BIESIADNE
AUTOBIOGRAFIA
a
Miałem dziesięć lat
Gdy usłyszał o nim świat
C G
W mej piwnicy był nasz klub
Kumpel radio zniósł
Usłyszałem "Blue Suede Shoes"
I nie mogłem w nocy spać
Wiatr odnowy wiał
Darowano resztę kar
Znów się można było śmiać
W kawiarniany gwar
Jak tornado jazz się wdarł
I ja też chciałem grać
Ojciec, Bóg wie gdzie,
Martenowski stawiał piec
Mnie paznokieć z palca zszedł.
Z gryfu został wiór
Grałem milion różnych bzdur
I poznałem co to seks .
Pocztówkowy szał
Każdy z nas ich pięćset miał
Zamiast nowej pary jeans.
A w sobotnią noc
Był Luksemburg, chata, szkło
Jakże się chciało żyć!
F
Było nas trzech,
G
W każdym z nas inna krew
C a
Ale jeden przyświecał nam cel
d
Za kilka lat
B
Mieć u stóp cały świat
F
Wszystkiego w bród.
Alpagi łyk
I dyskusje po świt
Niecierpliwy w nas ciskał się duch.
Ktoś dostał w nos
To popłakał się ktoś
Coś działo się.
Poróżniła nas
Za jej Poli Raksy twarz
Każdy by się zabić dał
W pewną letnią noc
Gdzieś na dach wyniosłem koc
I dostałem to, com chciał
Powiedziała mi,
Że kłopoty mogą być
Ja jej, że egzamin mam.
Odkręciła gaz
Nie zapukał nikt na czas
Znów jak pies, byłem sam.
Stu różnych ról
Czym ugasić mój ból
Nauczyło mnie życie jak nikt
W wyrku na wznak
Przechlapałem swój czas
Najlepszy czas
W knajpie dla braw
Klezmer kazał mi grać
Takie rzeczy, że jeszcze mi wstyd
Pewnego dnia
Zrozumiałem, że ja
Nie umiem nic
Słuchaj mnie tam!
Pokonałem się sam
Oto wyśnił się wielki mój sen
Tysięczny tłum
Spija słowa z mych ust
Kochają mnie
W hotelu fan
Mówi: "na taśmie mam
To jak w gardłach im rodzi się śpiew"
Otwieram drzwi
I nie mówię już nic
Do czterech ścian.
CICHA WODA
Płynął strumyk przez zielony las,
A przy brzegu leżał stukilowy głaz.
Płynął strumyk. Minął jakiś czas,
Stukilowy głaz zaginął,
Strumyk płynie tak jak płynął.
Cicha woda brzegi rwie,
Nie wiesz nawet jak i gdzie.
Nie zdążysz nawet zabezpieczyć się,
Bo nie zna nikt metody,
By się ustrzec cichej wody.
Cicha woda brzegi rwie,
W jaki sposób? kto to wie,
Ma rację, że tak powiem, to przysłowie:
Cicha woda brzegi rwie.
Szła dziewczyna przez zielony las
Popatrzyła na mnie tylko jeden raz.
Popatrzyła. Minął jakiś czas,
Lecz widocznie jej uroda
Była jak ta cicha woda.
Cicha woda brzegi rwie,
Nie wiesz nawet jak i gdzie.
Nie zdążysz nawet zabezpieczyć się,
Bo nie zna nikt metody,
By się ustrzec cichej wody.
Cicha woda brzegi rwie,
W jaki sposób? kto to wie,
Ma rację, że tak powiem, to przysłowie:
Cicha woda brzegi rwie.
Płynie strumyk przez zielony las,
Skończył się już dla mnie kawalerski czas.
Teraz tylko czasem - proszę was -
Kiedy żonka mnie nie słyszy,
Śpiewam sobie jak najciszej.
Cicha woda brzegi rwie,
Nie wiesz nawet jak i gdzie.
Nie zdążysz nawet zabezpieczyć się,
Bo nie zna nikt metody,
By się ustrzec cichej wody.
Cicha woda brzegi rwie,
W jaki sposób? kto to wie,
Ma rację, że tak powiem, to przysłowie:
Cicha woda brzegi rwie.
CZARNY BLUES O CZWARTEJ NAD RANEM
Stare Dobre Małżeństwo
Capo II
A/E
Czwarta nad ranem
cis/fis bis
Może sen przyjdzie
D/D D/E A/A
Może mnie odwiedzisz
A E
Czemu cię nie ma na odległość ręki
fis cis
Czemu mówimy do siebie listami
D A
Gdy ci to śpiewam u mnie pełnia lata
D E
Gdy to usłyszysz będzie środek zimy
Czemu się budzę o czwartej nad ranem
I włosy twoje próbuję ugłaskać
Lecz nigdzie nie ma twoich włosów
Jest tylko blada nocna lampka
fis
Łysa śpiewaczka
Śpiewamy bluesa bo czwarta nad ranem
Tak cicho żeby nie zbudzić sąsiadów
Czajnik z gwizdkiem świruje na gazie
Myślałby kto że rodem z Manhattanu
Czwarta nad ranem...
Herbata czarna myśli rozjaśnia
A list twój sam się czyta
Że można go śpiewać, za oknem mruczą bluesa
Topole z Krupniczej
I jeszcze strażak wszedł na solo
Ten z Mariackiej Wieży
Jego trąbka jak księżyc biegnie nad topolą
Nigdzie się jej nie spieszy
Już piąta
Może sen przyjdzie bis
Może mnie odwiedzisz
CZERWONY JAK CEGŁA
Nie wiem jak mam to zrobić, E A
ona zawstydza mnie. E H
Strach ma tak wielkie oczy, E A
wokół ciemno jest. E H
Czuję się jak Benjamin E A
i udaję, że śpię. E H
Może walnę kilka drinków, E fis
one nakręcą mnie, E A
Nakręcą mnie! E7
Czerwony jak cegła, rozgrzany jak piec, A
Muszę mieć, muszę ją mieć. E
Nie mogę tak odejść, gdy kusi mnie grzech. H C Cis A
Muszę mieć, muszę ją mieć E A H
Nie wiem jak mam to zrobić, by mężczyzną się stać
I nie wypaść ze swej roli, tego co pierwszy raz.
Gładzę czule jej ciało, skradam się do jej ust.
Wiem, że to jeszcze za mało, aby Ciebie mieć,
No aby Ciebie, Ciebie mieć!
Czerwony jak cegła...
Nie wiem jak to się stało, ona chyba już śpi,
Leżę obok pełen wstydu, krótki to był zryw.
Będzie lepiej, gdy pójdę, nie chcę patrzyć jej w twarz.
Może kiedyś da mi szansę, spróbować jeszcze raz,
Jeszcze jeden, jeden raz!
DNI, KTÓRYCH NIE ZNAMY
a C G C
Tyle było dni do utraty sił
d A C G
Do utraty tchu, tyle było chwil
a C G C
Gdy żałujesz tych z których nie masz nic
d A C G
Jedno warto znać, jedno tylko wiedz
d F G
Że ważne są tylko te dni
E7 a E7
Których jeszcze nie znamy
d F G
Ważnych jest kilka tych chwil
E7 a E7
Tych na które czekamy
Pewien znany ktoś, kto miał dom i sad
Zgubił nagle sens i w złe kręgi wpadł
Choć majątek prysł, on nie stoczył się
Wytłumaczyć umiał sobie wtedy właśnie, że
Że ważne są tylko te dni...
DZIECI
Elektryczne Gitary
d C
Dzieci wesoło wybiegły ze szkoły
Zapaliły papierosy, wyciągnęły flaszki
Chodnik zapluły, ludzi przepędziły
Siedzą na ławeczkach i ryczą do siebie
Wszyscy mamy źle w głowach, że żyjemy bis
Hej hej la la la la hej hej hej hej
Tony papieru, tomy analiz
Genialne myśli, tłumy na sali
Godziny modlitw, lata nauki
Przysięgi, plany, podpisy, druki
Wszyscy mamy źle...
Wzorce, przykłady, szlachetne zabiegi
Łańcuchy dłoni, zwarte szeregi
Warstwy tradycji, wieki kultury
Tydzień dobroci, ręce do góry
Wszyscy mamy źle...
Dzieci wesoło wybiegły ze szkoły
Zapaliły papierosy, wyciągnęły flaszki
Chodnik zapluły, ludzi przepędziły
Siedzą na ławeczkach i ryczą do siebie
GDZIE STRUMYK
Gdzie strumyk płynie z wolna,
Rozsiewa zioła maj,
Stokrotka rosła polna
A nad nią szumiał gaj.
"W tym gaju tak ponuro,
Że aż przeraża mnie,
Ptaszęta za wysoko,
A mnie samotnej źle".
Wtem harcerz idzie z wolna:
"Stokrotko, witam Cię,
Twój urok mnie zachwyca,
Czy chcesz być mą, czy nie?"
Stokrotka się zgodziła
I poszli w ciemny las,
Ą harcerz taki gapa,
Że aż w pokrzywy wlazł.
A ona, ona, ona,
Cóż biedna robić ma?
Nad gapą pochylona
I śmieje się cha! cha
GDY NIE MA DZIECI
Kult
a E
Jedna flaszka, druga flaszka i też trzecia, kurde bele, leci
Dom stoi zupełnie pusty nocą, kurzą się dookoła rupiecie
Wracamy chwiejnym krokiem po okrążeniu nad ranem
Po schodach na piechotę raczej rady nie damy
Wyjechali na wakacje wszyscy nasi podopieczni bis
Gdy nie ma dzieci w domu - to jesteśmy niegrzeczni
Trasa bardzo dobrze znana od jednego baru do baru
Poznaje się tych albo owych i mamy troszeczkę kataru
Jeśli wiesz o czym ja mówię. Natomiast zupełnym rankiem
Wychylam patrząc tępo ostatnią bez gazu szklankę, he
Wyjechali na wakacje...
Jeszcze kilka dni i nocy, i wszystko wróci do normy
Będziemy zorganizowani i poważni, uczesani i przezorni
Jednak jeszcze dzisiaj i jutro, pojutrze i popojutrze
Pozwól nocy kochana, życiu nosa utrzeć
Wyjechali na wakacje...
Tak, wyjechali na wakacje...
GÓRALU, CZY CI NIE ŻAL
Góralu, czy ci nie żal
Odchodzić od stron ojczystych,
Świerkowych lasów i hal
I tych potoków srebrzystych?
Góralu, czy ci nie żal,
Góralu, wracaj do hal!
A góral na góry spoziera
I łzy rękawem ociera,
Bo góry porzucić trzeba,
Dla chleba, panie dla chleba.
Góralu, czy ci nie żal ...
Góralu, wróć się do hal,
W chatach zostali ojcowie;
Gdy pójdziesz od nich hen w dal
Cóż z nimi będzie, kto powie?
Góralu, czy ci nie żal ...
A góral jak dziecko płacze:
Może już ich nie zobaczę;
I starych porzucić trzeba,
Dla chleba, panie, dla chleba.
Góralu, czy ci nie żal ...
JAKI BYŁ TEN DZIEŃ
Turbo
a F G e
Późno już, otwiera się noc
F C d E
Sen podchodzi do drzwi na palcach jak kot
a F G e
Nadchodzi czas ucieczki na aut
F C d E
By kolejny już dzień wspomnieniem się stał
Jaki był ten dzień, czy coś zmienił, czy nie
Czy był tylko nadzieją na dobre i złe
Jaki był ten dzień, co darował, co wziął
Czy mnie wyniósł pod niebo, czy rzucił na dno
Łagodny mrok zasłania mi twarz
Jakby przeczuł, że chcę być z sobą choć raz
Nie skarżę się, że mam to, co mam
Że przegrałem coś znowu i jestem tu sam
Jaki był ten dzień...
JOLKA, JOLKA PAMIĘTASZ...
Budka Suflera
C G a
Jolka, Jolka, pamiętasz lato ze snu
C G a
Gdy pisałaś: „tak mi źle,
C G d a
Urwij się choćby zaraz, coś ze mną zrób
C G F
Nie zostawiaj tu samej, o nie”
Żebrząc wciąż o benzynę gnałem przez noc
Silnik rzęził ostatkiem sił
Aby być znowu w Tobie, śmiać się i kląć
Wszystko było tak proste w te dni
Dziecko spało za ścianą czujne jak ptak
Niechaj Bóg wyprostuje mu sny!
Powiedziałaś, że nigdy, że nigdy aż tak
Słodkie były jak krew Twoje łzy
d F C d F C
Emigrowałem z objęć Twych nad ranem
d F C F G
Dzień mnie wyganiał, nocą znów wracałem
Dane nam było słońca zaćmienie
Następne będzie może za sto lat
Plażą szły zakonnice, a słońce w dół
Wciąż spadało nie mogąc spaść
Mąż tam w świecie za funtem, odkładał funt
Na Toyotę przepiękną, aż strach
Mąż Twój wielbił porządek i pełne szkło
Narzeczoną miał kiedyś jak sen
Z autobusem Arabów zdradziła go
Nigdy nie był już sobą, o nie
Emigrowałem z objęć
C G a
W wielkiej żyliśmy wannie i rzadko tak
C G a
Wypełzaliśmy na suchy ląd
C G d a
Czarodziejka gorzałka tańczyła w nas
C G F
Meta była o dwa kroki stąd
Nie wiem ciągle dlaczego zaczęło się tak
Czemu zgasło też nie wie nikt
Są wciąż różne koło mnie, nie budzę się sam
Ale nic nie jest proste w te dni
d F C d F C
Emigrowałem z objęć Twych nad ranem
d F C F G
Dzień mnie wyganiał, nocą znów wracałem
Dane nam było słońca zaćmienie
Następne będzie może za sto lat
KILER
K. Sienkiewicz
D
To, co się dzieje, naprawdę nie istnieje
e A D
Więc nie warto mieć niczego, tylko karmić zmysły
D
Będzie, co ma być, już wiem, że stąd nie zwieję
e A D
Poczekam, popatrzę, nie cofnę kijem Wisły
h fis e A
Już tylko Kiler, o sobie tylko tyle
Wiem, co za ile, nie muszę dbać o bilet
Mam wszystko w tyle, są czasem takie chwile
Że się nie mylę, choć wcale nie wiem ile
G D
Nie kiwnąłem nawet palcem
A
By się znaleźć w takiej walce
G D
Teraz w pace swe ostatnie
A
Resztki image'u tracę
Co się ze mną dzieje, naprawdę nie istnieje
Więc nie warto tak się bronić, tylko lecieć z wiatrem
Poczekam, popatrzę, zrozumiem więcej
I wtedy wreszcie sam też włączę się do akcji
Już tylko Kiler...
