Koniec wojny Adam Maksymowicz
Pod względem militarnym druga wojna światowa skończyła się 8 maja 1945 roku podpisaniem przez Niemcy bezwarunkowej kapitulacji. Pod względem prawnym jej zakończenie miało dokonać się w przyszłym traktacie pokojowym zawartym z Niemcami. Do traktatu tego jednak nigdy nie doszło. W tej sytuacji niektóre państwa za traktat taki uznały umowę poczdamską. W praktyce prawnej brak traktatu pokojowego oznacza jednak dalsze istnienie stanu wojny. Nie jest to już wojna przy pomocy armii, lecz tym razem równie bezwzględna i okrutna wojna na paragrafy, prawa, ustawy, umowy, protokoły, traktaty i na wszelkie inne dokumenty tworzone przez rządy oraz dyplomatów w Europie i na świecie. W tej "pokojowej" wojnie jesteśmy "silni, zwarci i gotowi" lecz tylko w retoryce. Ogólnie nie mamy serca do tego rodzaju sporów, stąd po naszej stronie panuje zwykły chaos, którego efektem są wieloletnie zaniedbania i ogólna niemoc. Nic więc dziwnego, że w wojnie tej krok po kroku Niemcy odnoszą kolejne zwycięstwa. Lecz póki wojna trwa, istnieje szansa na kontratak, na mobilizację i na końcowy sukces. Jest to możliwe pod warunkiem, że natychmiast nastąpi opamiętanie się polskiej strony w tym sporze.
Czas przyznać Niemcom rację
Niemieckie prawa do stron ojczystych, prawa do zwrotu zabranego im w czasie wojny indywidualnego majątku, prawa do naprawienia wyrządzonym im krzywd budzą w Polsce opór, gniewne reakcje i powodują napięcia we wzajemnych stosunkach. Wobec niemieckich zbrodni wojennych są to reakcje zrozumiałe, choć nie zawsze racjonalne w unijnych realiach panujących tu "praw człowieka", ochrony jego "godności" itp. postanowień. W tej sytuacji niemieckie "wypędzenia", a w polskiej retoryce "wysiedlenia" to w międzynarodowej opinii jedno i to samo. Niezależnie jak się to nazwie, to usuniętym z obecnych polskich Ziem Zachodnich Niemcom wyrządzono krzywdę i to tę bez cudzysłowu. To, że dokonano jej na podstawie międzynarodowego prawa, jakim stały się uchwały poczdamskie, nie zmienia wcale ich skali i znaczenia. Stąd niemieckie żądania ich naprawienia spotykają się ze zrozumieniem i poparciem niemieckiej polityki, społeczeństwa, a także międzynarodowej opinii publicznej. Wydaje się, że dalsze prowadzenie polityki zaprzeczania tym oczywistym faktom prowadzi do przegranej polskiego stanowiska. Czas przyznać Niemcom rację, lecz też czas na polską inicjatywę nie tylko propagandową, lecz także profesjonalną i rachunkową, konkretną i polityczną, przedstawienia rachunków, dowodów i skali rekompensat za poniesione straty w czasie ostatniej wojny. Dopiero w tym kontekście można i należy uznać niemieckie krzywdy. Europejskie prawo chroni niemieckie interesy w tej sprawie. W znacznie szerszej skali to samo prawo może też i powinno chronić polskie postulaty. Ewidentnym tego przykładem jest inicjatywa Eriki Steinbach budowy "Centrum przeciw Wypędzeniom". To, że ma ono na celu pokazanie Niemców jako ofiar drugiej wojny światowej nie budzi żadnych wątpliwości. Polacy są przeciw. Niemcy jednak są wolnym krajem i mogą robić to, co uznają za stosowne. Nie muszą oni uwzględniać w tej sprawie polskiego zdania. Zresztą są zainteresowani propagandowym efektem tego przedsięwzięcia. Można też zapytać, co oprócz sprzeciwu dla tej inicjatywy robią Polacy, aby ich stanowisko spotkało się z takim samym zrozumieniem choćby tylko europejskiej opinii publicznej? Niemcy obok stale odbywających się różnych zjazdów kolejnych "ziomkostw" każdego roku produkują tony ulotek, wydawnictw książkowych i albumowych na ten temat w kilku językach. Powstają na ten temat kolejne filmy i sztuki teatralne. Wszystko to non stop zalewa Niemcy i Europę. Jeden z tego rodzaju spektakli dotarł nawet do Wrocławia, gdzie w Teatrze Współczesnym, przy wypełnionej widowni grana jest sztuka pt. "Transfer" o niemieckich krzywdach przesiedleńczych. A Polacy, no cóż, nareszcie mają okazję aby być cicho, jak mawiał to jeden z prezydentów reprezentujących europejskie mocarstwo.
