Onanizm, masturbacja, samogwałt


Czy onanizm jest grzechem?

     Proszę o jednoznaczną odpowiedź na pytanie: Czy onanizm jest grzechem śmiertelnym czy nie? Udzielając odpowiedzi, proszę nie zapomnieć o tym, że niektórzy ludzie grzech ten popełniają nałogowo: nie chcieliby grzeszyć, ale wola odmawia im posłuszeństwa, jest za słaba.

     Odpowiem Panu tylko tyle, że jako kapłan bardzo proszę penitentów, żeby mając taki grzech na sumieniu, nie przystępowali do komunii świętej, zanim nie otrzymają rozgrzeszenia w sakramencie pokuty. Zarazem bardzo staram się o to, żeby nie podawać tego rozstrzygnięcia w sposób bezduszny. Człowiek, który przychodzi z takim problemem do księdza, często jest człowiekiem bardzo znękanym; wielokrotnie podejmował "ostateczne postanowienia" w walce z nałogiem, tymczasem nałóg za każdym razem okazywał się jakby drwić z takich postanowień: Niekiedy w całym tym utrapieniu nawiedzają człowieka myśli, że widocznie taka już jest nasza fizjologia, że są to całkiem naturalne sposoby rozładowania seksualnego napięcia, że naukę o grzeszności onanizmu wymyślili zarażeni manicheizmem zakonnicy.

     Ludziom uwikłanym w ten nałóg współczuję serdecznie również z tego względu, że zwykle są oni ofiarami współczesnej atmosfery, dalekiej od uszanowania tego wszystkiego, co w ludzkiej płciowości jest jakby święte, co domaga się czystości i pracy duchowej. Banalna to prawda, że człowiek ma prawo do tego, żeby społeczność mu raczej ułatwiała, niż utrudniała dobre postępowanie. Tymczasem modele postępowania w zakresie moralności seksualnej, z jakimi spotykamy się nieustannie w kinie czy telewizji, odbiegają niekiedy daleko od wzorca chrześcijańskiego.

     Ale największe współczucie wobec ludzi, którymi zawładnął nałóg, budzi to, że w tej ich sytuacji ujawnia się szczególnie wyraźnie niszczycielskie działanie grzechu. Grzech jest czymś więcej niż tylko złym czynem, on dokonuje jakichś niedobrych zmian we wnętrzu człowieka: zmniejsza w nas naturalną skłonność ku temu, co dobre, zmniejsza zarazem nasze naturalne opory wobec zła. W ten sposób grzech tworzy w człowieku jakby drugą naturę. Natura pierwsza, która wyszła z ręki Stwórcy, była całkowicie zwrócona ku dobru, a choć uszkodził ją poważnie grzech pierworodny, przecież zachowała jeszcze sporo z tej swojej fundamentalnej intencjonalności ku dobru, a co ważniejsze: w Chrystusie otrzymaliśmy nadzieję całkowitego uzdrowienia naszej pierwszej natury. Tymczasem nasze grzechy osobiste działają w kierunku dokładnie odwrotnym: dopełniają zniszczenia zapoczątkowanego przez grzech pierworodny, budują w człowieku jakby naturę drugą, zwróconą zasadniczo ku złu.

     Tajemnica grzechu jest naprawdę groźna. Grzech jest to - powiada katechizm - świadome i dobrowolne złamanie prawa Bożego. Ale każdy popełniony grzech zwiększa naszą niewolę: coraz trudniej człowiekowi postępować zgodnie z prawem Bożym; ta moja druga, niedobra natura naciska coraz więcej, abym popełniał grzechy następne. Grzech rodzi grzech; jak często powtarzał św. Augustyn: szczególnie ciężką karą za grzech jest to, że człowiek prawie nie może już powstrzymać się od grzechów następnych. Tę groźną tajemnicę grzechu opisuje dramatycznie św. Paweł: tych, którzy postępują bezbożnie, "Bóg wyda na łup ich własnych namiętności, aby dopuszczali się nieczystości i bezczeszczenia własnych ciał" (Rz 1,24). Na tajemnicę zniewolenia do grzechu wskazują również biblijne pojęcia zatwardziałości serca i zaślepienia. Apostoł Paweł poucza, że człowiek może "doprowadzić siebie do zatwardziałości i oddać się rozpuście, popełniając zachłannie wszelkiego rodzaju grzechy nieczyste" (Ef 4,19). Są tacy, "których umysły zaślepił bóg tego świata, aby nie olśnił ich blask Ewangelii chwały Chrystusa, który jest obrazem Boga" (2 Kor 4,4).

     Człowiek, który popadł w nałóg, tej groźnej tajemnicy grzechu doświadcza szczególnie namacalnie. Nie znaczy to oczywiście, żeby był człowiekiem gorszym od innych, którzy są wolni od takiego nałogu; z nałogu wynika tyle tylko, że trzeba się z niego wyzwolić. Bo z grzechem jest jak z chorobą; są choroby jawne i są choroby ukryte, i te ostatnie mogą być groźniejsze od tych pierwszych. Każdy grzech pustoszy człowieka duchowo, raz jednak spustoszenie to widać (jak w przypadku nałogu) gołymi oczami, kiedy indziej jest ono ukrytym rakiem, który drąży nasz duchowy organizm i - jeśli nie uleczy nas łaska Chrystusa - ujawni się w najbardziej nieoczekiwanym momencie.

     Jak walczyć z nałogiem samogwałtu? Przede wszystkim nie egocentrycznie. To, że "dorobiłem się" jakiegoś nałogu, ogromnie upokarza moją miłość własną. Człowiek postanawia więc - kierując się bardziej miłością własną niż pragnieniem duchowej czystości - wykorzenić z siebie swój nałóg. Ponieważ zaś takie egocentryczne postanowienie bywa zwykle nieskuteczne, więc ogarnia mnie przygnębienie, rozpacz, zniechęcenie, albo też przeciwnie: zaczynam sobie bagatelizować nałóg, tłumaczyć sobie, że wszyscy ludzie mają jakieś nałogi, wmawiać sobie, że jest to sprawa czysto fizjologiczna, nie zaś moralna.

     Otóż walka z nałogiem winna być jednocześnie przezwyciężaniem swojego egocentryzmu. Trzeba uczyć się pokornej radości z każdego drobnego sukcesu w tej walce: bo drobne sukcesy pracują na postawę ostateczną, choćby tego nie było widać, choćby nawet chwilami wydawało się, że drobne sukcesy niczego nie posuwają naprzód. Muszę też porzucić wszelkie lęki, czy sobie poradzę w chwili pokusy, albo czy w ogóle zdołam się z tego nałogu wyzwolić. Są to lęki egocentryczne: niepokoi mnie to, czy ja sobie poradzę, czy ja odniosę zwycięstwo.

     Tymczasem zawsze, kiedy przychodzi nam zmagać się ze złem, powinniśmy pamiętać o tym, że tylko Chrystus może nas skutecznie i raz na zawsze od zła uwolnić. Nałóg, czy nawet sama tylko świadomość, że mogę nie oprzeć się pokusie (a któż z nas może za siebie ręczyć?), jest świadectwem, że trzeba nam szukać coraz głębszej, prawdziwszej więzi z Chrystusem. Niestety, nawet tutaj człowiek może zachowywać się egocentrycznie: bo przecież nie chodzi o to, że to ja mam pogłębić moją więź z Chrystusem, nadać jej większą prawdziwość. To, co ja mogę tu zrobić, to pokornie szukać Chrystusa, prosić Chrystusa o łaskę Jego nawiedzenia i Jego mocy, przepraszać Go za to, że się przed Nim zamykam, choć najczęściej - na skutek swojego zaślepienia - nawet o tym nie wiem.

     Chrystusa szuka się przez modlitwę i pragnienie zachowywania Bożych przykazań, przez przystępowanie do sakramentów, świadczenie dobra innym. Dlaczego jednak skuteczność tych środków, jeśli je stosujemy w walce z naszymi nałogami, jest tak różna? Dlaczego jedni doświadczają ich skuteczności w sposób wręcz cudowny, a innym nawet te środki - a lepszych środków do walki ze złem Kościół już nie ma - nie pomagają? Odpowiedź wydaje się prosta. Jedni, stosując te środki, dostąpili łaski zjednoczenia z Chrystusem, łaski cudownie przemieniającej człowieka. Drudzy wciąż jeszcze o tę łaskę muszą się ubiegać: oby tylko nie zwątpili w moc Chrystusa, oby tylko zawsze pamiętali, że łaska Chrystusa jest jednocześnie darem, a zarazem trzeba jej szukać w pocie czoła; oby tylko nie zrazili się niepowodzeniami, ale ciągle na nowo podejmowali walkę ze swoim złem, choćby chwilami wydawała im się ona beznadziejną. Chwila wyzwolenia przyjdzie na pewno, może już wkrótce, a przeważnie wcześniej, niż się tego spodziewamy.

     Jest to bardzo charakterystyczne dla doświadczeń ludzi, którzy przezwyciężyli nałóg mocą wiary, że opuścił on ich właściwie nie wiadomo kiedy. Walczyli z nim i nie bardzo im się to udawało, popadali w zwątpienie i nabierali nowej nadziei, mnożyli modlitwy, a Chrystus jakby ich nie wysłuchiwał: aż pewnego dnia ze zdumieniem stwierdzili, że są wolni. Teraz sami sobie się dziwią, że mogli kiedyś trwać w nałogu; wierność Bożemu prawu wydaje im się taka prosta!

     I jeszcze trzy wskazówki szczegółowe. Po pierwsze, nie trzeba na swoich trudnościach z przezwyciężeniem nałogu koncentrować swojej głównej moralnej uwagi. Dobrze jest czasem modlić się jakoś tak: "Panie Boże, wiem, że moje grzechy są wielkie. Może większe, niż zdaję sobie z tego sprawę. Ale przecież Ty widzisz, że jestem nie tylko grzesznikiem, że sporo jest we mnie dobrego. Wiem, moje dobro jest Twoim darem, ale jest ono zarazem świadectwem, że nie jestem tobie tak zupełnie niewierny. Zapewne czynione przeze mnie dobro jest skażone grzechem, ale jednak trochę tego dobra we mnie jest. Pomóż mi wyrwać się z moich grzechów, a zarazem dziękuję Ci za to wszystko dobro, które już teraz czynię!"

     Każdego, kto nie może sobie poradzić ze swoim nałogiem, bardzo zachęcam do takiej modlitwy. Chodzi o to, żeby nie pozwolić szatanowi, aby narzucił nam nieprawdziwą perspektywę w spojrzeniu na mój grzech. Nie wolno mi bagatelizować grzechu, ale nie wolno mi również patrzeć na siebie wyłącznie przez pryzmat mojego grzechu. Źle jest, jeśli nie tęsknię za wyzwoleniem z mojego grzechu, ale również jest źle, jeśli straciłem nadzieję na wyzwolenie.

     Po wtóre, zdarza się, że ktoś, udręczony nałogiem, zaczyna mieć żal do Pana Boga, że dał nam takie trudne przykazania. Tego rodzaju pretensje do Pana Boga zdradzają, że nie rozumiemy sensu Jego prawa, że przykazania traktujemy jako arbitralne nakazy lub zakazy. Toteż różne takie żale do Boga należy przezwyciężać modlitwą o dar rozumienia Bożych przykazań i o dar tęsknoty za tym dobrem, którego Boże przykazania bronią. Bo wydaje się, że większość naszych kłopotów z opanowaniem płciowości bierze się zarówno z niedostatku naszego przeświadczenia o sensie czystości, jak z wątłości naszych tęsknot, aby te sprawy ułożyć sobie naprawdę po Bożemu. Tu wydaje się leżeć główna przyczyna tego, że normy moralne wchodzące w zakres szóstego przykazania dekalogu uważamy za trudne. A przecież "przykazania Boże nie są trudne" (1 J 5,3). To my je czynimy trudnymi, jeśli na przykład zaczniemy kierować się niezdrową ciekawością albo będziemy zbyt leniwi, żeby od pokusy odwrócić się w samym jej początku.

     Po trzecie, w walce z nałogiem nie trzeba chyba przeceniać potrzeby tzw. silnej woli. Czymś ważniejszym wydaje się mieć dostatecznie wielki cel. Ktoś może na przykład całymi latami walczyć z nałogiem palenia: raz po raz podejmował wielkie postanowienia, z najwyższym trudem osiągał jakieś nieznaczne sukcesy, wielokrotnie rezygnował z walki i znowu podejmował postanowienia. I oto pewnego dnia przyszedł zawał, choremu powiedziano, że palenie byłoby samobójstwem. Wówczas jakby nożem uciął: nałóg po prostu zniknął, bez wielkich postanowień, bez szczególnego przezwyciężania się. Chory bardzo egzystencjalnie zrozumiał, że nałóg jest czymś szkodliwym. Pojawił się wielki cel: ratowanie zagrożonego życia.

      Podobnie bywa z wszystkimi nałogami. Jeśli ktoś popadł w jakiś nałóg i trudno mu się z niego wydobyć, niekoniecznie świadczy to o słabej woli. Sytuacja ta jest raczej świadectwem słabej wiary. Toteż nam wszystkim, ale zwłaszcza tym, którzy mają jakieś szczególne trudności z zachowaniem Bożych przykazań, trzeba często się modlić: "Wierzę, Panie, ale zdradź memu niedowiarstwu!" (Mk 9,24).
O masturbacji

     Chłopcy w okresie dojrzewania przeżywają dużo trudności ze swoją budzącą się pod wpływem działania hormonów płciowych seksualnością. Częstym zjawiskiem jest u nich wtedy onanium, zwany też masturbacją. Onanizm zdarza się też u dziewcząt, ale znacznie rzadziej.

     Jeśli chodzi o chłopców, to trzeba tu odróżnić nocne polucje (zmazy), które występują nieświadomie jako samoczynna regulacja organizmu i za które chłopak nie jest absolutnie odpowiedzialny, od onanizmu, dokonywanego świadomie. Chłopak nie jest też odpowiedzialny za sny o treści erotycznej, gdyż sny występują same i nie mamy na nie wpływu. Natomiast nie jest dobrze poddawać się erotycznym czy zmysłowym marzeniom. Należy starać sieje przezwyciężać, zabierając się wtedy do jakiegoś działania, co wymaga pewnego wysiłku woli. Marzenia takie skłaniają bowiem do onanizmu.

     Onanizm polega na czynnym rozładowaniu napięcia seksualnego, które powstać może samo z siebie lub pod wpływem podniet zewnętrznych a także wewnętrznych (wyobrażenia i marzenia erotyczne).

     Czy onanizm jest czymś złym? Na pewno tak. Osłabia on wolę i pozostawia niepokój wewnętrzny. Jeśli chodzi o szkodliwość dla zdrowia, to jej nie ma, jeżeli zdarza się to rzadko. Jeśli często, może wywoływać ogólne zmęczenie i apatię. Częste uprawianie masturbacji odwraca uwagę od innych zainteresowań, może utrudniać koncentrację a przez to naukę, prowadzi też do zamykania się w sobie. Faktem jest, że po każdym akcie onanistycznym młody człowiek ma poczucie niesmaku i winy, czuje się gorszy i postanawia tego więcej nie robić, a gdy po pewnym czasie ulega ponownie, jego niezadowolenie z siebie rośnie.

