Historia mnie uniewinni cześć 4

Historia mnie uniewinni cześć 4


W protokołach zeznań zapewne znajduje się wzmianka o pięciu ustawach rewolucyjnych, które zamierzaliśmy proklamować i obwieścić narodowi przez radio natychmiast po upadku koszar Moncada. Pułkownik Chaviano, być może, rozmyślnie zniszczył te dokumenty; ale nie szkodzi, ja jeszcze je pamiętam.
Pierwsza ustawa rewolucyjna przywraca ludowi wszystkie jego prawa zawarte w konstytucji z 1940 roku, proklamując ją podstawowym dokumentem państwowym aż do czasu, kiedy naród postanowi ją zmodyfikować lub zastąpić inną. Zadanie przywrócenia poszanowania zasad konstytucyjnych i wymierzenia przykładnej kary wszystkim, którzy ją zdradzili, przejmie na siebie - póki nie zostaną wybrane w drodze wyborów powszechnych nowe władze - ruch rewolucyjny, będący tymczasowym reprezentantem interesów ludu, do którego wyłącznie należy prawowita władza. Rewolucjoniści będą sprawować zarówno władzę ustawodawczą, jak i wykonawczą oraz sądowniczą, nie mając tylko prawa do zmiany samej konstytucji. Trudno o jaśniejsze sformułowanie naszego stanowiska, pozbawione zarazem wszelkich demagogicznych chwytów. Rząd powołany przez uczestników walk o-trzymałby wszystkie uprawnienia niezbędne do skutecznego przeprowadzenia woli ludu i ustanowienia prawdziwej sprawiedliwości. Od tej chwili władza sądownicza, która od 10 marca odrzuciła konstytucję i była sprawowana niezależnie od niej, jako taka musiałaby ustąpić, my zaś przystąpilibyśmy niezwłocznie do ustalenia jej właściwego składu osobowego, zanim ponownie przejęłaby przyznane jej przez konstytucję republiki uprawnienia. Gdybyśmy bowiem nie podjęli tych kroków i oddali ochronę konstytucji w ręce tych, którzy niegodnie odstąpili od niej, mówienie o powrocie do praworządności byłoby oszustwem, szalbierstwem i nową zdradą.
Druga ustawa rewolucyjna przyznaje powszechnie prawo własności ziemi plantatorom trzciny cukrowej, dzierżawcom i połownikom uprawiającym do 5 caballerias gruntu. Zdecydowano także, iż państwo musiałoby wypłacić poprzednim właścicielom odszkodowanie na podstawie przeciętnego dochodu, jaki uzyskaliby z tej ziemi w ciągu 10 lat.
Trzecia ustawa rewolucyjna zapewnia pracownikom wszystkich wielkich przedsiębiorstw przemysłowych, ' handlowych, górniczych oraz cukrowniom prawo do 30 proc. zysków. Wyjątek stanowiłyby przedsiębiorstwa o charakterze czysto rolniczym, ponieważ ich miały dotyczyć inne ogłoszone wkrótce ustawy adresowane do pracowników agrarnych.
Czwarta ustawa rewolucyjna zapewnia wszystkim plantatorom trzciny cukrowej prawo do udziału w jej zbiorach w wysokości 55 proc. oraz ustala jej minimalną ilość do przerobu na 40 tysięcy arrobas. co obowiązuje wszystkich drobnych plantatorów, którzy uprawiali ją w ciągu co najmniej ostatnich trzech lat.
Piąta ustawa rewolucyjna nakazuje konfiskatę całego mienia wszystkich malwersantów za wszystkich rządów; dotyczy to również spadkobierców mienia zdobytego w sposób bezprawny. Realizacją tej ustawy miały zająć się specjalne sądy, mające nieograniczony dostęp do wszelkich dokumentów, które należałoby zbadać. Sądy te mogłyby ingerować w działalność wszystkich spółek rodzimych lub obcych działających na naszym terenie, podejrzanych o zdobycie swego mienia w sposób nielegalny. Sądy mogłyby też domagać się od obcych rządów ekstradycji osób i sekwestracji mienia. Połowę wartości odzyskanego w ten sposób mienia przeznaczono by na fundusz emerytalny dla robotników, drugą połowę ofiarowano by szpitalom, domom starców i sierocińcom.
