JULIUSZ SŁOWACKI - KSIĄDZ MAREK
ROK POWSTANIA: 1843, rozpoczyna nową epokę w twórczości Słowackiego (rok później zaczyna pisać „Genesis z Ducha”!), zawiera elementy filozofii genezyjskiej.
CZAS I MIEJSCE AKCJI: 1768, obrona Baru, konfederacja barska. Akt drugi dokładnie 20 czerwca, pierwszy kilka dni wcześniej, trzeci kilka dni/tygodni później.
GATUNEK: dramat historyczny w trzech aktach, większą uwagę zwraca jednak Słowacki na idee i mity, niż na zgodność z prawdą, chociaż korzystał z licznych źródeł historycznych.
GŁÓWNA IDEA: Bar upadł, ponieważ w szeregi konfederatów wkradła się zdrada - walka z Rosjanami rozgrywa się na drugim planie, głównym przeciwnikiem ks. Marka jest zdrajca Kosakowski, który ukradł konfederackie pieniądze. „(…) zwycięstwa i klęski na froncie zewnętrznym zależą od tego, jaki duch panuje wśród walczących” s. XXXI
BOHATER TYTUŁOWY: Ksiądz Marek Jandołowicz, karmelita, postać historyczna - członek Konfederacji Barskiej 1768, przez współczesnych oceniany raczej negatywnie, podjęta przez niego beznadziejna obrona Baru, zupełnie nieprzygotowanego do operacji militarnych, pociągnęła za sobą sporo ofiar. W romantyzmie najpierw Mickiewicz w prelekcjach paryskich, potem Słowacki w dramacie „Ksiądz Marek” dokonują niejako oficjalnej kanonizacji ks. Marka, opierając się głównie na „Pamiątkach Soplicy”, a pomijając bardziej wiarygodne, a niechętne księdzu źródła. Podkreśla się głównie walory księdza jako przywódcy duchowego, mniej uwagi (i słusznie) zwracając na jego wątpliwe zdolności z zakresu wojskowości. Romantykom potrzebny był wzorowy wódz, aby go podać za przykład - powszechnie pokutowało przekonanie, że powstania upadały, ponieważ zabrakło odpowiedniego przywódcy. Mickiewicz świadomie i wbrew faktom kreował mit księdza Marka w prelekcjach.
PIEŚŃ KONFEDERATÓW: wzorowana na autentycznej pieśni konfederackiej, wersja Słowackiego wyparła wersję oryginalną, oderwała się od tekstu dramatu i funkcjonuje w folklorze kulturalnym. Znajduje się na początku pierwszego aktu. Zaznacza b. ważną rolę wartości katolickich dla konfederatów.
CIEKAWOSTKI: Za ten dramat Zygmunt Krasiński obraził się na Słowackiego na trzy lata - jest tam przekleństwo ks. Marka na ród Krasińskich, Marszałek Krasiński porzuca Bar (niezgodne z prawdą historyczną, Krasińskiego w ogóle w Barze nie było) etc. Ale pogodzili się w końcu.