     Życie płciowe człowieka nie daje się sprowadzić do czystej fizjologii i biologii, gdyż posiada ono jeszcze ważny wymiar psychologiczno-duchowy i moralny.

     Seksualność ze swej natury skierowana jest ku miłości do drugiego człowieka odrębnej płci i ku rodzicielstwu. To jest jej naturalne ukierunkowanie, nadane jej przez Stwórcę. Onanizm natomiast jest czynem całkowicie egocentrycznym. Z pewnością nie zawsze spełniany jest w pełni świadomie i dobrowolnie. Jednak każde zło zaniża człowieka i osłabia jego wolę, tak jak każde zwycięstwo nad sobą wzbogca go, wzmacnia wolę i daje radość wewnętrzną. Człowiek, który popadł w nałóg, szczególnie doświadcza tej groźnej tajemnicy zła, czuje się gorszym i trudno mu się z nałogu wydobyć. Skłonność do masturbacji może być wywołana nie tylko przez samo napięcie seksualne, ale także przez napięcia psychiczne, powstające w wyniku jakichś trudności życiowych, np. trudności w nauce, w rodzinie, z powodu poczucia samotności, mało wartościowości itp. Młody człowiek szuka wtedy odprężenia w onanizowaniu się i tym trudniej jest mu nad tym zapanować. Trudności dziewcząt, które popadły w nałóg, są podobne.

     Jeżeli onanizm staje się nałogiem i przeciąga się na późniejsze lata, to może stanowić przeszkodę w małżeństwie. Bowiem przeżycie samotne może stać się dla danego człowieka silniejszym przeżyciem, niż wspólne, poza tym brak mu umiejętności opanowywania się, kiedy przecież w małżeństwie też jest nieraz potrzebna. Uczy się też egoistycznego przeżywania zadowolenia seksualnego, co mężczyźnie utrudnić może staranie o uszczęśliwienie wybranej kobiety.

     Szczególnie ujemny wpływ na późniejsze współżycie małżeńskie może występować wtedy, jeżeli masturbacji towarzyszą wyraźne i silne wyobrażenia (co zdarza się raczej rzadko). Wyobraźnia może bowiem stwarzać takie oczekiwania, które nie zawsze są możliwe do zrealizowania w praktyce, a partner rzeczywisty może reagować inaczej niż "partner" z fantazji. Dlatego nie należy leczyć onanizmu zachętą do wstąpienia w związek małżeński. Trzeba najpierw opanować nałóg i dopiero później zawrzeć ślub.

     Są wprawdzie seksuolodzy, którzy problem onanizmu traktują jako objaw zdrowia i prawie zachęcają młodzież do tego. A jednak już samo poczucie niezadowolenia z siebie świadczy, że człowiek jest czymś więcej, niż tylko biologizmem. Poza tym - pojedyncze czyny prowadzą stopniowo do nałogu, którego trudno się pozbyć i którego skutki przejawiają się w psychice, a także mogą być potem utrudnieniem w małżeństwie, co nie jest "bajką", lecz jest rzeczywistością.

     Jak postępować, jeśli nabrało się złych przyzwyczajeń? Przede wszystkim starać się prowadzić higieniczny tryb życia, zwłaszcza starać się o dostateczną ilość snu, mieć też wiele zajęć i zainteresowań oraz uprawiać sport; oddalać od siebie marzenia i wyobrażenia erotyczne; w razie pokusy koniecznie starać się zająć czymś konkretnym, wyjść do miasta itp. Pewien ksiądz radził, aby powiedzieć sobie wtedy: wytrzymam jeszcze 5 minut i czymś się zająć. Po upływie tego czasu postanowić odłożenie tej sprawy na dalsze 5 minut.

     Jeśli wpadło się już w nałóg, to trudno wydżwignąć się samemu. Wtedy warto poprosić kogoś zaufanego o pomoc, np. spowiednika-kierownika duchowego, lub psychologa w poradni rodzinnej, zwłaszcza związanej z Kościołem.

     Trzeba wtedy pomóc młodemu człowiekowi, aby nie popadł w rozpacz i nadmierne poczucie winy. Powinien dostrzegać w sobie też dobro, które na pewno w nim jest i nie patrzeć na siebie tylko przez pryzmat tej sprawy, która jest swego rodzaju niedojrzałością. Warto też dopomóc w przemyśleniu całego układu swego życia codziennego. Może są w nim inne słabe punkty, które potęgują niezadowolenie z siebie, np. słabe osiągnięcia w nauce, nieprawidłowa atmosfera w domu, brak przyjaźni, za mało snu, złe wykorzystywanie czasu itp. Osiągnięcia w innych dziedzinach życia poprawiają samopoczucie i wzmacniają wolę, pomagając przez to również w przezwyciężeniu onanizmu.

     Pewien młody chłopak, Adam opowiedział: Podzielę się jeszcze jednym doświadczeniem. Kiedyś miałem dość duże problemy z tego zakresu, aż do momentu, kiedy mój brat opowiadał mi o Jezusie trochę inaczej, z pozycji osobistego przeżycia przyjaźni z Jezusem. Wtedy przeżyłem żywe nawrócenie i to był moment, gdy zaczęły się naprawiać także kłopoty związane z seksem. Dla mnie Chrystus po prostu załatwia wszystko i wątpię, czy ktokolwiek z młodych zdoła zachować czystość bez Chrystusa. Na wielu miejscach Biblia zapewnia, że Jezus Chrystus pomaga, strzeże, da sposób na odparcie pokusy. "Ziarna" nr 1/2 1993 r.

     Powyższa wypowiedź wskazuje, że człowiek potrzebuje wyższej wartości, dla której warto się opanować. Religia nadaje jego życiu sens, ukazuje te wyższe wartości i pomaga w pracy, nad sobą poprzez sakramenty święte i poprzez osobisty modlitewny kontakt z Bogiem. Opanowanie się prowadzi do zwiększenia siły woli i do radosnego poczucia, że się jest panem siebie, czyli do poczucia większej wewnętrznej wolności.

Elżbieta Wójcik

o. Jacek Salij

Zło masturbacji

     Człowiek - słyszy się głosy - musi działać seksualnie. Nie można oczekiwać np. od młodzieży, że nie będzie tego w jakiś sposób robić. Pragnienie zaspokojenia przez samogwałt - mówi się - jest rzeczą naturalną w wieku dojrzewania, nawet dobrodziejstwem. Sam z czasem przechodzi, najpóźniej, kiedy podejmie się "normalne" współżycie.

     Jest to uwspółcześniona wersja tzw. "teorii szklanki wody". Jeżeli komuś chce się pić, powinien ugasić pragnienie, i nie ważne w jaki sposób to robi; może posłużyć się szklanką, kubkiem itp., ważne, aby zaspokoić pragnienie. Tę teorię wymyślili i głosili w odniesieniu do życia seksualnego radzieccy komuniści w latach 20-tych. Wkrótce jednak wycofali się, ponieważ zobaczyli fatalne jej skutki. Obecnie to samo głoszą polscy oświeceni liberałowie - często z tytułami naukowymi i na poważnych stanowiskach. Myślą i mówią, że walczą z "ciemnogrodem".

0x08 graphic
     Pierwsze, sporadyczne, "niewinne" przypadki samogwałtu, jeżeli nie podejmie się przeciwdziałań, prowadzą szybko do uzależnienia, z którego bardzo trudno się uwolnić. W tym momencie rozpoczynają się problemy trwające często całe życie. Dłuższe uzależnienia seksualne są równie trudne do opanowania jak uzależnienie od alkoholu czy narkotyków. Wtedy właśnie zaczyna się pleść głupstwa w rodzaju: "Ależ człowiek musi działać seksualnie!", a prezerwatywa wydaje się być jednym z największych wynalazków w dziejach ludzkości. Złamana została pewna wewnętrzna granica. Nałogowiec przestaje być panem swego ciała. Zdany jest teraz na jego łaskę i niełaskę. Dokąd prowadzi nowy pan? Jak rozwinie się uzależnienie? To przecież nie osoby wolne i odpowiedzialne wykorzystują seksualnie własne dzieci, gwałcą kobiety, korzystają z usług prostytutek, zdradzają nagminnie żony, roznoszą choroby weneryczne, uprawiają różnego rodzaju perwersje itd. To są właśnie niektóre owoce uzależnień seksualnych.

     Wraz z upowszechnieniem pornografii, życiowego "luzu", pojawieniem się programów tzw. "wychowania seksualnego" pisanych przez erotomana, wzrasta liczba poważnych uzależnień seksualnych. Widzi się obecnie coraz wyraźniej ich destruktywne skutki.

     W Stanach Zjednoczonych - według organizacji o nazwie Sex and Love Addicts Anonymons (SLAA) - znajduje się około 2 milionów kobiet wymagających terapii. Mężczyzn jest jeszcze więcej, ponieważ mężczyźni łatwo stają się klientami przemysłu pornograficznego, jednego ze źródeł problemu. SLAA, która działa na wzór Anonimowych Alkoholików (AA), zajmuje się leczeniem uzależnień seksualnych. Podstawą leczenia jest zachowanie całkowitej wstrzemięźliwości trwającej najczęściej kilka lat... Wtedy - co ciekawe - okazuje się, że człowiek nie musi działać seksualnie, a taka wstrzemięźliwość okazuje się dla niego - jeszcze dodatkowo - zbawienna.

     Nie każdy, oczywiście, młody człowiek nałogowo uprawiający samogwałt, stanie się przestępcą seksualnym, choć przy obecnym klimacie moralnym (tworzonym, ma się wrażenie, przez erotomanów na wpływowych stanowiskach) ten margines będzie się z całą pewnością poszerzał. Zostawmy skrajne przypadki i przyjrzyjmy się najbardziej typowej sytuacji, mianowicie wpływowi nałogowej masturbacji na późniejsze życie małżeńskie.

     Dla psychiki chłopaka w okresie dojrzewania kontakt z erotycznym czasopismem czy pornograficznym filmem jest mniej więcej tym samym, czym zderzenie pędzącego samochodu z przydrożnym drzewem (wielka szkoda, że tylu rodziców nie myśli o tym, co mogą przeżywać ich dzieci). Oglądanych obrazów nie można zapomnieć, stale pojawiają się w wyobraźni potęgując i tak już duże napięcia. Stają się obsesją tym trudniejszą do opanowania, że przyjemną. Myśli, uczucia obracają się wokół jednego tematu, inne sprawy stają się coraz mniej ważne. Trudno skupić się na nauce, traci się ideały, zainteresowania, karłowacieje życie emocjonalne itp.

0x08 graphic
     Seksualność pojmowana jest teraz i przeżywana jako nieograniczone, zawsze dostępne źródło przyjemności. Problem w tym, że jest to przyjemność powodująca uzależnienie. Nałogowiec poszukiwać będzie coraz silniejszych wrażeń. Samogwałt w samotności schodzi na drugi plan, choć też ujdzie, kiedy nie ma pod ręką dziewczyny.

     Dlaczego tak często swoje doświadczenie seksualne odczuwają dziewczęta jako wykorzystanie? No właśnie dlatego, że zgodziły się na współżycie z chłopakiem uzależnionym, któremu chodziło tylko o zdobycie narzędzia do zaspokojenia nałogu masturbacji. Zmieniły się jedynie zewnętrzne okoliczności, mechanizm funkcjonowania seksualnego, ukształtowany przez wcześniejsze doświadczenia, pozostał taki sam. Dziewczyna w takim układzie traktowana jest nie jako osoba godna szacunku i miłości, mężczyzna chce jedynie zaspokoić swój nałóg, posługując się w tym celu jej ciałem. Wiadomo, że osoby uzależnione są egoistyczne, oszukują, wykorzystują innych, ślepną na większe wartości. Erotomani, alkoholicy i narkomani są w tam względzie do siebie podobni.

     Ktoś, kto pozwolił się wciągnąć w nałóg samogwałtu, ulegał mu przez wiele lat, nie uwolni się od niego w chwili zawarcia ślubu. Świadectwo ślubu nie uwalnia od nałogów. Do tego potrzeba osobistego wysiłku, I znowu młody małżonek uśmierza swój nałóg już nie samotności, ale przy pomocy ciała swej żony. Nie jest to "normalne" współżycie ale raczej karykatura. Stosowanie środków antykoncepcyjnych w małżeństwie podyktowane jest chyba najczęściej brakiem wewnętrznej wolności. Małżonkowie są uzależnieni i nie potrafią powstrzymać się od współżycia w dniach płodności kobiety. Jak inaczej wytłumaczyć karmienie się szkodliwymi, chemicznymi substancjami albo stosowanie jakichś dziwacznych, gumowych przyrządów w tak intymnym akcie jakim jest współżycie małżeńskie. Nałóg wymusza uciekanie się do takich zabiegów.

     Zupełnie inaczej przeżywają współżycie seksualne małżonkowie, którzy zachowali przedmałżeńską czystość. Nauczyli się i potrafią kontrolować naciski popędu, zachowali wewnętrzną wolność... Akt seksualny ma potencjalną zdolność związania małżonków w sposób zupełnie wyjątkowy. Żadne inne działanie nie ma takiej mocy. To ważna rzecz, jeśli jedność małżonków ma być głęboka a małżeństwo trwałe. Akt małżeński nie ma takiego działania, jeżeli jest tylko uśmierzaniem przyjemnego nałogu, tak automatycznym, jak wypicie szklanki wody. Akt małżeński jest wyrazem miłości i jedności, buduje tę miłość i jedność jeśli jest wolnym darem z siebie dla współmałżonka. "Wolnymi", a więc nie wymuszanymi przez popęd, i "darem", a więc dawaniem a nie egoistycznym braniem. Wtedy będzie to efekt zjednoczenia pragnień, zamiarów, celów, myśli, stapianiem się nie tylko ciał ale i dusz. Będzie to akt zawierzenia siebie współmałżonkowi, głębokiego złączenia życia małżeńskiego na dobre i złe. Tak się "normalnie" przeżywa współżycie małżeńskie.

     Nałóg samogwałtu (rzeczywiście jest to gwałt zadawany sobie) tak "niewinnie" rozpoczynający się w okresie dojrzewania, ma duży wpływ na kształt przyszłego małżeństwa. Przez niego ważna część małżeńskiego życia jaką jest współżycie seksualne, staje się upośledzona, traci bowiem moc wyrażenia i budowania miłości i jedności.