Centrum przeciw zbrodniom
Czy Polska nie może wystąpić z inicjatywą utworzenia zbioru stałych wystaw dokumentujących niemieckie zbrodnie? Polska jest też suwerennym krajem i też nie musi się liczyć z niemieckim zdaniem w tej sprawie. A byłoby co pokazać. Zbrodnie Werhmachtu, zbrodnie SS, zbrodnie w Koncentration Lager, zbrodnie ulicznych rozstrzeliwań, spalenia Warszawy i wielu innych miast. Każda z nich woła o pomstę do nieba. Samych obozów koncentracyjnych jest kilkanaście. Czy tego rodzaju "Centrum przeciw zbrodniom wojennym" nie powinno dzień w dzień, rok w rok, w każdym kraju europejskim i na wszystkich kontynentach pokazywać, co Niemcy robili w czasie wojny? Czy miliony ich ofiar nie zasługują na prawo do Ojczyzny, na odszkodowania, na zadośćuczynienie za utracone życie? Czy europejskie prawo nie powinno wziąć ich pod opiekę? Czy nie warto pokazać, kto i jak wywołał drugą wojnę światową? Jak prowadzono działania wojenne? Czy nie warto pokazać dokumentu wypowiedzenia Polsce wojny podpisanego przez Hitlera, który w oryginale znaleziono niedawno w polskich archiwach? To wszystko powinno być wsparte milionami katalogów, książek, kaset, pamiętników, albumów, dokumentów, filmów, odczytów i prelekcji we wszystkich językach świata. Są to kwestie retoryczne. Oczywiście, że warto. Tylko czy są na to fundusze, bo Niemcy w swoim interesie pieniędzy nie szczędzą. Czy tak naprawdę chcemy wygrać tę wojnę z Niemcami, czy pragniemy to tylko pozorować? Jeżeli chcemy prowadzić równorzędną wojnę medialną, dyplomatyczną i propagandową, to musimy zgromadzić na ten cel równorzędne środki. Dość pozorów i uników w imię pojednania, co nasi przeciwnicy cynicznie wykorzystują jako słabość, brak woli zwycięstwa i pogodzenie się z losem. Dość tylko mówienia, czas na czyny.
Tajna dokumentacja
Wojny na ogół kończą się podpisywaniem rozejmów, traktatów czy też kapitulacji. Wszystkie te dokumenty zachowuje się w celu utrzymania dominującej pozycji lub też dla ograniczenia nieuzasadnionych reperacji i odszkodowań. Tak było też pod koniec drugiej wojny światowej. Na Konferencji Krymskiej (Jałta) po raz pierwszy sformułowano postulat bezwarunkowej kapitulacji Niemiec, który wkrótce został wprowadzony w życie. Jego dalszym ciągiem były tzw. Uchwały Poczdamskie ujęte w skromnej formie "Sprawozdania z Trójstronnej Konferencji w Berlinie". Dokumenty te w Polsce nie są objęte klauzulą tajności, jednak są one bardzo trudno dostępne. Wystarczy tu wspomnieć, że z treścią aktu bezwarunkowej kapitulacji Niemiec nie można zapoznać się nawet w specjalistycznych bibliotekach Instytutu Zachodniego w Poznaniu, czy też w Bibliotece Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych w Warszawie. Podobnie jest też z treścią dokumentów z Poczdamu. Ostatnia ich publikacja miała miejsce w 1985 roku w nakładzie 5 tys. egzemplarzy. Dziś całkowicie zapomniana. Dokumentacja źródłowa, opisowa, książkowa i jakakolwiek inna dotycząca obozów koncentracyjnych zbiorowo, grupowo i oddzielnie nie ukazała się w masowym nakładzie przynajmniej od kilkudziesięciu już lat. To samo dotyczy wszystkich wyżej wymienionych zbrodni niemieckich w Polsce. Jak można zatem dyskutować z Niemcami nie mając żadnych w tej sprawie dowodów, poza bardzo ogólną wiedzą na ten temat, którą w szczegółach przecież łatwo jest podważyć. Korzystne dla nas dokumenty dotyczące drugiej wojny światowej nie mogą być uważane za tajne, gdyż w ten sposób ograniczamy nasze możliwości publicznej dyskusji i sporów z naszym zachodnim sąsiadem. To samo dotyczy wszystkich obozów koncentracyjnych i niemieckich zbrodni w Polsce.
