Joseph Seymour, Gospodarka państwa robotniczego w okresie przejścia do socjalizmu

Joseph Seymour

Gospodarka państwa robotniczego w okresie przejścia do socjalizmu


Przedruk z: Young Spartacus, dodatku do Workers Vanguard nr 989, 28 października 2011 r., numer zamknięty i podpisany do druku 25 października 2011 r.

Poproszono nas o wydrukowanie wygłoszonego 6 sierpnia 2005 r. w Oaklandzie dla członków naszego Komitetu Młodzieży „Spartakus” wykładu Josepha Seymoura, członka Komitetu Centralnego Ligi Spartakusowskiej. Wykład został poprawiony do druku i lekko rozszerzony przez redakcję dodatku Young Spartacus za zgodą towarzysza Seymoura.
***
Fundamentalnym celem wczesnego, przedmarksowskiego ruchu socjalistycznego była równość ekonomiczna, uważana za i natychmiastowo osiągalną, i ostatecznie upragnioną. To jest tam nie było żadnej koncepcji wyższego poziomu wyższego rozwoju ekonomicznego umożliwionego przez rewolucyjne obalenie kapitalizmu. Wyłaniając się z ostatniej fazy rewolucji francuskiej w końcu XVIII stulecia, Sprzysiężenie Równych było pierwszą rewolucyjną organizacją komunistyczną. Rząd rewolucyjny miałby zapewnić rodzinom z większą liczbą dzieci większe domy oraz proporcjonalnie więcej żywności, ubrań i innych niezbędnych rzeczy.
Jednym z wielkich wkładów teoretycznych Marksa była zmiana osi ruchu socjalistycznego z równości w sferze konsumpcji na całkowite przezwyciężenie niedostatku ekonomicznego przez postęp, podniesienie poziomu sił wytwórczych. Z pewnością w bezklasowym, komunistycznym społeczeństwie każdy będzie miał równy dostęp do zasobów przeznaczonych do spożycia. Ale będzie tam niewątpliwie wielka różnorodność indywidualnych stylów życia odpowiadających bardzo różnym stopniom indywidualnego wykorzystania tych zasobów.
Zaczynam ten wykład od tego punktu, ponieważ pod pewnymi ważnymi względami zostaliśmy odrzuceni wstecz do intelektualnego wszechświata wczesnego Marksa. Jeśli przebadacie 100 studentów, pytając ich, co oznacza socjalizm, przytłaczająca większość powie, że chodzi w nim o równość ekonomiczną. Powiedzą Wam, że oznacza on, iż każdy ma mniej więcej taki sam standard życiowy. Prawdziwie niewielu z nich odpowiedziałoby, że celem socjalizmu jest podniesienie poziomu produkcji i wydajności pracy do takiego zaawansowanego stopnia, że podział zasobów przeznaczonych do spożycia między jednostkami nie będzie już źródłem konfliktu społecznego ani nawet troski społecznej. I to jest nasz ostateczny cel.
Niestety, osiągnięcie go będzie wymagało stosunkowo długotrwałego okresu historycznego po tym, jak rewolucja socjalistyczna wywłaszczy klasę kapitalistyczną. W tamtym społeczeństwie przechodzącym do socjalizmu niedostatek ekonomiczny - a stąd pewne rodzaje nierówności ekonomicznej - wciąż będzie istnieć. Jeśli pomyślicie o tym, jest to oczywiście prawdziwe na poziomie międzynarodowym. Podniesienie standardów życiowych ludności Chin, Indii, innych krajów azjatyckich, Ameryki Łacińskiej i Afryki do standardów tak zwanego pierwszego świata będzie wymagało całych pokoleń międzynarodowo planowanej gospodarki socjalistycznej.
Ale nawet w państwie robotniczym na jakimś zaawansowanym obszarze, jak Ameryka Północna czy Europa, wciąż będą istniały pewne rodzaje nierówności ekonomicznej. Marks mówił o tym w swej „Krytyce programu gotajskiego” (1875). Ludzie wciąż będą musieli poświęcać wiele czasu i wiele energii, wykonując to, co Marks nazwał pracą wyalienowaną, to jest prace tego rodzaju, których wykonywać by nie chcieli, gdyby im a to nie płacono. Pewne prace są fizycznie cięższe, brudniejsze, bardziej nużące, bardziej nieprzyjemne czy w pewnych wypadkach bardziej niebezpieczne niż inne. I tak górnicy węgla czy robotnicy budowlani będą potrzebować wyższych wynagrodzeń niż przetwarzający dane, którzy pracują w wygodnych biurach. Robotnicy, którzy mają ekonomicznie cenne umiejętności, nabyte przez długi trening, tacy jak piloci linii lotniczych, będą otrzymywać wyższe wynagrodzenia niż stewardessy i bagażowi. To tylko koszt operacyjny tego, co Marks nazwał początkową fazą komunizmu w społeczeństwie.
Kolejne ważne źródło nierówności ekonomicznej w początkowej fazie po rewolucji proletariackiej: Fundamentalnym celem i cechą pełnego społeczeństwa komunistycznego jest zastąpienie rodziny nuklearnej przez kolektywne instytucje dla wychowania i socjalizacji dzieci. Ale to najbardziej fundamentalne ze wszystkich przekształceń społecznych znów będzie dziełem pokoleń. Przez historycznie znaczny okres rodzina wciąż będzie podstawową jednostką społeczną, a stąd podstawową ekonomiczną jednostką konsumpcji.
Weźmy więc dwie rodziny, które obie mają dochód o równowartości 5833,33 dol. miesięcznie. Pierwsza ma jedno dziecko, druga troje. Pierwsza będzie miała trochę wyższy standard życia. Różnica nigdy nie będzie nawet w przybliżeniu tak wielka, jak za kapitalizmu, bo będzie bezpłatna opieka medyczna, tanie mieszkania, bezpłatna, wykwalifikowana edukacja od ośrodków opieki dziennej aż po uniwersytety i jeszcze wyżej. Ale dochód nie będzie wprost proporcjonalny do wielkości rodziny. I o tym Marks wspominał w swej „Krytyce programu gotajskiego”.

