JADWISZCZOK K Kościół Pokoju w Świdnicy 2


0x01 graphic


Ks. Karol Jadwiszczok

Kościół Pokoju w Świdnicy

Wydawnictwo Zwiastun

0x08 graphic
Warszawa 1967


Redaktor: Irena Heintze Fotografie: Józef Milka


WSTĘP

W dobie Reformacji Świdnica stała się miastem ewangelickim. Jak na całym Śląsku, tak i w Świdnicy idee reformacyjne trafiły na podatny grunt we wszystkich warstwach ludności. Wszystkie kościoły w mieście stały się z biegiem czasu miejscami nabożeństwa Reformacji, nie wyłą­czając nawet kościołów klasztornych. Ze wszystkich ambon wygłaszano kazania opierając się na Piśmie Świętym. Dzieci i młodzież uczyły i kształciły się w szkołach ewangelickich, stojących na wysokim pozio­mie; ukończenie tutejszej szkoły łacińskiej uprawniało do wstępu na uniwersytet.

Rozkwit ewangelickiego życia kościelnego w Świdnicy zahamowała do­piero kontrreformacja, jaką zapoczątkował cesarz Ferdynand II w wy­niku zwycięstw nad wojskami ewangelickimi w toku wojny trzydzie­stoletniej. Jako wychowanek jezuitów postawił sobie Ferdynand II za główne zadanie swojego życia rekatolizację ewangelickiej ludności swego państwa.

Zgodnie z życzeniem cesarza Karol Hannibal v. Dohna rozpoczął w 1628 r. „nawracanie" — przy pomocy osławionych dragonów Lichtensteina — śląskich księstw dziedzicznych (tj. tych, które już nie posia­dały swoich książąt). Po przeprowadzeniu akcji „nawracania" w księstwie głogowskim i żagańskim zawitał ze swoimi oddziałami do księstwa świdnicko-jaworskiego. W styczniu 1629 sześć kompanii dragonów za­jęło podstępem Świdnicę i rozpoczęło dzieło „nawracania" ludności.

3


W domach mieszczańskich zakwaterowało się po trzydziestu i więcej dragonów, którzy wymuszali od każdego gospodarza całkowite, luksuso­we wyżywienie i pieniądze ,,na powitanie" — od 10 do 50 talarów. Nie­zależnie od tego bezkarnie kradli i rabowali, niszczyli urządzenia miesz­kań, gwałcili kobiety i w wyrafinowany sposób znęcali się nad miesz­kańcami. Uwolnić się od tej plagi można było tylko okazując zaświad­czenie, że odbyło się spowiedź u jezuitów, którzy wraz z dragonami przybyli do miasta. Dręczeni w nieludzki sposób mieszczanie jeden po drugim szli do spowiedzi, aby się zaopatrzyć w tak bardzo pożądany pa­pierek. Jezuici uważali wszystkich, którzy odbyli spowiedź przed du­chownym katolickim, za „nawróconych" i wyciągali z tego wszelkie konsekwencje: nawrócony musiał brać udział we wszystkich ceremo­niach katolickich i posyłać dzieci do szkoły katolickiej. Niewielu tylko traktowało poważnie powrót do katolicyzmu w tych warunkach. Toteż, gdy dragoni opuścili miasto, nastąpiła silna reakcja i tylko znikoma część mieszczaństwa dała się nakłonić do pozostania przy religii, która dla ogółu była już czymś zupełnie obcym.

Tymczasem los tych, którzy pozostali przy wierze ojców, był ciężki: acz­kolwiek stanowili oni przytłaczającą większość, to jednak pozbawieni zostali wszystkich kościołów; ich duszpasterzy i nauczycieli wygnano z miasta; za dokonywanie aktów kościelnych, jak chrzest i ślub, w koś­ciołach ewangelickich po wsiach wymierzano surowe kary; musieli to­lerować rządy narzuconej im katolickiej rady miejskiej i narażeni byli stale na najróżnorodniejsze szykany, ograniczenia i straty. Po wojnie trzydziestoletniej władze cesarskie kontynuowały kontrrefor­mację opierając się na postanowieniu traktatu westfalskiego, że poddani winni dostosować swoje wyznanie do wyznania panującego. Ponieważ cesarz był bezpośrednim władcą śląskich księstw dziedzicznych, dążył do całkowitego wytępienia kościoła ewangelickiego na tych terenach. W latach 1653—1654 specjalne komisje cesarskie odebrały ewangelikom wszystkie kościoły: przy niektórych osadzono księży katolickich, wiele

4


0x01 graphic

zaś z nich niszczało z powodu braku konserwacji. Duchowni ewangelic­cy musieli kraj opuścić.

Jedyną ulgą dla ewangelików tych księstw, jaką udało się stronie ewan­gelickiej uzyskać od cesarza drogą rokowań pokojowych, było prawo do zbudowania kościołów ewangelickich poza murami trzech miast: Gło­gowa, Jaworza i Świdnicy.

