Czy człowiek jest leibnizowską monadą? Próba scharakteryzowania człowieka w wizji Leibniza.
Kinga Kuras
Wydział filozoficzny
Uniwersytet Papieski Jana Pawła II
Czy człowiek jest Leibnizowską monadą? Próba scharakteryzowania człowieka w wizji Lebniza.
„Monada, o której będziemy tutaj mówili, nie jest niczym innym, jak tylko substancją prostą, wchodzącą w skład rzeczy złożonych; prostą, tzn. pozbawioną części”1 – tym zdaniem Leibniz otwiera swoje dzieło zatytułowane „Monadologia” i jednocześnie definiuje kluczowe pojęcie, które będzie odtąd ciągle przewijać się w jego filozofii.
Czy człowiek jest leibnizowską monadą? Żeby odpowiedzieć na to pytanie, trzeba się bliżej przyjrzeć temu, co Leibniz określa monadą. Jak już zostało to powiedziane na wstępie, monady są substancjami prostymi, z których składają się rzeczy złożone, na kształt agregatu, czyli skupiska. Innymi słowy, każda rzecz złożona jest skupiskiem monad. Skoro monada jest substancją prostą, znaczy to też, że jest niepodzielna. Niepodzielność jej natomiast skutkuje tym, że nie jest ona rozciągła, czyli nie jest substancją cielesną. Skoro nie można jej rozłożyć na części, ponieważ ich nie posiada, nie podlega ona więc, w sposób naturalny, zagładzie. Z tego samego powodu nie może również powstać w sposób naturalny, gdyż nie można jej utworzyć z żadnych części. Wynika stąd, że może ona powstać jedynie przez stworzenie, bądź unicestwienie. Ukazując nam poszczególne jej cechy Leibniz prowadzi nas do konkluzji, że monada jest substancją duchową.
„Monady nie mają okien, przez które cokolwiek mogłoby do nich się dostać, czy też z nich się wydostać”2 – pisze Leibniz. Te hermetycznie zamknięte cząstki nie kontaktują się ze sobą w żaden sposób. Każda dla siebie jest własnym światem. Mają swoje określone właściwości, które nadają im niepowtarzalną wartość – każda monada jest inna od pozostałych i nie ma dwóch takich samych. We wnętrzu tej substancji prostej znajduje się pewna zasada wewnętrzna, wedle której monada ulega ustawicznym przemianom, jak wszelki stworzony byt. Zasada – ponieważ zmiany dokonują się wedle jakiegoś konkretnego schematu. Wewnętrzna – ponieważ geneza tych zmian znajduje się wyłącznie w środku każdej monady, która, jak należy pamiętać, jest zamknięta, a więc nic, co zewnętrzne nie ma na nią, ani na jej przemiany wpływu. Jest ona sama dla siebie źródłem czynności wewnętrznych, które powodują zmianę. Każdą z tych zmian w monadzie możemy nazwać postrzeżeniem, a przechodzenie od jednego postrzeżenia do innego – dążnością, czyli apetycją. Postrzeżeniami charakteryzują się monady mniej doskonałe. Bardziej doskonałe posiadają oprócz postrzeżeń, również apercepcję, czyli świadomość, która umożliwia im postrzeganie bardziej wyraźne i uzupełnione pamięcią. Takimi monadami nazywa Leibniz zwierzęta i ludzi. Aby dobitniej ukazać autonomiczność każdej z monad oraz ich samowystarczalność, przytoczę określenie, którego użył w stosunku do nich sam Leibniz – są to „bezcielesne automaty”. Nasuwa się pytanie, jak zatem wytłumaczyć zjawisko, że skoro żadna monada nie oddziałuje na inną, ale działa według własnego, zaprogramowanego planu, to dlaczego wydaje nam się, jakoby jedna miała wpływ na drugą. Ilustrując to pytanie obrazem dwóch zegarów, z których jeden „spóźnia się” sekundę w stosunku do drugiego, wydaje nam się, że istnieje związek między zegarami polegający na tym, że ten „spóźniający się” przesuwa wskazówkę sekundnika dopiero wtedy, gdy przesunie ją ten pierwszy zegar. W ten sposób powstaje złudzenie powiązania przyczynowo – skutkowego obu zegarów. Leibniz wyjaśnia, że mimo, iż na pierwszy rzut oka wydawać by się mogło, że jeden zegar oddziałuje na drugi, to tak naprawdę posiadają one dwa, odrębne mechanizmy, które zostały w ten określony sposób ustawione przez zegarmistrza i działają niezależnie od siebie. Podobnie monady. Choć wydaje nam się, że łączą je wzajemne relacje, to nie są one skutkiem oddziaływań monad na siebie, ale uprzedniego ich ustawienia, jak zegarów na początku rzeczy. Tym kimś, który w pewien sposób „ustawił” monady jest Bóg. „Gdyż – skoro stworzona monada nie może wywierać fizycznego wpływu na wnętrze innej monady – tylko w ten sposób może jedna zależeć od drugiej”3 – odpowiada na to pytanie o zależność monad od siebie Leibniz przedstawiając teorię harmonii przedustawnej.
