Bardzo Intrygujaca Historia
Wstęp
Ta historia to wytwór mojej pogiętej wyobraźni, pełnej Sapkowskiego, Tolkiena, Slayersów
( a jakże by inaczej ^__^) i kilku innych rzeczy. Miło by mi było gdybyście, chociaż spróbowali to przeczytać. Jeśli zechcecie do mnie napisać ( choćby po to żeby sobie trochę poprzeklinać ^__^) to adres jest na końcu tekstu. Na początku może mało w tym, Slayersów, ale w drugiej części na pewno się poprawię ^__^. No to do następnej części! (A tak przy okazji następna część będzie dłuższa. To była tylko próba )
Treść (Nie)Właściwa
Z zachmurzonego nieba sypały się płatki śniegu, pokrywając strzechy domostw, stajni, stodół i spichlerzy. Nie bezpodstawnie wioska ta nazywa się Śnieżna Wiocha. W gospodzie `' Pod Wielkim Liściem'' jak zawsze o tej porze było gwarno. W gospodzie siedziało trzech podróżnych. Pierwszy z nich miał na imię Maciej. Ubrany był w białe futro, spod którego błyskała haftowana złotą nicią czerwona kamizelka. Jego palce skrzyły się od złotych pierścieni z rubinami. Miał również czerwone spodnie z niewyobrażalną liczbą kieszeni. Był chudy. Jego sztywne włosy koloru słomy sterczały we wszystkie strony. Bardzo rzadko znikał mu z twarzy cień złośliwego uśmiechu. Jego bystre błękitne oczy rejestrowały każdy ruch bywalców karczmy.Drugi z nich, zwany Marianem Potężnym, miał na sobie mieniącą się tysiącami barw zbroję. Jego długie wąsy były równie czarne, co włosy. Miał oczy koloru piwnego.W niesamowicie szybkim czasie opróżniał przynoszone przez karczmarza kufle. Ostatni z nich nazywany był przez innych Żonkilem. Całe jego ubranie było żółte. Od żółtych butów, poprzez żółciutkie spodnie i koszulę, aż po cytrynowo żółty kapelusz na głowie. Za kapelusz zatknięte miał pawie piórko. Jedyny element jego stroju, który nie był żółty. Miał krótkie jasne włosy i oczy koloru czystego szmaragdu.Jako jedyny z trójki podróżnych nie miał futra.
Maciek: I widzisz, jaki ty głupi jesteś, Żonkil? Ty tylko żółte fatałaszki, aż tu nagle żółty kożuch za drogi. A ty zaraz w krzyk, że innego nie weźmiesz. No i masz za swoje
Żonkil: A tam... Bez kożucha też wytrzymam...
Marian: Jasne. A kto musiał cię taszczyć 20 kilometrów, bo całkiem zdrętwiałeś z zimna?
Żonkil: Oczywiście, że ty!
Maciek: Marianowi chyba nie oto chodziło...
Marian: A ty skąd możesz wiedzieć, o co mi chodziło?! Odkryłeś w sobie talent czytania w myślach, czy co?!
Maciek: Tak czy siak Żonkil nie ma futra, ja nie mam kasy, a z tego, co widzę, to przez ciebie, Marian, karczmarz nie ma piwa.
Żonkil: No to niech da wino!
Maciek: A skąd ty masz zamiar wytrzasnąć wino na północy!
Marian: Cicho... Ludzie się patrzą...
Maciek: A niech im gały wypadną od gapienia się!
Ludzie: Och ty!!!
Maciek: Widzisz Żonkil? Wkurzyłeś ludzi!
Ludzie zaszemrali między sobą i chwycili do rąk różne przedmioty. Maciek zrozumiał, że te przedmioty ( czyt. kufle, widelce, łyżki, noże, butelki, karczmarz ((!!!)) Itp. itd.) zaraz mają zostać w nich rzucone. Wizja zostania przygniecionym przez karczmarza, który ( wnioskując z ilości ludzi potrzebnych do podniesienia go) ważył coś koło 240 kilogramów nie była zbyt miła, więc sam chwycił do ręki kufel. Jego towarzysze zrobili tak samo. Już miało się zacząć, gdy nagle do karczmy wpadł pachołek.
Pachołek: Ratujcie jedzenie i siebie!!! Nadchodzi Postrach Karczmarzy, Lina Inverse!!!
Maciek, korzystając z odwróconej uwagi bywalców karczmy, cisnął kuflem prosto w twarz jednego z podtrzymujących karczmarza ludzi. Skutek był natychmiastowy ( czyt. wszyscy podtrzymujący karczmarza zostali przez niego przywaleni). Ułamek sekundy po tym rozpoczęła się prawdziwa jatka. Spora część ludzi próbowała wydostać się spod karczmarza, inni zaczęła tarasować drzwi, jeszcze inni uciekali z jedzeniem gdzie się da ( czyt. do piwnicy, na piętro, do szafy, pod karczmarza itp. itd.), kilku ( w tym pachołek) wyskoczyło przez okno, zanim pozostali je zatarasowali, a cała reszta ( czyt. resztka) zaczęła walczyć z Maćkiem i ferajną. Po kilku chwilach prowizoryczna barykada drzwi została rozwalona, a do karczmy wpadli w kolejności: Lina, Gaury, Zelgawis, Amelia i Xelos. Ledwo wpadli do środka, wszyscy stanęli oniemieli.
Lina: 0_0
Gaury: 0_0
Zel & Amelia: 0_0
Xelos: 0_0
Ujrzeli, bowiem niesamowity widok ( czyt. Maćka, bijącego faceta wyłamaną nogą od stołu, Mariana wylewającego zawartość trzech kufli na grupkę ludzi, brzdąkającego na lutni Żonkila (( Autor: Czy mówiłem, że jest on bardem? )) Oraz biegających, bijących się i chowających się pod karczmarza ludzi)
Lina: Co do...
Urwała, widząc lecący w jej stronę kufel. Z wielkim trudem się uchyliła, a kufel z trzaskiem rozwalił się na twarzy Gaury'ego.
Maciek: Oj ludziska! Właśnie jeden z was rozwalił kufel na twarzy towarzysza Liny Inverse!
Marian: Maciek... To ty to zrobiłeś!
Maciek: Eeee.... O w mordę jeża! Mój przyjaciel dostał omamów wzrokowych! Trzeba go unieruchomić!
I z trzaskiem połamał nogę od stołu na głowie Mariana
Co z tego wyniknie?
Czy Marian kiedyś odzyska świadomość?
Czy Gary żyje?
Tego dowiecie się w następnym odcinku! ( O ile będzie mi się chciało pisać ^__^)
A oto i mój adres ( idealny, jeśli chcecie wyładować swoją złość i napisać ogromną ilość wulgaryzmów ^__^)
Kuglarz_9000@interia.pl