Dwa tygodnie po śmierci prezydenta RP oraz 95 innych osób nie ma żadnych odpowiedzi na pytania dotyczące przyczyn tragedii w Smoleńsku.
10 kwietnia około godziny 8.40 (nikt nie wie, kiedy dokładnie) polski samolot rządowy rozbił się w lesie ledwie 500 metrów od pasa smoleńskiego lotniska. Tupolew na kilometr przed lotniskiem kosił drzewa, lecąc na wysokości 2,5 metra. Zapewne w tym momencie piloci oraz pasażerowie wiedzieli, w jak dramatycznej sytuacji się znaleźli. Następnie samolot zaczął się wznosić, ale na wysokości kilkunastu metrów uderzył w maszt radiolokacyjny, tracąc skrzydło i sterowność. To już był koniec. Tupolew spadał odbijając się od drzew, aż uderzył w ziemię kabiną pasażerów.
Z nieznanych przyczyn większość polskich mediów pomija oczywiste wyniki analizy stanu drzew w miejscu katastrofy. Na publikowanych w prasie rysunkach zwykle ukazywane jest, że samolot prezydenta uderzył w maszt radiolokacyjny zniżając się - tak jakby do tego momentu proces lądowania przebiegał błędnie, ale płynnie. Tymczasem w tym momencie osoby na pokładzie zdawały już sobie sprawę z dramatu. Zresztą, kilka dni temu polska prokuratura podała, iż na zapisie dźwięków w kabinie pilotów słychać narastający okrzyk przerażenia dobiegający z sekcji pasażerskiej. I nic dziwnego, że pasażerowie krzyczeli. Musieli przecież widzieć, że samolot pędzi tuż nad ziemią, ścinając skrzydłami zarośla.
Dziennikarze nie kojarzą jakoś tych faktów, nie kojarzą też wielu innych. W ten sposób niejako naturalnie pałeczkę przejmują zwolennicy teorii spisku. Chociaż, czy możemy używać uznawanego za pejoratywne pojęcia "teoria spisku", skoro to właśnie "tropiciele spisków" zadają obecnie całkiem sensowne pytania (oczywiście nie ci, którzy podniecają się filmikiem z rzekomym zapisem egzekucji ocalałych pasażerów)?
Jedną z podstawowych kwestii poruszanych przy omawianiu wydarzeń z 10 kwietnia jest tajemnicza mgła nad lotniskiem w Smoleńsku. Nie było jej w chwili, gdy przed prezydentem lądowali dziennikarze. I nie było jej już zaraz po katastrofie, gdy na miejsce upadku tupolewa przybyli pierwsi ratownicy i reporterzy.
Skoro polski samolot nalazł się dosłownie dwa metry nad ziemią, to bez wątpienia piloci nie widzieli ziemi (a coś zakłócało pokładowe systemy, o czym za chwilę) i mgła rzeczywiście wystąpiła. Trzeba jednak przyznać, iż to wyjątkowy pech, że gwałtowne ograniczenie widoczności nastąpiło akurat w momencie przylotu prezydenckiego tupolewa. Czy jednak rację ma "Nasz Dziennik" sugerujący, że mgłę wywołano celowo?
Pierwsze komunikaty o okolicznościach wydarzeń z tragicznego poranka 10 kwietnia wychodziły od Rosjan. To oni nadali ton medialnemu przekazowi, sugerując m.in., że pilot podchodził do lądowania wiele razy, nie potrafił porozumieć się po rosyjsku z wieżą i próbowano go odwieść od pomysłu lądowania w Smoleńsku. Tymczasem szybko okazało się, że tupolew podjął próbę lądowania tylko raz, a załoga doskonale mówiła po rosyjsku - a co więcej, ci sami piloci byli już w Smoleńsku trzy dni wcześniej przywożąc delegację premiera. Zaś co do rzekomego odwodzenia od lądowania - póki co wiemy o tym wyłącznie z relacji rosyjskiej. W dodatku Rosjanie nonszalancko podeszli do kwestii godziny zdarzenia - i w efekcie nawet nie wiemy, kiedy katastrofa nastąpiła.
Pojawia się pytanie: dlaczego Rosjanie natychmiast zaczęli promować medialnie nieprawdziwą wersję wydarzeń?
Nad zagadkami smoleńskiej katastrofy zastanawiają się nie tylko Polacy. W mediach izraelskich sugerowano, że pod Smoleńskiem mogło dojść do użycia broni elektromagnetycznej. Taka broń (którą zresztą dysponują Rosjanie) wysyła krótki, ale silny impuls, zakłócający działanie urządzeń elektronicznych. Strącenie samolotu przy pomocy impulsu elektromagnetycznego nie jest żadnym problemem.
Oczywiście, cały czas toczy się oficjalne śledztwo i powinniśmy liczyć na talent naszych prokuratorów. Niestety jednak, o kształcie postępowania decydują Rosjanie. A ci, nawet jeśli nie są bezpośrednio winni, to mają wiele rzeczy do ukrycia. Nie udało im się wprawdzie zatuszować operacji wkręcania żarówek przed pasem startowym już po katastrofie. Za to sprawnie przykryto informację o tym, iż jadący na miejsce katastrofy rosyjski minister ds. nadzwyczajnych zabił w wypadku samochodowym 20 osób (o czym poinformowały tylko niszowe rosyjskie portale oraz czeczeński kavkazcenter.org).
Jeśli więc Polacy chcą rzeczywiście w pełni ujawnić okoliczności smoleńskiej tragedii, to muszą to zrobić sami - i bez zakładania żadnych tez z góry. Nie można więc odrzucić tezy, że 10 kwietnia doszło po prostu do wyjątkowo pechowego zbiegu okoliczności, ale też nie należy wykluczać udziału w wydarzeniach osób trzecich.
KOMENTARZE DO TRAGEDII POD SMOLEŃSKIEM.
-Zatajono wszystkie materialy dziennikarzy,a nawet przykladano im pistolet do glowy!Co chca zatuszowac?Gdyby nie mieli nic do ukrycia,nie zachowywaliby sie tak.A najlepiej zwalic wine na pilota bo ten juz nie zyje.Sklamano,ze do ladowania podchodzono az 4 razy.Bylo tylko 1 podejscie.Sklamano ze pilot nie znal rosyjskiego,i mozna tak ciagnac w nieskonczonosc.Jest oczywistym,ze Rosjanie maczali w tym palce.Nikt nic glosno nie powie,bo kazdy sie boi.
-po pierwsze gdyby Rosjanie zdecydowali się na zamach w takim dniu, w takim miejscu, to chyba tylko po to by zwrocic uwagę na uroczystości, ktore mialy sie odbyć tego dnia. Jak sami wiecie, po katastrofie telewizje na calym swiecie wykazaly chec wyemitowania "Katynia", na czym Rosji raczej nie zależało. Zwlaszcza, ze Rosja, mimo, ze jest ogromnym państwem, nie cieszy się zbyt duza sympatia Zachodu.
