ALEKSANDER ŚWIĘTOCHOWSKI – DAMIAN CAPENKO
Gatunek: nowela
Miejsce akcji: Łuby na Podolu, Przemyśl
Bohaterowie:
Damian Capenko jest starszym szeregowcem (gefrejtrem), pochodzącym z Łuby na Podolu. Został wychowany przy dworze Polaka (dziedzica Łuby), gdzie ojciec jego był pasiecznikiem. Capenko został później przywieziony jako rekrut do straży pogranicznej w Przemyślu (w tym momencie jego życia toczy się akcja opowiadania). Jego małoruskie pochodzenie – poza wyglądem – zdradzał również sposób, w jakim mówił: choć bardzo dobrze przyswoił sobie język polski, przeciągał zbyt długo pewne dźwięki, a inne zmiękczał. Jedynie Edward Tabor twierdził, że Capenko jest kałmukiem i żadnego języka nie zna.
Hortensja Motylińska, panna ekonomówna, jest panną dorodną („dziewica w ciało bogata, czerwonością pulchnej twarzy dorodna”), kapryśną i pewną siebie. Choć pochodzi ze zubożałej rodziny ziemiańskiej, myśli o sobie jak najlepiej. Flirtuje na zmianę z Capenko i Taborem. Capenko zaleca się do niej, pisząc rymowane powinszowania na imieniny, odwiedzając ją często i adorując. Ma poważne zamiary. Tabor przynosi Hortensji upominki, z których ona – jako dziewczyna strojna i modna – niezmiernie się cieszy.
Edward Tabor, jak mówiono, był hersztem kontrabandzistów w Przesmyku. Tabor na pniu swojego izraelskiego rodu zaszczepił we własnej osobie aż trzy narodowości: niemiecką, polską i żydowską, sam żadnym językiem dobrze nie władał. Capenko był jego konkurentem do ręki panny Hortensji Motylińskiej.
Bróg
Fabuła:
Damian
Capenko po kilkuletniej służbie w straży granicznej rezygnuje z
pracy i z myślą o małżeństwie z panną Hortensją postanawia na
stałe osiedlić się w Przesmyku. Jego obecność tam nie jest
jednak na rękę Taborowi z powodu prowadzonych przez niego pokątnych
interesów.
Streszczenie: Akcja zaczyna się w momencie, kiedy Tabor przychodzi do Hortensji z perkalikiem w podarku. Hortensja udaje obojętną i trudną do zdobycia, choć perkalik przypada jej do gustu. Tabor zwraca się do niej per „panno, aniele”, chwyta ją za rękę, oblizując wargi. Pojawia się Capenko. Hortensja natychmiast wyrywa się Taborowi, wysyłając go do diabła. Capenko odczytuje w jej słowach dowód wierności. Zauważa, że na perkalu nie ma plomby – jest przekonany, że perkal pochodzi z kontrabandy. Tabor broni się, że sam oderwał plombę, a perkal jest ze sklepu. Capenko chce zaprowadzić go do kapitana, ale panna Hortensja przerażona wizją utratą prezentu, powstrzymuje go słodkimi słowami. Capenko: „Ja daruję, bo pani prosi”. Żeby wszystko było czyste, odkupuje perkal za rubla od Tabora i zajmuje się Hortensją. Tabor udaje się w tym czasie do kapitana, żądając kartki na przejście granicy. Kapitan mówi Taborowi o donosach na niego, że najmuje chłopów, którzy dla niego przemycają towary. Tabor broni się, że po co, skoro prowadzi handel. Żali się, że to pewnie donos Capenki, który go prześladuje, a Tabor nic na niego nie donosi. Kapitan jest zdziwiony. Tabor wyznaje, że Capenko dał dziś pannie ekonomównie austriacki perkalik. Kapitan nie chce wierzyć, bo wie, że Capenko to wierny żołnierz. Rozmowa o pannie Hortensji – Tabor przyznaje się, że nie tańcuje koło niej, ale koło jej ojca, żeby mu u dziedzica dzierżawę ogrodu przy kordonie odnowił (wiadomo, że chce go