Nowa taktyka sporu
W nowej konwencji sporu z Niemcami nie ma powodu przyznawania im publicznych racji, lecz gwałtowne im zaprzeczanie bez własnej i czynnej inicjatywy staje się po prostu niewiarygodne, gdyż wszyscy na świecie wiedzą, że usunięcie siłą kogoś z jego rodzinnego domu nie może być aktem sprawiedliwym, humanitarnym itp. Dlatego Niemcy nagłaśniając ten właśnie aspekt sprawy zyskują międzynarodowa sympatię. Nowa taktyka nie powinna tego negować, lecz podjąć atak na potrzebę zadośćuczynienia za zbrodnie, przy których wszelkie wypędzenia bledną. To jednak trzeba robić stale, konsekwentnie i w sposób nie budzący wątpliwości, bez żadnych zahamowań i ograniczeń. Od tego momentu Polska odpowiedź na Niemieckie żądania musi być powszechna tak samo w kraju, jak i poza jego granicami. Musi być stała i niezależna od tego czy Niemcy wycofają się ze swoich żądań, czy nie. Po prostu musimy rozpowszechniać o sobie samych prawdę niezależnie od wewnętrznych i międzynarodowych okoliczności, gdyż nic nie jest tak ciekawe i przekonywujące jak prawda. Być może, że dopiero to działanie zmusi Niemców do kolejnej kapitulacji i tym samym do zakończenia drugiej wojny światowej również pod względem prawnym.
Adam Maksymowicz
Polityka
Teheran – Jałta – Poczdam
Trzej przywódcy głównych państw alianckich spotykali się ze sobą trzykrotnie. I trzykrotnie opisali powojenny porządek świata, w tym przesądzili o losach Polski.
Marian Turski
O dziesiątej czterdzieści w nocy z 1 na 2 sierpnia 1945 r. zebrała się w Poczdamie po raz ostatni Wielka Trójka: Truman, Attlee i Stalin. Konferencja Poczdamska zamykała główny rozdział wojny – europejski i rozpoczęła się była 17 lipca. Przez pierwsze 9 dni Wielką Brytanię reprezentował Winston Churchill, ale 26 lipca poniósł klęskę w wyborach brytyjskich. (Co tłumaczono dwiema przyczynami: że dopuścił do upadku brytyjskiego imperium kolonialnego i tym, że brytyjska opinia publiczna, mocno zradykalizowana w czasie wojny, oczekiwała przemian społecznych, których dokonać miałaby Labour Party z Attleem na czele). Tak więc dokument poczdamski podpisał już nowy premier.
Nad ranem 2 sierpnia szlifowano już tylko tekst, w zasadzie uzgodniony przez wszystkie delegacje. Minister Mołotow zaproponował poprawkę w sformułowaniu o polskich granicach. Brzmienie pierwotne było: „...linia biegnie od Morza Bałtyckiego przez Świnoujście”. Mołotow sugerował, by zastąpić słowo „przez” na „na zachód od”. Attlee zgodził się, ale Truman chciał jeszcze, by sprecyzować, jak daleko na zachód. Mołotow pokazał linię na mapie, a Stalin zaproponował sformułowanie: „bezpośrednio na zachód od Świnoujścia”. Truman i Attlee zgodzili się. Ostateczną delimitację północnej granicy polsko-radzieckiej w rejonie Prus pozostawiono decyzji obu państw.
