Taśmy Geremka?
.: Data publikacji 04-Lip-2007 :: Odsłon: 2441 :: Recenzja :: :: :.
Polska żyje taśmami. Od wielu już wiosen. Wszyscy jeszcze pamiętają „taśmy Michnika” (casus Rywin), „taśmy Beger” (casus Mojzesowicz i Lipiński),czy „taśmy Gudzowatego” (casus Oleksy). Mało kto pamięta puszczone w mediach ćwierć wieku temu „taśmy SB” (casus Wałęsa), z nikczemnym treściowo i lumpelskim językowo knajaczeniem „Lecha”, które wałęsowcy bardzo długo dezawuowali twierdząc, że to „esbecka manipulacja”, nie autentyk. Dzisiaj już wiemy, że autentyk, co do jednego wyrazu, potwierdził to sam Jarosław Kaczynski (notabene, warto by owo nagranie wyemitować znowu, bo to cymes — prawdziwe oblicze noblisty). Zupełnie nie pamiętamy jeszcze jednego nagrania — „taśm Krall” (casus Geremek). Przypomnę więc tę swobodną rozmowę między Bronisławem Geremkiem a Hanną Krall o gojach i o „naszych” (Żydach), w czerwcu 1981 roku. „Polityka” opublikowała fragmenty rozmowy jako wywiad (bez antypolskiego „żydłaczenia”, godnego wręcz polakobójcy), lecz zachowały się taśmy (lub odpisy z taśm) i „Dziennik Poznański” opublikował (7-1-1997), za ekskluzywnym wydrukiem w „Polskich Sprawach”, całe wycięte przez „Politykę” paskudztwo antygojowskie. Jest ono wstrętne, budzi szok. Czy to autentyk? Tego nie wiem, a winniśmy to wiedzieć. Rzecz jest ważna w aspekcie bieżącym, gdyż B. Geremek ostatnio nurzał Polskę w gnoju za granicą, ku uciesze jej wrogów (J. Kaczyński: „Geremek z całą premedytacją wywołuje antypolską hecę. Szkodzi własnemu krajowi”).
Rzućmy okiem na kilka passusów z tych fragmentów dialogu, które dekadę temu wydrukowała gazeta wielkopolska. Dialog był nagrywany w redakcji „Polityki”, w komnatce, gdzie B. Geremek i H. Krall siedzieli bez świadków, lecz raptownie ktoś tam zajrzał.
B.G.: „Przepraszam, kto tutaj zagląda?”.
H.K.: „Nikt ważny, to Bijak, zastępca Rakowskiego”.
B.G.: „Musicie go trzymać? Przecież to...”.
H.K.: „Jeden Polak musi być”.
Nie mam pojęcia ilu Polaków było wtedy w „Polityce” — nie chce mi się wierzyć, że tylko jeden. Lecz równie trudno mi wierzyć (stąd cały czas moje pytanie: czy to są autentyczne perswazje B. Geremka, zarejestrowane magnetofonem pani Krall?), kiedy widzę twierdzenia faceta zwanego przez przyjaciół „drogim Bronisławem”, iż Gmina żydowska żąda, aby dziennikarze polscy lansowali ustawowe niuanse samorządu przedsiębiorstw i kwestię podwójnego obywatelstwa, bo to będą dźwignie służące koniecznej biznesowej dominacji Żydów nad Polakami w kraju („...na to musicie wszyscy, i to jest nakaz Gminy, położyć największy nacisk”). Dalsza część rozmowy tyczyła długo kwestii ekspansji żydowskiego kapitału i żydowskich przedsiębiorstw nad Wisłą gdy zwycięży manipulowana właściwie „Solidarność”; ograniczone poletko zezwala mi przytoczyć tylko kilka fragmentów:
H.K.: „To teraz dopiero rozumiem dlaczego to w 1948 roku ogłosił Hilary Minc «bitwę o handel» i najpierw puścił z torbami polskich kupców i rzemieślników przy pomocy domiarów podatkowych, a następnie upaństwowił wszystko, spółdzielnie praktycznie także, by Polacy nie handlowali po wiek wieków!”.