Planowanie ekonomiczne przez demokrację robotniczą

Wyeliminowanie nierówności ekonomicznej we wszystkich jej formach wymaga przezwyciężenia niedostatku przez ciągłe podnoszenie poziomu produkcji. Zostanie to osiągnięte przez wykorzystanie części całkowitej produkcji społeczeństwa i zainwestowanie jej w rozszerzenie wyposażenia produkcyjnego ucieleśniającego najbardziej rozwiniętą technikę.
Ale w tym leży pewna sprzeczność. Im więcej rząd robotniczy wyda na budowanie nowych fabryk, unowocześnianie istniejących, rozszerzanie i modernizowanie infrastruktury (na przykład generatorów, transformatorów i podstacji energii elektrycznej, systemów dostarczania wody, autostrad, linii kolejowych), tym mniej będzie miał do dyspozycji na bezpośrednie spożycie osobiste i rodzinne. Będzie stał więc w obliczu wyboru między trochę wyższym poziomem konsumpcji w krótkim terminie a poziomem konsumpcji o wiele wyższym, ale w długim terminie.
W braku międzynarodowej rewolucji socjalistycznej w zaawansowanych krajach kapitalistycznych ten wybór w narodowo izolowanym i i ekonomicznie zacofanym państwie robotniczym oczywiście jest szczególnie bolesny i brzemienny w konflikty. Ale nawet w przyszłym państwie robotniczym w Europie Zachodniej czy Stanach Zjednoczonych, mającym do dyspozycji o wiele większe zasoby, podział między konsumpcję a inwestycje wciąż będzie problemem politycznie dzielącym, w związku z którym prawdopodobnie będą się utrzymywały silne różnice zdań wewnątrz klasy robotniczej. W sporach będą używane argumenty typu:
„Chcę mieć tyle, ile jest możliwe - już, nie za dziesięć czy dwadzieścia lat od dzisiaj. Z tego co wiem, wtedy już mogę nie żyć”.
W celu podejmowania przez demokratyczne organy rządu robotniczego racjonalnych decyzji dotyczących podziału całkowitej produkcji między konsumpcję a inwestycje bilans między tymi dwoma będzie musiał zostać skwantyfikowany: Jeśli inwestycje w zdolność produkcyjną zwiększymy z 13 do 15 proc. całkowitej produkcji, o ile większa będzie produkcja zasobów konsumpcyjnych za pięć lat, za dziesięć, za piętnaście?
Szczęśliwie dla nas w latach dwudziestych XX w. w Związku Radzieckim tego typu kwestie były już dyskutowane i dogłębnie badane. W toku tej debaty i walki frakcyjnej o ustanowienie centralnie planowanej, skolektywizowanej gospodarki została wytworzona bogata literatura ekonomiczna pisana z perspektywy marksistowskiej. Pewien radziecki ekonomista, G.A. Feldman, rozwinął model teoretyczny dla długoterminowego planu ekonomicznego, to jest obejmującego od 20 do 40 lat. Moim zdaniem praca Feldmana pt. „O teorii stóp wzrostu dochodu narodowego” jest ekstremalnie ważnym wkładem w marksistowskie rozumienie ekonomii okresu przejściowego. Tłumaczenie angielskie możecie znaleźć w książce pod red. Nicolasa Spulbera pt. „Podstawy radzieckiej strategii wzrostu gospodarczego” (1964). Feldman zastosował do centralnie planowanej, skolektywizowanej gospodarki model rozwinięty o wiele wcześniej przez Marksa, równocześnie dokonując jego pewnych ważnych rozszerzeń i modyfikacji.
W drugim tomie „Kapitału” Marks rozwinął model teoretyczny reprodukcji rozszerzonej za kapitalizmu. Marks podzielił gospodarkę między dwa podstawowe sektory: dóbr konsumpcyjnych i dóbr produkcyjnych (lub kapitałowych). Dobra i usługi konsumpcyjne to rzeczy, które bezpośrednio zaspokajają osobiste potrzeby i pragnienia. Dobra produkcyjne to rzeczy, które bezpośrednio lub pośrednio wytwarzają dobra konsumpcyjne. Koszula jest dobrem konsumpcyjnym. Maszyna do szycia, która szyje koszulę, jest dobrem produkcyjnym, tak samo jak elektryczna maszyna tkacka, która tka bawełnianą tkaninę, z której zrobiona jest koszula. Bochenek chleba jest dobrem konsumpcyjnym. Piec, w którym jest on pieczony, i kombajn zbożowy, który zbiera pszenicę lub żyto, z których robi się chleb, są dobrami konsumpcyjnymi.