-pamiętajmy że Prezydent Kaczyński otwarcie krytykował Rosję,i wojnę z Gruzją więc ludzie zacznijcie doszukiwać się prawdy,a nie słuchać tv,bo dziś oglądałem amatorski filmik w TV,i dziwne że ścieżka dźwiękowa razem z tym co wykrzykiwali i strzelali, zniknęła ... ta sprawa bez wątpienia śmierdzi,ale przygotujcie się już na to co nastąpi,teraz będzie zamach i spadną głowy innych państw,za raz po tym rozpocznie się wojna,to jest prowokacja,zobaczcie to w ostatnim czasie się działo na świecie ...
-Nie bylo powody aby mieli dobijac tych ludzi... a jak nie wiecie to na pokladzie byli oficerowie BOR i oni mieli pistolety, a skoro po katasrofie samolot sie zapalil to mozliwe ze poprostu naboje z ich pistoletow wystzelily
-Aż strach czytać co ludzie tutaj wypisują. Zawsze przy katastrofie ludzie zastanawiają się, czy to wypadek czy zamach. Tak było i w 1980 roku na Okęciu i w 1987 w lesie kabackim. I to ludzkie gdybanie jestem w stanie zrozumieć. Ale jak ktoś pisze o dobijaniu tych którzy przeżyli, to już mnie przeraża głupota ludzkiej bezmyślności!!! Zastanowcie się, samolot po rozbiciu, był rorzucony na długości 1 km. Zajmijcie się czymś i twórzcie bezsensownych teorii!!!
-Ludzie o czym wy piszecie??? zestrzelili?? dobijali?? Boże !!! to jest straszne, poprostu absurdalne oskarżenia nie poparte żadnymi racjonalnymi argumentami, wreszcie jest okazja aby zakończyć spory Z Rosją, jestesmy na najlepszej drodze do pojednania, ale oczywiście znów znajdują sie pieniacze którym wydaje się że wszystko wiedzą najlepiej, trzeba pamiętać o naszej historii ale życie toczy się dalej , nie można żyć w ciągłej nienawiści, podobno 99% Polaków to katolicy, gdzie ta miłość bliźniego
-Ludzi Ruscy nie mogli strzelac bo sam jestem pilotem i wiem ze na 100% nikt takiego zderzenia nie przezyje.Zamiast szukać winnych czas sie pojednac z narodem rosyjski. Pokazmy ze prezydent nie umarl na marne.Kaczyński wygrał walke o katyń i za to nalezy mu sie wawel. I zamiast sie kłocić zacznijmy cos robic by było lepiej. Ruscy sie przyznali do katynia mało wam co teraz maja prosic o wybaczenie na kolanach były takie czasy i trudno trzeba wybaczyć i sie pojednac. .
-Ludzie popatrzcie na siebie. Nawet tygodnia nie możecie wytrzymać żeby się nie kłócić. Najpierw o to gdzie ma być pochowany prezydent, a teraz o to kto jest tej tragedii winien. Takie przykre wydarzenia mają nas łączyć, a nie różnić. Osoby, które tam zginęły nie chciałyby abyśmy się w takich chwilach tak zachowywali. Jeśli zawinili piloci to oni już i tak zapłacili za to życiem.
-dlaczego na Wawelu pochowano Kaczyńskiego a nie pochowano Kaczorowskiego= ostatniego prezydenta RP na uchodźctwie ktory zginal w tej samej katastrofie lotniczej?
-Czym wytlumaczyc fakt, ze przez dwadziescia lat demokracji zaden polski rzad nie zdecydowal sie na zakup nowoczesnych samolotow dla obslugi rzadu, eksploatujac ciagle przestarzale sowieckie samoloty, ktorych technologia pochodzila z lat 1960-ych, az skonczylo sie to tragiczna katastrofa pod Smolenskem. W tym samym czasie nasza armia podpisuje duzy kontrakt z izraelska firma Aeronautics na dostawe samolotow bezzalogowych z mysla o wykorzystaniu ich w Afganistanie. Kiedy dziennikarze pytali przedstawiciela polskich wladz dlaczego nie zakupiono nowych samolotow do obslugi rzadu, padla odpowiedz, ze obawiano sie krytyki ze strony spoleczenstwa, ktore nie zaakceptowaloby zbednego luksusu dla rzadu polskiego.. Musimy wiec zapytac dlaczego nikt nie pytal narodu polskiego o zgode na wepchniecie Polski w awantury wojenne, z ktorych Polska nie odnosi zadnych korzysci, a ktore sa dla nas olbrzymim obciazeniem. W tym przypadku istniala dziwna zgtodnosc pogladow pomiedzy wszystkimi prezydentami oraz partiami, ktore wyrosly z tradycji Magdalenki.
-Dlaczego w tych artykułach pomijacie fakt, że z winy prezydenta samolot wyleciał z kraju z opóźnieniem ponad 20 minut. Uroczystości w Katyniu miały się rozpocząć o 9:00. Samolot rozbił się o 8:56. Czy był czas aby lądować na innym lotnisku? W grę wchodziły tylko dwie opcje : lądować wbrew rozsądkowi lub wracać do kraju. Czy tylko dlatego ten fakt jest nagle przemilczany żeby nie okazało się że winę za śmierć tylu ludzi ponosi prezydent z którego zrobiono nagle bohatera?
-Gdyby ktoś mocno się nie spóźnił na samolot, nie byłoby takiego ciśnienia i piloci mieliby czas na lot do innego lotniska, pomijając to, że może mgła byłaby nieco rzadsza. A tak - ciśnienie w perspektywie spóźnienia się na uroczysto, wcześniejszy incydent z odmową wejścia prezydenckiego samolotu w obszar powietrzny Gruzji, nazwanie tamtego pilota lękliwym, i odsunięcie go, i mamy sumę niedopowiedzianych przyczyn. Ale dziś najłatwiej zwalić na pilotów, a "bohatera" wieźć na Wawel z woli kardynała
-samolot mial system dzieki ktoremu mozna wyladowac na tym lotnisku nie widzac go ale nie stety ten sygnal mozna zakłucić sa to roznice milisekund ale to wystarczy by spowodowac katastrofe i jest to nie do udowodnienia jedyne co to trzeba to zrobic a robia to ludzie i tu pytanie jezeli to zrobiono to czy zyja jeszcze ci ludzie co to robili...
-Kontrolerzy ze Smoleńska ostrzegali załogę przed trudnymi warunkami atmosferycznymi, ale widok z samolotu jest inny niż z ziemi. I dlatego piloci Tu-154 mogli przypuszczać, że wylądują bezpiecznie.
-Kontrolerzy nie mogą zabronić lądować pilotowi cywilnemu, mogą zalecić wylądowanie na innym lotnisku, ale to pilot jest na tej uprzywilejowanej pozycji i podejmuje ostateczną decyzje
-JAK-40 ostrzegał TU-154 Samoloty były cały czas w kontakcie.Piloci, którzy wylądowali już w Smoleńsku, mówili załodze Tu-154 o coraz gorszej pogodzie. Oba polskie samoloty miały ze sobą kontakt radiowy - donosi „Rzeczpospolita". Mniejszy samolot 36. Pułku Lotnictwa Transportowego obsługującego VIP-ów zabrał na pokład grupę dziennikarzy i wylądował w Smoleńsku ok. godz 7:20.Później nawiązali kontakt radiowy z maszyną prezydencką i przekazali ostrzeżenie o gęstniejącej mgle. Rozmowy przerwano 10 minut przed katastrofą.