Oświadczono również, że polityka międzynarodowa Kuby w Ameryce będzie bazowała na ścisłej solidarności z demokratycznymi narodami tego kontynentu. Ludzie prześladowani za swoje przekonania polityczne przez krwawe rządy tyranów, uciskające bratnie kraje, znajdą życzliwy azyl, braterską miłość i środki do życia w kraju Martiego, a nie - jak to dzieje się dziś, kiedy są narażeni na prześladowania, głód i zdradę. Kuba miała być bastionem wolności, a nie haniebnym ogniwem despotyzmu.
Ustawy te zostałyby ogłoszone natychmiast. Po zakończeniu walki zaś wydano by szereg innych ważnych zarówno pod względem treści, jak i zasięgu oddziaływania ustaw i zarządzeń, także o zasadniczym znaczeniu, jak: reforma rolna, gruntowna reforma systemu oświaty, nacjonalizacja towarzystw elektryczności i telefonów, przy czym użytkownikom zwróciłoby się bezprawnie pobrane przez te towarzystwa nadmierne opłaty, zaś skarbowi państwa wszystkie sumy, które te towarzystwa wyłudziły z funduszów publicznych.
Wszystkie te ustawy, podobnie jak i inne, ściśle realizują w swej istocie dwa podstawowe artykuły naszej konstytucji. Pierwszy z nich zaleca zlikwidowanie własności obszarniczej. W związku z tym ustawa określałaby, jaka jest górna granica ilości ziemi, którą mogą posiadać poszczególne osoby lub też osoby prawne, w zależności od rodzaju gospodarstwa rolnego. Należałoby też podjąć kroki zmierzające do zwrócenia ziemi Kubańczykom. Drugi artykuł kategorycznie zaleca państwu wykorzystanie wszelkich środków, jakimi dysponuje, aby dać pracę wszystkim ludziom potrzebującym jej oraz zapewnić godziwą egzystencję każdemu pracownikowi fizycznemu i umysłowemu.
Żadna przeto ze wspomnianych wyżej dwóch ustaw nie może być określona jako niekonstytucyjna. Pierwszy rząd wyłoniony na mocy pierwszych wolnych wyborów musi podporządkować się tym ustawom nie tylko dlatego, że ma moralne zobowiązania wobec narodu, lecz również dlatego, że gdy naród osiąga to, czego głęboko pragnął od wielu pokoleń, nie ma na świecie takiej siły, która potrafiłaby mu jego zdobycze wydrzeć.
Problem ziemi, problem uprzemysłowienia, problem bezrobocia, problem mieszkaniowy, problemy oświaty i problem zdrowia publicznego - oto konkretnie sześć zagadnień, których rozwiązaniu przede wszystkim poświęcilibyśmy wszystkie nasze wysiłki. Równocześnie w myśl zasad demokracji przywrócilibyśmy wszystkie swobody obywatelskie.
Wywody te mogą się wydać chłodne i teoretyczne komuś, kto nie zna tragicznej wręcz sytuacji w tych sześciu dziedzinach. A trzeba tu jeszcze dodać niesłychanie upokarzający ucisk polityczny.
85 proc. drobnych rolników kubańskich płaci czynsz dzierżawny i żyje w stałej obawie przed wypędzeniem z ziemi, którą uprawia. Przeszło połowa najżyźniej-szych gruntów znajduje się w obcych rękach. Posiadłości amerykańskich United Fruit Company i West Indian Company w największej prowincji Oriente rozciągają się od północnego wybrzeża do południowego. 200 tysięcy rodzin chłopskich nie posiada ani skrawka ziemi, którą mogłyby uprawiać, by nakarmić swe głodne dzieci, podczas gdy około 300 tysięcy caballerias ziem uprawnych, należących do potężnych właścicieli, leży odłogiem.
Skoro Kuba jest krajem wybitnie rolniczym, skoro rolnicy stanowią znaczną część ludności, a miasta zależne są od wsi, skoro wieś zapoczątkowała naszą wojnę o niepodległość, a wielkość i pomyślność naszego narodu zależą od zdrowego i silnego chłopstwa, które by kochało swoją ziemię i umiało ją uprawiać, oraz od państwa, które opiekowałoby się i kierowało nim, to jakże może trwać nadal obecny stan rzeczy?
