150
„CÓŻ TO JEST... CZAST"
„COŹ TO JEST... CZAS?"
151
stycy utrzymywali, że istnieje możliwość pokonania nieodwracalności czasu. Mistrz Eckhart twierdził, że można „w mgnieniu oka" powrócić do pierwotnego stanu jedności z Trójcą Świętą i w tym jednym mgnieniu odzyskać cały „utracony czas".128
Panowanie czasu kościelnego mogło trwać tak długo, jak długo był on zgodny z powolnym, miarowym rytmem życia społeczeństwa feudalnego. Rachuba według pokoleń, panowania władców i pontyfikatów papieskich miała dla ludzi tamtej epoki więcej sensu niż dokładne wyliczanie krótkich wycinków czasu nie związanych z wydarzeniami kościelnymi lub politycznymi. Średniowiecze nie miało potrzeby cenienia i oszczędzania czasu, dokładnego wymierzania i znajomości najdrobniejszych jego cząstek. Ta epicka niespieszność średniowiecznego trybu życia uzależniona była głównie od rolniczego charakteru społeczeństwa feudalnego. Niemniej w nim właśnie ukształtowało się i rozwinęło inne ognisko życia społecznego, którego swoisty rytm wymagał znacznie dokładniejszego mierzenia czasu, oszczędniejszego gospodarowania nim — miasto.
Cykli produkcyjnych rzemieślnika nie" określały zmiany pór roku, podczas gdy rolnik był bezpośrednio włączony w rytm przyrody i mógł wyłączyć się z niego tylko z trudem, i to niezupełnie; mieszkańca miasta — rzemieślnika — łączyły z naturą bardziej skomplikowane i sprzeczne stosunki. Między tym człowiekiem i przyrodą istniało już stworzone przez niego sztuczne środowisko — różnorodne narzędzia pracy, wszelkiego rodzaju urządzenia i mechanizmy, które stały się pośrednikami jego związków z naturalnym otoczeniem. Człowiek, żyjący w warunkach rodzącej się cywilizacji miejskiej, w większym stopniu podlegał już porządkowi stworzonemu przez siebie niż rytmom przyrody. Potrafił on już wyraźniej oddzielić siebie od natury, którą traktował jako obiekt zewnętrzny.
Miasto staje się nosicielem nowego stosunku do świata ł, odpowiednio, stosunku do kwestii czasu. Na miejskich basztach instaluje się zegary mechaniczne — są one przedmiotem dumy mieszczuchów ze swego miasta, ale zaspokajają równocześnie nie znaną przedtem potrzebę — potrzebę orientowania się w dokładnej po-
rze dnia. W mieście powstaje bowiem środowisko społeczne, którego stosunek do czasu jest całkiem odmienny od feudalnego i chłopskiego. Dla kupców czas to pieniądz, przedsiębiorcy potrzebne jest ustalenie czasu, w którym funkcjonuje jego warsztat. Czas staje się miernikiem pracy. Już nie głos dzwonów kościelnych wzywających na modlitwę, lecz bicie zegarów z wieży ratuszowej reguluje życie zeświecczonych mieszczan, chociaż w ciągu kilku jeszcze wieków będą oni podejmowali próby pogodzenia i połączenia tradycyjnego „czasu kościelnego" z nowym świeckim czasem praktycznego życia. Czas nabiera większej wartości, przekształcając się w istotny czynnik wytwarzania. Pojawienie się zegarów mechanicznych było w pełni uzasadnionym rezultatem i równocześnie źródłem przełomu w dotychczasowym sposobie orientacji w czasie. Twierdzenie Spenglera, że mechaniczny zegar — „ten ponury symbol uciekającego czasu... najmocniejszy wyraz tego, do czego w ogóle zdolne jest historyczne widzenie świata" — został po raz pierwszy wynaleziony około roku 1000 przez Gerberta z Aurillac (późniejszego papieża, znanego pod imieniem Sylwestra II),129 jest nieprawdziwe. Gerbert ulepszył jedynie zegar wodny — przyrząd do mierzenia czasu, znany jeszcze w starożytności. Zegar mechaniczny został wynaleziony z końcem XIII wieku W XIV i XV wieku wieże ratuszowe wielu miast Europy ozdobiono tymi nowymi zegarami. Niedokładne i pozbawione jeszcze minutowej wskazówki zegary miejskie oznaczały jednak prawdziwą rewolucję w dziedzinie społecznego czasu. Kontrola nad czasem zaczęła wymykać się z rąk kleru. Komuny miejskie stały się same gospodarzami swego czasu, ze swoim własnym szczególnym rytmem.130
Jeśli jednak będziemy rozpatrywać to zjawisko w szerszej kulturowo-historycznej perspektywie, to, być może, nie emancypacja^.czasu, miejskiego_spod kościel--?eJ J^Sl311 óEaze" się' najbardz"ie"j "istotnym""nasffjP" ślWem wynalezienia zegara mechanicznego. Okoliczność, że na przestrzeni znacznej części historii ludzkości nie zrodziła się potrzeba stałego i dokładnego pomiaru czasu, dzielenia go na równe co do wielkości odcinki, tłumaczy się nie tylko samym faktem braku odpowied-
152
„CO2 TO JEST... CZAS?"
„CÓŻ TO JEST... CZAS?"
153
nich urządzeń do tego rodzaju pomiarów. Wiadomo skądinąd, że przy powstaniu społecznej potrzeby znajdują się zazwyczaj również sposoby jej zaspokojenia. Zegary mechaniczne zainstalowano w miastach europejskich wtedy, kiedy wpływowe grupy społeczne zaczynają odczuwać potrzebę znajomości dokładnego czasu. Grupy te zrywały (nie doraźnie, ale w tendencji) nie_Jyljis£Lg„czasem biblijnym", ale i z całymsystemem postrzegania świata, jakr"ćharakter^ówar~tra3^^]ne~ społeczeństwo"rolnicze. W systemie tego starego widzenia"^ iata czas nie stanowił samodzielnej kategorii, docierającej do świadomości niezależnie od swej rzeczywistej przedmiotowej treści, nie był ,,forj^lJsJaaiema__ świata — był on nierozdzielny z samym bytem. Czas nie docierał do świadomości bez względu na to, co się w nim odbywało; czas uzmysławiano sobie w naturalnych i antropomorficznych pojęciach. Stąd jakościowe określanie czasu, który mógł być „dobry" lub „zły", sakralny lub świecki. Pojęcie nijakości czasu (czasu neutralnego w stosunku do przepełniającej go treści i nie związanego z przeżywającymi go osobami, które przekazują mu określone emocjonalne i wartościujące zabarwienie) nie było dostępne świadomości ludzi starożytnych czy średniowiecznych. Dlatego też równomierny podział czasu na jednakowe, zastępujące się wzajem odcinki był niemożliwy. Sprzeciwiał się temu konkretny, rzeczowy charakter postrzegania czasu, będący organiczną cechą „rzeczy przemijających".
Wynalezienie mechanizmu do mierzenia czasu stworzyło wreszcie warunki do wypracowania nowego stosunku do niego, jako do jednorodnego zuniformizo-wanego strumienia, który można dzielić na równej wielkości i nie różniące się jakościowo jednostki. W miastach europejskich zaczyna się po raz pierwszy w historii „wyobcowanie" czasu, jako czystej formy, z życia, którego zjawiska mogą być zmierzone.
O tym, że przyczyna tkwiła nie w wynalezieniu mechanicznego zegara, najlepiej, być może, świadczy następujący fakt. Europejczycy podróżujący do Chin zapożyczyli stamtąd, jak wiemy, wiele starych wynalazków chińskich, a w zamian zapoznali Chińczyków z niektórymi własnymi odkryciami. I mimo że w ów-
czesnych Chinach kultywowano nieufność i niechęć do wszystkiego, co obce, zegar mechaniczny zainteresował władców chińskich — ale nie jako instrument dokładnego mierzenia czasu, lecz jako dziwna zabawka! 1S1 Inaczej było na Zachodzie. Tutaj zegary z mechanizmem, używane przez arystokrację, władców i patrycjat miejski, były wyrazem społecznego prestiżu i od początku służyły praktycznym celom. Społeczeństwo europejskie sukcesywnie przechodziło od kontemplacji świata w aspekcie wieczności do aktywnej postawy wobec niego w aspekcie czasu.
Otrzymawszy sposób dokładnego mierzenia czasu, logicznego obliczania go przy pomoj^y^^inak^wy-ch-JJd^, stępów, Europejczycy, a miasta w pierwszym rzędzie, "rulTmogli wcześniej czy później nie zauważyć zasadniczych zmian, jakie dokonały się w tym pojęciu, i przemian będących konsekwencją całego rozwoju społeczeństwa. Po raz pierwszy czas ostatecznie „wyciągnął się" w linię prostą, biegnącą z przeszłości w przyszłość przez punkt zwany teraźniejszością. Jeśli w poprzednich okresach różnice między minionym, obecnym i przyszłym czasem były względne, a dzieląca je krawędź ruchoma (w obrzędach religijnych, w momencie spełnienia mitu przeszłość i przyszłość łączyły się z teraźniejszością w jedno nieprzemijające, wypełnione wyższym sensem mgnienie), to wraz z triumfem czasu linearnego różnice te stały się zupełnie wyraźne, a czas teraźniejszy „skurczył się" do jednego punktu nieustannie ślizgającego się po linii prowadzącej z przeszłości w przyszłość i zamieniającego ją także w przeszłość. Czas aktualny stał się nietrwały, szybko mknący, nieodwracalny i nieuchwytny. Człowiek po raz pierwszy zetknął się z faktem, że czas, którego bieg^^dasŁczegaL^lko wtedy, kiedy działo siej coś istotnego, nie zatrzymuje się_ również wtedy;,- -kiedy »ie się- nic,dzieje, «SJ,ąd„wniosgk^.... że czas należy oszczędzać, rozsądnie wykorzystywać i starać się zapełnić go czynnościami pożytecznymi dla człowieka. Równomiernie rozlegające się z wieży miejskiej bicie kurantów nieustannie przypominało o szybko mknącym życiu i wzywało, by temu pędowi przeciwstawić zacne uczynki, napełnić czas pozytywną treścią.
154
,,COi'. TO JEST... CZAS?"
„CO2 TO JEST... CZAS?"
155
Przejście do mechanicznego sposobu obliczania czasu sprzyjało wydobyciu takich jego właściwości, które powinny były zwrócić szczególną uwagę reprezentantów nowego sposobu wytwarzania: przedsiębiorców, właścicieli manufaktur, kupców. Stwierdzono, że czas posiada ogromną wartość i sam jest źródłem wartości materialnych. Łatwo zauważyć, że zrozumienie wartości czasu__przyszło jednocześnie ze wzrostem samouświado-mienia jednostki, która zaczęła dostrzegać w "sobie "nie przedstawiciela gatunku, lecz niepowtarzalną indywidualność, osobowość, umieszczoną w konkretnej perspektywie czasowej i rozwijającą swoje uzdolnienia na prze-trzeni ograniczonego odcinka czasu, darowanego na okres życia. Mechaniczna rachuba czasu odbywa się bez aktywnego udziału człowieka, który zmuszony jest przyznać, że czas jest od niego niezależny. Powiedzieliśmy, że miasto stało się dysponentem własnego czasu, i jest to prawdziwe o tyle, że uwolniło się ono od kontroli Kościoła. Prawdą jednak jest również i to, że właśnie w mieście człowiek przestaje być gospodarzem czasu, gdyż czas, zdobywszy możliwość przemijania niezależnie od ludzi i zdarzeń, ustanawia swoją własną tyranię, której ludzie muszą się podporządkować. Czas narzuca im swój rytm zmuszając, by działali szybciej, spieszyli się, nie tracili ani chwili. Miejsce czasu pośród podstawowych ludzkich wartości wyraźnie określił Leone Battista Alberti: „Trzy są rzeczy, które człowiek może uznać za swoją własność osobistą: duszę, ciało... i... rzecz najważniejsza... czas" (De familia, ok. 1440).132 Z własności Boga czas przekształcił się we własność człowie^ą«;.j,Wyłą'czenie" czasu z jego konkretnej treści stworzyło możliwość dostrzeżenia go w formie czysto kategorialnej, jako własność nie „obciążoną" pr,z£Z ma-^terię. W przedkapitalistycznej epoce czas był zawsze Czasem lokalnym. Nie istniała jednolita skala czasu dla rozległych obszarów, a tym bardziej dla państwa lub regionu. Partykularyzm społecznego życia przejawiał się również w systemach obliczania czasu, które nie zanikły jeszcze długo po zastosowaniu mechanicznego mierzenia czasu: każde miasto miało własny czas. Jednakże w tym nowym sposobie określania 'czastrtKwiła możliwość jego unifikacji, i wraz z przejściem kontroli
nad czasem w ręce władzy .państwowej, zaczęła ona podawać swój czas za jedynie dokładny i narzucała go wszystkim swoim poddanym. Lokalny czas dzielił, podczas gdy ogólnopaństwowy, a więc i czas strefowy, stał się środkiem integracji,- zacieśnienia więzi. Powstałe jednolity sposób temporalnego myślenia..
Tak więc, w późnośredniowiecznym mieście cena czasu wyraźnie wzrasta. Jednakże wypowiadana niejednokrotnie przez historyków myśl o tym, że poprzedni etap historii cechowała „obojętność wobec czasu",133 może być przyjęta tylko z zastrzeżeniem: średniowiecze miało obojętny stosunek do czasu w naszym, współczesnym pojęciu, miało jednak swoje specyficzne formy jego doznawania i postrzegania. Ludzie średniowiecza nie są obojętni wobec czasu, ale są mało uwrażliwieni na zmiany i rozwój. Ich świadomość krążyła wokół takich tylko kategorii, jak trwałość,--ti^dycjaaalism^po-wtarzalność, i w nich właśnie uświadamiali sobie ów rzeczywisty rozwój historyczny, którego tak długo nie byli w stanie doznawać.
„NA PRAWIE PAŃSTWO STOI"
157
„Na prawie państwo stoi"
Jednakże wysoka ranga prawa, wypracowana na| długo przed tym, zanim w łonie feudalizmu dojrzały stosunki burżuazyjne, domagające się określonych gwarancji prawnych dla własności prywatnej i wolnej jednostki, nie była wcale typowa dla innych cywilizacji średniowiecznych, które nie w mniejszym (jeśli nie w większym) stopniu niż europejska charakteryzowały! się tradycjonalizmem, normatywnością i panowaniem "
Sytuację jednostki ludzkiej w społeczeństwie w znacznym stopniu określa i reguluje obowiązujące w tym społeczeństwie_j3rawq, przy czym faktyczne położenie jednostki znajduje swoje odbicie^żarówno jv normach prawa, jak i w ich interpretacji/Można więc powiedzieć' że w stosunku społeczeństwa do prawa przejawia się również jego stosunek do jednostki: lekceważenie prawa, jego znikoma fola w systemie więzi społecznych pociąga za sobą podeptanie indywidualnych praw poszczególnych członków społeczeństwa;^ przeciwnie, wysoka ocena prawa związana jest z istnieniem pewnych gwarancji ludzkiej egzystencji, z którymi społeczeństwo się liczy.-]
Małe zróżnicowanie poszczególnych sfer życia społecznego w średniowieczu jest powszechnie znane. Filozofia, etyka, jurysprudencja i prawodawstwo nie były całkowicie samodzielne, przenikały się nawzajem, tworząc system, którego części, być może, nie zawsze harmonijnie przylegały do siebie, ale mimo to aktywnie współdziałały ze sobą i wszystkie, w większym lub mniejszym stopniu, nosiły zabarwienie religijne i były przesiąknięte wyobrażeniami religijnymi. W społeczeństwie feudalnym wszelkie formy aktywności człowieka podporządkowano zasadom, których zlekceważenie było zabronione i osądzane. .^Jiajsly c j onalizm społecznej praktyki średniowiecza, jej zależność od religii, tworzyły ogólnie obowiązujące normatywy społecznego zachowania człowieka; zgodnie z tymi normatywami jprawo stawało się uniwersalnym i ^wszechogarniającym regulatorem stosunków społecznych.l
Średniowieczne społeczeństwo muzułmańskie posiadało w rzeczywistości wiele cech, które upodobniały go do feudalizmu europejskiego. Jednakże w tym czasie, kiedy w Europie, mimo panowania Kościoła, prawo reprezentowało stosunkowo samodzielną siłę (przypomnijmy tylko naukę o „dwóch mieczach", kościelnym i świeckim, rywalizację i walkę między papiestwem, pretendującym do teokratycznego panowania, a władzą państwową), to w świecie arabskim prawo stanowiło nieodłączną część religii; prawo muzułmańskie nie rozróżnia prawa kanonicznego i świeckiego, każde prawo jest tu prawem Kościoła, wspólnoty wiernych.1 Dlatego też w świecie muzułmańskim przestępca uważany był za grzesznika, któremu oprócz kary doczesnej groziły również męki w życiu pozagrobowym. Ponieważ Arabowie nie wytworzyli odrębnego prawa świeckiego, to istniejące prawo na skutek jego sakralnego charakteru słabo reagowało na wszelkie zmiany i tylko z ogromnym trudem potrafiło przystosować się do warunków społecznych. Prawo stanowiło tu- ważny czynnik konserwatyzmu, a jego rozwój w krajach muzułmańskich ustaje już w X w., to znaczy wtedy, kiedy rozkwit średniowiecznego prawa europejskiego dopiero się zaczynał.
Inaczej traktowano prawo w ówczesnych Chinach. Tu nie ma takiej więzi między prawem a religią jak w islamie. Jednakże panujący w Chinach pogląd na prawo był również całkowicie różny od rozumienia tegoż przez Europejczyków i odsłaniał istotne cechy sposobu myślenia Chińczyków. Prawo nie jest tu uważane za podstawę ustroju społecznego, nie reguluje zachowania jednostki, temu celowi służą specjalne zalecenia, określające postępowanie człowieka we wszystkich sy-
158
„NA PBAWIE PAŃSTWO STOI"
„NA PBAWIE PAŃSTWO STOI "
159
tuacjach życiowych. „Konfucjańska Azja nad równość przekłada ideał synowskich stosunków, wytworzonych przez troskliwą opiekę i pełną szacunku uległość."2 Zgodnie z przyjętym w Chinach punktem widzenia, ustawa, na skutek cechującej ją abstrakcyjności, nie może uwzględnić różnorodności niezliczonych konkretnych sytuacji i dlatego nie jest ona dobrem, lecz_.złem. Idea „subiektywnych praw", którą rodzą ustawy, przeczy naturalnemu porządkowi rzeczy; coś zostaje naruszone w społeczeństwie w chwili, kiedy jednostka otrzymuje możliwość mówienia o swoich „prawach"; może być mowa tylko. o obowiązkach wobec społeczeństwa i wobec sobie podobnych. „Surowe domaganie się tego, co ci przysługuje, jest antyspołeczne, przeczy dobrym obyczajom." 3 Normy prawa w Chinach nie zapewniają więc ani sprawnego funkcjonowania społeczeństwa, ani zarządzania państwem. Rozkwit społeczeństwa, zgodnie z przekonaniem myślicieli chińskich, zależy od zachowania ludzi, a w pierwszym rzędzie od osób zarządzających państwem. Dlatego też zasada prawna jako ideał państwa praworządnego nie znalazła zastosowania w cywilizacji chińskiej.
Obydwa zarysowane wyżej sposoby traktowania prawa i jego roli w życiu społeczeństwa są nadzwyczaj odległe od rozumienia prawa w średniowiecznej Europie. Jest rzeczą zrozumiałą, że tych głębokich różnic nie wystarczy tłumaczyć jedynie tradycyjnością porządków społecznych czy stosunkami między prawem i religią — różnice te sięgają znacznie głębiej. Naszym zdaniem, koncepcja prawa, dominująca w tym czy innym społeczeństwie, w ostatecznym rachunku oparta jest o sytuację jednostki ludzkiej w tym społeczeństwie. I właśnie pod kątem widzenia wzajemnych stosunków między prawem i jednostką chcielibyśmy zatrzymać się na niektórych aspektach średniowiecznego prawa europejskiego. Inaczej mówiąc, zamierzamy potraktować prawo jako kategorię społeczno-kulturową, jako żywioł, w którym uzewnętrzniają się istotne cechy jednostki, jako jedną z form świadomości człowieka.
Tak jak i poprzednio, zaczniemy od epoki barbarzyństwa. Życie w tradycyjnym społeczeństwie barba-
rzyńskim podporządkowane było raz na zawsze ustalo
nym kanonom. Nadmieniliśmy wyżej o dominacji ste
reotypu w twórczości artystycznej Germanów, chodzi
ło tam jednak o szczególny przypadek powszechnej
reglamentacji. Zachowanie jednostki jest ściśle dosto
sowane do rozgałęzionego systemu zakazów i impul
sów. Człowiek nie jest tu postawiony przed wyborem,
wystarczy, jeśli stosuje się do wzorców usankcjono
wanych przez religię, prawo i etykę. Jednakże w spo
łeczeństwie barbarzyńskim nie ma prawdopodobnie pra
wa i etyki jako odrębnych podstaw i form świadomo
ści społecznej i zachowania człowieka. Prawo i etyka
pokrywają się nawzajem albo są sobie bardzo bliskie,
bowiem normy prawne nie dysponują samą tylko ze
wnętrzną formą przymusu, nie opierają się jedynie
na systemie nakazów, lecz stanowią rodzaj imperatywów,
posiadających także moralne i religijne treści. Tak
więc prawo barbarzyńców tylko nominalnie przypo-j
mina prawo współczesne, w rzeczywistości ma ono zna-*
cznie szerszy zakres i funkcję. Twierdzenie, że prar-
wo kształtowało stosunki społeczne wśród barbarzyń-l
ców, byłoby więc słuszne jedynie pod warunkiem, je-l
śli przywrócimy pojęciu „kształt", jego właściwe zna-[
czenie: prawo nadawało tym stosunkom jednoznaczny,
kształt, poza którym byłyby one nie do pomyślenia.
Jeśli prawdą jest, że forma stanowiła rzeczywistą treść'
poezji skaldycznej,4 to dotyczy to w znacznym sto
pniu również prawa. ;
Pojmowanie prawa jako powszechnego czynnika więzi między ludźmi cechowało Germanów jeszcze w epoce przed chrystianizacją. W tym względzie bardzo pouczająca jest analiza terminów oznaczających, prawo u Skandynawów. Termin lag (log) miał cały wachlarz znaczeń. W szerokim kontekście/termin lag oznaczał stan, porządek („ułożyć coś w należytym porządku", „postawić coś na miejsce"), stopień (z odpowiednim przymiotnikiem: „dostatecznie długi", „właściwy, należyty" itp.), cenę, zapłatę (ustaloną przez kogoś), należny czas, muzyczny motyw (ład, harmonia), układ wiersza, metrum. W tym rozumieniu z terminem lag kojarzyły się, widocznie, wyobrażenia o wszelkiej mierze, o zachowaniu wymaganych proporcji
160
„NA PRAWIE PAŃSTWO STOI"
„NA PRAWIE PAŃSTWO STOI"
161
w rzeczach i stosunkach. W szczególnym sensie termin ten przykładano również do niektórych form związków międzyludzkich (grupa ludzi, towarzystwo, współżycie kobiety z mężczyzną).
W liczbie mnogiej termin lag (log) oznaczał prawo, ustawę, dosłownie „to, co ustalono, ułożono", „zbiór praw, kodeks".^t|§tanowienie prawa dla ludzi oznaczało stworzenie między nimi systemu związków, wo jest bowiem podstawą współżycia między lu „Państwo.na prawie stoi i upada z braku prawa" (me logum skal land byggja en meo ólogum ey&a), głosiło porzekadło, posiadające moc sentencji prawnej. Na zgromadzeniach ludowych — thingach znawcy „głosili prawo". Złożyć pozew znaczyło „dochodzić prawa", a wydanie wyroku w sądzie było „przyznaniem prawa". Termin log stosowany był również w odniesieniu do wspólnoty prawnej społeczności ludzi żyjących według wspólnego dla nich wszystkich prawa. Stąd pochodzą takie wyrażenia, jak „być w prawie z innymi ludźmi" albo „wprowadzić kogoś w prawo". Dlatego też dziedzina, w której działało prawo zwyczajowe, również nazywała się lag. W Norwegii te dziedziny działania prawa zaczęły się kształtować jeszcze przed zjednoczeniem kraju pod władzą królewską, a w Islandii przez kilka wieków (zanim została podporządkowana Norwegii) jedyną formą integrującą było zjednoczenie na podstawie prawa: ludzi łączył nie rat przemocy czy dominacji politycznej, ale organ -Łęgulujący stosmiklLtiiawjm-s W LeTT~śposóF~ogol znaczeń terminu lag (log) obejmował wszelkie uporządkowane związki w świecie. Pojęcie to zawierało, prawdopodobnie, również pozytywną etyczną ocenę takiego związku. Mogło to oznaczać, że prawo jest podstawą i nieodłączną cechą porządku świata, a porządek prawny i porządek świata są niemal synonimiczne. Prawo jest więc dobrem, którego należy bezwzględnie strzec i ochraniać. Takie rozumowanie ma niewątpliwie światopoglądowy charakter.
Takie samo zabarwienie miał również inny termin oznaczający u Skandynawów prawo — rettr. W zasięgu jego przymiotnikowego znaczenia znajdują się takie pojęcia jak „prosty", „dokładny", „prawidło-
wy" „sprawiedliwy". Jako rzeczownik oznacza rettr prawo", „ustawę". Pojęcia log i rettr są do siebie zbliżone, nie są jednak identyczne; zarówno log jak i rettr może oznaczać prawo kraju (log og land rettr) albo prawo kościelne (Guds rettr, Kristins doms rettr). Ulepszenie, uzupełnienie prawa określano zazwyczaj jako rettarbot, ale norweski król Magnus Hakonarsson, który zasłynął jako kodyfikator prawa, otrzymał przydomek Lagab0ter (Prawodawca, Ulepszający Prawa). Jednakże termin rettr częściej wyrażał nie pojęcie prawa, jako określonego stanu ludzi zjednoczonych w społeczeństwo, lecz zawierał charakterystykę praw osobistych jednostki, jej statusu. Dlatego też oznaczał on zarazem zadośćuczynienie za pogwałcenie tych praw: rettr sinn oznaczało „jego zadośćuczynienie", konungs rettr — „zadośćuczynienie należne królowi", itp. W świadomości Skandynawów status i zadośćuczynienie za jego naruszenie były zatem nierozerwalnie złączone, status rozumiany był jako coś konkretnego i bezpośrednio związanego z jednostką, a równocześnie jako to, co da się wyrazić w formie określonej sumy. Dlatego różnicy między rettr i log słusznie byłoby szukać w tym, że termin log odnosił się raczej do ogólnego pojęcia prawa i miał abstrakcyjne i uniwersalne znaczenie, podczas gdy rettr rozumiany był bardziej subiektywnie i konkretnie.
W staroangielskich zabytkach prawa termin riht (ryht) obejmuje pojęcie ustawy, sprawiedliwości, obyczaju, prawa, przy czym to ostatnie •— zarówno w szerokim jak i węższym sensie, jako prawo w ogóle i jako prawo personalne, status jednostki. Jest to jedyny termin wyrażający pojęcie prawa, jako że termin lagu do języka staroangielskiego trafił, jak się przypuszcza, z języków skandynawskich, w każdym razie w źródłach pojawia się on dosyć późno. Można zatem przypuszczać, że staroangielski termin riht, podobnie jak skandynawski log, również oznaczał powszechny związek między ludźmi.
Znalezienie się poza prawem oznaczało nie tylko .pozbawienie wszelkich praw, z których człowiek korzystał: dopóki znajdował się on „poza prawem", było to równoznaczne z wyłączeniem spośród ludzi w ogó-
11 Kategorie kultury
162
„NA PRAWIE PAŃSTWO STOI"
„NA PRAWIE PAŃSTWO STOI"
163
| le. Człowiek napiętnowany, odszczepieniec, znajdujący
', się w stanie utlegd, nie mógł przebywać w społeczeństwie i odchodził w nie zamieszkane okolice (stąd był 1 nazywany skógarma&r, żyjący w lesie) i uważany był za odmieńca, wilka (vargr). 6 Żyć „w prawie", „według prawa" znaczyło żyć z ludźmi, podtrzymywać z nimi
, stosunki oparte na sprawiedliwości i wzajemnym po-
\ szanowaniu praw osobistych.
1 Dlatego w kodeksach barbarzyńców mówi się prze-
de wszystkim o ochronie osobistych i majątkowych praw ludzi wolnych i o ustanowieniu kar za ich naruszenie.
Omówione wyżej terminy oznaczające prawo dotyczyły przede wszystkim obyczaju, starego, odziedziczonego po przodkach porządku. Skandynawski termin log był znaczeniowo bliski pochodnemu od niego słowu orlog — dawne, od wieków utrwalone prawo, przeznaczenie. Wiara w przeznaczenie odgrywała ogromną rolę w świadomości Germanów, wpływając również na sposób rozumienia przez nich obyczaju. Równocześnie . obyczaj jest tym właśnie, z czym wszyscy się godzą i dobrowolnie szanują, gdyż jest on nie tylko obowią-f żujący, ale także słuszny, sprawiedliwy. i j W społeczeństwie barbarzyńskim człowiek rodzi /się już z określonym prawem — należy on do znakomitego albo zwyczajnego rodu ludzi wolnych, albo jest potomkiem ludzi zależnych czy niewolnych i korzysta z tych praw, jakie przysługują odpowiedniej kategorii społecznej ludzi. Związki społeczne mają jeszcze przeważnie naturalny organiczny charakter: są to więzi rodowe, plemienne, rodzinne, stosunki pokrewieństwa i powinowactwa. Również stosunki panowania i podległości w tym stopniu, w jakim istnieją one w danym społeczeństwie (są już bowiem niewolnicy i inne kategorie ludności zależnej) również kształtują się zgodnie z panującym modelem i mają charakter patriar-chalny. Jednostka z zasady nie ma wpływu na wybór ludzi, z którymi chce żyć w grupie — są to jej krewniacy, i nawet związki małżeńskie podporządkowują się określonemu schematowi i ograniczającym nakazom. Przy kształtowaniu grup społecznych i systemów więzi element przejawiania własnej woli ze strony jed-
nostki nie występuje albo jest znikomy — można go zauważyć chyba tylko przy tworzeniu się drużyny wokół wodza lub księcia.
Przynależność do grupy lub warstwy barbarzyńskiego społeczeństwa określało zachowanie człowieka. Wszystkie formy jego życia są reglamentowane, z góry wiadomo, jak powinien on postąpić w tej czy innej sytuacji — możliwość wyboru postępowania jest niemal całkowicie zredukowana. Każdy postępek musi być zgodny ze ścisłymi zaleceniami wynikającymi ze świadomości należenia do grupy lub z poczucia honoru, posiadającego nie tyle indywidualny, osobisty, ile rodowy, rodzinny charakter. Zwyczaj „zaprogramował" życie każdego członka kolektywu zobowiązanego postępować na wzór bogów, przodków, starszych.
Reglamentacja indywidualnego zachowania w społeczeństwie barbarzyńskim sięga granicy rytuału: każde życiowo ważne poczynanie człowieka, dotykające interesów grupy, połączone jest z dokonaniem specjalnych obrzędów, wygłaszaniem zaklęć, a uchylenie się od nich anuluje cały akt, czyni go nieważnym. |Czło-nek społeczeństwa barbarzyńskiego nie jest wcale pozbawiony woli, lecz wola tą skierowana jest w pierwszym rzędzie na osiągnięcie celów, jakie stawia przed nim grupa, i przejawienie jej wyraża się nie w wolnej decyzji: jak postąpić w danej sytuacji, wychodząc z własnych wewnętrznych pobudek, lecz w wyborze środków maksymalnie odpowiadających wymaganiom i potrzebom grup_y_._Podobnie jak' w twórczości artystycznej poeta czy rzeźbiarz dążył do tego, by z największym mistrzostwem, umiejętnością i pomysłowością odtworzyć dawno ustalone kanony i wypracować nowe warianty tradycyjnego tematu, tak i członek tego społeczeństwa całym swoim zachowaniem winien był przestrzegać obrzędów_i zwyczajów, znajdując zasługę tylko w jedności z grupjl
_Ety_ka jest tu nie^yfe cechą jednostki, uwarunkowaną jej osobistymi zaletami i przejawiającą się w jej postępowaniu, ile właściwością całej rodziny, rodu, warstwy ąpołecznej; to samo dotyczy praw i obowiązków Właściwie to prawa te i obowiązki są nierozerwalnie związane z etyczną oceną jednostek, tworzą-
164
„NA PRAWIE PAŃSTWO STOI"
„NA PRAWIE PAŃSTWO STOI"
165
cych grupę; znamienici rodem są szlachetni i uczciwi, ich postępowanie jest przykładne, męstwo i hojność to ich naturalne cechy. Od ludzi nieszlachetnego rodu trudniej spodziewać się podobnych właściwości. W społeczeństwie barbarzyńskim panowało przekonanie, że cechy etyczne są dziedziczone na równi z cechami fizycznymi i że piękna, rozumu, uczciwości i wielkoduszności szukać należy w możnych, podczas gdy cechy nikczemne najłatwiej jest stwierdzić u niewolnych i niskiego urodzenia. Jest rzeczą wątpliwą, czy od syna człowieka znamienitego i niewolnicy można oczekiwać tak samo rozsądnego i godnego zachowania, jak od syna tegoż człowieka, pochodzącego z równego i prawowitego związku. Dlatego też szlachetnym przysługiwało znacznie wyższe zadośćuczynienie za wyrządzone im szkody, ale zarazem spoczywała na nich większa odpowiedzialność za popełnione przestępstwa i ponosili znacznie surowszą karę niż zwykli wolni ludzie.
Tak więc status prawny był nierozerwalnie związany z jego nosicielem, stanowił jego istotny atrybut. Ludzie wysokiego stanu byli „szlachetni", „lepsi", ludzie zaś niskiego stanu uważani byli za „mniejszych", „marnych", „podłych". Sytuacja prawna człowieka nabierała zabarwienia etycznego, odzwierciedlała jego cechy osobiste i określała je równocześnie. Kategorie moralne i prawne miały, oprócz tego, także odcień estetyczny. Szlachetność w sposób naturalny łączyła się z pięknem, podobnie jak niepodzielnie związane były pojęcia zła i szpetoty. A więc, przykładowo, w języku staroangielskim nie można było powiedzieć: „piękny, ale zły", gdyż nie istniały wyrażenia na oznaczenie czysto estetycznych wartości. Piękno zawierało zarazem ocenę moralną, wyrażało osobistą godność i wartość człowieka. Również intelektualne cechy osobowości były nieodłączne od etycznych: „mądry" znaczyło zarazem i „szlachetny".7
Prawo w społeczeństwie barbarzyńskim nie stanowiło odrębnej sfery życia społecznego; nie ma też dziedziny życia nie regulowanej przez zwyczaj. Tak więc prawo i zwyczaj są to żywioły, w których przebywa społeczeństwo, a przy tym są one nieodłącznym miernikiem ludzkiej świadomości.
Chrystianizacja barbarzyńców, wywierając potężny wpływ na cały ich dotychczasowy byt, spowodowała równocześnie głęboką transformację ustroju społecznego Przyjęcie nowej religii stało się możliwe jedynie warunkach znacznego rozkładu tradycyjnego po-
w
rządku u Germanów. Kościół wniósł także ogromne zmiany w dziedzinie prawa. Etyka i prawo, mimo całej bliskości tych dwu kategorii, utraciły już w średniowieczu swój synonimiczny charakter. Etyka ogarniała wewnętrzne życie człowieka i łączyła się z jego sumieniem, z wolnym przejawem woli, podczas gdy prawo rozumiane było jako siła nadrzędna, której człowiek winien był posłuszeństwo.
Prawo barbarzyńskie nie zostało jednak całkowicie wyparte i zwalczone przez Kościół i praktykę feudalną; w częściowo zmienionej postaci zostało ono wchłonięte przez prawo średniowieczne jako jego element składowy. Ogólny charakter prawa, podobnie jak wszystkich innych komponentów życiowych średniowiecza, określany był jednak w przeważającej mierze przez doktrynę chrz^gśjjijańską.
|Kościół stał się głosicielem nomokratycznej koncepcji prawa, wywodzącej się z Biblii, a zwłaszcza z listów apostoła Pawła. Głoszona przez niego teoria prawa bożego lansowała tezę o powszechnym panowaniu prawa ustanowionego przez Boga. Akt chrztu, przekształ-j cenie „naturalnego człowieka" w chrześcijanina, wier-i nego członka Kościoła, traktowany był jak ponowne i „narodzenie". Członek społeczeństwa to nie homo natu-ralis, lecz homo Christianus. Chrzest, będący szczególnym sposobem instytucjonalizacji jednostki w grupie średniowiecznej, nakładał na nią prawne obowiązki, których przekroczyć nie mogła, mimo że w tworzeniu ich nie uczestniczyła. Prawo nie jest w ogóle tworzone przez ludzi, jest ustanowione przez Boga (lex est donum Dei), a członkowie Kościoła, jako społeczności wiernych (universitas fidelium), obejmującej zarówno kler jak i wyznawców, nie są między sobą równi: duchowieństwo u po"ad wiernymi, ci zaś też nie są równi między sobą, chociaż z natury swej wszyscy ludzie są równi, gdyż każdy z nich ma różne „zasługi" wobec Boga; hierarchia zasług i służb zakłada niejednakowe prawa
166
„NA PRAWIE PAŃSTWO STOI"
„NA PKAWIE PAŃSTWO STOI"
167
jednostek. Tak więc sytuacja człowieka w społeczeń-stwie oparta jest na jego służbie.^
Najwyższe miejsce zajmuje panujący z woli bożej monarcha. Podobnie jak świat — makrokosmos — rządzony jest przez Boga, a ludzkie ciało — mikrokos-mos — przez duszę, ciałem politycznym rządzi władca, którego stosunek do poddanych może być porównany do stosunku głowy do reszty członków. Władza panującego nie jest zależna od woli rządzonych, gdyż podlega on jedynie Bogu i służy wyłącznie jemu (rex — minister Dei). Kościół podkreślał jednak przy tym, że władca, panując z łaski bożej, przed nim ponosi odpowiedzialność, gdyż tylko Kościół jest wyrazicielem woli bożej. Monarcha nie jest jednak skrępowany żadnymi ziemskimi postanowieniami. Wszyscy poddani otrzymują prawo z rąk władcy i są zobowiązani podporządkować mu się całkowicie jako pomazańcowi bożemu. Przestępstwo wobec władcy jest zdradą i grzechem, gdyż przestępca równocześnie obrażał reprezentowaną przez monarchę moc bożą. Obowiązkiem natomiast panującego jest troska o pomyślność poddanych. Nie aprobata, ale bezwarunkowe posłuszeństwo, wierność poddanych stanowią główną ingrediencję prawa. Poddani nie mogą wpływać na prawo wobec ich braku kompetencji i rozwagi. W zgodności z tą koncepcją suweren korzysta z nieograniczonej jednostronnej władzy w stosunku do swych poddanych, wobec których nie ma żad-nych wiążących zobowiązań. Przysługuje mu nawet zwierzchnictwo (dominium) nad ich własnością i wolno mu niadysponować w interesie społecznym.8
^t/podłoża tych odległych od rzeczywistości idei le-żałarnysl o priorytecie korzyści zbiorowej, reprezento-wanej przez władcę, nad interesem jednostki. Prawo, podobnie jak „ciało społeczne", jest nieśmiertelne, podczas gdy człowiek jest śmiertelny. Ważne jest szczęście zbiorowości, a nie znikomej jej cząstki, jaką jest odrębna jednostka, w myśl tej teorii całkowicie pochłonięta przez społeczeństwo — wielki jednolity organizm, w którym każdy człon spełnia określoną funkcję, ma swoje powołanie (uocatio). Tak więc jednostka nie istnie-je sama dla siebie; liczy się nie jej .osobowość, lecz zaj-
mowane stanowisko, służba, jaką spełnia,/
v * **"•'-'. i "»»<,^
JTak więc prawo konkretyzuje się w osobie władcy, którylest ucieleśnieniem idei prawa (lex animata), zna ' potrzeby wszystkich i przestrzega sprawiedliwości. Natomiast Kościołowi przysługuje wyłącznie prawo orzekania, kiedy, w jakich przypadkach monarcha, który nadużył swojej władzy, przestaje być namiestnikiem Boga i jego sługH tylko Kościół jest zdolny i prawo-\ mocny odróżnicTJyrannus" od „rex iustus"; i tylko Ko-J ściół może pozbawić tyrana uprawnień, godnych spra-/ wiedliwego władcy, i uwolnić poddanych od obowiązku posłuszeństwa takiemu tyranowi. Wiadomo, że ideolodzy papieskiej teokracji próbowali w praktyce, czasami nawet ze skutkiem, realizować te zasady: taka była polityka i teoria papieży Grzegorza VII i Innocentego III. Jednakże ideolodzy nieograniczonej monarchii z łaski bożej utrzymywali, że król nie podlega nawet Kościołowi i jest ziemskim ucieleśnieniem Boga. Podejmowane przez monarchię próby uzasadnienia jej związku z transcendentną rzeczywistością znajdowały oddźwięk w świadomości ludności. Uświęcona natura władzy cesarskiej i królewskiej łatwo dawała się uzasadnić wyobrażeniem o tym, że wspólnota ludzi i władzy obejmuje również Boga,9 samego zresztą Chrystusa przedstawiano nierzadko w postaci władcy. Aktom koronacji monarchy ziemskiego niezmiennie towarzyszyły religijne obrzędy, konkretnie i wizualnie wyrażające boski charakter jego władzy.10 Życie wnosiło jednak do teokratycznej doktryny prawa poważne korekty i raz po raz popadało z nią w sprzeczność,11 niemniej jednak wysoka ocena prawa przez wspomnianą doktrynę zasługuje na uwagę. Mimo wyidealizowanej postaci odzwierciedlała ona rzeczywiście ogromną rolę, jaką odgrywało prawo w życiu społeczeństwa feudalnego.
Nomograficzna teoria prawa bożego, oderwana, jak każdy ideał, od codziennej praktyki prawniczej, dodawała jednak tej praktyce pewnego wyższego sensu. Jeśli bowiem od doktryny teologów, uczonych prawników i ideologów państwa przejdziemy do wyobrażeń mających w średniowieczu znacznie szerszy obieg, wyobrażeń me tyle wyraźnie sformułowanych, co raczej zakładanych jako przesłanki prawotwórstwa i zastosowania prawa — to ujrzymy w nich równocześnie momenty
168
„NA PRAWIE PAŃSTWO STOI"
„NA PRAWIE PAŃSTWO STOI"
169
zarówno wspólne z doktryną paulistyczną, jak i sprzeczne z nią pojęcia. Zgodnie z rozpowszechnionymi wyobrażeniami prawo jest nieodłącznym elementem porządku świata i jest tak samo wieczne i niezniszczalne jak ,i sam wszechświat.12 Świat jest nie do pomyślenia bez prawa, bez względu na to, czy jest to świat przyrody,
1 czy świat ludzi.MP£awo jest fundamentem całego społeczeństwa ludzkiego, na nim zbudowane są stosunki między ludźmi: „gdzie społeczeństwo, tam i prawo (ubi societas, ibi ius).13 Wszystkie istoty żywe i nawet rzeczy ikierują się "swoimi własnymi prawami —• jest to nieodłączna właściwość każdego tworu bożego (stąd odpowiedzialność za przestępstwo mogła spadać nie tylko na człowieka, ale i na zwierzę, a nawet na przedmiot nieożywiony). Sposób bycia i zachowania wszystkich istot określony jest przez ich status. Tak przedstawia się średniowieczne pojmowanie „prawa naturalnego", które otrzymało religijną interpretację uniwersalnego prawa wszechświata.
Nikt, ani cesarz, ani inny władca, ani żadne zgromadzenie dostojników czy przedstawicieli ziem, nie może opracować nowych przepisów prawnych. Równocześnie, skoro za źródło prawa uważano Boga, wynika stąd, że prawo nie może być niesprawiedliwe albo złe, prawo jest dobrem, pomyślnością z samej swej istoty.^Prawo i sprawiedliwość są synonimiczne. Złe, szkodliwe może być tylko krępowanie prawa, jego naruszenie lub zapomnienie. Podobnie jak zło wynikało z niedostatku szczęścia, także i niesprawiedliwość rodziła się z niestosowania prawa. Prawo jest sprawiedliwe^gdyż jest rozumne i odpowiada naturze człowieka/ij-ja'. Tomasz z Akwinu określał prawo jako „ustanowienie rozumu dla powszechnej pomyślności, ogłoszone przez tego, kto troszczy się o społeczność". Istotne było przy tym przestrzeganie wszystkich jego wymienionych cech: prawo powinno być mądre, służyć dobru wszystkich i we właściwy sposób odnosić się do kompetencji władzy, która je wprowadziła.1^
l Podobnie nieodłączną cechę prawa stanowiła jego starożytność. Prawo nie mogło być świeżo wprowadzo-
I ne, istniało od wieków, podobnie jak odwieczne jest istnienie sprawiedliwości. Nie znaczy to jednak, że pra-
wo zostało całkowicie skodyfikowane w zbiory praw i nie wymaga już żadnej dalszej pracy ludzkiej. Prawo iako idea odciśnięte jest w świadomości człowieka i z niej czerpie się poszczególne normy prawne, nie znane dotąd ludziom. Prawa nie opracowuje się od nowa, lecz „szuka" się go i „znajduje". Starożytność prawa nie tyle więc wskazuje na czas jego powstania, co jest wykładnikiem jego bezsporności, trwałości; stare prawo to prawo solidne, sprawiedliwe.15 Wielcy prawodawcy średniowieczni nie byli twórcami praw, oni tylko „odszukali" stare prawo i odtworzyli je w pełnym blasku sprawiedliwości, przy czym nie uchylało to dawniej istniejących norm, tylko je uzupełniało, a utracić moc mogły jedynie zniekształcenia prawa dokonane przez ludzi.