5


0x01 graphic

Wejście na cmentarz otaczający kościół

Po bezskutecznych staraniach o zwrot choćby jednego z kilkunastu kościo­łów świdnickich musieli ewangelicy świdniccy pogodzić się z myślą o ko­nieczności budowy nowego kościoła. Rozpoczęli więc starania na dwo­rze cesarskim o wyznaczenie placu pod budowę i zezwolenie na samą budowę. Starania te związane były z ogromnymi wydatkami: pieniądze

6


0x01 graphic

Widok kościoła od strony cmentarza w kierunku zakrystii


na ich pokrycie z wielkim tylko trudem udało się zebrać wśród zdzie­siątkowanej przez działania wojenne, a jeszcze bardziej przez epidemie, zubożałej ludności. Wreszcie 23 września 1652 r. starosta krajowy v. Nostitz w obecności władz i korporacji miejskich oraz przedstawicieli lud­ności ewangelickiej odczytał dekret cesarski, któremu towarzyszyła re­zolucja króla Ferdynanda IV. Pismo — obok instrukcji przeznaczonej dla starosty krajowego odnośnie praw, jakich udziela cesarz niekatolic­kim mieszczanom Świdnicy i Jaworza — zawierało zezwolenie na budo­wę kościołów ewangelickich w tych miastach zgodnie z odpowiednim paragrafem traktatu westfalskiego: kościoły mogą być zbudowane tylko z drzewa i gliny, bez dzwonów, a więc i bez wieży, po zatwierdzeniu lokalizacji (poza murami miast) zaproponowanej przez starostę. Zatwierdzone przez władze Kolegium zdecydowało się na wzniesienie na przekazanym mu placu tymczasowego drewnianego kościółka. Z bu­dową kościoła trzeba było się jeszcze wstrzymać z powodu braku środ­ków, które zaczęto zbierać na miejscu i w okolicy. Przeprowadzane in­tensywnie kolekty świadczyły o wielkiej ofiarności zarówno mieszczan jak ludności wiejskiej, ale efekt nie był wystarczający. Dopiero z po­mocą współwyznawców z zagranicy udało się zebrać niezbędne fundu­sze. Tymczasem inżynier wrocławski Albrecht Sabisch, projektant koś­cioła w Jaworzu, sporządził również plany i dla ich domu Bożego w Świdnicy. Zadanie jego było niełatwe. Trzeba było wznieść budynek dostatecznie duży, aby pomieścił jak największą ilość wiernych, a nie wolno było użyć ani kamienia, ani cegły do budowy. Wobec tego zapro­jektował kościół w Świdnicy jako budowę ryglową w kształcie krzyża greckiego. Przestrzenie między belkami dębowego szkieletu miały być wypełnione prętami owiniętymi słomą a następnie zaglinionymi. Kształt krzyża miał nadać budowli stałość i zwartość oraz podnieść jej estetykę. Gromadzono też powoli na placu budowy materiały budowlane, wśród których najważniejszym było drzewo.

8


BUDOWA KOŚCIOŁA

Dnia 23 sierpnia 1656 r. nastąpiło położenie kamienia węgielnego pod kościół. Zamurowano w nim skrzynką ołowianą z odpowiednim doku­mentem pergaminowym i monetami. Roboty postępowały szybko i już 24 czerwca następnego roku budynek był o tyle gotowy, iż mogło się

0x01 graphic

Charakterystyczna przybudówka z wejściami do loż


w nim odbyć pierwsze nabożeństwo ku wielkiej radości całego zboru. W przeddzień rozebrano znajdujący się wewnątrz kościółek tymczaso­wy, który przez przeszło cztery lata skupiał rzesze wiernych na nabo­żeństwa. Dnia 6 listopada 1657 r. została budowla przekazana parafii. Składała się ona y nawy podłużnej, 44 m długości a 20 m szerokości, i nawy poprzecznej, przecinającej pierwszą w środku, o długości 30,5 m a szerokości również 20 m; wysokość obu naw od podłogi do stropu wy­nosi 15 m. Cały budynek zajął 1090 m2 powierzchni. Przestrzeń tę tak wykorzystano, że uzyskano 3000 miejsc siedzących i drugie tyle stoją­cych. Wnętrze zamknął płaski strop z desek, którego płaszczyzna zo­stała podzielona na segmenty przez trójkątne wsporniki, co przełamało w pewnej mierze jej surowość. Wewnątrz budynku ustawiono czworo-boczne słupy dębowe, oszalowane deskami. Dźwigają one konstrukcję dachu oraz górną część wyższych ścian, a jednocześnie stanowią opar­cie dla dwukondygnacyjnych empor, które biegną wzdłuż wszystkich ścian. Dwupoziomowy dach obu naw został pokryty gontami.

Oświetlenie wnętrza zapewniają trzy rzędy okien, po jednym rzędzie dla każdej kondygnacji. Pomimo znacznej liczby okien wnętrze kościo­ła jest jednak obecnie ciemne, ponieważ z biegiem czasu wyrosły wo­kół kościoła potężne drzewa, poza tym pobudowane z czasem pomiędzy emporami i na parterze liczne loże utrudniają dostęp światła. Projekt Sabischa przewidywał dwa poziomy dachów, „natomiast cała owa rozbujała linia najniższych dachów cebulastych, rozpiętych nad wielobocznie zarysowanymi przybudówkami, jest dziełem późniejszym, zu­pełnie przez niego nie przewidzianym". Istniała pierwotnie tylko półko­lista przybudówka we wschodnim przedłużeniu nawy głównej, w której znajdowała się zakrystia. Powstanie przybudówek łączy się z proble­mem powiększenia przestrzeni użytkowej kościoła, która z biegiem cza­su okazała się szczupła pomimo dużej jego pojemności. W czasie budowy kościoła, czyli tuż po zakończeniu wojny trzydziesto­letniej, liczba mieszkańców Świdnicy wynosiła ok. 1600. Liczba ta