Jeśli nie liczyć niewielkiego przemysłu spożywczego, drzewnego i włókienniczego, Kuba jest nadal producentem surowców. Eksportujemy cukier, aby importować cukierki, eksportujemy skóry, aby importować obuwie, eksportujemy rudę żelaza, by importować pługi. Wszyscy zgodzą się z tym, że trzeba jak najszybciej uprzemysłowić kraj, że potrzebny jest nam przemysł hutniczy, papierniczy, chemiczny, że musimy ulepszyć metody hodowli bydła i uprawy rolnej, a także produkcję naszego przemysłu spożywczego, aby sprostać groźnej konkurencji europejskich serów, mleka skondensowanego, napojów orzeźwiających i oliwy, jak również północnoamerykańskiej konkurencji w produkcji konserw. Wszyscy zgodzimy się z tym, że potrzebne nam są statki handlowe, że turystyka powinna stać się dla nas potężnym źródłem dochodu. Ale posiadacze kapitału chcą, aby robotnicy pozostawali nadal w klaudyjskim jarzmie. Państwo zaś nie robi w tych dziedzinach nic, a uprzemysłowienie odłożono ad calendas Graecas.
Równie tragicznie przedstawiają się warunki mieszkaniowe. Na Kubie jest 200 tysięcy szałasów i lepianek. 400 tysięcy rodzin na wsi i w miastach żyje stłoczonych w barakach i kamienicach czynszowych, pozbawionych podstawowych urządzeń sanitarnych. 2200 tysięcy naszej ludności miejskiej wydaje na komorne od jednej piątej do jednej trzeciej swoich zarobków miesięcznych. 2800 tysięcy naszej ludności wiejskiej lub zamieszkałej w okolicach podmiejskich pozbawione jest elektryczności.
I tu wyłaniają się te same problemy. Kiedy państwo zamierza obniżyć czynsze, właściciele nieruchomości natychmiast grożą sparaliżowaniem budownictwa mieszkaniowego. Jeśli natomiast państwo nie ingeruje w ich poczynania, to budują oni jedynie tak długo, dopóki udaje im się osiągnąć wysokie czynsze, w przeciwnym razie bowiem nie położą ani jednej cegły, choćby nawet cała reszta ludności miała mieszkać pod gołym niebem. Tak samo postępują monopole elektryczne, które rozbudowują sieć elektryczną tylko wtedy, kiedy mogą otrzymać zadowalające zyski; poza tym nic więcej ich nie obchodzi, nawet gdyby ludzie do końca życia mieli mieszkać w ciemnościach. Państwo zaś nic nie robi, a ludność nadal nie ma ani mieszkań, ani elektryczności.
Nasz system oświaty znakomicie uzupełnia ten obraz. Czy na wsi, gdzie guajiro11 nie jest właścicielem uprawianej przez siebie ziemi, potrzebne są szkoły rolnicze? Czy w mieście, gdzie nie ma przemysłu, potrzebne są szkoły techniczne lub przemysłowe? Wszystko to mieści się w ramach tej samej absurdalnej logiki: jeśli nie ma jednej rzeczy, to nie może być i drugiej. W którymś z małych krajów europejskich istnieje ponad 200 szkół technicznych. Na Kubie natomiast jest zaledwie 6 takich szkół, a chłopcy, którzy je kończą, nie mogą znaleźć pracy. Do szkółek wiejskich uczęszcza zaledwie połowa dzieci w wieku szkolnym. Dzieci te są bose, półnagie, niedożywione. I bardzo często nauczyciel sam kupuje niezbędne pomoce szkolne. Czy w takich warunkach można budować silną ojczyznę? Tylko śmierć może wyzwolić z takiej nędzy! I w tym względzie państwo okazuje się wielce pomocne. 90 proc. dzieci wiejskich jest nękanych przez pasożyty, które przedostają się do ich organizmu za pośrednictwem bosych stóp. Opinia publiczna bywa wstrząśnięta wiadomością o porwaniu czy zamordowaniu małego dziecka, ale zachowuje zbrodniczą obojętność w obliczu masowego mordu tylu tysięcy dzieci, które umierają co roku w straszliwych cierpieniach wskutek braku pomocy. Ich niewinne oczy, w których czai się już śmierć, zdają się spoglądać w nieskończoność i prosić Boga, aby wybaczył dorosłym ich samolubstwo i powściągnął swój gniew. A w jaki sposób ojciec rodziny, który pracuje tylko cztery miesiące w roku, może kupić odzież i lekarstwa dla swych dzieci? Jego dzieci chorują na krzywicę, a kiedy osiągają trzydziesty rok życia, nie mają już ani jednego zdrowego zęba.