POSTACI:
Ksiądz Marek (karmelita)
Regimentarz Pułaski
Marszałek Konfederacji Krasiński
Towarzysz Pancerny
Starościc z Barku
Ksiądz Przełożony Karmelitów
Rabin
Judyta, córka rabina
Klemens Kosakowski
Kazimierz Pułaski
Jozefat, sługa rabina
Bojwił, Litwini - wojsko Kosakowskiego
Cechowy, Kreczetnikow, Suworow, Adiutant, Artylerzysta, Oficer Rapportowy
FABUŁA:
AKT I: Starościc i Towarzysz słuchają i zachwycają się Pieśnią konfederatów. Towarzysz wspomina kazanie ks. Marka, w którym opowiada o swojej wizji Chrystusa z 7 mieczami wbitymi w serce - siedmioma grzechami szlachty (francuszczyzna, szulerka, rozrzutność, kobiece rządy, sprzedajne sądy, zawiść prywatna i zgniłe sumienie). Potem ks. Marek w trakcie kazania kazał przynieść przed ambonę trumnę i dalej nauczał na przykładzie trupa: błogosławiony ten zmarły, jeżeli walczył za wiarę, przeklęty, jeżeli walczył za prywatę. Kazanie obraziło Marszałka, szlachtę, poparcie dla konfederatów spada. Podczas obrad Regimentarz wygłasza manifest, w którym nawołuje szlachtę do kontynuowania walki, powołuje się na swe siwe włosy, trzech synów walczących etc. (porównajcie ze starcem-spiskowcem z Kordiana). Wprowadza elementy mesjanistyczne - Polska=Golgota. Odpowiada mu Marszałek, że tak, wszystko pięknie, poświęcamy się za Ojczyznę, damy się przybić do krzyża, ale Bóg nas chowa na większe czyny, więc tymczasem musimy się z Baru wycofać i połączyć się z wojskiem tureckim. Regimentarz reaguje gwałtownie - wszak to hańba! Wkracza ksiądz Marek, popiera Regimentarza, zbija argumenty Marszałka, że niby z głodu muszą się wycofać. Zarzuca tchórzostwo. Kontynuuje wątek mesjanistyczny- Bar jest grobem starej Polski, kołyską nowej. Wyjechać z Baru=porzucić Polskę, noworodka w kołysce. Aby przekonać konfederatów dokonuje „cudu armatniego” - zapowiada wybuch, wybuch nastąpił, okazało się, że to armata pękła. Konfederaci odczytują znak: armata pęknięta mówi, że wyjeżdżać trzeba, unosząc ducha i serce. Regimentarz oburzony porzuca szablę na stole i wychodzi, Marek zabiera szablę. Ks. przełożony karmelitów ogłasza, że ewakuuje również Najświętszy Sakrament, ks. Marek nieposłuszny przełożonemu ogłasza, że do tego nie dopuści i Sakrament pozostanie tam, gdzie będzie potrzebny - przy umierających w bitwie żołnierzach. Wszyscy wychodzą.
Wchodzi Rabin, właściciel szopy, w której odbyła się dyskusja, i rozmawia z córką, Judytą. Judyta ma mistyczny kontakt z bóstwem, może z boską pomocą wpływać na losy bitew - jej postać jest bardzo niejednoznaczna, w pierwszym akcie można uznać, że jest patriotką. Opowiada ojcu, jak obserwowała walki ze wzgórza. Jest bardzo wzburzona i rozgoryczona, że jako Żydówka jest zawsze traktowana jak gorsza. Pojawia się Kosakowski, przejmuje szopę, Judyta całuje go po nogach, bo widziała, jak dzielnie poczynał sobie w bitwie. Kosakowski przechwala się, że taki dzielny, że tyle miał kobiet, opowiada, jak to księciu Karolowi Saskiemu pomagał w Kurlandii. Spodobała mu się Judyta. Wojak, wierzy w przemoc. Okazuje skrypt książęcy, na podstawie którego Rabin wydaje mu sto tysięcy dukatów. W scenie, w której Kosakowski gada sam do siebie dowiadujemy się, że robi to bezprawnie, czyli kradnie konfederackie pieniądze. Judyta wykrada się do księdza z tajemniczą skrzynią, Kosakowski grozi Rabinowi, że jeżeli coś się wyda - zostanie stracony. Zostawia go pod strażą swoich Litwinów.
AKT II: W skrzyni, jak się okazało, znajdowały się kosztowności, które Judyta przekazała ks. Markowi na rzecz działań wojennych. Ten jej błogosławi, dziewczyna odchodzi. Starościc przekazuje księdzu, że szuka go Kosakowski. Wywiązuje się dyskusja nad przydatnością Kosakowskiego w obronie Baru - Starościc mówi, że Kosakowski jest potrzebny, ma z sobą wojsko partyzanckie, ma posłuch u ludzi. Ks. Marek, wiedząc, że Kosakowski jest złym człowiekiem, decyduje się wygnać go, a losy miasta powierzyć Bogu. Zdradza Starościcowi, że planuje rozpocząć atak jeszcze tego samego dnia. Porównuje ofiary, które prawdopodobnie zginą w mieście w otoczeniu klonów, jarzębin i brzóz, ozdabiających rynek z okazji Zielonych Świątek, do Chrystusa, namaszczonego przez Marię, siostrę Marty i Łazarza. Dzwonią na nieszpory - ks. Marek wychodzi, zapowiadając, że przymusi Kosakowskiego do oddania mu komendy nad wojskiem.
