ZAGADNIENIE ROLI GENERAŁA WEYGANDA
INNE INFORMACJE O ROLI WEYGANDA
W londyńskim „Dzienniku Polskim i Dzienniku Żołnierza” z dnia 12 września 1960 roku ukazał się list do redakcji p. Hamel'a, oficera francuskiego, który w okresie bitwy warszawskiej pełnił służbę w Warszawie.
„Szanowny Panie Redaktorze,
Przeczytałem z uwagą... i zdziwieniem felieton Zygmunta Nowakowskiego o gen. Weygand w „Dzienniku Polskim” z 1 września. Znam i cenię tego znakomitego pisarza od dłuższego czasu. Już trzydzieści lat temu miałem z nim w Krakowie „conference contradictoire” o tłumaczeniu „Pana Tadeusza” przez Pawła Cazin. Lecz widzę, że dalej p. Nowakowski pisze o rzeczach, które za mało zna.
1) Pierwszą zasługą Weyganda nie było przywrócenie morału żołnierzowi polskiemu, bo ten moral nie został zniszczony. Pierwszą jego zasługą było — wbrew temu, co sądzi p. Nowakowski — odwrócenie się od frontu stałego, bo Weygand, uczeń Focha, wiedział aż nadto dobrze, że taki front na ogromnej linii obrony polskiej byłby zgubnym. To prawda, że plan przedstawiony przez Weyganda władzom wojskowym polskim, nie został wyłącznie opracowany przez niego. Był z góry i przed jego przybyciem drobiazgowo opracowany przez mego przyjaciela, majora dyplomowanego francuskiego Roucaud, który znał gruntownie położenie wojsk polskich, a Weygand zaaprobował ten plan i wprowadził w nim pewne modyfikacje, ale poniósł całą odpowiedzialność za plan i za jego wykonanie. Plan ten był nazwany przez specjalistów wojskowych planem „des groupes de manoeuvres et de choc”. Polegał na tym, że front cały miał być zlikwidowany i miano jak najprędzej stworzyć cztery czy pięć „groupes de manoeuvres et de choc”, których koncentracyjne uderzenia miały złamać front nieprzyjacielski. Ten plan został zaakceptowany przez wyższe władze polskie oraz przez samego Piłsudskiego. Wraz z majorem Bogusławskim znajdowałem się jako szef łączności francuskiej w sali bilardowej pałacyku, którego imienia nie pamiętam, a który znajdował się na Krakowskim Przedmieściu niedaleko Instytutu Francuskiego. Major Bogusławski i ja słyszeliśmy cały tok dyskusji między Weygandem i polskim dowództwem, która odbywała się za drzwiami i która czasami była bardzo gwałtowna.
2) Oczywiście, sama obecność Weyganda nie byłaby wystarczająca, aby przywrócić 'moral', gdyby ten 'moral' był zniszczony. Ale wbrew opinii p. Nowakowskiego Weygand był bardzo dobrze znany wszystkim polskim generałom jako prawa ręka generała Focha. Ten jeden fakt wystarczy, ażeby ci generałowie odzyskali wiarę, a wiadomo, że kiedy szefowie mają dobry 'moral' i silną wiarę, komunikują ją żołnierzom.
3) Fakt, że Weygand przez tak długi czas nie chwalił się, nie jest dowodem, że niczego nie dokonał w bitwie pod Warszawą. To jest tylko dowodem, że działał jak gentleman i każdy Polak 'au courant' dobrze to rozumiał. Jeżeli zmienił taktykę w ostatnich czasach, to wskazuje tylko na to, że miał poważne motywy, by ją zmienić.
4) Wreszcie — jeżeli — jak stwierdza p. Nowakowski — Weygand nie miał żadnych zasług w bitwie pod Warszawą, to dlaczego w momencie jego odjazdu ogromne tłumy warszawskie odprowadziły go na dworzec i zrobiły mu entuzjastyczną owację? Dlaczego ówczesny rząd wręczył mu miecz jednego ze sławnych królów polskich jako dowód podziękowania i wdzięczności?
Dzięki Bogu historia nie będzie pisana przez p. Nowakowskiego, lecz przez prawdziwych historyków.
Bernard Hamel. Były szef sądu wojskowego francuskiego w Warszawie. Były szef korespondencji, szyfru i łączności francuskiej w Warszawie. Były charge de cours na Uniwersytecie Jagiellońskim. Profesor na Uniwersytecie w Grenoble.”
Wraz z listem tym „Dziennik Polski” ogłosił list p. J. Płoskiego z Londynu treści następującej.
„Bez względu na to, czy kto trzyma się ciasnej interpretacji zdania wyrwanego z książki J. Piłsudskiego 'Rok 1920', czy ma wątpliwości co do pewnych relacji historycznych (por. Poboga-Malinowskiego w majowym numerze 'Kultury'), drwiny z zasłużonego a bardzo nam życzliwego gen. Weyganda, płynące z pióra p. Z. Nowakowskiego, muszą wzbudzić niesmak.
Ostatecznie, nie powinniśmy spadać tak nisko, jak Mr. Low, wydrwiwający Polaków po ich udziale w bitwie o W. Brytanię.”
Informacje profesora Hamela zasługują na to, by były wzięte pod uwagę w badaniach nad historią planu bitwy warszawskiej. Dopiero zbadanie dokumentów, to znaczy tekstu planów, jakie były w posiadaniu sztabu polskiego, będzie mogło rozstrzygnąć, na ile p. Hamel ma rację, twierdząc, że plan, wedle którego bitwa warszawska była rozegrana, był w zasadniczym zrębie opracowany przez francuskiego majora Roucaud, zaakceptowany i zmodyfikowany przez generała Weyganda i ostatecznie przyjęty przez dowództwo polskie. Oceniając rzecz pobieżnie, odnoszę wrażenie, że profesor Hamel się myli. Wydaje mi się, że bitwa warszawska nie została stoczona wedle opracowanego przez p. Roucaud planu. Nie widzę z przebiegu bitwy owego utworzenia czterech czy pięciu grup manewrowych i uderzeniowych, które były rdzeniem koncepcji, o którą plan ten był oparty. Można mówić o utworzeniu dwóch grup manewrowych i uderzeniowych: piątej armii generała Sikorskiego nad Wkrą, i grupy dwóch armii (Rydza-Śmigłego i Skierskiego, pod ogólnym dowództwem Piłsudskiego) nad Wieprzem, ale już armia generała Latinika w rejonie Warszawy, także i Radzymina, nie była przecież grupą manewrową i uderzeniową. Być może, że major Roucaud swój plan opracował i że go Weygand przedstawił do zaakceptowania. Ale wydaje mi się, że nie był to plan przyjęty, ani wykonany.