KOCHAM CIĘ JAK IRLANDIĘ
Mieszkałaś gdzieś w domu nad Wisłą C e
Pamiętam to tak dokładnie G0 d
Twoich czarnych oczu bliskość B F
Wciąż kocham Cię jak Irlandię CG
Ref: A Ty się temu nie dziwisz
Wiesz dobrze co było by dalej
Jak byśmy byli szczęśliwi
Gdybym nie kochał cię wcale. C G C
Przed szczęściem żywić obawę
Z nadzieją, że mi ja skradniesz
Wlokę ten ból przez Włocławek
Kochając Cię jak Irlandię
Przed szczęściem żywić obawę
Z nadzieją, że mi ja skradniesz
Wlokę ten ból przez Włocławek
Kochając Cię jak Irlandię
Gdzieś na ulicy Fabrycznej
Spotkać nam się wypadnie
Lecz takie są widać wytyczne
By kochać Cię jak Irlandię
Czy mi to kiedyś wybaczysz
Działałem tak nieporadnie
Czy to dla Ciebie coś znaczy,
Że kocham Cię jak Irlandię.
KOŁYSANKA DLA NIEZNAJOMEJ
Perfect
C a F
Gdy nie bawi cię już świat zabawek mechanicznych
C a F
Kiedy dręczy cię ból niefizyczny
C a e F C F
Zamiast słuchać bzdur głupich telefonicznych wróżek zza siedmiu mórz
F G a F G
Spytaj siebie czego pragniesz, dlaczego kłamiesz że miałaś wszystko
Gdy udając że śpisz w głowie tropisz bajki z gazet
Kiedy nie chcesz już śnić cudzych marzeń
Bosa do mnie przyjdź i od progu bezwstydnie powiedz mi czego chcesz
Słuchaj jak dwa serca biją, co ludzie myślą - to nieistotne
C G a G C G a G
Kochaj mnie, kochaj mnie
C G a
Kochaj mnie nieprzytomnie
e F G
Jak zapalniczka płomień, jak sucha studnia wodę
F G a F G C
Kochaj mnie namiętnie tak jakby świat się skończyć miał
C a e F C F
Swoje miejsce znajdź i nie pytaj czy taki układ ma jakiś sens
F G a F G
Słuchaj co twe ciało mówi, w miłosnej studni już nie utoniesz
Kochaj mnie, kochaj mnie
Kochaj mnie nieprzytomnie
Jak zapalniczka płomień, jak sucha studnia wodę
Kochaj mnie namiętnie tak jakby świat się skończyć miał
Kochaj mnie, kochaj mnie
Kochaj mnie nieprzytomnie
e F
Jak księżyc w oknie śmiej się i płacz
G a F
Na linie nad przepaścią tańcz
G a F G
Aż w jedną krótką chwilę pojmiesz po co żyjesz
KOMU DZWONIĄ
Komu dzwonią , temu dzwonią,
mnie nie zabrzmi jeden dzwon,
bo takiemu pijakowi,
jakie życie , taki zgon.
księdza do mnie nie wołajcie,
niech nie robi żadnych szop,
spirytusem z pełnej flaszki,
moje czoło bracie skrop.
W piwnicy mnie pochowajcie,
w piwnicy mnie kopcie grunt,
głowę w tamtą stronę dajcie ,
gdzie od beczki będzie szpunt.
W jedną rękę kielich dajcie,
w drugą rękę wina dzban,
i nade mną zaśpiewajcie:
umarł pijak ale pan.
KONIK NA BIEGUNACH
d
Za rok, może dwa, schodami na strych
A
Odejdą z ołowiu żołnierze
A
Przeminie jak wiatr uśmiechów twych świat
d
Kolory marzeniom odbierze
d
Za rok, może dwa, schodami na strych
g
Za misiem kudłatym poczłapią
d
Beztroskie te dni i zobaczysz
E A
Że jednak wspaniały był on
D A
Konik, z drzewa koń na biegunach
Zwykła zabawka mała huśtawka
A rozkołysze rozbawi
Konik, z drzewa koń na biegunach
Przyjaciel wiosny uśmiech radosny
Każdy powinien go mieć
Kłopotów masz sto i zmartwień masz sto
Bez przerwy to trwa karuzela
Nie lalka co łka, ni piłka co gra
Bez reszty twój czas dziś zabiera
Ulica szeroka, wystawa - to tu
Na chwilę przystajesz zdumiony
Uśmiechnij się więc i zawołaj
Jak wtedy gdy na grzbiecie cię niósł
Konik...
Radosny to dzień, wspaniały to dzień
Wracają z ołowiu żołnierze
Ze strychu znów w dół schodami aż tu
Wracają lecz już nie do ciebie
By ktoś tak jak ty beztroskie miał dni
Powrócił przyjaciel ten z wiosny
Dlaczego to każdy już powie
Na plecach przyniosłeś go tu
Konik...
KRAJKA
d g A
Chorałem dzwonków dzień rozkwita
d g C
Jeszcze od rosy rzęsy mokre
F g
We mgle turkoce pierwsza bryka
A A 7
Słońce wyrusza na włóczęgę
Drogą pylistą, drogą polną
Jak kolorowa panny krajka
Słońce się wznosi nad stodołą
Będzie tańczyć walca
g C
A ja mam swoją gitarę
F d bis
Spodnie wytarte i buty stare
g A d D 7 / -
Wiatry niosą mnie (daleko)
Zmoknięte świerszcze stroją skrzypce
Żuraw się wsparł o cembrowinę
Wiele nanosi wody jeszcze
Wielu się ludzi z niej napije
Drogą pylistą...
LATO
Formacja Nieżywych Schabuff
A A 2 D 7+ A 2 h E 6 A A 2 A A 2 D 7+ A 2 h E 6 A A 7+
A 6 A 7+ A A 7+ A 6 A 7+
A A 2 D 7+ A 2 h E 6 A A 4 A
Rzecz między nami była cicha
A A 2 D 7+ A 2 h E 6 A A 4 A
Westchnąłem do ciebie tak, jak się wzdycha
G D A G D A
I było nam ciasno, miło, dużo się spało i często piło
F C h B E E 9
No i czego, czego jeszcze chcesz?
A A 2 D 7+ A 2 h E 6 A A 2
Lato, lato wszędzie, zwariowało, oszalało moje serce
A A 2 D 7+ A 2 h E 6 A A 7+
Lato, lato wszędzie, a ty dziewczę zaraz wpadniesz w moje ręce
A 6 A 7+ A A 7+ A 6 A 7+
Piszę i wymyślam słowa piosenki
Żebyś pomyślała, jak jestem wielki
I nie wiesz, że to właśnie ja chcę dać ci wielki wina balon
No i czego, czego jeszcze chcesz?
Lato, lato wszędzie...
A 6 A 7+ A A 7+ A 6 A 7+ D D 7+ D 6 D 7+ A A 7+ A 6 A 7+
A h A h E
Ptaki zaryczały świtem na niebie
A h A h E A
Zaśpiewałem parę dźwięków tylko dla ciebie
G D A G D A
I w oczy twoje zamglone spoglądam, krzyczę do ucha: Ciebie pożądam
F C h B E E 9+
Tylko ciebie, ciebie jeszcze chcę
A A 2
Lato, lato wszędzie... wpadniesz w moje ręce } bis
A A 2 D 7+ A 2 h E 6 A A 2 } x3
A A 2 D 7+ A 2 h E 6 A
MARCHEWKOWE POLE
Lady Pank
D 2 A F G
Marchewkowe pole rośnie wokół mnie
W marchewkowym polu jak warzywo tkwię
Głową na dół zakopany niczym struś
Chcesz mnie spotkać - głowę obok w ziemię wpuść
D A G F
Wszystko się może zdarzyć
Wszystko się może zdarzyć
Marchewkowe o ogrodzie miewam sny
W marchewkowym stanie jest najlepiej mi
Rosnę sobie - dołem głowa, górą nać
Kto mi powie: co się jeszcze może stać?
Wszystko się może zdarzyć
Wszystko się może zdarzyć
Wszystko się może zdarzyć
Wszystko się może zdarzyć
MY CYGANIE
My cyganie co pędzimy z wiatrem
my cyganie znamy cały świat
my cyganie wszystkim gramy
a śpiewamy sobie tak:
ore ore szabadabada amore,
hej amore szabadabada
o muriaty, o szogriaty
hajda trojka na mienia.
Kiedy tańczę-niebo tańczy ze mną,
kiedy gwiżdżę-gwiżdże w polu wiatr
zamknę oczy-liście więdną
kiedy milknę-milczy świat.
Ore ore...
Gdy śpiewamy-słucha cała ziemia
gdy śpiewamy-śpiewa każdy ptak
niechaj każdy z nami śpiewa
niech rozbrzmiewa piosnka ta.
Ore ore...
Kiedy słucham słucha cała ziemia
i jak śpiewam, każdy z nas
gdy ucichnę ,wiatru nie ma
gdy oślepnę nie ma gwiazd,
ore ore...
Bo to słońce świeci tylko we mnie,
bo tę ziemię zmyślam sobie sam
jak odejdę będzie ciemniej
cały świat odbiorę wam.
Ore ore...
MY RIFLE PONY AND ME
Sun is sinking in the west
The cattle go down to the stream
The redwing settles in the nest
It's time for a cowboy to dream
Purple light in the canyon
that is where I long to be
With my three good companions
just my rifle pony and me
Gonna hang my sombrero
on the limb of a tree
Coming home sweet my darling
just my rifle pony and me
Whippoorwill in the willow
sings a sweet melody
Riding to Amarillo
just my rifle pony and me
No more cows to be ropin'
No more strays will I see
'round the bend shell be waitin
For my rifle pony and me
For my rifle my pony and me
NA SEN
Urszula
a C G D a
Na sen nigdy już nie wezmę nic
a C D E
Ja to wiem, odejść łatwiej jest niż żyć
F G a
I na morzu naszych wspólnych lat
F G a
Liczę wyspy pełne smutnych dat
F G C e a G
Aksamitne rafy, gdy byliśmy tak szczęśliwi
F G E
Widzę nasze drzewa, które wygiął czas
Ja znam naszą miłość pełną burz
Czasem tnie w obie strony tak jak nóż
I głęboko rani ciebie, mnie
Razem ciężko żyć, osobno źle
Chyba zawsze już tak będziemy pogmatwani
Wspólny adres, nasze dzieci, sny, więc pomóż mi odnaleźć tamte dni
F G C A
Pomóż mi odnaleźć nasze najpiękniejsze dni
F G C E
Zaczaruj moje serce, zostaw mnie bez tchu raz jeszcze
F G C e a G
Pomóż mi kochać, wyryj w moim sercu siebie
F E
Zrób to, przecież wiesz, to nie boli mnie
a C G D a
Dziwne jak mi mało trzeba snu
a C D E
Słyszę znów mego życia słaby puls
F G C e a G
Miłość jest jak deszcz, który spływa po mnie aż do stóp
F G E
Sama obok siebie jestem znowu tu
Pomóż mi odnaleźć...
a C G D a
Na sen lubię dotyk twoich rąk
a C D E
Boję się kiedy w snach odchodzisz stąd
F G a
Dokąd płyniesz, proszę powiedz mi
F G a
O czym śpiewasz, gdy nie słyszy nikt
F G C e a G
Nie uciekaj juz przed marzeniem, co oślepia nas
F G E
Przecież ja od dawna widzę tylko mrok
a C G D a
Nigdy już nie wezmę nic na sen
a C G D a
Boję się swoich ciemnych cichych miejsc
NIE PŁACZ EWKA
C a
Nie płacz Ewka, bo tu miejsca brak
G
Na twe babskie łzy
Po ulicy miłość hula wiatr
Wśród rozbitych szyb
Patrz poeci śliczny prawdy sens
Roztrwonili w grach
W półlitrówkach pustych S.O.S.
Wysyłają w świat
d F
Żegnam was już wiem
C G a
Nie załatwię wszystkich pilnych spraw
d F
Idę sam, właśnie tam
C
Gdzie czekają mnie
Tam przyjaciół kilku mam, od lat
Dla nich zawsze śpiewam, dla nich gram
Jeszcze raz, żegnam was
Nie spotkamy się
Proza życia to przyjaźni kat
Pęka cienka nić
Telewizor, meble, mały fiat
Oto marzeń szczyt
Hej prorocy moi z gniewnych lat
Obrastacie w tłuszcz
Już was w swoje szpony porwał szmal
Zdrada płynie z ust
Ref: Żegnam was ...
NUTA Z PONIDZIA
Wolna Grupa Bukowina
a F 7+ G C 7+ d 7 d 7 G C h 7 h 7E 74 E 74
a G 6 F 7+ G 6 a G 6 e E
a F G C 7+
Polami, polami, po miedzach, po miedzach
d 7 G C 7+
Po błocku skisłym w mgłę i wiatr
d 7 E 7
Nie za szybko kroki drobiąc
a G 6 F 7+ G
Idzie wiosna, idzie nam
a G e E a F E a F E
Idzie wiosna, idzie nam
Rozłożyła wiosna spódnicę zieloną
Przykryła błota bury błam
Pachnie ziemia ciałem młodym
Póki wiosna, póki trwa
Póki wiosna, póki trwa
Rozpuściła wiosna warkocze kwieciste
Zabarwiły łąki niczym kram
Będzie odpust pod Wiślicą
Póki wiosna, póki trwa
Póki wiosna, póki trwa
Ponidzie wiosenne, Ponidzie leniwe
Prężysz się jak do słońca kot
Rozciągnięte po tych polach
h 7 E 7
Lichych lasach, pstrych łozinach
Skałkach słońcem rozognionych
Nidą w łąkach roziskrzoną
a G 6 F 7+ G
Na Ponidziu wiosna trwa
Na Ponidziu wiosna trwa
a G F A
Na Ponidziu
ON ZIMNY, ONA GORĄCA
D A 7
On zimny, on zimny, ona gorąca
D
On nie chce, on nie chce, ona go trąca
G D
l lewą rączkę na niego kładzie
A 7 D D 7
Ruszaj się, ruszaj, ty stary dziadzie!
G D
l prawą rączkę na niego kładzie
A 7 D
Ruszaj się, ruszaj, ty stary dziadzie!
On zimny, on zimny, ona gorąca
On nie chce, on nie chce, ona go trąca
l lewą nóżkę na niego kładzie
Ruszaj się, ruszaj, ty stary dziadzie!
l prawą nóżkę na niego kładzie
Ruszaj się, ruszaj, ty stary dziadzie!
On zimny, on zimny, ona gorąca
On nie chce, on nie chce, ona go trąca
l całe ciało na niego kładzie
Ruszaj się, ruszaj, ty stary dziadzie!
l całe ciało na niego kładzie
Ruszaj się, ruszaj, ty stary dziadzie!
