-
Am… dasz mi coś do picia? – Usłyszała za sobą cichy głos.
Przebudziła się już na tyle, by wiedzieć, że jej szef obudził
się i coś od niej chce. Wstała mimowolnie, podeszła do kuchni i
nalała do szklanki sok pomarańczowy.
-
Jak się czujesz? – Zaczęła, kiedy podawała mu naczynie. –
Widzę, że siniaków już prawie nie ma. Coś szybko ci się rany
goją, biorąc pod uwagę, że ledwie parę godzin temu jakiś wariat
próbował cię zabić.
-
Tam zaraz zabić… – Uśmiechnął się do niej. – Był lekko
wściekły, bo wyszedłem z domu. A ja musiałem się nad tym
zastanowić, tak samo jak i ty. Nawet nie zauważyłem, że jestem
już na zewnątrz. A o tym, że jestem bity kilometr od willi nawet
nie pomyślałem. – Czując na sobie scepytczny wzrok Amelii,
szybko zmienił temat. – A czuję się dobrze. Trochę zaschło mi
w gardle, a poza tym jest okay. Już nic mnie nie boli.
Pokręciła głową nad jego głupotą. Faceci… w życiu ci się jeden z drugim nie przyzna, że coś go boli…, pomyślała. Spojrzała mu w oczy, mając nadzieję, że wyczyta z nich, czy na pewno Jamesowi nic nie jest, jednak jedyne co poczuła, to jakby przebijała się przez jakąś błonę.
-
Zadowolona? Mogłaś chociaż zapytać…
-
Och, przepraszam!
-
Jezu, ale nie zrobiłam ci żadnej krzywdy, prawda? – Wybuchła
przestraszona, gdy tylko zerwała kontakt wzrokowy z chłopakiem.
-
Rozmowa telepatyczna jest dość wyczerpująca, a ja nie jestem w
pełni sił. Jedyne co mi zrobiłaś, to odebrałaś chęć wstania z
tej kanapy. Jednak muszę skoczyć do łazienki, bo coś czuję, że
strasznie śmierdzę…
Zachichotała z chwilą, gdy zobaczyła na jego twarzy niezadowolony grymas. Próbował wstać, a jedyne, co mu wychodziło to podciągnięcie się do pozycji siedzącej i nagłe lądowanie z powrotem na poduszkach. Przy trzeciej próbie nie wytrzymała i zaproponowała pomoc.
-
Kobieto, proszę cię! To nie pierwszy raz, kiedy Koniec mnie
zmasakrował. Jeszcze kilka razy i się podniosę.
-
Albo skręcisz sobie kark próbując… – Wymruczała pod nosem, po
czym dodała już głośniej. – No, dawaj rękę. We dwoje pójdzie
szybciej i łatwiej, a po paru krokach odzyskach krążenie w nogach.
Zmarszczył czoło, pomruczał pod nosem, ale w końcu łaskawie zgodził się, żeby mu pomogła. Ja nie wiem, czy to takie trudne, żeby czasem posłuchać mądrzejszych od siebie?
-
Nie jesteś ode mnie mądrzejsza, żeby była jasność. – Dodał,
gdy doszli do drzwi łazienki. – Po prostu postanowiłem, że cię
posłucham.
-
Po pierwsze, to skończ z tym czytaniem mi w myślach. A po drugie –
nie miałeś gdzieś iść?
-
Miałem, ale tutaj jest mi dobrze.
-
Tak? Z tego, co widzę, to klamka wbija ci się w plecy, a nogi
trzęsą, bo nie mogą cię utrzymać w pozycji pionowej.
Trzaśnięcie drzwiami uświadomiło jej, że nacisnęła Jamesowi na odcisk. Ach, mężczyźni i ich ego…
- Idę robić śniadanie! – Krzyknęła jeszcze, zanim odeszła do kuchni.
Chcesz czy nie chcesz – będą kanapki., dodała w myślach, mając nadzieję, że chłopak ją usłyszy. Cichy śmiech zza drzwi uznała za akceptację jej śniadaniowego planu.