Lucien Lévy-Bruhl
Partycypacja mistyczna
Aby określić jednym słowem tę ogólną właściwość wyobrażeń zbiorowych, które
tak wiele miejsca zajmują w działalności umysłowej społeczeństw pierwotnych, nazwę
ją m i s t y c z n ą . Stosuję ten termin z braku lepszego, nie pragnąc go bynajmniej
wiązać z mistycyzmem religijnym naszych społeczeństw, który jest raczej czymś
odmiennym, ale w znaczeniu ściśle określonym, gdzie „mistyczny” powiemy o wierze
w moce, wpływy, działania niedostrzegalne dla zmysłów, niemniej jednak realne.
Innymi słowy, sama rzeczywistość, w której poruszają się ludzie pierwotni, jest
mistyczna, żadna istota, żaden przedmiot, żadne zjawisko naturalne nie jest w ich wyobrażeniach
zbiorowych tym, czym jest dla nas. Prawie wszystko to, co my widzimy,
im się wymyka lub jest obojętne. Za to dostrzegają oni wiele rzeczy, których istnienia
my nie podejrzewamy. Na przykład dla człowieka pierwotnego, który jest członkiem
społeczeństwa typu totemicznego każde zwierzę, każda roślina, a nawet każdy
obiekt, taki jak gwiazdy, słońce i księżyc, jest częścią totemu, klasy czy podklasy. Co
za tym idzie, każdy z nich ma określone powinowactwa, władzę nad członkami swego
totemu, klasy, podklasy, obowiązki względem nich, mistyczne kontakty z innymi totemami
itp. Nawet w społeczeństwach, w których ta forma nie istnieje, wyobrażenie
zbiorowe dotyczące pewnych zwierząt (być może nawet wszystkich, jeśli świadectwa,
którymi dysponujemy, są kompletne) ma jednakowoż charakter mistyczny. Tak więc,
u Huicholów „ptaki, których lot jest potężny, jak orzeł i sokół, widzą i słyszą wszystko
— wyposażone są w mistyczną moc, umiejscowioną w piórach ich skrzydeł i ogona (...)
Te pióra, noszone przez szamana, sprawiają, że może on widzieć i słyszeć wszystko,
co dzieje się pod ziemią i na jej powierzchni, uleczyć chorych, wskrzeszać zmarłych,
sprawić, by słońce zaszło itd.”. Czirokezi wierzą, że ryby żyją w społeczeństwie .
zorganizowanym jak ludzie — mają w wodzie swe wioski, drogi i postępują jak istoty
obdarzone rozumem. Myślą także, iż choroby — zwłaszcza reumatyzm — biorą się
z mistycznych działań zwierząt rozgniewanych na myśliwych, a ich praktyki medyczne
dowodnie świadczą o tym wierzeniu.
Lucien Lévy-Bruhl PARTYCYPACJA MISTYCZNA
297
W Malezji, w Afryce Południowej krokodyl, gdzie indziej tygrys, lampart, słoń,
wąż są obiektem analogicznych wierzeń i praktyk, i jeśli zwrócimy się ku mitom, których
bohaterami są herosi na obu półkulach, nie da się znaleźć takiego ssaka, ptaka,
ryby czy nawet owada, któremu nie przypisano by najprzedziwniejszych właściwości
mistycznych. Zresztą praktyki magiczne i ceremonie, które we wszystkich społeczeństwach
pierwotnych obowiązkowo towarzyszą polowaniu i połowowi ryb, obrzędy
ekspiacyjne towarzyszące zabiciu zwierzyny czy ryby, są dość wymownym świadectwem
własności i mocy mistycznych, które są częścią wyobrażeń zbiorowych odnoszących
się do zwierząt. [...]
Ponieważ wszystko, co istnieje, ma własności mistyczne, i te własności, z samej
swej natury, są ważniejsze niż przymioty, o których jesteśmy informowani przez
zmysły, rozróżnienie między istotami żyjącymi a istotami nieożywionymi nie jest tak
ważne dla umysłowości ludzi pierwotnych, jak dla nas. W praktyce często są one
pomijane. Tak np. skały, których kształt czy usytuowanie porusza wyobraźnię ludzi
pierwotnych, nabierają łatwo cech świętości, gdyż przypisuje się im mistyczną moc.
Podobnie przypisuje się ją także rzekom, obłokom, wiatrom. Poszczególne rejony
w przestrzeni, kierunki (strony świata) mają swój mistyczny sens. Kiedy w Australii
tubylcy zbierają się tłumnie, każde plemię, a w każdym plemieniu każda grupa totemiczna
ma wyznaczone miejsce z tytułu swego powinowactwa mistycznego z tym
lub innym rejonem przestrzeni. [...]
Nawet przedmioty wytworzone przez człowieka, których stale używa, mają właściwości
mistyczne i stają się, zależnie od przypadku, dobroczynne lub niebezpieczne.
Fakt ten opisany został przez wspaniałego obserwatora, jakim był Cushing, który żył
pomiędzy Indianami Zuni, pozwolił się im zaadoptować, a który obdarzony był tak niezwykłą
otwartością umysłu, że pozwoliło mu to w końcu myśleć ich kategoriami. „Zuni
— powiada on — tak jak ludy pierwotne w ogóle, wyobrażają sobie, że przedmioty
przez nich wytworzone są jak rośliny, zwierzęta, które zapadły w sen zimowy, czy też
uśpieni ludzie. Jest to rodzaj życia przytłumionego, niemniej jednak potężnego, zdolnego
do biernego funkcjonowania mocą własnego oporu, a nawet aktywnego tajemnymi
sposobami, mogącymi sprowadzić i dobro, i zło. I tak, jak znane im istoty żywe,
np. zwierzęta, zdolne są do czynności odpowiadającej ich kształtom: ptak ma skrzydła
i fruwa, ryba ma płetwy i pływa, czworonóg biega i skacze itp. — podobnie
przedmioty stworzone ręką ludzką wykonują czynności zgodnie z kształtem, jaki im
nadano. Wynika stąd, że najmniejszy choćby szczegół kształtu ma swoją wagę, może
być istotny.
Tak więc różnica w budowie zakończenia łap sprawia, że niedźwiedź chwyta swą
ofiarę dusząc ją, podczas gdy pantera zanurza w niej pazury. Podobnie «moc» danego
narzędzia domowego użytku, łuku, strzały, maczugi, wszystkich rodzajów broni
czerpana jest z każdego szczegółu ich kształtu, odtwarza się go zatem zawsze wiernie.