W związku z listem p. Hamela nasuwa mi się jedna uwaga natury językowej. Używa on w tym liście kilkakrotnie wyrazu „moral”, jako rzeczownika rodzaju męskiego. Rzeczownik ten wprowadzony został do polszczyzny przez Piłsudskiego w formie „morale”, a więc w rodzaju nijakim. Piłsudski używał tego wyrazu niejednokrotnie i można przyjąć, że w ślad za nim tylu Polaków zaczęło się tym wyrazem posługiwać, że stał się on już stałą częścią polskiego słownika. Piłsudski użył tego wyrazu także i w języku francuskim w rozmowie z generałem Weygandem, w formie „morale” i zgodnie z tą końcówką w rodzaju żeńskim, co ze strony Weyganda spowodowało uwagę, że jest to „francuszczyzna przybliżona”. Pragnę stwierdzić, że „le moral” w języku francuskim pisze się bez „e” na końcu i jest rzeczownikiem rodzaju męskiego, natomiast w języku angielskim „the morale” pisze się Z literą „e” na końcu (choć istnieje w języku angielskim także i inny wyraz, brzmiący „the moral”, który znaczy co innego). Piłsudski, związany licznymi węzłami stosunków z Anglią i częsty w młodości gość na ziemi angielskiej, zaczerpnął ten wyraz z angielszczyzny. Oczywiście, całkowicie się przyłączam do uwag p. Płoskiego.
*
* *
Bardzo ważne uwagi z punktu widzenia rozpatrywanej tu sprawy zawarte są w dwóch notatkach, noszących podpis generała Rozwadowskiego, przechowanych w archiwum Instytutu Józefa Piłsudskiego w Nowym Jorku, w „Aktach Rozwadowskiego”.
Jedna z tych notatek jest streszczeniem przemówienia generała Rozwadowskiego na osiemnastym posiedzeniu Rady Obrony Państwa, a więc w dniu 27 sierpnia 1920 roku. Notatka ta nie jest niczym nowym: została ona w całości ogłoszona w Protokołach Rady Obrony Państwa („Z dziejów stosunków polsko-radzieckich”, op. cit., tom I, str. 268-269) i cytowałem już fragment z niej nieco wyżej w niniejszej książce. Obecność tej notatki w nowojorskim archiwum jest tylko o tyle cenna, że jest potwierdzeniem wiarygodności tekstu, ogłoszonego przez wydawnictwo „Książka i wiedza” w książce o dziejach stosunków polsko-radzieckich. Notatka ta nosi własnoręczny podpis generała Rozwadowskiego, a więc jest autoryzowanym, choć być może skróconym tekstem jego przemówienia na Radzie Obrony Państwa. Notatkę tę, identyczną z tekstem ogłoszonym w wyżej wymienionej książce, przytaczam tu, tym razem, w całości. Z uwagi na inne punkty w jej treści, na które chcę zwrócić uwagę, podkreślam w niej nie to, co podkreśliłem w mej cytacie wcześniejszej.
Oto jej tekst.
„Punkt... (miejsce puste) Protokołu 18 posiedzenia Rady Obrony Państwa.
Szef Sztabu Generalnego gen. por. Rozwadowski oświadcza, że stosunek gen. Weyganda do Naczelnego Dowództwa w charakterze doradcy został ustalony na wspólnym posiedzeniu Prezydium Rady Ministrów z Misją ambasadorów (Dobernon — sic! - Jusserand).
Gen. Weygand sam zastrzegł się, pomimo odmiennej opinii reprezentanta Anglii, że jest wyłącznie doradcą i że gotów jest być pomocnym, o ile Naczelny Wódz, względnie Szef Sztabu Generalnego, tego zażądają. Powyższy stosunek Naczelny Wódz zatwierdził z tym, że podczas jego nieobecności mają się w ważniejszych sprawach wspólnie porozumiewać generałowie Rozwadowski, Sosnkowski i Weygand. Współpraca z gen. Weygandem ułożyła się więc w ten sposób, że gen. Rozwadowski i Sosnkowski dyskutowali z nim o zaproponowanych lub już powziętych planach i o ich wykonaniu, a choć były nieraz znaczne nawet różnice zdań, to współpraca ta była owocną, gdyż gen. Weygand dopomagał lojalnie w wykonaniu raz powziętych decyzji.
Większą kontrakcję planowało Nacz. Dow. W.P. jeszcze podczas walk nad Bugiem, lecz gdy okazała się konieczność cofnięcia armii aż na Wisłę, zapoczątkowało odnośnie przegrupowania już podczas tych marszów.
Przedłożony przez gen. Rozwadowskiego najsamprzód Nacz. Wodzowi plan naszej energicznej kontrofensywy przewidywał akcję główną w dwóch wariantach. Propozycję koncentracji rezerw w okolicach Mińska Maz. t.j. bliżej Warszawy Naczelny Wódz odrzucił dlatego, że uważał drugą wariantę t.j. ugrupowanie poza Wieprzem nie tylko za pewniejsze, ale zarazem i za osłaniające lepiej od wschodu. W dyskusji późniejszej w obecności wszystkich 3 wymienionych generałów podtrzymywał jednak gen. Weygand pierwszą propozycję jako chroniącą lepiej samą Warszawę, kładąc nacisk na jaknajwydatniejsze przesuwanie dywizyj od południa, choćby nawet z ewentualnym opuszczeniem Lwowa.
Ogólnie uważała Misja ambasadorów wielką kontrofensywę naszą za zbyt ryzykowną i doradzała usilnie defensywę na linii Bugu lub nawet Wisły i Sanu, aby przynajmniej w ten sposób zatrzymać nieprzyjaciela. Właściwie, z pomiędzy nich wszystkich jeden tylko gen. Weygand rozumiał doniosłość akcji naszej na przedpolu Wisły, uważał ją za możliwą i był pomocnym w jej wykonaniu.” (Archiwum J. Piłsudskiego w Nowym Jorku, Akta Rozwadowskiego, teczka I. — Podkreślenia moje - J.G.). W tekście, ogłoszonym przez „Książkę i wiedzę” Dobernon poprawiono na d'Abernon.
Rozwadowski zasługuje na wiarę tak samo, jak Weygand, czy zresztą jak Piłsudski. Mamy tu jego oświadczenie, potwierdzone jego własnoręcznym podpisem. W oświadczeniu tym mamy stwierdzenie, że po 1), „Weygand sam zastrzegł się (...) że jest wyłącznie doradcą, po 2) że Rozwadowski przedstawił Piłsudskiemu plan w dwóch wariantach, przy czym Piłsudski odrzucił myśl koncentracji w rejonie Mińska Mazowieckiego, ale Weygand w późniejszej dyskusji myśl tę w dalszym ciągu podtrzymywał, że po 3) Weygand był za tym, by wojska z południa na północ przesuwać, „choćby nawet z ewentualnym opuszczeniem Lwowa”, że po 4) misja ambasadorów „uważała wielką kontrofensywę naszą za zbyt ryzykowną” i że „doradzała usilnie defensywę naszą na linii Bugu lub nawet Wisły i Sanu” i że „jeden tylko Weygand rozumiał doniosłość naszej akcji na przedpolu Wisły” i „uważał ją za możliwą” i że po 5) Weygand „był pomocnym w jej wykonaniu”, to znaczy w wykonaniu akcji na przedpolu Wisły.
