha (=5) + i 16, zaś 116, to wartość słów makhon — „fundament", „podstawa", galgalim „koła" i lulim „kręte schody", z których to ostatnie jest najciekawsze. Zjawia się ów termin w Biblii tylko jeden raz w następującym kontekście, dotyczącym świątyni Salomona:
1 Krl 6,8: „Wejście do komnaty środkowej było po prawej stronie świątyni, po schodkach (krętych) wchodziło się do środkowej, a ze środkowej do trzeciej". „Środkowy" to tikhon (-486), i wartości tego terminu odpowiadają słowa sikkuth — „tabernakulum", kesuth — „ubranie", „okrycie", jesodoth — „Żywioły", „fundamenty" i mamoth „śmierć" (nietypowy zapis), tworzące, trzeba to przyznać, nader wymowny kompleks pojęciowy. Przy zwykłym zapisie na „śmierć" — maweth (40+6 + 600) = 446 otrzymuje się, że wartości tej odpowiada wyrażenie Mim (=116=galgalim) I (=30) mach (214) elohim (-86) -—„kręte schody (lub: „koła" — czakry) dla Ducha Bożego". Dalej będzie, że eth (=470) / (=30) maweth (=446) = 946 = Mim (=U6=galgalim) I (=30) ąeszeth (=800), czyli że „czas śmierci" (zgodnie z zapisem u Kaznodzieji) odnosi się do „krętych schodów („kół") dla Łuku" (też „tęczy" i nazwy konstelacji Strzelca w astronomii hebrajskiej).
Qeszeth jako Sagittarius był w swej śmiercionośnej funkcji przedstawiany w Babilonii jako łucznik konny o głowie ludzkiej (z przodu) i wilczej (z tyłu) i z ogonem skorpiona (a więc z dołączoną częścią sąsiedniej konstelacji). Qeszeth ma wartość 800, i w ośmiu etapach (poprzez kolejne czakry — galga-lim) zachodzi umieranie według ujęcia tantry buddyjskiej. Niezależnie od tego, jaki ma się światopogląd, to naprawdę warto zapoznać się z tym wątkiem na podstawie dziełka Lamy Jogdzien Gaway Lodro Lampa całkowicie wyjaśniająca prezentację trzech podstawowych wymiarów śmierci — stanu pośredniego i odradzania się, pomieszczonego w pięknie wydanej u nas książce pt. Śmierć i umieranie (Verbum, M. Górny, 1994, Katowice, s. 195-235). Przy okazji rzuci się wówczas w oczy zbieżność wizji Miłosierdzia Chrystusowego bł. s. Faustyny z tym, co pisze się tam o „ósmym rozpuszczeniu" w czerwono-białym bindu (= punkt, kropka, kropla) serca, a osiem to cyfra Mesjasza, obok trzynastu.
Po tej ekskursji w stronę „czasu umierania" należy przyjrzeć się całości „czasu tego świata" — eth (=470) ha (=5) olam (=146) = 621. Otóż, zgodnie z metodami mierzenia czasu przez procesy dobrze speriodyzowane, jak również cytowanymi wcześniej wypowiedziami Kaznodzieji, podsumowanymi w Ekl 3,15, 621, jest to wartość słowa chazaroth (8+7+200+ 6+400), oznaczającego po prostu „powtórzenia", „powroty". Mają one być okresowe i symetryczne. Wobec tego chazaroth = 621 = teum (=447) iddanim (=174) — „koordynacja (teum pochodzi od biblijnego teom — „bliźniak") okresów czasu", oraz 621 = daath (=474) zmanim (=147) — „poznanie wyznaczonych czasów", a także 621 = me (=40) ofane (147) ha (=5) miszpath (=429) — „od
kół osądu (wyroku, prawa i wszystkiego co wiadomo o 429, jako „mieczu Ducha")". Do tego „miecza" dodam jeszcze tutaj, że 429 = iddan (=124) ruach (=214) ha (=5) elohim (=86) = sod (=70) ha (=5) szemittah (=354), tj.( że pole semantyczne 429 obejmuje jeszcze „okres Ducha Bożego", jako „tajemnicę okresu sabatycznego" (i znów wystąpiła na jaw „siódemka").
