TOM I Wenus z Milo Tomasz Judym jest na praktykach lekarskich w paryskich klinikach od 15 miesięcy. Przechadza się ulicami miasta, wraca z Lasku Bulońskiego. Jest wiosenny, upalny, słoneczny dzień, na ulicach duży ruch. Ze względu na swój ubiór: marynarka i kapelusz z chęcią siada w cieniu na ławce. Przez pewien czas przygląda się z uwagą tłumom ulicznym. Gdy słońce dociera i tutaj postanawia skierować się w stronę Luwru. W muzeum mało uwagi przywiązuje do arcydzieł, raczej skupia się na znalezieniu ławki. Usiada na przeciwko rzeźby Wenus z Milo. Nie mając nic innego do roboty zaczyna się przyglądać posągowi greckiej bogini. Z zadumania wyrywa go dźwięk polskiego języka. Zauważa trzy młode damy z starszą panią opiekującą się nimi. Gdy nieznajome zamierzają odnaleźć rzeźbę Amora i Psyche doktor oferuje, że wskaże im drogę. Przedstawia się damom, rozpoczynają rozmowę. Okazuje się, że kobiety pochodzą z Polski, przyjechały do Paryża by zwiedzić tamtejsze muzea. Starsza pani Niewadzka przedstawia swoje podopieczne są to wnuczki Natalia i Wanda Orszeńskie oraz guwernantka Joanna Podborska. Judym wyczuwa pewien dystans do pań. Jest to spowodowane jego pochodzeniem, przedstawia się bowiem jako syn szewca, pijaka i awanturnika. Natomiast damy wydają się pochodzić z zamożnych rodzin, a ponadto interesują się i znają na sztuce o której on tak naprawdę nie ma zbyt wielkiego pojęcia. Każda z panien ma inny stosunek do oglądanych arcydzieł: Wanda jest znudzona, Joasia delektuje się pięknem rzeźb, natomiast Niewadzka ogląda je z musu. Pojawia się pomysł zwiedzenia Wersalu. Judym poleca dojechać tam tramwajem pneumatycznym, poproszony przez Wandę udaje się z paniami. Rozmowa w tramwaju ujawnia niewiedzę Judyma na temat sztuki. Podczas zwiedzania Wersalu doktor skupił się bardziej na osobie panny Joasi zauważając ją w oknie, przez które niegdyś wyglądała Maria Antonina. Dotychczasowe zainteresowanie panną Natalią zastępuje właśnie guwernantka. Rozstając się z damami Judym dowiaduje się, że wyjeżdżają one do Anglii. W pocie czoła Minął rok, jest koniec czerwca. Doktor wraca z Paryża do Warszawy. Odpoczywa po długiej i nużącej podróży. Spaceruje ulicami, postanawia odwiedzić krewnych. Kieruje się do rodzinnego domu w którym mieszka jego brat z żoną, dziećmi i ciotka Pelagią. Na ulicach warszawy dostrzega brud i biedotę (żydówkę sprzedającą gotowany bób, fasolę, groch, ziarna dyni czy roznosicieli wody sodowej). Dociera do hałaśliwego dziedzińca, a następnie wchodzi na poddasze obskurnej i zawilgoconej kamienicy. Nie zastaje w domu krewnych. Na odgłos pukania w drzwi wychodzi trzynastoletnia dziewczynka z sąsiedztwa, która informuje doktora, że ciotka Pelagia jest z dziećmi na dziedzińcu. Tomasz rozmawia z nią ponadto o wrzeszczącej babce dziewczynki, która jest chora psychicznie. Następnie schodzi na podwórze. Rozmowa Judyma z ciotką nie klei się bowiem Pelagia jest zgryźliwą kobietą, która nie lubi doktora, gdyż skończył studia i zaczęło się mu lepiej powodzić. Judym wśród bawiących się na podwórzu dzieci dostrzega Franka i Karolinę. Ciotka informuje Tomasza, że Wiktor jest w pracy w fabryce żelaza, a bratowa w fabryce cygar. Ten postanawia pójść do fabryki cygar by przywitać się z krewną. Tam Judym przygląda się morderczej pracy kobiet. W przerwie obiadowej o dwunastej wraca wraz z bratową do domu na obiad. Ze względu na zaduch panujący w mieszkaniu Judym postanowił wyjść i udać się do Ogrodu Saskiego obiecując wrócić wieczorem. Tam spędza dzień na rozmyślaniach o swojej młodości i ideałach niesienia pomocy najuboższym. Następnie udaje się do wykwintnej restauracji. Dopiero nazajutrz z samego rana idzie ponownie do brata, a następnie