Rozwadowski, w przeciwieństwie do Piłsudskiego i Weyganda, nie zostawił pamiętników, ani niczego w rodzaju pamiętników, dotyczących bitwy warszawskiej, ale mamy kilka jego oświadczeń — i oświadczenia te muszą nam brak pamiętników zastąpić. Podane wyżej jego oświadczenie, wygłoszone w obecności Piłsudskiego jako przewodniczącego zebrania i w pewnym stopniu przyjęte przez Piłsudskiego do wiadomości przez położenie (wraz z Witosem) podpisu na protokole posiedzenia, stwierdza, że Weygand sam oświadczył, że jest w polskim sztabie generalnym tylko doradcą, oraz tak samo stwierdza, że rady Weyganda brzmiały inaczej, niż istotny, późniejszy przebieg działań (koncentracja pod Mińskiem Mazowieckim i opuszczenie Lwowa) i że udział Weyganda w działaniach polegał tylko na tym, że „był (on) pomocnym”.
Jeszcze ciekawsza i bardziej stanowcza jest druga z wymienionych wyżej notatek generała Rozwadowskiego. Nosi ona datę 10 maja 1925 roku, z Warszawy i nosi tak samo podpis Rozwadowskiego.
„Notatka objaśniająca.
Głównym powodem przechowania zawartych w niniejszym zestawieniu tajnych dokumentów i przeto usunięcia ich z ewidencji Sztabu Generalnego, było dla mnie przeświadczenie, że dając przedwcześnie sposobność do krytyki czynności misji Gen. Henrysa, oraz ustalenia roli doradczej tylko Generała Weyganda, mógłbym utrudnić zawarcie ścisłego sojuszu wojskowego polsko-francuskiego, do którego dążyć musieliśmy. I teraz należy bardzo oględnie (podkreślenie Rozwadowskiego) tylko wyzyskać ten materiał, dla rozważań historycznych jedynie, a nie publikować.
Dlatego też rozmyślnie maskowałem i rolę moją w decyzjach roku 1920-go, gdyż Francuzi doradzali nam przede wszystkim defensywę. Nawet rady Focha: 'calez-vous, formez forte barrière, arrêtez l'ennemi et vous penserez à contreataquer', a nierealne plany Generała Billotte głównej akcji z północy (na prawe skrzydło nieprzyjaciela) spotykały się również z mym stanowczym sprzeciwem, gdyż dążyłem od chwili objęcia Szefostwa Sztabu do rozstrzygającej walki z należytym wyzyskaniem warunków stworzonych przez nasz odwrót.
Plan wciągnięcia armii sowieckiej w walki frontalne, najprzód nad Bugiem i Narwią z kontrakcją od strony Brześcia, a gdy to się nie udało — nad Wisłą w rejonie Warszawy, przy silnym związaniu rezerw oraz głównych ich sił, walkami na odcinku Wkry i pod Modlinem, a wygranie dopiero wówczas (podkreślenie Rozwadowskiego) w odpowiedniej chwili rezerw własnych do energicznej akcji z dolnego Wieprza na flankę i tyły zaangażowanych już dostatecznie nieprzyjaciół, — rozwijał się więc stopniowo. Był przeze mnie proponowanym ustnie Naczelnemu Wodzowi już w nocy z 5-go na 6-ty sierpnia, dyskutowany w sztabie z Naczelnym Wodzem w dwu wariantach dnia 8-go sierpnia. Zredagowany został w pisanym przeze mnie rozkazie (Nr. fikcyjny 10.000) tegoż samego dnia i częściowo wysłany już 8-go oraz 9-go osobiście, a ostatecznie omówiony w detalach wykonania (podkreślenie Rozwadowskiego) owej akcji znad Wieprza 10-go VIII. na wspólnej konferencji w sztabie Naczelnego Wodza ze mną, nowomianowanym właśnie Ministrem Wojny — Generałem Sosnkowskim i Generałem Weyganddem. Ta konferencja zaczęła się o godzinie 16-tej, a zakończyła około 21-szej. Warszawa dnia 10.V.1925. Generalny Inspektor Kawalerii Rozwadowski, Gen. Broni”. Podpis: Rozwadowski. (Archiwum J. Piłsudskiego w Nowym Jorku, Akta Rozwadowskiego, teczka I. Podkreślenia, o ile nie zaznaczone inaczej — moje. J.G.)
Teczka 1 papierów Rozwadowskiego w archiwum Instytutu w Nowym Jorku zawiera obfitą korespondencję Weyganda z Rozwadowskim w czasie bitwy. Tylko ją miałem sposobność — w roku 1975 — przejrzeć pobieżnie. Zrobiłem sobie (przy pomocy mojej żony) pewną ilość fotokopii niektórych z tych listów, które wydały mi się ważniejsze. Także, w roku 1962, a więc o 8 lat wcześniej, mój syn, dr. Maciej Giertych, również te papiery w Nowym Jorku przeglądał. (Uczyniłem o tym krótkie sprawozdanie w przypisku na str. 16-17 mego „W pięćdziesięciolecie bitwy warszawskiej”, op. cit.). Muszę niestety przyznać, że papiery te, choć bardzo dla celów niniejszej pracy cenne, nie zostały przeze mnie w należyty sposób zbadane. Nie zostały także przez nikogo innego ogłoszone, czy zanalizowane drukiem. Jest mi jednak wiadome, że przestudiował je jeden badacz, ksiądz Zdzisław Musialik i że napisał na ich podstawie pracę, która nie została jednak jak dotąd wydana drukiem i której wydanie nie jest na razie spodziewane. Treść tej pracy jest mi nieznana.