Warto się zastanowić nad pytaniem: skoro substancja prosta – monada jest substancją duchową – a więc duchowe są również byty, które tworzy – jak to się dzieje, że widzimy rzeczy rozciągłe, ich kształty, wielkość, ruch? Mianowicie, cielesność jest dla Leibniza tą postacią, w jakiej jedna monada ukazuje się drugiej monadzie. „Dusza zmienia ciało tylko z wolna i stopniowo (…).”4. Myślę, że chodzi tu nie o to, że dusza przechodzi z jednego ciała do innego, bo w tym samym miejscu Leibniz pisze, że nie ma wędrówki dusz, ani dusza nie może znaleźć się poza ciałem, ale o to, że dusza jest czynnikiem zmieniającym ciało. Ciało stopniowo zmienia się za przyczyną duszy. A właściwie to tylko nam się wydaje, że dusza wpływa na ciało, bo Leibniz pisze, że: „ciała działają, jak gdyby nie było dusz, oraz że dusze działają, jak gdyby nie było ciał, jak wreszcie jedne i drugie działają, jak gdyby wywierały nawzajem wpływ na siebie.”5 Ciała są zjawiskami, ale nie są złudami, są to zjawiska „prawdziwe”. Ciała są wobec substancji tym, czym odbicia ciał w zwierciadłach wobec tych ciał. Substancja sama przez się nie jest ciałem, ale dla innym substancjom jawi się jako ciało. Własności zmysłowe są względne, zależne od punktu widzenia, nie mogą więc być własnościami samego bytu6. Mało tego, każda z monad jest „wiecznym i żywym odbiciem wszechświata7.” Wszechświat jest jakby miastem, które oglądane z różnych perspektyw wydaje się inne, a jednak jest to samo. Każda monada stanowi jakby inną perspektywę. Gdy odbija cały wszechświat, a sama jest zwierciadłem, powstaje nam obraz, z pominięciem tej monady odbijającej. Prowadząc podobne rozważania, dla każdej z monad otrzymamy wiele różnych przedstawień tego samego świata. Dochodzimy do konkluzji, że jest nieskończenie wiele monad, ale jeden wszechświat.