odprowadza go do fabryki. Wiktor tłumaczy mu, że musiał zmienić pracę gdyż pokłócił się z majstrem Raczkiem, efektem tego stała się gorsza sytuacja materialna i konieczność podjęcia pracy przez jego żonę. Zaczynają rozpamiętywać okres młodości. Wiktor uważa, że nie miał tak lekko jak Tomasz, któremu ciotka zapewniła wykształcenie i dzięki temu mógł wybić się z nędzy. Uważa on ponadto, że jego brat został wzięty gdyż był przystojniejszym dzieckiem. Ten jednak próbuje się usprawiedliwić przed bratem, iż on też nie miał łatwo. Tomasz jako mały chłopiec został wzięty na wychowanie przez zamożną wówczas ciotkę. Ciotka utrzymywała się głównie z rozwiązłości. W momencie gdy podjęła się wychowania dziecka była już starsza i musiała porzucić ten tryb życia. Organizowała jednak w domu liczne przyjęcia na które przychodziło wielu znajomych by grać w karty i upijać się. Młody Judym był u ciotki służącym i sprzątaczem, był bity i poniewierany. Noce spędzał na korytarzu śpiąc na materacu. Jak sam mówi jego: „dzieciństwo, cała pierwsza młodość upłynęły w nieopisanym przestrachu, w głuchej nędzy”. Jedyną w zasadzie pozytywną rzeczą było to, że ciotka dała mu możliwość chodzenia do szkoły. Mrzonki Z wczasów wraca do Warszawy doktor Antoni Czernisz. Jest on bardzo ceniony zarówno w Polsce jak i zagranicą. W jego domu odbywały się cotygodniowe spotkania inteligencji, co drugą środę były to spotkania koła medycznego. Na jedno z takich spotkań początkiem września zaproszono Tomasza Judyma, miał on na nim odczytać swój referat sporządzony na podstawie doświadczeń zdobytych w Paryżu. Judym długo się wahał zanim zdecydował się wygłosić przemowę, obawiał się zapewne reakcji środowiska lekarskiego na treść referatu. W wystąpieniu nawoływał on bowiem zebranych lekarzy do udzielenia wsparcia i pomocy warszawskiej biedocie. Pierwsza część referatu w której doktor przedstawił informacje o nowych środkach dezynfekcji stosowanych w paryskich szpitalach i mieszkaniach prywatnych wywołała zainteresowanie zebranych, lecz nawołując do pomocy biedocie, podjęcia próby zmiany tragicznego stanu higieny w zakładach pracy i właśnie wśród najuboższych wywołała oburzenie i stanowczy sprzeciw środowiska lekarskiego. Judyma uznano za niepoprawnego idealistę, a treść referatu za zbiór nierealnych do spełnienia marzeń. Następnie wszyscy udali się do jadalni na kolację. Judym późno w nocy wraca do domu świadomy odniesionej porażki w towarzystwie doktora Chmielnickiego, który współczuje Tomaszowi krytykę z jaką spotkała się jego prezentacja. Sam jest żydem i uważa, że również cierpi wiele drwin ze strony innych. Smutek Piąty października, piękny, słoneczny, jesienny dzień; Tomasz Judym spaceruje Alejami Ujazdowskimi następnie kieruje się w stronę parku. Popada w zamyślenie. Czuje, że powoli traci swoje dotychczasowe ideały, wywołuje to u niego uczucie smutku. Kierując się ku pałacowi przepuszcza jadące powozy w jednym z nich dostrzega Joannę i panny Orszańskie. One również go zauważają i pozdrawiają uśmiechem. Praktyka Od września Judym rankami pracuje jako asystent na oddziale chirurgicznym w warszawskim szpitalu, stołuje się jak za czasów studenckich na mieście, a po godzinach od 17 do 19 prowadzi prywatną praktykę lekarską. W tym celu wynajmuje lokal i otwiera gabinet. Przez pół roku, kolejne sześć miesięcy od września do lutego w gabinecie nie pojawia się żaden pacjent mimo to nie de motywuje to doktora do skrupulatnej punktualności. Obowiązki recepcjonistki, służącej i gospodyni spełniała mieszkająca w suterenie odstraszająca pani Walentowa, w rezultacie była ona jedyną wyciągającą pieniądze pacjentką. Stare, grube babsko wraz z piętnastoletnią córką aż nad to