Powyżej przytoczona w całości notatka generała Rozwadowskiego, zaopatrzona jego podpisem, jest komentarzem do dokumentów, zawartych w teczce Nr I w jego papierach. W notatce tej zawartych jest kilka informacji podstawowego znaczenia. A mianowicie: po 1), Rozwadowski stwierdza, że istnieje pole do „krytyki czynności misji” francuskiej, a więc że istniały między generałem Rozwadowskim, a tą misją różnice zdań. Należy się domyślać, że te różnice zdań istniały także między generałem Rozwadowskim, a generałem Weygandem. Że po 2), „Francuzi doradzali nam defensywę”. Że po 3) w szczególności marszałek Foch doradzał „utworzenie bariery” i „zatrzymanie nieprzyjaciel”, a dopiero potem zaczęcie myślenia (vous penserez) o ofensywie. Że po 4) Rozwadowski dążył od chwili objęcia szefostwa sztabu do stoczenia jak najszybciej „rozstrzygającej walki”. Że po 5) generał Billotte z misji francuskiej proponował umieszczenie sił przeznaczonych do kontrataku nie nad Wieprzem, lecz na północy, naprzeciw prawego skrzydła nieprzyjaciela, co Rozwadowski odrzucił. (Należy tu od razu stwierdzić, że nie chodzi tu o przedsięwzięcie podobne do późniejszej akcji V armii generała Sikorskiego, lecz o akcję strategicznie o wiele bardziej zasadniczą). Że po 6), Rozwadowski proponował ustnie Piłsudskiemu plan wielkiej bitwy już w nocy z 5 na 6 sierpnia, że plan ten sprecyzowany został w dwóch wariantach 8 sierpnia i że jego wcieleniem w życie był rozkaz, sporządzony 8 sierpnia i wysłany do wykonania 8 i 9 sierpnia. Że po 7) Rozwadowski „rozmyślnie maskował” „swoją rolę” w pobieranych w 1920 roku „decyzjach”.
Mamy tu relację Rozwadowskiego, którą możemy przeciwstawić zarówno relacjom Weyganda i tych, którzy roli Weyganda bronią, jak i relacjom Piłsudskiego i piłsudczyków.
W notatce tej, którą przyjąć musimy jako surogat pamiętnika i w której znaleźć możemy poufnie wyrażone, utajone myśli Rozwadowskiego (w szczególności jego krytykę rad francuskich i jego stwierdzenie, że niejednokrotnie działać musiał wbrew tym radom, a także inne jego stwierdzenie, że „rozmyślnie maskował swoją rolę” w decyzjach, jakie były w 1920 roku pobierane) — Rozwadowski zarysowuje się wyraźnie w roli faktycznego wodza naczelnego. I tej swojej roli nie ukrywa. J.G.
Z notatek, wymienianych między generałami Weygandem i Rozwadowskim, znajdujących się w archiwum nowojorskiego Instytutu Piłsudskiego w teczce Nr 1 „Papierów Rozwadowskiego” z których posiadam niekompletną i dość przypadkowo wybraną cząstkę w formie fotokopii, pragnąłbym przytoczyć tutaj jeden list Weyganda do Rozwadowskiego, który wydaje mi się szczególnie istotny i znamienny. Przytaczam go tu we francuskim oryginale, wraz ze zrobionym przeze mnie przekładem, zaznaczam jednak, że jest on pisany odręcznie bardzo słabo czytelnym pismem, a więc jest możliwe, że coś odczytałem niedokładnie. Oto jego treść.
„Le 14-8.20.
Mon cher General,
Voici le contour apparent bolchevique dans la region de de Radzimin, d'après l'ensemble des Comptes-Rendus des officiers de liaison français. — C'est plus mauvais que ce qu'on nous avait dit tout à l'heure et nécessite un prompt redressement.
Cela nécessite également l'acceleration de l'action de la IVe Armée, je suis anxieux de la réponse du Chef de l'Etat à ce sujet.
J'ai vu également en rentrant Le Lt. Col de Verguelts de l'aviation et le Cl. Maret des tanks, je crains que la préparation de cette opération ne marche pas avec toute l'activité voulue. (Słowo nieczytelne) parlé au Cl. Maret de la date du 17 pour l'opération, ce n'est pas ce qui a èté entendu avec le Chef de l'Etat.
Croyez-moi (trzy słowa nieczytelne) bien sincèrement à vous, Weygand”.
(Przekład. Mój drogi Generale, Oto w przybliżeniu kontur bolszewicki w rejonie Radzymina wedle całości sprawozdań francuskich oficerów łącznikowych. To jest gorsze niż to co nam dopiero co mówiono i to wymaga natychmiastowego naprawienia.
To każe także przyspieszyć akcję IV armii, jestem niespokojny co do odpowiedzi Naczelnika Państwa w tej sprawie.
Widziałem również, wracając, podpułkownika de Verguelts z lotnictwa i pułkownika Maret od tanków, obawiam się że przygotowanie tej operacji nie posuwa się z całą potrzebną aktywnością. (Nieczytelne) mówiłem z pułkownikiem Maret o dacie 17 dla tej operacji, co się nie pokrywa z tym co było ustalone z Naczelnikiem Państwa. Proszę przyjąć (nieczytelne) szczerze Panu oddany, Weygand).
List ten zawiera trzy elementy. Generał Weygand informuje generała Rozwadowskiego o tym, czego się dowiedział od oficerów łącznikowych francuskich i co zawiera niejaką korekturę informacji, otrzymanych z innych źródeł. Po drugie, zawiera radę, by natychmiast naprawić sytuację w rejonie Radzymina. Po trzecie, wyraża troskę, że ofensywa IV armii, to znaczy główna część ofensywy Piłsudskiego, opóźnia się i że wymieniana jest data 17 sierpnia jako data jej wyruszenia, co wcale nie jest zgodne z terminem, ułożonym z Piłsudskim w poprzedniej naradzie.
Czy Weygand występuje tu wobec Rozwadowskiego w roli zwierzchnika, którego rady mają znaczenie rozkazów? Myślę, że takiego wniosku wyciągnąć tu nie można. Jest on niewątpliwie człowiekiem tkwiącym w aparacie dowódczym, posiada w postaci oficerów łącznikowych francuskich własne, niezależne źródło informacji o tym co się dzieje na froncie, ale niczego Rozwadowskiemu nie rozkazuje, dzieli się z nim tylko informacjami i wypowiada własny pogląd na to, co należałoby w danej chwili zrobić. A co najmniej: jego list nie jest w najmniejszym stopniu dowodem, że generał Weygand odgrywa w bitwie rolę kierowniczą.
Natomiast wynika z treści jego listu troska z tego powodu, że Piłsudski z rozpoczęciem swego pochodu zaczepnego zwleka. Weygand wypowiada wobec Rozwadowskiego swój niepokój, ale nic mu w tej sprawie szczegółowego nie radzi.
Słaba czytelność listu spowodowana jest w sposób oczywisty pośpiechem w pisaniu go.
*
* *
Jako odbitka z kwartalnika „Bellona” ukazała się w Londynie w roku 1957, nakładem Instytutu historycznego im. Generała Sikorskiego broszura pułkownika dyplomowanego H. Piątkowskiego pt. „Krytyczny rozbiór 'Bitwy Warszawskiej' 1920 roku”. Na wstępie tej broszury (str. 4) zawarta jest informacja, że „Artykuły płka dypl. dra S. Biegańskiego o 'Bitwie Warszawskiej 1920 roku' — opublikowane w poprzednich zeszytach 'Bellony' stały się w dużym stopniu podstawą niniejszego opracowania”, oraz że „Staraniem świeżo wznowionej Sekcji Hist.-Wojskowej Polskiego Towarzystwa Historycznego płk. dypl. Henryk Piątkowski wygłosił dnia 5 lutego 1957 roku w sali Instytutu Historycznego im. Gen. Sikorskiego odczyt, pt. 'Krytyczny rozbiór bitwy warszawskiej 1920 r.' którego pełne brzmienie podaje artykuł wyżej zamieszczony. Nad referatem rozwinęła się szeroka dyskusja, której główny tok przeciągnął się na następnym zebraniu w dniu 5 marca”.