Poza tym, nie tylko kształt przedmiotów daje im «moc», ale ponadto ogranicza naturę
i potęgę tej mocy. Wykonane należycie, to znaczy wyprodukowane i ukształtowane
tak jak inne przedmioty tego samego rodzaju, przedmioty te będą bezpiecznie służyć
do tych samych celów. Ryba nie może fruwać za pomocą swych płetw, tak jak ptak nie
może pływać za pomocą swych skrzydeł, chyba że byłby to ptak o łapkach kaczki. Tak
samo narzędzie, naczynie o tradycyjnym kształcie, które posłuży do zwykłych celów
Lucien Lévy-Bruhl PARTYCYPACJA MISTYCZNA
298
i nie będzie trzeba obawiać się nieznanych mocy, które mógłby posiadać nowy
kształt”.
Zdaniem Cushinga, tym należy tłumaczyć niebywałą trwałość tych kształtów
u ludów pierwotnych, łącznie z najmniejszymi szczegółami ornamentyki zdobiącej wytwory
ich przemysłu i sztuki. Indianie z Gujany brytyjskiej np. „wykazują znaczną
zręczność w produkcji przedmiotów, ale nie ulepszają ich nigdy. Wykonują je dokładnie
tak, jak to czynili ich ojcowie”. Nie jest to, jak się często mawia, prosty skutek
przestrzegania zwyczajów ani tradycjonalizmu właściwego tym ludziom. Jest to bezpośredni
rezultat aktywnej wiary w mistyczne właściwości przedmiotów, własności
związane z ich kształtem, którym się w ten sposób dysponuje, ale wymknęłyby się
one spod kontroli ludzkiej, gdyby choć najmniejszy ich szczegół zmienił swój kształt.
Najbardziej nieznaczna z pozoru innowacja otwiera drogę niebezpieczeństwom, może
rozpętać wrogie siły, wreszcie spowodować zgubę wykonawcy i tych, którym jest on
bliski.
[...] nawet w pospolitym postrzeganiu, w zwykłym chwytaniu najprostszych przedmiotów
ujawnia się głęboka różnica zachodząca między umysłowością człowieka
pierwotnego a naszą. Umysłowość ludzi pierwotnych jest z gruntu mistyczna, z uwagi
na wyobrażenia zbiorowe, same w sobie mistyczne, które są integralną częścią całości
percepcji. Nasza umysłowość przestała już być mistyczna, przynajmniej w tym, co
dotyczy większości otaczających nas przedmiotów. Nic nie jest jednakowe dla nas
i dla nich. I tu jest dla przedstawiciela naszego społeczeństwa, mówiącego naszym językiem,
trudność nie do pokonania w przeniknięciu ich sposobu myślenia. Im dłużej
się wśród nich żyje, im bardziej bliskim się jest ich postawy umysłowej, tym mocniej
się odczuwa, że niemożliwe jest całkowite nagięcie się do niej.
Nie należy więc mówić, jak to często się zdarza, że ludzie pierwotni wyposażają
wszystkie przedmioty postrzegane przez ich zmysły czy wyobraźnię w tajemna siłę,
właściwości mistyczne, i że obarczają swoje postrzeżenie animistycznymi wierzeniami.
Nie zachodzi tu bynajmniej asocjacja. Mistyczne właściwości przedmiotów i osób
są integralną częścią wyobrażenia, które człowiek pierwotny tworzy sobie na ich temat,
i które jest w tej chwili niewidzialną całością. [...]
[...] ludzie pierwotni nie postrzegają w taki sam sposób jak my. Najprawdopodobniej
wówczas, gdy w grę wchodzą doraźne względy praktyczne, znajdziemy, że są oni bardzo
uważni i często zręczni w wyodrębnianiu wrażeń mało zróżnicowanych
i w rozpoznawaniu zewnętrznych cech danego przedmiotu czy zjawiska, od którego
zależy ich przetrwanie, a być może i życie (np. przenikliwość Australijczyków, którzy
wiedzą, w którym miejscu gromadzi się przez noc rosa i tym podobne fakty). Ale pominąwszy,
ile owe subtelne postrzeżenia zawdzięczają wprawie i pamięci, nie stoi to
na przeszkodzie, by na ogół, w znacznej większości przypadków, postrzeganie ludzi
pierwotnych — zamiast dążyć do odrzucenia tego, co zmniejszyłoby jego obiektywność
— kładło nacisk na właściwości mistyczne, na moce tajemne, na ukrytą potęgę
istot i zjawisk, i nastawiało się w ten sposób na odbiór tych elementów, które dla nas
mają charakter subiektywny, choć dla ludzi pierwotnych są one co najmniej tak samo
rzeczywiste, jak inne. [...]
Jest rzeczą powszechnie znaną, że ludzie pierwotni, a nawet członkowie społeczności
bardziej już zaawansowanych w rozwoju, którzy mniej lub bardziej zachowali umysłowość
ludzi pierwotnych, uważają plastyczne odwzorowania istot — czy to namalowaLucien
Lévy-Bruhl PARTYCYPACJA MISTYCZNA
299
ne, czy wyryte, czy też wyrzeźbione, za rzeczywiste w tym samym stopniu, co same te
istoty. „Dla Chińczyków — pisze De Groot — kojarzenie obrazów z istotami staje się
prawdziwym utożsamianiem. Obraz namalowany czy wyrzeźbiony — zbliżony w ten
sposób maksymalnie do swego pierwowzoru — stanowi alter ego żywej rzeczywistości
jest, przybytkiem jego duszy, więcej nawet — samą ową rzeczywistością (...). Ta żywa
asocjacja jest, w istocie rzeczy, podstawą dla bałwochwalstwa i kultu fetyszów
u Chińczyków”. Na poparcie swych słów De Groot przytacza serię opowieści kłócących
się z wszelkim prawdopodobieństwem, ale które autorzy chińscy uważają za całkowicie
naturalne. Młoda wdowa ma dziecko z glinianym posągiem swego męża, portrety
stają się żywymi istotami, drewniany pies zaczyna biegać, zwierzęta z papieru, np.
konie, zachowują się jak żywe zwierzęta, malarz, który spotyka na ulicy konia określonej
maści, ze zranioną nogą, rozpoznaje w nim jedno ze swych dzieł [...] łatwe wiedzie
stąd przejście do bardziej rozpowszechnionych w Chinach zwyczajów: kłaść na
grobach figurki zwierząt, palić tam papierowe pieniądze itp. [...]