W konkluzji, „epoki", czy „ery" — teąufoth (=992) = chazaroth (=621) ha (=5) szinnui (=366) = cheszbon (=366) b (=2) eth (=470) olam (=146) ha (=5) ba (=3), czyli że są to „powtórzenia przemiany" w „rachubie czasu świata, który nadchodzi".
A teraz przejdę do skromniejszego ujęcia „czasu" — eth w relacji do różnych jego podziałów. Dla „chwili", „momentu" — rega (=273) będzie, że rega (=273) ha (=5) qatzav (=192), czyli że „czas" jest dzielony (cięty), przez „chwilę, która rozcina".
Idąc dalej, otrzyma się równoważności: 470 = me (=40) iddane (=134) ha (=5) aretz (=291) = pittur (=295) ha (=5) moedim (=170) = zmanim (=147) ha (=5) jachasz (=318), a więc, że „czas" wychodzi „od czasokresów ziemskich" i odpowiada „rozładowaniu pór (okresów świątecznych)" i „wyznaczonym czasom (wyliczenia) genealogicznego", a jak wiemy, nie brakuje go w Biblii i poza nią.
Najbardziej chyba zadziwiającą zgodność wykazuje „czas" w stosunku do dnia i roku, ponieważ wystąpi tu zależność: 470 = me (=40) jeme (=60) ha (=5) sza-nah (=355) + 10, tj., że „czas" w odniesieniu do „roku", który jest księżycowy, średnio 355 dni), to „z dni roku" +10, iście znakomita dewiza mnemotechniczna, jak zrównać rok księżycowy i słoneczny (notabene wykorzystana w podziale kolejnych czasokresów Potopu Noego; zobacz wyliczenia Fr. Weinreba podane w mojej książce Przez wodę i ogień, op. cit. s. 81-82).
Ach! Zapomniałem jeszcze o „godzinie" — szaah (=375). Wtedy 470 = me-lekh (=90) ha (=5) szaah (=375) — „czas", to „władca godziny".
Właściwie można już przerwać tutaj wyliczenia takich równoważności dla czasu i zakończyć rzecz np. konkluzją, że eth = 470 = ruach (=214) zman (=97) we (=6) pega (=153) —- „czas" obejmuje „ducha wyznaczonego czasu i przypadek". Wówczas nie pozostaje nic innego, jak znów zacytować dobitne wypowiedzi Kaznodzieji:
Ekl 9,11: „I ponownie stwierdziłem pod słońce, że nie najszybszym przypada nagroda i nie najdzielniejszym zwycięstwo, równieżnie najmędrsi zdobywają chleb, a najroztropniejsi bogactwo, lecz że odpowiedni czas i przypadek stanowią o powodzeniu ich wszystkich.
12: Przecież człowiek nie zna nawet swojego czasu, podobnie jak ryby, które się łowi zdradliwą siecią, jak ptaki, które się łapie w sidła; tak synowie ludzcy zostają uwikłani w złym czasie, który na nich przypada".
Termin pega — „przypadek" pochodzi od paga — „przypadać na", „spotykać się", „napotykać", „uderzać", „naświetlać", a w ogóle to trudno o mocniejsze sformułowanie „sprawczości czasu".
I znowu zajmowałem się właściwie ciągle tylko wartością zewnętrzną „czasu" jako eth = 470. A gdzie jego wartość pełna, ukryta, atbasz i ostateczna?