Feldman rozszerzył model Marksa na państwo robotnicze przez podzielenie sektora dóbr produkcyjnych na dwa podstawowe podsektory. Są dobra produkcyjne, które produkują dobra konsumpcyjne, i są dobra produkcyjne, które produkują inne dobra produkcyjne. Maszyna do szycia jest przykładem tych pierwszych. Maszyny takie jak obrabiarki, które wytwarzają inne maszyny, w tym do szycia, przypadają na tę drugą kategorię. Wiele dóbr produkcyjnych nie jest technicznie specjalistycznych, lecz może być użytych do rozszerzenia zdolności produkcyjnych i sektora dóbr produkcyjnych, i sektora dóbr produkcyjnych. Betoniarek, koparek i wywrotek można użyć na budowie i domów mieszkalnych, i fabryk. Elektrownia wodna wytwarza elektryczność do napędu i sprzętów gospodarstwa domowego, i fabrycznych linii produkcyjnych.
Są więc dwa podstawowe czynniki, które determinują stopy wzrostu całkowitej produkcji zdolności produkcyjnej i zasobów do spożycia. Jednym jest podział całkowitej produkcji między sektory dóbr konsumpcyjnych i produkcyjnych. Drugiem jest podział sektora dóbr produkcyjnych między dobra produkujące dobra konsumpcyjne i dobra produkujące dobra produkcyjne.
Weźmy dwie gospodarki socjalistyczne, obie przeznaczające 25 proc. całkowitej produkcji na sektor dóbr produkcyjnych. W pierwszej na rozszerzenie produkcji sektora dóbr konsumpcyjnych jest przeznaczone 75 proc. tych inwestycji w dobra produkcyjne; w drugiej 50 proc. W pierwszej gospodarce w początkowym okresie planu gospodarczego konsupmcja będzie rosła szybciej, ale później wolniej; w drugiej po prostu na odwrót. Przez zmienianie tych proporcji można rozwinąć pewien zakres alternatywnych planów gospodarczych, sięgających od tych, które maksymalizują konsumpcję w krótkim terminie do tych, które maksymalizują w długim terminie zasoby produkcyjne, a przez to i konsumpcję.
Tak więc władza planująca będzie przedstawiała najwyższemu organowi rządu robotniczego, to jest centralnemu zgromadzeniu rad robotniczych, wachlarz powiedzmy sześciu alternatywnych planów długoterminowych do przedyskutowania i decyzji. Prawdopodobnie będzie to kwestia sporna. Niektórzy delegaci będą argumentować:
„Nasi robotnicy i biedota dopiero co dokonali rewolucji. Oczekują i domagają się znacznej, uderzającej poprawy swych standardów życiowych, nie tylko obietnic znacznej poprawy za 15 czy 20 lat od dziś. Chcemy planu A”.
Inni delegaci będą mówić:
„Nie bądźmy krótkowzroczni w tym względzie. Naszym celem jest rozszerzenie zdolności produkcyjnych i wydajności pracy. Plan C sprawi to najlepiej. W krótkim okresie z pewnością konsumpcja będzie rosła wolniej, niż by mogła, ale uważamy, że to jest cena, którą jesteśmy gotowi zapłacić”.
Ponieważ i długoterminowe stopy wzrostu, i środki produkcji, i zasoby konsumpcyjne są określone, zatem jest możliwe wypracowanie spójnego planu gospodarczego na różne okresy planowania - rok, dwa, pięć. Powiedzmy, że przez centralne zgromadzenie rad robotniczych zostaje przyjęty plan, według którego za pięć lat roczny dochód na głowę ludności będzie wynosił równowartość 60 tys. dol. Na podstawie istniejących modeli konsumpcji, badań konsumentów i konsultacji ze spółdzielniami spożywców można mniej lub bardziej dokładnie zaprojektować podstawowy model odpowiadający owemu poziomowi dochodu. Na przykład 15 tys. dol. zostaje przeznaczone na mieszkania, 10 tys. dol. na wyżywienie, 10 tys. dol. na samochody i inne środki transportu i tak dalej.
Innym kluczowym elementem w planowaniu gospodarczym państwa robotniczego, szczególnie w bardziej zaawansowanych krajach takich jak Stany Zjednoczone, Niemcy i Japonia, jest inwestowanie części jego całkowitej produkcji w zapewnienie istotnych zasobów, pieniędzy i ekspertyz technicznych krajom słabo rozwiniętym, by pomóc im jakościowo podnieść produkcji na drodze do zbudowania socjalizmu.