**************************************************************
Wypowiedź Ryszarda Drozdowicza z Laboratorium Aerodynamicznego Politechniki Szczecińskiej (ZUT)
Jako pilot oceniam, że sugerowany w mediach błąd pilota jest mało prawdopodobny. Na podejściu do lądowania nie wykonuje się żadnych manewrów typu silne przechylenie lub nagłe zmiany prędkości. A takie silne przechylenie zauważyli świadkowie. Pilot wykonał dodatkowe kręgi nadlotniskowe, aby upewnić się co do warunków lądowania i na tej podstawie podjął uzasadnioną decyzję o lądowaniu. Nieprawdopodobne też jest, aby doświadczony pilot wraz z drugim pilotem pomylili się co do wzrokowej oceny wysokości, nawet w przypadku awarii przyrządów, która jest również nieprawdopodobna. Należy tutaj zauważyć, że mgła jest na ogół z prześwitami i przy dziennym świetle nie stanowi istotnej przeszkody do wzrokowej oceny warunków lądowania. Okoliczności wskazują jednak na poważną awarię lub celowe zablokowanie układu sterowania. Taką blokadę można celowo zamontować tak, aby uruchomiła się przy wypuszczeniu podwozia lub klap bezpośrednio na prostej przed lądowaniem. Przy blokadzie klap lub lotek na prostej katastrofa była nieunikniona, gdyż pilot nawet zwiększając nagle ciąg, nie był w stanie wyprowadzić mocno przechylonej ciężkiej maszyny, mając wysokość rzędu 50-100 m i prędkość rzędu 260 km/h
Anna Pietraszek: "Ta lista pasażerów krążyła po prostu ot tak, już od kilku dni, z maili na maile"
O tym, że lista pasażerów była znana wszystkim od dawna; że polskie służby miały obowiązek nie dopuścić do lotu prezydenta, polityków i generałów jednym samolotem; o tym, że prezydent miał kilka dni temu postanowienie wyjazdu do Katynia pociągiem z wdowami i sierotami katyńskimi... - o tym wszystkim w rozmowie z Robertem Witem Wyrostkiewiczem mówi red. Anna Pietraszek, doradca zarządu Telewizji Polskiej w wywiadzie dla Portalu NaszaPolska.PL.
Jak to możliwie, że miała Pani listę pasażerów kilka dni przed tragicznym odlotem prezydenckiego Tupolewa?
Dostałam tę listę od młodych dziennikarzy, którzy prosili mnie o radę z kim przeprowadzić ewentualnie wywiady. Ta lista pasażerów krążyła po prostu ot tak, już od kilku dni, z maili na maile. Potem siedziałam w domu, to było w poniedziałek, i zastanawiałam się jak to możliwe, że ja mam pełną listę generałów, kapelanów, polityków, którzy lecą z prezydentem i że ta lista jest w obiegu. Wierzyć mi się nie chciało, że oni wszyscy są na tej jednej liście. Pomyślałam, że może będą rozdzieleni, że może to tylko lista obecności w Katyniu. Nie mogłam tego pojąć i niestety wziąć na serio. Generał Skrzypczak mówił niedawno w telewizji, że po wypadku Casy podkreślano wymóg bezpieczeństwa, że kiedy leci kilku dowódców to trzeba ich rozdzielać, a przecież z polskimi generałami leciał prezydent, nie tylko głowa państwa, ale zwierzchnik sił zbrojnych, osoba odpowiedzialna za całe bezpieczeństwo kraju! Trzeba teraz zwrócić uwagę na to jakim cudem znaleźli się w jednym samolocie generałowie, politycy i sam prezydent? Jakim cudem ta lista krążyła od tak po Internecie? Jakim cudem!? Czy nasz prezydent był tak kompletnie pozbawiony ochrony? Kto pracował nad tym, żeby on był tak nagi? Czy nikt nie myślał o ich ochronie?... Niemożliwe. To się samo nie stało.
Mówiła Pani niedawno o podróży prezydenta Kaczyńskiego do Katynia pociągiem. Razem z rodzinami katyńskimi. Taki wariant podróży potwierdził Pani również tragicznie zmarły w tej katastrofie minister Stasiak. Niestety w ostatniej chwili prezydent podjął decyzję lub ktoś go przekonał do lotu drogą powietrzną. Co Pani o tym sądzi?
Rozmawiałam niedawno z ministrem Stasiakiem. Rozmowa dotyczyła kwestii transmisji, które były planowane od dawna w Telewizji Polskiej. I to co powiem za chwilę mówię z pełną odpowiedzialnością jako doradca zarządu Telewizji Polskiej. Przez godzinę rozmawiałam z ministrem Stasiakiem. Przekazałam nie tylko swoje rady medialne, ale przede wszystkim doświadczenie. Robiłam bowiem pierwszą transmisję satelitarną z Katynia. Wymyśliłam ją i doprowadziłam do realizacji jako świeżo upieczona absolwentka Akademii Obrony Narodowej. Zresztą, gdybym nie skończyła akademii nigdy nie zrobiłabym tej transmisji i naraziła telewizję na wielkie niebezpieczeństwo. Teraz właśnie minister Stasiak pytał mnie o sprawy chronienia przekazu medialnego tam w Katyniu. Powiedziałam mu wszystko co mówiło mi moje doświadczenie; na co należy zwracać uwagę. Czego się strzec. I wtedy też odważnie zasugerowałam, żeby prezydent pojechał z wdowami katyńskimi pociągiem. Byłby to najbezpieczniejszy środek transportu. Po drugie, media mogłyby zobaczyć prezydenta, najważniejszego człowieka w państwie, który zauważył wdowy, sieroty katyńskie. Prezydenta, który byłby z nimi. Do tego pani Maria Kaczyńska, cudowny człowiek, który miał wspaniały kontakt z ludźmi starymi... Prezydent się zgodził. Dostałam informację, że prezydent podchwycił ten pomysł, że pojedzie z wdowami i sierotami katyńskimi pociągiem. Zaczęliśmy myśleć, żeby wysłać na bieżąco informacje z satelity z tej podróży prezydenta pociągiem do Katynia. Potem przyszła wiadomość, że tak go obsiedli, że jest decyzja, że poleci, a te wdowy pojadą same. Pomyślałam sobie, kolejny prezydent, który nie docenił wdów i dzieci katyńskich. Ktoś mu to odradził. Ktoś mu to odebrał.. Ciekawe dlaczego?...
Jest Pani doktorantką Akademii Obrony Narodowej - Podyplomowego Studium Operacyjno-Strategicznego. Ukończyła Pani elitarne szkolenia NATO. Jak Pani ocenia fakt, że służby specjalne dopuściły do lotu jednym samolotem prezydenta, polityków, generalicji Wojska Polskiego i wielu najważniejszych osób w państwie?