Cóż zatem, czy człowiek jest monadą? Żeby się o tym przekonać, należy rozpatrzyć obie możliwości, tzn. że jest i że nie jest. Tak jak to wcześniej zostało powiedziane, każda monada jest inna i nie można znaleźć dwóch takich samych. Czyż nie podobnie jest z ludźmi? Nawet bliźniacy jednojajowi nie są identyczni, choć mają ten sam materiał genetyczny. Dlaczego zatem są różni, skoro powstali z tego samego? To świadczyłoby o tym, że człowiek, jeśli jest monadą, nie jest monadą bez okien. Bo czyż nie jest tak, że na monady Leibniza nie oddziałuje nic z zewnątrz, a jedynie to, co pochodzi z wnętrzna nich samych? Jak więc wytłumaczyć fakt, że bliźniacy wewnętrznie (mam znów na myśli DNA) są tacy sami, a psychicznie i zewnętrznie często różnią się od siebie? To właśnie czynniki zewnętrzne modyfikują i wpływają na zmiany, jakie zachodzą w ich organizmach. Zazwyczaj są to inne wydarzenia, przeżycia, relacje. W trakcie całego życia człowiek zbiera różne doświadczenia, które chce tego, czy nie kształtują jego osobowość, wpływają na różne sfery psychiki, tej świadomej i nieświadomej. Gdy patrzymy na człowieka, nie możemy pominąć całej jego historii życia, musimy uwzględnić przeróżne sytuacje, w których został postawiony. Gdy go oceniamy, patrzymy nie tylko na to, co zrobił, ale również zastanawiamy się, dlaczego to uczynił. Szukamy powodu, dla którego postąpił tak, a nie inaczej. W tym szukaniu dostrzegamy również czynniki zewnętrzne, które mogły wpłynąć na podejmowaną decyzję, popełniany czyn. To nie tyczy się monad. One „wiedzą, co mają robić” i „robią to” niezależnie od czynników zewnętrznych, ale według swojej zasady wewnętrznej. Chociaż na monady nie działa nic z zewnątrz, to nie możemy powiedzieć, żeby z wnętrza człowieka nic nie wypływało. Wręcz przeciwnie, ludzie, podobnie, jak i monady kierują się, każdy własną zasadą wewnętrzną. Różnica polega na tym, że ta zasada może ulegać modyfikacjom, zależnie od czynników zewnętrznych, wpływających na człowieka.
Czytając leibnizowską Monadologię odniosłam wrażenie, jakby monady kierowały się zasadami ustalonymi wprzódy przez Boga. Zostały „nakręcone” jak zegary i „chodzą” zgodnie z tym, jak je „nakręcił” Stwórca. Są tylko mechanizmami, automatami8. Taki pogląd na monady wprowadzałby pewien determinizm w ich działaniu. Jestem jednak zdania, że człowiek posiada wolną wolę i nie podlega konieczności9.
Monady ustawicznie podlegają zmianom, ciągle przechodzą od jednych postrzeżeń, do innych. Siłą, która napędza te zmiany, jest dążność i to dążność do konkretnego celu – do doskonałości. Nie każda monada osiąga doskonałość, ale każda do niej zmierza. Wydaje się, że to dotyczy również ludzi. Zastanawiające jest tylko to, że jednak nie wszystkich. Dlaczego tak się dzieje? Może część sprzeciwia się własnej dążności, gdyż ma wolną wolę?
Zostało wcześniej powiedziane, że monada jest zwierciadłem, w którym odbija się wszechświat. Gdybyśmy zbadali dokładnie wybraną ludzką komórkę, prawdopodobnie moglibyśmy powiedzieć wiele rzeczy na temat całego organizmu. Każda zmiana w ustroju człowieka odbija się na poszczególnej komórce. Czasem jest to odbicie odwracalne, jak stopy na piasku, zmywane przez morze, a czasem trwałe piętno, jak blizna na skórze po przyłożeniu gorącego żelaza. Kiedy zbadamy krew osobie nietrzeźwej, wiemy, że jest w stanie upojenia alkoholowego. Nie musimy widzieć całego człowieka, wystarczy, że mamy jego próbkę krwi. Inny przykład: nić DNA. Znając sekwencję nukleotydów w kodzie genetycznym człowieka, możemy określić wiele jego cech. Wykorzystuje się to w diagnostyce chorób genetycznych, choćby choroby Huntingtona i nowotworów uwarunkowanych genetycznie.
Monady to substancje duchowe. Co więc z naszą, ludzką cielesnością? Czy jest ona tylko zjawiskiem? „Ubiorem”, który wkłada na siebie monada, by ukazać się innej monadzie? Przypomniała mi się tu opowieść o czapce niewidce. Czapka niewidka, jak wiadomo jest niewidzialna i każdy, kto ją ubierze, staje się również niewidzialny. Mam wrażenie, jakby z monadą było odwrotnie. Jest niewidzialna i ubiera się w czapkę-widkę, aby inna monada mogła ją zobaczyć. Jeśliby pójść za Kartezjuszem i poddać w wątpliwość władze zmysłowe, to można by przyjąć, że człowiek jest monadą. Nie można jednak się zgodzić na to, że człowiek jest monadą bez okien. Już wcześniej zostało wspomniane, że różne czynniki zewnętrze wpływają na jego egzystencję, ale trzeba podkreślić jeszcze rolę dialogu, jaki rozgrywa się między ludźmi. Dopóki moje myśli pozostają w mojej głowie, jestem zamkniętą monadą, ale w momencie, kiedy wyrażam je na głos, dzielę się nimi z innym człowiekiem, inną monadą, otwieram okna. Słowa są jakby mostem, po którym moje myśli docierają do innej osoby.