Za kalkulacją rynkową, przeciwko rynkowej konkurencji

Kiedy podstawowy zakres dóbr finalnych zostaje zaprojektowany, wówczas staje się możliwe wyliczenie wkładu podstawowych surowców i produktów pośrednich. Ile potrzeba stali, aluminium i innych metali? Ile plastyku, tkanin bawełnianych i z włókien sztucznych, cementu, gumy i tym podobnych?
Nawiasem mówiąc, odpowiednia do tego technika i informacje już są dostępne. Są modele teoretyczne i studia empiryczne, które określają produkcję surowców i dóbr pośrednich niezbędnych do wyprodukowania określonej serii dóbr finalnych. Nazywa się to analizą wejścia-wyjścia. Znaczące jest to, że Wasilij Leontjew, pionierski teoretyk i pierwszy badacz analizy wejścia-wyjścia, w połowie lat dwudziestych XX w. był studentem Uniwersytetu Leningradzkiego. Rozwinięcie przez niego analizy wejścia-wyjścia było wyraźnie uwarunkowane bogatą dyskusją i debatą radzieckich ekonomistów i intelektualistów o tym, jak będzie działać w praktyce centralnie planowana, skolektywizowana gospodarka.
We wczesnych latach trzydziestych XX w. Trocki był ekstremalnie krytyczny wobec destrukcyjnego awanturnictwa ekonomicznego oraz biurokratycznych nakazów i zakazów reżimu Stalina. W artykule atakującym je Trocki wyraził ogólną zasadę: „Jedynie przez interakcję tych trzech elementów: planowania państwowego, rynku i demokracji można osiągnąć właściwy kierunek gospodarki epoki przejściowej”. („Gospodarka radziecka w niebezpieczeństwie”, październik 1932 r.) I dla ówczesnego Związku Radzieckiego było to prawdziwe, i będzie dla przyszłego amerykańskiego państwa robotniczego, chociaż w 1932 r. Związek Radziecki był zdegenerowanym państwem robotniczym rządzonym przez konserwatywną, pasożytniczą biurokrację stalinowską, czym państwo robotnicze po rewolucji proletariackiej w Stanach Zjednoczonych przypuszczalnie nie będzie.
Do tej pory rozważałem głównie aspekty planowania państwowego. Wspomniałem kwestię demokracji robotniczej głównie pod względem decydowania na najwyższym szczeblu o podstawowych parametrach wzrostu gospodarczego. Ale nie mówiłem jeszcze o roli rynku. To skomplikowana kwestia. Jednym z obszarów, gdzie rynek jest ważny, a pod pewnymi względami dominujący, jest określanie szczególnego wyjściowego połączenia dóbr konsumpcyjnych.
Są dosłownie dziesiątki tysięcy typów, stylów i rozmiarów odzieży. Stałem się boleśnie świadomy tego parę tygodni temu, kiedy pomagałem mojej córce przeprowadzać się z jej chłopakiem na nowe miejsce. Przysięgam, że ma ona co najmniej 80 par butów, każdą inną. Są tysiące różnych rodzajów domowych sprzętów, przyborów i mebli. Nawet w skolektywizowanej gospodarce będą dziesiątki typów i modeli samochodów. Nie wszyscy chcą jeździć takimi samymi samochodami. Zatem nie ma sensu poddawać szczegółowej produkcji dóbr konsumpcyjnych nawet krótkoterminowemu planowi. Produkcja powinna być stale dopasowywana do zmieniającej się struktury popytu.
