POMNIK WŁADYSŁAWA JAGIEŁŁY W BŁAŻOWEJ I JEGO HISTORIA
Błażowski pomnik Władysława Jagiełły ma blisko stuletnią historię. Nie znamy jednak inicjatorów ani okoliczności jego budowy. Najbardziej prawdopodobną datą jego powstania (podaną zresztą przez Renę Brzęk-Piszczową w książce „Błażowa niegdyś i dzisiaj") byłby rok 1910.
W 1910 r. na ziemiach polskich, tkwiących od 1795 r. (a Błażowa i okolice od 1772 r.) pod zaborami, obchodzono uroczyście 500-lecie bitwy pod Grunwaldem. Rocznica stała się dla Polaków pretekstem do zamanifestowania Europie i światu naszych dążeń niepodległościowych, które mimo upływu lat wcale nie słabły, a wręcz przeciwinie - przybierały na sile. Oczywiście, wyjątkowo imponujący przebieg miały te obchody w autonomicznej Galicji, gdzie kultura polska i życie narodowe rozwijały się już bez przeszkód. Centralną imprezą było odsłonięcie w Krakowie na placu Matejki pomnika Władysława Jagiełły, ufundowanego przez Ignacego Paderewskiego. W dniach od 15 do 17 lipca 1910 r. w mieście tym zgromadziło się około 150 tyś. osób (to niemal tyle, ile liczy dziś Rzeszów) ze wszystkich trzech zaborów. Całymi dniami odbywały się wiece i manifestacje o charakterze patriotycznym. Towarzyszył im V Zlot Sokolstwa Polskiego.
We Lwowie z okazji tej samej rocznicy otwarto Powszechną Wystawę Sztuki Polskiej.
Wzorem obchodów krajowych w wielu miastach, miasteczkach i wsiach, zwłaszcza tych, w których ruch ludowy był silny, wybierano społeczne komitety budowy pomników 500-lecia Grunwaldu i budowano pomniki. W okolicy naszej pomniki takie powstały m. in. w Tyczynie, Budziwoju, LIernianowej i wielu innych miejscowościach. Bardzo świąteczną i podniosłą oprawę miało poświęcanie i odsłanianie tych pomników: gromadziło wielkie rzesze ludzi, w tym chłopskich posłów i działaczy ludowych.
Mamy prawo przypuszczać, że podobnie wydarzenia te przebiegały w Błażowej. W aktach miasta Błażowa z roku 1910 i lat wcześniejszych nie ma prawie żadnych informacji na temat tego pomnika. Jedynie w protokole z posiedzenia Rady Gminnej źli października 1910 r. znajduje się zapis w punkcie trzecim posiedzenia, że radni odrzucili wniosek Filipa Basałyka w sprawie:
upiększenia Pomnika Grunwaldzkiego ze względów na brak funduszy w budżecie miasta. Ta krótka protokolarna wzmianka nie wyjaśnia, kto był inicjatorem budowy pomnika ani skąd pochodziły fundusze na tę inwestycję. Potwierdza jedynie fakt, że istniał on już wówczas. Mógł być wybudowany społecznymi siłami, ale wymagał wykończenia. na które społecznikom zabrakło pieniędzy i dlatego zwrócili się z tym do Rady. Ta jednak choćby i chciała takiego wsparcia udzielić, nie była w stanie, bo budżet był pusty. W tym czasie miasteczko odbudowywało się po pożarze (1907 r.) i jednocześnie przeprowadzano w nim wiele regulacji: poszerzano ulice, budowano nowe studnie, kanalizację, most, ławę i wiele innych inwestycji. Wspomnę tylko, zew budżecie miasta zaplanowane wydatki miały sięgnąć około 15 tyś. koron, podczas gdy dochody rzeczywiste miasta wynieść miały około 5 tyś. Brakującą resztę (około 10 tyś. koron) uzupełnić miały dodatkowo nałożone podatki, tzw. dodatek do podatków bezpośrednich, płaconych przez mieszkańców. Proceder uzupełniania budżetu przez dodatek do podatków bezpośrednich był zwyczajem corocznym, nigdy jednak przedtem nie wynosił 100 proc, a najczęściej około 20-40 proc.