Jeśli ludzie pierwotni postrzegają obraz inaczej niż my, to dzieje się tak dlatego, że
postrzegają też inaczej jego model. My ujmujemy w nim jego cechy obiektywne, realne,
i tylko te cechy, np. kształt, wielkość, wymiary ciała, kolor oczu, wyraz twarzy itp.;
odnajdujemy je jako odtworzone w obrazie, i tylko je odnajdujemy. Ale dla człowieka
pierwotnego, którego percepcja jest inaczej ukierunkowana, owe cechy obiektywne
— jeśli je ujmuje tak samo jak my — nie są jedyne ani najważniejsze: najczęściej są
one dla niego tylko znakami, nosicielami tajemnych sił, mocy mistycznych i takich,
które każda istota, zwłaszcza istota żywa, może ujawnić. Następnie, całkowicie naturalnie,
obraz tej istoty wykazuje także tę mieszaninę cech, które nazywamy obiektywnymi,
i mocy mistycznych. Będzie on żywy, będzie dobrotliwy lub złowrogi, jak istota,
którą odtwarza, będzie jej substytutem. [...]
[...] ludzie pierwotni traktują swe imiona jako coś konkretnego, realnego, a często
jak świętość. Oto kilka spośród wielu przykładów: „Indianin traktuje swe imię nie
jak zwykłą etykietkę, ale jak odrębną część swej osoby, tak jak oczy czy zęby Uważa
on, że musiałby cierpieć tak samo na skutek nieżyczliwego użycia jego imienia, jak na
skutek rany zadanej jakiejś części jego ciała. Wierzenie to napotkać można w różnych
plemionach, od Atlantyku po Pacyfik”. Na wybrzeżach Afryki Zachodniej istnieje
rzeczywiste i fizyczne powiązanie między człowiekiem a jego imieniem: można więc
zranić człowieka za pośrednictwem jego imienia [...]. „Prawdziwe imię króla jest więc
tajemnicą (...). Może wydać się dziwne, że imię nadane przy urodzeniu, a nie imię
używane zazwyczaj, można traktować jak to, które jest w stanie przenieść gdzie
indziej część osobowości. Ale, jak się zdaje, tubylcy uważają, że imię używane nie
należy naprawdę do człowieka”.
Co za tym idzie, konieczne są najprzeróżniejsze środki ostrożności. Nie wymawia
się własnego imienia ani cudzych imion, a zwłaszcza unikać należy imion osób zmarłych
— czasem nawet zwykłe słowa, w które uwikłane jest imię zmarłego, zostają wycofane
z obiegu. Tknąć imię to tknąć samą osobę czy istotę, do której to imię należy.
Znaczy to zaatakować ją, zadać gwałt jej osobowości bądź też wywołać ją, zmusić do
ukazania się, co może być bardzo niebezpieczne. Istnieją zatem ważne powody, by
się przed tym powstrzymać. [...]
Przy wkraczaniu w nowy okres w życiu, np. podczas inicjacji, jednostka otrzymuje
nowe imię, podobnie jak wtedy, gdy przyjęta zostaje do tajnego związku. Miasto
Lucien Lévy-Bruhl PARTYCYPACJA MISTYCZNA
300
zmienia nazwę, gdy chce się zaznaczyć, że rozpoczyna się nowa epoka w jego dziejach:
Yedo staje się Toky5. Imię nie jest czymś obojętnym; implikuje ono ciąg związków
między tym, który je nosi, a źródłem, z którego pochodzi.
Własności mistyczne imion są nieoddzielne od mistycznych właściwości istot. Dla
nas, nazwa osoby, zwierzęcia, rodziny, miasta ma wyłącznie znaczenie czysto zewnętrzne
— etykietki, która pozwala odróżnić, bez popełnienia omyłki, kim jest dana
osoba, do jakiego gatunku należy to zwierzę, jaka to jest rodzina czy miasto. Dla
człowieka pierwotnego to oznaczenie istoty czy przedmiotu, które nam wydaje się jedyną
funkcją nazwy, jest czymś drugorzędnym i ubocznym — wielu obserwatorów
powiada wyraźnie, że nie na tym polega funkcja nazwy. Istnieją natomiast inne ważne
funkcje, których nasze imiona są całkowicie pozbawione. Nazwa wyraża
i urzeczywistnia pokrewieństwo jednostki z jej grupą totemiczną, z Przodkiem, którego
często jest reinkarnacją, z totemem indywidualnym lub aniołem stróżem, który objawił
się jej we śnie, z niewidzialnymi mocami strzegącymi tajnych związków, do
których należy itd. Skąd się to bierze? Oczywiście z tego, że istoty i przedmioty nie
pojawiają się w umyśle człowieka pierwotnego bez właściwości mistycznych uwikłanych
w te relacje. Cechy ich imion pochodzą, jako naturalna konsekwencja, od cech
tych osób i tych przedmiotów. Nazwa jest mistyczna, jak mistyczny jest obraz, gdyż
percepcja przedmiotów, ukierunkowana inaczej niż nasza przez wyobrażenia zbiorowe,
jest mistyczna. [...]
Człowiek pierwotny troszczy się, jak wiadomo, w nie mniejszym stopniu o swój
cień, jak o swą nazwę czy obraz. Jeśli go utraci, będzie się uważał za nieodwołalnie
skompromitowanego. Co dosięgnie jego cień, dosięgnie też jego samego. A jeśli cień
dostaje się w czyjeś władanie, biada jego właścicielowi. W folklorze wszystkich krajów
popularne są opowieści na ten temat. [...] Na wyspach Fidżi, jak w wielu społeczeństwach
o tym samym stopniu rozwoju, wejście na czyjś cień jest śmiertelną zniewagą.
W Afryce Zachodniej popełnia się czasem morderstwo za pomocą noża i gwoździa
wbitego w cień człowieka, jeśli winowajca zostanie złapany na gorącym uczynku,
natychmiast wykonuje się na nim wyrok śmierci. [...]