Zapis fryzyjskiego prawa poprzedzony został specyficznym, chociaż w wysokim stopniu charakterystycznym dla średniowiecza historyczno-prawnym wstępem, w którym mówi się, że Fryzowie powinni mieć takie prawo ziemskie, jakie ustanowił sam Bóg w czasach, kiedy Mojżesz przeprowadził lud izraelski przez Morze Czerwone. Po przytoczeniu wszystkich dziesięciorga przykazań wymienia się proroków i królów, począwszy od Saula i Dawida, którzy rządzili przed narodzeniem Chrystusa, a potem cesarzy rzymskich, włączając do nich, oczywiście, władców Franków i niemieckich do momentu spisania prawa fryzyjskiego włącznie.18 W ten sposób działające prawo Fryzów zostało, jak widzimy, włączone w nieprzerwany byt prawa istniejącego od najdawniejszych czasów ludzkości. O historii prawa, we właściwym sensie tego słowa, mówić tu nie ma potrzeby.
Podobnie prawa anglosaskiego króla Alfreda rozpoczyna przydługi wstęp, zawierający dziesięcioro przykazań i inne nakazy biblijne, oprócz tego krótką historię apostołów i uchwały soborów kościelnych, powszechnych i anglikańskich. Własną działalność prawodawczą ocenia Alfred nader skromnie: „Nie miałem odwagi spisać zbyt wiele, gdyż nie mogłem przewidzieć, co znajdzie prawdziwe uznanie u moich następców." Skodyfi-kował jednak najbardziej sprawiedliwe akty prawne królów angielskich — swoich poprzedników (Ethelberta,
170
„NA PRAWIE PAŃSTWO STOI"
„NA PRAWIE PAŃSTWO STOI"
171
Inę, Offy) — resztę odrzucając. Zbiór ten zyskał także aprobatę doradców Alfreda.17 Jak widzimy, nie opracowanie nowych praw, ale wybranie ze starego prawa i najmądrzejszych i najbardziej sprawiedliwych zale-Iceń — oto jak pojmowano zadania prawodawcy. Prawodawstwo anglosaskie X i XI wieku przynajmniej w połowie składa się z zapożyczeń z wcześniejszych zaleceń, zmieszanych z późniejszymi postanowieniami. Kodyfikując jakieś zwyczaje, przypisywano je nierzadko temu czy innemu słynnemu władcy przeszłości. Znaczną część praw staronorweskich uważano za „Prawa Świętego Olafa", chociaż w rzeczywistości był to zapis prawa zwyczajowego, dokonany znacznie później. W Anglii kompilacje prawnicze z początku XII wieku nazywano „Prawami Edwarda Wyznawcy", który de facto nie miał z nimi nic wspólnego. Longobardzki król Rotaris widział swoje zadania nie w tworzeniu nowego prawa, lecz w kodyfikacji starych praw ludowych, które należało poprawić, ulepszyć.18
Prawo kraju można było uzupełnić i poprawić, inaczej mówiąc, można było „znaleźć" normy, które dotychczas nie zostały włączone do praw, ale przechowały się w świadomości ludu, jak w doskonałym skarbcu sprawiedliwości. Stąd za drugie źródło prawa, na równi z jego boskim pochodzeniem, uznano świadomość prawną ludu. Uważano, że prawo zachowuje się przede wszystkim w pamięci najmądrzejszych, posiadających dużą wiedzę ludzi — znawców prawa. Jednakże znawcy ci (lagmanowie, heroldowie prawa w krajach skandynawskich, rachinburgowie, szeffenowie we Francji, wi-tanowie i liberi et legales homines w Anglii) nie tworzyli nowych norm prawnych. Znali tylko „stare", dawne zwyczaje. Tak przynajmniej rozumieli oni swoją mis jję_ prawodawczą.
[Zwyczajowi i prawu podlegają wszyscy, w tym również, i to w pierwszym rzędzie, właHća]] Do ważniejszych jego obowiązków należy ochrona i przestrzeganie prawa. Ideą panującego, który winien strzec istniejącego prawa, być łaskawy i sprawiedliwy, przepojone są liczne średniowieczne Zwierciadła królewskie, zawierające zalecenia dla monarchów i podkreślające ich indywidualne zalety. Jest to zupełnie naturalne
w epoce, która władzę królewską utożsamiała z osobą panującego.
Wstępując na tron, kroi przysięgał przestrzegać
praw. Żadnego jednak specjalnego prawa państwowegoj
średniowiecze nie znało, władca powinien więc szanoj
wać zwyczaje i rządzić zgodnie z nimi; jeśli panującj'
gwałci prawo, poddani nie mają obowiązku znosić nie-f
sprawiedliwości. „Człowiek ma obowiązek sprzeciwić*
się swemu władcy i jego sędziom, jeśli czyni on zło,
i winien przeciwstawiać mu się wszelkimi sposobami,
nawet jeśli jest on jego krewnym i panem" — głosiło
Zwierciadło saskie. Izydor z Sewilli przeinacza nawet
słowa Horacego chcąc uzasadnić ideę, że królem jest
ten, który postępuje sprawiedliwie — inaczej nie jest
on królem (Rex sris, si recte facies, si non facias, non\
eris).20 Złośliwe naruszanie prawa przez panującego po-J
zbawia go ustawowych podstaw władzy i zwalnia od »
złożonej mu przysięgi poddanych, którzy również mają j
obowiązek bronić prawa także przeciwko władcy, który j
je narusza. Obowiązek przestrzegania prawa nie wyni- i
ka z umowy, lecz z przekonania o powszechnej mocy
prawa, któremu podlegają wszyscy. Tak więc prawo obo
wiązuje wszystkich i ono właściwie stwarza ogólną
więź między ludźmTj Zasada ta jest jednak całkowicie
sprzeczna z teokratyczną koncepcją, w myśl której ksią- \
że stoi ponad prawem i podlega jedynie Bogu. *
Jednakże lud, dysponując w określonych przypad
kach prawem oporu wobec bezprawia władcy czy pa
nującego, nie wywiązującego się ze swojej ustawowej
misji, nie może zmienić formy rządów: na miejsce oba
lonego monarchy winien być powołany nowy, przy'
czym musi on dysponować dziedzicznym prawem do
tronu i otrzymać zgodę i namaszczenie duchowieństwa.
Przynależność do rodu królewskiego, zarówno w kro- '
lestwach barbarzyńskich, jak i monarchiach wczesno-
feudalnych, nie była ani dość ważna, ani wystarczająca
jako warunek wstąpienia na troni do tego potrzebna
była jeszcze aprobata „ludu", a fakfycźme~poparae/
możnych. '
Podobnie na wprowadzenie przez panującego nowych praw potrzebna była zgoda poddanych (consensus fidehum). „Lepsi i starsi" (melżores et maiores),
172
„NA PRAWIE PAŃSTWO STOI"
„NA PRAWIE PAŃSTWO STOI"
173
reprezentujący poddanych i będący uosobieniem ludowego zmysłu prawa, byli powołani do oceny, w jakim stopniu królewskie prawa zgodne są z dawnym, obowiązującym prawem.
Zasada nadrzędności prawa i sprawiedliwości oraz ich niezależności od monarchy wynikała z praktyki średniowiecznego sądownictwa. Dla przykładu, w Anglii sędziowie, mimo że pozostawali w służbie państwowej, byli w pewnym sensie niezależni od panującego i nie stawali się zwykłymi wykonawcami jego woli: w wypadkach, kiedy prawo i zwyczaj były sprzeczne z wolą króla, sędziowie królewscy przechylali się w stronę prawa.21 Ta sama zasada decydowała o wystąpieniach feudałów przeciwko władcom naruszającym prawa i zwyczaje kraju. Wiadomo, że „Wielka karta wolności" była efektem takiego właśnie wystąpienia baronów i rycerzy, uważanego za całkowicie zgodne z prawem i wynikające z istoty porządku prawnego w Anglii. Wprowadzenie do „karty" postanowienia o utworzeniu komisji składającej się z dwudziestu pięciu baronów, którzy powinni byli nie tylko ograniczać władzę króla, ale w razie pogwałcenia przezeń „karty" zobowiązani byli wystąpić zbrojnie przeciw niemu — jakkolwiek niebezpieczne dla jedności państwa — nie przeczyło ówczesnemu duchowi prawa i sposobowi pojmowania stosunków między królem i jego bezpośrednimi wasalami. Z punktu widzenia świadomości średniowiecznej w pojęciu prawomocnego powstania (bellum iustum) nie widziano nic paradoksalnego.
W normalnych warunkach poddani podlegają swojemu prawowitemu władcy, ich posłuszeństwo polega jednak nie tyle na biernej uległości, ile na wierności. Różnica między ^iernościg. (fidelitas) a zwykłym posłuszeństwem tkwi w występowaniu określonych warunków, na zasadzie których „wierni" służą swojemu panu, oraz w elemencie wzajemności: wasal winien jest wierność seniorowi, a ten z kolei przyjmuje na siebie pewne zobowiązania wobec niego. Rozpowszechniony jest punkt widzenia, że stosunki między seniorem i wasalem oparte są na umowie; takie jednak rozumienie socjalnych związków średniowiecza zbyt je unowocześnia, upodabniając stosunki feudalne do burżuazyjnego kontraktu.
-W rzeczywistości u podłoża stosunku wierności i opieki : tEwlła idea podporządkowania się prawu i zwyczajowi, zarówno przez władcę, jak i przez podwładnych: wierność obydwu stron była wiernością prawu.22 Mówiąc ściśle, przysięgali oni wierność nie tylko sobie nawzajem, 'ale JLJej wYzszeJ zasadzie, której byli podpo-rzą4kpwani. >
iPonieWaż prawo uważane było za odwieczne, właśnie .powoływanie się na dawność przydawało mu auto-rytgtU;} Innowacji nie uważano za novum, a cała działalność prawodawcza miała przeważnie charakter restaurowania starodawnego prawa, wyszukiwania i uściślania zwyczajów ojców i dziadów. Prawo ówczesne skierowane było ku przeszłości; zresztą wysoka ocena dawnego, minionego, charakteryzuje wszystkie dziedziny średniowiecznego życia. Średniowieczny tradycjonalizm to jednak nie tylko zwykły konserwatyzm i siła przyzwyczajeń. W hołdowaniu dawnemu (Nihil innovetur, nisi quod traditum est)23 widziano szczególną chwałę, właśnie to, co stare, miało moralną wartość. Nowe napawało nieufnością, a nowatorstwo uważane było za świętokradzkie i amoralne. „Nie poruszaj z miejsca kamieni, które ustawił twój ojciec... — poucza mnich z V wieku, Wincenty z Leriny — bowiem o ile nowości należy unikać, o tyle dawne zwyczaje trzeba zachować; nowinki są nieczyste, ale nauki starożytne — święte." 24 Statyczność to główna cecha średniowiecznej świadomości. Idea rozwoju, jak o tym przekonaliśmy się wyżej, jest jej obca, świat nie zmienia się ani się nie rozwija; jako pierwotny doskonały twór boży przebywa on w stanie niezmiennego bytu, przypominającego szczeble hierarchii, a nie dynamiczny proces; przez to również i prawo, będące częścią składową porządku świata, jest statyczne: nie zna ono czasu swego powstania, a jedynie czas, kiedy zostało utrwalone; prawo nie zna też czasu, kiedy zostanie uchylone, gdyż jest ono poza^czasem.25
.w_|redmowieczu prawo istnienia posiadało tylko to, co miało status prawny. Powstające miasto spieszyło zyskać określone prawa; cech, uniwersytet czy jakakolwiek inna korporacja istniały oficjalnie tylko od momentu przyjęcia regulaminu; wspólnoty wiejskie
S l
* i
174
„NA PRAWIE PAI\TSTWO STOI"
„NA PRAWIE PAŃSTWO STOI"
175
zaopatrywały się w specjalne akty zapewniające im status; seniorzy, posiadający władzę wojskową lub sądowniczą, starali się o to, aby ich władza została formalnie potwierdzona przywilejem immunitetowym nadanym przez władcę, istniały specjalne kodeksy prawne opracowywane dla każdej średniowiecznej instytucji — bez sankcji prawa stosunki społeczne nie miały żadnej wągr. Poważne konflikty społeczne i polityczne średnio-"* wiecza ludzie tamtej epoki rozumieli nie tylko jako sprzeczność religijną, ale i w kategoriach prawa. Poprzestańmy na podręcznikowych przykładach: walka o polityczne zwierzchnictwo między cesarzami niemieckimi a rzymskimi papieżami prowadzona była w pierwszym rzędzie z powodu inwestytury, między innymi chodziło o mianowanie biskupów; dramatyczny zatarg między królem angielskim Henrykiem i arcybiskupem Tomaszem Becketem był wynikiem sporu o kompetencje sądownicze króla; pogwałcenie prawa i zwyczajów feudalnych przez Jana Bez Ziemi doprowadziło do sytuacji, w której powstała „Wielka karta wolności"./Do umocnienia monarchii francuskiej potrzebna była praca znawców prawa rzymskiego — legistów, a ich usługi okazały się niezbędne w walce Filipa IV z papieżem Bonifacym VIII. Do najstarszych i najbardziej wpływowych fakultetów na średniowiecznych uniwersytetach należały, obok teologicznych, wydziały prawnicze. Recepcja prawa rzymskiego w Europie, wywołana przez cały kompleks społecznych, gospodarczych i politycznych przyczyn, wywarła ogromny wpływ na wszystkie dziedziny życia społecznego.
'/ Prawo było nie tylko powszechnym stanem społeczeństwa jako całości, ale również istotną cechą każ-; dego jego członka. Ludzi określa w pierwszym rzędzie i ich status prawny, i w społeczeństwie feudalnym, po-jdobnie jak w fearbarzyjńskim, jest on nierozdzielnie Izwiązany z daną jednostką.£
Zazwyczaj status ~3zieaziczyło się z ojca na syna, mógł on jednak ulec zmianie, jeśli władca nadał komuś nowe wyższe prawa i przywileje. Chłop, który porzucił swego pana i schronił się w mieście, zdobywał wolność
osobistą i stawszy się mieszczaninem, członkiem gminy miejskiej, cechu, zmieniał swój status. Każdy wolny, a nawet człowiek zależny, złożywszy hołd — przysięgę wierności seniorowi, mógł zostać rycerzem, nabywając w ten sposób prawa przysługujące rycerstwu. Człowiek świecki, przyjmując święcenia, wstępował do stanu duchownego — szczególnej pod względem prawnym grupy, cieszącej się specjalnymi przywilejami. Dlatego też średniowieczne stanowe i inne prawne kategorie ludności nie tworzyły zasklepionych kast, w których obowiązywał zakaz przechodzenia z jednej do drugiej. Społecz-no-prawna mobilność była w społeczeństwie feudalnym stosunkowo wysoka, jednakże istotną cechą statusu prawnego danego człowieka —• bez względu na to, czy był to status odziedziczony, czy nabyty — było to, że zawsze był on bezpośrednio związany z wewnętrzną naturą człowieka i — w myśl ówczesnych wyobrażeń, wywierał wpływ na jego moralne oblicze, kształtował ważniejsze cechy jego charakteru, jednym słowem określał jego istotę. W prawie status społeczny dość często opisywano w kategoriach moralnych. Szlachetnie urodzonych nazywa się „doskonałymi", „godnymi", podczas gdy plebs określa się mianem „nizin", jako stan „niski", „podły", „chudopacholski". Społeczeństwo, zgodnie ze średniowiecznym prawodawstwem, dzieli się r»a „szlachetnych" i „pospólstwo". Panowie i poddani nie są sobie równi także i pod względem moralnym: taki pogląd na sprawę był szczególnie wygodny dla klasyrządzącej!
G£|zystkie społeczne kategorie ludności były rów- \ niez, i to przede wszystkim, kategoriami prawnymi, l Średniowiecze nie uznaje faktycznego stanu jednostki, ) dopóki nie został on „zalegalizowany" pod względem / prawnym. Przeciwieństwa klasowe nie występują tu w czystej postaci, to cechy stanowe określają społeczną pozycję ludzi. Znaczenie człowieka zależy nie od jego stanu majątkowego, tylko w pierwszym rzędzie od praw, jakimi dysponuje. Najbiedniejszy szlachcic jest lepszy od najbogatszego mieszczanina, bowiem ani pieniądze, ani nawet posiadanie własności ziemskiej nie dają oficjalnego uznania i rozległych praw. Do tego, by człowieka uznano znamienitym i pełnoprawnym,
176
„NA PRAWIE PAŃSTWO STOI"
„NA PRAWIE PAŃSTWO STOI"
177
niezbędne jest szlachetne pochodzenie albo łaska królewska. Pełnoprawność, rodowód, szlachectwo — to główne kryteria przynależności do warstwy rządzącej, bogactwo praktycznie wiąże się zazwyczaj z tymi kryteriami, nie jest ono jednak konstytutywną cechą supremacji. Społeczeństwo feudalne to społeczeństwo stanow"e."J
Wobec takich układów w stosunkach prawnych nic \ dziwnego, że rola prawa w systemie więzi społecznych \ była rzeczywiście ogromna.
Znaczenie tych stosunków pogłębiało jeszcze ogromne zrytualizowanie społecznej praktyki ludzi średniowiecznych. W tradycyjnym społeczeństwie normalne było takie zachowanie człowieka, które odpowiadało przyjętym modelom, było zgodne z raz na zawsze usta-i lonymi kanonami. Takie modele nabierały mocy mo-| ralnych wzorców i odejście od nich uważano nie tylko za naganne, ale czasami również traktowano jako naruszenie prawa. Każdy ważniejszy postępek człowieka — wstąpienie w związki małżeńskie i adoptowanie do rodu, pasowanie na rycerza oraz przyjęcie do cechu, otrzymanie i podział spadku, proces sądowy, zawarcie transakcji handlowej i przekazanie ziemi, postrzyżyny zakonne i wyklęcie z Kościoła, przyjęcia dworskie, poselstwa itp. — wszystko to podporządkowane było rytuałowi, poddane określonemu ceremoniałowi, którego nieprzestrzeganie unieważniało cały akt. Tak więc działalność człowieka odbywała się według ściśle ustalonych niezmiennych form prawnych i poza nimi była niemożliwa i nieskuteczna.
Jednakże ta epoka wszystko ogarniającego formalizmu i rytuału nie była bynajmniej „papierkową" (słuszniej byłoby powiedzieć „pergaminową"), biurokratyczną epoką. Wielu aktów i transakcji w ogóle nie potwierdzano w dokumencie — wystarczył zamiast tego odpowiedni obrzęd. Jak wiadomo, w kształtowaniu się początków feudalizmu w Europie ogromną rolę odgrywały szeroko stosowane nadania ziemi, a do ich formalnego przeprowadzenia wymagane było wystawienie odpowiedniego dokumentu. Jednakże ludy germańskie, zapożyczywszy zasadę dokumentu (carta) z rzymskiej praktyki prawniczej, nie przyswoiły sobie zbyt głęboko
jego sensu. Wydawać by się mogło, że funkcja dokumentu tkwiła w fakcie zarejestrowania układu, po to, by później prawa własności opierały się na jego tekście. Tymczasem we wczesnym średniowieczu do dokumentu pisanego, który niewielu tylko potrafiło odczytać, większość społeczeństwa odnosiła się nieufnie i nie rozumiała jego prawnej natury. Dlatego wraz z wystawieniem i wręczeniem dokumentu po dawnemu stosowano od-/ wieczne zwyczaje symbolicznego rzucania czy też prze-/ kazywania garści ziemi, darni, gałązki itp. W doku-/ mencie widziano przede wszystkim rzecz, płat pergaminu, i było przyjęte, że przed sporządzeniem tekstu kładziono pergamin i przybory do pisania na działce ziemi będącej przedmiotem porozumienia, aby „siła ziemi" została przelana na pergamin i uczyniła wypisany później na nim dokument niewzruszonym i skutecznym.26 Dokument nabierał efektywnej mocy tylko poprzez magiczny obrzęd.
Pergamin stanowił symbol, toteż mógł on w ogóle nie zawierać żadnego tekstu, zresztą takie cartae sine litteris były nierzadko stosowane. Władca, pragnący skłonić poddanych do posłuszeństwa czy też przekazać im jakieś swoje zarządzenie, mógł wysłać do nich zwykły kawałek pergaminu albo pieczęć bez dokumentu — te symbole władzy całkowicie wystarczały do osiągnięcia celu.27
.Rytuał określał właściwą istotę aktu, niezależnie od tego, czy dokument wystawiano, czy nie. Stąd szczególnie ważną rolę odgrywali świadkowie obecni przy dokonaniu aktu, który obliczony był na stosunkowo ograniczony i niezmienny krąg ludzi zamieszkujących tę samą miejscowość i znających się osobiście. Jeśli jednak człowiek przenosił się do innej miejscowości, to niekoniecznie musiał przedstawić jakiś dokument, potwierdzający jego status, mógł być przyjęty za tego, za kogo sam się podawał. Było to zrozumiałe, ponieważ status człowieka nie stanowił jakiejś jego zewnętrznej nieistotnej cechy, ale był czynnikiem określającym jego naturę i cechy duchowe; zachowanie człowieka najdobitniej potwierdzało prawdziwość jego oświadczenia, co do swojej społecznej i stanowej przynależności.
W tych warunkach prawo stawało się uniwersalną
12 Kategorie kultury
178
„NA PRAWIE PAŃSTWO STOI"
„NA PRAWIE PAŃSTWO STOI"
179
formą życiowej działalności zarówno jednostki, jak i grup społecznych i stanowiło dla nich istotę całego postępowania. Tak więc prawo w duchowym życiu społeczeństwa średniowiecznego nie mogło nie stanowić jednej z podstawowych kategorii świadomości człowieka.
Prawo średniowieczne nie tworzyło jednak harmonijnego skończonego systemu, w którym współgrały ze
i sobą wszystkie jego elementy; w rzeczywistości nie było w życiu społeczeństwa feudalnego zjawiska bardziej kontrowersyjnego i zawikłanego. Prawo, rozumiane jako uniwersalna jednocząca siła, równocześnie dzieliło ludzi, wywołując między nimi wzajemne roszczenia i skomplikowane spory. Przez długi czas nie wyobrażano sobie prawa jako zjawiska nie związanego z ludźmi czy też abstrakcyjnego. Dlatego też nie istniało „prawo w ogóle", więcej — we wczesnym średniowieczu nie było nawet prawa jednakowego dla wszystkich mieszkańców tego samego kraju. W tych królestwach germańskich, pod panowaniem których znalazła się ludność byłego cesarstwa rzymskiego, zarówno Germanie jak i „Rzymianie" zachowali swoje własne prawa; każde plemię, każdy lud żył „według swojego prawa", przy czym członek plemienia podporządkowywał się je-
1 go prawu i zwyczajom niezależnie od miejsca przebywania. Władzy królewskiej udawało się tylko sukcesywnie wdrażać, obok plemiennych zapisów prawa, również ustawy obowiązujące wszystkich poddanych. Po-
• dobnie władca najpierw był królem plemienia, a nie państwa: r ex Francorum, a nie r ex Franciae, król Anglów albo Sasów, ale nie król Anglii. Jednakże' i znacznie później istniały jeszcze odrębne prawa, odrębne zwyczaje dla przedstawicieli każdego ludu, prowincji, okręgu. Regulamin sądowy Norymbergi z 1455 roku zalecał, aby sędzia, kiedy ogłasza wyjęcie spod prawa Frankończyka, stał na glebie frankońskiej, koło mostu na neuenstadzkiej drodze, a za kamiennym mostem przy drodze do Snolzbach, kiedy to samo dotyczy Szwaba; na bawarskiej glebie, przed Frauentur, jeśli przestępcą jest Bawar. W wypadku kiedy chodzi o Sak-sończyka — przed Tiergartentur, przy drodze do Er-langen.28
Prawo średniowieczne nie było wewnętrznie skoordynowane i stwarzało możliwości różnorodnej interpretacji i sporów. Będąc synonimem sprawiedliwości nie było órió równocześnie wcale nastawione na wydobycie prawdy w naszym rozumieniu: za prawdziwe uważano to, co zostało udowodnione w sądzie przy pomocy zaklęć i przysiąg, bezwzględnego przestrzegania całej, "żWycżafóWó'przewidzianej procedury. Zaklęciom, obrzędom, ordaliom i pojedynkom wierzono bardziej niż jakimkolwiek dowodom rzeczowym czy poszlakom, sądzono bowiem, że w przysiędze otwiera się prawda i tak uroczysty akt nie może być spełniony wbrew woli Boga. Najmniejsze odchylenie od raz na zawsze przyjętej formuły, nieprzestrzeganie wszystkich obrzędów oznaczało jedno: ten, kto pomylił tekst, naruszył przyjętą procedurę — nie ma racji, i Bóg nie pozwala, aby winny wygrał sprawę. Prawda mogła się objawić tylko w wyraźnym i niczym nie zakłóconym formalizmie przewodu sądowego.
Przedstawione tu cechy prawa średniowiecznego sięgają jeszcze okresu barbarzyństwa, byłoby jednak niesłuszne w rytualizacji tego prawa dopatrywać się zwykłych reliktów okresu poprzedzającego. Na przestrzeni całego średniowiecza, obok zwyczajów i obrzędów rzeczywiście odziedziczonych po przedfeudalnym prawie, tworzyły się i rozpowszechniały liczne nowe rytuały i obrzędy, formuły i przysięgi. Przyczyn tego należy szukać nie w przeżytkach archaicznego etapu rozwoju, lecz w samej naturze społeczeństwa feudalnego, zbudowanego na reglamentowanym zachowaniu wszystkich jego członków. Średniowiecze nie zna niesfor-malizowanego, wolnego od umowności i nie skrępowanego przepisami zachowania. Każdy człowiek zajmuje wyznaczone mu miejsce i stosownie do niego powinien się zachowywać. Rola społeczna, jaką odgrywa, dokładnie określa jego zachowanie i pozostawia niewiele miejsca dla indywidualnej inicjatywy i niestandardowego postępowania. Stąd „wielość znaczeń" społecznego zachowania członków społeczeństwa feudalnego:29 każdemu postępkowi przypisuje się symboliczne znaczenie, dlatego powinien on przebiegać w niegdyś ustalonej formie, odpowiadać ogólnie przyjętej konwencji. Naj-
180
„NA PRAWIE PAŃSTWO STOI"
„NA PRAWIE PAŃSTWO STOI"
181
bardziej różnorodne przedmioty (miecz, kopia, młot, pałka, krzesło, rękawiczka, nakrycie głowy, klucz i wiele innych) obok ich pragmatycznej roli spełniają jeszcze funkcje symboli i są wykorzystywane w sądowych i innych procedurach prawnych.
Pierwszymi zabytkami prawa w średniowiecznej Europie były leges barbarorum, zwody praw barbarzyńskich plemion, osiadłych na terenach byłego cesarstwa rzymskiego. Starodawne zwyczaje odnoszą tu pełny triumf, ale w zwodach barbarzyńskich zostały one utrwalone tylko częściowo; jako obowiązujący zwyczaj traktowano w tych zwodach i te nieliczne innowacje, które do nich wniesiono. Często w zbiorach barbarzyńskich utrwalano również zwyczaje, które praktycznie utraciły już swoją moc, jednak szacunek dla zamierzchłych czasów, wiara w uświęcone zwyczaje dyktowała mimo to potrzebę wniesienia do zapisów również i tych przestarzałych norm, często niezgodnych z nowymi. W przyszłości prawa, proklamowane przez władców średniowiecznych, przybierały postać „poprawionego prawa" — to znaczy zapisu tych norm, które, jak przypuszczano, istniały już wcześniej, lecz nie zostały dotąd spisane, lub też „oczyszczano" prawo od wypaczeń i „ludzkich zmyśleń". Tak więc nowatorstwo w sferze prawa rozumiano praktycznie jako jego konserwację, w wyniku czego prawo tradycyjne obrastało uzupełnieniami, stawało się wielowarstwowe: stare łączyło się z nowym.
W dążeniu do przywrócenia prawa w jego pierwot- ' nej czystości ludzie średniowieczni kierowali się wyobrażeniem o prawie idealnym, o tym, jakim ono być powinno zgodnie z ich ideami sprawiedliwości. Urzeczywistniając to dążenie, uciekali się często do fałszerstw. Jednakże podrobienie aktu prawnego w tamtym okresie nie zawsze było tylko prostackim i świadomym fałszerstwem dokonanym jedynie z wyrachowania; było to zjawisko o wiele bardziej skomplikowane. „Uświęcające kłamstwo" (pia fraus) graniczyło z samookłamywaniem się. Poprawiając podczas przepisywania tekst aktu darowizny, mnich wychodził z założenia, że ziemia, o której mowa w danym dokumencie, nie mogła być nie darowana świętemu miejscu —
klasztorowi, byłoby bowiem niesprawiedliwością, a więc niemożliwością, by posiadał ją niegodziwy prostak; tak więc w jego pojęciu nie było to fałszerstwo, lecz triumf sprawiedliwości nad kłamstwem. Wystawiając fałszywy dokument, przypisujący jednemu z dawnych władców darowanie świętemu miejscu określonej posiadłości ziemskiej, oddawano jedynie należną cześć owemu królowi, który „winien był" tak właśnie postąpić. Równocześnie potwierdzano tę oczywistą dla ludzi średniowiecznych prawdę, że skoro istniało prawo własności, to musiało być ono odwieczne. Również składając fałszywe świadectwo kierowano się niejednokrotnie poczuciem sprawiedliwości, które wymagało naprawienia pomyłki sądowej.
Dokumenty winny były zawierać wyższą prawdę, a więc sprawiedliwość, a nie po prostu rejestrować zwykłe fakty, prawda bowiem kryje się nie w zgrzebnych faktach codzienności, ale w poczuciu prawa, którym dysponował przede wszystkim kler. Dekrety Pseudo-Izydora, które utrwaliły zwierzchnictwo Kościoła rzymskiego nad Europą zachodnią, przypisując cesarzowi Konstantynowi dokonanie odpowiedniej darowizny na rzecz biskupa Rzymu, były fałszerstwem, i to fałszerstwem, które wyrażało „idealną rzeczywistość" — hegemonię papiestwa nad średniowiecznym światem.
Marc Bloch, mówiąc o średniowiecznym fałszerstwie dokumentów, wskazuje na pewien paradoks, wyrażający się w tym, że w średniowieczu starano się — z szacunku dla przeszłości — przedstawić ją nie taką, jaka była naprawdę, lecz taką, jaka być powinna. Do fałszerstw uciekały się także zarówno poszczególne jed-i nostki, jak i różnego rodzaju instytucje religijne i świeckie, pragnące za wszelką cenę wykazać^swoje starożytne pochodzenie, a co za tym idzie, własną powagę i pra-wowitosć. Początki uniwersytetu paryskiego przenoszono do czasów Karola Wielkiego, oksfordzki miał być założony za panowania króla Alfreda, a Cambridge swojego założyciela upatrywał w samym legendarnym Arturze. Co gorsza, na skutek braku historycznego myślenia dokumenty podrabiano nie w stylu tego okresu,
182
„NA PRAWIE PAŃSTWO STOI"
„NA PRAWIE PAŃSTWO STOI"
183
w którym miały one jakoby powstać, lecz na modłę swoich własnych czasów.31
Średniowieczni kronikarze niezmiennie głosili, że prawda jest ich głównym celem i nieodłączną cechą ich opowieści, a tymczasem utwory te są nierzadko przepełnione fantastycznymi wiadomościami i wymysłami, nie mówiąc już o tym, że wiele spraw pomijali oni milczeniem.32 Widocznie prawda z ówczesnego punktu widzenia znaczyła coś zupełnie odmiennego od tego, co uważa się za prawdę naukową w czasach nowożytnych: prawda średniowieczna musiała być zgodna z idealnymi normami, musiała odpowiadać nie biegowi ziemskich spraw, lecz wyższym wyrokom boskiej opatrzności.
Poza tym w społeczeństwie • zbudowanym na zasadzie wierności rodzinie, rodowi, seniorowi prawda nie mogła być wartością niezależną od konkretnych intere-1 sów grupy. Wierność prawdzie wypierana była przez l wierność panu albo wiarę w Boga; prawda była jakby l „antropomorf iczna".
Historia średniowieczna zna mnóstwo samozwań-ców i uzurpatorów, podających siebie za prawowitych władców lub za ich potomków. Rzecz jasna, iż masowe uznanie ich przez lud podyktowane było przede wszystkim nadzieją uciskanych i niezadowolonych na przyjście króla sprawiedliwego i dobrego, który poprawi ich położenie i uwolni od ciemiężycieli i wyzyskiwaczy; tymi złudnymi nadziejami karmiły się łatwowierne masy. Nie ma jednakże podstaw, by wszystkich samozwańców uważać za zwykłych oszustów, kierujących się wyłącznie zimnym wyrachowaniem. Widocznie oni sami też nieraz znajdowali się w błędzie i bądź mieli jakieś, choćby fałszywe, powody, by uważać siebie za uprawnionych pretendentów, bądź też z woli nieba czuli się powołani do misji, którą chcieli i powinni byli spełnić. Religijny kierunek zainteresowań epoki w idealny sposób sprzyjał pojawianiu się wszelkiego rodzaju proroków, wodzów i wysłanników bożych.
Ludzie ówcześni żyli__w atmosferze cudu uważanego za rzecz powszednią^Sflmodzielne myślenie jednostki rozwinięte było stosunkowo słabo, nad jednostkową dominowała raczej świadomość zbiorowa,'Wiarą w słowo,
w wyobrażenia, symbole była nieograniczona i nie spotykała się z najmniejszą krytyką — w tych warunkach fałszerstwo nieuchronnie musiało cieszyć się ogromnym powodzeniem.33 Idea i rzeczywistość nie były wyraźnie rozgraniczone i nie stanowiło żadnej trudności przyjmować za autentyczne to, co nim być powinno, a nie to, co było w nim w rzeczywistości.
Łatwowierność średniowiecznych ludzi jest ogólnie znana. Wiara w bajania o mówiących zwierzętach i o nawiedzaniu ludzi przez nieczyste siły, w wizje i cudowne uzdrowienia, kult odpustów i inne świętości, skłonność do tłumaczenia zjawisk społecznych układem ciał niebieskich i różnymi nadprzyrodzonymi znakami, i wiele faktów podobnych nie dziwią nas, jeśli pamiętamy o panowaniu ideologii kościelnej, o ignorancji i braku wykształcenia przytłaczającej masy ludności, o braku naukowego sposobu myślenia i stałych środków informacji. Ciężki los zahukanego chłopstwa nieodmiennie rodził nadzieję na cudowną pomoc z góry. Ludzie średniowieczni wierzyli nie tylko w Sąd Ostateczny, który nastąpi u „kresu czasów" i wynagrodzi każdego według jego zasług, ale i w natychmiastową karę i nagrodę od Boga.34 Wyjaśnień wymagały nie same cuda, ale ich brak.35
Nie należy jednak przypuszczać, że zaufanie było bezgraniczne. Nie w każdy cud wierzono i poczucie granicy między prawdą i kłamstwem niewątpliwie istniało, podobnie jak istniała świadomość różnicy między tym, co naturalne, a tym, co nadprzyrodzone.36 Uważano, że zwykle działają naturalne przyczyny, ale w określonych warunkach przyczyny te jakby „zatrzymują się" i na ich miejsce wkracza cud. Teologowie niejednokrotnie podkreślali, że czynienie cudów nie jest główną właściwością świętego ani jedynym dowodem jego świętości, mysi ta nie cieszyła się jednakże popularnością w średniowieczu. Świętego, który nie czynił cudów, czczono wprawdzie, ale kult jego relikwii i czynienie darowizn jego kościołowi nie miało większego sensu z punktu widzenia człowieka nie wtajemniczonego w subtelności teologu i oczekującego jak najszybciej zapłaty za swoje pobożne uczynki,
184
„NA PRAWIE PAŃSTWO STOI"
„NA PRAWIE PAŃSTWO STOI"
185
Osobliwości średniowiecznego prawa i świadomości prawnej nie można zrozumieć bez uwzględnienia społecznych i politycznych warunków, w jakich kształtowało się i działało prawo. Państwa feudalnego nie da się porównywać na zasadzie analogii z państwem nowożytnym. Klasa panująca w średniowieczu z reguły niezdolna była do jedności; tworzący ją feudałowie, ich grupy i warstwy prowadziły ze sobą nieustanną rywalizację i pozostawały w stanie „permanentnego buntu" przeciw władzy królewskiej. Panujący nie był wcale synonimem ani jedynym nosicielem władzy, jako że każdy bez mała potężniejszy senior dążył, często z powodzeniem, do tego, by we własnym ręku skupić władzę nad swoimi ludźmi i rządy nad nimi. Dlatego państwo nie było scentralizowane ani zuniformizowgne, nie ma w nim też uporządkowanej administracji. ^Jedność państwa — w tej mierze, w jakiej mimo wszystko Istniała — ucieleśniała osoba monarchy. Panujący zaś, aby móc korzystać z rzeczywistej władzy, winien był dysponować tymi samymi środjkami, jakie posiadali feudałowie, to jest władzą osobistą. /
W średniowieczu nie było konsekwentnego podziału między tym, co publiczne, a tym, co prywatne. Dobra państwowe i prywatne, patrymonialne posiadłości monarchy, nie były od siebie oddzielone, król był su-werenem nad wszystkimi poddanymi, a równocześnie mogli oni wstąpić w prywatną zależność od niego, oddać się pod jego opiekę. Królowie i książęta widzieli w swoich państwach osobiste dziedzictwo, otrzymane z rąk przodków; porządek dziedziczenia majętności ziemskich i allodiów, ustalony jeszcze przez prawo sa-lickie, przekształcił się w przyszłości we Francji w prawo dziedziczenia tronu: powołując się na zawarowane w prawie salickim przekazywanie nadziału przez ojca tylko synowi, pozbawiono prawa dziedziczenia tronu potomstwo królów francuskich płci żeńskiej. Władza średniowiecznego monarchy była realna w tych granicach, do jakich sięgały jego prawa seniora. Stosunki wasalstwa i prywatnej zależności przenikały się ze stosunkami poddaństwa. Wielka karta wolności jest w historii Anglii ważnym dokumentem, jej zasadnicza treść polega jednak na uregulowaniu stosunków między kró-
najwyższym seniorem, a jego bezpośrednimi wa
salami — baronami.
W tym samym czasie prywatni seniorzy wykonywali funkcje publiczne we własnym imieniu, bowiem własność i władza były niepodzielne: wielka własność stanowiła również władzę (właściciel ziemski panował zarówno nad ziemią, jak i nad zamieszkującymi ją wasalami, poddanymi), a władza dawała prawa własności, (dysponowanie pełnomocnictwami politycznymi, sądowniczymi i wojskowymi pociągało za sobą przekształcenie sfery, na jaką one się rozciągały, w przedmiot władania osoby posiadającej tę władzę).
Średniowiecze nie^ widziałoLjwyraźuej^mżnicyuiiię-
dzy prawem idealnymi pozytywnym, to znaczy mię
dzy prawem takim, jakim je sobie wyobrażano, w pełni
sprawiedliwym, a prawem działającym, wyrażonym
w praktyce albo spisanym w postaci zbiorów, kodek
sów itp. Dlatego też w życiu można i trzeba było kie-l
rować się nie tylko paragrafami konkretnych ustaw i za-f
leceń, ale również normami nigdzie nie zanotowanymi;
niemniej jednak odpowiadającymi poczuciu sprawiedli
wości i praworządności. JstntrTg_rechą średniowiecznego!
prawa pisanego była jego skraina_fragmentaryczność
i nłekoTnlftetnTJstrrTrKrlb^ dla
wielu dziedzm^ycTa w ogóle nie istniały jakiekolwiek normy prawnej Najbardziej istotne formy stosunków) w feudalnym społeczeństwie regulowały miejscowe zwyczaje, które bądź w ogóle nie były spisane, bądź zostały tylko częściowo zanotowane, a i to na bardzo późnym etapie. Porównanie działalności kodyfikacyjnej władców zachodnioeuropejskich z okresu rozwiniętego feudalizmu z prawodawstwem karolińskim obnaża nadzwyczajne ubóstwo tej pierwszej: jeśli trudno jest znaleźć taką dziedzinę stosunków społecznych, w której nie przejawiłaby się inicjatywa prawodawcza Karolingów, pretendujących do roli spadkobierców rzymskich imperatorów i kontynuatorów antycznych tradycji prawniczych, to średniowieczny system lenny prawie zupełnie nie był reglamentowany przez prawo pisane. Ani wybór czy przejęcie władzy książęcej drogą dziedziczenia, ani porządek przechodzenia lenna tytułem spadku, ani zakres i rodzaj służb wasalnych, ani rozgraniczenie upraw-
186
„NA PRAWIE PAŃSTWO STOI"
NA PRAWIE PAŃSTWO STOI"
187 !
nień prawodawczych monarchy i poddanych, ani też stosunki między państwem i Kościołem, jak i wiele innych równie istotnych problemów systemu feudalnego nie było jednoznacznie określone prawem. Wszystkie te sprawy rozstrzygano każdorazowo, stosownie do konkretnej sytuacji, z której wynikała potrzeba uregulowania w jakiś sposób sporu albo rozstrzygnięcia jakiejś wątpliwości. Nie ustawa, jednoznacznie określająca brzmienie prawa i obowiązki zainteresowanych stron i tworząca na przyszłość normę obowiązującą, ale zwy-_czaj, zmieniający się w zależności od miejsca, czasu, osób i niezliczonych okoliczności życiowych, określał wszystkie, najistotniejsze nawet aspekty feudalno-praw-nej rzeczywistości.
W tych warunkach szerokie możliwości otwierały się dla „prawa silniejszego". To, co mogło być w sposób zadowalający załatwione w sądzie i na podstawie prawa, rozstrzygano przy pomocy miecza i wojny domowej. Potężni seniorowie nie zamierzali liczyć się z prawem i uciekali się do przemocy tam, gdzie nie spodziewali się korzystnego wyroku sądowego, albo też sami powoływali własny sąd. Pojedynek, wojna, zemsta rodowa były stałymi korelatami prawa feudalnego. Jednakże obiegowy pogląd, głoszący, że średniowiecze było epoką panowania „prawa pięści", kiedy o wszystkim idecydowało nie prawo i zwyczaj, ale siła i samowola, Ijest bezpodstawny. Pogląd taki powstał w okresie kształtowania się prawa burżuazyjnego i towarzyszącej mu krytyki prawa średniowiecznego, nie zaspokajającego już dłużej potrzeb społecznych.
W społeczeństwie średniowiecznym spotykamy dostatecznie dużo przemocy, nie na niej jednak zbudowane było społeczeństwo, i stosowanie największego nawet przymusu pozaekonomicznego, odgrywającego tak doniosłą rolę w systemie feudalnych stosunków wytwórczych, nie sprowadzało się do przemocy. Do użycia siły uciekają się klasy panujące różnych społeczeństw, zwłaszcza wtedy, kiedy zachodzi konieczność przywrócenia posłuszeństwa mas ludowych, podobnie zresztą uciśnieni odpowiadają gwałtownymi czynami, nie mogąc dłużej znosić wyzysku. Jest też rzeczą naturalną, że panująca klasa społeczeństwa feudalnego —
uzbrojona i wojująca szlachta — mogła używać siły szczególnie chętnie. Równie oczywisty wydaje się jednak i ten fakt, że w każdym społeczeństwie istnieje potrzeba prawa, potrzeba ustawowego zalegalizowania istniejącego porządku, i w średniowieczu potrzeba ta nie była wcale mniejsza niż w innych okresach.