Stanął przede mną człowiek i zadał pytanie. – pisze Tischner – Czy odpowiem pytającemu? (…) Związek między pytaniem a odpowiedzią nie jest związkiem przyczynowym. W jakimś sensie miał rację Gottfried Leibniz, gdy mówił, że monady nie mają okien. Jeśli dam odpowiedź, to tylko dlatego, iż sam zechcę. Niemniej jednak zechcę.”10
I to chcenie jest jak podmuch wiatru otwierający okiennice. Wiadomo jednak, że jest taka część w egzystencji człowieka, która jest przestrzenią zamkniętą dla innych ludzi. Ta przestrzeń nosi nazwę cierpienia i umierania. Nikt poza tą jedną osobą, która jest na jej terenie, nie może tam wkroczyć. Jest ona niedostępna pozostałym śmiertelnikom. Bynajmniej nie dlatego, że nikt inny nie chce tam wejść, ale dlatego właśnie, że jest zamknięta. Nie ma okien ani drzwi. Człowiek najbardziej doświadcza samotności w bólu.
Między mną a tobą jest przepaść. Jesteśmy monadami bez okien. Ani to, co dzieje się w tobie, nie jest skutkiem moich działań, ani to, co dzieje się we mnie, nie jest skutkiem twoich działań. Nie wiążą nas ze sobą żadne związki przyczynowe. Nie ma też związku logicznego między tym, co sobie myślimy. Nasze doświadczenia są różne. Każdy z nas odbiera świat po swojemu. Nie wiem nawet, czy to, co ty nazywasz kolorem żółtym, wygląda tak samo jak to, co ja określam tym słowem. Metafora monady bez okien wcale nie jest przesadą. A jednak zadajesz mi pytanie i ja na nie odpowiadam. To zdumiewające Ze zdumienia wobec tego faktu rodzi się wielka filozofia – filozofia rozmowy.11
Język, mowa. Czy gdybyśmy nie używali słów, czy wtedy bylibyśmy zamkniętymi monadami? Wszystko wskazuje na to, że nie, albowiem słowa stanowią tylko siedem procent przekazu, reszta to mowa pozawerbalna (ton głosu, mimika twarzy, postawa, ruchy rąk)12. Jak wielką człowiek posiada potrzebę porozumienia, dialogu z drugim człowiekiem. Tak wielką, że w korze mózgu reprezentacja ruchowa dla mięśni mimicznych i mięśni krtani, stanowi jedną trzecią obszaru ruchowego dla całego ciała13. Gdy człowiek traci możliwość porozumiewania się za pomocą języka, jak na przykład w zespole zamknięcia (ang. locked-in syndrome) posługuje się choćby mrugającą powieką14. Gdyby człowiek był monadą bez okien, nie potrzebowałby kontaktu z drugim człowiekiem. Wydaje się, że jest monadą bez okien, ale tylko w pewnym sensie. Potrzebuje wyraźnych granic własnego „ja”, aby nie popaść w chorobę psychiczną. Zatarcie granic własnej osoby jest przyczyną między innymi schizofrenii.15
Wzajemność – oto chyba kluczowe słowo otwierające monady. Wzajemność jednak sięga tylko do pewnego stopnia. Są obszary, których nie jest w stanie przekroczyć. Te obszary to indywiduum każdego człowieka. Indywiduum jedyne i niepowtarzalne. Jednostka, która kieruje się własną zasadą wewnętrzną. Czy nie tak Leibniz opisuje monadę? Właściwie można powiedzieć, że człowiek jest leibnizowską monadą, ale która otwiera się na drugiego człowieka.
Bibliografia:
G. W. Leibniz, Wyznanie wiary filozofa…, przeł. S. Cichowicz PWN, Warszawa 1969.
W. Tatarkiewicz, Historia filozofii, PWN, Warszawa 1981.
Ks. Józef Tischner, Filozofia dramatu, Znak, Kraków 2006.