Postrzeganie cienia, tak jak i samego ciała, jak obrazu i imienia jest postrzeganiem
mistycznym, w którego toku to, co nazywamy właściwie cieniem— zarysowana na
ziemi figura przypominająca kształtem osobę lub przedmiot oświetlony od przeciwnej
strony — jest tylko jednym z wielu elementów. Nie należy więc się zastanawiać, jak
postrzeżeniu cienia przeciwstawiły się bądź się z nim złączyły takie czy inne wyobrażenia,
te ostatnie bowiem stanowią integralną część postrzeżenia i to od tak dawna, jak
tylko sięgnąć możemy w ramach obserwacji. [...]
Wreszcie, te same rozważania dają się odnieść do innego porządku faktów —
snów, które zajmują ważne miejsce w zainteresowaniach człowieka pierwotnego. Sen
nie jest dla nich — jak dla nas — prostym przejawem aktywności umysłu w czasie
snu, mniej lub bardziej uporządkowanym ciągiem wyobrażeń, którym po obudzeniu
śniący nie dałby wiary, gdyż nie spełniają one wymogów koniecznych do tego, by
można im było nadać obiektywną wartość. Ta ostatnia cecha, która nie uchodzi uwagi
ludzi pierwotnych, niezbyt ich — jak się zdaje — obchodzi. Za to sny mają dla nich
takie znaczenie, jakiego nie mają dla nas. Przede wszystkim widzą w nich aktualne
postrzeżenie — tak pewne, jak postrzeżenie na jawie. Ale jest to dla nich przede
wszystkim przepowiednia na przyszłość, nawiązanie porozumienia z duchami, duszaLucien
Lévy-Bruhl PARTYCYPACJA MISTYCZNA
301
mi i bóstwami, sposób na wejście w kontakt z osobistym aniołem stróżem, a nawet zapoznania
się z nim. Ich ufność w to, co jest dane we śnie, jest całkowita. [...]
To, co my nazywamy obiektywną rzeczywistością, jest połączone, zmieszane,
a często podporządkowane elementom mistycznym, nieuchwytnym, które dziś określamy
mianem subiektywnych. Krótko mówiąc, percepcja ta jest w tym sensie spokrewniona
z marzeniem sennym. Lub też — jeśli kto woli — ich sen jest takim postrzeganiem
jak inne. Jest to konglomerat, w którym obecne są te same elementy, który
wywołuje te same uczucia i który w podobny sposób skłania do działania. Tak więc
Indianin, który miał jakiś sen i który ryzykuje życiem, dając mu wiarę, zdaje sobie
sprawę z różnicy między tym snem a podobnym postrzeżeniem, które mogłoby być jego
udziałem na jawie, ale ponieważ jego postrzeganie na jawie i we śnie są tak samo
mistyczne, różnica ta nie jest dlań ważna. Dla nas rzeczywista obiektywność percepcji
jest miarą jej wartości, u niego zaś i jego współplemieńców ten aspekt jest drugorzędny,
a raczej nie bierze się go pod uwagę.
To, co dla nas jest postrzeganiem, dla niego jest z zasady porozumiewaniem się
z duchami, z duszami, z niewidzialnymi mocami, nietykalnymi i tajemniczymi, które
otaczają go ze wszech stron, i od których zależy jego los, a które więcej zajmują miejsca
w jego świadomości niż stałe, namacalne i widzialne elementy jego wyobrażeń.
Stąd, nie ma żadnego powodu, by zniżać sen do poziomu wyobrażenia subiektywnego,
podejrzanego, na którym nie należy polegać. Sen nie jest niższą i złudną formą
postrzegania. Przeciwnie, jest jego formą uprzywilejowaną, tą, w której porozumienie
z duchami i niewidzialnymi siłami jest najbardziej bezpośrednie i najbardziej zupełne,
ponieważ jej część złożona z elementów materialnych, namacalnych jest minimalna.
[...]
[...] kiedy wyobrażenia zbiorowe zakładają obecność niektórych własności
w przedmiotach, nic nie może przekonać ludzi pierwotnych, że jest inaczej. Dla nas
fakt, że ich nie widzimy, jest decydujący. Dla nich nie dowodzi to, że ich nie ma, albowiem
być może taką mają naturę, że nie jawią się w postrzeżeniach bądź jawią się
w pewnych tylko warunkach. A zatem to, co nazywamy doświadczeniem decydującym
o tym, co należy założyć jako realnie istniejące bądź nie, jest bezsilne wobec wyobrażeń
zbiorowych. Ludzie pierwotni nie mają potrzeby uciekania się do doświadczenia,
by potwierdzić właściwości mistyczne osób i przedmiotów, i z tego samego
względu są nieczuli na dementi, którego ono dostarcza. Albowiem, ograniczone do tego,
co stałe, namacalne, widzialne, uchwytne w świecie fizycznym, pozwala ono właśnie
wymknąć się temu, co najważniejsze, siłom tajemnym i duchom. [...]
Członek społeczeństwa pierwotnego żyje zatem i działa pośród istot i przedmiotów,
które wszystkie — oprócz atrybutów, które my im przypisujemy — mają także właściwości
mistyczne. Do ich realności zmysłowej dołącza się dlań inna. Czuje się on
otoczony nieskończoną ilością istot nieuchwytnych, prawie zawsze niewidzialnych,
zawsze groźnych, często poprzez dusze zmarłych, zawsze poprzez mnogość duchów
o osobowości mniej lub bardziej określonej. [...]
Dla członków naszego społeczeństwa, nawet tych najmniej wykształconych historie
o zjawach, duchach itp. należą do sfery nadprzyrodzonej; między tymi zjawiskami,
działaniami magicznymi, a faktami dostarczonymi drogą zwyczajnej percepcji
i naocznego doświadczenia przebiega wyraźna linia demarkacyjna. Dla ludzi pierwotnych,
przeciwnie, linia ta nie istnieje. Jeden rodzaj percepcji i działań jest tak samo
Lucien Lévy-Bruhl PARTYCYPACJA MISTYCZNA
302
naturalny jak inny. Lub też, dokładniej, nie istnieją ich dwa wyraźne rodzaje. Człowiek
przesądny, często także człowiek religijny w naszym społeczeństwie, wierzy
w dwa porządki rzeczywistości, jeden wyraźny i namacalny — podporządkowany koniecznym
prawom ruchu, inny — niewidzialny, niedotykalny, „duchowy” — tworzący
jak gdyby sferę mistyczną otaczającą ten pierwszy. Ale w umysłowości ludzi pierwotnych
nie istnieją dwa zderzające się ze sobą światy, odrębne i zgodne, przenikające się
w mniejszym lub większym stopniu. Jest tylko jeden świat. Wszelka rzeczywistość
jest mistyczna, jak wszelkie działanie i, co za tym idzie, wszelka percepcja.