Właśnie w feudalizmie, przy całym typowym dla niego panowaniu tradycji, istniała tendencja do oparcia stosunków społecznych o zasady niewzruszonego prawa z aureolą starożytności. Stwierdziliśmy już wyżej, że za najważniejszą cechę średniowiecznego prawa uważano jego starodawność, tak dalece, że nawet innowacje traktowano jako przywrócenie starych porządków. Odnowienie rozumiano jako przywrócenie, postęp — jako powrót do przeszłości, gdyż tylko to, co istnieje od wieków, może dysponować siłą moralną i bezspornym autorytetem. Tak było zresztą nie tylko w zakresie prawa, ale dosłownie we wszystkich sferach życia społecznego: w stosunkach pracy i w liturgii, w filozofii i w zwyczajach rodzinnych. Rozwój i przemiana niezmiennie kojarzyły się z takimi pojęciarry, jak reformatio, rege-neratio, restauratio, revocatio. j Stan idealny widziano jedynie w przeszłości^starano_się^ięc odrodzić ją albo dolniej powrócić." T^letypowe~postępowanie, pociąg do nowości i reform nie leżał w naturze tego społeczeństwa. Zasługą było bezwzględne przestrzeganie ustalonych wzorów, naśladowanie ogólnie przyjętych prawideł, nie odstępując od nich ani na jotę. Człowiek powinien przy tym występować w ściśle określonych ramach, musi dokładnie orientować się, jak należy postąpić w danej sytuacji. Tak więc, w warunkach wszechstronnej rytualizacji społecznego zachowania, zwyczaj, prawo nabierało ogromnego znaczenia: ono nie tylko zwyczajnie legalizowało rzeczywiste stosunki, ale je także w olbrzymim stopniu kształtowało, dając w gotowej postaci nie tylko schemat ogólny, ale również szczeggłowy scenariusz zachowania.
ySłSZbyt rozległa działalność prawodawcza średniowiecznego państwa daje się wytłumaczyć właśnie przez dominantę prawa zwyczajowego. Zwyczaj ogarnia wszystkie dziedziny życia, a właśnie wskutek jego wszechogarniającego charakteru spisanie j. skodyfikowanie go
188
„NA PRAWIE PAŃSTWO STOI"
„NA PRAWIE PAŃSTWO STOI"
189
t
i-pud każdym względem wól- \ nkiem snnłpr7pfistWa-?5tmTifia-—t
w sposób mniej lub bardziej pełny staje się niemożliwe. Każda miejscowość żyła według swoich własnych zwyczajów, różniących się od zwyczajów sąsiadów./Prawo zwyczajowe jest z natury rzeczy prawem lokalnylffli to właśnie ścisłe umiejscowienie czyni je jeszcze bardziej niepodatnym do jednoznacznego zapisu. Liczne zwody zwyczajów, coutumes, „zwierciadeł", traktatów nie były w stanie wyczerpująco ogarnąć wszystkich przepisów prawa zwyczajowego. Największym sukcesem, jaki dało się osiągnąć, było ustalenie precedensu — konkretnego przypadku z życia — który w przyszłości należało brać pod uwagę przy powtarzających się lub zbieżnych sytuacjach. Trudność tkwiła zresztą nie tylko w niemożności ogarnięcia w kodeksach całej rozległej masy prawa zwyczajowego. Społeczeństwo średniowieczne było na ogół społeczeństwem niepiśmiennym: nie umieli czytać ani pisać nie tylko chłopi, ale i znaczna część feudałów, toteż dla nich prawa pisane nie miały wielkiego sensu. Dlatego też nawet wtedy, kiedy liczne przepisy prawne były już spisane, w praktyce kierowano się, jeśli pominąć interesy materialne i społeczne, nie tyle literą prawa, ile zwyczajem, pamiętając o tym, jak w podobnych przypadkach postępowano dawniej, jak interpretują ten zwyczaj ludzie doświadczeni, co dyktuje w danej sytuacji poczucie etyki.
Dotarliśmy wreszcie do najbardziej istotnej różnicy między zwyczajem i prawem. Normy, zarejestrowane w kodeksie, stawały się niezmienne, odtąd należało trzymać się wyłącznie litery prawa, bez żadnych odchyleń; prawo otrzymywało niezależny byt, odrywało się od warunków, które je wytworzyły. Najbardziej istotne jest jednak to, że spisanie prawa prowadziło do jego „wyobcowania", oddzielenia od jego twórców, którzy w przyszłości nie mogli już nań wywierać żadnego wpływu, ani zmienić go; interpretacja prawa stawała się odtąd wyłącznym monopo],£m sędziów, władz, ale nie społeczeństwa. Tymczasemfzwyczaj, nie będąc za-^ pisany, zachował „pępowinę" łączącą go ze społeczeństwem, z jego określonymi grupami i warstwami, i po-malutku, niedostrzegalnie dla ludzi, przy zachowaniu złudzenia niezmienności, przeobraził się, dostosowując do nowych potrzeb. Zwyczaj nie trwa przecież w pa-.
mięci ludzi w niezmiennej postaci, jest on przez nich tworzony,, chociaż sami nie uświadamiają sobie tęgq i po dawnemu są przekonani o jego „starodawności'% Nie nastąpiło tu „oderwanie" prawa zwyczajowego ód' społeczeństwa i prawotwórczy pierwiastek zachował się. Prawo średniowieczne było ratio vivens, a nie ratio scripta: każdorazowo, kiedy trzeba było odwołać się do zwyczaju, w jego interpretacji bezwiednie kierowano się nie tylko tym, co faktycznie przetrwało w pamięci, ale i tym, co narzucała doraźna sytuacja lub interes
stron.
W ten sposób zwyczaj, ustępując ustawie, prawu pisanemu, pod względem przejrzystości, systematyczności, niedwuznaczności i zwartości, był mimo to twórczym elementem prawa średniowiecznego, środkiem, który ułatwiał najróżniejszym warstwom i grupom społeczeństwa możliwość uczestniczenia w tworzeniu i interpretowaniu prawa. Prawodawca _musiał_ liczyć_si,ę z prawem obyczajowym Jktóre obowiązywało wszystkich i nie mogło być uchylone nawet przez monarchę. Prestiż monarchy ratowała teoria głosząca, że jest on nosicielem wszelkiego prawa, w praktyce jednak z dwóch systemów prawa średniowiecznego — ustawodawstwa pisanego i nie pisanego zwyczaju — prawo zwyczajowe było ważniejsze i częściej stosowane w praktyce życiowej. Negatywne nastawienie wobec wszelkiego rodzaju „nowinek" obejmowało również inicjatywę prawodawczą, zostawiało jednak pewną swobodę dla trwającego formowania się prawa z wy czaj owego pod osłona niezmienności i tradycyjności porządków społecznych!
Podobnie jak jednostronnym i powierzchownym byłoby uważać średniowiecze za epokę panoszenia się „prawa pięści", tak samo bezpodstawnym byłoby widzieć w jj|m królestwo powszechnego bezprawia i sa-mowoV; JSĘgłeczeństwo feudalne zostało zbudowane na stosunkach panowania i zależności. Nikt w tym społe-
nad każdym "członkiem społeczeństwa-° to 3ednak, aby lepiej zrozumieć istotę stopanowania i zależności w okresie feudalnym,
CZ<
190
„NA PRAWIE PAŃSTWO STOI"
„NA PRAWIE PAŃSTWO STOI"
191
I •'
trzeba zastanowić się nad rzeczywistą treścią takich ka-[tegorii, jak wolność i zależność.
tZwiązki społeczne w średniowieczu mają przede iwszystkim personalny charakter. Kontakty między ludźmi nie zostały jeszcze przesłonięte przez stosunki między rzeczami, towarami i innymi materialnymi wartościami, właściwymi społeczeństwu burżuazyjnemu. W społeczeństwach przedkapitalistycznych przeważały proste, bezpośrednie związki między ludźmi, kontakty społeczne nie podlegają jeszcze potężnemu oddziaływaniu mechanizmu obcości, tak wszechwładnemu w społeczeństwie towarowy twórców. i; W tym ostatnim przypadku stosunki między ludźmi"źostają przesłonięte stosunkami między towarami, z którymi ludzie ci pojawiają się na rynku; w rezultacie stosunki między właścicielami towarów, według określenia Marksa, ulegają fetyszyzacji. Stosunki między ludźmi nabierając majątkowego charakteru zatracają swoją bezpośredniość, osoba zostaje zastąpiona przez towar, a jej cechy osobiste nie mają w tych stosunkach żadnego znaczenia. Średniowiecze nie zetknęło się jeszcze z „fetyszyzmem towarowym"; wartość przedmiotów nie jest określana jedynie przez rynek lub mierzona wkładem abstrakcyjnej pracy: każdy przedmiot nosi na sobie piętno swego wytwórcy, jego zalety związane są z osobą wy-jkonawcy. W tym społeczeństwie stosunki towarowo--pieniężne nie stały się jeszcze powszechnym regulatorem stosunków między ludźmi. Rolę takiego regulatora spełnja,tu raczej prawo.
głowiąc jednakże o międzyosobowym charakterze związków socjalnych w feudalizmie, zwłaszcza we wczesnym jego okresie, należy pamiętać, że również i sama osobowość ludzka nie była zindywidualizowana i pozostawała w ścisłej więzi z..kolektywem, grupą, której była nieodłączną częścią.37 Właśnie zwycięstwo gospodarki towarowej, utrwalenie panowania pieniądza, które w późniejszym okresie zlikwidowało system związków personalnych, uwalnia jednostkę od korporacji ^ czyni ją osobą wolną. W społeczeństwie negującym osobisty charakter stosunków społecznych umacnia się właśnie jednostka.
W średniowiecznych stosunkach społecznych nie-
trudno odkryć zasadę wzajemności, obopólności, która spełniła niemałą rolę w ich ukonstytuowaniu. Wasal wyszukuje sobie seniora; łączące ich związki nie są już naturalne, jak w społeczeństwie barbarzyńskim, lecz wyłącznie społeczne (chociaż grupy organiczne albo nie tracą poprzedniego znaczenia, jak na przykład rodzina, albo przez czas dłuższy utrzymują się również przy feudalizmie, jak związki rodowe). Poza tym stosunki feudalne, w przeciwieństwie do kolektywnych związków w społeczeństwie barbarzyńskim, kształtowały się na indywidualnej podstawie. Ustanowienie więzi między seniorem i wasalem, opiekunem i podopiecznym, tak czy inaczej zakładało przyjęcie zobowiązań przez obie strony: wasal winien był służyć swemu seniorowi, okazywać mu wszelką pomoc i dochować osobistej wierno-ze swej strony senior zobowiązywał się opieko-
sci
wać wasalem, bronić go, być wobec nie^o sprawiedliwym; wstępując w ten stosunek, obaj składali wzajem uroczyste przysięgi, dopełniali ceremonii hołdu, czyniącego ich związek niewzruszonym. Naruszenie zobowiązań przez jedną stronę zwalniało od nich również i stronę drugą tego feudalnego układu. Biedny, bezradny człowiek, znajdując sobie patrona, prosił go
obronę i wsparcie, zobowiązując się w zamian być
mu we wszystkim posłusznym — protektor przyjmował
na siebie obowiązek karmienia i opiekowania się swoim
klientem. Chłop, zrzekając się swoich praw własności
na rzecz duchownego czy świeckiego magnata i godząc
się uzależnić od niego, był równocześnie w prawie ocze
kiwać z jego strony obrony i opieki; mógł się też spo
dziewać, że potężny właściciel ziemski uwolni go od
konieczności ponoszenia służb publicznych na rzecz pa
nującego. Rzeczywista treść stosunków między panem
człowiekiem zależnym sprowadzała się z reguły do
wyzysku drugiego przez pierwszego, a zasada wzajem
nych zobowiązań i usług, jakie wymieniały między so
bą strony, regulowała te stosunki.
W odróżnieniu od nauki o bezwarunkowym podporządkowaniu się od Boga pochodzącej władzy, w które] istotną rolę odgrywała służba i urząd każdego, a nie sama osoba je wykonująca, prawo feudalne opierało się na stosunku między dwoma osobami, znajdującymi się
192
„NA PRAWIE PAŃSTWO STOI"
„NA PRAWIE PAŃSTWO STOI"
193
na różnych szczeblach hierarchii, ale jednako włączonymi w sferę działania prawa i ponoszącymi osobistą odpowiedzialność za wypełnienie swoich zobowiązań. Tak samo władza królewska opierała się już nie na jednostronnym „zniżaniu się" władcy do poddanych, lecz na jego współpracy z wasalami, pozostającymi z nim w stosunkach osobistych.
Rzecz zrozumiała, że w stosunkach między seniorami i wasalami, powiedzmy, między rycerzem i baronem, zasada wzajemności występowała z nierównie większą jaskrawością niż w stosunkach między właścicielem ziemi i chłopem, w każdym jednak wypadku podstawę tych stosunków stanowiła określona więź osobista. W tym sensie zależność feudalna chłopa radykalnie różniła się od zależności niewolnika, którego właściciel traktował jak rzecz, obiekt zarządzania i wyzysku, ale nie jak osobę.
Człowiek średniowieczny nie mógł być przekształcony w obiekt zarządzania, podobny starożytnemu niewolnikowi, przede wszystkim dlatego, że nie stanowił on jednostki wyizolowanej, którą na podobieństwo bydła czy inwentarza łatwo było wyobcować z otoczenia. Człowiek średniowieczny jest bowiem zawsze członkiem jakiejś grupy, z którą jest najściślej związany .<-Spoie-czeństwo średniowieczne jest korporaty wne od góry_ do dołu: związki wasali, organizacje rycerskie i zakony; bractwa klasztorne i kler katolicki; miejskie komuny, gildie kupieckie i cechy rzemieślnicze; zrzeszenia obronne i bractwa religijne; wspólnoty wiejskie, związki krwi, patriarchalne i indywidualne grupy rodzinne — te i tym podobne kolektywy ludzkie łączyły jednostki w wąskie mikroświatki, zapewniające im ochronę i pomoc, a zbudowane znowuż na zasadzie wzajemnej wymiany usług i poparcia. Niektóre z tych grup miały charakter organiczny — człowiek rodził się w nich, żył i działał, zaspokajając w granicach nakreślonego przez nie kręgu współżycia swoje społeczne potrzeby. Inne grupy były mniej zwarte i niejpochłaniały bez reszty osobowości swoich członków. [Jednakże między człowiekiem średniowiecznym a korporacją zawsze tak czy inaczej istniała współzależność. Więzi łączące ludzi w grupie były o wiele silniejsze aniżeli powiązania zacho-
dzące między grupami lub jednostkami należącymi do różnych grup —^związki społeczne miały w średniowieczu głównie charakter wewnątrzgrupow^.) Każda grupa posiadała własny regulamin, statut luo kodeks postępowania, pisany albo tradycyjny, surowo obowiązujący wszystkich członków grupy. Ten porządek nie był nadawany korporacji przez władzę nadrzędną, lecz wypracowywany przez samą grupę i oparty na zasadzie powszechnej aprobaty i samorządności mógł też zostać zapożyczony u innej podobnej korporacji (na przykład prawo miejskie). W sferze stosunków stanowych i korporacyjnych ukształtowała się także zasada reprezentacji, całkowicie obca doktrynie o nieograniczonej władzy
księcia^
Każdy rodzaj grupy społecznej miał również swój własny kodeks obyczajowy, swoje ideały społeczno-po-lityczne. Grupa, do której wchodziła jednostka, dawała jej nie tylko zajęcie, pozwalała na przestrzeganie określonego trybu życia, a w wielu wypadkach nawet zapewniała jej materialną egzystencję — grupa proponowała, ba — narzucała jej określone zachowanie, sposób myślenia i poglądy. Społeczny korporacjonizm średniowiecza był równocześnie duchowym konformizmem.:
Korporacja odrzuca nietradycyjny sposób bycia swoich członków, jeśli rozmija się to z przyjętym przez nią schematem. Ci, którzy naruszają regulaminy i kodeksy, zostają moralnie potępieni, ukarani lub wręcz wydaleni z grupy. Nieistotne było przy tym, w którą stronę w zachowaniu danej jednostki nastąpiło odchylenie od normy. Rzemieślnika wykonującego przedmiot wyższej jakości, niż to zostało ustalone przez cech, lub też pracującego w sposób bardziej racjonalny i szybszy niż jego koledzy, karano tak samo jak majstra niedbałego; nie decydowała tu zresztą obawa konkurencji, a sam fakt odejścia od ustalonego schematu postępowania.
i się tu wniosek: korporacyjność społecznego życia w średniowiecznej Europie hamowała rozwój osobowości człowieka, krępując jej inicjatywę, pozbawiając ją możliwości poszukiwania nowych dróg życia, podporządkowując przekonania jednostki zbiorowej świadomości grupy. Tak też było rzeczywiście. Korpo-
13 Kategorie kultury
194
„NA PRAWIE PAŃSTWO STOI"
,.NA PRAWIE PAŃSTWO STOI"
195
racje rzemieślnicze i inne, będące wytworem całej struktury materialnego życia społeczeństwa feudalnego i właściwego feudalizmowi systemu podziału pracy, utrwalały wytworzone stosunki. W istniejącej postaci sprzyjały one znacznie bardziej odtwarzaniu się społeczeństwa na dawnych zasadach niż jego zmianom i rozwojowi. Organizacje te konserwowały osiągnięty poziom wytwórczości i tworzyły określoną tamę dla nowatorskich poczynań swoich członków.
Musimy jednak koniecznie dostrzegać drugą stronę J korporacyjnego życia średniowiecza. Nierównoupraw-nione między sobą korporacje społeczeństwa feudalnego opierały się na zasadzie równości wszystkich swoich współczłonków. ^Grupą^Jcorporacyjna łączyła nie tylko ludzi jednego zawodu czy też uprawiających to samo zajęcie, ale także osoby o tym samym społeczno-praw-njin_statusie.j W obrębie takiej grupy nie istniały stosunki zwierzchnictwa i zależności, jakie w linii pionowej łączyły seniorów i wasali, gdyż i jedni, i drudzy należeli do różnych kategorii społeczno-prawnych i wchodzili w skład innych korporacji (jedni do związków rycerskich, drudzy — do grupy parów, bezpośrednich dysponentów korony itp.). Społeczne stosunki wewnątrz korporacji układały się nie „w pionie", lecz „w poziomie". Korporacja, domagając się od każdego z współczłonków podporządkowania się określonej dyscyplinie, jednakowego trybu życia i nawet sposobu myślenia, narzucając im sztywny schemat zachowania — równocześnie wychowywała ich w duchu równości i wzajemnym poszanowaniu praw współczłonków y grupy, jednoczyłaJch w-obronie tych prawni wspólnych interesów przed zamachem ze strony jakichkolwiek sił zewnętrznych, fasada równości członków korporacji była jej konstytutywną cechą nawet wtedy, kiedy w praktyce przestała już być przestrzegana, j W wyniku zróżnicowania, jakie nastąpiło wśród majstrów, została naruszona jedność cechowa, podobnie jak i równość mieszczan w komunie, ale idea równości utrzymała się w ich świadomości i stanowiła godło walki o jego restytucję. Równość była ideą nigdy w pełni w średniowieczu nie osiągniętą, jednakże siła tego ideału, tak odległego od możliwości realizacji, nie malała.
Tak więc socjalna struktura społeczeństwa feudalnego w Europie zachodniej charakteryzowała się dwiema sprzecznymi ze sobą, lecz funkcjonalnie powiązanymi zasadami organizacji, którymi były stosunki panowania i zależności i stosunki korporacyjnej Zarówno panowie, jak i podporządkowani, zależni od nich ludzie należeli do korporacyjnych grup, które broniły ich praw i gwarantowały im zachowanie określonego statusu społecznego i prawnego. Negując swobodny rozwój ludzkiej osobowości, korporacja stwarzała równocześnie warunki dla jej istnienia w określonych ramach i granicach, które nie wchodziły w kolizję z interesami i celami kolektywu. Prawo średniowieczne uwzględnia tę dwoistość: odrzucając nowinkarśtwo jako karygodne albo wręcz występne, broni ono statusu człowieka, który przystoi mu jako członkowi grupy społecznej. Korporacja była szkołą rozbudzającą u zrzeszonych w niej członków poczucie własnej godności. Korzystając z poparcia swoich współbraci z grupy i czując się równy im, człowiek uczył się szanować zarówno samego siebie, jak i sobie podobnych. _Nie strach wiec J respekt przed wyżej stojącym panem, lecz uczucie
łączyły emocjonalnie ludzi w grupie.
Prawidłowo rozumieć ustrój społeczny średniowie-cznej Europy można tylko przy uwzględnieniu zarówno „pionowych" związków panowania i zależności, jak i „poziomych" więzi korporacyjnych. Wasal podlega seniorowi osobiście, ale swój status otrzymuje od grupy, od społeczno-prawnej kategorii, korporacji, i z tym statusem musi liczyć się również jego pan.
Znaczenie korporacji w rozwoju osobowości stanie się jasne, kiedy porównamy korporacyjny ustrój Łuropy zachodniej z względnym indywidualizmem stosunków społecznych i ideologicznych w Bizancjum. Bizantyjska klasa panująca nie łączyła się, jak na Zachodzie, w grupy wasali i seniorów, i w skład jej łatwiej mogh przeniknąć ludzie pochodzący z innych warstw społecznych. We wschodnim cesarstwie rzym-Sjn-° *3 dysponowała w zasadzie ogromnymi
ZZ^^&T&^Sffifc
196
„NA PRAWIE PAŃSTWO STOI"
„NA PRAWIE PAŃSTWO STOI"
197
mu bizantyjskiemu „indywidualizmowi", to przekonamy się, że miał on niewiele wspólnego z rozwojem autentycznej ludzkiej osobowości.
39
Bizantyjeżykom obca była umowa feudalna, zasada wierności wasalskiej czy grupowa solidarność parów. Zamiast ścisłych „poziomych" związków między osobami o tym samym statusie przeważały „pionowo" nakierowane stosunki poddanych do monarchy.38 Nie wzajemna pomoc i wymiana usług, ale jednostronna służalcza zależność małych od wyżej postawionych określały oblicze tego społeczeństwa. Nawet najpotężniejsi, najznamienitsi i najbogatsi ludzie, którzy osiągnęli wysokie godności w państwie, pozostawali nie osłonięci żadną ustawą wobec cesarza, który mógł samowolnie pozbawić ich majątku, stanowiska, a nawet życia, podobnie jak mógł wywyższyć każdego, i parweniu-sza, człowieka niskiego stanu, uczynić pierwszym dostojnikiem cesarstwa; być może najbardziej znamienny jest fakt, że nieograniczona władza basileusa karania i ekspropriacji poddanych nie była przez nikogo w Bizancjum kwestionowana, lecz przyjmowana jako naturalny porządek rzeczy. „Wielkiej karty wolności", będącej kompromisem prawnym między władcą i wasalami, w Bizancjum nie można sobie nawet wyobrazić. „Indywidualizm" bizantyjskiej arystokracji jest indywidualizmem służalców, troszczących się o swoją karierę i wzbogacenie, pozbawionych najmniejszego nawet poczucia własnej godności, gotowych z powodu rzuconego ochłapu poniżać się i pełzać przed cesa-
rzem.
Pewien lotaryński rycerz, uczestnik pierwszej krucjaty, obecny na przyjęciu u cesarza bizantyjskiego był oburzony tym, że ów „sam siedzi, podczas gdy inni wodzowie stoją".40 Czyżby ze strony rycerzy zachodnioeuropejskich była to nieznajomość subtelności konstantynopolitańskiego ceremoniału? Oczywiście, ale nie tylko; jest to także poczucie własnej godności, a tej rycerz nie wyzbywa się nawet w obecności monarchy, który jest „pierwszym wśród równych", a nie panem wśród niewolników.
Mogłoby się wydawać, że w cesarstwie bizantyjskim istniała chociaż jedna osobowość — święta oso-
ba samego basileusa. Jednak i to jest wątpliwe: za świętą uważano funkcję cesarza i wszystko, co się z nią łączyło, mimo to co drugi cesarz bizantyjski był przemocą zrzucany z tronu, okaleczany lub zabijany. Zresztą nawet wówczas, gdy wydawał się wszechmocny, był niewolnikiem skomplikowanego ceremoniału dwór-skiego. Poddani, czołgając się przed cesarzem, mogli go w każdej chwili zdradzić; o żadnym poczuciu wierności rycerskiej czy osobistym oddaniu nie było tu nawet mowy: wszyscy — od góry do dołu — byli niewolnikami Toteż stosunek do prawa był w Bizancjum całkowi-cię odmienny niż na Zachodzie. Bizancjum zasłynęło-ułożeniem największego w średniowieczu zbior^ praw — Kodeksu Justyniana, który obejmował prawo rzymskie — i całkowitym brakiem świadomości prawnej, poszanowania ustaw, które zapewniały prą1-, wa jednostki. Zasada: „życzenie cesarza ma moc pr^^ wa" jest zasadą samowładnego bezprawia, nie da si^ bowiem pogodzić samowładztwa z poszanowaniem ludzkiej osobowości. Właśnie z serwilizmu, który stał się tutaj normą, rodziła się samowola i despotyzm, obłuda i „bizantynizm".
Bezprawia i perfidii było aż nadto również i na Zachodzie, jednakże na przestrzeni całego średniowiecza nie zapominano w Europie o tym, że (władca winien t jest posłuszeństwo prawu, stojącemu ponad nim/ Król nie byłby w stanie rządzić ignorując interesy stanów, l przeciwnie — zwoływał je i szukał w nich oparcia we wszystkich trudnych sytuacjach politycznych. Stanowy charakter państwa feudalnego tłumaczy się w pierwszym rzędzie istnieniem wpływowych grup korporacyjnych, ich członków jednoczył wspólny status, równość praw. Wysoce symboliczny wydaje się, na przykład, fakt, że w Anglii stany nazywano „wspólnotami .
Jak widzimy, stosunki między jednostką i korporacją były nader sprzeczne: wytyczając określone i dosyć sztywne granice rozwoju ludzkiej osobowości, wprowadzając ją w nurt reglamentacji, grupa stanowa sprzyjała równocześnie umocnieniu poczucia godności własnej, solidarności i równości członków korporacji między sobą. Była to równość względna — tylko w ob-
198
„NA PRAWIE PAŃSTWO STOI"
„NA PHAWIE PAŃSTWO STOI"
199
rębie własnej grupy, stanowiła jednak niezbędny szczebel, dzięki któremu w przyszłości rozwinęło się poczucie prawnej równości wszystkich obywateli.
Równie sprzeczna i osobliwa była treść średniowiecznej wolności.
(Wolność w średniowieczu jmiała szczególną formę, odmienną od tej, jaka panowała w społeczeństwie antycznym czy w czasach nowożytnych. Wolność nie by-Jta-iu zwykłym przeciwieństwem niewoli i zależności: w społeczeństwie feudalnym nie ma ludzi całkowicie niezależnych. Chłop podporządkowany jest panu, ale i feudał był wasalem stojącego nad nim seniora; właściciel jest panem w swoich włościach, ale włość ta stanowi lenno, którym został obdarzony za służbę i posłuszeństwo. Połączenie praw seniora i obowiązków wasala jest właściwością każdego członka hierarchii feudalnej ze stojącym na jej szczycie monarchą włącznie — on również był czyimś wasalem: albo złożył przysięgę wierności cesarzowi lub papieżowi, albo też uważany był za wasala Pana Boga. Posiadanie pełnej całkowitej suwerenności jest w tym społeczeństwie nie znane, dlatego też członek społeczeństwa feudalnego zawsze był od kogoś zależny, choćby tylko nominalnie; równocześnie liczne warstwy tego społeczeństwa uważano prawie za wolne. Tak więc wolności nie rozumiano wówczas jako antytezy zależności, wolność i zależność nie wykluczały się wzajemnie. Więcej nawet, realny sens miały takie pojęcia jak „wolna zależność", „wolna służebność", „wolne posłuszeństwo" itp. 41 Podobnie więc jak wolność nie wykluczała zależności, tak samo i zależność nie oznaczała pozbawienia wszelkich praw.
Społeczeństwo średniowieczne jest więc społeczeń-fstwem któremu znana jest szeroka skala stopniowania \wolnosci i zależności; jednolite i jasno określone pojęcie wolności nie jest mu właściwe. Wolność i zależność to pojęcia względne, nie ma ani całkowitej wolności, ani zupełnej niewoli.
Wolność mogła być większa lub mniejsza, w zależności od tego, z jakich praw korzystał jej konkretny nosiciel. Ten sam człowiek mógł być jednocześnie i wolnym, i niewolnym: zależnym od swego seniora
i wolnym w stosunku do wszystkich innych ludzi. Było rzeczą trudną, a często nawet niemożliwą, jednoznacznie i raz na zawsze określić status tej czy inne i osoby czy społecznej kategorii ludności: (kategorie prawne były płynne i zmiennej a sądy średniowiecz-] ne bez przerwy musiały zajmować się roztrząsaniem spraw o ustalenie osobistych praw poszczególnych osób. Określenie zależności z upływem czasu zmieniało się; nie można było, na przykład, ustalić na czas dłuższy, kogo należało zaliczać do niewolnych, jak nazywano we Francji poddanych chłopów. Poddaństwo chłopa wobec jego pana w średniowieczu w Europie zachodniej nie było równoznaczne z bezprawiem. Chłop zależny, podległy seniorowi, pozbawiony prawa opuszczenia jego dóbr, zmuszony odrabiać pańszczyznę, płacić czynsze i podporządkować się jego sądownictwu, nie znajdował się przy tym w stanie zupełnej niewoli i jego zależność nie była dowolna. Senior miał obowiązek respektować określone prawa chłopa, liczyć się ze zwyczajem określającym wielkość nakładanych ciężarów i innych roszczeń, jakie pan mógł zgłaszać do pracy i osoby chłopa. Panowie mieli do czynienia nie z poszczególnymi chłopami z osobna, lecz ze wspólnotami, ze wsią albo okręgiem jako całością, które zapewniały chłopom możliwość stawiania oporu w tych przypadkach, kiedy panowie próbowali pogwałcić zwyczaje i pogłębić wyzysk i osobistą zależność chłopa. Zasługuje na uwagą fakt, że jedną ze .zwykłych, najbardziej rozpowszechnionych form oporu chłopskiego był opór na drodze prawnej: odwołanie się do sądów, żądanie zbadania i przywrócenia zwyczajów, sprawdzenia dokumentów, a więc opór odwołujący się do najwyższej wartości średniowiecza — do" prawa.42 Byłoby historycznym błędem porównywanie zachodnioeuropejskich feudalnie zależnych chłopów z wschodnioeuropejskimi pańszczyźnianymi XVI—XVIII wieku. Wyzucie z praw, typowe dla sytuacji chłopów w pańszczyźnianej Rosji, niewiele różniące się od niewolnictwa, było zasadniczo odmienne od położenia chłopów na Zachodzie, mimo zależności określonych statusem prawnym.
Stosunek prawa średniowiecznego do statusu oso-
200
„na prawu; państwo stoi"
•> ^; u Wx? 5 -'•
„NA PRAWIE PAŃSTWO STOI"
201
\ bowości człowieka miał wyraźne zabarwienie religijne. Nauka o równości wszystkich wobec Boga i o pokutnej ofierze Chrystusa, będąca wyrazem duchowego wyzwolenia ludzi, łączyła się z uznaniem przez Kościół ich nierówności na ziemi, będącej skutkiem grzechu pierworodnego. Ponieważ prawdziwa wolność, jak twierdził kler, może być osiągnięta tylko w niebie, należy w pokorze znosić ziemskie niedole i niesprawiedliwości. „Zali każdy człowiek nie urodził się do pracy, jak ptak do lotu? Czy prawie każdy człowiek nie służy, bez względu na to, czy jest panem, czy poddanym? I zali ten, kto zwie się sługą w Panu, nie jest człowiekiem wolnym Boga? A ten, którego zowią wolnym, zali nie jest sługą w Chrystusie? A zatem skoro wszyscy ludzie pracują i służą i poddany ludziom jest wolnym człowiekiem Boga, i człowiek wolny jest poddanym Chrystusa, cóż innego prócz zadowolenia pychy jest, że jednego zowią poddanym, a innego wolnym" — oto jak z początkiem XII wieku uzasadniał nierówności społeczne św. Anzelm z Canterbury 4S.
Chrześcijaństwo, zrodzone w późnym okresie cesarstwa rzymskiego, jako zaprzeczenie wszystkich zastałych porządków, stosunkowo szybko zmieniło swoją naukę, dopasowując ją do realnie istniejących stosunków wyzysku. W społeczeństwie feudalnym Kościół głosił teorię o organicznej budowie społeczeństwa, w którym każdy stanowi niezbędną cząstkę całości i powinien wypełniać powierzone mu obowiązki. Wraz z ustrojem feudalnym powstała też nauka o troistej strukturze społeczeństwa, składającego się z trzech stanów (ordines): kler (oratores) troszczy się o stan duchowy państwa, rycerstwo (bellatores, pugnatores), którzy go bronią, i oracze, ci, co się trudzą (aratores, la-boratores), którzy karmią. Naruszenie tego harmonijnego współdziałania grozi całemu organizmowi na j straszniejszymi następstwami. „Dom boży jest troisty — pisał na przełomie X i XI wieku Adalberon, biskup z Laon — wierzymy zaś w Jedynego. Dlatego jedni modlą się, drudzy wojują, trzeci trudzą się, trzy są bowiem stany, a ich rozdzielenie jest niemożliwe." 44
Obok nauki o moralnej wzniosłości cierpienia i pokory rozwijało średniowieczne chrześcijaństwo także
naukę o wolności. W odróżnieniu od bogów pogańskich
podlegających nieuniknionemu przeznaczeniu, Bóg
chrześcijan posiada nieograniczoną wolność, uważaną za
istotny czynnik jego potęgi. Wolnemu Bogu od
powiada człowiek, dysponujący daną mu przez Stwór
cę wolną wolą: człowiek ma więc możliwość wstąpie
nia na drogę cnoty albo zejścia z niej na manowce zła
i grzechu. Tak więc wolność, jako boska prerogatywa,
staje się pozytywną cechą człowieka. Na skutek tej
wolności każda istota ludzka jest areną walki pro
wadzącej do zbawienia albo do zagłady. 45 Ofiara Chry
stusa — Odkupiciela z niezwykłą siłą akcentowała pro
blem wyboru przez jednostkę swojej własnej drogi
i swobodnego spełnienia swego moralnego obowiązku.
Wysuwając na plan pierwszy jednostkowe zbawienie du
szy, zakładając wolną wolę człowieka, chrześcijaństwo
tym samym podnosiło ocenę osobowości człowieka i sta
wiało go w prostym, bezpośrednim stosunku do Boga.
Mówiliśmy już wyżej, że taki stosunek rozumiano
w średniowieczu jako służenie Bogu. (Wierne służenie
człowieka Bogu, jego całkowite posłuszeństwo, prowa
dzi do wolności, l Wierni Bogu, wierzący weń całą du
szą, będą wolni; ci zaś, którzy trwają w uporze i pysze
i nie są posłuszni Panu, myślą tylko, że są wolni, gdy
w rzeczywistości nie mogą być wolni, będąc niewolni
kami swoich namiętności ziemskich, i skazani są na
męki piekielne w życiu pozagrobowym. W tym też
sensie przeciwstawiano „wolne niewolnictwo przed Pa
nem" ^(libera servitus apud Dominum) „niewolniczej
wolności świata" (sermlis mundi libertas). Tylko wier
ny sługa osiąga prawdziwą, wyższą wolność. Już św.
Augustyn dostrzegał różnicę między vera libertas ludzi
pobożnych a falsa libertas niegodziwców. Pojęcia „spra
wiedliwości", „pokoju" i „uległości" są dla św. Augu
styna bardzo bliskie, jako że tylko posłuszeństwo Bo
gu i złączenie się z Nim może stanowić rękojmię po-
koju i sprawiedliwości na ziemi. W ten sposób również
w Kontekście teologicznym można zauważyć zbliżenie
Przenlkanie si( " "
Przenlkanie si(?
,w-ność".
„wolność", „służenie
^h^f u b^ła W średniowieczu jedną z ważniejszych cnot chrześcijańskich. W eposie rycerskim, po~
202
„NA PRAWIE PAŃSTWO STOI"
„NA PRAWIE PAŃSTWO STOI"
203
dobnie jak w rycerskich romansach, główny bohater jest zawsze wiernym szlachetnym wasalem, który dokonuje wielu bohaterskich czynów; jego osoba przysłania nawet i spycha na plan drugi samego króla: już w Pieśni o Rolandzie dostrzegamy, że tytułowy bohater jest osobą o wiele ruchliwszą i aktywniejszą niż sam Karol Wielki. W późniejszym okresie władca spełnia w literaturze jeszcze bardziej pasywną rolę; Karol Wielki zamienia się w schorowanego starca, Artur drzemie przy Okrągłym Stole, a pierwiastek bohaterski zostaje całkowicie przelany na wiernego wasala.46
fcTak więc nie wolność i zależność, lecz służba i wierność są głównymi kategoriami w systemie wartości spo-łeczno-politycznych i etyczno-religijnych średniowiecznego chrześcijaństwa. Rozumienie tych pojęć przez teologię i prawo ściśle się pokrywało, \prawo było przecież l uważane za część etyki chrześcijańskiej^ Dialektyka Wolności i niewoli miała też kontemplacyjny i praktyczny sens. Prawo jest wszechogarniającym żywiołem, któremu wszyscy podlegają; tworzy ono powszechną więź między ludźmi. Jednakże siła tej więzi nie dla wszystkich jest jednakowa. Przepisy najmniej krępują niewolnych, najbardziej — wolnych, i im pełniejsza była wolność, im bardziej uprzywilejowane położenie tej czy innej osoby, tym surowiej powinna ona przestrzegać prawa, tym większa spoczywała na niej moralna odpowiedzialność za jego nienaruszań^l Feudał posiada niepomiernie szersze uprawnienia niż zależny chłop, z tej jego sytuacji wynika jednak obowiązek podporządkowania się kodeksowi postępowania, nakładającemu nań szereg ograniczeń, które nie miały mocy wobec człowieka niskiego pochodzenia. Szlachectwo zobowiązuje — noblesse oblige.
Różnica między niewolnym — nieszlachetnym a szlachetnym — wolnym w tym aspekcie polega na tym, że pierwszy z góry jest skazany na taki, a nie inny stan, będąc zależny od urodzenia, przez dziedzictwo krwi, podczas gdy drugi z własnej woli staje się rycerzem, wasalem znamienitego pana, któremu składa przysięgę wierności, dobrowolnie przyjmując na siebie określone zobowiązanie, w tym również obowiązek podporządkowania się rycerskiej etykiecie, ceremoniałowi,
kodeksowi postępowania. Szlachetnie urodzony poprzez akt wyrażający jego własną wolę świadomie uznaje prawo, tak samo jak duchowny za nakazem własnego sumienia przyjmuje święcenia kapłańskie. Człowiek wolny żyje według własnej woli i sam sobie nakłada ograniczenia, podczas gdy niewolny żyje nie według własnej woli i poddany jest nie prawu, lecz woli drugiego człowieka. Hierarchia uprzywilejowania, wolności, zależności i niewoli była równocześnie hierarchią służb. Służba wasala seniorowi znajdowała sankcję moralną i uwznioślającą analogię w „wolnej służbie" chrześcijanina swemu Stwórcy.
Jak widzimy, feudalna rzeczywistość nie negowała wolności człowieka, była to jednak wolność szczególna, całkiem niepodobna do wolności jednostki w czasach nowożytnych. (Pca^a człowieka w średniowieczu nie były, mówiąc ściśle, jego prawami. Człowiek mógł ko-rzystać_ze swoich praw jedynie jako członek korpora-l cji, grupy stanowej, która nadawała mu te prawa, osła-/ niała go przed prześladowaniem i pohańbieniem. Zna-| lazłszy się poza grupą socjalną, człowiek przestawał był członkiem społeczeństwa, zamieniał się w pozbawionego praw, bezbronnego wyrzutkaj
Chodziło tu zresztą nie tylko o korzystanie z praw, jakie dawała przynależność do określonej grupy; również profesjonalne zdolności i talenty duchowe jednostki znajdowały pełne ujście i zastosowanie jedynie wtedy, kiedy były realizowane w obrębie kolektywu. Status społeczny, umiejętności zawodowe, światopogląd człowieka były w rzeczywistości nie jego osobistymi cechami, ale własnością grupy korporacyjnej.
Społeczeństwo feudalne, jak z tego widzimy, było społeczeństwem wyraźnie podzielonych i zaakceptowanych przez zwyczaj lub prawo ról społecznych. Człowiek był najściślej związany ze swoją rolą i tylko jej wypełnienie pozwalało mu korzystać z praw przysługujących pełniącemu tę rolę; co więcej — wykonywana przezeń rola w ogromnym stopniu wpływa na ukształtowanie jego osobowości. Stanowo-korporacyjne były nie tylko prawa, ale i cała wewnętrzna natura jednostki, struktura jej świadomości i sposób bycia. Człowiek średniowieczny był rycerzem, księdzem, chłopem, a nie
204
„NA PRAWIE PAŃSTWO STOI"
„NA PRAWIE PAŃSTWO STOI"
205
jednostką zajmującą się działalnością wojenną, religijną lub rolnictwem.47 Średniowieczny porządek społeczny pojmowano i odczuwano jako porządek ustanowiony przez Boga, naturalny.
Tak więc korporacja kształtowała jednostkę. Z punktu widzenia współczesnej indywidualistycznej świadomości może się wydawać, że grupa średniowieczna krępowała rozwój jednostki. Jednakże w średniowieczu (do pewnego momentu) skrępowanie to nie dawało się odczuć, _byłQ._jiaturalną_formą, w której — i tylko w niej — jednostka mogła rozwijać swoje zdolności. W kręgu własnej sfery społecznej jednostka korzystała z względnej swobody i uzewnętrzniała się przez swoją działalność i życie emocjonalne. ^Przebywanie w grupie nie było, z reguły, uciążliwe dla człowieka, przeciwnie, stanowiło źródło zadowolenia i rodziło poczucie pewności siebie. A więc jednostka w średniowieczu nie miała tego powszechnego i przez to abstrakcyjnego charakteru, jakiego nabiera w czasach nowożytnych: była to konkretna osoba w systemie powszechnego porządku społecznego, rozumianego jako boski porządek świata, odgrywająca przepisaną jej rolę i odnajdująca siebie przeważnie przez tę społeczną rolę. A ponieważ osobowość splatała się ze społeczną rolą i społecznym statusem, prawo spełniało _funkcję decydującego regulatora całego społecznego bytuTT
Poszczególne stany, korporacje i grupy socjalne nie były jednak zintegrowane w sposób jednolity i w bardzo nierównym stopniu określały osobowość swoich członków.
Monotonia i nikłe zróżnicowanie społecznej i wytwórczej działalności chłopów sprzyjały zachowywaniu tradycyjnych form postępowania i myślenia. Chłop był wciąż nierozdzielny ze swoim naturalnym otoczeniem. Jego horyzonty nie sięgały na ogół dalej niż poza opłotki własnej wsi; całe jego życie było uzależnione od rytmu przyrody. Jak widzieliśmy wyżej, czas w odczuciu chłopa miał charakter cykliczny, narzucany przez zmianę pór roku i czynności rolnicze. Światopogląd chrześcijański nakładał się w jego świadomości na po-
tężną warstwę wciąż nie wykorzenionych wyobrażeń mitologicznych. Samego siebie traktował chłop nie tyle jako odrębną jednostkę, lecz raczej jako członka wiejskiej „gminy". Wspólnota nie była zwartym wewnętrznie kolektywem, gdyż drobna indywidualna wytwórczość jednocześnie uzależniała całą gminę od ogólnych porządków, jak i była źródłem licznych zatargów i nierówności wśród członków wspólnoty. Antagonizm między feudałem i chłopami łączył ich w pewnym stopniu, jednakże podział użytkowników na kategorie i grupy z niejednakowymi prawami i powinnościami, ze zróżnicowanymi co do wielkości i dochodowości nadziałami izolował ich od siebie; mimo to świadomość chłopa była świadomością zbiorową. Nietypowe zachowanie było na wsi raczej nie do pomyślenia, mogło się ono wyrażać jedynie w zamianie pracy na roli na zajęcia rzemieślnicze albo w odejściu do miasta. Pozostając chłopem członek wspólnoty, zależny dzierżawca, któremu społeczeństwo feudalne odmawiało większości praw, poddawał się wszechogarniającemu społecznemu konformizmowi. Ucisku ze strony feudalnego właściciela dopełniała du-chowa zależność od księży, zacofanie umysłowe i ciemnota.
W ciągu wielu stuleci twórczość ludowa utrzymywała się jedynie w tradycji ustnej, przez nikogo w piśmie nie utrwalonej, tak więc o duchowym życiu chłopów historyk może się dowiedzieć jedynie z przypadkowych wzmianek i wtrętów autorów z wyższych warstw społecznych, którzy rolników .traktują na ogół lekceważąco, wrogo bądź z pobłażliwym współczuciem. Ru-sticus (mieszkaniec wsi) w słowniku pisarzy średniowiecznych jest synonimem człowieka gruboskórnego,' nieokrzesanego. Chłopi, stanowiący „milczącą wiek-. szość" społeczeństwa feudalnego, dawali o sobie znać jedynie w okresie zaostrzających się konfliktów społecznych i masowych wystąpień — powstań, ruchów heretyckich, wzrostu fanatyzmu religijnego; feudałom udawało się jednak, z reguły, tłumić powstania chłopskie.