10


w ciągu niespełna stu lat wzrosła do 7000 mieszkańców. Ten szybki przy­rost ludności w mieście (a zapewne także w okolicy), która pomimo do­tkliwych szykan i prześladowań w olbrzymiej większości pozostała ewangelicka, sprawił, że w kościele robiło się coraz ciaśniej. Wobec tego rodziny ziemiańskie, które zajmowały miejsca na parterze pod emporami, zaczęły powiększać ilość tych miejsc przez dodawanie z zew­nątrz parterowych przybudówek o wyglądzie kapliczek, które łączono z wnętrzem kościoła przebijając ściany. Aby zapewnić widok na kościół ponad głowami siedzących przed nimi, podłogę uzyskanych w ten spo­sób lóż podnoszono nieco nad poziomem posadzki. Każda taka przybu­dówka ma wejście z zewnątrz. Tym się tłumaczy wielka liczba drzwi zewnętrznych. — Cechy miejskie uzyskiwały dodatkowe miejsca, budu­jąc pomiędzy pierwszą a drugą emporą międzychóry, czyli małe empory na wysokości pół piętra, cofnięte jednak w głąb o połowę szerokości empory głównej. Balustrady empor przyozdabiano później obrazami i na­pisami, stanowiącymi wersety biblijne. Na narożnikach umieszczano artystycznie wykonane herby cechowe.

WYSTRÓJ WEWNĘTRZNY KOŚCIOŁA

Wnętrze kościoła było z początku bardzo ubogie, proste i surowe; na tle gołych desek jako skromny motyw dekoracyjny odbijały się trzy elemen­ty niezbędne przy odprawianiu nabożeństw, wszystkie przejęte z prowi­zorycznego kościółka. Był to nieduży ołtarz z dwoma obrazami, przedsta­wiającymi ukrzyżowanie i zmartwychwstanie, i bardzo prosta kazalnica bez jakichkolwiek ozdób, poza dwoma wersetami biblijnymi. Trzecim ele­mentem wyposażenia były małe i bardzo prymitywne organy. Rzecz jasna, że takie urządzenie mogło zadowalać w początkowej fazie funkcjonowanie nowej świątyni, gdy ogół wiernych walczył jeszcze z ogromnymi trudnościami gospodarczymi. W Świdnicy ze zniszczeń wo­jennych ocalało tylko 118 domów z liczby 1849 domów na początku

11


wojny. Był to więc czas mozolnego podnoszenia się — szczególnie sa­mego miasta — z ruin i zgliszcz. Godny podziwu jest fakt, iż w takim czasie ludzie mieli energię i mimo ówczesnego ubóstwa potrafili zdobyć środki (choćby tylko częściowo) na wzniesienie tak imponującej świą­tyni i niezbędnych budynków, co pochłonęło olbrzymie kwoty. Ale to było pokolenie ludzi twardych, zahartowanych w walce z przeciwnościami losu. Znajdując w codziennych nabożeństwach duchowe pokrze­pienie i niewyczerpane źródło otuchy, w krótkim czasie przezwyciężyli największe trudności. Powoli wzrastał dobrobyt a wraz z nim dawały znać o sobie i potrzeby kulturalne. Coraz nieprzyjemniej odczuwano prymitywizm wewnętrznego urządzenia domu Bożego. Ze względu na charakter nabożeństwa ewangelickiego, którego nieodłączną częścią składową jest śpiew chorałów zgromadzonego ludu, najpilniejszą potrze­bą było sprawienie organów, które by ten śpiew należycie wspierały i prowadziły, a jednocześnie stanowiły pierwszorzędny element dekora­cyjny.

ORGANY

Zwrócono się do firmy Gottfryda Klose w Brzegu, która w latach 1666— 1669 zbudowała w kościele świdnickim imponujące organy ze wspania­łym barokowym prospektem. Z biegiem czasu były one kilkakrotnie przebudowywane. W wyniku tych wszystkich przeróbek organy dużo stra­ciły ze swej artystycznej i zabytkowej wartości. Stanowią mimo to in­strument jeden z najlepszych w kraju. Prospekt pokryty jest mnóstwem barokowych rzeźbionych ornamentów i tłustych puttów (postaci dziecię­cych). Całość podtrzymują dwie postacie atlantów, ustawione poniżej piszczałek.

Pojawienie się bogato zdobionych organów stało się impulsem do akcji zdobniczej. Musimy jeszcze nieco uwagi poświęcić drugim organom, znajdującym się w tym kościele. Stoją one w części wschodniej kościo-

12


0x01 graphic

Fragment organów


ła na trzeciej emporze ponad ołtarzem. Jak wynika z tego, co powiedzia­no wyżej o wielkich organach, były one nieczynne, czasem nawet przez kilka lat. Aby zaradzić niedogodności, wynikającej z braku akompania­mentu przy śpiewie zboru z powodu remontu wielkich organów, jeden z duchownych przy Kościele Pokoju, Zygmunt Ebersbach, ofiarował ko­ściołowi drugi instrument, mały i delikatny, odznaczający się subtelno­ścią kształtów. Składa się również z trzech przęseł i ma piękną snycerską oprawę. Każda z jego piszczałek zdobiona jest ornamentem. Walorom plastycznym instrumentu odpowiadają w pełni jego zalety muzyczne. Zo­stał zbudowany w r. 1695 i nie był od tego czasu nigdy przerabiany, dla­tego posiada wielką wartość zabytkową.