zagospodarował się w mieszkaniu doktora, który nie miał serca by się ich pozbyć. Pod ich obecność ginęły w domu rozmaite zakupione przez Tomasza przedmioty, one jednak zarzekały się iż o ich znikaniu nic nie wiedzą. W październiku próbował nawet z nimi walczyć jednak już miesiąc później dał za wygraną. Początkowo Judym oczekiwał swoich pacjentów z niecierpliwością i uwagą, siedząc wyprostowany przy stoliku. Z biegiem czasu jednak zaczął czytać najpierw gazety a potem grube tomy książek by wypełnić nużący mu się na oczekiwaniu czas. Również Pani Walentowa jako recepcjonistka nie marnowała czasu śpiąc i chrapiąc w sieni. Pewnego razu przyszedł do doktora stary introligator z sąsiedniej kamienicy jednak za wizytę rzecz jasna nie zapłacił. Dopiero na początku marca pojawiła się pierwsza osoba która zdała się wyglądać na pacjentkę, Judym już marzył o pierwszych zarobionych przez siebie rublach gdy nagle okazało się, że przybyła pani jest kwestarką zbierającą pieniądze na niepoprawnie prowadzące się dziewczęta. Doktor wiedział, że wszystkie te jego niepowodzenia wynikały z prezentacji, którą wygłosił u Czernisza. Końcem marca Tomasz dowiaduje się o ciężkim wypadku jego brata Wiktora. W tym samym dniu spotyka dr. Chmielnickiego którego poznał wracając od Czernisza. Ten oferuje mu posadę w uzdrowisku w Cisach, u przyjaciela dr. Węglichowskiego. Początkowo jest oburzony propozycją wyjazdu na prowincję jednak po zastanowieniu i rozmowie z Węglichowskim przebywającym akurat w Warszawie decyduje się zostać jego asystentem w sanatorium w Cisach. Jak się później okazuje w Cisach mieszka także pani Niewadzka. Swawolny Dyzio Judym uregulowuje swoje długi, opłaca honoraria za zaliczkę 100 rubli otrzymaną od dr Węglichowskiego, a następnie opuszcza Warszawę i wyjeżdża pociągiem do Cis. Tomasz zajmuje miejsce w przedziale, w którym znajdują się dwie panie i oficer. Po drodze do przedziału dosiada się wychudła kobieta z chłopcem o imieniu Dyzio. Dyzio był małym bardzo rozwydrzonym dzieckiem, nie reagował na prośby i upomnienia swojej matki. Podczas gdy wychylał się niebezpiecznie za okno został wciągnięty na siłę przez oficera do przedziału, to jednak doprowadziło dzieciaka do furii zaczął kopać mężczyznę i krzyczeć. W końcu siadł i zwrócił swoją uwagę na osobę Judyma, to właśnie doktor stał się jego nową ofiarą. Dopiero gdy zasnął wszyscy odetchnęli z ulgą, doktor natomiast by nie być uczestnikiem tych ekscesów wyszedł z przedziału, powrócił dopiero w Iwangrodzie by przesiąść się do innego wagonu. Jak się okazało do tego wagonu przesiadła się również kobieta z rozwydrzonym chłopcem. Na domiar złego ostatnie kilometry podróży, które Judym miał odbyć powozem spędził również w towarzystwie Dyzia. Doktor rozmawiał z matką chłopca, który o dziwno w tym czasie siedział spokojnie. Jednak po przejechaniu kilku mil Dyzio znudzony widokiem pól zaczął majstrować koło łydki Tomasza, a następnie wrzucał kulki ulepione z błota do jego kamaszów. W tym momencie puściły Judymowi nerwy wysiadł z powozu i nie reagując na lament matki dał chłopcu porządne lanie. Wsadził chłopca z powrotem do powozu natomiast sam zdecydował się dojść do Cisów pieszo. Z trudem dotarł do najbliższej wsi, wynajął tam nowego furmana. Ten wymusił na doktorze zakupienie flaszeczki wódki, a następnie popijając mknął z niewiarygodną prędkością, popędzając nieustannie konie. W pewnym momencie podróż ta zakończyła się wywrotką, doktor wpadł głęboko w miękką glinę. Ostatni odcinek drogi postanowił ponownie przejść piechotą tym bardziej, że zepsuta furmanka nie nadawała się już do jazdy. W końcu na horyzoncie zobaczył wieże kościelne i jeszcze za dnia dociera do Cisów. Po drodze mijają go konno