0x08 graphic
     Jak zachować wewnętrzną wolność? Jak uwolnić się od uzależnień seksualnych? Do tego potrzeba przede wszystkim prowadzić życie duchowe. Św. Paweł pisał: "Oto czego uczę: postępujcie według ducha, a nie spełnicie pożądania ciała" (Gal 5, 16). Czystość jest cnotą nie znaną wśród pogan, ateistów, komunistów, materialistów ani nawet wśród wierzących a nie praktykujących katolików. Człowiek sam z siebie nie jest w stanie zapanować nad swoim ciałem. Niezbędna jest do tego Boża łaska, pomoc Ducha Świętego. Bez codziennej modlitwy, częstej Spowiedzi i Komunii św., nie jesteśmy w stanie oprzeć się pożądliwości.

     Św. Augustyn po swoim nawróceniu pisał: "Mniemałem, że do powściągliwości człowiek jest zdolny o własnych siłach... Głupiec, nie wiedziałem, że - jak napisano - nikt nie może być powściągliwy, jeżeli Ty mu tego nie udzielisz. Udzieliłbyś mi na pewno, gdybym z głębi serca wołał do Ciebie i gdybym miał wiarę dostatecznie mocną, by moje troski Tobie powierzyć".

     Właśnie przykład św. Augustyna, wielkiego grzesznika a potem wielkiego świętego, pokazuje jak słabi jesteśmy bez pomocy Bożej łaski, ale i jak radykalnie może odmienić ona życie. Chodzi tylko o to, by chcieć przemiany, a potem wytrwale poszukiwać pomocy u Boga w swoim zmaganiu o wewnętrzną wolność.

Jan Bilewicz

Samogwałt niszczy rozwój duchowy

     Ostatnio spotkałem ludzi, którzy nie wiedzą bądź nie chcą wiedzieć co to tak naprawdę jest samogwałt... często jest tak, że ten grzech doprowadza człowieka do zniewolenia... do nałogu, który ma destrukcyjny wpływ na rozwój duchowy. Wczoraj rozmawiałem z dziewczyną, która powiedział mi, że to tylko emocjonalne samo-wyładowanie się organizmu dla psychicznego spokoju... ona opierała swoją tezę na Freundowych eksperymentach... to prawda, że wyładowanie psychiczne i emocjonalne pozytywnie działa na człowieka, (ale nie kosztem zniszczenia rozwoju duchowego... w końcu dusza jest najważniejsza!!!)... Bóg to stworzył, i ze swej natury jest to dobre... ale trzeba podkreślić, że wykorzystanie narządów płciowych może być jedynie i przede wszystkim, tylko w kontakcie płciowym w małżeństwie, przy pragnieniu zrodzenia potomstwa... W rozmowie z tą osobą dowiedziałem się, że masturbacja i onanizm... nie jest grzechem i że to nie ma nic wspólnego z grzechem samogwałtu... TO JEST JEDNO WIELKIE KŁAMSTWO!!!... masturbacja i onanizm to to samo co samogwałt!!! - to tylko kwestia pojęć... ale dotyczy piątego przykazania: NIE ZABIJAJ (Boga obecnego w sercu, i samego siebie... swojej duszy... twórczego myślenia)

     Jest tylko jeden sposób, aby ciało nie miało władzy nad całym człowiekiem... aby nie doszło do nałogu:

ŚWIĘTOSĆ NIE POLEGA NA BEZGRZESZNOŚCI !!!

br. Szymon Piotr

O samogwałcie czyli masturbacji

    Dlaczego doznanie seksualne może samo w sobie stać się celem i umniejszać naszą wolność?

     Zachowanie czystości dla niejednego z nas jest trudne, ponieważ mamy skłonność do poszukiwania zadowolenia seksualnego nawet wbrew wartościom moralnym, których uszanowanie stanowi przecież warunek tego, by działanie płciowe było moralnie dobre, czyli czyste. Trzeba to jasno powiedzieć: zbliżenie płciowe może być czyste i dobre tylko w małżeństwie. Jednak również w małżeństwie osiągnięcie czystości wymaga wysiłku moralnego, ponieważ szukanie doznań seksualnych może się stać dla każdego celem samo w sobie. Niektórzy seksuologowie mówią o potrzebach seksualnych człowieka mając na myśli właśnie ów zniewalający charakter doznania płciowego.

     Dla wielu chłopaków to, co bywa nazywane potrzebą seksualną, jest trudne do opanowania. Są wypadki, w których źródłem trudności jest zewnętrzne podrażnienie związane np. ze stulejką, czyli ze zbyt wąskim napletkiem. To utrudnia utrzymanie w czystości członka i usuwanie gromadzącej się mastki, która wywołuje nieraz zapalenie napletka i żołędzi. Czasem zbyt krótkie wędzidełko też powoduje skłonność do występowania podrażnień. W obu wypadkach niewielki zabieg pozwala usunąć te dolegliwości.

     Najczęstszym jednak źródłem niepokoju jest napięcie odczuwane jako wprost niemożliwe do wytrzymania. Skłania ono jakby nieodparcie do szukania doznania seksualnego. To jest silniejsze ode mnie. Jak to zrobię, to mam wreszcie spokój, cóż, kiedy znowu zgrzeszyłem - wyznaje szczerze pewien chłopak, nie mogący się wyzwolić z samogwałtu. My byśmy tego nie chcieli. Wiemy, że robimy źle, ale nie możemy się od tego powstrzymać - mówią o sobie chłopak i dziewczyna, którzy rozpoczęli współżycie płciowe. Dopóki trzymaliśmy się, to było coś wspaniałego. Wiedzieliśmy, że się kochamy i właśnie dlatego nie chcieliśmy żyć ze sobą przed ślubem. Ale się stało. Jak trudno nam się teraz z tego podnieść! - pisze inny chłopak o swoich uczuciach do dziewczyny.

     Są publikacje, w których dostrzegamy rażące niekonsekwencje. Niektórzy autorzy tłumaczą młodym, że potrzeba seksualna - to coś normalnego i że po prostu trzeba ją zaspokajać. Uzasadniają to nawet wymaganiami zdrowia i równowagi psychicznej. Spotyka się też nauczycieli, którzy takie poglądy wyrażają i starają się uczniów do nich przekonać. Równocześnie zaś mówią ci autorzy o miłości seksualnej. Nie widzą sprzeczności w takim stawianiu sprawy.

     Przecież jeżeli chłopak szuka doznania seksualnego, bo taka jest jego potrzeba , to jest interesowny. Już nie jest wolny. Po prostu łudzi się, jeśli myśli, że to jest miłość. Ale nie kocha. Może chciałby jakoś dać wyraz swoim uczuciom, cóż, kiedy myśli o sobie. Nie jest możliwe wyrażanie miłości z równoczesnym szukaniem siebie. Przecież miłość nie szuka swego! Jeśli chłopak poszukuje doznania seksualnego ze względu na doznawaną potrzebę, którą odczuwa jako zniewalającą, to w gruncie rzeczy jest sprawą obojętną w jaki sposób ją zaspokoi: przez samogwałt, przez jakieś pieszczoty czy przez stosunek. Jego postawa jest w tych wypadkach tak samo niedojrzała. Stosunek jest tu jak gdyby formą samogwałtu, formą autoerotyzmu, czyli jakiegoś uwikłania w siebie samego. Druga osoba jest wówczas traktowana po prostu podrzędnie, podobnie jak rzeczy z otaczającego nas świata. Staje się środkiem służącym zaspokojeniu potrzeb. A tak się nie godzi traktować człowieka.

     Ktoś, kto w ten sposób odnosi się do drugiego człowieka, nie chce się do tego przyznać. Usprawiedliwia więc swoje postępowanie mówiąc o miłości. Czy jest to jednak szczere? Jest w tym przecież nieprawda.

     Czy chłopak, który by tak patrzył na dziewczynę może uczciwie myśleć o małżeństwie? Dla niego małżeństwo będzie społecznie zalegalizowaną formą zaspokajania potrzeb seksualnych, jak to można gdzieniegdzie wyczytać. Albo spełnieniem oczekiwań uczuciowych. Tylko czy to wystarcza, aby wytrwać ze sobą w pogodnej więzi małżeńskiej aż do końca życia?

     Skutki takiego nieopanowanego skoncentrowania na swoich doznaniach uczuciowych czy cielesnych pociągają za sobą określone następstwa. W małżeństwie te oczekiwania zostają zawiedzione, bo przecież życie małżeńskie nie polega na spełnianiu oczekiwań małżonków. Niesie ono ze sobą poważne zadania. Kto nastawiony jest na siebie, nie nastawia się oczywiście ani na szczerą miłość, ani na spełnianie zadań. Przecież prawdziwa radość i pokój, czyli to, co określa się mianem szczęścia, są nieodłączne zarówno od wzajemnej życzliwej miłości, jak i od wypełnienia zadań, które z miłością w małżeństwie się łączą. Są one może niełatwe, ale przecież wspaniałe. Wielkich rzeczy nie buduje się łatwo. A czy szczęście to mała rzecz?

     Natomiast zawód oczekiwań, czyli tzw. frustracja prowadzi do rozkładu więzi uczuciowej. Płodność zaczyna być dla takiej pary zmorą, uniemożliwiającą beztroskie zaspokajanie potrzeb seksualnych. Uciekają się więc ci nieszczęśliwi ludzie do antykoncepcji w takiej czy innej formie, bo myśl o dziecku ich przeraża. Jest ono w tych warunkach uważane wprost za wroga. Gdy się więc pojawi, co przecież jest rzeczą zrozumiałą, jako że małżonkowie współżyją ze sobą, to mając takie nastawienie rodzice targną się na jego życie. Przecież jego istnienie im przeszkadza. W czym? Bądźmy szczerzy. W szukaniu doznań seksualnych czy zaspokajaniu potrzeb uczuciowych, odczuwanych jako konieczność nie do opanowania, jako potrzeba.

     W żaden sposób nie można Ci wskazać tej drogi jako drogi prawdziwie ludzkiej, jako drogi będącej źródłem radości, pokoju, źródłem tego, co można nazwać szczęściem.

     Jak zatem wytłumaczyć fakt, że doznanie seksualne może stać się celem samo w sobie, że może mieć charakter zniewalający człowieka podobnie jak zniewalający charakter ma nałogowe picie alkoholu, zażywanie narkotyków czy - po co szukać daleko - w pewnym sensie nawet palenie papierosów. Przecież każdy, kto pali, mówi o sobie: muszę zapalić, choć właściwie zazwyczaj wolałby nie palić.

     Każda używka, choćby nawet kawa czy herbata, działa w jakiś sposób na układ nerwowy. Każda wywołuje jakieś zmiany w odczuciach. Tych właśnie odczuć poszukuje sięgający po używkę. To jest rzeczą zrozumiałą i nie w tym leży problem. Problem zarówno psychologiczny jak i moralny powstaje z chwilą, gdy człowiek staje się uzależniony od tych zmian, gdy ich poszukuje, bo bez ich wywołania nie umie się obejść . Oznacza to, że w jakiś sposób dopuścił do ograniczenia swej wolności.

     Pijącemu zależy na wywoływanych przez alkohol zmianach w jego układzie nerwowym, w psychice i w odczuciach. Podobnie jest z doznaniami seksualnymi. One także pociągają za sobą następstwa w życiu uczuciowym czy psychicznym. Te właśnie następstwa mają taki charakter, że ich poszukiwanie, podobnie jak to ma miejsce w każdym wypadku uzależnienia, może być odczuwane jako jak gdyby nieodparta konieczność. Nie chodzi tu o zadowolenie. Sama przyjemność nie jest zniewalająca. Tu chodzi o coś innego.

     Są ludzie, którzy nie widząc żadnego sensu życia usiłują bezskutecznie ten sens znaleźć w sumie poszukiwanych przyjemności. Nie o nich tu mowa.

     Chodzi o takich chłopaków, którzy pomimo przyjęcia właściwej hierarchii wartości, doświadczają trudności, polegającej na odczuwaniu potrzeby poszukiwania doznań płciowych. Szukają zatem jakiegoś kontaktu seksualnego, albo po prostu podniecają się sami, aby to doznanie wyzwolić. I to ich zasmuca. Nie chcieliby tego, a jednak to robią. Jak to zrozumieć?

     Na tę sprawę rzuca światło rozważenie następstw doznania płciowego, bo tak określać będziemy szczytowe przeżycie zadowolenia seksualnego.

     Jeżeli chodzi o mężczyznę, to przede wszystkim trzeba zauważyć, że to doznanie usuwa czy rozładowuje pewnego rodzaju napięcie nerwowo-psychiczne, które wyraża się między innymi:

     - zaburzeniami koncentracji uwagi; występuje wówczas np. roztargnienie, trudność zrozumienia tego, co się czyta, trudność zapamiętywania itd.;

     - pobudzeniem psychoruchowym; obserwuje się zwiększony niepokój ruchowy, niemożność usiedzenia na miejscu, występowanie automatyzmów ruchowych;

     - zwiększeniem drażliwości lub nawet agresywnością; pojawia się łatwe uleganie rozdrażnieniu w kontaktach z ludźmi, irytacja przy pojawiających się trudnościach;

     - męczliwością; tak nazywamy niezdolność do dłuższego wysiłku zwłaszcza umysłowego, której towarzyszy potrzeba częstego przerywania pracy lub zmiany zainteresowań czy przedmiotu nauki;

     - obniżeniem nastroju, czyli złym poczuciem psychicznym, uczuciem, że nic mi nie wychodzi, że nic nie ma sensu, że nie można sobie z niczym dać rady, że się jest jakąś niewydarzoną, pechową, nieszczęśliwą istotą itp.;

     - zwiększeniem tzw. bezwładności układu nerwowego, co powoduje, że utrudnione jest przechodzenie ze stanu pobudzenia do stanu hamowania czynności psychicznych i odwrotnie, ze stanu hamowania do stanu pobudzenia; to może nie wydaje się jasne, ale znasz to uczucie doskonale: np. kładziesz się spać i nie możesz zasnąć, a za to rano trudno się obudzić, trudno do czegoś się zabrać.

          To napięcie utrudnia życie. Wiąże się z jakimś beznadziejnym nastrojem. Ponieważ zaś doznanie płciowe usuwa czy rozładowuje na jakiś przynajmniej czas to napięcie i jest łatwe do uzyskania, powstaje zatem skłonność do poszukiwania go. Jest ona tym dokuczliwsza, im napięcie jest większe, im bardziej tryb życia usposabia do występowania tego napięcia, im mniej dany chłopak wykazuje odporności psychicznej, im mniej ma umiejętności i chęci do poszerzenia i pogłębienia swojego życia uczuciowego. W ten sposób powstaje stan, który jest przeżywany jako zniewolenie, jako nałóg.

     Dlaczego to napięcie powstaje? Oczywiście, może ono być skutkiem działania bodźców seksualnych, np. czytania czegoś podniecającego, oglądania filmów, obrazków czy scen itp. Ma jednak najczęściej swe źródło i nasila się znacznie pod wpływem wszystkiego, co obciąża układ nerwowy lub psychikę, np. pod wpływem zbyt małej ilości snu, znużenia pracą, braku należytego wypoczynku, różnych stresów związanych z przeżywanymi trudnościami i przykrościami . Nieraz czynniki klimatyczne wpływają na wzrost tego napięcia. Do jego narastania usposabiają też pewne stany chorobowe zarówno fizyczne jak i psychiczne, nerwicowe, zwłaszcza o charakterze depresyjnym.