Odpowiadam: to niemożliwe, żeby do takiej sytuacji dopuścić. Na rozum zwykłej absolwentki Akademii Obrony Narodowej, wiem, że to na logikę nie jest możliwe. Jeśli ktoś myślał nad przygotowaniem tego lotu, a zapewne myśleli różni ludzie, to ktoś myślał, żeby stało się tak jak się stało. Nie widzę innego wyjaśnienia. Komuś zależało, żeby tak się stało. Szef sztabu... dowódcy... niemożliwe. Ktoś nad tym myślał. Nie jesteśmy państwem głupków. Nie jesteśmy też wojskiem ciemniaków. Mamy służby specjalne i mamy Biuro Bezpieczeństwa Narodowego. Mamy generałów z prawdziwego zdarzenia z nominacji natowskich. Nie jest możliwe, żeby taka głupota zawładnęła wszystkimi i żeby doszło do wysłania najważniejszych w państwie osób jednym samolotem.
Znała Pani wiele osób z listy pasażerów tragicznie zmarłych w wypadku samolotu Tupolew. Czy serce pomieścić może tyle strat na raz, w jednym momencie?
W sercu wszystko się może zmieścić. Tam jest cała miłość do Polski. Ale w głowie to mi się wszystko nie mieści (płacz). Żeby mieć takich wspaniałych ludzi i ich nie chronić... to kim my jesteśmy? To jaką my mamy policje, BOR, służby?
W chwili napływania informacji o tragedii była Pani w studio telewizyjnym, aby komentować zaplanowane wcześniej uroczystości w Katyniu. To było chyba najtrudniejsze studio telewizyjne w Pani życiu...
To była najprawdopodobniej moja najcięższa próba dziennikarska, żeby się opanować; żeby sprostać. Kiedy wchodziłam do studia układałam sobie w głowie ile trzeba mówić o księdzu Peszkowskim, kapelanie Rodzin Katyńskich. Chciałam, żeby o nim usłyszeli Polacy. Chciałam, żeby dotarło do ludzi, że apel pojednania i przebaczenia miał miejsce 15 lat temu, a nie podczas środowego spotkania Tuska i Putina. A o tej środzie premiera Tuska mogę powiedzieć, że to była czarna środa. Nie było ani jednego świadka Katynia. Nie wspomniano o księdzu Peszkowskim nawet słowem. A kiedy w czasie antenowym były wolne chwile i moje ekipy dobijały się, aby puścić materiał przygotowany o orędziu księdza Peszkowskiego do narodu polskiego wygłoszonym w kwietniu 1995 roku, do wszystkich polityków, do wszystkich dowódców, do całego narodu, to z telewizji przychodziła odpowiedź, że nie. A ciekawe dlaczego? Czyżby ksiądz Peszkowski miał odebrać splendory środowego wydarzenia? Dzisiaj chciałam o tym mówić w studio telewizyjnym.
Politycy, zwłaszcza Prawa i Sprawiedliwosci, generalicja WP, duchowni, prezes IPN, prezes PKO, naukowcy, dyplomaci... kwiat polskiego Narodu zginął w Katyniu - można powiedzieć - po raz drugi. Co dalej z Polską?
Popatrzmy chociaż tylko na Janusza Kurtykę, na pana prezesa IPN. Przecież to był młody człowiek, który połowę swojego życia dorastał do swej roli politycznej, wybitnej, wyjątkowej, trudnej. Te 20 lat młodości, to połowa jego życia. Odtworzyć takiego drugiego człowieka tego formatu, to kolejne 40 lat. I może znowu o to chodziło... Przecież teraz finalizują się śledztwa IPN. Finalizuje się sprawa zachowania istoty IPN, czy w ogóle istnienia Instytutu. Największe śledztwo IPN to śledztwo dotyczące zabójstwa księdza Jerzego Popiełuszki i zabójstw dziesiątek innych księży. Było przecież komando, które mordowało księży. Mieliśmy nadzieję, że to śledztwo zostanie skończone przed beatyfikacja księdza Jerzego. Ale nie ma prezesa Kurtyki. Czy to przypadek? 2 września 1999 roku wyszłam ze szpitala w Aninie, gdzie leżał ciężko chory ksiądz Peszkowski. Nie wiadomo było czy przeżyje. Znalazłam się w takim miejscu, gdzie fetowano sukcesy pana Komorowskiego. Miał swoje święto. I tam spotkałam oficera Urzędu Ochrony Państwa. Nie powiem czy mężczyznę czy kobietę. Ten oficer UOP wziął mnie na słowo i zapytał: "To jak ten Twój ksiądz? Żyje jeszcze?" Powiedziałam mu, że martwimy się bardzo czy przeżyje do rana. Usłyszałam wtedy coś strasznego. Oficer UOP powiedział: "Niech zdycha. Niech zdycha ten czarny, co nam tylko przeszkadza". Nigdy tych słów nie zapomnę. Oficer UOP... 99 rok... Więc jaką my mamy wolną Polskę? Jaką my mamy wolną Polskę, kiedy teraz ich wszystkich już nie ma?
Dziękuję Pani za rozmowę
Rozmawiał Robert Wit Wyrostkiewicz
*******************************************************************
> BARDZO CIEKAWY ARTYKOL WARTY PRZECZYTANIA!!! ZUPELNIE INNY
> POGLAD NA TA TRAGEDIE.SZKODA TYLKO, ŻE AUTOR SIĘ NIE PODPISAŁ
> Katastrofa lotnicza w Smoleńsku aneksem do listy zamordowanych w
> Katyniu...
> Czy tę katastrofę można uznać za prawdziwą tragedię narodową? Bo
> dla mnie jest to tylko TRAGEDIA POLSKIEJ PAŃSTWOWOŚCI...
> W jednym miejscu zginęło dwóch polskich prezydentów (urzędujący
> oraz historyczny - Prezydent RP na uchodźstwie). Zginęło dwóch
> kandydatów na prezydenta (Lech Kaczyński i Jerzy Szmajdziński).
> Zginęło dowództwo całej naszej armii (Dowódca Sił zbrojnych, Sił
> Powietrznych, Wojsk Lądowych, Wojsk Specjalnych, Marynarki
> Wojennej). Zginęło dwóch wicemarszałków Sejmu, wicemarszałek
> Senatu, a na dokładkę szef Narodowego Banku Polskiego. Zatem jest
> to tragedia państwa polskiego, które w tym momencie nie ma Głowy
> Państwa, nie ma tym samym Zwierzchnika Sił Zbrojnych, nie ma
> generałów, którzy mogą wydawać rozkazy polskim żołnierzom, nie ma
> szefa Banku Centralnego. Jest to największa nauczka na przyszłość,
> jaką mogła nam dać przeszłość połączona z jakże nieidealną
> politycznie teraźniejszością...
>
> Jest to nieopisana tragedia rodzin wszystkich zabitych. Ojcowie,
> matki, żony, mężowie wylecieli o poranku na jednodniowe obchody i
> mieli wrócić przed kolacją. Wczesnym sobotnim rankiem pewnie nawet
> się nie żegnali ze swoimi bliskimi, i już nigdy się nie pożegnają.
> Jest to zatem wielka tragedia ludzka, rodzinna, bo parafrazując
> "klasyka" - prawdziwą tragedią jest śmierć jednostki, a
> nie tłumu. Naprawdę szczerze mogę współczuć jedynie rodzinom ofiar.
> Każdej z nich z osobna.