Z broszury tej cytuję tylko kilka najbardziej zasadniczych wypowiedzi.
Pułkownik Piątkowski pisze:
„Wynika wyraźnie tendencja gen. Rozwadowskiego do zaczepnego działania również i na północnym skrzydle frontu. Tendencję tę będzie on przejawiał nadal i w planowaniu 'Bitwy Warszawskiej'.
Skłonność gen Rozwadowskiego do dwuskrzydłowego manewru wydaje mi się zrozumiała, jako u oficera ze szkoły austriackiej, która chętnie naśladowała w niemieckim wydaniu wzór 'Cannae', propagowany przez hr. Schlieffena.
W ten sposób koncepcje gen. Rozwadowskiego różniły się zasadniczo z koncepcją Marszałka, nie tylko w zamiarze przesunięcia na zachód od Brześcia rejonu koncentracji dla uderzenia głównego, lecz przede wszystkim w uzupełnieniu go manewrem na północnym skrzydle”. (Ibid., str. 9).
Powołując się na doświadczenia wojny polsko-rosyjskiej 1831 roku, gdy rosyjski feldmarszałek Dybicz maszerował na Warszawę od wschodu, a po jego śmierci (spowodowanej epidemią), jego następca, feldmarszałek Paskiewicz obszedł Warszawę od północy, przeszedł na zachodni brzeg Wisły w rejonie Płocka, zaatakował Warszawę od zachodu, płk. Piątkowski pisze:
„Wyzyskując analogie historyczne będę nazywał wypadek działań zaczepnych na Warszawę od północy i wschodu po wschodniej stronie Wisły — wypadkiem, lub hipotezą 'Dybicz'; zaś manewr obchodzący Warszawę, nad granicą pruską, dla wyprowadzenia działań poprzez Wisłę na stolicę od zachodu, będę nazywał wypadkiem, lub hipotezą: 'Paskiewicz'.
Strona polska przyjęła za podstawę swoich koncepcji 'Bitwy Warszawskiej' hipotezę, względnie wypadek: 'Dybicz'!
Świadczą o tym zarówno współczesne koncepcje generałów Rozwadowskiego i Weyganda, jak również koncepcja marszałka Piłsudskiego, która stała się podstawą planu 'Bitwy Warszawskiej'. (...) Koncepcje generałów Rozwadowskiego i Weyganda, oraz plan Marszałka przedstawia szkic G. w ujęciu gen. T. Piskora.
(...) Jednak plan gen. Rozwadowskiego zarówno poprzednio, przed decyzją Marszałka z 6 sierpnia, uwzględniał - jak widzieliśmy - jednoczesny, z manewrem północnym, manewr od południa (z rejonu Siedlec), jak też, wkrótce później, bo już od 9.VIII w nowych koncepcjach swój manewr od północy nawiązywał do manewru z południa zdecydowanego przez Marszałka” (Ibid., str. 11-12. Podkreślenia własne autora broszury).
„Istotą doktryny 'Cannae' jest dążenie do zniszczenia przez okrążenie, wykonane manewrem dwuskrzydłowym, lecz dwa skrzydła żywych sił są niepotrzebne, gdy jedno z nich może być zastąpione przez ramię geopolityczne.
(...)Zarówno do osiągnięcia jednego z dwu ostatnich rozwiązań (...) jak i do (...) rozwiązania poprzedniego byłby konieczny udział Naczelnego Wodza w konferencjach odbytych w Modlinie. (...)
Zatem nieodzowny byłby pobyt Marszałka w stolicy, skąd doskakując do Modlina, mógłby regulować ruchy armii przez dowódców frontu północnego i środkowego, a żeby zgrać wiązanie od czoła przeciwnika z manewrem wyprowadzonym na jego tyły.
Teoretycznie biorąc, zarówno oba rozwiązania klasyczne jak i pośrednie mogłyby być zastosowane, gdyż nad Wieprzem mógł był zastąpić Marszałka ówczesny generał Śmigły-Rydz, lecz praktycznie to było niemożliwe, gdyż łączyło się z kryzysem zaufania do Naczelnego Wodza i Naczelnika Państwa. Marszałek zdawał sobie sprawę, że w warunkach ryzyka jego decyzji i naporu 'frontu wewnętrznego' objęcie przez niego dowództwa w polu, połączone z opuszczeniem stolicy, jest koniecznością i że przez osobiste poprowadzenie manewru prowadzi droga do zwycięstwa”. (Ibid., str. 21. Podkreślenia jednowyrazowe - autora broszury. Podkreślenia dłuższe - moje, J.G.).
„Pod Auerstadt jak pod Jeną zwyciężył Napoleon. Zwyciężyła jego idea i jego manewr.
To samo można powiedzieć o zwycięstwie gen. Sikorskiego w ramach idei całego planu 'Bitwy Warszawskiej', jako dzieła marszałka Piłsudskiego.
Błąd oceny przeciwnika, popełniony przez Marszałka, został wyrównany zwycięstwem generała Sikorskiego. Jednak w gorączce samodzielnej bitwy Generał nie zdołał ustrzec się od pewnego wypaczenia planu swego Naczelnego Wodza. Oto moim zdaniem istota ich współpracy w 'Bitwie Warszawskiej'.
Współudział w niej gen. Rozwadowskiego, poza jego pracą jako Szefa Sztabu Generalnego, zaznaczył się przede wszystkim w zastępowaniu Naczelnego Wodza w okresie pobierania przezeń decyzji i w czasie jego nieobecności w Warszawie.
Współpraca gen. Weyganda wyraziła się głównie przez jego wpływ na koncepcję bitwy 5. armii”. (Ibid., str. 22-23. Podkreślenia moje - J.G.).
„Przedstawiając sprawę koncepcji i planów (...) starałem się równolegle przedstawić i stronę duchową. Miałem bowiem świadomość, że ta ostatecznie zdecydowała o zwycięstwie i jest najważniejsza, a sprawa autorstwa planu ma znacznie mniejsze znaczenie. I że najlepszy plan nie pomógł by, gdyby woli i charakteru nie stało.
(...) Marszałka (...) mimo wszelkie wstrząsy, doprowadzające go niemal do granic załamania, nie zawiodły jego siły duchowe i w momencie decydującym zdobył się na prawie nadludzki wysiłek woli, który stanowił o zwycięstwie”. (Ibid., str. 23. Podkreślenia moje-J.G.).