     Jak widać, doznanie płciowe ma w naszym ustroju jakieś oddziaływanie poza-seksualne, to znaczy nie powiązane z tym wszystkim, co w życiu ludzkim wynika z faktu płciowości.

     Drugim następstwem doznania płciowego jest zawężenie pola świadomości. Każde odczucie czy doznanie zmysłowe koncentruje na sobie naszą uwagę: np. słuchanie muzyki, jedzenie tego, co nam smakuje, ból zęba czy głowy. Skupienie uwagi na tych przeżyciach wyłącza nas do pewnego stopnia z otaczającej nas rzeczywistości. W pewnych sytuacjach może nam zależeć na takim zawężeniu świadomości, na chwilowym wyłączeniu się z życia, na chwilowej ucieczce od niego, przez doznanie jakiejś doraźnej przyjemności. Jakie to są wypadki?

     Przede wszystkim zachodzi to wtedy, gdy nasze życie uczuciowe jest w jakiś szczególny sposób obciążone konfliktami psychicznymi, czyli sytuacjami, które z jakiegoś powodu są dla nas trudne do zniesienia, a nie mamy koniecznej odporności psychicznej, aby je znosić, aby je wytrzymać. Nie znajdujemy również sposobów na to, aby te dręczące nas problemy rozwiązać. Do takich sytuacji należą w pierwszym rzędzie konflikty rodzinne: nieporozumienia między rodzicami, brak kontaktu z nimi, poczucie niezrozumienia i osamotnienia, nieraz jakieś przeświadczenie, że jest się nie kochanym, niepotrzebnym na świecie.

     Inna grupa trudności związana jest z przejmowaniem się przez chłopaka jakąś rzeczywistą czy urojoną ułomnością cielesną. Może to rodzić poczucie, że jest jakoś niewydarzony, że jest kaleką, że wobec tego nic nie potrafi, że nie jest zdatny do niczego itp. Jest to obraz tzw. poczucia mniejszej wartości, pogłębianego czasami przez jakieś niepowodzenia w szkole czy w pracy.

     Bardzo poważnym konfliktem, często przeżywanym dzisiaj przez ludzi, również młodych, jest brak poczucia sensu życia. Sytuacja ta rodzi jakąś trudną do zniesienia pustkę wewnętrzną, z którą człowiek wprost nie może żyć. Musi ją czymś zapełnić albo chce o niej zapomnieć. Szuka na różne sposoby jakiejś ucieczki od życia. Pomaga w tym hałaśliwa muzyka, poddanie się rytmowi tanecznemu ale też patrzenie w ekran filmowy czy telewizyjny, korzystanie z widowisk (kibicowanie). Analogiczną rolę spełnia doznanie seksualne. Ta chęć wyłączenia się z życia częściej niż Ci się zdaje prowadzi do sięgania po alkohol czy narkotyk, a nawet do rozpaczliwego targnięcia się na swoje życie, również przez zupełnie młodych ludzi i przez dzieci. Otóż doznanie płciowe może spełniać w życiu psychicznym tę samą rolę: może dawać odczucie jakiejś ucieczki z życia.

     Cała rzecz w tym, że doznania płciowe, tak jak i inne sposoby ucieczki od rzeczywistości niczego nie zmieniają. Są przemijające, a problemy pozostają. Przecież te doznania nie rozwiązują żadnych konfliktów. Pozwalają tylko na chwilę odwrócić od nich uwagę. Potem jednak niezadowolenie i frustracja wracają, nieraz ze zdwojoną siłą. I znowu w natrętny sposób wraca potrzeba wyłączenia sią na chwilę z życia...

     Trzecim następstwem doznania płciowego jest u chłopaka złudne poczucie, że w ten sposób potwierdza on swoją męskość. Ponieważ wielu chłopaków nie czuje się dostatecznie mężczyznami, przeto pojawiają się u nich natrętne myśli seksualne, wywołujące nieznośne wprost napięcie i chęć jak gdyby udowodnienia sobie swojej męskości. Samo doznanie seksualne nie może przecież niczego zmienić. Nie może chłopaka uczynić dojrzalszym mężczyzną choć nieraz tak to sobie on wyobraża. Jego stosunek do swojej męskości nie może ulec zmianie. Toteż natręctwa pozostają i błędne koło się zamyka.

     Omówienie tych następstw doznania płciowego pozwala nam teraz na zastanowienie się nad drogami wyjścia z opisanych trudności.

     Jak dążyć do osiągnięcia wewnętrznej wolności?

     W tym pytaniu chodzi o wolność od potrzeby szukania doznania seksualnego. Wielokrotnie była już mowa o tej potrzebie. Należy się chwilę nad tym zatrzymać, aby uniknąć nieporozumień.

     Są one różnorodne i dotyczą najrozmaitszych dziedzin. Mogą one dotyczyć naszego ciała, jak potrzeba jedzenia, snu czy ruchu. Mogą dotyczyć naszego życia psychicznego i uczuciowego: potrzeba kontaktu z innymi, potrzeba życzliwości itd. Mogą też dotyczyć spraw duchowych, np. potrzeba wiedzy, potrzeba poczucia sensu życia. Badaniem tych różnorodnych potrzeb zajmują się psychologowie.

     Otóż człowiek jest istotą, która tymi potrzebami jest zdolna kierować, bądź to podporządkowując je jakimś innym, wyższym potrzebom, bądź to licząc się z potrzebami innych ludzi, bądź to nawet z jakichś potrzeb rezygnując w imię określonego dobra. Nawet w najbardziej życiowe potrzeby wprowadzamy jakiś ład i określony porządek. Potrzeba jedzenia jest regulowana nie tylko zasadami przyrządzania i spożywania posiłków ale i możliwością ograniczenia ich ilości, zwanego postem. Potrzeby związane z wydalaniem - też są przecież regulowane. Jak by wyglądało nasze życie gdyby było inaczej? Nawet potrzeba oddychania może być regulowana: np. pływak czy sprinter muszą się nauczyć oddychać. Są systemy ascetyczne, w których, zaleca się ćwiczenie oddechu i regulowanie go wolą. Spotkać się można z określeniem kultury jako pośredniego zaspokajania potrzeb : człowiek jest istotą kultury, to znaczy, między innymi, zaspakaja swoje potrzeby pośrednio, poddając je jakimś zasadom ludzkiego sposobu życia a więc również i zasadom moralnym.

     W tym więc rozumieniu mówimy o wolności od potrzeby seksualnej. Mamy zdolność reagowania na bodźce seksualne, która umożliwia w ogóle współżycie płciowe. Ta zdolność jednak powinna być przeżywana po ludzku. Patrząc na nią od strony kultury - winna być sterowana, podporządkowana ładowi społecznemu i moralnemu. Patrząc od strony godności człowieka - nie może ona nami rządzić: wszystko mi wolno, ale ja niczemu nie oddam się w niewolę.

     Przed każdym z nas stoi zagadnienie pracy nad sobą. Dotyczy to każdej dziedziny, nie tylko dziedziny życia płciowego. Jest naprawdę wielu ludzi, którzy tę wewnętrzną wolność osiągnęli i nią się cieszą.

     Niemniej stwierdzamy istnienie poważnego problemu: niejeden chłopak, niejedna dziewczyna, dobrze i mądrze patrzą na życie i noszą w sercu pragnienie ideału, a jakoś załamują się i nie potrafią dochować wierności temu ideałowi czystości w życiu osobistym. Chodzi tu nie tylko o samogwałt. Ten ideał czystości zostaje naruszony zwłaszcza w okresie narzeczeńskim, a więc w czasie bezpośredniego przygotowania do małżeństwa, a potem również w samym małżeństwie. Narzeczeństwo stanowi jak gdyby próg, przez który trudno jest przenieść w małżeństwo to dobro moralne, które chłopak czy dziewczyna widzieli jasno w młodości, o które się starali. W tym tkwi źródło groźnego zjawiska rozkładu życia rodzinnego, jakie się pojawiło i szerzy w naszym społeczeństwie, unieszczęśliwiając tak wiele osób!

     Tym bardziej należy więc zwrócić uwagę na konieczność podejmowania wysiłku dla osiągnięcia i nieustannego podtrzymywania sprawności moralnej, polegającej na zachowaniu ładu w dziedzinie seksualnej. Wszystko, co dotąd zostało przedstawione, miało na celu nie tylko ukazanie wartości, jaką jest płciowość w życiu człowieka, ale również dostrzeżenie nie mniejszej wartości, jaką jest zachowanie moralnego ładu w życiu płciowym. Jedno jest pewne: jeżeli będziemy uważali, że działanie płciowe podporządkowane jest potrzebie seksualnej, to usuwamy zupełnie możliwość powiązania tego działania z miłością i z życzliwością, jak być powinno.

     Dokonana wyżej próba rozpoznania przyczyn, dla których człowiek może wprost natrętnie szukać doznań płciowych odczuwanych jako nieodparta potrzeba, pozwala na rozważenie i wskazanie takich działań które pozwolą te przyczyny usunąć. Chodzi o umożliwienie Ci pracy nad czystością, której wielu chłopaków pragnie, jednocześnie nie widząc możliwości jej osiągnięcia.

     Napięcie psychiczne może zostać znacznie złagodzone, albo nawet usunięte, przez zastosowanie się do wskazań higieny psychicznej. Podstawowe znaczenie ma tu sen.

     Badania nad tym stanem naszego ustroju wskazują na to, że sen jest bezwzględnie konieczny dla zachowania sprawności układu nerwowego, a więc i sprawności w całym naszym działaniu. Współcześnie obserwujemy przedłużenie dnia wskutek wkroczenia w nasze życie światła elektrycznego. Ludzie są po prostu znużeni z powodu zbyt małej ilości snu. Są wypadki, że chłopakowi nie może wystarczyć nawet osiem godzin snu. Niedostatek snu znacznie zwiększa napięcie psychiczne.

     Praca nad sobą wymaga zatem konsekwentnego wygospodarowywania czasu na dostateczną ilość snu. Duże znaczenie mają przede wszystkim wcześniejsze godziny nocy. Z korzyścią zatem dla Twojego zdrowia psychicznego będzie możliwie wczesne udawanie się na spoczynek. To nie jest łatwa sprawa dla dzisiejszego chłopaka, który nieraz ma pokusę korzystania z telewizora do późnych godzin nocnych. Nic dziwnego, że w takich warunkach sen nie może dać należytego wypoczynku, pojawia się silne napięcie, trudności seksualne rosną.      Ruch fizyczny, zwłaszcza dający radość, też powoduje zmniejszenie napięcia psychoruchowego i ułatwia zachowanie ideału samoopanowania seksualnego, a więc i osiągnięcie upragnionej wolności wewnętrznej. Może to być systematyczny trening sportowy, marsz lub bieg sportowy (jogging). Rzecz jasna nie mamy tu na myśli ostrego treningu sportowego zmierzającego do tzw. wyczynu. Nie ma on nic wspólnego z zasadami higieny psychicznej. Natomiast doskonałą usługę oddają sporty wodne: pływanie, wioślarstwo, żeglarstwo. Opanowanie żywiołu i zaprzyjaźnienie się z nim wpływa na wzmożenie odporności i osiągnięcie równowagi psychicznej.

     Przyjazne kontakty z ludźmi, życie towarzyskie w gronie przyjaciół, dająca radość zabawa, rozwijanie osobistych zainteresowań - wszystko to stwarza atmosferę odprężenia psychicznego. Warto też zwrócić uwagę na kontakt z przyrodą oraz na wielkie znaczenie pracy fizycznej.

     Co do trudności, których źródło tkwi w konfliktach psychicznych, nie da się ich tutaj wszystkich omówić.

     W pierwszym rzędzie trzeba zwrócić uwagę na trudne sytuacje rodzinne: są one bardzo boleśnie przeżywane zarówno przez dzieci, jak i przez rodziców. Toteż można by próbować podjąć dialog z rodzicami przez zaproponowanie ojcu lub matce rozmowy, najlepiej poza domem: choćby podczas wspólnego pójścia na spacer, do kina czy do jakiejś kawiarenki. Takie poza-domowe spotkanie i dialog mogą wykazać, że mimo wszystko wzajemne zrozumienie jest możliwe, że w gruncie rzeczy jesteście sobie bliscy i że więcej Was łączy niż dzieli.

     W każdym razie chłopak, który czuje się dobrze w swoim domu, ma dobre, przyjazne kontakty z ojcem, nie jest uzależniony uczuciowo od rodziców, zwłaszcza od matki, jest życzliwy dla ludzi, ma zainteresowania, cieszy się pracą czy nauką, dostrzega wartości życia, ma dobre kontakty koleżeńskie, - jest po prostu bardziej odporny psychicznie w zetknięciu z różnymi trudnościami. Nie ma potrzeby wyłączania się z życia. Znacznie łatwiej daje sobie radę z możliwymi trudnościami seksualnymi.

     Z poczucia mniejszej wartości, jeśli jest ono Twoim udziałem, można wyjść tylko przez otwarcie się na innych. Jakże wielu ludzi: kolegów i koleżanek przeżywa może to samo. Próbuj wyjść ku nim i - skoro wiesz jak to gorzko - pomóż im przejść przez trudny okres życia okazując im Twoją akceptację i zrozumienie.

     Jeśli idzie o brak poczucia sensu życia i jakąś praktyczną filozofię rozpaczy to trzeba jasno powiedzieć, że pełnej odpowiedzi na pytanie o sens życia nie można znaleźć poza życiem religijnym. Toteż tylko prawdziwe życie wewnętrzne, jednoczące człowieka z Bogiem, wprowadza nas na drogę, na której można znaleźć odpowiedź na to pytanie mające zasadnicze znaczenie dla każdego z nas. Przyjaźń z Panem Jezusem oparta na prostej i wytrwałej modlitwie, na znajomości i przyjmowaniu Jego Słowa, stanowią fundament życia wewnętrznego. Ponadto istotne znaczenie ma właściwe traktowanie sakramentu pokuty jako sakramentu zwycięstwa dobra nad złem, sakramentu drogi i postępu, sakramentu nieustępliwego dążenia do rozwoju ku pełni. Oddawanie się Najwyższemu przez uczestniczenie w Jego ofierze we Mszy św. przez Komunię św., otwieranie serca na potrzeby innych ludzi, oto warunki konieczne do tego, byśmy nie ulegali beznadziejnej filozofii rozpaczy pchającej nas do ucieczki z życia na wszelki sposób.