>
> Oczywiście chciałbym, by ta tragedia zmieniła polską scenę
> polityczną na lepsze. By wreszcie skończyła się
> "polityka" polegająca jedynie na medialnym podlizywaniu
> się wyborcom. Na prezentowaniu słupków poparcia, na
> "dobieraniu się" do przeciwników politycznych w każdy
> możliwy sposób i przy każdej możliwej okazji. Polityka polegająca
> na knuciu, szczuciu prowokacjach i hakach. Dostaliśmy właśnie
> przykład, jak kończy się polityka w iście polskim wykonaniu.
> Polityka podkradania sobie krzeseł na ważnych światowych
> konferencjach, polityka nieudostępniania sobie samolotów, polityka
> podważania kompetencji. Polityka sporów na każdej możliwej
> płaszczyźnie - nawet dotyczących tego, kiedy, gdzie, z kim i jak,
> należy obchodzić ważne dla Polski uroczystości (rocznicę Katynia,
> rocznicę powstania Solidarności, rocznicę wprowadzenia Stanu
> Wojennego, itp.). Tak kończy się polityka wyznaczania społeczeństwu
> granic pomiędzy tym, "gdzie wówczas staliśmy MY, a gdzie było
ZOMO"...
>
> Chciałbym, by to wszystko się zmieniło, ale niestety jestem
> realistą. Znam naturę polskiego, posocjalistycznego parlamentaryzmu
> i wiem, że po kilku dniach spokoju, smutku i zadumy, wróci stara
> "polityka". Polityka kształtowana przez wielu
> ideologicznych fanatyków. Fanatyzm nigdy nie zrodził niczego
> dobrego, czego dowody historia dawała nam przez setki lat, a XX
> wiek najdobitniej. I niestety niewiele się z tego wszystkiego
> nauczyliśmy. Hieny rzucą się na nowy polityczny "tort" i
> bez skrępowania będą chciały dzięki tej tragedii zagarnąć dla
> siebie jak najwięcej. Oczywiście wszystko w imię tzw. "dobra
> państwa".
>
> Chciałbym, by stało się inaczej. By politycy naprawdę się
> zjednoczyli w imię dobra wspólnego RP. Rzeczpospolitej Polskiej bez
> żadnych tam przyznawanych przez kolejnych premierów numerków. III
> RP czy IV. By byli zjednoczeni nie tylko miejscem składania kwiatów
> na grobach polskich żołnierzy w Katyniu czy przed Pałacem
> Prezydenckim w Warszawie. Mogą się spierać personalnie, ale niech
> wspólnie robią coś dla tego kraju i jego świetlanej przyszłości.
> Ale domyślam się, że pewnie chęć zmiany czegokolwiek zniknie
> szybciej, niż zgaśnie ostatni zapalony na Krakowskim Przedmieściu
> znicz. Tak samo zniknie obecna miłość Polaków do wszystkich
> polityków, nazywanych chwilowo "elitą narodu", podczas
> gdy jeszcze dzień przed katastrofą wszyscy ową politykę uważali za
> jedno wielkie bagno, a większość zabitych uważali za "świnie
> przy korycie". Śmierć nie powinna automatycznie gloryfikować!
>
> "Zostaliśmy sierotami", "Zginął kwiat polskiej polityki" - kto może
pisać takie komentarze na portalach czy w SMS-ach
> wysyłanych do stacji TV? Zapewne ci sami, którzy
> "sierotami" zostali 5lat temu, gdy zmarł Papież Jan Paweł
> II. Jest żal, jest żałoba, jest nawet minuta ciszy na meczu Realu
> Madryt z Barceloną, jest żałoba narodowa na Litwie, w Rosji, a
> nawet w Brazylii! I co z tego? NIC! Wielu z tych, którzy w sobotni
> poranek na forach wylewali swoje wirtualne łzy, zapalali tam
> "znicze" [*], a na swoim profilu na Naszej-Klasie wkleili
> zdjęcie Prezydenta, chwilę później weszło na demotywatory czy na
> pudelka, lub włączyło sobie film na DVD, bo w TV wszystko takie
> katastroficzne...
>
> Mało kto będzie miał teraz odwagę powiedzieć, że prezydenta nie
> lubił (a wg. sondaży przeciwnych mu było 70% społeczeństwa).
> Ktokolwiek by za nim nie przepadał, to na pewno aż tak źle mu nie
> życzył. Nikt głośno nie powie, że w tym samolocie chętnie
widziałby
> kilku innych polityków, może też pewnego "duchownego" z
> Torunia, może swojego znienawidzonego sąsiada, może swojego
> wieloletniego dłużnika, a może i swoją... teściową. Każdy, kto
> chciałby w owym feralnym samolocie zobaczyć kogokolwiek innego, niż
> ci, którzy tam się znaleźli nie powinien wylewać tu swoich
> sztucznych łez. Dlatego ja nie wylewam. A wręcz przeciwnie...
>
> Mam dość epatowania tą całą pośmiertną "miłością" do
> Prezydenta przez wszystkich tych, którzy przez 5lat jego
> prezydentury szydzili z jego osoby. Zaczął się istny festiwal
> miłości do Lecha Kaczyńskiego i pozostałych zmarłych w Smoleńsku
> polityków. Festiwal, którego aktorami są politycy, dziennikarze,
> ale i wielu zwykłych ludzi, którzy jeszcze dzień wcześniej o
> Prezydencie i o delegacji parlamentu mogliby się wyrazić w słowach
> jedynie niecenzuralnych.
> Mam dość wiadomości, że kibice ze zwaśnionych klubów piłkarskich
> wieszają powiązane ze sobą szaliki (w geście klubowego pojednania)
> na płocie okalającym Pałac Prezydencki. Że chowają do kieszeni
> kastety i z dresów przebierają się w garnitury. Tak samo robili po
> śmierci Papieża i... tydzień później ginęli kolejni pseudokibice.
> Cham, bandyta, złodziej, oszust pozostanie nim niezależnie od tego,
> czy umrze Papież, Prezydent, rodzona matka czy pierworodne dziecko!
> Człowiek był człowiekiem także i na długie lata przed tym, jak
> stała się jakaś narodowa czy osobista tragedia. Teraz tylko czekać,
> aż Kuba Wojewódzki przeprosi "tego małego" za wszystkie
> dowcipy na jego temat. ŻAŁOSNE to wszystko.
> Dziwne jest też to, że żeby dowiedzieć się pierwszej, domniemanej
> prawdy o tym wypadku, muszę włączyć zachodnie media - one od
> wczoraj już wiedzą, że to wina pilota zmuszonego (całą tą
podniosłą
> sytuacją, tą rocznicą, tą koniecznością bycia w tym miejscu) do
> lądowania w fatalnych warunkach pogodowych, samolotem w
> nieoczywistym stanie technicznym, na lotnisku do tego nie
> przygotowanym. Koniec kropka - następny news ze świata.
>
> Mam wyobraźnię i potrafię wczuć się nie tylko w normalne ludzkie
> odczucia, ale i w ich dzikie instynkty. Wyobraziłem sobie
> kandydatów do Parlamentu, którzy automatycznie "wskoczą"
> do Sejmu czy Senatu na miejsce tych, którzy zginęli. Czy u nich też
> panuje żałoba? Czy już pierwsze, chłodne kalkulacje: jeszcze 17m-cy
> kadencji = 17pensji + 17subwencji na prowadzenie biura + odprawa +
> bezzwrotna zapomoga = ok. 350tys. zł za półtora roku
> "pracy" - dobre i to...