I chociaż chłop ten wysłucha 10 milionów przemówień politycznych, umrze w nędzy i oszukany. Dostać się do któregoś ze stale przepełnionych szpitali państwowych można tylko z polecenia jakiegoś wpływowego polityka, który w zamian za to zażąda od owego nieszczęśnika poparcia go w wyborach zarówno przez niego, jak i przez jego rodzinę, a wszystko po to, by na Kubie nadal nic się nie zmieniło albo też zmieniło się na gorsze.
W świetle tych faktów łatwo zrozumieć, dlaczego od maja do grudnia milion ludzi jest bez pracy. Licząca pięć i pół miliona ludności Kuba ma teraz więcej bezrobotnych niż Francja i Włochy, a każdy z tych krajów liczy przeszło 40 milionów ludności.
Kiedy sądzicie oskarżonego o kradzież, panowie sędziowie, to nie pytacie go, od jak dawna jest bez pracy, ile ma dzieci, przez ile dni w tygodniu jada, nie interesujecie się wcale warunkami bytowymi środowiska, w którym on żyje. Posyłacie go do więzienia, poświęciwszy mu niewiele czasu. Nie idą tam bogaci, którzy palą magazyny i sklepy, ażeby otrzymać odszkodowanie z tytułu ubezpieczenia. I chociaż często spalają się tam także i ludzie, to właściciele tych magazynów mają dość pieniędzy, by opłacić adwokatów i przekupić sędziów. Posyłacie do więzienia nieszczęśnika kradnącego z głodu, ale żaden z setek złodziei, którzy ukradli państwu miliony, nigdy nie spędził nawet jednej nocy za kratami. W noc sylwestrową spożywacie z nimi kolację w jakimś arystokratycznym lokalu i cieszą się oni waszym szacunkiem.
Kiedy na Kubie urzędnik staje się z dnia na dzień milionerem i wstępuje do bractwa bogatych, mógłby być przyjęty słowami owej opływającej w bogactwo osobistości z książki Balzaka, Tailiefera, który wzniósł taki oto toast na cześć młodzieńca dziedziczącego ogromną fortunę: "Panowie, wypijmy za potęgę złota! Pan Valentin, sześciokrotny milioner, wstąpił właśnie na tron. Jest królem, jest wszechmocny, stoi ponad wszystkim, jak to bywa z bogaczami. W rezultacie równość wobec prawa, którą zapewnia konstytucja, będzie dla niego mitem, nie będzie on podlegał prawu, lecz prawo jemu będzie podlegać. Dla milionerów nie istnieją sądy ani sankcje."
Przyszłość kraju i rozwiązanie dręczących go problemów nie może zależeć nadal od egoistycznych interesów tuzina finansistów ani też od kalkulowanych na zimno zysków, jakie osiągnie dziesięciu czy dwunastu magnatów, siedząc w swych wyposażonych w urządzenia klimatyzacyjne biurach. Kraj nie może nadal czekać na cud, modląc się na kolanach do kilku złotych cielców, podobnych biblijnemu, którego w napadzie świętego gniewu zniszczył prorok. Złote cielce nie są w stanie zdziałać żadnego cudu. Wszystkie problemy będą mogły być rozwiązane tylko wówczas, gdy walce o republikę poświęcimy się z taką energią, uczciwością i patriotyzmem, jakie cechowały naszych oswobodzicieli, gdy ją tworzyli.
Problemów tych nie rozwiążemy przy pomocy takich mężów stanu, jak Carlos Saladrigas, którego polityka polegała na zachowaniu status quo i wygłaszaniu frazesów w rodzaju: "nieograniczona swoboda działalności gospodarczej gwarancją dla zainwestowanych kapitałów" czy też "prawo podaży i popytu". Tacy ministrowie potrafią gawędzić beztrosko w luksusowej posiadłości przy Quinta Avenida tak długo, aż nie pozostanie nawet proch z kości tych nieszczęsnych, których bolączki domagają się natychmiastowego wyleczenia. W dzisiejszym świecie problemy społeczne nie rozwiążą się samoistnie.