Jednakże szybkie i wydajne koordynowanie podaży i popytu w skolektywizowanej gospodarce nie wymaga zatomizowanej konkurencji między przedsiębiorstwami państwowymi. W państwach robotniczych rządzonych przez stalinistów, takich jak dawny Związek Radziecki czy dziś Chiny, terminy „socjalizm rynkowy” i „reformy rynkowe” oznaczają poddawanie przedsiębiorstw konkurencji między sobą. Menedżerom daje się władzę decydowania, co produkować w jakich ilościach, i są oni instruowani, by produkty sprzedawać, czy konsumentom, czy innym przedsiębiorstwom, za najwyższą osiągalną na rynku cenę Deklarowanym celem jest maksymalizacja rentowności przedsiębiorstwa, a zwykle dochód menedżerów, a także robotników jest powiązany z rentownością (albo w sensie negatywnym ze stratami). My jesteśmy przeciwni temu systemowi, ponieważ powiela on mnóstwo niesprawiedliwości i nieracjonalności kapitalistycznego systemu rynkowego.
Nawiązując do wspomnianych butów mojej córki dam przykład przemysłu obuwniczego działającego w warunkach „socjalizmu rynkowego” w biurokratycznie zdeformowanym państwie robotniczym takim jak Chiny. Weźmy dwie fabryki butów - nazwijmy je A i B - obie produkujące typowe męskie lakierki (których prawdopodobnie nikt z Was tu zgromadzonych nigdy nie nosił ani nie ma zamiaru nosić). Powiedzmy, że fabryka A jest stosunkowo nowa, tak że jest wyposażenie jest technicznie o wiele bardziej zaawansowane niż fabryki B. Stąd fabryka A może wyprodukować taką samą parę butów, zużywając o 25 proc. czasu pracy mniej niż fabryka B.
Cena rynkowa pary butów jest równa przeciętnemu kosztowi produkcji dla tego przemysłu jako całości. Fabryka A produkuje po koszcie niższym niż przeciętny, więc osiąga dość duży zysk. Jej menedżerowie otrzymują dobre wynagrodzenie i premie, a jej robotnicy także cieszą się istotnymi podwyżkami płac, ponieważ zarabia ona pieniądze. Z drugiej strony fabryka B, która produkuje tę samą rzecz, stale traci pieniądze, ponieważ jej koszty są wyższe od średnich w tym przemyśle i bieżącej ceny rynkowej. Jeśli rząd nie będzie subsydiował tej fabryki, część robotników trzeba będzie zwolnić albo wszyscy robotnicy bez swojej winy będą skazani na cięcia płac i świadczeń tak jak za kapitalizmu.
Jesteśmy przeciwni zatomizowanej konkurencji między przedsiębiorstwami państwowymi. Jesteśmy za wykorzystywaniem kalkulacji rynkowej, ale nie konkurencji rynkowej. Popieramy to, co można nazwać centralnie zarządzanym systemem rynkowym w sektorze dóbr konsumpcyjnych. Jak będzie on działać? Znów wrócę do mojego przykładu z przemysłem obuwniczym. Będzie tam centralna agencja dystrybucyjna, kontrolująca produkcję kilku fabryk butów. Będzie dostarczać buty do sklepów detalicznych i spółdzielni spożywców. Będzie je można także kupować przez internet.
Powiedzmy, że w rezultacie przeliczenia się albo zmiany popytu wystąpi nadpodaż lakierek, a niedobór butów sportowych (do biegania, do jazdy na rowerze, do koszykówki, szczególnie tych, które są polecane przez Michaela Jordana). Co się wtedy stanie w tym systemie? Dyrektorzy agencji dystrybucyjnej zadzwonią do pewnych fabryk i powiedzą:
„Proszę obciąć produkcję lakierek, zwiększyć produkcję butów sportowych. Jeśli potrzebujecie specjalnego wyposażenia, którego nie macie, jeśli Wasi robotnicy potrzebują przeszkolenia, zgoda - zapewnimy Wam to”.
I koniec. Podstawowym punktem jest to, że zarządzanie pozostanie scentralizowane, ale wykorzysta kalkulację rynkową w celu dopasowywania podaży do popytu w danym sektorze.