> Wyobraziłem sobie, jak listę zabitych czytali politycy zdegradowani
> z tzw. "pierwszej ligi". Co np. poczuł Lech Wałęsa, gdy
> ujrzał nazwisko Anny Walentynowicz (która rozpętała wokół jego
> osoby podejrzenia o agenturalność). BINGO!? Czy przy kolejnym
> nazwisku znienawidzonej przez siebie persony zakrzyknął -
> KUMULACJA!? I dopiero następnego dnia: "przebaczył i poprosił
> o przebaczenie"...
> Jak przyjął wiadomość o śmierci swojego sądowego adwersarza murarz,
> który montował kilka lat temu wannę w domu posła Wassermana.
> Praworządny poseł PiS-u nie chciał zapłacić za niby to źle
> zamontowaną wannę, chciał murarza i broniącą go matkę emerytkę
> wtrącić do więzienia. Ile razy ta biedna rodzina życzyła śmierci
> temu przedstawicielowi narodu? I wreszcie... Bóg posłuchał?
> A feministki? Jak przyjęły śmierć Rzecznika Praw Obywatelskich -
> Janusza Kochanowskiego? Pół roku temu, gdy "nadepnął im na
> odcisk" tym, że "feministki to kobiety nie lubiące kobiet
> " nazywały go dziadkiem, który ich nie lubi, bo pewnie już nie
> domaga...
> A gdyby Samoobrona ciągle była w Parlamencie, to czy tak samo
> żałowalibyśmy tam śmierci wicemarszałka Andrzeja Leppera?
> Szczególnie Aneta K. i inne gwałcone przez niego kobiety? A gdyby z
> zaproszenia na pokład feralnego Tupolewa skorzystał Wojciech
> Jaruzelski... Przecież wszyscy dobrze wiemy, że tysiące Polaków
> przez dziesiątki lat życzyło mu śmierci.
> W tym samolocie nie leciały anioły. To nie była wycieczka
> niewinnych przedszkolaków, by wszyscy, tuż po katastrofie poszli
> prosto do nieba. To byli ludzie z wieloma wadami przypisanymi
> naszemu gatunkowi. Wiem, że w Polsce o zmarłych można mówić albo
> dobrze albo wcale. Ja mam po prostu odwagę... nie milczeć. Mam
> odwagę być "niepoprawnym politycznie". Mam odwagę...
> logicznie MYŚLEĆ.
>
> Za jak bardzo nieodpowiadającego mi prezydenta bym go nie uważał...
> Szczególnie, gdy meldował prezesowi PiS-u "wykonanie
> zadania". Jak odmiennych poglądów od głoszonych przez niego
> bym nie miał, to szkoda mi go jako człowieka. A patrząc na jego
> kontrkandydatów w wyścigu prezydenckim 2010, chyba dostałby mój
> głos, gdyż był najmniejszym złem dla Polski na lata 2010-2015.
> Prezydent musi być po prostu NIJAKI, by móc liczyć na drugą
> kadencję. Nie wychylać się, nie wchodzić nikomu w drogę. To, że
> Lech Kaczyński po 5latach miał tak niskie poparcie społeczne jest
> dowodem na to, że był JAKIŚ. Może wcale mi nie odpowiadający, ale
> na pewno JAKIŚ.
> Szkoda jego żony, która była odważną kobietą. Odważną na tyle, by
w
> partii tak zdominowanej przez wielu fanatyków katolickich mieć
> własne, odmienne (od panującego w partii jej męża) zdanie odnośnie
> in vitro, niezaostrzania ustawy aborcyjnej czy miejsca kobiety w
> społeczeństwie. Była sympatyczną kobietą znającą, ale nigdy nie
> przeceniającą wartość swojej osoby. W odróżnieniu od Danusi W.
> znającej się jedynie na kapeluszach, czy Jolanty K. - ekspertce w
> dziedzinie jedzenia bezy...
>
> Teraz panuje zaduma i strach o to, co będzie dalej. Lęka się
> zarówno lewica jak i prawica. Prawica skrajna i umiarkowana.
> Telefony komórkowe polityków są ciągle zajęte. Kogo teraz wystawi
> lewica zamiast SuperSzmai? Kogo wystawi PiS zamiast reelekcyjnego
> Lecha Kaczyńskiego? Czy mający "wygrać w cuglach"
> kandydat PO ma obecnie szansę z jakimkolwiek kandydatem PiS-u?
> Historia wielokrotnie pokazała, że w smutku i żałobie, w atmosferze
> współczucia wyborcy wybierają tych najbardziej poszkodowanych.
> Silvio Berlusconi po utracie zaufania wyborców sfingował napad na
> siebie i... już znów jest ulubionym premierem wszystkich Włochów.
>
> Jeśli wystartuje Zbigniew Ziobro? - bez problemu wygra z
> Komorowskim. Po 1sze - ludność RP dała się nabrać na te ziobrowskie
> sztuczki i CBŚ-owe filmiki. Na te jego "groźne mafie",
> "czerwone ośmiornice", "trumny" oraz
> "gwoździe" do nich. Po 2gie - kontrkandydatom Ziobry nie
> będzie wypadało atakować kandydata z partii, z której pochodzi
> tragicznie zmarły Prezydent. Jedyny wybór jaki pozostanie to:
> Ziobro w pierwszej turze wyborów, czy Ziobro w drugiej turze? A
> jeśli Prezes PiS sam zechce wystartować? Zostawić i tak już rozbitą
> partię i wskrzeszać ją albo utrzymywać przy życiu z prezydenckiego
> fotela? Itd. Itp. Cichych "gdybań" polityków zapewne nie
> ma końca. Przed kamerami żal i zaduma, a po zniknięciu z pora
> widzenia dziennikarzy i ich mikrofonów - kalkulacja zysków i strat,
> do których przyczyniła się ta katastrofa.
>
> 9lat temu, gdy wszyscy w USA winili Arabów za zamachy 11wrześniowe,
> wróżono, że Amerykanie zgotują im u siebie taki los, że wszyscy
> Arabowie wyjadą ze Stanów. Po zamachach, różnego typu bandyci w
> całych USA wchodzili do prowadzonych przez Arabów sklepów,
> przykładali pistolety do głów właścicieli i rabowali ich na oczach
> przyzwalających na to klientów. Właściciele w większość
przypadków
> nawet nie dzwonili na policję. Nienawiść do Arabów minęła szybciej,
> niż komukolwiek się wydawało, że kiedykolwiek to nastąpi. Podobnie
> szybko minie obecna "miłość" do bliźniego swego z
> politycznego obozu wrogiego.
>
> A jak mogła wyglądać ta cała katastrofa? Media oczywiście jeszcze
> nie odważyły się tak "gdybać". Domniemają, że to wina:
> 1. Pogody 2.
> Samolotu 3. Pilota.