OPADŁY MGŁY, WSTAJE NOWY DZIEŃ
Stare Dobre Małżeństwo
G C
Opadły mgły i miasto ze snu się budzi
G D
Górą czmycha już noc
G C
Ktoś tam cicho czeka, by ktoś powrócił
G D D 7
Do gwiazd jest bliżej niż krok
G C
Pies się włóczy popod murami bezdomny
G D G C G D
Niesie się tęsknota czyjaś na świata cztery strony
G C
A ziemia toczy, toczy swój garb uroczy bis
G D -/D 7
Toczy, toczy się los
G C
Ty, co płaczesz ażeby śmiać mógł się ktoś
G D
Już dość, już dość, już dość
Odpędź czarne myśli, dość już twoich łez
Niech to wszystko przepadnie we mgle
Bo nowy dzień wstaje, bo nowy dzień wstaje x3
Nowy dzień
Z dusznego snu już miasto się wynurza
Słońce wschodzi gdzieś tam
Tramwaj na przystanku zakwitł jak róża
Uchodzą cienie do bram
Ciągną swoje wózki dwukółki mleczarze
Nad dachami snują się sny podlotków pełne marzeń
A ziemia toczy...
Odpędź czarne myśli, porzuć błędny wzrok
Niech to wszystko zabierze już noc
Bo nowy dzień wstaje, bo nowy dzień wstaje x3
Nowy dzień
OPRÓCZ
Maanam
Capo III
e e 7 e 6 } bis
e D
Kiedy jestem sam
H 7 C
Przyjaciele są daleko, daleko
D
Ode mnie, ode mnie
H 7 e
Gdy mam wreszcie czas dla siebie
Kiedy sobie wspominam
Dawne, dobre czasy
Czuję się jakoś dziwnie
Dzisiaj noc jest czarniejsza
C D e
Oprócz błękitnego nieba bis
Nic mi dzisiaj nie potrzeba
Gdzie są wszystkie dziewczęta
Które kiedyś tak bardzo, tak bardzo
Kochałem, kochałem
Kto z przyjaciół pamięta ile razy dla nich przegrałem
W gardle zaschło mi
I butelka zupełnie, zupełnie
Już pusta, już pusta
Nikt do drzwi już dzisiaj nie zastuka
Oprócz błękitnego nieba...
Oprócz drogi szerokiej
Oprócz góry wysokiej
Oprócz kawałka chleba
Oprócz błękitu nieba
Oprócz słońca złotego
Oprócz wiatru mocnego
Oprócz góry wysokiej
Oprócz drogi szerokiej
Oprócz błękitnego nieba...
PEJZAŻE HARASYMOWICZOWSKIE
Wolna Grupa Bukowina
Capo II
G D
Kiedy stałem w przedświcie, a Synaj
C e
Prawdę głosił przez trąby wiatru
G D
Zasmreczyły się chmury igliwiem
e C D
Bure świerki o górach wsparte
G D
I na niebie byłem ja jeden
C e
Plotąc pieśni w warkocze bukowe
G D
I schodziłem na ziemię za kwestą
e C D
Przez skrzydlącą się bramę Lackowej
G C G
I był Beskid i były słowa
C
Zanurzone po pępki w cerkwi
D
Baniach rozłożyście złotych
C D G
Smagających się wiatrem do krwi
G D
Moje myśli biegały końmi
C e G
Po niebieskich mokrych połoninach
I modliłem się złożywszy ręce
Do gór, do Madonny brunatnolicej
A gdy serce kroplami tęsknoty
Jęło spadać na góry sine
Czarodziejskim kwiatem paproci
Rozgwieździła się Bukowina
I był Beskid...
PIESKI MAŁE DWA
Pieski małe dwa chciały przejść się chwilkę
Nie wiedziały jak, przeszły jedną milkę
I znalazły coś, taką dużą białą kość
Si bon, si bon tralalalala
Si bon, si bon tralalalala
Pieski małe dwa chciały przejść przez rzeczkę
Nie wiedziały jak, znalazły kładeczkę
I choć była zła, przeszły po niej pieski dwa
Pieski małe dwa poszły więc na łąkę
Znalazły tam czerwoną biedronkę
A biedronka ta dużo czarnych kropek ma
Pieski małe dwa bardzo się zdziwiły
O biedronkę tę omal się nie biły
Bo każdy z nich chciał, żeby ją dla siebie miał
Kiedy weszli w gąszcz, to się okazało,
Że to zwykły chrząszcz, dwóch piesków się dało
Nabrać na jej wdzięk, z dwóch serc słychać cichy jęk
Pieski małe dwa wróciły do domu
O przygodzie swej nie mówiąc nikomu
Wlazły w budę swą, teraz sobie smacznie śpią
PIEŚŃ POŻEGNALNA
Ogniska już dogasa blask, braterski splećmy krąg
W wieczornej ciszy, w świetle gwiazd, ostatni uścisk rąk
Kto raz przyjaźni poznał moc, nie będzie trwonił słów
Przy innym ogniu, w inną noc, do zobaczenia znów
Nie zgaśnie tej przyjaźni żar, co połączyła nas
Nie pozwolimy by ją starł nieubłagany czas.
Za nami jasnych godzin moc i moc młodzieńczych snów
Przy innym ogniu, w inną noc, do zobaczenia znów
POPRZEZ SKAŁY OHIO
Poprzez skały Ohio kowboje wracają C F
Do swoich girls. C G
Uśmiech krasi im lica i każda dziewica C F
Pindraczy się! C G
Dżin whisky and soda, F C
Taniec and wygoda. G C
Dziki jest Zachód, Dziki ! F C G G7
Dziki kankan i wrzaski codzienne obrazki
Przydrożnych knajp.
Sheriffs Office and grabarz wciąż, forsę zarabia
Wesoły kraj
W mieście słychać już strzały: dwa trupy zostały,
W salonie gwar.
Pewnie Johny zmęczony wracając do żony,W pokera grał.
POSZŁA KAROLINKA
Poszła Karolinka do Gogolina
poszła Karolinka do Gogolina
a Karliczek za nią , a Karliczek za nią
z flaszeczką wina
Szła do Gogolina , przed się patrzała
szła do Gogolina , przed się patrzała
ani się na swego synka szykownego
nie obejrzała
Prowadźże mnie dróżko , hen w szeroki świat
prowadźże mnie dróżko , hen w szeroki świat
znajdę tam inszego syneczka miłego
co mi będzie rad
RIO BRAVO
C F
Preria już cicho drzemie
C G
W dali gdzieś słychać śpiew
C F
Tylko Bill patrzy w ziemię
C G C
I wsłuchuje się w ten zew
Słucha tak zapatrzony
Aż przebrzmiała piosnka ta
Skoczył w siodło i powoli
Ruszył gdzie w Rio Bravo ktoś gra
Rio Bravo to me strony
Tu poznałem dziewczę swe
Śpiewa kowboj rozmarzony
A wiatr niesie słowa te.
SIELANKA O DOMU
Wolna Grupa Bukowina
A h 7 cis 7 A 7 D E 9 A A 7+
A jeśli dom będę miał to będzie bukowy koniecznie
h 7 E 9 cis 7 A 74
Pachnący i słoneczny
D E 4 E A A 7 D E
Wieczorem usiądę - wiatr gra a zegar na ścianie gwarzy
A h 7 cis 7 a 0 h 7 E 7 cis 7 A 74
Dobrze się idzie panie zegarze, tik-tak, tik-tak, tik-tak
D E 74 E 7 A h 7 cis 7 a 0
Świeca skwierczy i mruga przewrotnie, więc puszczam oko do niej
H 7 E 7 cis 7 a 0 h 7 E 7 A A 4 A
Dobry humor dziś pani ma, dobry humor dziś pani ma
A E
Szukam, szukania mi trzeba
G D A
Domu gitarą i piórem
A E
A góry nade mną jak niebo
G D d A A 4 A
A niebo nade mną jak góry
Gdy głosy usłyszę u drzwi czyjekolwiek, wejdźcie - poproszę
Jestem zbieraczem głosów
A dom mój bardzo lubi gdy śmiech ściany mu rozjaśnia
I gędźby lubi pieśni, wpadnijcie na parę chwil
Kiedy los was zawiedzie w te strony bo dom mój otworem stoi
Dla takich jak wy, dla takich jak my
Szukam...
Zaproszę dzień i noc, zaproszę cztery wiatry
Dla wszystkich drzwi otwarte
Ktoś poda pierwszy ton, zagramy na góry koncert
I buków porą pachnącą nasiąkną ściany grą
A zmęczonym wędrownikom odpocząć pozwolą muzyką
Bo taki będzie mój dom, bo taki będzie mój dom
Szukam...
SZŁA DZIEWECZKA
szła dzieweczka do laseczka
do zielonego x3
napotkała myśliweczka
bardzo szwarnego x3
gdzie jest ta ulica, gdzie jest ten dom
gdzie jest ta dziewczyna co kocham ją?
znalazłem ulicę, znalazłem dom,
znalazłem dziewczynę co kocham ją.
TEKSAŃSKI
Hey
A D E A D E
Herbata stygnie, zapada zmrok a pod piórem ciągle nic
Obowiązek obowiązkiem jest, piosenka musi posiadać tekst
Gdyby chociaż mucha zjawiła się
Mogłabym ją zabić, a później to opisać
D E A
W moich słowach słoma czai się
Nie znaczą nic
Jeśli szukasz sensu, prawdy w nich
Zawiedziesz się
A może zmienić zasady gry
Chcesz usłyszeć słowa, to sam je sobie wymyśl
Nabij diabła, chmurę śmierci weź
Pomoże ci bis
Wnet twe myśli w słowa zmienią się
Wyśpiewasz je sam
Wyśpiewasz je sam
Wyśpiewasz je sam
TOLERANCJA
S. Soyka
D A
Dlaczego nie mówimy o tym co nas boli otwarcie
A D
Budować ściany wokół siebie - marna sztuka
D A
Wrażliwe słowo, czuły dotyk wystarczą
D G A D A D
Czasami tylko tego pragnę, tego szukam
D A
Na miły Bóg
D G A
Życie nie tylko po to jest, by brać
D G A
Życie nie po to, by bezczynnie trwać
D G A
I aby żyć, siebie samego trzeba dać
Problemy twoje, moje, nasze, boje, polityka
A przecież każdy włos jak nasze lata policzony
Kto jest bez winy niechaj pierwszy rzuci kamień, niech rzuca
Daleko raj, gdy na człowieka się zamykam
Na miły Bóg...
WE WTOREK PO SEZONIE
W. Buchcic / R. Pomorski
D G D
Złotym kobiercem wymoszczone góry
fis G A
Jesień w dolinę przyszła dziś nad ranem
D G Fis h
Buki czerwienią zabarwiły chmury
G A D
Z latem się złotym właśnie pożegnałem
D G A D
We wtorek w schronisku po sezonie
h G A
W doliny wczoraj zszedł ostatni gość
D G Fis h
Za oknem plucha, kubek parzy dłonie
G A D
I tej herbaty i tych gór mam dość
Szaruga niebo powoli zasnuwa
Wiatr już gałęzie pootrząsał z liści
Pod wiatr, pod górę znowu sam zasuwam
Może w schronisku spotkam kogoś z bliskich
We wtorek w schronisku...
Ludzie tak wiele spraw muszą załatwić
A czas sobie płynie wolno - panta rei
Do siebie tylko już nie umiem trafić
Kochać to więcej z siebie dać czy mniej?
We wtorek w schronisku...
WHISKY
Dżem
G C +9 G C +9 G C +9 G C +9
Mówią o mnie w mieście - co z niego za typ
G C +9 G C +9 G C +9 G C +9
Wciąż chodzi pijany, pewno nie wie co to wstyd
D
Brudny niedomytek, w stajni ciągle śpi
C G a C G a
Czego szuka w naszym mieście, idź do diabła - mówią ludzie
D G C +9 G C +9 G C +9 G C +9
Ludzie pełni cnót, ludzie pełni cnót
Chciałem kiedyś zmądrzeć, po ich stronie być
Spać w czystej pościeli, świeże mleko pić
Naprawdę chciałem zmądrzeć i po ich stronie być
Pomyślałem więc o żonie aby stać się jednym z nich
Stać się jednym z nich, stać się jednym z nich
Już miałem na oku hacjendę, wspaniałą mówię wam
Lecz nie chciała tam zamieszkać żadna z pięknych dam
Wszystkie śmiały się wołając, wołając za mną wciąż
Bardzo ładny frak masz Billy, ale kiepski byłby z ciebie mąż
Kiepski byłby mąż, kiepski byłby mąż
Whisky moja żono, jednak tyś najlepszą z dam
Już mnie nie opuścisz, nie, nie będę sam
Mówią whisky to nie wszystko, można bez niej żyć
Lecz nie wiedzą o tym, że najgorzej w życiu
To samotnym być, to samotnym być
WŁOSY
Elektryczne Gitary
a G Fis F } x4
a C D E
Kiedy jesteś piękny i młody, nie, nie, nie
a C D E
Nie zapuszczaj wąsów ani brody
a C D E a G Fis F
Tylko noś, noś, noś długie włosy jak my
Kiedy jesteś stary i brzydki, nie, nie, nie
Nie zużywaj maszynki ani brzytwy
Tylko noś, noś, noś długie włosy jak my
Bo najlepszy sposób na dziewczynę
Zrobić sobie z włosów pelerynę
A więc noś, noś, noś długie włosy jak my
Już cię rodzina z domu wygania
Już cię fryzjer z nożycami gania
A ty noś, noś, noś długie włosy jak my
Idzie hipis z długimi włosami
Skręcił z Kruczej, idzie Alejami
A ty noś, noś, noś długie włosy jak my
Idzie żołnierz z długimi włosami
WSW go goni Alejami
A ty noś, noś, noś długie włosy jak my
Bo najlepszy sposób na kobietę
Zrobić sobie z włosów bransoletę
A ty noś, noś, noś długie włosy jak my
Znów cię rodzina z domu wygania
Znów cię fryzjer z nożycami gania
A ty noś, noś, noś długie włosy jak my
Idzie ojciec, niesie nowe szachy
Długie włosy wiszą mu spod pachy
A ty noś, noś, noś długie włosy jak my
Idzie siostra, idzie całkiem bosa
Długie włosy wiszą jej u nosa
A ty noś, noś, noś długie włosy jak my
Kiedy jesteś piękny i młody, nie, nie, nie
Nie zapuszczaj wąsów ani brody
Tylko noś, noś, noś długie włosy jak my
I niech cię rodzina z domu wygania
Niech cię fryzjer z nożycami gania
A ty noś, noś, noś długie włosy jak my
ZAWSZE TAM GDZIE TY
Lady Pank
C a G
Zamienię każdy oddech w niespokojny wiatr
By zabrał mnie z powrotem, tam gdzie masz swój świat
Poskładam wszystkie szepty w jeden ciepły krzyk
Żeby znalazł cię aż tam, gdzie pochowałaś sny
F G
Już teraz wiem że dni są tylko po to
C a
By do ciebie wracać każdą nocą złotą
F G
Nie znam słów co mają jakiś większy sens
C a
Jeśli tylko jedno, jedno tylko wiem
F G
Być tam, zawsze tam gdzie ty
Nie pytaj mnie o jutro, to za tysiąc lat
Płyniemy białą łódką w niezbadany czas
Poskładam nasze szepty w jeden ciepły krzyk
By już nie uciekły nam, by wysuszyły łzy
Już teraz wiem... } bis
Budzić się i chodzić spać we własnym niebie
Być tam, zawsze tam gdzie ty
Żegnać się co świt i wracać znów do ciebie
Być tam, zawsze tam gdzie ty
Budzić się i chodzić spać we własnym niebie
Być tam, zawsze tam gdzie ty
ZEGARMISTRZ ŚWIATŁA
h A (a G)
A kiedy przyjdzie także po mnie
E h (D a)
Zegarmistrz światła purpurowy
D A (C G)
By mi zabełtać błękit w głowie
E h (D a)
To będę jasny i gotowy
Spłyną przeze mnie dni na przestrzał
Zgasną podłogi i powietrza
Na wszystko jeszcze raz popatrzę
I pójdę, nie wiem gdzie na zawsze
Z NIM BĘDZIESZ SZCZĘŚLIWSZA
Stare Dobre Małżeństwo
e H 7
Zrozum to, co powiem
G D
Spróbuj to zrozumieć dobrze
C G
Jak życzenia najlepsze, te urodzinowe
a H 7
Albo noworoczne, jeszcze lepsze może
C G
O północy, gdy składane
H 7
Drżącym głosem, niekłamane
C G
Z nim będziesz szczęśliwsza
a H 7
Dużo szczęśliwsza będziesz z nim
C G
Ja, cóż - włóczęga, niespokojny duch
a D 7
Ze mną można tylko pójść na wrzosowisko
e
I zapomnieć wszystko
C G a
Jaka epoka, jaki wiek
G a C G
Jaki rok, jaki miesiąc, jaki dzień
a C e
I jaka godzina Kończy się, a jaka zaczyna
Nie myśl, że nie kocham
Lub że tylko trochę
Jak cię kocham, nie powiem, no bo nie wypowiem
Tak ogromnie bardzo, jeszcze więcej może
I dlatego właśnie żegnaj
Zrozum dobrze, żegnaj
Z nim będziesz szczęśliwsza...