No cóż, pójdę dalej zgodnie ze swoją obietnicą i zacznę od wartości pełnej, wynikającej ze zsumowania imion liter zapisu eth, tzn.: 130 (= ajin = 70+10+50 — „oko", „źródło") + 406 (=taw=400+6 — „znak (graniczny)"), co równa się 536. Jeśli idzie o pojedyncze słowa biblijne, to mamy tutaj mamelakhuth (40+40+30+20+6+400) — „królestwo", „królowanie", „panowanie", taaluł (400+70+30+6+30) — „kaprys", „gnębienie" (zob. Iz 3,4 i 66,4) oraz memothim (40+40+6+400+10+40) — „śmierć". Słowa te mówią same za siebie, ale jednoczy je w całość kabalistyczne określenie „tego świata", jako olam (= 146) ha (=5) asijah (=385) — „Świat Czynienia", który odpowiada rozważanej już wcześniej „tajemnicy szaty, która się zmienia" — sod (=70) ha (=5) levusz (=338) ha (=5) chalaf (=118) = 536, z Psalmu 102. „Świat Czynienia" jest pierwszą, najbliższą człowiekowi rzeczywistością, która jest dana w postrzeżeniach zmysłowych, powodujących emocje i poruszenia woli. W tym świecie człowiek może się poruszać i czynnie go przekształcać działaniami kulturowymi.
W „Świecie Czynienia" ukrywa się Obecność Boża, zwana w Kabale szekhi-nah (300+20+10+50+5-385) — „Zamieszkanie". Jak widać, swą wartością 385 odpowiada ona asijah — „czynieniu", a ono swym sensem — sankryckiemu karman — „czyn", „działanie". Ponadto wartość 385 to jeszcze słowa: safar (300 + 80 + 5) — „mowa", „język", „warga", „brzeg", „krawędź", tzefirah (90+80+10+200+5) — „ranek", „okrąg", „korona", pasah (80+300+5) — „rozpościerać", „być rozciągniętym" oraz szemanah (300+40+40+5) lub me-szammah (40+300+40+5) — „zadziwienie", „osłupienie", „zgroza", „spustoszenie". Łatwo zauważyć, że wyszła stąd bardzo trafna charakterystyka „tego świata", którego podstawę stanowi oczywiście Szekhinah. Ma Ona aspekt żeński, podobnie jak ostatnia na dole w Drzewie Sefirotycznym sefira, zwana Mal-khuth — „Królestwo", przypisana „Światu Czynienia".
Jest to świat wszystkich Żywiołów, które kondensuje w sobie Żywioł Ziemi — to najbardziej „solidny" świat dla człowieka jako małpoluda, u którego właśnie owa małpia strona nawiązuje z nim ścisły kontakt. Jednakże 536 odnosi się także do niezmiernie istotnego pojęcia demuth (=450) elohim (=86) — „Podobieństwa Bożego". Tylko poprzez swe intencjonalne działanie w olam ha asijah może człowiek zbliżać (albo oddalać) „Obraz Boży" do „Podobieństwa Bożego".
W „Świecie Czynienia" czas się więc najbardziej ukonkretnia dla człowieka, przejawiając się w różnorodnych procesach, a wśród nich, jakże często — cyklicznych. Zgodnie z tym wartość ukryta „czasu" — eth, która powstaje w wyniku od-
jęcia od wartości pełnej wartości zewnętrznej, to 66 (=536—470). Jest to wartość słowa już dobrze znanego: galgal (3+30+3+30) — „koło". Zostało ono wykorzystane w nazwie Gilgal (=66) dla miejscowości pierwszej Paschy po wkroczeniu do Ziemi Obiecanej, i w niej to Jozue nakazał ustawić w okrąg dwunastu kamieni z dna Jordanu, który „się rozstąpił". Kamienie te reprezentowały dwanaście „plemion" izraelskich, a zarazem dwanaście konstelacji zodiakalnych. Przypominam, żegilgul (=72) to termin odnoszący się do „reinkarnacji", a znaczący „obracanie się", „toczenie się (koła)".