MALOWIDŁA

Lśniący prospekt organów za bardzo kontrastował z otoczeniem, które stanowiły szare ściany i surowe lub na jeden kolor pomalowane deski empor, filtrów i stropów. Świdnica posiadała w tym czasie już znów kwitnące rzemiosło, toteż prace malarskie można było powierzyć miej­scowemu mistrzowi malarskiemu, Krystianowi Suessenbachowi, który był jednocześnie jednym z czternastu deputowanych kościoła. Suessenbach zabrał się raźno do pracy, a jej wyniki musiały się spotkać z uzna­niem, skoro do akcji włączyło się teraz pozostałych dziesięciu deputo­wanych, którzy zadeklarowali swój udział w kosztach pokrycia ca­łego stropu oraz empor malowidłami. Ponieważ pierwotny plan uległ tak znacznemu rozszerzeniu, uznano za konieczne zaangażować do po­mocy Suessenbachowi jeszcze jednego malarza. Był nim Krystian Kolicki (Kolitschky), również świdniczanin. Ci więc dwaj artyści wyko­nali polichromię całego stropu kościelnego i empor. Zastosowano do ma­lowania farby olejne zamiast projektowanych początkowo wodnych. Prace trwały trzy lata i ukończone zostały w 1696) r. Ponieważ cały strop konstrukcyjny dzieli się na piąć części, pokryty zo-

14


stał pięcioma wielkimi kompozycjami; każdy obraz został zamknięty w ośmiobocznym oblamowaniu. Tematyka tych obrazów zaczerpnięta jest z „Objawienia św. Jana", z wyjątkiem obrazu środkowego, przed­stawiającego Trójcę Świętą, pod której wezwaniem kościół pozostaje. A teraz przyjrzyjmy się poszczególnym obrazom. Zacznijmy od tego nad „halą zmarłych" (w zachodniej części nawy podłużnej). Treścią 'nawią­zuje do Obj. św. Jana r. 5: centralna postać to Bóg Ojciec, nad którego głową, otoczoną aureolą z siedmiu płomieni, unosi się orzeł. Trzyma na kolanach otwartą księgę, której dotyka baranek. Naokoło postacie 24 starców, u dołu św. Jan w postawie modlitewnej.

Obraz nad „halą ślubów" (południowa część nawy poprzecznej) nawią­zuje do Ks. Objawienia (r. 15); przedstawia upadek Babilonu. U góry widać Baranka, któremu hołd oddają zbawieni. Na obłoku siedzi Chrys­tus z sierpem w ręku (w. 14). Obok anioł niesie księgę otwartą, na któ­rej jest napisane: „Ewangelia Wieczna". U dołu upadający Babilon, za­grożony z lewej strony ogromną powodzią.

Obraz nad „halą polową" (północna część nawy poprzecznej) jest ilu­stracją 20 rozdziału i przedstawia Sąd Ostateczny. Na łuku tęczy sie­dzi Jezus, otoczony zbawionymi odpoczywającymi na obłoku; aniołowie niosą narzędzia męki. U dołu anioł, wołający umarłych i skierowujący jednych do nieba, drugich do piekła.

Obraz nad „halą ołtarzową" przedstawia niebieską Jerozolimę wg Ks. Objawienia r. 21—22. Z lewej strony stoi anioł z miarą w ręku i poka­zuje Janowi miasto o dwunastu bramach: nad każdą z nich stoi anioł. W środku pagórek, z którego wypływa strumień żywej wody, na szczy­cie pagórka baranek.

Na centralnym polu (w transepcie) obraz przedstawiający Trójcę Św.: po prawej stronie Ojca Chrystus na tronie, trzymający krzyż, z koroną na głowie, przyodziany królewskim płaszczem purpurowym. Tchnienie z ust Ojca i Syna jednoczy się w gołębicy (Duch Św.). Płaszczyzny poza obramowaniami pokryte są postaciami aniołów i róż­nymi obrazami symbolicznymi.

15


EMPORY I LOŻE

Wokół kościoła biegną dwie empory główne a pomiędzy nimi na wyso­kości pół piętra pomiędzy oknami i na narożnikach półchóry. Balustrady empor wykazują ogromne bogactwo ozdób w postaci rzeźb i malowideł. Dolny brzeg pierwszej empory zdobi ornament sznurowy, wycięty w drze­wie i pomalowany, wzdłuż górnego zaś brzegu biegnie listwa ozdobna z pozłacanymi liśćmi. W tej listwie umieściły cechy herby i listy swo­ich starszych — tam, gdzie były ich miejsca. Tu i ówdzie ławki drugie­go rzędu wykazują również takie insygnia. Balustrady zostały po­kryte wersetami biblijnymi i scenami alegorycznymi, mającymi oddawać treść tych wersetów. Takich obrazów jest na emporach 47 a napisów 78. Obrazy są utrzymane w barwach zielonkawej i czerwonej. — Ostrzeli­wanie miasta w czasie wojny siedmioletniej dało się we znaki szczegól­nie kościołowi, gdyż stał w pasie fortyfikacji. Pociski wyrządziły wiele szkody. Zniszczeniu uległy częściowo także balustrady empor i ich ma­lowidła. Późniejszy ich retusz zdradza przewagę barwy niebieskiej. — Sufity empor podzielone są listwami na płytkie kasetony i pomalowane ornamentacją liściastą w tonacji różowej.