Ze mną można tylko w dali znikać cicho
SZANTY
AMSTERDAM
Jest port wielki jak świat, co się zwie Amsterdam.
Marynarze od lat pieśni swe nucą tam.
Jest jak świat wielki port, marynarze w nim śpią,
Jak daleki śpi fiord, zanim świt zbudzi go.
Jest port wielki jak świat, marynarze w nim mrą,
Umierają co świt pijąc piwo i klnąc.
Jest port wielki jak świat, co się zwie Amsterdam,
Marynarze od lat nowi rodzą się tam.
Marynarze od lat złażą tam ze swych łajb,
Obrus wielki jak świat czeka ich w każdej z knajp.
Obnażają swe kły skłonne wgryźć się w tę noc,
W tłuste podbrzusza ryb, w spasły księżyc i w los.
Do łapczywych ich łap wszystko wpada na żer,
Tłuszcz skapuje kap, kap z rybich wątrób i serc.
Potem pijani w sztok w mrok odchodzą spod wiech,
A z bebechów ich w krąg płynie czkawka i śmiech.
Jest port wielki jak świat, co się zwie Amsterdam,
Marynarze od lat tańce swe tańczą tam.
Lubią to bez dwóch zdań, lubią to bez zdań dwóch,
Gdy o brzuchy swych pań ocierają swój brzuch.
Potem buch kogoś w łeb, aż na dwoje mu pękł,
Bo wybrzydzał się kiep na harmonii mdły jęk.
Akordeon też już wydał ostatni dech,
I znów obrus i tłuszcz i znów czkawka i śmiech.
Jest port wielki jak świat, co się zwie Amsterdam,
Marynarze od lat zdrowie pań piją tam.
Pań tych zdrowie co noc piją w grudzień czy maj,
Które za złota trzos otwierają im raj.
A gin, wódka i grog, a grog, wódka i gin,
Rozpalają im wzrok, skrzydeł przydają im.
Żeby na skrzydłach tych mogli wzlecieć hen, tam,
Skąd się smarka na świat i na port Amsterdam.
BIAŁA SUKIENKA
Czasami, gdy mam chandrę i jestem sam,
Kieruję wzrok za okno, wysoko tam,
Gdzie nad dachami domów i w noc, i dniem,
Nadpływa kołysząca?, marzeniem?, snem.
I ona taka w tej białej sukience,
Jak piękny ptak, który zapiera w piersi dech.
Chwyciłem mocno jej obie ręce
Oczarowany, zasłuchany w słodki śmiech.
I cała w żaglach, jak w białej sukience,
Jak piękny ptak, który zapiera w piersi dech.
Chwyciłem mocno ster w obie ręce
I żeglowałem zasłuchany w fali śpiew.
Wspomnienia przemijają, a w sercu żal.
Wciąż w łajbę się przemienia dziewczęcy czar.
Jeżeli mi nie wierzysz, to gnaj co tchu,
Tam z kei możesz ujrzeć coś z mego snu.
I ona taka w tej białej sukience?
Nie wiem, czy jeszcze kiedyś zobaczę ją.
Czy tylko w moich myślach jej oczy lśnią?
Gdy pochylona, ostro do wiatru szła?
Znowu się przeplatają obrazy dwa.
I ona taka w tej białej sukience?
BITWA
Mechanicy Shanty
Capo III
e D C a
Okręt nasz wpłynął w mgłę i fregaty dwie
e D G H
Popłynęły naszym kursem by nie zgubić się
e D C a
Potem szkwał wypchnął nas poza mleczny pas
e D G H
I nikt wtedy nie przypuszczał, że fregaty śmierć nam niosą
G D e h
Ciepła krew poleje się strugami
C D e
Wygra ten, kto utrzyma ship
G D e h
W huku dział ktoś przykryje się falami
C D e
Jak da Bóg, ocalimy bryg
Nagły huk w uszach grał i już atak trwał
To fregaty uzbrojone rzędem w setkę dział
Czarny dym spowił nas, przyszedł śmierci czas
Krzyk i lament mych kamratów przerywany ogniem katów
Ciepła krew...
Pocisk nasz trafił w maszt, usłyszałem trzask
To sterburtę rozwaliła jedna z naszych salw
„Żagiel staw” krzyknął ktoś, znów piratów złość
Bo od rufy nam powiało, a fregatom w mordę wiało
Ciepła krew...
Z fregat dwóch tylko ta pierwsza w pogoń szła
Wnet abordaż rozpoczęli, gdy dopadli nas
Szyper ich dziury dwie zrobił w swoim dnie
Nie pomogło to psubratom, reszta z rei zwisa za to
Ciepła krew...
Po dziś dzień tamtą mgłę i fregaty dwie
Kiedy noc zamyka oczy, widzę w moim śnie
Tamci, co śpią na dnie, uśmiechają się
Że ich straszną śmierć pomścili bracia, którzy zwyciężyli
Ciepła krew...
CZARNOBRODY KAPITAN
1. Czarnobrody nasz Kapitan był,
A zwał się Edward Teach.
W 16-tym roku do nas przyszedł, by
Z diabłem i z nami pić.
Potężna postać, dziki wzrok,
Hiszpanom śmiał się w twarz,
Rabował statki. Nim min±ł rok,
Dziesiąy pryz był już nasz.
Ref.: Bo Kapitan nasz szalony był,
Mówiono, że z diabłem ma pakt.
Gdy w warkocz zaplatał brodę swą,
Drżał przed nim cały świat.
2. Zapragnął zrobić na statku piekło,
Pod pokład spędził nas.
W truj±cym dymie prochu i siarki
Wytrzymał najdłużej z nas.
Na Karaibach z nami był
Marynarz - nie znał go nikt.
Nie gadał z nami, ze Starym pił,
Mówiono, że to sam Zły.
3. Spotswood ogłosił nagrodę za nasz bryg,
Złoto za naszą śmierć.
Więc żywy dziś nie wyjdzie nikt,
Kto Teacha pragnął mieć.
Zadano mu dwadzieścia ran,
Na pokład ciężko padł.
Dziś odwróconą losu kartę
W piekle z Czartami gra.
CZTERY PIWKA
J. Porębski
g
Ze Świnoujścia do Walvis Bay droga nie była krótka
A po dwóch dobach albo mniej już się skończyła wódka
„Do brydża!” - krzyknął Siwy Flak i z mety rzekł: „Dwa piki”
g D 7
A ochmistrz w telewizor wlał nie byle jakie siki
G C
Cztery piwka na stół, w popielniczkę pet
D 7 G
Jakąś Damę roześmianą Król przytuli wnet
G 7 C
Gdzieś między palcami sennie płynie czas
D 7 g
„...czwarta ręka, Króla bije As...”
A w karcie tylko jeden As i nic poza tym nie ma
Ale nie powiem przecie: „pas”, może zagrają szlema
„Kontra” - mu rzekłem, taki blef by nieco spuścił z tonu
A Fred mu na to: „Cztery trefl!” przywalił bez pardonu
Cztery piwka na stół...
A mój w dwa palce obtarł nos, to znaczy: nie ma nic
I wtedy Flak podnosząc głos powiedział „Cztery pik!”
I kiedy jeszcze cztery Króle pokazał mu jak trza
To Fred - z renonsem siedem pik - powiedział: „Niech gra Flak!”
Cztery piwka na stół...
A ja mu „kontra”, on mi „Re”, ja czuję pełen luz
Bo widzę w moich kartach, że jest atutowy tuz
Więc strzelam! Kiedy karty Fred wyłożył mu na blat
To każdy mógł zobaczyć jak Siwego Flaka trafia szlag
Cztery piwka na stół...
Już nie pamiętam ile dni w miesiące złożył czas
Morszczuki dosyć dobrze szły i grało się nie raz
Lecz nigdy więcej Siwy Flak, klnę na jumprowe wszy
Choćbyś go prosił tak czy siak, nie zasiadł już do gry
W popielniczkę pet, cztery piwka na stół
Już tej Damy roześmianej nie przytuli Król
Gdzieś nam się zapodział autowy As
Tego szlema z nami wygrał czas
DWUDZIESTY CZWARTY LUTEGO
J. Sikorski
C
To dwudziesty czwarty był lutego
G
Poranna zrzedła mgła
a
O! Wyszło z niej siedem uzbrojonych kryp
C G a
Turecki niosły znak
C
No i znów bijatyka
C
No, znów bijatyka
C G
No, bijatyka cały dzień
a
I porąbany dzień, i porąbany łeb
a G C
Razem bracia aż po zmierzch
Już pierwszy skrada się do burt
A zwie się „Goździk” i
Z Algieru Pasza wysłał go
Żeby nam upuścił krwi
No i znów bijatyka...
Już następny zbliża się do burt
A zwie się „Róży Pąk”
Plunęliśmy ze wszystkich rur
Bardzo prędko szedł na dno
No i znów bijatyka...
W naszych dwa i dwa na dnie
Cała reszta zwiała gdzieś
No a jeden z nich zabraliśmy
Aż na starej Anglii brzeg
No i znów bijatyka... } bis
DZIESIĘĆ W SKALI BEAUFORTA
J. Kondratowicz / K. Klenczon
d g
Kołysał nas zachodni wiatr
A 7 d
Brzeg gdzieś za rufą został
g d
I nagle ktoś jak papier zbladł
E 7 A 7
Sztorm idzie panie bosman
B F B F
A bosman tylko zapiął płaszcz
B A 7 d
I zaklął - Ech, do czorta!
B C F A 7 d
Nie daję łajbie żadnych szans
g A 7 d
Dziesięć w skali Beauforta } bis
Z zasłony ołowianych chmur
Ulewa spadła nagle
Rzucało nami w górę, w dół
I fala zmyła żagle
A bosman tylko zapiął płaszcz...
O pokład znów uderzył deszcz
I padał już do rana
Diabelnie ciężki to był rejs
Szczególnie dla bosmana
A bosman tylko zapiął płaszcz
I zaklął - Ech, do czorta!
Prawdziwe czasem sny się ma
Dziesięć w skali Beauforta } x3
DZIKI WŁÓCZĘGA
H. Czekała / „Wild Rover”
G C
Byłem dzikim włóczęgą przez tak wiele dni
G D 7 G
Przepuściłem pieniądze na dziwki i gin
G C
Dzisiaj wracam do domu, pełny grosza mam trzos
G D 7 G
I zapomnieć chcę wreszcie jak podły był los
D
Już nie wrócę na morze
G C
Nigdy więcej, o nie
G e a 7 bis
Wreszcie koniec włóczęgi
D G
Na pewno to wiem
I poszedłem do baru, gdzie bywałem nie raz
Powiedziałem barmance że forsy mi brak
Poprosiłem o kredyt, powiedziała: Idź precz!
Mogę mieć tu stu takich na skinienie co dzień
Już nie wrócę na morze...
Gdy błysnąłem dziesiątką to skoczyła jak kot
I butelkę najlepszą przysunęła pod nos
Powiedziała zalotnie: Co chcesz mogę ci dać
Ja jej na to: Ty flądro, spadaj, znam inny bar
Już nie wrócę na morze...
Gdy stanąłem przed domem, przez otwarte drzwi
Zobaczyłem rodziców - czy przebaczą mi?
Matka pierwsza spostrzegła jak w sieni wciąż tkwię
Zobaczyłem ich radość i przyrzekłem że
Już nie wrócę na morze...
EMERYT
Leżysz wtulona w ramię i cichutko mruczysz przez sen,
Łóżko szerokie, ta pościel biała, za oknem prawie dzień.
A jeszcze niedawno koja, a w niej cuchnący ryb± koc,
Fale bijące o pokład i bosmana zdarty głos.
Ref.:
To wszystko było - minęło, zostało tylko wspomnienie,
Już nie poczuję wibracji pokładu, gdy kable grają.
Już tylko dom i ogródek, i tak aż do śmierci,
A przecież stare żaglowce po morzach jeszcze pływają.