Stany rządzące próbowały jednak oddziaływać na duchowe życie chłopów, starając się utrwalić w ich świadomości myśli o pokorze wobec losu i doli, jaka
206
„NA PRAWIE PAŃSTWO STOI"
„NA PRAWIE PAŃSTWO STOI"
207
im przypadła. Kazanie duchownego i liturgia kościelna były potężnymi narzędziami kontroli nad zachowaniem uciśnionych. W przeznaczonych głównie dla pospólstwa żywotach świętych, autorami których byli mnisi, uporczywie lansowano ideę, jakoby ulżenie doli biedaków znajdowało się wyłącznie w ręku Boga i świętych, niezmiennie występujących w charakterze obrońców i opiekunów „maluczkich". Charakterystyczne, nawiasem mówiąc, że przez długi czas bohaterami literatury hagiograficznej byli wyłącznie przedstawiciele wyższych warstw społecznych; święci — to przede wszystkim biskupi i księża. Prostaczkom wmawiano, że siły wyższe troszczą się o nich i że to dla ich własnego dobra, dla zbawienia duszy zsyłane są kary, choroby, klęski żywiołowe i tolerowani są niesprawiedliwi i okrutni rządcy. Sugerowano, że w życiu doczesnym należy liczyć na cud, a nie na własne siły.48
W przeciwieństwie do chłopa, przed feudałem-ry-cerzem otwierały się określone możliwości przejawienia swej osobowości. Żyjąc w odosobnieniu swojego zamku, na czele niewielkiego, całkowicie mu podległego światka, feudał mógł sam ustalać dla niego własny porządek.rW stosunku do świata zewnętrznego był on jednostką względnie niezależnej. Jego wojskowe rzemiosło było w znacznym stopnitrzindywidualizowane, mógł on liczyć tylko na własne siły, męstwo i doświadczenie wojenne; nawet walcząc w szeregach swego seniora działał przede wszystkim na własną odpowiedzialność i ryzyko. Stosunki z innymi feudałami także miały przeważnie indywidualny charakter — wzajemne odwiedziny, uczty, utarczki, rokowania, związki małżeńskie.
Jednakże przedstawiciele warstwy panującej byli zarazem bardziej niż ktokolwiek w społeczeństwie feudalnym podporządkowani surowemu regulaminowi, który ściśle określał ich postępowanie. Złożenie hołdu i zerwanie więzi ze swym panem, wypowiedzenie wojny i uczestnictwo w turnieju, służba na dworze seniora i sprawowanie funkcji sędziego — wszystko to wymagało ścisłego przestrzegania drobiazgowych i niezmiennych reguł, wypełnienia ceremoniału. Drobiazgowo opracowany kodeks rycerskiego honoru narzucał szczegółową procedurę, wymagał przestrzegania etykiety,
przy czym najmniejsze uchybienie jej mogło narazić na szwank godność rycerza w oczach innych członków uprzywilejowanej klasy. Etyka rycerska nie wymagała od feudała, by tak samo traktował poddanych niewol-nych, nieuprzywilejowanych, ale w swoim środowisku rycerz powinien stale dbać o to, by nie uchybić normom zachowania. Jego szlachetne pochodzenie i wysoki status społeczny nakładały na niego obowiązki, które pozostawiały mu niewiele miejsca do ujawnienia swego własnego „ja". W systemie ról społeczeństwa feudalnego rycerzowi powierzono przodującą i niełatwą. W stosunku do rycerza można tę socjologiczną metaforę przyjmować bardziej dosłownie niż w odniesieniu do jakiejkolwiek innej roli społecznej. Właśnie rycerz wykonuje swoją rolę, ani na chwilę nie zapominając o widzach, przed którymi „gra", obojętne czy jest to król, czy jego bezpośredni senior, dama czy rycerz, taki sam jak i on. Pojęcie honoru miało specyficzny charakter: honor, to nie tyle wewnętrzne poczucie własnej godności, postawa człowieka świadomego swoich własnych zalet, wyróżniających go wśród innych, ile sława, jaką cieszy się człowiek w swoim otoczeniu. Ryeerz"patrzy na siebie oczyma^ innych; za zaletę uważa się tu nie wyróżniać" się, być jednakowym, upodobnić się do innych.
Etykieta nie jest niczym innym, jak scenariuszem postępowania. Nawet w tych przypadkach, kiedy, zdawałoby się, wymagana jest tylko własna inicjatywa i szybki refleks, rycerz powinien kierować się nie zdrowym rozsądkiem, lecz dostosować swoje zachowanie do wymagań etyki swego stanu. Przygalopowawszy w ogniu bitwy z raportem do króla, rycerz nie może przemówić doń pierwszy, nawet jeśli zwłoka fatalnie wpłynie na dalsze losy walki.49 Słusznie mówi się o „wielości znaków" w kulturze średniowiecznej, charakteryzuje ona przede wszystkim stosunki wewnątrz stanu rządzącego. Każdy postępek rycerza, przedmioty, jakich używał, strój rycerza i jego barwy, słowa, wyrażenia, sam język, którym się posługiwał (przeważnie nie był to ojczysty język jego kraju) — wszystko miało symboliczną wymowę. Ceremoniał i symbol były formami, jakie przybierała społeczna praktyka feudałów; jako klasa, która
208
209
„NA PRAWIE PAŃSTWO STOI"
rządzi społeczeństwem i korzysta z maksimum swobody prawnej, jaka tylko była dostępna w tym okresie powszechnej zależności, byli oni równocześnie pozbawieni wolności wyboru własnego postępowania: (osobowość
, rycerza wyrażała się nieodmiennie poprzez ustalone
l formy/
: W tym względzie charakterystyczna jest duchowa
kultura rycerska. Jej pierwszym podstawowym prze-—- jawem jest epos; odpowiada on takiej formie świadomości, którą cechuje przewaga pierwiastka zbiorowości oraz trwałe grupowe przyzwyczajenia i wyobrażenia. W eposie rycerskim występują postacie będące uosobieniem określonych idei i cech, jak męstwo, wierność, siła, albo na odwrót, nikczemność, wiarołomstwo, tchórzostwo, wyobrażające istoty abstrakcyjne, a nie kon-/kretnych żywych ludzi/ bohater eposu pozbawiony jest i cech indywidualnycł^
O zmianie stosunków między jednostką i środowiskiem świadczy rycerska poezja liryczna. Liryka miłosna minnesingerów i trubadurów zdradza nieprzeciętną zdolność, przynajmniej największych spośród nich, wnikania w swój własny wewnętrzny świat i przekształcania go w przedmiot analizy. Miłość opiewana przez prowansalskich poetów XII i początku XIII wieku, odmiennie od jej formy, którą można by nazwać „dynastyczną", nosi już teraz indywidualny charakter: poecie droga jest tylko jedna kobieta, której nie zamieni na żadną inną. Nie szlachetne pochodzenie i bogactwo, chociaż poeci nie są wcale wobec tych spraw obojętni, ale uroda i dworność damy wzbudzają uczucia trubadura. Pojęcia szlachetności urodzenia i szlachetności duchowej zaczynają się odtąd rozmijać.50
Wizerunek ukochanej kobiety w poezji prowansal-skiej jest mimo to stereotypowy, a jej piękno opiewane w powtarzających się szablonowych określeniach. Raz utrwalony schemat — opisanie wyglądu zewnętrznego damy począwszy od „wspaniałych płowych włosów" i czoła „bielszego od płatka lilii", aż do „białych rąk o długich, smukłych i gładkich paluszkach", „młodego, pięknego i delikatnego ciała" — staje się literacką sztampą.51 Bohaterka liryki trubadurów pozbawiona jest konkretnych cech, jest abstrakcją, wyidealizowanym
,,ł)A PRAWIE PAŃSTWO STOI"
obrazem, postrzeganym, jednakże, przeważnie „oczyma ciała". Bohaterka ta nie ma nawet imienia, poeta nadaje jej zazwyczaj miłosny przydomek, a jej wewnętrzne zalety także nie zostały zindywidualizowane. Piękna dama powinna być miła, nadobna, dobrze ułożona, powinna umieć ubierać się ze smakiem, być w miarę zalotna, szlachetna, mądra, umieć poprowadzić towarzyską rozmowę — krótko mówiąc, winna dysponować zespołem cech, które łącznie nazywały się właśnie dwor-nością. Stosunki między zakochanymi, sądząc według pieśni trubadurów, bywały różne: od platonicznych „służb" poety nieprzystępnej damie, hołdów, które uszlachetniały go i uwznioślały, do stosunków nader intymnych, nierzadko odmalowywanych przez trubadurów z naturalistyczną bezpośredniością i naiwną, prostacką zmysłowością. Wkrótce ustalił się jednak określony ceremoniał adorowania i miłosnych zabiegów, którego winni byli przestrzegać wszyscy wytworni ludzie dbający o swoje dobre imię. Dama musiała mieć swego ukochanego i stosownie go traktować, jej rycerz zaś winien był chronić tajemnicy „najskrytszych uczuć" i służyć damie swego serca tak samo, jak wasal służy seniorowi: jak widzimy, terminologia feudalna z łatwością przenikała do intymnych stosunków średniowiecza.52 Typowe dla mentalności tej epoki zamiłowanie do klasyfikowania wyraziło się w stworzeniu swego rodzaju „scholastyki miłości", zbioru kanonów zachowania w miłości i okazywania uczuć. Stosunki miłosne ze znakomitymi damami, opinia niepokonanego zalotnika i poszukiwacza przygód przysparzały chwały poetom. Podobnie jak cel rycerskich wypraw wojennych stanowiła nie sama tylko wartość materialna nagrabionej zdobyczy czy zebranej daniny, ale i możliwość zdobycia sławy przez rozdarowywanie i trwonienie dobytku, przekształcanie rzeczy w symbole — tak samo w miłości dwornej najcenniejszą w społecznym sensie była sława, jaką osiągał poeta, opiewający swoją zdobycz miłosną — damę — i swoje uczucia do niej. Osobowość poety była spętana mnóstwem schematów i często naturalność jego poezji wypierana była przez pretensjonalność, sztuczność, umowność, grę słów.
Te cechy poezji dwornej można uważać za dowód
14 Kategorie kultury
210
„NA PRAWIE PAŃSTWO STOI"
„NA PRAWIE PAŃSTWO STOI"
211
wykształcenia się świadomości stanowej rycerstwa. Wypracowując wyidealizowany obraz miłości, zamieniając ją w obrzęd, tworzyli trubadurzy szczególny wysublimowany świat, istniejący wyłącznie dla jednej społecznej warstwy hierarchii feudalnej i oddzielony zarówno od pospólstwa, jak i od wyższej arystokracji.
Obok tych tradycyjnych dla średniowiecznego społeczeństwa cech można w poezji rycerskiej zauważyć także coś nowego. Kobieta w miłości zajmuje całkowicie odmienną pozycję niż w oficjalnym feudalnym mał-żeństwie, będącym związkiem dwóch domów. Miłość dworna między mężem i żoną jest niemożliwa. W jednej z pieśni rycerskich ideę tę wyrażono z bezwzględną jasnością: „Mąż postąpi niezgodnie z honorem, kochając swoją żonę tak, jak rycerz kocha swoją damę, ponieważ nie przyniesie to zaszczytu ani jemu, ani jej, i nie wyniknie z tego nic ponadto, co już jest według prawa." 53 „Sądy miłosne" na dworze księżnej Akwitanii, Eleonory, orzekały, że między małżonkami nie może być miłości rycerskiej.54 Miłość dworna znajduje się poza prawem, poza sferą oficjalną, tym głębiej wnika ona jednak w wewnętrzny świat jednostki, tym silniej odsłania stan jej duszy. Można by rzec, że poezja rycerska nadaje godności człowieka nowy wyraz;55 po raz pierwszy w literaturze europejskiej analiza intymnych przeżyć znalazła się w centrum twórczości poetyckiej. Namiętność jednostki staje się niemal najważniejszą sprawą życia: poeta uświadamia sobie, że miłość wzbogaca go wewnętrznie, a do systemu obyczajowo-estetycznych kategorii rycerstwa wplata się uczucie; i jeśli nawet dama z pieśni trubadurów pozostaje nie zindywidualizowanym ucieleśnieniem rozpowszechnionego w środowisku dworskim południowej Francji ideału kobiecego piękna, to wniknięcie w swój wewnętrzny świat, upajanie się własnymi przeżyciami, kultywowanie radości i goryczy miłości niosły w sobie pewne przewartościowanie pojęć etycznych, były krokiem naprzód w rozwoju własnej świadomości rycerza.
Rycerz, silniej niż chłop czy mieszczanin, skrępowany w postępowaniu przez etykietę i rytuał, był równocześnie zdolny do samodzielnego wewnętrznego rozwoju, mógł ujawnić swoją osobowość w sferze kultury
duchowej, chociaż i tutaj jego zindywidualizowanie napotykało na określone granice.
Sytuacja mieszczaństwa różniła się pod wieloma względami. Warstwa ta powstała z najróżnorodniej-szych elementów. Społeczna struktura średniowiecznego miasta, w porównaniu ze stosunkowo jednorodną strukturą wsi, jest o wiele bardziej złożona; już sama działalność wytwórcza mieszkańca miasta określała jego szczególny stosunek do życia. Jego zależność od przyrody i jej rytmów była o wiele słabsza niż u chłopa; miejską, rzemieślniczą wytwórczość i wymianę cechuje nie zwykła wymiana rzeczy, jak między chłopem a przyrodą, a tworzenie jakościowo nowego środowiska, w którym krążą wytwory ludzkiej pracy. Stosunki z przyrodą straciły na swej bezpośredniości. Homo artifex po nowemu pojmuje swoją rolę w świecie. Człowiek stający twarzą w twarz z przyrodą zadaje sobie pytanie, które nie mogłoby nawet powstać w głowie chłopa: czy narzędzia pracy i inne zrobione przez niego rzeczy są tworami Boga czy jego własnymi? 56 Powstaje bardziej złożony pogląd na wzajemny stosunek sztuki (w szerokim średniowiecznym sensie — jako wszelkiej umiejętności) i przyrody; ulegają też racjonalizacji czasowo--przestrzenne wyobrażenia mieszkańców miast. Wszystko to nie pozostawało bez wpływu na osobowość mieszczucha i nie mogło nie odbić się na jego świadomości.
życie średniowiecznego mieszczaństwa podlega mimo to reglamentacji we wszystkich swoich przejawach. Oczywiście, reglamentację tę w. pierwszym rzędzie powodowały warunki wytwarzania, dążenie do uwolnienia drobnego rzemiosła od konkurencji i stworzenia mu warunków najbardziej sprzyjających rozwojowi prostej produkcji towarowej, zorganizowania zbytu produktów, podporządkowania czeladników i uczniów kontroli majstrów.
Jednakże panujący w miastach „przymus cechowy (Zunftzwang) początkami sięgał znacznie głębiej i może być zrozumiany tylko w połączeniu z najistotniejszymi właściwościami życia średniowiecznego społeczeństwa Reglamentacja cechowa nie tyle krępowała człowieka (subiektywnie nie odczuwał on raczej tego skrępowania dość długo), ile nadawała jego zachowaniu
212
213
„NA PRAWIE PAŃSTWO STOI"
określoną ogólnoznaczącą formę, w nieprzeparty sposób determinującą osobowość mieszczucha.
Statuty cechowe i miejskie potwierdzają i regulują postępowanie mieszczanina. Obok przepisów, które uwarunkowują proces produkcyjny i inne strony życia gospodarczego, znajdziemy w nich postanowienia o opiece nad biedakami, o trybie chrzczenia dzieci, o dozwolonych czeladnikom rodzajach odzieży, a nawet wykazy przekleństw z podaniem grzywny za każde z nich oraz tym podobne. W „reglamencie ślubnym" Augsbur-ga drobiazgowość opisów wszystkich obrzędów i zwyczajów nie ustępuje w niczym szczegółowości opisów w prawach barbarzyńców. Ustala się więc tu maksymalną ilość gości, których mieszczaninowi wolno było zaprosić na wesele, podaje się, ile razy można się przebrać w czasie wesela w ciągu pierwszego i drugiego dnia, ile powinna wynosić zapłata dla muzykantów; opisuje się kolejność ustawienia orszaku weselnego, wymienia się, ile kobiet powinno odprowadzać pannę młodą do łaźni, a ilu mężczyzn mogło towarzyszyć w drodze do łaźni narzeczonemu — wszystkie, nawet najprostsze, zdawałoby się, powszednie czynności stawały się rytuałem i podlegały reglamentacji miejskiego magistratu.57 Zalecenia dotyczące urządzania libacji swoją drobiazgowością, określającą wszystkie momenty zachowania uczestników i możliwe naruszenia porządku, także przypominają tytuły kazuistycznych germańskich kodeksów.58
Z ogromną siłą przejawia się w cechach tendencja średniowiecznych mieszczan do tworzenia zwartych korporacji. W dąźeiliu tym, obok specyficznych miejskich warunków, należy dostrzegać przejawianie się określonych właściwości ludzkiej natury tego okresu. Cech, ten związek rzemieślników, był instytucją, w której upływało całe ich życie, podobnie jak życie ich rodzin. W gildię łączyły ich nie tylko interesy produkcji i zbytu oraz walki społeczne, ale i przynależność stanowa, sądownictwo, potrzeba obrony, funkcje religijne, organizacja wypoczynku, rozrywki, pomoc wzajemna. Przypomnijmy, że słowo Zeche oznaczało „popijawę", „libację", słowo guild wywodziło się z łacińskiego gild „składanie ofiary", a staroskandynawskie gildi znaczy-
„NA PRAWIE PAŃSTWO STOI"
ło „ucztę", „uroczystość", a także „zapłatę", „cenę". Gildie' wczesnośredniowieczne miały sakralny charakter i były związane z kultami pogańskimi. Członkowie cechu gildii nazywali siebie nawzajem „braćmi": demokratyczne formy i tradycje odgrywały w średniowiecznym mieście ogromną rolę, mimo dużego zróżnicowania zarówno w komunie, jak i w cechach.
Stosunek rzemieślnika cechowego do swego wytworu był w najwyższym stopniu szczególny: widział on w nim cząstkę samego siebie. Pojęcie majstersztyku, „wzorowego wyrobu", zawierało ocenę moralną, gdyż członkiem cechu mógł być tylko solidny robotnik, uczciwie pracujący i oddający tylko wyroby wysokiej jakości. Troska o jakość każdego wytwarzanego przez rzemieślników wyrobu świadczy o braku masowej produkcji, o ograniczoności rynku, dla którego pracowali. Szczególny rodzaj zazdrości majstra w stosunku do własnego tworu znajdujemy w islandzkiej sadze. Król Norwegii Olaf Trygvason polecił zbudować okręt wojenny, tak duży, jakiego nie było w całym kraju. Kiedy statek był prawie gotowy, stwierdzono, że został uszkodzony, gdyż w ciągu nocy ktoś podziurawił całą burtę. Król przyrzekł nagrodę za wskazanie winowajcy, a temu zagroził śmiercią. Wtedy główny majster okrętowy Thorberg przyznał się, że to jego sprawka, a król nakazał mu naprawić to, co zepsuł: po remoncie dokonanym przez Thorberga statek stał się jeszcze piękniejszy.59
Należenie do cechu łączyło 'się z kompleksem emocji jego członków, pełnoprawnych mieszczan dumnych ze swego bractwa, zazdrośnie strzegących jego znaku i autorytetu, uczestniczących w zebraniach, występujących w obronie własnej godności przed patrycjatem i szlachtą i z góry spoglądających na nie zorganizowanych rzemieślników, czeladników, uczniów, służbę, na cały ten miejski plebs. Majster szukał w pracy nie samych tylko materialnych korzyści — praca dawała mu przede wszystkim zadowolenie; dlatego właśnie produkt pracy mógł być obiektem estetycznej przyjemności. Doskonalenie mistrzostwa z pokolenia na pokolenie by-' ło źródłem powstania długiej tradycji w rzemiośle i prowadziło do maksymalnego odkrycia jego produkcyjnych
214
„NA PRAWIE PAŃSTWO STOI"
„NA PRAWIE PAŃSTWO STOI"
215
i artystycznych możliwości. Rzemiosło było mistrzostwem, a mistrzostwo — sztuką, artyzmem. Dopiero w czasach nowożytnych pojęcia rzemiosła, mistrzostwa i sztuki rozeszły się i zamieniły miejscami: pojęcie „mistrzostwa" stało się raczej właściwością sztuki, podczas gdy „rzemieślnikiem" zaczęto nazywać niewydarzonego artystę, człowieka pozbawionego prawdziwego talentu. W tej ewolucji pojęć znalazło odbicie zróżnicowanie sztuki i rzemiosła, podczas gdy w średniowieczu były one jednolite. Wolna praca mistrza, przy istnieniu organizacji cechowej, stanowi środek potwierdzenia jego ludzkiej osobowości, podniesienia jego społecznej samoświadomości.
Jedność pierwiastka produkcyjnego, etycznego i estetycznego w pracy mistrzów rzemieślniczych nadawała tej pracy wysokie społeczne znaczenie. W tym tkwiło źródło rozwoju osobowości ludzkiej aż do granic, jakie były możliwe w korporatywnym społeczeństwie średniowiecza. Mieszczanin jest obywatelem swojej komuny, właścicielem, jednostką pracującą. Dzięki wielostronności swoich kontaktów społecznych przewyższa on przedstawicieli innych warstw społeczeństwa feudalnego.
Oczywiście drobna wytwórczość, oparta na ręcznej technice, siłą rzeczy zakreślała pewne granice rozwoju społeczeństwa. Horyzonty średniowiecznego mieszczaństwa były dosyć ograniczone, a wąski zasięg zamkniętych grup społecznych równocześnie jednoczył mieszczan — w komuny, cechy, gildie — i rozdzielał ich (odosobnienie cechów, ich wrogość wobec powstających u schyłku średniowiecza manufaktur, partykularyzm środowiskowy miast nie dorastających do świadomej • potrzeby jedności narodowej). Społeczeństwo mieszczańskie nie potrafiło szybko się rozprzestrzeniać; dynamiczne w porównaniu ze środowiskiem agrarnym, dzieliło z nim tendencje do reprodukowania samego siebie na dawnej wąskiej platformie, w tradycyjnych formach i zasięgu.
Jednakże na przestrzeni określonego czasu właśnie w miastach osiągnęła najwyższy rozwój konkretna średniowieczna osobowość człowieka, wyróżniająca się jednolitością i organicznym zespoleniem ze swoim wła-
snym środowiskiem społecznym; ona to pozwoliła F. Tónniesowi przeciwstawić pojęcie „wspólnoty" (Ge-meinschaft) stosowane przezeń zwłaszcza do średniowiecza, pojęciu „społeczności" (GeseUschaft 60) — „obywatelskiego społeczeństwa" zbudowanego nie na bezpośrednich osobistych stosunkach między jednostkami, a na stosunkach między pozbawionymi indywidualnego oblicza właścicielami towarów, to znaczy społeczeństwa burżuazyjnego.
Średniowieczne wyobrażenia o bogactwie i pracy
Wśród konstytutywnych elementów „modelu świata" każdego społeczeństwa znajdziemy również koncepcje własności, bogactwa i pracy. Jakkolwiek są to pojęcia polityczno-gospodarcze, stanowią one równocześnie kategorie moralne i światopoglądowe: zarówno praca i bogactwo mogą się cieszyć wysoką lub niską oceną, a ich rola w życiu człowieka może być również pojmowana różnorako. Działalność gospodarcza stanowi składową część praktyki społecznej, współdziałania człowieka ze światem i jego twórczego oddziaływania nań; jest ona odbiciem życiowego nastawienia społeczeństwa, dlatego też rekonstrukcja kategorii pracy i własności będzie miała istotne znaczenie dla zrozumienia duchowego klimatu panującego w tym społeczeństwie.
Praca może być uważana za przekleństwo ciążące nad ludzkością, może też być źródłem godności, wyróżniającej człowieka spośród reszty świata i czyniącej go panem natury. Bogactwo można traktować jako cel ostateczny ludzkiej aktywności albo widzieć w nim środek do osiągnięcia innego celu. Dlatego też dominująca w społeczeństwie koncepcja bogactwa i pracy stanowi nieodłączną część składową „modelu świata" — to ona narzuca imperatywy zachowania i nakreśla ideały, którym hołdują członkowie danego społeczeństwa. Oczywiście dominujący w społeczeństwie sposób pojmowania własności i pracy kształtuje się pod wpływem panującego w tym społeczeństwie systemu stosunków produkcji, chociaż on sam także należy do tego systemu i stanowi istotny czynnik jego funkcjonowania,
ŚREDNIOWIECZNE WYOBRAŻENIA O BOGACTWIE I PRACY 217
Średniowiecze już na początku ustaliło swój stosu
nek do bogactwa ł pracy; był on całkowicie odmienny
od stosunku świata starożytnego do tych kategorii.
W tym ostatnim praca nie mogła być źródłem godności,
gorzej, nie była w ogóle brana pod uwagę jako istotna
cecha człowieka. Ideałem starożytności był człowiek —
obywatel miasta-państwa, zaabsorbowany działalnością
w życiu społecznym, politycznym, kulturalnym, a nie
pracą fizyczną. Tę pracę przerzucono na barki niewol
ników i wyzwoleńców. Obywatel — to wojownik, czło
nek zgromadzenia ludowego, uczestnik igrzysk sporto
wych, składania ofiar bogom, widowisk teatralnych
i uczt z przyjaciółmi — a więc jednostka rozwijająca
się całkowicie poza sferą wytwórczości materialnej. Bo
gactwo to tylko środek ułatwiający prowadzenie życia
publicznego, dlatego .też teorie ekonomiczne starożyt
ności sprowadzają się do pytania: jaki rodzaj własności
zapewnia byt najlepszym obywatelom? Cywilizacji kla
sycznego antyku obca była wysoka ranga pracy fizycz
nej, jej religijno-moralne wartości. Platon, odrzucając
widzialny, dotykalny świat, żałosną kopię świata idei,
Arystoteles, podkreślając polityczną naturę człowieka,
odnosili się do pracy wytwórczej z arystokratyczną po
gardą. Szlachetne próżniactwo zasługiwało na szacunek.
Praca dla starożytnych była swego rodzaju wypacze
niem normalnego trybu życia. Trzeba jednak zazna
czyć, że sposób rozumienia przez nich czasu wolnego nie
sprowadzał się do jałowego nieróbstwa. Starogreckie"^
070X7) (łac. schola) oznacza czas wolny, odpoczynek, bez
czynność; słowo to oznaczało również czas poświęcony
nauce, uczonym biesiadom, szkołę, w szczególności szko- :
łę filozoficzną (stąd średniowieczna scholastica). "~~
Jeśli zaś chodzi o pracę, to termin rcóvo? miał w świadomości starożytnych Greków również inny sens, ściśle związany z pierwszym: kłopot, cierpienie, nieszczęście, klęska. Praca fizyczna — męka i ból — są udziałem niewolników i nizin społecznych, uciążliwe i brudne zajęcie, poniżające człowieka i upodobniające go do zwierzęcia. Człowiek wolny korzysta z pracy niewolników i sług, będących narzędziami, instrumentami zapewniającymi mu dostatek; wyjątek czyniono jedynie dla rolnictwa, lecz u schyłku starożytności również
218 średniowieczne wyobrażenia o bogactwie i pracy
i ono przestało być istotną oznaką cnót obywatelskich, jaką było w okresach większej dominacji patriarchatu, na przykład w czasach Cyncynata. W epoce cesarstwa wyobrażenia o wrodzonej niższości ludzi zajmujących się pracą fizyczną, a zwłaszcza niewolników, stały się w klasie panującej powszechne. A jednak w społeczeństwie starożytnym zdobyły sobie popularność teorie i poglądy usiłujące przełamać ten negatywny stosunek do pracy (cynicy, Seneka, Epiktet) — w ten sposób przygotowywało się zerwanie ze starożytną moralnością niewolnictwa, co znalazło w końcu wyraz w chrześcijaństwie. Wysokim uznaniem cieszyła się praca jedynie wśród samych pracujących. Brak zainteresowania dla wynalazków technicznych, które mogłyby ręczną pracę uczynić lżejszą, szedł w parze z marzeniami o „robotach" i cudownych urządzeniach, które zapewniłyby człowiekowi całkowita bezczynność — dostatecznie jasno charakteryzuje stosunek starożytnych do pracy fizycznej. Praca nie może uszlachetnić człowieka, jest bowiem niedorzeczna i ogłupiająca; nie ma w niej i być nie może wewnętrznego piękna. Wizja Syzyfa wtaczającego bez przerwy swój kamień na szczyt góry po to, aby ten natychmiast stoczył się z powrotem, mogła powstać tylko w społeczeństwie, dla którego praca była jedynie karą. Próżniactwo, uwolnienie się od konieczności pracy, to ideał nie samych tylko zamożnych, ale i biedaków: dewizą nędzarzy było „chleba i igrzysk", a życie na cudzy koszt wydawało im się najlepszym wyjściem z ich żałosnej sytuacji.
Chrześcijaństwo, proklamując zasadę „kto nie pracuje, ten nie je", radykalnie zerwało z tymi poglądami starożytnych. W społeczeństwie drobnych wytwórców praca nie mogła zresztą być zajęciem hańbiącym. W pracy zaczęto dostrzegać naturalny stan człowieka. Co prawda, sytuacja ta stała się koniecznością nie tyle w wyniku stworzenia człowieka, ile na skutek grzechu pierworodnego; w pracy widziano również karę. Istotne jest jednak to, że nieróbstwo zostało zaliczone do najcięższych grzechów. Każdy człowiek winien spełniać określone zadanie, wszyscy winni zajmować się swoim dziełem, chociaż nie wszystkie rodzaje działalności w jednakowym stopniu zbliżają człowieka ku Bogu. Bo-
SBEDNIOWIECZNE WYOBRAŻENIA O BOGACTWIE I PRACY 219
gactwo, tak jak i praca, nie było celem samym w sobie ani też warunkiem zapewnienia wygodnej, wolnej od pracy egzystencji. Stosunek do bogactwa określany był przez stosunek do życia pozagrobowego: posiadanie majętności mogło sprzyjać, a mogło też i utrudnić duszy osiągnięcie zbawienia niebieskiego. Jednakże,w posiadaniu bogactwa wyznawcy Chrystusa — głosiciela ubóstwa i ascezy — upatrywali coś podejrzanego i moralnie nie dającego się usprawiedliwić. „Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne niż bogatemu wejść do królestwa niebieskiego" — ta zasada Ewangelii św. Mateusza (19, 24) stała się źródłem skomplikowanych konfliktów duchowych i społecznych w ciągu całego średniowiecza.
Ekonomiczne postulaty średniowiecznego Kościoła, ogłaszające bogactwo nie celem ostatecznym, ale tylko jaajdkjem^ gwarancją istnienia każdego członka społe-czeństwa „secundum suam conditionem", były odzwierciedleniem społecznej rzeczywistości feudalizmu. We wczesnym średniowieczu produkcja nie jest jeszcze podporządkowana interesom akumulacji i wzbogacania; cele, jakie jej stawiano, sprowadzały się do zapewnienia „godnej" egzystencji każdej części tego corpus Chri-stianum z woli Bożej podzielonego na stany. Bogactwo stanowi tu środek do osiągnięcia i umocnienia społecznej potęgi, podczas gdy w społeczeństwie burżuazyjnym samo bogactwo stanowi decydującą siłę społeczną. Toteż w średniowieczu nie było rzeczą obojętną, w czym ucieleśnione jest bogactwo — w ziemi, w ruchomościach czy w pieniądzu — i do różnych rodzajów własności, znajdującej się w posiadaniu przedstawicieli poszczególnych stanów, stosunek był odmienny, inaczej niż do bogactwa burżuazji, z natury rzeczy uwolnionego od stanowo-etycznych ocen.
Naturalnie w zróżnicowanym klasowo społeczeństwie feudalnym stosunek do pracy ludzi, należących do różnych klas i grup społecznych, był odmienny, a społeczne antagonizmy średniowiecza znajdowały wyraz zarówno w koncepcji pracy, jak i własności.
220 średniowieczne wyobrażenia o bogactwie i pracy 1. „Dar wymaga odwzajemnienia..."
Średniowieczny stosunek do własności i bogactwa ukształtował się pod wpływem wielu czynników. Chrześcijaństwo wywarło niewątpliwie ogromny wpływ także i na tę stronę cywilizacji średniowiecznej; nie było ono jednak wyłącznym źródłem rozwoju i wraz z nim nie mniejszą chyba rolę w określeniu specyfiki średniowiecznych wyobrażeń człowieka o bogactwie i jego przeznaczeniu odegrał system wartości uznawany przez barbarzyńców, którzy osiedlili się ha terenie Europy w okresie upadku cesarstwa rzymskiego.
Ustrój społeczny barbarzyńców — Germanów, Słowian — pod wieloma względami podobny jest do stosunków społecznych u innych ludów na przedklaso-wym czy wczesnoklasowym szczeblu rozwoju społecznego. Dlatego też społeczne wyobrażenia, wierzenia, ideały barbarzyńców europejskich są również niekiedy bardzo podobne do systemu wierzeń i sposobu myślenia tak zwanych ludów prymitywnych. W społeczeństwie przedklasowym występują specyficzne instytucje społeczne, które w różnych odmianach można spotkać pod wieloma szerokościami geograficznymi. Wiele z tych instytucji i wyobrażeń częściowo zanika w czasie przechodzenia od barbarzyństwa do cywilizacji, jako że w społeczeństwie etyka i ideologia ulegają zmianie, wykształca się nowy system religijny, następuje zasadniczy przełom we wszystkich dziedzinach życia społecznego. Jednakże również w społeczeństwie klasowym, obok nowego systemu więzi, idei i wierzeń, zachowują się archaiczne stosunki, które nie tylko nie zanikają całkowicie, ale czasami odgrywają nadal ogromną rolę w innej strukturze społecznej.
Tak właśnie stało się w Europie. Chrystianizacja, która radykalnie odmieniła stosunek człowieka do świata, nie wytrzebiła do końca wyobrażeń, jakie panowały w okresie barbarzyństwa. Rezultatem tego zderzenia była skomplikowana synteza stosunków barbarzyńskich, chrześcijańskich i antycznych.
Cywilizowani sąsiedzi barbarzyńców jednym wielkim głosem skarżą się na ich nadzwyczajne zamiłowanie do cudzej własności. Nic w tym dziwnego: bogate
221
,jbAR WYMAGA ODWZAJEMNIENIA"
kraje nęciły ich nagromadzonymi skarbami. Głównym celem wojennych wypraw barbarzyńców było zagarnięcie łupów, jako że woleli oni przemocą zdobywać bogactwo niż tworzyć je własną pracą. Młodzież gromadziła się wokół sławnych wodzów, łączyła się w drużyny, mając nadzieję na szybką i obfitą zdobycz, którą po udanej wyprawie wódz dzielił między wszystkich wojowników.
Jak korzystano z zagrabionych bogactw? Tacyt opowiada o wojownikach germańskich, którzy czas pomiędzy wyprawami wojennymi trawią na libacjach. Łup szybko konsumowano, przy czym jarze jadanie i przepijanie miało charakter demonstracyjny, publiczny,xw czasie tłumnych uczt. Zdobycz nie była prostym źródłem utrzymania wojowników, ale ważnym środkiem skonsolidowania ich w, zwarty zespół i umocnienia autorytetu wodza* Czyny wojenne, które nie stały się powszechnie znane, nie miały wielkiej wartości dla barbarzyńców. Każdy czyn powinien być wychwalany w pieśniach barda, i tym samym utrwalony w pamięci wojowników i wszystkich pozostałych współplemień-ców. Zdobyte bogactwa — kosztowności, odzież, broń — przekształcały się w dowody bohaterskiego życia, sta-, wały się ważną oznaką wysokich zalet wodza i jego drużyny. Łupy były więc przedmiotem chwały, wystawiano je na pokaz. Złoto i srebro nie spełniały jeszcze u barbarzyńców roli pieniędzy — przeważała wymiana w bezpośrednie j-naturalnej formie, dlatego też monety, zagrabione u bardziej rozwiniętych ludów, przetapiano w sztabki, przecinano, przerabiano na obręcze, bransolety, broszki i inne ozdoby. W podobny sposób postępo-wano też nierzadko z drogocennymi naczyniami i wyrobami jubilerskimi.
Tak więc bogactwo zdobyte na wojnie stawało się symbolem społecznego wyróżnienia. W społeczeństwie barbarzyńskim nie było ono przedmiotem wymiany towarowej ani go nie gromadzono, ani nawet nie było środkiem płatniczym. Spełniało jednak bardzo ważną funkcję.
Zaprzeczeniem tego stwierdzenia mógłby być rozpowszechniony u barbarzyńców zwyczaj zakopywania zdobytych skarbów. Na całym terytorium zasiedlonym
222 średniowieczne wyobrażenia o bogactwie i pracy
niegdyś przez Germanów znajduje się skarby rzymskich monet; szczególnie obfite są odkopywane w krajach skandynawskich skarby z epoki wikingów — niektórzy uczeni mówią nawet o ówczesnym „srebrnym wieku" w Europie północnej — tak liczne są tam znaleziska sasanidzkich, bizantyjskich, germańskich, anglosaskich monet, przeważnie srebrnych; znaleziono ich już kilkaset tysięcy, i wciąż ujawnia się nowe skarby. Czy można więc na tej zasadzie przyjąć, że w Skandynawii w X—XI wieku istniał rozwinięty handel pieniężny i że pieniędzy używano jako środka płatniczego? Taki pogląd był już w nauce głoszony; niektórzy uczeni pisali nawet o „wysokiej koniunkturze handlowej", wytworzonej w krajach Północy w wyniku aktywności Normanów. Zagrzebywanie zaś monet w ziemi tłumaczono tym, że w okresie najazdów mieszkańcy próbowali ukryć przed grabieżcami swoje bogactwa, a później zostawiali je w ukryciu, mimo że niebezpieczeństwo już minęło.1
Taki punkt widzenia budzi jednakże wiele zastrzeżeń. Po pierwsze, sagi islandzkie z późniejszych lat nieraz opowiadają o ludziach zakopujących swoje skarby pieniężne, nic jednak nie wspominają o tym, aby później ktokolwiek wydobywał je z ziemi. Nie ma żadnych wątpliwości: skarby zakopywano na zawsze, tak, aby nikt z żyjących nie mógł się nimi posłużyć. Właściciele często przed śmiercią ukrywali pieniądze, starając się nie zostawić żadnych świadków: niewolników pomagających przy zakopywaniu zabijali. Wykopaliska archeologiczne świadczą o rozpowszechnionym zwyczaju grzebania bogactwa w błotach; takie „błotne srebro" stawało się bezpowrotnie stracone. Po drugie, wiadomo, że wymiana w Skandynawii w okresie masowego tworzenia skarbów miała przeważnie charakter naturalny; środkami płatniczymi były niektóre towary, na przykład samodziałowe sukno, cenę określano czasem ilością głów bydła rogatego. Natomiast monety, zagarnięte w czasie wyprawy wojennej lub otrzymane jako wykup czy danina, nie stanowiły dla Skandy na wów środka płatniczego. Normanowie nie mogli oczywiście nie wiedzieć, jak wysoko ceniono srebro i złoto w innych krajach, sami zresztą też przypisywali im specjalne zna-
223
„DAR WYMAGA ODWZAJEMNIENIA"
czenie nie bez powodu ukrywali oni drogocenne mo
nety i inne przedmioty ze szlachetnego kruszcu — ale
do obrotu towarowego z zasady ich jednak nie wpro
wadzali.
Jak widzimy, Normanowie z jednej strony cenili ogromnie drogocenne metale i starali się zdobyć je wszelkimi możliwymi sposobami, z drugiej zaś nie używali ich w handlu, ukrywali monety w ziemi, w błotach, topili nawet w morzu. W tym samym czasie, gdy wszelkie wyroby ze złota i srebra — wisiorki, broszki, naszyjniki — nosili na sobie, chełpiąc się nimi (mężczyźni nie mniej niż kobiety), to monet używano na sposób całkowicie obcy ludom znającym handlową funkcję pieniędzy i zupełnie niezrozumiały dla wielu współczesnych uczonych.
Stosunek dawnych Germanów i Skandynawów do drogocennych metali staje się zrozumiały tylko pod warunkiem, jeśli zrezygnujemy z badania tej sprawy z wąsko ekonomicznego punktu widzenia i zbadamy ją w kontekście duchowego życia ludów przechodzących od barbarzyństwa do cywilizacji. Zgodnie z wyobrażeniem panującym u tych ludów, w klejnotach posiadanych przez człowieka ucieleśniały si§_jego osobiste^ cechy i skupiało się jego szczęście i powodzenie. TSyć ich pozbawionym, znaczyło zginąć, utracić" swoje najcenniejsze właściwości i wojenne powodzenie. Przypomnijmy sobie walkę, jaka rozgorzała z powodu „złota Renu", dziedzicznych bogactw zatopionych przez legendarnych Nyflungów (niem. Nibelungów), które ostatecznie doprowadziło ich wszystkich do zguby:2 ,w złocie, według wierzeń Skandynawów i Germanów, mate=-rializowało się szczęście jego właścicieli*Pod wpływem takich wyobrażeń starali się Normanowie ukryć zgromadzone przez siebie złoto, nie licząc na to, że kiedyś wydobędą je z powrotem: skarb, dopóki leżał nietknięty w ziemi lub na dnie błota, zachowywał w sobie pomyślność swego właściciela i dlatego nie mógł być ni-' komu-przekazany. Srebro i złoto miało w oczach "BaT-barzyńców uświęconą moc.
Siłę tę zachowywały one nawet wtedy, kiedy wykonano z nich bransolety i inne ozdoby. Ale tych nie ukrywano, a — na odwrót — wystawiano na widok
224 ŚREDNIOWIECZNE WYOBRAŻENIA O BOGACTWIE I PRACtf
publiczny — były one ważną oznaką podkreślającą społeczną pozycję i godność właścicieli. Członkowie drużyn domagali się od swoich wodzów naszyjników i obręczy, gdyż wraz z darem wojownik otrzymywał zamkniętą w pierścieniu cząstkę „powodzenia" wodza i łączył się z jego istotą. „Rozdający pierścienie", „szczodry w naszyjniki" — to typowe przydomki, jakimi nagradzali wodzów i konungów ich poeci — skaldowie odwdzięczając się za dary. Wodza skąpego w darach, nie rozdającego obręczy i ozdób, trudno sobie było po prostu wyobrazić, nikt nie chciałby mu służyć, gdyż nie przekazywał on swojej świcie magicznej siły i szczęścia, którymi sam dysponował. Szczodrość to rys określający wodza, nie mniej istotny niż powodzenie wojenne. Hojność była walorem szlachetności, bezwzględnie cechującej każdego znamienitego człowieka. W jednej z pieśni cyklu Starszej Eddy o skandynawskim bohaterze Helgim mówiono:
I rósł
ku radości druhów szlachetny wiąz,3 światło radości szczodrze rozdawał wiernej drużynie, złoto parzące zdobyte krwią.4
Obfitych łupów, zdobywanych przez barbarzyńców podczas wojen i łupieskich wypraw, nie gromadzono w postaci bogactw, nie służyły też one do zakupu bydła, ziemi czy innych dóbr: rozdawano je, zużywano, zamieniano w skarby o sakralnym znaczeniu, wywierające magiczny wpływ na ich właściciela.
Ten sposób postępowania z kosztownościami sukcesywnie zanika wraz z chrystianizacją i rozpowszechnieniem wśród byłych barbarzyńców stosunków towa-rowo-pieniężnych. Ludzie odkryli ziemską rolę pieniędzy, materialną wartość srebra i złota. Jednakże i dla średniowiecznych feudałów bogactwo było przede wszystkim narzędziem społecznego współżycia, środkiem do podtrzymania i utrwalenia autorytetu w społeczeństwie.