B.G.: „No, to teraz usłyszy pani o niej znowu, ale opowiadać o tym pani nikomu i nigdzie nie będzie. To jest największa tajemnica! W najbliższym czasie nasi powrócą do handlu i produkcji w Polsce”.
H.K.: „Skąd pan weźmie aż tylu Żydów? Kto im da przedsiębiorstwa?”.
B.G.: „Kto? A o naszej «Solidarności» to już pani zapomniała? Jeszcze będzie prosić, żeby Żydzi te przedsiębiorstwa brali. Jest ustawa o samorządzie przedsiębiorstw? Jest. Mogła być dla nas jeszcze lepsza, ale i ta wystarczy (...) Co jest potrzebne na rozruch takiej spółki? My wiemy dobrze. Pieniądze! A kto ma dziś dobre pieniądze na takie interesy? Może Polacy? Nie, ja Polaków w tym interesie, jako udziałowców w zyskach, nie widzę. Pieniądze dadzą Żydzi. Głowę do interesów też dadzą Żydzi. Pyta się pani, skąd ja wezmę tylu Żydów? Ano, na szczęście ludu Izraela, już są (...) — z kadrami do zreprywatyzowania przemysłu, rzemiosła i handlu nie mamy najmniejszego kłopotu. A warsztaty pracy stoją otworem i nawet puste. Opłaciło nam sieje doprowadzić do takiej żałosnej ruiny. W takim stanie będą je nam dawać darmo i jeszcze całować w rękę, aby była praca dla Polaków (...) Jak to wszystko się uda, to cała «Solidarność» będzie kijem napędzała swoich członków, a i partyjnych też, do ostrej roboty, w nadziei, że samorząd zbliży się do zysków na horyzoncie. Te zyski będą, ale jak pęczek marchwi przed łbem osła, aby chciał ciągnąć ciężki wóz”.
H.K.: „Panie profesorze, wydaje mi się, że pan niezbyt lubi Polaków?”.
B.G.: „Niezbyt lubię? Takie określenie jest nieścisłe. Ja ich nienawidzę!”.
H.K.: „Ale przecież pana i pana matkę uratował właśnie Polak!”.
B.G.: „To prawda. Stefan Geremek ukrywał nas oboje w Zawichoście, a później nawet, kiedy było już pewne, że mój ojciec, Borys Lewartow, nauczyciel ze szkółki rabinackiej, zginął w getcie warszawskim, nawet ożenił się z moją matką (...)”.
Przedruk na łamach „Dziennika Poznańskiego” kończy się takim zdaniem B. Geremka: „No to teraz nie będzie się pani zastanawiać, że cały ruch społeczny, który teraz tworzymy i ożywiamy najróżniejszymi nurtami, ma na celu doprowadzić do takich zmian w strukturze państwowo—gospodarczej Polski, aby Żydom w Polsce było zawsze lepiej niż Polakom”. Trzeci raz powtarzam pytanie: czy to autentyk?!!! Nasuwają się też inne pytania: jeśli nie autentyk — to dlaczego B. Geremek i red. H. Krall nie postawili przed sądem redakcji „Polskich Spraw” oraz „Dziennika Poznańskiego” za drukowanie paszkwilanckiego apokryfu? Manipulacje (zwłaszcza gdy budzą grozę) należy tępić z całą bezwzględnością (nie wystarczy pleść do mikrofonów, jak tow. Józef Oleksy, że nagranie zakrapianej biesiady—gawędy „to manipulacja”, i że on się „nie identyfikuje z tymi sformułowaniami”). Nie pamiętam też, by B. Geremek oprotestował ujawnione przez Instytut Historyczny Uniwersytetu Wrocławskiego (2001) szyfrogramy StaSi tyczące dialogów profesora z funkcjonariuszami ambasady NRD. „Miłość ci wszystko wybaczy”, pociesza B. Geremka rodzimy Salon. Adam Kadmoński skomentował to tak (2005): „Jak się wydaje, zanegowanie boskości Jezusa jest dziś dla wielu mniejszym bluźnierstwem niż podważanie dogmatu niepokalanej przeszłości Bronisława Geremka”.
Waldemar Łysiak