Nie gniewaj się kochana, że trudno ze mną żyć,
Że nie kupiłem mleka, zapomniałem gary zmyć.
Bo jeszcze niedawno statek mym drugim domem był,
Tam nie stało się w kolejkach, tam nie było miejsca dla złych.
Upłynie sporo czasu nim przyzwyczaję się,
Czterdzieści lat na morzu zamknięte w jeden dzień.
Skąd lekarz może wiedzieć, że za morzem tęskno mi,
Że duszę się na lądzie, że śni mi się pokład pełen ryb.
Wiem, masz do mnie żal - mieliśmy do przyjaciół iść,
Spotkałem kumpla z rejsu, on w morze wyszedł dziś.
Siedziałem potem na kei, ze łzami patrzyłem na port,
I dla mnie też przyjdzie taki dzień, że opuszczę go, a na razie...
FEW DAYS
O Panie, czemu w ziemi tkwię,
Hej raz, hej raz!
I macham szuflą cały dzień?
Hej, na morze czas!
Mogę kopać tu dalej,
Few days, few days,
Mogę kopać przez dni parę,
Ale wracać chcę.
Tam każdy takie bajdy plótł,
Nie raz, nie raz,
Przekroczysz Jukon, złota w bród,
Hej, na morze czas.
Wykopię jeszcze parę dziur,
Hej raz, hej raz,
Wyciągnę płonnej skały wór,
Hej, na morze czas.
Za żonę tu łopatę mam,
Już dość, już dość,
A zysk, że jej używam sam,
Hej, na morze czas.
O Panie, nie jest to Twój raj,
O nie, o nie,
Nadzieję innym głupcom daj,
Ja na morze chcę.
Chociaż już mi wystarczy,
Już dość, już dość,
Dam Ci jeszcze jedną szansę,
Potem wrócić chcę.
Mogę kopać tu dalej,
Few days, few days,
Mogę kopać przez dni parę,
Ale wracać chcę.
Mogę kochać się dalej,
Few days, few days,
Mogę kochać przez dni parę,
Ale wracać chcę.
FIDDLER'S GREEN
J. Rogacki / „Fiddler's Green”
D G D h
Stary port się powoli układał do snu
D G D A
Świeża bryza zmarszczyła morze gładkie jak stół
G e D
Stary rybak na kei zaczął śpiewać swą pieśń:
h E 7 G A
Zabierzcie mnie chłopcy, mój czas kończy się
D A D D 7
Tylko wezmę swój sztormiak i sweter
G D A
Ostatni raz spojrzę na pirs
G fis D fis
Pozdrów moich kolegów, powiedz że dnia pewnego
e A A 7 D
Spotkamy się wszyscy tam w Fiddler's Green
O Fiddler's Green słyszałem nieraz
Jeśli piekło ominę, dopłynąć chcę tam
Gdzie delfiny figlują w wodzie czystej jak łza
A o mroźnej Grenlandii zapomina się tam
Tylko wezmę...
Kiedy już tam dopłynę, oddam cumy na ląd
Różne bary są czynne cały dzień, całą noc
Piwo nic nie kosztuje a dziewczęta jak sen
A rum w buteleczkach rośnie na każdym z drzew
Tylko wezmę...
Aureola i harfa to nie to, czym śnię
O morza rozkołys i wiatr modlę się
Stare pudło wyciągnę, zagram coś w cichą noc
A wiatr w takielunku zaśpiewa swój song
Tylko wezmę...
FREGATA Z PACET LINE
Dla niej czy sztorm na Dogger Bank,
Czy śnieg, czy gęsta mgła,
To wszystko nic, bo ona wciąż
Swym kursem morzem gna.
Gdy żagle prężą się u rej
Pochyla maszty swe.
I dumna tak, i szybka tak
Ocean dziobem tnie!
Więc hej-ach, dalej. Fregato z Pacet Line
Tyś wiecznie w drodze i stale tam
Na wodach Dogger Bank.
Twe białe żagle skrzydła niosą cię
czy z wiatrem, czy pod wiatr,
a oceanu fale też
kłaniają ci się w pas.
A Stary nasz tak kocha ją,
Jak dziewkę pieścić chce,
Lecz z nas wyciska siódmy pot,
Pilnuje stale, łaja i klnie.
Bo liczy się dla niego
Jej pocztą wypchany brzuch.
Więc stoi wciąż nad karkiem nam
I tyrać trzeba za dwóch.
Na pysk już padł nie jeden z nas,
Powiedział sobie, że
Z tym fachem skończyć przyszedł czas,
Bo każdy pożyć chce.
Spokojnie można krowy wszak,
Wśród pól hodować znów...
Przed statkiem jednak z Packet Line
Zdejmiemy czapki z głów
GDZIE TA KEJA?
J. Porębski
e D e
Gdyby tak ktoś przyszedł i powiedział: Stary, czy masz czas?
G D G
Potrzebuję do załogi jakąś nową twarz
G 7 a
Amazonka, Wielka Rafa, oceany trzy
e H e
Rejs na całość, rok - dwa lata - to powiedziałbym:
e H e
Gdzie ta keja, a przy niej ten jacht
G D G
Gdzie ta koja wymarzona w snach
d a e a
Gdzie te wszystkie sznurki od tych szmat
e H 7 e
Gdzie ta brama na szeroki świat
Gdzie ta keja, a przy niej ten jacht
Gdzie ta koja wymarzona w snach
W każdej chwili płynę w taki rejs
Tylko gdzie to jest, no gdzie to jest
Gdzieś na dnie wielkiej szafy leży ostry nóż
Stare dżinsy wystrzępione impregnuje kurz
W kompasie igła zardzewiała, lecz kierunek znam
Biorę wór na plecy i przed siebie gnam
Gdzie ta keja...
Przeszły lata zapyziałe, rzęsą zarósł staw
A na przystani czółno stało - kolorowy paw
Zaokrągliły się marzenia, wyjałowiał step
Lecz dalej marzy o załodze ten samotny łeb
Gdzie ta keja...
HERZEGEN CECILL
W dół bałtyckich cieśnin,
Tam gdzie boja wraku tkwi,
Leży na dnie dzielny bark Herzegen Cecill.
Z wiatrem w dół kanału,
Choć bez pary zawsze szli,
Na dzielnej, dumnej i wspaniałej Herzegen Cecill.
Herzegen Cecill, Herzegen Cecill
Na dzielnej, dumnej i wspaniałej Herzegen Cecill.
W dół tam gdzie jest Biskaj
Na jedzenie brakło sił
Na dzielnej dumnej i wspaniałej Herzegen Cecill.
Poprzez stare Doldrums
Szybko z wiatrem przeszły dni,
Na dzielnej, dumnej i wspaniałej Herzegen Cecill.
Ryczą już czterdziestki,
Już za nimi setki mil,
Tuż obok Tasmanii,
Gdy uciekli z szkwału w mig.
Szlakami wielorybów,
Tam gdzie Horn i rzadko sztil,
Na piękne Falklandy,
Gdzie albatros kończy dni.
Choć z ciężkim ładunkiem,
Choć huragan trzymał ich,
Do Portmouth czas wchodzić,
Tam dowiemy się gdzie iść,
I biegiem do Hamstone,
Choć we mgle wciąż naprzód szli,
Blisko już przylądek Rock,
Już skończone jego dni,
Leży na dnie dzielny bark Herzegen Cecill.
HISZPAŃSKIE DZIEWCZYNY
A. Mendygrał, G. Wasilewski / „Spanish Ladies”
e C
Żegnajcie nam dziś hiszpańskie dziewczyny
e C D
Żegnajcie nam dziś marzenia ze snów
e D e h
Ku brzegom angielskim już ruszać nam pora
e H 7 e
Lecz kiedyś na pewno wrócimy tu znów
I smak waszych ust, hiszpańskie dziewczyny
W noc ciemną i złą nam będzie się śnił
Leniwie popłyną znów rejsu godziny
Wspomnienie ust waszych przysporzy nam sił
Niedługo ujrzymy znów w dali Cap Deadman
I głowę baranią sterczącą wśród wzgórz
I statki stojące na redzie przy Plymouth
Klarować kotwicę najwyższy czas już
I smak waszych ust...
A potem znów żagle na masztach rozkwitną
Kurs szyper wyznaczy do Portland i Wight
I znów stara łajba potoczy się ciężko
Przez fale w kierunku na Beachie Fairlie Land
I smak waszych ust...
Zabłysną nam bielą skał zęby pod Dover
I znów noc w kubryku wśród legend i bajd
Powoli i znojnie tak płynie nam życie
Na wodach i w portach South Foreland Light
I smak waszych ust...
JAN REBEC
J. Rogacki / „Jan Rebec”
C
Który z Holendrów najlepiej się bił?
G 7 C
- Skiper Jan Rebec!
C
Kto dla żeglarzy postrachem był?
G 7 C
- Skiper Jan Rebec!
C
Yaw, yaw - precz z hamaków!
G 7
Yaw, yaw - won na dek!
C F
Yaw, yaw - bo cię dorwie
G 7 C
Skiper Jan Rebec!
Kto pierwszy herbatę przywiózł z Chin
I opchnął ją słono w Karolinie?
Yaw, yaw...
A kiedy zdobył własny ship
To nie dorównał mu już nikt
Yaw, yaw...
Kto trzy razy w roku się mył
A więcej niż ważył piwa pił?
Yaw, yaw...
A w każdą noc cztery panienki miał
Czerwoną, czarną, żółtą i białą
Yaw, yaw...
JASNOWŁOSA
B. Kuśka
A D A
Na tańcach ją poznałem, długowłosą blond
A fis D E 7
Dziewczynę moich marzeń, nie wiadomo skąd
A fis D G E 7
Ona się tam wzięła piękna niczym kwiat
A D A
Czy jak syrena wyszła z morza, czy ją przygnał wiatr
Żegnaj Irlandio, czas w drogę mi już
W porcie gotowa stoi moja łódź
Na wielki ocean przyjdzie mi zaraz wyjść
I pożegnać się z dziewczyną na Lough Sholin
Ująłem ją za rękę delikatną jak
Latem mały motyl albo róży kwiat
Poszedłem z nią na plażę wsłuchać się w szum fal
Pokazałem jasnowłosej wielki morza czar
Żegnaj Irlandio...
Za moment wypływam w długi, trudny rejs
I z piękną dziewczyną przyjdzie rozstać się
Żagle pójdą w górę, wiatr mnie pogna wprzód
I przez morza mnie powiedzie, ty zostaniesz tu
Żegnaj Irlandio...
JA STAWIAM
Czy mam pieniądze, czy grosza mi brak - ja stawiam!
Czy los mi sprzyja, czy idzie na wspak - ja stawiam!
Czy mam dziesięciu kompanów, czy dwóch,
Czy mam ochotę na rum, czy miód,
Czy mam pieniądze, czy grosza mi brak - ja stawiam
Czy wicher w oczy, czy w plecy mi dmie - ja stawiam!
Czy mi kompani ufają, czy nie - ja stawiam!
Czy ja ścigam wroga, czy wróg ściga mnie,
Dopóki mój okręt nie leży na dnie,
Czy wicher w oczy, czy w plecy mi dmie - ja stawiam!
A gdy mnie dziewka porzuci jak psa - ja stawiam!
Gąsiorek biorę i piję do dna - ja stawiam!
Kompanię zbieram i siadam za stół
I nie ma wtedy płacenia na pół,
A gdy mnie dziewka porzuci jak psa - ja stawiam!
Ja stawiam żagle jak kufel na stół - ja stawiam!
Czy fala mnie niesie w górę, czy w dół - ja stawiam!
Czy tam dopłynę, gdzie kończy się świat,
Czy aż do piekieł poniesie mnie wiatr,
Ja stawiam żagle i kufel na stół - ja stawiam!
JEJKU, JEJKU
Jejku, jejku, no mówię wam,
Jaki rejs za sobą mam.
Stary, zardzewiały, śmierdzący wrak
Na pół roku zastąpił mi świat.
W cuchnącej norze rzeczy rzuciłem wór,
A tu myk mi spod nóg szczur.
Kuk w mesie rzekł: "Oto obiad twój",
A na stole karakanów rój.
Nawet jeden taki, co miał biały wąs,
Tylko za mną chodził, chodził wciąż,
Właził mi do piwa i w szufladzie spał,
I tam z żoną dzieci miał.
W "piwnicy" rzężąc resztką sił,
Zlany ropą silnik w zęzach gnił.
Bił tam z grubej rury księżycowy zdrój,
Nawet chief mechanik podstawiał słój, mówiąc:
"Gdyby nawet pękł tu wał,
To ja dalej będę sobie gnał."
3. Stary w porcie kupił kaset sto,
Same gołe baby, chłopy, no i... wiecie co.
Potem cichcem to puszczał i czerwony miał łeb,
I wszyscy mówili, że Stary się wściekł.
Nocą gonił bajkoka, by mu czyścił buty,
Ale za to miał nasikane do zupy.
Już po jakimś czasie, gdzieś po stu trzydziestu dniach,
Na środku oceanu zaryliśmy w piach.
¦ciągała nas Yellow Submarine,
A była to kubańska Zatoka ¦wiń,
I były tam manewry NATO, statków tłok,
A nasz jednemu z nich łubudu w bok!
I była nota w ONZ,
A Stary znów czerwony miał łeb.
W zaniedbanej radiostacji stół zielony stał,
Na nim radzik nic nie robił, tylko w karty grał.
I nie myty, nie golony, no... nie lubił pić,
Ogrywał nas wszystkich do gołej rzyci,
A kiedy nazbierał naszych dolców wór,
W pewnym porcie zwiał jak szczur.
Już w powrotnej drodze przyszła wielka mgła,
A nasz Stary tym kaloszem "całą naprzód" gna.
I kiedy wiatr tę mgłę zwiał,
W Hamburgu przy kei nasz statek stał,
To Stary uknuł ten chytry plan,
Poleciał ćwiczyć na Repeerbahn,
A ja, spokojny stary dzwon,
Koleją wróciłem do rodzinnych stron.
JOLLY ROGER
Śmiejesz się do mnie draniu, gdy brew wznoszę swą do góry
I kiedy pokład pełen krwi, gdy ginie wróg jak szczury,
Gdy nagiel-zupa szkodzi mi i batem grzbiet pocięty,
Przedrzeźniasz wtedy moją twarz na płótnie rozciągnięty.
Ref:
Jolly Roger zmarnował życie mi,
Jolly Roger w hiszpańskiej tonie krwi,
Jolly Roger otuli was na dnie,
Jolly Roger, Roger, ukryjcie lepiej się!
Na, na, na...
A on czerwony wkłada płaszcz na chude swe piszczele.