*
Jeśli wyobrażenia zbiorowe ludzi pierwotnych różnią się od naszych przede
wszystkim swym mistycznym charakterem, jeśli ich umysłowość, jak starałem się wykazać,
jest inaczej ukierunkowana niż nasza, musimy również założyć, że wyobrażenia
te nie są powiązane w ich umyśle w taki sposób jak w naszym. Czy należy stąd wysnuć
wniosek, że wyobrażenia te posłuszne są innej logice niż nasz sposób pojmowania? Byłoby
to zbyt wiele, a hipoteza wykraczałaby poza to, co pozwalają stwierdzić fakty.
Nic nie wskazuje na to, że związki między wyobrażeniami zbiorowymi muszą być zależne
wyłącznie od praw, które mają charakter logiczny. Poza tym myśl, że istnieje logika
inna niż nasza, musi pozostać dla nas jedynie ideą pustą i negatywną. A jednak,
możemy naprawdę spróbować uchwycić to, w jaki sposób wyobrażenia powiązane są
w umyśle ludzi pierwotnych. Rozumiemy ich mowę, handlujemy z nimi, udaje nam się
wyjaśnić ich instytucje i wierzenia. A zatem możliwe jest przejście, praktyczne porozumienie
między ich typem umysłowości a naszym.
Pod pewnymi jednakże względami oba te typy są odmienne. [...] Często obserwatorzy
odnotowywali takie sposoby rozumowania, bądź, ściślej, związki między wyobrażeniami,
które wydawały im się dziwne i niewytłumaczalne. Przytoczę tu jedynie
kilka. „Suszę w Landanie przypisano przede wszystkim faktowi, że misjonarze nosili
pewien rodzaj biretu w czasie służby bożej. Tubylcy mówili, że utrudniało to deszczowi
spadnięcie, zaczęli wydawać donośne okrzyki i żądać, by misjonarze opuścili kraj (...)
Ci ostatni pokazali swój ogród wodzom tubylców, by zobaczyli, jak niszczeją im uprawy
z powodu suszy: czy mogli oni chcieć zniszczyć własne plony? Nic nie było
w stanie przekonać tubylców i poruszenie nie ustąpiło dopóty, dopóki nie spadł wreszcie
obfity deszcz”. [...] „Po wylądowaniu misjonarzy katolickich nie nastąpiły opady
deszczu, na czym ucierpiały plantacje. Ludność upierała się, że to z winy duchownych,
a zwłaszcza z powodu ich długich szat. Nigdy nie widziano tam podobnej odzieży.
W innym miejscu nowo przybyły biały koń spowodował wstrzymanie transakcji
i długotrwałe pertraktacje. Jeden z handlarzy miał spore nieprzyjemności, gdyż zastąpił
żerdź z miejscowego drzewa, zupełnie skrzywioną znajdującą się w jego domostwie,
masztem prostym, świeżo sprowadzonym. Lśniący płaszcz gumowy, dziwny kapelusz,
fotel-bujak, jakiekolwiek narzędzie — wszystko to może stać się źródłem poważnych
podejrzeń. Cała ludność wybrzeża może rozgniewać się na widok żaglowca
z nowym olinowaniem albo parostatku, który ma o jeden komin więcej niż inne. Jeśli
zdarzy się coś nieprzyjemnego, natychmiast zostaje to powiązane z jakimś niezwykłym
wydarzeniem”. [...]
Lucien Lévy-Bruhl PARTYCYPACJA MISTYCZNA
303
Potoczne wyjaśnienie tych faktów polega na tym, że ludzie pierwotni stosują bez
właściwego rozeznania zasadę przyczynowości i że mylą to, co nastąpiło wcześniej,
z przyczyną. Byłby to zatem bardzo pospolity błąd rozumowania, który określa się mianem
sofizmatu post hoc ergo propter hoc. [...] Następstwo wyobrażeń w ich umyśle
wystarczy, by mieli gwarancję, że przedmioty naprawdę są ze sobą powiązane, lub
nawet nie przychodzi im na myśl, że związek ów miałby być potwierdzony. Sami obserwatorzy
sugerują najczęściej takie właśnie wyjaśnienie. „Dla tubylców [...] nie istnieje
przypadek. To, co sąsiaduje w czasie, nawet w punktach przestrzeni bardzo od
siebie oddzielonych, łatwo jawi się jako powiązane związkiem przyczynowym”.
Jest prawdą, [...] że dla ludzi pierwotnych przypadek nie istnieje. Co do reszty,
proponowane wyjaśnienie — jeśli nie jest całkiem niedokładne, to z pewnością jest
niezupełne. Najprawdopodobniej ludzie pierwotni, w takim samym stopniu jak ludzie
cywilizowani, a może i bardziej, skłonni są popełniać błąd post hoc ergo propter hoc.
Ale w faktach, które przytoczyłem, zwykłych próbkach bardzo licznej klasy, jest coś
więcej, a nawet co innego niż naiwne i błędne użycie zasady przyczynowości. Nie
tylko bezpośrednia uprzedniość w czasie sprawia, że wiąże się jedno zjawisko
z drugim. Postrzegane czy zauważone następstwo może sugerować, że zachodzi związek,
sam związek nie zostaje pomylony z tym następstwem. Polega ono na mistycznej
relacji, która — zdaniem człowieka pierwotnego, wyobrażającego ją sobie i będącego
co do niej przeświadczonym, gdy tylko ją sobie wyobrazi — łączy poprzednik i następnik,
ten pierwszy ma bowiem moc wytwarzania i sprawiania, że pojawia się ten drugi.
[...] ludzie pierwotni nie tylko nie zauważają często najbardziej uderzających ciągów
zjawisk, ale też nierzadko wierzą niezłomnie w następstwa zdarzeń, które nigdy się
nie potwierdzają. Doświadczenie nie jest w stanie wyprowadzić ich z błędu ani pouczyć.