Rząd rewolucyjny, mający za sobą poparcie i szacunek narodu, natychmiast po usunięciu skorumpowanych urzędników ze wszystkich instytucji przystąpiłby do uprzemysłowienia kraju, wykorzystując w tym celu kapitały Banku Narodowego, Banku Rolnego, Banku Przemysłowego oraz Banku Inwestycyjnego szacowane obecnie na około 1500 min dol. Całe to gigantyczne przedsięwzięcie zostałoby rozważone, zaplanowane, pokierowane i zrealizowane przez ludzi kompetentnych, będących poza podejrzeniami o jakiekolwiek machinacje polityczne.
Po nadaniu na własność 100 tysiącom drobnych rolników ziemi, którą obecnie dzierżawią, rząd rewolucyjny przystąpiłby natychmiast do definitywnego rozwiązania kwestii rolnej. Przede wszystkim zająłby się on ustaleniem, zgodnie z konstytucją, maksymalnego obszaru ziemi dla każdego typu gospodarstwa rolnego, wywłaszczeniem pozostałej części ziemi, odebraniem gruntów ukradzionych państwu, osuszeniem bagien i terenów podmokłych, założeniem wielkich szkółek nasiennych i zarezerwowaniem obszarów pod zalesienie. Następnie dokonałby on podziału ziemi pomiędzy rodziny chłopskie, przede wszystkim wielodzietne, utworzyłby spółdzielnie rolne, aby mogły one wspólnie korzystać z drogiego sprzętu technicznego oraz z pomocy fachowców w zakresie uprawy roli i hodowli bydła. Na koniec zapewniłby chłopom kredyty, sprzęt gospodarczy, opiekę i fachową pomoc.
Rząd rewolucyjny rozwiązałby problem mieszkaniowy poprzez obniżenie o połowę komornego, zwolnienie od wszelkich podatków domów zamieszkanych jedynie przez właścicieli, trzykrotne zwiększenie podatków od domów czynszowych, zburzenie ruder i wybudowanie nowoczesnych wielopiętrowych bloków oraz sfinansowanie budownictwa mieszkaniowego na całej wyspie w dotąd nie spotykanej skali. Jako kryterium przyjmie się zasadę, że tak jak na wsi ideałem dla każdej rodziny winno być posiadanie własnego kawałka ziemi, tak w mieście - domku lub mieszkania. Mamy dość cegieł i aż nadto rąk do pracy, aby wybudować przyzwoite mieszkanie dla każdej rodziny kubańskiej.
Ale jeśli nadal będziemy oczekiwać na cud złotego cielca, minie tysiąc lat, a problem pozostanie ten sam. Równocześnie istnieją dzisiaj większe niż kiedykolwiek możliwości doprowadzenia elektryczności do najdalszych zakątków wyspy, ponieważ realnym stało się zastosowanie energii jądrowej w tej gałęzi przemysłu, co ogromnie obniży koszty produkcji.
Po wprowadzeniu w życie tych trzech projektów reform zniknie automatycznie problem bezrobocia, a profilaktyka i walka z chorobami będą znacznie ułatwione.
Wreszcie, rząd rewolucyjny przystąpi do gruntownej reformy systemu oświaty, która uzupełni poprzednie projekty. A wszystko to ma na celu wychowanie pokoleń, których udziałem będzie życie w szczęśliwej ojczyźnie. Nie zapominajmy słów "Apostoła": "W Ameryce Łacińskiej popełnia się nader poważny błąd. Narody żyjące prawie wyłącznie z płodów rolnych kształci się jedynie z myślą o życiu w mieście, a nie przygotowuje się ich do życia na wsi". "Najszczęśliwszy naród jest ten, który swoje dzieci uczy samodzielnego myślenia i postępowania zgodnie ze swoimi uczuciami". "Naród oświecony zawsze będzie silny i wolny".
Duszą całej oświaty jest nauczyciel, a na Kubie nauczyciele są nędznie opłacani; mimo to człowiekiem, który najbardziej kocha swoje powołanie, jest nauczyciel kubański. Któż z nas nie poznał pierwszych liter w szkole państwowej? Czas najwyższy przestać dawać jałmużnę mężczyznom i kobietom, którym powierza się najświętszą misję w świecie dzisiejszym i przyszłym - misję oświaty.