Spośród licznych lóż na szczególną uwagę zasługuje loża Hochbergów. Znajduje się nad wejściem południowym w hali ślubów, tuż pod pierw­szą emporą. Zbudowana została w 1698 r. dla rodziny hr. Hochberga w uznaniu jego zasług, jakie położył przy budowie kościoła przez ofia­rowanie dwóch trzecich potrzebnego drzewa. Wkomponowana między dwa nośne filary, ma front przypominający swym kształtem koronę. Dolną część stanowi łukowata balustrada, pokryta znakami herbowymi w bogato rzeźbionych ramach. W środkowym polu znajduje się tablica pamiątkowa ku czci Jana Henryka Hochberga. Na ścianie bocznej od strony zachodniej jest obraz przedstawiający sejm w Moguncji w 1139 r. Jeden z przodków właściciela loży był na tym sejmie rzecz­nikiem cesarza. Na froncie naprzeciwko wejścia do hali ślubów — dwa widoki miast: Świdnicy i Świebodzic, Do loży prowadzą z przedsionka

16


0x01 graphic

Loża Hochbergów


hali schody na oszklony ganek, którym dostajemy się do właściwej loży. Zewnętrzne płaszczyzny tego ganku są również pokryte malowidłami: po stronie zwróconej do przedsionka — obraz, przedstawiający góry ukryte do połowy w chmurach, a pod nim napis: „Interna cacumina ri-dent". Dalszy ciąg napisu „Aeterna requie" znajduje się pod prawym obrazem, przedstawiającym szachownicę. (Znaczenie napisu: Chociaż zakryte, promienieją szczyty w wiecznym spokoju). Wschodnia ścianka pokryta jest również dwoma obrazami: jeden przedstawia Macieja Hoch-berga, jak zdejmuje z muru w Halle cesarski kapelusz z pióropuszem, drugi zaś Jana Hochberga, jak zatyka chorągiew Henryka VI na murach Jaffy w Ziemi Świętej w 1197 r. Frontową balustradę ganku (ku wnętrzu kościoła) pokrywa malowidło przedstawiające hełm z biało-czerwonymi piórami, nad którym jest napis: „Clarior ornatu" (przez ozdobę bardziej błyszczący); płaszczyzna sąsiednia pomiędzy tym obrazem a filarem po­kryta jest widokiem wodospadu, spadającego ze szczytów górskich, po­krytych śniegiem, z napisem: „Petit ardua virtus" (męstwo dąży do tego, co wysokie). Z frontowej balustrady loży wyrasta siedem rzeźbionych kolumienek, które podtrzymują górne zamknięcie loży, utworzone z części czaszy, ozdobionej w środku podwójnym herbem Hochbergów i Reussów i innymi snycerskimi dekoracjami. Sufit loży zdobią dwa obrazy: jeden przedstawia krajobraz z zamkiem (prawdopodobnie jest to Księżno, siedziba Hochbergów), nad którym unoszą się dwa orły, drugi zaś — martwego lwa, w którego ciele gnieździ się rój pszczół (z historii Samsona; Sędz. 14,8).

Oprócz tej loży znajduje się pod pierwszą emporą jeszcze pięć innych lóż na tym samym poziomie, pięknie zdobionych, niektóre pokryte także malowidłami. Na uwagę zasługuje jeszcze obraz, pokrywający sufit loży sąsiadującej z poprzednio opisaną: olbrzymia postać niewieścia, perso-nifikująca pokój, podaje jedno z jabłek granatu leżących na paterze; w głębi jeźdźcy poskramiający ognistego rumaka, na prawo w namiocie stary rycerz, przed którym klęczy młody. Obraz malowany jest na płót­nie. Na lewo na ścianie tejże loży obraz przedstawiający tonącego

18


0x01 graphic

Malowidło nad halą zmarłych. Treść nawiązuje do Obj. św. Jana r. 5


Piotra (Mat. 14,29), na prawej ścianie: Jezus uśmierza burzę (Mat. 8,25). — Oprócz właściwych lóż znajdujemy na parterze — oczywiście pod emporami — miejsca odgrodzone tylko pozłacaną kratą drewnianą, wzniesione nieco w stosunku do poziomu posadzki. Odpowiednikami lóż parteru są chóry, które pobudowały i użytkowały cechy, pomiędzy pierwszą a drugą emporą. Na szczególną uwagę zasłu­gują trzy spośród nich: chór kuśnierzy, budowany w 1701 r., stolarzy (1701 r.) i sukienników z 1712 r. Wszystkie one opierają się na rzeźbio­nych postaciach niewieścich — kariatydach.

KAZALNICA

Z okazji dwusetnej rocznicy Konfesji Augsburskiej parafia ewengelic-ka w Świdnicy postanowiła przeprowadzić renowację wnętrza swego kościoła. Wysunęła się wówczas na pierwszy plan sprawa budowy no­wej kazalnicy. Los sprzyjał temu przedsięwzięciu, gdyż w Świdnicy osiedlił się w 1728 r. mistrz stolarski, zarazem utalentowany rzeźbiarz, August Hoffmann z Drezna. Jemu to zlecono wykonanie ambony. W 1729 r. dzieło było już gotowe i zostało poświęcone przez sławnego pieśniarza kościelnego, którego pieśni po dziś śpiewa się w kościele ewangelickim na całym świecie, Beniamina Schmolkego, ówczesnego pas-tora-prymariusza parafii świdnickiej. On też wygłosił pierwsze kazanie z nowej ambony. A jest ona dziełem niezwykłym.