Syndykalizm kontra rząd robotniczy

Chcę omówić różnice między naszym marksistowskim programem a syndykalistycznym programem porewolucyjnej organizacji gospodarki. Przed rewolucją bolszewicką z 1917 r. rewolucyjny syndykalizm był główną lewicową alternatywą dla marksizmu. Pewna liczba czołowych postaci we wczesnym ruchu komunistycznym, które później zostały zwolennikami trockistowskiej Lewicowej Opozycji, zaczynała nie jako marksiści, lecz jako rewolucyjni syndykaliści: James P. Cannon w Stanach Zjednoczonych, Alfred Rosmer we Francji, Andrés Nin w Hiszpanii.
Sednem syndykalistycznego programu pokapitalistycznej reorganizacji gospodarki jest to, że robotnicy powinni mieć całkowitą władzę wykonawczą i zarządzającą w autonomicznych przedsiębiorstwach, a nawet w pewnych branżach gospodarki. Nie byłoby tam wyższej władzy rządowej ponad syndykatami przemysłowymi. W pewnym sensie syndykalizm jest proletariacką czy przemysłową wersją anarchizmu. Tak został określony przez brytyjskiego intelektualistę anarchistycznego George'a Woodcocka, piszącego w latach czterdziestych XX w.:
„Z drugiej strony syndykat jest oparty na organizacji robotników w miejscach pracy według branż. Robotnicy każdej fabryki, stacji kolejowej czy farmy są jednostką autonomiczną, która rządzi swymi własnymi sprawami i podejmuje wszelkie decyzje co do swojej pracy. Jednostki te są sfederalizowane w syndykat, który służy do koordynowania działań robotników w całej branży. Organizacja federalna nie ma żadnej władzy nad robotnikami w innych branżach ani nie może wetować działań egzekutyw związków zawodowych” („Koleje a społeczeństwo”, 1943, cyt .za „Czytelnikiem anarchistycznym” pod red. Woodcocka, 1977).
Innymi słowy klasyczny Bakuninowski anarchistyczny pogram federacji autonomicznych komun jest tu zastąpiony przez federację autonomicznych przemysłowych i innych jednostek ekonomicznych.
Obecnie ani w Stanach Zjednoczonych, ani gdzie indziej, z tego co wiem, nie napotykamy na znaczące tendencje syndykalistyczne i nie konkurujemy z nimi. Dlaczego więc chcę mówić o syndykalizmie? Mam dwa powody. Jednym jest to, że kiedy nastąpi znaczny przypływ walki robotniczej w naszym kraju, wiele z lewicowo-radykalnej młodzieży, która obecnie jest w środowisku anarchistycznym i wokół niego, zostanie trade-unionistami. Oni podpiszą się więc pod pewnego rodzaju programem syndykalistycznym, który jest połączeniem anarchizmu i trade-unionizmu. Uwierzcie mi, ja już to widziałem.
Innym powodem są Chiny. Kiedy sytuacja polityczna w Chinach się otworzy, a tak będzie, to sądzę, że syndykalistyczne idee, a nawet tendencje, mogą zdobyć posłuch wśród chińskich robotników. Oni już doświadczyli dużej dawki kapitalizmu i według wszelkich dostępnych świadectw nie kochają go. Równocześnie wielu robotników chińskich może równie dobrze utożsamiać marksizm-leninizm i centralne planowanie z biurokratycznymi nakazami i zakazami, nie mówiąc już o korupcji. Kiedy więc sprawy się otworzą, niektórzy lewicowo myślący chińscy robotnicy, jak również intelektualiści, mogą powiedzieć: „Wykopmy kapitalistów i biurokratów z KPCh i niech robotnicy przejmą fabryki, budowy, kopalnie węgla i koleje i sami nimi kierują”.
Tam nigdy nie było i nigdy nie będzie gospodarki zorganizowanej na zasadach syndykalistycznych, tak samo jak nigdy nie było i nigdy nie będzie społeczeństwa zorganizowanego na zasadach anarchistycznych. Ale jeśli napotkamy poważnie myślącego lewicowca, który reflektuje na program syndykalistyczny, nie wystarczy powiedzieć, że taki program nigdy nie może zostać zrealizowany. Zechcemy także przekonać go, że nawet gdyby to było możliwe, w praktyce działałby on w sposób sprzeczny z interesami robotników i społeczeństwa w ogóle.
Problem z syndykalizmem jest bardzo podobny do tego z 'socjalizmem rynkowym”. Program syndykalistyczny musiałby powielać wiele niesprawiedliwości i nieracjonalności kapitalizmu. Jeśli jednostki ekonomiczne będą rzeczywiście samodzielne względem siebie, zdołają oddziaływać między sobą jedynie poprzez stosunki rynkowe rządzące się zmiennymi warunkami podaży i popytu. Nieuchronnie oznacza to, że część robotników będzie musiała być bezrobotna lub znosić cięcia dochodu, gdy rynek zwróci się przeciwko nim.
Rozważmy jeszcze raz przemysł obuwniczy. (Ryzykuję, że możecie pomyśleć o mnie jako o jakimś fetyszyście obuwniczym, albo że noszenie przez parę tygodni pudełek z butami po schodach w dół i w górę pomieszało mi w głowie). Tym razem zbadajmy do w modelu gospodarki syndykalistycznej. Przemysł produkujący buty będzie zorganizowany jako pojedynczy autonomiczny syndykat. Syndykat ten ma dochód ze sprzedaży butów jednostkom i sklepom. Za to kupuje od innych autonomicznych syndykatów skórę, gumę, plastyk i inne surowce.
Powiedzmy, że wystąpi nadpodaż skóry. Więcej będzie jej produkowane, niż syndykat produkujący buty zgłosi popytu na skórę dla swojej bieżącej produkcji dostosowanej do popytu konsumentów. Dyrektorzy syndykatu produkującego buty powiedzą swym partnerom z syndykatu wyrabiającego skórę: „Potrzebujemy jedynie 80 proc. Waszej skóry, nie zamierzamy kupować jej więcej, ponieważ więcej nie potrzebujemy”. Co się więc stanie? To autonomiczne przedsiębiorstwa. Niektórzy robotnicy w przemyśle produkującym skórę będą musieli zostać zwolnieni albo – alternatywnie - część (a może i wszyscy) będzie musiała znosić cięcia dochodu i świadczeń, skoro dochód całego przedsiębiorstwa zostanie obcięty.