Żaden nauczyciel nie powinien zarabiać mniej niż 200 pesos miesięcznie; jeśli chcemy, aby oddali się oni wyłącznie swojej wzniosłej misji, muszą być wolni od wszelkiego niedostatku i niewygód. Ponadto nauczyciele pracujący na wsi powinni korzystać z bezpłatnych przejazdów, a przynajmniej co pięć lat każdy z nich powinien otrzymać 6-miesięczny płatny urlop, aby mógł uzupełnić swoje wykształcenie na specjalnych kursach w kraju lub za granicą, dzięki czemu by poznał najnowsze kierunki pedagogiczne oraz ulepszył swoje programy i systemy nauczania.
Skąd weźmiemy na to wszystko pieniądze? Kiedy nie będzie się sprzeniewierzać funduszu państwowego, kiedy nie będzie sprzedajnych urzędników, przekupywanych przez wielkie towarzystwa przemysłowe, na czym cierpi skarb państwa, kiedy ogromne zasoby naszego kraju zostaną wykorzystane, kiedy przestanie się kupować czołgi, bombowce i działa dla państwa, które nie ma granic do obrony, tylko po to, aby walczyć przeciwko ludowi, a zamiast dać mu oświatę, zabijać go; kiedy tego wszystkiego nie będzie - będziemy mieli aż nadto pieniędzy.
Kuba z łatwością mogłaby wyżywić ludność trzy razy liczniejszą niż obecnie. Nie ma więc żadnego usprawiedliwienia dla tej nędzy, w jakiej żyje lud. Rynek powinien obfitować w towary. Każda spiżarnia domowa powinna być pełna. Wszyscy powinni pracować. Nie, to nie jest nieprawdopodobne. Nieprawdopodobne jest to, że ludzie kładą się spać głodni, podczas gdy ziemie leżą odłogiem. Nieprawdopodobne jest to, że dzieci umierają z braku opieki lekarskiej. A prawdopodobne jest to, że 30 proc. naszych chłopów nie umie się podpisać, a 99 proc. nie wie nic o historii Kuby.
Nieprawdopodobne jest to, że większość rodzin na wsi żyje obecnie w warunkach gorszych, niż żyli Indianie, kiedy Kolumb odkrył tę ziemię, "najpiękniejszą, jaką oczy ludzkie widziały".
Tym, którzy nazwą mnie marzycielem, odpowiem słowami Martiego: "Prawdziwy człowiek nie spogląda tam, gdzie łatwiej się żyje, ale tam, gdzie wzywa go obowiązek; człowiekiem praktycznym jest tylko ten, którego dzisiejsze marzenie stanie się jutro prawem, bo ten, kto ogarnia wzrokiem całokształt spraw świata i widzi, jak w tyglu stuleci narody wrzały, płonęły i wykrwawiały się, wie, że przyszłość wyłącznie jest tam, gdzie obowiązek".
Dopiero wówczas, gdy uświadomimy sobie, jak szczytne ideały przyświecały tym młodym ludziom, którzy polegli w Santiago, jesteśmy w stanie zdać sobie sprawę z ogromu ich bohaterstwa.
Jedynie brak dostatecznych środków materialnych udaremnił nasz niechybny sukces. Gdy reżym oznajmił żołnierzom, że Prio 12 dał nam milion dolarów, to uczynił to w celu wypaczenia najbardziej istotnego dla nich faktu, a mianowicie, iż nasz ruch nie miał żadnych powiązań z dawniejszymi politykami. Rząd usiłował nie dopuścić do świadomości żołnierzy, że reprezentujemy nowe pokolenie Kubańczyków, pokolenie, które w walce o swe ideały powstało przeciwko tyranii, a które w roku 1934, gdy Batista popełnił swą pierwszą zbrodnię 13, liczyło zaledwie siedem lat...