Starościc decyduje, że musi ostrzec Kosakowskiego - wciąż uważa, że będzie on potrzebny w walce. Nagle wpada Judyta z nożem w ręku, uciekająca przed napastującym ją Kosakowskim. Dziewczyna grozi, że go z bożą pomocą zabije. Kosakowski pięknymi słowy przyrzeka jej miłość wieczną (kłamie), każe ją zamknąć do karczmy. Starościc prosi Kosakowskiego, aby wypuścił Judytę. Biją się na szable, Starościc pada, Kosakowski przyprowadza mu księdza Marka, Starościc umiera. Ksiądz potępia pojedynki, mówiąc, że są marnotrawstwem krwi i ciała, które można by za ojczyznę poświęcić. Ale Chrystus przebaczy. Wykorzystuje tą sytuację, aby doprowadzić do wygnania Kosakowskiego - ogłasza, że jest mordercą, pijanicą i złodziejem (czyli wie o transakcji z Żydem! Wybaczcie, ale nie udało mi się wyrozumieć, skąd wie. Skoro Rabin pod kluczem, to chyba od Judyty. Ale czy Judyta w ogóle wiedziała o kasie?) Ksiądz Marek każe go wsadzić na koń i położyć mu szablę na czoło, gdyż taką postać widział we śnie - nie wie, że właśnie taki znak umówił Kosakowski ze swoimi żołnierzami, jako sygnał do powieszenia Rabina. Rozpoczyna się burza i bitwa, zza sceny słychać głos „Cud!” - jedna z ruskich baterii została z ziemi porwana (pewnie przez burzę) - zmotywowana szlachta wychodzi ze sztandarami do bitwy (odgłosy bitwy za sceną). Tymczasem Kosakowski spada z konia, zza karczmy wychodzi jego wojak Bojwił - Rabin już został stracony. Kosakowski siłą otwiera drzwi karczmy, ukazuje się Judyta w pokutnym worze, odprawiająca „bosiny” po śmierci ojca, nie wpuszcza go do karczmy (zwyczaj żydowski - nikt obcy nie może wejść do pomieszczenia, w którym znajduje się ciało zmarłego Żyda), nie chce mu dać wody, o którą ten prosi. Kosakowski przyznaje, że to z jego rozkazu zabito jej ojca - Judyta już się tego domyśliła wcześniej, wyrzuca Kosakowskiemu, że chciał po okradzeniu i zamordowaniu Żyda jak wielki patriota walczyć za swoją ojczyznę. Mówi, że gdy umiera Rabin, zrywa się burza - rzuca przekleństwo na wojska broniące Baru, mszcząc się za zbrodnię Kosakowskiego. Ten, przerażony, odwołuje swoje wcześniejsze słowa, tłumacząc, że wcale nie wydał rozkazu zamordowania jej ojca, że była to pomyłka - w nieprzytomności dał znak chustą czerwoną, a wracał, aby oddać pieniądze Rabinowi i zabrać, ją, Judytę (aha, super). Judyta mu przypomina, że dzień wcześniej odtrącił ją nogą, kiedy go całowała po stopach, a teraz radzi mu ją zabić, bo zdradziła - pokazała wrogom tajne przejście. Kosakowski ucieka, zapowiadając jeszcze, że spali Judytę na stosie jak czarownicę.