Nikt jeńców dziś nie będzie brał, ech, co tu gadać wiele.
I tylko szansę przeżyć ma ten, kto się szybko podda,
Gdy Jolly w czarnych szatach lśni na szczycie w blasku ognia.
Nad moją głową wisi wciąż ta niepokorna flaga,
A pod nią co dzień krew i łzy, tchórzostwo i odwaga,
I choć widziałem już nieraz okryty okręt chmurą,
Z Jolly'm śmiejemy zawsze się, bo Jolly zawsze górą.
KUBAŃSKI SZLAK
Przeklęty niech będzie ten kubański szlak
Bo szkorbut, bo szczury, bo smród
Czy starczy mi życia, by poznać ten świat
Gdzie forsy, gdzie forsy jest w bród
Do Amsterdamu zawinąć choć raz
Jak szczyna parszywa parszywy mam rum
Bo szkorbut, bo szczury, bo smród
I w kółko z nim pływam - pić nie chcą go tam
Gdzie forsy, gdzie forsy jest w bród
Do Amsterdamu zawinąć choć raz
Resztę załatwi czas
Do Amsterdamu zawinąć choć raz
Resztę załatwi czas
Kobiety nie miałem już chyba od świąt
Bo szkorbut, bo szczury, bo smród
Bo tu się zaczyna, tam kończy Golfsztrom
Gdzie forsy, gdzie forsy jest w bród
Do Amsterdamu zawinąć choć raz
Złe oczy dokoła i tłum wkoło zły
Bo szkorbut, bo szczury, bo smród
Tam czyste diamenty się błyszczą jak łzy
Gdzie forsy, gdzie forsy jest w bród
Do Amsterdamu zawinąć choć raz
Spód w łajbie wyrąbię i puszczę na dno
Bo szkorbut, bo szczury, bo smród
I gdzie zamustruję zapyta mnie kto
Gdzie forsy, gdzie forsy jest w bród
Do Amsterdamu zawinąć choć raz
Przeklęty niech będzie ten kubański szlak
Bo szkorbut, bo szczury, bo smród
Czy starczy nam życia, by poznać ten świat
Gdzie forsy, gdzie forsy jest w bród
Do Amsterdamu zawinąć choć raz...
Resztę załatwi czas
Resztę załatwi czas
Resztę załatwi czas
MARCO POLO
S. Klupś / „Marco Polo“
a C a C
Nasz Marco Polo to dzielny ship, największe fale brał
F a C G a G a
W Australii będąc widziałem go, gdy w porcie przy kei stał
a C a C
I urzekł mnie tak urodą swą, że zaciągnąłem się
F a C G a G a
I powiał wiatr, w dali zniknął ląd, mój dom i Australii brzeg
a G F E 7 a G a
Marco Polo w królewskich liniach był
a G F E 7 a G a
Marco Polo tysiące przebył mil
Na jednej z wysp za korali sznur tubylec złoto dał
I poszli wszyscy w ten dziki kraj, bo złoto mieć każdy chciał
I wielkie szczęście spotkało tych, co wyszli na ten brzeg
Bo pełne złota ładownie są i każdy bogaczem jest
Marco Polo...
W powrotnej drodze tak szalał sztorm, że drzazgi poszły z rej
A statek wciąż burtą wodę brał, do dna było coraz mniej
Ładunek cały trza było nam do morza wrzucić tu
Do lądu dojść i biedakiem być, ratować choć żywot swój
Marco Polo...
MORSKIE OPOWIEŚCI
Niechaj drżą gitary struny
Niechaj wiatr grzywacze pieści
Niechaj znów popłyną ku nam
Morskie opowieści.
Hej ha kolejkę nalej,
Hej ha kielichy wznieście
To zrobi doskonale
Morskim opowieściom.
Kiedy rum zaszumi w głowie
Cały świat nabiera treści.
Wtedy chętnie słucha człowiek
Morskich opowieści.
Łajba to jest morski statek
Sztorm to wiatr co wieje z gestem
Cierpi kraj na niedostatek
Morskich opowieści.
Pływał raz marynarz który
Czort, nie majtek, bestia taka
Sam okręcał kabestanem
I to bez handszpaka.
Gdy spod Helu raz dmuchnęło
Żagle wzdęła moc nieludzka
Patrzę w koje mi przywiało
Gołą babę z Płocka.
Kuchnia nasza jest wspaniała
Czterech już do morza wnieśli
Pozostałych zaś latryna
Nie może pomieścić.
Pływał raz marynarz który
Żywił się wyłącznie pieprzem
Sypał pieprz do konfitury
I do zupy mlecznej.
Może ktoś się będzie zżymać
Mówiąc że to zdrożne wieści
Ale to jest właśnie klimat
Morskich opowieści
MARYNARSKIE PORTKI
Z obory wzięli ją, niewinny wiejski kwiat,
Nie miała jeszcze chłopa, choć 16 miała lat,
W hotelu księcia Jurka, kelnereczką była tam,
Szefowa strzegła cnoty jej, ta najgroźniejsza z dam.
Marynarskie portki opięte tu i tam,
A w środku kawał chłopa, to marzenie każdej z dam.
Do miasta w marszu przybył 42 pułk,
Łajdaków i bękartów banda, każdy z nich to zbój.
Burdele zatłoczyli, zapchali każdy bar,
Lecz kelnereczka wywinęła się z plugawych łap.
Dragoni Księcia Walii, przybyli wkrótce też,
Ogiery słynne, wygłodzone, wśród zimowych leż,
I w całym mieście słychać było kobiet płacz i krzyk,
Lecz hotelowej kelnereczki znów nie dorwał nikt.
Aż kiedyś przybył żeglarz, zwyczajny łotr i cham,
Z dębowym sercem, krzepi w krzyżu postrach cór i mam,
Przez siedem lat czy więcej, żeglował gdzieś przez świat,
I widać było o czym myślał przez te parę lt.
Poprosił ją o świecę, by drogę znaleźć mógł,
A potem o poduszkę i ciepły koc do nóg,
Obiecał, że nie dotknie jej, że jej nie przerwie snu,
Lecz gdyby mogła wejść do wyra, cieplej będzie mu.
Niewinna kelnereczka bezmyślnie wlazła tam,
A on się na niej znalazł w mig, ten brutal, drań i cham,
I wykorzystał do dna różnicę obu płci,
Na koniec tylko rzekła: chyba teraz ciepło ci?
Gdy wczesnym rankiem żeglarz, bezsilny z łóżka wstał,
Za kłopot i siniaki jej pieniążek srebrny stał
Powiedział- jeśli córka będzie, w domu trzymaj ją,
A gdyby to był chłopiec, to n morze wyślij go.
Niech marynarskie portki, jak ja na zadku mam,
Jak jego tatko niech ma reje gdy mu każą gna.
MONA
W grudniowy płaszcz okryta śmierć
Spod czarnych nieba zeszła chmur,
Przy brzegu konał smukły bryg,
Na pomoc "Mona" poszła mu.
Gdy nadszedł sygnał, każdy z nich
Wpół dojedzonej strawy dzban
Porzucił, by na przystań biec,
By ruszyć w ten dziki z morzem tan.
Był pięćdziesiąty dziewiąty rok,
Pamiętam ten grudniowy dzień,
Gdy ośmiu mężczyzn zabrał sztorm
Gdzieś w oceanu wieczny cień.
2. A fale wściekle biły w brzeg,
Ryk morza tłumił chłopców krzyk,
"Mona" do brygu dzielnie szła,
Lecz brygu już nie widział nikt.
Na brzegu kobiet niemy szloch,
W ramiona ich nie wrócą już,
Gdy oceanu twarda pięść
Uderzy w ratowniczą łódź.
Był pięćdziesiąty dziewiąty rok,
Pamiętam ten grudniowy dzień,
Gdy ośmiu mężczyzn zabrał sztorm
Gdzieś w oceanu wieczny cień.
3. I tylko krwawy słońca dysk
Schyliło już po ciężkim dniu,
Mrok okrył morze, niebo, brzeg,
Wiecznego całun ścieląc snu.
Wiem dobrze, że synowie ich
Też w morze pójdą, kiedy znów
Do oczu komuś zajrzy śmierć
I wezwie ratowniczą łódź.
Był pięćdziesiąty dziewiąty rok,
Pamiętam ten grudniowy dzień,
Gdy ośmiu mężczyzn zabrał sztorm
Gdzieś w oceanu wieczny cień.
NA MAZURY
M. Kowalczyk
D A D
Się masz, witam cię, piękną sprawę mam
D A D
Pakuj bety swe i leć ze mną tam
G D A D
Rzuć kłopotów stos, no nie wykręcaj się
G D A A 7 A
Całuj wszystko w nos, osobowym drugą klasą przejedziemy się
D G D A D
Na Mazury, Mazury, Mazury, popływamy tą łajbą z tektury
D G D A D D 7
Na Mazury gdzie wiatr zimny wieje, gdzie są ryby i grzyby i knieje
G D A D
Tam gdzie fale nas bujają, gdzie się ludzie opalają
G D A D
Wschody słońca piękne są i komary w dupę tną
G D A D
Gdzie przy ogniu gra muzyka i gorzała w gardle znika
G D A A 7 A
A pan leśniczy nie wiadomo skąd woła do nas, do nas, do nas
D
„Paszła won!”
Uszczelniłem dno, lekko chodzi miecz
Zęzy smrodów sto przewietrzyłem precz
Ster nie spada już i grot luzuje się
Więc się ze mną rusz, już nie będzie tak jak wtedy, nie denerwuj się
Na Mazury...
Skrzynkę piwa mam, ty otwieracz weź
Napić ci się dam, tylko mi ją nieś
Coś rozdziawił dziób i masz głupi wzrok
No nie stój jak ten słup, z Węgorzewa na Ruciane wykonamy skok
Na Mazury...
E A E / E H 7 E
Na Mazury... ...Woła do nas „Dzień dobry kochane żeglarze!”
NORTH WEST PASSAGE
Spróbuj chociaż raz Nord- Westowe przejść zdobyć
Znajdź miejsca gdzie zimował Franklin u Beauforta wrót
Wykuj własny szlak przez kraj dziki i surowy
Przejdź drogą północ- zachód poza lód.
Brnę przez kry na zachód od Davisa zimnych wrót
Szlakiem tych których bogactwa wiodły na Daleki Wschód
Sławę zdobyć chcieli zostały po nich tylko proch
Białe kości popłynęły gdzieś na dno.
Trzy wieki przeminęły na wyprawę ruszam znów
Śladami dzielnych chłopców co walczyli z furią mórz
Miasta z lodu wyrastają by rozpłynąć za mną się
Jak odkrywcom dawnym wskażą nowy brzeg.
Mile wloką się bez końca całą noc pcham się na West
Tu MacKenzie, David Thompson cała reszta z nimi też
Wytyczali dla mnie wśród iskrzących lodem gór
W mroźnych wiatrach głos ich słyszę jak ze snu.
I czymże ja się różnię od pionierów szlaków tych?
Tak jak oni- porzuciłem życie pośród bliskich mi
By znów odkryć North- West Passage dla tak wielu koniec snów
Ale marzę bym do domu wrócić mógł.
PACYFIK
S. Klupś / „The Rattlin' Bog”
D
Kiedy szliśmy przez Pacyfik
A
Way hey, roluj go
D
Zwiało nam z pokładu skrzynki
A D
Taki był cholerny sztorm
D G
Hej znowu zmyło coś
D A
Zniknął w morzu jakiś gość
D G
Hej policz który tam
D A D
Jaki znowu zmyło kram
Pełne śledzia i sardynki
Kosze krabów, beczkę sera
Kalesony oficera
Sieć jeżowców, jedną żabę
Kapitańską zmyło babę
Beczki rumu nam nie zwiało
Pół załogi ją trzymało
Hej znowu zmyło coś...
Hej znowu zmyło coś
Zniknął w morzu jakiś gość
Postawcie wina dzban
Opowiemy dalej wam
POD JODŁĄ
A. Mendygrał / „Whiskey in the Jar”
D h
Siedzieliśmy „Pod Jodłą” i dobrze nam się wiodło
G D
Kapitan Farell, stary zgred, postawić nie chciał whisky
D h
Trzy razy mu mówiłem, uprzejmie go prosiłem
G D
Lecz pycha rozpierała go, a nam już wyschły pyski
A D
Więc dałem jemu w nos, co myśli sobie
G D A D
Co myśli wredny typ, postawić nie chciał nam
Wybrałem się do Mary, chodziłem tam dni cztery
Ekonom Paddy, suczy syn, wciąż dawał jej robotę
Trzy razy mu mówiłem, uprzejmie go prosiłem
I nie posłuchał łobuz mnie, do dziś ma Mary cnotę
Więc dałem jemu w nos, co myśli sobie
Co myśli wredny typ, pozwolić nie chciał nam
W Dublinie przy niedzieli pięć funtów nam gwizdnęli
Właściciel pubu, tłusty byk, chciał funta na zapłatę
Trzy razy mu mówiłem, uprzejmie go prosiłem
Lecz nerwy ciut poniosły mnie, zepsutą ma facjatę
Bo dałem jemu w nos, co myśli sobie
Co myśli wredny typ, odpuścić nie chciał nam
Na trakcie przez przypadek los też mnie kopnął w zadek
Łapaczy oddział wyrwał mnie tak jak borsuka z dziury
Na okręt mnie zabrali, po zadku fest przylali
A kiedy drzeć zacząłem pysk, padł taki rozkaz z góry:
A dajcie jemu w nos, co myśli sobie
Co myśli wredny typ, przeszkadzać będzie nam
POŻEGNANIE LIVERPOOLU
D D 7 G D
Żegnaj nam dostojny, stary porcie
D C A 7
Rzeko Mersey żegnaj nam
D D 7 G D
Zaciągnąłem się na rejs do Kalifornii,
D A 7 D
Byłem tam już nie jeden raz
A 7 G D
A więc żegnaj mi, kochana ma
D A 7
Za chwilę wypłyniemy w długi rejs
D D 7 G D
Ile miesięcy cię nie będę widział, nie wiem sam
D A 7 D
Lecz pamiętać zawsze będę cię
Zaciągnąłem się na herbaciany kliper
Dobry statek, choć sławę ma złą
A że kapitanem jest tam stary Burges
Pływającym piekłem wszyscy go zwą
A więc żegnaj mi...
Z kapitanem tym płynę już nie pierwszy raz
Znamy się od wielu, wielu lat
Jeśliś dobrym żeglarzem, radę sobie dasz
Jeśli nie, toś cholernie wpadł
A więc żegnaj mi...