Batalia o zachodnią granicę polską w Poczdamie została zakończona. Komunikat Wielkiej Trójki o uchwałach poczdamskich tak formułował interesującą nas sprawę: „Co do zachodniej granicy osiągnięto następujące porozumienie: Zgodnie z porozumieniem w sprawie Polski osiągniętym na Konferencji Krymskiej, szefowie trzech rządów rozpatrzyli opinię Polskiego Rządu Tymczasowego Jedności Narodowej dotyczącą terytoriów na północy i zachodzie, które Polska winna otrzymać. Przewodniczący Krajowej Rady Narodowej i członkowie Polskiego Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej byli przyjęci na konferencji i w pełni przedstawili swój punkt widzenia. Szefowie trzech rządów potwierdzili swój pogląd, że ostateczne ustalenie zachodniej granicy Polski powinno być odłożone do konferencji pokojowej.
Szefowie trzech rządów są zgodni co do tego, że zanim nastąpi ostateczne określenie zachodniej granicy Polski, byłe niemieckie terytoria na wschód od linii biegnącej od Morza Bałtyckiego wzdłuż rzeki Odry do miejsca, gdzie wpada zachodnia Nysa i wzdłuż zachodniej Nysy do granicy czechosłowackiej, łącznie z tą częścią Prus Wschodnich, która zgodnie z porozumieniem osiągniętym na niniejszej konferencji, nie została oddana pod administrację Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich i włączając obszar byłego Wolnego Miasta Gdańska, powinny znajdować się pod zarządem państwa polskiego i pod tym względem nie powinny być uważane za część radzieckiej strefy okupacyjnej Niemiec”.
Prezydent Truman wyraził nadzieję, że następne spotkanie odbędzie się w Waszyngtonie. „Daj Boże” – miał powiedzieć Stalin (wedle wspomnień Trumana). Ale Bóg nie dał i nigdy więcej się nie spotkali.
Teheran. Wcześniejsze spotkania w Teheranie (28 listopada –1 grudnia 1943 r.) i w Jałcie (4–11 marca 1945 r.) przesądziły w dużym stopniu przebieg obrad poczdamskich. Już w Teheranie Roosevelt i Churchill zgodzili się na linię Curzona (w 1920 r. lord Curzon, brytyjski minister spraw zagranicznych, zaproponował ją jako linię demarkacyjną między walczącymi wojskami sowieckimi i polskimi) jako wschodnią granicę Polski i na linię Odry jako zachodnią. Zgodzili się też na nalegania Stalina, by najpóźniej do maja 1944 r. otwarto drugi front w Europie (de facto: 6 czerwca). Roosevelt pozyskał swoich partnerów dla idei światowej organizacji bezpieczeństwa (ONZ), a od Stalina otrzymał zapewnienie, że – mimo zawartego przez ZSRR w kwietniu 1941 r. paktu o nieagresji z Japonią – przystąpi w 2–3 miesiące po ustaniu działań militarnych w Europie do wojny na Dalekim Wschodzie.