panny Orszańskie. Cisy Judym przebywa w zakładzie kuracyjnym w Cisach, zwiedza okolicę , zapoznaje się z historią i działaniem ośrodka. Jego założycielem był pan Niewadzki wspólnie z Leszczykowskim. Ich wspólnym celem było utworzenie kurortu o znaczeniu europejskim jednak pomysł ten zakończył się niepowodzeniem, gdyż poprzez przepych urządzenia ośrodka do Cisów zjeżdżały rodziny arystokratyczne dla zabawy, a nie chorzy. Efektem tego były straty i konieczność dopłacania do interesu. Po Leszczyńskim władzę nad ośrodkiem przejął Węglichowski i to właśnie on nadał mu nowy bieg w historii. Na nowego administratora mianowano Krzywosąda Chobrzańskiego. W ośrodku zamontowano wiele nowych urządzeń i stworzono z niego prawdziwe uzdrowisko. Tuż po przyjeździe Judym otrzymał obszerny list z Konstantynopola od Leszczyńskiego, który wspierał finansowo zakład. Tomasz dowiedział się ponadto, iż kasjer pan Listwa jest mężem matki Dyzia. Kwiat Tuberozy Tomasz postanawia odwiedzić szpitalik, w którym będzie pracował. Do tej pory nie uczynił tego gdyż był zbytnio zaabsorbowany zwiedzaniem ośrodka. Szpitalik ten znajdował się w pobliżu pałacu i kościoła. Ogląda budynek z zewnątrz, następnie zauważając, że kościół jest otwarty i o odbywa się w nim nabożeństwo postanawia przyjrzeć się bliżej tej gotyckiej budowli i wchodzi do jego wnętrza. Kościół był jeszcze niedokończony brakowało malowideł, posadzki, etc. Podchodząc do prezbiterium zauważa trzy swoje znajome panny: Natalię, Joannę i Wandę. Judym wychodzi po nabożeństwie wraz z resztą mieszczan, a następnie w nadziei na spotkanie panien chodzi wokół kościoła udając zainteresowanie jego architekturą. W pewnej chwili w drzwiach zakrystii pojawiają się młode damy u boku księdza, ten zaprasza doktora na wspólne śniadanie. Oczekując na śniadanie Judym rozmawia z księdzem, przychodzi pan Karbowski. Ksiądz opowiada mu o nim: pochodzi z bardzo dobrego rodu, odziedziczył po ojcu majątek, który rozpuścił w ciągu dwóch lat. Żyje z hazardu, pożyczania i wyłudzania pieniędzy od innych. Siedząc przy stole Judym zauważył dziwne zainteresowanie panny Natali osobą Karbowskiego. Judym poczuł się zazdrosny o młodą damę. Przyjdź Judym siedzi przy otwartym oknie, właśnie przeszła burza. Pogrąża się w marzeniach, jest radosny i pogodny. Patrzy ku końcowi alei oczekując czyjegoś przyjścia. Zwierzenia Rozdział ten jest fragmentem „dziennika intymnego” Joasi Podborskiej. Guwernantka przedstawia w nim swoje wspomnienia, refleksje i pragnienia, porusza ponadto tematykę związaną z emancypacją kobiet. Jest 17 października, jest to szósta rocznica opuszczenia przez dziewczynę rodzinnych Kielc i przyjazdu do Warszawy. Joasia postanawia na nowo zacząć pisanie swojego pamiętnika, wspomina przy tym o swojej znajomej Staszce Bozowskiej, która nauczyła jej tej sztuki. Z pamiętnika dowiadujemy się, że Joasia wywodzi się ze zubożałej szlachty. Po śmierci rodziców zamieszkała wraz z braćmi: Henrykiem i Wacławem u ciotki Ludwiki. Wyjazd do Warszawy staje się koniecznością w obliczu trudnej sytuacji finansowej. Joanna czuje, że spoczywa na niej obowiązek wychowania i utrzymania swoich braci. Początkowo udziela lekcji panience Wandzie Predygier. W tym okresie Podborska mając dostęp do obszernej biblioteki Predygierów czyta dużo książek. Guwernantka bywa w teatrach, na odczytach, spotyka wielu literatów i nabiera przekonania, że: „talent to w większości wypadków – torba, czasem cennych klejnotów pełna, którą na plecach nosi z przypadku byle facet, a nieraz byle rzezimieszek.” Henryk wyrzucony z 6 klasy, studiuje filozofię w Zurychu, a Wacław który skończył gimnazjum z wyróżnieniem zostaje aresztowany i zesłany. Z czasem by zarobić jak najwięcej podejmuje kolejne prace. Staje się zabiegana i przemęczona, chodzi spać późno i wstaje wcześnie. Dodatkowym zmartwieniem staje się informacja o Henryku, który nie przykłada się do studiów, zadłuża się, nadużywa alkoholu, uczestniczy w licznych bójkach, brakuje mu minimalnej ilości semestrów do zaliczenia. Joanna mimo to postanawia pracować jeszcze więcej by tylko jej brat mógł ukończyć studia. 