O demokrację robotniczą w kontroli nad produkcją!

Mimo że ludzie, którzy popierają syndykalizm, myślą że są bojowo antykapitalistyczni, faktycznie ich program odtwarzałby wiele z niesprawiedliwości i nieracjonalności kapitalizmu, pomimo ich dobrych intencji. My jesteśmy przeciwni syndykalistycznemu programowi zarządzania przez robotników autonomicznymi przedsiębiorstwami. Ale jesteśmy za maksymalnym demokratycznym udziałem robotników w podejmowaniu decyzji ekonomicznych na szczeblu fabryki, budowy, magazynu, supermarketu i portu lotniczego. Część „Programu przejściowego” z 1938 r. dotycząca Związku Radzieckiego stwierdza: „Komitety zakładowe powinny przywrócić sobie prawa kontroli nad produkcją”. To nasz program, nie tylko w przeszłości, lecz także na przyszłość.
Co to oznacza konkretnie? Czym to się różni od syndykalistycznego programu zarządzania robotniczego? Co rozumiemy przez kontrolę robotniczą nad produkcją w uspołecznionej gospodarce, to to, że demokratycznie wybrani reprezentanci robotników będą mieli autorytatywny głos doradczy we wszystkich decyzjach ekonomicznych w przedsiębiorstwie, jak również na wyższych szczeblach. Powiedzmy, że ministerstwo przemysłu lotniczego zaproponuje wydać paręset milionów dolarów na modernizację starszej fabryki samolotów, zastępującą jej przestarzałe maszyny bardziej współczesnym wyposażeniem. Menedżerowie, inżynierowie, technolodzy zbiorą się razem z wybranym komitetem fabrycznym i wspólnie wypracują konkretny plan modernizacji przedsiębiorstwa. Robotnicy będą mieli coś do powiedzenia, plan nie zostanie dołom narzucony z góry.
Innym ważnym obszarem, gdzie wybrane komitety fabryczne będą odgrywały ważną rolę, nawet zastępując bezpośrednią interwencję menedżerską, jest utrzymywanie dyscypliny pracy. Jak postąpić z robotnikiem, który jest ciągłym bumelantem albo który jest tak niekompetentny, że psuje produkcję, a może nawet zagraża innym robotnikom? Jak postąpicie z robotnikiem, który nadużywa zwolnień chorobowych, który prosi o zwolnienie po prostu dlatego, że chce w wolny dzień iść na ryby? O wiele lepiej, żeby tego rodzaju problem był rozwiązywany przez bezpośrednich reprezentantów współrobotników, którzy są bardziej zaawansowani politycznie a odpowiedzialni społecznie.
Podstawowym punktem jest to, że centralnie planowana, skolektywizowana gospodarka nie jest w żaden sposób niepołączalna z bardzo aktywnym i pełnym udziałem robotników na najbardziej podstawowych szczeblach gospodarki, jak również w wyborach delegatów do rad.