Żegnaj nam dostojny, stary porcie
Rzeko Mersey żegnaj nam
Wypływamy już na rejs do Kalifornii
Gdy wrócimy, opowiemy wam
A więc żegnaj mi...
PRZECHYŁY
P. Orkisz
a G a
Pierwszy raz przy pełnym takielunku
a G a
Biorę ster i trzymam kurs na wiatr
d E 7 a
I jest jak przy pierwszym pocałunku
d E 7 a
W ustach sól, gorącej wody smak
d E 7 a
Ohoho, przechyły i przechyły
Ohoho, za falą fala mknie
Ohoho, trzymajcie się dziewczyny
Ale wiatr, ósemka chyba dmie
Zwrot przez sztag - OK, zaraz zrobię
Słyszę jak kapitan cicho klnie
Gubię wiatr i zamiast w niego dziobem
To on mnie od tyłu, kumple w śmiech
Ohoho...
Hej ty tam za burtę wychylony
Tu naprawdę się nie ma z czego śmiać
Cicho siedź i lepiej proś Neptuna
Żeby coś nie spadło ci na kark
Ohoho...
Krople mgły, w tęczowych kropel pyle
Tańczy jacht, po deskach spływa dzień
Jutro znów wypłynę bo odkryłem,
Że wciąż brzmi żeglarska stara pieśń
Ohoho...
SAMANTHA
Zejman i Garkumpel
Capo III
a G a
Ty nie jesteś kliprem sławnym
a G a
„Cutty Sark” czy „Betty Lou”
F G a
W Pacyfiku portach gwarnych
F G a
Nie zahuczy w głowie rum
Nie dla ciebie są cyklony
Hornu także nie opłyniesz
W rejsie sławnym i szalonym
W szancie starej nie zaginiesz.
F
Hej „Samanta”, hej „Samanta”
C a
Kiedy wiatr ci gra na wantach
F d
Gdy rysujesz wody taflę
a
Moje serce masz pod gaflem
C
Czasem ciężko prujesz wodę
a
I twe żagle już nie nowe
F G
Jesteś łajbą pełną wzruszeń
a G a
Jesteś łajbą co ma duszę
Ale teraz wyznać pora
Chociaż nie wiem czemu, psiakość
Gdy cię nie ma na jeziorach
Na jeziorach pusto jakoś
Gdy w wieczornej przyjdzie porze
Śpiewać zwrotki piosnki złudnej
Gdy cię nie ma na jeziorze
To Mazury nie są cudne
F
Hej „Samanta”, hej „Samanta”
C a
Kiedy wiatr ci gra na wantach
F d
Gdy rysujesz wody taflę
a
Moje serce masz pod gaflem
C
Czasem ciężko prujesz wodę
a
I twe żagle już nie nowe
F G
Jesteś łajbą pełną wzruszeń
a G a
Jesteś łajbą co ma duszę
a G a
Czasem kiedyś już zmęczona
a G a
W chwili krótkiej przyjemności
F G a
W złotych słońca stu ramionach
F G a
Ty wygrzewasz stare kości
A gdy przyjdzie kres twych dróg
Nie zapłaczę na pogrzebie
Wiem że sprawi dobry Bóg
Byś pływała dalej w niebie
Hej „Samanta”...
SZESNAŚCIE TON
e A 7 e
Ktoś mówił, że z gliny ulepił mnie Pan
e A 7 e
Lecz przecież się składam z kości i krwi
e G a a 7
Z kości i krwi i z jarzma na kark
H 7 e
I pary rąk, pary silnych rąk
Co dzień szesnaście ton, i co z tego mam?
Tym więcej mam długów, im więcej mam lat
Nie wołaj Święty Piotrze, ja nie mogę przyjść
Bo duszę swoją oddałem za dług
Gdy matka mnie rodziła, pochmurny był świt
Podniosłem więc szuflę, poszedłem pod szyb
Nadzorca mi rzekł: Nie zbawi cię Pan
Załaduj co dzień po szesnaście ton
Co dzień...
Czort może dałby radę, a może i nie
Szesnastu tonom podołać co dzień
Szesnaście ton, szesnaście jak drut
Co dzień nie da rady nawet i we dwóch
Co dzień...
Gdy kiedyś mnie spotkasz, lepiej z drogi mi zejdź
Bo byli już tacy, nie pytaj, gdzie są
Nie pytaj, gdzie są, bo zawsze jest ktoś
Nie ten, to ów, co urządzi cię
Co dzień...
ŚMIAŁY HARPUNNIK
M. Siurawski / „The Bonny Ship The Diamond”
d a d a
Nasz „Diament” prawie gotów już, w cieśninach nie ma kry
d a g a d
Na kei piękne panny stoją, w ich oczach błyszczą łzy
d a d a
Kapitan w niebo wlepia wzrok, ruszamy lada dzień
d a g a d
Płyniemy tam, gdzie słońca blask nie mąci nocy cień
d C d
A więc krzycz o ho!
d C d
Odwagę w sercu miej
d a g
Wielorybów cielska groźne są
d C d
Lecz dostaniemy je
Ej panno, powiedz, po co łzy, nic nie zatrzyma mnie
Bo prędzej w wodach kwiat zakwitnie niż wycofam się
No nie płacz mała, wrócę tu, nasz los nie taki zły
Bo da dukatów wór za tran i wieloryba kły
A więc krzycz o ho!...
Na deku stary wąchał wiatr, lunetę w ręku miał
Na łodziach, co zwisały, już z harpunem każdy stał
I dmucha tu, i dmucha tam, ogromne stado w krąg
Harpuny, wiosła, liny brać i ciągaj brachu, ciąg
A więc krzycz o ho!...
I dla wieloryba już
Ostatni to dzień
Bo śmiały harpunnik
Uderza weń
Z PIJANYM ŻEGLARZEM
Z pijanym żeglarzem co zrobimy,
Z pijanym żeglarzem co zrobimy,
Z pijanym żeglarzem co zrobimy,
Gdy przyjdzie raniutko?
Hej, jak się zabawimy,
Hej, jak się zabawimy,
Hej, jak się zabawimy,
Gdy przyjdzie raniutko!
Szpunt wyciągnijmy,
niech tonie w wodzie x3
gdy przyjdzie raniutko
W zęzę złożywszy wężem lejmy x3
gdy przyjdzie raniutko
Trzymajmy go za nogi,
gdy rzygać będzie x3
gdy przyjdzie raniutko
W szorujemy go w likszparę x3
gdy przyjdzie raniutko
Włóżmy go do kapitańskiej koi x3
gdy przyjdzie raniutko
Klina na kaca też mu nie dajmy x3
gdy przyjdzie raniutko
ŻEGLUJ, ŻEGLUJ
Mechanicy Szanty
Żegluj, żegluj, tam gdzie Nowa Szkocja
Żegluj, żegluj, gdzie wstaje nowy dzień
e D G
Głos Nowej Szkocji nam przynosi wiatr
C G C
To zapowiedź nowych dni
a G D e
Znowu woła do nas rykiem fal
C G D
Tam znajdziecie nowy świat
e D G
Znów dumny brzeg będzie witał was
C G C
Majestatem groźnych skał
a G D e
Każdy dzień tu świtem przywita was
C G C
Coraz bliższym stanie się
a D G
Twoim własnym domem stanie się
G h e C D
Żegluj, żegluj, tam gdzie Nowa Szkocja
G h e C D G bis
Żegluj, żegluj, gdzie wstaje nowy dzień
Atlantyk bije falą w stromy brzeg
Wściekle ryczy pośród skał
W górze dzikich ptaków słychać śpiew
Głos ich płynie z wiatrem w dal
Tam bujnej trawy się kołysze łan
I strumyków cichy szept
W mej pamięci zawsze będzie trwał
Lecz niedługo powiem wam
Lecz niedługo wszystkim powiem wam
Żegluj...
A cis fis D E A cis fis D E A
PATRIOTYCZNE
BIAŁE RÓŻE
Rozkwitają pąki białych róż,
Wróć, Jasieńku, z tej wojenki już,
Wróć, ucałuj, jak za dawnych lat,
Dam ci za to róży najpiękniejszy kwiat.
Kładłam ci ja idącemu w bój,
Białą różę na karabin twój,
Nimeś odszedł, mój Jasieńku, stąd,
Nimeś próg przestąpił, kwiat na ziemi zwiądł.
Ponad stepem nieprzejrzana mgła,
Wiatr w burzanach cichuteńko łka.
Przyszła zima, opadł róży kwiat,
Poszedł w świat Jasieńko, zginął za nim ślad.
już przekwitły pąki białych róż
przeszło lato jesień zima już
Cóż ci teraz dam, Jasieńku, hej,
Gdy z wojenki wrócisz do dziewczyny swej.
hej dziewczyno ułan w boju padł
choć mu dałaś białej róży kwiat
czy nieszczery był twej dłoni dar
czy też może wygasł twego serca żar
w pustym polu zimny wicher dmie
już nie wróci twój Jasieńko , nie
śmierć okrutna zbiera krwawy lud
zakopali Jasia twego w ciemny grób
Jasieńkowi nic nie trzeba już,
Bo mu kwitną pąki białych róż,
Tam pod jarem, gdzie w wojence padł,
wyrósł na mogile białej róży kwiat.
Nie rozpaczaj, lube dziewczę, nie,
W polskiej ziemi nie będzie mu źle.
Policzony będzie trud i znój,
Za Ojczyznę poległ ukochany twój.
CZARNY CHLEB
Jedzie pociąg złe wagony do więzienia wiozą mnie
świat mam tylko cztery strony a w tym świecie nie mam mnie
gdy swe oczy otworzyłem wielki żal ogarnął mnie
po policzkach łzy spłynęły pomyślałem wtedy że:
czarny chleb i czarna kawa opętani samotnością
myślą swą szukają szczęścia które zwie się wolnością X2
młodsza siostra zapytała mamo gdzie braciszek mój??
brat twój w ciemnej celi siedzi odsiaduje wyrok swój
czarny czarny chleb i czarna kawa opętani samotnością
myślą swą szukają szczęścia które zwie się wolnością X2
wtem do celi klawisz wpada i zaczyna więźnia bić
młody więzień na twarz pada serce mu przestaje bić
i nadejdzie chwila błoga śmierć zabierze oddech mój
moje ciało stąd wyniosą a pod celą będę znów
czarny chleb i czarna kawa opętani samotnością
myślą swą szukają szczęścia które zwie się wolnością X2
JAK ROZPĘTAŁEM II WOJNĘ ŚWIATOWĄ
Róża czerwono biało kwitnie bez,
Nikt z nas nie pęka chociaż krucho jest,
Wzgórza przejdziemy wodą popijemy,
Kuchnie polowe diabli wiedzą gdzie.
Kto by się martwił, że na drodze kurz,
I śnieg i deszcz to znamy już,
Wzgórza przejdziemy wodą popijemy,
Woda w po marce ma jak wino smak.
Róża czerwono biało kwitnie bez,
No idziesz barcie chodź krucho jest.
Stary karabin twój brat jeszcze zadziwi świat,
Będą znów piękne dziewczyny za wojskiem szły.
A że w oczy deszcz to nic.
Róża czerwono biało kwitnie bez,
Nikt z nas nie pęka chociaż krucho jest,
Wzgórza przejdziemy wodą popijemy,
Kuchnie polowe diabli wiedzą gdzie.
Kto by się martwił, że na drodze kurz,
I śnieg i deszcz to znamy już,
Wzgórza przejdziemy wodą popijemy,
Woda w po marce ma jak wino smak.
Róża czerwono biało kwitnie bez,
Dojdziesz barcie choć krucho jest.
LEGIONY
Legiony to żołnierska nuta,
Legiony to straceńców los!
Legiony to żołnierska buta,
Legiony to ofiarny stos.
My pierwsza brygada, strzelecka gromada
Na stos rzuciliśmy nasz życia los,
Na stos, na stos!
O ileż mąk, ileż cierpienia,
O ileż krwi, wylanych łez,
Pomimo to nie ma zwątpienia,
Dodawał sił wędrówki kres.
Nie chcemy już od was uznania
Ni waszych mów ni waszych łez
Skończyły się dni kołatania
Do waszych dusz, do waszych kies.
Umieliśmy w ogień zapału
Młodzieńczych wiar rozniecić skry
Nieść życie swe dla ideału
I swoją krew i marzeń sny.
Potrafim dziś dla potomności
Ostatki swych poświęcić dni.
Wśród fałszów siać zew namiętności.
Miazgą swych ciał, żarem swej krwi.
Mówili, żeśmy stumanieni
Nie wierząc w to, że chcieć to móc!
Lecz trwaliśmy osamotnieni
A z nami był nasz drogi wódz!
OBŁAWA
J. Kaczmarski
a C G C
Skulony w jakiejś ciemnej jamie smaczniem sobie spał
F E
I spały małe wilczki dwa zupełnie ślepe jeszcze
a C G C
Wtem stary wilk przewodnik co życie dobrze znał
F E
Łeb podniósł, warknął groźnie aż mną szarpnęły dreszcze
a F E a
Poczułem nagle wokół siebie nienawistną woń
F E
Woń która tłumi wszelki spokój, zrywa wszystkie sny
a F E a
Z daleka ktoś gdzieś krzyknął krótki rozkaz: goń!
F E
I z czterech stron wypadły na nas cztery gończe psy
a C G C
Obława, obława, na młode wilki obława
F E
Te dzikie, zapalczywe, w gęstym lesie wychowane
a C G C
Krąg śniegu wydeptany, w tym kręgu plama krwawa
F E a
Ciała wilcze kłami gończych psów szarpane
Ten który rzucił na mnie się niewiele szczęścia miał
Bo wypadł prosto mi na kły i krew trysnęła z rany
Gdym teraz ile w łapach sił przed siebie prosto rwał
Ujrzałem małe wilczki na strzępy rozszarpane
Zginęły ślepe, ufne tak puszyste kłębki dwa
Bezradne na tym świecie złym nie wiedząc kto je zdławił
I zginie także stary wilk choć życie dobrze zna
Bo z trzema na raz walczy psami i z ran trzech naraz krwawi
Obława...
a C G C
Wypadłem na otwartą przestrzeń pianę z pyska tocząc
F E
Lecz tutaj też ze wszystkich stron zła mnie otacza woń
a C G C
A myśliwemu co mnie dojrzał już się śmieją oczy
F E
I ręka pewna niezawodna podnosi w górę broń
a F E a
Rzucam się w bok na oślep gnam, aż ziemia spod łap pryska
F E
I wtedy pada pierwszy strzał co kark mi rozszarpuje
a F E a
Pędzę, słyszę jak on klnie, krew mi płynie z pyska
F E
On strzela po raz drugi lecz teraz już pudłuje
a C G C
Obława, obława, na młode wilki obława
F E
Te dzikie, zapalczywe, w gęstym lesie wychowane
a C G C
Krąg śniegu wydeptany, w tym kręgu plama krwawa
F E a
Ciała wilcze kłami gończych psów szarpane
Wyrwałem się z obławy tej, schowałem w obcy las
Lecz ile szczęścia miałem w tym to każdy chyba przyzna
Leżałem w śniegu jak nie żywy długi, długi czas
Po strzale zaś na zawsze mi została krwawa blizna
Lecz nie skończyła się obława i nie śpią gończe psy
I giną ciągle wilki młode na całym wielkim świecie
Nie dajcie z siebie zedrzeć skór, brońcie się i wy
O bracia wilcy, brońcie się nim wszyscy wyginiecie
Obława...