7 stycznia dowiaduje się o śmierci Wacława przebywającego na zesłaniu. Jest to dla Podborskiej ogromny cios, pogrąża się w smutku i zniechęceniu. W końcu postanawia powrócić do rodzinnych Kilec, odwiedza wujostwo. Czuje jednak, że nie ma już w tym mieście bliskich jej osób, okazuje się, że „szybko wygasa domowe ognisko”. Odwiedza grób rodziców na cmentarzu w Karczyskach, a następnie rodzinny dworek w Głogach zamieszkiwany obecnie przez Żydów.
TOM II Poczciwe prowincjonalne idee Doktor Judym ma dużo pracy podczas letniego sezonu w ośrodku w Cisach. Ponadto uczestniczy w wielu balach i spotkaniach towarzyskich podczas, których cieszy się zainteresowaniem wielu młodych kuracjuszek. W balach uczestniczy również „pałac”, a co za tym idzie panna Natalia, z którą Tomasz próbuje flirtować. Doktor angażuje się w przywrócenie działania zaniedbanego szpitaliku. Dr Węglichowski i Krzywosąd podchodzą do poczynań Tomasza z dużą rezerwą jedynie Leszczykowski potajemnie udziela wsparcia finansowego. Judym zatrudnia Wejsmanową na dozorczynię, odzyskuje sprzęt i łożka szpitalne oraz pozyskuje żywność od prominenta. We wrześniu w czworakach wybucha epidemia malarii. Jej przyczyną są stawy rybne będące własnością administratora folwarku. Mimo nalegań Judyma nie ma możliwości przeniesienia dzieci w suchsze miejsce. Dopiero po interwencji Joasi z pomocą chorym przychodzi pani Niewadzka oferując pomieszczenie byłej piekarni na rzecz szpitala. Starcy Dr Węglichowski wraz z żoną Laurą zamieszkiwał dworek na wzgórzu, który dzierżawił od starego Leszczyńskiego i zgodnie z jego wolą przekazywał comiesięczny czynsz na edukacje biednych dzieci z Cis. „U państwa Węglichowskich prawie co dzień gromadził się światek cisowski” – kierownictwo uzdrowiska oraz kuracjusze. W spotkaniach uczestniczy także Judym, który jednak jako młody idealista ma trudności w odnalezieniu się w tym starym układzie. Tomasz bezsilnie próbuje przekonać Dr Węglichowskiego i Krzywosąda do osuszenia stawów. Sprzymierzeńcem Judyma we wprowadzaniu zmian na przekór zarządowi ośrodka staje się stary Leszczyński, finansuje on niektóre projekty młodego doktora. W lutym do Cisów przyjeżdża komisja rewizyjna. Podczas spotkania Judym przedstawia kontrolerom problem osuszenia stawów, które są powodem malarycznego powietrza w cisach. Jego projekty są jednak ośmieszane i krytykowane przez czterech antagonistów: dr Węglichowskiego, Krzywosąda, Listwę i plenipotenta. Rzeczywistym powodem sprzeciwu wobec Judyma jest młodość doktora, która dotyka dotkliwie ambicji starców. „Ta łza, co z oczu twoich spływa...” Wiktor i jego rodzina znajdują się w trudnej sytuacji finansowej. Za otrzymane od Tomasz kilkaset rubli Wiktor postanawia wyemigrować za pracą. W chłodny lutowy poranek mężczyzna udaje się wraz z żoną i dziećmi wynajętą dorożką na dworzec kolejowy. Skąd ma odjechać pociągiem w stronę Sosnowca. Tam żegna się z rodziną. Zapewnia żonę, że ją nie opuści. Obiecuje napisać gdy tylko dotrze na miejsce i znajdzie pierwszą pracę. O świcie Kwietniowy poranek, doktor Judym wybiera się „na rewizję sowich zdechlaków we wsiach okolicznych”. Idzie brzegiem lasy, przysiada na jakimś pniu. Nagle zauważa bryczkę jadącą od strony Woli Zameckiej, a w niej pannę Joasię Podborską. Rozpoczyna z nią rozmowę. Dziewczyna