A. Bochenek, M. Reichert, Anatomia człowieka, Wydawnictwo Lekarskie PZWL, Warszawa, wyd. IV, t. IV.
<http://mediweb.pl/psyche/wyswietl_vad.php?id=640>
< http://pl.wikipedia.org/wiki/Jean-Dominique_Bauby>
<http://www.antidotum.wodzislaw.pl/Nr11/Ze%20swiata.htm>
1 W. G. Leibniz, „Zasady filozofii, czyli monadologia”, [w:] G. W. Leibniz Wyznanie wiary filozofa…, przeł. S. Cichowicz PWN, Warszawa 1969, s. 297, § 1.
2 Tamże, s. 298, § 7.
3 W. G. Leibniz, „Zasady filozofii, czyli monadologia”, [w:] G. W. Leibniz Wyznanie wiary filozofa…, przeł. S. Cichowicz PWN, Warszawa 1969, s.301, §57.
4 Tamże, s. 312, § 72.
5 W. G. Leibniz, „Zasady filozofii, czyli monadologia”, [w:] G. W. Leibniz Wyznanie wiary filozofa…, przeł. S. Cichowicz PWN, Warszawa 1969, s. 314, § 81.
6 W. Tatarkiewicz, Historia filozofii, PWN, Warszawa 1981, s.79
7 W. G. Leibniz, „Zasady filozofii, czyli monadologia”, [w:] G. W. Leibniz Wyznanie wiary filozofa…, przeł. S. Cichowicz PWN, Warszawa 1969, s. 308, § 56.
8 W. G. Leibniz, „Zasady filozofii, czyli monadologia”, [w:] G. W. Leibniz Wyznanie wiary filozofa…, przeł. S. Cichowicz PWN, Warszawa 1969, s. 30, § 18.
9 Nie będę tu szerzej rozwijać poglądu Leibniza na determinizm i wolną wolę, ponieważ jest to zawiły problem u tego filozofa i wykracza poza ramy tej pracy.
10 Ks. Józef Tischner „Odpowiedź na pytanie, czyli wzajemność”, [w:] Filozofia dramatu, Znak, Kraków 2006, s. 47
11 Ks. Józef Tischner „Odpowiedź na pytanie, czyli wzajemność”, [w:] Filozofia dramatu, Znak, Kraków 2006, s. 77
12 Monika Rzeczkowska, Krótki przewodnik po komunikacji niewerbalnej, 19.01.2010, <http://mediweb.pl/psyche/wyswietl_vad.php?id=640>
13 A. Bochenek, M. Reichert, „Lokalizacja czynnościowa w korze mózgu”, [w:] Anatomia człowieka, Wydawnictwo Lekarskie PZWL, Warszawa, wyd. IV, t. IV, s. 336
14 Jean-Dominique Bauby (ur. 23 kwietnia 1952, zm. 9 marca 1997) - francuski dziennikarz, redaktor ELLE (1991-1995). W 1995 roku zapadł na tzw. syndrom zamknięcia (locked-in syndrom), w wyniku czego został zupełnie sparaliżowany. Mógł jedynie niewiele poruszać głową, chrząkać i mrugać lewym okiem (prawe zostało mu zaszyte z powodu wysokiego prawdopodobieństwa zapalenia spojówki). Pozostając w tym stanie napisał książkę Skafander i motyl (fr. Le scaphandre et le papillon). Pomagająca mu kobieta, wysłana z wydawnictwa, z którym podpisał kontrakt (jeszcze przed chorobą) recytowała specjalnie ułożony alfabet (litery są w nim w kolejności najczęściej używanych w słowach do tych najrzadziej używanych), a on mrugał okiem, kiedy wypowiedziała żądaną literę, po czym rozpoczynała alfabet od nowa. W ten sposób, litera po literze, stworzył całą książkę, zmarł 10 dni po jej ukazaniu. Na jej podstawie powstał film w reżyserii Juliana Schnabela pod tytułem (Motyl i skafander). Źródło: Jean-Dominique Bauby, 18.01.2010, < http://pl.wikipedia.org/wiki/Jean-Dominique_Bauby>
15 Alina Sirdak, Schizofrenia, 18.01.2010, <http://www.antidotum.wodzislaw.pl/Nr11/Ze%20swiata.htm>