>
> Nikt nie przyjmuje czwartej, chyba najbardziej prawdopodobnej
> opcji. Wina... PREZYDENTA. 2lata temu inny pilot, który wiózł
> prezydenta do Gruzji, gdy odmówił lądowania w objętej walkami
> stolicy Gruzji - Tbilisi, został podany przez posła PiS-u, Karola
> Karskiego do prokuratury. Gdyby prokurator i sąd wojskowy okazali
> się takimi samymi oszołomami jak ów poseł, pilot zostałby
> zdegradowany, a może i osadzony w więzieniu. Może tym razem
> Prezydent nalegał bardziej skutecznie? Bo na dole wszyscy na nas
> czekają... Bo do lotniska w Mińsku daleko, i zrobią się
> wielogodzinne opóźnienia. Bo pilocie - "dasz radę", bo
> jesteś "polskim orłem". To, że "rosyjski
> jastrząb" kilka minut przed Tobą spanikował i nie wylądował na
> tym lotnisku nie znaczy, że Ty, perło polskiego lotnictwa musisz
> okazać się tak samo tchórzliwy... No i się nie okazał... Pilot
> wybrał ewentualne lądowanie przed obliczem św. Piotra, niż przed
> prokuratorem.
> Dlaczego żaden dziennikarz nie odważył się i zapewne już się nie
> odważy poruszyć tej kwestii? Bo nie wypada?! A to właśnie jest
> najbardziej prawdopodobny powód katastrofy. Myślę, że właśnie tego
> dowiemy się z czarnoskrzynkowego zapisu rozmów prowadzonych przez
> pilotów między sobą.
> Skoro chwilę wcześniej nie wylądował tam rosyjski samolot wojskowy,
> którego pilot lądował tam wielokrotnie... Skoro wg. procedur
> lotniczych, gdy z powodu warunków pogodowych nie udają się dwa
> podejścia do lądowania, to pilot nie ma prawa próbować po raz
> trzeci i powinien wybrać inne lotnisko, a ten podobno próbował aż
> czterokrotnie... Skoro, gdy wiezie się tak ważnych gości, to
> procedura lądowania jest jeszcze bardziej zaostrzona - samolot w
> taką pogodę panującą w miejscu docelowym powinien zawrócić nawet
> bez próby podchodzenia do lądowania... Skoro według wszystkich
> przepisów nie powinno się przewozić tak ważnych oficjeli jednym
> środkiem transportu... Skoro pilot, który kilka lat temu nie
> włączył odmrażacza i mało nie zabił urzędującego wówczas
premiera
> Millera, nie odpowiedział za to karnie... Skoro ten samolot psuł
> się wielokrotnie (ostatnio 3m-ce temu nie chciał wystartować z
> Haiti)... CZEGO SIĘ SPODZIEWALIŚMY?
>
> A mnie nurtują bardziej przyziemne pytania. Np. takie:
> Co miał robić na tych uroczystościach Prezes Narodowego Banku
> Polskiego? Bo co robił tam Prezydent, jego żona, szefowie wojsk,
> przedstawiciele kościoła i rodziny oficerów zabitych w Katyniu to
> oczywiste. Ale co robił tam Prezes NBP? Stracił w Katyniu ojca -
> nie, ojciec żyje! Dziadka? A może chociażby wuja? Zapewne też NIE.
> Było wolne miejsce, więc sobie poleciał? Tak też nie - bo chętnych
> do lotu było kilka razy więcej, niż miejsc. Skoro lubi latać i
> czcić pamięć polskich oficerów, mógł polecieć lotem rejsowym albo
> pojechać pociągiem z resztą polskiej delegacji, a jego darmowe
> miejsce w samolocie prezydenckim mogło zostać przekazane jakiejś
> wdowie po zabitym polskim oficerze, która ze swojej emerytury na
> komercyjne latanie sobie pozwolić nie może. Tak to się kończy
> "przewożenie dupy" tylko i wyłącznie dla przyjemności.
> Dla pokazania się z Prezydentem w miejscu, w którym z racji
> zajmowanego stanowiska być się nie powinno. Prezes po 3latach
> zasiadania na fotelu szefa NBP ciągle robił takie "byki"
> ekonomiczne, że studenci 1szego roku Akademii Ekonomicznych
> przewracali się ze śmiechu. Nie dziwne, skoro Prezes woli latać
> wszędzie, gdzie go nie potrzeba, zamiast zajrzeć chociażby do
> podręczników do ekonomii dla gimnazjalistów. Może wreszcie
> przestałby mylić z deprecjację z aprecjacją.
>
> Co robił w tym samolocie pospolity poseł Przemysław Gosiewski albo
> Zbigniew Wasserman? Kogo oni stracili w Katyniu? Przecież
> przedstawiciele wszystkich partii polskiego parlamentu polecieli
> tam w o wiele wyższej randze, niż poseł - jako Marszałkowie Sejmu i
> Senatu. Parlamentarzystów rządzącego PO - 4, koalicjanta z PSL - 3,
> opozycyjnego SLD - 3, a PiS-u aż 8. To poważna uroczystość, a nie
> wycieczka krajoznawcza dla Posłów! Na jak długo stanie teraz praca
> hazardowej komisji śledczej, póki wybrany na miejsce Wassermana
> nowy członek komisji nie zapozna się z całym materiałem dowodowym
> oraz stenogramami wszystkich dotychczasowych przesłuchań?
>
> Czemu te uroczystości odbywały się tak wcześnie rano? Odlot o 7:00,
> odprawa pewnie już od 6:00, pobudka dla wielu grubo przed 5:00.
> Dlaczego nie uszanowano podeszłego wieku wielu lecących na tę
> rocznicę gości (najstarszy miał ponad 96lat). To uroczystości
> powinny być dla ludzi, a nie ludzie dla nich! Polscy oficerowie
> czekali na to 70lat, więc mogli poczekać jeszcze te kilka godzin.
> Strefa czasowa Smoleńska "przyśpieszona" jest względem
> polskiej zaledwie o dwie godziny. Planu uroczystości nie należało
> tak napinać.
>
> Dlaczego polscy piloci, którzy wygrali wojnę o Anglię, obecnie są
> pośmiewiskiem świata? Bo przecież prócz Amerykanów nikt nie wie, że
> w Polsce stacjonuje 48 nowiutkich F-16, które nigdy nie wylecą poza
> przestrzeń powietrzną Rzeczpospolitej. Ale za to we wszystkich
> zakątkach świata można było zobaczyć latające trumny z
> biało-czerwoną szachownicą i napisem "Republic of Poland"
> na kadłubie. 38milionowy kraj, 48 F-16 wartych ponad 3,5miliarda
> dolarów stoją w hangarach i czekają na wojnę, która nigdy nie
> nadejdzie, a na kilka salolotów dla VIP-ów nie ma
> "nędznych" kilkudziesięciu milionów $. Za jeden samolot
> F-16 byłyby dwa samoloty dla VIP-ów!
>
> Polscy dziennikarze byli oburzeni, że rosyjscy policjanci nie
> wpuszczają ich na teren katastrofy. Hieny chciały podejść bliżej,
> tłumacząc to tym, że materiał nakręcony tuż nad rozszarpanym
ciałem
> prezydenta RP będzie lepszy, niż z odległości kilkudziesięciu
> metrów. Brodziliby w skrawkach ludzkich ciał tak długo, aż
> znaleźliby te najważniejsze ze szczątków. A uniemożliwienie im
> przez policję i OMON takiej profanacji ciał, zadeptywania śladów,
> robienia medialnego cyrku z tragedii oni uznali za wrodzoną wrogość
> Rosjan. Szkoda, że nie zaczęli skandować: "WOLNOŚĆ
> SŁOWA!"
