Magnus Carlsen - "Mozart szachów"
"Mozart szachów", "geniusz" - tak mówi się o 22-letnim Norwegu Magnusie Carlsenie, który gra w szachy, jak żaden inny zawodnik. Tytuł arcymistrza otrzymał, mając zaledwie 13 lat. W 2010 roku został najmłodszym w historii liderem światowego rankingu, z kolei na początku tego roku pobił rekord Garri Kasparowa, uzyskując ranking 2872 punkty. To najwyższy ranking w historii szachów.
Magnus Carlsen Foto: DANIEL SANNUM LAUTEN / AFP
W Chennai Carlsen zmierzy się z 43-letnim Viswanathanem Anandem, który od sześciu lat jest mistrzem świata. Norweg jest nadzieją Zachodu na to, że po raz pierwszy od bardzo wielu lat tytuł ten wywędruje ze Wschodu. Niektórzy twierdzą, że Carlsen może stać się szachowym idolem na miarę Bobby'ego Fischera. Dzięki niemu też szachy mogą odzyskać blask.
Pierwszych szachowych reguł nauczył się od swojego ojca w wieku pięciu lat. I od tego czasu gra ta stała się jego pasją. Jego pierwszym celem było pokonanie starszej siostry Ellen. Trzy lata później wystąpił w swoim pierwszym turnieju. W kolejnym roku został mistrzem Norwegii w kategorii do 11 lat. W 2001 roku wziął udział w pierwszym międzynarodowym turnieju i od razu skupił na sobie uwagę ekspertów. I rzeczywiście mieli oni rację, bo już trzy lata później był arcymistrzem. Młodszy zawodnikiem od niego z tym tytułem był w historii szachów tylko Siergiej Kariakin.
W marcu 2004 roku eksperci obwieścili pojawienie się nowego króla na szachownicy. Na turnieju szachów błyskawicznych w Reykjaviku Carlsen najpierw pokonał byłego mistrza świata Anatolija Karpowa. Dzień później mierzył się z innym wielkim tej dyscypliny sportu Garri Kasparowem, który był wówczas liderem światowego rankingu. Ten najwyraźniej zlekceważył 13-latka, który do pojedynku przystąpił bez respektu. W pewnym momencie Norweg wyglądał nawet na mocno znudzonego. Zresztą taki ma do dzisiaj styl gry. Często można zaobserwować, jak zamiast skupiać się na szachownicy, rozgląda się dookoła. Zupełnie, jakby gra kompletnie go nie interesowała. Ostatecznie potyczka z Kasparowem zakończyła się remisem. Wielki mistrz zrewanżował się jednak, kiedy grał białymi. Pokonał młokosa w 32 posunięciach.
Drogi Carlsena i Kasparowa po raz kolejny skrzyżowały się w 2009 roku. Wieloletni mistrz świata, który karierę zakończył w 2005 roku, został trenerem Norwega. Współpracował z nim do 2010 roku. Obaj szczególnie skupiali się na opracowaniu optymalnego repertuaru debiutowego. Wielki wpływ na karierę Carlsena miał też jego pierwszy trener arcymistrz Simen Agdestein.
Niespełna pięciomilionowa Norwegia, która słynie przede wszystkim ze znakomitych przedstawicieli sportów zimowych, zupełnie zwariowała na punkcie 22-latka, który w wolnych chwilach lubi pograć w piłkę, czy wspiąć się na jakąś górę. W rankingach popularności przebił samą Marit Bjoergen. Zresztą Carlsen należy do nowego pokolenia szachistów, którzy do turniejów przygotowują się nie tylko przy szachownicy, czy komputerze, ale przede wszystkim uprawiając inne sporty. Mało kto wie, ale w szachach kondycja odgrywa niebagatelną rolę.
Od 2010 roku Norweg jest też modelem holenderskiej firmy odzieżowej G-Star. Podobno w 2012 roku jego dochód wyniósł 1,2 miliona dolarów. Samo to świadczy o tym, że Carlsen wprowadzi szachy na zupełnie inny poziom postrzegania społecznego. Co ciekawe, magazyn "Cosmopolitan" uznał go za jednego ze 100 najseksowniejszych mężczyzn, z kolei tygodnik "Time" umieścił go w gronie w 100 najbardziej wpływowych ludzi na świecie.
Jego pierwszy trener i mentor Simon Agdesteinvpatrzy na rozwój tego zawodnika z mieszanymi uczuciami.
- Magnus jest coraz bardziej tajemniczą osobą, jak James Dean - miał powiedzieć kiedyś norweski arcymistrz.
Ci, którzy znają Carlsena, twierdzą, że ma on fenomenalną pamięć. Zresztą kiedyś zdarzyło mu się rozegrać symultanę (gra z kilkoma rywalami naraz) na dziesięciu szachownicach. Tyle tylko, że Norweg stał odwrócony do rywali tyłem. Carlsenowi zarzucają jednak też lenistwo. Zdaniem Agdesteina, gdyby jego wychowanek pracował tak ciężko jak inni mistrzowie, to grałby jeszcze lepiej.
Co ciekawe Carlsen nigdy nie grał przeciwko komputerowi. Urządzenie to wykorzystuje jedynie do analizy, bo w czasie gry bardziej polega na intuicji.
- Nigdy nie lubiłem grać z komputerem. Po prostu jestem zdania, że jeśli chcesz być na szczycie musisz robić coś więcej niż tylko grać z komputerem. Trzeba poczuć szachy, a tego nie dostanie się na ekranie - twierdzi Norweg.
Nie ma co ukrywać, że pojedynek z Anandem będzie jednym z najbardziej oczekiwanych starć szachowych od czasów potyczek Fischera ze Spasskim czy Karpowa z Kasparowem. Mistrz świata podchodzi do tego pojedynku bardzo poważnie. Od trzech miesięcy intensywnie przygotowuje się do walki. Carlsen przystępuje na wielkim luzie. To właśnie jest chyba część jego geniuszu.