     Pozostaje sprawa przeżywania swojej męskości. Trzeba raz jeszcze podkreślić, że mężczyzną w całej prawdzie jest ten, kto będzie dobrym ojcem, z kim dzieciom będzie dobrze. Rozwijanie w sobie już za młodu tych cech, które będą Tobie przydatne jako ojcu, rozwijanie prawdziwej męskości wyrażającej się w twórczym nastawieniu do życia i do siebie, w poczuciu odpowiedzialności za innych ludzi i w rozumnym przewidywaniu skutków swego działania, da Ci wiele radości i sprawi, że będziesz w swoim środowisku cieszył się szacunkiem.

     Rzecz jasna, są wypadki, w których - w razie przeżywanych przez Ciebie trudności seksualnych - właściwą rzeczą będzie przeprowadzenie rozmowy czy zasięgnięcie porady u odpowiedzialnego i zorientowanego w tej problematyce lekarza, psychologa czy duszpasterza.

     Wreszcie warto przypomnieć, że każdy z nas powinien poznać na tyle samego siebie, żeby wiedzieć, co może mu w tej dziedzinie przynieść szkodę i utrudnić dochowanie wierności dobru.

     Spotkać się można z opinią, że z trudnościami seksualnymi należy walczyć. Trzeba sprawę postawić inaczej: mianowicie, należy się rozwijać, z tych trudności trzeba wyrastać. Są one bowiem wyrazem swego rodzaju niedojrzałości. Jeśli zatem ma być mowa o walce, to trzeba by przez nią rozumieć wysiłek wkładany w wyrastanie do pełni człowieczeństwa, a więc w rozwój przyjaźni z Najwyższym i z ludźmi, w rozwijanie uzdolnień, doskonalenie umiejętności. Ten wysiłek przynosi wiele radości, która zawsze towarzyszy czystości.

o. Karol Maissner OSB, Bolesław Suszka

Onanizm - zło lekceważone

     "Dlaczego właściwie onanizm jest grzechem?" - zapytał mnie niedawno pewien młody, wierzący katolik.

     Onanizm (samogwałt, masturbacja, ipsacja) polega na wywoływaniu odruchu seksualnego (orgazmu) przez drażnienie własnych narządów płciowych ręką lub jakimś przyrządem, nieraz towarzyszą temu podniecające myśli czy fantazje. Onanizm może zdarzać się już u kilkuletnich dzieci, ale rzadko, bo w tym wieku narządy płciowe nie są jeszcze tak rozwinięte i wrażliwe. Natomiast w okresie pokwitania i dojrzewania (po 10 roku życia) wzrost produkcji hormonów płciowych zwiększa skłonność do takich praktyk, czemu sprzyjają podniecające rozmowy, erotyczna lektura czy pornografia. Konieczne w tym wieku jest prawidłowe uświadomienie z moralną oceną tych spraw. Już przy I spowiedzi dzieci powinny wiedzieć, że wszelkie "bawienie się" narządami płciowymi dla przyjemności jest złem. Wielu laickich seksuologów uważa jednak onanizm za zjawisko prawie normalne i niewinne, a nawet korzystne (dla rozładowania napięcia). Zdaniem tych autorów szkodliwe jest tylko straszenie onanistów jakimiś chorobowymi skutkami, co ich zdaniem może wywoływać stany nerwicowe. Zwalczają więc nie onanizm lecz tych, którzy widzą w nim coś złego. Oczywiście, nie ma grzechu tam, gdzie nie ma jego świadomości, lecz wtedy wina spada na tych, którzy powinni byli uświadamiać. A jeśli nieszkodliwość onanizmu głosi lekarz seksuolog, warto by go zapytać czy zachęcałby do tej "niewinnej" przyjemności własne dziecko?

     Młodzi onaniści na ogół wiedzą i czują, że jest to złem, ale pragnienie przyjemności zwycięża i wpycha w nałóg.

     Według katolickiej etyki seksualnej świadomy i dobrowolny akt onanizmu jest grzechem ciężkim. Dlaczego?

     Ponieważ masturbacja jako chciane i zamierzone dążenie do przeżycia rozkoszy zmysłowej, powoduje zablokowanie głębokiego rozwoju serca ludzkiego, pogłębia egoizm, niszczy radość i spontaniczność czystej miłości. Seksualny instynkt jest darem Bożym, ale nie może on człowiekiem zawładnąć i dlatego jesteśmy wezwani przez Boga, aby w wielkim trudzie wypracować w sobie umiejętność samokontroli i panowania nad sobą. Natomiast bezwolne uleganie seksualnemu instynktowi prowadzi do zniewolenia i uzależnienia. Człowiek, który jest niewolnikiem własnych namiętności, nie potrafi kochać drugiej osoby, tylko szuka siebie i własnej przyjemności przez tę osobę. Ponieważ Jezus pragnie, abyśmy byli wolni i kochali czystą miłością, dlatego mówi nam prawdę, że świadomy i dobrowolny samogwałt jest grzechem.

     Onanizm łamie więc podstawową zasadę ludzkiej natury: panowanie ducha (rozumu, woli) nad ciałem i jego pożądaniami. I jeśli człowiek już za młodu nauczy się bezwolnie ulegać cielesnym pokusom, nie trudno przewidzieć jak to wpłynie na jego charakter, stosunek do erotyzmu i całą postawę życiową.

     Inny ważny argument wskazujący na zło onanizmu to ten, że według prawa Bożego orgazm ściśle wiąże się z pożyciem płciowym heteroseksualnym w małżeństwie monogamicznym i dożywotnim.

     Onanizm (masturbacja) jest zaspokojeniem popędu, ale prawidłowy popęd zwraca się do osoby płci przeciwnej, tu zaś jest on ciężko wypaczony i nieprawidłowo pobudzany. Z punktu widzenia fizjologii - abstrahując od moralności - ta cała sprawa jest po prostu rodzajem dewiacji, chorobą, która łatwo powstaje i często się utrwala, a przy tym niesie ze sobą niemałe zagrożenia dla przyszłości - dla życia seksualnego i małżeńskiego szczęścia. A to dlatego, że - według tzw. prawa pierwszych połączeń - onanizn "wdrukowuje" w psychikę i w system nerwowy wzór uzyskiwania seksualnej satysfakcji bez partnera i uczucia dla niego. I jeśli taki wypracowany stereotyp się utrwali, może być trudno zmienić go w przyszłości na prawidłowy. Pobłażliwi dla onanizmu seksuolodzy lekceważą to, twierdząc, że nałóg ten często wygasa po przejściu do normalnego współżycia, gdyż daje ono "więcej satysfakcji". Ale to ryzykowne twierdzenie, gdyż bynajmniej nie zawsze tak się dzieje i nawet, gdy onanista zakocha się i ma najlepszą wolę, ten "wdrukowany" w jego nerwy stereotyp może mu w małżeńskim pożyciu wyraźnie przeszkadzać. A jeśli istotną sprawą będzie większa cielesna satysfakcja, to partner może być łatwo sprowadzony do roli narzędzia, które "rywalizując" z onanizmem może być odrzucane i zmieniane.

     Zresztą wcale nie wszyscy seksuolodzy lekceważą onanizm. Ci, którzy opierają się na szerzej zakrojonych badaniach, podkreślają, że masturbacja, uprawiana we wczesnej młodości, ma znaczną skłonność do utrwalania się i często łączy się później z nasiloną żądzą tych wrażeń i szukaniem ich w różnych formach aktywności płciowej, nie wyłączając i odmian dewiacyjnych. Podkreśla się częstość występowania onanizmu u późniejszych homoseksualistów. Tzw. petting, czyli wzajemne onanizowanie się młodej pary, to u tych "gejów" często stosowana praktyka.

     Jak walczyć z onanizmem?

     Ogromnie ważne jest tu zapobieganie przez prawidłowe uświadomienie i wychowanie seksualne, które w sposób odpowiedni do wieku, trzeba wprowadzać już u małych dzieci, stopniowo to pogłębiając. W walce z rozwiniętym już nałogiem trzeba gorąco zwrócić się do Boga przez modlitwę i sakramenty św., oraz mobilizować wolę, aby nie ulegać lenistwu i egoistycznym zachciankom.

     Masturbacja będąc nałogiem pojawia się w określonych sytuacjach. Na przykład kiedy jesteś sam(a) wieczorem, wtedy potrzeba uczucia staje się większa. Trzeba więc opracować sobie strategię działania. Przede wszystkim w momencie pokusy zacząć się modlić oddając się w objęcia tej największej Miłości jaką jest Bóg. Bardzo pomocne są gry, sport, rozrywka, a więc wszystko co duchowo i psychicznie odpręża.

     Bardzo pożyteczne może być podjęcie nadprogramowych, absorbujących energię, zadań w nauce szkolnej, w sporcie czy pracy społecznej.

     W walce z nałogiem upadki i nawroty mogą się zdarzać, ale jeśli "duch walki" nie osłabnie, przerwy między nimi będą coraz dłuższe, aż wreszcie nałóg wygaśnie i przestanie dręczyć pożądaniem. Jeżeli nie zwątpisz i nie zniechęcisz się pomimo powtarzających się upadków i będziesz na nowo podejmował walkę powierzając się miłości Jezusa, ostatecznie odniesiesz zwycięstwo.

doc dr hab. med. Kinga Wiśniewska-Roszkowska

Kilka dobrych rad

     Miałem kiedyś problem z masturbacją. Niełatwo było mi z tego wyjść. Czułem, że to, co robię, nie jest w porządku i miałem wyrzuty sumienia. Dlatego spowiadałem się z tego grzechu. Postanawiałem poprawę, ale nałóg był ode mnie silniejszy. Gorąco modliłem się o to, bym mógł skończyć z praktykowaniem onanizmu, i szukałem jakichś zaleceń dla siebie. O dziwo, znalazłem je w Internecie! Były tam rady ludzi, którym udało się skończyć z nałogiem. Dzięki tym podpowiedziom, modlitwie i własnej pracy nad sobą udało mi się wyjść z tego bagna. Dlatego pomyślałem, że napiszę do Waszego czasopisma i podzielę się tymi wskazówkami, by także i Wasi czytelnicy mogli się o nich dowiedzieć. Może pomogą one tym, którzy mają problem z masturbacją. Przedstawiam kilka dobrych (choć zapewne niełatwych) rad. które mogą uczynić życie szczęśliwym (normalnym):

     1. Przede wszystkim za wszelką cenę należy się pozbyć (wyrzucić, spalić, skasować itp.) pornografii i wszystkiego, co wywołuje lub może wywoływać pobudzenie seksualne. Chodzi tu nie tylko o typową twardą pornografię, ale także o tzw. miękką - np. zdjęcia, filmy ze scenami erotycznymi czy babskie gazety, w których często jest spora dawka artykułów o seksie oraz erotycznych zdjęć i obrazków. Jest to konieczne, by z tym skończyć.

     2. Na osoby płci przeciwnej patrz z czystością, a nie pożądliwie. Nie rozbieraj ich wzrokiem. Jeśli to dla Ciebie zbyt duża pokusa, to po prostu zamknij oczy albo odwróć głowę.

     3. Nie oglądaj swojego ciała, nie dotykaj go niepotrzebnie i nie myśl o nim - zajmij się czymś innym. Zainteresuj się ludźmi potrzebującymi pomocy w twoim otoczeniu, chorymi, starymi i samotnymi.

     4. W codziennej, wytrwałej modlitwie zaprzyjaźnij się z Jezusem, Matką Bożą, świętymi, Twoim Aniołem Stróżem. Umiejętnie wykorzystuj czas wolny. Staraj się zagospodarować każdą chwilę. Rozwijaj swoje zainteresowania. Stawiaj sobie wysokie wymagania. Spotykaj się z innymi, nie pozostawaj sam(a) ze sobą - chyba że na modlitwie albo nauce. Znajdź zaufaną osobę (przyjaciela), z którą można o tym porozmawiać, której można się zwierzyć.

     5. Po każdym upadku natychmiast idź do spowiedzi. Nigdy się nie zniechęcaj. Warto założyć sobie kalendarzyk, w którym dzień bez upadku oznaczamy znakiem "+", a taki, w którym upadek nastąpił, znakiem "-". Należy się cieszyć, gdy jest coraz więcej plusów, ale nie można spocząć na laurach. Jeśli uda Ci się zebrać 100 plusów z rzędu, czyli wytrwać sto dni bez upadku, to znaczy, że jesteś na bardzo dobrej drodze do skończenia z tym nałogiem; jednak w żadnym wypadku nie możesz przestać pracować nad sobą i walczyć z pokusami.

     6. Zawsze gdy odczuwasz pokusę, koniecznie odwróć od niej uwagę - pomódl się i zajmij się czymś.

     7. W czasie walki nie zapominaj o Bogu i modlitwie, bo tylko z Bożą pomocą zwyciężysz.

     8. Ważne jest, by zaakceptować i pokochać samego siebie, tak jak kocha i akceptuje mnie Jezus.

     Z pewnością trzeba sporo czasu, trudu i wielkiej woli, by zwalczyć nałóg masturbacji, ale warto. I pamiętaj o jednym: nigdy się nie poddawaj!!!

     Ja dzięki tym radom, modlitwie i silnej woli całkowicie uwolniłem się od samogwałtu. Mam teraz dziewczynę, jestem szczęśliwy i z radością patrzę w przyszłość. Razem wstąpiliśmy do RCS i chcemy żyć w czystości.

     Mnie się udało - Tobie też się uda!!!

Przyjaciel

Jeszcze kilka innych dobrych rad

     Uzupełnię powyższy list kilkoma innymi radami podanymi przez osoby wychodzące z ciężkich uzależnień seksualnych.

     1. Uzbieraj sobie jak najdłuższy okres wstrzemięźliwości. Ważne jest, aby mieć doświadczenie życia w czystości. Ten okres pozwala rozpoznać mechanizm uzależnienia, oprzytomnieć oraz poczuć w sobie trochę nowej energii i duchowego życia.

     2. Wiedz, że Twój opór przed zachowywaniem czystości jest czymś normalnym. Możesz z początku czuć złość. To nic dziwnego. Ludzie rzadko odczuwają wdzięczność w obliczu wyrzeczeń i ciężkich prób. Patrz na okres wstrzemięźliwości jak na bezcenny, twórczy czas, a nie jak na koniec świata. To okres ważny dla Ciebie. Da Ci możliwość skupienia się na Twoich problemach. To nie wyrok, pokuta lub koniec wszelkiej seksualności. Przeciwnie - właśnie czystość pozwoli Ci w pełni uświadomić sobie i przeżywać Twoje seksualne ja.

     3. Miej cierpliwość dla siebie. Nie gnęb się potknięciami. Jeżeli przydarzy Ci się wpadka, przekształć ją w pouczające doświadczenie i nie powtarzaj jej. Bądź dla siebie łagodny i wspierający. Twój wstyd będzie Cię skłaniał do karania i potępiania siebie, co uczyni Cię jeszcze bardziej podatnym na kolejne upadki.

     4. Zaakceptuj siebie jako istotę seksualną. Seks nie jest czymś brudnym i złym. Ucz się odróżniać zdrową seksualność od uzależnienia seksualnego. Pamiętaj, że wiele rzeczy z czasem się zmieni. Twoje odczuwanie i przeżywanie seksualności będzie ulegać wyraźnym zmianom w toku uwalniania się od uzależnienia.

