Soldat inconnu (Wiatraki 1925)
Byłem
zwyczajnym żołnierzem.
Niepotrzebne nikomu nazwisko.
Trup,
ziemi wydarty, leżę
przygnieciony ulica paryską.
Rzucili
na mnie sztandary,
by nie widzieć śladu od kuli.
Nakryli
pierś tortuarem,
twardym kamieniem ulic.
Batalionami
ciężko
maszerowali przez piersi,
deptali krzycząc:
"Zwycięstwo!",
przechodzili i dziwili się
śmierci...
Słuchajcie, nikt nie zwyciężył!
Zatrzymajcie
się w marszu! stańcie!
Zdejmijcie mi z piersi ciężar:
Łuk
Triumfalny i Francję!
Ja nie jestem więcej jej synem
-
ona krwi, ona męki pragnie.
Przeciw niej stanę z
karabinem,
w serce jej wepchnę bagnet!
Podepczcie
to serce zimne,
na wiatry rozrzućcie kości -
zaprowadzę
was do Francji innej,
do ojczyzny zwycięskiej miłości!
Wiersz Soldat
inconnu ma także
inny, bardziej swojsko brzmiący tytuł: Żołnierz
nieznany. Poeta
nadał mu francuski tytuł, ponieważ liryk traktuje o
walce w ojczyźnie Rimbauda oraz Hugo,
o śmierci żołnierza poległego na jednej z francuskich ulic.
Zaczerpnął tytułową nazwę z napisu wyrytego 11 listopada
1920 roku na Grobie
Nieznanego Żołnierza w Paryżu
pod Łukiem Triumfalnym na Placu Gwiazdy (obecnie Palcu de
Gaulle'a). Wiersz jest efektem wojennych
doświadczeń
Broniewskiego, który podejmuje w nim tematykę batalistyczną i
tworzy kolejną odmianę motywu anonimowego bojownika, oddającego
życie w walce o ojczyznę, samotnego
bojownika walczącego o niepodległość ojczyzny i dobro ogółu.
Tak jak Ballady i
romanse są
przykładem pomnika wystawionego zamordowanym podczas II wojny
światowej Żydom, tak Soldat
inconnu jest
ukłonem, hołdem i wyrazem szacunku w stronę wszystkich
bezimiennych bohaterów, walczących i oddających życie podczas
największego i najbardziej krwawego konfliktu zbrojnego na świecie.
O tematyce wiersza Władysława Broniewskiego świadczy już tytuł.
Liryk traktuje o losie żołnierza będącego realizacją motywu
anonimowego bojownika, który umiera w walce. Jego śmierć nie jest
nawet zauważona, nikt nie mówi o odejściu wojownika, który swoją
śmiercią powiększa jedynie rosnące stale statystyki umieralności
podczas wojny, listy pełne niezidentyfikowanych ofiar. Żołnierz
uważa, że w czasie walki jego współtowarzysze nie byli
postrzegani jako jednostki. Niepotrzebne
nikomu nazwisko –
te słowa świadczą o braku indywidualizowania walczącej masy.
Podczas wojny żołnierze mieli dołożyć wszelkich starań, by
pokonać wroga. To było ich jedyne zadanie, na tym kończyło się
ich znaczenie dla wyższych rangą czy urzędników. Podmiot
liryczny nie ma jednak
żalu za
przedmiotowość traktowania. Zdaje sobie sprawę, że rzeczywistość
wojenna wymaga stworzenia nowych norm, przyzwyczajenia się do
odmiennego traktowania. Nawet jeśli przed 1 września 1939 roku
nigdy nie pozwoliłby sobie na pomijanie jego zasług i rzetelnego
udziału w czymkolwiek, tak po tej dacie jest gotów powiększyć
grono bezimiennego walczącego narodu. Jedynym powodem sprzeciwu
żołnierza jest kwestia zachowania
jego towarzyszy.