Z tajnego przejścia wychodzi generał Kreczetnikow, oficer Suwarow, Adiutant i moskiewskie wojsko. Branecki (czyli Franciszek Ksawery Branicki, przyszła Targowica), podrywa Judytę, a ona prosi, aby nie przelewano krwi. Branecki odpowiada prześmiewczo, no bo jak tu zdobywać miasto i nie przelewać krwi? Judytę związano i odstawiono do kąta, tymczasem żołnierze pojmali księdza Marka (ciężko rannego) i przyprowadzili go przed Braneckiego. Mają go już zamęczyć, kiedy ten jeszcze wygłasza długą przemowę do Judyty: rzeź jest karą za powstanie ludzi przeciw cnocie, przeciw braciom i przeciw Polsce. Widzi Boga, który mu daje nowy rozkaz, nowe prawo, „złoci go ogniami męczeństwa” - Bóg go słucha, więc nie może nie odpuścić Judycie i skazać ją na wieczne męki. Więc jej odpuszcza, a ona ma iść i nawracać wśród swojego ludu. Ksiądz idzie na męki. Judyta żąda, aby oszczędzono księdza, który jej wszak przebaczył - grozi, że jeżeli ksiądz zginie, ona zgubi całe wojsko moskiewskie.
Ksiądz Marek wychodzi z „katowskiej chaty”, a za nim wloką się kaci, którzy, zamiast męczyć księdza, rzucili się na siebie. Generał woła kibitkę, aby wywieźć księdza.
AKT III: Zaraza w mieście. Kosakowski ubrany jak sługa szpitala zadżumionych znowuż gada sam do siebie, na placu w Barze. Opisuje zarazę. Został zatrudniony przy wynoszeniu zwłok za miasto - chodzi wolny, mógłby zatruć wodę, pomordować generała, generałową, popalić im dzieci w kołysce - tymczasem nic nie robi! Wyrzuca sobie tylko, że to wina jego niepohamowanych żądz. Żal mu nawet jego wroga, księdza, że szedł do boju bez niego. Przysięga, że jak dorwie Judytę, to „gdzieś w czarnym jarze zrobi z nią, co Pan Bóg każe”. Nagle pojawia się Judyta i mówi, że już ma przebaczone, jest ochrzczona i na imię ma teraz Salomea. Opowiada, co dalej stało się z księdzem: nie udało się go ubiczować, kat ubiczował się za niego na śmierć; próbowali go zwieźć na Sybir, ale ludzie spłoszyli konie i cała eskorta porozbijała głowy - ksiądz przeżył. Teraz zamknięty w lochu. Kosakowski chce się z nim widzieć, Judyta może go uwolnić, o ile w okolicy jest wojsko Kosakowskiego. Nagle Judyta, sama nie wiedząc czemu, powraca do myśli o zemście, mówi, że miasto i szpital chorych podpali: „Nu… ja nie Polka - ja mściwa - Ja żydówka! Ja Judyta!” Kosakowski, nie zrażony jej zapędami a oczarowany urodą, proponuje jej małżeństwo - w końcu ochrzczona. Judyta zastanawia się, co by było, jakby to duch jej ojca zobaczył. Kosakowski mówi, że jakby tylko była w niebezpieczeństwie, on na swym czerwonym koniu przybędzie i ją uratuje. Ale niestety, Judyta przypomina, że jest między nimi przepaść - jego rodu i nazwiska, a jej nieszczęścia. Ale będzie się za niego modliła. Odchodzi. Przychodzi Bojwił (wojak Kosakowskiego) i mówi, że od północy przybywa nowy hufiec konfederatów.
W namiocie sztabowym Rosjan rozmawiają Kreczetnikow i Branecki. Kreczetnikow zarządza wymarsz wojsk z zarażonego miasta (zaraza - kara boska za pojmanie cudotwórcy). Żołnierze rosyjscy szanują księdza Marka, chcą go na opiekuna duchownego nad wojskiem. Kreczetnikow ma jakieś tajne wieści, Branecki zgaduje, że może chodzić o śmierć Carycy. Oburzony generał wyrzuca Braneckiego, grożąc mu śmiercią i wyrżnięciem miasteczka. Po chwili adiutant przynosi list od Braneckiego, wyzywającego generała na pojedynek. Ten lekceważąco drze wyzwanie. Kreczetnikow zarządza, aby każdemu żołnierzowi, który odważy się zachorować, za pierwszym razem tysiąc pałek, a za drugim razem rozstrzelać. Scena pt. Kreczetnikow sam do siebie. Poznajemy treść depeszy: w Rosji tumulty, carycy grozi porwanie. „Oj dobrze, że my powstaniu polskiego urwali głowę nie dopuściwszy odsieczy; bo gdyby - spasij nas, Boże!”