Kaznodzieja, chcąc wejść na ambonę, musi najpierw przejść pod obra­zem Dobrego Pasterza, potem wstąpić na spiralę schodów, których balu­strada pokryta jest z zewnątrz trzema reliefami w złocie, przedstawiają­cymi zesłanie Ducha Św., Golgotę i raj. Okrągła balustrada kazalnicy 'otoczona jest rzeźbami przedstawiającymi Wiarę, Miłość i Nadzieję oraz szeregiem mniejszych figur. Nad amboną rozpięty jest baldachim o tej samej średnicy. Pod nim symbol Ducha Św. — gołąb zlatujący na kaz­nodzieję. Baldachim, podobnie jak ambona, pokryta jest licznymi rzeź­bami: najpierw czterech stojących aniołów, trzyma wstęgę z napisem:

20


„święty, święty, święty", nad nimi unosi się obłok, przez który przebi­jają się złociste promienie światła. Na samym szczycie, nad obłokiem, anioł głosem trąby zwołuje na Sąd Ostateczny. Całość opiera się na fi­larze kielichowo ukształtowanym, otoczonym wieńcem figur. Na cokole ponad nimi umieszczona jest tarcza z napisem: „Pietatis et liberalitatis Conradio Riedigerianum", tzn.: Pomnik pobożności i szczodrobliwości Konrada Riedigera.

OŁTARZ

Jak już powiedziano wyżej, z początku stał w kościele bardzo skromny ołtarz; jego wygląd nie harmonizował później z bogato zdobionym wnęt­rzem. Już w 1730 r. garncarz Piotr Pauliander, Szwed z pochodzenia, za­pisał parafii 1500 marek na budowę nowego ołtarza. Życzenie jego zo­stało zrealizowane w dwadzieścia dwa lata po jego śmierci, gdy parafia przygotowała się do obchodu stulecia swego istnienia. Ołtarz został za­mówiony u mistrza Augusta Hoffmanna, który dał się już poznać jako nieprzeciętny artysta, tworząc ambonę dla Kościoła Pokoju. Z jego więc rąk wyszło drugie z kolei dzieło wysokiej klasy, zdobiące nasz kościół. Z podstawy, której część stanowi mensa, wyrasta sześć kolumn korync-kich: na nich spoczywa fryz z napisem: „Ten jest Syn mój miły, w któ­rym mam upodobanie" (Mat. 3,17). Napis ten odnosi się do środkowej grupy rzeźb — pomiędzy dwiema wewnętrznymi kolumnami — składa­jącej się z dwóch postaci (Jezus i Jan Chrzciciel) a przedstawiającej chrzest Jezusa, zastępującej obraz ołtarzowy. Z lewej i z prawej strony tej grupy umieścił rzeźbiarz po dwie postaci: dwójka z lewej strony — to Mojżesz i Aaron (arcykapłan), po prawej — Piotr i Paweł. Gdy spogląda­my na te postaci, mamy przed oczyma dzieje Królestwa Bożego na ziemi podane w skrócie: Stare i Nowe Przymierze i wyrastający na tej podsta­wie Kościół, najpierw średniowieczny (ap. Piotr), potem Kościół Reforma­cji (ap. Paweł). Za środkową kompozycją widać złoty relief, przedstawia­jący Ostatnią Wieczerzę. Nad fryzem — postaci aniołów, a jeszcze wy-

21


0x01 graphic

Ołtarz


żej — baldachim ozdobiony figurami aniołów na samym zaś szczycie stoi baranek z chorągwią. Pod baldachimem unosi się gołąb, symbol Ducha Św., a niżej pod fryzem Oko Boże. Te trzy symbole wskazują na Trójcę Św., której imię nosi ten kościół. Ołtarz ogrodzony jest złoconą, prześwitową balustradą z drzewa. Na narożnikach balustrady po lewej i po prawej stronie ołtarza stoją wysmukłe hermy, dźwigające ażurowy motyw, za­mykające bramki ogrodzenia. Z tyłu ołtarza jest umieszczona tablica, wspominająca głównego fundatora ołtarza, Pauliandra i zachęcająca do jago naśladowania.

INNE CENNE SZCZEGÓŁY

Na filarach i balustradach pierwszej empory zawieszono oprócz tarcz ce­chowych szereg portretów zasłużonych dla kościoła mieszczan i szlach­ty oraz epitafia. „Przybywające stopniowo, mnożone w ciągu wieków, reprezentują szeroką skalę lokalnych możliwości w zakresie rzeźby i ma­larstwa — od sztywnych dzieł cechowych i naiwnych, na pół ludowych kompozycji, po dojrzałą sztukę wielkich centrów artystycznych. Do wy­bitniejszych utworów należy tu pewna liczba osiemnastowiecznych por­tretów trumiennych, wykonanych techniką olejną na płótnie, drewnie i blasze. Nie brak też i większych kompozycji scenicznych — Ostatnia Wieczerza, Zmartwychwstanie, Droga do Emaus, rozwiązanych w kon­wencji malarstwa barokowego" (Hanulanka).

W baptysterium (hala chrztów) znajduje się drewniana polichromowana chrzcielnica, ozdobiona pozłacaną sceną chrztu Jezusa oraz sześcioma herbami rodzin, które ją ufundowały. Jest dziełem Pankracego Werne-ra z Jeleniej Góry (który sporządził także ławki), wykonana w r. 1661. Na ścianach hali chrztów wisi czterdzieści olejnych portretów duchow­nych, którzy na przestrzeni trzech wieków pełnili służbę duszpasterską w parafii Kościoła Pokoju.