Ale inaczej niż projekty „zarządzania robotniczego”, kontrola robotnicza w gospodarce socjalistycznej nie dopuszcza, by poszczególne komitety fabryczne miały głos ostateczny co do zakresu i składu inwestycji, ponieważ poszczególne grupy robotników nie mogą zgłaszać nieograniczonych żądań wobec budżetu państwowego, to jest wobec zbiorowej nadwyżki społecznej. Zasoby dla odtworzenia i rozszerzenia środków produkcji, zaopatrzenie dla starszych i inwalidów, wydatki na szkoły, szpitale i tak dalej muszą zostać potrącone z całkowitego produktu społecznego przed dystrybucją wśród poszczególnych robotników. Jak podkreślił Marks: „to, co ucieka wytwórcy w charakterze jego jako osoby prywatnej, bezpośrednio lub pośrednio wychodzi mu na dobre w charakterze jego jako członka społeczeństwa”.
Jak powiedział Isaac Deutscher w swym przemówieniu „O człowieku socjalistycznym” (1966):
„Nie utrzymujemy, że socjalizm ma rozwiązać wszystkie trudności ludzkiej rasy. Walczymy w pierwszym rzędzie z trudnościami, które są dziełem człowieka i które człowiek może rozwiązać. Może przypomnę Wam, że Trocki, na przykład, mówi o trzech podstawowych tragediach - głodzie, seksie i śmierci - ograniczających człowieka. Głód jest wrogiem, za którego wzięły się marksizm i nowoczesny ruch robotniczy. (...) Tak, człowiek socjalistyczny nadal będzie prześladowany przez seks i śmierć; ale jesteśmy przekonani, iż będzie on lepiej wyposażony, niż my jesteśmy, by przeciąć nawet je”.



http://fdsizmlkwp.nethit.pl/viewtopic.php?f=29&p=1650&sid=b7b30a4ee23e87a1f2673775cc5742f9#p1650




Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Joseph Seymour – Leninizm a kontrola robotnicza (1977 rok)
Naczelne organy państwowe w okresie przejściowym 1944-47, INNE KIERUNKI, prawo
Rozwój społeczno-gospodarczy państw świata. Mierniki rozwoju gospodarczego, usługi i komunikacja
Żeglugę kabotażową rozwinęły państwa mające szeroki dostęp do morza doc
Polityka pieniężna Narodowego Banku Państwowego w kontekście akcesjii Polski do strefy euro
PROWADZENIE DZIAŁALNOŚCI GOSPODARCZEJ W PAŃSTWACH CZŁONKOWSKICH UE
Gospodarka państw socjalistycznych po II wojnie światowej
ekonomia rozwoju pytania, 27, Rola państwa w gospodarce Państwa, ja to rozumiem na zasadzie jakie fu
Bulenda, O państwie prawa, amidnistrowaniu i sądach, Cz I - Państwo prawa w okresie przekształceń p
Monitoring, konwencja bazylejska i dyrektywy o okresie przejściowym MŚ
Problematyka, SPIS TREŚCI - KLIKNIJ, ABY PRZEJŚĆ DO WYBRANEGO TEMATU
NARZAD ZUCIA W OKRESIE NIEMOWLECYM DO MOMENTU WYRZYNANIA
Państwo i społeczeństwo spartańskie, Rzeczy do szkoły
Gospodarka Europy po I WŚ, Rzeczy do szkoły
polityka gospodarcza państw totalitarnych (Niemcy, polityka gospodarcza
Nauka o państwie i prawie-BW, Wstęp do nauki o państwie i prawie
konwencja bazylejska i dyrektywy o okresie przejściowym MŚ, ochrona środowiska UJ, V semestr, monito
TYP I FORMA PANSTWA, Szkoła, Materiały, Wstęp do nauki o prawie i państwie

więcej podobnych podstron