W niezliczonej ilości przypadków ich umysłowość, jak to już wyżej widzieliśmy,
jest niepodatna na doświadczenie. Zatem, gdy obarczają oni odpowiedzialnością
za suszę sutannę misjonarza albo gdy przypisują wybuch epidemii obecności portretu,
to nie jest po prostu wynik następstwa w czasie, utrwalonego w ich umyśle, które staje
się dla nich związkiem przyczynowym. Proces dokonywujący się w ich umyśle jest
odmienny i bardziej złożony. To, co my nazywamy doświadczeniem i następstwem
zdarzeń, nie jest dla ludzi pierwotnych czymś, co ich umysły mogłyby przyjąć; nie są
oni skłonni odbierać biernie pochodzących stąd wrażeń. Są natomiast zaprzątnięci
przede wszystkim znaczną ilością wyobrażeń zbiorowych, na mocy których przedmioty,
czymkolwiek one są istotami żywymi, rzeczami nieożywionymi lub narzędziami
będącymi wytworem rąk ludzkich — jawią się im jedynie jako obdarzone właściwościami
mistycznymi. Co za tym idzie, obojętne najczęściej na obiektywne związki,
umysły te uważnie poszukują zwłaszcza związków mistycznych, istniejących aktualnie
bądź potencjalnie. Te związki, ukształtowane uprzednio, nie biorą się bynajmniej
z aktualnego doświadczenia i doświadczenie jest wobec nich bezsilne.
Nie próbujmy zatem wyjaśniać owych związków bądź słabością umysłu ludzi pierwotnych,
bądź kojarzeniem idei, bądź też naiwnym użyciem zasady przyczynowości,
ani przez sofizmat post hoc ergo propter hoc, krótko mówiąc — nie należy chcieć
sprowadzić ich działalności umysłowej do formy będącej niższą niż nasze. Rozpatrujmy
raczej te związki same w sobie i zastanówmy się, czy nie rządzi nimi ogólne prawo,
wspólna zasada owych związków mistycznych, które umysł ludzi pierwotnych tak
Lucien Lévy-Bruhl PARTYCYPACJA MISTYCZNA
304
często znajduje między poszczególnymi istotami i przedmiotami. Istnieje element,
który w tych związkach nieuchronnie występuje. Pod różnymi postaciami i w różnym
stopniu wszystkie zakładają współuczestnictwo osób i przedmiotów powiązanych
w ramach wyobrażenia zbiorowego. I dlatego, z braku lepszego terminu, nazwę prawem
partycypacji właściwą umysłowości „prymitywnej” zasadę, która zawiaduje
związkami i prezwiązkami zachodzącymi między tymi wyobrażeniami.
[...] Można powiedzieć, że w wyobrażeniach zbiorowych umysłowości pierwotnej
przedmioty, osoby, zjawiska mogą być, w sposób dla nas niezrozumiały, jednocześnie
sobą samym i czymś innym niż one same. W sposób nie mniej niepojęty wysyłają one
i odbierają wpływy sił, mocy, jakości i działań mistycznych, które dają się odczuć
poza nimi — nie przestając być tam, gdzie są.
Innymi słowy, dla tego typu umysłowości opozycja między jednością a wielością,
tym samym a czymś innym itd., nie zakłada konieczności potwierdzania jednego
z terminów, jeśli neguje się drugi lub odwrotnie. Ma ona jedynie drugorzędne znaczenie.
Czasem jest ona dostrzegana, często też nie jest dostrzegana, często zaciera się
ona w obliczu mistycznej wspólnoty istotowej między bytami, których jednakowoż,
w ramach naszego sposobu myślenia, nie można byłoby pomylić bez popadania
w absurd. Na przykład „Trumajowie (plemię z północnej Brazylii) powiadają, że są
zwierzętami wodnymi, Bororo (plemię sąsiednie) pysznią się tym, że są czerwonymi
ararami (papugami)”. Nie chodzi tu tylko o to, że po śmierci stają się ararami, ani że
arary to przeobrażeni Bororo i mają być traktowani jak papugi. Chodzi o coś zupełnie
innego. „Bororo — powiada von den Steinen, który nie chciał dać temu wiary, ale który
musiał ustąpić wobec stanowczych oświadczeń — dają chłodno do zrozumienia, że są
obecnie ararami, dokładnie tak, jak gdyby gąsienica mówiła, że jest motylem”. Nie jest
to tylko nazwa, którą sobie nadają, nie jest to pokrewieństwo, które głoszą. Chcą oni
dać do zrozumienia, że chodzi o tożsamość esencjalną. To, że są oni zarazem istotami
ludzkimi i ptakami o czerwonym upierzeniu, von den Steinen ocenia jako niepojęte. Ale
dla umysłowości rządzącej się prawem partycypacji nie istnieje żadna trudność.
Wszystkie społeczeństwa totemiczne mają wyobrażenia zbiorowe tego samego rodzaju,
zakładające podobną tożsamość jednostek z danej grupy totemicznej i ich totemu.
Z dynamicznego punktu widzenia podobnie pojawienie się istot i zjawisk, wystąpienie
takiego czy innego zdarzenia, jest wynikiem działania mistycznego, które przekazuje
się — w warunkach również mistycznych — z jednego przedmiotu lub istoty na inny
przedmiot lub istotę. Zależy to od partycypacji, która dokonuje się pod bardzo różnymi
postaciami: kontakt, przeniesienie, sympatia, oddziaływanie na odległość itd.
W wielu społeczeństwach niższego typu obfitość zwierzyny, ryb i owoców, powtarzalność
pór roku i pory deszczowej wiązane są z dopełnieniem pewnych obrzędów przez
określone osoby lub obecnością, zdrowiem osoby uświęconej, która wyposażona jest
w szczególną magiczną moc. Lub nadto jeszcze, na nowo narodzonym dziecku odbija
się rykoszetem wszystko, co czyni jego ojciec, co spożywa itd. Indianinowi na polowaniu
czy na wojnie powiedzie się lub nie, w zależności od tego, czy jego żona, która
pozostała w obozowisku, powstrzymuje się czy też nie od spożywania pewnych pokarmów
czy wykonywania pewnych działań. W wyobrażeniach zbiorowych jest niezliczona
ilość tego typu relacji. To, co nazywamy naturalnymi związkami przyczynowymi
między zdarzeniami, umyka niepostrzeżenie lub też ma jedynie znaczenie minimalne.
Właśnie partycypacje mistyczne zajmują tu pierwszoplanowe, a często i całe miejsce.