Ppłk. dypl. J. Moszczeński powiedział w dyskusji:
„Plan francuski (gen. Weyganda i Misji Wojskowej) był szkicowy i oparty na doświadczeniach wojny 1914-1918. Był on prosty i logiczny. Przyjmując linearny rozkład strategiczny polski z początku sierpnia, przewidywał wycofanie się za przeszkody terenowe Wisły i Sanu, odtworzenie odwodów, a następnie ofensywę (prawdopodobnie północnym skrzydłem). W warunkach wojny polsko-sowieckiej, a w szczególności przy istniejącym wówczas stosunku sił do przestrzeni — nie dawał najmniejszej szansy zwycięstwa.
Oceniając rolę podkomendnych, pierwsze miejsce należy przyznać gen. Rozwadowskiemu, który poniósł ogromne zasługi jako lojalny, energiczny i pełen zapału wykonawca planu marsz. Piłsudskiego. I to nie tylko w ich technicznym przeprowadzaniu, ale również w operacyjnej inicjatywie, w ramach udzielonych mu przez Marszałka pełnomocnictw. Z dowódców frontów gen. Śmigły-Rydz był nominalnym dowódcą bo w ogniu bitwy dowodził grupą uderzeniową sam marsz. Piłsudski. Rola gen. Śmigłego rozpoczęła się dopiero w pościgu, po reorganizacji sił jako dowódcy 2 armii. Gen. Haller również dowodził frontem raczej nominalnie, będąc pod ciągłym naciskiem gen. Rozwadowskiego. Jeśli chodzi o dowódców armii, to jedynie dowódca 5 armii gen Sikorski miał możność rozwinięcia szerszej działalności. — Największą zasługą gen. Sikorskiego było stworzenie w ciągu 3 dni z grupy luźnych oddziałów, nie związanych wspólnym dowództwem, zorganizowanej armii i natchnięcie jej duchem bojowym. W sensie operacyjnym położenie gen. Sikorskiego było niezmiernie trudne: inicjatywa była po stronie silnego liczebnie nieprzyjaciela, bliskość Warszawy powodowała interwencje gen. Rozwadowskiego, miał pod sobą dowódców o wielkiej inicjatywie i samodzielności, jak gen. Krajowskiego i płk. Orlicz-Dreszera. (...) Faktem jest, że (...) walki 5 armii odegrały doniosłą rolę”. (Ibid. str. 25-26. Podkreślenia moje - J.G.).
Płk. dypl. F. A. Arciszewski powiedział w dyskusji:
„W sprawie dwuskrzydłowego okrążenia (...) trzeba stanowczo rozróżniać między planowaniem oskrzydlenia północnego, znad Wkry, a manewrem z południa, znad Wieprza. (...) W wykonaniu oskrzydlenia północnego (...) okrążenie (...) prawego skrzydła 15 armii nieprzyjacielskiej, jakie było faktycznie wykonane, nie było planowane przez nikogo. (...)
(...) Rozkaz specjalny nacz. dow. z dnia 9 sierpnia nr. 10.000 (...) uzyskał opinię zmiany jednoskrzydłowego manewru znad Wieprza na dwuskrzydłowe natarcie z północy i południa, a płk. dypl. Piątkowski (...) dopatruje się (...) konsekwentnego dążenia gen. Rozwadowskiego do działania lewym skrzydłem wojsk polskich i dwuskrzydłowego otoczenia wojsk Tuchaczewskiego w bitwie a la Cannae.
Doszukiwanie dwuskrzydłowego okrążenia w rozkazie nr. 10.000 jest tylko częściowo słuszne. (...) Jeśli (...) chodzi o rzekomy plan gen. Rozwadowskiego uderzenia lewym skrzydłem wojsk polskich na prawe skrzydło nieprzyjacielskie i doprowadzenie — łącznie z uderzeniem znad Wieprza — do bitwy a la Cannae, to przeciwko wywodom płk. Piątkowskiego przemawia stanowcze wypowiedzenie się marsz. Piłsudskiego w jego książce 'Rok 1920' na str. 110/11, które brzmi: «Gen. Weygand i gen. Sosnkowski mieli specjalną do Marny predylekcje» (...) «General Rozwadowski był tej Marny przeciwnikiem». (...)
Że gen. Rozwadowski kazał sztabowi swemu rozpracować projekt Misji Francuskiej, jest najzupełniej naturalne, przy czym wcale nie jest wykluczone, że kazał on i wiele innych pomysłów operacyjnych studiować. Od tego jest przecież sztab, aby dokładnie przestudiował wszelkie możliwości przed decyzją dowódcy. A gen. Rozwadowski słynął przecież z tego, że sypał pomysłami jak z rogu obfitości, nie zatrzymując się dłużej przy nich, a sypiąc nowe.
Prawdziwym planem gen. Rozwadowskiego był więc ten ostatni, przy którym umysł jego się zatrzymał, a o którym pisze marsz. Piłsudski — plan uderzenia z okolic Garwolina ku północy. Wszystkie inne pomysły trzeba zaliczyć do jednych z wielu - słusznie studiowanych.
Od chwili powzięcia decyzji Naczelnego Wodza w dniu 6 sierpnia nie ma już żadnego wahania ani w działalności gen. Rozwadowskiego, ani u gen. Weyganda nie ma najmniejszego śladu nielojalności w stosunku do planu Naczelnego Wodza przez ujawnienie chęci równoczesnego uderzenia lewym skrzydłem i dążenie do bitwy à la Cannes. (...)
Wyciąganie wniosku, że gen. Rozwadowski, jako były oficer austriackiego sztabu generalnego był przesiąknięty ideami szkoły Schlieffena, nie wydaje się nam zgodne ze znanym nam dobrze charakterem gen. Rozwadowskiego. (Ibid., str. 26-28. Podkreślenia moje - J.G.).
Generał Głuchowski mówi:
„Pragnie zwrócić uwagę na sprawę (...) jakoby marsz. Piłsudski w okresie pobierania decyzji do bitwy warszawskiej był «bliski załamania». Twierdzenie takie podtrzymuje pogłoskę, lansowaną od dawna, jakoby nie Marszałek, ale ktoś inny był twórcą planu zwycięskiej bitwy. Jeszcze ostatnio francuski tygodnik 'Jours de France' (Nr. 114 z 10.1.1957) podtrzymuje tezę o decydującej roli gen. Weygand w 1920 r. (...) Całe życie Józefa Piłsudskiego jest zaprzeczeniem twierdzenia prelegenta. (...) Zwycięstwo w bitwie warszawskiej, które dało Polsce 20 lat na scalenie się i okrzepnięcie, zawdzięczamy jedynie sile i geniuszowi wielkiego Marszałka”. (Ibid., str. 30-31).