Szczególny stosunek barbarzyńców do pieniędzy
225
„DAR WYMAGA ODWZAJEMNIENIA"
można też zaobserwować w tak ważnej instytucji ich ustroju społecznego, jaką była główszczyzna, wergeld; zastępowała ona zazwyczaj zemstę rodową i wypłacana była jako odszkodowanie za zabicie, okaleczenie człowieka lub inne ciężkie przestępstwo. Barbarzyńskie „prawa", zwody, zawierają dokładną wycenę odszkodowań, jakie należało wypłacić krewnym zabitego lub samemu poszkodowanemu; brano przy tym pod uwagę status społeczny, płeć i wiek ofiary (czasami także przestępcy), okoliczności przestępstwa i szereg innych momentów. W germańskich „prawach" wysokość głów-szczyzny wyrażona jest z reguły w określonej sumie, i sumę tę, jak wypada sądzić z zaleceń tych „praw", trzeba było wypłacić każdorazowo, kiedy dokonane było analogiczne przestępstwo wobec człowieka należącego do danej kategorii społecznej (arystokracja, wolni, półwolni). Istnieją jednak pewne podstawy pozwalające przypuszczać, że w rzeczywistości wysokość wiry (główszczyzny) ustalano nie tylko w oparciu o cytowane „prawa". W każdym konkretnym przypadku dokonywano doraźnej oceny, pozwalającej określić wysokość wergeldu. Zasady, jakimi kierowali się oceniający, pozostają niejasne; można przypuszczać, że kwota odszkodowania w niemałym stopniu zależała od wzajemnej potęgi i wpływów w społeczeństwie obydwu szukających porozumienia rodów. Poszkodowani domagali się oczywiście najwyższego zadośćuczynienia, w wielu jednak wypadkach osoby zobowiązane do zapłacenia wiry również nalegały na to, by zapłacić wyższe odszkodowanie. Tę dziwną, na pozór, okoliczność można tłumaczyć prawdopodobnie szczególną naturą wergeldu i sensem, jaki nadawali mu ludzie tamtych czasów. Wysokość główszczyzny miała świadczyć o społeczne j, pozycji zarówno pobierających ją, jak i płacących, stąd też im była'ona wyższa, tym bardziej podkreślała prestiż społeczny tych osób, ich rodzin i rodów. Wergeld nie był więc po prostu kwotą (zresztą dosyć pokaźną), jakiej domagano się w charakterze materialnej kompensacji za doznane krzywdy.
Jakkolwiek wielkości odszkodowań i wszelkich innych płatności określane są w „prawach barbarzyńców w pieniądzach, to w rzeczywistości pokrywano je
15 Kategorie kultury
226 średniowieczne wyobrażenia o bogactwie i pracy
w przeważającej mierze dobytkiem — pieniędzy w obiegu nie było znowu tak wiele. Nie każdy jednak dobytek był przyjmowany w ramach wergeldu. Chętnie "brano bydło; w wielu kodeksach ustala się, jaką ilość zwierząt (zazwyczaj krów) należało oddać na zapłacenie wiry zamiast pieniędzy. Zamiast bydła można było dać niewolników, broń, kolczugi, ziemię, tkaniny. Wszystko, co oddawano w charakterze odszkodowania, musiało być w dobrym gatunku i bez usterek. Zdarzają się też inne ograniczenia. Na przykład, u Norwegów należało przy płaceniu wergeldu oddać odął — dziedziczną ziemię, od wielu pokoleń znajdującą się we władaniu rodziny i praktycznie nie podlegającą wywłaszczeniu. Ziemi świeżo nabytej, „kupionej ziemi", wobec której żadne ograniczenia w dysponowaniu odąłem nie miały mocy, nie wolno było oddawać na rachunek główszczyzny.5 Widocznie przejawiała się tu szczególna więź między rodziną a wergeldem. Otrzymana za zabitego krewniaka kompensacja nie stawała się obiektem wywłaszczenia, a wchodzące w jej skład ziemia i dobytek ruchomy pozostawały w trwałym posiadaniu rodziny.
^ Wergeld jbył dowodem pogodzenia się dwu wrogich rodów, równocześnie stanowił widoczny dowód społecznej pozycji człowieka, za którego został wypłacony, i jego rodu. Ponieważ suma pieniędzy czy innych dóbr, zapłaconych w momencie pogodzenia się zabójcy z krewniakami zabitego, spełniała tak ważne funkcje znaczeniowe, można wątpić, by otrzymana wira została szybko i swobodnie wydatkowana. Czasami ludzie, umierając, zapisywali swój wergeld wraz z innym dobytkiem Kościołowi. W takich wypadkach nic nie wiadomo
0 zabójstwie albo innym przestępstwie, za które grozi
kara zapłacenia kompensaty; można przypuszczać, że tej
płatności nadawano szczególne znaczenie, skoro w te
stamencie specjalnie wymienia się sumę odpowiadającą
wergeldowi — była ona w jakiś szczególny sposób zwią
zana z człowiekiem, wyrażając jego społeczną godność
1 status. 6 Rolnicy, dokonujący darowizny na rzecz kla
sztoru w postaci ziemi, czasami wykupywali ją po upły
wie pewnego czasu, płacąc swój wergeld. Dostrzegamy
tu wyraźny związek między płatnością, chroniącą ży
cie jednostki, a jej dziedzicznym prawem władania.7
227
„DAR WYMAGA ODWZAJEMNIENIA"
Ogromne znaczenie w życiu społeczeństwa barbarzyńców (podobnie jak każdego społeczeństwa przed-klasowego) miała wymiana darów. [Nawiązaniu przyjaznych stosunków, zawarciu małżeństwa, wizycie gości, pomyślnemu zakończeniu transakcji handlowej lub rokowań pokojowych, stypie po zmarłym, wzięciu kogoś pod opiekę i wielu innym aktom publicznym nieodmiennie towarzyszyła obustronna wymiana darów. Każdy dar musiał być odwzajemniony; tylko podarunek wodza był nagrodą za "wierność i rękojmią wierności drużynnika na przyszłość. Natomiast darotrzymany od równego sobie wymagał odwzajemnienia!] „Dar zawsze wymaga odwzajemnienia", głosiła jedna z sentencji w Słowach Wysokiego — poetyckim zbiorku wskazań życiowych dawnych Islandczyków.8 Zasada ta znalazła również odbicie w prawie starogermańskim: dar, nie miał wartości, jeśli obdarowany nie odpowiedział nań czymś nie mniej cennym. U Longobardów każdy dar należało skwitować specjalną rewanżową zapłatą — launegild, chociaż u nich taki rewanż miał wyłącznie symboliczny charakter. 9
Tak więc barbarzyńcom obce było jednostronne przyjmowanie darów — uznawali oni tylko wymianę podarków. Ciekawe, żejw językach indoeuropejskich po-Jęcie „dawać" i „brać" oznaczano pierwotnie tym samym słowem. Czasownik_doJ nabierał takiego samego lub innego znaczenia w zależności od gramatycznej konstrukcji, w jakiej został użyty]10 Tak było również u dawnych Skandynawów: czasownik ja zawierał oba te znaczenia, które można było zróżnicować tylko w zależności od kontekstu i połączenia wyrazów w grupie syntak-tycznej. Widocznie idea bliskości aktów otrzymywania i dawania była znana wielu ludom na pierwotnym szczeblu rozwoju, gdyż wymiana przedmiotów i usług oraz zaproszeń na uczty, wyrażająca i cementująca wierność i przyjaźń, była powszechną formą obcowania ludzi.«
U podłoża wymiany darów tkwiło przekonanie •! o tym, ze wraz z darowanymi przedmiotami darodawca l przekazuje pewną cząstkę własnej osobowości obda-rowanemu, przez co nawiązuje się między nimi ściślejsza więź. Jeśli jednak dar nie został odwzajemniony, to obdarowany popadał w zależność od ':
229
228 średniowieczne wyobrażenia o bogactwie i pracy
darodawcy. Wojownik otrzymujący dar od swego przywódcy nie obawiał się tej zależności — odwrotnie, zależało mu na umocnieniu więzów z wodzem, gdyż miał nadzieję wraz z podarunkiem otrzymać od niego także „powodzenie", w które ów tak obficie był wyposażony. Za dar człowieka możnego płacono wierną służbą albo pochwalną pieśnią, natomiast podarunek innego człowieka, jeśli pozostał bez rewanżu, krył w sobie wielkie niebezpieczeństwo dla otrzymującego. Duchowa zależność od tamtego człowieka groziła utratą własnej sa-moistności i wolności, i mogła doprowadzić do degradacji, a nawet do całkowitej zagłady obdarowanego, jeśli dar nie został spłacony.12 Dlatego też spieszono odwzajemnić się albo uchylano się od przyjęcia daru.
Mówiąc szczerze, nam już dziś trudno, jeśli w ogóle możemy, zrozumieć charakter niebezpieczeństw, jakie czyhały na ówczesnego człowieka, który przyjął dar nie odwzajemniając go. Widocznie to, co my nazywamy „zależnością duchową" (mając na uwadze jej niematerialny charakter), było przez dawnych Skandyna-wów odczuwane jakoś inaczej. Dominujący w świadomości współczesnej wyraźny rozdział między ideą i światem materialnym obcy był barbarzyńcom. Przekonaliśmy się, że czas uważali oni za coś w pełni materialnego. „Szczęście", „powodzenie", jakie członek drużyny mógł otrzymać od dysponującego nimi wodza za pośrednictwem daru, były równie rzeczywiste jak sama obręcz czy inny klejnot, wręczony im przez owego wodza. Przedmiot darowany i człowieka łączyła jakaś więź, wspólnota, w wyniku której ten, który otrzymał dar, popadał w zależność od obdarowującego.
W społeczeństwie barbarzyńskim odbywała się nieustanna wymiana darów; mogły one być bardzo skromne i nie posiadać zbyt dużej wartości materialnej. We wspomnianych już Słowach Wysokiego stwierdzono:
Nie zawsze wielki winien być podarek, Często i małym zdobędziesz pochwały. Połową bochna i dzbanem niepełnym ; , Towarzyszam zdobył.13*
' * Przel Stanisław Piekarczyk
„DĄB WYMAGA ODWZAJEMNIENIA"
Jak widzimy, chodzi tu nie o handlową wartość otrzymanych przedmiotów, a o zadzierzgnięcie przyjaźni między ludźmi, którzy wymienili upominki. Dlatego tez autor Słów Wysokiego powiada jeszcze:
Nie znam ludzi przyjaznych i szczodrych, co odrzuciliby dar; ani takich, którzy, wręczywszy własny, darem wzgardziliby twym. Nie żałuj dóbr, które zostały nabyte, nie opłakuj straty; co obiecałeś druhowi, gotów ci odjąć wróg — a to wszak gorzej, niż chciałeś.
Bronią i szatą przyjaciół uraduj,
co im się samym widzi.
Ciągle dając dary ty przyjaźń przedłużasz,
Niech silną ona zostanie.
W przyjaźni trzeba
dotrzymać wierności,
darem kwitować dar... *
Jeśli dana ci przyjaźń
i ufasz druhowi,
i dobrem darzy cię druh —
otwieraj przed nim serce •
obsypuj darami,
odwiedzaj go jak najczęściej. u
Jak z tego wynika, (bezpośredni i ścisły związek między przyjaźnią i wymianą upominków jest niewątpliwy i oczywisty. Podarunki są jednym z najważniejszych, obowiązujących środków nawiązania i podtrzymywania kontaktów międzyludzkich w społeczeństwie. Hojność jest rękojmią życiowego powodzenia i społecznego szacunku, skąpstwo zaś gubi ludzi, usuwając ich poza nawias stosunków społecznych^
f Przeł. Stanisław Piekarczyk
230 ŚREDNIOWIECZNE WYOBRAŻENIA O BOGACTWIE I PRACY
Hojni i odważni
wiodą życie szczęśliwe
i nie znają trosk;
a tchórz, jak skąpiec,
zawsze gotów uciekać —
ten od śmierci, ów — od daru.15
To, że hojność, odwaga i szczęście kroczą obok siebie, jest równie naturalne, jak bliskość tchórzostwa i skąpstwa. Etyczna ocena tych skrajnych cech jest całkowicie jasna. Sknera boi się podarunku i uchyla się od niego, wiedząc, że musi później odpowiedzieć tym samym. Ale człowiek, który nic nie ofiaruje innym, ryzykuje własnym szczęściem:
... podaruj obręcz, by ominęły cię złe życzenia.16
Niebezpieczeństwo jest duże, gdyż słowo może mieć magiczną moc, i złe słowa, czary, są w pełni zdolne — w przekonaniu barbarzyńców — rzuj4ć urok i zgubić człowieka, przeciw któremu zostały" skierowane. Przecież słowo jest równie realne i „materialnie" aktywne, jak i czyn. Znów powracamy więc do problemu nieobecności w myśleniu barbarzyńców rozróżnienia między materialnym i duchowym. Byt nie jest podzielony na ducha i ciało, na to, co naturalne, i na to, co nadprzyrodzone, wszystko jest aktywne, wszystko może wziąć udział w sprawach człowieka i wywrzeć na nie wpływ, dlatego też każda czynność dokonana przez barbarzyńcę, słowo, jakie wypowiadał, mogły mieć daleko idące następstwa, naruszyć cały istniejący porządek rzeczy; tak więc, w konsekwencji, trzeba być bardzo rozważnym w postępowaniu. Warto o tym pamiętać przy lekturze Słów Wysokiego: zawierają one wiele pouczających wskazań, nawołujących do ostrożności i ostrzegających przed pochopnym działaniem; w literaturze nierzadko wypowiadano sądy o tym, że pouczenia takie są świadectwem „chłopskiej przebiegłości", światopoglądem „małych ludzi", ograniczonych i bojaźliwych, w przeciwieństwie do „górnego stylu" arystokracji i wikingów, żyjących bohaterskim, bujnym życiem.
231
„DAR WYMAGA ODWZAJEMNIENIA"
Normy, jakimi kierowali się w życiu prości bpndo-wie — gospodarze wiejscy, spokojni rolnicy — różniły się oczywiście w istotny sposób od wojowniczych zapędów arystokracji i wikingów. Oględność w zachowaniu i w słowach, zwłaszcza poza domem, na wiecach, w gościnie, na "uczcie, przy spotkaniu z nieznajomymi lub zamożnymi ludźmi, małomówność, nieufność, przebiegłość i obrotność, staranie o to, by zachować niezależność i równocześnie uniknąć zwad i wrogości, trzeźwość, umiarkowanie w piciu i w jadle, pochwała wstrzemięźliwości i skromności we wszystkim, w tym również w popisywaniu się wiedzą; pracowitość i gospodarność — oto cechy jakie zalecają Słowa Wysokiego. Doszukiwać się więc w tych zaleceniach jedynie przejawów drobiazgowej życiowej mądrości zagonowego chłopka-roztrop-ka byłoby, naszym zdaniem, niczym nie uzasadnioną jednostronnością. Sentencje Słów Wysokiego powstały nie w społeczeństwie klasowym, lecz w środowisku społecznie słabo zróżnicowanym, toteż klasyfikowanie tych zaleceń jako „chłopskie" czy „arystokratyczne" jest co najmniej sztuczne i można wątpić, czy zgadza się ono z historyczną prawdą. „Przyziemność" i „utylitaryzm" „egoistycznej" etyki Słów Wysokiego jest wyrazem szczególnej sytuacji człowieka w świecie pełnym niebezpieczeństw, w którym wszystko jest w stanie bezpośrednio go dotknąć. W świecie tym wszystkie zjawiska i żywioły łączą między sobą tajemnicze i niepojęte więzi, i wyzbycie się w nim ostrożności i sprytu jest po prostu niemożliwe. Dlatego wymogi szlachetności, odwagi, uczciwości sąsiadują w naukach tej pieśni Starszej Eddy z egoistycznymi i cynicznymi często radami, i można wątpić, czy znajdzie się podstawa, by przeciwstawiać je sobie, jako wyrażenia dwóch różnych światopoglądów.
Jednym z najważniejszych sposobów istnienia jest utrzymywanie z ludźmi przyjaznych stosunków. Trzeba stale spotykać się z przyjaciółmi, odwiedzać ich i zapraszać do siebie, wymieniając przy tym upominki. w™ «> m»#zy gościnnością a wzajemną wymianą darów w wyobrażeniach wielu ludów europejskich potwierdza analiza lingwistyczna." Udział w libacjach i wymiana podarunków jest u barbarzyńców jedną z waż-
232 średniowieczne wyobrażenia o bogactwie i pracy
„DAR WYMAGA ODWZAJEMNIENIA"
233-
niejszych form współżycia między ludźmi. U wielu ludów wymiana darów była tak dalece rozwinięta, że urastała do całego systemu tzw. ceremonialnej wymiany: określone produkty czy płody stale przechodziły z rąk do rąk w zamian za inne, przy czym rzeczy te nie były zużywane, lecz przekazywane dalej lub gromadzone po to, aby je można było publicznie eksponować. Ich wartości nie określały walory użytkowe, lecz to, że były one jakby uprzedmiotowieniem, widzialnym ucieleśnieniem społecznych związków między ludźmi, którzy wymienili ze sobą te przedmioty. Ceremonialna wymiana łączyła ludzi należących do różnych grup rodowych i plemiennych.
Wzajemne bywanie na ucztach przerodziło się z czasem u ludów pierwotnych w swoistą rywalizację w hojności: gospodarze starają się przytłoczyć zaproszonych swoją gościnnością. Goście powinni z kolei zaprosić później na ucztę byłych gospodarzy i odwzajemnić im się nie mniej wystawnym i obfitym przyjęciem. Taka gościnność przypomina trochę wrogość, a czasami nawet przeradza się w nią naprawdę: oszałamiające przyjęcie ma na uwadze nie przyjemność gości, ale zademonstrowanie im swojej przewagi. Zdarzało się, że gospodarze po prostu niszczyli w oczach gości swoje zapasy żywności, rozbijali w kawałki łodzie, starając się przewyższyć ich w hojności i nie troszcząc się o swoje utrzymanie po zakończeniu uczty. Takie libacje i festy miały utrwalać moralną pomyślność zwycięzców, a to było dla nich nieporównanie ważniejsze niż pomyślność materialna. 18
Ceremonialna wymiana i libacyjna rywalizacja w tak otwartej postaci u europejskich barbarzyńców okresu wczesnego średniowiecza nie występują. Jednakże i Germanowie są przekonani o ogromnej roli, jaką w życiu społecznym odgrywają uczty i wymiana darów.19 W tychże Słowach Wysokiego bardzo wiele miejsca poświęcono sprawie uczęszczania na uczty i godnego zachowania się na nich.
Uczta należy do ważniejszych instytucji w społecznym życiu Skandynawów. Zarządzanie plemieniem czy związkiem plemiennym przez wodzów — konungów, jar-lów — realizowane było w czasie objazdów podległych
im regionów i uczestniczenia w ucztach wydawanych na ich cześć przez miejscową ludność. Podczas uczty omawiano wszystkie sprawy i składano ofiary ku czci pogańskich bogów. Po zjednoczeniu kraju pod berłem jednego władcy znaczenie uczt wcale się nie zmniejszyło;20 ta starodawna patriarchalna instytucja pozostała kamieniem węgielnym systemu politycznego, jaki wykształcił się u Skandynawów. Monarcha systematycznie jeździł po kraju na czele drużyny, której liczebność wciąż rosła, a co za tym idzie, zwiększało się zapotrzebowanie na prowiant. W różnych rejonach kraju miał król własne dobra, w których zatrzymywał się w czasie swoich podróży; tu bondowie — mieszkańcy wsi — dostarczali produktów niezbędnych do przyjęcia króla i jego świty.
W miarę umacniania się władzy królewskiej zmieniał się charakter uczt — zatracały one swój pierwotny dobrowolny charakter i obecnie wszyscy bondowie zobowiązani byli troszczyć się o przyjęcie władcy. Sama uczta była jednak, jak dawniej, główną formą bezpośredniego kontaktu bondów ze swoim wodzem.
Sagi islandzkie zawierają szczegółowe opisy takich uczt. W ogromnych izbach biesiadnych norweskich konungów gromadzili się ich przyboczni i najznaczniejsi spośród bondów. Gospodarz zasiadał na podwyższeniu przewodnicząc biesiadzie; stołek gospodarza wspierał się na dwu słupach zdobionych rzeźbami przedstawiającymi pogańskich bogów opiekujących się tym domem; wzdłuż ścian siedzieli na ławach- goście i najbliżsi ze świty; na środku świetlicy płonął ogień. Na uczcie, trwającej zazwyczaj wiele godzin, a czasem nawet kilka dni, konung dowiadywał się wszystkich tutejszych nowości, podejmował decyzje, wydawał polecenia. W czasie wspólnych uczt z arystokracją i bondami wyjaśniało się, na kim konung mógł polegać, a kto jest mu nieżyczliwy. Ucztę nierzadko przerywało jakieś starcie, dochodziło do przelewu krwi — broń znajdowała się przecież tuż pod ręką biesiadników albo zawieszona była na ścianach; jednakże pogwałcenie pokoju w czasie i w miejscu uczty było surowo karane. Monarcha, zasiadający na honorowym miejscu, rozdawał łaski między członków swej drużyny i sprzymierzeńców, darował im obrę-
234 ŚREDNIOWIECZNE WYOBRAŻENIA O BOGACTWIE I PRACY
cze i broń, rozstrzygał spory i określał wergeld. Nieodłącznym, a w każdym razie nader pożądanym uczestnikiem takich biesiad był skald, recytujący pieśń (czasami na mię jscir" improwizowaną), w której wysławiał króla i prosił go o nagrodę albo dziękował za otrzymany dar. Saga o Egilu opowiada o zachowaniu słynnego islandzkiego skalda na uczcie u angielskiego króla Athel-stana (Adalstaina, jak go nazywają źródła islandzkie):
„Kiedy teraz tak siedział (Egil) na wskazanym mu podniesieniu — jak się poprzednio opowiadało — spuścił jedną brew w dół, a drugą podniósł wysoko na czoło. Miał czarne oczy, a brwi były zrośnięte u nasady nosa. Egil nie chciał nic pić, choć mu nalewano, tylko siedział posępny, podnosząc i spuszczając brwi. Król Adalstain odpoczywał na tronie, on również miał miecz na kolanach. Gdy tak siedzieli przez chwil parę, wyciągnął król miecz z pochwy i zdjął z ramienia wielką, wspaniałą złotą obręcz. Zawiesił obręcz na końcu miecza, wstał, podszedł parę kroków na środek i podał Egi-lowi obręcz przez palenisko, na którym palił się ogień. Egil wstał, wyciągnął miecz, wyszedł na środek sali, nadział na miecz obręcz i przyciągnął ją, po czym poszedł z powrotem na podniesienie. Król zajął znów miejsce na tronie. Gdy Egil usiadł, włożył sobie obręcz na ramię i wtedy też brwi jego się uspokoiły. Odłożył na bok miecz i hełm i przyjął puchar, który mu podano, i wypróżnił go.
Potem zaśpiewał pieśń:
Bogów wojny ulubieńcze, Władco wspaniały, Brzęczącą obręcz kładziesz 21 Na bark sokoła.22
Mieczem w locie złapałem Złocistą zdobycz. Krogulców karmicielu, Chwała ci, królu!
Od tej chwili Egil pił ze swego rogu, a także rozmawiał z biesiadnikami."
Oprócz tego Athelstan posłał ojcu Egila, Skallagri-
235
„DAR WYMAGA ODWZAJEMNIENIA"
mówi, dwie skrzynie pełne srebra, jako wirę za jego zabitego syna, i przyrzekł Egilowi wirę za brata w postaci ziemi lub pieniędzy, według jego własnego wyboru. „Egil przyjął srebro i dziękował królowi za dary i dowody uznania. Od tej chwili stał się wesół i zaśpiewał tę pieśń:
Nawis skalny mych brwi W swym cieniu żal skrywał; Znalazł się, kto wyrównał Wygon mego czoła.
Władca podniósł młoty Ciążące na mej powiece, Mgłę oczu moich złotem W światło przemienił." 23
W danym wypadku wymiana wartości odbyła się w poglądowej i jasnej formie: konung daje Egilowi kosztowności i pieniądze, a skald odwzajemnia mu się dziękczynną pieśnią. Taką wymianę uważano za w pełni wyrównaną, jako że poezja była u Skandynawów i An-glosasów w wysokiej cenie. W pieśni skalda wódz znajdował nie tylko zaspokojenie własnej próżności, ale i coś więcej: ponieważ słowo, a zwłaszcza słowo poetyckie („mowa wiązana") posiadało, według ówczesnych wyobrażeń, magiczną siłę, urąganie mogło wyrządzić szkodę, natomiast pieśń pochwalna utrwalała pomyślność i powodzenie opiewanego wodza.
Dary otrzymywali również inni uczestnicy biesiady. Zwyczaj nakazywał, aby wszyscy obecni na uczcie, odchodzili obdarowani. Na jakość i wartość upominków zwracano ogromną uwagę i z bólem reagowano w wypadku, jeśli drugi człowiek takiego samego statusu otrzymywał lepszy dar. W sagach o królach norweskich przytoczono opowiadanie o bogatym bondzie imieniem Aki, który zaprosił do siebie na ucztę dwóch ko-nungów naraz — norweskiego i szwedzkiego. Konunga Szwecji podejmował on w starej izbie biesiadnej, a dla króla Norwegii kazał wybudować nowe pomieszczenie, które ozdobił nowymi kobiercami. Szwedzki konung i jego ludzie mieli pić ze starych naczyń i rogów, pod-
236 ŚREDNIOWIECZNE WYOBRAŻENIA O BOGACTWIE I PRACY
„DAR WYMAGA ODWZAJEMNIENIA"
237
czas gdy na cześć władcy norweskiego wydobyto nowe, oprawne w złoto, błyszczące jak szkło. Przy rozstaniu z gośćmi Aki prosił norweskiego króla, któremu wręczył „dary wielkie", by wziął jego syna do siebie na służbę, a władcy szwedzkiemu zaproponował jedynie „dobre dary". Szwed nie ukrywał obrazy i zapytał Akie-go, dlaczego, będąc jego poddanym, okazał większą gościnność w stosunku do konunga Norwegii, dla którego zachował lepsze dary. Aki odrzekł na to, że dał wszystko, co stare, Szwedowi, ponieważ on sam również jest stary, podczas gdy konung Norwegii jest młodzieńcem i jemu przystało korzystać z wszystkiego, co nowe. Poza tym Aki negował swoją zależność od konunga Szwecji: „A co dotyczy twego przypomnienia jakobym był twoim człowiekiem, sądzę, że nie mniej prawdziwe jest i to, że ty jesteś moim człowiekiem." Na taką wyraźną obelgę szwedzki konung zabił Akiego. Mszcząc jego śmierć, król norweski z kolei pozbawił życia kilku ludzi szwedzkiego władcy. 24 Cała ta historia nie wydaje się wiarygodna, zasługuje jednak na uwagę, gdyż odzwierciedla poglądy średniowiecznych Skandynawów na zasady i symbolikę gościnności.
Zaproszenie na ucztę i wręczenie darów wymagało nagrody. Królowie, podejmowani przez bondów i arystokrację, im też w rewanżu wręczali dary. W Norwegii istniał zwyczaj, że w dowód wdzięczności za urządzoną na jego cześć ucztę król darował gospodarzowi dobra ziemskie, które tak właśnie nazywano drekkulaun, od drekka — „pić", „ucztować'^J^Zauna — „nagradzać", „odpłacać", „dziękować". 25\Dczty były nie tylko miejscem wymiany upominków. Składanie darów i fetowanie, które urządzali bondowie na cześć władcy, miały znacznie głębszy sens. (LJczta i towarzyszące jej ofiary z wina na cześć bogów były środkiem mającym zapewnić pomyślność ludowi, a ta zależna była od króla. Na uczcie wznoszono toasty ku czci pogańskich bogów i konunga; od cech tego ostatniego i od jego stosunków z bogami zależało, czy będzie w kraju urodzaj, przyrost pogłowia bydła, czy podpłyną do wybrzeży ławice śledzi.}Jak wykazaliśmy wyżej, barbarzyńcy wierzyli, że na czas, na jego treść, na jego konkretne wypełnienie można było wpłynąć. Uczta była właśnie tym ważnym czyn-
nikiem oddziaływania na czas, jednak skuteczność tego aktu wymagała osobistego kontaktu bondów z konun-giem, który uosabiał „szczęście", „pomyślność" kraju
i ludu.
Więzi społeczne miały u barbarzyńców prosty, bezpośredni, osobisty charakter. Takie też były stosunki między bondami i królem. W najbardziej poglądowy i odczuwalny sposób przejawiały się te kontakty podczas uczty.
Wraz z umocnieniem władzy królewskiej, kiedy chrystianizacja uczyniła rolę władcy w odprawianiu kultu religijnego zbędną, a nawet niemożliwą, zmieniła się również rola uczty. Biesiady nie były już najważniejszą formą kontaktowania się bondów z wodzem, przekształciły się w narzędzie wyzysku ludności przez króla i jego drużynę, zmuszających bondów do płacenia danin w naturze. Królowie zaczęli przekazywać ludziom ze swego otoczenia prawo korzystania z tych poczęstunków i danin. Żywienie zaczęło się upodabniać do lenna. 26 Uczty były jednak nadal jednym z ważniejszych środków kontaktowania się między ludźmi. Zgodnie z prawem norweskim cechą pełnoprawnego wolnego człowieka było to, że mógł on prowadzić samodzielne gospodarstwo, jeździć konno i uczestniczyć w biesiadach: tak uprawniony bonda mógł bez przeszkód zarządzać swoim dobytkiem.27 Zwyczaj obowiązkowego corocznego urządzania uczt zachował się jeszcze długo po zwycięstwie chrześcijaństwa nad pogaństwem; wszyscy właściciele, z wyjątkiem najuboższych, musieli pod gro-
2kary Przy§otowac na fest określoną ilość miar piwa. Na ucztach załatwiano transakcje majątkowe i umowy małżeńskie; formalne wejście w prawa spadku odbywało się w czasie uczty; uczta towarzyszyła godzeniu się wrogów; „wprowadzenie do rodu" nieślubnego syna, a więc przyznanie mu osobistych i dziedzicznych praw wolnego krewniaka i członka rodziny, również odbywało się na specjalnie w tym celu urządzonej
UCZC16*
Podobnie jak u Skandynawów, uczty i poczęstunki y me mniejszą rolę u innych ludów germań-" owre anglosascy, tak jak skandynawscy ko-podrozowali po kraju, uczestnicząc w ucz-
238 średniowieczne wyobrażenia o bogactwie i pracy
tach swoich dworzan i arystokracji. Przy spisywaniu najstarszego prawa angielskiego, Kodeksu Ethelberta (koniec VI wieku), król troszczył się przede wszystkim.
31
ustalenie kar za przestępstwa, jakie mogły być doko
nane przeciwko niemu w czasie, kiedy będzie on uczto
wał w czyimś domu.2Sł Bijatyki i przelew krwi na ucz
tach nie należały widocznie do rzadkości, a „starodawne
prawo" przewidywało, że winowajcy musieli wypłacić
kompensatę nie tylko poszkodowanemu, lecz również
właścicielowi domu, w którym odbywała się uczta,
królowi.30 Później, w X wieku, ludzie odpowiedzialni
za utrzymanie lokalnego porządku musieli regularnie
spotykać się na ucztach, w czasie których omawiali bie
żące sprawy i sprawdzali, czy prawo nie jest narusza-
ne.
Gildie, stowarzyszenia mieszkańców czy ludzi, któ
rych łączyły wspólne interesy polityczne lub gospodar
cze, również spotykały się na ucztach; sama zreszia na
zwa tych stowarzyszeń pochodzi od słowa grildł —
_uucz£a".
[Zbiorowe spożywanie jadła i napojów miało w świadomości tych ludzi głęboki społeczny, religijny i moralny sens; między współbiesiadnikami utrwalały się przyjazne stosunki, zanikała wrogość. W zachowanym w islandzkich sagach tekście formuły, godzącej zwaśnione strony,
wrogach, którzy doszli do porozumienia i zapłacili wi-
rę, powiedziano: „Wy dwaj powinniście się pogodzić
porozumieć przy jadle i napitku, na thingu i na zgro
madzeniu ludu, w kościele i w domu konunga i wszę
dzie, gdzie tylko zbierają się ludzie, i we wszystkich
tych miejscach powinniście być tak spokojni, jakby mię
dzy wami nigdy nic się nie zdarzyło. Powinniście wy
mienić między sobą noże i kawałki mięsa, i inne rze
czy, jak krewniacy, a nie jak wrogowie." 32
Podejmowanie gości stanowiło pierwszy obowiązek każdego gospodarza i to prawo gościnności było niewzruszone. O legendarnym konungu Geirradzie mówiono, że jest on „tak skąpy, że morzy głodem swoich gości, jeśli mu się zdaje, że przyszło ich zbyt wielu". W oryginale użyto terminu matniSingr, ale nidingr znaczyło „łajdak", „niegodziwiec", „bezecny łotr", termin ten miał ostrą, pejoratywną wymowę zarówno w praw-
239
„DAR WYMAGA ODWZAJEMNIENIA"
nym, jak i w moralnym sensie, stosowano go wobec zdrajców, tych, którzy łamali umowę lub zrywali pokój, wobec ludzi, którzy dokonali podstępnego mordu albo innej zbrodni, tchórzów i tym podobnych, jeśli uważano ich za niegodziwcówj A więc matnioingr to nie skąpiec we współczesnym rozumieniu, pozbawiony silnego emocjonalnego zabarwienia negatywnego, lecz „niegodziwiec, łajdak odmawiający ludziom gościnności, poczęstunku". Takie oskarżenie było straszną obelgą, toteż w opowiadaniu o Geirr0dzie mówi się dalej: „Żeby Geirr0d miał skąpić na jedzeniu, było w rzeczywistości wielką nieprawdą." 33
O potrzebie uprzejmego traktowania gości wspomina się niejednokrotnie w Słowach Wysokiego: hojność, troskliwość i — przede wszystkim — podarunki zapewniają przyjaźń.
Dającym chwała! Oto gość przybył!
Dla gościa
woda i ręcznik,
zaprosić uprzejmie,
życzliwą
wieść trzeba rozmowę
i wysłuchać gościa.34
, Mamy do czynienia ze społeczeństwem, w którym reglamentacji i rytualizacji uległy wszystkie przejawy społecznego życia, w tym również spożycie.35
Świat, w wyobrażeniu barbarzyńcy, był widocznie wart tyle co uczta. Nie przypadkiem einherie — bohaterowie, którzy padli w bitwie i zostali przez Odyna powołam do jego dworu — Walhalli, dzielą czas między walkę, którą podejmują codziennie od nowa, i przyjazne uczty, które następują po przelaniu krwi.36 Taki był przynajmniej ideał wojownika.
Dla bonda wyprawy wojenne i grabież nie mogą
stanowić środka egzystencji, tak samo jak nie może on
ra? konunga. Dobrobyt osiąga własną
240 średniowieczne wyobrażenia o bogactwie i pracy
Rano wstaje, kto bez pomocy pracę zaczyna; poranna drzemka, pracy zawada — bogaty, kto czuwa.37
Oczywiście, niełatwo zgromadzić tym sposobem zbyt wielki majątek. A jednak:
Lepsza zagroda, chociaż małą zda się, Panemś w domu swoim; Bodaj dwie mieć kozy i dach licho kryty, A jednak to lepsze niż prośba.
Lepsza zagroda, chociaż małą zda się,
Panemś w domu swoim;
Krwawi tym serce, gdy im prosić trzeba
O każdy posiłek.38 *
Normy etyczne w społeczeństwie barbarzyńskim .są płynne i nie zostały sformułowane z tą wyrazistością i kategorycznością, jaka cechuje przykazania biblijne. Dlatego też równie trudno jest zrekonstruować stosunek barbarzyńców do pracy. Wiadomo, że znaczną rolę w ich gospodarce odgrywali niewolnicy, których obarczano najcięższymi i najbrudniejszymi zajęciami: obrzą-•dzaniem bydła, wywożeniem obornika na pola itp.; niewolnice posługiwały w domu, wychowywały gospodarskie dzieci. Ważniejsze prace rolnicze, zwłaszcza orkę, wykonywali również sami gospodarze — wolni członkowie wspólnoty. W islandzkiej Pieśni o Rigu, będącej .swoistą mitologiczną socjologią społeczeństwa barbarzyńskiego, o pracy niewolników powiedziano tak:
...stawiali płoty,
rozrzucali gnój, świnie karmili,
kóz doglądali, kopali torf.39 **
Poza tym Thrall, protoplasta „niewolniczego rodu", „plótł łyko, robił wiązki i całymi dniami nosił chrust".
* Przeł. Stanisław Piekarczyk ** Przeł. Stanisław Piekarczyk
„DAR WYMAGA ODWZAJEMNIENIA" 241
Zaś wolny człowiek — Karl byki ujarzmiał, radła naprawiał, domy budował i szopy wznosił, wozem jeździł i prowadził pług.40 *
Jego żona przędła i doglądała domu.
Widocznie autorzy tej pieśni w zajęciach rolniczych nie widzieli niczego, co hańbiłoby człowieka wolnego. Orką i wznoszeniem budynków gospodarskich nie mógł zajmować się człowiek możny, którego pochłaniały bez reszty rozrywki i czyny wojenne, przynoszące mu zarówno sławę jak i zdobycz. Jarl z Pieśni o Rigu to dzielny wojownik, dokonujący licznych zdobywczych wypraw, właściciel wielu posiadłości wiejskich, myśliwy, miłośnik zawodów konnych i współzawodnictwa w miotaniu kopią; mieszka w zbytkownie wyposażonym domu, je wyszukane dania, pije wina i razem ze swą szlachetnie urodzoną żoną żyje „w zadowoleniu, dostatku i szczęściu", pomnażając swój ród. Jarl szczodrą ręką rozdaje ludziom skarby, smukłe konie i kosztowne stroje, rozdziela hojnie obręcze i rozcina złote bransolety. Dla szeregowego jednak członka wspólnoty praca jest podstawowym źródłem, pozwalającym na zdobycie środków niezbędnych do życia.
Przeświadczenie o tym, że praca rodzi własność, znajdujemy w zapisach zwyczajów barbarzyńskich. Prawo posiadania uważano za pochodne faktu uprawiania ziemi. Dlatego chłop mógł zająć ziemię należącą do wspólnoty w takiej ilości, jaką. był w stanie obrobić. Wedh1^ prawa norweskiego, na allmenningu — wspólnej ziemi — można było oczyścić pod uprawę działkę ciągnącą się na taką odległość, na jaką bond był w stanie rzucić swój sierp albo nóż stojąc przy ogrodzeniu obalającym jego własną działkę.41 To samo dotyczyło łąki, którą pozwalano zająć temu, kto pierwszy położył na .niej kosę.4* Z lasu pozwalano zabrać tyle drewna, ile jeden człowiek potrafi narąbać i wywieźć do zachodu słońca. Gospodarz, przez dłuższy czas uprawiający ziemię, do której nikt nie zgłaszał pretensji, nabywał praw właściciela. I przeciwnie, posiadacz, który nie ko-
*-Przeł. Stanisław Piekarczyk 16 Kategorie kultury
242 średniowieczne wyobrażenia o bogactwie i pracy
rzystał z ziemi, w końcu tracił do niej prawo. Tak więc prawo posiadania nie było dla barbarzyńców pojęciem abstrakcyjnym: własnością było to, co poddawano uprawie.
Jednakże wkład pracy nie zapewniał jeszcze sam przez się prawa własności do ziemi; by to osiągnąć, należało posiadłość poświęcić, wykonując określone zabiegi sakralne, w wyniku których gmina mogła wreszcie uznać prawa jednostki. U Skandynawów, których terminologia prawnicza jest szczególnie ciekawa, jako że stanowi bezpośrednie odbicie ich systemu pojęć (w przeciwieństwie do łaciny historycznych źródeł kontynentu), ustanowienie praw do ziemi określano słowem helga — „uświęcać", „poświęcać", „czynić nietykalnym". Obrzędy, przy pomocy których uświęcano posiadłość, oddawały ją w obronę i protekcję sił wyższych, a zarazem również prawa, i tym samym bardzo ściśle wiązały to władanie z osobą tego, kto dokonywał obrzędu. Ważnym środkiem zawłaszczenia, uświęcenia, był ogień. Islandczyk, pragnący zająć ziemię niczyją, musiał w ciągu dnia (od wschodu do zachodu słońca) obejść jej granice, rozpalając w określonych odstępach szereg, ognisk. Można też było z łuku wypuścić strzałę z płonącymi pakułami; ogień i w tym wypadku uświęcał działkę, na którą spadła.43 Zajętą własność ziemską nieraz poświęcano któremuś z bogów, najczęściej Thorowi, i tym samym zapobiegano ewentualnym pretensjom innych osób. W języku islandzkim dotąd jeszcze wyrażenie helga ser oznacza „ogłosić swoją własnością". Ziemia lub inny dobytek, wobec których zastosowano obrzęd uświęcenia, znajdowały się pod opieką prawa, a naruszenie nietykalności władania karano grzywną.
Jak widzimy, nabycie własności odbywało się za pośrednictwem bóstwa, nabierało charakteru sakralnego. Praca i religia, normy prawne i obrzędy magiczne ściśle się ze sobą łączyły i splatały. Stan faktyczny powinien być nie tylko uznany przez prawo, ale musiał też otrzymać sankcję religijną, przez co nieodmiennie nabierał symbolicznego znaczenia. Uprawiając ziemię człowiek wstępował w magiczno-sakralne współdziałanie z przyrodą i potęgami boskimi. Taka nobilitacja
243
„DĄB WYMAGA ODWZAJEMNIENIA"
działalności wytwórczej przydawała jej głębszego sensu i wysokiej rangi.
Wnioskując na podstawie sentencji zawartych w Słowach Wysokiego i w islandzkich sagach rodowych, ideał bonda sprowadzał się do zapewnienia sobie dostatniej egzystencji. Typowe dla możnych dążenie do zbytku nie leżało w zwyczaju szeregowych wolnych. Wszakże dla jednych jak i dla drugich bogactwo, bez względu na to, czy zostało zdobyte własną pracą, czy zagarnięte w bitwach, nie było celem samym w sobie. Światopogląd panujący w tym społeczeństwie nie sprzyjał zbyt wysokiej ocenie bogactwa. W strofach Słów Wysokiego, streszczających prawdopodobnie poglądy okresu przedfeudalnego, podkreśla się efemerycz-ność bogactwa, jego nieistotność, nicość w porównaniu z wyższymi wartościami, będącymi ośrodkiem zainteresowań moralności publicznej. Bogactwo jest przemijające:
. Lepsze jest życie i życie szczęśliwe, Człek zawsze dojdzie do czegoś; Widziałem, jak płonął ogień dla bogacza A zewnątrz czekała nań śmierć.'
Pełno dobytku u synów Fitjunga widziałem, A teraz bieda ich wybrała; Tak to z bogactwem, jak z mgnieniem oka, Ono najmniej pewne z przyjaciół,*
Bogactwo nie zwiększa zalet człowieka, a czasami może nawet szkodzić jego osobistym wartościom:
Inny nie pojmie, że ciąży nieraz bogactwo rozsądkowi; Jeden jest biedny, a drugi bogaty, niczyjej nie ma w tym winy.**
Jeśli durniowi przypadnie w udziale
* Przeł. Stanisław Piekarczyk ** Przeł. Stanisław Piekarczyk
244 średniowieczne wyobrażenia o bogactwie i pracy
miłość lub bogactwo, rozumu to nie doda, lecz pychę pomnoży i butnym go uczyni.46
Najważniejsze zaś, że nie bogactwo wywyższa człowieka, lecz sława — pozostaje ona w pamięci ludzkiej nawet po śmierci człowieka:
Giną stada, krewni umierają, i twój nadejdzie czas; lecz wielu przetrwa sława rozgłośna czynów wspaniałych.
Giną stada, krewni umierają, i twój nadejdzie czas; lecz jedno będzie trwało nieśmiertelnie: sława zmarłego.47
Ostatnie z cytowanych słów nie oddają wszystkich niuansów znaczeniowych oryginału. „Dómr um daudan hvern" znaczy dosłownie: „Sąd (osąd, opinia) o każdym ze zmarłych." Rację ma Stanisław Piekarczyk sądząc, że w słowach tych znalazła odbicie presja wywierana przez opinię publiczną na jednostkę.48
Przeciwstawianie sławy bogactwu jest szczególnie charakterystyczne dla światopoglądu ludzi w społeczeństwie barbarzyńskim. W kontekście takiego zestawienia bogactwo może być cenione tylko o tyle, o ile sprzyja ono osiągnięciu sławy i powszechnego szacunku.' Cel ten można jednak osiągnąć, jak stwierdziliśmy wyżej, nie gromadząc bogactw, a szafując nimi hojnie, rozdarowując, tracąc na uczty — mówiąc krótko — czyniąc z bogactwa symbol osobistej godności. Dar i biesiada stanowią więc kluczowe pojęcia, łączące razem gospodarkę i kulturę barbarzyńców.
245
GRZECH CHCIWOŚCI
2. Grzech chciwości
Między dawnym światem barbarzyńców a społeczeństwem średniowiecznym wytworzyły się daleko idące różnice. Były one wynikiem struktury gospodarczej zbudowanej na antagonizmie klasowym, na politycznej i społecznej dominacji feudalnych właścicieli ziemskich nad zależnym chłopstwem. Istotne zmiany nastąpiły zwłaszcza w stosunku ludzi średniowiecznych do pracy, i własności, chociaż w poglądach obu okresów można odnaleźć pewien związek. Nie wdając się w analizę stosunków majątkowych w okresie feudalnym, pragniemy przedstawić, jak w społeczeństwie tym rozumiano własność, jaka była jej etyczna ocena i czemu, zdaniem współczesnych, miało służyć bogactwo. Oczywiście stosunek przedstawicieli różnych klas do problemu pracy i własności był odmienny, należy jednak pamiętać, że w społeczeństwie średniowiecznym obowiązywała powszechnie moralność chrześcijańska, której zasady w mniejszym lub większym stopniu podzielały wszystkie klasy i grupy społeczne.