Lucien Lévy-Bruhl PARTYCYPACJA MISTYCZNA
305
Z tego też powodu umysłowość ludzi pierwotnych może być nazwana p r e l o -
g i c z n ą równie słusznie jak m i s t y c z n ą . Są to raczej dwa aspekty tej samej
fundamentalnej właściwości niż dwie odrębne cechy. Umysłowość ta, jeśli rozpatrywać
bardziej szczegółowo treść wyobrażeń, zostanie określona jako mistyczna, a jako
prelogiczna, jeśli rozpatrywać ją raczej w aspekcie jej związków. Prelogiczna nie znaczy,
że ten typ umysłowości jest jakimś wcześniejszym stadium rozwoju niż logiczny
sposób myślenia. Czy istniały kiedykolwiek grupy ludzkie lub preludzkie, których
wyobrażenia zbiorowe nie podlegały jeszcze prawom logiki? Nie wiemy tego, w każdym
bądź razie jest to nader mało prawdopodobne. Przynajmniej umysłowość
społeczeństw niższego typu, którą nazywam p r e l o g i c z n a z braku lepszej nazwy,
nie wykazuje takich cech. Nie jest to umysłowość a n t y l o g i c z n a , nie jest
ona też a l o g i c z n a . Nazywając ją prelogiczną, chcę jedynie powiedzieć, że nie
zmusza siebie samej, jak nasza myśl, do tego, by za wszelką cenę nie popaść
w sprzeczność. Przede wszystkim posłuszna jest ona prawu partycypacji. Tak ukierunkowana,
nie nurza się bez powodu w sprzecznościach (co czyniłoby ją dla nas stale
absurdalną), ale nie troszczy się też o to, by ich uniknąć. Jest ona najczęściej obojętna.
Z tego właśnie względu tak trudno jest za nią podążać.
Cechy te, jak już powiedziałem, odnoszą się jedynie do wyobrażeń zbiorowych
i związków między nimi. Rozpatrywany jako jednostka, która myśli i działa w sposób
niezależny, jeśli to jest możliwe, od tych wyobrażeń zbiorowych, człowiek pierwotny
będzie odczuwał, osądzał i postępował najczęściej tak, jak tego będziemy oczekiwali.
Wnioski, które będzie formułować, będą właśnie takie, jakie i nam wydają się w danych
okolicznościach rozsądne. Jeśli np. upoluje dwie sztuki zwierzyny, a odnalazł
tylko jedną z nich, zada sobie pytanie, co się stało z tą drugą i będzie jej poszukiwał.
Jeśli zaskoczy go deszcz, poszuka schronienia. Jeśli napotka dzikiego zwierza, będzie
się starał mu umknąć itd. Ale z tego, że w takich okolicznościach ludzie pierwotni
będą rozumować tak jak my, z tego, że będą się zachowywać tak jak my (co czynią
też w najprostszych przypadkach najinteligentniejsze zwierzęta), nie wynika, że ich
czynności umysłowe podlegają zawsze tym samym prawom, co nasze. W rzeczywistości,
jako zbiorowe, mają one swe własne prawa, z których pierwszym i najogólniejszym
jest prawo partycypacji.
Na samym tworzywie, na którym dokonują się owe czynności umysłowe, już odbił
się wpływ partycypacji. Wyobrażenia zbiorowe są bowiem zupełnie czymś innym niż
nasze pojęcia. Te ostatnie — tworzywo naszych operacji logicznych — są już same,
jak wiadomo, wynikiem uprzednich operacji tego typu. Proste wypowiedzenie abstrakcyjnej
nazwy ogólnej „człowiek”, „zwierzę”, „organizm”, zawiera potencjalnie
wiele osądów, które zakładają istnienie określonych relacji między wieloma pojęciami.
Ale wyobrażenia zbiorowe ludzi pierwotnych nie są, jak nasze pojęcia, wytworem
pracy intelektualnej w ścisłym znaczeniu tego słowa. Zawierają one jako integralną
część elementy emocjonalne i motoryczne, a zwłaszcza implikują one — zamiast
włączania i wyłączania pojęciowego — partycypacje mniej lub bardziej określone,
ale na ogół żywo odczuwane.
Dlaczego np. obraz, portret są dla ludzi pierwotnych zupełnie czymś innym niż dla
nas? Skąd bierze się fakt, że przypisują im właściwości mistyczne, czego dowody
mieliśmy wcześniej? Oczywiście stąd, że wszelki obraz, wszelkie odtworzenie „partycypuje”
w naturze, we właściwościach, w życiu tego, czego jest obrazem. PartycypaLucien
Lévy-Bruhl PARTYCYPACJA MISTYCZNA
306
cja nie powinna być rozumiana jako sposób dzielenia, jak gdyby portret np. zabierał
cząstkę sumy własności lub życia, które posiada model. Umysłowość pierwotna nie
widzi żadnej trudności w tym, by życie to i te własności były z a r a z e m iw modelu,
i w obrazie. Na mocy istniejącej więzi mistycznej między nimi, więzi przedstawionej
pod postacią prawa partycypacji, obraz j e s t modelem, tak jak Bororo są ararami.
[...]
Kiedy grupa społeczna czy jednostka uważa się za złączoną ze zwierzęciem totemicznym
lub spokrewnioną z nim, kiedy obiektywizuje tę partycypację
w konkretnych relacjach z tym zwierzęciem, czy chodzi o jej gatunek zwierzęcy rozpatrywany
jako całość i, by tak się wyrazić, abstrakcyjnie, czy o wszystkich przedstawicieli
gatunku wziętych razem, czy też o takie, a nie inne zwierzę
w szczególności? Są to, dla logicznego sposobu myślenia, hipotezy odrębne
i wykluczające się wzajemnie. Trzeba by między nimi wybierać. W rzeczywistości
umysłowość prelogiczna nie rozróżnia ich prawie nigdy, [...] właśnie dlatego, że prawo
partycypacji, które jest jej zasadą wiodącą, pozwala jej widzieć zarazem to, co jednostkowe,
w tym, co zbiorowe, i to, co zbiorowe, w tym, co jednostkowe, bez żadnego
trudu. Umysłowość ta wyobraża sobie, że istnieje partycypacja mistyczna między
niedźwiedziem a niedźwiedziami, bizonem i bizonami, łososiem i łososiami, i ani zbiorowość
gatunku, ani odrębne istnienie jednostkowe nie mają dla niej takiego samego
sensu, jaki mają dla nas.