Wchodzi Adiutant i ogłasza, że widać w oddali pułk konfederatów. Generał każe ich przysłać na parlamentarstwo (czyli paktowanie). Przyjeżdża Kazimierz Pułaski a za nim Kosakowski, w przebraniu, po księdza. Z początku generał stanowczo odmawia wydania księdza Marka, konfederaci mają jednak mocne argumenty - wózek generalski z pieniędzmi, generalską żonę i dzieci. Już zapraszał generał Pułaskiego na picie, kiedy przybiegł adiutant z informacją, że ktoś podpalił szpitale, krąży pogłoska, że to sam generał nakazał. Opisuje straszne sceny, pomiędzy chorymi krąży „żydowica” i gada o księdzu-proroku. Poszły za nią i pułki i starozakonni, ale zapłonęła od iskier. Motłoch uwolnił księdza Marka.
Przerażony generał Kreczetnikow woła do Pułaskiego, aby ten go zabił i zadbał o bezpieczeństwo jego żony i dzieci. Za skrzydłem namiotu plac pełen żołnierzy, chorych na tapczanach, a pośrodku na rusztowaniu z łóżek szpitalnych stoi Ksiądz Marek z krzyżem w podartym i pokrwawionym habicie i wygłasza zarys koncepcji historiozoficznej (wstęp do filozofii genezyjskiej): „dzieje świata postępują dwoma sposobami: przez gwałtowne i krwawe niszczenie starych form, rewolucję, <mękę ciał> - znakiem tej <piekielnej>, lecz nie potępionej drogi ducha w postęp jest ogień, a symbolem historii u Słowackiego często bywają krwawe schody; drugą drogą jest dobrowolna ofiara z form <ciała>, a znakiem tej <chrystusowej> drogi jest światło”. s. 129 dalej głosi, że potępiony będzie ten, kto dopuści się przywiązania i obrony starych form, blokując postęp (zaleniwianie ducha). Ksiądz Marek jest piastunem nowej idei, „Piastunem Cieśli” - czyli znowuż porównanie nowej Polski do Chrystusa. Ma widzenie - widzi na niebie kościotrupa śmierci w czerwieni, który tańczy, rozprzestrzenia zarazę, a z ust wyłania mu się wstęga z imieniem Jehowy. Tylko ja, ksiądz Marek, mam odwagę spojrzeć na Pana i wołać o sprawiedliwość, bo cierpiałem za Was! Prorokuje, że jest to pierwsza niewoli godzina, która się będzie ciągnąć przez wiek. Umiera, zabierając ze sobą zarazę.
Kreczetnikow proponuje, że poniesie ciało na marach razem z Pułaskim. Pułaski mówi, że to ciało już nie jest ich - opisuje ozdrowieńców i wieszczy, że tak samo cała Polska się odrodzi. Oddaje generałowi żonę i dzieci. Szuka przebranego Kosakowskiego, ale mówią mu, że uleciał na czerwonym rumaku, mając ze sobą coś jakby ciało lub płomień (czyli płonącą Judytę).
Ostatnie słowa należą do Pułaskiego:
„Ten lud, widzę, cały chory,
Wszędy, gdzie oczyma skinie,
Widzi ogień i upiory:
A ja wszędy w tej krainie
Widzę jedną wielką bliznę,
Jedną moją cierpiącą Ojczyznę!”
Koniec. Dziękuję za uwagę. Opracowanie na podstawie wydania BN z 1991 roku, ze wstępem Marty Piwińskiej.