Podstawą feudalizmu była wielka własność świecka i kościelna oraz oparta na pracy drobna własność chłopów i rzemieślników, jednakże posiadanie nie było w zasadzie nigdy, w ciągu całego średniowiecza, jednoznacznie uznane czy aprobowane. Chrześcijaństwo sankcjonowało wprawdzie istniejący ustrój, lecz jego stosunek do majątku był dosyć kontrowersyjny.
Ojcowie Kościoła wielokrotnie wskazywali, że pierwsi ludzie, bezgrzeszni i bezpośrednio obcujący z Bogiem, nie znali nie tylko pracy, lecz także i własności. Stworzony przez Boga świat, jego płody i wszystkie istoty żyjące zostały oddane we władanie człowieka, pod tym jednak warunkiem, aby władanie to było wspólne. Dopiero chciwość ludzi, będąca następstwem grzechu pierworodnego, doprowadziła do ustanowienia własności prywatnej.
Tak więc własność i jednostkowe władanie nią nie pocnoazą od Boga, lecz są rezultatem zachłanności, niedoskonałości ludzkiej natury po wypędzeniu z Raju. Podobny pogląd, łączący prywatną własność z grzechem pierworodnym, uznawał też Kościół średniowieczny.
246 ŚREDNIOWIECZNE WYOBRAŻENIA O BOGACTWIE I PRACY
Zgodnie z ustanowionym przez Boga porządkiem, wszystkie rzeczy są wspólne, a dopiero chciwość stworzyła pojęcie „moje" i „twoje". Chrystus nie posiadał żadnego dobytku i żył w całkowitym ubóstwie; postępowanie Syna Bożego stało się przykładem dla jego uczniów. „Nie gromadźcie sobie skarbów na ziemi, gdzie mól i rdza niszczą, i gdzie złodzieje włamują się i kradną — głosi Ewangelia św. Mateusza (6, 19—21, 24). — Gromadźcie sobie skarby w niebie, gdzie ani mól, ani rdza nie niszczą i gdzie złodzieje nie włamują się i nie kradną. Bo gdzie jest twój skarb, tam będzie i serce twoje... Nie możecie służyć Bogu i Mamonie. Dlatego powiadam wam: Nie troszczcie się zbytnio o swoje życie, o to, co macie jeść i co macie pić; ani o swoje ciało, czym macie je przyodziać... Przypatrzcie się ptakom w powietrzu: nie sieją ani żną i nie zbierają do spichrzów" (tamże, 6, 26).
Średniowieczny chrześcijanin nie mógł lekceważyć tych nakazów, stąd być pobożnym znaczyło być ubogim, bowiem ubóstwo było cnotą, jaką bogactwo w żadnym wypadku stać się nie mogło. Majątek był symbolem ziemskich spraw, odrywających "człowieka od myśli o życiu pozagrobowym i troski o zbawienie duszy. Wiara wymagała zaś oderwania się od przyziemnych trosk i problemów, dlatego gorliwy wyznawca Chrystusa powinien gardzić bogactwem. j,Winieneś gardzić bo-gactwy ziemskimi, abyś mógł zdobyć skarby niebieskie" —.głosił Bernard z Clairvaux. Bogactwo odgradza od miłości do Boga i do ludzi, albowiem jest ono źródłem egoizmu i popycha do walki o posiadanie, a życzli wość zostaje wyparta przez chciwość i wrogość. „Dla tego pierwszym i podstawowym warunkiem osiągnie cia miłości doskonałej — uczył Tomasz z Akwinu — jest dobrowolne ubóstwo." 49
Nauki średniowiecznych kaznodziejów, nawołujących do wyrzeczenia się majątku, trącą w znacznym stopniu retoryką, bowiem tylko niewielka część społeczeństwa skłonna była przyjąć te nauki dosłownie, nie tylko po to, by umartwiać się z powodu własnej niedoskonałości, uniemożliwiającej praktyczne przestrzeganie chrześcijańskiej zasady ubóstwa. Po to jednak, by większość wierzących mogła pogodzić kategoryczne
247
ORZECH CHCIWOŚCI
nrzvkazania ewangelicznego wyrzeczenia się majątku z Dosiadaniem własności, musieli w społeczeństwie istnieć ludzie, którzy przyjęliby na siebie wypełnienie ślubu dobrowolnego ubóstwa; stanowiliby oni dla reszty społeczeństwa, które nie było w stanie pójść w ich ślady pewną pociechę: ci wybrańcy boży swoją pobożnością i wyrzeczeniem się wszelkich ziemskich rozkoszy zbawiali cały ród ludzki. W regułach klasztornych przykazanie ubóstwa było fundamentalną zasadą. Benedyktyni nie tylko nie mogli posiadać żadnej właśHOSct, ale nie wolno im było nawet używać słów „mój" i „twój"; zamiast tego założyciel zakonu, Benedykt z Nursji, zalecał określenie „nasz". „Pojęcie wspólnej własności próbowano rozciągnąć nawet na fizyczną osobowość mnichów, a w każdym razie toczono spory na temat tego, czy mnich może członki swego ciała uważać za swoją osobistą własność i czy może on mówić «moja głowa», «mój język», «moje ręce», czy też powinien używać określeń: «nasza głowa», «nasz język» itd., podobnie jak mówiono «nasz kaptur», «nasza sutanna*. Jak widzimy, średniowieczna idea wyrzeczenia się świata i samego siebie doprowadziła w zakonach do unicestwienia osobowości." 50 W powstałych nieco później zakonach franciszkańskim i dominikańskim zabronione było posiadanie nie tylko osobistej, ale i wspólnej własności, stąd członkowie tych zakonów utrzymywali się wyłącznie z jałmużny. \
Dla przeważającej większości społeczeństwa feudalnego wypełnienie przykazania ubóstwa było praktycznie niewykonalne; doskonale rozumiał to również sam kler. Dla istnienia społeczeństwa jako całości posiadanie własności prywatnej było niezbędne. „Niesprawiedliwie byłoby twierdzić, że człowiek nie powinien mieć żadnego dobytku" — przyznawał Tomasz z Akwinu,51 który sądził, że grzech pierworodny nie tylko spowodował powstanie własności prywatnej, lecz także uczynił jej istnienie nieuniknionym: w stanie grzesznej ziemskiej egzystencji człowiek nie może nie troszczyć Się £ -sifif5ie i sw°Je sprawy bardziej niż o sprawy innych i dlatego ze szczególną starannością pracuje on na swoim. Teologowie potępiali więc nie tyle samą zasadę własności prywatnej, ile jej nadużywanie, toteż twier-
248 ŚREDNIOWIECZNE WYOBRAŻENIA O BOGACTWIE I PRACY
dzili, że człowiek powinien posiadać dokładnie tyle, ile jest mu rzeczywiście niezbędne dla zaspokojenia własnych potrzeb. Sw. Augustyn ujął to lapidarnym stwierdzeniem: „Kto posiada w nadmiarze, jest właścicielem cudzego." Wczesnochrześcijański ideał wspólnoty wiernych, którzy wyzbyli się wszelkiej własności i wszelkiej troski o swój byt, został przez średniowieczny Kościół zastąpiony ideałem drobnej własności, pozwalającej zaspokoić podstawowe potrzeby. Nagromadzenie majątku powyżej takiego minimum było grzechem, jako dyktowane przez chciwość, ta zaś — według opinii Tomasza z Akwinu — „jest grzechem, w wyniku którego człowiek stara się zdobyć i zachować więcej bogactw, niż to jest konieczne".52 Czyniąc takie ustępstwo Kościół uznawał realną społeczną potrzebę. W nauce Kościoła godzącego się na drobną własność jako na zło, które pozwala uniknąć większego zła, znajdowały spełnienie ideały drobnych wytwórców i drobnych posiadaczy stanowiących materialną bazę społeczeństwa średniowiecznego. Tak więc chrześcijańskie potępienie własności sprowadzało się faktycznie do potępienia chciwości i tendencji dorobkiewieżowskich; kryterium wytyczającym dopuszczalną granicę bogactwa była w konsekwencji nie tyle jego wielkość, co cele skłaniające do gromadzenia majątku oraz środki, jakie posłużyły do jego zdobycia. Wszystko więc sprowadzało się do zamysłu, do etycznych pobudek człowieka, gdyż bogactwo, według opinii Tomasza z Akwinu, nie może być celem samym w sobie, a powinno stanowić środek do osiągnięcia wartości znajdujących się poza sferą działalności gospodarczej.
Kościół, sam będący w społeczeństwie jednym z potężniejszych posiadaczy, związany mnóstwem nici z wielkimi świeckimi właścicielami ziemskimi, nigdy, rzecz jasna, nie popierał prób zmiany instytucji własności prywatnej ani nowej repartycji dóbr pozwalającej zbliżyć się do ideału drobnego posiadacza zaspokajającego swoje skromne potrzeby. Przykazanie „nie kradnij", stojące na straży wszelkiej formy posiadania, w społeczeństwie klasowym nieuchronnie broniło przede wszystkim interesów klas posiadających. Jedyne zalecenie Kościoła, jakie zmierzało, choćby częściowo, do nowego
249
GRZECH CHCIWOŚCI
podziału dóbr, ograniczało się do propagowania szczodrobliwości wobec ubogich. Biednych uważano za stojących bliżej Chrystusa niż majętni, w nich widziano obraz samego Chrystusa, dlatego też dobroczynność na rzecz ubogich była ze wszech miar popierana. Władcy i seniorzy utrzymywali zazwyczaj przy swoim dworze znaczną ilość żebraków, żywiąc ich i obdarzając pieniędzmi. Fundusze na dobroczynność sięgały niejednokrotnie ogromnych rozmiarów, ludzie bogaci poświęcali biednym znaczne środki, w czym wyróżniały się szczególnie kobiety ze szlachetnych rodów, a niektórzy panujący wręcz nie wahali się poświęcać biednym części dochodów państwowych. Niemal masowo utrzymywano biednych i żebraków w klasztorach, czego przykładem może być Cluny, gdzie zdarzały się lata, w których żywiono do siedemnastu tysięcy biedaków.
U podstaw średniowiecznej dobroczynności leżała jednak nie tyle chrześcijańska miłość bliźniego, ile_tro-ska ofiarodawców o zbawienie własnej duszy. Przy po-, mocy jałmużny mógł bogaty ratować się przed potępieniem, zaś o biedaków, którym ofiarował część swego majątku, troszczył się on znacznie mniej. Przemawia za tym choćby fakt, że w średniowieczu nie pojawiła się żadna poważniejsza próba radykalnego uwolnienia biedaków od nękającego ich ubóstwa: wygodniej było dokarmiać ich, pozostawiając w tejże, nie zmienionej sytuacji. Również Kościół w fakcie istnienia bogactwa i ubóstwa doszukiwał się wzajemnego związku: „bogaci ^ zostali stworzeni dla ratowania biednych, biedni zaś -— dla ratowania bogatych". Rozdawanie jałmużny uważano za swego rodzaju „ubezpieczenie" dusz bogatych. Alkuin stwierdzał w swoich pismach, że dawanie jałmużny ułatwia miłosiernym dostanie się do nieba. Bogactwo materialne ofiarowane biednym, wtórował mu Hraban Maur, zamienia się w bogactwo wieczyste.5* Nic tez dziwnego, że istnienie żebrzących nierobów wydawało się nieodzowne i nikomu nie przychodziło na mysi zlikwidowanie żebractwa. Sami zresztą żebracy uważali siebie za wybrańców bożych i wcale nie mieli ochoty uwolnić się od ubóstwa. Przeciwnie, ubóstwo było uważane za stan idealny i Kościół zezwalał na śluby ubóstwa każdemu, kto dążył do tego stanu „z po-.
251
250 średniowieczne wyobrażenia o bogactwie i pracy
Jkory i dla powszechnego dobra, a nie z wyrachowania i lenistwa". Mimo to papiestwo, w obawie przed nadmiernym wzrostem nastrojów skierowanych przeciw własności prywatnej, ogłosiło, że ubóstwo nie jest obowiązkiem powszechnym, ale powołaniem wybrańców. Nic też dziwnego, że ubóstwo w tym społeczeństwie długo jeszcze nie było uważane za społeczne zło, świadczące o nieuporządkowaniu ludzkich problemów.54 Ubóstwo nie było stanem przymusowym, z którego należało się uwolnić, ale stanem samowyrzeczenia i odtrącenia świata, toteż żebraczy proceder stanowił nieodłączny element średniowiecznego bytu społecznego: ideałem społeczeństwa było więc nie bogactwo, ale ubóstwo, a zwłaszcza ubóstwo ducha, pokora.
Każde społeczeństwo wypracowuje własny model człowieka doskonałego, bohatera, którego należy naśladować: ten idealny wzorzec ma oczywiście spełniać określone zadanie w moralnym wychowaniu, dlatego też sam może odzwierciedlać moralny poziom społeczeństwa. Stwierdzenie to szczególnie dobrze pasuje do społeczeństwa średniowiecznego opartego na autorytecie, z wyraźnie zaznaczonym w całej kulturze akcentem dydaktycznym. Model człowieka doskonałego w takim społeczeństwie był więc jednym z bardziej istotnych elementów jego klimatu moralnego. Jakim więc był ten bohater?
W antycznych miastach-państwach człowiekiem doskonałym był wszechstronnie wykształcony obywatel, przy czym wśród zalet harmonijnej osobowości bardzo istotne znaczenie miała strona fizyczna: atleta, zwycięzca igrzysk olimpijskich — najbardziej zbliżali się do tego ideału. Ideał człowieka średniowiecznego jest krańcowo odmienny od wyobrażeń starożytnych. Kult ciała, fizycznego piękna, niewiele ma wspólnego z adoracją cierpień Boga, który przybrał śmiertelną powłokę człowieka. Jeśli nawet można mówić o fizycznym ideale chrześcijańskiego średniowiecza, to był nim obraz Ukrzyżowanego, martwe ciało ze strasznymi śladami mąk i tortur, jakie wycierpiał Zbawiciel dla odkupienia ludzkości. Przedmiotem adoracji była więc nie siła fizyczna i harmonijna budowa atlety, lecz owrzodzone, ropiejące ciało nędzarza. Pielęgnowanie go, obmywanie
GRZECH CHCIWOŚCI
iego ran i odnajdywanie w nim wcielenia Chrystusa było równie miłe Bogu, jak rozdawanie jałmużny.
Ideałem społeczeństwa średniowiecznego był więc mnich, święty, asceta, człowiek, który jak najdalej od-'sun~aTW 63 ziemskich spraw, trosk i pokus, ale za to bardziej od innych zbliżył się do Boga. Greckie słowo 5ox7j3i? znaczące „ćwiczenie", a zwłaszcza „ćwiczenie gimnastyczne", i 4ox7jnjc — atleta, zawodnik, w średniowiecznym chrześcijaństwie określało człowieka, który zaniedbywał i umartwiał własne ciało, zajmując się ćwiczeniem ducha. Chyba właśnie w transformacji sensu tego słowa najjaskrawiej wyraża się kontrast między moralnymi poglądami starożytności i wieków średnich. Ideałem średniowiecza nie jest więc doczesność ziemska i praktyczna, lecz ..transcendencja, zerwanie wszelkich doczesnych związków. Ideał świętego był ideałem powszechnym, uznanym przez wszystkie warstwy społeczne, co nie znaczy, że poszczególne grupy i stany feudalnego społeczeństwa nie miały własnych odrębnych ideałów. Takimi były, na przykład, ideały rycerskie, chociaż i one podporządkowane zostały powszechnej ascetycznej regule: godne szacunku i naśladowania były w rycerzu nie tylko siła fizyczna i odwaga, ani nawet naturalne poczucie godności stanowej i postępowanie zgodne z określonym kodeksem honorowym, ale podporządkowanie tych cech wyższym ideowym celom; rycerstwo winno oddać swój miecz w służbę Bogu i Kościołowi. Krucjata stała się tu najwznioślejszą formą rycerskiego działania, a zakon rycerski — najdoskonalszą służbą dla rycerza.55
Wprawdzie wzorzec bohatera doskonałego nie stanowi jeszcze o obliczu całego społeczeństwa, wskazuje on jednak na kierunek panującego sposobu myślenia i obowiązujące w danym społeczeństwie normy etyczne; jest on również miernikiem systemu wartości, którymi, tak czy inaczej, kierują się jego członkowie. Społeczny ideał średniowiecza nie sprzyjał w każdym razie gromadzeniu dóbr materialnych i nie godził się z próżnością i zapobiegliwą krzątaniną. Dotyczy to między innymi sposobu ubierania się: średniowieczna literatura potępia, jednoznacznie przepych stroju. Moda kobieca, będąca znamiennym wyrazem społeczrigo smaku i upo-
252 ŚREDNIOWIECZNE WYOBRAŻENIA O BOGACTWIE I PRACY
dobań, nie zmieniała się przez całe wieki, a skłonność do strojenia się, ulegania modzie, często dosyć ekstrawaganckiej, pojawiła się dopiero u progu Odrodzenia. Podobnie szczęśliwy bogacz nie mógł w tym społeczeństwie wzbudzać zachwytu i stać się wzorcem postępowania. Religijno-etyczna akceptacja i nobilitacja ubóstwa, przypisanie mu tak wysokiej godności, znalazło najpełniejszą wymowę w kazaniach św. Franciszka z Asyżu, nawołującego do wędrówki nagich za nagim Chrystusem; on sam „poślubił" panią Biedę.56 Nie było jednak zamiarem św. Franciszka uwolnienie ubogich od ich żałosnej egzystencji: wynosząc ubóstwo do rangi cnoty i godnego naśladowania przykładu, aprobował on tym samym panującą na ziemi nierówność majątkową.
Oczywiście normy etyczne chrześcijaństwa nie sprzeciwiały się rozwojowi handlu i działalności wytwórczej, stwarzały jednak wokół tej działalności specyficzny klimat, który gromadzenie bogactwa, skłonności do ziemskich uciech czynił celem ataków wszystkich niezadowolonych z istniejącego porządku. Wystąpienia te w ciągu całego średniowiecza aż do Reformacji czerpały swoją ideologię z ewangelicznych ideałów ubóstwa i ascezy. Opozycja antyfeudalna, która w tym okresie zaczęła nabierać charakteru herezji religijnej, również odwoływała się do tego ideału, próbując urzeczywistnić go w praktyce. Wszystkie te ruchy kończyły się niepowodzeniem, mimo to są one typowe dla społeczeństwa, które zbudowało swoją egzystencję na własności i wyzysku, głosząc równocześnie świętość ubóstwa i pokory. Człowiek średniowieczny trudził się, bogacił, wiódł swój grzeszny żywot, a równocześnie czcił świętych pańskich i kajał się za grzechy. Niesłuszne byłoby odmawiać tym ludziom pewnej dozy obłudy — tej nie brakło przecież w żadnej epoce — sprowadzanie jednak rozdźwięku między praktycznym życiem a wyższymi ideałami do samej tylko hipokryzji byłoby uproszczeniem. Człowiek średniowieczny świadomy był dychotomii współczesnego mu świata: wyższemu królestwu świętych, błogosławionych i sprawiedliwych przeciwstawia się cuchnący od grzechu, pełen pokus świat ziemski. Człowiek z natury rzeczy nie był w stanie wyrwać się z objęć tego świata, ale za swoją słabość płacił roz-
253
„SŁU2YC" I „ROZDAWAĆ"
terka duchową i poczuciem własnej niedoskonałości. Wyrazem zaś społecznych i duchowych konfliktów społeczeństwa feudalnego były masowe ruchy sekciarskie, paroksyzmy społeczne z procesjami biczowników, zbiorowymi aktami pokuty, pielgrzymkami do miejsc świętych, rozdawaniem majątku i ślubami wstrzemięźliwości.
3. „Slużyć" i „rozdawać"
Analizując koncepcje bogactwa i własności, określające stosunek panującej klasy społeczeństwa feudalnego do systemu wartości, natrafiamy na zjawisko na pierwszy rzut oka paradoksalne: założenia etyki rycerskiej wykazują znaczne podobieństwo do wyobrażeń o bogactwie właściwych barbarzyńcom. Nie jest to złudzenie, bowiem podobieństwo obejmuje znacznie szerszy krąg ideologicznych i społeczno-psychologicznych instytucji feudalnych. Obiegowe w ich środowisku pojęcia „honoru", „sławy", „urodzenia" również czynią wrażenie, jakby zostały bezpośrednio zapożyczone z epoki poprzedzającej powstanie ustroju klasowego. Wśród dodatnich cech określających pana feudalnego pierwsze miejsce zajmowała hojność. Senior jest to więc człowiek otoczony dworzanami, drużyną, wasalami, którzy mu służą, popierają go i wypełniają jego polecenia. Potęgę znamienitego pana określa liczba jego poddanych i wiernych mu ludzi. Bez tego nie jest on „seniorem", „starszym", „wyższym", nie jest władcą ani przywódcą. Senior jest, oczywiście, właścicielem ziemi, panem nad chłopami, z których ciągnie dochody. Bez wpływów z ziem użytkowanych przez poddańczą ludność, pan feudalny nie byłby w stanie utrzymać świty i wyżywić tłumu pieczeniarzy; renta otrzymywana z jego ^posiadłości pozwalała mu na urządzanie uczt, uroczystości, podejmowanie gości, rozdawanie darów — słowem, mógł żyć na szerokiej stopie. Najbardziej typowy sposób bycia seniora polegał na hojnym rozdawaniu i trwonieniu majątku, bez liczenia i wnikania, czy wydatki nie przekroczą dochodów. Różnicę między wpływami i wydatkami mógł on zawsze pokryć z na-
255
254 średniowieczne wyobrażenia o bogactwie i pracy
łożonych na chłopów dodatkowych opłat, z wymuszeń,, kar, grabieży, z łupów wojennych. Gospodarność, oszczędność, to pojęcia sprzeczne z jego etyką stanową. Zresztą, o jego dochody troszczył się bajlif, zarządca dóbr, starosta, jego zaś sprawą było przejadanie i przepijanie tego, co od nich otrzymywał, rozdawanie i trwonienie dobytku, przy tym, z im większym rozmachem, z większą fanfaronadą potrafił to czynić, tym głośniejszą osiągał sławę i tym wyższa stawała się jego pozycja społeczna, tym większy zdobywał szacunek i prestiż.
Zgodnie z panującymi w tym środowisku normami bogactwo nie jest więc dla feudała celem samym w sobie ani środkiem akumulacji czy rozwoju lub ulepszenia gospodarki. Do zwiększenia dochodów nie skłaniają go cele wytwórcze, lecz dążenie do rozszerzenia kręgu przyjaciół i dworzan, sprzymierzeńców i wasali, pośród których może on szastać pieniędzmi i przedmiotami. Puszkinowski skąpy rycerz potajemnie i samotnie rozkoszujący się widokiem i dźwiękiem złota, strzeżonego w okutych kufrach w podziemiu, to postać typowa raczej dla okresu Odrodzenia, ale nie mająca nic wspólnego z rycerzem średniowiecznym. Rozrzutność była jednym ze sposobów ponownego podziału w ramach panującej klasy środków otrzymanych z wyzysku pod-dańczej ludności. Był to jednakże bardzo specyficzny sposób podziału feudalnego. Świadomość posiadania skarbów nie mogła dostarczyć seniorowi najmniejszej satysfakcji, jeśli nie mógł on ich demonstracyjnie tracić. Istota problemu tkwiła bowiem nie w zwyczajnym przepijaniu i przehulaniu majątku, lecz w publicznej jawności tych uczt i rozdawania upominków.
Praktykowany przez feudałów stosunek do posiadanego majątku przypomina czasami do złudzenia „po-tlacz" Indian północnoamerykańskich, którzy w obecności zaproszonych przez siebie na ucztę współplemień-ców niszczyli wszystkie swoje zapasy żywności, rozbijali na kawałki łodzie rybackie i wszelkimi innymi sposobami próbowali przytłoczyć gości swoją hojnością i rozrzutnością. Marc Bloch przytacza kilka podobnych przykładów ze średniowiecznej praktyki feudalnej. Pewien rycerz kazał obsiać zaorane pole kawałkami sre-
„SŁUZYC" I „ROZDAWAĆ"
bra; inny do przygotowania pożywienia, zamiast drew, używał bardzo drogich podówczas świec woskowych; jeszcze inny, „z czczej przechwałki", jak podaje kronikarz, spalił żywcem trzydzieści swoich koni.57 Wszystkich tych rujnujących wyczynów dokonywano — rzecz jasna — publicznie, w obecności innych panów i wasali, których miały one oszołomić: inaczej cała ta ekstrawagancja nie miałaby najmniejszego sensu.
Licytowanie się w rozrzutności typu „potlacz" w społeczeństwach pierwotnych i „gargantuiczne" uczty urządzane przez średniowiecznych feudałów mają wiele wspólnego: w obu wypadkach nietrudno zauważyć agresywną szczodrość, obliczoną na pognębienie zaproszonych swoim rozmachem i zwycięstwo w tej swoistej społecznej „grze", w której stawką był prestiż i wpływy. Oczywiście, że w takim postępowaniu feudałów przejawia się raczej przywiązanie do tradycji niż właściwa im mentalność, i w „samochwalstwie" ekstrawaganckich możnowładców ich współcześni widzieli raczej coś niezwykłego, odbiegającego od normy. Jednak wychodzi tu na jaw pewna hipertroficzna, choć istotna, • strona szlacheckiej psychiki.
Bogactwo było. dla_feudała środkiem podtrzymania guWkznjcJiJSfpływów, utrwalenia swojej godności. Samo posiadanie majątku nie było żadnym tytułem do chwały, przeciwnie, kupiec, który zgromadził niezliczone skarby, a pieniądze puszczał w obieg tylko po to, by je pomnożyć w jakiejś handlowej czy bankowej transakcji, mógł w średniowiecznym .społeczeństwie wzbudzać każde uczucie — zawiści, nienawiści, pogardy, strachu — ale nie szacunek. Natomiast możny pan, trwoniący bez umiaru zgromadzone łupy i dochody, nawet jeśli żyje ponad stan, ale urządza uczty i rozdziela prezenty, zasługuje na najwyższy szacunek i sławę. Majątek dla feudała jest środkiem do osiągnięcia celu leżącego daleko poza zasięgiem ekonomiki. Bogactwo jest więc znakiem wyróżnienia świadczącym o szlachetności, hojności, szerokiej naturze seniora. Znak ten może być zdobyty tylko przez demonstrowanie wspomnianych cech. Tak więc, najwyższym stopniem rozkoszowania się bogactwem jest możliwość trwonienia go w obecności możliwie największej ilości ludzi uczestni-
257
256 ŚREDNIOWIECZNE WYOBRAŻENIA O BOGACTWIE I PRACY
czących w jego pochłanianiu, otrzymujących swoją:
cząstkę z rąk szczodrobliwego pana. j
Skoro jednak bogactwo spełnia w społeczeństwie Ś feudalnym tak znaczącą funkcję, to — podobnie wszel-^ kim symbolom o wymowie społecznej — jego urzeczy-| Wistnienie jest nieuchronnie podporządkowane rytuało-? wi i pewnym ustalonym kanonom. Uczty, uroczystości, l zgromadzenia dworskie, turnieje odbywają się w okre-;, słonym terminie, z zachowaniem zwyczajowego deco-rum i całym towarzyszącym ceremoniałem. Publiczne życie rycerza mijało bądź na wojnie, bądź wśród uciech na dworze seniora. Jak dalece zrytualizowane były wszystkie formy zachowania w środowisku rycerskim, świadczy chyba najlepiej liryka prowansalskich trubadurów. Opiewana przez nich miłość dworna to służba damie, całkowicie podobna do służby wasala swemu seniorowi. Dama obdarza rycerza swoją przychylnością tak samo, jak senior przekazuje mu lenno lub dar. Opisując swoje miłosne udręki, trubadurzy chętnie używają języka prawniczego i terminologii feudalnej. Czasem poeta wprost nazywa swoją wybrankę „seniorem".58 Najnowsze badania podkreślają, że miłość dworna, której ceremoniał został do najdrobniejszych szczegółów opracowany przez trubadurów, była ważnym czynnikiem konsolidacji drobnej szlachty wokół dworów wielkich feudałów. Poezja dworska była nieodłącznym i ważnym komponentem nie tylko miłosnej praktyki rycerstwa, ale i całego jego sposobu zachowania.
Malując w wyidealizowanej formie stosunki na dworach feudalnych, poeci wysuwają na plan pierwszy ideę szczodrości. Dwór potężnego seniora to przede wszystkim miejsce, w którym się „daje i otrzymuje". Temat hojności i wręczania darów łączy się w poezji trubadurów z tak popularnym w średniowieczu tematem upadku świata, który uważano za arenę walki między cnotami i ułomnościami ludzkiej natury. Do najcięższych i najbardziej grzesznych ułomności zaliczano pychę, skąpstwo, wyrachowanie. „Od dawna już baronowie nie obdarzają młodych" narzeka pewien poeta i widzi w tym symptom zepsucia przenikającego do świata. Skąpstwu powinno się przeciwstawić szlachetną szczodrobliwość, która w oczach poetów urasta do pod-
„SŁU2YĆ" I „ROZDAWAĆ"
stawowego kryterium oceny stanu społeczeństwa.Q,Da~ wać" i „obdarowywać" to — z punktu widzenia trubadura — najwyższa cnota. Zerwanie jedności między bogactwem, a radością, jakiej dostarcza rozdawanie, jest równoznaczne ze zburzeniem całego porządku świata, gdyż chciwość jest matką wszelkiego grzechu, zaś szczodrość stanowi sens wszystkich cnót. Człowieka poznaje się po jego hojności, umieszczanej w centrum całego systemu etycznego rycerstwa, nawet przed odwagą wojennaj „Upominki i wydatki czynią człowieka szlachetnym, przysparzają mu honoru i sławy — mówi jeden z poetów. — Nie chcę mówić źle o mieczu ani o rozumie, ale dary rządzą wszystkim." 59 Ten, kto rozdaje podarunki, zdobywa przychylność Pana. „Szlachetność uczy nas trwonić nasze dochody" — mawiał poeta Peire Cardenal. Szeroka natura, gościnność, gotowość do rozdawania prezentów — to zasady określające szlachcica, jedyny dostępny mu środek osiągnięcia powszechnej miłości. W oczach trubadura bogaty skąpiec to potwór nie rozumiejący sensu swojej uprzywilejowanej pozycji i sprzeciwiający się woli bożej.
Odwoływanie się trubadurów do hojności seniorów jest dosyć zróżnicowane w tonacji — od brutalnych żądań i wymuszeń do przypochlebnych próśb. Zgodnie z głoszoną przez nich moralnością, niewątpliwie panującą na dworach, bogactwo i potęga tę tylko mają rację istnienia, że dostarczają pomyślności i zadowolenia innym, niezależnie od ich posiadaczy:
tylko zgromadzisz majątek, Rozdać go winieneś wspaniałomyślnie, Bez samowoli i kłamstwa.
(Guiraut de Bornelh) 6°
Zdobycie dochodów przez drobnych rycerzy, „młodszych", nie posiadających własnego feudum, nieżonatych przedstawicieli warstwy uprzywilejowanej, stanowiło ważki problem ówczesnego społeczeństwa itff-i!!6-^0' ^yka nadwornych poetów jest odbiciem konfliktów między bogatymi i biednymi rycerzami, odzwierciedla napięcie między poszczególnymi szczeola-mi hierarchii feudalnej.
17 Kategorie kultury
258
ŚREDNIOWIECZNE WYOBRAŻENIA O BOGACTWIE I PRACY
Stosunki między seniorem i wasalem to dla poety stosunki wzajemnych służb, pomocy i przyjaźni. „Służyć" w ich rozumieniu znaczyło często nie „brać", a „dawać", „wydawać". W pieśniach staroprowansal-skich poetów stale spotyka się zestawienie słów „służyć i dawać" albo wręcz „służyć i dawać coś ze swego majątku". Poeci rycerstwa bezustannie przypominają, że fundamentem potęgi panów jest ich hojność. „Nieszlachetnie postępuje ten, kto nie służy, nie rozdaro-wuje i nie rozdaje, jak to rozum nakazuje" (Bertran Carbonel). Aprobatę poety zyskuje tylko ten „właściciel zamku, który służy i darowuje, pomyślności dostępuje" (Richar). Bogactwem i sławą cieszy się dwór tego seniora, który hojnie i „służy", i „rozdaje". Istniało nawet porzekadło „służyć swoim majątkiem". Pojęcia „dawać" i „brać", podobnie jak „służyć" i „przyjmować służby", tworzą tu nierozerwalny kompleks wyobrażeń o wzajemności, obopólności stosunków senioralno-wasalnych. W ten sposób pojęcie służby feudalnej było nierozłączne z pojęciem oddania do dyspozycji majątku, jego wydawania i rozdarowywania: bez tego trudno było sobie wyobrazić przyjaźń i wierność między rycerzami. Tylko szczodre szafowanie majątkiem mogło człowiekowi dostarczyć sławy i poważania.
-„Człowiek, który lekceważy sławę i wydatki, postępuje niegodnie. Bóg każe, aby ludzie dbali o cześć i sławę..." (Montahnagol). Panowie, naruszający te normy etyki szlacheckiej, nie zasługują na miłość pięknych dam.
Baron, który w ukryciu ucztuje, Niezmiernie podły wizerunek stwarza. Stokroć podlej od niego jednak postępuje Dama, która go potem miłością obdarza.
(Magret)61
Tak jak stosunki między wasalami, tak i miłość do damy łączy się z wydatkami. Jednakże nie w materialnej wartości podarunków tkwiła główna ich zaleta, i trubadurzy osądzali tych, którzy dążyli do uzyskania darów cenniejszych, uważając takie postępowanie za amo-ralne. Sens daru tkwił w samym akcie i w związku
„SŁUŻYĆ" I „ROZDAWAĆ" JJ
między osobami, który tworzył lub umacniał. Zwyczć wymagał nie jednostronnego daru, lecz wymiany prezer tów. Nierzadko nie rycerz ofiarował coś damie, lecz on jemu, i nie było w tym nic poniżającego. Służenie rc zumiane było zarówno jako otrzymywanie, jak i wręcza nie darów. Aby łatwiej zrozumieć bliskość pojęć „słu żyć" i „obdarowywać" trzeba oderwać się od pojęci służby, której celem było obowiązkowe otrzymanie wy nagrodzenia materialnego: służba, podobnie jak wręcza nie podarunków były formą społecznego współżycis jednoczącego ludzi w grupy. Bogactwo było właśni warunkiem pozwalającym na podtrzymywanie takie] związków. W czasie poetyckiego turnieju między poeti Raimbautem de Vaquedras i markizem Malaspiną pierw szy oskarżył drugiego o to, że wymusza pieniądze oc kupców przejeżdżających przez jego włości. Markiz zao ponował: jeśli grabi, to nie dla zysku, lecz po to, abj móc rozdawać efekty grabieży.62 Problem wzajemnegc obdarowywania się jest dla średniowiecznych senioró-w nie mniej ważny niż sprawa zapisów na rzecz Kościoh dla zbawienia duszy. Temat darów jest często i żywe poruszany; Jean de Garland pisze utwór pt. Pochwało szlachetnych ofiarujących dary i o przyczynie tych darowizn, podczas gdy inni autorzy rozwodzą się nad niebezpieczeństwami związanymi z otrzymywaniem darów. Jak i komu należy wręczać podarunki, to jeden z głównych tematów w literaturze XII wieku.63
Hojność to w romansach rycerskich nieodłączna cecha władcy i potężnego seniora; to „pani i władczyni", przy której wszystkie pozostałe cechy rycerstwa są ni-ezym. Dość jednoznacznie ujmuje to opowieść o Lance-łocie, która głosi, że monarcha powinien rozdawać komie i złoto, stroje, „wspaniałe" uposażenia i „bogate jiemie", a wtedy „nic nie straci, a wszystko zyska". W cyklu o królu Arturze szczodrość i dary stanowią Jedyny środek, który jednoczy rycerstwo.
Dobrze wiemy, jak bezwzględnie wyzyskiwali podległych sobie chłopów feudałowie, zmuszając ich do pełnienia pańszczyzny, płacenia obroków w naturze i w pieniądzu, nakładając na nich wszelkie dodatkowe ciężary i doprowadzając często, zwłaszcza uboższych, do ruiny. Szlachta nie wahała się też wyciągać ręki po
260 średniowieczne wyobrażenia o bogactwie i pracy
majątek mieszczan. Średniowieczne rycerstwo nie widziało nic zdrożnego w zabieraniu siłą cudzej własności ł często przechwalało się nawet rozbójniczymi upodobaniami i wyczynami; poszanowanie praw czyjejś własności było wśród nich niezbyt rozwinięte.
Historia wieków średnich to również nieustające wojny i waśnie feudalne. Każdej wyprawie, nawet jeśli oficjalnie przyświecały jej zbożne, „Bogu miłe" cele, towarzyszyły grabieże i zabór, zaś zagarnianie dóbr szło w parze z ich podziałem między współtowarzyszy, rozdawaniem darów wasalom i przyjaciołom, przejadaniem i przepijaniem ich na ucztach. Przypomnijmy raz jeszcze: bogactwo znajdujące się w dyspozycji szlachcica mogło pełnić swoją funkcję zgodnie z panującą w środowisku feudalnym etyką i wymogami rycerskiego honoru i godności tylko wtedy, jeśli stało się ono znakiem wysokiej pozycji społecznej, symbolem uprzywilejowania.
Jak widzimy, wymiana darów, rozdzielanie i tracenie bogactw podczas uczt, rozrzutny stosunek do majątku — typowe dla społeczeństwa barbarzyńskiego, w nie mniejszym stopniu cechowały również i feudalizm. Nie oznacza to jednak, że ustrój feudalny najzwyczajniej przejął odpowiednie istytucje i tradycje od poprzedniej formacji i że mamy do czynienia tylko z przeżytkami. Nie ulega wątpliwości, że spora ilość dawnych porządków wykazywała w okresie feudalnym znaczną żywotność, jednakże samo tylko powoływanie się na przeżytki niczego nie wyjaśnia. Chodzi o coś innego: jaką rolę pełnią owe tradycyjne stosunki w nowym systemie społecznym?
Dar, uczta, ceremonialna wymiana przedmiotów i usług, jak i to, co wyłania się spoza nich — znaczeniowa funkcja bogactwa — to przejawy specyficznej natury socjalnych związków występujących w badanych przez nas społeczeństwach. Związki te w feudalizmie m.ały przeważnie charakter osobisty: członkowie społeczeństwa wchodzili w bezpośrednie stosunki wzajemne, oparte na wspólnym pokrewieństwie lub mariażu, na stjjiedztwie i przynależności do wspólnoty, bądź po pro-st na opiece, zależności, poddaństwie. Mimo swej róż-n )dności, stosunki te w każdym wypadku wyrażały
261
,,SŁUŻYĆ" I „ROZDAWAĆ"
się w prostych związkach między jednostkami — odmiennie niż w stosunkach typowych dla społeczeństwa burżuazyjnego, w którym kontakty między ludźmi zostają uprzedmiotowione" i „sfetyszyzowane" przez stosunki między towarami. „Bogactwo — powiada bohater pewnej francuskiej epopei — to nie piękne futra, nie pieniądze, nie mury zamków i nie konie; bogactwem są krewniacy i przyjaciele..." 64
Stosunki osobistej dominacji i zależności, przenikające ustrój feudalny, nadały pojęciu własności szczególny charakter. Jest ona w każdym razie bardzo odległa od tego, co przyjęto uważać za własność prywatną. Jeśli prawo rzymskie własnością prywatną nazywało wolne władanie i rozporządzanie majątkiem, możliwość nieograniczonego używania, a nawet nadużywania go (ius utendi et abutendi), to prawo własności feudalnej było zasadniczo odmienne. Główny przedmiot tej własności — ziemia — nie był obiektem wolnym, wyłączonym. Właściciel nie mógł przywłaszczać sobie całego dochodu z ziemi i w ogóle zostałby jej pozbawiony, gdyby nie wypełniał określonych czynności związanych z faktem posiadania. Nie wolno mu było przy tym rugować z ziemi chłopów na niej pracujących, gdyż terminowa spłata renty i wywiązywanie się z powinności wobec pana gruntowego były wystarczającą gwarancją pozostawienia w ich rękach uprawianych działek ziemi. Pojęcie „prywatny właściciel" nie miało, ściśle biorąc, w średniowieczu zastosowania ani wobec seniorów, ani wobec wasali. Posiadacza ziemi nie uważano za jej właściciela (possessor), lecz za użytkownika (tenens), który otrzymał ziemię od wyżej stojącego pana na określonych yterunkach; prawa jego są zawsze ograniczone. Nawet jeśli posiadacz ziemi władał nią faktycznie niezależnie, uważano, ze miał ją od seniora,'a w niektórych okręgach Łuropy feudalnej działała zasada, że „nie ma ziemi bez seniora . Takie niezależne władztwo ziem, których se-i znani, nazywano „pustym lennem", specyfiki średniowiecznej własności nie ć tylko przy pomocy pojęcia „wła-
niepełn'a' Rzecz bowiem sprowadza Psiemu „podzielonej" czy „niepełnej" ści feudalnej (pojęcia te zastosowaliśmy dla prze-
262 ŚREDNIOWIECZNE WYOBRAŻENIA O BOGACTWIE I PRACY
„SŁU2YC" I „ROZDAWAĆ"
263
ciwstawienia jej własności w starożytności czy w epoce burżuazyjnej), ile do osobistego charakteru towarzyszących jej stosunków. Własność oznacza zawsze stosunki między ludźmi; własność prywatna jest uprzedmiotowioną postacią stosunków, własność feudalna natomiast przejawia się w osobistej formie tych stosunków, stanowiących istotę wszelkich związków społecznych w średniowieczu. Jeśli własność burżuazyjna przeciwstawiona jest bezpośredniemu wytwórcy — robotnikowi fabrycznemu, dzierżawcy ziemi — jako majątek bezosobowy, to feudalna własność ziemi jest zawsze upersonifikowana, przeciwstawiona chłopu w osobie pana. Jest nieodłączna od jego władzy, uprawnień sądowniczych i związków tradycyjnych. Własność burżuazyjna może pozostać całkowicie anonimowa, podczas gdy feudalna..zawsze posiada nazwę, którą przekazuje również swemu panu; "dIa~Tiiego~ziemia to nie tylko przedmiot władania, ale i ojczyzna, ze swoją własną historią, lokalnymi zwyczajami, wierzeniami i przesądami.
\ W feudalizmie stosunki wynikające z posiadania ziemi to przede wszystkim stosunki władzy i poddaństwa. Wasal, przyjmując opiekę seniora, składał przysięgę wierności i ślubował we wszystkim mu pomagać, bronić go przed wrogami, wykonywać jego polecenia i wypełniać powierzone mu obowiązki. Senior, ze swej strony, przyrzekał wasalowi opiekę, zobowiązywał się troszczyć o niego i osłaniać przed krzywdą. Wzajemnej wymianie przysiąg i przyrzeczeń mogło towarzyszyć wręczenie lenna, za które wasal miał pełnić rycerską albo inną „szlachetną" służbę. Przedmiotem nadania lennego była zazwyczaj ziemia, chociaż mogło to być prawo ściągania podatków z ziemi bez nadawania jej samej albo prawo pobierania opłat i danin, przekazanie praw sądowniczych, dochodów itd. Ważny był nie obiekt nadania, lecz sam fakt: otrzymanie lenna przez wasala łączyło się z obowiązkiem służby i posłuszeństwem seniorowi. Lenno zapewniało wasalowi materialną egzystencję, niezbędną do wykonywania służby. Senior mógł jednak osiągnąć ten sam cel bez żadnego nadania, jeśli brał wasala na swoje utrzymanie, musiał on jednak pozostawać przy dworze. Tak więc istota stosunków między seniorem i wasalem polegała w pierwszym rzędzie
na ustanowieniu personalnych związków, stosunków zwierzchnictwa i zależności, opieki i służby W stosun kaeh tvch zasada wzajemności, wymiany usług, widocz-nt jesfrównie jasno, jak w opisanych wyżej formach
"TS? ^wPmiana darów i uczestnictwo w ucztach, ustanowienie stosunków wasalno-lennych odbywało się zgodnie z rytuałem; wymianie przysiąg towarzyszyły specjalne obrzędy, których zadaniem było utrwalenie zapoczątkowanych wzajemnych związków i uczynienie ich prawomocnymi i nienaruszalnymi. Wasal klękał przed seniorem i wkładał swoje ręce w jego dłonie Oznaczało to dosłownie, że „oddawał mu się w ręce", stawał się jego „człowiekiem". Przekazując lenno, senior wręczał wasalowi gałązkę albo inny przedmiot symbolizujący przekazanie władania. Głęboka symbolika tego ceremoniału znalazła swoisty wyraz w sztukach plastycznych.