Podmiot uświadamia adresatowi, że wielu walczących zgłaszało
się do udziału w poszczególnych bitwach tylko po to, by poczuć,
jak to jest kogoś zabić. Nie zastanawiają się nad moralnymi i
etycznymi konsekwencjami swoich czynów. Cechuje ich bezmyślność
i brak refleksji. Zamiast zastanowić
się nad swoim
postępowaniem, żołnierze woleli nie patrzeć na zwłoki kolegi,
zamiast pomyśleć o mijającym życiu i prawdopodobieństwie
śmierci, oni przechodzili i dziwili się jej. W czwartej zwrotce
następuje wyraźna zmiana postawy podmiotu lirycznego. Mimo iż
nadal dyskutuje z żołnierzami niezastanawiającymi się nad
moralno-etyczną konsekwencją swoich kroków w czasie wojny, to
jednak zdarza mu się kategorycznie zawołać, by
zaniechali walki i pozwolili poprowadzić się przez życie miłości,
a nie – jak do tej pory – nienawiści i żądzy zabijania.
Odpowiedzialność,
jaką czuje podmiot liryczna, jest tak duża, że nie wstydzi się
poprosić o pomoc zdjęcia jej ciężaru z piersi. Czasem zdarza mu
się nawet oskarżyć ojczyznę o to, iż pragnie krwi oraz męki.
Wyrzekając się jej (Ja
nie jestem więcej jej synem -),
ostrzega, że stanie naprzeciwko niej z karabinem i wepchnie
jej bagnet prosto w zimne serce.
Ostatni dwuwers świadczy o tym, że żołnierz marzy o Francji
innej o (…)
ojczyźnie zwycięskiej miłości.
Broniewski stworzył go w oparciu o ramy liryki
bezpośredniej,
posługując się formą literackiego apelu.
Podmiotem lirycznym jest żołnierz, opowiadający swoje losy,
przeżycia i przemyślenia adresatowi, czyli swoim towarzyszom
broni. Czyni to w
czasie przeszłym (na przykład rozpoczynający utwór czasownik
byłem)
w sposób niezwykły, ponieważ z perspektywy osoby zmarłej.
Używając środków poetyckiego wyrazu, mówi. Elipsa
i metafora zwracają
jeszcze większą uwagę na położenie żołnierza, który leży
martwy na nieznanej ulicy, podkreślają unoszącą się w wierszu
świadomość nieodwracalności
śmierci i bezsilności
człowieka wobec druzgocącej potęgi wojny. Dalej wyznaje jeszcze.
Jego śmierć „kuła
w oczy” przechodzących
obok. Przykryto więc ciało sztandarem oraz – w przenośni –
trotuarem ulic. Martwy żołnierz leżał zapomniany,
niezidentyfikowany, samotny. Mimo iż obok przechodzili jego
niedawni współbracia w niedoli, woleli odwrócić głowy i nie
myśleć o śmierci, by łatwiej było im ją przyjąć lub
marginalizować jej rychłe nadejście. Swoista droga
ku zapomnieniu, tak
dokładnie i plastycznie przedstawiona przez Broniewskiego, jest tu
ukazana dzięki metaforze. Przez pryzmat przenośni czytelnik
zaczyna rozumieć, jaki los spotykał żołnierzy, którzy umierali
na wojnie. Najpierw ich zwłoki przykrywano sztandarami, potem
grzebano pod kamienną powierzchnią chodników, by w ostateczności
zapomnieć o śmierci teraz już bezimiennego kolegi i
przemaszerować
batalionami (…)
ciężko przez piersi.
Utwór składa się z sześciu
czterowersowych strof.
Występują w nim rymy ABAB. Zdania są krótkie, urywane. Ich
emocjonalność, żywiołowość oraz uczuciowość i poczucie
nieodwracalności śmierci jest podkreślona licznymi wykrzyknikami,
które pojawiają się w czwartej zwrotce, będącej punktem
kulminacyjnym liryku, momentem największego skupienia uwagi
czytelnika, którego magnetyzuje prośba lub rozkaz martwego
podmiotu lirycznego. Od tej zwrotki wiersz dzieli się na dwie
części: mimo iż podmiot liryczny nadal dyskutuje
z żołnierzami nie zastanawiającymi się nad moralno-etyczną
konsekwencją swoich kroków w czasie wojny, to jednak zdarza mu się
kategorycznie zawołać, by zaniechali walki i pozwolili poprowadzić
się przez życie miłości, a nie – jak do tej pory –
nienawiści i żądzy zabijania. Uwagę zwraca zabieg personifikacji
Francji. Zostaje
przedstawiona jako ciężar, który trzeba zdjąć z piersi
żołnierza. Choć z jednej strony została pokazana jako żądna
krwi, ofiar i poświęceń (ona krwi, ona męki pragnie), to z
drugiej jest ukochaną ojczyzną podmiotu lirycznego, w której –
jeśli spełnią się jego marzenia – będzie królowała
zwycięska miłość.