nie chce się przyznać skąd wraca o tak wczesnej porze, zastawia się spowiedzią. Dopiero furman Felek wygaduje się, mówiąc że byli szukać panienki Natali. Joanna zsiada z bryczki, udaje się na rozmowę w cztery oczy z Tomaszem. Opowiada o Natali, która potajemnie wzięła ślub z Karbowskim w Woli Zameckiej i wraz z nim wyjechała zagranicę. Guwernantka czuje się winna za to co się wydarzyło, żali się doktorowi. Gdy Joanna odjeżdża, Judym uświadamia sobie, że jest zakochany w Podborskiej, mówi: „Ależ tak! Rozumie się! Przecie to jest moja żona”. W podróży Początkiem czerwca Judymowa dostaje list od męża ze Szwajcarii z żądaniem przyjazdu. Kobieta bojąc się stracić męża zabiera dzieci i udaje się w podróż. Najpierw jedzie pociągiem do Wiednia, gdzie odbiera ją ze stacji znajomy Wiktora. Opiekun zabiera kobietę i dzieci do swojego domu w ubogiej wiedeńskiej dzielnicy. Tam czeka na nich jego żona, nie znająca polskiego. Wiedenka nakarmia gości. Po kilku godzinach odpoczynku, pod wieczór opiekun odprowadza kobietę z dziećmi na dworzec, wskazuje im właściwy pociąg, zaopatrza w bilet, uczy dwóch słów: Amsetten (stacja na której kobieta ma przesiąść się do innego pociągu) oraz umsteigen (co znaczy przesiadka). Judymowa zmęczona podróżą przesypia jednak stację Amsetten i wysiada w zupełnie innej miejscowości. Zagubiona i bezradna tuła się po ulicach nieznanego miasta. W końcu natrafia na dorożkę, w której jedzie młode polskie małżeństwo, biegnie za nimi i prosi o pomoc. Okazuje się, że jest to Natalia z mężem, która z rozmowy dowiaduje się o pokrewieństwie kobiety i Tomasza Judyma. Para udziela im pomocy, załatwia bilety i zapewnia opiekę konduktora. Judymowa ostatecznie dociera do Wintertur w Szwajcarii, gdzie czeka na nią Wiktor. Kobieta, która ma nadzieję na wspólny powrót do Warszawy dowiaduje się, że jej mąż planuje wyjechać do Ameryki, tłumacząc „Gdzie mi lepiej płacą, tam idę”. O zmierzchu „W życiu doktora Judyma zaczął się okres szczególny”, na pozór zajmuje się on tym co zwykle, jego dusze wypełnia jednak niecodzienne uczucie, miłość do panny Joasi. Myśli o ukochanej „dodaje mu skrzydeł” w wypełnianiu codziennych obowiązków. Tomasz kilkakrotnie towarzyszy Joannie i jej podopiecznej Wandzie w wieczornych spacerach po parku. Pewnego czerwcowego dnia, idąc do chorych na wieś Judym spotyka pannę Podborską. Była ona sama, jej podopieczna Wanda jeździła konno z plenipotentem. Joasia wyznaje Tomaszowi, że przed trzema laty widziała go kilkakrotnie w Warszawie. Zapytana dlaczego zwróciła na niego uwagę, milczy. Podborksa postanawia poczekać na Judyma aż będzie wracał ze wsi od chorych. Wizyty przedłużają się, doktor jest zdenerwowany obiecał wrócić nie dalej niż za pół godzinny. Mimo sporego spóźnienia guwernantka czeka jednak na niego. W drodze powrotnej Tomasz ponownie pyta o powód zwracania na niego uwagi w warszawskim tramwaju, tym razem odpowiada sobie sam: „- Pani musiała wówczas po prostu przeczuć..: - Co przeczuć? - Wszystko, co ma nastąpić. -Cóż takiego? - Że to ja właśnie będę mężem twoim”. Widząc, że nie jest obojętny pannie Podborskiej, wyznaje jej miłość. Ona odwzajemnia to uczucie. Szewska Pasja Krzywosąd jak co roku szlamuje staw. Problem pojawia się gdy już w czerwcu do Cisów przyjeżdżają kuracjusze, a „przy obcych nie ma sposobu wywozić za park furami zgniłego szlamu”. Wpada on więc na pomysł by przekopać groblę, utworzyć coś w rodzaju kaskady i puszczać szlam do rzeki. Wkrótce do Krzywosąda przychodzą z protestami chłopi. Narzekają, że przez jego praktyki pada im bydło pojone w rzece. Ten ich wyklina i przegania. Judym w tym czasie zajęty sprawami miłosnymi całkowicie zapomina o problemie stawów. Dopiero gdy