Jałta. Podczas konferencji jałtańskiej Stalin znalazł się już w sytuacji nader uprzywilejowanej. Związek Radziecki wziął wówczas na siebie największy ciężar walki z Niemcami. Po wylądowaniu wojsk alianckich w Normandii stawiło im czoła 85 dywizji niemieckich, podczas gdy na froncie wschodnim walczyło wtedy 199 dywizji niemieckich plus 63 dywizje satelickie (bułgarskie, fińskie, rumuńskie, węgierskie). Gdy 16 grudnia 1944 r. rozpoczęła się w Ardenach ostatnia, podczas II wojny, strategiczna ofensywa niemiecka – Churchill alarmował Stalina i upraszał, by przyspieszył ofensywę na wschodzie. Stalin to uczynił 12 stycznia 1945 r., co w ogromnym stopniu odciążyło front zachodni. W Jałcie wszyscy sobie już zdawali sprawę, że Armia Czerwona ma realne szanse pierwsza znaleźć się na terytorium rdzennych Niemiec. Wszyscy historycy są zgodni, że miało to wpływ na ustępstwa zachodnich przywódców wobec Stalina. (Charakterystyczny szczegół: Roosevelt, akceptując linię Curzona, zasugerował wszakże, by pozostawić Polsce Lwów. Churchill poparł Roosevelta z tym wszakże zastrzeżeniem, że – zważywszy na zasługi Rosjan w walce z Niemcami – Lwów należałoby włączyć do ZSRR. Zachęcał jednak Stalina do „wspaniałomyślnego gestu” wobec Polaków i pozostawienie tego miasta w Polsce).
Jałta faktycznie oznaczała przyzwolenie na powstanie sfer wpływów na świecie. W sprawie polskiej postanowienia bowiem w istocie akceptowały sformowany już przez PPR i jej sojuszników Tymczasowy Rząd Jedności Narodowej pod warunkiem „wprowadzenia do Rządu Tymczasowego paru demokratycznych przywódców obozu londyńskiego”. Wybory w Polsce powinny być przeprowadzone jak najszybciej, „gdy tylko to będzie możliwe”, a dopuszczone powinny być do nich jedynie partie „demokratyczne i antynazistowskie”. Sformułowanie – jak słusznie wskazują historycy i politolodzy – otwierało drogę do manipulacji i arbitralnych osądów partii i działaczy politycznych.
Główne sprawy poza polską, jakie omówione zostały w Jałcie, to: struktura okupacji Niemiec po ich pokonaniu, kształt przyszłej ONZ i funkcjonowanie Rady Bezpieczeństwa, wizja Dalekiego Wschodu po pokonaniu Japonii, przy czym ZSRR potwierdził przystąpienie do wojny przeciw Japonii.
Poczdam. W Poczdamie rozstrzygnięto ok. 20 problemów, które można by zaliczyć do mniej ważnych (jak np. stosunek do Franco), ważnych (jak np. sprawa satelitów Niemiec) i do najważniejszych. Te były bez wątpienia dwa, a mianowicie problem Niemiec – ich struktury i granic, oraz Polski – w tym problem granicy zachodniej i losów Niemców zamieszkujących jeszcze Polskę.
Uchwały poczdamskie postulowały usunięcie narodowego socjalizmu, zbrojeń niemieckich, „niemieckiego sztabu generalnego i całej ich tradycji militarnej” – mówiło się potem o trzech D: denazyfikacji, demilitaryzacji, demokratyzacji. Wbrew pierwotnym projektom (głównie amerykańskim), postanowiono nie rozczłonkowywać Niemiec, jednak utworzenie stref okupacyjnych było zalążkiem ich podziału na czterdzieści lat. Prezydent Truman w przemówieniu do narodu – po Poczdamie – zapowiedział, że „Niemcy nie będą korzystali z wyższej stopy życiowej niż ich byłe ofiary – ludy w europejskich krajach zwyciężonych i okupowanych...”. Jak się stało – każdy wie.
A Polska? W wielu podręcznikach można przeczytać, że stając się gwarantem polskiej granicy zachodniej – ZSRR uzależnił od siebie Polskę. Nie jest to nieprawda. Ale faktem jest, że dzięki Poczdamowi można powiedzieć, że Polska jednak drugą wojnę wygrała. I nie jest to przede wszystkim relacja wartości gospodarczej ziem nabytych wobec ziem utraconych. Wyobraźmy sobie odrodzoną po II wojnie Polskę w jej kształcie przedwojennym i strukturze etnicznej przedwojennej. Czy na naszych ziemiach wschodnich nie zaczęłaby się po 1989 r. Jugosławia? Poczdam nam tego oszczędził. W tym – brutalną, lecz wtedy uzasadnioną – decyzją o całkowitym przesiedleniu ludności niemieckiej.