Innymi środkami poetyckiego obrazowania
są między innymi.
Poezja (Dymy nad miastem 1926)
Ty
przychodzisz jak noc majowa,
biała noc, uśpiona w jaśminie,
i
jaśminem pachną twoje słowa,
i księżycem sen srebrny
płynie,
płyniesz cicha przez noce bezsenne
- cichą
nocą tak liście szeleszczą-
szepcesz sny, szepcesz słowa
tajemne,
w słowach cichych skąpana jak w deszczu...
To
za mało! Za mało! Za mało!
Twoje słowa tumanią i
kłamią!
Piersiom żywych daj oddech zapału,
wiew
szeroki i skrzydła do ramion!
Nam te słowa ciche nie
starczą.
Marne słowa. I błahe. I zimne.
Ty masz werbel
nam zagrać do marszu!
Smagać słowem! Bić pieśnią! Wznieść
hymnem!
Jest gdzieś radość ludzka, zwyczajna,
jest
gdzieś jasne i piękne życie.-
Powszedniego chleba słów daj
nam
i stań przy nas, i rozkaz-bić się!
Niepotrzebne
nam białe westalki,
noc nie zdławi świętego ognia-
bądź
jak sztandar rozwiany wśród walki,
bądź jak w wichrze
wzniesiona pochodnią!
Odmień,
odmień nam słowa na wargach,
naucz śpiewać płomienniej i
prościej,
niech nas miłość ogromna potarga.
Więcej
bólu i więcej radości!
Jeśli w pięści potrzebna ci
harfa,
jeśli harfa ma zakląć pioruny,
rozkaż żyły na
struny wyszarpać
i naciągać, i trącać jak struny.
Trzeba
pieśnią bić aż do śmierci,
trzeba głuszyć w ciemnościach
syk węży.
Jest gdzieś życie piękniejsze od nędzy.
I
jest miłość. I ona zwycięży.
Wtenczas daj nam,
poezjo, najprostsze
ze słów prostych i z cichych-
najcichsze,
a umarłych w wieczności rozpostrzyj
jak
chorągwie podarte na wichrze.
Przyjacielu los nas poróżnił (Troska i pieśń 1932)
Nic ludzkiego nie jest mi obce,
Ból i radość rozdaję wszystkim,
Człowiek pieśni mojej surowcem,
Pieśni pełnej krwi, a nie mistyki.
Przyjacielu, czemuś nie pojął,
Skąd krew pieśni i moc jej czerpię? –
Jeśli wierszem staję do boju,
Wierszem kocham i wierszem cierpię.
Nie pozwolę nikomu dotknąć
Harfy mej – ze stu żył – stustrunnej,
Będę niósł ją - groźną, samotną –
Choćby była cięższa od trumny.
Moja pieśń mnie zdradzić nie może,
Ona trwogi ni klęski nie zna....
Broniewski był wiernym dziedzicem niepodległościowych i społecznych tradycji romantyzmu. Przekonany, że życie jest nieustannym bojowaniem, uważał, że poezja powinna być raczej czynem niż pięknem, że poeta jest duchowym przewodnikiem narodu, choć w życiu osobistym przeżywa wiele niepokojów i rozterek. Zbiorowi Troska i pieśń patronują dwaj bohaterowie – Ludwik Waryński i Jean Arthur Rimbaud. Pierwszy z nich, działacz socjalistyczny, zmarły w więzieniu, ustylizowany jest na romantycznego działacza spiskowca. Wytrwale organizujący strajki, rozpowszechniający ulotki, umierając nie żałuje niczego. Gotów w każdej chwili powrócić do swej działalności. Ostatnia strofa zdaje się powtarzać zaczerpnięte z Mickiewicza przekonanie: pieśń ujdzie cało. Ofiara życia nie pójdzie na marne. Żywa będzie wśród potomnych i zawarta w strofach poezji-czynu nadal będzie kształtować ducha walki i oporu. Duch – wieczny rewolucjonista, jak to ujął Juliusz Słowacki, jeszcze jeden z mistrzów Broniewskiego, nigdy nie zaprzestanie swojej pracy.