Gen. dyw. M. Kukieł mówi:
„Nasza strategia, po załamaniu się w pierwszych dniach lipca, podźwignęła się w ostatnim tygodniu lipca przez decyzję Marszałka by stoczyć bitwę nad Bugiem uderzając od południa. (...) Koncepcja się utrzymała, choć wypadło ją w przestrzeni przesunąć przez wielki odskok nad Wieprz i Wisłę. Należy uchylić czoła przed myślą i potęgą woli tego wielkiego człowieka, który z tak katastrofalnego położenia tak wysoko strategię polską wydźwingął. (...) Nikt inny tego by tak nie zrobił.
Co do gen. Rozwadowskiego, wniósł on do pałacu Saskiego świeżą energię, właściwy mu rozmach i optymizm. Słusznie podnoszono w dyskusji, że był lojalnym wykonawcą decyzji Wodza Naczelnego, który ze swej strony zostawiał mu ogromne pole działania. Niesłusznie zarzekano się przeciw przypuszczeniu, że miał własne koncepcje. Złym byłby szefem sztabu, gdyby tak nie było; a musiał je mieć skoro do niego należało przystosowywanie zasadniczych koncepcji do zmiennej sytuacji. Słusznie zaznaczono, że nie był to człowiek schematu czy rutyny. Mniej myślał o Kannach, a więcej jako zapalony myśliwy o kotle, do którego się zapędzi zwierzynę i wystrzela jak z dubeltówek. Nie miałby nic przeciw zamknięciu kotła i od północy, gdyby była okazja (wypadek Dybicz). O takiej myśli dwustronnego manewru (a nie jednostronnego od północy) mówi wyraźnie w pierwszych dniach sierpnia Piskor w rozmowie juzowej, bodaj że z Kutrzebą. Zapomniał o tym w swych wspomnieniach”. (Ibid., str. 31-32. Podkreślenia moje — J.G.).
Pułk. dypl. H. Piątkowski odpowiada:
„Przy poruszaniu tematu planu bitwy stwierdzam, że koncepcja marsz. Piłsudskiego «stała się podstawą planu Bitwy Warszawskiej». Określenia, użyte przez marszałka w książce 'Rok 1920' (wydanie 1927 r.) o «rozhybotaniu moralnym» (str. 148), o «chichocie z kątów» belwederskiego pokoju (str. 156), o «zmorze» i «śmiertelnym ścisku gardła przez jej potworne łapy», a potem o «wstydzie za lęk i strach» przed tą «potworną zmorą» (str. 173) — świadczą, moim zdaniem o głębokości wstrząsów i słabości, przeżywanych przez Marszałka, do których się przyznaje i czego się nie wstydzi, gdyż są to przeżycia nieodłącznie związane z decyzjami i odpowiedzialnością wielkich wodzów. (...).
Przechodzę do sprawy lojalności gen. Rozwadowskiego. Marszałek, dotując silnie rejon Warszawy i Modlina (11 dywizji) i stawiając ogólne zadanie obrony stolicy nie narzucił poza tym ściślejszych dyrektyw, po czym, jak wiemy, wyjechał do Puław. Gen. Rozwadowski, w ramach swoich pełnomocnictw i w niezmiernie trudnych warunkach, wykonał to zadanie według swojej najlepszej woli. Tu nie może być mowy o nielojalności, mimo, że wskutek nieprzewidzianego ruchu przeciwnika bitwa 5. armii potoczyła się zbyt samodzielnie i wywołała wiadome, niepełne zharmonizowanie jej z manewrem Naczelnego Wodza. (...).
Jest zatem (...) pewna ciągłość planowania w obu bitwach.
To jest pierwsze ogniwo łańcucha mego rozumowania. (...) Drugie ogniwo to plan gen. Rozwadowskiego w ujęciu gen. Piskora, z zaznaczonym manewrem na północnym skrzydle. (...) W analizie planów i szczegółach 'kuchni sztabowej' nie można odrzucać relacji b. szefa oddziału operacyjnego. A więc, w oparciu o tezę płk. Biegańskiego, że w sporze Rozwadowski-Weygand, gen. Rozwadowski «nie uznawał rad obcych, choć w gruncie rzeczy odbiegał od nich raczej metodycznie, niż w istotnym planowaniu», wybrałem jako źródło dokładniejsze w zakresie szczegółów planowania, gen. Piskora i na nim przede wszystkim oparłem się.
Następnym ogniwem dopiero jest rozkaz (Nr 10.000) z dnia 9 sierpnia, o którym mówi on (płk. Arciszewski), że doszukiwanie się w nim «dwuskrzydtowego okrążenia — jest tylko częściowo słuszne», Ale to wystarcza.
(...) Dlatego podtrzymuję moją tezę o dążeniu gen. Rozwadowskiego do przeprowadzenia dwuskrzydłowego manewru”. (Ibid., str. 33-34. Podkreślenia moje - J.G.).
Komentarz. Powyższa dyskusja wnosi cenną garść informacji i ocen do analizy roli Piłsudskiego, Rozwadowskiego i Weyganda w zwycięstwie warszawskim.
Uczestnicy dyskusji, rzecz prosta, nie biorą w tej dyskusji pod uwagę większości ocen i relacji francuskich, gdyż większa część tych ostatnich ukazała się w druku już po owej dyskusji: pamiętnik generała Weyganda w miesiąc po niej, książka Weyganda-syna, oraz dyskusja, która znalazła swoje odbicie w książce wyżej tu cytowanej jako „Colloque” w wiele lat później. Tylko opracowanie generała Ruby, ogłoszone drukiem w grudniu 1952 roku, poprzedziło ową dyskusję o więcej niż cztery lata.
Ale brak, czy też szczupłość danych ze źródeł francuskich i w związku z tym brak próby odpowiedzenia w tej dyskusji na poglądy francuskie, nie oznacza jeszcze, że uczestnicy dyskusji mogli nie rozumieć roli generała Weyganda i dlatego tę rolę pominęli. Dyskusja prowadzona była przez grupę polskich wyższych wojskowych którzy znali dobrze okoliczności, związane z bitwą warszawską od strony polskiej i z pewnością dobrze byli zorientowani w roli generała Weyganda w dniach sierpniowych 1920 roku a więc głosy ich są zasługującym na wzięcie pod uwagę wkładem w naszą wiedzę o tej roli.
Z dyskusji tej wyciągnąć możemy informację, że plan francuski (misji wojskowej i generała Weyganda) polegał na zastosowaniu doświadczeń wojny 1914-1918 roku na froncie francuskim i do sytuacji na froncie polsko-bolszewickim nie nadawał się i przyjęty nie został. Bitwa warszawska stoczona została wedle planu polskiego, który był od planu francuskiego całkiem odmienny. Wiemy zresztą skąd inąd, że generał Weygand zgłosił akces do polskiego planu, skoro polskie dowództwo ten plan przyjęło i pomagał później w jego wykonaniu.