Na średniowiecznych miniaturach, ilustrujących kodeksy praw, nierzadko można spotkać wizerunek ludzi wielorękich lub o dwu twarzach. Nie jest to jednak groteska w jej zwykłym znaczeniu. Rysunki tego typu mają na celu realne odtworzenie rzeczywistych aktów prawnych: inwestytury, hołdu, komendacji, wstąpienia wasala w stan zależności od seniora. Artysta rezygnuje z realizmu, dorysowując postaci ludzkiej dodatkowe ręce po to, aby za jednym zamachem oddać wszystkie fazy aktu. Siedzący na fotelu senior trzyma w dłoniach ręce przysięgającego mu na wierność wasala i równocześnie wskazuje „dodatkową" ręką ziemię, którą mu wręcza w charakterze lenna. Dążenie do przedstawienia od razu wszystkich istotnych stron tego aktu skłania artystę do wyposażenia postaci seniora w dodatkowe ręce. Na innym rysunku senior posiada dwa oblicza, jak Janus: z lewej trzyma on w swoich rękach ręce wasala, z Pra~ wej wręcza symbol władania ziemią innemu człowiekowi. Ilustracja pokazuje przekazanie przez seniora lenna, którym włada jeden wasal, drugiemu, bez wiedzy tego pierwszego. Dwulicowość seniora przedstawiona jest dosłownie: ma dwie twarze i dwie pary rąk. Tego rodzaju rysunki ukazują dwa akty, które w rzeczywistości wystąpiły w różnym czasie, jest to swego ro-
264 ŚREDNIOWIECZNE WYOBRAŻENIA O BOGACTWIE I PRACY
PHACA — PRZEKLEŃSTWO CZY ZBAWIENIE?
265
dzaju „synchroniczna diachronia". Średniowieczny artysta daje tu ich symultaniczne przedstawienie, podkreślając tym samym ich wewnętrzny związek i symbolikę, w pełni zrozumiałą dla współczesnych.
Symboliczne obrzędy towarzyszyły także przekazaniu lenna dziedzicznego, ponowieniu przysięgi przy zmianie seniora (jeśli senior umierał, jego wasale winni byli złożyć przysięgę jego synowi, podobnie jak spadkobiercy zmarłych wasali mogli otrzymać lenno swoich ojców, tylko składając przysięgę wierności seniorowi), a nawet zerwaniu umowy wasalnej. Stosunki wierności między feudałami były na wskroś zrytualizowane i przesycone symboliką, od początku do końca miały charakter znaczeniowy, i z pominięciem tych znaków, całej procedury, były nie do pomyślenia, nie zyskiwały mocy prawnej. Stosunek wynikający z nadania ziemi i służby wasalnej mógł nabrać charakteru społecznego tylko w tej symbolicznej postaci, a same te społeczne i polityczne instytucje stawały się tym samym również faktami kulturowymi. Symbolizm kulturalny, jako uniwersalna cecha średniowiecznego życia duchowego, wchłaniał w siebie również i tę sferę społecznej działalności, nadając jej wyższy sens i wynosząc społeczne więzi do poziomu wartości etycznych.
Podkreślając istotne różnice między feudalną a bur-żuazyjną własnością ziemi, Marks pisał, że do przekształcenia pierwszej w drugą niezbędne jest, aby własność ziemska „była całkowicie wciągnięta w ruch własności prywatnej i stała się towarem; żeby panowanie właściciela wystąpiło jako panowanie samej własności prywatnej, kapitału, bez wszelkiej politycznej tynktury; żeby stosunki między właścicielem i robotnikiem sprowadziły się do ekonomicznego stosunku między wyzyskiwaczem i wyzyskiwanym; żeby znikł wszelki osobisty stosunek właściciela do jego własności i żeby stała się ona jedynie rzeczowym, materialnym bogactwem, żeby miejsce małżeństwa z ziemią dla honoru zajęło małżeństwo z wyrachowania i żeby ziemia, tak samo jak człowiek, spadła do rzędu wartości, będącej przedmiotem handlu. Trzeba, żeby brudny egoizm, z którego wyrasta własność ziemska, wystąpił również w swej cynicznej postaci. Trzeba, żeby monopol statyczny prze-
kształcił się w monopol pełen ruchu i nie zaznający spokoju, w konkurencję, a próżniacze rozkoszowanie się cudzą krwawicą — w ożywiony handel tą krwawicą. Wreszcie trzeba, żeby w tej konkurencji własność ziemska w postaci kapitału okazała swe panowanie zarówno nad klasą robotniczą, jak i nad samymi właścicielami, rujnowanymi lub awansowanymi przez prawa ruchu kapitału. Wówczas to miejsce średniowiecznego przysłowia: nulle terre sans seigneur zajmuje nowoczesne przysłowie: l'argent n'd pas de maitre, które dobitnie wyraża panowanie martwej materii nad człowiekiem." 65 Taką to uciążliwie trudną i długą drogę musiała odbyć feudalna własność ziemi po to, żeby stać się towarem i podporządkować się prawom produkcji towarowej, sprzecznym z samą jej istotą.66 Ziemia w społeczeństwie feudalnym nie jest „martwą materią", panującą nad ludźmi, ale ludzie są jakby zrośnięci z ziemią. Feu-dał ze swym dziedzicznym lennem pozostaje w „małżeństwie z ziemią dla honoru". Widzi on w nim nie źródło bogactwa, ani — tym bardziej — obiekt handlowych operacji. Seniora łączy z ziemią i z uprawiającymi ją poddanymi ludźmi nie nagi interes materialny, ale złożony kompleks stosunków wyzysku, władzy politycznej, poddaństwa, tradycji, nawyków, emocji, opieki i szacunku (Marks podkreśla „emocjonalną stronę" pozycji, jaką zajmuje feudalny posiadacz ziemi w stosunku do chłopów).67
4. Praca — przekleństwo czy zbawienie?
Nie mniej kontrowersyjny niż stosunek do własności był w średniowieczu stosunek do pracy. Klasa panująca oczywiście daleka była od wszelkiej działalności wytwórczej, a ponieważ cały ciężar spadał na barki nie uprzywilejowanych, niższych warstw ludności, traktowała ją lekceważąco. W myśl poglądów szlachty, zajęciem godnym była wojna, rycerskie wyczyny i zabawy, bezczynność, to co Marks celnie nazwał „bohaterskim próżniactwem", zdobywanie zaś dóbr materialnych, brudna, pracowita troska o chleb powszedni, były dziełem ordynarnej czerni. Rycerze z reguły nie zajmowali się
267
266 SBEDNIOWIECZNE WYOBRAŻENIA O BOGACTWIE I PRACY
kierowaniem i organizacją procesu produkcyjnego w rolnictwie, spychając te funkcje na starostów i zarządców dóbr. Tylko nieznaczna część duchowieństwa i niektóre kategorie feudałów świeckich, którzy z tych czy innych przyczyn poniechali rzemiosła rycerskiego, ingerowały w sprawy wytwórczości, starając się zorganizować ją tak, aby przynosiła większe dochody. Stosunek klasy feudałów do gospodarki ograniczał się jednak przeważnie do troski o ściągnięcie renty z chłopów i innych podległych ludzi. Spośród dwóch aspektów gospodarczej aktywności — wytwarzania dóbr materialnych i ich podziału — klasa panująca zdradzała zainteresowanie przeważnie dla tego drugiego. Stanowi to jeszcze jedną istotną różnicę między feudałami i burżu-azją przemysłową, która organizuje i rewoluc jonizuj e produkcję, kieruje nią. Nastawienie feudałów na konsumpcję dóbr, na wykorzystanie ich w celu umocnienia społecznego autorytetu, warunkowały miejsce i rolę feudałów w systemie społecznego wytwarzania.
Powyższe nie określało jednakże w pełni stosunku klasy panującej do pracy. Na przykład duchowieństwo nie podzielało etycznych poglądów rycerstwa co do „bohaterskiego próżniactwa". Stanowisko Kościoła w zakresie moralnej oceny pracy było dwojakie. W konieczności zmuszającej człowieka do pracy widział Kościół przejaw jego niedoskonałej natury; dopóki Adam i Ewa przebywali w Raju, byli niewinni i nie troszczyli się o pożywienie. Grzech pierworodny pociągnął za sobą karę bożą: Bóg skazał ród ludzki na zdobywanie sobie chleba w pocie czoła i wypędził praojca Adama z Edenu, żeby uprawiał ziemię, z której powstał (Księga Rodzaju, 2, 23). Ta biblijna ocena pracy jako kary stała się częścią składową etyki chrześcijańskiego średniowiecza. Chrystus, głosiło duchowieństwo, nie pracował; gromadząc wokół siebie uczniów, nawoływał ich, by porzucili swe codzienne zajęcia i stali się „łowcami dusz", a nie pracownikami. Uczniowie Chrystusa nie musieli troszczyć się o chleb powszedni, gdyż ich mistrz mógł ich nakarmić z łatwością: wystarczy przypomnieć ewangeliczne opowieści o pięciu chlebach, którymi Jezus nasycił około pięciu tysięcy mężczyzn, nie licząc kobiet i dzieci, i o siedmiu bochnach, które uśmie-
PBACA — PRZEKLEŃSTWO CZY ZBAWIENIE?
rzyły głód czterech tysięcy jego zwolenników (Ewangelia św. Mateusza, 14, 15—21; 15, 32—38).
Tak więc, bezgrzeszny stan człowieka, podobnie jak jego przebywanie w pobliżu Boga, nie uwzględniał pracy. Ludzie w ogóle powinni bardziej troszczyć się o zbawienie duszy niż o przeżycie i własną materialną pomyślność. „Nie samym chlebem człowiek żyje." Życie kontemplacyjne, przybliżające , człowieka ku świętości, stawiali teologowie wyżej od aktywnego, Marię cenili bardziej od Marty, i dlatego mnisi na drabinie hierarchii prowadzącej do Boga zajmowali szczebel wyższy od wszystkich pozostałych ludzi. Bernard z Clairvaux rozróżniał trzy stopnie tego wstępowania, odpowiadające trzem rodzajom lucłzi: świeckim, duchowieństwu i zakonom. „Pierwsi "ż" nich znajdują się we młynie, drudzy — na roli, ostatni zaś na łożu." 68 Przy tym „młyn" — to światowe życie, „rola" — dusze wiernych, nad którymi, jak na niwie, trudzi się głoszące słowo boże duchowieństwo; „na łożu zaś spoczywa święta miłość tych, którzy poświęcili się Chrystusowi", czyli zakonników. W sumie więc praca miała dosyć niską ocenę.
Z drugiej strony, praca cieszyła się uznaniem jako niezbędne zajęcie człowieka. W swoim powszednim ziemskim bycie ludzie nie mogą nie pracować. Nauka średniowiecznego chrześcijaństwa o społeczeństwie wywodziła się z przeświadczenia o jego organicznej naturze,
0 ważności funkcji, jakie spełniają jego części i po
szczególni członkowie dla podtrzymania całości. Labora-
tores, aratores byli równie nieodłącznym i niezbędnym
elementem organizmu społecznego, jak i oratores —
duchowieństwo i beliatores — rycerstwo. Uzasadnienie
konieczności pracy wytwórczej widział Kościół w służe
niu całości. Decydującym był w tym względzie cel, dla
którego człowiek się trudził. Pomnażanie bogactw ziemi.
1 ich nagromadzenie nie znajdowały uznania w poglą
dach teologów. Pan Bóg potępił zachłanność i wypędził
przekupniów ze świątyni, gdyż pogoń za bogactwem
odciąga człowieka od jego głównego przeznaczenia i po
trzeby cielesne stawia wyżej od potrzeb duchowych.
Teologowie chrześcijańscy cenili w pracy przede wszystkim jej aspekt wychowawczy. „Bóg stworzył człowieka jako istotę, dla której praca jest niezbędna
269
268 ŚREDNIOWIECZNE WYOBRAŻENIA O BOGACTWIE I PRACY
po to, żeby dać jej możliwość ćwiczenia swoich sił poznawczych" (Orygenes). Życie człowieka jest areną nieustannej walki sił zła z siłami dobra i każdy rodzaj działalności ludzkiej powinien być oceniany w świetle tego konfliktu i występować w określonym naświetleniu etycznym. Bezczynność — ten „wróg duszy" grozi grzechem i zagładą po śmierci, praca zaś uśmierza ciało i wyrabia dyscyplinę wewnętrzną i gorliwość. Praca jest jednak uznana i niezbędna w sensie pedagogicznym tylko w tych granicach, w jakich prowadzi ona ku wspomnianym celom i sprzyja doskonaleniu duchowemu. W czasie, kiedy pierwsi pustelnicy, zrywając wszelką łączność ze światem, oddawali się wyłącznie kontemplacji, reguły zakonne, w miarę przekształcania się w korporacje, zmieniały swój stosunek do świeckich zajęć. Służkom chrystusowym zalecano dzielić swój czas między modlitwy i pracę, „żeby duch pokusy nagle nie poddał swojej władzy bezczynnych umysłów". Jak widzimy, chodziło tu nie tyle o wynikającą z pracy praktyczną korzyść, ile o cel, w imię którego ją wykonywano — „osiągnięcie wyższej doskonałości".
U podstaw tej nauki leżała idea umiarkowania: trzeba wyraźnie odczuwać miarę, w jakiej praca jest dobra i miła Bogu, i nie przekształcać jej w cel sam dla siebie i w środek wzbogacenia. Zakładanie klasztorów na pustkowiu lub w głębi lasów, z dala od ludzkich osiedli, czyniło dla mnichów pracę fizyczną niezbędną. Klasztory w wielu wypadkach sprzyjały zagospodarowaniu terenów i rozwojowi rolnictwa w Europie. Ale, jak głosiło Zwierciadło mnichów (XII wiek), troska o pracę nie powinna odrywać ducha od rzeczy boskich. Nie „ćwiczenia duchowe są wykonywane dla cielesnych, ale cielesne dla duchowych".89 Reguła św. Benedykta, znającego rzemiosło, pozwalała mnichom zajmować się tą pracą, ale „jeśli któryś z nich wpadnie w dumę z powodu swoich umiejętności, wyobraziwszy sobie, że jego praca przynosi pożytek klasztorowi, to niech mu zabronią wykonywać jego rzemiosło".70 Praca dla zakonnika nie powinna być celem wyłącznym. W jednym z klasztorów francuskich zbudowano młyn wodny po to, żeby mnisi mogli być rzadziej odrywani od modłów.71 Nie wszystkie prace były jednakowo uznawane. Prioryte-
PRACA — PRZEKLEŃSTWO CZY ZBAWIENIE?
tem cieszyły się zajęcia rolnicze, podczas gdy handel i wiele rodzajów rzemiosła były duchownym osobom zabronione. Nie tylko we wczesnym średniowieczu, ale i w XIII, a nawet w XIV wieku, w statutach synodalnych takie zawody jak tkactwo, sukiennictwo, szewstwo, farbiarstwo, młynarstwo, piwowarstwo, kowalstwo i pie-karstwo były uznane za zajęcia zabronione duchowieństwu.72 We wczesnym średniowieczu święci rekrutujący się spośród rzemieślników należą do rzadkości. Święty Eligiusz —jubiler króla Franków — stanowi tu wyj.ą-teL^Sfajlbardziej miłym Bogu rodzajem zajęcia było rolnictwo. Synom rolników pozwalano przyjmować stan kapłański lub wstępować do zakonu, a niektórzy księża byli pochodzenia chłopskiego.
Angielski biskup Aelfryk (925?—1025?) w swoim Cólloąuy, akcentując ważność pewnych rzemiosł dla życia ludzkiego, podkreślał, że najlepszym i najbardziej godnym szacunku jest zajęcie rolnika. Wszystkie zawody są pożyteczne, ale „my wolimy żyć z Oraczem, niż z, tooą, j^owalu, gctyż Oracz daje nam chleb i napitek, a ty, co możesz ty, Kowalu, zaproponować z twojej kuźni, poza iskrami, stukiem bijących młotów i wiatrem z miechów?" „Niech każdy pomaga drugiemu w miarę swoich umiejętności i zawsze pozostaje w zgodzie z Oraczem, który nas żywi." 73 Punkt widzenia zupełnie naturalny dla społeczeństwa agrarnego.
Tak więc praca, nie przekształcając się w cel sam dla siebie, w oczach kleru nie sprzeciwiała się ascezie, lecz odwrotnie, stawała się jej częścią, zapobiegając popadaniu człowieka w grzech.
Rozumie się, że chodzi tu o etyczne zasady i ideały. Praktyka mocno się z nimi rozmijała i te same zakony, które zaczynały karierę od propagandy ubóstwa i poskromienia własnej natury, w przyszłości przekształciły się w posiadaczy ogromnych skarbów i w wielkich właścicieli ziemskich. Właśnie w ich posiadłościach gospodarowano z najwyższą dla średniowiecza racjonalnością i intensywnością. Zakon templariuszy padł ofiarą zachłannej działalności swoich mnichów: "nagromadzone' przez nich bogactwa były tak ogromne, że król francuski Filip IV, chcąc je zagarnąć, skonfiskował cały majątek zakonu, a jego członków poddał torturom i prze-
271
270 ŚREDNIOWIECZNE WYOBRAŻENIA O BOGACTWIE I PRACY
śladowaniom; w ślady Filipa poszło wielu innych władców.
Niezadowolenie mas z mnichów, którzy zdradzili nakazy ubóstwa i ascezy, wyraziło się w j3QJawieniu_ ] zakonówiżejjraczych, których członkowie nie mogli posiadać żadnej własności i żyli wyłącznie z jałmużny. W ciągu XII i XIII wieku w katolickiej Europie nieprzerwanie wzrasta niezadowolenie z kurii papieskiej, która stała się jednym z największych właścicieli bogactw i nie ustawała w wyciskaniu z wiernych ogromnych kwot za dziesięciny i świętopietrze, opłat za godności kościelne i za sprzedawane przez papieskich wysłańców indulgencje i odpusty. Wzniosłe ideały i rzeczywista działalność Kościoła miały ze sobą niewiele wspólnego, a w wielu wypadkach były sobie wręcz przeciwstawne; sprzeczność ta rodziła ostre konflikty zarówno w samym społeczeństwie, jak i w świadomości ogólnej. Próbując złagodzić krytykę kierowaną pod swoim adresem, duchowieństwo twierdziło, że papież i Kościół wykorzystują jakoby posiadane bogactwa nie jak swoją własność, ale jako dobro ogólne, przeznaczone dla wszystkich potrzebujących.74 Jednakże tego rodzaju zapewnienia niewielu tylko mogły wprowadzić w błąd. Krytyka Kościoła i samego papieża za ich żądzę zysku i umiłowanie srebra nabrały krańcowo ostrych form. Wystarczy wymienić znakomitą Ewangelią św. według Marki srebrnej albo „panią Meed" Langlanda, będącą personifikacją bezprawnego bogacenia się.75
Chłop i rzemieślnik nie mogli traktować pracy w podobny sposób, jak czyniło to duchowieństwo. Widzieli w pracy nie środek poskromienia samego siebie i uwolnienia się od pokus, będących wynikiem bezczynności, ale przede wszystkim surową konieczność. Wieczny powrót sezonów rolniczych i związanych z nimi prac, powtarzanie z roku na rok, z pokolenia na pokolenie jednych i tych samych procesów wytwórczych podporządkowywało chłopów niezmiennej rutynie pracowitego żywota. Organiczny stosunek chłopa do ziemi był w niemałym stopniu uwarunkowany, prócz innych przyczyn, także i tym, że wykonywał on pracę ręczną, stale wymagającą od niego bezpośredniego wysiłku fizycznego, i nie było prawie żadnych środków technicznych, które mo-
PBACA — PRZEKLEŃSTWO CZY ZBAWIENIE?
głyby stać się rodzajem przekaźnika między człowiekiem a przyrodą.
Niesłuszne byłoby jednak widzieć w pracy średniowiecznego chłopa same tylko negatywne strony. Człowiek średniowieczny zdolny był również do poetyzowania swoich zajęć wytwórczych. Portale średniowiecznych katedr zdobią, obok postaci z Pisma św.^bareliefy i rzeźby przedstawiające pracowników zajętych wyko-"ywami^ToznorodnyGh prac rolniczych. Rzeźbiarskie kalendarze kolejno odtwarzają procesy wytwórcze, typowe dla poszczególnych miesięcy i pór roku. Orka, siew, żniwa, młocka, zbiór płodów, uprawa winorośli, sadzenie i okopywanie drzew, naprawa kosy, koszenie, łowy, wyrąb lasu — obrazy kontynuujące starodawną tradycję artystyczną, odświeżaną przez stałą nieprzerwaną obserwację, z których przebija niewątpliwe zainteresowanie artysty sprawami prostych ludzi pochłoniętych czynnościami produkcyjnymi. Człowiek oddzia-ływający na przyrodą swoją pracą sławi Stwórcę. Tak więc życie aktywne zajmuje miejsce tuż obok życia kontemplacyjnego. Obydwa są — choć w różnym stopniu — uświęcone. W katedrze w Chartres postacie błogosławionych mężów i pracowitych dziewic rozmieszczone są symetrycznie, przy czym dziewice — z prawej (wiadomo, że prawa strona cieszyła się większym szacunkiem niż lewa). Praca sukcesywnie znajduje też etyczno-religijną sankcję. Przedstawienie prac wiejskich odzwierciedlało niewątpliwie rosnącą świadomość własną ludu, docenianie przezeń znaczenia pracy wytwórczej w ogólnym porządku świata.
Pod presją nowego stosunku ludzi pracujących do własnej działalności również teologowie zaczynają poddawać rewizji swoje poglądy na pracę. Kiedyś głosili, powołując się na Biblię, że praca jest karą zesłaną na ludzi za grzechy. Jednakże w XII—XIII wieku w tej samej Księdze Rodzaju (2, 15) teologowie zaczęli znajdować nowe idee, w myśl których Adam uprawiał ogrody Edenu, tak więc praca, zanim stała się pokutą, była zajęciem błogosławionym przez Boga.
Powstaje więc „teologia pracy": praca jest miła Bogu; pierwszym robotnikiem był sam Stwórca, sum-mus artifex, „architekt świata". W katedrze w Laon
272 średniowieczne wyobrażenia o bogactwie i pracy
PBACA — PRZEKLEŃSTWO CZY ZBAWIENIE?
273
Bóg przedstawiony jest w postaci pracownika, który siedzi, odpoczywając po skończonej pracy, i liczy na palcach dni niezbędne do tworzenia. W klasztorach średniowiecznych można znaleźć wiele obrazów pracy rzemieślnika. Witraże w Chartres, ofiarowane katedrze przez cechy miejskie, przyrównują jakby mistrzów do świętych, bowiem praca ma swoją godność na równi ze świętością. W katedrze Notre Damę w Semur na witrażach w ogóle brak scen z żywotów świętych, za to we wszystkich szczegółach przedstawiono tu proces wytwarzania sukna.76 Niejednokrotnie pracę wytwórczą sławi się również w ikonografii, traktującej o rzeczach świętych. Należą do niej obrazy z budowy arki Noego albo wieży Babel. Artyści starają się pokazać zapał budowniczych dźwigających kamienie i wznoszących budowlę; twarze i postacie nie są zindywidualizowane, masa robotników porusza się tłumnie, wspólnym rytmem, ogarnięta wielkim natchnieniem i radością zbiorowej pracy. Przy wystroju katedr architekci i artyści nie mogli dobierać tematów całkiem swobodnie, bowiem katedra, pełniąca rolę „Biblii dla ubogich", mogła być udekorowana tylko w ścisłej zgodności z tezami i kanonami teologii. Fakt, że zajęcia rzemieślnicze i rolnicze mogły w domu bożym znaleźć godne miejsce, świadczy
0 wysokiej randze pracy, jako przykazania bożego, je
dnej z dróg prowadzących ku zbawieniu, jeśli jej cel
jest cnotliwy. Pracy wytwórczej sprzyjają siły wyższe,
toteż średniowieczne cechy obierały sobie świętych
w charakterze niebieskich patronów. Sama katedra, sła
wiąc Boga, równocześnie uwieczniała pracowitość, talent
1 doświadczenie człowieka, który ją zbudował.
Rehabilitacja aktywnego trybu życia świadczyła
0 rosnącej świadomości ludzi różnych profesji i należą
cych do różnych cechów. Znajduje wreszcie uznanie
nauka głosząca, że wszystkie zawody są godne chrześci
janina. Każdy człowiek ma swoje powołanie (uocatio)
1 dzięki niemu zostaje zbawiony.77
Wraz z uznaniem godności pracy fizycznej średniowiecze stopniowo zaczęło sobie uświadamiać ważność pracy umysłowej. We wczesnym średniowieczu panował pogląd, że działalność intelektualna nie wymaga materialnego wynagrodzenia. Przede wszystkim nie
mogli otrzymywać zapłaty nauczyciele, gdyż mądrość oceniano jako dar boży, którym — oczywiście — handlować nie należy; nauczycielowi wolno było jedynie wręczyć dar, jako dowód wdzięczności za przekazaną wiedzę.78 Jednakże pogląd taki mógł się utrzymać tylko do czasu, dopóki nauka i oświata były monopolem duchowieństwa; natomiast wraz z upowszechnieniem się szkół miejskich i wzrostem zapotrzebowania społecznego na ludzi wiedzy ten punkt widzenia został zrewidowany i zawód uczonego otrzymał prawa obywatelstwa na równi z innymi rzemiosłami. Wszelką zapłatę zaczęto uważać za legalną, jeśli otrzymywano ją pro labore. Wiadomo, jaką popularnością cieszyli się wybitni profesorowie uniwersytetów: do nich ściągali uczniowie z różnych krajów, ich wiedza robiła wrażenie nieograniczonej, na ich autorytet wciąż się powoływano. Przeciwstawienie „uczony" — „nieuczony" stanowiło jedną z głównych sprzeczności kultury średniowiecznej.
Mimo to stosunek do poezji pozostawał jeszcze przez dłuższy czas lekceważący, przeżyć z dochodów za twórczość było dla poety prawie niemożliwością — mógł on w zasadzie liczyć wyłącznie na podarki znakomitych panów. O życiu jednego z największych średniowiecznych poetów niemieckich Waltera von der Yogelweide zachowało się (oprócz jego utworów) jedno tylko świadectwo źródłowe: w rachunkach podróżnych biskupa z Passawy wymienia się pięć solidów darowanych poecie na kupno płaszcza.79 Sytuacja poety, jeśli nie pełnił funkcji nauczyciela w szkole, była zbliżona do sytuacji kuglarza. Wielu świeckich poetów było zresztą wędrownymi aktorami — wagantami, goliardami. Skargi na nędzę i wyrzeczenia, związane z twórczością poetycką, były w średniowieczu nie mniej częste niż w innych okresach. Natomiast poeta we wczesnym średniowieczu nie uświadamiał sobie jeszcze własnej roli, przeważała twórczość anonimowa. Współcześni wspominali czasem ppe-tów chwaląc (niekiedy czynili to sami poeci) ich cnoty rycerskie, czyny dokonane w czasie krucjat albo bogo-bojność, przy czym nie mówiło się wcale o tym, że chodzi o poetów. Dopiero w XII wieku sytuacja się zmienia, zaczyna wzrastać świadomość poety jako twórcy.80
Wspominaliśmy już wyżej o stosunku średniowie-
18 Kategorie kultury
275
274 ŚREDNIOWIECZNE WYOBRAŻENIA O BOGACTWIE I PRACY
cznych rzemieślników do wytworów swojej pracy, w sposób istotny różniącym się od obojętności robotnika i przedsiębiorcy w społeczeństwie burżuazyjnym do wytwarzanego przez nich produktu. Stosunkowo wąski zasięg średniowiecznego rynku miejskiego, rozpowszechnienie roboty na zamówienie, wysokie wymagania, które narzucał cech w stosunku do jakości wyrobów — takie były niektóre warunki, określające ów szczególny stosunek mistrza do dzieła swoich rąk. Nie wolno zapominać, że wyrób rzemieślniczy w ścisłym tego słowa znaczeniu był „rękodziełem": jak w rolnictwie, tak i w rzemiośle między wytwórcą i jego dziełem przez czas dłuższy nie istniało żadne, nawet najmniej skomplikowane pośrednie ogniwo techniczne, a wyrób wychodził bezpośrednio z rąk rzemieślnika, pracującego nad nim od początku do końca procesu wytwórczego. Taka manufaktura tworzyła oczywiście bardzo ścisły związek z mistrzem. Praca w cechu „nie osiągnęła jeszcze obojętnego stosunku do swojej treści".81 Gotowy produkt ucieleśniał nawyki i smak wytwórcy, był mu wewnętrznie bliski, odciskała się tu jego osobowość. Wszystko to prowadziło do określonej poetyzacji czy, jeśli kto woli, „heroizacji" działalności cechowej. Również momentów etycznych i estetycznych nie dało się wyeliminować z produkcji rzemieślniczej. Członków korporacji rzemieślniczych cechowało wysokie poczucie godności wykonywanej przez siebie pracy. Mistrz niechętnie rozstawał się ze swoim dziełem. „Stary chałupnik kłóci się o swoją fajkę, którą handlarz chciałby od niego odkupić."82 W każdym razie rzemieślnik nie mógł widzieć w gotowym produkcie samej tylko nagiej wartości wymiennej, środka otrzymania pieniędzy i innych dóbr. Pracując mistrz troszczył się nie o wzbogacenie się za wszelką cenę, ale o zapewnienie sobie godnej egzystencji. „Nasi poprzednicy nie byli głupcami — głosiła niemiecka tak zwana «Reformacja Zygmunta* — rzemiosło wymyślono po to, aby każdy przy jego pomocy zarobił na swój chleb powszedni, i nikt nie powinien wtrącać się do rzemiosła drugiego; tym sposobem świat pozbywa się nędzy i każdy potrafi się wyżywić." 8S Tak więc przede wszystkim rzemiosło istnieje nie dla konsumenta, ale dla samego mistrza, który dba o swoje dochody i o swoją godność.
PRACA - PRZEKLEŃSTWO CZY ZBAWIENIE?
Pojęcie godności obejmuje w tym wypadku, oprócz sytości i materialnego dostatku, również możliwość uczestniczenia w publicznych sprawach miasta we właściwych i ustalonych po temu formach. W tym społeczeństwie drobnych wytwórców produkt oceniany jest zazwyczaj poprzez wartość konsumpcyjną, a dopiero później jako wartość wymienna, i nie podlega zredukowaniu do tej ostatniej.84
Praca zawierała nie tylko ekonomiczne treści, mogła ona dostarczyć również moralnej satysfakcji. Mistrz, wykonujący jakiś majstersztyk, potwierdzając swoje prawo członkostwa w cechu, równocześnie ugruntowywał własną godność, pozycję społeczną, przynależność do korporacji. Właśnie jako członek grupy miał on możność określenia się jako jednostka prawna, jako osobowość ludzka. W tym społeczeństwie pracę rozumiano jako zbiorową odpowiedzialność społeczną: przez swoją działalność wytwórczą człowiek uczestniczy w życiu całości — cechu, miasta, społeczeństwa; daje to rzemieślnikowi poczucie ważności jego pracy. Z taką postawą można się zetknąć również u chłopów. Z początkiem XIV wieku pewien francuski chłop, na którym ciążyła klątwa kościelna, oświadczył, że wcale go to nie przeraża, gdyż „jego praca go zbawi".85 Praca, uważana przez kler za karę, która spotkała ród ludzki za popełnienie grzechu pierworodnego, dla chłopa — jak widać — jest środkiem, który otworzy przed nim bramy niebieskie i drogę ku zbawieniu duszy.
Mało tego: pracę traktowano też jako formę społecznej przewagi chłopów nad seniorami. Wiadomo, jaką popularnością cieszyły się w Anglii w XIV wieku kazania lollardów na temat:
Gdy Ewa przędła, Adam rył,
któż wtedy jaśniepanem był? 8r> :
Praca praojców nie jest tu uważana za przekleństwo, lecz odwieczne zajęcie człowieka, szlachcic zaś jest zbędnym członkiem społeczeństwa, gdyż nie spełnia żadnej pożytecznej funkcji i w ogóle w tej postaci nie został stworzony przez Boga. Za słowami Miltona, głoszącymi, że praca Adama w Raju jest „godłem jego do-
277
276 średniowieczne wyobrażenia o bogactwie i pracy
stojeństwa",87 stała wielowiekowa tradycja. Praca jest obowiązkiem chrześcijanina tak samo jak aktywna miłość, powiada Langland, poeta angielski z XIV wieku, w Widzeniu Piotra Oracza. Praca rolnika jest zajęciem zbożnym i tylko ona toruje drogę prawdzie. Swoją pracą Piotr Oracz zbawia wszystkich, „którzy pomagali mu orać czy plewić lub w inny sposób byli mu użyteczni".88 Nadmienialiśmy już wyżej, że rok rolniczy był równocześnie rokiem liturgicznym. Cykl przyrody i cykl produkcyjny łączyły się w jeden cykl religijnych obrzędów, ceremonii i świąt. Rozpoczęciu ważniejszych procesów produkcyjnych towarzyszyły modły i religijno--magiczne praktyki, zakończeniu zaś cyklu rolniczego — uroczystości i zabawy. Ustalony raz na zawsze rytm życia zdawał się być ustanowiony przez Boga i tym samym nabierał moralnego zabarwienia.
W warunkach społeczeństwa antagonistycznego praca budziła jednak również emocje negatywne. Była to z punktu widzenia chłopów praca w znacznym stopniu * niewolnicza, nadmierna: wymagająca znacznie więcej wysiłku, niż to ich zdaniem było konieczne, żeby rozliczyć się z panem. Adalberon, biskup Laon, rozwijając naukę o organicznej budowie społeczeństwa, w którym wszystkie warstwy — duchowieństwo, rycerstwo i chłopi — służą potrzebom całości, przyznawał: „Obowiązkiem nie wolnych jest dostarczanie całego złota, żywności i odzieży... Ten nieszczęsny stan nie posiada niczego, co nie zostało zdobyte ciężką pracą... Któż zliczy... wszystkie kłopoty, przekleństwa i męki, jakie muszą znosić biedni poddani?" 89 Powstania chłopskie w średniowieczu wybuchały przede wszystkim na skutek oporu chłopów zmuszanych do wykonywania dodatkowej pracy. Społeczna utopia średniowiecza łączyła się z marzeniem o szczęśliwym bycie, w którym nie trzeba będzie pracować. Szczęśliwa kraina Cockaigne czy Schlaraf-fenland, o których krążyły baśnie i legendy, to kraj, w którym nikt nie pracuje, gdzie wszystkiego jest w bród, a „pieczone gołąbki same wpadają do gąbki". W państwie „piątej monarchii" rewolucyjnych sekcia-rzy schyłku średniowiecza ciężka praca miała nie istnieć, a ziemia powinna być własnością wszystkich.
Nie wolno też przy tym pomijać specyficznej na-
BÓG I MAMONA
tury dodatkowego czasu pracy w odniesieniu do średniowiecza. W społeczeństwie rozwijającym się na naturalnej gospodarce, tradycyjnym z samej swej istoty, praca nie mogła pochłaniać tak znacznej ilości czasu, jak w społeczeństwie wczesnokapitalistycznym.90 Ogólnie wiadomo, jak wiele było dni wolnych od pracy: do ich liczby, obok niedziel, należały różne inne święta kościelne. W sumie przez około jedną trzecią dni w roku praca była zabroniona; za to w dni pracy zajęcia mogły się przeciągać bardzo długo. Zgodnie ze statutami cechowymi rzemieślnicy pracowali od wschodu do zachodu słońca. Powolnie rozwijającemu się społeczeństwu, z jego specyficznym stosunkiem do czasu, pośpiech w pracy nie był znany. Ważna tu była solidność i jakość dzieła, dążenie rzemieślnika do tego, by osiągnąć szczyty doskonałości, wznieść się do poziomu sztuki. Dzieło ceniono przede wszystkim w aspekcie jakościowym, a nie ilościowym. Poprzednio już wspominaliśmy, że pojęcia „rzemiosło" i „sztuka" w tamtym okresie nie były jeszcze od siebie oddzielone. Produkt powinien nosić na sobie piętno indywidualności swego twórcy i być jego godnym. Rzecz nie przesłania swego twórcy, lecz jest z nim organicznie związana.
Tak oto średniowiecze nadawało pojęciu pracy w życiu zupełnie nowy sens. Z przekleństwa ciążącego nad ludzkością praca stawała się powołaniem. Uświadomienie sobie społecznego szacunku, jaki przynosi działalność wytwórcza, było składową częścią ogólnego procesu wzbogacania się świadomości ludzkiej. Jednakże to podwyższenie społecznej oceny pracy było do schyłku wieków średnich niczym więcej, jak tylko tendencją: w warunkach feudalnych praca nie mogła uzyskać całkowitej rehabilitacji.
5. Bóg i mamona
Ph. Wolff nazywa średniowieczną europejską cywilizację „cywilizacją^ pracy.91 Jest to niewątpliwie prawda, wymaga ona jednak uściślenia. Należałoby raczej powiedzieć — cywilizacja pracy drobnych chłopów i rzemieślników. Zasady etyki gospodarczej średniowie-
278
ŚREDNIOWIECZNE WYOBRAŻENIA O BOGACTWIE I PRACY
BÓG I MAMONA
279
cze w całości zapożyczyłq_u wczesnego chrześcijaństwa, lecz ich ogromnego wpływu na przestrzeni całego oKre^ su feudalnego nie można chyba tłumaczyć samą tylko siłą tradycji i wiarą w autorytety kościelne. Zasady te, jak się okazało, pod wieloma względami odpowiadały potrzebom drobnych wytwórców. Pozytywna ocena pracy jako środka osiągnięcia zbawienia oraz jako jedyrre^ go etycznie uzasadnionego źródła własności, uznanie faktu słuszności posiadania dobytku w ilości niezbędnej do zaspokojenia osobistych potrzeb, wynoszenie ubóstwa ponad bogactwo — wszystko to znajdowało odpowiednią glebę w świadomości drobnych wytwórców i nadawało ich pracy wysoką wartość duchową. Klasie panującej, pędzącej próżniaczy tryb życia kosztem chłopów i rzemieślników, nie odpowiadała żadna z tych zasad. JFeudałowle i ludzie zamożni muszą więc płacić tym, których ciemiężą, moralną danin£. Dobroczynność, hojność, modlitwy i pokuta, pielgrzymka, poświęcenie młodszych synów do stanu duchownego, a córek do klasztoru, zapis testamentowy na rzecz Kościoła, wreszcie nałożenie szaty zakonnej przez szereg szlachetnie urodzonych osób — oto niektóre tylko sposoby kompensacji za występki nieodłącznie w myśl poglądów średniowiecznego chrześcijaństwa towarzyszące bogactwu i wysokiej pozycji społecznej. Potrzeba takich aktów ekspiacji była ogromna także w samej klasie feudałów, szukających wewnętrznej harmonii z wymogami religii, którym przeczyło ich zwykłe postępowanie. 92 Niższe warstwy społeczeństwa odczuwały niewątpliwie moralną satysfakcję, widząc kajających się magnatów, o ileż bardziej dalekich od osiągnięcia zbawienia niebieskiego niż biedacy.
Oczywiście Kościół nie wymagał od nikogo dosłownego respektowania w praktyce ideałów ewangelicznego ubóstwa i wyrzeczenia się swego majątku. Chodziło o duchową interpretację tego ideału. Już Klemens z Aleksandrii, zastanawiając się nad tym, „który bogacz może osiągnąć zbawienie?", powiedział (w nawiązaniu do słów Chrystusa, przemawiającego do bogatego młodzieńca: „Jeśli chcesz być doskonały, idź, sprzedaj, co posiadasz, i rozdaj ubogim", Ewangelia św. Mateusza, 19, 21): chodzi nie o to, żeby porzucić'
dobytek i uwolnić się od bogactwa, najważniejsze to „usunąć z duszy fałszywe poglądy na bogactwo, chciwość i pożądanie majątku, tęsknotę za nim, chwasty życia, zagłuszające posiew Słowa". 9S Tak więc najważniejsze było, by duchowo uniezależnić się od bogactwa, oprzeć się jego zniewalającej mocy; nie trzeba jednak odrzucać majątku, gdyż może on być użyteczny także bliźniemu i z jego pomocą można dokonać wiele dobrych uczynków. Natura bogactwa tkwi „w tym, żeby służyć, a nie panować". Sztuka zdobywania pieniędzy, uczył św. Tomasz z Akwinu, ma znaczenie drugorzędne w porównaniu ze sztuką korzystania z pieniędzy, uczynienie zaś z pieniądza, jako środka —• celu, znaczyło skazać duszę ludzką na potępienie.94
Tak więc cały problem sprowadzał się do tego, jak korzystać z bogactwa, jakim celom ma ono służyć.
Określanie średniowiecza jako cywilizacji drobnych posiadaczy-wytwórców potwierdza się przy analizie jej stosunku do pieniądza i dysponowania nim. Jeśli w średniowieczu jakiś rodzaj zamożności mógł wzbudzić określone podejrzenia natury etycznej, to dotyczyło to najbardziej zasobów pieniężnych. Handel odgrywał w ówczesnym społeczeństwie ogromną i wciąż rosnącą rolę, a warstwa kupiecka w miastach przekształciła się z czasem w znaczną siłę społeczną, wywierającą wpływ również i na życie polityczne. Jednakże na przestrzeni całego średniowiecza utrzymywało się znaczne .uprzedzenie wobec ludzi zajmujących się nie pracą wytwórczą, lecz handlem, a w szczególności operacjami bankowymi. Handel ma w sobie coś szpetnego, haniebnego, brudnego, pisał Sw. Tomasz z Akwinu.95 To Kain według Biblii uważany był za założyciela pierwszego miasta. Według pewnego angielskiego kazania z XIV wieku: .„Bóg stworzył duchownych, rycerzy i rolników; szatan zaś — mieszczan i lichwiarzy..."96 Taki stosunek do ludzi pieniądza jest szczególnie charakterystyczny właśnie dla drobnych wytwórców, których bogactwo stanowi zawsze rezultat własnej pracy; w społeczeństwie agrarnym pieniądze nieuchronnie otrzymują ocenę niższej i nieszlachetnej formy własności w porównaniu z posiadaniem ziemi. W miarę
281
280 ŚREDNIOWIECZNE WYOBRAŻENIA O BOGACTWIE I PRACY
rozwoju kapitał handlowy i lichwiarski począł zagrażać gospodarczej samodzielności drobnych posiadaczy, przez co ich wrogość wobec niego ciągle rosła.
Dla zrozumienia tej nieustannej podejrzliwości, z jaką w średniowieczu odnoszono się do bogactwa pieniężnego, należy wspomnieć o niektórych podstawowych zasadach filozoficzno-etycznych tej epoki. Była to, przede wszystkim, zasada dominacji tego, co ogólne, nad jednostkowym. Część nie istnieje samodzielnie i nie jest autonomiczna, ale włączona do pewnej zbiorowości. Podobnie jak przyroda, tak i społeczeństwo stanowi zamknięty kompleks, od którego zależą składające się nań elementy. Nawet ziarnko piasku jest odbiciem całości i ucieleśnia najwyższą mądrość Stwórcy, który powołał świat z harmonijną zgodnością i zwartością wszystkich jego części, To, co pojedyncze, sens i znaczenie otrzymuje od tego, co ogólne. W sprawach ludzkich unwersitas ma przewagę nad składającymi się na nią jednostkami. Człowiek w średniowiecznym społeczeństwie nie stanowił w pełni samodzielnej jednostki, w sobie samej znajdującej podstawy bytu. Nieograniczony indywidualizm społeczeństwa burżuazyjnego był całkowicie obcy członkowi społeczeństwa feudalnego. Jego osobiste interesy były w większym lub mniejszym stopniu podporządkowane interesom całości — grupy, korporacji, społeczeństwa, Kościoła, narodu. Ten, kto troszczy się o dobro ogólne, osiąga również własne szczęście, gdyż ostatnie nie jest możliwe bez pierwszego ani wbrew niemu.97 Uniwersalizm średniowieczny miał więc nie tylko społecz-no-praktyczny, ale i konceptualny charakter. Świat widziano przede wszystkim jako całość, aby dopiero później przejść do poszczególnych jego części, gdyż tylko całość była rzeczywista, jednostki zaś stanowiły produkt tej rzeczywistości, z której należało je dopiero wyodrębnić myślowo.98
Łączy się z tym inna zasada, o której mówiliśmy już poprzednio — zasada panowania powszechnej sprawiedliwości. Świat zbudowany jest na sprawiedliwości i naruszenie jej grozi ogólnym chaosem i zniszczeniem. Sprawiedliwość zawiera w sobie równocześnie pierwiastek etyczny i kosmiczny, któremu powinna być pod-
BOG I MAMONA
porządkowana cała działalność człowieka. Zaniedbanie tej zasady oznaczało pogwałcenie boskiego porządku i praw natury. Sprawiedliwość była pojęciem nader szerokim i różnorodnym. Przez sprawiedliwość rozumiano zarówno błogosławieństwo boże, jak i podstawy ustroją politycznego i praworządności, a także jedną z głównych cnót chrześcijańskich — czystość i świątobliwe życie, osobistą sprawiedliwość, przejawiającą się w"sposobie postępowania wobec innych, stan prawości oraz wrodzone dążenie ku dobru wszystkich istot bożych; Hugon od Sw. Wiktora społeczną sprawiedliwością nazywał „to, na czym opiera się harmonia całości i co nie pomija nikogo w zasługach"." Sprawiedliwość uważano za kategorię ponadosobową, której podporządkowane są wszystkie czyny i myśli poszczególnych ludzi. Dzięki temu w zasadzie sprawiedliwości mógł się urzeczywistnić stosunek części do całości: w imię wymogów wyższej sprawiedliwości jednostka powinna podporządkować swoje interesy interesom zbiorowości. Nie oznaczało to jednak zaniedbania ostatecznego celu ludzkiego bytu — zbawienia swojej własnej duszy, ale wyrażało ideę, w rnyśl której nikt nie ma prawa dowolnie dysponować tym, co posiada: Jednakże ówczesna nauka o sprawiedliwości w jej średniowiecznej interpretacji nie miała nic wspólnego z pojęciem równości. Teologowie radykalnie rozgraniczali bezgrzeszny stan pierwszych ludzi przed popełnieniem grzechu pierworodnego, od stanu ludzkości po jej upadku. W tym drugim stanie nieunikniona stała się zarówno własność osobista, jak i nierówność ludzi, spowodowana pochodzeniem, sukcesem, stanem majątkowym. Dla katolickich myślicieli nierówność ludzi na ziemi jest aksjomatyczna.