pewnego razu wraca ze wsi na obiad zauważa robotników i dowiaduje się od nich o całym precedensie. Widząc stojących przy śluzie Krzywosąda i dyrektora podchodzi do nich i wdaje się w rozmowę. Ostatecznie dochodzi do kłótni. Judym wpada w szewską pasję nazywa Krzywosąda „starym osłem”, a następnie popycha go do stawu. Z błota wyciągają go robotnicy, Judym zaś odchodzi. Gdzie oczy poniosą Wobec zaistniałego zdarzenia z Korzywosądem, Judym dostaje wieczorem list z wypowiedzeniem o pracę („Wobec tego, co zaszło, spieszę oświadczyć Sz. Panu, że umowę naszą, zawartą przed rokiem w Warszawie, uważam za rozwiązaną”). Nie może spać, zastanawia się nad tym co teraz pocznie, jest zły na swoje zachowanie, zasypia dopiero nad ranem. Największy ból sprawia doktorowi konieczność rozstania się z ukochaną Joasią. Następnego dnia otumaniony udaje się na stację i wyjeżdża. Po drodze na jednej ze stacji (gdzie ma przesiąść się na pociąg do Warszawy) w tłumie podróżnych zauważa inżyniera Korzeckiego. Mężczyźni poznali się w Paryżu, a następnie podczas wspólnej podróży do Szwajcarii pokłócili się i od tamtej pory więcej ze sobą nie rozmawiali. Mimo wysiłków Tomaszowi nie udaje się uniknąć spotkania z Korzeckim. Dawny znajomy nakłania Judyma by wraz z nim pojechał do Zagłębia Dąbrowskiego. Kupuje mu nawet bilet na pierwszą klasę. W Sosnowcu jadą dorożką do kopalni „Sykstus” – miejsca pracy inżyniera, następnie Korzecki umieszcza Judyma w swoim mieszkaniu i proponuje mu objęcie wolnego etatu lekarza przy kopalni. Inżynier zwierza się Tomaszowi ze swojego chorobliwego strachu przed śmiercią, chciałby „znać życie i śmierć tak z bliska, aby mógł obojętnie spoglądać na jedno i drugie”. Glikauf ! (z niemieckiego „Szczęść Boże”) Następnego dnia Judym wraz z inżynierem Korzeckim zwiedza dokładnie kopalnię. Widzi ciężką i niebezpieczną pracę górników oraz koni. Jest przerażony przyzwoleniem na tak nieludzkie warunki pracy. Pielgrzym Judym w towarzystwie Korzeckiego udają się do Kalinowicza – jednej z potęg Zagłębia. Wprowadzeni przez lokaja podziwiają wystrój „pałacu” dyrektora, a następnie witają się z gospodarzem. Rozmawiają o zegarze – nowym nabytku Kalinowicza przywiezionym z Monachium, a następnie o niedokończonym obrazie przywiezionym z Mediolanu. Oprowadzani po mieszkaniu trafiają do pracowni gdzie witają się z dziewiętnastoletnią córką dyrektora, Heleną. Powracając do salonu spotykają dwudziestoletniego syna Kalinowicza. Dowiadujemy się, że syn Kalinowicza jest absolwentem niemieckiej politechniki w Charlottenburgu i teraz robi doktorat. Dochodzi do filozoficznej dyskusji pomiędzy zebranymi. Głos zabierają głownie Korzecki i syn Kalinowicza. Rozmawiający mówią o tym, że chorych umysłowo nie powinno zamykać się w szpitalach, o edukacji dzieci, o pracy jako czymś wzniosłym i świętym, a także o krzywdzie bliźniego, która jest „złem wątpliwym”. Panna Helena zaprasza wszystkich do sąsiedniego pokoju na herbatę. Tam dyskusja schodzi na tematy związane z warunkami pracy w hutach i kopalniach. Młody Kalinowicz nie ukrywa swojej wzgardy i niechęci do Zagłębia. Krytykuje pracujących tam robotników mówi, że nie oszczędzają pieniędzy, są rozrzutni. Międzyczasie do Korzeckiego przychodzi posłaniec z tajemniczą przesyłką. Tomasz łudzi się, że to list od Joasi Podborskiej. Okazuje się jednak, że to paczka od przemytnika z materiałem na ubranie. W drodze powrotnej Korzecki zawozi materiał do krawca. Asperges me... Korzecki w sąsiedztwie miał jeden znajomy dom zamieszkały przez zubożałą szlachecką rodzinę Daszkowskich. Chodził tam czasem w odwiedziny w okresie Wielkanocy. Pewnego razu do Korzeckiego przychodzi młody, nieśmiały gimnazjalista Oleś Daszkowski. Chłopiec