     5. Znajdź sobie nieerotyzujące pasje. Na pewno masz jakieś hobby, ulubiony sport czy inne zajęcie, które przynosi Ci zadowolenie. Rozwijaj te sfery aktywności, aby mogły one być dla Ciebie zdrową przeciwwagą dla nałogowych zachowań.

     6. Troszcz się o siebie. Zażywaj ruchu. Ćwicz, spaceruj. Miej czas na wypoczynek. Sprawiaj sobie bezpieczne przyjemności. Przebywaj na łonie natury. Ciesz się dobrą, wyciszającą muzyką, towarzystwem dobrych przyjaciół, opiekuj się jakimś zwierzakiem, zachwycaj pięknem gór, lasów, podziwiaj gwiazdy.

     7. Pracuj nad "budowaniem granic". Zrób listę dwuznacznych lub niebezpiecznych zachowań, sytuacji, okoliczności, ludzi. Postanów ich unikać, ponieważ zagrażają Twojej abstynencji, zdrowieniu i duchowemu rozwojowi. Granice zapewniają Ci sferę bezpieczeństwa i wzrostu. Złamanie którejś z nich nie musi oznaczać wpadki, ale pokazuje potrzebę ponownego skupienia się na tym, co dla Ciebie najważniejsze i konieczne. Innymi słowy: unikaj "zapalników". Miej respekt przed swoją słabością i unikaj ich.

     8. Poszukaj sobie stałego spowiednika. Nie trzymaj pożądań, pokus, złych pragnień w tajemnicy. Ukrywanie ich może je wzmagać.

     9. Staraj się unikać poczucia, że jesteś ofiarą albo że nie jesteś nic wart, bo upadasz. Jesteś słaby wobec nałogu, ale masz moc decydować w sprawach dotyczących Twojego zdrowienia, np. budowania granic, unikania "zapalników".

     10. Pamiętaj, że nie wyzwolisz się z nałogu bez rozwijania duchowości. Zakoduj sobie, że życie duchowe jest podstawą, a nie dodatkową opcją. Pewna terapeutka powiedziała: "Jeżeli widzę, że dana osoba nie robi każdego dnia czegoś dla poprawy własnej kondycji duchowej, wiem, że jej zdrowienie jest poważnie zagrożone". Znajdź czas na refleksję. Określ sposoby pomagające Ci w odkrywaniu znaczenia i sensu życia. Msza św., spowiedź, modlitwa, zapisywanie myśli, prowadzenie dzienniczka, czytanie i medytacja, rekolekcje - wszystko to musisz włączyć do swoich planów.

     11. Kluczem do życia duchowego jest wytrwałość i stałość. Stałe pory i rytuały zakotwiczą Cię w codziennym życiu i pomogą Ci w stopniowym wzroście wewnętrznym. Poprzez te praktyki nawiązujesz kontakt z Bogiem. (Staraj się je wykonywać, choćby Twoja wiara była bardzo słaba). To daje Ci siłę, wiarę i odporność w sytuacjach, które tego wymagają - Twój duchowy akumulator będzie naładowany.

     12. Seksualne zdrowienie nie jest czymś nagłym i olśniewającym. Przemiana następuje powoli i stopniowo. Powstrzymuj się i pozwól działać Bogu. Ufaj cierpliwie. Wierz w to, na co masz nadzieję. Powoli, ale wytrwale.

Jan Bilewicz

Autoerotyzm

     Postawy i zjawiska związane z erotyką, w odniesieniu do własnej osoby określa się mianem autoerotyzmu. Dotyczy to zwykle własnych przeżyć, doznań i działań w odniesieniu do narządów płciowych i płciowości w ogóle.

     Wynikiem specyficznej formy autoerotyzmu są działania określone mianem onanizmu, masturbacji czy samogwałtu. Przez onanizm (masturbację) należy rozumieć pobudzanie narządów płciowych w celu uzyskania przyjemności związanej z rozładowaniem powstałego napięcia płciowego. Duży zakres tego zjawiska, występującego zarówno u młodzieży męskiej, jak i żeńskiej, rozbieżne (niekiedy sprzeczne) opinie na temat autoerotyzmu wymagają szerszego omówienia tego zagadnienia.

     Autoerotyzm zasadniczo występuje u młodzieży, chociaż pojawia się także - w mniejszym zakresie - u osób dorosłych. Z uwagi na odmienny charakter i nieco inny ciężar gatunkowy, autoerotyzm dorosłych stanowi oddzielny problem. Uwzględniając charakter niniejszego artykułu, ograniczono się do autoerotyzmu wieku młodzieńczego.

Autoerotyzm w ujęciu biomedycznym

     Według uzasadnionych naukowo opinii, autoerotyzm w postaci masturbacji występujący w okresie młodzieńczym i mający charakter sporadyczny, z biomedycznego punktu widzenia nie stanowi żadnego zagrożenia dla zdrowia i nie powoduje żadnych skutków szkodliwych. Informacja ta jest o tyle istotna, że dementuje funkcjonujące jeszcze niekiedy mity o wielkiej szkodliwości onanizmu dla zdrowia. Nietrudno dostrzec zagrożenie, jakie może spowodować w psychice młodego człowieka nieprawdziwa informacja wyolbrzymiająca rzekome skutki onanizmu, którego dopuszcza się ten człowiek, np. w wyniku trudności w opanowaniu pojawiającego się silnego pobudzenia. Stąd też opinia biomedyczna - zgodna z prawdą - jest tu potrzebna.

     Należy jednak pamiętać, że jest to opinia medyczna i jako taka nie stanowi podstawy do uznania onanizmu za zjawisko pozytywne z punktu widzenia ludzkiego i moralnego.

     Ocena moralna dotycząca szerszego aspektu tego zjawiska zostanie omówiona w dalszej części artykułu.

Autoerotyzm jako problem psychiczny

     Istnieje powszechne przekonanie, że autoerotyzm jest przede wszystkim problemem psychicznym. Może on występować zarówno w psychice funkcjonującej "normalnie", jak też może być wynikiem zaburzeń psychicznych. Nas interesuje przypadek pierwszy; drugi pozostawiamy medycynie, jako że autoerotyzm neurotyczny jest wynikiem pewnego defektu psychicznego i staje się problemem wymagającym skomplikowanej, długotrwałej i nie zawsze skutecznej interwencji medycznej.

     Pomijając przypadki patologiczne, autoerotyzm młodzieży, będąc od strony psychicznej zjawiskiem złożonym, może wynikać z różnych powodów.

     Może być zawężeniem całej sfery płciowości tylko do własnego ciała i do wyobrażeń, co w konsekwencji może utrwalić tylko taki typ reakcji seksualnych, a to oczywiście może utrudnić realizację współżycia w małżeństwie. W skrajnych przypadkach pojawia się pewna blokada psychiczna (a w pożyciu małżeńskim - impotencja) spowodowana mniejszym ("niewystarczającym") natężeniem bodźców rzeczywistych w porównaniu z wytworami fantazji erotycznych.

     Masturbacja może być wynikiem konieczności rozładowania napięcia, które powstało w wyniku lęku i poczucia winy spowodowanych... masturbacją. Powstaje tu sytuacja "zamkniętego koła": masturbacja powoduje poczucie winy i lęku, co rodzi napięcia rozładowywane przez następne akty.

     Powodem masturbacji mogą też być kłopoty czy długotrwałe stresy, z którymi młody człowiek nie może sobie poradzić. Natomiast sam akt onanizmu nie tylko nie rozwiązuje kłopotów i nie likwiduje stresów, ale ich jeszcze przysparza.

     Wreszcie powodem może być silny popęd płciowy pojawiający się z taką siłą u młodych ludzi, szczególnie w okresie dojrzewania, gwałtownie reagujących na różnorodne pobudzenia niekoniecznie wprost erotyczne. Te pobudzenia są trudne lub wręcz niemożliwe do uniknięcia (np. reklamy, programy TV itp.), ale onanizm może też być "efektem" pobudzeń celowo przyjmowanych czy wręcz poszukiwanych przez młodych ludzi. A to już wpływa na zakres odpowiedzialności moralnej. Jeżeli te pobudzenia będą atakować chwiejną jeszcze psychikę młodego człowieka, mogą doprowadzić do utraty kontroli nad sobą, a w konsekwencji do utrwalonego autoerotyzmu. W tym kontekście łatwiej zauważyć zagrożenia jakie niesie w sobie pornografia skierowana właśnie na powodowanie silnych pobudzeń i to najczęściej w sposób wulgarny i ordynarny.

Ocena moralna

     Szeroki zakres autoerotyzmu dorastającej młodzieży spowodował pojawienie się sugestii, aby onanizm uznać za normalny element dojrzewania płciowego, pozbawiony winy moralnej.

     Taki pogląd sprzeciwia się nauce Kościoła katolickiego. Rozmiar zjawiska masturbacji czy powszechność jej stosowania u młodzieży nie stanowi podstawy do uznania jej za normę moralną. Natomiast poznanie mechanizmów i okoliczności powodujących występowanie masturbacji i tym samym poznanie elementów ograniczających wolność przyzwolenia, pozwala ustalić i wyjaśnić zakres odpowiedzialności człowieka w konkretnym przypadku.

     Stanowisko Kościoła katolickiego w odniesieniu do autoerotyzmu jest jednoznaczne: "Urząd Nauczycielski Kościoła - przy niezmiennej tradycji - jak i moralne wyczucie chrześcijan bez wątpliwości stanowczo utrzymują, że masturbacja jest aktem wewnętrznie i poważnie nieuporządkowanym" (Kongregacja Nauki Wiary - Deklaracja Persona Humana - o niektórych zagadnieniach etyki seksualnej). Ta negatywna ocena moralna masturbacji sprowadza się do wykazania, że autoerotyzm jest oddzielony od miłości, a w takim układzie nie może nadać i nie nadaje płciowości ludzkiego charakteru. Sens ludzkiej płciowości wyraża się w relacji międzyosobowej - w miłości, a miłość złączona jest z prokreacją. Zatem oddzielenie płciowości od miłości (poprzez autoerotyzm) godzi również w prokreację, w dar przekazywania życia. Toteż cytowana wcześniej Deklaracja negatywną ocenę moralną masturbacji argumentuje poważnym naruszeniem miłości i prokreacji.

     W dyskusjach często pojawia się wątpliwość, że skoro Pismo święte w sposób wyraźny nie potępia grzechu masturbacji, czy stanowisko Kościoła jest uzasadnione. Stanowisko Kościoła oparte jest na tradycji oraz na zawartych w Nowym Testamencie negatywnych ocenach wszelkich działań przeciwnych czystości i powściągliwości. Taka podbudowa w pełni potwierdza słuszność powyższego stanowiska.

     Mimo iż Deklaracja Persona humana nazywa onanizm ciężkim naruszeniem moralnym (czyli dotyczącym materii obiektywnie ciężkiej), to opierając się na ważnych i pożytecznych wskazówkach, jakich dostarcza dzisiejsza psychologia, stwierdza, że "...w jakiejś mierze niedojrzałość młodzieńczego wieku ... lub brak równowagi psychicznej czy też nabyte przyzwyczajenia mogą zaważyć na sposobie działania człowieka, zmniejszając dobrowolność czynów i sprawiając, iż subiektywnie nie zawsze zaciąga się ciężką winę". Właśnie ze względu na specyfikę (rodzaj i przyczyny) grzechów natury seksualnej, częściej nie występuje w nich "w pełni wolne przyzwolenie". Stąd też w wydawaniu jakiegokolwiek sądu o odpowiedzialności człowieka w tej kwestii, wymagana jest wyjątkowa roztropność i ostrożność.

     Warto także przypomnieć ogólną zasadę dotyczącą walki z nałogiem. Z chwilą podjęcia działań zmierzających do zwalczenia nałogu, odpowiedzialność moralna jest zmniejszona, czy też nawet zniesiona.

     Tak więc pewien radykalizm w obiektywnej ocenie moralnej działań będących wynikiem autoerotyzmu winien iść w parze z wielką łagodnością i wyrozumiałością, zawsze jednak podkreślając negatywną ocenę tych działań. Zatem, koncentrując się bardziej na postawie niż na aktach, należy zachęcać do zdecydowanej walki o wyjście z tych trudności i osiągnięcie dojrzałości osobowej.

Sposoby pomocy

     U zdecydowanej większości młodych ludzi autoerotyzm stanowi pewien etap rozwoju płciowego. W okresie młodzieńczym mamy do czynienia ze wzmożoną wrażliwością na bodźce. Znaczna część młodzieży, szczególnie męskiej, ma trudności wobec szybkości pojawiania się odruchu seksualnego. Należy pamiętać, i to warto podkreślać w rozmowach z młodymi ludźmi, że człowiek nie ponosi odpowiedzialności moralnej za powstałe napięcia czy podniecenia, jeśli zostały wywołane bodźcami od nas niezależnymi. Człowiek jest odpowiedzialny za dopuszczenie do siebie czy wręcz celowe mnożenie bodźców, które takie skutki wywołują.

     W rozmowach z młodzieżą należy w sposób delikatny, stosowny do wieku, ale rzeczowy dementować mity o "nagromadzonej, dużej ilości płynu nasiennego (spermy), która musi zostać wydalona, by nie spowodować eksplozji" (?). Trzeba także wyjaśniać, że lansowanie w prasie młodzieżowej poglądu, jakoby onanizm był działaniem "normalnym" - wynikającym z potrzeby organizmu lub wręcz wskazanym "dla rozładowania stresów" - jest fałszywe i pozbawione jakichkolwiek rzeczowych argumentów.

     Należy zachęcać młodzież do unikania niepotrzebnych pobudzeń, które mimo chwilowego odczucia przyjemności związanej z pobudzeniem płciowym, w efekcie obracają się przeciwko nim, zmuszając do wysiłku opanowania popędu i tak często kończącego się klęską w postaci masturbacji. Wobec znacznej ilości filmów, zdjęć, mody lansującej w różnych rozmiarach nagość, a nastawionych na masowość odbioru, młody człowiek staje przed niemałą trudnością normalnego rozwoju osobowości. W kolorowej prasie młodzieżowej typu Bravo czy Popcorn sporo miejsca poświęca się tematyce erotycznej w prymitywnym wydaniu, a udzielane "porady" są - najdelikatniej mówiąc - pozbawione sensu lub wręcz szkodliwe.

     W tej sytuacji rola wychowawcy, nauczyciela, katechety czy kapłana, posiadających odpowiednią wiedzę, kompetencje i delikatność, jest bardzo istotna i pomocna.