Czy honory, które tak często się oddaje w czasie uroczystych obrzędów zabitemu
na polowaniu zwierzęciu, są adresowane do tego właśnie zwierzęcia, czy do ducha gatunku,
którego łaski należy sobie zaskarbić? Nie ma tu żadnej alternatywy: to im obu
łącznie, oddaje się honory.
[...] duch opiekuńczy jest, w ramach logicznego sposobu myślenia, wyrazem pojęciowym
stosunku, który jest w istocie niewyrażalny, w kategoriach tego sposobu myślenia,
mianowicie związku partycypacji między zwierzęciem-jednostką a zwierzęciem-
zbiorowością. I ta partycypacja nie czerpie zarazem swej racji i zasadności —
jakby się mogło nam wydawać — z takożsamości struktury anatomicznej, funkcji fizjologicznych,
z cech zewnętrznych widomych i weryfikowalnych na drodze doświadczenia:
jest ona wyobrażona i odczuwana „w kategoriach umysłu”, jak każda realność postrzegana
przez umysłowość prelogiczną. Interesuje ją w zwierzęciu (abstrahując od
tego, że jest ono źródłem pożywienia, a poza tym spożywanie mięsa zwierząt to przede
wszystkim partycypacja mistyczna w jego istocie) zwłaszcza nie kształt i jakości wizualne,
ale duch, którego jest ono przejawem i od którego zależą relacje mistyczne tego
zwierzęcia (wszystko jedno, czy rozpatrywanego jednostkowo czy zbiorowo) z określonymi
grupami ludzkimi. Niewidzialny, nieuchwytny „duch” ten jest obecny zarazem
we wszystkich i w każdym z osobna. Ta „wieloobecność” nie wadzi bynajmniej
umysłowości prelogicznej. [...]
Do tej pory rozpatrywaliśmy przede wszystkim w wyobrażeniach zbiorowych ludzi
pierwotnych to, co można byłoby nazwać stosunkami partycypacji ze statystycznego
punktu widzenia, tzn. to, co zawiaduje istnieniem przedmiotów, zjawisk przyrodniczych,
jednostek, gatunków. Zajmijmy się obecnie dynamicznym aspektem problemu, tzn. rozpatrzmy
działania, wpływ, jaki poszczególne istoty i przedmioty wywierają na siebie
nawzajem. Prawdę powiedziawszy, jedną z cech umysłowości prelogicznej jest to, że
w wielu przypadkach różnica między obu punktami widzenia wykazuje tendencję do
Lucien Lévy-Bruhl PARTYCYPACJA MISTYCZNA
307
zacierania się. Często nie możemy rozróżnić, czy dane działanie jest immanentne czy
przechodnie. Jest ono — mimo trudności, jakie nam sprawia to, co wygląda na sprzeczność
— jednym i drugim zarazem. Tak jest w przypadku działania, które wywiera grupa
totemiczna [...] na zwierzę lub roślinę, która jest jej totemem [...]. Podobnie
w Ameryce Północnej członkowie totemu wiatru mają jakoby szczególny wpływ na
wichry, i każdy zwraca się do nich, jeśli pragnie doprowadzić do zerwania się wiatru,
kiedy moskity stają się zbyt natrętne. Tubylcy z okolic Cieśniny Torresa przypuszczają,
że człowiek Umai (którego totemem jest pies) rozumie obyczaje psów i posiada moc
wywierania na nie szczególnego wpływu. [...] W plemieniu Kaitiszów wódz totemu
wody musi starannie powstrzymywać się od praktyk magicznych, które polegają na
wymierzaniu kości lub kija w stronę wroga, albowiem — jeśli to uczyni — woda stanie
się nieczysta i cuchnąca.
Fakty te, jak wiele innych, podobnych, które można by tu podać, wykazują jak niepostrzeżenie
dokonuje się w umysłowości prelogicznej przejście od działań skierowanych
na siebie do oddziaływania na inną rzecz. Kiedy jakiś czyn wodza totemu sprawia,
że przestaje ona być wodą pitną, nie można orzec, czy wywarty wpływ wyobrażony
jest jako immanentny czy jako przechodni: umysłowość prelogiczna nie odróżnia
tego. Ale to, co my chwytamy w tak wyraźny sposób w relacjach grupy totemicznej
z istotą, przedmiotem czy gatunkiem, który jest ich totemem, pogłębiona i wytrawna
analiza umysłowości prelogicznej odkryłaby w niezliczonej ilości innych relacji, które
owa umysłowość wyobraża sobie również pod postacią prawa partycypacji. Tak
więc, istnieje mistyczna partycypacja między każdą grupą totemiczną a pewnym obszarem,
który jej przysługuje jak własny, tzn. między tą grupą totemiczną a stronami
świata. Z kolei, strony świata są połączone — również partycypacją mistyczną —
z kolorami, wiatrami, mitycznymi zwierzętami, te zaś z rzekami, czy świętymi gajami
itd. prawie w nieskończoność. Przyroda otaczająca daną grupę, plemię czy rodzinę
plemion np., pojawia się w ten sposób w ich wyobrażeniach zbiorowych, nie jako
przedmiot czy jako układ przedmiotów i zjawisk zawiadywanych stałymi prawami, według
reguł logicznego sposobu myślenia, ale jako ruchomy zbiór działań i reakcji mistycznych,
których przedmioty, osoby, zjawiska są jedynie nosicielami i przejawami,
zbiór, który uzależniony jest od grupy tak, jak grupa uzależniona jest od niego.
Nastawiona inaczej niż nasza, zainteresowana przede wszystkim mistycznymi
związkami i właściwościami, kierując się jako podstawową zasadą prawem partycypacji,
umysłowość ludzi pierwotnych interpretuje oczywiście odmiennie niż nasza umysłowość
to, co nazywamy przyrodą i doświadczeniem. Dostrzega ona wszędzie przekazywanie
właściwości przez przeniesienie, przez kontakt, przez przesłanie na odległość,
przez skalanie, przez skażenie, przez nawiedzenie, słowem, przez wiele działań,
które sprawiają, że dany przedmiot czy istota natychmiast lub po upływie jakiegoś czasu
partycypują w danej właściwości, które go np. sakralizują lub desakralizują na początku
i na zakończenie ceremonii.