przeznaczyć dla kontrabandzistów). Tabor udaje się do Szczurowy (miejscowość) po kawę. Przeszedłszy granicę spotka leżącego przy drodze Postułkę, który jest jednym z najzręczniejszych kontrabandzistów. Rozmawiają o kolejnej akcji. Tabor mówi, że nikt się na nią nie pisze – nie mają czasu albo boją się straży przygranicznej. W tym momencie zauważają Capenkę konno, stojącego na granicy. Tabor żali się, że pragnie, żeby zabrali już tego kałmuka, bo ciągle ich denuncjuje. Postułka mówi, że za miesiąc Capence kończy się służba i wróci do domu. Tabor, oczywiście, cieszy się. Rozmawiają o dzierżawie ogrodu. Udają się do pobliskiej austriackiej wsi, gdzie była ukryta kontrabanda, którą chcieli przeprowadzić do Królestwa. Capenko wyczuwa, że coś się szykuje. Rozkazuje pilnować Tabora. Pędząc wzdłuż granicy spotyka pana Bróga, dziedzica Przemyska, który spaceruje kartofliskiem w szlafroku. Bróg zawsze lubił Capenkę. Capenko prosi Bróga, żeby sprzedał mu ogród, który Tabor dzierżawi. Wyjaśnia, że chce się tam osiedlić z Hortensją i sprowadzić rodziców. Bróg uważa to za idiotyczny pomysł – ciągnąć starych rodziców z daleka z powodu niepoważnej panny. Zresztą Capenko i tak nie miałby wystarczająco dużo pieniędzy, bo ogród kupić. Ale każe Capence przyjść następnego dnia. Późnym wieczorem przychodzi do Bróga Tabor w tej samej sprawie, ale Bróg go już nie przyjmuje. Tabor przechodzi pod oknem domu panny Hortensji – widzi, że siedzi u niej Capenko i pisze coś. Tabor cieszy się, bo znaczy to, że granica nie jest pilnowana i znika w mroku. Tymczasem Capenko pisze list do rodziców, w którym mówi im o zamiarach poślubienia panny ekonomówny i osiedlenia się w Przesmyku. Hortensja ciągle każe mu poprawiać, co pisze z, na przykład, „najukochańszy rodzicu” na „kochany tatu i mamciu” oraz z „za pomocą mojego miłościwego patrona wybrałem sobie na żonę…” na „moje serce pałające do Hortensji”. Pisze o niej: „piękna, rosła, zdrowa, troszkę tylko przytłusta…”, co wywołuje oburzenie ukochanej. Krzyczy na Capenkę, że ma majątek szlachecki i świetną garderobę. Każe mu prosić rodziców, żeby się za nim do jej ojca wstawili. Wtedy rozlega się strzał na dworze. To starcie na granicy. Capenko udaje się tam na koniu. Jeden z wartowników, widząc postać przemykającą się do ogrodu Tabora i nie odpowiadającą na jego pytania, strzelił. Okazało się, że zabity to syn Postułki. Obok niego leżał worek napełniony sztukami płótna. Kilka pakunków znaleziono też w ogrodzie. Capenko wraca do domu ekonomówny, lecz ona już śpi. Po drodze spotyka wesołego Tabora, któremu mówi: „Nie umrę, jeśli ciebie nie złapię!”. Spał źle. Rano udał się do kapitana, ten wręczył mu list od rodziny. Matka donosiła w nim, że ojciec Capenki umarł, spadłszy z barci i że dziedzic wynagradzając jej służbę męża darował jej kilkadziesiąt uli. Matka oczekuje niecierpliwie powrotu Capenki, by ją na starość wsparł. Capenko jest rozdarty. W samotności pisze list do matki, prosząc ją, żeby przyjechała do Przemyska. Udaje się do Bróga, powtórnie prosząc o sprzedaż ogrodu. Dziedzic mówi, że nie dziś, żeby przyszedł, jak będzie się żenił; nadal jest sceptyczny. Capenko idzie do panny Hortensji. Wyjawia jej, że ojciec mu zmarł. Ekonomówna jest zniesmaczona, kiedy słyszy „barć”. Dochodzi do małej