Wyrazem konserwatyzmu Kościoła ewangelickiego na Śląsku była przez długie lata stosowana spowiedź uszna, której Luter nie usunął, lecz

23


zniósł jedynie jej przymus jako niezgodny z wolnością ewangeliczną.

O stosowaniu spowiedzi indywidualnej w parafii świdnickiej świadczy
stary konfesjonał, stojący w hali chrztów. Stoi tu też gablota z bogatymi
strojami liturgicznymi, które były w tutejszej parafii używane aż do XIX w.
Wśród paramentów kościelnych znajduje się antependium ołtarzowe
z r. 1696. Jest to wełniana dwustronna tkanina w kolorach czerwonym

i białym z symbolem Trójcy Św. po środku, postaciami aniołów w naroż-­
nikach i dwunastu apostołów po bokach.

Wysoką wartość artystyczną posiada srebrny krucyfiks z r. 1711, zdo-biony postaciami ewangelistów i apostołów. Cenne są również mosiężne misy chrzcielne z drugiej połowy XVI w., kielichy i Agenda z r. 1685, ręcznie pisana, oprawiona w kurdyban, z metalowymi, złoconymi kla­merkami do zapinania.

ZAKOŃCZENIE

Ciekawa jest historia świdnickiego Kościoła pokoju, nierozerwalnie związana z dziejami parafii ewangelickiej, istniejącej przy tym kościele od 1652 r. Były to na przestrzeni pierwszych stu lat dzieje pełne dra­matyzmu a nawet bohaterstwa. Kościół ewangelicki w księstwie świd­nickim (jak zresztą i na całym pozostałym obszarze Śląska) z ośrodkiem w Świdnicy musiał w tym czasie nieustannie walczyć o swą egzysten­cję, która stale była zagrożona ze strony rzymskiego katolicyzmu, nie cofającego się przed najbardziej niegodnymi metodami, o ile te da­wały widoki na doszczętne wytępienie nienawistnej „herezji". Przy tym ponętne dla kleru rzymskiego były zawsze pieniądze ewangelików. Nie mogąc opanować dusz ewangelików, potrafił on dobrać się do ich kie­szeni i pasożytować na owocach jej sumienności i pracowitości. Przez przeszło sto lat (do 1758 r.) musieli ewangelicy śląscy (a więc i świdniccy) opłacać księżom katolickim taksę za wszelkie posługi religijne (chrzty, śluby, pogrzeby), świadczone im przez ich własnych duchownych. Żaden duchowny ewangelicki, legalnie urzędujący nie śmiał ochrzcić dziecka

24


0x01 graphic

Fragment rzeźb ambony


swego parafianina, nie śmiał udzielać ślubu swym domownikom wiary ani zmarłych wiernych odprowadzić na miejsce spoczynku, jeśli mu nie przedłożono kwitu na opłaconą taksę u proboszcza katolickiego. Mu­sieli też ewangelicy łożyć na remonty kościołów katolickich. Jezuici ro­bili wszystko, co mogli, aby ewangelikom narzucić swoje usługi. Przy pogrzebach nie wolno było w obrębie miasta śpiewać pieśni. Pogrzeby ewangelickie określano pogardliwie jako sepulturae caninae (psie po­grzeby), gdyż w przeciwieństwie do katolickich były skromne, bez śpie­wów młodzieży szkolnej, która musiała asystować przy pogrzebach kato­lickich.

Źródłem największej udręki dla ewangelików był brak własnych szkół przy równoczesnym istnieniu szkół jezuickich, do których wszelkimi sposobami werbowano dzieci i młodzież ewangelicką. Rodzice ewange­liccy, którzy nie mogli kształcić dzieci na którymś z dworów szlachec­kich (a takich, którzy mogli sobie na to pozwolić, było wśród zuboża­łych mieszczan niewielu — zresztą było to zakazane i narażało obie strony na surowe represje), musieli je posyłać do szkół katolickich albo sami się mozolić, by im przekazać najniezbędniejsze w życiu wiadomości i umiejętności. Uczęszczanie do szkoły katolickiej było równoznaczne z pozostawaniem pod nieustanną presją propagandy katolickiej i nara­żaniem się na różne przykrości.

Lecz ta zmora została usunięta w wyniku interwencji króla szwedzkiego Karola XII., który ścigając zbrojnie elektora saskiego, Augusta, zjawił się z silną armią na terenie Śląska. Do niego udała się delegacja ewan­gelickiej ludności Śląska z prośbą o wstawienie się u cesarza, by jej przyznał pewne ulgi w zakresie religii. Cesarz zaś był wtedy zaangażo­wany w wojnę z Francją. Chcąc się zabezpieczyć przed Szwedami za­warł z Karolem XII umowę w Altranstaedt w 1707 r., w której zgodził się na pewne ustępstwa na rzecz ewangelików śląskich; wśród nich wielką wagę dla parafii świdnickiej miało prawo na zakładanie i pro­wadzenie szkół ewangelickich oraz pobudowanie dzwonnic przy Kościo­łach Pokoju, czyli na używanie dzwonów. Odwołując się do tego posta-