Na czym polegała później pomoc generała Weyganda w poprowadzeniu polskich wojsk do zwycięstwa? Dyskusja określiła to w sposób bardzo jasny słowami pułkownika Piątkowskiego: „Współpraca gen. Weyganda wyraziła się głównie przez jego wpływ na koncepcję bitwy 5. armii”. Tak więc była to rola znaczna. Ale nie była to rola faktycznego zwycięzcy w bitwie warszawskiej, jak chciałyby to przedstawiać źródła francuskie.
Dyskusja w ostatecznym wyniku wykazała w sposób naogół niezbity, że bitwa warszawska stoczona została w taki sposób, że ogromną rolę w osiągnięciu zwycięstwa odegrało polskie uderzenie lewym skrzydłem, które nadało całej polskiej operacji cechę wykonania czegoś w rodzaju planu kanneńskiego, co było dążeniem generała Rozwadowskiego. To generał Rozwadowski zmierzał do „przeprowadzenia dwuskrzydłowego manewru”. Jego zamiarem było wytworzenie myśliwskiego „kotła”, do którego się „zapędzi zwierzynę” i „wystrzela” ją „jak z dubeltówek”. Generał Rozwadowski rzeczywiście w czasie bitwy dowodził. Wyraziło się to, jak uczestnicy dyskusji formułują dyskretnie, „w zastępowaniu Naczelnego Wodza w okresie pobierania przezeń decyzji i w czasie jego nieobecności w Warszawie”, to znaczy w okresie od 12 do 18 sierpnia, czyli przez cały czas bitwy. „Rozkaz specjalny” generała Rozwadowskiego „z dnia 9 sierpnia Nr. 10.000” „uzyskał opinię zmiany jednoskrzydłowego manewru znad Wieprza na dwuskrzydłowe natarcie z północy i z południa”. Jest to pogląd, na który zgodzono się że jest „częściowo słuszny”. Piłsudski „zostawiał mu (Rozwadowskiemu) ogromne pole działania”. Aby kierownikiem bitwy, złożonej równocześnie z manewru południowego i manewru północnego, i dodam: z obrony pod Radzyminem przed atakiem frontalnym, mógł być Piłsudski, „nieodzowny byłby pobyt Marszałka w stolicy, skąd doskakując do Modlina, mógłby regulować ruchy armii”, to znaczy byłby także „konieczny udział Naczelnego Wodza w konferencjach, odbytych w Modlinie”, natomiast „nad Wieprzem mógł był zastąpić Marszałka ówczesny generał Rydz-Śmigły”. Piłsudski „nie narzucił” Rozwadowskiemu żadnych „ściślejszych dyrektyw, po czym, jak wiemy, wyjechał do Puław. Gen. Rozwadowski w ramach swych pełnomocnictw i w niezmiernie trudnych warunkach, wykonał to zadanie wedle swej najlepszej woli”. Jakie to powściągliwe słowa! Piłsudski zostawił Rozwadowskiego w Naczelnym Dowództwie w Warszawie w roli faktycznego Naczelnego Wodza i wyjechał do Puław. „Ramy jego pełnomocnictw” to były dla Rozwadowskiego uprawnienia i obowiązki naczelnego wodza. Rozwadowski w tych ramach okazał „najlepszą wolę”, to znaczy sumiennie i z poświęceniem wykonał obowiązki Naczelnego Wodza — i bitwę wygrał.
Zadziwiające jest, jak potulnie zebrani na posiedzeniu dyskusyjnym polscy generałowie i sztabowi pułkownicy trzymają się ustalonego w okresie międzywojennym propagandowego dogmatu, że to Piłsudski tę bitwę wygrał. Nie widać w tej dyskusji rzeczywistej krytyki roli Piłsudskiego, co najwyżej tylko tu i ówdzie rozważania, w których można krytykę tę, czy też podanie w wątpliwość jego rzeczywistej roli, wyczytać między wierszami.
W szczególności nie widać zgoła zakwestionowania teorii, że to Piłsudski był autorem pomysłu kontrofensywy z flanki, który to pomysł był pierwotnym założeniem planu bitwy. Generał Kukieł wychwala „myśl i potęgę woli tego wielkiego człowieka, który z tak katastrofalnego położenia tak wysoko strategię polską wydźwignął”, tak jak gdyby już w roku 1831 podobne koncepcje nie były przez polską strategię sformułowane i jak gdyby przekonywające dane nie wskazywały na to, że to nie Piłsudski w samotną noc z 5 na 6 sierpnia pomysł ten powziął, lecz że to Rozwadowski do niego z tym pomysłem jako ze skonkretyzowanym planem przyszedł i że cała zasługa Piłsudskiego polegała na tym, że będąc Wodzem Naczelnym, a więc mając prawo do powzięcia decyzji, decyzję tę powziął i plan Rozwadowskiego zaakceptował.
O Rozwadowskim uczestnicy dyskusji tak mówią, jakby potrzebował on obrony przed zarzutami z racji jakichś win. Bronią go oni przed zarzutem „nielojalności” wobec Piłsudskiego. Na czym ta rzekoma „nielojalność” polegała? Na tym, że w obliczu nowej sytuacji, wytworzonej przez otrzymane informacje, że główna nawała bolszewicka wali się nie w centrum, ale na północy, powziął nowe decyzje, nie pytając się nieobecnego Piłsudskiego o zgodę i że poprowadził operacje w nieco zmienionej postaci, tak, że dzięki temu bitwę wygrał.
Uczestnicy dyskusji zdają się w ogóle nie wiedzieć, że Piłsudski 12 sierpnia złożył na ręce premiera Witosa dymisję zarówno ze stanowiska Naczelnika Państwa, jak Naczelnego Wodza, a więc że w okresie bitwy nie tylko nie pełnił funkcji Naczelnego Wodza (pełnił tylko funkcje dowódcy grupy dwóch armii, to znaczy funkcję podobną do tej, którą w czasie bitwy sprawował na północy generał Józef Haller), lecz nie był Wodzem Naczelnym w sensie formalnym. Co najmniej: był tylko Naczelnym Wodzem w stanie zawieszonym.
Społeczeństwo polskie dowiedziało się o owym akcie dymisji Piłsudskiego w sposób rozstrzygający wszelkie wątpliwości dopiero w roku 1962, gdy tekst dymisji Piłsudskiego ogłoszono w piśmie „Niepodległość” (W pamiętnikach Witosa ogłoszono ten sam tekst dopiero w roku 1964). Omawiana tu dyskusja odbyła się w roku 1957, a więc na blisko 5 lat przed ogłoszeniem owego tekstu. Ale nie sposób, by nikt z wybitnych wojskowych, uczestników dyskusji, nie wiedział o tym tekście już w roku 1957. Nie wiedział także, że 12 sierpnia Piłsudski wyjechał nie do Puław, lecz najpierw pod Nowy Sącz do rodziny. J.G.
Źródło: „Rozważania o bitwie warszawskiej 1920-go roku”,
Pod redakcją Jędrzeja Giertycha,
Londyn 1984, str. 219-235.
1
11
„Rozważania o bitwie warszawskiej 1920-go roku”