Bagnet na broń (Krzyk ostateczny 1938)
Bagnet na broń
Bagnet
na broń
Kiedy przyjdą podpalić dom,
ten, w którym
mieszkasz - Polskę,
kiedy rzucą przed siebie grom
kiedy
runą żelaznym wojskiem
i pod drzwiami staną, i nocą
kolbami w drzwi załomocą -
ty, ze snu podnosząc
skroń,
stań u drzwi.
Bagnet na broń!
Trzeba
krwi!
Są w ojczyźnie rachunki krzywd,
obca dłoń
ich też nie przekreśli,
ale krwi nie odmówi nikt:
wysączymy ją z piersi i z pieśni.
Cóż, że nieraz
smakował gorzko
na tej ziemi więzienny chleb?
Za tę
dłoń podniesioną nad Polską-
kula w łeb!
Ogniomistrzu
i serc, i słów,
poeto, nie w pieśni troska.
Dzisiaj
wiersz-to strzelecki rów,
okrzyk i rozkaz:
Bagnet na
broń!
Bagnet na broń!
A gdyby umierać przyszło,
przypomnimy, co rzekł Cambronne,
i powiemy to samo nad
Wisłą.
Wydarzenia końca lat trzydziestych coraz wyraźniej świadczyły o nadciągającym niebezpieczeństwie wojny. W tej sytuacji "Bagnet na broń" stał się "poetyckim rozkazem mobilizacyjnym", wierszem apelem, który w prostych i bezpośrednich słowach wzywał do obrony kraju. Obrona niepodległości stała się, w pojęciu Broniewskiego, zadaniem nadrzędnym, obowiązkiem każdego Polaka. Poeta widzi nie rozwiązane problemy społeczne ówczesnej Polski - "Są w ojczyźnie rachunki krzywd, Obca dłoń ich też nie przekreśli", ale uczucie głęboko pojętej troski o losy kraju dyktuje mu strofy: "Ale krwi nie odmówi nikt: Wysączymy ją z piersi i pieśni". Jest to obrona sprawy najważniejszej - wolności, bez której nie sposób rozwiązać problemów społecznych wewnątrz kraju. "Bagnet na broń" wiernie oddawał nastroje społeczeństwa polskiego, jednoczącego się w obliczu nadciągającego niebezpieczeństwa. Broniewskiego cechuje wielka sugestywność i prostota obrazowania: dom jako ojczyzna, a wróg, napastnik jako podpalacz, człowiek podnoszący dłoń na rzecz najbliższą - dom. Poeta trafnie przewidział przebieg zajść, jakie wystąpiły 1 września: wojska nieprzyjaciela przychodzą w nocy i atakują znienacka. Utwór ma także elementy o wymowie przedłużającej jego aktualność - słowa o "obcej dłoni" odnoszą się do każdego niebezpieczeństwa, które zagraża Polsce, są podkreśleniem konieczności rozwiązywania problemów wewnątrz kraju przez samych obywateli, bez względu na dzielące ich różnice zdań. Na szczególną uwagę zasługują również fragmenty wyznaczające miejsce poezji i poety w nadchodzącej walce. I tu znowu połączenie w jedno pojęcie określeń: poeta, ogniomistrz serc i słów - podkreślenie ściśle wojskowego terminu lirycznym uzupełnieniem w jednoznaczny sposób definiuje rolę człowieka pióra. Podobnie porównanie wiersza do rowu strzeleckiego podkreśla bojowy charakter poezji. "Bagnet na broń" jest przykładem utworu o charakterze inwokacyjnym, w którym poeta bezpośrednio zwraca się do czytelnika. Jednocześnie poeta oddzielną apostrofą wyodrębnia grupę, do której zwraca się osobno: "Ogniomistrzu i serc, i słów, poeto, nie w pieśni troska". Budowa wiersza nadaje mu wymowę rozkazu. Podobną wymowę mają również trzy ostatnie wersy