kłótni, jednak ostatecznie Capenko przyznaje się, że napisał list do matki, żeby przyjechała. Hortensja znów jest zniesmaczona, jako że, uważa, że to prosta kobieta i co tu będzie robić. Capenko mówi, że jej miejsce przy nim. Hortensja każe wysłać mu drugi list, w którym ma kazać matce przywieźć dla Hortensji kilka arbuzów, bo dużo ich na Podolu. Kiedy Capenko wychodzi, Hortensja ogląda z zadowoleniem sznur niebieskich paciorków, które dostała do Tabora. Tabor, w międzyczasie, udał się w dwutygodniową podróż, zaniepokojony wczorajszym wypadkiem. Capenko jest zaniepokojony, ale cieszy się, że będzie miał trochę czasu, żeby przygotować dom, gospodarstwo, gniazdo dla żony. Bróg ociągał się ze sprzedażą ogrodu, ale pozwolił go Capence go uprawiać, a nawet zając pusty dom. Bróg mówił, że nie łaknie pieniędzy; niech Capenko kupi sobie najpierw sprzęty i trzodę. Capenko, zachęcony, zamierzał nawet spróbować przemysłu i nabył dziesięć uli. Nadszedł dzień uwolnienia z wojska. Capenko jest szczęśliwy, zdejmuje mundur, ubiera piękną koszulę, nowy surdut i fantastyczną czapkę. Po drodze do Hortensji, spotka Tabora. Ten śmieje się, że wygląda jak przesmycki konsul. Capenko obiecuje Taborowi, że nawet bez munduru go upoluje. Hortensja mówi, że Capenko wygląda teraz na szewca. Hortensja kpi z krów i barci, które Capenko kupił. Mówi, że żeby tak zamieszkać, potrzebuje mebli, kwiatów, firanek i luster. Capenko jest rozczarowany, ale przystaje. Spotyka Bróga, który chwali go za elegancję. Znów prosi o sprzedanie ogrodu. Bróg: „Nie sprzedam aż w dzień ślubu”. Zresztą Capenko nadal nie ma pieniędzy. Bróg proponuje mu pośrednictwo w sprzedaży zboża z kupcami zagranicznymi – bierze go na swojego agenta. Capenko jest rozczulony. Szybko wszyscy ze wsi się o tym dowiadują. Tabor śmieje się ironicznie, udaje się na zwykłe miejsce odpoczynku Postułki. Rozmawiają o Capence, że jednak zostaje. Tabor kłamie Postułce, że to Capenko zabił mu syna, że wie to od żołnierzy. Tabor rozprawia, że taki kałmuk, zamiast wracać do domu chleb ludziom tutejszym wydziera, on mu na jego Podole nie wchodzi. Tabor kłamie: „Mówi, że z głodu nie umrze, dopóki Postułka żyje”. Oddalają się, Capenko widzi ich, ale nie zwraca uwagi, olśniony nadzieją szczęśliwej, gospodarskiej przyszłości. Rano dostaje list od matki, w którym ta pisze, że sprzedała już wszystko i za dwa dni przyjeżdża z arbuzami. Hortensja jednak chce jeszcze powstrzymać się z zapowiedziami ślubu. Capenko smutny wraca do domu, w którym jest już wszystko, co Hortensja chciała. Za niedługo przychodzi służąca Motylińskich z kartką od Hortensji, że poddaje się rozkazowi ojca i zezwala na zapowiedzi. Capenko jest uradowany – jest gospodarzem, komisantem zbożowy Bróga i mężem. Właśnie Capenko wziął do ręki ostatnie drzewsko, kiedy usłyszał na granicy jakieś krzyki. Chciał udzielić strażnikom pomocy, podszedł do otaczających ogród krzaków, gdy wtem ktoś strzelił. Capenko padł martwy. Nikt nie wiedział, że był to Postułka. Matka ciągle jechała, gdy odbył się jego pogrzeb, na którym panna Hortensja serdecznie płakała i pojawił się też Bróg. Opowiadanie kończy zdanie: „Biedy Capenko, ja ci to, żeś chciał być moim bratem i na naszej ziemi pracować – przebaczam”.
Aleksander Świętochowski – Damian Capenko