>
> Europa i świat patrzą, czy ponownie, po chwilowej odwilży w naszych
> stosunków z Rosją, znów pogorszą się nasze relacje. Po spotkaniu
> Putin-Tusk miało być już tylko lepiej, a teraz znów, na kolejne
> kilkadziesiąt lat się na siebie zacietrzewimy. Jakby to Rosjanie
> specjalnie strącili nam ten samolot, albo rozpuścili nad lotniskiem
> mgłę. To właśnie prędzej ta tragedia, a właściwie reakcja
zwykłych
> Rosjan (którzy okrążyli wieńcami i zniczami budynek do którego
> zwożone są ciała zabitych) powinny polepszyć nasze stosunki. Sam
> osobiście bardziej uwierzyłem w słowa Prezydenta Miedwiediewa
> przemawiającego do Polaków, niż w beznamiętne odczytanie tekstu
> przez Bronisława Komorowskiego podczas sobotniego 2,5minutowego
> orędzia. Twarz Miedwiediewa, czy nawet beznamiętna twarz Putina
> wyrażały tego dnia więcej emocji, niż twarz polskiego Marszałka
> Sejmu pełniącego obowiązki Prezydenta.
>
> Mnie bardziej od łez polityków, szlochów dziennikarzy czy łamiącego
> się głosu samej Moniki Olejnik (którą 1,5roku temu Prezydent
> Kaczyński obiecywał "wykończyć"), bardziej od laurek
> malowanych Prezydentowi przez warszawskie dzieci, wzruszyło
> zachowanie zwykłych Rosjan. Tysiące białoczerwonych kwiatów pod
> polską Ambasadą w Moskwie, pod miejscem do którego zostały
> przewiezione wszystkie zwłoki. Podobne kwiaty na każdej
> odnalezionej części samolotu rozsypanego nad smoleńskim lasem. Ci,
> których polski Prezydent tak często malował w najgorszym świetle,
> teraz tak godnie go żegnają.
>
> Prawda jest taka, że Prezydent swoją śmiercią osiągnął więcej,
niż
> całą swoją prezydenturą. Odszedł z urzędu w wielkiej chwale. Jako
> ojciec narodu i mąż stanu. Za kilka miesięcy odszedłby z polityki w
> atmosferze przegranej w wyścigu o reelekcję. Przeżywając, że został
> pokonany przez kandydata PO i to z powalającą przewagą. Swoją
> śmiercią zwrócił na Polskę oczy całego świata. Na Polskę, a
przede
> wszystkim na sprawę katyńską. Dzięki tej katastrofie, miliony
> Rosjan będzie mogło obejrzeć w głównym programie rosyjskiej
> telewizji film "Katyń" i wreszcie dowiedzieć się, co tam
> w ogóle się stało i czemu tylu Polaków ma do nich tak negatywny
> stosunek. Jeśli czyjakolwiek śmierć może być pożyteczna, to ta
> właśnie taka była w najlepszym tego słowa znaczeniu...
>
> Gdyby los odpowiednio skonstruował listę pasażerów feralnego lotu,
> to chwilę po zakończeniu żałoby narodowej mielibyśmy w Polsce
> prawdziwą walkę o władzę. Krwawą i bezpardonową. Jednak tak się
> stało, że despotyczni prezesi partii oraz ich równie apodyktyczni
> zastępcy zostali na swoich stanowiskach. Roszady będą minimalne i
> jedyne, co się zmieni to data wyborów prezydenckich oraz długość i
> styl kampanii wyborczej. A tuż po wyborach usłyszymy - "Umarł
> król, niech żyje król!".
I jeszcze inna hipoteza oparta o nowe fakty..
Według ostatnich wiadomości, możemy z dużą pewnością określić godzinę katastrofy na 8:40, podczas gdy dotychczasowa oficjalna wersja mówiła o godzinie 8:56. Należy przypuszczać, że ta rozbieżność nie jest przypadkowa, coś się za nią kryje. Tu, jako wyjaśnienie, pojawia się zagadkowe podejście do lądowania rosyjskiego samolotu transportowego (prawdopodobnie Ił-76) przed planowanym lądowaniem Tu-154. Informacje o tym zdarzeniu sprowadzają się do tego, że próbował on wylądować ale odbił się od lotniska, wykonał ryzykowny manewr przechylenia się na skrzydło, prawie zahaczając o ziemię, a następnie odleciał do Moskwy. Jednak o której godzinie to było? Tu relacje są różne, na pewno po lądowaniu polskich dziennikarzy (godzina 7:20) a przed katastrofą naszego samolotu. Na podstawie tych relacji [rozmaitych relacji świadków zaraz po katastrofie, wskazujących czas nieudanego lądowania IŁ-a] możemy śmiało twierdzić, że podejście Ił-76 do lądowania nastąpiło między 8:30 a 8:40. Moja hipoteza brzmi: była to 8:40, czyli wtedy, gdy rozbił się polski samolot! Oba samoloty podchodziły do lądowania w tym samym czasie! To wyjaśniałoby dlaczego Tu-154 nagle obniżył lot, wcześniej podchodząc prawidłowo. Piloci zobaczyli na kursie kolizyjnym inny samolot, musiał być wyżej od ich pozycji, wobec czego awaryjnie wykonali manewr jego ominięcia schodząc w dół. Dalszy przebieg wypadków, jak wspomniałem, jest mniej więcej znany.
A oto inne argumenty za tą hipotezą:
- Samolot Ił-76 krążył długo nad lotniskiem jakby na coś czekał,
- Kontrolerzy lotów uciekali co sił i milicja ich ledwo złapała. W takiej sytuacji doskonale bowiem wiedzieli, co się stało i jaki był zakres winy Rosjan,
- Na jednym z filmów pan Wiśniewski mówi, że w czasie jego pobytu w hotelu kamera stała na oknie i pracowała cały czas od chwili wylądowania pierwszego samolotu, zakładam że chodzi o Jak-40. Przez ten czas nie słyszał, by inny samolot podchodził do lądowania, a wiemy że Ił-76 próbował lądować. Można to wytłumaczyć w ten sposób, że samoloty były bardzo blisko siebie przez co odgłos ich silników zlewał się. Jeżeli moja hipoteza jest prawdziwa to przelot samolotu Ił-76 nad lotniskiem powinien nastąpić prawie jednocześnie z katastrofą.
- Pan Wiśniewski wspominał (...) w swej pierwszej relacji o dziwnym dźwięku silników. Więc może był to odgłos dwóch samolotów,
- Z innych relacji Pana Wiśniewskiego, który był w hotelu, wiemy, że słyszał on odgłos wybuchu lub uderzenia. Nie znam takich relacji od dziennikarzy, którzy byli na lotnisku. Może nie słyszeli wybuchu ponieważ właśnie przelatywał Ił-76? Stąd też Pan Wiśniewski był pierwszy na miejscu katastrofy, a przecież z lotniska jest tam całkiem blisko. Sądzę, że osoby na lotnisku nic nie wiedziały o katastrofie, bo jej nie słyszały, do czasu włączenia syren.