zamykające utwór. Zestawienie możliwości śmierci w nadchodzącej walce z propozycją poddania się podkreśla żołnierską wolę walki do końca. Wiersz ten łączy w sobie coś z Marsylianki, hymnu narodowego oraz robotniczych pieśni patriotycznych. Zwroty z niego zadomowiły się w słownikach mężów stanu, często są cytowane, możemy je słyszeć na przemówieniach i wiecach. Broniewski wystąpił w roli "organizatora uczuć". Utworowi nadał formę apelu, odwołując się do pojęć prostych, łatwo przyswajalnych, zrozumiałych. Poeta wypowiada się jako jeden z tych, którzy w ojczyźnie mają rachunki krzywd, co w szczególny sposób wiąże go z towarzyszami walki i sprawia, że wiersz patriotyczny jest zarazem utworem rewolucjonisty. "Bagnet na broń" pozwala nam zrozumieć sekret wpływu i popularności poezji Broniewskiego. Poeta potrafi nadawać poetycki wyraz uczuciom zbiorowości, potrafi uczucia te zamykać w słowo najprostsze, a zarazem najtrafniejsze, jakby właśnie przez tę zbiorowość podyktowane. Dlatego o Broniewskim możemy mówić jako o poecie ludowym. Jego poezja nasycona jest najgłębszą treścią ludzką, przemawia głównie swoją moralną siłą i powagą, imponuje odwagą przekonań. Broniewski jest w pewnym sensie poetą żywiołowym i niecierpliwym. W gniewnej namiętności bierze i zużytkowuje materiał swojej poezji w takiej postaci, w jakiej go zastaje na szerokich drogach życia. Wiersz jego jest bronią w rękach żołnierza, poeta walczy nim i uderza, ale tak, jak ktoś w afekcie uderza pierwszym znajdującym się pod ręką narzędziem, nie dbając o jakość ostrza. W gniewie nie czas na zimną kalkulację i rozwagę. Wiersz "Bagnet na broń" rozpoczyna się ostrożnym, skradającym się, trochę leniwym, trochę obojętnym krokiem rytmu "Kiedy przyjdą podpalić dom, Ten w którym mieszkasz - Polskę," aby potem - skracając i wybijając coraz szybciej łoskot sylab - wystrzelić z nagła krótkimi eksplozjami słów: "Stań u drzwi, bagnet na broń! Trzeba krwi!"
Ballady i romanse (Drzewo rozpaczające 1945)
"Słuchaj,
dzieweczko! Ona nie słucha...
To
dzien biały, to miasteczko..."
Nie
ma miasteczka, nie ma żywego ducha,
po
gruzach biega naga, ruda Ryfka,
trzynastoletnie
dziecko.
Przejeżdżali
grubi Niemcy w grubym tanku.
(Uciekaj,
uciekaj, Ryfka!)
"Mama
pod gruzami, tata w Majdanku..."
Roześmiała
się, zakręciła się, znikła.
I
przejeżdżał znajomy, dobry łyk z Lubartowa:
"Masz
, Ryfka, bułkę, żebyś była zdrowa..."
Wzięła,
ugryzła, zaświeciła zębami:
"Ja
zaniosę tacie i mamie."
Przejeżdżał
chłop, rzucił grosik,
przejeżdżała
baba, też dała cosik,
przejeżdżało
dużo, dużo luda.
każdy
się dziwił, że goła i ruda.
I
przejeżdżał bolejący Pan Jezus,
SS-mani
go wiedli na męki,
postawili
ich oboje pod miedzą,
potem
wzięli karabiny do ręki.
"Słuchaj,
Jezu, słuchaj, Ryfka, Sie Juden,
za
koronę cierniową, za te włosy rude,
za
to, żeście nadzy, za to, żeśmy winni,
obojeście
umrzeć powinni."
I
ozwało się Alleluja w Galilei,
i
oboje anieleli po kolei,
potem
salwa rozległa się głucha...
"Słuchaj,
dzieweczko!... Ona nie słucha..."