     Młodym ludziom (zarówno chłopcom jak i dziewczynom), mającym kłopoty z wyjściem z nawyku masturbacji, warto podać kilka praktycznych porad:

     zapamiętać okoliczności, w jakich pojawia się pobudzenie i unikać ich,

     określić bodźce działające podniecająco i w przyszłości ich unikać,

     w przypadku pojawienia się pobudzenia - reagować błyskawicznie w kierunku odwrócenia uwagi (zmiana miejsca przebywania, rozmowa, zajęcie się czymś innym),

     podejmować ćwiczenia fizyczne, ruch na świeżym powietrzu (nawet niewielki wysiłek fizyczny doskonale niweluje napięcie płciowe),

     ograniczyć czy wręcz wyeliminować czynniki przyspieszające reakcję i zwiększające pobudliwość (nikotyna, alkohol, zbyt krótki sen),

     ograniczyć czas pobytu w łóżku do niezbędnego snu (kłaść się spać w momencie znacznej senności, wstawać zaraz po przebudzeniu),

     unikać rozmyślań, marzeń, fantazji o tematyce erotycznej,

     unikać niepotrzebnych pobudzeń wzrokowych (prasa, filmy, zdjęcia) o tematyce erotycznej,

     unikać samotności i bezczynności.

     Bardzo ważne jest, aby młodym ludziom - nie ukrywając trudności - przedstawiać wizję pozytywną. Należy ich przekonać, że praca nad sobą, podjęta rzetelnie i z wiarą w powodzenie, da pozytywne efekty w postaci osiągnięcia prawidłowej, dojrzałej i pełnej osobowości.

Tadeusz Jakubowski

Szkodliwość masturbacji

     Na temat szkodliwości masturbacji wypisano na przestrzeni ostatnich trzystu lat niemal całe tomy, przestrzegając przed jej zgubnymi skutkami i traktując ją na równi z najpotworniejszymi nieraz zboczeniami. (...) Rzetelne badania, jakie w ostatnim ćwierćwieczu prowadzono nad seksualnością człowieka, nie potwierdziły absolutnie żadnego z wymienionych następstw masturbacji i obecnie seksuologia traktuje to zjawisko bądź jako fizjologiczny przejaw potrzeby seksualnej i pierwszą niedojrzałą jeszcze formą jej zaspokajania, bądź też jako działania zastępcze w przypadku braku partnera, przymusowej izolacji itd.

W.Sokoluk, D.Andziak, M.Trawińska:
Przysposobienie do życia w rodzinie, Warszawa

     Podobnej treści zdania bardzo często można spotkać w różnych podręcznikach wychowania seksualnego czy poradnikach przeznaczonych dla młodych ludzi. Ich autorzy przedstawiają masturbację jako coś zupełnie normalnego i naturalnego, przeciwstawiając się poglądom jakoby masturbacja wywoływała jakiekolwiek negatywne skutki.

     Czy mają rację? Czy masturbacja rzeczywiście nie pozostawia żadnych następstw? Na to pytanie chciałbym odpowiedzieć.

     Nim przystąpię do rozważenia tej kwestii chcę zwrócić uwagę na sprawę podstawową: Jak wiemy, masturbacja jest grzechem. Jeśli ma charakter całkowicie świadomy i dobrowolny, jest grzechem ciężkim. Grzeszność masturbacji nie zależy od tego, czy wywołuje, czy nie wywołuje jakieś skutki. Nawet gdyby masturbacja nie wywoływała żadnych skutków, nadal byłaby grzechem.

     Dlaczego masturbacja jest grzechem? Dlatego, że występuje przeciw Bożemu planowi dla człowieka, przeciw celowi, dla którego Bóg stworzył płciowość. Bóg obdarował nas darem płci, abyśmy mogli ofiarować go w miłości drugiemu człowiekowi. Wszystko, co wiąże się z tym darem, ma służyć miłości. Masturbacja odrywa płciowość od miłości, jest aktem z natury swej egoistycznym. Akt taki obraża Boga i jest grzechem.

     Jak powiedziałem, masturbacja byłaby grzechem, nawet gdyby nie wywoływała żadnych skutków. Tak jednak jest, że Boże Prawo nie jest wymierzone przeciw człowiekowi. Boże Prawo jest w istocie rzeczy dla człowieka. Naruszenie przykazań z reguły kończy się źle. Nie inaczej jest z masturbacją.

     Być może dawni autorzy przesadzali w ukazywaniu skutków masturbacji. Być może mówili o skutkach, które wcale nie mają miejsca. Nie zmienia to jednak faktu, że masturbacja negatywne skutki wywołuje. Ci, którzy obecnie zarzucają nierzetelność dawnym autorom, sami postępują o wiele gorzej. Dziś bowiem dostępne są wyniki badań jednoznacznie wskazujące na negatywne skutki masturbacji. Pisanie więc (czy sugerowanie), że masturbacja ujemnych skutków nie powoduje jest zwyczajnym mówieniem nieprawdy.

     Najbardziej oczywistym negatywnym efektem masturbacji jest możliwość popadnięcia w nałóg. Masturbacja może stać się niewolą, czymś, co robić się musi, choćby się wcale nie chciało. Spowiednicy, terapeuci mogliby wiele opowiadać o dramatycznych losach osób próbujących wyzwolić się z tej niewoli. Przed kilku laty dyskusja na ten temat przetoczyła się na łamach miesięcznika "Ziarna". Zamieszczone tam wypowiedzi wielu osób mogły stać się najlepszym świadectwem zgubnych skutków niewoli masturbacji.

     Wyzwolenie z tego nałogu jest oczywiście możliwe, z reguły jest jednak bardzo trudne, wymaga wielu prób, bardzo systematycznej pracy, nie zniechęcania się porażkami.

     Na tym jednak nie kończą się złe następstwa masturbacji. Może ona wywołać negatywne skutki w sferze pożycia seksualnego w przyszłym małżeństwie danej osoby. Uprawiając masturbację wykształca się i utrwala fałszywe nawyki reagowania seksualnego. Można by wskazać wiele różnych rodzajów takich nawyków, chcę jednak skoncentrować się na dwóch najważniejszych sprawach.

     Po pierwsze organizm uczy się reagować na bodźce o charakterze autoerotycznym, zamiast, prawidłowo, reagować na bodźce wysyłane przez współmałżonka jako partnera seksualnego. Może nastąpić trwałe zakodowanie reakcji tylko na bodźce autoerotyczne. W efekcie u danej osoby utrudnione będzie powstawanie podniecenia seksualnego w wyniku obecności i pieszczot współmałżonka. W skrajnych sytuacjach podniecenie seksualne w ogóle nie będzie mogło powstać na normalnej drodze. Po drugie zaś przez masturbację może nastąpić utrwalenie przebiegu i czasu reakcji seksualnej. Reakcja seksualna będzie zupełnie niezależna od osoby, od potrzeb współmałżonka, będzie przebiegać całkowicie indywidualnie. Nieuchronnie prowadzi to do zaburzeń w pożyciu i następnie do rozdźwięków w małżeństwie.

     Powyższe zaburzenia w reakcjach seksualnych mogą powstawać zarówno u kobiet jak i u mężczyzn. U kobiet przede wszystkim przejawią się w upośledzeniu powstawania podniecenia seksualnego. Mąż nie będzie mógł pobudzić żony lub w jej odczuciu będzie pobudzał ją "gorzej" - tak zakodowane będzie w niej pobudzanie pochodzące z masturbacji. Mogą również wystąpić trudności w osiąganiu satysfakcji seksualnej. Osiąganie satysfakcji przez kobietę jest w ogóle sprawą złożoną, wymagającą pewnej pracy, czasu oraz harmonii między małżonkami. Masturbacja dokłada tu dodatkowe, bardzo poważne utrudnienia. Wskutek masturbacji żona może w ogóle nie osiągać satysfakcji w normalnym współżyciu z mężem lub też może być to w jej odczuciu satysfakcja gorszego rodzaju. Dla kochającej żony będzie to sytuacja powodująca ogromną frustrację i poczucie winy.

     Z kolei u mężczyzny masturbacja może spowodować zaburzenia utrudniające współżycie. Mogą wystąpić zaburzenia w erekcji - w wyniku masturbacji może zakodować się osiąganie erekcji wyłącznie na skutek stymulacji autoerotycznej. Może również nastąpić zakodowanie czasu trwania reakcji seksualnej - po upływie określonego czasu będzie następował wytrysk nasienia, zupełnie niezależnie od tego, co dzieje się między małżonkami. Nietrudno sobie wyobrazić jak taki "automatyzm" będzie wpływał na więź między małżonkami i na ich zadowolenie ze współżycia.

     Na koniec chciałbym poruszyć jeszcze jedną sprawę. Czy zawsze muszą wystąpić wskazane powyżej skutki masturbacji? Nie zawsze. Niestety trudno coś więcej na ten temat powiedzieć, gdyż nie przeprowadzano w tej kwestii żadnych badań. Z jednej strony wiadomo, iż skutki te występują na tyle często, że stanowią zauważalne zjawisko w gabinetach seksuologów (a wiadomo, że nie każdy mający taki problem pobiegnie z nim do seksuologa). Z drugiej strony nie ulega wątpliwości, że nie dotykają one wszystkich uprawiających masturbację.

     Myślę jednak, że w istocie rzeczy jest to kwestia bez znaczenia. Po pierwsze, jak powiedziałem na wstępie, masturbacja jest grzechem i jest niedopuszczalna nie tylko dlatego, że może wywoływać negatywne skutki. Po drugie, nawet gdyby negatywne skutki masturbacji dotykały tylko niewielkiego procenta osób, naprawdę nie warto ryzykować. Zawsze przecież można się zmieścić nawet w tym niewielkim procencie.

Krzysztof Jankowiak

Masturbacja i wychowanie

     Odpowiedzialna pomoc wychowawcza w tej dziedzinie oznacza jednoznaczność co do zasad (masturbacja jest poważnym zagrożeniem dla rozwoju psychospołecznego), ale jednocześnie ostrożność co do ocen moralnych w poszczególnych przypadkach.

     Jedną z zaburzonych postaw wobec seksualności jest masturbacja. W odniesieniu do tego zjawiska krąży obecnie wiele poglądów jednostronnych i nieodpowiedzialnych. Z jednej strony spotykamy się z twierdzeniem, że - zwłaszcza w okresie dorastania - masturbacja jest zjawiskiem normalnym, a nawet pozytywnym, gdyż pomaga młodemu człowiekowi lepiej poznać własne ciało, a przez to przygotowuje go do współżycia seksualnego w małżeństwie. Z drugiej strony spotykamy się z twierdzeniami, że w każdym przypadku masturbacja jest grzechem ciężkim i przejawem demoralizacji. Prawda - jak zwykle - jest bardziej złożona. Masturbacja jest błędnym, bo niedojrzałym sposobem przeżywania seksualności. Dzieje się tak dlatego, że odrywa ona seksualność od jej naturalnego kontekstu międzyludzkiego (miłość małżeńska) oraz od jej naturalnego wymiaru biologicznego (płodność). W związku z tym niesie ze sobą negatywne konsekwencje.

     Po pierwsze, prowokuje nadmierną koncentrację na własnej cielesności i na popędzie fizycznym, co zwykle prowadzi do uzależnienia i zachowań odruchowych. Po drugie, blokuje motywację do rozwoju i do szukania radości w innych dziedzinach życia. Po trzecie, seksualność staje się wtedy sposobem zamykania się w sobie, sprzyja izolacji i prowadzi do osamotnienia, zamiast być pomocą w nawiązywaniu kontaktu z drugim człowiekiem. Po czwarte, masturbacja powoduje napięcia psychiczne, niepokoje, poczucie winy moralnej. Powoduje też u ludzi młodych lęk o to, czy będą w stanie normalnie współżyć w małżeństwie. Po piąte, masturbacja powoduje nierzadko rzeczywiste zaburzenia we współżyciu małżeńskim, które negatywnie wpływają na relacje ze współmałżonkiem.

     Obecnie trudna jest rzeczowa rozmowa z młodzieżą na temat masturbacji, gdyż najczęściej problem ten stawiany jest bardzo błędnie. Młodzież bywa zwykle stawiana w obliczu fałszywej alternatywy: czy masturbacja jest czymś naturalnym, czy też należy potępiać tych, którzy jej ulegają? Tymczasem to nie jest prawidłowo sformułowany problem. Właściwie postawione pytanie brzmi: czy sprawę ewentualnej masturbacji należy pozostawić spontaniczności danej osoby, czy też również ten aspekt należy uwzględnić w proces wychowania? Ze względu na wyżej przytoczone powody dobro wychowanka wymaga tego, by jego sposób odnoszenia się do samego siebie i do własnego ciała włączyć w całokształt wychowania. Młodzi sami zwracają się do wychowawców z dramatyczną nieraz prośbą o pomoc w radzeniu sobie z własną seksualnością i ze skłonnościami do masturbacji.

     Odpowiedzialna pomoc wychowawcza w tej dziedzinie oznacza jednoznaczność co do zasad (masturbacja jest poważnym zagrożeniem dla rozwoju psychospołecznego), ale jednocześnie ostrożność co do ocen moralnych w poszczególnych przypadkach. Nie chodzi przecież o to, by potępiać, straszyć czy wzmagać poczucie winy, lecz aby pomagać. W wielu przypadkach masturbacja bardzo niepokoi młodych i przybiera formę nałogu. Jednak ze względu na genezę tego nałogu (np. przypadkowe pojawienie się tego mechanizmu w dzieciństwie), często nie stanowi przede wszystkim problemu moralnego, lecz staje się w pierwszym rzędzie ciężarem moralnym i psychicznym oraz ważnym zadaniem w pracy nad sobą. Ostrożność w ocenie moralnej masturbacji wiąże się również z tym, że w wielu przypadkach jest ona formą somatyzacji, czyli sposobem wyrażania za pośrednictwem ciała tych frustracji i napięć, których dana osoba nie potrafi przezwyciężyć. Zwykle są to napięcia związane z kryzysową sytuacją rodziców lub z osobistymi problemami i napięciami w sferze poza-seksualnej. Masturbacja jest poważnym grzechem wtedy, gdy wynika z egoistycznego trybu życia, z sięgania po pornografię, ze skupianie się na popędzie i na doraźnej przyjemności, gdy wynika z hedonistycznej postawy wobec życia i z traktowania innych ludzi, a nawet samego siebie jako narzędzia, a nie jako celu.

     Gdy chodzi o pomoc w pokonaniu masturbacji, to nie wystarczą tu metody negatywne. Takie metody polegają na tym, że wychowanek koncentruje się na walce z nałogiem oraz że stara się unikać okoliczności i bodźców, które powiększają trudności w panowaniu nad własnym ciałem i popędem. Pomoc pozytywna polega na tym, że wychowawca pomaga wychowankowi, by starał się przezwyciężać masturbację nie z lęku przed winą i karą, ale głównie z troski o własny rozwój i o dorastanie do dojrzałej miłości. Drugim zadaniem jest pomaganie wychowankowi, by poszerzał swoje zainteresowania oraz źródła radości. Masturbacja jest bowiem najbardziej atrakcyjna dla tych, którzy cierpią i są nieszczęśliwi. Także w tej dziedzinie zło zwycięża się najpełniej dobrem.