Fałszywa pogłoska o milionie pesos nie mogła być bardziej absurdalna. Jeżeli nie mając nawet dwudziestu tysięcy pesos, uzbroiliśmy 165 ludzi oraz zaatakowaliśmy jeden pułk i jeden szwadron, to mając milion pesos, moglibyśmy byli uzbroić osiem tysięcy ludzi, zaatakować pięćdziesiąt pułków i pięćdziesiąt szwadronów, a Ugalde Carrillo nie dowiedziałby się o tym aż do 26 lipca do godziny 5.15. Wiedzcie, że na każdego człowieka, który stanął do walki, przypadało dwudziestu doskonale wyszkolonych ludzi, którzy nie wzięli w niej udziału, bo nie było dla nich broni. Ludzie ci przemaszerowali ulicami Hawany, biorąc udział w manifestacji studenckiej z okazji obchodów setnej rocznicy urodzin Martiego. Dwustu ludzi więcej, którzy mogliby stanąć do walki, a ściślej: dwadzieścia granatów ręcznych w naszym uzbrojeniu, a zapewne zaoszczędzilibyśmy wysokiemu sądowi tylu kłopotów.
Politycy wydają miliony pesos w swoich kampaniach, by przekupić ludzi, a garstka Kubańczyków, którzy pragnęli ocalić honor ojczyzny, musiała z gołymi rękami stawiać czoło śmierci z powodu braku środków. Oto dlaczego do tej pory rządzą krajem nie ludzie szlachetni i pełni poświęcenia, lecz dzierży władzę półświatek politykierów, przestępcza mafia naszego życia publicznego.
Z większą niż kiedykolwiek dumą oświadczam, że byliśmy wierni naszym zasadom i że żaden wczorajszy polityk nie widział, żebyśmy pukali do jego drzwi, prosząc choćby o grosz. Nasze zasoby zostały zgromadzone dzięki poświęceniu, które nie ma precedensu. Tak było w przypadku pewnego młodzieńca o nazwisku Elpidio Sosa, który sprzedał swoje stanowisko pracy i przybył pewnego dnia do mnie z trzystoma pesos "dla sprawy". Tak postąpił Fernando Chenard, który sprzedał swój zakład fotograficzny, zapewniający mu utrzymanie. Również Pedro Marrero zapożyczył się na sumę odpowiadającą jego wielomiesięcznym zarobkom i trzeba było mu zakazać wyprzedaży mebli z własnego domu. Oscar Alcalde sprzedał swoje laboratorium produktów farmaceutycznych. Jesus Montanś przekazał pieniądze zaoszczędzone przez ponad pięć lat. Można byłoby wymienić jeszcze wielu innych, z których każdy zrezygnował z tego maleńkiego majątku, jaki posiadał.
Trzeba bardzo mocno kochać swą ojczyznę, żeby w ten sposób postąpić. Toteż pamięć o tym każe mi przejść bezpośrednio do najbardziej gorzkiego rozdziału niniejszej obrony: do przedstawienia ceny, jaką kazała im zapłacić tyrania za to, że pragnęli wyzwolić Kubę od ucisku i niesprawiedliwości.


Zmarli ukochani, którzyście pewnego dnia
Marzeniem byli ojczyzny mojej.
Rozsypcie, rozsypcie na moim czole
Proch waszych kości spopielałych!
Weźcie moje serce w dłonie!
Jęczcie w moich uszach!
Niechaj będzie każdy z tych jęków
Łzą jeszcze jednego tyrana!
Kroczcie wokół, stąpajcie, póki
Mój byt waszego ducha nie wchłonie.
I bijcie mi z grobów na trwogę
Bo na niewiele zda się zalewać łzami
Gdy w niewoli haniebnej żyję!


Jose Marti






Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Historia mnie uniewinni cześć 2
Historia mnie uniewinni cześć 6
Fidel Castro, Historia mnie uniewinni cześć 1
Historia mnie uniewinni cześć 7
Historia mnie uniewinni cześć 8
Historia mnie uniewinni cześć 3
Historia mnie uniewinni cześć 5
W obronie nasion historia jednego morderstwa Część 3
Czytam sobie Historie spod podłogi Część 2 Wyprawa Poziom 2 Bednarek Justyna
Czytam sobie Historie spod podłogi Część 1 Dom Poziom 1 Bednarek Justyna
Część 6 Cementy wiertnicze z historycznej perspektywy
Dydaktyka historii oraz historii i społeczeństwa – część II

więcej podobnych podstron