Władysław Broniewski napisał wiersz Ballady i romanse w reakcji na największą zagładę ludzkości, jaką była II wojna światowa. Poeta nie mógł zrozumieć, jakie procesy doprowadziły do takiego upadku cywilizacji i człowieka, który zezwolił i przeprowadził zagładę milionów niewinnych ludzi. Tym wierszem ogłaszał, że zaczęła się epoka powojenna tak samo, jak ponad sto lat wcześniej, dokładnie w 1822 roku Adam Mickiewicz, opublikowawszy tom Ballady i romanse rozpoczął w Polsce epokę romantyzmu. Poprzez literackie nawiązanie chciał zasugerować narodziny całkowicie nowej epoki w dziejach polskiej kultury. Trzecioosobowy podmiot liryczny, pełniący w wierszu funkcję obserwatora wydarzeń, opowiada o Ryfce, trzynastoletniej rudej Żydówce, która biega nago po gruzach miasteczka. Początek wiersza jest cytatem z utworu stanowiącego formalny początek romantyzmu w Polsce. Tak samo rozpoczyna się ballada Romantyczność Adama Mickiewicza. Pomimo straty rodziców - nadal ich szuka, nie dopuszczając do siebie myśli o swoim położeniu i nie zdając sobie sprawy z powagi sytuacji. Dostawszy od znajomego z Lubartowa bułkę, radośnie postanawia zanieść ją tacie i mamie. Te słowa dowodzą, iż Ryfka woli nie przyjmować do swojej świadomości myśli, że jej rodzice nie żyją. Widać, że postanowiła zepchnąć tą wiadomość w najdalsze pokłady umysłu. Tak samo jak w Romantyczności Mickiewicza – w Balladach i romansach Broniewski postawił prosty lud w opozycji do wszystkiego, co złe. Mieszkańcy zrujnowanego miasteczka nie drwią z Ryfki, przeciwnie – starają się jej pomóc mimo iż zdają sobie sprawę z jej dziwnego, odmiennego stanu świadomości: Z drugiej jednak strony oferowana pomoc jest tylko próba zagłuszenia wyrzutów sumienia, obudzonych widokiem nagiej, opuszczonej, biegającej samotnie po ruinach miasta małej dziewczynki. Dziewczynka jest symbolem dziecięcej niewinności, która była jej cechą, ale także charakteryzowała wszystkich, którzy przeżyli wojnę, a którzy po jej zakończeniu woleli zbudować wokół siebie mur, który odgradzał ich od wspomnień doświadczonej traumy, ale jednocześnie sprawiał, że byli postrzegani jako osoby chore umysłowo. Ryfka czuje się bezpiecznie w swoim świecie. Jej rodzice nadal żyją, zaniesie im bułkę...Kolejnym ważnym, symbolicznym bohaterem wiersza jest jedyny przyjaciel i towarzysz Ryfki – bolejący Jezus – także znak niewinności, czystości, ale także zasłużonego męczeństwa oraz niezawinionej zagłady Żydów. Ryfka i Jezus, ukazani jako ofiary ideologii antysemityzmu, giną przez rozstrzelanie. Są razem do końca. Przed śmiercią słyszą absurdalne usprawiedliwienia katów, że sami są sobie winni, ponieważ są Żydami i mają rude włosy. Broniewski podkreśla tym samym, że powodem wyniszczenia narodu judaistycznego było chęć wyeliminowania go z powierzchni ziemi. Spotkała ich śmierć bezpodstawna, niezawiniona, okrutna. Dwoje „pozytywnych” bohaterów wiersza ginie z rąk SS-manów, którzy z kolei są ukazani jako bezduszni oprawcy, symbol bestialskiego znęcania się nad innymi ludźmi. Swoje działanie argumentują słowami. Zabijają więc ludzi za kolor ich włosów i z powodu wyznania. Przeszkadza im także to, że ich ofiary są nagie (czyli symbolicznie czyste, niewinne) oraz fakt, iż oglądanie Ryfki i Jezusa wywołuje w nich poczucie winy, które chcą jak najszybciej wyeliminować. SS-mani są zatem poetyckim odpowiednikiem niemieckich hitlerowców, dążących do stworzenia czystej aryjskiej rasy. Wiersz Broniewskiego traktuje o okrucieństwie II wojny światowej. Pokazuje jednostkowy przypadek, który przez swój uniwersalizm urasta do ogólnego. Ballady i romanse są głosem poety, który chciał dołożyć swoją cegiełkę do zbudowania literackiego pomnika ku czci wszystkich Żydów, poległych podczas zagłady. Podobieństwa:
Przynależność do tego samego gatunku literackiego, czyli ballady. Obie ballady zaczynają się tak samo: Słuchaj dzieweczko! Ona nie słucha… To dzień biały, to miasteczko…
Bohaterkami obu utworów są obłąkane dziewczynki, które nie potrafią poradzić sobie ze stratą ukochanej osoby i jej konsekwencją – samotnością (Nie ma miasteczka, nie ma żywego ducha) oraz niezrozumieniem przez otoczenie.