prosi doktora Judyma by pojechał z nim do matki, chorej od dawna na płuca, nie wstającej już z łóżka. Tomasz zgadza się przebadać panią Daszkowską. Zjada obiad, a następnie wraz z Olesiem udaje się do folwarku donacyjnego w którym mieszka chłopiec z rodziną. Folwark znajduje się w Zabrzeziu oddalonym o dwie mile. Judym zastaje chorą leżącą na łożu pod lipami. Bo zbadaniu kobiety stwierdza, że cierpi ona na suchoty. Choroba jest w zaawansowanym stadium, doktor czuje się bezradny, nie może udzielić jej żadnej pomocy. Pani Daszkowska bardzo chce żyć, Tomasz próbuje ją w jakiś sposób pocieszyć, kłamie mówiąc „Proszę pani... nie będę ukrywał, że to jest stan dość ciężki, ale z tym ludzie żyją, osobliwie na wsi. Znam wiele wypadków tego rodzaju. Ja pani przepiszę szczegółową kurację”. Dajmonion Doktor Judym otrzymuje posadę lekarza fabrycznego, wynajmuje własne mieszkanie w pobliżu kopalni. Wieczorami spotyka się z Korzeckim i dużo razem rozmawiają. Pewnego sierpniowego popołudnia doktor otrzymuje od inżyniera list z zawartym w nim cytatem „Apologii Sokratesa” autorstwa Platona: „umrzeć i uwolnić się od trosk życia za lepsze dla mnie sądzono”. Judym nie jest zbytnio zaskoczony treścią listu, gdyż zna dziwaczny charakter kolegi. Mimo wszystko postanawia pojechać do Korzeckiego i upewnić się czy wszystko u niego w porządku. Gdy wchodzi do mieszkania spotyka przerażający widok: inżyniera leżącego na swoim łóżku z roztrzaskaną głową oraz atlas anatomiczny z zapisanym planem samobójstwa. Nad zwłokami pojawia się również tajemniczy dostarczyciel przesyłki. Rozdarta sosna Początkiem września Judym otrzymuje kartkę od Joasi z zawiadomieniem o jej przyjeździe. Podborska wraz z Wandą i babką jadą do Drezna gdzie maja spotkać się z Karbowskimi. Po drodze babka planuje spędzić dwa dni w Częstochowie, a Janna odwiedzić kuzynkę na Zagłębiu. Następnego dnia przed ósmą rano Tomasz udaje się na dworzec kolejowy odebrać ukochaną. „Gdy szła ze schodków wagonu cudna jak uśmiech szczęśliwy, jakoś dziwnie urocza, rozpiękniona, Judym doświadczał śmiertelnych dreszczów. Zdawało mu się, że u jej stóp u jej nóg najdroższych umrze z boleści...”. Na prośbę Joanny, Judym oprowadza ją po fabrykach i kopalniach. Przyglądają się ciężkiej pracy ludzi. Następnie pokazuje jej podmiejskie budy, gdzie w skrajnych warunkach mieszkają robotnicy. W drodze powrotnej snują marzenia o wspólnym domu, o założeniu szpitala jak w Cisach. W pewnej chwili Judym zmienia temat i mówi, że musi zająć się ludźmi z motłochu, biednymi dziećmi, rozwalić śmierdzące nory w których mieszkają. Czuje się odpowiedzialny za nich i za warunki w jakich żyją. Sam pochodzi z motłochu, rozumie dobrze sytuację biedoty i uważa, że pozycja jaką uzyskał w społeczeństwie zobowiązuje go do udzielenia im pomocy. Mówi: „Otrzymałem wszystko, co potrzeba... Musze to oddać, com wziął. Ten dług przeklęty... Nie mogę mieć ani ojca, ani matki, ani żony, ani jednej rzeczy, którą bym przycisnął do serca z miłością, dopóki z oblicza ziemi nie znikną te podłe zmory. Muszę wyrzec się szczęścia. Muszę być sam jeden. Żeby obok mnie nikt nie był, nikt mię nie trzymał!”. Zasmucona Joasia odchodzi, obiecuje mu nie przeszkadzać w wypełnieniu jego powołania, a Judym błądzi po hałdach i pada pod rozdartą sosną. „Tuż nad jego głową stała sosna rozdarta. Widział z głębi swojego dołu jej pień rozszarpany, który ociekał krwawymi kroplami żywicy. Patrzał w to rozdarcie długo, bez przerwy. Widział każde włókno, każde ścięgno kory rozerwane i cierpiące. Słyszał dokoła siebie płacz samotny, jedyny, płacz przed obliczem Boga. Nie wiedział tylko, kto płacze... Czy Joasia? - Czy grobowe lochy kopalni płaczą? Czy sosna rozdarta?”.