     Niezwykle ważnym zadaniem jest przywracanie poczucia osobistej godności i wartości osobom dotkniętym nałogiem masturbacji. Wszelkie słabości, grzechy i zranienia w dziedzinie seksualnej są wyjątkowo bolesne i dlatego wiele osób patrzy później na siebie niemal wyłącznie poprzez pryzmat tej słabości. Tacy ludzie przekreślają wartość wszystkiego, co obecnie czynią dobrego, gdyż w każdej sytuacji czują się jakby "zdyskwalifikowani". Jest to postawa granicząca z okrucieństwem. Dojrzały wychowawca pomaga cierpiącemu człowiekowi odbudować szacunek do własnej osoby nie poprzez zachęcenie go do "pozytywnego" myślenia, ale poprzez wspieranie go w trudzie dorastania do miłości, wierności i uczciwości na co dzień w każdej dziedzinie życia. Dojrzałe więzi z Bogiem i z ludźmi, chronione mądrą hierarchią wartości, to najlepsza droga do przezwyciężania każdego problemu seksualnego.

ks. Marek Dziewieck

O samogwałcie - inaczej

     Kontakt z młodymi ludźmi przekonał mnie, że w wielu przypadkach - mimo rozpaczliwych prób poradzenia sobie z problemem masturbacji - brak powodzenia. Samogwałt powtarza się, pogłębia się poczucie winy i własnej małej wartości. Częste spowiedzi nie przynoszą znaczącej poprawy, tylko chwilową ulgę; wielu spowiedników, niestety, nie potrafi udzielić praktycznych rad poza duchową pociechą. Młody człowiek zaczyna traktować swój problem jako coś, nad czym nie da się zupełnie zapanować, czasem popada w rozpacz.

     Zdarzają się tacy, którzy intuicyjnie odgadują drogę wyjścia; jest to niewątpliwa łaska, dar od Boga. Wielu sądzi, że problemy z samogwałtem ustąpią w momencie, kiedy rozpoczną regularne życie seksualne, jest to jednak złudne.

     Obok wiary, dobrej woli i aktywności potrzebna jest pewna doza wiedzy. Chciałbym się podzielić niektórymi informacjami, które mogą okazać się przydatne przy indywidualnym rozwiązywaniu problemu masturbacji.

     Wszystko, co Bóg stworzył, jest dobre. Bóg stworzył nas istotami płciowymi i to też jest dobre. Płciowość jest darem, jednak nie tyle danym, co zadanym, musi być rozwijana i kształtowana.

     Skąd się najczęściej bierze samogwałt, zwłaszcza u chłopców?

     Przede wszystkim trzeba uzmysłowić sobie kilka faktów. Pierwszy z nich to, że z chwilą osiągnięcia dojrzałości fizycznej chłopak uzyskuje zdolność doznawania orgazmu. Jest ona mężczyźnie dana, doznanie seksualne może on z reguły osiągać niezależnie od tego, czy kocha kobietę z którą współżyje, czy nie, a także bez udziału kobiety (np. samogwałt). Podniecenie seksualne i kończący je orgazm to reakcje, których przebieg można kontrolować tylko do pewnego momentu. Podczas prób wzbudzania podniecenia seksualnego nigdy nie można przewidzieć, kiedy reakcje wyrwą się spod kontroli i automatycznie doprowadzą do orgazmu.

     Drugi fakt dotyczy reagowania na bodźce seksualne w ogóle. Okazuje się, że człowiek nie ma wrodzonej zdolności do reagowania na określone bodźce seksualne -musi się tego nauczyć. W naszym kręgu kulturowym bodźcem seksualnym dla większości mężczyzn jest nagość kobiety, kobieta ubrana w "seksowną" bieliznę, odpowiednia atmosfera (np. sypialnia), przyćmione światło, ciepłe barwy. Jeszcze 100-200 lat temu dla podniecenia Europejczyka wystarczył widok nagich ramion, łydek, a nawet stopy kobiecej. Z kolei widok nagiej kobiety nie jest bodźcem seksualnym dla np. mężczyzn plemion afrykańskich. Dla nich bodźcem seksualnym może być dopiero np. taniec, rytm wybijany przez bębny, śpiew, które tworzą pewien rytuał (zainteresowanym płciowością ludów pierwotnych polecam m. in. książkę p. t. "Natura, kultura, płeć").

     Wszystko to przemawia za tym, że człowiek uczy się, które bodźce traktować jako wzbudzające napięcie seksualne. W naszej kulturze to, co jest ukrywane, intymne, wstydliwe, rodzi ciekawość małego człowieka. Ciekawość ta jednak na początku nie wiąże się z podnieceniem seksualnym. Dopiero kiedy rozpocznie się dojrzewanie fizyczne, chłopiec uczy się (najczęściej od swoich starszych kolegów), że Je rzeczy" kojarzy się z czymś dla niego zupełnie nowym - z napięciem seksualnym, z podnieceniem.

     Następny fakt dotyczy już samej masturbacji. Chłopak w pewnym momencie - czy to z ciekawości, czy też idąc za przykładem lub namową starszych kolegów - dokonuje pierwszego samogwałtu. Na tym etapie z reguły wie już, co to są polucje i zna zjawisko orgazmu. Zauważa, że orgazm przynosi poczucie odprężenia, "rozładowania" napięcia. Uważam, że u początków drogi do nawykowej masturbacji leży moment, kiedy chłopak zaczyna różnego rodzaju napięcia wewnętrzne n. p. zmęczenie, irytację, niepokój kłaść do jednego "worka" podpisanego: "napięcie seksualne", którego jedynym skutecznym sposobem rozładowania, jaki jest mu znany, jest orgazm osiągany na drodze masturbacji. Młody człowiek bardzo rzadko potrafi rozróżniać rozmaite rodzaje napięć i nie rozładowuje ich w specyficzny i odpowiedni dla nich sposób.

     Na to nakłada się, wspomniany poprzednio, proces uczenia się reagowania na bodźce seksualne. W tym okresie życia takimi bodźcami seksualnymi są najczęściej zdjęcia i filmy erotyczne i pornograficzne. W głowie rodzi się pewna konstrukcja, gotowość do reakcji na daną, określoną konstelację bodźców. Im bardziej układ bodźców odbieranych przez zmysły pasuje do tej - nazwijmy to "matrycy" (jak klucz do zamka) - tym silniejsza jest reakcja seksualna, podniecenie. Z biegiem czasu staje się to procesem podświadomym i na pewnym etapie życia chłopak już nie zdaje sobie sprawy z działania wyżej przedstawionego mechanizmu. Uznaje wówczas bezsilnie, że reakcje seksualne są niezależne od niego i nic nie może na to poradzić.

     Ciekawa sprawa - bodźce seksualne oparte na pornografii przedstawiają nierzeczywisty obraz ludzkiej płciowości i zdarza się, że w zetknięciu z rzeczywistością, z nagą kobietą "z krwi i kości", mężczyzna, mający taki "zakodowany" sposób reagowania, z zaskoczeniem stwierdza, że owa naga kobieta zupełnie go nie podnieca! Okazuje się, że nie jest ona dla niego takim bodźcem seksualnym, na który on się nauczył reagować, nie jest zdjęciem pornograficznym, nie wydaje z siebie dźwięków, jakie się słyszy na filmach porno itp. Chłopak trafia w ślepą uliczkę. Z jednej strony orgazm daje tylko subiektywne poczucie rozładowania napięcia a nie obiektywne jego obniżenie, z drugiej strony zaczyna upatrywać w orgazmie główny cel płciowości i współżycia, i te fałszywe przekonania wnosi później do pożycia małżeńskiego, co nieuchronnie powoduje w przyszłości duże kłopoty w partnerstwie.

     W powyższych wywodach pominąłem wiele spraw, na przykład trudności w nawiązywaniu kontaktów, wychowanie seksualne w rodzinie, różnorakie zranienia emocjonalne i wiele innych zjawisk, które u danego człowieka współtworzą aurę wokół nawyku samogwałtu. Są to problemy, które powinny być omawiane indywidualnie. Jakie praktyczne wnioski można wysnuć z powyższych rozważań?

     1. Płciowość nie jest czymś brudnym i grzesznym z natury. Jest wartością pozytywną, jest Bożym darem, który trzeba w sobie chronić i rozwijać.

     2. Do własnej płciowości należy odnosić się z szacunkiem i respektem, gdyż nie wszystkie reakcje ciała można do końca kontrolować.

     3. Pornografia może człowieka niewłaściwie "zaprogramować", więc najlepiej jej unikać. Niech podstawowym doświadczeniem seksualnym będzie miłość, a nie jej fałszywe przedstawienie.

     4. Jeżeli już ktoś boryka się z nawykowym samogwałtem, to może mieć świadomość, że nie jest on powodowany jakąś enigmatyczną, zewnętrzną i przemożną siłą, lecz jest skutkiem swego rodzaju zaprogramowania, które na szczęście jest odwracalne.

     5. W związku z powyższym staje się jasne, dlaczego należy unikać bodźców, które do tej pory prowadziły do masturbacji. Tylko wtedy istnieje szansa, że reakcja na nie z biegiem czasu wygaśnie i doznanie seksualne znajdzie swoje właściwe miejsce w miłości dwojga ludzi.

     6. Warto uświadomić sobie, że nie wszystkie rodzaje napięcia są napięciem seksualnym, nauczyć się je rozpoznawać i we właściwy dla nich sposób rozładować (wypoczynek, zachowanie asertywne, aktywność fizyczna i inne).

     Praca nad problemem samogwałtu jest trudna, zwłaszcza wtedy, kiedy dojdzie do uzależnienia od doznania seksualnego. Niezbędna jest do tego pomoc Boga i o nią zawsze prośmy w naszych modlitwach ufając, że On, który nas kocha, nie zostawi nas samych w niedoli.

Robert - lekarz


     P. S. Istnieje dużo książek, które mogą być pomocne w rozwiązywaniu omawianego
problemu i innych kłopotów związanych z płciowością. W szczególności polecam książki
o. Karola Meissnera OSB, 0. Józefa Augustyna SJ, Jana Bilewicza "Radość czystej miłości",
Daniela d'Ange "Twoje ciało stworzone do życia", "Twoje ciało stworzone do miłości".

Problem onanizmu

     Dotyka chyba większości nastolatków. Czym jest spowodowany? Nudą? Brakiem miłości? Niedojrzałością? To wszystko zależy... Zależy od człowieka.

     Czym jest onanizm?

     Po prostu-złem. Otaczającym nas złem. Najgorzej kiedy zaczniemy. Jest to swego rodzaju nałóg gorszy nawet od tego narkotykowego. Choć podobny. Z czasem chcemy więcej... coraz więcej... jeszcze więcej...

     Co nam daje?

     Praktycznie nic. Może krótką przyjemność. I jeszcze to okropne nie czyste sumienie...

     Powody

     Nuda:
     Najpopularniejszy chyba powód i najtrudniejszy do opanowania. Bo jak opanować nudę i te okropne nieczyste myśli? Mimo tego, że naprawdę chcesz przestać nie możesz. A kiedy Ci się tylko uda przestać na chwile... znowu upadasz... Chcesz jeszcze i jeszcze...więcej... Chyba jedynym lekiem na ten powód jest modlitwa... albo przynajmniej zajęcie się czymś pożytecznym...

     Brak miłości:
     Czy istnieje w ogóle coś takiego? Czy Jezus nie umarł śmiercią krzyżową za każdego z nas właśnie z miłości? Więc co to jest brak miłości? Każdy z nas ma osobę która go kocha... Jest to właśnie żyjący Jezus.

     Niedojrzałość:
     Mam na myśli niedojrzałość psychiczną. Trzeba umieć pokonać to "coś". To "coś" co w nas drzemie. Jest to po prostu szatan. Niedojrzałość to niepanowanie nad sobą, a głównie nad swoimi czynami. W końcu każdy człowiek dojrzewa przez całe życie. Niektórzy całkowitą dojrzałość osiągają dopiero w momencie śmierci. Dopiero wtedy zbierają w sobie tę odwagę by wyznać grzech... jednak najczęściej jest już za późno... Wróćmy jednak do osób żyjących.

     Co jest potrzebne do pokonania onanizmu?

     Przedewszystkim zrozumienie jednego ważnego zdania: ONANIZM TO GRZECH! Kolejnym etapem jest po prostu wyspowiadanie się... A dokładniej zdobycie się na odwagę i pójście do spowiedzi. Następnie rzecz jasna przyjęcie Jezusa w sakramencie Komunii Św. Do swojego serca w intencji pokonania nałogu. Cóż dalej... samozaparcie. Nie liczmy jednak na to że za pierwszą spowiedzią przestaniemy... Nie! Tak można przestać ze "zwykłym" grzechem, ale nie z nałogiem... Dlatego tak ważne jest to czy chcemy skończyć z onanizmem. I tu znowu nasuwa się pytanie: Dlaczego mam przestać? Przecież to jest całkiem przyjemne. Wystarczy spojrzeć na to w inny sposób. Czy warto oszukiwać innych? A najbardziej Jezusa, który kocha każdego z nas?

     Na zakończeniu pragnę dodać: "Nie bójcie się żyć dla Jezusa" bo "Jezus cierpliwy jest, łaskawy jest". Zatem nie bójcie się wyznać mu grzechów, tym bardziej tych zawierających się w przykazaniu "Nie cudzołóż". Ostatnia już myśl. Pamiętajcie "Jezus mówi: ja jestem drogą prawdą i życiem" Idźmy drogą Chrystusa, głośmy Słowo Boże, a otrzymamy, my wszyscy, życie wieczne. Amen.

Agnieszka Rychlewska



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
O samogwałcie czyli masturbacji O KAROL MEISSNER OSB, BOLESŁAW SUSZKA
Czy Palikot się onanizuje
ONANIZM jak się od tego uwolnić
Świadectwa masturbacja
Onanizm matki
CZY MASTURBACJA JEST W OGÓLE GRZECHEM
o samogwalcie, Dokumenty Textowe, Religia
masturbacja
Masturbacja i wychowanie, ^v^ UCZELNIA ^v^, ^v^ Pedagogika, promocja zdrowia z arteterapią i socjote
Aby stać się darem o skutkach masturbacji, ► Narzeczeństwo
O masturbacji, PORNOGRAFIA JEST SZKODLIWA
Bezpieczna rodzina, Pornografia, AIDS, Sexoholizm, Masturbacja, Homoseksualizm, Aborcja, Antykoncepc
Masturbacja, czystosc, Wszystko o czystości, czyli jak utrzymać piękno swojej duszy
Male Masturbation Techniques
Onanizm, PORNOGRAFIA JEST SZKODLIWA
103 Synonimy onanizowania
Uzależnienie od masturbacji
Masturbacja u dzieci i młodzieży niepełnosprawnej Problem nie tylko rodziców(1)
Masturbacja nie szkodzi

więcej podobnych podstron