26


0x01 graphic

Chrzcielnica


nowienia, Kolegium Kościelne jeszcze w tym roku zorganizowało szkołę stopnia podstawowego, wyłoniło też komitet sześcioosobowy do spraw szkolnych pod przewodnictwem pastora prymariusza, którego odtąd czę­sto tytułowano inspektorem. W styczniu -następnego roku otwarto szko­łę łacińską, tzw. liceum. Parafia musiała się znów zdobyć na olbrzymi wysiłek finansowy. Zbudowano odpowiedni budynek, który dotąd stoi na placu kościelnym niedaleko dzwonnicy, wzniesionej w 1708 r. w od­ległości pięćdziesięciu kroków od kościoła w kierunku południowo-za-chodnim. Zainstalowano w niej wkrótce trzy dzwony. Stosunkowo duża odległość od kościoła była niedogodna, bo dzwonnicy nie mogli nadążyć z dzwonieniem na zakończenie nabożeństwa. Zaradziła złemu mała wie­życzka, umieszczona na dachu kościelnym, ufundowana przez rolnika grodziskiego Fingera. Zawieszoną w niej małą sygnaturką dawano od­tąd znak wprost z kościoła czekającym już w dzwonnicy dzwonnikom, kiedy mają zacząć dzwonić.

W wyniku trzech wojen, jakie w okresie od 1741 do 1763 r. toczyły się na ziemiach śląskich pomiędzy Austrią i Prusami, stał się Śląsk na dwieście lat częścią Królestwa Pruskiego. Podczas tych wojen Świdnica przechodziła z rąk do rąk: to się broniła, to znów kapitulowała. Najbar­dziej dała się we znaki miastu, a szczególnie Kościołowi Pokoju, wojna siedmioletnia. Najgroźniejsze były lata: 1756, 1761 i 1762, kiedy kościół przez dłuższy czas pozostawał pod ostrzałem artylerii bombardującej miasto. Kościół otrzymał mnóstwo pocisków, z których wiele można je­szcze dzisiaj oglądać utkwionych w belkach. Że kościół wtedy nie spło­nął, zawdzięcza to ofiarnej odwadze zborowników, którzy w krytycznych dniach organizowali stałe dyżury kościelne i w zarodku tłumili powsta­jące od pocisków zapalających pożary. Po skończonej wojnie gorące umiłowanie domu Bożego otworzyło kieszenie parafian i ich nieznużona ofiarność, wsparta subwencją władz państwowych, zaleczyła rany, za­dane przez wojnę. Z przejściem Śląska pod panowanie pruskie rozpoczął się dla ewangelików świdnickich okres wolności religijnej.

28


0x01 graphic

Kościół Pokoju


Ostatnia wojna nie przyniosła ani kościołowi ani budynkom kościelnym większych szkód. Ząb czasu jednak swoje robi i nasz kościół, który był poddany ostatniemu generalnemu remontowi w 1902 r., odczuł na sobie skutki jego powolnego, ale stałego działania. Gonty na dachach coraz bardziej się „dematerializowały" i dach stawał się podobny do pajęczy­ny. Mała parafia Kościoła Pokoju nie była w stanie przeprowadzić ge­neralnego remontu. W tej krytycznej sytuacji pospieszyła z pomocą Światowa Federacja Luterańska i Światowa Rada Kościołów z jednej, nasze władze państwowe z drugiej strony. Specjalne ekipy Urzędu Kon­serwatorskiego przeprowadziły w latach" 1958 — 1960 remont kościoła. Cały dach pokryto na nowo gontem, odpowiednio impregnowanym, wy­mieniono wiele spróchniałych belek, na nowo impregnowano konstruk­cję drewnianą płynami zabezpieczającymi, naprawiono rynny i dopro­wadzono do porządku odgromniki na dachu.

Wszystkim, którzy się przyczynili do uratowania tęgo bezcennego za­bytku, należy się wdzięczność.


„Zwiastun". Warszawa 1967. Wydanie I. Nakład 10.000 egz. B6. Papier drukowy B1 70 g

kl. V. Ark. wyd. 1 = 2 a. d. D6. Oddano do składania w czerwcu 1967 r. Podpisano do

druku w listopadzie 1967 r. Druk ukończono w grudniu 1967 r. Tłoczono w Cieszyńskiej

Drukarni Wydawniczej w Cieszynie, ul. Pokoju 1. Zam. nr 245/K/67. E-018.

Cena zł 7.—


Cena zł 7.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Kościół Pokoju w Świdnicy
Kościół Pokoju w Świdnicy – „kościół bez
kościoły pokoju, dokumenty
Jawor kościół pokoju
Hierarchia Kościoła
Koscioly
Nadziejo kosciola
Echo Maryi Królowej Pokoju 247 1
13 [dzień 5] Kościół tropicieli grzechu
Kościół zwiedziony przez świat 590628m
najważniejsze kodeksy, odk, III rok, kościół wschodni
Małżeństwo o jakim marzymy 29-41, DOKUMENTY NP KOŚCIOŁA ŚW I NIE TYLKO
Lucyficzny plan zniszczenia Kościoła, Ciekawe wiadomości
Małżeństwo o jakim marzymy 1-10, DOKUMENTY NP KOŚCIOŁA ŚW I NIE TYLKO
List od Jezusa II, DOKUMENTY NP KOŚCIOŁA ŚW I NIE TYLKO
kosciotrup
Tradycja Kościoła na temat jedności i nierozerwalności małżeństwa - doktryna i praktyka, Sem 1, TMR3

więcej podobnych podstron