Stanisław
Wokulski po wysadzeniu ruin zasławskiego zamku wyjeżdża do Paryża.
Postanawia tam powrócić do swych zainteresowań chemicznych i
eksperymentów. Oddaje się całą duszą pracy nad wynalezieniem
metalu lżejszego od powietrza. Poświęca całe dnie i noce, nie je,
prawie nie śpi, robi wszystko, aby tylko nie myśleć o pannie
Izabeli. Niestety. Przy każdej wykonanej kombinacji myśli sobie:
-
Każda próba przybliża mnie do wynalezienia metalu lżejszego od
powietrza. Kiedy się już to stanie, będę sławny! Będę wielki!
Będę jeszcze bogatszy! Wtedy na pewno panna Iza zgodzi się wyjść
za mnie. Wszystko to robię dla Niej. Tylko dla Niej . Moja miłość
ku niej nie zna granic !
I
tak oto, samotnie i w zapomnieniu upływały Wokulskiemu miesiące.
Nie wiedział biedaczek, co się wokół niego dzieje. Dla niego czas
stanął w miejscu.
I
to było jego zgubą.
Otóż,
kiedy nasz bohater alienuje się, wciąż marząc o Izabeli, owa dama
przybywa do Paryża.
Jego
ukochana, cud-kobieta, wręcz bogini nie traci jednak czasu. Podczas
dwuletniego pobytu w tym mieście zdobywa sobie miano
najpiękniejszej, a zarazem najdroższej kurtyzany. Przyzwyczajona do
luksusów i przepychu, po śmierci ojca nie potrafiła żyć
skromnie.
Kiedy
Wokulski dowiaduje się o tym przez przypadek, wpada w furię.
Najpierw nie chce wierzyć. Kiedy jednak informacje okazują się
prawdziwe, działa pod wpływem impulsu...
Udaje
się do gabinetu profesora Geiste’a, wchodzi, powoli zamyka za sobą
drzwi. Na ustach maluje mu się delikatny grymas bólu. Podchodzi do
fotela profesora i siada. Powoli wyciąga nóż i ... bawi się nim.
W ciągu chwili jego twarz zmienia się nie do poznania. Jest cały
czerwony, gniew w nim aż kipi. Widać, że jedno słowo profesora
przepełni czarę goryczy. Wystarczyło niewinne „Słucham Cię,
przyjacielu”, a Wokulski z nabytą sobie precyzją rzuca nożem w
samo serce Geise’a. Śmierć następuje w ciągu kilku sekund.
A
wszystko tylko dlatego, że ów uczony i wynalazca przyniósł mu te
niefortunne wiadomości.
Nie
zastanawiając się długo nad tym, co uczynił, wbija sobie w ramię
strzykawkę z cyjankiem potasu... Na Śmierć – jego jedyne
wybawienie – nie musi długo czekać. Z początku odczuwa ból
głowy, który z każdą chwilą nasila się. Potem przychodzą
nudności i duszności... Każda sekunda zbliża go do rozstania się
z tym, jakże przez niego znienawidzonym światem. Nie może utrzymać
równowagi... I w końcu ! Czuje, że TA chwila nadejdzie już
niebawem. Dostaje drgawek oraz odczuwa silny ból w okolicy serca...
Serce, ten niewdzięczny sługa, sprawca wszystkich jego nieszczęść
chce się wydostać z piersi, chce żyć własnym życiem !
I
już po wszystkim.
Tym
razem nikt mu nie przeszkodził. Nikt go nie chciał uratować.
Po
prostu przestał oddychać.
O
czym myślał w ostatniej chwili życia – tego nikt nie wie.