Omówione zasady tworzyły formę pojęciową, w jaką zastygły koncepcje średniowiecznych teologów, a zwłaszcza rozwijane przez nich założenia o „sprawiedliwej cenie" i niedopuszczalności lichwiarskich zysków. Materiał wyjściowy dla swoich konstrukcji czerpali^ oni z Ewangelii, będącej źródłem wszelkiej mądrości średniowiecznej. „Wszystko więc, co byście chcieli, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie" (Ewangelia św. Mateusza, 7, 12).
283
282
ŚREDNIOWIECZNE WYOBRAŻENIA O BOGACTWIE I PRACY
Dla katolickiej teologii charakterystyczne było jednakże dążenie do tworzenia norm moralnych, opartych nie tylko na odwoływaniu się do objawienia bożego i woli Stwórcy, ale również na racjonalnych rozważaniach i analogiach. Dlatego też duże znaczenie przywiązywali teologowie do analizy ludzkiej natury i istoty rzeczy, wychodząc z założeń rozumu i zasad prawa naturalnego. W ślad za Arystotelesem św. Tomasz z Akwinu uważał sprawiedliwość za czynnik proporcji i równoważenia stosunków między ludźmi, wzajem oddających sobie to, co każdemu należne. W tym sensie pojęcie justitia dawało się zastosować także do spraw handlowych. Stosunki materialne powinny się kształtować na zasadzie pomocy wzajemnej i równo-rzędności służb i usług, lecz nie na jednostronnej ko-•rzyści i wyzysku. Punktem wyjścia była tu znowuż sprawiedliwość, „stałe i niewzruszone pragnienie dawania każdemu tego, do czego ma on prawo". 10°
Mówiąc ściśle, średniowieczna teologia nie znała i nie sformułowała żadnej doktryny ekonomicznej w dosłownym znaczeniu. Działalność gospodarcza nie miała więc dla scholastyków samodzielnego znaczenia, i nie mogła występować w ich świadomości jako cel analizy. Sprawami lichwy i cen, podobnie jak zagadnieniami pracy i własności, zajmowali się teologowie tylko o tyle, o ile łączyły się one z rzeczami wyższymi i ostatecznymi sprawami bytu. Dlatego też nie ma podstawy doszukiwania się w średniowieczu istnienia myśli polityczno-ekonomicznej lub nauk ekonomicznych. Teologom zależało nie tyle na stworzeniu teoretycznej podbudowy dla praktyki gospodarczej, ile na narzuceniu jej swoich wpływów przez podporządkowanie ideałom religijno-etycznym i rozstrzygnięcie sprawy kształtowania cen zgodnie z metafizycznym pojmowaniem wartości. Według nich społeczeństwo tworzy pewien organizm duchowy, a nie mechanizm ekonomiczny, w wyniku czego działalność gospodarcza winna podlegać kontroli i ograniczeniu w myśl przesłanek etycznych. W tym kontekście ekonomika nie jest w ogóle samodzielną rzeczywistością, znaczenia nabiera ona jedynie w ramach o wiele szerszej idealnej całości.101
BÓG I MAMONA
Zagadnienia ekonomiczne znajdowały więc wyraz w kategoriach zachowania ludzi.
Mówiliśmy tu wyłącznie o analizie pojęcia sprawiedliwości; ale stosunek teologów do własności prywatnej — jak widzieliśmy — też określony był przez kategorię wyższej sprawiedliwości: własność jest złem z punktu widzenia dobra ogólnego, które zgodne jest z porządkiem ustanowionym przez Boga („Na skutek niesprawiedliwości jeden człowiek nazwał swoją własnością to, drugi — tamto — pisał Klemens z Aleksandrii — i w ten sposób nastąpił podział między ludźmi" 102); skoro jednak natura ludzka w stanie grzechu jest niedoskonała, wypada tolerować własność prywatną.
Pieniądze same w sobie nie są ani złe, ani dobre, ocenie moralnej mogą być poddane dopiero wówczas, gdy się ich używa; pieniądze są złe, jeśli rodzą chciwość i naruszają to, co zwiemy sprawiedliwością. Średniowieczni teologowie zgadzają się, że handel jest niezbędny dla istnienia społeczeństwa. Któż jednak będzie uprawiał handel, jeśli nie osiągnie zysku? Zachodzi pytanie, kiedy zysk jest dopuszczalny? Odpowiedzi, jakich udziela Sw. Tomasz z Akwinu i inni teologowie, sprowadzają się do tego, że ostatecznym kryterium oceny jest dobro ogólne. Handel został wprowadzony dla powszechnej korzyści; zysk z handlu jest uzasadniony, jeśli służy on pożytkowi ogólnemu (pu-blicam utilitatem), jeśli jest umiarkowany i może być potraktowany jako sprawiedliwe wynagrodzenie za ryzyko, wkład pracy i koszty (stipendium laboris), mające zapewnić byt człowiekowi; oprócz tego zysk z handlu mogą usprawiedliwiać charytatywne cele, na które zostanie on przeznaczony. Chciwość i chęć wzbogacenia są grzechem, i handel, pragnący zadośćuczynić tym niskim pobudkom, jest bezwarunkowo potępiony. Jak rozpoznać jednak zamiary handlu? Kiedy kończy się dążność służenia ogółowi w zamian za umiarkowaną nagrodę, a zaczyna się wzbogacenie?
Już Ojcowie Kościoła zetknęli się z dylematem nie do rozwiązania: „Jeśli wyeliminować szukanie korzy-ścij zniknie zainteresowanie dla szukania zysku; a skoro nie będzie zainteresowania zyskiem, zaniknie bo-
285
284 ŚREDNIOWIECZNE WYOBRAŻENIA O BOGACTWIE I PRACY
dziec do zajmowania się handlem" (Tertulian). Kupiec nic nie dodaje do wartości towaru, jeśli więc otrzymuje zań więcej, niż sam zapłacił, wyrządza krzywdę drugiemu — handel jest więc nieuchronnie związany z oszustwem i dlatego „jest niebezpieczny dla duszy" (św. Hieronim).103 Wątpliwe, by kupiec mógł być miły Bogu — twierdził św. Jan Złotousty.104 Takich kłopotów nie miało prawo rzymskie, wychodzące z zasady praktycznego egoizmu jednostki, zmierzającej każda do swojego celu. Rzymscy prawnicy nie widzieli nic przeciwnego prawu w tym, żeby uczestnicy transakcji handlowej próbowali podejść się nawzajem i obłowić się cudzym kosztem — o etycznym czy amoral-nym aspekcie takiego postępowania w ogóle nie było mowy.
Te właśnie problemy znalazły się w centrum zainteresowania teologii chrześcijańskiej: prawo nie może istnieć bez wewnętrznej moralnej sprawiedliwości. Sam handlujący powinien w pierwszym rzędzie w duszy swojej rozstrzygnąć to, czy kierujące nim motywy są grzeszne czy zbożne. Jednakże zarówno Kościół, jak i władze nie uchylały się od ingerencji w bieg spraw handlowych. Kościół wielokrotnie osądzał spekulację, władza państwowa na przestrzeni całego średniowiecza podejmowała próby reglamentacji cen, przede wszystkim na artykuły pierwszej potrzeby. Taką politykę państwa dyktowały względy praktyczne, częste niebezpieczeństwo głodu i towarzyszących mu zaburzeń społecznych. Wolność przedsiębiorcy i swoboda praktyki handlowej są równie obce społeczeństwu średniowiecznemu jak nieograniczona własność prywatna. Uzasadnienie dla swojej ingerencji w sprawy handlu władze znajdowały w przedstawionych wyżej zasadach sprawiedliwości i dobra publicznego, a także w naukach i w wypowiedziach Ojców Kościoła i w Ewangelii.
W średniowieczu szeroko stosowano pojęcie „sprawiedliwej ceny", które miało jednocześnie etyczny, prawny i ekonomiczny sens. Nigdy jednak nie udało się ustalić ścisłej treści tego pojęcia; było ono nieokreślone i płynne, podobnie jak niejasna pozostawała dla średniowiecznych myślicieli i polityków różnica między wartością towaru a jego ceną rynkową. Analiza
BÓG I MAMONA
wyobrażeń o „justum pretium" wykazuje, że pod tym ostatnim rozumiano cenę aktualną, ukształtowaną przez rynek w okresie trwałej koniunktury, kiedy spekulacja nie mogła doprowadzić do gwałtownych skoków cen na towary.105 Przeciwnie, „niesprawiedliwa cena" jest rezultatem nieuczciwych machinacji osób, usiłujących zagarnąć maksymalne zyski. Warto przy tym zaznaczyć, że „sprawiedliwa cena" powinna być określona z udziałem ludzi znających się na rzeczy i szanowanych, a więc znowuż dostosowana do prawdy i powszechnej sprawiedliwości. Cena, czyli wartość rzeczy, jak uczyli — w ślad za Arystotelesem — średniowieczni myśliciele, określana jest potrzebami ludzkimi. Tak więc źródło wartości tkwi przede wszystkim w człowieku i tylko częściowo — w obiektywnych cechach towaru; jednakże miarą jego wartości jest zapotrzebowanie nie indywidualne, ale zbiorowe.
Wszystko to było względnie uporządkowane do czasu, póki wymiana przeważnie odbywała się bezpośrednio między wytwórcą i konsumentem, póki rzemieślnik pracował głównie dla znanego mu nabywcy, na obstalunek, albo przekazywał swój wyrób drugiemu rzemieślnikowi, który kontynuował jego obróbkę. W takich wypadkach prawdopodobnie nie było już tak trudno ustalić wartości towaru, uwzględniając umiarkowany zarobek majstra, i można było mówić o godziwym wynagrodzeniu za pracę. Tu ceny nie podlegały zbytnio wpływom wolnej i nie kontrolowanej gry bezosobowych sił na rynku. Dlatego powstawało wrażenie, że ceny nie ulegają zmianie i można je ustalić raz na zawsze. Do zapisów prawa zwyczajowego we wczesnym średniowieczu wielokrotnie wnoszono ceny najróżniejszych rodzajów dobytku: od bydła po broń i niewolników. Prawdopodobnie w tych zabytkach prawa ustalano maksymalne wyceny. Ogólny popyt na dany towar i wynagrodzenie za pracę przy jego wykonaniu i transporcie stanowiły wystarczające kryterium dla określenia ceny.
Sw. Tomasz z Akwinu 106 i inni teolodzy XIII wieku uczyli, że kompensacja za wkład pracy to jeden z aktów sprawiedliwości. W tych warunkach pojęcie „sprawiedliwej ceny" miało sens. Naturalnie, że kato-
287
286 średniowieczne wyobrażenia o bogactwie i pracy
liccy doktorowie upatrywali ideał w gospodarce samowystarczalnej. Akwinata uważał, że najlepiej byłoby, gdyby każdy naród wytwarzał tyle, by nie musiał przywozić z zewnątrz. Transakcje handlowe powinny bazować na zwykłym zobowiązaniu. Słabo rozwinięty handel w warunkach gospodarki naturalnej uważano za stan idealny. Jednakże wraz z rozwojem działalności handlowej i skomplikowaniem się stosunków między wytwórcami i konsumentami rola kupca--pośrednika rosła i pojęcie „sprawiedliwej ceny" stawało się mało przydatne. Zastosowanie abstrakcyjnych pryncypiów do szczególnie pragmatycznej sfery, jaką był handel, musiało wywołać masę wątpliwości, przy czym ich teoretyczne rozważenie stało się udziałem tychże teologów i jurystów; pogodzenie zasad religij-no-etycznych z wymogami życia materialnego nie było wcale łatwe. Warto zwrócić uwagę, że próby odrodzenia w teorii zanikającego już ideału ekonomicznej „niewinności", bezgrzesznego postępowania, stają się szczególnie uporczywe właśnie w XIII w., kiedy handel, obrót pieniężny nabrały ogromnego znaczenia.
Kościelny zakaz pobierania lichwiarskiego procentu uzasadniały słowa Chrystusa: „...pożyczajcie, niczego się nie spodziewając" (Ewangelia św. Łukasza, 6, 35). Operacja pieniężna mogła więc mieć tylko charakter bezinteresownej przysługi, przyjacielskiej pożyczki. Pobieranie procentów od wypożyczonej sumy (oprócz samorzutnych upominków w dowód wdzięczności) było potępiane jako zysk grzeszny. Jeśli kupiec, sprzedając towar drożej, niż go kupił, mógł jeszcze usprawiedliwiać się kosztami związanymi z jego przechowaniem i przewozem, koniecznością otrzymania wynagrodzenia za okazane usługi, to lichwiarz w oczach średniowiecznych teologów nie znajdował żadnego wytłumaczenia. Zyski lichwiarzy są niemoralne i grzeszne, gdyż uzyskują je nie trudząc się i „zarabiają pieniądze zarówno w czasie snu", w święta, jak i w dni targowe. Lichwiarstwo traktowano jak handel pieniędzmi, a więc przekazywanie prawa własności do nich; stąd pochodzi swoista etymologia terminu mutuum „pożyczka",: „mutuum nazywa się dlatego, że moje (meum) staje się ! twoim (tuum); quasi de meo tuum".107 Ale niespra-
BÓG I MAMONA
wiedliwością jest żądać oprócz wynagrodzenia za sprzedaną rzecz jeszcze i zapłaty za korzystanie z niej; to tak samo, jakby sprzedając komuś wino, oprócz zwykłej ceny pobierać jeszcze zapłatę za jego wypicie. Pieniądze uważane były w średniowieczu za coś użytkowego; średniowieczni myśliciele uważali za Arystotelesem pieniądze za rzecz bezpłodną (nummus non parit num-mos), ich jedynym przeznaczeniem jest służyć za środek wymiany. Inny racjonalny argument przeciwko lichwiar-stwu wymieniliśmy już wyżej: lichwiarz, w istocie, obławia się sprzedając czas, ponieważ, pożyczywszy pieniądze, po określonym czasie otrzymuje je z powrotem i żąda procentów. Nikomu jednak nie wolno handlować czasem, który jest tworem bożym, oddanym na powszechny użytek. Handel czasem to „wynaturzenie ustalonego porządku rzeczy" (św. Bonawentura).108
Zakaz uprawiania lichwy, z początku obowiązujący tylko osoby duchowne, wkrótce objął wszystkich chrześcijan. Za Karolingów lichwę potępiał już nie tylko Kościół, ale i władze świeckie. W ciągu całego średniowiecza grzech lichwiarstwa demaskowały sobory kościelne, bulle papieskie, wystąpienia kaznodziejów i teologów. Dante przyrównuje Kaors (Kahors) — miasto, którego finansiści słynęli z lichwy, do Sodomy i skazuje lichwiarzy na równi z tymi, co uprawiają symonię, fałszerzami i stręczycielami na męki w szóstym kręgu piekieł: „... Lichwa z ujmą jest bożej dobroci..." „zaś lichwiarz właśnie karność wypowiada Naturze..." 109
Jednakże lichwę bezwględnie osądzali tylko teologowie. Średniowieczni juryści — legiści, studiujący prawo rzymskie, i kanoniści — znawcy prawa kościelnego, pod wieloma względami mieli inny, mniej rygorystyczny punkt widzenia. Prawo rzymskie tolerowało swobodną działalność handlową i lichwiarską, powołując się na suwerenną wolę uczestników operacji handlowej. Juryści i kanoniści bolońscy z XII i XIII wieku utrzymywali, że „kontrahenci mogą w sposób nieumyślny oszukać się nawzajem" i „pomylić się" przy ustalaniu ceny, nawet działając „sumiennie", to znaczy czyniąc tak bez zamiaru oszukania. Zresztą wśród samych teologów nie było jednomyślności, zarówno
289
288 ŚREDNIOWIECZNE WYOBRAŻENIA O BOGACTWIE I PHACY
w stosunku do argumentów przeciw zyskom z procentów, jak i stopnia,, w jakim należało lichwę potępić. Teoretycy zajmujący się tymi zagadnieniami stykali się ze znacznie odmiennym ich interpretowaniem przez „prawo boskie" (lex divina) i przez „prawo ludzkie" (lex humana): w świetle pierwszego usura była tylko grzechem i złem, podczas gdy drugie oceniało operacje pieniężne bardziej elastycznie, uwzględniając faktyczne potrzeby rozwijającej się gospodarki towarowej. Prawo ludzkie nie jest w stanie zabronić wszystkiego, co narusza doskonałość cnót, gdy jednocześnie prawo boskie niczego nie pozostawia bez kary i domaga się pełnej sprawiedliwości.
Szczególne znaczenie przywiązywano do intencji: pomyłka przy ustalaniu ceny sama przez się nie była jeszcze grzechem, ważny był stan sumienia uczestników transakcji. Lichwiarstwo wyrasta z nadziei na zysk i wszelkie podstępy i krętactwa skierowane na zatajenie otrzymanych procentów nie są w stanie ocalić duszy lichwiarza. Kościół nie uznawał żadnych kompromisów z lichwiarzami, zabraniając im nawet cedowania nagromadzonych pieniędzy na cele dobroczynne. Od nich, jak i od ich potomków żądano, aby wszystko, co zagarnęli w postaci odsetek, zostało zwrócone ograbionym przez nich dłużnikom. W XV wieku, kiedy we Florencji lichwiarstwo nabrało niespotykanego dotąd rozmachu, tamtejszy arcybiskup Antoni zaatakował je z jeszcze większą żarliwością i wrogością niż jego poprzednicy — teolodzy z XIII i XIV wieku. Pomnożenie pieniędzy poprzez lichwę wydaje się być czymś cudownym, pisał on, gdy w rzeczywistości jest to dzieło rąk szatana. O pewnej rodzinie lichwiarzy biskup Antoni mówił, że cztery pokolenia tego rodu skazano na męki piekielne za to, że nie zwrócili bogactw, które zagarnął ich grzeszny przodek.110 Kościół nie ograniczał się wyłącznie do potępienia i wyklęcia lichwiarzy ze swego łona; w XIII wieku władze świeckie niejednokrotnie rozprawiały się z lichwiarzami, pociągając ich do odpowiedzialności sądowej. Wielu lichwiarzy spotkała społeczna izolacja.
Rozumie się, że osądzenia i zakazy kościelne nie były dość silne, by powstrzymać rozwój lichwiarstwa,
BÓG I MAMONA
czy — tym bardziej — zlikwidować je. Sam fakt, że z upływem czasu ton wystąpień potępiających stawał się coraz ostrzejszy, świadczy o niemożności wykorzenienia grzechu, przeciw któremu były one kierowane. Niemniej jednak ataki na ściągających procenty wywierały hamujący wpływ na rozwój bankierstwa.1U Zdaniem tak poważnego autorytetu, jakim był w historii operacji finansowych R. De Roover, średniowiecznego bankierstwa nie da się w ogóle zrozumieć bez uwzględnienia doktryny kościelnej, potępiającej nadmierne zyski. Bankierzy i lichwiarze nie mogli sobie pozwolić na zignorowanie tych zakazów i, nie rezygnując ze swoich praktyk, musieli szukać okrężnych dróg, które pozwoliłyby im osiągać zyski bez ściągania na siebie gniewu kleru — głównego rzecznika oficjalnej moralności. W konsekwencji cała struktura operacji bankowych nabrała specyficznego charakteru.112
W warunkach, kiedy najmniejsza żądana podwyżka, wykraczająca ponad wysokość pożyczonej kwoty, uważana była za wyzysk (ąuidąuid sorti accedit, usura est), należało uciekać się do różnego rodzaju kombinacji, przy których lichwiarski procent byłby ukryty. Jedną z najbardziej rozpowszechnionych metod osiągnięcia zysków bez jawnego ściągania procentów była wymiana czeków, płatnych w innym mieście, a nawet w innym państwie i — co za tym idzie — w innej walucie. Procenty wliczano przy tym do sumy długu. Istota tych operacji polegała na tym, że transakcja wymiany nie była pożyczką, zaś wymiana pieniędzy czy kupno-sprzedaż obcej waluty nie podlegały potępieniu Kościoła. W księgach sprawozdawczych Medyceuszów czy innych włoskich domów bankowych można znaleźć wiele tysięcy zapisów o wymianie waluty, nie ma jednak żadnej wzmianki o pobranym procencie. Rejestrowano tylko „dochód i koszty wymiany". Taki sposób prowadzenia interesów był nadzwyczaj niewygodny: komplikował całą operację i sposób jej legalizacji, zwiększał wydatki i wymagał dodatkowego czasu i zabiegów przy prowadzeniu rachunków. Najbardziej istotny był jednak fakt powiększania się ryzyka związanego z transakcją pieniężną, w której obok kredy-tora i dłużnika wymagana też była obecność korespon-
19 Kategorie kultury
291
290 średniowieczne wyobrażenia o bogactwie i pracy
denta, przez którego strony prowadziły układy. Kredy-tor stawał się przy tym zależny od dłużnika, który zdawał sobie sprawę, że w razie nie zwrócenia długu pożyczający będzie się obawiał pociągnąć go do odpowiedzialności sądowej. Odbijało się to na kosztach pożyczki, gdyż bankierzy w ten sposób starali się zabezpieczyć przed ewentualnymi stratami. Rozwój ban-kierstwa odbywał się więc w niezdrowej atmosferze, toteż częstym zjawiskiem bywało bankructwo tego czy innego wielkiego domu bankowego, który nie był w stanie ściągnąć wypłaconych pożyczek. Niekiedy niewypłacalnym ogłaszał się nawet koronowany dłużnik.
Potężnych bankierów publicznie nie uważano za lichwiarzy, wybiegi, jakich używano pożyczając pieniądze na procent, były dostępne tylko ludziom posiadającym ogromne kapitały oraz przedstawicielstwa w innych miastach i krajach. Toteż w czasie, kiedy wielkim kombinatorom udawało się uniknąć oskarżenia o pobieranie procentów, drobni lichwiarze pozbawieni byli takich możliwości i na ich właśnie głowy spadała przeważna część klątw kościelnych i pogardy społeczeństwa. Jednakże nieczyste sumienie odzywało się często również u bogatych finansistów: zachowała się znaczna ilość testamentów, w których ich wystawcy nakazują swoim spadkobiercom wyrównanie szkód, jakich przyczyniła dłużnikom ich działalność. Liczba tych zapisów zmniejsza się we Włoszech od połowy XIV wieku — widocznie bankierzy nie rezygnowali ze swojej działalności i coraz rzadziej odczuwali wyrzuty sumienia z powodu własnych nieuczciwych machinacji.
Kupcy i bankierzy Francji i Hiszpanii byli bardziej wrażliwi na zakazy kościelne, nierzadko porozumiewali się z klerem na temat dopuszczalności tej czy innej operacji, a niektórzy, jak na przykład kupiec hiszpański z XVI wieku Simon Ruiz, nawet odmawiali uczestniczenia we wszystkich podejrzanych interesach. 11S W dążeniu do pogodzenia handlu z bogoboj-nością przejawiali Hiszpanie większą skrupulatność niż Włosi. Ci ostatni mniej przejmowali się niebezpiecznym dla -ich duszy dylematem i swoje księgi handlowe i osobiste notatki nierzadko zaczynali od słów:
BÓG I MAMONA
„W imię Pana naszego Jezusa Chrystusa, Jego Matki Przenajświętszej Dziewicy Marii i wszystkich świętych w raju, oby zapewnili nam w swej łaskawości i dobroci zdrowie i pomyślność i oby pomnożyli bogactwa nasze i nasze dzieci, i oby zbawione były nasze dusze i nasze ciała."114 Fakt, że autorzy podobnych inwokacji nie dostrzegali sprzeczności między swoją działalnością powiększania majątku a troską o zbawienie duszy, musiał niewątpliwie korzystnie wpływać na ich interesy.
Do jakiego jednakże stopnia spokój włoskich kupców okresu Odrodzenia może nam dać wyobrażenie o wewnętrznym stanie ducha średniowiecznych mieszczan, pochłoniętych operacjami finansowymi? Ich etyka zawodowa musiała mocno odczuwać ogromny ciężar rzucanych na lichwiarzy klątw kościelnych i nie mogła lekceważyć nader nieprzychylnej wobec nich opinii publicznej. Duchowa atmosfera, panująca w społeczeństwie średniowiecznym, z właściwą jej niską oceną bogactwa i nastawieniem na konsumpcję nie sprzyjała swobodnemu rozwojowi interesów bankowych.115
Mylilibyśmy się jednak, sądząc, że polityka Kościoła wobec lichwiarzy była bezpośrednim odbiciem interesów drobnych wytwórców albo którejkolwiek klasy społeczeństwa średniowiecznego. Teologowie kierowali się przede wszystkim ogólnymi zasadami sprawiedliwości i ewangeliczną nauką na temat zła, jakie przynosi ze sobą bogactwo pieniężne. Nie jest przypadkiem, że właśnie od XIII wieku wzrasta zainteresowanie teologów tymi zagadnieniami. W społeczeństwie budzi się coraz szersze niezadowolenie w związku ze stale rosnącym rozwojem lichwy, pożyczanie na procent dokuczało głównie drobnym wytwórcom, rzemieślnikom, chłopom, niższej szlachcie. W tym względzie mamy wszelkie podstawy przypuszczać, że potępienie przez Kościół pobierania odsetek obiektywnie wyrażało nastroje wymienionych grup społecznych. Jednakże, jak przekonaliśmy się, kary kościelne dosięgały w rzeczywistości raczej drobnych lichwiarzy, zostawiając zasobnym bankierom wystarczająco dużo furtek, które pozwalały im uniknąć osądzenia. Poza tym cieszyli się om poparciem możnych tego świata, którym pożyczali
292 ŚREDNIOWIECZNE WYOBRAŻENIA O BOGACTWIE I PRACY
BOG I MAMONA
293
pieniądze, a nawet samych papieży, których operacje finansowe miały ogromny rozmach. Trzeba mimo to pamiętać, że negatywny stosunek do oddawania pieniędzy na procent mocno zwiększał ryzyko związane z tego typu operacjami i czynił zawód bankiera niepopularnym i odrażającym. Dopiero czasy nowożytne zerwały z tym średniowiecznym stanem rzeczy, hamującym swobodną akumulację i wzbogacenie, i rehabilitowały wszystkie sposoby działalności gospodarczej. Tak więc „pieniądze nie cuchną", nie w każdym jednak społeczeństwie.
Rażący jest kontrast między skrajną „materializacją" społecznych praktyk późnego Rzymu — pławiącego się w rozkoszach, zafascynowanego gromadzeniem wartości rzeczowych i lekceważącego pracę, dzięki której one powstawały — a przyjętym w średniowieczu stosunkiem do dóbr ziemskich. By przejść od antyku do feudalizmu, do zwycięstwa — nie tylko ekonomicznego, ale i moralnego — drobnej samowystarczalnej gospodarki i rehabilitacji pracy, uznania, choćby tylko abstrakcyjnego, człowieczej godności wszystkich ludzi, przekształcenia własności — źródła bogactwa — w narzędzie władzy, w osobisty, całkowicie przesycony symboliką stosunek między panem i poddanym, do działalności handlowo-pieniężnej, poskramianej i miarkowanej przez moralne potępienie „mamony", przeszkadzającej w zbawieniu duszy — musiało średniowiecze przebyć wiele etapów w przemianie etyki ekonomicznej, począwszy od niepohamowanego hedonizmu i pasji gromadzenia dóbr w społeczeństwie antycznym, które samego człowieka potrafiło zamienić w rzecz, poprzez zasadniczą „dematerializację" wszelkich stosunków społecznych we wczesnym chrześcijaństwie i znaczeniowy, pełen symboliki, stosunek do bogactwa barbarzyńców.
Społeczne i ekonomiczne idee średniowiecza, w większości przejęte z wczesnego chrześcijaństwa i przekształcone pod wpływem impulsów wychodzących ze społeczeństwa feudalnego, były nieodłączną częścią o wiele bardziej rozległego i wszechobejmują-cego systemu religijno-etycznego. Światopogląd ten znajdował oparcie w odpowiednim społeczno-psychicz-nym nastawieniu i myślowych nawykach ludzi. Utrwa-
leniu społeczno-etycznych ideałów chrześcijaństwa sprzyjały specyficzne cechy średniowiecznego postrzegania świata: szczególny stosunek do przyrody, w której członek tego agrarnego w głównej mierze społeczeństwa nie znajdował poza sobą przeciwstawnego obiektu; przewaga emocjonalno-wartościującego postrzegania rzeczywistości nad abstrakcyjno-racjonalistycz-nym; patriarchalizm i tradycjonalizm w życiu społecznym i powszechna normatywność zachowania i myślenia typowa dla społeczeństwa drobnych wytwórców; zapatrzenie w archaiczne wzory i negatywny stosunek do wszystkiego, co nowe i niebywałe.116
Ideał, postulat moralny, nigdy nie jest całkowicie zgodny z rzeczywistym życiem, bardziej wieloplano-wym i bardziej kontrowersyjnym niż moralne wymogi i nakazy religijne, zawsze zbyt ciasne dla niego. Ideały nie muszą jednak być zwykłym odbiciem praktyki: istnieją one po to właśnie, żeby wznosiły się ponad praktykę i ją samą podciągały ku sobie, prezentowały w oderwanej normatywnej formie i dostarczały wzorca, któremu nie można będzie dorównać. W społecznym rozwoju nie przestają one przez to odgrywać istotnej roli, przeciwnie, włączają się doń jako jeden z czynników wpływających na postępowanie człowieka. Średniowieczne koncepcje bogactwa, pracy i własności są składowymi częściami tej epoki, elementami kultury feudalizmu.
W POSZUKIWANIU OSOBOWOŚCI CZŁOWIEKA
295
Zakończenie
W poszukiwaniu osobowości człowieka
Omówiliśmy różnorodne aspekty średniowiecznego obrazu świata, na pierwszy rzut oka zupełnie ze sobą nie związane. Jednakże uważne przestudiowanie wyobrażeń o przestrzeni i czasie, o prawie, jako powszechnej zasadzie porządku świata, o pracy, bogactwie i własności, odsłania wzajemne powiązanie tych kategorii. Ich związki określone są przede wszystkim przez fakt, że ludzie średniowieczni postrzegali i wyobrażali sobie świat jako jedność; poszczególne jego części widziane były przez nich nie samodzielnie, ale jako odpryski owej całości, i winny były posiadać jej znamio-"ha. Wszystko, co istnieje, wywodzi się z centralnej re-: gulującej zasady, włącza się w uporządkowaną hie-.' rarchię i pozostaje w harmonijnym stosunku z pozostałymi elementami kosmosu. Skoro regulującą zasa-c da średniowiecznego świata jest J3óg, pojmowany jako i, najwyższe dobro i doskonałość, to świat i wszystkie jego części nabierają zabarwienia etycznego. W średniowiecznym „modelu świata" nie ma sił i rzeczy moralnie obojętnych: są one wszystkie skorelowane z kosmicznym konfliktem dobra i zła i uczestniczą w powszechnej historii zbawienia. Dlatego i czas, i przestrzeń mają charakter uświęcony; nieodłączną oznaką prawa jest jego moralna solidność; praca traktowana jest bądź jako kara za grzech pierworodny, bądź jako narzędzie zbawienia duszy; równie wyraźnie łączy się z moralnością posiadanie bogactwa: może ono przynieść potępienie, może się też stać źródłem dobrych uczynków. Jak widzimy, moralna istota wszystkich przestudiowanych przez nas kategorii średnio-
fcl
wiecznego pojmowania świata jest wyrazem ich jedności i wewnętrznego pokrewieństwa. To, co dla średniowiecznego człowieka było jednolite, a swój kres znajdowało w Bogu, było rzeczywiście jednością, gdyż tworzyło moralny świat ludzi tamtej epoki.
Właśnie dlatego prawidłowe zrozumienie sensu poszczególnych średniowiecznych kategorii widzenia świata jest możliwe tylko w ich jedności i rozpatrywać je należy nie w izolacji, ale w postaci komponentów zwartej całości zwanej kulturą średniowieczną; poprzez tę całość każdy z jej komponentów nabiera wyższego sensu.
Średniowiecze to epoka encyklopedii, „summ", „zwierciadeł". Właściwością każdej z tych „summ" był jej uniwersalny charakter, który cechował również średniowieczne „historie świata", pretendujące do ogarnięcia całej historii ludzkości, począwszy od Adama, aż do chwili jej napisania czy nawet do przyszłego końca świata. Ta tendencja do „globalnego ujmowania" przejawia się też w konstrukcji katedry, zbudowanej po to, by w świadomości wiernych pełnić rolę skończonego i doskonałego podobieństwa i widomego wcielenia boskiego kosmosu. Uniwersalizm średniowiecznej wiedzy wyrażał poczucie jedności i skończoności świata, ideę jego całościowego percypowania. Dlatego to filozofia nie mogła nie być służebnicą teologii (zresztą rola ta wcale nie była uważana za poniżającą, przeciwnie, uwznioślała ją, jako że, po pierwsze, w dobrowolnej służbie średniowieczny człowiek w ogóle nie widział nic poniżającego, a po drugie, służenie teologii mogło z punktu widzenia tej ostatniej tylko przybliżyć filozofię do prawdy bożej), historia świata przybierała kształt historii zbawienia, a każda praca o treści przyrodniczej przekształcała się nieuchronnie w kompendium obejmujące wszystkie aspekty wszechświata (zob. liczne traktaty zatytułowane: Imago mundi, De creatura mundi, De aeternitate mundi, De mundi uni-versitate, De processione mundi, i — oczywiście — De vanitate mundi, De contemptu mundi!). Zadanie tych /ncyklopedii nie polegało na dostarczeniu określonej sumy wiedzy o świecie w arytmetycznym sensie (suma, jako rezultat zwykłego dodawania), lecz na przedsta-
296
ZAKOŃCZENIE
W POSZUKIWANIU OSOBOWOŚCI CZŁOWIEKA
297
wieniu jedności świata: „summa" oznaczała „najwyższe", „najważniejsze", „najpełniejsze". Encyklopedyzm średniowieczny jest skutkiem wiary w poznawalność i zrozumiałość świata dla kierowanego przez wiarę rozumu.
Myśl o jedności, a właściwie poczucie jedności, leżące u podstaw wszystkich komponentów kultury średniowiecznej, daje się zaobserwować we wszystkim, włącznie do najdrobniejszych szczegółów. Weźmy dla przykładu pojęcie czasu. Czas pojmowano w kategoriach przestrzennych, a przestrzeń mierzono przez czas potrzebny do pokonania odległości (nie ma w tym zresztą nic specyficznie średniowiecznego). Jednak czas stanowi również istotną ocenę prawa: prawdziwe jest to prawo, które pochodzi z czasów odległych, było ustanowione „przed wiekami",^tarodawność prawa jest więc równie organiczną jego cechą, jak sprawiedliwość, solidność. Do pełniejszego rozumienia czasu wracamy również analizując teorie o grzesznej naturze lichwiar-stwa: czas jako twór boży jest dobrem wszystkich i nie wolno nim spekulować.
Chodzi nie tylko o to, że rozliczne kategorie średniowiecznego „modelu świata" przeplatają się ze sobą. Rzeczą szczególnie ważną jest fakt, że czas, prawo i inne tego typu abstrakcje są dla ludzi średniowiecznych równie konkretne, są tak samo „materialne", dotykalne, jak rzeczy, przedmioty. Dlatego też pojęcia ogólne i przedmioty materialne uważane są w tamtej epoce za zjawiska równorzędne, porównywalne i jednorodne: z praw korzystają nie tylko ludzie, ale i miejscowości; czas składa się z atomów, tak samo jak rzeczy, i rozchoduje się go w tymże sensie, co pieniądze. Tym samym słowem oznacza się kategorie ideowe, co i przedmioty dostępne zmysłom. Na przykład honor oznacza „cześć", „godność" i „władanie lenne"; gra-tia — to nie tylko „miłość", „łaska", ale też „podarunek" i „rekompensata, zadośćuczynienie". Znane jest tłumaczenie podobnego terminu, które spowodowało konflikt międzynarodowy: oświadczenie papieża Ha-driana IV o dobrodziejstwach okazanych przezeń Fryderykowi Barbarossie, zostało przełożone z łaciny na niemiecki w taki sposób, że papież wystąpił wobec ce-
sarza w charakterze lennego pana (podwójne znaczenie terminu beneficium — „dobrodziejstwo" i „lenno", uposażenie wasala). Kategorie moralne czy pojęciowe można przedstawić na rysunku w postaci figur geometrycznych, połączonych liniami siły.
Liczby oraz ciała i figury geometryczne (sfera, koło, kwadrat itp.) nie są domeną samej tylko matematyki; w nich przejawia się harmonia świata, mają one też określone znaczenie magiczne i moralne. Świadomości ówczesnych ludzi bardziej przydatna była nie matematyka w naszym rozumieniu, lecz „matematyka sakralna". Upatrywanie w liczbach myśli Boga datuje się od czasów św. Augustyna, a znajomość liczb dostarczała wiedzy o samym wszechświecie. Święte liczby w Biblii pełne są tajemnic i były przedmiotem nieustannych komentarzy, zmierzających do poznania istoty kosmosu.
Najbardziej znanym przykładem średniowiecznej mistyki liczb jest Boska komedia Dantego, zbudowana na liczbach trzy, dziewięć, trzydzieści trzy: w liczbach tych przejawia się boski rytm, któremu podporządkowany jest wszechświat. Oto niektóre tylko z istotniejszych komentarzy liczb, przyjętych w średniowieczu za obowiązujące i prawdziwe. Liczba trzy —• to liczba Świętej Trójcy i wszystkiego, co duchowe, wzniosłe. Cztery jest symbolem czterech wielkich proroków i czterech ewangelistów. Liczba cztery była równocześnie symbolem czterech elementów świata, a więc symbolem świata materialnego. Dlatego przemnożenie trzech przez cztery oznaczało — w mistycznym sensie — przenikanie ducha w materię, objawienie światu prawd wiary, ustanowienie Kościoła powszechnego, symbolizowanego przez dwunastu apostołów. 4 + 3 =^_7_ to licz-'.ka człpwieka, będącego związkiem dwóch natur: du-ćKowej i cielesnej. Siedem — to zarazem siedem sakra-" mentów świętych, siedem' cnót chrześcijańskich i siedem grzechów głównych. Siódemka poza tym wyraża harmonię istoty ludzkiej i jej harmonijny stosunek do wszechświata; siedem planet rządzi losami ludzkimi; siedem — to liczba dni tworzenia, zaś siedem chórów gregoriańskich to zmysłowe wyrażenie powszechnego porządku.
298
ZAKOŃCZENIE
W POSZUKIWANIU OSOBOWOŚCI CZŁOWIEKA
299
Podobnie magiczną siłę miały również słowa. Etymologie są w średniowieczu równie popularne jak encyklopedie (mówiąc ściśle, obydwie się ze sobą często pokrywały). Objaśnić jakieś słowo, znaczyło odkryć istotę oznaczonego przez nie zjawiska. Średniowieczne etymologie to z punktu widzenia lingwistyki naukowej — absurdy, niedorzeczności, jednak dla ludzi tamtej epoki były one wytycznymi, pomagającymi zgłębić tajemnice świata. Occidens znaczy zachód, zmierzch, ale pisarze średniowieczni wywodzili to słowo nie z occidere (od ob i cadere) — „zapadać", „zachodzić", lecz occidere (od ob i caedere) — „zabijać", „uśmiercać"; w symbolice stron świata, znajdującej widome ucieleśnienie w konstrukcji katedr, zachód (na który orientowano fasadę gmachu) kojarzył się z Sądem Ostatecznym. Izydor z Sewilli wyprowadzał słowo Jiomo _z humus — ^ziemia", bowiem człowiek został stworzony przez Boga z prochu i w proch się obróci. Władcy, regres, z regere, to znaczy re[cte a]gere — „słusznie, sprawiedliwie postąpić"; tak więc król winien rządzić zgodnie ze swa istotą, inaczej mówiąc, sprawiedliwie. Decorus — „przystojny", „piękny" z dec[us] cor[dis] („piękno duchowe", „zalety moralne"), gdyż cielesne, widzialne piękno bez odpowiedniego podkładu moralnego uważane było za zło, za twór szatana.
To, co dla nas stanowi nie więcej jak metaforę,,, którą przyjmować dosłownie byłoby nonsensem, w świadomości ludzi średniowiecznych stanowiło symbol, widzialny obraz rzeczy niewidzialnych. W średniowiecznym rozumieniu symbol nie jest zwykłą umownością, ma on ogromne znaczenie i głęboki sens. Symboliczne są bowiem nie poszczególne akty czy przedmioty: cały doczesny świat nie jest niczym innym jak symbolem świata pozagrobowego; dlatego każdy przedmiot posiada podwójny albo wieloznaczny sens, obok przydatności praktycznej ma on również zastosowanie symboliczne.
Świat to napisana boska ręką księga, w której każda istota jest słowem, pełnym ukrytego sensu. „Wszelkie stworzenie jest cieniem prawdy i życia" (Honoriusz z Augustodunum). Róża, gołąb, szlachetny kamień — są to wszystko nader ważne symbole religijne.
Lew jest symbolem ewangelisty św. Marka, orzeł — św. Jana, człowiek — św. Mateusza, cielec — św. Łukasza. Ale wszystkie te istoty są równocześnie symbolami Chrystusa w czterech decydujących momentach jego życia: Jezus — „zrodzony jako człowiek, zmarł jako cielec ofiarny, zmartwychwstał jako lew, poszybował jako orzeł". Te same istoty są też symbolami cnót ludzkich.
Symbol, zdaniem Hugona od św. Wiktora (XII wiek), to połączenie form widzialnych w celu demonstrowania rzeczy niewidocznych. Ale „demonstrowanie", o jakim mówi Hugon, nie jest właściwie ani dowodem, ani objaśnieniem, i w ogóle nie stanowi przeciwstawienia i objaśnienia pojęć, lecz jest bezpośrednim wyrażeniem rzeczywistości, której nie można objąć rozumem.1 Jak z tego wynika, symbolizm w średniowieczu wcale nie był tylko jałową igraszką umysłu. Przede wszystkim, jak to podkreślał P. Bicilli, rzeczy „nie zwyczajnie mogą służyć jako symbole, nie my wkładamy w nie symboliczną treść; one s ą symbolami, i poznanie ich sprowadza się po prostu do odkrycia ich istotnej treści".2 Tak więc symbol nie jest czymś subiektywnym, ale obiektywnym, ogólnoznaczącym. Droga do poznania świata prowadzi przez zrozumienie symboli, ich ukrytego sensu. Symbolizm średniowieczny stanowi więc środek intelektualnego opanowania rzeczywistości.
Dlaczego jednak „rozumienie" przybrało taką właśnie formę? Wynikało to być może stąd, że świat nie był postrzegany w ruchu i rozwoju, jego fundamenty zdawały się być niewzruszone. Nie czas, lecz wieczność stanowiła kategorię określającą świadomość, gdyż czas był miernikiem ruchu, podczas gdy wieczność oznaczała trwałość. Zmiany, jeśli następują, są tylko powierzchowne, przy czym nowe rzadko zyskuje aprobatę. Skoro ^ więc problemy zmienności nie dominowały w psychice ludzi średniowiecznych, to związki między zjawiskami nie stanowiły dla nich zespołu przyczyn i skutków, które należałoby zbadać i sprawdzić. Najprawdopodobniej świat widzieli jako jedność, której części są połączone symbolicznymi analogiami. Dlatego też wyjaśnienie przyczynowe odgrywało drugorzędną