Obie historie – zarówno pięknej i smutnej Karusi, jak i nagiej i roześmianej Ryfki, rozgrywają się w małym miasteczku i wzbudzają zainteresowanie przechodniów i gapiów.
Tak samo jak w Romantyczności Mickiewicz – w Balladach i romansach Broniewski postawił prosty lud w opozycji do wszystkiego, co złe. Tak jak prości ludzie wierzyli, że do Karusi co noc przychodzi jej ukochany Jasiek, tak mieszkańcy zrujnowanego wojną miasteczka nie drwią z Ryfki, przeciwnie – starają się jej pomóc mimo iż zdają sobie sprawę z jej dziwnego, odmiennego stanu świadomości.
Różnice
Broniewski zmodyfikował tradycyjne rozumienie ballady (realizowanej w taki sposób u Mickiewicza), na przykład wprowadził postać Jezusa jako „wytworu” wiary i literatury ludowej, nie zbudował płaszczyzny fantastycznej, a winowajców, czyli SS-manów nie spotkała kara za zabicie Ryfki i Jezusa, co było nie do pomyślenia w tradycyjnej balladzie – tam zło zawsze było piętnowane i karcone.
Powodem obłąkania Karusi jest utrata ukochanego chłopca Jasia, a Ryfki – wojenne wspomnienia, przeżycia, podczas których straciła zarówno rodziców, jak i dzieciństwo.
Mimo iż obie historie – zarówno Karusi, jak i Ryfki, rozgrywają się w małym miasteczku, to jednak u Mickiewicza jest ono piękne, by nie rzec sielankowe, i spokojne, a u Broniewskiego postrzegamy je przez pryzmat zniszczeń wojennych, wszędzie piętrzy się gruz, po ulicach swoje ofiary prowadzą SS-man
Kolejną różnicą jest postawa narratorów obu ballad. W Romantyczności opowiadacza cechuje naiwność, przekonanie o istnieniu sprawiedliwości, szczerości, prawdziwego bezinteresownego współczucia, pewność, że dobro zawsze wygrywa nad złem. Z kolei narrator w Balladach i romansach to osoba świadoma zmian zachodzących w świecie i mentalności ludzkiej. Wie, że światem rządzi zło, że kieruje nim prawo silniejszego, że góruje niemoralność, brak etyki, a dobro zwycięża tylko w romantycznych balladach
Lament
"Ankę
to ja bym do Wisły!..."
"Co robisz, tato?!"
"Bez
litości i bez namysłu
za to,
że
ty mi każesz
kochać więcej niż w sercu miejsca,
że mi
(już dzisiaj) pokażesz
bukiecik fiołków w Bejscach,
a
tam kasztany, kasztany
- pstryk! Tadziu -
że tata
zakochany,
a łeb w nieładzie,
że myśli takie
wielkie,
a środki...
że do wiślickiej bazyliki
szliśmy
po schodkach,
tam dwunawowy tum
Kazimierza,
że
historii szum
trwożnie serce odmierza,
żeś ty już
w dzieje wpleciona,
jak ornament,
że w ustach
kona
lament,
że tak mi ciężko, ach! ciężko
myśleć
i wymyślić
poemat, czyli: zwycięstwo!
o Wiśle."
"Utop
mnie, tato, ja i tak nie żyję..."
"A łzy?"
"Niech
będą niczyje,
niech kwitną bzy..."
Moja córka
Jeszcze
jedna noc przepłakana,
jeszcze się myśli gonią,
to dla
niej - moja kochana -
to biegną me myśli po nią!
Jakże
ci w tej jesionowej,
drewnianej, zimnej odzieży?
A ona,
bezdennie nowa,
uśmiecha się, leży.
A jak z
bezdennej rozpaczy
dźwignąć się tyle,
żeby cię
jeszcze zobaczyć
przez chwilę?
Widzę cię w
sarkofagu
jak Firlejównę w Bejscach...
A pisać nie mam
odwagi
ani dla siebie miejsca.