Klemens Janicki Elegia VII - O
sobie samym do potomności
... "Wysoko leży wieś
nad żnińskim bagnem,
Od niejakiego Januszka nazwana;
Tamtędy
ponoć jeździli do Gniezna
Nasi królowie do swych pruskich
włości.
Tę glebę pługiem przewracał mój ojciec,
Człowiek
szlachetny w swej ubogiej doli.
Gdy opłakiwał dzieci
utracone
W srogiej zarazie, mnie urodzonego
Pośród żałoby
ujrzał; był bezdzietny
Tylko przez dziesięć miesięcy. A
światło
Zabłysło dla mnie w dniu czwartym po
Idach
Listopadowych, w niedzielę, w południe, (...)
Zaledwie
miałem pięć lat, na naukę
Byłem posłany, przed pierwsze
Muz progi,
Ojciec mój bowiem tak mnie umiłował,
Że nie
chciał, aby pośród ciężkiej pracy
Twardy pług ranił moje
wątłe dłonie,
A upał spalał lica. Gdym początki
(Nic
więcej tobie, Żninie, nie zawdzięczam!)
Otrzymał nauk od
mistrzów niewprawnych,
Wtedy poszedłem do gimnazjum, które
Nad
nurtem Warty prowadził Lubrański.
Tam zaś spotkałem kogoś,
kto wspaniale
Wykładał wiedzę Latynów i Greków.
(...)
Czytając wielbić zacząłem. O, niemal
Bogami
stali się dla mnie poeci.
Do ich patrona, Apollona,
ileż
Oblanych łzami zanosiłem błagań,
Aby mnie przyjął
do swojego chóru (...)
Gdym po raz pierwszy czytał
wiersz przed sala
Miałem szesnaście lat bez trzech
miesięcy.
Tematem wiersza był Lubrański - jemu
Należne
były moje pierwociny. (...)
Od owej chwili i mój mistrz
mnie kochał.
Zakosztowawszy sławy, miłowanej
Już
dawniej, tak ją uwielbiałem w duszy,
Że co dzień większe
roiłem zamiary
I wszelkich do niej dróg poszukiwałem.
Lecz
na tym szlaku stanęła przede mną
Ponura bieda, pętając mi
nogi: (...)
Kiedy już miałem żegnać się z Muzami,
Z
pomocą przyszedł los niespodziewany.
Biskupem Krzycki wówczas
był, Febowi
Miły jak mało kto z ludzi. Przede mną
Otworzył
bramę świetną swego dworu,
Pomyślność moim Muzom
obiecując,
A obietnicy chybaby dotrzymał,
Gdyby
przedwczesna śmierć go nie zabrała.
Po tej utracie, tak dla
mnie bolesnej,
Do swego domu przygarnął mnie Kmita,
Który
nie szczędząc kosztów, w kraj Latynów
Wysłał mnie.
(...)
Pozazdrościła Fortuna: choremu
Kazała wrócić do
ognisk ojczystych
Rychlej, niż chciałem i niż pragnął
Kmita.
Cóż robić - wszyscyśmy pod władzą losu.
Umrę
więc w domu; jedyna pociecha
W tym, że nie obca przykryje mnie
ziemia.
Ty, co nad zmarłym płakać przyjacielem
Będziesz,
Kromerze, albo ty, Rotundzie,
Jeśli na grobie legnie kamień,
takie
Wielkimi wypisz literami słowa:
TU BEZ NADZIEI I
TRWOGI SPOCZYWAM
PRAWDZIWIE ŻYWY. ŻEGNAJ ŻYCIE ZMARŁE! (...)