Reasumując - nie wiemy nic oprócz tego, że w 1910 r. w październiku pomnik Jagiełły już był. Zresztą i w dokumentach późniejszych nie poświęca mu się zbyt wiele miejsca. Jeszcze tylko w „Księdze uchwał Rady Gminy za lata 1927/28", w dziale VII znajdziemy zapis: „Utrzymanie pomnika króla Jagiełły". Tyle dokumenty, nieco więcej zachowało się w pamięci ludzkiej. Pomnik ten znajdował się tu, gdzie teraz, tylko okolica wyglądała nieco inaczej. Polna droga, która dziś jest ulicą Jagiellońską, biegła pomiędzy domem p. Kosiorowskiego a pomnikiem. Obok pomnika stała jeszcze mata, miejska budka, rodzaj kiosku (ta i kilka innych budek było wpierw własnością miasta i wynajmowano je ajentom w drodze licytacji, a dochód zasilał budżet, później je sprzedano). Plac Rynkowy, obecne planty, były więc nieco mniejsze, o innym kształcie. Jeszcze w czasach galicyjskich, a później w okresie II Rzeczpospolitej, przed pomnikiem odbywały się ważne uroczystości państwowe, jak np. obchody rocznic Konstytucji Trzeciego Maja czy powstań narodowych.
Po wybuchu II wojny światowej i wkroczeniu okupanta, pomnik stał się dla Niemców niebezpiecznym i kłującym w oczy symbolem polskości. Pewnej nocy zniszczyli go, odłupując głowę z kawałkiem popiersia od cokołu. Błażowianie, idąc w niedzielę do kościoła, mogli zobaczyć zniszczony pomnik i leżącą nieopodal w zaroślach głowę. Znalazł się jednak ktoś odważny (nie wiemy kto?), kto przechował tę głowę w owych czasach, narażając tym czynem własne życie.
Po wojnie sprawa oszpeconego przez Niemców pomnika ożyła, a bezgłowy Jagiełło straszył swym wyglądem i trzeba było coś z tym zrobić. W nowych realiach politycznych, nowe władze miasta miały na ten lemat jednak sprzeczne zdania. Dylemat, jaki wówczas zaprzątał rajcom głowy, byłby dziś świetnym tematem dla kabaretu lud komedii absurdu. Powstał spór o to, czy wypada, aby w Polsce Ludowej, państwie mas pracujących, stawiać pomniki królom. Na temat zaistniałej wówczas sytuacji powstał wiersz, którego ręcznie przepisywana kopia krążyła miedzy błażowianami w wielu egzemplarzach (dzięki czemu jedna z nich trafiła w moje ręce). Staranność stylu, dobra znajomość prawideł ortografii w języku polskim, ogromne poczucie humoru jednoznacznie świadczą, że autor, Roman Polanowski, był człowiekiem uzdolnionym, doskonale zorientowanym w sytuacji. Pomimo wielu starań nie udało mi się jednak ustalić, kim byt i jakie były jego związki z Błażową.
A może ktoś z naszych Czytelników spotkał się kiedyś z autorem osobiście lub wie, kim był? Oto wspomniany wiersz.
„Jak w Błażowej koło Rzeszowa król Jagiełło straszył":
Słuchajcie ludzie strasznej ballady,
która nauczy nas wiele,
o tęgich głowach z błażowskiej Rady
i o bezgłowym Jagiełłę.
Król, co Krzyżakom sławne dał lanie.
pomniczek miał w tej mieścinie.
Potem go Szwaby zniszczyli, dranie
lecz mc w naturze nie ginie.
Polska natura bowiem uparta,
tradycji zaginać nie da;
ktoś skrył popiersie - ładna to karta,
ale stąd cała jest bieda.
Gdy znów miał pomnik stanąć w Błażowej
orzekli ojcowie miasta:
„Królewski pomnik w Polsce Ludowej?
Nie ma dziś królów i basta!"
Wtedy ktoś gadkę założył taką:
„Jagiełło z pomocą Rusi
dal pod Grunwaldem łupnia Krzyżakom".
,,A a a. w takim razie - powiedzieli
pomnik u nas mieć musi".
Minio to głowa króla w koronie
okropnie rajców ubodła:
..Niech sobie stoi, lecz co to, to nie,
bez koron wszystkie dziś godła".
I uradzili zacni rajcowie
(u nich co głowa, to rozum):
„Zdjąć mu koronę!
Po co na głowie to jaśniepańskie kuriozum?"
Po czym już zbrojne w młotek i dłuto
zeszły się nocą persony
i dla kurażu wypiwszy suto
króla odarły z korony.
Różnie powiada dzisiaj Błażowa,
kto sprawca tego uczynku,
ale nikt głośno nie piśnie słowa...
A pomnik stoi na rynku.
Boją się ludzie widać Jagiełły,
który ich straszy po nocy.
„Pól głowy - wota - kpy mi ucięły
i znikąd nie ma pomocy!"
I jeszcze grozi (nie nie przesadzę,
choć w krzyżu dostaję mrówek):
„Będę tak straszył, dopóki władzę
dzierży choć jeden półgłówek!"
Tadeusz Polanowski (z utworu pt. „Wybrałem frywolność")