O MÓJ ROZMARYNIE
O mój rozmarynie, rozwijaj się
O mój rozmarynie rozwijaj się
Pójdę do dziewczyny, pójdę do jedynej
Zapytam się.
A jak mi odpowie: nie kocham cię,
A jak mi odpowie nie kocham cię,
Ułani werbują, strzelcy maszerują
Zaciągnę się.
Dadzą mi konika cisawego
Dadzą mi konika cisawego
I ostrą szabelkę, i ostrą szabelkę
Do boku mego.
Dadzą mi kabacik z wyłogami
Dadzą mi kabacik z wyłogami
I czarne buciki i czarne buciki
Z ostrogami
Dadzą mi manierkę z gorzałczyną
Dadzą mi manierkę z gorzałczyną
Ażebym nie tęsknił, ażebym nie tęsknił
Za dziewczyną.
Pójdziemy z okopów na bagnety,
Pójdziemy z okopów na bagnety,
Bagnet mnie ukłuje, śmierć mnie ucałuje,
Ale nie ty.
PIOSENKA Z SZABLI MJR HENRYKA SZCZYGLIŃSKIEGO
P. Orkisz
e D e D e
Niech w księgach wiedzy szpera rabin
e D H 7
Nauka to jest wymysł diabli
G D a
Mądrością moją jest karabin bis
H 7 e
I klinga ukochanej szabli
Nie dbam o szarże ni o gwiazdkę
Co kiedyś mi przystroją kołnierz
Wy piszcie klechdy i powiastki
Ja biję się jak musi żołnierz
Nie pcham się do zaszczytów drabin
I generała biorą diabli
Zaszczytem moim jest karabin
I klinga ukochanej szabli
Nie tęsknię do kawiarni gwarnej
Gdzie mieszka banda dziwolągów
Gardzę zapachem buduaru
Gdzie Ania psoci wśród szezlongów
Nie nęcą mnie zalety babin
Kobieta zdradną, bierz ją diabli
Kochanką moją jest karabin
I klinga ukochanej szabli
Niejeden wróg miał na mnie chrapkę
A teraz jęczy w piekle na dnie
Ze śmiercią igram w ciuciubabkę
Więc może wkrótce mnie dopadnie
Ksiądz nich mnie grzebie, albo rabin
Żołnierza się nie czepią diabli
Lecz w grób połóżcie mi karabin
I klingę ukochanej szabli
PŁYNIE WISŁA, PŁYNIE
Płynie Wisła, płynie
Po polskiej krainie, (bis)
Zobaczyła Kraków, pewnie go nie minie. (bis)
Zobaczyła Kraków,
Wnet go pokochała, (bis)
A w dowód miłości wstęgą opasała. (bis)
Chociaż się schowała
W Niepołomskie lasy, (bis)
I do morza wpada, płynie jak przed czasy. (bis)
Nad moją kolebą
Matka się schylała, (bis)
I po polsku pacierz mówić nauczała. (bis)
"Ojcze nasz" i "Zdrowaś"
I "Skład Apostolski", (bis)
Bym do samej śmierci kochał Naród polski. (bis)
Bo ten Naród polski
Ma ten urok w sobie, (bis)
Kto go raz pokochał, nie zapomni w grobie. (bis)
Abym gdy dorosnę
Wziął Polkę za żonę (bis)
Bo tylko Polakom Laszki przeznaczone. (bis)
Niech Francuz Francuzkę
Niemiec kocha Niemkę (bis)
Ja zaś wolę Polkę, niźli cudzoziemkę. (bis)
I to wszystko razem
Od matki słyszałem (bis)
Czego nie zapomnę jak nie zapomniałem. (bis)
Płynie Wisła płynie,
Po polskiej krainie (bis)
A dopóki płynie Polska nie zaginie. (bis)
PRZYBYLI UŁANI
Przybyli ułani pod okienko, (bis)
Pukają, wołają: "puść panienko! "(bis)
Zaświecił miesiączek do okienka,
W koszulce stanęła w nim panienka.
"O Jezu, a cóż to za wojacy?"
"Otwieraj! Nie bój się to czwartacy!"
"O Jezu! A dokąd Bóg prowadzi?"
"Warszawę odwiedzić byśmy radzi.
Gdy zwiedzim Warszawę, już nam pilno
Zobaczyć to stare nasze Wilno.
. A z Wilna już droga jest gotowa,
Prowadzi prościutko aż do Lwowa.
"O Jezu, a cóż to za mizeria?"
"Otwórz no, panienko! Kawaleria."
Przyszliśmy napoić nasze konie,
Za nami piechoty pełne błonie."
"O Jezu! A cóż to za hołota?"
"Otwórz panienko! To piechota!"
Panienka otwierać podskoczyła,
Żołnierzy do środka zaprosiła.
REZERWA
Godzina piąta minut trzydzieści
kiedy pobudka zagrała
grupa rezerwy szła do cywila
niejedna panna płakała
Niejednej pannie, żal się zrobiło
i serce z bólu zadrżało,
że jej kochanek szedł do cywila
a jej się dziecko zostało
Na dworcu głównym, w miasteczku Gnieźnie
wszystkie się panny zebrały
z kamieniem w ręku, z dzieckiem na ręku
na rezerwistów czekały
Lecz to nie honor dla rezerwisty
by na peronie z panną stać
Wsiadł do pociągu, zatrzasnął drzwiami
i tak się pożegnał z pannami
Wsiadł do pociągu, usiadł przy oknie,
a pociąg ruszył z łoskotem
I wszystkie panny głowy spuściły
poszły do domu z powrotem
Nazajutrz rano poszły do sztabu
pytać o adres miłego
szef sztabu na to im odpowiedział
u nas nie było takiego
Poszły do domu, za piecem siadły
i tak cichutko płakały
synu, ach synu, ojciec w cywilu
a jego adres nieznany
ROTA
Nie rzucim ziemi skąd nasz ród!
Nie damy pogrześć mowy.
Polski my naród, polski lud,
Królewski szczep Piastowy.
Nie damy, by nas gnębił wróg!
Tak nam dopomóż Bóg!
Tak nam dopomóż Bóg!
Do krwi ostatniej kropli z żył
Bronić będziemy ducha,
Aż się rozpadnie w proch i w pył
Krzyżacka zawierucha.
Twierdzą nam będzie każdy próg!
Tak nam dopomóż Bóg!
Tak nam dopomóż Bóg!
Nie będzie Niemiec pluł nam w twarz
Ni dzieci nam germanił,
Orężny wstanie hufiec nasz,
Duch będzie nam hetmanił.
Pójdziem, gdy zabrzmi złoty róg!
Tak nam dopomóż Bóg!
Tak nam dopomóż Bóg!
Nie damy miana Polski zgnieść
Nie pójdziem żywo w trumnę
W Ojczyzny imię, na jej cześć
Podnosi czoła dumne.
Odzyska ziemi dziadów wnuk!
Tak nam dopomóż Bóg!
Tak nam dopomóż Bóg!
ROZSZUMIAŁY SIĘ
Rozszumiały się wierzby płaczące,
Rozpłakała się dziewczyna w głos,
Od łez oczy podniosła błyszczące,
Na żołnierski, na twardy życia los.
Nie szumcie, wierzby, nam,
Żalu, co serce rwie,
Nie płacz, dziewczyno ma,
Bo w partyzantce nie jest źle.
Do tańca grają nam
Granaty, wisów szczęk,
Śmierć kosi niby łan,
Lecz my nie znamy, co to lęk.
Błoto, deszcz czy słoneczna spiekota,
Wszędzie słychać miarowy, równy krok,
To maszeruje leśna piechota,
Śpiew na ustach, spokojna twarz, twardy wzrok.
Nie szumcie, wierzby....
I choć droga się nasza nie kończy,
Choć nie wiemy, gdzie wędrówki kres,
Ale pewni jesteśmy zwycięstwa,
Bo przelano już tyle krwi i łez.
Nie szumcie, wierzby....
SERCE W PLECAKU
Z młodej piersi się wyrwało
W wielkim bólu i rozterce
I za wojskiem poleciało
Zakochane czyjeś serce.
Żołnierz drogą maszerował,
Nad serduszkiem się użalił,
Więc je do plecaka schował
I pomaszerował dalej.
Tę piosenkę, tę jedyną
Śpiewam dla ciebie dziewczyno,
Może właśnie jest w rozterce
Zakochane twoje serce?
Może potajemnie kochasz
I po nocach tęsknisz szlochasz?
Tę piosenkę, tę jedyną,
Śpiewam dla ciebie dziewczyno.
Nad Żołnierza nie masz pana,
Nad karabin nie ma żony.
0 dziewczyno ukochana,
0czka twoje zasmucone.
Tam po łące, po zielonej
Żołnierz młody szedł na boje,
A w plecaku miał czerwone.
Zakochane serce twoje.
Tę piosenkę, tę jedyną
Śpiewam dla ciebie dziewczyno,
Może właśnie jest w rozterce
Zakochane twoje serce?
Może potajemnie kochasz
I po nocach tęsknisz szlochasz?
Tę piosenkę, tę jedyną,
Śpiewam dla ciebie dziewczyno.
Poszedł żołnierz na wojenkę
Poprzez góry, lasy, pola,
l ze śmiercią szedł pod rękę,
Taka jest żołnierska wola.
I choć go trapiły wielce
Kule, gdy szedł do ataku,
Żołnierz śmiał się, bo w plecaku
Miał w zapasie drugie serce.
Tę piosenkę, tę jedyną
Śpiewam dla ciebie dziewczyno,
Może właśnie jest w rozterce
Zakochane twoje serce?
Może potajemnie kochasz
I po nocach tęsknisz szlochasz?
Tę piosenkę, tę jedyną,
Śpiewam dla ciebie dziewczyno.
SZARA PIECHOTA
1. Nie noszą lampasów, lecz szary ich strój,
Nie noszą ni srebra, ni złota,
Lecz w pierwszym szeregu podąża na bój
Piechota, ta szara piechota.
Maszerują strzelcy, maszerują,
Karabiny błyszczą, szary strój,
A przed nimi drzewce salutują,
Bo za naszą Polskę idą w bój!
2. Bo idą, a w słońcu kołysze się stal,
Dziewczęta zerkają zza płota,
A oczy ich dumnie utkwione są w dal,
Piechota, ta szara piechota!
Maszerują strzelcy, maszerują,
Karabiny błyszczą, szary strój,
A przed nimi drzewce salutują,
Bo za naszą Polskę idą w bój!
3. Nie grają im surmy, nie huczy im róg,
A śmierć im pod stopy się miota,
Lecz w pierwszym szeregu podąża na bój
Piechota, ta szara piechota.
Maszerują strzelcy, maszerują,
Karabiny błyszczą, szary strój,
A przed nimi drzewce salutują,
Bo za naszą Polskę idą w bój!
SZUMI DOKOŁA LAS (OKA)
Szumi dokoła las, czy to jawa, czy sen
Co ci przypomina, co ci przypomina
Widok znajomy ten
Co ci przypomina, co ci przypomina
Widok znajomy ten
Żółty, wiślany piach, wioski słomiany dach
Płynie, płynie Oka jak Wisła szeroka
Jak Wisła głęboka
Płynie, płynie Oka jak Wisła szeroka
Jak Wisła głęboka
Był już niejeden las, wiele przeszliśmy rzek
Ale najpiękniejszy, ale najpiękniejszy
Jest naszej Wisły brzeg
Ale najpiękniejszy, ale najpiękniejszy
Jest naszej Wisły brzeg
Piękny jest Wisły brzeg, piękny jest Oki bieg
Jak szarża ułańska od Wisły do Gdańska
Pójdziemy, dojdziemy
Jak szarża ułańska od Wisły do Gdańska
Pójdziemy, dojdziemy
UKRAINA (HEJ SOKOŁY)
e
Hej, tam gdzieś znad czarnej wody
H
Wsiada na koń Kozak młody
e
Czule żegna się z dziewczyną
H e D
Jeszcze czulej z Ukrainą
G
Hej, hej, hej sokoły
D H
Omijajcie góry, lasy, pola, doły
e bis
Dzwoń, dzwoń, dzwoń dzwoneczku
H e D/He
Mój stepowy skowroneczku
Pięknych dziewcząt jest niemało
Lecz najwięcej w Ukrainie
Tam me serce pozostało
Przy kochanej mej dziewczynie
Hej, hej, hej sokoły...
Ona jedna tam została
Przepióreczka moja mała
A ja tutaj w obcej stronie
Dniem i nocą tęsknię do niej
Hej, hej, hej sokoły...
Żal, żal za dziewczyną
Za zieloną Ukrainą
Żal, żal, serce płacze
Już jej więcej nie zobaczę
Hej, hej, hej sokoły...
Wina, wina, wina dajcie
A jak umrę pochowajcie
Na zielonej Ukrainie
Przy kochanej mej dziewczynie
Hej, hej, hej sokoły...
Wszystko, cośmy posiadali
To Moskale nam zabrali
I zieloną Ukrainę
I kochanie i dziewczynę
Hej, hej, hej sokoły...
WOJENKO, WOJENKO
Wojenko, wojenko, cóżeś ty za pani,
Że za tobą idą, że za tobą idą
Chłopcy malowani?
Chłopcy malowani, sami wybierani,
Wojenko, wojenko, wojenko, wojenko,
Cóżeś ty za pani?
Na wojence ładnie, kto Boga uprosi,
Żołnierze strzelają, żołnierze strzelają,
Pan Bóg kule nosi.
Maszeruje wiara, pot się krwawy leje,
Raz dwa stąpaj bracie, raz dwa stąpaj bracie,
Bo tak Polska grzeje.
Wojenko, wojenko, co za moc jest w tobie?
Kogo ty pokochasz, kogo ty pokochasz
W zimnym leży grobie.
Ten już w grobie leży z dala od rodziny,
A za nim pozostał, a za nim pozostał
Cichy płacz dziewczyny.