Następnie 66 to gilgel — „obracać się", „powodować zdarzenia". I oto ttCzas» _ eth = 470 = dath (=404) galgal (=66) — „prawo koła". Tymczasem 536 „Świata Czynienia", to jeszcze eth (=470) ha (=5) adon (-=61) „czas Pana (albo: „który Panem")" oraz ani (=61) attah (=475) — „ja obecne, teraźniejsze".
Ten „czas" dla olam ha asijah (=536) wyznaczony jest (jak o tym mówi Rdz 1,14) przez periodyczne ruchy „świateł" niebieskich i wobec tego 536 = me-ded (=48) ha (=5) mazzloth (=483) — „pomiar konstelacji gwiezdnych (zodiakalnych, ewentualnie też — „planet")".
Wypada jeszcze odnotować, że „Świat Czynienia" bywa także określany w Kabale jako tzel (=120) szaddaj (=314) — „cień Wszechmogącego", w związku z czym 536 = zman (=97) tzel (=120) ha (=5) szaddaj (=314) — „wyznaczony czas cienia Wszechmogącego" (i z nów znaleźliśmy się przy Hiskiaszu...). A ponadto: 536 = zman (=97) galuth (=439) = adam (=45) ha (=5)jesodoth (=486) = adam (=45) b (=2) nachasz (=358) samael (=131), czyli że „Świat Czynienia", to „wyznaczony czas wygnania", „człowieka Żywiołów", który jest „człowiekiem przy Złym Duchu", tj. „człowiekiem przy wężu Samaela". Warto podkreślić, że wartość 489 dla ruach ha raa — „Złego Ducha" odpowiada semel (=130) sathan (359) — „wyobrażeniu (symbolowi) Szatana", którym jest właśnie nachasz (=358) samael (=131) — „wąż Samaela".
Oczywiście inny i niełatwy do określenia charakter będzie miał „czas" w trzech pozostałych, „wyższych" światach, tzn. a olam hajetzirah, olam ha be-ńah i olam ha atziluth — „Świecie Formowania", „Świecie Stworzenia" i „Świecie Emanacji", ale temat ten wykracza na razie poza ramy tej części.
Obecnie przechodzę do omówienia zapisu atbasz dla eth, który wynika z odwróconej numeracji liter alfabetu. Będzie to więc zajin zamiast ajin oraz alej zamiast taw, czyli 7+1 = 8, a tak zapisanego słowa nie ma w hebrajskim. Ewentualnie przybliżony odczytem może być zeh (7+5=12) — „ten", „ów", „to", co
niewiele mówi. Pozostaje mesjaniczny sens liczby 8, a też kilka stów o tej wartości, których interpretacja zajęłaby zbyt wiele miejsca. Niech tu wystarczy podanie trzech z nich, tj.: biah (2+1+5) — „wejście" (Ez 8,5), avah (1+2+5) — „pragnąć", „chcieć" i ahav (1+5+2) — „kochać", „miłować".
Natomiast wartość ostateczna dla eth, wynikająca z dodania wartości zewnętrznej do atbasz, wyniesie 478, co odpowiada wyjątkowo ważnym w Kabale określeniom: zeer (=287) anpin (=191) — „Krótkie Oblicze", tzw. Microprosopus, oraz tzimtzum (=266) ha (-5) en (=61) sof (=146) —„Samopowściągnięcie się Bezkresu". W związku z tym pozostaje fakt, że eth = 470 = zaąen (=157) ha (-5) szuv (=308) — „Sędziwy, Który Powraca". Następna część będzie Mu głównie poświęcona.
Korektor mojej hebrajszczyzny, pan Paweł Zdun, zwrócił mi uwagę, że jeśli wziąć w rachubę całość wersetu Pwt 10,17, które jest zdaniem ujmującym pełnię określenia Boga, to składa się ono z 72 liter!!!
ANDRZEJ WIERCIŃSKI